MICHAŁ KLIMECKl
GORLICE 1915
Wydawnictwo
Bellona
Warszawa 1991
ZAMIAST WSTCPU
O s'wicie 2 maja 1915 r. żołnierze Niemiec i Austro-Węgier rozpo
częli pod Gorlicami natarcie, które zapoczątkowało nową serię klęsk
wojsk rosyjskich. Były one jednak bardziej brzemienne w skutki niż te
z jesieni 1914 r. Odwrót rosyjskiej 3. Armii spod Gorlic i Tarnowa
wprawił w ruch cały front, od Bałtyku po Karpaty. O ile jeszcze
wczesną wiosną 1915 r. rosyjskie Naczelne Dowództwo przygotowywa
ło swoje wojska do wtargnięcia na Nizinę Węgierską i analizowało moż
liwości przeniesienia działań na tereny Rzeszy, to jesienią z trudem
utrzymywało spoistość frontu opartego o Dźwinę, przebiegającego
przez jezioro Narocz, miejscowości: Smorgonie, Baranowicze, Pińsk,
Dubno, Tarnopol i Zaleszczyki.
Całość ziem polskich znajdowała się teraz w granicach Niemiec
i Austro-Węgier oraz pod okupacją ich wojsk. Rosja Romanowów,
uznawana przez większość Polaków za najbardziej nieprzejednanego
przeciwnika wskrzeszenia Rzeczypospolitej, zaborca, przeciwko któ
remu kierowała się większość polskich działań insurekcyjnych, nie mia
ła już nigdy odzyskać swojej siły i międzynarodowego autorytetu. Co
raz szybciej też zmierzała ku rewolucji.
Z czasem okazało się również, że zarówno Niemcy, jak też Austro-
-Węgry nie są w stanie zdławić niepodległościowych dążeń społeczeń
stwa polskiego. Na okupowanych ziemiach późną jesienią 1916 r. po
wstały pierwsze zalążki polskiej państwowości. Minęły jeszcze dwa lata
i sami Polacy rozpoczęli szybką odbudowę własnego państwa usuwając
okupacyjne garnizony, tworząc aparat administracyjny i wojsko. Jed
nocześnie rozwijał się proces zbrojnego określania granic Rzeczypospo
litej i walki młodej dyplomacji o ich uznanie.
Ze znaczenia bitwy gorlickiej dla przebiegu I wojny światowej oraz
dla samych Polaków dobrze zdawano sobie sprawę w okresie między-
8
wojennym. Do napisania obszernej monografii bitwy przygotowywał
się gen. Juliusz Kleeberg, w latach Wielkiej Wojny oficer austriacki
i Legionów Polskich. Jego pracę przerwał wybuch II wojny światowej.
Powstało również kilka nie opublikowanych szkiców, które wyszły
spod pióra współpracowników Wojskowego Biura Historycznego '.
Bardzo wiele uwagi poświęcili bitwie jej niemieccy i austro-węgier-
scy uczestnicy. Dla oficerów wojsk państw centralnych była przecież
jednym z najchwalebniejszych epizodów wojny. Wśród nich znalazł się
dowódca 100. Cieszyńskiego Pułku Piechoty z 1915 r., później generał
WP, wybitny uczestnik wojny polsko-radzieckiej w 1920 r., Franciszek
K. Latinik
2
.
Mniej uwagi walkom pod Gorlicami poświęcili Rosjanie. Najob
szerniejszą pracą, jaką opublikowano w Rosji, było tłumaczenie synte
tycznej rozprawy oficerów szwedzkiego Sztabu Generalnego
ł
. Spotka
ła się ona z krytycznymi uwagami rosyjskiego uczestnika bitwy, z za
miłowania historyka, który po rewolucji znalazł się na emigracji w Pol
sce '. Bardziej wartościowe są natomiast szkice innego rosyjskiego
oficera, odnoszące się do całości działań w Galicji w latach 1914—1915,
Michaiła Boncz-Brujewicza '.
Nie mógł natomiast zabrać głosu gen. Radko Dmitriew, dowodzący
3. Armią pod Gorlicami i Tarnowem. Zginął w czasie rewolucji.
Po drugiej wojnie światowej wagę zmagań z maja 1915 r. przypom
niał Marian Zgórniak w obszernym i wnikliwym artykule im poświę
conym
6
. Niniejsza książka bardzo wiele zawdzięcza ustaleniom tego
autora.
Przygotowana książka jest jedynie szkicem mającym przedstawić
zmagania na froncie galicyjskim i samą bitwę pod Gorlicami oraz jej
znaczenie dla przebiegu I wojny na Wschodzie. Bitwa lub, jak chcą
niektórzy historycy, operacja gorlicka nadal oczekuje na badacza, który
zechce napisać studium historyczno-wojskowe, między innymi na
podstawie materiałów archiwalnych strony rosyjskiej.
1
Żaden z nich nie zachował się. Jedynym śladem po nich są księgi inwenta
rzowe zasobów Wojskowego Biura Historycznego. Przechowuje je, razem z in
nymi materiałami WBH, Centralne Archiwum Wojskowe.
2
F. K. L a t i n i k , Żołnierz polski pod Gorlicami 1915. Działalność 100. Puł
ku Ziemi Cieszyńskiej,
Przemyśl 1923.
1
Srażenije pri Gorlica
— Tarnów 2—6 maja 1915 g. Oczerk o sowmiestnych
diejstwijach piechoty i artilerijej,
Moskwa 1929. Rosyjski wydawca zamieścił ob
szerny komentarz do rozważań szwedzkich autorów.
• P. S i m a n s k i j, rec. z: Srażenije..., „Bellona" 1929, t. XXXIV.
' M. B o n c z - B r u j e w i c z , Potieria nami Galicji w 1915 godu, cz. 1,
Moskwa 1920; cz. 2, Moskwa 1926.
* M. Z g ó r n i a k , Bitwa pod Gorlicami 1915 r. [w:] Nad rzeką Ropą.
Szkice historyczne,
Kraków 1968, s. 551—582.
9
Książkę kończą dwa fragmenty wspomnień. Pierwszy napisał bur
mistrz Gorlic ks. Bronisław Swieykowski. Drugi fragment wyszedł
spod pióra dowódcy 100. pułku piechoty Franciszka K. Latinika. Zna
lazła się w tym wspomnieniu wojskowa i polityczna ocena bitwy
z punktu widzenia uczestnika zmagań. Oba pochodzą z niemal za
pomnianych, znajdujących się w nielicznych bibliotekach książek opu
blikowanych w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości.
OSTATNIE MIESIĄCE POKOJU
„Nigdy nie będę prowadził wojny przeciw Rosji. Uczynię
wszelkie ofiary, aby do niej nie dopuścić, bo wojna między
Austrią i Rosją zakończyłaby się obaleniem Romanowych lub
obaleniem Habsburgów czy nawet obaleniem obu dynastii" '.
Te słowa wypowiedział arcyksiążę Franciszek Ferdynand i na
leży sądzić, że choć nie były one wyrazem gotowości do utrzy
mania pokoju za wszelką cenę, gdyż z możliwością zbrojnego
starcia z Rosją austro-węgierski Sztab Generalny liczył się, to
jednak wynikały z głębokiej obawy o losy dynastii i przyszłość
państwa nurtującej starego cesarza i jego otoczenie.
Panujący od 1848 r. Franciszek Józef z niepokojem śledził
rozwój sytuacji wewnętrznej w swojej monarchii. Był świadom
rosnących aspiracji zamieszkujących ją narodów słowiańskich
oraz Rumunów, gdy tymczasem politycznie uprzywilejowana
ludność niemiecka i węgierska nie stanowiła nawet połowy
mieszkańców kraju. Pogłębiająca się zależność od Niemiec, któ
re w ciągu ostatnich czterdziestu lat z Prus — „kieszonkowego
mocarstwa", jak twierdzili kiedyś złośliwcy, wyrosły na jedną
z czołowych potęg świata, skłaniała część austriackich Niemców
do forsowania myśli o jeszcze ściślejszym powiązaniu — przy
najmniej niemieckojęzycznych prowincji monarchii — z pań
stwem Hohenzollernów.
'
V. D c d i j e r, Sarajewo 1914, t. 1, Łódź 1983, s. 235.
11
W Budapeszcie natomiast zadawano sobie pytanie, czy to aby
nie Węgry są najwartościowszą i najsilniejszą częścią państwa
Habsburgów i czy już nie czas, aby jeszcze bardziej podkreślić
ich rolę i znaczenie w dualistycznej monarchii. Zagranicznym
obserwatorom życia politycznego coraz częściej wydawało się,
że nie Wiedeń Budapesztowi, ale Budapeszt Wiedniowi dyktuje
warunki i sposoby rozwiązywania problemów. Znękany kłopo
tami, pesymistycznie patrzący w przyszłość cesarz miał w chwi
li goryczy stwierdzić, że jeśli już jego dziedzictwo ma upaść,
niech to przynajmniej uczyni z honorem.
Międzynarodowe położenie Austro-Węgier mogłq budzić
obawy. Pasmo klęsk nękających Austrię przez cały XIX wiek
zachwiało jej pozycją jako jednego z mocarstw. Nie chciała jed
nak zrezygnować z tradycyjnego, bałkańskiego kierunku eks
pansji, choć prowadził on do konfliktu nie tylko z narodami
zamieszkującymi półwysep, ale również z Rosją. Aby sprostać
potencjalnemu przeciwnikowi, Austro-Węgry szukały poparcia
Niemiec. Kiedy w 1908 r. Wiedeń ogłosił akt o inkorporacji
Bośni i Hercegowiny (przekazanych na kongresie berlińskim
pod administrację austriacką), Rosjanie zaś zareagowali nerwo
wo grożąc wojną, Berlin dał jasno do zrozumienia, że stanie po
stronie Austrii.
W tej sytuacji Rosja nie podjęła ryzyka wojny. Upokorzona,
nie wyrzekła się jednak dążeń do kontroli nad Bałkanami i opa
nowania cieśnin czarnomorskich, należących do Turcji, popie
ranej i jednocześnie penetrowanej przez Niemcy. Ale nie tylko
Bałkany zaprzątały uwagę rosyjskich polityków. Celem bliż
szym, choć nie tak istotnym jak cieśniny czarnomorskie, była
austriacka Galicja Wschodnia. Jej zajęcie miało zakończyć, zda
niem Petersburga, wielowiekowe jednoczenie ziem ruskich.
Rywalizacja między Austro-Węgrami a Rosją była tylko jed
nym z elementów skomplikowanych stosunków międzynarodo
wych, grożących wybuchem wojny, i to z powodu sojuszy o zasię
gu dotychczas nie znanym. Zawarcie przymierza między Austro-
- Węgrami a Niemcami nastąpiło już w 1879 r. Trzy lata później
dzięki polityce Bismarcka do przymierza dołączyły Włochy, mi
mo że wysuwały roszczenia terytorialne w stosunku do Austrii.
12
Natomiast Rosja nawiązała i rozwijała stosunki z pobitą
i upokorzoną w 1870 r. przez Prusy Francją. Oba państwa za
warły konwencję wojskową ratyfikowaną na początku 1894 r.
Później doszło do zbliżenia między Francją a Anglią i Rosją
a Anglią. Ogłoszenie konwencji angielsko-rosyjskich wywołało
w 1907 i 1908 r. wielkie oburzenie w Rzeszy. Hałaśliwie zarzu
cano królowi Edwardowi VII, że prowadzi politykę okrążania
Niemiec. W Rzeszy zapanowała psychoza twierdzy oblężonej
przez wrogów, czekających tylko na sposobność pobicia, jeśli
nie zniszczenia państwa Hohenzollernów. Nie rozumiano jed
nak, że mimowolnym architektem międzynarodowych poro
zumień skierowanych przeciwko Niemcom był sam cesarz
Wilhelm II.
Wkrótce po wstąpieniu w 1888 r. na tron Wilhelm II odpra
wił kanclerza Bismarcka, który przez dwadzieścia lat z powo
dzeniem prowadził politykę izolacji Francji i nie dopuszczał do
powstania antyniemieckiej koalicji. Teraz cesarz uzyskał domi
nujący wpływ na kształtowanie polityki zagranicznej. Buńczu
czny, niepohamowany w szafowaniu pogróżkami, które wywo
ływały konsternację nawet jego najbliższych współpracowni
ków, prowadził agresywną politykę, której stałym elementem
były demonstracje siły i intensywne zbrojenia. O ile wysyłanie
kanonierek i ekspedycji wojskowych do zapalnych punktów by
ło przyjętą, choć oficjalnie potępianą metodą działania, to na
rzucony innym państwom wyścig zbrojeń zagrażał resztkom
ładu, jakie jeszcze przetrwały od czasu kongresu wiedeńskiego
z 1815 r.
W wyniku takiej taktyki cesarza zarówno politycy angielscy
i francuscy, jak też rosyjscy, rychło doszli do przekonania, że
Niemcy są nie tylko bardzo groźnym rywalem ekonomicznym
i politycznym, ale w dodatku konsekwentnie szykują się do
konfliktu zbrojnego. A żadne z państw nie chciało samotnie
stanąć z nimi do walki, tak jak Francja w 1870 r.
O tym, że zwycięska wojna może wzmocnić położenie włas
ne, myślano także w Paryżu i Londynie. We Francji marzono
o odzyskaniu Alzacji i Lotaryngii, utraconych w 1870 r. Obie
stolice były zainteresowane w ograniczeniu niemieckiej ekspan-
13
sji kolonialnej. Niepokój, graniczący ze strachem, wywoływał
w Wielkiej Brytanii rozwój niemieckiej floty wojennej. Zasta
nawiano się, do jak groźnych działań będzie zdolna i czy zdoła
przerwać połączenia Londynu z jego dalekimi posiadłościami.
Mimo wszystko jednak angielscy i francuscy politycy nie za
mierzali narzucać wojny Niemcom i Austro-Węgrom. Francuzi
i Anglicy więcej nadziei pokładali w sprawnej i stanowczej dy
plomacji niż w bitności sił zbrojnych.
W Berlinie narastało jednak przekonanie, że tylko drogą
konfliktu zbrojnego można wymusić na Francji i Wielkiej Bry
tanii uznanie niemieckich praw do dalszej rozbudowy posiad
łości kolonialnych i uzyskania dominującej roli w Europie. Wil
helmowi II i jego generałom marzyła się kampania równie
szybka i błyskotliwa, jak ta z 1870 r. Przy tym uważano, że im
szybciej rozpocznie się działania, tym szanse na zwycięstwo bę
dą większe.
Szef niemieckiego Sztabu Generalnego w latach 1892—1905
Alfred von Schlieffen jeszcze nie przewidywał wojny z Rosją
i współpracy z wojskami austro-węgierskimi. Nie wymagała
tego ówczesna sytuacja międzynarodowa. Jego plan sprowadzał
się do uderzenia na Francję niemal całością sił niemieckich.
Następca Schlieffena Helmuth von Moltke, bratanek triumfa
tora z 1870 r., opracował plan, w którym posłużył się koncepcją
swojego poprzednika. Jednak znacznie ją zmodyfikował. O ile
Schlieffen zamierzał rozstrzygnąć wojnę potężnym natarciem
prawego skrzydła przez Belgię i Luksemburg, to Moltke nie za
rzucając tej koncepcji postanowił wzmocnić także lewe skrzydło
swoich wojsk. Ostatecznie przewidywał, że 16 korpusów
(ok. 700 tys. żołnierzy) naruszy granice neutralnej Belgii i od pół
nocy podąży na Paryż. W centrum miało walczyć 11 korpusów
(400 tys. żołnierzy) nacierając przez Luksemburg i Ardeny.
Natomiast lewe skrzydło w sile 8 korpusów (320 tys. żołnierzy)
miało bronić Alzacji i Lotaryngii
2
.
Sztab Generalny ustalił dokładny harmonogram postępów
swoich wojsk. W wypadku podjęcia walki przez Belgów, ich
- B. T u c h m a n, Sierpniowe salwy., Warszawa 1989, s. 46.
14
15
stolicę zamierzano zająć dziewiętnastego dnia od chwili mobili
zacji. Do Paryża, jak przewidywano, wojska niemieckie wkroczą
w trzydziestym pierwszym dniu, a zakończą wojnę na Zacho
dzie w trzydziestym dziewiątym dniu od rozpoczęcia mobiliza
cji.
Choć Niemcy należały do grona gwarantów neutralności
Belgii, nie zamierzały jej w krytycznym momencie przestrze
gać. Sztab Generalny uważał, że jeśli nie Niemcy, to Francuzi
podepczą tę neutralność. Wiedziano też, jak bardzo z takim wa
riantem rozwoju wydarzeń liczył się król Belgów Albert, z nie
mal jednakową obawą patrzący na granicę wschodnią, jak za
chodnią. Przy tym Niemcy nie wykluczali możliwości załago
dzenia międzynarodowych reperkusji wtargnięcia w belgijskie
granice przez wymuszenie na Brukseli zgody na przemarsz
wojsk.
Moltke nie mógł już lekceważyć przy formułowaniu planów
działań zbrojnych wschodniej sojuszniczki Francji — Rosji. So
jusz francusko-rosyjski z każdym rokiem umacniał się, podob
nie jak zwiększała się rola francuskiego kapitału w rozbudowie
i modernizacji rosyjskiej armii i przemysłu. Szybkość kampanii
na Zachodzie gwarantowałaby jednak, że zanim armia rosyjska
zdoła się zmobilizować i skoncentrować, stanie osamotniona
w obliczu zwycięskich wojsk niemieckich wracających z Francji.
Według Moltkego i jego oficerów wojna miała się rozstrzygnąć
na Zachodzie, a front wschodni byłby tylko drugorzędnym tea
trem działań wojennych.
O ile nikt lub prawie nikt nie wątpił w Berlinie, że Rosja do
trzyma swoich zobowiązań wobec Francji, to stanowisko Wiel
kiej Brytanii wobec przyszłego konfliktu pozostawało zagadką.
Nie łudzono się wprawdzie, że Londyn zaakceptuje bez więk
szych sprzeciwów szybki marsz niemieckich korpusów w kie
runku Paryża, ale jednak przypuszczano, iż ograniczy swoją
aktywność do demonstracyjnych wystąpień dyplomatycznych.
Wielka Brytania, pozbawiona właściwie armii lądowej gotowej
do interwencji na kontynencie, powinna zostać tylko widzem
zmagań, tak jak w 1870 r. Nie zdawano sobie sprawy, jak bar
dzo w Anglii obawiano się skutków zwycięstw niemieckiego
oręża i dominacji Rzeszy w Europie.
Także francuski Sztab Generalny chciał rozstrzygnąć zmaga
nia poprzez działania ofensywne. Ustalenia przyjętego w maju
1913 r. planu gen. Ferdinand Foch streścił słowami: „Musimy
dotrzeć do Berlina idąc przez Moguncję" \
Francuzi otrzymali — za znaczną kwotę marek — od nie
mieckiego oficera jedną z wersji planu Moltkego. Większość
oficerów Sztabu Generalnego uznawała jednak te materiały za
falsyfikat. Jako dowód małej wiarygodności otrzymanych do
kumentów wskazywano ogromne, wręcz niemożliwe do prze
zwyciężenia przez Niemców trudności z przygotowaniem tak
potężnego uderzenia od północy. Przy tym zakładano wysokie
prawdopodobieństwo uszanowania przez przeciwnika neutral
ności Belgii. Bardzo długo, niemal do ostatnich miesięcy przed
wybuchem wojny, Francuzi zbyt nisko oceniali możliwości
mobilizacyjne przeciwnika. Przy takich założeniach mogli
z optymizmem patrzeć w przyszłość, tym bardziej że liczyli na
zbrojne wystąpienie Rosjan najpóźniej w piętnastym dniu woj
ny. Bardzo realnie rysowała się również współpraca wojskowa
z Brytyjczykami.
Dla Francji Rosja była odległym, trochę egzotycznym i tajem
niczym sojusznikiem. Inwestując w niej olbrzymie sumy,
uznawano to za bardzo dobrą lokatę kapitału. Carat wydawał
się potęgą zdolną do przetrwania jeszcze stuleci. Reformy
przeprowadzone w czasie i po rewolucji 1905—1907 r. czyniły
go bardziej sympatycznym dla francuskiego mieszczucha i inte
ligenta. Opinia publiczna wolała również patrzeć na Wschód
przez pryzmat coraz popularniejszej we Francji rosyjskiej mu
zyki i literatury niż wysłuchiwać informacji o nędzy chłopów
i robotników, wszechwładzy administracji i policji. Przeciętny
Francuz nie mógł też zapomnieć, że chwała napoleońskiego orę
ża przyblakła właśnie między Smoleńskiem a Moskwą. Mit ma
lowniczych, trochę dzikich Kozaków krzepił francuskie serca.
Francuski Sztab Generalny nie przeceniał aż tak, jak więk
szość obywateli, możliwości wojsk rosyjskich. Ale i na wojsko
wych działała magia wielkiej liczby zmobilizowanych żołnierzy
' Ibid, s. 61.
16
17
cara. Wiedziano, jak stosunkowo mała odległość dzieliła Berlin
od granicy imperium Romanowów. Ale wiedziano też, jak długo
trwała będzie mobilizacja tych mas wojsk i skoncentrowanie
ich do uderzenia na zachód. Dlatego też w prowadzonych roz
mowach francuscy wojskowi przekonywali partnerów o konie
czności rozpoczęcia działań zaczepnych jeszcze przed końcem
mobilizacji. Nalegając na możliwie szybkie rozpoczęcie wojny
przez Rosję, chcieli zmusić Niemców do ograniczenia liczby
korpusów bijących się przeciw Francji. Rozstrzygnięcie losów
Europy miało nastąpić na Zachodzie. Walczące na froncie
wschodnim armie rosyjskie, wiążące wojska niemieckie, winny
jedynie przyczynić się do tego rozstrzygnięcia.
Dla oficerów pochylających się w Wiedniu i Petersburgu nad
mapami front wschodnioeuropejski był najważniejszy. Nie
kwestionowali pierwszorzędnej wagi zmagań francusko-nie-
mieckich, ale o miejscu polityków austro-węgierskich i rosyj
skich za konferencyjnym stołem, przy którym będzie określany
powojenny ład, miały zadecydować ich wojska. Im większe bę
dą zwycięstwa, tym łatwiej dyplomaci uzyskają polityczne cele
wojny.
Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych przygotowy
wało się do wymuszenia od zachodnich aliantów zgody na trwa
łe zajęcie cieśnin czarnomorskich, wiedząc, że będzie to trudne.
Znane były obawy Brytyjczyków, wynikające z możliwości
ewentualnego uzyskania przez Rosję dominującej pozycji na
Bałkanach, a więc w pobliżu basenu Morza Śródziemnego.
Po przegranej wojnie z Japonią i rewolucji 1905—1907 r.,
które obnażyły słabość państwa, Rosja zdobyła się na znaczny
wysiłek modernizując i reorganizując przemysł, sieć komunika
cyjną oraz siłę zbrojną. Przyśpieszono jednocześnie rozbudowę
przemysłu wojennego, zamierzając oprzeć uzbrojenie i wyposa
żenie armii przede wszystkim na własnej produkcji. Tak zwany
wielki program wzmocnienia sił zbrojnych miał być ukończony
w 1917 r. Realizowany w znacznym stopniu za pieniądze poży
czone od Francji, wywoływał w Berlinie i Wiedniu przeświad
czenie, iż ich położenie militarne w stosunku do koalicji syste
matycznie pogarsza się. Ocenie tej nie można odmówić słusz
ności, jednak mimo intensywności prowadzonych w Rosji prac
nad powiększeniem potencjału militarnego, jej wojsko przed
1914 r. dalekie było od tego kształtu, jaki zamierzano mu na
dać.
Duże obawy w rosyjskim Sztabie Generalnym budziło spo
dziewane wolniejsze tempo osiągania przez armię gotowości bo
jowej w porównaniu z potencjalnymi przeciwnikami. Groźba
uderzenia gotowych już sił przeciwnika na koncentrujące się
dopiero armie rosyjskie spowodowała przesunięcie w planie
z 1910 r. rejonów ich ześrodkowania na wschód i pozostawienie
nad Wisłą tylko awangardy. Tym samym traciły na znaczeniu
twierdze i fortyfikacje zbudowane na ziemiach polskich, z wy
jątkiem Modlina. Wydany przez ministra wojny rozkaz kasaty
twierdz na terenie Królestwa został w znacznej części wykona
ny. Oznaczało to, iż gubernie nadwiślańskie w pierwszej fazie
wojny prawdopodobnie zostałyby oddane nieprzyjacielowi.
Zasadniczą linię obrony zamierzano oprzeć o twierdze
w Kownie, Osowcu, Grodnie i Brześciu. Modlin, którego nie
chciano opuszczać m.in. z powodów politycznych, miał się zna
leźć w roli Port Artura, choć liczono na szczęśliwszy niż
w przypadku mandżurskiej twierdzy finał oblężenia. „Gwaran
tem naszego powrotu do tego rejonu — stwierdzała jedna z dy
rektyw rosyjskich — jest twierdza Modlin, która winna się
opierać do ostatniego naboju i suchara."
4
Plan z 1910 r. spotkał się z ostrą krytyką zarówno na wyż
szych szczeblach dowodzenia armii rosyjskiej, jak i we Francji.
Nowy opracowano kolektywnie przy znacznym udziale szefów
sztabów okręgów wojskowych, znających szczegóły dotyczące
rozmieszczenia wojsk, obiektów wojskowych, a także infra
struktury (m.in. mosty, drogi, sieć kolejowa) po drugiej stronie
granicy.
Plan powstały w połowie 1912 r. pod kierunkiem ministra
wojny, w tym czasie uważanego również za bardzo znaczącego
kandydata na stanowisko Naczelnego Wodza, gen. Władimira
4
Cyt. za: W. M a j e w s k i , T. R a w s k i, Z badań nad iławsko-warszaw-
skim kierunkiem strategicznym w dziejach wojennych XIX i XX w.
[w:] / wojna
światowa na ziemiach polskich. Materiały sympozjum...,
Warszawa 1986, s. 40.
2 - Gorlice 1915
18
19
Suchomlinowa, opracowano w dwóch wariantach: „G" (Ger-
manija) i „A" (Awstrija). W obu na ziemiach na zachód od
Wisły zamierzano pozostawić jedynie silne jednostki rozpoznaw
cze i osłonowe. Według pierwszego wariantu, aktualnego w wy
padku ofensywy większości sił niemieckich na Rosję, wojska
skoncentrowane na linii Kowno — Grodno — Brześć miały
wycofać się na wschód do czasu nadejścia odwodów z głębi kra
ju i wyjaśnienia położenia na froncie zachodnim.
Gdyby jednak Niemcy skierowały większość sił na Francję,
wówczas, zgodnie z wariantem „A", armie rosyjskie winny ude
rzyć na Niemcy i Austro-Węgry, przenosząc działania wojenne
na ich terytorium. W 1913 r. przyjęto, iż główny wysiłek wo
jenny Niemiec obróci się przeciw Francji. Od tego czasu rozwa
żania rosyjskiego Sztabu Generalnego skupiły się na doskona
leniu i uaktualnianiu wariantu „A".
Sprawdzianem dla wyższych dowódców przed zbliżającym
się konfliktem była gra wojenna przeprowadzona w kwietniu
1914 r. w Kijowie. Przyjęto podczas niej, iż uderzenie niemiec
kie skieruje się przede wszystkim przeciwko Francji, natomiast
wojska austro-węgierskie ruszą na Rosję. Założono neutralność
Rumunii. Zgodnie z tymi założeniami prowadzący grę gen. Su-
chomlinow rozwijał wojska na kierunku wschodniopruskim
i galicyjskim, wydzielając większe siły na ten ostatni. Jedną
z wad działania kierownictwa gry był brak dostatecznego po
wiązania między ruchami oddziałów czołowych a gotowością
i pracą jednostek i instytucji tyłowych.
Korpusy rosyjskie miały przewagę liczebną nad potencjal
nymi przeciwnikami, były jednak słabsze pod względem wypo
sażenia w artylerię i broń strzelecką. Część oddziałów, które
miały być sformowane w czasie mobilizacji, mogła otrzymać je
dynie karabiny jednostrzałowe systemu Berdana (tzw. berdan-
ki). Państwowe wytwórnie karabinów: tulska, iżewska, sies-
troriecka, nie były w stanie sprostać wymaganiom.
Silną stroną rosyjskich korpusów i armii była jazda, mogąca
przystąpić do działań rozpoznawczych niemal natychmiast po
wybuchu wojny. Była wielokrotnie liczniejsza od jazdy prze
ciwnika, znakomicie przygotowana do walki. Bardzo dobrze
przeszkolona została artyleria, w pełni wykorzystując doświad
czenia wyniesione z wojny z Japonią. Nie ustępowało w zasa
dzie przeciwnikom lotnictwo rosyjskie, wyposażone głównie w
konstrukcje francuskie lub oparte na wzorach francuskich. Na
tomiast niedostatecznie przedstawiał się stan sieci kolejowej na te
renie Królestwa i całej Rosji oraz organizacja wojsk kolejowych.
Siły zbrojne Rosji w ostatnich dniach pokoju miały w swoich
szeregach ok. 1,5 min żołnierzy. Po zakończeniu mobilizacji
mogły osiągnąć stan przekraczający 7 min żołnierzy, tj. ponad
50% sił sojuszniczych
5
.
Na Naczelnego Wodza car Mikołaj II ostatecznie przewidział
wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza. Ten pięćdziesięcio-
ośmioletni generał, wychowanek Akademii Sztabu General
nego, uczestnik wojny rosyjsko-tureckiej, w której siłami rosyj
skimi dowodził jego ojciec, cieszył się szacunkiem wojska i spo
łeczeństwa. Uchodził za surowego przełożonego, ale też
sprawiedliwego, tępiącego nadużycia gospodarcze i znęcanie się
nad żołnierzami. Należał do tych członków carskiej rodziny,
którzy nie żywili sympatii wobec Niemiec. Wielu współpra
cowników wielkiego księcia uważało, że jego największą wadą
było poleganie jedynie na własnej wiedzy i doświadczeniu. Za
rzucano mu później, że będąc „niemałym fantastą" z konse
kwencją dążył do realizacji swoich koncepcji, a „[...] upór jego
co do sposobu prowadzenia wojny wyrządził wiele szkody"
6
.
Tylko Rosja przed 1914 r., z uwagi na to, że miała walczyć
przeciwko dwóm państwom, zdecydowała się na połączenie ar
mii w większe ugrupowania. Wojska Frontu Północno-Zachod-
niego, których trzon stanowiły dwie armie, gen. Aleksandra W.
Samsonowa oraz gen. Pawła Rennenkampfa, otrzymały zadanie
opanowania Prus Wschodnich i przekroczenia Wisły w jej gór
nym biegu. Przewidywano również, że w rejonie Warszawy
zostanie w późniejszym terminie sformowana armia zdolna do
uderzenia przez Poznań na Berlin.
5
M. W r z o s e k, Działania wojenne na ziemiach polskich w latach
1914
—1915, [w:] / wojna światowa..., s. 59.
6
R. D m o w s k i , Polityka polska i odbudowanie państwa [w:] Pisma, t. V,
Częstochowa 1937, s. 238.
20
Natomiast Front Południowo-Zachodni, przeznaczony do
walki z siłami Austro-Węgier, miał się składać z czterech armii.
I on miał w dalszej fazie mobilizacji ulec wzmocnieniu. Wojska
Frontu Południowo-Zachodniego, po opanowaniu Przemyśla
i Lwowa, miały wkroczyć na Węgry. Natarcie planowano rozpo
cząć z ziemi lubelskiej i Wołynia. Oddziałom skoncentrowanym
na Podolu wyznaczono zadanie wiązania jak największej liczby
oddziałów wroga.
Siły, jakie Rosja przeznaczała do walki z wojskami austro-
-węgierskimi, były większe od kierowanych przeciw Niemcom. Nie
było to zgodne z duchem konwencji francusko-rosyjskiej, kładą
cej większy nacisk na działania ofensywne przeciwko Rzeszy.
Austriackie plany wojenne powstawały we współpracy,
a częściowo także z inspiracji niemieckiego Sztabu Generalnego.
Zajmujący przed Schlieffenem stanowisko szefa Sztabu Gene
ralnego Alfred von Waldersee w memoriale z 30 marca 1890 r.
przewidywał przeprowadzenie zbieżnych uderzeń niemieckich
i austriackich przez ziemie Królestwa Polskiego. Wojska nie
mieckie miały wykonać natarcie z Prus Wschodnich na połud
nie, a austriackie z rejonu Przemyśla i Lwowa na Łuck i Lub
lin.
Treść memoriału była zgodna z zapomnianym już wówczas
pismem ks. Władysława Czartoryskiego i gen. Michała Kruka-
-Heydenreicha (napisanym pod koniec lat pięćdziesiątych XIX
stulecia) do austriackiego ministra wojny, gen. Franza Kuhna.
Polacy proponowali w nim m.in. ofensywę oddziałów austro-
-węgierskich w kierunku Lublina
7
.
Plany austro-węgierskie, które realizowano po wybuchu świa
towego konfliktu, powstały w głównym zarysie w 1908 r. Aus-
tro-węgierski Sztab Generalny brał w nich pod uwagę konie
czność utworzenia, obok rosyjskiego, również innych frontów.
W Rosji jednak widział głównego przeciwnika i w związku
z tym zamierzał, wykorzystując zdolność własnych sił do szybszej
niż w przypadku Rosjan koncentracji, uderzyć między Wisłą
' M. Z g ó r n i a k, 1914—1918. Studia i szkice z I wojny światowej, Kra
ków 1987, s. 78.
21
a Bugiem. W ten sposób uprzedzając ofensywę rosyjską miano
m.in. opanować ziemie Królestwa Polskiego.
Austro-Węgry, w myśl wcześniejszych porozumień z niemiec
kim Sztabem Generalnym, wzięły na siebie główny ciężar walki
z wojskami rosyjskimi w pierwszej fazie wojny.
Siły zbrojne Austro-Węgier po zakończeniu mobilizacji mog
ły osiągnąć stan ponad 3,5 min żołnierzy, z czego jednak, zgod
nie ze strukturą wojsk, do oddziałów frontowych miano skiero
wać 1,5 min osób
8
.
Zasłużenie dobrymi opiniami cieszyły się artyleria i jazda, ta
ostatnia głównie dzięki Węgrom i Polakom. Bardzo różnie
przedstawiał się stan dywizji piechoty. Wszystkie były wpraw
dzie dobrze wyposażone i uzbrojone, ale ich morale i dyscypli
na nie zawsze odpowiadały stawianym wymogom.
Słabą stroną wojsk był korpus oficerski. Nie brakowało
w nim wprawdzie bardzo zdolnych oficerów na wszystkich
szczeblach dowodzenia, a przygotowanie zawodowe, jakie
otrzymywali w szkołach wojskowych, było bez zarzutu, jednak
antagonizmy narodowościowe coraz silniej dawały znać o sobie.
Oficerowie wychowywani w duchu „fur Kaiser und Vaterland"
mimo wszystko nie zawsze utożsamiali interes narodowy z aus
triackim. Do napięć dochodziło także między oficerami a pod
władnymi innej narodowości. W wielu wypadkach ujawniała się
rywalizacja między Austriakami a Węgrami, przy czym wśród
tych ostatnich nie brakowało takich oficerów, którzy uznawali,
że ich koledzy niemieckiej narodowości mają łatwiejszą drogę
do kariery. Te sprzeczności oraz konflikty nie były groźne
w czasie pokoju. Mogły o sobie dać znać w czasie wojny.
Naczelnym Wodzem wojsk austro-węgierskich w czasie woj
ny miał być arcyksiążę Fryderyk. Decydującą rolę, zgodnie ze
strukturą dowodzenia, podobnie jak w wojskach Niemiec, odgry
wał szef Sztabu Generalnego gen. Franz Conrad von Hótzen-
dorff. Należał do grona najbliższych współpracowników na
stępcy tronu Franciszka Ferdynanda. Widziano w nim jednego
z najwybitniejszych strategów tej epoki. Szanowali go nie tylko
8
M. W r z o s e k, op. cit., s. 58.
22
23
podwładni, ale i Niemcy. Dobre stosunki łączyły go z von
Moltkem, który nie wahał się w korespondencji z nim krytyko
wać prowadzonej przez rząd Rzeszy polityki.
Gen. Conrad długo, niemal do końca, nie wiedział, jak zna
czne siły będzie musiał przeznaczyć do wojny przeciw Rosji, ile
zaś korpusów weźmie udział w walkach na Bałkanach przeciw
Serbii i, co było więcej niż prawdopodobne, także Czarnogórze.
Nadzieje na osiągnięcie sukcesu pokładał w szybszym tempie
mobilizacji własnych wojsk i uderzeniu na koncentrujące się je
szcze armie rosyjskie oraz wykorzystaniu rozbudowanej sieci
kolejowej dla przerzucenia oddziałów z jednego na drugi koniec
monarchii. Nie przewidywał uporczywego oporu armii małej
Serbii. Wiedział, że losy tego państwa rozstrzygną się w zmaga
niach z jej potężną sojuszniczką — Rosją.
Tak Rosja, jak i jej potencjalni przeciwnicy zdawali sobie
sprawę z tego, że przyjdzie im walczyć na ziemiach polskich. Do
tychczasowe, zbierane przez cały XIX wiek, doświadczenia
wskazywały, że Polacy mogą czynnie wziąć udział w wydarze
niach dążąc do wskrzeszenia swojego państwa. Większość pol
skich wystąpień dotychczas kierowała się przeciw Rosji. Ją też
polscy insurgenci uważali za główną przeciwniczkę odbudowy
Rzeczypospolitej.
Tylko niewielkim pocieszeniem dla Petersburga była silna
pozycja polskich narodowych demokratów, uważających po
wstania za nieszczęścia rujnujące gospodarkę kraju, powodujące
śmierć najlepszych, najaktywniejszych jego mieszkańców i wy
wołujące jedynie nasilenie kontroli zaborczego państwa nad
społeczeństwem. Nie odrzucali oni postulatu odzyskania niepod
ległości, ale odkładali jego spełnienie na odległą, nie określoną
przyszłość. Za realne uważali wymuszenie na Rosji autonomii
ziem polskich. Autonomia miała też być podstawą do dalszych
działań i prac nad podniesieniem stanu gospodarki i oświaty, a
w końcowym efekcie winna przynieść Polakom wolność.
Dążenie do ugody z zaborcami, podejmowane nie tylko przez
narodowych demokratów i nie tylko w zaborze rosyjskim, su
rowo oceniali insurgenci. Sybirak, współtwórca Polskiej Partii
Socjalistycznej, przywódca Organizacji Bojowej PPS i komen
dant Związków Strzeleckich (Związek Strzelecki i „Strzelec")
Józef Piłsudski po latach z goryczą pisał, że społeczeństwo „[...]
szukało zawsze starannie uległości i posłuszeństwa obcym" *.
Ta bardzo surowa i kontrowersyjna ocena nie mogła się od
nosić do wszystkich Polaków. Zainicjowane przez Piłsudskiego
przygotowania do wywołania w Królestwie Polskim powstania
doprowadziły do wyłonienia się kilku organizacji militarnych.
Obok utworzonych przez Piłsudskiego Związków Strzeleckich,
latem 1914 r. gotowe były uznać jego autorytet Polskie Druży
ny Strzeleckie. Przynależne do obu organizacji oddziały dyspo
nowały ok. dwunastoma tysiącami przeszkolonych wojskowo
strzelców
l 0
.
Mniej jasne było stanowisko kierownictwa Drużyn Barto
szowych czy Polowych Drużyn „Sokoła". Znajdowały się one
w strefie oddziaływania Narodowej Demokracji i pokrewnych jej
kierunków politycznych.
Polskie organizacje wojskowe mogły działać jawnie jedynie
w Austrii, której prawo zezwalało na tworzenie oddziałów mają
cych charakter sportowo-paramilitarny, przygotowujących oby
wateli, przede wszystkim młodzież, do służby wojskowej.
Wiedeń, udzielający rosyjskiemu poddanemu Józefowi Piłsud
skiemu zgody na prowadzenie prac insurekcyjnych pod pozo
rem takiej właśnie działalności sportowo-paramilitarnej, liczył
na jej efekty w czasie wojny z Rosją. Zależało mu zarówno na
danych wywiadowczych, jak i powstaniu dezorganizującym za
plecze armii rosyjskich.
Nie do pogardzenia mogły być również domniemane efekty
polityczne powstania, pozwalające austriackim politykom na
snucie nadziei dotyczących przyłączenia do monarchii jeszcze
jednego kraju. O przekształceniu dualistycznego austro-węgier-
skiego państwa w trialistyczne — austro-węgiersko-polskie,
w którym znajdą się ziemie pozostające pod zaborem rosyjskim,
marzyli politycy galicyjscy.
' J. P i ł s u d s k i , Moje pierwsze boje, Warszawa 1925, s. 3.
111
M. K 1 i m e c k i, Organizacja i działania oddziałów strzeleckich. Li
piec
—sierpień 1914, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości" 1988, t. XXX,
v 248—249.
24
Wpływ ewentualnego polskiego powstania na sytuację wo
jenną rozważali także Niemcy. Jeszcze w latach osiemdziesią
tych XIX wieku Bismarck przewidywał, iż następstwem wojny
z Rosją stanie się aktualizacja sprawy polskiej. Zamierzał wów
czas związać oderwane od Rosji ziemie z Austro-Węgrami.
W niemieckim Sztabie Generalnym i Ministerstwie Spraw Zagra
nicznych również później, acz nieśmiało i niekonsekwentnie,
zastanawiano się nad skierowaniem przeciw imperium Roma
nowów Polaków, Ukraińców, Finów i innych narodowości.
W Berlinie obawiano się jednak reakcji tych milionów Pola
ków, które żyły w zaborze pruskim. Niemcy, pomni siły trady
cji insurekcyjnej, nie mogli traktować aspiracji Polaków na
równi z aspiracjami innych narodów (na przykład ukraińskiego),
żyjących w granicach Rosji ". Ostatecznie aprobowali możliwość
powstania w Królestwie, doceniając płynące z niego korzyści.
Zamierzali jednak zneutralizować jego wpływ na swoich pol
skich współobywateli poprzez obietnice i mało znaczące mani
festacje dobrej woli.
Zantagonizowana, podzielona na bloki polityczne i wojskowe
Europa oczekiwała wybuchu wojny ze strachem, ale i nadzie
jami. Bano się śmierci i trudów walki, natomiast wierzono w si
łę własnego i sojuszniczego oręża, argumenty polityczne przy
taczane przez rządy i w to, że „Bóg jest z nami". Ostre konflik
ty polityczne o kolonie i na Starym Kontynencie podsycały
poczucie niepewności i rodziły przekonanie o konieczności upo
rządkowania stosunków między państwami i narodami drogą
rozstrzygnięcia na polach bitew.
Wojna miał przynieść sukcesy i trwały, sprawiedliwy pokój.
Inaczej ową sprawiedliwość dziejową pojmowano w Paryżu
i Petersburgu, inaczej w Wiedniu i Berlinie. Fala nacjonalizmu
ogarnęła nawet socjalistów, przez lata potępiających używanie
siły i twierdzących, że wojnę zawsze prowadzi się kosztem lu
dów, dla zysku właścicieli fabryk, kopalń i hut. Narody gotowe
były przelewać krew.
" F. F i s c h e r , Griffnach der Weltmacht. Die Kriegszielpolitik des kaiserli-
chen Deuischland 1914/1918,
Dusseldorf 1961, s. 121 — 122.
PIERWSZE DNI WOJNY
„Kiedy zbliżył się następny samochód, rozpoznałem arcy-
księcia. Ale gdy zobaczyłem, że siedzi koło niego jakaś dama,
zawahałem się przez chwilę: strzelać czy nie. W tym właśnie
momencie owładnęło mną jakieś dziwne uczucie i wycelowałem
z chodnika do następcy tronu. Było to tym łatwiejsze, że samo
chód zwolnił na zakręcie [...] Wydaje mi się, że strzeliłem dwa
razy, a może i więcej, bo byłem bardzo podniecony."
1
Tak zeznawał kilkadziesiąt minut po zamachu serbski patrio
ta Gavrilo Princip. Od jego strzałów 28 czerwca 1914 r. w Sara
jewie zginął arcyksiążę Franciszek Ferdynand i jego morgana-
tyczna małżonka Zofia. Jeszcze tego dnia wiadomość o śmierci
austro-węgierskiego następcy tronu dotarła do wszystkich stolic
europejskich. Nie było to jednak wydarzenie aż tak niezwykłe,
jak się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Ostatecznie za
machy należały do ryzyka monarszego zawodu. Stwierdzenie to,
przypisywane żonie cesarza Napoleona III Eugenii, zawierało
wiele prawdy. Z ręki zamachowca zginęła w 1893 r„ pchnięta
nożyczkami przez anarchistę, cesarzowa Austrii Elżbieta, żona
Franciszka Józefa. Wiele teraz zależało od reakcji wiedeńskie
go dworu, od tego, jak potraktuje sarajewskich zamachowców
i ich ewentualne związki z obcymi państwami.
1
V. D e d i jer, op. ctt., t. 2, s. 154.
26
Tymczasem z naddunajskiej stolicy nie napływały niepokoją
ce wieści. Stary cesarz i jego ministrowie, jak się wydawało, nie
zamierzali podsycać napięcia w Europie. Nawet ogłoszone za
rządzenia żałobne miały ograniczony i — bardziej niż nakazy
wał przyjęty zwyczaj — formalny charakter. Przyczyniła się do
tego niepopularność zmarłego następcy tronu i jego najbliższej
rodziny. Ochmistrz cesarskiego dworu, książę Montenuove
(syn wdowy po Napoleonie, Marii Ludwiki, i hr. Neipperga)
spowodował, iż arcyksięcia i jego żonę pochowano bez więk
szych uroczystości. Stwierdził złośliwie, że Franciszkowi Fer
dynandowi i Zofii wystarczy pogrzeb trzeciej klasy dla niepalą
cych. Jeszcze mniej taktownie wyraził się o mordzie i jego
ofiarach węgierski premier Istvan Tisza. Wiadomość o wyda
rzeniach z 28 czerwca skomentował: co Pan Bóg zsyła, z tym
trzeba się pogodzić z wdzięcznością.
Stopniowo zapominano o zamordowanym w Sarajewie arcy-
księciu. Wprawdzie żywo komentowano w dyplomatycznych
gabinetach i przy kawiarnianych stolikach wychodzące na jaw
powiązania zamachowców z serbskim wywiadem, ale nawet ul
timatum wystosowane 23 lipca przez Wiedeń do Belgradu nie
zdołało zakłócić spokoju. Wierzono, że Serbia ukorzy się przed
Austrią, a to załagodzi sytuację. Jeszcze 28 lipca rano Piłsudski,
zapytany przez jednego ze współpracowników, jak ocenia roz
wój wypadków, odpowiedział: „35% na wojnę"
2
.
Wakacyjna, beztroska atmosfera Wiednia zmyliła wielu
europejskich polityków. Nie wiedzieli, że austro-węgierski Sztab
Generalny postanowił zdegradować Serbię do pozycji państwa
zależnego od monarchii naddunajskiej i pozbawić ją autorytetu
przywódcy narodów słowiańskich południowej Europy, nawet
za cenę ryzyka wojny z Rosją. Mimo pojednawczej postawy
Belgradu jego odpowiedź na ultimatum nie została uznana za
wystarczającą. To oznaczało już tylko jedno. 28 lipca Austro-
-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii.
Teraz wypadki potoczyły się szybko. 1 sierpnia Niemcy wy
dały wojnę sojuszniczce Serbii — Rosji. Ich ambasador Fried-
2
Cyt. za: W. J ę d r z e j e w i c z, Kronika życia Józefa Piłsudskiego
1867—1935,
t.l, Londyn 1977, s.272.
27
rich von Pourtales usłyszał od rosyjskiego ministra spraw za
granicznych: „Spadną na was przekleństwa narodów"
3
. Nie wy
trzymując napięcia, a może przeczuwając, iż zbliża się koniec
epoki, w której przeżył swoje życie, ambasador rozpłakał się.
Przed pożegnaniem obaj panowie uściskali się i ucałowali. Dwa
dni później Niemcy wypowiedziały wojnę Francji. 4 sierpnia
w stanie wojny znalazła się Anglia. 6 sierpnia rozpoczęła się wojna
między Austro-Węgrami a Rosją.
Przeciwnicy przystępowali do działań z wiarą w szybkie
osiągnięcie sukcesów. Armie miały powrócić do koszar jeszcze
przed zimą, zanim spadną liście z drzew, jak obiecał swoim
żołnierzom cesarz Wilhelm II. Doktryny wojenne wypracowa
ne przez sztaby w czasach pokojowych przewidywały prowa
dzenie natarć na skalę dotychczas nie spotykaną, a ich zasadni
czym celem było obezwładnienie wrogich sił zbrojnych. „Zaję
cie części kraju lub zdobycie twierdzy nie doprowadzi do
rozstrzygnięcia — stwierdzał niemiecki regulamin — które mo
żna osiągnąć tylko przez zniszczenie sił nieprzyjacielskich. Ono
więc jest najpierwszym celem działań."
4
Oddziały niemieckie ruszyły 3 sierpnia. W dniu następnym
pogwałcenie neutralności Belgii stało się faktem. Trzy armie
(1. — Alexandra von Klucka, 2. — Karla Biilowa i 3. — Maxa
K. Hausena) tworzące prawe skrzydło maszerowały po zwy
cięstwo. Ich pierwszym przeciwnikiem była mała armia bel
gijska, mająca jednak oparcie w potężnych twierdzach. Jak się
okazało, nie zamierzała ona stoczyć kilku symbolicznych
walk, a potem zaprzestać oporu. Jako pierwsi mogli się o tym
przekonać żołnierze sześciu brygad piechoty wydzielonych
z 2. Armii, którzy, dowodzeni przez gen. Ottona von Emmicha,
4 sierpnia podeszli pod Leodium (Liege). Położona nad Mozą
twierdza nie skapitulowała. W nocy z 5 na 6 sierpnia Belgowie
odparli szturm wroga.
Wprawdzie gen. Erichowi Ludendorffowi dowodzącemu
14. Brygadą udało się zająć 7 sierpnia miasto Liege, ale cytadela
' B. T u c h m a n, op.cit., s.104. Rozmowa odbyła się w nocy z 31 VII na
1 VIII.
Ą
Cyt. za: P. L u c a s, Rozwój myśli taktycznej we Francji i w Niemczech
podczas wojny 1914—1918,
Warszawa 1925, s. 20.
28
i forty broniły się nadal. Dopiero sprowadzone dwa potężne
działa Kruppa (420 mm) oraz austriackie „Skody" (305 mm)
skruszyły żelazobetonowe schrony obrońców. 16 sierpnia padło
jedenaście fortów. Ale i wówczas przebywający w ostatnim
broniącym się jeszcze forcie dowódca Leodium gen. Gerard
M. Leman odmówił skapitulowania. Dopiero eksplozja pocisku
w pomieszczeniach fortu umożliwiła niemieckim żołnierzom
wdarcie się do jego wnętrza. Wśród resztek załogi dostał się do
niewoli także nieprzytomny, ciężko ranny gen. Leman.
20 sierpnia gen. Kluck wkroczył do Brukseli. Cztery dni póź
niej poddała się twierdza Namur.
Na zajmowanych terenach wojska niemieckie postępowa
ły brutalnie. Wynikało to nie tylko z obawy przed wolnymi
strzelcami, choć strach wywołany domniemanymi działania
mi partyzantów, wypływający między innymi z doświadczeń
1870 r., zamieniał się w obsesję. Niemcy biorąc zakładników
i paląc zabudowania realizowali zalecenia Schlieffena, dostrzega
jącego w surowym i bezwzględnym postępowaniu jeden z czyn
ników służących zwycięstwu.
Wszystkie wypadki okrucieństwa wojsk niemieckich szeroko
i z coraz większą przesadą relacjonowali propagandyści francuscy
i angielscy. Drukowano nawet ulotki, na których widniały ma
szerujące szeregi żołnierzy z nabitymi na bagnety niemowlęta
mi. W podobnych opisach i rysunkach celowała przede wszyst
kim prasa brytyjska, dążąca do uzyskania możliwie szerokiej
akceptacji społecznej dla interwencji angielskich oddziałów na
kontynencie.
Opór Belgów postawił pod znakiem zapytania niemiecki
harmonogram marszu na Paryż. Przy tym wytrwałość belgij
skich oddziałów nie była jedyną przykrą niespodzianką, z jaką
musiał się pogodzić Moltke. Na początku drugiej dekady sierp
nia w Rouen, Boulogne i Hawrze wylądowały pierwsze oddzia
ły angielskiego korpusu ekspedycyjnego dowodzone przez mar
szałka polnego sir Johna Frencha, bohatera wojny sudańskiej
z lat 1884—1885 i burskiej 1899—1902.
Jeszcze większe znaczenie miały niepokojące wieści napływa
jące z Prus Wschodnich. Rozwój sytuacji, początkowo bardzo
29
niekorzystny dla niemieckiego oręża, wywołał wiele wrzawy
w prasie. Szefowi Sztabu Generalnego, a także Wihelmowi II
trudno było zlekceważyć oskarżenia o brak zainteresowania
ludnością Prus Wschodnich, jednej z kolebek pruskiego państwa.
O ile dziennikarze nie ważyli się na głośną krytykę dworu, pub
likując jedynie opisy brutalności Rosjan, to junkrzy jasno dawa
li do zrozumienia, jak trudno im się pogodzić nawet z przejś
ciowym oddaniem Mazur. Dla Sztabu Generalnego bardzo wa
żne były także inne czysto wojskowe następstwa klęski w Pru
sach Wschodnich. Przekroczenie dolnej Wisły przez Rosjan
mogło zagrozić Berlinowi.
Dowódca rosyjskiego Frontu Północno-Zachodniego gen. Ja
ków Żyliński zdecydował, że 1. Armia przekroczy granicę
17 sierpnia, a 2. Armia dwa dni później. 13 sierpnia gen. Ale
ksandr Samsonow otrzymał od gen. Żylińskiego dyrektywę
precyzującą cele działań: „Zamierzam przejść do decydującego
natarcia celem rozbicia nieprzyjaciela, odcięcia go od Królewca
i opanowania jego linii odwrotowych ku Wiśle. [...] 2. Armia
naciera z linii Augustów — Grajewo — Myszyniec — Chorzele
na front Lótzen [Giżycko] — Arys [Orzysz] — Rudczany [Ru
ciane] — Ortelsburg [Szczytno], kierując swe główne siły z linii
Myszyniec — Chorzele na front Rudczany — Passenheim [Pa
sym] i dalej ku północy na flanki i tył linii jezior." '
W dniu rozpoczęcia działań wojennych 1. Armia gen. Pawła
Rennenkampfa (cztery korpusy, siedem dywizji rezerwowych,
brygada strzelców, cztery dywizje kawalerii) stoczyła pod Sto-
łupianami walkę, odrzucając jeden z niemieckich korpusów
w kierunku Gąbina. Dwa dni później w rejonie Gąbin — Goł
dap rozgorzały zacięte boje między 1. Armią a głównymi siłami
niemieckiej 8. Armii. W ich trakcie do sztabu gen. Maxa von
Prittwitza napłynęły pierwsze informacje o przekroczeniu granicy
Prus Wschodnich także przez rosyjską 2. Armię gen. Aleksand
ra Samsonowa. Po ich potwierdzeniu dowódca 8. Armii wydał
rozkaz przerwania bitwy i wycofania się za Wisłę.
Gen. Rennenkampf nie zorientował się w porę, że podsta-
5
Cyt. za: B. Z a w a d z k i , Kampania jesienna w Prusach Wschodnich sier
pień
—wrzesień 1914, Warszawa 1924, s.103.
JO
31
wowe siły niemieckie rozpoczęły odwrót, i nie podjął energi
cznych działań pościgowych. Niezdecydowanie, nieudolność
w prowadzeniu rozpoznania, a także, jak się szybko okaże, brak
współdziałania między dwiema rosyjskimi armiami — 1. i 2. —
będą miały rozstrzygające znaczenie dla losów rosyjskich sil
w Prusach Wschodnich.
Podejmując marsz w głąb terytorium nieprzyjaciela gen. Sam-
sonow poszerzył pas działania w kierunku zachodnim i dążył do
głębszego okrążenia sił niemieckich. Przyjął ugrupowanie kor
donowe, kierując wszystkie korpusy do pierwszego rzutu, i tym
samym pozbawił sam siebie wartościowych odwodów. Przynag
lany przez dowódcę Frontu do szybkich działań, nakazywał po
konywać znaczne odległości forsownymi, wyniszczającymi od
działy marszami (np. VI Korpus w dniach 14—22 sierpnia
przebył 165 km, XIII Korpus od 13 do 23 sierpnia — 235 km).
Nie wykorzystano właściwie kawalerii, powierzając jej przede
wszystkim zadanie ochrony skrzydeł armii. Tym samym rosyj
ski dowódca świadomie rezygnował z informacji wynikających
z rozpoznania kawaleryjskiego.
Groźne było oddalenie się od siebie obu armii rosyjskich.
Niebezpieczne położenie 2. Armii pogłębiała nieobecność jej
dowódcy i towarzyszącego mu sztabu na pierwszej linii walk.
Innym błędem rosyjskiego dowództwa było przekazywanie
drogą radiową, nie zaszyfrowanym tekstem, części dyrektyw,
rozkazów i meldunków.
Wszystkie błędy Rosjan postanowiło wykorzystać nowe do
wództwo 8. Armii. Gen. Paul Hindenburg von Beneckendorff
i jego szef sztabu, ściągnięty z Zachodu gen. Ludendorff, nie
przestraszyli się przewagi liczebnej przeciwnika. Podjęli decyz
ję pobicia każdej z armii rosyjskich osobno, przed ich połącze
niem się. Liczyli, że w decydującej chwili ich siły zostaną
wzmocnione przez wojska dotychczas walczące na froncie za
chodnim. Moltke sądził, iż osiągnął przewagę nad Francuzami,
Paryż zaś znajduje się w zasięgu jego wojsk. Uznał więc, iż mo
że podjąć taką decyzję.
Wiele wskazywało na to, że niemiecki szef Sztabu General
nego może z optymizmem patrzeć w przyszłość. 22 sierpnia
oddziały niemieckie przekroczyły granicę belgijsko-francuską.
Odniosły sukces w bitwie między Skaldą a Mozą. 5. Armia
gen. Charlesa Lanrezaca została natomiast pobita pod Charleroi.
Pokonani zostali także Brytyjczycy, najpierw pod Mons, póź
niej pod Le Cateau. Do ofensywy przeszło także lewe skrzyd
ło wojsk niemieckich. Wojenne laury zdobywał bawarski
kronprinz Rupprecht dowodzący 6. Armią. Rozpoczęcie przez
6. Armię na dużą skalę działań zaczepnych było jednak sprze
czne z założeniami planu Schlieffena.
Na całym, liczącym przeszło 700 km, froncie wojska francu
skie cofały się pod naporem armii przeciwnika, ale klęski nie
osłabiły ducha wojska i społeczeństwa Francji. Dowodzący
francuskimi siłami gen. Joseph Jacąues-Cesaire Joffre stawiał
przeciwnościom czoło z energią, wyciągając wnioski z przegra
nych i szukając możliwości powstrzymania wroga. O zawarciu
upokarzającego pokoju nie myślał również, mimo iż liczył się
z upadkiem Paryża, prezydent Raymond Poincare. W odezwie
zawiadamiającej o swym opuszczeniu stolicy zapewniał, że „[...]
wojna dalej musi być prowadzona". Optymistycznym, jednak
wówczas już nie całkiem zgodnym z prawdą, stwierdzeniem te
go dokumentu było: „Rosjanie posuwają się w dalszym ciągu
naprzód, aby zadać decydujący cios w serce Niemiec [...]"
6
.
W Prusach Wschodnich rozpoczynała się tragedia żołnierzy
dwóch armii rosyjskich. Hindenburg i Ludendorff, z zadowo
leniem dostrzegając ociężałość ruchów 1. Armii i domyślając
się, że jej dowódca nie ma większego pojęcia o położeniu oddzia
łów niemieckich, postanowili rozprawić się najpierw z 2. Ar
mią.
W sztabie 2. Armii zbyt długo panował nastrój optymizmu.
Wydana przez gen. Samsonowa wieczorem 23 sierpnia dyrek
tywa nr 4 stwierdzała, że 1. Armia ściga rozbitego nieprzyjacie
la, a 2. Armia będzie dążyć do odcięcia mu dróg odwrotu ku
Wiśle. Armia Samsonowa szła więc zdaniem jej dowódcy już
nie do bitwy, ale w celu osaczenia i wzięcia do niewoli niemiec
kich żołnierzy.
<•
Cyt. za: J. D ą b r o w s k i , Wielka Wojna 1914—1918, Warszawa 1937,
s. 118.
32
23 sierpnia 2. Armia osiągnęła linię Szczytno — Nidzica —
Działdowo i kierowała się na Tannenberg (Stębark) i Olsztyn.
Z przebiegu dotychczasowych starć i nadchodzących meldun
ków gen. Samsonow wreszcie wywnioskował, że przeciwnik
gromadzi znaczne siły naprzeciw jego lewego skrzydła. Dalszy
marsz głównymi siłami na północ — nakazany przez gen. Żyliń
skiego — wydawał się Samsonowowi ryzykowny, ale próby wpły
nięcia na zmianę decyzji dowódcy Frontu nie przyniosły efek
tów. Gen. Samsonow zastosował się więc do rozkazów, wiążąc
centralne korpusy w zaciętych walkach na przedpolach rejonu
Tannenberg — Olsztyn. W tym czasie skrzydła 2. Armii były
już spychane do tyłu.
Prowadzone 26 sierpnia walki na skrzydłach przyniosły Ro
sjanom ciężkie porażki. Sztab gen. Samsonowa, znacznie odda
lony od własnych skrzydeł, pozbawiony sprawnie działającej łą
czności, nie potrafił opanować sytuacji. 28 sierpnia Niemcy po
jawili się na tyłach 2. Armii. Wydany następnego dnia przez
gen. Samsonowa rozkaz odwrotu był spóźniony. Walczące
w centrum rosyjskie korpusy zostały otoczone i po nieudanych
próbach przebicia dostały się do niewoli. Pozostałe jednostki
2. Armii wycofały się, ponosząc duże straty, nad Narew, gdzie
otrzymały uzupełnienia (dwa korpusy).
W gigantycznym kotle znalazł się także gen. Samsonow. Nie
potrafiąc pogodzić się z rozmiarami klęski, czując się winnym
dramatu żołnierzy, popełnił samobójstwo. Po kilku miesiącach
na prośbę żony generała Niemcy ekshumowali jego ciało.
Gen. Samsonow został pochowany w Rosji. Nie odnaleziono
natomiast kasy 2. Armii.
Po klęsce 2. Armii uderzeniu niemieckiej 8. Armii musiała
przeciwstawić się armia gen. Rennenkampfa. Jej lewe skrzydło
zostało zaatakowane przez silne ugrupowanie niemieckie, w
którego składzie znajdowały się posiłki ściągnięte z frontu za
chodniego. Uzyskana przez Niemców na tym odcinku przewa
ga liczebna zadecydowała o porażce rosyjskich dywizji. Armia
gen. Rennenkampfa, rozciągnięta od Wielkich Jezior Mazur
skich ku Królewcowi, w obawie przed podzieleniem losu
2. Armii rozpoczęła w nocy z 9 na 10 września odwrót. Dowódca
Wilhelm II
Franciszek Józef I
Gen. Franz Conrad von
Hótzendorf
W. ks. Mikołaj Mikoła-
jewicz
Niemiecka piechota maszeruje przez płonącą wieś
Przemarsz oddziału kawalerii niemieckiej na froncie wschodnim zimą
z 1914 na 1915 r.
33
Frontu Północno-Zachodniego liczył się jeszcze z możliwością
przeprowadzenia silnego kontrataku pośpiesznie formowaną na
południu (rejon Osowca nad Narwią) 10. Armią. Mogła być
ona użyta jednak dopiero po 14 września. Po ciężkich walkach,
toczonych do 15 września, 1. Armia stanęła na linii Wilkowysz-
ki — Szaki — Jurborg.
W walkach w Prusach Wschodnich Rosjanie stracili około
140 tys. żołnierzy, w tym 2. Armia około 92 tys. Klęska obu
armii wywołała w Rosji przygnębiające wrażenie. Nie miała
jednak znaczenia rozstrzygającego. Morale armii rosyjskich by
ło nadal bardzo wysokie.
Podczas gdy 1. i 2. Armie toczyły walki w Prusach Wschod
nich, w lewobrzeżnej części Królestwa Polskiego znajdowały się
stosunkowo słabe siły rosyjskie, prowadzące działania rozpo
znawcze i osłonowe. Natomiast w rejonie Warszawy formowa
no 9. Armię. W zamyśle Stawki (rosyjska Kwatera Główna)
armia ta miała chronić stolicę Królestwa i mosty na Wiśle,
oczyścić z ewentualnych zagonów nieprzyjaciela teren między
Wisłą a Pilicą aż do linii Piotrków — Łódź — Kutno — Płock
i przygotować się do natarcia na Berlin. Ostatecznie, wobec nie
możności przeprowadzenia natarcia w głąb Niemiec, 9. Armia
w pierwszych dniach września została podporządkowana do
wódcy Frontu Południowo-Zachodniego. Jej zadania osłonowe
przejęła nowo sformowana tzw. Grupa Warszawska, podległa
dowódcy Frontu Północno-Zachodniego.
Sukcesy niemieckiego oręża na froncie wschodnim niespo
dziewanie przyćmił wynik walk we Francji. 3 września ku za
skoczeniu niemieckiej Kwatery Głównej wojska francuskie
przeszły do natarcia. Bitwę — przeszła do historii pod nazwą
bitwy nad Marną — rozpoczęła świeżo sformowana fran
cuska 6. Armia atakiem na korpusy 1. Armii. Stopniowo
gen. Joffre rzucał do walki wszystkie oddziały, jakimi rozporzą
dzał. Zacięte walki toczyły się na odcinku 260 km, od Paryża
do Verdun.
Początkowo gen. Kluck potrafił utrzymać przewagę i przed
jego żołnierzami idącymi w czołowych oddziałach zamajaczyły
kontury wieży Eiffla, ale był to już ostatni sukces. W powstałą
1 - Gorlice 1915
J4
między 1. i 2. Armią lukę (ok. 40 km), osłanianą jedynie przez
kawalerię, wdarli się żołnierze francuscy i brytyjscy. W opa
łach znalazła się także niemiecka 3. Armia zaatakowana przez
nowo sformowaną 9. Armię gen. Ferdinanda Focha i 5. Armię
gen. Louisa Francheta d' Esperey.
Niemcom zabrakło tych kilku dywizji, które Moltke odesłał
do Prus Wschodnich, aby skutecznie przeciwstawić się wojskom
nieprzyjaciela na Zachodzie. 9 września, w drugim dniu bitwy
na Jeziorach Mazurskich między niemiecką 8. Armią a rosyjską
1. Armią, Francuzi i Brytyjczycy sforsowali Marne. Armie
niemieckie wycofały się na linię rzeki Aisny.
Pokonanie Francji w jednej, błyskawicznej kampanii okazało
się nierealne. Gen. von Moltke, przestraszony wynikami bitwy
nad Marną, całkowitym niepowodzeniem realizacji planu woj
ny, stracił panowanie nie tylko nad armiami, lecz i nad sobą.
„Nie zapomnę nigdy tego głębokiego wrażenia — pisał nie
miecki następca tronu Wilhelm — które wywarł na mnie gene
rał von Moltke 11 września 1914 r. [...] Był to człowiek zupeł
nie załamany. Nadludzkim wysiłkiem powstrzymywał łzy,
wyobrażając sobie, że pobite armie niemieckie uciekają w zu
pełnym nieładzie. Mówił, że nie wie, w jaki sposób powstrzy
mać ten odwrót."
7
Jednak alianci zachodni byli zbyt słabi, aby
zniszczyć przeciwnika.
Zacięte boje toczyły się także na frontach serbsko-austriackim
i rosyjsko-austriackim. Rozpoczęte 12 sierpnia działania aus
triackich dywizji przeciwko Serbom i Czarnogórcom szybko
zamieniły się w serię porażek i klęsk. Niewiele lepiej wiodło się
armiom austro-węgierskim w Galicji. Rosjanie okazali się twar
dym i wymagającym przeciwnikiem.
Front Południowo-Zachodni, przeznaczony do walki z siłami
Austro-Węgier, rozciągał się od Wisły do granicy rumuńskiej.
Składał się z czterech armii: 4., 5., 3. i 8., wzmocnionych wkrót
ce przez dwie następne — 9. i 6. Dowodził nim gen. Nikołaj
Iwanow, były dowódca Kijowskiego Okręgu Wojskowego. Jego
7
Cyt. za: Ilustrowana historia wojny światowej 1914—1920, pod red.
R. K o d z i a, Warszawa 1931, s. 185.
35
szefem sztabu został szef sztabu tego okręgu gen. Michaił Ale-
ksiejew. Prawe skrzydło Frontu stanowiła 4. Armia gen. von
Salza, zajmująca stanowiska między Wisłą a Sanem. Składała
się z trzech korpusów, dwóch dywizji rezerwowych i czterech
dywizji jazdy. 19 sierpnia wieczorem 4. Armia zajęła pozycje
wyjściowe do natarcia w rejonach: Wilkołaz — Bychawa, Piotr
ków — Krzczonów, Dąbie — Gorzków. Takie rozdysponowanie
sił stworzyło około 30-kilometrową lukę między 4. i 5. Armią.
Do walki z Rosją Austro-Węgry rzuciły znaczne siły. Między
Wisłą a Przemyślem stanęła 1. Armia gen. Viktora von Dankla,
a między Przemyślem i Lwowem 4. Armia gen. Moritza von
Auffenberga. Zadanie osłaniania tych dwóch armii powierzono
3. Armii gen. Rudolfa von Brudermanna, skoncentrowanej mię
dzy Lwowem a linią Bugu. Dalej na wschód, wzdłuż Seretu, zbie
rała się grupa wojsk gen. Hermanna Kóvessa von K6vesshaza.
Ponadto w rejonie Krakowa stała grupa gen. Heinricha Kummera
von Falkenfeld. Austriacki szef Sztabu Generalnego Franz Con
rad von Hótzendorf zamierzał jak najszybciej, po pobiciu Ser
bów, przerzucić część wojsk z Bałkanów do Galicji.
Obaj przeciwnicy dążyli do rozpoczęcia działań jeszcze przed
zakończeniem koncentracji sił wroga. Rosyjski szef Sztabu Ge
neralnego gen. Nikołaj Januszkiewicz telegrafował 14 sierpnia
do dowódcy Frontu Południowo-Zachodniego, przynaglając
go do pośpiechu. Między innymi przekazał prośbę Francuzów
o rozpoczęcie natarcia także w Galicji.
Efektem przynagleń austro-węgierskich i rosyjskich dowód
ców była wielka bitwa spotkaniowa, stoczona w rejonie Kraśni
ka 23—25 sierpnia. Pobicie Rosjan pod Kraśnikiem, a na
stępnie pod Komarowem umożliwiło wojskom austro-węgier
skim kontynuowanie ofensywy. 31 sierpnia dowódca rosyjskiej
5. Armii gen. Paweł Plehwe powziął decyzję odejścia na linię
Chełm — Włodzimierz Wołyński. Tam zamierzał przegrupować
swoje oddziały i osłaniać drogę do Brześcia nad Bugiem
8
.
Pod wpływem porażek dowództwo Frontu Południowo-Za-
8
I. R o s t u n o w , Russkij front pierwoj mirowoj wojny, Moskwa 1976,
s. 129 i n.
36
chodniego zwróciło się do Stawki z żądaniem posiłków. Pod
koniec sierpnia zaczęły one przybywać na miejsce przeznacze
nia. Nastąpiły też zmiany personalne na wyższych szczeblach
dowodzenia.
Pierwsze porażki wojsk rosyjskich, poniesione w sierpniu
między Wisłą a Bugiem, zachwiały realizacją dalekosiężnych
planów Stawki. Nie spowodowały jednak załamania na lewym
skrzydle frontu, gdyż położenie rosyjskiej 4. i 5. Armii poprawi
ło się dzięki zwycięskiej ofensywie 8. Armii gen. Aleksieja Brusi-
łowa i 3. Armii gen. Nikołaja Ruzskiego (następnie Radko
Dmitriewa) na południowym wschodzie. Pod ich presją
3 września Austriacy zostali zmuszeni do ewakuacji stolicy Gali
cji — Lwowa. W tym jednak dniu wojska austro-węgierskie
kończyły już przygotowania do wznowienia działań zaczepnych
w Galicji Wschodniej.
W planowanej bitwie o Lwów istotną rolę miała odegrać aus
triacka 4. Armia, zawrócona spod Komarowa i Zamościa. Jej
dowódca gen. Moritz von Auffenberg pozostawił w rejonie
Hrubieszowa trzy dywizje piechoty i dywizję jazdy pod do
wództwem arcyksięcia Józefa Ferdynanda. Reszta dywizji wy
konała zwrot i 3 września uformowała się w rejonie Tomaszowa
Lubelskiego. Wyczerpanej ciężkimi walkami na Lubelszczyźnie
4. Armii gen. Conrad powierzył zadanie uderzenia na skrzydło
rosyjskiej 3. Armii.
Położenie wojsk austriackich, rozpoczynających 6 września
tzw. drugą bitwę o Lwów, komplikowało rozwinięcie na obsza
rze Warszawa — Lublin nowej 9. Armii gen. Płatona Łęczyc
kiego. Zajęła ona stanowiska po obu brzegach Wisły na zachód
od 4. Armii i była gotowa do podjęcia natarcia.
Początkowo sytuacja rozwijała się zgodnie z przewidywania
mi austriackiego Sztabu Generalnego. 4. Armia powstrzymała
pod Magierowem i Rawą Ruską rosyjską 3. Armię. Dwie armie
austriackie — 2. i 3. — przekroczyły 8 września Wereszczycę.
Dwa dni później znalazły się pod Lwowem, gdzie jednak zosta
ły zatrzymane przez 8. Armię.
Rozstrzygnięcie drugiej bitwy lwowskiej nastąpiło na północy.
Już od 4 września 9. i 4. Armie wzmogły między rzekami Wisłą
37
a Porem nacisk na austriacką 1. Armię, spychając ją na Urzę
dów, Kraśnik, Frampol. Natomiast rosyjska 5. Armia wstrzyma
ła odwrót i przeszła do natarcia w kierunku Zamościa. Słaba
grupa arcyksięcia Józefa Ferdynanda nie była w stanie po
wstrzymać przeciwnika. Armia gen. Auffenberga, tocząca zacięte
walki koło Rawy Ruskiej z oddziałami 3. Armii, została zagro
żona teraz również przez korpusy 5. Armii. W tym czasie między
1. Armię a 4. Armię zaczęły się wdzierać znaczne siły rosyjskie,
kierujące się na Cieszanów i Narol.
Położenie wojsk austro-węgierskich stało się bardzo ciężkie.
11 września gen. Conrad nakazał odwrót wojsk nad San.
20 września Rosjanie zajęli Jarosław, w następnym dniu przystą
pili do oblężenia Przemyśla. Pruski korpus gen. Remusa von
Woyrscha, przesunięty ze Śląska i oddany do dyspozycji Aus
triaków, nie mógł zmienić sytuacji. Pobite korpusy cofały się na
wschód. 1. Armia zajęła stanowiska nad Nidą i Dunajcem,
4. Armia odcinek od Tarnowa do Gorlic, 3. Armia od Gorlic po
rejon Koniecznej. Natomiast żołnierze 2. Armii zamknęli prze
łęcze karpackie.
Pierwszy miesiąc działań wojennych w Galicji zakończył się
sukcesem armii rosyjskich, jednak nie takim, na jaki liczono
przed wojną. Wojska były wyczerpane, a przeciwnik, choć po
bity, to jednak zdolny do stawiania oporu. Sforsowanie przełę
czy karpackich wydawało się przedsięwzięciem trudnym, wy
magającym skierowania do walki nowych sił. Dowódca Frontu
Południowo-Zachodniego obawiał się również niemieckiej inter
wencji w rejonie Dęblina, co musiałoby automatycznie wpły
nąć na sytuację armii stojących w Galicji. Natomiast Stawka,
choć w zasadzie zgadzała się z gen. Iwanowem, że należy dążyć
do jak najszybszego wtargnięcia na Węgry, musiała się liczyć
z natarczywymi prośbami zachodnich aliantów żądających wzno
wienia wielkich operacji przeciwko Niemcom. To natomiast
wskazywało na konieczność wzmocnienia Frontu Północno-Za-
chodniego.
Pod presją dowódców dwu Frontów Naczelny Wódz
w. ks. Mikołaj Mikołajewicz i szef Sztabu Generalnego starali się
zaspokoić oczekiwania obu. Brak jednoznacznej decyzji, który
38
W
z kierunków uderzenia, na armie niemieckie czy na austro-wę-
gierskie, jest w tym okresie ważniejszy, miał się okazać jednym
z większych błędów Stawki.
Dotychczasowy przebieg walk w Galicji budził obawy nie
mieckiego Sztabu Generalnego. Narastał wśród sztabowców
lęk przed skutkami rozbicia sojusznika i wtargnięcia rosyjskich
korpusów na Śląsk. „Pozbawiłoby to Niemcy — oceniał na
stępca gen. von Moltkego gen. Erich von Falkenhayn — boga
tych źródeł gospodarczych i uniemożliwiło w bardzo szybkim
czasie dalsze prowadzenie wojny."
9
Słusznie sądzono również, że dalsze klęski wojsk austro-wę-
gierskich doprowadzą do silnych wewnętrznych napięć w duali
stycznym państwie, co w efekcie sparaliżuje również jego siłę
zbrojną.
Falkenhayn, choć był zaniepokojony wydarzeniami w Galicji,
uważał, tak jak jego poprzednicy na stanowisku szefa Sztabu
Generalnego, że zwycięstwa należy szukać na polach bitewnych
Francji. Powrócił do koncepcji Schlieffena, wzmacniając pra
we skrzydło swoich wojsk. Ale wielkie bitwy nad Izerą i pod
Ypres w październiku i listopadzie nie przyniosły spodziewa
nych wyników. Wyczerpane armie niemieckie nie mogły zdo
być przewagi. W równie złym stanie znajdowały się armie ich
przeciwników. I one nie potrafiły kontynuować działań manew
rowych.
W połowie listopada liczący około 700 km front zastygł. Obie
strony, nie wyrzekając się zamysłu podjęcia kolejnej ofensywy,
przystąpiły do umacniania swoich pozycji. Wyrastały kolejne
rzędy zasieków z drutów kolczastych, linie okopów, schronów.
Przybywało dział, karabinów maszynowych, moździerzy i mio
taczy min. Wojska złapały się wzajemnie w pułapkę wojny pozy
cyjnej.
Na zachodzie Europy skończył się okres błyskotliwych ma
newrów, zaskakujących wroga koncepcji. Nastał czas szturmów
frontalnych na rozbudowane stanowiska nieprzyjacielskie, pod
czas których działa i karabiny maszynowe dziesiątkowały ko-
* E. F a l k e n h a y n , Niemieckie Naczelne Dmcództwo u latach
1914—1916, Warszawa 1926, s.30.
lejne bataliony, pułki i dywizje. Po zakończeniu wojny wielu
teoretyków myśli wojskowej oraz historyków wyraziło pogląd,
że jeszcze nigdy sztuka wojenna nie osiągnęła tak niskiego po
ziomu, jak na Zachodzie od listopada 1914 do listopada 1918 r.
— cztery długie lata.
Żadne z walczących państw nie było przygotowane do pro
wadzenia długotrwałej, wyniszczającej wojny. Jesienią 1914 r.
pojawiły się pierwsze znaczące niedostatki w amunicji artyleryj
skiej. Kryzys dotknął wszystkie armie, choć w różnym stopniu.
Z największymi kłopotami borykały się wojska rosyjskie. Już
we wrześniu dowódcy Frontów alarmowali Stawkę i Minister
stwo Wojny doniesieniami o katastrofalnym braku amunicji
i innych rodzajów zaopatrzenia bojowego.
Wielkim problemem stawał się także brak wyszkolonych ofi
cerów niższych stopni i podoficerów. Straty, jakie oddziały po
niosły na froncie, oraz konieczność zwiększenia liczebności wal
czących wojsk powodowały, że awanse otrzymywali ludzie nie
mniej odważni i zdeterminowani od swoich rannych i poległych
kolegów, ale słabiej przygotowani do wykonywania wojennego
rzemiosła.
Natomiast ludność cywilna stanęła w obliczu kryzysu spo
wodowanego drastycznie zmniejszającymi się dostawami żyw
ności i opału. O ile jeszcze zawsze można było kosztem miesz
kańców miast i wsi żywić armie, to zaopatrzenie gospodarki
w niezbędne dla rozwoju przemysłu wojennego surowce nie mog
ło ulec zahamowaniu, a wiele z nich w okresie pokoju po prostu
importowano. Teraz należało szukać materiałów zastępczych
i nowych technologii.
W trudniejszej sytuacji znalazły się Niemcy, Austro-Węgry
oraz Turcja, która przystąpiła do zmagań po ich stronie w po
łowie listopada. Cieniutkie nitki zaopatrzenia wiodące do
państw centralnych były ciągle przerywane, podczas gdy
Francja i Anglia mogły korzystać z zasobów swoich kolonii oraz
intensyfikować import z Ameryki Północnej i Południowej.
Fatalnym wydarzeniem nazwał Ludendorff porażkę w pier
wszych tygodniach wojny słabszych liczebnie, ale lepiej wy
szkolonych wojsk niemieckich i austro-węgierskich, reprezen-
40
41
tujących państwa, które były otoczone przez wrogów
l 0
.
Wyraźniej niż wielu innych strategów i polityków dostrzegał,
w jak trudnej, niemal beznadziejnej sytuacji znalazło się jego pań
stwo po przegraniu wojny manewrowej.
W nadchodzącym nowym etapie wojny liczył się każdy so
jusznik, którego można było jeszcze pozyskać. Obiektem zain
teresowania tak aliantów, jak państw centralnych, były Włochy,
które kierując się „świętym egoizmem" narodowym, jak to ok
reślił premier Antonio Salandra, 3 sierpnia ogłosiły neutral
ność.
Berlin i Wiedeń nie liczyły już na dotrzymanie zobowiązań
sojuszniczych przez Rzym. Zbyt silne były konflikty między
Włochami i Austro-Węgrami. Włochy aspirowały przecież do
Tyrolu, Trydentu, Istrii i Dalmacji. Zamierzały rozciągnąć pro
tektorat nad Albanią i uzyskać uznanie praw do Dodekanezu
i wybrzeży Azji Mniejszej. Spełnienie nawet niektórych z tych
żądań oznaczało dla Austro-Węgier rezygnację ze znacznej
części swojego terytorium lub terenów potencjalnych wpływów
i co gorsze mogło zapoczątkować proces stawiania analogi
cznych roszczeń przez inne państwa, np. Rumunię. Ale też
rzucenie około 800 tys. — 1 min żołnierzy włoskich do walki
przeciw siłom państw centralnych mogło gwałtownie pogorszyć
ich sytuację i przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść aliantów.
Dlatego Berlin energicznie naciskał na austro-węgierskie Mini
sterstwo Spraw Zagranicznych, aby przynajmniej pozornie
zgodziło się na poczynienie korekt przebiegu granicy po zakoń
czeniu wojny — wszystko w celu utrzymania neutralności
Włoch.
Więcej skłonni byli obiecać włoskim politykom alianci, tym
bardziej że apetyt Rzymu mogli zaspokoić kosztem Austro-
- Węgier i Turcji. Aby skłonić Włochy do wystąpienia przeciw
ko swoim niedawnym sojusznikom, wykorzystywali powiązania
masonerii francuskiej oraz włoskiej i opłacali niektórych polity
ków i dziennikarzy. Wśród tych ostatnich znalazł się Benito
Mussolini. Alianci zręcznie podsycali nacjonalizm, wskazując,
"' E. L u d e n d o r f f , Meine Kriegserinnerungen, Berlin 1919, s.54.
iż pokonanie Austro-Węgier zakończy proces jednoczenia ziem
włoskich. I stopniowo zyskiwali coraz większą popularność.
Z pewnym powodzeniem dyplomaci francuscy, angielscy
oraz rosyjscy działali w Bukareszcie. Przychodziło im to o tyle
łatwo, że po śmierci w październiku 1914 r. germanofila Karola I
tron objął jego bratanek Ferdynand I, pozostający po wpły
wem żony, królowej Marii, blisko spokrewnionej z angielskim
domem monarszym, a także rodziną Romanowów. Rumunia,
do niedawna sojusznik Niemiec i Austro-Węgier, przygoto
wywała się teraz do zbrojnego wystąpienia przeciw nim, ocze
kując sprzyjającej chwili i stawiając coraz większe warunki
aliantom.
Pozostawała jeszcze neutralna Grecja, w której sympatyzują
cy z Niemcami dwór Konstantyna musiał się liczyć z pro-
alianckim rządem i opinią społeczną. Dla większości Greków
Turcja pozostawała odwiecznym wrogiem i trudno byłoby im
zaakceptować znalezienie się z nią w jednym obozie sojuszni
czym. W odczuciu społeczeństwa w granicach Turcji nadal
znajdowały się ziemie greckie, a ich przywrócenie ojczyźnie
uważane było za obowiązek narodowy.
Uprzedzenia wobec Turków, przynajmniej częściowo, zdołał
pokonać dwór i rząd bułgarski. Bułgaria, długo ciesząca się
opinią Prus Bałkanów, została pokonana w 1913 r. w drugiej
wojnie bałkańskiej. Utraciła terytoria w Tracji, Macedonii oraz
południową Dobrudzę. Od tego czasu Rumunia, Grecja,
a przede wszystkim Serbia zyskały opinię państw zaborczych,
rozwijających się kosztem pobitej ludności bułgarskiej.
Odzyskanie Macedonii przy pomocy Austro-Węgier toczą
cych wojnę z Serbią stało się dla Bułgarów kuszącą propozycją,
wartą nawet, zdaniem kół rządzących w Sofii, zlekceważenia pro-
rosyjskich sympatii społeczeństwa. Wśród coraz mniej licznego
grona zwolenników opowiedzenia się po stronie Rosji i jej so
juszników pozostali dwaj najlepsi generałowie bułgarscy Dmit-
riew i Wazów. Ten pierwszy jako ochotnik walczył już w woj
sku rosyjskim.
Zwiększyło się zainteresowanie walczących stron sprawą pol
ską, jednak jeszcze w minimalnym wymiarze, dalekim od aspi-
42
racji i nadziei przywódców głównych polskich partii i ugrupo
wań politycznych. Francja i Anglia stały na stanowisku, iż
sprawa polska jest wewnętrznym problemem Rosji, a ich stara
nia o skłonienie Petersburga do ustępstw wobec Polaków miały
charakter nieoficjalnych, delikatnych rad. Jednak ogłoszona je
szcze w połowie sierpnia 1914 r. odezwa wielkiego księcia Mi
kołaja Mikołajewicza, obiecująca połączenie wszystkich ziem
polskich pod berłem Romanowów i nadanie im autonomii, zo
stała przyjęta przez społeczeństwo Królestwa z zadowoleniem.
Konsultował ją między innymi Roman Dmowski.
Z goryczą natomiast czytano w Galicji odezwę AOK (Ar-
mee Oberkommando — Naczelna Komenda). Ogólniko
wość („Powitajcie nasze sztandary z ufnością, bo one zapewnia
ją Wam sprawiedliwość"), brak obietnic w sprawie polskiej
rozczarowywały nawet największych lojalistów. Niewielu przy
tym wiedziało, iż manifest cesarza Franciszka Józefa, dający
pewne nadzieje na przekształcenie naddunajskiej monarchii
w trialistyczne austro-węgiersko-polskie państwo, został przygo
towany' ale nie mógł być opublikowany na skutek stanowczego
sprzeciwu węgierskiego premiera Tiszy.
Polacy, zwracający się teraz do Ministerstwa Spraw Zagrani
cznych, AOK czy dworu ze skargą na negatywne następstwa
braku jasnej deklaracji Austrii wobec sprawy polskiej, mogli
usłyszeć podobne słowa, jak Rajmund Światopełk-Jaworowski:
„[...) Cesarz nie może ogłosić czegoś, co by było cofniętem" ".
Brak deklaracji austro-węgierskiej miał swój wpływ obok ak
cji endeków na klęskę powstańczych zamierzeń Piłsudskiego.
Królestwo przyjęło strzelców chłodno. Widziano w nich bar
dziej niebezpiecznych „radykałów" i socjalistów czy nawet sza
leńców bijących się za cudze, niemieckie i austriackie interesy,
niż polskich żołnierzy idących do boju o wolność kraju. Strzel
cy nie zapomną tego. W 1917 r. powstanie pieśń, w której skwi
tują postawę społeczeństwa w 1914 r.:
" List Rajmunda Swiatopełka-Jaworowskiego do J. Piłsudskiego z 11 sty
cznia 191"5 r., Biblioteka Narodowa, Spuścizna gen. M. Norwida-Neugebauera,
svf;n.IV. 5207.
43
Krzyczeli, żeśmy stumanieli
Nie wierząc nam, że chcieć — to móc
Laliśmy krew osamotnieni,
a z nami był nasz drogi Wódz!
Piłsudski stanął przed dramatyczną decyzją: zebrać strzelców
i pójść w lasy, aby tam kontynuować walkę wzorem powstań
ców styczniowych, czy też wstąpić razem z nimi do tworzonych
przez Austriaków Legionów Polskich. 20 sierpnia w Tumlinie
koło Kielc większość zapytanych przez niego oficerów opowie
działa się za tym pierwszym rozwiązaniem. On jednak, widząc
jak niewielką stanowią siłę, jak łatwą do zgniecenia przez za
borców, postanowił inaczej. 22 sierpnia wydał rozkaz o włącze
niu swoich oddziałów do Legionów Polskich.
NA WSCHODZIE BEZ ZMIAN
Walki o Lwów, w wyniku których Rosjanie zawładnęli Gali
cją Wschodnią, zmniejszyły, choć nie wyczerpały ich możliwoś
ci podejmowania działań zaczepnych. Sytuację armii rosyjskich,
bijących się na obu frontach zachodnich (Północno- i Połud
niowo-Zachodnim), komplikowały coraz wyraźniejsze sygnały
szykowania się wojsk państw centralnych do ataku w rejonie
środkowego biegu Wisły.
Austriackie Naczelne Dowództwo nie zamierzało pogodzić
się z utratą Galicji Wschodniej. Planowało podjęcie jeszcze jed
nej ofensywy. Także gen. Hindenburg, który 15 września objął
dowództwo, obok 8. Armii, również nowo sformowanej 9. Ar
mii, był zwolennikiem szeroko zakrojonych działań zaczepnych.
Postanowił, zgodnie z radą swojego szefa sztabu gen. Luden-
dorffa, prowadzić walki defensywne w Prusach Wschodnich,
natomiast w Królestwie pobić przeciwnika i wyrzucić go za
Wisłę.
W projektowanej ofensywie mieli uczestniczyć Austriacy.
18 września, jeszcze w okresie cofania się armii austro-węgierskiej
w Galicji, do Głównej Kwatery gen. Conrada w Nowym Sączu
przybył gen. Ludendorff, aby omówić cele wspólnej akcji
przeciw Rosji. Ustalono wówczas, że wojska państw central
nych rozpoczną ofensywę 1 października. Główne zadania
przypadły austro-węgierskiej 1. Armii i niemieckiej 9. Armii.
Całość sił niemieckich i austro-węgierskich w Królestwie
Polskim i Galicji osiągnęła stan 650 tys. żołnierzy i 2400 dział.
9. Armia zajęła pozycje między Pińczowem a Kielcami. 1. Ar-
45
mię rozlokowano po obu stronach Wisły, wzdłuż dolnego biegu
Dunajca i Nidy. Znajdujące się w Galicji Armie 4., 3. i 2. otrzy
mały rozkazy współdziałania z nacierającymi 1. i 9. Armią, od
blokowania Przemyśla i wyparcia Rosjan z Galicji Wschodniej.
Stawka trafnie interpretowała zamiary przeciwnika, dyspo
nowała bowiem stosunkowo precyzyjnymi informacjami o ru
chach niemieckich i austro-węgierskich oddziałów. Po pier
wszych doniesieniach wywiadu, że linią kolejową z Poznania do
Oświęcimia zmierzają duże wojskowe transporty kolejowe oraz
po stwierdzeniu w rejonie Kalisza oraz Częstochowy i Będzina
koncentracji znacznych sił wroga, dokładniejsze rozpoznanie
przeprowadziła kawaleria gen. Aleksandra Nowikowa i war
szawskie ugrupowanie gen. P. Olchowskiego.
25 września szef Sztabu Generalnego Nikołaj Januszkiewicz
w trakcie wymiany poglądów z dowódcą Frontu Południowo-
-Zachodniego zgodził się z opinią, że natarcie wroga wyjdzie na
pozycje między Warszawą a Dęblinem lub między Sandomie
rzem a Dęblinem w kierunku Warszawy. Ta druga możliwość
wydawała się wówczas bardziej realna. W tej sytuacji w. ks. Mi
kołaj Mikołajewicz zaaprobował plan intensyfikacji przygoto
wań wojsk rosyjskich do działań ofensywnych, tak aby uprze
dzić wystąpienie zaczepne wojsk niemieckich i austro-węgier
skich. Rozkazał przegrupować armie obu Frontów, w których
znalazło się około miliona żołnierzy wyposażonych w 5 tys.
dział. Wzmocniono również siły znajdujące się nad środkową
Wisłą. Silna 2. Armia gen. Scheidemanna zebrała się w rejonie
Warszawy. Armie 1. i 10. otrzymały zadanie osłony Królest
wa i przyległych regionów Rosji od strony Prus Wschodnich. Na
tomiast 5. Armia (gen. Paweł Plehwe), 4. Armia (gen. Alek-
siej Ewert) i 9. Armia (gen. Platon Łęczycki) zajęły stanowiska
na południe od 2. Armii, po ujście Sanu do Wisły.
Stawka nie widziała w siłach austro-węgierskich groźnego
przeciwnika; sądziła, że został on w sierpniu i wrześniu znacznie
osłabiony. Więcej obaw wywoływała niemiecka 9. Armia. Ro
syjskie Naczelne Dowództwo planowało rozbić ją dwoma sil
nymi uderzeniami: frontalnym z odcinka Dęblin — Sando
mierz oraz od strony Modlina i Warszawy. To pierwsze zadanie
4h
powierzono 2. Armii, drugie zaś 4., 5. i 9. Armii. Za przebieg
całej operacji odpowiedzialny był gen. Nikołaj Iwanow.
W ten sposób wzdłuż Wisły, od Modlina po ujście Sanu,
stanęło rosyjskich 45,5 dywizji piechoty i ponad 13 dywizji jaz
dy. Po przeciwnej stronie frontu szykowały się do ofensywy siły
mniej liczne, choć lepiej wyposażone w broń maszynową, amu
nicję i staranniej przeszkolone. Niemiecka 9. Armia miała
w swoim składzie 12,5 dywizji piechoty i 3 dywizje kawalerii, aus-
tro-węgierska zaś 1. Armia — 13,5 dywizji piechoty i 3 dywizje
kawalerii '.
Rozpoczęte przez Niemców 28 września, a przez Austriaków
1 października działania zaczepne początkowo rozwijały się bez
przeszkód. Już 4 października "korpusy 9. Armii dotarły do
Opatowa, Ostrowca, Iłży, Opoczna i Rawy. Rosjanie próbowali
się bronić na linii Radom — Opatów. Ich opór został złamany.
W walkach pod Opatowem rosyjska 9. Armia straciła 79 ofice
rów, około 7 tys. podoficerów i szeregowców, 13 dział
2
.
W Radomiu Hindenburg otrzymał przejętą depeszę rosyj
ską, z której dowiedział się o zamiarze skoncentrowania zna
cznych sił wroga nad środkową Wisłą w celu natarcia na lewe
skrzydło wojsk sprzymierzonych. Rosyjskie Naczelne Do
wództwo nadal systematycznie powiększało swoje siły w rejonie
Warszawy, z zamiarem natarcia na południowy zachód i osacze
nia niemieckiej 9. Armii nad Pilicą.
Do starcia rosyjskiej 2. Armii z wydzieloną z 9. Armii grupą
gen. Augusta von Mackensena doszło 11 października. 5 Dy
wizja Syberyjska, tracąc około 5 tys. żołnierzy i 20 dział, odstą
piła w lasy w rejonie Brwinowa. Wycofywały się również w kie
runku Warszawy inne dywizje 2. Armii (m. in. 24. Dywizja Pie
choty, 4. Dywizja Syberyjska, Kaukaska Dywizja Kawalerii
gen. Charpentiera). Odwrót centrum, dezorganizacja prawego
skrzydła, rwąca się łączność z walczącymi oddziałami wywołały
kryzys w dowództwie 2. Armii. Został on opanowany po otrzy
maniu obietnicy szybkiego wsparcia posiłkami (dwa korpusy).
1
J. D ą b r o w s k i , op.cii., s.237 i n.; W. B o r t n o w s k i, Ziemia Łódz
ka ze ogniu. 1 VIII — 6 XII 1914 r.,
Łódź 1968, s.105.
2
C . K o r o l ko w, W' arszawsko-iwanogorodskaja opieracja, Moskwa 1923,
s.63 i n.
47
Widoczne wyczerpanie armii niemieckiej i austro-węgier-
skiej, krzepnięcie własnej obrony, skupienie znacznych sił w re
jonie Warszawy pozwoliły Stawce na powzięcie 13 październi
ka decyzji rozpoczęcia ofensywy. Główny ciężar walk spadł na
2. i 5. Armie, dysponujące razem dziesięcioma korpusami pie
choty, dwoma korpusami jazdy i dywizjami rezerwowymi. Do
wództwo nad tą Grupą Armii objął gen. Nikołaj Ruzski. Ude
rzenie jego wojsk na prawe skrzydło nieprzyjaciela miało się
rozpocząć w nocy z 13 na 14 października.
Z tą Grupą Armii miały współdziałać, posuwając się na za
chód, Armie 4. i 9., dowodzone przez gen. Nikołaja Iwanowa. Li
nię graniczną działań obu Grup Armii stanowiła Pilica. Wojska
rosyjskie miały wypierać przeciwnika na południe i południowy
zachód w kierunku górnego biegu Wisły, odpychając go coraz
dalej od Prus Wschodnich i Torunia.
W czasie pierwszych czterech dni walk ofensywnych pod War
szawą dowódca rosyjskiej 2. Armii gen. Scheidemann prowa
dził działania ostrożnie. Obawiał się m.in. niemieckiego ude
rzenia z rejonu Torunia. Niewiele naprzód posunęła się rów
nież 5. Armia. Podobnie ostrożnie prowadziła ofensywę Grupa
Armii gen. Iwanowa. Ale mimo wszystko 18 października ro
syjskie armie wzmogły nacisk w rejonie Warszawy. Natomiast
oddziały 4. Armii zwycięsko zakończyły 19 października bitwę
pod Kozienicami, toczoną w trudnym, lesistym terenie.
Wczesnym rankiem 20 października żołnierze 2. Armii
stwierdzili, że grupa gen. Mackensena opuściła swoje stanowi
ska. Rosjanie ścigając nieprzyjaciela nie pozwolili mu na
utrzymanie pozycji pod Mszczonowem i Grójcem. W toku ener
gicznych natarć przełamano także linię Skierniewice — Rawa
— Nowe Miasto — Białobrzegi. Do końca października armie
rosyjskie podeszły pod Sandomierz, Kielce, Radomsko i Sie
radz. Pościg opóźniały zniszczenia dokonywane przez oddziały
niemieckie na drogach, torach i stacjach kolejowych.
Porażki 9. Armii Hindenburga zbiegły się z klęskami austro-
-węgierskiej 1. Armii, która walczyła, po przesunięciu oddziałów
niemieckich na północ, samodzielnie. Rosyjskie korpusy 9. Ar
mii i 4. Armii powstrzymały natarcie przeciwnika i same prze-
48
49
szły do ofensywy. 27 października armia gen. Dankla rozpoczę
ła odwrót w kierunku na Radom i Kraków.
Ciężką sytuację państw centralnych na froncie wschodnim
jeszcze pogorszyły klęski poniesione w Galicji. Mimo przerzu
cenia przez Stawkę znacznych sił z tego obszaru do Królestwa
armiom austro-węgierskim — 4., 3. i 2. nie udało się pobić ro
syjskich 3., 11. i 8. Armii. Rosjanie także i tu sami przeszli do
natarcia zmuszając 4. Armię do wycofania się nad Dunajec,
a 3. i 2. w Karpaty. Ponownie został zagrożony Kraków i górny
bieg Wisły.
Zniszczenia linii komunikacyjnych spowodowały osłabnięcie
tempa natarcia rosyjskich 2. i 5. armii. Dużą ruchliwość wyka
zywały jedynie jednostki kawalerii, które dotarły do Często
chowy, Wielunia i Koła. Zebrane przez nie oraz słabo teraz
pracujący wywiad rosyjski dane nie pozwoliły jednak na wykry
cie zmian w położeniu wielkich jednostek niemieckich. Tym
czasem mianowany 2 listopada Naczelnym Wodzem wojsk nie
mieckich na Wschodzie marsz. Hindenburg skoncentrował
9. Armię w rejonie Torunia oraz pod Włocławkiem i powierzył ją
gen. Augustowi von Mackensenowi.
Rosjanie nadal mieli przewagę liczebną. Dysponowali 10 li
stopada na froncie wschodnim 36 korpusami, w tym 3 oblega
jącymi Przemyśl. Siłom tym państwa centralne mogły prze
ciwstawić w tym czasie około 27 korpusów
3
.
9 listopada 1. Armia gen. Pawła Rennenkampfa, wykorzystu
jąc dotychczasowe powodzenie 2. Armii, podeszła pod Dział
dowo i Mławę (I Korpus Turkiestański i 4. Dywizja Kozaków
Dońskich), Sierpc (VI Korpus), Lipno (6. Dywizja Kawalerii)
i Włocławek (V Korpus Syberyjski). Ale lewe skrzydło armii,
znajdujące się na lewym brzegu Wisły, nie utrzymywało dosta
tecznej łączności z pozostałymi korpusami.
Gen. Rennenkampf wielokrotnie od 26 października domagał
się postawienia w Płocku mostu, który by ułatwił dowodzenie
rozrzuconymi po obu stronach rzeki korpusami. Przy tym izo
lowany na lewym brzegu Wisły V Korpus Syberyjski, zmierza
jący w kierunku Włocławka, nie prowadził należytego rozpo-
3
T . R ó ż y c k i , Bitwa pod Włocławkiem (10—13 XI 1914), Warszawa
1934, s.9—10; W. B o r t n o w s k i , op.cit., s.124.
znania, toteż jego dowódca, a także dowódca 1. Armii nie wie
dzieli o koncentracji niemieckiej w tym rejonie.
Na południe od 1. Armii, między Kutnem a Wieluniem, dzia
łała 2. Armia (korpusy I, II, IV, XXIII, II Syberyjski, grupy
kawalerii gen. Nowikowa i gen. Charpentiera). Dalej w kierun
ku Radomska znajdowały się pozycje 5. Armii (korpusy V,
XIX, I Syberyjski). Między Radomskiem a Miechowem stała
4. Armia (korpusy: XVI, XVII, III Kaukaski, grenadierów).
Natomiast front 9. Armii (korpusy: gwardii, XIV, XVIII,
XXV) ciągnął się po Tarnów.
Stawka planowała wzmóc działania zaczepne 14 listopada
mimo złego zaopatrzenia wojsk walczących w Królestwie. Żoł
nierze nie otrzymali jeszcze umundurowania zimowego. Brako
wało ładunków do dział, co spowodowało konieczność zmniej
szenia stanu artylerii w dywizjach. Stosunek liczby dział nie
mieckiej dywizji piechoty do liczby dział rosyjskiej dywizji
przedstawiał się teraz jak 2:1
4
. Źle funkcjonowało zaopatrzenie
1. i 2. Armii w żywność i furaż. Większe ilości tych produktów
miały być dostarczone do jednostek dopiero po 14 listopada.
11 listopada rozciągnięty mniej więcej na 40 km V Korpus
Syberyjski gen. Sidorina został zaskoczony natarciem niemiec
kiego I Korpusu. Rosjanie z determinacją bronili swych pozy
cji, wolno cofając się; 12 i 13 listopada podejmowali kontrataki,
m.in. koło miejscowości Kowal i Lubień. W kierunku rejonu
walk, na Izbicę, podążał z Płocka VI Korpus Syberyjski, mają
cy wesprzeć planowane działania 2. Armii. Pod Gostyninem po
łączył się z II Korpusem ściągniętym z prawego skrzydła armii
gen. Scheidemanna.
Cofający się V Korpus odchodził w rejon na wschód od Go
stynina. Sprzyjał mu lesisty, choć silnie zurbanizowany teren.
Gen. Sidorin umiejętnie wykorzystywał dywizję kawalerii,
chroniąc swoje skrzydło oraz tyły. Prowadzone przez niego boje
stawiały pod znakiem zapytania powodzenie niemieckiej 9. Ar
mii, zależne od wykorzystania momentu zaskoczenia. Mimo to
gen. Ruzski surowo ocenił walki V Korpusu Syberyjskiego. Był
4
W. B o r t n o w s k i , op.cit., s.128.
4 - Corlice 1915
50
przekonany, że znalazł się on w obliczu słabych sił nieprzyjacie
la. Zlekceważył też alarmujące doniesienia generałów Schei-
demanna i Rennenkampfa, którzy wskazywali na pojawienie się
przed ich stanowiskami znacznych sił wroga. Pozostawił w mo
cy dyrektywę, nakazującą podjęcie silnego natarcia na zachód.
W tej sytuacji dowódca 2. Armii powziął decyzję sprzeczną
z rozkazami Stawki i gen. Ruzskiego: przesunął część oddziałów
na północne skrzydło, osłabiając jednocześnie swoje lewe
skrzydło, współdziałające z 5. Armią.
14 listopada znajdujący się w marszu XXIII Korpus został w
rejonie Chełmna nad Nerem i Uniejowa zaatakowany przez
niemiecki XI Korpus. Rozpoczęła się trzydniowa bitwa pod
Kutnem, w której 9,5 niemieckich dywizji piechoty i 2 dywizje
kawalerii pobiły 6 rosyjskich dywizji piechoty i jedną dywizję
kawalerii. Rosjanie stracili około 20 tys. żołnierzy, 20 dział i 70
karabinów maszynowych
5
.
W wyniku tych walk luka między 1. i 2. Armią powiększyła
się. Zaczęły ją wypełniać oddziały nieprzyjaciela. Niemcy zna
leźli się około 25 km od Łodzi.
18 listopada na całym froncie trwały zacięte walki. Rosjanie
zostali zmuszeni do odwrotu. 21 listopada 6 korpusów (I, IV,
XIX, XXIII, I Syberyjski, II Syberyjski) znalazło się niemal
w okrążeniu w rejonie Łodzi. Na ich tyły, pod Julianów, wchodzi
ła silna grupa gen. Reinharda Scheffera-Boyadela.
Odciążające uderzenie rosyjskie od strony Strykowa zmieniło
położenie prawie otoczonej 2. Armii. Wchodząca do bitwy pod
Łodzią 1. Armia przyczyniła się do rosyjskiego sukcesu. Wojska
gen. Scheffera zostały otoczone. Tylko dzięki brawurze dowód
cy 3. Dywizji gen. Karla Litzmanna grupie Scheffera udało
się wyjść z pułapki. Poniosła ona znaczne straty, ale uprowadzi
ła jeńców rosyjskich (10—16 tys. żołnierzy).
Prowadzone przez niemiecką 9. Armię działania nie przynio
sły oczekiwanych wyników. Armie rosyjskie nie zostały odrzu
cone za Wisłę. Nie poprawiło się też ciężkie położenie armii
5
Ibid.,
s. 132 i n.; Sirategiczeskij oczerk wojny 1914—1918 g.g., cz.2,
Moskwa 1923, s.129 i n.
51
austro-węgierskich w Galicji. Efektem listopadowych walk były
przesunięcia frontu o znaczeniu lokalnym.
30 listopada Stawka wydała dyrektywę, precyzującą m. in.
dyslokację własnych sił na obszarze Królestwa Polskiego: „[...]
wykonać wszystkie niezbędne przegrupowania dla rozpoczęcia
w nocy z 30 na 31 listopada odstąpienia armii znajdujących się
na lewym brzegu Wisły na linię Iłów — Tomaszów, rzeka Nida
i dalej do rzeki Wisły w celu zajęcia na lewym brzegu wcześniej
przygotowanych pozycji na podejściach do Warszawy i Dęblina
W pierwszych dniach grudnia Rosjanie stoczyli jeszcze bitwę
w rejonie Łodzi. Ich przeciwnik, ściągając z frontu zachodniego
i Prus Wschodnich znaczne posiłki i dysponując w pierwszych
dniach grudnia wojskami znacznie liczniejszymi niż w listopa
dzie
7
, nie odniósł większych zwycięstw. Zajęcie przez Niemców
Łodzi (6 listopada) uznano za sukces nieprzyjaciela o ograni
czonym znaczeniu. Podobnie oceniono w rosyjskim Naczelnym
Dowództwie odepchnięcie, po pięciotygodniowych walkach trwa
jących do 17 grudnia, własnych wojsk spod Torunia w kie
runku Modlina. Pod koniec 1914 r. natężenie walk osłabło.
Ostatnie tygodnie 1914 r. ostatecznie uświadomiły Sztabom
Generalnym walczących stron, że wypracowana przed rozpo
częciem wojny strategia nie przynosi oczekiwanych wyników,
a wojna jest zjawiskiem o wiele bardziej długotrwałym i kosztow
nym niż sądzono. Armie poniosły ogromne straty. Poległo wie
lu zawodowych podoficerów i młodszych oficerów, trudnych
do zastąpienia przez powołanych do wojska rezerwistów.
Brak amunicji, zwłaszcza artyleryjskiej, ograniczał możliwoś
ci podejmowania operacji. Organizmy gospodarcze państw
z trudem i nie zawsze konsekwentnie dostosowywały się do warun
ków wojennych. Wrogie przymierza poszukiwały nowych roz
wiązań strategicznych, nowych źródeł zaopatrzenia i nowych
sojuszników.
Obawy państw centralnych co do postawy Włoch i Rumunii
pogłębiły się. 5 stycznia gen. Conrad telegrafował do marsz. Hin-
6
Cyt. za: M. B o n c z - B r u j e w i c z , op.cii., cz.l, Moskwa 1920, s.9.
7
D ą b r o w s k i , op.cii., s.258.
52
denburga i szefa Sztabu Generalnego Ericha von Falken-
hayna: „Fakt, że z zakończeniem roku nie zapadło całkowite
rozstrzygnięcie, ani na zachodzie, ani na wschodnim teatrze
operacyjnym, na południu nawet miało miejsce niepowodzenie —
oraz fakt, że z wiosną należy się liczyć z wystąpieniem »neu-
tralnych«, przede wszystkim Włoch i Rumunii, doprowadził
do dążenia spowodowania na jednym z obu teatrów operacyj
nych decyzji, która rozstrzygnęłaby wojnę na naszą korzyść, a
co najmniej osiągnięto by to, że »neutralni" nie wystąpią przeciw
państwom centralnym"
8
.
W Berlinie coraz poważniej rozważano także możliwość zmu
szenia Rosji do wycofania się z wojny. Rozbicie wojsk rosyj
skich i podyktowanie pokonanemu wrogowi warunków pokoju
miało umożliwić skupienie wszystkich sił do walki z Francją,
Anglią i Belgią. Przeciwko poszukiwaniu rozstrzygnięcia na
Wschodzie występował gen. Falkenhayn. Nie bardzo wierzył
w możliwość pokonania wojsk rosyjskich jedną, nawet najstaran
niej przygotowaną ofensywą. Obawiał się też „uwięzienia"
korpusów niemieckich na olbrzymich przestrzeniach. Wątpił
przy tym, czy nawet zmuszenie Rosji do zawarcia pokoju osłabi
wolę walki zachodnich przeciwników Niemiec.
Falkenhayn nie mógł jednak odrzucić sugestii i nacisków
niektórych generałów oraz austro-węgierskiego Naczelnego
Dowództwa, występujących pod hasłem: „Wojna musi być wy
grana na Wschodzie" '.
Gen. Conrad, popierany przez marsz. Hindenburga, propo
nował wykonanie silnego uderzenia na południowe skrzydło
wojsk rosyjskich. Zamierzał odblokować Przemyśl, odzyskać
Lwów i zmusić przeciwnika do wycofania się na prawy brzeg
Wisły w jej środkowym biegu. Jednocześnie z ofensywą austro-
-węgierską natarcie miały podjąć z Prus Wschodnich wojska
niemieckie.
8
Cyt. za: J . K l e e b e r g , Geneza bitwy pod Gorlicami, „Bellona" 1930,
t. XXXV, s.444.
' N.P. J e w d o k i n a , Mieżdu Woswkom i Zapadom: problema sieparatnogo
mira i maniewry dipłomalii awstro-giermanskogo błoka w 1914
—1917 gg., Lenin
grad 1985, s.48 i n.; E. F a 1 k e n h a y n, op.cit., s.60—61.
53
Cztery nowo sformowane korpusy niemieckie (XXXVIII —
XLI) zostały skierowane do Prus Wschodnich. W ostatnim
momencie jeden z nowych korpusów wysłano do Francji, z któ
rej ściągnięto Korpus XXI — Alzacko-Lotaryński. Sztab Ge
neralny miał zastrzeżenia co do lojalności żołnierzy pochodzą
cych w znacznej części z zajętych w 1870 r. prowincji Francji.
Cztery korpusy utworzyły 10. Armię, przekazaną pod do
wództwo gen. Hermanna von Eichhorna. W Karpaty wysłano
natomiast przekazane przez marsz. Hindenburga trzy dywizje
piechoty i dywizję jazdy. Razem z austro-węgierskimi dwiema
i pół dywizjami piechoty i dywizją jazdy weszły one w skład ce-
sarsko-niemieckiej Armii Południowej (Sudarmee), na której
czele stanął gen. Alexander von Linsingen.
Działania armii państw centralnych przeciw północnemu
i południowemu skrzydłu wojsk rosyjskich, prowadzone siłami
wzmocnionymi jedynie przez cztery korpusy, mogły przynieść
tylko lokalne sukcesy terytorialne i pogłębić stan wyczerpania
wojsk rosyjskich. Były wypaczeniem idei austro-węgierskiego
szefa Sztabu Generalnego, chcącego bardzo silnymi natarciami
przełamać pozycje nieprzyjaciela i zamknąć go na ziemiach
Królestwa w gigantycznym kotle.
Do działań ofensywnych na wielką skalę kolejny raz przygo
towywały się także wojska rosyjskie. Generał-kwatermistrz
Stawki, gen. Jurij Daniłow, raz jeszcze stanął przed wyborem
przeciwnika. Armie austro-węgierskie — według jego oceny —
nie były zdolne w najbliższym czasie zagrozić pozycjom rosyj
skim. Większą niewiadomą stanowiły siły niemieckie. Ich li
czebność zależała od działań na froncie zachodnim, alianci zaś
zapewniali Stawkę, że będą prowadzić walki z nasiloną ener
gią
l 0
.
Skłaniając się do wystąpienia przeciw siłom niemieckim,
w kierunku Berlina, Daniłow musiał rozwiązać problem Prus
Wschodnich. Ta prowincja, z dobrze rozwiniętą siecią kolejową,
mogła stać się obszarem, z którego armie niemieckie, nacierając
111
I. R o s t u n o w, op. cii., s. 198.
54
55
na skrzydło Frontu Północno-Zachodniego i wychodząc na jego
tyły, mogły zmusić Rosjan do wycofania się z Królestwa Pol
skiego. Dlatego też Daniłow uznał, że, podobnie jak w 1914 r.,
należy uderzyć na stolicę Rzeszy po zajęciu Prus Wschodnich.
Plan Daniłowa był zgodny z oceną sytuacji oraz zamierzeniami
dowódcy i szefa sztabu Frontu Północno-Zachodniego.
Natomiast gen. Nikołaj Iwanow, dowodzący Frontem Połud
niowo-Zachodnim, i jego szef sztabu Michaił Aleksiejew byli
przekonani, że „droga do Berlina biegnie przez Wiedeń i Bu
dapeszt" ". Obaj rosyjscy generałowie, a zbieżne opinie wyraża
li też sztabowcy niemieccy, uznawali Węgry za bardzo istotny,
jeśli nie ważniejszy od Austrii w warunkach wojny, składnik
dualistycznego państwa.
Rosyjskie Naczelne Dowództwo, próbując pogodzić rozbie
żne dążenia dowódców Frontów, powzięło decyzję przeprowa
dzenia dwóch operacji: w Prusach Wschodnich i w Karpatach.
W drugiej połowie stycznia 1915 r. naprzeciw rosyjskich 99
dywizji (52,5 dywizji Frontu Północno-Zachodniego i 46,5 dy
wizji Frontu Południowo-Zachodniego) stały nieprzyjacielskie 83
dywizje (42 austro-węgierskie i 41 niemieckich). Stawka dyspo
nowała również znajdującymi się w odwodzie korpusami —
gwardyjskim i IV Syberyjskim (razem 4,5 dywizji).
Na północ od Pilicy znajdowały się rosyjskie armie Frontu
Północno-Zachodniego: 5., 2., 1., 10. i 12. Ich przeciwnikiem
były trzy armie niemieckie: 9., 10. i 8. oraz dwie grupy opera
cyjne. Front Południowo-Zachodni tworzyły: 4., 3., 8., 11. i 9.
armie. Ich przeciwnikiem była reorganizowna 2. oraz 1., 4. i 3.
armie austro-węgierskie, grupa operacyjna gen. Remusa
Woyrscha, Armia Południowa i w Karpatach Wschodnich gru
pa gen. Pflanzera-Baltina.
Na froncie wschodnioeuropejskim znajdowało się teraz 1 117
tys. żołnierzy (bez załóg Przemyśla i Krakowa) państw central
nych oraz 1 843 tys. żołnierzy rosyjskich. Na froncie galicyjskim
" Cyt. za: Strategiczeskij oczerk..., cz.3, Moskwa 1922, s. 41; patrz też:
M. B o n c z-B r u j e w i c z, op.cit., s.14—15.
573 tys. poddanych niemieckich i austro-węgierskich miało
walczyć z 610 tys. poddanych rosyjskich
12
.
W połowie stycznia linia frontu pozycyjnego w Galicji prze
biegała (stanowiska wojsk państw centralnych) wzdłuż Dunaj
ca od jego ujścia do Wisły po Wojnicz, Białą do Gromnika,
przez Ciężkowice, Magurę Małastowską do Przełęczy Mała-
stowskiej. Dalej biegła przez Kamienny Wierch, Długie, Grab,
Ożenną, Filipowski Wierch, Niżny Komarnik, Pstrzyńską,
Czeremchę, grzbietem Beskidu Niskiego od Kamienia do Ka-
nasiówki, przez Komańczę, Chryszczatą, Wołosań, Łopiennik,
Falową do Połoniny Wetlińskiej.
Za Dwernikiem ciągła linia frontu przechodziła w pozycje,
między którymi łączność utrzymywały przede wszystkim patrole.
Pozycje te znajdowały się w rejonie Ustrzyk Dolnych, wiodły
od Wielkiego Bereznego przez Polany, Wereczek do Wołowej.
Znajdowały się także, w wyniku wcześniejszych walk, pod Zie
loną (północna strona Karpat), na południe od Jasiny (połud
niowa strona Karpat), pod Żabiem (północna strona Karpat).
Na Bukowinie wojska austro-węgierskie utrzymywały przełęcze
Przysłop (Prislop) i Rotunda oraz góry Suchard po Dornę Wa
trę (Vatra-Dornei).
Pierwsi zakończyli przygotowania do ofensywy żołnierze
państw centralnych. Główne zadania powierzono austro-wę-
gierskiej 3. Armii, mającej nacierać przez przełęcze Dukielską
i Użocką w kierunku na Przemyśl i Stryj, oraz armii gen. Linsin-
gena, uderzającej z rejonu Munkacza (Mukaczewo) w kierunku
na Sambor. VII Korpus arcyksięcia Józefa, wspomagany przez
dwie dywizje kawalerii, nacierał na Barwinek, Tylawę i Duklę,
III Korpus na Żmigród, a X na Sanok. Korpusy XVIII i V
usiłowały zejść w dolinę górnego Sanu. Natomiast armia Lin-
singena próbowała zepchnąć Rosjan z południowych stoków
Karpat.
Trzy dni po rozpoczęciu ofensywy przez wojska państw cen
tralnych do natarcia ruszyły armie rosyjskie. Ich cele określiła
12
M . Z g ó r n i a k , 1914—1918, s.148—149; I . R o s t u n o w , op.cu.,
s. 197—198, 204; M. B o n c z-B r u j e w i c z, op.cit., s.21—22, 25—26;
J. D a b r o w s k i, op.cit., s.304.
56
dyrektywa przekazana 20 stycznia oddziałom Frontu Połud
niowo-Zachodniego przez gen. Iwanowa. Stwierdzał w niej, że
w następstwie różnorodnych przyczyn przejście w najbliższym
czasie do ofensywy na lewym brzegu Wisły jest niemożliwe.
Wskazywał na konieczność większego wykorzystania sił znajdu
jących się na prawym brzegu Wisły (w Galicji). Zadaniem 3., 8.
i części 11.Armii miało być osiągnięcie linii biegnącej wzdłuż
Dunajca do Nowego Sącza, następnie do miejscowości Pre-
szów, Koszyce, Słowackie Nowe Miasto (Slovenske Nove Me-
sto), Czop i Marmarossziget (Sighet, Syhot, Sigiety-Marmacej)
i dalej do granicy rumuńskiej.
Ciężkie walki toczyły się na odcinku dukielskim. Dowódca
austro-węgierskiej 3. Armii gen. Svetozar Boroević musiał stop
niowo wycofywać swoje oddziały. Po dwóch tygodniach zaciętych
bojów 3. Armia straciła prawie połowę swoich sił i była bliska
wyczerpania. Ostatecznie przerzucenie na najbardziej zagro
żony odcinek XVII. Korpusu z 4. Armii umożliwiło gen. Bo-
roeviciowi powstrzymanie natarcia przeciwnika. Także Ro
sjanie ponieśli znaczne straty i nie byli w stanie przekro
czyć linii Ondava — Stropkov — Medzilaborce.
Porażką zakończyły się działania Armii Południowej. Jej od
działom nie udało się zejść z Przełęczy Wyszkowskiej w dół
Świcy w kierunku Doliny. Lokalne sukcesy terytorialne wywal
czono jedynie w rejonie Tuchołki i Smorza.
Na wschód od Armii Południowej bili się żołnierze gen. Kar
la von Pflanzera-Baltina. Po zaciętych walkach zmusili przeciw
nika do wycofania się za Seret, następnie za Prut. 16 lutego
opanowali Kołomyję, 17 lutego Czerniowce, a 20 lutego Stanis
ławów. Rosjanie odchodzili na linię Dniestru.
Austro-węgierski Sztab Generalny, obawiając się o losy oble
ganego Przemyśla, żądał kontynuowania ofensywy. Dwie ar
mie, 2. i 3., dysponujące przewagą liczebną (21 dywizji przeciw
12 rosyjskim), ponawiały próby zmuszenia przeciwnika do
odwrotu. Do zaciętych bojów, często na bagnety, doszło m.in.
pod Smolnikiem i Łupkowem. Największy sukces odnieśli wę
gierscy honwedzi, zmuszając rosyjski VIII Korpus do odwrotu
w kierunku Sanoka. Sytuację uratowała interwencja gen. Ale-
57
ksieja Brusiłowa, który powstrzymał korpus. 10 marca śnieżyca
przerwała działania bojowe. Wznowili je Rosjanie. Po krwa
wych walkach odbili Smolnik, Łupków i doszli do Przełęczy
Łupkowskiej. 18 marca ostatecznie załamało się austro-węgier-
skie natarcie.
Walki w rejonie Smolnika i Przełęczy Łupkowskiej oznaczały
początek nowej ofensywy Frontu Południowo-Zachodniego.
Został on wzmocniony przez zreorganizowaną 9. Armię, dowo
dzoną przez gen. Platona Łęczyckiego (osiem i pół dywizji pie
choty i pięć dywizji jazdy). Armia ta zajęła odcinek między
granicą rumuńską a Bolechowem. Dobrze przygotowane do
walki, wypoczęte korpusy gen. Łęczyckiego zepchnęły armię
gen. Pflanzera-Baltina w kierunku południowym. Nie udało się
im jednak odciąć jej od Armii Południowej oraz od łączącej ją
z Węgrami linii kolejowej Delatyn — Jasina.
W końcu marca wojska austro-węgierskie powstrzymały ro
syjskie natarcie na linii: Bystrzyca Nadwórniańska — Ottynia —
Niezwiska — linia Dniestru. Porażka Pflanzera-Baltina po
grzebała nadzieje na poprawienie położenia wojsk austro-wę-
gierskich w Karpatach oraz Przemyślu przez oskrzydlenie nie
przyjaciela od wschodu.
Pozbawiony pomocy z zewnątrz i nadziei na nią, wygłodzony
Przemyśl nie był w stanie dłużej bronić się. Wojskowe racje
żywnościowe zmniejszono do minimum. Od początku marca
przestano wydawać żywność ludności cywilnej. Komendant
twierdzy gen. Hermann Kusmanek zdecydował się przebić
z załogą przez pozycje oblegającej twierdzę 11. Armii, aby, jak
zawiadomił depeszą cesarza Franciszka Józefa, „oddać jeszcze
jedną przysługę armiom walczącym w polu"
l 3
.
Po przeanalizowaniu możliwych kierunków wypadu posta
nowiono uderzyć na rosyjskie stanowiska między Medyką
a Pleszowicami w kierunku na Mościska, Gródek Jagielloński
w celu połączenia się z korpusami gen. Pflanzera-Baltina.
Gen. Kusmanek liczył, że uda mu się zaskoczyć przeciwnika
oraz opanować składy żywności w Mościskach i Sądowej Wiszni.
'
!
Cyt. za: J. D ą b r o w s k i, op.cii., s. 320.
5S
Atak rozpoczął się nad ranem 19 marca. Między Pleszowi-
cami a Popowicami nacierała 23. Dywizja Honwedów, na Medykę
zaś oddziały obrony krajowej i pospolitego ruszenia. Natarcie
załamało się na pierwszej linii pozycji rosyjskich. Oddziały
uczestniczące w próbie przebicia się poniosły wielkie straty.
Z około 8500 żołnierzy 23. Dywizji powróciło tylko 2662, w tym
wielu rannych. Po zniszczeniu wyposażenia twierdzy i wysa
dzeniu umocnień załoga poddała się. Do niewoli rosyjskiej po
szło 9 generałów, 93 oficerów sztabowych, 2500 oficerów i oko
ło 117 tys. podoficerów i szeregowców
14
.
19 marca rosyjskie armie 3. i 8. ponownie przeszły do ofen
sywy. Energicznie prowadzone działania zmusiły austro-węgier-
ską 3. Armię do cofnięcia się 5—8 km na południe, a 2. Armię
około 20 km. Wojska rosyjskie poniosły jednak klęskę w tzw. bit
wie wielkanocnej, stoczonej 1—5 kwietnia między Łupko-
wem a Konieczną. Austriacka 2. Dywizja Piechoty, współdzia
łająca z niemieckim Korpusem Beskidzkim, kosztem wielkich
strat zdobyła panujące nad Laborcem wzgórza i zamknęła
przeciwnikowi drogę na południe. Porażką dla Rosjan zakończy
ła się także bitwa pod Kozłową. Dalsze prowadzenie ofensywy
wobec wyczerpania żołnierzy i braku amunicji nie rokowało
nadziei na przerwanie pozycji austro-węgierskich. Gen. Iwa
now rozkazał armiom Frontu Południowo-Zachodniego przejść
do walk pozycyjnych.
Uporczywe walki w górzystym terenie, w trudnych zimo
wych warunkach, wyczerpały obu przeciwników. U kresu wy
trzymałości znajdowały się siły austro-węgierskie. Od po
czątku wojny straciły one (nie licząc chorych) 221 300 zabi
tych, 61 159 rannych i 588 517 jeńców
l 5
.
Niemal jednocześnie z rozpoczęciem styczniowej ofensywy
w Karpatach — najpierw armii państw centralnych, a wkrótce też
rosyjskich — rozgorzały zacięte walki w Prusach Wschodnich.
Podobnie jak w bitwie pod Tannenbergiem (Stębark) w sierp
niu 1914 r., natarcie niemieckie zostało skierowane na skrzydła
11
S t e g e m a n u s , Geschichie des Kriegs, t.3, Stuttgart — Berlin 1919,
s. 149—152.
4
M. Z g ó r n i a k , 1914—1918, s. 154.
59
rosyjskiej 10. Armii, podczas gdy przeciw jej centrum działały
stosunkowo słabe siły. Od całkowitej klęski uratowały 10. Ar
mię posiłki sprowadzone m.in. z Grodna. Rosjanie stracili oko
ło 100 tys. żołnierzy, 225 dział i 200 karabinów maszynowych.
Feldmarsz. Hindenburg zamierzał wykorzystać ten sukces i po
ściągnięciu na front wschodni dalszych korpusów natrzeć na
Warszawę oraz sforsować Narew. Stanowczo sprzeciwił się rea
lizacji tych planów szef Sztabu Generalnego. Prowadzone dzię
ki uporowi Hindenburga natarcie na stanowiska rosyjskie mię
dzy Osowcem a Grodnem zakończyło się porażką. Dzięki temu
2 marca trzy rosyjskie armie — 1., 12. i 10. — przeszły do dzia
łań zaczepnych. Po zaciętych i wyczerpujących walkach pod
Przasnyszem Niemcy rozpoczęli odwrót w kierunku granicy
Prus Wschodnich. W połowie marca gen. Nikołaj Ruzski, na
polecenie Stawki, wstrzymał armie Frontu Północno-Zachod-
niego. Wkrótce potem, 30 marca, zastąpił go na stanowisku do
wódcy Frontu gen. Michaił Aleksiejew.
Losy wojsk austro-węgierskich dzieliły Legiony Polskie.
1. pułk piechoty uczestniczył w ofensywie październikowej na
Dęblin. W jej trakcie bił się pod Anielinem i Laskami. Został
wówczas (25 X) kontuzjowany Józef Piłsudski. Następnie wal
czył pod Krzywopłatami, spod których Komendant wyprowa
dził część sił pułku przez Ulinę Małą do Krakowa. Rozwinięty
w brygadę, przejściowo dowodzony przez Kazimierza Sosn-
kowskiego, w święta Bożego Narodzenia bił się pod Łowczów-
kiem utrzymując zagrożony odcinek austro-węgierskiego fron
tu. Po odpoczynku w Kętach pod Krakowem I Brygada po
nownie znalazła się na froncie. Zajęła pozycje nad Nidą koło
Pińczowa.
Stosunek społeczeństwa Królestwa do oddziałów strzeleckich
zmieniał się bardzo powoli. Nadal dostrzegano w strzelcach
niebezpiecznych radykałów i socjalistów lub jedynie część
wojsk państw centralnych. Często na wiadomość o ich nadcią
ganiu wsie pustoszały, a nawet zdarzały się wypadki organizo
wania przed żołnierzami I Brygady chłopskiej samoobrony.
Tragiczną wymowę ma list Zygmunta Klemensiewicza do Józe
fa Piłsudskiego:
60
„Lud najmocniej przekonany, iż Moskal wróci, całkiem po
prostu wieje do lasu z naszym zbliżaniem się, że człek często ża
łować musi, że się wiewiórką nie urodził, bo może by prędzej
rodaków dogonił"
16
.
Jednak zmiany zachodziły, głównie w środowisku młodzieży
inteligenckiej i robotniczej. Coraz więcej młodych ludzi stawia
ło sobie pytanie, czy przyszłość nie przyniesie Polsce niepodleg
łości i czy jednak ich rówieśnicy w siwych strzeleckich mundu
rach nie są jej awangardą.
Podporządkowując się komendzie austriackiej Piłsudski nie
zaniechał działania na szerszą skalę, zmierzając do rozszerzenia
płaszczyzn ewentualnej realizacji swoich koncepcji niepodleg
łościowych. Wielkie znaczenie miało powołanie tajnej organiza
cji militarnej o nazwie Polska Organizacja Wojskowa. Prowa
dziła ona między innymi akcje przeciw administracji rosyjskiej,
przede wszystkim zaś przygotowywała się do roli gospodarza
Warszawy po opuszczeniu jej przez wojska rosyjskie.
Natomiast 2. i 3. pułki piechoty Legionów, połączone wkrót
ce w II Brygadę, dowództwo austro-węgierskie skierowało
w Karpaty. Ich żołnierze początkowo bili się w komitacie Mar-
marossziget. Następnie „Drogą Legionów" (siedmiokilometro-
wy odcinek drogi zbudowany na Przełęczy Pantyrskiej w ciągu
pięciu dni) wkroczyli do Nadwornej wyrzucając z niej oddziały
rosyjskie. 29 października stoczyli zaciętą bitwę pod Mołotko-
wem. Przez prawie miesiąc bili się w rejonie Zielona — Rafaj-
łowa. Pod koniec listopada zostali podzieleni na dwa ugrupo
wania: ppłk. Józefa Hallera i komendanta Legionów gen. Ka
rola Trzaski-Durskiego. Tym drugim w praktyce dowodził
płk Zygmunt Zieliński.
Ugrupowanie Hallera nadal toczyło walki pod Rafajłową
i Zieloną. Pod koniec stycznia 1915 r. wzięło udział w ofensywie
na Stanisławów. Biło się w dolinie Bystrzycy Nadwórniańskiej.
Uczestniczyło w zaciętej, sześciodniowej bitwie pod Maksym-
cem, prowadzonej przy 25-stopniowym mrozie. Następnie wal
czyło w dolinie Bystrzycy Sołotwińskiej, w tym w bitwie pod
Sołotwiną 16 lutego.
'* Biblioteka Narodowa, Spuścizna gen. M. Norwida-Neugebauera, IV,
5207, t. 22.
61
Natomiast oddziały gen. Trzaski-Durskiego przeszły forsow
nym marszem (ok. 70 km) w rejon Żabiego i wzięły udział
w kampanii na Huculszczyźnie. Później, w styczniu, w pięcio
dniowych walkach pod Kirlibabą, legioniści otworzyli wojskom
austro-węgierskim drogę na Bukowinę i do Galicji Wschodniej.
Dalej ich szlak bojowy wiódł przez Jezupol, Niżniów i Tłu
macz. W dniach 23 stycznia — 29 lutego przebyli około 480 km.
Około 11 marca ugrupowania Hallera i Trzaski-Durskiego
połączyły się w Kołomyi. Wkrótce też nastąpił tak upragniony
odpoczynek.
WIELKIE PRZYGOTOWANIA
Po zimowych zmaganiach w Karpatach położenie wojsk nad-
dunajskiej monarchii było nadal bardzo ciężkie. Wykrwawione
i wyczerpane oddziały biły się bez woli zwycięstwa. Na wielu
odcinkach załamywała się dyscyplina, oficerowie zaś z trudem
panowali nad sytuacją, nierzadko uciekając się do terroryzowa
nia podwładnych biciem lub groźbami oddania pod sąd polowy.
Nasilały się wypadki odmowy wykonania rozkazów, oddalenia
się z pozycji bojowych i miejsc zakwaterowania. Rozwydrzone
bandy żołnierzy pod byle pretekstem łupiły wsie. Front chwiał
się. Każda zakrojona na większą skalę ofensywa rosyjska mogła
doprowadzić do odwrotu, przeradzającego się w bezładną
ucieczkę. Niejednokrotnie wystarczyły tylko pogłoski o natarciu
wroga lub starcia patroli, aby wywołać panikę.
„Często lokalne tylko wdarcie się nieprzyjaciela stawało się
przyczyną wycofywania szerokich frontów — stwierdza gen. Con
rad w rozkazie z 9 kwietnia 1915 r. — zamiast spowodować
przeciwnatarcie dla odrzucenia lub wzięcia do niewoli wroga,
którego powodzenie było tylko miejscowe. Ten duch ustępo
wania wyraża się często już w zarządzeniach, wyszczególniają
cych linie położone na tyłach, na które w danym czasie należy
się wycofać". W rozkazie znalazło się też dramatyczne wezwa
nie do generałów, „którzy nie czują się na siłach sprawowania
63
dowództwa energicznego, natchnionego silną wolą", aby
„wnieśli prośbę o swoje zwolnienie" '.
Oczywiście nie wszędzie było tak źle i nie wszystkie też pułki
i bataliony straciły wartość bojową. Jednak ocena stanu armii
Austro-Węgier u progu wiosny 1915 r. wypadała zdecydowanie
negatywnie.
Austriacy nieustannie nerwowo informowali sojusznika
o klęskach i porażkach, domagając się pomocy. Szef niemieckiego
Sztabu Generalnego gen. Falkenhayn i bez ich wezwań spoglą
dał z rosnącym niepokojem na mapy z sytuacją na froncie gali
cyjskim. Ewentualne sforsowanie przez Rosjan przełęczy
w Karpatach i ich wkroczenie na Węgry miałoby oczywiste re
perkusje polityczne i militarne.
Także marszałek Hindenburg, zasypywany złymi wieściami
z Galicji przez rtm. Fleischmanna, oficera austriackiego w Na
czelnym Dowództwie na Wschodzie, z obawą myślał o następ
stwach dalszych klęsk austriackich.
Wczesną wiosną 1915 r. Niemcy doszli do przekonania, że
nie można dłużej odwlekać decyzji o zaangażowaniu znacznych
sił do akcji ofensywnej przeciw wojskom rosyjskim na froncie
galicyjskim. Podjęcie takiej decyzji oznaczało fundamentalną
zmianę w poglądach niemieckiego Sztabu Generalnego. Front
rosyjski, traktowany dotąd jako drugorzędny w porównaniu
z zachodnim, zyskiwał na znaczeniu. Niejako automatycznie
zwiększało się także zainteresowanie możliwościami polity
cznej i ekonomicznej ekspansji na Wschód. Jednocześnie
z uzależnieniem Austro-Węgier od pomocy niemieckiej, w Berli
nie coraz częściej myślano o podporządkowaniu Rzeszy państw
i narodów Europy Wschodniej i Południowo-Wschodniej. Rolę
osłabionych Austro-Węgier i pobitej Rosji miały zająć Niemcy.
W niemieckiej ocenie armie rosyjskie, mimo wyraźnej, zdecy
dowanej przewagi nad austro-węgierskimi, były po walkach zi
mą z 1914 na 1915 r. wyczerpane i wymagały uzupełnień. Pro
wadzona w Sztabie Generalnym analiza wskazywała, że prze
ciwnik wciela do szeregów żołnierzy niedostatecznie przeszko-
!
Cyt. za: J . K l e e b e r g , op.cii., s. 447.
64
lonych i słabo wyposażonych. Należało więc atakować jak naj
szybciej, zanim Stawka zdoła przezwyciężyć kryzys, wzmocnić
armie i podjąć ofensywę przez przełęcze karpackie na Nizinę
Węgierską.
Gen. Falkenhayn doskonale wiedząc, jak wielką wartość dla
sojusznika mają niemieckie dywizje, dostrzegał też, że dotych
czas ich rola polegała jedynie na niedopuszczaniu do rozpadu
frontu austro-węgierskiego. Korpus „Beskid" gen. Georga
Marwitza, przekazany gen. Conradowi, nie był w stanie ożywić
ducha bojowego armii austro-węgierskich. Jego interwencja je
dynie powstrzymała rosyjskie natarcie w dolinie Laborca i na
stępnie pozwoliła uzyskać ograniczone sukcesy terenowe.
Niemiecki Sztab Generalny uznał, że dalsze łatanie pozycji
sojusznika własnymi oddziałami jest bezcelowe. Należało raczej
zaryzykować wzięcie na siebie ciężaru ofensywy, nawet za cenę
ogołocenia innych obszarów walk i ośrodków szkoleniowych w
kraju ze wszystkich sił, jakie tylko będzie można wysłać na
Wschód. Bowiem tylko zdecydowane, potężne natarcie niemieckie
mogłoby pociągnąć za sobą armie austro-węgierskie.
Uderzając na froncie wschodnim państwa centralne mogły
wykorzystać niemieckie doświadczenia z walk we Francji.
Przerwanie pozycji rosyjskich wydawało się łatwiejsze, ponie
waż nie były tak rozbudowane, zwłaszcza w głąb, jak francuskie,
angielskie czy belgijskie. Można było także liczyć na skutki, za
równo w materialnym, jak psychologicznym wymiarze, zmaso
wanego, huraganowego ognia artyleryjskiego, nie znanego je
szcze rosyjskim żołnierzom.
Zmasowany ogień artyleryjski, skierowany na stosunkowo
krótki odcinek frontu i stopniowo przenoszony wzdłuż i w głąb
pozycji, był odpowiedzią na powstanie rozbudowanych linii
obronnych i jednocześnie próbą powrotu do działań manewro
wych. Instrukcja opracowana przez niemiecki Sztab Generalny
i wydana 2 stycznia 1915 r. stwierdzała, iż powodzenie natarcia
zależy od „potężnego przygotowania artyleryjskiego", którego
niszczące skutki otwierają drogę piechurom. Podkreślała konie
czność współdziałania piechoty i artylerii podczas przygotowa
nia i w trakcie ataku. Szturmujący mieli iść tuż za własnym og
niem artyleryjskim.
Marsz oddziału austriackiego na pozycje bojowe w Karpatach zimą
z 1914 na 1915 r.
Stanowiska austro-węgierskich strzelców
w Karpatach zimą z 1914 na
1915 r.
Niemieckie okopy na ziemiach polskich wiosną 1915 r.
Niemieckie stanowiska bojowe w Galicji wiosną 1915 r.
Austriackie działo 305 mm na froncie w Galicji wiosną 1915 r.
Rosyjskie pozycje w rejonie Gorlic w maju 1915 r.
Pobojowisko wiosną — latem 1915 r.
65
W praktyce jednak koncentracja zbyt małej mimo wszystko
liczby dział, zwłaszcza ciężkich, ich niedostateczna szybko-
strzelność, a także brak precyzyjnego harmonogramu działań
artyleryjskich, powodowały rozpadanie się natarcia na szereg
izolowanych szturmów kolejnych pozycji wroga. Przerwy mię
dzy atakami eliminowały czynnik zaskoczenia. Dlatego też in
strukcja z 16 kwietnia analizowała możliwość przerwania frontu
jednym uderzeniem.
Celem ofensywy miało być „wypędzenie nieprzyjaciela z ca
łokształtu jego pozycji i bicie go nie zostawiając mu czasu na
przyjście do siebie". Artyleria torowała drogę piechocie towa
rzysząc jej przez cały czas walk. Wykorzystanie samolotów i ba
lonów dla wyznaczania działom celów i kontroli ich ognia bar
dzo zwiększało skuteczność ostrzału. Natomiast dywizje piecho
ty, ugrupowane w głąb, miały nacierać na odcinku 1000—1200 m.
Pierwsza fala tyraliery „będzie miała — stwierdzała instrukcja
z 16 kwietnia 1915 r. — maksymalną gęstość, dając się pogodzić
z najlepszym wykorzystaniem broni, tj. jeden człowiek na metr
linii". Współdziałanie wielkiej liczby dział z masami piechoty
nacierającej na wąskie odcinki nieprzyjacielskich pozycji two
rzyło potężną siłę uderzeniową. Krytycy uważali jednak, iż
utrzymanie zasady „jeden człowiek na metr linii", sformu
łowanej jeszcze w regulaminie piechoty z 20 kwietnia 1914 r.,
było błędem przynoszącym olbrzymie i niepotrzebne straty
2
.
Plany nowej, wielkiej ofensywy przeciw Rosji powstawały
niezależnie od siebie, zarówno w niemieckich, jak i austro-wę-
gierskich naczelnych organach dowodzenia. Partnerzy kierowali
się podobnymi założeniami i celami, z tym że zamierzenia
gen. Falkenhayna były bardziej ograniczone, o mniej daleko
siężnych skutkach niż te, które chciał zrealizować gen. Conrad.
Przy wyborze miejsca i kierunku głównego uderzenia
gen. Falkenhayn brał pod uwagę kilka możliwości. Natarcie z Prus
Wschodnich na północne skrzydło rosyjskie mogło zmienić po
łożenie wojsk państw centralnych w Królestwie Polskim, ale
2
Omówienie instrukcji i cytaty za: P. L u c a s, Rozwój myśli taktycznej we Fran
cji i to Niemczech podczas wojny 1914
—1918, Warszawa 1925, s.46—56; patrz też
W. B 1 a c k, Rozwój taktyki w ciągu Wielkiej Wojny, Warszawa 1921, s.219 i n.
66
tylko nieznacznie wpłynąć na sytuację armii austro-węgierskich
w Galicji. Rosjanie nadal byli w stanie przebić się przez Karpa
ty na Węgry. Natomiast ofensywa niemiecko-austriacka
w Karpatach wymagała pokonania wielu problemów organizacyj
nych, w tym związanych ze słabo rozwiniętą siecią dróg. Skon
centrowanie mas żołnierzy w górzystym terenie było trudne
i z uwagi na czas trwania przygotowań do natarcia nie uszłoby
uwagi przeciwnika.
Pozostawały tylko dwa warianty: przeprowadzenie uderzenia
między Wisłą a Beskidami lub między Pilicą a Wisłą. Gen. Fal-
kenhayn wybrał wariant pierwszy. Skrzydłom nacierających
wojsk, chronionym przez Wisłę i pasma Beskidów, w zasadzie
nie groziło okrążenie. Według oceny wywiadu odcinek frontu
rosyjskiego u podnóża gór był słabiej obsadzony niż pozycje
w Karpatach.
Nie bez znaczenia był fakt, że w przypadku przełamania po
zycji nieprzyjaciela na południu nacierający mieliby do sforso
wania Wisłokę i San, a nie, jak w przypadku uderzenia z cen
trum, szeroką Wisłę z twierdzą Dęblin.
W niemieckim Sztabie Generalnym problematyką przełama
nia frontu rosyjskiego u podnóża Karpat, w rejonie Gorlic, za
jęto się w drugiej połowie marca. Polecenie szczegółowego
przeanalizowania takiej możliwości otrzymał płk von Losse-
berg. Natomiast szef wojskowych transportów kolejowych
płk Groener przystąpił do opracowywania planu przewiezienia
kilku dywizji na linię Nowy Sącz — Tarnów (Bochnia). Na
polecenie gen. Falkenhayna niemiecki łącznik przy austro-wę-
gierskim Naczelnym Dowództwie gen. August Cramon popro
sił o rozmowę szefa austro-węgierskiego kolejnictwa polowego
gen. Johanna Strauba.
Do spotkania doszło 5 kwietnia. Gen. Cramon dowiedział się,
iż sieć kolejowa, dochodząca niemal do pozycji frontowych, po
zwala na szybką i sprawną koncentrację oddziałów mających u-
derzyć w kierunku Stanisławowa i Lwowa. Gen. Straub zapewnił,
że podległy mu transport kolejowy jest w stanie utrzymać poziom
dotychczasowego zaopatrzenia armii austro-węgierskich oraz
dodatkowo przewieźć dziennie jedną dywizję piechoty.
67
Na zakończenie spotkania gen. Cramon poprosił swojego
rozmówcę o zachowanie w tajemnicy jej tematu, „ażeby, zanim
rzecz nie będzie zdecydowana w niemieckim Naczelnym Do
wództwie, nie budzić u ekscelencji Conrada nadziei"
5
.
Gen. Cramon wykonał jeszcze jedno polecenie gen. Falken
hayna. Przygotował i wysłał 6 kwietnia do Wielkiej Kwatery
Głównej w Mezieres opracowanie dotyczące organizacji grupy
uderzeniowej i celów terytorialnych, jakie ma ona osiągnąć.
Uznał, iż do przełamania pozycji nieprzyjacielskich w rejonie
Gorlic należy użyć, obok wojsk austro-węgierskich, czterech
niemieckich korpusów. Sugerował wyposażenie ich w możliwie
największą liczbę haubic. Po przejściu Wisłoki prawe skrzydło
grupy uderzeniowej powinno nacierać — zdaniem Cramona —
w kierunku Dukli, centrum na Krosno, zaś lewe skrzydło na
Przemyśl. Sugestie te zostały przez Falkenhayna zaaprobowa
ne.
Niemcy, pewni aprobaty swoich decyzji przez AOK, pier
wsze oddziały przesunęli bez informowania o tym sojusznika.
Jednostki przeznaczone do akcji przeciw Rosjanom zostały sta
rannie wybrane. Zadbano o ich wyposażenie „w artylerię, rów
nież i najcięższą, jaka dotychczas w polu niemal nie była uży
wana, w amunicję i miotacze bomb". Służyli w nich „oficero
wie, znający z zachodniego teatru wojennego nowoczesne
sposoby prowadzenia walki"
4
.
Dopiero gdy oddziały zaczęły się przygotowywać do zała
dunku, a transporty z amunicją już zmierzały w kierunku Gor
lic, gen. Falkenhayn wysłał 13 kwietnia do gen. Conrada depe
szę, w której poinformował o swoich zamierzeniach:
„Wasza ekscelencja wie, że nie uważam za wskazane powtó
rzenie próby obejścia zewnętrznego (prawego) skrzydła rosyj
skiego. Równie mało korzystne wydaje mi się dalsze przydzie
lanie niemieckich oddziałów do frontu karpackiego jedynie
w tym celu, by go wesprzeć [...] Natomiast chciałbym poddać pod
Pańską rozwagę następującą myśl strategiczną [...] Armia, o co
' Cyt za: E . R a t z c n h o f e r, Koncentracja kolejowa do bitwy pod Gorlicami,
„Bellona" 1931, t.XXXVH, s.72.
1
li. 1' a I k c n h a y a, op.cil., s.80.
68
69
najmniej ośmiu niemieckich dywizjach, zostanie tu na zacho
dzie oddana do użycia i przewieziona w okolice Mączyn «•*
Gdybów — Bochnia, by z linii mniej więcej Gorlice — Gro
mnik natrzeć w ogólnym kierunku na Sanok [...] Również trze
ba by tę armię wraz z c. i k. 4. Armią złączyć pod jednym do
wództwem, oczywiście w tym wypadku niemieckim. Gdyby
podczas koncentracji grupy wypadowej c. i k. 2. i 3. Armie krok
w krok, ciągnąc za sobą wroga, mogły wycofać się na linię Użok —
Pereczeny — Homonna — Varanno — Zborów, wówczas
taki ruch ulżyłby i wzmógł skuteczność działań" '.
Cofnięcie się 2. i 3. Armii i wciągnięcie sił nieprzyjaciela
w głąb własnego terytorium, po przełamaniu pozycji rosyjskich
u podnóża Karpat, mogło pogłębić skutki klęski wroga. Zachodzi
ła jednak obawa, że odwrót wojsk austro-węgierskich nie zosta
nie w odpowiednim czasie powstrzymany i Rosjanie głęboko
wejdą na Nizinę Węgierską. Dlatego też gen. Falkenhayn nie
upierał się przy realizacji tego pomysłu. Wystarczyło mu, że
obie armie zwiążą oddziały nieprzyjaciela.
Wschodnie plany niemieckiego Sztabu Generalnego w pier
wszej połowie 1915 r. kształtowały się zapewne pod wpływem
sugestii płynących z Cieszyna. Gen. Conrad cieszył się szacun
kiem niemieckich generałów i wyższych oficerów. Nie brakowa
ło wśród nich takich, którzy uznawali go za największą indywi
dualność wśród dowódców państw centralnych, przewyższającą
trafnością wydawanych sądów, oryginalnością koncepcji i od
wagą w podejmowaniu decyzji kolejnych szefów niemieckiego
Sztabu Generalnego. Po wojnie w niemieckiej literaturze for
mułowano opinie, że zwycięstwo mógł wywalczyć wódz o takiej
osobowości jak gen. Conrad i wojska o takich walorach jak
niemieckie.
„Wszystkie pomysły austriackiego szefa Sztabu Generalne
go, przynajmniej o ile je poznałem — wspominał niemiecki
gen. Max Hoffmann — były dobre, czego nie można powiedzieć
o wszystkich pomysłach naszego Naczelnego Dowództwa. Nie
szczęściem tego genialnego człowieka było to, że nie miał na-
' Ibid., s. 81—82.
rzędzia odpowiedniego do wprowadzenia w czyn swych pomy
słów. Wojsko zawiodło go, podczas gdy nasze wojsko, dobrze
czy źle prowadzone, do lata 1918 r. nigdy nie zawiodło"
6
.
Gen. Conrad zainteresował się rejonem Gorlic jako obsza
rem, z którego mogła wyjść ofensywa austro-węgierska, jeszcze
w pierwszych dniach 1915 r. Samo miasto rosyjskie oddziały
z 3. Armii zajęły w grudniu 1914 r. VI Korpus gen. Artura Arza
von Straussenburg wchodzący w skład 4. Armii zatrzymał
przeciwnika na zachodnich przedmieściach Gorlic. Działania
austriackiej artylerii, podobnie jak postępowanie okupantów,
stały się bardzo dokuczliwe dla miasta. Ostrzał dział austria
ckich niszczył zabudowania. Spłonęły przedmieścia Magdelana
i Pocieszka.
Pierwszy raz pomysł natarcia z rejonu Gorlic gen. Conrad —
jak zapewniał — podsunął gen. Falkenhaynowi w styczniu 1915
roku we Wrocławiu
7
. Z tego też między innymi rejonu nacierali
w marcu żołnierze austro-węgierskiej 4. Armii usiłujący przyjść
z pomocą oblężonemu Przemyślowi. Ich atak załamał się 18 mar
ca. Straty poniosła wówczas także 12. Krakowska Dywizja Pie
choty, w której przeważali — zgodnie z austriackim systemem
poboru — Polacy.
Mimo wszystkich niepowodzeń, pogarszającej się sytuacji mi
litarnej, gen. Conrad powracał do idei przeprowadzenia natar
cia w rejonie Gorlic. Siły, jakimi dysponował, były jednak tak
słabe, że po klęskach poniesionych w marcu nie mógł już myś
leć nie tylko o akcji zaczepnej podjętej bez niemieckiej pomocy,
ale i o utrzymaniu trwałej linii frontu. Wielkość nieodzownej
pomocy określał na przynajmniej jedną do czterech niemieckich
dywizji, w zależności od uzgodnionych z Niemcami celów dzia
łań. Dobrze zorientowany w położeniu wojsk austro-węgier
skich i planach AOK gen. Cramon depeszował 1 kwietnia do
Mezieres: „Eks. Conradowi jest dalsze wsparcie więcej niż kie
dykolwiek potrzebne, bądź to przez jedną niemiecką dywizję do
jego rozporządzenia dla poparcia 2-ej Armii, bądź to przez
" M . H o f f m a n n , Wspomnienia, Warszawa 1925, s.83.
J. K 1 c e b e r g, op.cii., s.473.
70
71
ofensywę większych sil w kierunku Gorlic, przeciwko flance
i połączeniom natarcia rosyjskiego"
8
.
Ofensywa w rejonie Gorlic była tylko jednym z zamysłów
gen. Conrada. Inny, bardziej śmiały, znalazł odzwierciedlenie
w jego depeszy z 7 kwietnia do gen. Falkenhayna. Zapropono
wał w niej przygotowanie gigantycznej ofensywy. W wyniku
uderzenia armii niemieckich na północy i austriackich na po
łudniu Rosjanie mieli odejść przynajmniej za Wisłę, San
i Dniestr. „Wówczas mielibyśmy obaj wolną rękę — tłumaczył
gen. Conrad — dla innych celów, a może również i możliwość
dojścia z Rosją do pewnego porozumienia"
9
.
Ten ambitny pomysł został uznany w niemieckim Sztabie
Generalnym za mało realny. Przeważyła opinia, że oba państwa
nie są w stanie skoncentrować tak znacznych sił, jakie by musia
ły być użyte do jego realizacji.
Conrad szukał pomocy nie tylko w niemieckiej Wielkiej Kwa
terze Głównej. Swoimi planami próbował zainteresować także
feldmarszałka Hindenburga i gen. Ludendorffa. Głównodowo
dzący na Wschodzie skłonny był przekazać Austriakom jeden
ze swoich korpusów. Warunki, jakie przy tym stawiał, były dla
Conrada trudne do przyjęcia. W Cieszynie oceniono, że godzą
one w prestiż i honor wojsk austro-węgierskich. Hindenburg
domagał się bowiem, aby AOK oficjalnie oświadczyło, iż nie
jest w stanie bez pomocy sojusznika opanować sytuacji w Kar
patach, i przekazało pod komendę niemieckiego generała jeden
z armijnych odcinków frontu.
Duże nadzieje wiązał Hindenburg z gen. Marwitzem, do
wódcą Korpusu „Beskid". Zgodnie z jego postulatem niemiecki
generał miał stanąć na czele niemiecko-austriackiej Grupy
Armijnej podporządkowanej bezpośrednio AOK. Zmuszony
okolicznościami gen. Conrad gotów był wyrazić zgodę. O roz
miarach i warunkach wspólnego niemiecko-austriackiego natar
cia ostatecznie zadecydowały rozmowy z Falkenhaynem.
Wspomniana depesza gen. Falkenhayna z 13 kwietnia wywołała
- Ibid., s.453.
1
Ibid,
s.4S8.
w Cieszynie poruszenie. Jeszcze tego samego dnia gen. Conrad
odpowiedział, iż proponowane przez Niemców działania w peł
ni odpowiadają dowódcom austro-węgierskim. Zapowiedział
też przyjazd następnego dnia pod wieczór do Berlina w celu
dokonania ustaleń potrzebnych dla wspólnej akcji.
Po wojnie rozgorzała dyskusja o autorstwo planów natarcia
z rejonu Gorlic. Większość z piszących ojcem ofensywy gorlickiej
uznała gen. Conrada. Jednak nie bez racji zauważył gen. Cra-
mon w liście do gen. Conrada z 3 kwietnia 1925 r.: „Że dziecko
to tak zdecydowanie i krzepko się rozrosło (mowa o ofensywie —
przyp. M.K.),
że mogło zachwiać całym frontem rosyjskim,
jest bezsprzeczną zasługą Falkenhayna, bowiem przesłał on
zamiast czterech dywizji — cztery korpusy. Jest to bez wątpie
nia decyzja, którą również tylko on mógł powziąć i za nią po
nosić odpowiedzialność [...]" "'.
Wieczorem 14 kwietnia w Berlinie spotkali się Conrad i Fal-
kenhayn. Ustalono wówczas, że zasadnicze uderzenie wykona
świeżo sformowana niemiecka 11. Armia gen. Augusta von
Mackcnsena oraz podporządkowana mu austro-węgierska
4. Armia arcyksięcia Józefa Ferdynanda. Gen. Conrad zobowią
zał się wzmocnić każdą z armii dwoma „bitnymi dywizjami
piechoty", a 11. Armię także dywizją jazdy oraz „udzielić
11. Armii wydatnej pomocy w formie przydziału lekkich kolumn
taborowych" ".
Przerzucenie armii gen. Mackensena do Galicji miało rozpo
cząć się 17 kwietnia, ale sztab 11.Armii winien jak najszybciej
zameldować się w Cieszynie, w którym znajdował się gen. Con
rad. Ustalenia te zatwierdził, po wyrażeniu zgody przez cesarza
Wilhelma II, gen. Falkenhayn wysyłając 16 kwietnia odpo
wiednią depeszę.
Podporządkowanie dowódcy 4. Armii niemieckiemu generało
wi było w odczuciu AOK dużym ustępstwem ze strony austro-
-węgierskiej i nastąpiło na kategoryczne żądanie niemieckiego
cesarza. Po wahaniach poparł je także gen. Conrad, wdzięczny
niemieckiemu szefowi Sztabu Generalnego za przekazanie oś-
Ibid.,
s.471
Ibid.,
s.474.
72
miu dywizji (czterech korpusów) na front galicyjski. Wy
stąpił nawet o odznaczenie gen. Falkenhayna przez cesarza
Franciszka Józefa. Ostatecznie przecież gen. Mackensen miał
wykonywać rozkazy płynące z Cieszyna.
Gen. Conrad patrzył dalej niż wymagały tego ustalenia pod
jęte w Berlinie. Będąc przekonanym o sukcesie przyszłej ofen
sywy, dążył do nadania jej możliwie największego rozmachu.
Dlatego też naciskał na niemieckiego partnera, aby ten przezna
czył do walki w Galicji następne dywizje piechoty. Falkenhayn
uznawał racje AOK, jednak obawiał się dalszego wzmacniania
sił już znajdujących się na froncie wschodnim lub przenoszo
nych tam kosztem frontu zachodniego. Proponował gen. Conra
dowi ściągnięcie z walczącej na Bałkanach 5. Armii jednego
korpusu i skierowanie go do Galicji. Argumentował, że Ententa
w celu wsparcia ewentualnego wystąpienia Włoch może podjąć
ofensywę na Zachodzie, którą armie niemieckie muszą bez
względnie powstrzymać.
W ujęciu niemieckim wojska nacierające z rejonu Gorlic
spełnią swoje zadanie, jeżeli zmuszą nieprzyjacielską 3. Armię
do cofnięcia się tak, „by [...] uczynić nie do utrzymania front
rosyjski na wschód od Przełęczy Łupkowskiej"
u
.
Falkenhaynowi wystarczało odsunięcie od Węgier groźby
inwazji rosyjskiej. Natomiast gen. Conrad myślał ponadto
o odzyskaniu Galicji Wschodniej, łącznie ze Lwowem. Tak głę
boki odwrót Rosjan na południu mógł przy tym wpłynąć na ich
sytuację również w Królestwie. Planowana akcja powinna —
zdaniem austro-węgierskiego szefa Sztabu Generalnego —
doprowadzić do radykalnych zmian w przebiegu frontu wschod
niego, a tym samym powstrzymać Rzym i Bukareszt od
decyzji przystąpienia do wojny po stronie Enteny i wzmocnić
stanowisko rosyjskich polityków opowiadających się za wstrzy
maniem wojny przeciw państwom centralnym.
Gen. Falkenhayn sceptycznie odnosił się do dalekosiężnych
planów gen. Conrada. Obaj zgodzili się, że rozmiary sukcesu
będą zależne od stopnia związania oddziałów rosyjskich walczą-
'- Ibid., s.475.
73
cych w Karpatach i na Bukowinie. Jednym z warunków powo
dzenia było uniemożliwienie nieprzyjacielowi przesuwania
wojsk w celu przeciwstawienia się ofensywie 11. i 4. Armii. Na
tomiast już w trakcie natarcia obu armii te oddziały rosyjskie
w Karpatach, które nie będą mogły lub potrafiły dostatecznie
szybko wycofać się, muszą stosunkowo łatwo ulec wojskom
państw centralnych.
Powierzenie gen. Mackensenowi 11. Armii i podporządko
wanie mu dowódcy austro-węgierskiej 4. Armii było decyzją
uzasadnioną i przemyślaną. Ten sześćdziesięcioletni generał
o szczupłej sylwetce swój chrzest bojowy przeszedł podczas woj
ny z Francją w 1870 r. Zakończył ją jako rotmistrz z opinią jed
nego ze zdolniejszych i odważniejszych oficerów kawalerii.
W 1908 r. objął dowództwo nad XVII Korpusem. Na jego czele
wyruszył na wojnę. Odegrał znaczną rolę w walkach na Mazu
rach, zwracając uwagę Hindenburga. Przekazaną mu przez
głównodowodzącego na Wschodzie 9. Armię poprowadził do
zwycięstwa m.in. pod Łodzią i Łowiczem. Nie udało mu się
jednak zająć jesienią 1914 r. stolicy Królestwa Polskiego.
Szefem sztabu 11. Armii został młodszy o siedemnaście lat
od swojego przełożonego płk Hans von Seeckt. Wybuch wojny
zastał go na stanowisku szefa sztabu III Korpusu. Razem ze
swoim korpusem znalazł się na froncie francuskim.
16 kwietnia 1915 r. płk Seeckt zameldował się w Wielkiej
Kwaterze Głównej. Gen. Falkenhayn ustnie poinformował go
o zamiarach, celach i przewidywanym przebiegu ofensywy oraz
przekazał pisemne wyszczególnienie składu 11. Armii. Trzy
dni później Seeckt stawił się w Cieszynie i odbył pierwszą roz
mowę z gen. Conradem. Ofensywa miała się rozpocząć za dwa
tygodnie. Ustalono harmonogram wyładunków i marszów. Do
24 kwietnia miały przybyć dowództwa korpusów i dywizji, do
27 kwietnia oddziały piechoty i większość służb, do 30 kwietnia
pozostałe służby. Artyleria powinna przybyć do stacji rozładow
czych razem z piechotą lub bezpośrednio po niej.
W tym samym mniej więcej czasie ppłk Olderhansen z Ber
lińskiego Biura Kolejowego oraz szef kolejnictwa austro-wę
gierskiego uzgodnili szczegóły tras niemieckich transportów kole-
74
jowych. 19 kwietnia ppłk Olderhansen wręczył w Cieszynie
plany transportu. Pierwsze oddziały przybyły do austriackich
stacji granicznych już 20 kwietnia. Rozładunek rozpoczął się
w następnym dniu.
Z frontu zachodniego transporty podążały na wschód drogą
okrężną, aby uniemożliwić nieprzyjacielowi szybkie zoriento
wanie się w zamiarach sprzymierzonych. XLI Korpus Rezer
wowy gen. Hermanna Francoisa wyruszył z rejonu Busigny
przez Namur i Szczecin, Korpus Gwardii gen. von Plettenber-
ga ze Strasburga przez Frankfurt nad Menem, Lipsk i Po
znań. Natomiast wchodząca w skład Korpusu Kombinowanego
gen. von Kneussela 119. Dywizja Piechoty załadowywała się
w Morgingen, a bawarska 11. Dywizja w Lille. Podążały one na
froiit wschodni przez Kolonię i Berlin. X Korpus gen. Ottona
von Emmicha, przewidziany jako ostatni do przerzucenia na
front wschodni, znajdował się jeszcze w miejscowościach Laon
i Rethel.
Większość transportów podążała liniami kolejowymi podleg
łymi Kierownictwu Transportów Polowych nr 1 w Krakowie.
Jego szefem był kpt. Peyrek. Współpracował z nim miejscowy
personel cywilny podporządkowany W. Zborowskiemu-Ko-
starkiewiczowi. Do 28 kwietnia wyładowywanie trzech korpu
sów niemieckich było zakończone. Do ich przewiezienia koleje
austro-węgierskie użyły 485 pociągów, tj. po 60 (stuosiowych)
pociągów dziennie. W tym samym czasie 61 pociągów przewio
zło oddziały austro-węgierskie.
28 kwietnia do stacji wyładunkowych zaczęły przybywać
transporty z żołnierzami 19. i 20. Dywizji Piechoty X Korpusu.
Ostatni żołnierze tego korpusu znaleźli się w Galicji już w cza
sie natarcia. Ogółem do rozpoczęcia ofensywy, tj. przed 2 maja,
do stacji przyfrontowych zostało doprowadzonych 640 pocią
gów, natomiast przed 5 maja — 780 pociągów '
!
.
Korpus Kombinowany wyładowywał się na stacjach Stróże,
Ptaszkowa, Kamionka oraz w Nowym Sączu i Marcinkowicach.
Jego żołnierze zluzowali oddziały austro-węgierskie na odcinku
E. R a t z e n h o f e r , op.cit., s.72.
75
Zawodzie (dzielnica Gorlic) — Ropica Ruska (dziś Ropica
Górna), biegnącym wzdłuż Sękówki do jej ujścia do Ropy.
Między Ropica Ruską a południową częścią wsi Sękowa znala
zła się bawarska 11. Dywizja Piechoty. Dalej w kierunku Gorlic
zajęli stanowiska żołnierze niemieckiej 119. Dywizji Piechoty.
XLI Korpus wyładowano na stacjach Kłaj, Podłęże. Zajął on
pozycje naprzeciw Gorlic. Na przedmieściu Magdalena i w
Stróżówce znalazła się 82. Rezerwowa Dywizja Piechoty. Na
tomiast na odcinku Mszanka — Wola Łużańska stanęła 81. Re
zerwowa Dywizja Piechoty.
Dalej w kierunku Staszkówki biegły pozycje austro-węgier-
skiego VI Korpusu. Przed Łużna znajdowała się 12 Krakowska
Dywizja Piechoty gen. Paula Kestranka. Stanowiska 39. Dy
wizji Piechoty ciągnęły się od przedpola Luźny w kierunku
Staszkówki, jednak nie dochodziły do tej miejscowości. Była to
część pozycji VI Korpusu, zajmowanych od zimy 1915 r. Lewe
skrzydło 11. Armii stanowił Korpus Gwardii, obejmujący odci
nek od przedpola Staszkówki ku wschodniemu brzegowi Białej,
nie dochodząc do niego ".
Trzy niemieckie korpusy zajęły wyznaczone im pozycje
w nocy z 27 na 28 kwietnia.
X Korpus razem z węgierską 11. Dywizją Kawalerii stanowił
odwód dowódcy 11. Armii. 19. Dywizji wyznaczono miejsce
w tyle za Korpusem Gwardii, a 20. Dywizji wzdłuż drogi Gry
bów — Szymbark — Ropica Polska. Natomiast 11. Dywizja
Kawalerii stanęła w rejonie Zakliczyna.
W składzie 11. Armii znalazło się 128 979 żołnierzy, 606
dział, w tym 158 ciężkich, 260 karabinów maszynowych i 70
moździerzy. Na stanowiskach ogniowych przygotowano odpo
wiedni, w zależności od kalibru dział, zapas amunicji
l 5
.
Na południe od 11. Armii leżały stanowiska austro-węgier-
skiej 3. Armii gen. Boroevicia. W natarciu miał uczestniczyć
1
' Dyslokacja oddziałów niemieckich i austro-węgicrskich za: M. Z g ó r n i a k,
Bitwa pod Gorlicami,
s.563 i n.; O. T i 1 e v. K a 1 m, Gorlice, Oldenburg —
Berlin, 1930, szkice.
IS
M . Z g ó r n i a k , Bitwa pod Gorlicami, s. 562.
76
77
jedynie jej X Korpus, obsadzający Magurę Małastowską.
W składzie tego korpusu znajdowały się cztery słabe dywizje pie
choty, mające razem 28 801 żołnierzy wyposażonych w 144
działa (w tym 32 ciężkie) i 63 karabiny maszynowe. Pozostałe
siły 3. Armii otrzymały zadanie wiązania oddziałów rosyjskich
w górach
l6
.
Na północ od 11. Armii znajdowała się dowodzona przez arcy-
księcia Józefa Ferdynanda 4. Armia. Jej pozycje sięgały do
Wisły i nawet przekraczały ją, gdyż na północ od tej rzeki ope
rowała kombinowana grupa gen. Stóger-Steinera. Do przeła
mania frontu rosyjskiego przeznaczono prawe skrzydło 4. Ar
mii, skoncentrowane w rejonie Gromnika i Zakliczyna '
7
. IX
i XIV Korpusy, wzmocniona brygada piechoty oraz dywizja pie
choty miały ok. 60 tys. żołnierzy i 295 dział, w tym 57 cięż
kich '».
Łącznie do uderzenia na rosyjskie pozycje szykowało się
217 tys. żołnierzy dysponujących 1045 działami oraz 70 moź
dzierzami. Grupę uderzeniową tworzyło 18,5 dywizji piechoty
i dywizja kawalerii. Wszystkie jednostki otrzymały uzupełnienia
i osiągnęły stany przewidziane etatem. Większość żołnierzy nie
mieckich miała duże doświadczenie bojowe wyniesione m.in.
z walk na froncie zachodnim. Przeniesienie na Wschód przyjęli
z zadowoleniem sądząc, iż Rosjanie będą przeciwnikiem mniej
groźnym niż Francuzi czy Anglicy. Przed dotarciem na miejsce
przeznaczenia odbyli kilkudniowe ćwiczenia, pozorujące natar
cia na silnie ufortyfikowane pozycje oraz powtarzające niektóre
elementy działań zaczepnych.
Zajmowanie stanowisk przez tak wielką masę żołnierzy odby
ło się bez konfliktów. Niemcy i ich sojusznicy dbali o utrzyma
nie między sobą jak najlepszych stosunków. Przykład płynął
z góry zacierając pretensje i nieufności narastające między
sprzymierzonymi od wybuchu wojny.
"• Ibid., s.562.
17
Ibid.,
s.563.
'* Ibid, s.563; patrz też O. T i 1 e v. K a i m , op.cit., aneks 2; H . O t t o ,
K. S c h m i e d e l , Der crste Wellkrieg, Militarhistorischer Abriss, Berlin 1977,
s. 136—138.
Gen. Mackensen, który przybył do Kwatery Głównej
11. Armii w Nowym Sączu, odnosił się do swoich niemieckich
i austro-węgierskich podwładnych z szacunkiem, zachowując
wszystkie zwyczajowe i regulaminowe formy. Nie miał też po
wodów do narzekania. Jego sztab pracował wydajnie i szybko,
pokonując wszystkie przewidziane i nie przewidziane trudności.
Poprawnie układały się stosunki między Mackensenem a sze
fem sztabu armii. Płk Seeckt w liście do żony z 28 kwietnia
zwierzał się, iż jego przełożony sprawia wrażenie, że będzie
można z nim żyć w zgodzie, o ile jednak „będzie się uwzględ
niać jego liczne drobne objawy próżności i przywiązanie do ze
wnętrznych pozorów"
]
".
Istotnym elementem przygotowań do natarcia była odpo
wiednia organizacja artylerii. Generałowie Falkenhayn, Conrad
i Mackensen byli przekonani, że wielka koncentracja dział na
stosunkowo krótkim odcinku frontu umożliwi zniszczenie
umocnień rosyjskich i utoruje drogę piechocie. Działa skupiono
w jednostkach mających dokonać przełamania frontu. Rozka
zem z 26 kwietnia polecono w poszczególnych korpusach wy
znaczyć „dowódcę artylerii, który zarządzi [...] rozpoznanie, za
jęcie stanowisk i podział zadań ogniowych"
20
.
Nie tylko zaskoczenie i poprowadzenie do walki licznych
i bardzo dobrze wyposażonych dywizji gwarantowało, w odczu
ciu dowódcy 11. Armii, odniesienie zwycięstwa. Miało ono być
także osiągnięte dzięki energicznemu i prowadzonemu na całej
długości frontu natarciu. W pierwszych zdaniach „Głównych
wytycznych do natarcia", przekazanych oddziałom przez sztab
gen. Mackensena 27 kwietnia, znajdowało się stwierdzenie, iż
natarcie „musi być prowadzone w szybkim tempie", aby
„uniemożliwić nieprzyjacielowi stawianie skutecznego oporu
na tyłowych pozycjach obronnych i planowane użycie odwo
dów". Piechota miała otrzymać „szybkie i ciągłe wsparcie arty-
" Cyt. za: H. M e i e r-W e 1 c k e r, Seeckt, Frankfurt a. M., s.52.
20
Cyt za:J. K i r c h m a y e r, Artyleria w bitwie pod Gorlicami (2—5 V 1915).
Studium artylerii armii,
„Przegląd Artyleryjski" 1938, R.XVI, z.3, s.244.
78
ferii" przez cały czas ataku. Przy tym gen. Mackensen podkreś
lał konieczność takiego działania, „by jednolitość i ciągłość na
tarcia armii była stale przestrzegana"
21
.
Na wypadek powstrzymania ataku któregoś z oddziałów, jego
sąsiedzi zostali zobowiązani do udzielenia mu pomocy. Utrzy
manie łączności między szturmującymi jednostkami powierzo
no pododdziałom łączności oraz oficerom łącznikowym. Ostat
nie zdanie „Głównych wytycznych" zobowiązywało dowódców
korpusów i dywizji do meldowania dowódcy armii o każdej
niekorzystnej zmianie sytuacji, aby mógł, o ile zajdzie potrzeba,
wprowadzać do boju odwody.
Przerwanie frontu na kilkudziesięciokilometrowym odcinku,
szybkie działania pościgowe w kierunku Żmigrodu, Dukli i Sa
noka musiały postawić rosyjskie wojska Frontu Południowo-
-Zachodniego w bardzo trudnym położeniu.
Początkowo gen. Mackensen zamierzał uderzyć 5 maja.
Właściwy przebieg koncentracji, a przede wszystkim obawa, że
Rosjanie po zorientowaniu się w miejscu i celach koncentracji
wojsk państw centralnych przygotowują się do odparcia ude
rzenia, spowodowały przyśpieszenie terminu o trzy dni. Ale by
ła to data i tak późniejsza od oczekiwanej przez gen. Falken-
hayna.
W ponad dziewięciokilometrowym pasie działań Korpusu
Kombinowanego znalazło się wzgórze Zamczysko i wieś Sokół.
Zadanie opanowania Zamczyska otrzymała bawarska 11. Dy
wizja Piechoty. Natomiast 119. Dywizja, osłaniając Bawarów
od północy, miała zdobyć wieś i wzgórze Sokół. Korpus Kom
binowany, dysponujący większą niż inne korpusy siłą ognia ar
tyleryjskiego, nie mógł w pełni wykorzystać tego atutu z uwagi
na odległość swoich dział od rosyjskich stanowisk na Zamczy
sku.
XLI Korpus Rezerwowy, zajmujący odcinek liczący ponad
osiem kilometrów, miał natrzeć na Gorlice i wzgórze 357 na
północ od miasta.
11
Cyt za: Cz. O d r o w ą ż-P i c n i ą z c k, Działania artylerii VI Korpusu aus
triackiego a bincic pod Gorlicami dnia 2 maja 191
5 r., „Przegląd Artyleryjski"
1918, R. XVI, z.10, s.l 112.
79
Natomiast w siedmiokilometrowym pasie działania austro-
-węgierskiego VI Korpusu znajdowały się dwa wzgórza odgry
wające ważną rolę w rosyjskim systemie obrony. Rozkaz zdoby
cia Pustek został wydany 12. Krakowskiej Dywizji Piechoty,
a leżących dalej na północ Wiatrówek — węgierskiej 39. Dywizji
Piechoty.
Siedmiokilometrowy pas działania otrzymał także Korpus
Gwardii. 1. Dywizja Gwardii miała zająć wzgórze 358 i miej
scowość Rzepiennik Biskupi, a 2. Dywizja Gwardii wzgórza 382
i 405.
Trudności, jakie musiały pokonać poszczególne korpusy
i dywizje, różniły się w zależności między innymi od ukształto
wania terenu. Najłatwiejsze zadanie, jak można było sądzić,
otrzymał XLI Korpus Rezerwowy. Wzniesienia, jakie miał
przebyć w walce, były stosunkowo łagodne i pozwalały artylerii
podążać za piechotą. Więcej trudności rysowało się przed dy
wizjami Korpusu Kombinowanego i austro-węgierskiego
X Korpusu. Na ich drodze znajdowały się wysokie (w tym ponad
650 m n.p.m.) wzgórza. Sieć dróg była tu słabo rozwinięta.
Większość gościńców biegła z południa na północ, a więc nie
można było z nich korzystać podczas walki. Jedyną stwarzającą
takie możliwości była droga znajdująca się u podnóża Beski
dów, z Gorlic przez Pielgrzymkę w kierunku na Żmigród i Du
klę.
Kiedy w sztabach armii i korpusów podpisywano ostatnie
przed bitwą rozkazy, żołnierze kończyli przygotowania do wal
ki. Pośpiesznie budowali ostatnie pozycje artyleryjskie, zakłada
li placówki sanitarne, punkty obserwacyjne i magazyny. Część
tych prac wykonywali w nocy, aby ich zakres pozostał nie zna
ny dla wroga.
Do utrzymania tajemnicy gen. Mackensen przywiązywał wielką
wagę. Ograniczył nawet możliwości palenia w piecach i poru
szania się w dzień po drogach. Łącznicy mogli korzystać jedy
nie ze ściśle wytyczonych szlaków. W nocy surowo egzekwo
wano rozkaz nakazujący zaciemnienie okien.
Wzmógł pracę wywiad i oddziały rozpoznawcze. Niemieccy
i austriaccy żołnierze, przebrani w cywilne ubrania, najczęściej
81)
chłopskie, starali się penetrować przyszłe pole walki. Od rana
28 kwietnia lotnictwo rozpoczęło działania zwiadowcze nad ro
syjskimi stanowiskami i ich zapleczem. Wszystkie napływające
dane skrzętnie analizowano i weryfikowano. Nic jednak nie
wskazywało na to, aby Rosjanie zorientowali się w zamiarach
wojsk państw centralnych.
Wreszcie wszystko zakończono. Ostatnie rozkazy znalazły się
w pułkach i batalionach. Artyleria miała rozpocząć wstrzeliwa
nie się w pozycje wroga 1 maja o godzinie 15.00 i stopniowo
wzmagać ogień. W nocy, pomiędzy godziną 1. a 3., piechota
winna przeprowadzić rozpoznanie, a saperzy usunąć przeszko
dy znajdujące się* na przedpolu rosyjskich stanowisk.
Wszędzie, gdzie to było możliwe, oddziały piechoty otrzyma
ły zadanie wyjścia z okopów i podejścia przed stanowiska wro
ga. Rano, między godziną 6. a 10., huraganowy ogień dział
niemieckich i austro-węgierskich miał zburzyć zasieki, schrony,
gniazda karabinów maszynowych, rozbić baterie. W ostatnich
kilkudziesięciu minutach na pozycje wroga miały skierować
swój ogień miotacze min.
Wśród mających iść do ataku byli także polscy poddani
Niemiec i Austro-Węgier. Wielu Polaków i żołnierzy polskiego
pochodzenia znajdowało się w szeregach 2. Pruskiej Dywizji
Gwardii
2 2
. Niemal całkowicie polski skład miały cztery pułki
Krakowskiej 12. Dywizji Piechoty: 56. Wadowicki, 100. Cieszyński,
20. Nowosądecki i 57. Tarnowski. Dowódcą brygady artylerii tej
dywizji był gen. Tadeusz Jordan Rozwadowski. Przedstawiciele
innych narodowości służyli przeważnie w korpusie oficerskim
tych pułków. Dywizją dowodził Austriak gen. Paul Kestranek. Tej
samej narodowości byli także dowódcy 56., 20. i 27. pułków pie
choty. Tylko 100. pułk objął Polak płk Franciszek K. Latinik.
Natomiast 3. pułk piechoty, jako jedyny w 12. Dywizji, rekru
towany był poza ziemiami polskimi, w Czechach i na Mora
wach.
Dowództwo rosyjskiego Frontu Południowo-Zachodniego
długo ignorowało sygnały o nadciągającej ofensywie wroga.
2
- M. Z g ó r n i a k, Bitwa pod Gorlicami, s. 567.
81
Zlekceważyło też memorandum generalnego kwatermistrza
gen. Jurija Daniłowa, w którym została poruszona możliwość zaata
kowania przez nieprzyjaciela centrum 3. Armii. Nie dawało
wiary także gen. Radko Dmitriewowi, komenderującemu
3. Armią. Alarmował on przełożonych, że naprzeciw jego X Kor
pusu do natarcia szykują się bardzo znaczne siły.
Uwagę dowódcy Frontu gen. Nikołaja Iwanowa niemal cał
kowicie pochłaniały jednak możliwości wznowienia prób
przejścia przez Karpaty na Nizinę Węgierską. Pomocą służył
mu nowy szef sztabu gen. Władimir Dragomirow, który zastąpił
gen. Michaiła Aleksiejewa. Według oceny wielu oficerów ustę
pował on pod względem umiejętności, doświadczenia, a także
konsekwencji prowadzenia działań Aleksiejewowi, dotychczaso
wemu „kierownikowi i duszy operacji karpackiej"
2
\
Po porażkach z wiosny 1915 r. wiara dowódców armii i kor
pusów w szybkie pobicie Austro-Węgier zmalała. Wątpliwości,
mimo kontynuowania w atmosferze optymizmu prac nad pla
nami nowej ofensywy karpackiej, silnie nurtowały nawet
gen. Iwanowa. Dostrzegał on, że kordonowe ugrupowanie armii
Frontu Południowo-Zachodniego (4., 3., 8., 11. i 9. armie) nie
sprzyjało też prowadzeniu na większą skalę działań ofensyw
nych w Karpatach. Aby zwiększyć szansę natarcia przez przełę
cze na Węgry, w połowie kwietnia przesunął znajdujący się do
tychczas w centrum pozycji 3. Armii XXI Korpus w Karpaty.
Ta decyzja, podobnie jak inne wzmacniające siły przeznaczo
ne do natarcia, była dalece niewystarczająca. Dowództwo Fron
tu, podobnie jak Stawka, nie dysponowało wystarczającą ilością
odwodów, aby móc w miarę bezpiecznie planować zakrojone na
większą skalę działania zaczepne, nie zwiększając przy tym ry
zyka klęski na innych odcinkach. Dramatycznie brakowało
amunicji, zwłaszcza artyleryjskiej. Bateriom określono górne
limity zużycia pocisków i każdy wypadek ich przekroczenia
wywoływał ostre interwencje generałów.
Wyższych dowódców niepokoił także spadek autorytetu mo
narchy w szeregach armii. Obserwatorzy towarzyszący Mikoła-
21
P. S i m a n s k i j, Jeszcze o genezie Gorlic, „Bellona" 1934, t. XLIV, s. 41;
patrz też: A. B r u s i ł o w, Moi wospominanija, Moskwa 1983, s. 65—66.
* - Gorlice I9IS
82
jowi II w jego kwietniowej podróży do Lwowa i Przemyśla za
uważyli obojętne, w wielu wypadkach wręcz chłodne, przyjęcie
cara w oddziałach mimo starannie przygotowanego programu
tych wizyt. Niektórych generałów i wyższych oficerów irytowa
ły również pewne aspekty polityki Rosji na okupowanych zie
miach, firmowanej przez dwór. Zdziwienie wywoływało kiero
wanie do Galicji mas urzędników i duchownych oraz ich ener
gia wkładana w rusyfikowanie ludności polskiej i Ukraińców,
podczas gdy walczące na froncie wojska zaopatrywane były
niedostatecznie. „Oczekuję pociągów z amunicją — skarżył się
w. ks. Mikołaj Mikołajewicz — tymczasem przysyłają mi po
ciągi popów"
24
.
Podstawowym i w zasadzie jedynym atutem, jakim dyspo
nowała zagrożona 3. Armia, były rozbudowane pozycje obron
ne, przede wszystkim pierwszej linii. Tworzyły ją linie rowów
strzeleckich (w odstępach ok. 100—200 m), schronów, rowów
łącznikowych oraz stanowisk zapasowych. Transzeje wykopano
na wysokość stojącego piechura. Jednak na wielu odcinkach
wody gruntowe zalewały stanowiska. Pozycje wzmocniono
workami z ziemią, kamieniami, a także drewnem. Na przedpolu
postawiono zasieki z drutu kolczastego, a na północ od Stasz-
kówki założono pola minowe.
Tak przygotowane do obrony pozycje 3. Armii biegły od rze
ki Białej przez wzgórze 357, Las Kazimierzowski, wieś Stasz-
kówka, wzgórza Staszkówka (437), Wiatrówki (434) i Pustki
(446), wieś Mszankę, przedmieścia Gorlic, Siary Din., wzgórza
i góry: Zagórze (507), Zamczysko (554), 469, 587, Wierszek
(501), 532, Kornuta (678), Zawiersza (675), Dziamera (756),
a następnie przez wieś Zdynia, górę Rotunda (776), wieś Dzielec
i przełęcz Beskidek (556)
25
.
21
Cyt za: D ą b r o w s k i, op. cii., s. 332.
2
' Przebieg pozycji rosyjskich za: T. A. O 1 s z a ń s k i, Przełamanie gorlickie
[w:] Pierwsza wojna światowa w Karpatach, pr. zbiór, pod red. T. A. O 1-
s z a ń s k i e g o , Warszawa 1985 (wydawnictwo Studenckiego Kola Przewodni
ków Beskidzkich przy Oddziale Międzyuczelnianym PTTK Warszawa), s. 95;
M. K o t a r s k i , Pierwsza wojna światowa w rejonie jasielskim [w:] Studia z
dziejów Jasia i powiatu jasielskiego,
pr. zbiór, pod red. J. G a r b a c i k a , Kraków
1964, s. 381 i n. Liczby podane w nawiasach lub poza nimi oznaczają wysokość
wzgórz i gór w celu ich identyfikacji na mapach (m.in. turystycznych).
83
Drugą linię obrony zbudowano w odległości około 5—10 km
od pierwszej. Nie była już osłonięta zasiekami z drutu kolcza
stego ani polami minowymi. Jej zachodni skraj biegł od góry
Brzanka (534) przez wzgórza Lipie i Wilczak, wzgórze 307 i ko
ło wsi Lipinki, Rozdzielę, dalej przez górę Ferdel (649) i skały
Kornuty (846). Pozycje rezerwowe znajdowały się natomiast na
górze Obszar, wzgórzach 337 i 363 koło wsi Ołpiny, na zachód
od Biecza oraz na wzgórzach 307 i 332 na północ od tego miasta.
Natomiast trzecia linia była w stanie budowy i na wielu od
cinkach nie przedstawiała większej wartości. Rozpoczynała się
koło wsi Jodłowa. Rowy strzeleckie lub inne pozycje obronne
istniały także na Rysowanym Kamieniu (427), Małym Liwoczu
(463), Liwoczu (562), w okolicach wsi lub w samych wsiach
Skołoszyn, Harklowa, Cieklin, Folusz i na górze Wątkowa
(846).
Rosjanie obsadzili pierwszą linię dywizjami z IX, X i XXIV
korpusów. W pasie działań ofensywnych południowego skrzy
dła austro-węgierskiej 4. Armii znajdowała się część 42. Dywizji
i 70. Dywizji Piechoty z IX Korpusu. Zadanie zmierzenia się
z całością sił niemieckiej 11. Armii przypadło 31., 61. i 9. dywiz
jom piechoty tworzącym X Korpus gen. Sieversa.
Dalej na południe, naprzeciw austro-węgierskiego X Korpu
su z 3. Armii, znajdowały się stanowiska rosyjskich 49. i 48.
Dywizji Piechoty z XXIV Korpusu.
Szczupłe rezerwy rosyjskiej 3. Armii rozmieszczono na dru
giej i trzeciej linii obrony: między Bieczem a Jasłem (63. Dywiz
ja Piechoty), w Żmigrodzie (brygada z 81. Dywizji Piechoty),
Krośnie (dwie dywizje jazdy), Dębowcu (3. Dywizja Kozaków
Dońskich) i Rzeszowie (3. Dywizja Kozaków Kaukaskich).
W kierunku pozycji 3. Armii maszerował III Korpus Kaukaski
(52. i 21. Dywizje Piechoty).
Pod rozkazami gen. Radko Dmitriewa znajdowało się od 70
do 80 tys. żołnierzy, wyposażonych w 150—200 dział, w tym tyl
ko kilka ciężkich.
Sztab 3. Armii rozlokował się w Jaśle. Jej dowódcą był pięć-
dziesięciosześcioletni Bułgar, który wykształcenie wojskowe
uzyskał w Rosji i uznał ten kraj za drugą ojczyznę. Wziął udział
84
w buncie części oddziałów wojskowych przeciwko księciu Buł
garii Aleksandrowi I Battenbergowi. W armii bułgarskiej Dmi-
triew zajmował najwyższe stanowiska. Rozsławił swoje nazwi
sko zwycięstwami odniesionymi w 1912 r. w wojnie z Turcją.
W sierpniu 1913 r. został posłem Bułgarii w Petersburgu. Na
leżał do konsekwentnych przeciwników wiązania się Bułgarii
z państwami centralnymi. Ochotniczo wstąpił do wojsk rosyj
skich i objął dowództwo jednego z korpusów w armii gen. Ale-
ksieja Brusiłowa. „Wyrobiłem sobie o nim zdanie jako o czło
wieku zdecydowanym — wspomina Brusiłow — bystrym i bar
dzo utalentowanym"
26
. Zaskoczyły go jednak zbyt ostrożne
działania Dmitriewa jesienią 1914 r. pod Przemyślem.
Natomiast raczej negatywny sąd o Dmitriewie wyrobił sobie
oficer 3. Armii Michaił Boncz-Brujewicz. „Nowy dowódca —
wspominał Boncz-Brujewicz pierwsze tygodnie pobytu Dmi
triewa w 3. Armii — ciągle jeszcze miał w głowie doświadcze
nia minionej niedawno wojny bułgarsko-tureckiej. Wywarło to
na nas nader przykre wrażenie. Ostatecznie 3. Armia miała
własne doświadczenia działań wojennych i niejakie w tej dzie
dzinie zasługi"
27
.
Nie lubiono uwag, jakie robił dowódca 3. Armii w trakcie
pracy jej sztabu „u nas w Bułgarii" lub „my w Bułgarii postę
powaliśmy inaczej". Ale przed połową 1915 r. nie kwestiono
wano doświadczenia i wiedzy wojskowej gen. Dmitriewa,
a i później miał oddanych i ufających mu przyjaciół oraz współ
pracowników. Dmitriew, zdaniem Boncz-Brujewicza, był czło
wiekiem gwałtownym i szorstkim, starającym się jednak zacho
wać jak najlepsze kontakty z ustosunkowanymi podwładnymi.
Gen. Dmitriew w ostatnich dniach kwietnia był już przeko
nany, że w najbliższym czasie wojska państw centralnych ude
rzą na pozycje jego żołnierzy. Nasilił prośby kierowane do
Stawki i przede wszystkim dowództwa Frontu o utworzenie
silnego odwodu. Sam jednak nie podjął dostatecznie konsek-
-" A. B r u s i ł o w , op. cii., s. 99.
27
M. B o n c z - B r u j e w i c z , Wspomnienia 1914—1919, Warszawa 1959,
85
wentnych decyzji. Oddziały rezerwowe rozproszył na zbyt du
żym terenie, a część z nich także zbyt daleko od stanowisk fron
towych. Dużym błędem było wyrażenie zgody na przesunięcie
XXI Korpusu w Karpaty. Nie nakazał opracowania planów
określających kierunek i porządek odstępowania armii na
wschód w wypadku porażki.
SZTURM
Wieczorem 1 maja, około godziny 6., gen. Mackensen wydał
rozkaz: „Natarcie rozpocząć rano 2 maja o godzinie 10.00" '.
W myśl wcześniej podjętych decyzji po zapadnięciu zmroku część
oddziałów saperów i piechoty wyszła na przedpole, aby skrócić
sobie drogę do pozycji wroga. Tam, gdzie to było możliwe, sa
perzy usuwali rosyjskie zasieki. Patrole ostrożnie penetrowały
teren przed okopami przeciwnika.
Noc z 1 na 2 maja była ciepła. O świcie niżej położone sta
nowiska wrogich armii spowijała mgła. Rozproszyły ją promie
nie słońca wschodzącego około godziny 4.30. Niedziela miała
być ciepłym, słonecznym dniem.
Niewielu żołnierzy niemieckich i austro-węgierskich spało.
Przeszkadzał ogień dział, wstrzeliwujących się w pozycje wroga.
Oficerowie znajdowali się przy swoich plutonach i kompaniach.
W sztabie 11. Armii gen. Mackensen i płk Seeckt spokojnie
czekali na rozwój wydarzeń, przekonani, iż zrobiono wszystko,
aby armia mogła odnieść sukces. Teraz, kiedy wydano ostatnie
polecenia, Seeckt skracał oczekiwanie kreśląc list do żony.
„Z ufnością patrzę na rezultat. Najpierw wszystko przygotować
— pisał — potem dać swobodę działania tym na przedzie, na
stępnie wyciągnąć wnioski z ich czynów i rozpocząć nowe przy
gotowania. Takie jest moje zadanie w kilku słowach"
2
.
1
Sirażcnije pri Gorhca
— Tarnów..., s.93.
H. M e i e r - W e l c k e r, op. cii., s. 52.
87
O godzinie 6 rano odezwały się niemieckie i austriackie bate
rie. Po pierwszych próbnych salwach ponad tysiąc dział otwo
rzyło ogień. Strzelały armaty polowe (kaliber 75—90 mm),
działa średniego kalibru (100—136 mm) oraz ciężkie moździe
rze (niemieckie 210 i austro-węgierskie 305 mm). Pociski dosię
gały okopów, rowów łącznikowych, schronów, gniazd karabi
nów maszynowych, rozrywały zasieki z drutu kolczastego. Ob
serwatorzy śledzili wyniki ostrzału i korygowali pracę artylerzy-
stów. Meldowali również, iż Rosjanie wykorzystują przerwy
w kanonadzie, aby wycofać się na dalsze pozycje. Stopniowo linia
rosyjskich okopów i umocnień utonęła w ciemnej zawiesinie
dymu i pyłu, przez którą gdzieniegdzie przebijały się płomie
nie, trawiące drewniane konstrukcje.
Obserwując efekty ostrzału wzgórza Pustki gen. Artur Arz
von Straussenburg zauważył: „Zjawisko to robi wrażenie czyn
nego wulkanu"
5
. Potężna nawałnica ognia artyleryjskiego czyni
ła wrażenie także na innych świadkach. Pociski „przerzynają po
wietrze z sykiem i szumem, skowytem i gwizdem — zapamiętał
dowódca 100. pułku Franciszek K. Latinik — a wbiwszy się
w pozycje przeciwnika, z piekielnym hukiem cisną w górę na kilka
metrów ziemię, kamienie, belki, deski, karabiny i ciała ludzkie.
Chmury duszącego dymu zalegają coraz to większą prze
strzeń." '
0 godzinie 9. do walki z głośnym hukiem włączyły się miota
cze min. Od wybuchów ich pocisków drżała ziemia. Na niektó
rych stanowiskach żołnierzom wydawało się, że słyszą przera
żone okrzyki rannych i zabijanych Rosjan. W tym też czasie
eskadra płatowców bombardowała cele za pierwszą linią rosyj
skich pozycji. Bomby ekrazytowe niszczyły mosty, węzły ko
munikacyjne, tory kolejowe. Spadały na maszerujące kolumny i
biwakujące oddziały.
Rosyjskie działa milczały. Tylko nieliczne próbowały odpo
wiadać ogniem. Rosyjscy dowódcy baterii nie chcieli przed
wcześnie zdradzić lokalizacji swoich dział. Przewidywali, iż bę
dą potrzebne, gdy wróg ruszy do szturmu. Na podjęcie poje-
1
Cyt. za: Cz. O d r o w ą ż - P i e n i ą ż e k, op. cii., s. 1130.
;
F.K. L a t i n i k , Żołnierz polski pod Gorlicami 1915, Przemyśl 1923, s. 30.
89
dynku artyleryjskiego nie pozwalała im także zbyt mała ilość
pocisków. Przy tym ich przełożeni zawsze gotowi byli robić
awantury o każdy ich zdaniem niewłaściwie wykorzystany po
cisk. Jeszcze w styczniu dowódcy korpusów wydali rozkazy ze
zwalające artylerzystom otwierać ogień tylko podczas szturmu
wroga. Tym, którzy nie zastosują się do rozkazów, grożono od
daniem pod sąd. Dowódca X Korpusu, trzymającego kluczowe
dla armii Dmitriewa pozycje, miał każdego dnia rozliczać swoją
artylerię z ilości zużytej amunicji. Sposób jej wykorzystania
wydawał mu się zawsze „nieodpowiedni i niewspółmierny do
położenia linii bojowej'"'.
Skutki huraganowego ognia mogły się wydawać straszne pie
churom armii niemieckiej i austro-węgierskiej. Na długości
wielu kilometrów widać było poprzez dym strzaskane i, jak są
dzono, martwe pozycje rosyjskie. Jednak przed godziną 10. za
częły napływać niepokojące meldunki, iż nie wszędzie ogień był
tak skuteczny, jak to zakładano przed bitwą. Donoszono nawet
o nie tkniętych jeszcze stanowiskach rosyjskich. Nikt też nie
wiedział, ilu jeszcze żołnierzy rosyjskich znajdowało się w zruj
nowanych okopach i ile stanowisk ukrytych za wzniesieniem
i w lasach nie zostało porażonych ogniem dział.
O godzinie 10. umilkły miotacze min, a ciężkie działa prze
niosły ogień w głąb terytorium wroga. Odezwały się gwizdki
oficerów podrywających kompanie do ataku. Żołnierze ruszyli
na okopy z głośnymi okrzykami „hurra"
6
. Przy nich znajdowali
się obserwatorzy artyleryjscy, gotowi wszędzie, gdzie to będzie
konieczne i możliwe, zapewnić interwencję swoich baterii.
O tym, że ogień artylerii
7
nie wystarczył, aby zgnieść przeciw
nika, przekonali się żołnierze niemieckiego Korpusu Kombi
nowanego. Bawarska 11. Dywizja Piechoty dostała się pod
ogień rosyjskiej piechoty i poniosła znaczne straty. Rosyjskie
s
P. S i m a n s k i j, rec. z Srażenije pri Gorlica — Tarnów..., s. 551.
Gen. P.Simanskij byt oficerem 61 DP, walczącej pod Gorlicami w maju 1915 r.
* E. B e r g h a n s , Vier Monale mil Mackensen. Von Tarnów — Gorlice bis
Bresi Litowsk,
Stuttgart 1916, s. 11.
7
O przebiegu i skutkach niemieckiego i austriackiego ognia artyleryjskiego
m.in.: O. T i 1 e V. K a i m , op. cii., s. 44—45; M. Z g ó r n i a k, Bitwa pod
Gorlicami,
s. 570—571; J. K i r c h m a y e r, op. cii., s. 345—346.
ckm-y zdziesiątkowały II. batalion 3. pułku i II. batalion 22.
pułku. Wprawdzie niemieccy żołnierze zdołali przed godziną
11. opanować czołowe okopy, ale dalszy ich szturm został za
trzymany.
Rosyjska 9. Dywizja Piechoty okazała się twardym, zdecy
dowanym przeciwnikiem. Dopiero dzięki dalszemu wsparciu
artylerii 3. pułk piechoty, a następnie 22. pułk zdołały ruszyć
naprzód. O ile teraz 3. pułk posuwał się bez większych przesz
kód i dotarł około godziny 11.45 na skraj lasu porastającego
Zagórze (507), to 22. pułk został zatrzymany ogniem ckm-ów,
jednej baterii i kontratakiem rosyjskim, gdy próbował wedrzeć
się na wzgórze 469.
Raz jeszcze niemiecka artyleria utorowała drogę piechurom.
Wzgórze zostało opanowane przez Bawarów po ciężkich walkach.
Szczególnie uporczywie Rosjanie bronili zabudowań nadleśnict
wa na południowo-wschodnim stoku. Powiodło się także 13. re
zerwowemu pułkowi piechoty z 11. Dywizji, który wykorzystał
sukces austro-węgierskiego X Korpusu i zajął wzgórze 501
8
.
W ciężkich walkach zdobywała teren także 119. Dywizja Pie
choty. Jej 46. pułk atakował doliną wzdłuż drogi z Sękowej do
Dominikowie, aby potem skierować się bardziej na lewo, na po
łudnie od Sękowej'*. Około godziny 12. opanował wzgórze 349.
Natomiast 58. pułk zajął około godziny II. przedmieście Gorlic
— Zawodzie i po przegrupowaniu rozpoczął natarcie na wzgó
rza leżące wzdłuż Sękówki. Pułkowi nie mogła pomóc artyleria,
zajęta ostrzeliwaniem Zagórza i wzgórza 469, wykrwawił się
więc próbując zdobyć wzgórze Sokół (346). Stracił 15 oficerów,
400 podoficerów i szeregowców. Mimo iż później dwukrotnie
siedem niemieckich baterii (4 baterie haubic 210 mm i 3 baterie
150 mm) ostrzeliwało pozycje rosyjskie na wzgórzach nad Sę-
kówką, niemieccy piechurzy nie byli w stanie osiągnąć sukcesu.
Dopiero około godziny 15., po opanowaniu Magurki i wsi So
kół, a tym samym oskrzydleniu pozycji rosyjskich, wzgórze 346
dostało się w ręce niemieckie
10
.
s
O. T i 1 e v. K a i m , op. cii., s. 49 i n.; M. Z g ó r n i a k, Bitwa pod Gor
licami,
s. 96 i n.
" M. Z g ó r n i a k, Bitwa pod Gorlicami, s.572.
:
" O. T i 1 e v. K a i m , op. cii., s. 64.
90
W tym też czasie wyjaśniło się, iż rosyjska brygada maszeru
jąca razem z artylerią z Biecza ku Gorlicom skierowała się na
Zagórzany i nie stanowi zagrożenia dla korpusu.
Gen. von Kneussel postanowił kontynuować natarcie.
11. Dywizja miała teraz zdobyć silnie umocnione, o stromych zbo
czach Zamczysko i wzgórze 461, a 119. Dywizja kierować się na
wieś Kobylanka i wzgórze Urwisko (325). Obu dywizjom
obiecano wsparcie artylerii. Jednak przygotowania wykrwawio
nych, częściowo przemieszanych oddziałów przeciągały się
i von Kneussel gotów był przełożyć atak na dzień następny. Na
tomiast dowódca 3. pułku, obawiając się, iż Rosjanie w nocy
zdołają wzmocnić obronę, postanowił mimo wszystko uderzyć.
Po godzinnym przygotowaniu artyleryjskim około godziny
7.15 Bawarzy rozpoczęli natarcie. Wspomagała ich austriacka
bateria górska. Ostatni obrońcy opuścili swoje stanowiska o go
dzinie 8. wieczorem. Swoje sukcesy Bawarzy okupili wielkimi
stratami. 3. pułk utracił 2 maja 14 oficerów i 586 żołnierzy.
119. Dywizja w ogóle nie podjęła próby zdobycia Urwiska
i Kobylanki ".
Rosyjska 61. Dywizja Piechoty broniła odcinka Mszanka —
Gorlice — Sokół. Jej dowódca wiedział, że będzie walczył
z XLI Korpusem Rezerwowym, ściągniętym z frontu zachod
niego. Informacje te miał uzyskać od jeńców — szeregowców
oraz młodego oficera, który zabłądził do rosyjskich okopów.
Uznał jednak, iż jest w stanie przyjąć frontalne uderzenie
przeciwnika. Podobnie jak dowódca 3. Armii i inni dowódcy
dywizji, nie brał pod uwagę konieczności wycofania się z zaj
mowanych stanowisk.
Załogę Gorlic stanowiły oddziały 243. Chełmskiego i 244.
Krasnostawskiego (rezerwowych) pułków piechoty. Zniszczone
w czasie wielomiesięcznych zmagań zabudowania nie mogły
zapewnić bezpieczeństwa mimo poczynionych prac fortyfikacyj
nych
l2
.
1
' Ibid., s. 64—65; M. Z g ó r n i a k, Bitwa pod Gorlicami, s. 572; J. K i r c h-
• l y e r, op. dl., s. 348 i n.
P. S i m a n s k i j , rec. z Sraienije pri Gorlica — Tarnów, s. 254—255.
91
Jednym z nielicznych gmachów zachowanych w stosunkowo
dobrym stanie było gimnazjum miejskie. Dawało ono schronie
nie żołnierzom odwodów pierwszej linii. Ludność cywilna, po
została jeszcze w mieście (ok. 1300 osób), ukrywała się w piw
nicach i solidnym budynku magistratu ". Kluczowe dla załogi
miasta pozycje, decydujące o jego utrzymaniu, znajdowały się
na wzgórzu 357 (dziś nazywane Cmentarnym), z leżącym u jego
podnórza cmentarzem żydowskim, oraz na cmentarzu katoli
ckim w Magdalenie.
Dowódca XLI Korpusu gen. Hermann von Francois zamierzał
zmusić miasto do kapitulacji okrążając je od północy. W czasie
przygotowania artyleryjskiego przesunął swoje oddziały możli
wie blisko stanowisk wroga. Dzięki temu gwałtowne uderzenie
niemieckiej piechoty przyniosło pierwsze sukcesy. Około
godziny 10.30 w rękach żołnierzy z 272. pułku 82. Dywizji Re-
zerowej znalazł się cmentarz katolicki oraz zachodni skraj mia
sta. Swoje zadanie wykonał także 271. pułk tejże dywizji. Po
krótkiej i zaciętej walce opanował przed godziną 11. wzgórze
357. Rosjanie próbowali bronić się jeszcze na cmentarzu żydow
skim. Jednak także jego obsada po ponownym ostrzelaniu
przez artylerię nie zdołała odeprzeć ataku.
Bardziej skutecznie bili się Rosjanie w samym mieście.
Ogień ckm-ów i karabinów niemal doszczętnie zniszczył
jedną z niemieckich kompanii. Straciła ona 3 oficerów oraz
95 podoficerów i szeregowców. Ta porażka oraz wiadomość
o marszu rosyjskiej kolumny z Biecza na Gorlice przyczy
niły się do wstrzymania natarcia 82. Dywizji. Jej pułki otrzy
mały rozkaz przejścia do obrony. Została nawiązana łącz
ność z artylerzystami 119. Dywizji, którzy obiecali we
sprzeć sąsiadów.
Przygotowania do odparcia ewentualnego uderzenia rosyj
skiej piechoty nadciągającej z Biecza tylko osłabiły natężenie
walki w Gorlicach. Niemcy nie kontynuowali wprawdzie
11
M. K o t a r s k i , Pierwsza wojna światowa w rejonie jasielskim [w:] Studia
s dziejów'Jasia i powiatu jasielskiego,
pr. zbiór, pod red. J. G a r b a c i k a , Kra
ków 1964, s. 384.
92
szturmu, ale systematycznie ostrzeliwali miasto. Położenie
obrońców pogarszało się z każdą salwą dział niszczących istnie
jące jeszcze budynki i mury. Rosjanie poddali się około godzi
ny 15. Miasto leżało w gruzach
H
.
Niemal jednocześnie z zajęciem miasta Niemcy przekonali
się, iż rosyjska kolumna maszerująca z Biecza skręciła na Zagó
rzany, a następnie na Kwiatonowice. Pozwoliło to 82. Dywizji
wznowić działania zaczepne. Nie napotykając już bardziej zde
cydowanego oporu, jej żołnierze późnym wieczorem opanowali
płonący Glinik Mariampolski oraz okoliczne wzgórza, m.in.
wzgórze 323. Dywizja straciła 2 maja 6 oficerów, w tym 5 po
ległych, oraz 501 podoficerów i szeregowców, w tym 137 zabi
tych. Wzięła do niewoli generała, 17 oficerów oraz 3593 podofi
cerów i szeregowców ",
Na lewo od 82. Dywizji bili się żołnierze 267., 268. i 269.
pułków rezerwowych 81. Dywizji. Rano spodziewali się — ob
serwując skutki przygotowania artyleryjskiego — iż przeciwnik
został zmiażdżony, im zaś przypadnie łatwe zadanie wzięcia do
niewoli tych, którzy zdołali przeżyć. Szybko przekonali się, jak
bardzo zawiódł oczekiwania czterogodzinny ostrzał artyleryjski
stanowisk wroga. Nacierające bataliony dostały się pod ogień ro
syjskiej piechoty. Szczególnie wielkie spustoszenie czyniły ckm-y.
Do południa ponosząc krwawe straty Niemcy zajęli mniej
ważne dla obrońców stanowiska. Co gorsze, atakujące oddziały
stopniowo ulegały dezorganizacji, a łączność między nimi rwała
się.
W tej sytuacji gen. von Stocken dowodzący 81. Dywizją zwró
cił się do gen. Franpoisa z prośbą o pomoc. W odpowiedzi
dowódca XLI Korpusu przesunął odwody na lewe skrzydło
11
M. Z g ó r n i a k, Bitwa pod Gorlicami, s. 573—574; O. T i l c
v. K a i m , op. cii., s. 7 i n.; Srażenije pri Gorlica — Tarnów, s. 100—102;
J. K i r c h m a y e r , op. cii., s. 351—352; T.A. O 1 s z a ń s k i, op. cii.,
s. 99; B. Ś w i e y k o w s k i, Z dni grozy w Gorlicach. Od 25 IX 1914 do 2 V
1915,
Kraków 1919, s. 121 i 146.
" Srażenije pri Gorlica — Tarnów, s. 102.
93
dywizji. Zapewnił również pomoc artylerii i piechoty austro-
-węgierskiego VI Korpusu. Około godziny 13.30 niemieccy pie
churzy ponownie poderwali się do szturmu
l
*.
Na lewym skrzydle 81. Dywizji pięć batalionów tkwiących do
tychczas za nasypem kolejowym (linia Stróże — Biecz — Jasło)
wyparło Rosjan z Lasu Kamienieckiego. Do sukcesu przyczy
niła się bateria artylerii lekkiej — konie ciągnące działa galopem
wpadły między linie atakującej piechoty niemieckiej; stąd arty-
lerzyści ogniem na wprost niszczyli rosyjskie stanowiska. Walczą
cy o Las Kamieniecki 269. pułk został jednak niemal zdzie
siątkowany. Poległo 5 oficerów i 155 podoficerów oraz szere
gowców, a 21 oficerów i 733 podoficerów oraz szeregowców
zostało rannych. Pułk miał wziąć do niewoli około 4 tys. Ro
sjan ".
Wkrótce po zajęciu lasu żołnierze z 268. pułku opanowali
Mszankę, natomiast z 267. pułku — wzgórze 335. Nie byli na
tomiast w stanie jeszcze tego samego dnia wkroczyć do Zagó
rzan. Walki w dniu 2 maja kosztowały 81. Dywizję utratę 57
oficerów i 2007 podoficerów oraz szeregowców, w tym poleg
łych 442
18
.
Istotną rolę w realizacji zamierzeń gen. Mackensena miały
odegrać 2 maja 1915 r. pułki austro-węgierskie. „IV Korpuso
wi przypadło w udziale ciężkie zadanie — wspominał jego do
wódca gen. Arz von Straussenburg — zdobycia silnie umoc
nionego wzgórza Pustki, które było uważane za klucz pozycji
obronnej nieprzyjaciela. Od kilku miesięcy obserwowaliśmy,
jak nieprzyjaciel rozbudowuje i wzmacnia pozycję obronną.
Silne zasieki z drutu kolczastego i potężne przeszkody wybu
dował nieprzyjaciel na wzgórzu Pustki"
l 9
.
"• J. K i r c h m a y e r, op. cii., s. 352 i n.; O. T i 1 e v. K a 1 m, op. cit.,
s. 76 i n.
17
Srażenije pri Gorlica
— Tarnów, s. 104; J. K i r c h m a y e r, op. cit.,
s. 354.
'* M. Z g ó r n i a k , Bitwa pod Gorlicami, s. 674 i n.; O. T i l e
v. K a 1 m, op. cii., s. 83—84; J . K i r c h m a y e r , op. cit., s. 353—354; Srażeni
je pri Gorlica
— Tarnów, s. 104 i n.
10
Cr O d r o wąż-P ie n i ą ż e k, op. cii., s. 130—131.
94
Rozkaz opanowania Pustek otrzymał Wadowicki 56. Pułk
Piechoty płk. Mollinary'ego i oddział wydzielony Cieszyńskiego
100. Pułku Piechoty (I batalion i połowa IV batalionu) ppłk.
Pittla. Na prawo od grupy Pittla szykował się do ataku III ba
talion 100. pułku pod dowództwem mjr. Walthera oraz batalion
z Nowosądeckiego 20. Pułku Piechoty.
Działa i miotacze min zniszczyły przedni skraj obrony rosyj
skiej. Żołnierzom IV Korpusu momentami wydawało się, iż
słyszą krzyki zabijanych i rannych nieprzyjaciół. „Ogień artyle
ryjski to potęguje się, to słabnie — zapamiętał płk Franciszek
Latinik — stosownie do wskazówek dowódców. Ci, śledząc
działalność i skutek ognia, żądają telefonicznie skupienia go na
pojedynczych gniazdach oporu, zasypujących ołowiem okopy,
w których ugrupowane do ataku oddziały wyczekują niecierp
liwie godziny 10-tej z zegarkiem w ręku. Wreszcie nadeszła upra
gniona chwila! Artyleria przeniosła ogień na pozycje tylne
nieprzyjaciela, miotacze min zamilkły [...]"
20
.
Celny ogień artyleryjski ułatwił zadanie 12. Dywizji. Nie
mal bez strat jej żołnierze opanowali dwa pierwsze okopy. Ro
sjanie wyszli z nich z podniesionymi rękami. Do zaciętych walk
doszło natomiast w zalesionej części wzgórza. Tutaj polscy żoł
nierze w austriackich mundurach, walcząc bez wsparcia dział,
na bagnety i kolby, z trudem zdobywali teren. Rosyjscy piechu
rzy często też kontratakowali, a nie tknięte przez austriacką arty
lerię gniazda karabinów maszynowych czyniły spustoszenie.
Ogromne straty poniosły kompanie z 100. pułku. Aby przywró
cić pierwotny stan i siłę oddziałów, zostały wprowadzone
do boju odwody.
Około godziny 12. do sztabu IV Korpusu napłynął meldunek
informujący o zdobyciu wzgórza Pustki. Teraz dowódca 12. Dy
wizji gen. Kestranek skierował pięć batalionów na Moszcze
nicę oraz, w celu udzielenia pomocy sąsiadom, cztery bataliony
na wzgórze Wiatrówki, a trzy bataliony na Łużna i Kamieniec.
Tak prowadzone natarcie ułatwiło wykonanie zadania sąsiadom,
ale też pozbawiło siły uderzenie na zasadniczym kierunku dzia-
:
F.K. L a t i n i k, op. cii,, s. 32.
95
łań 12. Dywizji. Bataliony posuwały się powoli. Dopiero wie
czorem dotarły do opuszczonej przez Rosjan Moszczenicy
21
.
Oddział wywiadowczy do działań w nocy stwierdził, że również
w jej najbliższej okolicy nie ma wojsk nieprzyjacielskich
22
.
W nocy ze sztabu 12. Dywizji wysłano do dowódcy VI. Kor
pusu meldunek relacjonujący najważniejsze wydarzenia dnia.
W jego ostatniej części gen. Kestranek z pewną przesadą
stwierdził:
„Jeńców wzięto zaledwie 1700 oraz 4 karabiny maszynowe,
gdyż wszystko prawie legło w okopach zabite. Nieprzyjaciel, sto
jący przed dywizją 12-tą, całkiem zniszczony. Okopy to kupa
gruzów, kryjących tysiące trupów"
23
.
Na północ od 12. Dywizji bili się Węgrzy. 39. Dywizja zosta
ła przywitana gęstym ogniem karabinów. Niektóre kompanie
honwedów wróciły na pozycje wyjściowe. Przed godziną 11. ar
tyleria wznowiła ostrzał rosyjskich stanowisk. Jednak i następne
szturmy, mimo iż sprawdzono posiłki, załamały się. Szczególnie
wielkie straty poniósł 16. pułk piechoty. O ostatecznym powo
dzeniu 39. Dywizji i wykonaniu przez nią zadania zadecydowa
ła pomoc sąsiadów, 12. Dywizji Piechoty oraz niemieckiej
gwardii. Węgrzy zajęli współdziałając z 12. Dywizją wzgórze
Wiatrówki oraz przy pomocy 2. Dywizji Gwardii wzgórze
Staszkówka
24
. Wieczorem obsadzili północną część Moszcze
nicy i pobliskie wzgórza (w kierunku Sitnicy).
Kosztem olbrzymich strat zdobywał rosyjskie stanowiska
pierwszej linii Pruski Korpus Gwardii. Artyleria wskutek
błędnie podjętych decyzji skupiła ogień przede wszystkim na
wzgórzach nad doliną rzeczki Ostruszy (405 i 382) oraz na wzgó
rzu 358
2 5
. Pozostałe odcinki rosyjskich pozycji niemal nie
21
Ibid.,
s. 32 i n.; M. Z g ó r n i a k, Bitwa pod Gorlicami, s. 575 i n.;
O. T i 1 e v. K a 1 m, op. cit., s. 87 i n.; }. K i r c h m a y e r, op. cii., s. 354 i n.;
Cz. O d r o w ą ż - P i e ń i ą ż e k , op. cii., s. 1131 i 1144—1148.
22
Austriackie pułki piechoty często wydzielały oddziały (po ok. 80—200
żołnierzy) mające walczyć w nocy. Żołnierzami byli ludzie sprawnie władający
nie tylko bagnetem, ale też nożem oraz granatem.
21
F. K. L a t i n i k , op. cii., s. 36.
24
M. Z g ó r n i a k , Bitwa pod Gorlicami, s. 575; C z . O d r o w ą ż-
P i e n i ą ż e k , o p . cit., s. 132 i n.; O. T i 1 e v. K a i m , op. cit., s. 92 i n.
•^ ].
K i r c h m a y e r, op. cit., s. 357.
96
zostały tknięte artyleryjskim ogniem. Prawoskrzydłowa 3. Bry
gada (dwa pułki) zdobyła wprawdzie Mętlówkę (wzg. 437)
krótko po godzinie 10., lecz dalej nie była w stanie kontynuo
wać szturmu, bowiem pruscy grenadierzy zostali przygnieceni
do ziemi ogniem dział i ckm-ów. Dobrze widziani przez strzel
ców, ginęli i odnosili rany. Sytuacji nie zmieniło wprowadzenie
do walki odwodów. Około godziny 11. dowódca 3. Brygady za
alarmował dowództwo 2. Dywizji doniesieniem o położeniu
swoich pułków i niemal kompletnym wyczerpaniu rezerw. Do
boju mógł wysłać jeszcze tylko dwie kompanie.
Natomiast 4. Brygada tej samej dywizji opanowała wzgórza
382 i 405; to ostatnie około godziny 11.30. Jej oddziały prze
mieszały się i na razie nie mogły kontynuować natarcia
2 6
.
Łatwiej poszło jedynie żołnierzom 1. Dywizji Gwardii. W jej
wąskim pasie działania znajdowało się wzgórze 358, intensywnie
i skutecznie ostrzelane w czasie przygotowania artyleryjskiego.
Po jego zdobyciu gwardziści doszli do potoku Rzepiennik
27
.
3. Brygada otrzymała pomoc około godziny 12. Niemieckie
i austriackie działa raz jeszcze otworzyły ogień. Piechurzy po
nownie ruszyli do szturmu. Rosjanie bronili się z wielkim po
święceniem i determinacją. Dopiero kiedy działa, wprowadzone
około godziny 15. na Mętlówkę, zaczęły celnym ogniem ni
szczyć zasieki i okopy, opuścili stanowiska.
Przed wieczorem Korpus Gwardii opanował wsie: Turza,
Rzepiennik Strzyżewski, Rzepiennik Biskupi, oraz wzgórza leżą
ce na wschód od nich. Jego 2. Dywizja poniosła największe tego
dnia w całej 11. Armii straty, sięgające 20 procent stanu oso
bowego.
Sukcesy odnieśli także sąsiedzi 11. Armii, walczący na północ
i na południe od niej. Austro-węgierski X Korpus przeszedł
rzeczkę Małastówkę i opanował wzgórze Pstrążne (532), Draga-
szów, wzgórze Zawiersza (671). Na wzgórzu 532 jego
żołnierze nawiązali styczność z bawarską 11. Dywizją Pie-
2t
O walkach pruskiego korpusu gwardii: M. Z g ó r n i a k, Bitwa pod
Gorlicami,
s. 576 i n.; O. T i l e v. K a i m , op. cii., s. 101 i n.;
J. K. i r c h m a y e r, op. cii., s. 357 i n.
27
M. Z g ó r n i a k, Bitwa pod Gorlicami, s. 577.
Płonąca wieś galicyjska latem 1915 r.
Gen. August von Mackensen (drugi z prawej) w Galicji latem
1915 r.
Przemarsz niemieckiego oddziału przez galicyjskie miasteczko latem
1915 r.
Przemarsz oddziału austro-węgierskiego przez Lublin latem 1915 r.
Żołnierze pruskiej gwardii w Galicji latem 1915 r.
Przemarsz oddziału austro-węgierskiego przez galicyjską wieś latem
1915 r.
Austriacki zwiadowca
Austriacka kawaleria latem 1915 r.
Jeńcy rosyjscy w Przemyślu w 1915 r.
Sztab niemiecki pod Złoczowem
97
choty. Natomiast IX Korpus austriacki zajął grzbiet Rzepien
nik Marciszewski i wzgórze Jodłówka Tuchowska, gdzie nawią
zał łączność z gwardią. Bijące się między Białą i Dunajcem puł
ki 4. Armii arcyksięcia Józefa Ferdynanda zdobyły silnie
umocnioną Luboczę (419), Lichwin, Chojnik oraz przekroczyły
Dunajec w jego dolnym biegu
28
.
Wynik zmagań pierwszego dnia ofensywy był korzystny dla
państw centralnych. 11. Armia na długości całego swego fron
tu przesunęła się na głębokość 6—10 km w głąb terytorium
nieprzyjaciela, zajmując pierwszą linię jego pozycji. Do niewoli
dostało się około 17 tys. rosyjskich żołnierzy, prawdopodobnie
co najmniej tyle samo odniosło rany lub poległo. Rosjanie wy
cofali się w kierunku drugiej linii obrony, zabierając niemal
wszystkie działa i karabiny maszynowe. Przebieg działań pier
wszego dnia, podczas którego rosyjskie dywizje biły się mimo
przewagi wroga dzielnie, nie ustępując prawie nigdzie bez za
ciętej walki, wskazywał jednak, iż losy zmagań nie zostały je
szcze rozstrzygnięte
29
.
W kwaterze dowódcy rosyjskiej 3. Armii w Jaśle rozważano
teraz, gdzie skieruje się główne uderzenie niemieckie i austro-
-węgierskie. Gen. Dmitriew zastanawiał się także nad możliwym
rozmachem działań armii państw centralnych. Położenie wojsk
Dmitriewa było tym trudniejsze, iż nie dysponował on silnym
odwodem, mogącym interweniować na najbardziej zagrożonych
liniach obrony. Wprawdzie dowódca Frontu Południowo-Za
chodniego gen. Iwanow przesunął 2 maja do Krosna III Kor
pus Kaukaski, ale mógł on wejść do akcji najwcześniej w trzecim
lub czwartym dniu walki.
Wieczorem 2 maja gen. Mackensen wydał rozkazy na dzień
następny. Postanowił wzmocnić prawe skrzydło i energicznym,
szybkim natarciem posuwać się na wschód w kierunku Dukli,
aby odciąć oddziały rosyjskie stojące na przełęczach karpackich.
Korpus gen. Kneussela otrzymał do dyspozycji znajdującą się
dotąd w rezerwie 20. Dywizję Piechoty (niem. X Korpus),
28
Ibid.,
s. 580; J. K i r c h m a y e r, op. cii., s. 360; F. L a t i n i k, op.
cii.,
s. 36.
29
J. D ą b r o ws k i, op. cii., s. 336—337; Srażenije pri Gorlica — Tar
nów,
s. 146.
7 — Gorlice 1915
98
a dowództwo nad całością objął gen. Emmich. Natomiast
19. Dywizja Piechoty została skierowana w rejon Ciężkowic, by
wesprzeć gwardię pruską. Natarcie miało być kontynuowane na
całym froncie niemieckiej 11. Armii i nie dopuścić do zorgani
zowania przez Rosjan oporu na dalszych liniach obronnych
30
.
Noc upływała niemal spokojnie. Większość żołnierzy po obu
stronach frontu starała się przespać przynajmniej kilka godzin.
Dowódcy skończyli podliczanie strat i studiowali mapy przy
szłych terenów walk oraz dane dostarczone przez wywiad.
W sztabach przesłuchiwano jeszcze jeńców starając się ustalić,
z kim przyjdzie walczyć następnego dnia. Najbardziej zajęci byli
lekarze i sanitariusze. Nie tylko operowano i opatrywano ran
nych, ale też gorączkowo przygotowywano się na przyjęcie na
stępnych.
Zmieniła się pogoda. Po ciepłej, słonecznej niedzieli tempera
tura obniżyła się. Rano 3 maja mżył deszcz, przechodzący
w ulewę. Wiele dróg, zwłaszcza polnych, było nieprzejezdnych.
Dopiero po południu przejaśniło się, ale w dalszym ciągu było
chłodno
31
.
Rano 3 maja, jeszcze przed godziną 7.00 gen. Emmich wydał
rozkaz do natarcia. Deszcz i nisko ciągnące się nad ziemią dy
my z płonących rafinerii ograniczały widoczność i utrudniały
dowodzenie. W tych warunkach przygotowania do ataku 11.
Dywizji przeciągały się. Ostatecznie dopiero około godziny 13.
ruszyła do przodu. Natomiast 119. Dywizja podjęła działania
już o godzinie 9.00. Obie dywizje zdobywały teren nie ponosząc
większych strat. Wieczorem zajmowały stanowiska w rejonie
miejscowości Libusza i Lipinki. Dopiero na wzgórzach na
wschód od Lipinek rosyjska piechota stawiła zacięty opór.
32
Trudniejsze zadanie — jak się okazało — otrzymały dywizje
gen. Francoisa. XLI Korpus Rezerwy miał zdobyć tego dnia
wzgórze Wilczak, będące kluczem do drugiej linii rosyjskiej
50
M. Z g ó r n i a k, Bitwa pod Gorlicami, s. 580; W. H u p e r t, Opera
cje wojny światowej,
Lwów — Warszawa 1925, s. 51; O. T i l e v. K a i m ,
op. cii.,
s. 134.
11
F. K. L a t i n i k, op. cit., s. 38; J. K i r c h m a y e r, op. cit., s. 366.
'
2
J. K i r c h m a y e r, op. cit., s. 367—368, 371 i n.
99
obrony. O godzinie 6. rano uderzyła 81. Dywizja, godzinę póź
niej 82. Dywizja. Natarcie utrudniały rozmokłe drogi, opóźnia
jące ruch artylerii. Dopiero po godzinie 13. Niemcy zajęli po
przygotowaniu artyleryjskim i zaciętej walce wzgórze Klęczany,
na którym znajdowały się pozycje nieprzyjaciela broniące dostę
pu do Wilczaka. Pod wieczór niemal cała artyleria korpusu
skoncentrowała ogień na Wilczaku. Godzinę później do sztur
mu poderwała się niemiecka piechota. I tutaj Rosjanie z deter
minacją bronili swoich stanowisk. Z pomocą obrońcom pośpie
szyły inne oddziały, kontratakując około godziny 19. doliną
Ropy. Atak ten powstrzymywała artyleria 82. Dywizji. Boje
przeciągały się. Artyleria wielokrotnie interweniowała otwiera
jąc drogę niemieckiej piechocie. Dopiero w nocy Rosjanie wy
cofali się w kierunku Biecza
33
.
Około godziny 6. rano natarcie rozpoczął także VI Korpus.
Jego żołnierze ostrożnie maszerując i tylko gdzieniegdzie sta
czając potyczki z patrolami nieprzyjaciela we wczesnych godzi
nach popołudniowych znaleźli się na przedpolu rosyjskiej dru
giej linii obrony. Jednak jej zajęcie kosztowało VI Korpus utra
tę wielu żołnierzy. Rosjanie mężnie bili się, próbując
zatrzymać nieprzyjacielską ofensywę. Około godziny 19. dowód
ca korpusu gen. Arz doszedł do przekonania, iż nie zdoła prze
łamać rosyjskiej obrony i zameldował o tym gen. Mackense-
nowi. Jednak nieomal ostatnim wysiłkiem 39. Dywizja Honwe-
dów wtargnęła na pozycję rosyjską na wschód od Rozembarku.
Przy wsparciu artylerii zaczęła teraz spychać znajdujące się
przed nią oddziały wroga. Między godziną 21 a 22 honwedzi
wkroczyli do wsi Racławice. Natomiast dywizja krakowska
(12.) zajęła wzgórze Dział Krzemienny i odrzuciła oddziały ro
syjskie, próbujące kontratakami je odzyskać
34
. Noc ograniczy
ła aktywność VI Korpusu.
Korpus Gwardii Pruskiej rozpoczął działania około godziny
6. rano, początkowo nie napotykając nieprzyjaciela. Dopiero we
" Ibid., s. 368—369, 374 i n.; O. T i l e v. K a i m, op. cit., s. 140 i n.;
H. v. F r a n p o i s, Der Karpatendurchbruch und die Befreiung von Galizien,
Leipzig 1933, s. 70 i n.
M
J. K i r c h m a y e r, op. cii., s. 376; F. L a t i n i k, op. cit., s. 38—39.
100
wczesnych godzinach popołudniowych rosyjska piechota zaata
kowała jednostki korpusu, nie chcąc pozwolić 1. i 2. Dywizji
Gwardii na przygotowanie natarcia. Rosyjskie przeciwdziałania
opóźniły szturm gwardii. Przed wieczorem pruskie dywizje ru
szyły jednak zdobyć Lipie oraz wieś Olszyny.
35
Natomiast dywizje 4. Armii po uciążliwych przemarszach
i bojach znalazły się na przedpolu Tuchowa. Odrzuciły Rosjan
w kierunku brzegu Białej. Sztab rosyjskiego IX Korpusu opuścił
Tuchów
36
.
Walki w dniu 3 maja zakończyły się sukcesem 11. Armii.
Druga linia obrony armii Radko Dmitriewa została przełama
na na wielu odcinkach. Odwrót Rosjan nie zmienił się jednak
nigdzie w paniczną ucieczkę. Przytłoczeni liczebną przewagą,
dysponując mniejszą liczbą dział i katastrofalnie małą ilością
amunicji, Rosjanie zadali Niemcom i korpusom austro-węgier-
skim ciężkie straty. Wiele atakujących oddziałów uległo dezor
ganizacji, a ich dowódcy musieli poświęcić sporo czasu na
przywrócenie ładu w jednostkach. Tempo zajmowania wyzna
czonych celów było też na niektórych odcinkach mniejsze niż to
wcześniej zakładano. Sprawny odwrót rosyjskiej piechoty 2 ma
ja i w nocy z 2 na 3 maja spowodował, iż piechota niemiecka
i austro-węgierska dążąc do jak najszybszego nawiązania kontaktu
z wrogiem niemal wszędzie dotarła na przedpole rosyjskiej dru
giej linii obronnej wcześniej niż artyleria. Czekanie na działa
przeciągało się często do późnych godzin południowych.
Na tempo zajmowania terenu wpływała także tendencja do
wyrównywania czołowej linii natarcia 11. Armii, co nadmiernie
uzależniało szybciej posuwające się pułki i dywizje od tych, któ
re z trudem przełamywały obronę nieprzyjaciela.
Niemniej jednak w sztabie 11. Armii panował nastrój za
dowolenia i wielkiego optymizmu. Jeszcze o godzinie 12.30
gen. von Mackensen wyznaczył cele, jakie mają osiągnąć jego żoł
nierze 4 maja. W rozkazie przekazanym dowódcom korpusów pi
sał: „Na jutro zamierzone jest przekroczenie Wisłoki w obszarze
35
J. K i r c h m a y e r , op. cit., s. 377—378; O. T i 1 e v. K a 1 m, op.
cii.,
s. 162 i n.
36
M. Z g ó r n i a k, Bitwa pod Gorlicami, s. 580.
101
Żmigród — Kołaczyce, do czego należy poczynić wszystkie
przygotowania. Przewidywane rejony przeprawy: korpus Em-
micha pod Żmigrodem i na południe, XLI K. Rez. w rejonie
Osiek — Dębowiec, VI K. pod Jasłem, gwardie między Jas
łem a Kołaczycami."
37
Stawka nadal nie orientowała się w rozmiarach ofensywy
nieprzyjaciela. Kiedy gen. Dmitriew zwrócił się do dowódcy
Frontu Południowo-Zachodniego o zgodę na odejście jego
wojsk na linię Wisłoki i przekazanie mu dwóch nowych korpu
sów, spotkał się z odmową i posądzeniem, iż stracił opanowanie
i zdolność spokojnego rozważania sytuacji. Gen. Iwanow uwa
żał bowiem, że do zatrzymania niemiecko-austriackiej ofensywy
wystarczy interwencja III Korpusu Kaukaskiego i skąpe odwody
3. Armii
38
. Ponadto wycofanie się za Wisłokę — w jego ocenie —
stawiało pod znakiem zapytania możliwość wkroczenia na
Węgry. A do tego od wielu miesięcy dowódca Frontu Połud
niowo-Zachodniego dążył. Wprawdzie dalsze sukcesy wojsk
państw centralnych mogły postawić dywizje z XXIV i XII
korpusów, znajdujące się w zachodnich Karpatach, w tragi
cznej sytuacji, jednak gen. Iwanow gotów był ryzykować. Wye
liminowanie z wojny Węgier i zmuszenie przez to Wiednia do
kapitulacji wydawało się warte największego wysiłku i ryzyka.
Uspokajająco na sztab rosyjskiej 3. Armii podziałała świa
domość, że 4 maja będzie można wprowadzić do boju oddziały
z III Korpusu Kaukaskiego i częściowo II Korpusu Syberyj
skiego. Pewne nadzieje łączono także z rozpoczętym odwrotem
wschodniego skrzydła 8. Armii gen. Brusiłowa znad węgierskiej
granicy, gdyż przy sprzyjających okolicznościach mogło ono za
grozić korpusowi gen. Emmicha
39
.
Dlatego też Dmitriew rozkazał utrzymać za wszelką cenę
drugą linię obrony, a jej elementy utracone 3 maja odbić. Miała
się ona stać podstawą wyjściową dla przeciwnatarcia wykona
nego siłami armii i III Korpusu Kaukaskiego. Dowódcy dywizji,
na które kierowało się główne uderzenie wojsk gen. Mac-
3 7
Cyt. za: J. K i r c h m a y e r, op. cit., s. 371.
3 8
J. D ą b r o w s k i, op. cit., s. 371.
" W. H u p e r t, op. cit., s. 52.
102
kensena, otrzymali rozkaz wytrwania do czasu przybycia III
Korpusu. Niepokój Dmitriewa wywoływało natomiast zbyt
luźne powiązanie sąsiadujących ze sobą skrzydeł IX i X korpu
sów. Łączność między nimi zapewniała grupa (kilka batalio
nów) gen. Wołodczenki. W każdej chwili, przy silniejszym na
cisku, mogła tam powstać luka, której wypełnienie przez od
działy niemieckie spowodowałoby klęskę X Korpusu. Dlatego
też gen. Dmitriew przydzielił Wołodczence 3. Dońską Dywizję
Kawalerii
40
.
Wtorek 4 maja był pogodny i słoneczny. Ciepło ubranym
żołnierzom dokuczał upał. Nie wszędzie kuchnie polowe nadą
żały za swoimi batalionami. Wielu walczących skazanych było
na czerpanie wody z przydrożnych studzien i na suchy pro
wiant.
Na dzień 4 maja dywizje gen. Emmicha otrzymały zadanie
dojścia do Wisłoki, zanim zbliżą się ku niej posiłki śpieszące na
pomoc rosyjskiej 3. Armii. Oznaczało to, że Niemcy muszą
najpierw zająć Ostrą Górę (365), wieś Folusz i przełamać rosyj
ską trzecią linię obrony
41
.
Istotnych danych o położeniu wojsk rosyjskich dostarczyło
rozpoznanie lotnicze. Piloci i obserwatorzy meldowali, iż za
uważyli wyraźne oznaki odchodzenia rosyjskiej piechoty ze sta
nowisk w Karpatach szosą przez Kąty na Żmigród. Wyjaśniło
się również, że przeciwnik będzie bronił podejścia do Wisłoki.
11. Dywizja po zgnieceniu słabego oporu opanowała Folusz.
Dalsze natarcie wspierane ogniem dział spowodowało odwrót
rosyjskiej piechoty z rejonu Woli Cieklińskiej. Ale dowódca 11.
Dywizji gen. von Kneussel nie zdecydował się na kontynuowa
nie ataku. Niepokoiły go wiadomości napływające z sąsiedniej
119. Dywizji. Posuwała się ona wolniej, gdyż napotkała silniej
szy opór przeciwnika. Przy tym jej front natarcia był nadmier
nie rozciągnięty.
Przed godziną 17. dywizja zajęła Cieklin. W tym samym
czasie rosyjskie oddziały X Korpusu, wspomagane przez 21.
40
J. K i r c h m a y e r, op. cit., s. 380.
41
Srażenije pri Gorlica
— Tarnów, s. 134.
103
Dywizję z III Korpusu, przeszły do kontrataku i uderzyły na
lewe skrzydło 119. Dywizji. Rosyjska piechota pobiła kilka
niemieckich batalionów i wdarła się na stanowiska baterii lek
kich oraz ciężkich dział. Tylko szybkie rzucenie posiłków do
boju na najbardziej zagrożone punkty pozwoliło zażegnać nie
bezpieczeństwo. Mimo to walka przeciągała się. Obie strony
ponosiły ciężkie straty. Ostatecznie dopiero późnym popołud
niem 119. Dywizja mogła wznowić natarcie. Przed zapadnię
ciem zmroku jej żołnierze opanowali Ostrą Górę. Natomiast wal
ka o las ciekliński trwała jeszcze w nocy
4 2
.
XLI Korpus Rezerwowy nacierał powoli, likwidując mniejsze
oddziały nieprzyjaciela i utrzymując łączność z sąsiadami. Oko
ło godziny 15. osiągnął Wójtową. Dalsze natarcie spotkało się
z silnym przeciwdziałaniem Rosjan. W efekcie niemieccy żołnie
rze nie mogli tutaj 4 maja sforsować trzeciej linii obrony wro
ga «.
Późnym wieczorem 3 maja na odprawach w VI Korpusie na
kazano oficerom rozpoczęcie działań jeszcze o świcie następne
go dnia. Patrole, które wyruszyły w nocy, powróciły z informa
cjami o uchodzeniu Rosjan na dalsze stanowiska. 4 maja Kra
kowska 12. Dywizja wyruszyła do walki o godzinie 5.30 rano.
Ścierając się z rosyjskimi oddziałami doszła do Biecza. Zdoby
cie miasta okazało się bardzo trudne.
„O godzinie 9. rano — wspomina dowódca Cieszyńskiego
100. Pułku Piechoty Franciszek K. Latinik — objąłem kierow
nictwo walki 100. pp pod Bieczem. Zdobycie wzgórz, na północ
od Przedmieścia, było nader ciężkie i zmian pełne, gdyż nie
przyjaciel bronił się heroicznie i częstymi kontratakami odbierał
nam zdobyte już pozycje, które też kilkakrotnie przechodziły
z rąk do rąk"
4 4
.
Zacięte walki przeciągały się i pochłonęły wiele istnień ludz
kich, zanim wyparto Rosjan z Biecza, wzgórz nad miastem oraz
42
J. K i r c h m a y e r, op. cit., s. 381 i n.; Srażenije pri Gorlica — Tarnów...,
s. 132 i n.; O. T i 1 e v. K a i m, op. cit., s. 180—181.
4 3
J. K i r c h m a y e r, op. cit., s. 383; O. T i 1 e v. K a 1 m, op. cit., s.
181.
14
F. L a t i n i k, op. cit., s. 42.
104
105
Przedmieścia. 4 maja tylko 100. pułk stracił 18 poległych i 126
rannych
45
.
Także 39 Dywizja Honwedów z wysiłkiem, ponosząc straty,
spychała nieprzyjaciela w kierunku potoku Olszynka. Nie star
czyło jej już jednak sił na sforsowanie potoku. Podobnie wyglą
dała sytuacja na innych odcinkach VI Korpusu. Jego oddziały
wszędzie odniosły sukcesy, ale nie tak znaczne, jak tego oczeki
wano w sztabie 11. Armii. Tempo natarcia korpusu zostało za
hamowane wskutek wejścia do walki nowych, silnych oddzia
łów rosyjskich, przede wszystkim 52 Dywizji Piechoty.
Najłatwiej tego dnia przebiegało natarcie Korpusu Gwardii.
Obie jego dywizje szybko parły do przodu i, nie ponosząc tak
znacznych strat jak inne jednostki 11. Armii, wieczorem 4 maja
dotarły nad Olszynkę, przekraczając ją w niektórych punk
tach
46
.
Austriacka 4. Armia zdobyła po zaciętej i prowadzonej po
czątkowo ze zmiennym szczęściem walce górę Obszar. Zmusiła
przeciwnika do wycofania się z Tuchowa i sforsowała Białą.
Rosyjskie dywizje IX Korpusu szybko odchodziły na północny
wschód.
Przed 11. Armią i jej sąsiadami: IX Korpusem z 4. Armii oraz
X Korpusem z 3. Armii rozciągała się ostatnia, najsłabsza linia
obrony rosyjskiej. W rejonie wsi Osobnica niemiecki XLI Kor
pus Rezerwowy nawet ją już przekroczył. Gen. Mackensen
mógł być zadowolony ze swoich żołnierzy.
Natomiast w sztabie rosyjskiej 3. Armii panowało przygnę
bienie. Posiłki rzucone do walki 4 maja, użyte na kilku odcin
kach, nie odmieniły pogarszającej się sytuacji 3. Armii. Nie
myślano już o działaniach zaczepnych i odrzuceniu wojsk nie
mieckich oraz austro-węgierskich na pozycje z 2 maja, a jedynie
o zatrzymaniu natarcia wroga. Radko Dmitriew zamierzał teraz
utrzymać trzecią linię obrony, a korpusy XXIV i XII wycofać
z Karpat za górną Wisłokę
4 7
.
45
Ibid., s. 44.
46
J. K i r c h m a y e r, op. cit., s. 383—384; O . T i 1 e v . K a 1 m, op.
cii.,
s. 182.
47
J . K i r c h m a y e r, op. cit., s. 384—385.
Noc z 4 na 5 była bardzo chłodna. Żołnierze marzli; wielu nie
mogło zasnąć. Jasny ranek zapowiadał jednak, że dzień będzie
słoneczny. Tak też się stało, ale po południu powiał zimny
wiatr, pod wieczór temperatura szybko opadła, zapowiadając
kolejną chłodną noc.
Jeśli jeszcze 4 maja gen. Radko Dmitriew miał jakieś nadzie
je, iż zdoła utrzymać trzecią linię obrony, to pierwsze meldun
ki, jakie otrzymał następnego dnia, przekonały go, iż jest to nie
realne. Jego wojska były krańcowo wyczerpane i wszędzie ule
gały nieprzyjacielowi. Z goryczą zapewne myślał o niefra
sobliwości i nadmiernej pewności siebie dowództwa Frontu
i Stawki. Poprzedniego wieczora, kiedy przesłał szczegółowy
meldunek o stratach w boju i masowym poddawaniu się żołnie
rzy niektórych jednostek, otrzymał od gen. Iwanowa zapewnie
nie nadejścia pomocy i kolejny kategoryczny rozkaz obrony
każdej pozycji. Rozkaz ten znalazł potwierdzenie w dyspozy
cjach wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza. A przecież,
gdyby pozwolono mu jeszcze kilkanaście godzin wcześniej cof
nąć armię, miał szansę ją uratować. Teraz było to już niemożli
we. Walczący żołnierze rosyjscy nie potrafili oderwać się od
nieprzyjaciela i przejść na wschodni brzeg Wisłoki. Co gorsze,
można się było spodziewać, iż Niemcy lub żołnierze austro-wę-
gierscy zrobią to pierwsi, przekraczając przy tym rzekę na kil
ku odcinkach.
Najgorsze obawy gen. Dmitriewa potwierdziły się stosunko
wo szybko. Niemiecka 119. Dywizja jeszcze rano sforsowała
Wisłokę i zajęła Żmigród. Żołnierze gen. Emmicha skierowali
się teraz na Wietrzno, Równe oraz Duklę i wieczorem osiągnęli
tę ostatnią miejscowość. Tym samym rosyjskie dywizje opu
szczające lub jeszcze stojące na przełęczach karpackich znalazły
się w groźnym położeniu. W tej sytuacji Dmitriew wydał rozkazy
wycofujące całe lewe skrzydło 3. Armii z Karpat i zwracające je
na zachód.
Niewiele lepiej wyglądało położenie na innych odcinkach
frontu armii. Zacięty opór, jaki próbowała stawiać część żołnie
rzy rosyjskich, nie mógł powstrzymać nieprzyjaciela. Pod wie-
106
czór pozostałe oddziały czołowe i patrole 11. Armii podeszły nad
Wisłokę, a na niektórych odcinkach nawet ją przekroczyły
4 8
.
Kolejne sukcesy na swoim koncie zapisało lewe skrzydło aus-
tro-węgierskiej 3. Armii oraz prawe skrzydło austro-węgierskiej
4. Armii. Żołnierze tej ostatniej podchodzili pod Tarnów,
Zwiernik i nad Wisłokę. Straty, jakie przy tym ponieśli, były
znacznie mniejsze niż w poprzednich dniach.
Zanim zapadł zmrok, gen. Dmitriew mógł już mieć pewność,
że został całkowicie pokonany, a jego wojskom grozi zagłada.
Utrzymanie linii rzeki Wisłoki — czego domagała się teraz
Stawka — wydawało mu się nierealne. Aby zrealizować zada
nie, należało przede wszystkim kontratakować i odrzucić te od
działy wroga, które już sforsowały rzekę. Zmęczone ustawi
cznymi bojami i nocnymi odwrotami oddziały nie były w stanie
wykonać takiego zadania. Posiłki, które nadchodziły, tylko
w małym stopniu rekompensowały poniesione straty, tym bar
dziej że nieprzyjaciel również wprowadził do boju nowe bata
liony. Raz jeszcze odczytując rozkazy Stawki i dowództwa Fron
tu zakazujące dalszego odwrotu gen. Dmitriew miał wrażenie,
iż znajduje w nich wyrok śmierci dla swojej armii.
6 maja katastrofa 3. Armii pogłębiła się. Wisłoka została sfor
sowana przez wroga na całej niemal długości. Prące do przodu
dywizje niemieckiej 11. Armii i austro-węgierskiej 4. Armii już
bez wysiłku rozbijały rosyjskie pułki. Do ofensywy przeszły
także armie austro-węgierskie znajdujące się w Karpatach.
Gen. von Mackensen nie tylko nie zamierzał zwalniać tempa
natarcia, ale dążył teraz do maksymalnego wykorzystania suk
cesu.
Dramatyczne oświadczenie gen. Dragomirowa z 6 maja —
„istnieje tylko jedna właściwa decyzja, wycofanie naszych armii
za San"
49
— było jedynie stwierdzeniem bezsilności. Sztab ro
syjskiej 3. Armii nie miał bowiem już wpływu na rozwój sytua
cji. Rozkazy nie docierały do jednostek; ich dowódcy sami mu
sieli podejmować decyzje. Wiele oddziałów ulegało rozkładowi.
Inne, oblężone, walczyły bez nadziei na zwycięstwo. Natomiast
49
Ibid.,
s. 385; J. D ą b r o w s k i, op. cii., s. 338.
" Cyt. za: M. Z g ó r n i a k, Bitwa pod Gorlicami, s. 581.
107
te, które zdołały oderwać się od nieprzyjaciela, z trudem
utrzymywały spoistość i dyscyplinę uchodząc na wschód. Ich
oficerowie, tak jak żołnierze, byli u kresu wytrzymałości.
Po południu 6 maja obaj przeciwnicy wiedzieli, iż front zos
tał przerwany.
Bitwa kończyła się wielkim sukcesem armii państw central
nych. Ich korpusy wtargnęły w poszerzającą się z każdą godzi
ną lukę frontu rosyjskiego. Kiedy wreszcie wielki książę Miko
łaj Mikołajewicz wydał rozkaz wycofania się na linię Sanu
i Dniestru, okazało się, że nie ma czym zatrzymać nacierających.
W dziesięć dni po rozpoczęciu szturmu na pierwszą linię obro
ny 3. Armii chwiał się cały front galicyjski.
12 maja von Seeckt mógł napisać do żony: „[...] znów zdoby
liśmy Zachodnią Galicję i zmusiliśmy Rosjanina, aby opuścił
dużą i najlepszą część Polski, przepędziliśmy go daleko od gra
nicy Górnego Śląska, zabezpieczyliśmy Kraków i Węgry, rozbi
liśmy mu całkowicie jedną armię, a dwie inne zmusiliśmy do
odwrotu. To już jest piękny rezultat, a przecież armia przy tym
jeszcze w pełni zdolna do działania, jeszcze trzy zupełnie nie
użyte dywizje w rezerwie"
50
.
Do 12 maja wojska Niemiec i Austro-Węgier wzięły do niewo
li 140 tys. żołnierzy, zdobyły 100 dział i 300 karabinów maszy
nowych
51
.
50
H. M e i e r - W e 1 c k e r, op. cit., s. 53.
51
M. Z g ó r n i a k, Bitwa pod Gorlicami, s. 582.
NA WSCHÓD
Pod koniec pierwszego tygodnia natarcia wojska niemieckie
i austro-węgierskie posuwały się do przodu już na szerokości
około 160 km, między grzbietami Beskidów a Wisłą. 7 maja
oddziały niemieckie wkroczyły do Krosna, Iwonicza i Ryma
nowa, a austro-węgierskie zajęły przełęcz Beskid Radoszycki.
Rozkazy, jakie realizowały nacierające dywizje, nakazywały im
dotrzeć możliwie najszybciej do linii Sanu, Wiszni i Dniestru.
Tam dopiero miano określić dalsze cele działań, w zależności
od kondycji armii państw centralnych na innych frontach.
Raz jeszcze Rosjanie podjęli próbę powstrzymania natarcia
wroga. Bitwa stoczona pod Rzeszowem i Sanokiem 9 oraz 10
maja zakończyła się ich ciężką porażką. 11 maja padł Rzeszów,
a 15 maja Jarosław. W dniu następnym Austriacy rozpoczęli
walki o twierdzę Przemyśl, bronioną teraz przez oddziały z
8. Armii gen. Aleksieja Brusiłowa.
Dla Frontu Południowo-Zachodniego Przemyśl był ważnym
punktem strategicznym. Jego dowództwo zamierzało zatrzymać
wroga na linii rzek San i Dniestr. Przemyska twierdza, mimo
zniszczeń spowodowanych w czasie dwóch poprzednich oblę
żeń oraz w marcu 1915 r. przez kapitulującą załogę gen. Her
manna Kusmanka, nadal stanowiła kluczowy punkt obrony linii
Sanu.
Rosjanom zależało na utrzymaniu Galicji Wschodniej
109
w związku z oczekiwanym przystąpieniem Włoch do wojny.
16 maja w Baranowiczach przedstawiciel Włoch zapowiedział, że
wojska jego państwa po wydaniu wojny Austro-Węgrom uderzą
przez Lubljanę w kierunku Niziny Węgierskiej, aby wesprzeć
armie rosyjskie zamierzające przedostać się przez Karpaty na
Węgry. Utrata linii Sanu właściwie uniemożliwiała rozpoczęcie
rosyjskiego natarcia na południe.
Pod koniec maja zmagania o Przemyśl zostały zintensyfiko
wane. Ataki na umocnienia prowadził X Korpus wchodzący
w skład austro-węgierskiej 3. Armii oraz oddziały wydzielone
z niemieckiej 11. Armii, m.in. pułki bawarskiej dywizji von
Kneussela i gwardii pruskiej. Twierdza była bombardowana
z powietrza oraz ostrzeliwana przez artylerię, w tym przez ciężkie
moździerze 420 mm. Generalny szturm wyznaczono na 31 ma
ja.
Niespodziewanie dla Austriaków i Niemców tego dnia o świ
cie na niektórych odcinkach uderzyli Rosjanie. Wspierani og
niem dział rosyjscy piechurzy gwałtownym atakiem odbili fort
VI. Do niewoli dostało się ok. 500 żołnierzy austro-węgier-
skich. Ten sukces, choć wprowadził wiele zamieszania w szta
bach sił oblegających, nie mógł wpłynąć w znaczący sposób na
sytuację Przemyśla. Przewaga wojsk państw centralnych była
wręcz miażdżąca. Mogli oni także wprowadzić do walki dalsze
pułki, właśnie ściągnięte z frontu zachodniego.
Szturm rozpoczął się od ostrzału. Pociski niemieckich moź
dzierzy 420 mm rozbijały ściany fortów i bunkrów, także tych
betonowych, o grubości 2,5 m. Samoloty kontynuowały loty
bojowe. Najintensywniej ostrzeliwano forty północno-zachod
niego odcinka twierdzy. Tam też niemiecka piechota odniosła
swój pierwszy znaczący sukces. Pułki bawarskie zajęły zrujno
wane forty i odparły kontrataki Rosjan.
Z każdą godziną atakujący wdzierali się głębiej w pozycje
wroga. Jednak desperackie wysiłki wyrzucenia ich z twierdzy,
podejmowane przez ^rosyjskich piechurów, opóźniały postępy
Niemców oraz oddziałów austro-węgierskich. Do wieczora
2 czerwca w rękach żołnierzy państw centralnych znalazły się
wszystkie wielkie forty na północno-zachodnim odcinku
110
twierdzy. Droga w głąb twierdzy i do miasta została otwarta.
W tej sytuacji gen. Brusiłow rozkazał obrońcom wycofać się na
wschód.
3 czerwca na Zasanie wkroczył jako pierwszy batalion pru
skiej gwardii. Trzy dni później Austriacy z pompą obchodzili
odzyskanie Przemyśla. Do miasta przybył następca tronu arcy-
książę Karol. Towarzyszyli mu głównodowodzący wojskami
austro-węgierskimi arcyfcsiąźę Fryderyk i SZćf Szt&bu Geaecal-
nego gen. Conrad '.
Postępowanie Austriaków i Niemców stanowiło wstrząs dla
ludności miejscowej. Obok szumnych, graniczących z patosem
zapewnień o zwycięstwie i męstwie wojsk austro-węgierskich,
Polacy, a w jeszcze większym stopniu Ukraińcy, musieli wysłu
chiwać oskarżeń o kolaborację z Rosjanami. Wkrótce też zwy
cięzcy przystąpili do masowych aresztowań. Objęły one
w mieście ponad trzysta osób, przeważnie młodych mężczyzn.
Dziesięciu spośród nich skazano na karę śmierci i mimo zabie
gów władz miejskich powieszono. Jednocześnie nasiliły się rek
wizycje. Konfiskowano żywność, chłopom rabowano bydło, za
bierano przedmioty wykonane z metali nierdzewnych. Wsie,
które próbowały przeciwstawić się tym rabunkom, żołnierze
okrutnie pacyfikowali, często paląc domostwa, gwałcąc kobiety,
a nawet zabijając. W samym mieście pod pretekstem rewizji ra
bowano prywatne domy.
Wyzwolenie okazało się równie tragiczne jak okupacja. Pa
miętano jednak, iż rosyjscy oficerowie surowo karali podwład
nych samowolnie łupiących ludność cywilną. Wspominano tak
że, że prowadzone przez nich rekwizycje rzadko kończyły się
obdarciem ludności cywilnej z całego majątku.
W mieście krążyły pogłoski o żołnierzach zasypanych w roz
bitych fortach. O jękach wydobywających się z ruin, a nawet
o pojawiających się duchach, szeptali demontujący wyposażenie
twierdzy robotnicy i żołnierze. Już po zakończeniu wojny w ka
zamatach fortu XIII „San Rideau" miano znaleźć oszalałego
i dogorywającego oficera rosyjskiego. Przebywał on tam uwię-
1
J. R ó ż a ń s k i , Twierdza Przemyśl, Rzeszów 1983, s. 94 i n.
111
ziony i zapomniany osiem długich lat. Przez pierwsze lata pro
wadził dziennik: „[...] błogosławię mury mego grobowca,
bo w nim zaznaję najwięcej wolności i życia. Radość rozsadza mi
piersi, próżno silę się ująć uczucie w słowa, które są dalekim
echem [...] Ale już gaśnie moja ostatnia świeca."
2
Podobne opowieści łączono również z innymi fortami twier
dzy.
Zdobycie Przemyśla oraz inne
zwycięstwa pozwoliły nie
mieckiej i austro-węgierskiej propagandzie bagatelizować fakt
przystąpienia Włoch do Ententy. Do pojawienia się nowego
przeciwnika prasa przygotowywała społeczeństwo od kilku mie
sięcy, wmawiając, iż nie jest on groźny dla triumfujących armii.
Natomiast w sztabach generalnych Niemiec i Austro-Węgier
zdecydowano, że w najbliższym czasie wojska państw central
nych nie podejmą ofensywy przeciwko Włochom. Zadaniem
żołnierzy austro-węgierskich oraz posiłkujących ich Niemców
miało być jedynie powstrzymanie ofensywy włoskiej. Aby jed
nak wykonać to zadanie, zarówno Falkenhayn, jak Conrad, li
czyli się z koniecznością ściągnięcia z Galicji na nowy front kil
ku dywizji. Na razie dążyli do osiągnięcia maksymalnie wiel
kich sukcesów na Wschodzie.
Gen. Iwanow mimo usunięcia gen. Dmitriewa i innych do
wódców rzekomo skompromitowanych lub po prostu opowia
dających się za głębokim odwrotem na wschód, nie potrafił za
trzymać ofensywy wroga, choć otrzymał nowe dywizje, w tym
ściągnięte z innych odcinków frontu. 14 czerwca po ciężkich
walkach Rosjanie wycofali się z Mościsk, a 22 tego miesiąca ze
Lwowa. Gen. Mackensen triumfował. W Rosji natomiast, mi
mo pokrętnych komunikatów z terenów walk, panował nastrój
przygnębienia, przeradzający się w głębokie poczucie niewiary
w monarchię i instytucje państwowe. Autorytet caratu, zna
cznie nadszarpnięty w ostatnich latach, teraz gwałtownie zała
mywał się zarówno w wojsku, jak też wśród ludności wielkich
miast.
Po zajęciu Lwowa mianowany feldmarszałkiem Mackensen
2
Cyt., za: J. R ó ż a ń s k i , op. cii., s. 108.
112
zaproponował uderzenie z Galicji w kierunku północnym — na
ziemię lubelską. Powodzenie tego zamierzenia zmusiłoby Ros
jan do odstąpienia na wschód od Wisły. Powierzona Mackense-
nowi Grupa Armii składała się z austro-węgierskiej 4. Armii
(pięć korpusów), z jego 11. Armii (cztery korpusy niemieckie
i jeden austriacki) oraz z nowej Armii „Bug" (trzy korpusy nie
mieckie).
W połowie czerwca Front Północno-Zachodni, dowodzony
przez gen. Michaiła Aleksiejewa, składał się z ośmiu armii:
5., 10., 12., 1., 2., 4., 3. i 13., a w składzie Frontu Południowo-
-Zachodniego gen. Nikołaja Iwanowa znajdowały się tylko trzy
armie: 8., 11., 9?
Odcinek powierzony gen. Aieksiejewowi przebiegał od Kur
landii po rejon Lwowa. Na lewym brzegu Wisły pozostawały
już tylko dwie armie: 4. Armia stała na pozycjach od Sando
mierza po Nowe Miasto nad Pilicą, a 2. Armia nad Rawką
i Bzurą. Walcząca na tym obszarze 5. Armia została przeniesiona
na Żmudź.
Gen. Aleksiejew wykształceniem, a przede wszystkim do
świadczeniem wyniesionym m.in. z wojny z Japonią i z pracy
na stanowisku oberkwatermistrza Sztabu Generalnego, prze
wyższał gen. Iwanowa. Będąc długo oficerem sztabowym
(w pierwszym okresie wojny pełnił funkcję szefa sztabu Frontu
Południowo-Zachodniego), umiejętnie wykorzystywał pracę
podległego sobie aparatu dowodzenia. Po objęciu dowództwa
Frontu Północno-Zachodniego dążył do stworzenia znacznych
odwodów, mogących interweniować w okresie ofensywy nie
przyjaciela. Był zwolennikiem prowadzenia działań defensyw
nych, doskonale rozumiejąc skomplikowane położenie własnych
wojsk oraz nękające je braki w wyposażeniu i zaopatrzeniu.
Pod koniec czerwca grupa Mackensena uderzyła na rosyjskie
pozycje na odcinku 140 km między Wisłą a Bugiem. W bitwie
pod Tomaszowem Lubelskim 25—27 czerwca została pokonana
grupa gen. Władimira Ołochowa. Zmusiło to rosyjską 3. Armię stojącą
nad Tanwią do wycofania się na linię Swięciechów — Goraj —
3
I. R o s t u n o w, op. cit., s. 247; J. D ą b r o w s k i, op. cit., s. 362—363.
113
Szczebrzeszyn — Zamość. Została tutaj wzmocniona posiłkami
przybyłymi znad Wisły. Razem z 13. Armią (powstałą z grupy
gen. Ołochowa) otrzymała rozkaz stawienia przez najbliższe dni
„najzaciętniejszego oporu"
4
. Wypełniając ten rozkaz 1—10 lip
ca w bitwie pod Kraśnikiem 3. Armia nie dopuściła do przer
wania frontu. Kontratak rosyjskich korpusów XXV i VI Sy
beryjskiego odrzucił oddziały austriackie.
Pod koniec pierwszej dekady lipca gen. Aleksiejew przesunął
2. Armię na linię Błonie — Grójec, a 4. Armię na prawy brzeg
Wisły. Wzmacnianie sił stojących na zachód od Wisły, podob
nie jak silny opór atakowanych przez nieprzyjaciela 13. i 4.
Armii, miało umożliwić ewakuację z ziem Królestwa Polskiego.
Do zaciętych walk obronnych Rosjanie zostali zmuszeni
również na północy, atakowani na odcinku 1. Armii i lewego
skrzydła 12. Armii (IV Korpus Syberyjski) przez niemiecką 12.
Armię. Na dwóch liniach obronnych pod Przasnyszem, usy
tuowanych w odległości około 6 km od siebie, rozmieszczono
107 tys. żołnierzy. Artyleria miała 377 dział
5
.
Nad ranem 13 lipca pozycje rosyjskie zajmowane przez 11.
i 2. dywizje syberyjskie, na długości 35—40 km znalazły się pod
ostrzałem 860 dział. W wyniku trwającego kilka godzin ognia
artyleryjskiego straciły około 30% stanów
6
. Po kilkunastogo
dzinnych walkach 1. Armia rozpoczęła odwrót na linię Szczu
czyn — Ostrołęka — Pułtusk.
Gen. Aleksiejew zamierzał bronić pozycji nad Narwią. Od
ich utrzymania zależał los Warszawy, Królestwa i armii nad
środkową Wisłą. Słabsze, nadal bardzo źle wyposażone w amu
nicję oddziały rosyjskie nie potrafiły sprostać zadaniu. Wpraw
dzie dywizje syberyjskie kontratakując powstrzymywały na nie
których odcinkach przeciwnika, nie mogły jednak zmienić wy
niku walk na całym północnym odcinku frontu. 24 lipca padły
fortyfikacje w Pułtusku i Różanie. Front ustalił się między
Łomżą a Modlinem. Artyleria ostrzeliwała przeprawy niemiec-
4
Cyt. za: J. D ą b r o w s k i, op. cit., s. 370.
5
I. R o s t u n o w (op. cit., s. 258) siły niemieckie ocenia na 177 tys. żołnie
rzy i 1255 dział.
6
Ibid.,
s. 258—259.
8 — Gorlice 1915
114
kie na Narwi między Pułtuskiem i Różanem. Obydwie stro
ny nie podejmowały większych działań zaczepnych. Rosjanie
spiesznie umacniali swoje pozycje.
Porażki poniesione na północy zbiegły się z niepowodzeniami
na południu. 3. Armia utraciła Krasnystaw i rozpoczęła odwrót.
20 i 21 lipca broniła się na umocnionych pozycjach, biegnących
od Opola Lubelskiego przez Niedźwiedzicę Małą, Osmolice,
Fajsławice do Wojsławic i Hrubieszowa. 29 lipca została pobita
na południe od Lublina. Tego samego dnia armia gen. Woyr-
scha zdołała się przeprawić pod Ryczywołem na prawy brzeg
Wisły. Mimo przeciwdziałania rosyjskiego XVI Korpusu Nie
mcy rozszerzyli przyczółek pod Maciejowicami.
Powodzenie osiągnięte przez wojska państw centralnych nad
Narwią oraz na Lubelszczyźnie groziło okrążeniem armiom ro
syjskim walczącym nad środkową Wisłą. Gen. Aleksiejew,
zgodnie z ustaleniami przyjętymi 19 lipca na naradzie w Siedl
cach z udziałem w. ks. Mikołaja Mikołajewicza, wydał armiom
walczącym nad Wisłą rozkaz wycofania się na wschód. Wcześ
niej już ewakuowano wszystkie oddziały pozostające na lewym
brzegu. 5 sierpnia Rosjanie opuścili Warszawę.
W walkach na Lubelszczyźnie uczestniczyła I Brygada Le
gionów Józefa Piłsudskiego i świeżo sformowany 4. pułk pie
choty
7
. Po przejściu 4 lipca przez Wisłę pod Józefowem bryga
da została wysłana w kierunku Urzędowa. Składała się wów
czas z trzech pułków piechoty (1. — Edwarda Rydza-Śmigłego,
5. — Leona Berbeckiego, 7. — Mieczysława Trojanowskiego),
dywizjonu ułanów Władysława Beliny-Prażmowskiego, dywiz
jonu artylerii Ottokara Brzozy-Brzeziny, kompanii saperów, ko
lumny taborów i oddziałów sanitarnego oraz gospodarczego.
Legioniści uzbrojeni byli w karabiny powtarzalne typu
„Mannlicher" wz. 90 i 95. Pułki miały oddziały karabinów ma
szynowych, wyposażone w ckm-y systemu „Schwarzloose"
7
W tym czasie II Brygada (2. i 3. pułki piechoty, dywizjon kawalerii i dy
wizjon artylerii) znajdowała się na froncie besarabsko-bukowińskim. Trwało
formowanie III Brygady, której 4. pułk już walczył, a 6. pułk jeszcze szkolono
na tyłach.
115
0 teoretycznej szybkostrzelności 500 strz./min. W każdej kompa
nii piechoty funkcjonowały patrole telefoniczne, dysponujące
dobrym sprzętem. Dwubateryjny dywizjon artylerii został wy
posażony w szybkostrzelne austriackie działa polowe 80 mm.
Ułani Beliny uzbrojeni byli w szable i kawaleryjskie krótkie ka
rabinki typu „Mannlicher". Dobrze przedstawiał się stan umun
durowania.
Brygadę czasowo podporządkowano 37. Dywizji Honwedów
VIII Korpusu. 8 lipca osiągnęła ona rejon wsi Dzierzkowice,
Wyżnica. Na tych pozycjach brygada pozostawała do 11 lipca,
nie prowadząc walk z nieprzyjacielem. Piłsudski ograniczał
działania patroli, gdyż często pomyłkowo ostrzeliwała je artyle
ria austriackiej 24. Dywizji Piechoty.
Po wycofaniu się oddziałów rosyjskich pod naciskiem pru
skiej 47. Dywizji Rezerwowej z rejonu Urzędowa pułki Legionów
otrzymały rozkaz zajęcia tej miejscowości. Idący w straży
przedniej 2. szwadron ułanów został ostrzelany przez artylerię
rosyjską, rozmieszczoną na wzgórzach na północ od Urzędowa.
Ogień prowadzony z dużej odległości nie spowodował strat.
Ułani zajęli Urzędów, który wkrótce obsadził 7. pułk piechoty.
Pozostałe dwa pułki piechoty I Brygady Legionów stały na
pozycji rezerwowej we wsi Wyżnianka nad Wyżnią, a ułani we
wsi Wyżnica.
16 lipca pruska 47. Dywizja Rezerwowa, 37. Dywizja Hon
wedów i austriacka 24. Dywizja Piechoty podjęły próbę natar
cia. W pierwszym rzucie uderzały również 5. i 7. pułki piecho
ty. Natomiast 1. pułk pozostał w odwodzie z wyjątkiem jego
oddziałów karabinów maszynowych wspierających 24. Dywizję.
Atakujący znaleźli się pod silnym ogniem artylerii i karabinów
maszynowych. Patrole legionowe, wysyłane w celu przecinania
nieprzyjacielskich zasieków z drutu kolczastego, poniosły zna
czne straty i nie wypełniły zadania
8
.
Natarcie zakończyło się porażką. W następnych dniach na
odcinku zajmowanym przez I Brygadę toczyły się walki pozy-
8
J . S m o l e ń s k i - K o l e c , Historia 1. pułku ułanów Legionów Polskich,
cz. II, Londyn 1960, s. 33; T. K a s p r z y c k i , Kartki z dziennika oficera
1 Brygady,
Warszawa 1934, s. 368—372.
116
cyjne. Baterie Brzeziny 18 lipca przez kilkanaście godzin ostrze
liwały okopy rosyjskie.
Z pozycji pod Urzędowem Rosjanie wycofali się w nocy z 18
na 19 lipca pod wpływem klęsk poniesionych na innych odcin
kach frontu. Wysłane około godziny 5. rano patrole 5. pułku
stwierdziły, iż okopy rosyjskie są puste. W pościg za nieprzyja
cielem ruszył oddział ułanów i 1. pułk piechoty. Podjazd uła
nów starł się w Ratoszynie z oddziałem 11. pułku grenadierów
i wziął 11 jeńców.
Do większych walk doszło o Chodel. Uczestniczył w nich,
obok polskiego oddziału ułanów, austriacki 4. pułk ułanów.
Noc oddziały I Brygady spędziły w rejonie wsi Majdan Radliń
ski i Leszczyna, dowództwo zaś w Ratoszynie. Brygada została
podporządkowana austriackiej 106. Dywizji piechoty IX Kor
pusu.
Do 24 lipca I Brygada osiągnęła rejon Babina, około 30 km
na południowy zachód od Lublina, luzując austriacką 110. Bry
gadę. Współdziałał z nią nowo sformowany 4. pułk piechoty
mjr. Bolesława Roi.
29 lipca I Brygada razem z IX Korpusem wspomagała dzia
łaniami demonstracyjnymi natarcie X Korpusu, prowadzone na
zachód od polskich pozycji. Podeszła na 400—800 kroków
przed rosyjskie okopy. Następnego dnia legioniści zajęli opu
szczone nad ranem przez Rosjan pozycje i wkrótce otrzymali
rozkaz posuwania się za nieprzyjacielem omijając Lublin od
zachodu. Miasto miała zająć 41. Dywizja Honwedów z X Kor
pusu.
Biorąc pod uwagę znaczenie Lublina jako ośrodka gospodar
czego i kulturalnego, Piłsudski postanowił uprzedzić Austria
ków. Wykorzystywał fakt, że 41. Dywizja pozostawała w tyle za
I Brygadą i pod pretekstem zabezpieczenia swojego prawego
skrzydła rozkazał ułanom wkroczyć do miasta. 30 lipca 1. szwa
dron pod dowództwem Gustawa Orlicza-Dreszera wjechał do
Lublina, entuzjastycznie witany przez ludność. Tego samego
dnia dwa następne szwadrony Beliny, obok wojsk austro-wę-
gierskich, znalazły się w mieście. Przybył tam również Raj
mund Swiatopełk-Jaworowski z zadaniem utworzenia biura
117
werbunkowego. W pierwszej połowie sierpnia ochotników
z ziemi lubelskiej wcielono do batalionu rekruckiego pod do
wództwem kpt. Stanisława Zosika-Tessaro
9
.
Pułki piechoty I Brygady i 4. pułk piechoty, wyminąwszy
Lublin, zajęły stanowiska pod Jastkowem. Wieczorem 31
sierpnia 4. pułk zaatakował silnie umocnione pozycje oddziałów
rosyjskich z 1. Dywizji Strzelców. Ponawiane przez całą noc
i następny dzień natarcia na folwark Józefów zakończyły się po
rażką. Czwartacy stracili około 200 żołnierzy (zabici i ranni).
Nie powiodło się również 1. pułkowi piechoty, szturmujące
mu rosyjskie umocnienie przed Jastkowem, i 3. pułkowi, ataku
jącemu na zachód od Józefowa
10
. W trakcie bitwy grupka żoł
nierzy z 4. pułku przeszła do szeregów I Brygady. Pozycje ro
syjskie zostały zajęte 3 sierpnia bez walki. Rosjanie w nocy
wycofali się na Krasienin.
Tuż za odstępującymi oddziałami Rosjan szły dywizjon uła
nów i 5. pułk piechoty. 4—7 sierpnia brygada i 4. pułk stoczyły
bitwę pod Kamionką — Samoklęskami, ponosząc znaczne straty.
Poległ wówczas m.in. ppor. Stanisław Długosz, przed 1914 r.
członek „Zarzewia" i Polskich Drużyn Strzeleckich, student
Uniwersytetu Jagiellońskiego, obdarzony znacznym talentem
literackim; pozostawił po sobie m.in. zbiór wierszy.
5 sierpnia, w przeddzień pierwszej rocznicy wkroczenia
kompanii kadrowej do Królestwa, Józef Piłsudski wydał rozkaz
okolicznościowy. Zwracał się w nim do żołnierzy: „Chłopcy!
Naprzód! Na śmierć czy na życie, na zwycięstwo czy na klęski —
idźcie czynem wojennym budzić Polskę do zmartwychwsta
nia ".
W sierpniu Rosjanie znajdowali się w odwrocie na całej linii
frontu przebiegającego przez ziemie polskie. Pośpiesznie ewa
kuowali ostatnie działające jeszcze urzędy. Pociągi wywoziły na
wschód wyposażenie niektórych fabryk i zawartość magazynów
wojskowych. Jednocześnie w wielu regionach oddziały niszczy
ły dobytek wsi, paląc plony, zabierając chłopom bydło.
9
Księga chwały piechoty,
Warszawa 1937—1939, s. 113.
i0
T. K a s p r z y c k i , op. cit., s. 397—398.
11
J. P i ł s u d s k i , Pisma zbiorowe, t. IV, Warszawa 1937, s: 39—40.
118
W Stawce przeważył pogląd, że powrót do Królestwa w naj
bliższym czasie będzie niemożliwy. Armie były zbyt wyczerpa
ne. Brakowało uzbrojenia, wyposażenia i dobrze przygotowa
nych do walki żołnierzy. Formowane bataliony szkolono teraz
pośpiesznie. Bardzo wielu młodych oficerów rekrutowało się z
gimnazjalistów i studentów, nie przygotowanych ani fachowo,
ani psychicznie do dowodzenia na froncie plutonami i kompa
niami. Oddziały wyposażono w stare karabiny lub zdobyczne
— austriackie i niemieckie.
Obiecywane Rosji przez państwa zachodnie transporty z wy
posażeniem wojskowym nie nadchodziły. Rosja, oddzielona od
swoich zachodnich sojuszników przez Niemcy, Austro-Węgry i
Turcję, zdana była niemal wyłącznie na własny przemysł. To,
co jej dostarczano przez Murmańsk oraz z Japonii, miało w za
sadzie znaczenie symboliczne.
Walki na froncie zachodnim nie przyniosły znaczących rezul
tatów dla Rosji. Działania zaczepne, podejmowane tam na usil
ne prośby Stawki i wpływowego, cieszącego się wielkim sza
cunkiem Francuzów dyplomaty rosyjskiego Aleksandra Izwol-
skiego, nie miały wpływu na sytuację wojsk sojusznika.
Broniący się w rozbudowanych umocnieniach Niemcy dziesiąt
kowali nacierających Francuzów i Brytyjczyków. Nadal prze
rzucali z frontu zachodniego niektóre oddziały na inne obszary
walk.
Nie przynosiły aliantom pozytywnych efektów zmagania o
półwysep Gallipoli (na Bałkanach, nad cieśniną Dardanele),
których celem było między innymi otworzenie drogi do Rosji
przez Morze Czarne i zmuszenie Turcji do kapitulacji.
W Królestwie miał się bronić jedynie Modlin. Decyzję taką
powzięto jeszcze na kilka lat przed wybuchem wojny, a wynika
ła ona z przesłanek politycznych. Wprawdzie w połowie lipca
w. ks. Mikołaj Mikołajewicz i gen. Michaił Aleksiejew rozważali
możliwość rezygnacji z obrony Modlina, jednak ekspertyza wy
kazała, że do jego ewakuacji będzie porzebnych nie mniej niż
200 pociągów. Brak transportu kolejowego ostatecznie spowo
dował, iż pozostano przy pierwotnych decyzjach. Twierdza
otrzymała rozkazy nakazujące jej załodze osłonę odwrotu 1. i 2.
119
armii. Zamknęło się w niej około 100 tys. żołnierzy. Modlin
miał 250 dział ciężkich i 100 dział artylerii polowej kalibru
120—210 mm.
Twierdza nie spełniła wyznaczonego jej zadania. Broniła się
niespełna dwa tygodnie. 19 sierpnia padła cytadela. Następnego
dnia poddały się załogi ostatnich fortów
12
.
Pod koniec sierpnia ziemie Królestwa Polskiego znalazły się
w całości pod okupacją wojsk państw centralnych. Zdaniem
członków Naczelnego Komitetu Narodowego, jak i Józefa Pił
sudskiego, nadszedł czas, aby wzmóc naciski na Wiedeń w celu
określenia przyszłości sprawy polskiej. Piłsudski szedł w swoich
zamierzeniach dalej niż galicyjscy politycy. Większość z nich
uważała bowiem, iż uzyskanie prawa do rozszerzenia swojej
działalności na Królestwo będzie wystarczającą zapowiedzią
włączenia go do Austro-Węgier i w perspektywie stworzy moż
liwość przekształcenia monarchii Habsburgów w trialistyczne
austro-węgiersko-polskie państwo.
Natomiast Komendant dążył do utworzenia politycznej rep
rezentacji ziem zaboru rosyjskiego, zdolnej do stawiania warun
ków państwom centralnym. W liście do NKN pisał: „[...]
obowiązani jesteśmy podtrzymać NKN z tem co mamy, to zna
czy ja z podkomendnymi i Wy jako część NKN, ale nie ma
sensu politycznego wciągać do tego Królestwa i jego sił wew
nętrznych, jego sił moralnych, gdyż one jedynie mogą stanowić
podstawę do nowych kombinacji, gdy stara podstawa runie"
13
.
Wokół Piłsudskiego i jego najbliższych powoli zaczął się
kształtować nowy ośrodek polityczny. Jednak wobec biernej,
wyczekującej postawy społeczeństwa Królestwa jego znaczenie
w drugiej połowie 1915 r. było jeszcze małe. Rozwojowi piłsud
czykowskiego, powstałego pod koniec 1915 r., Centralnego Ko
mitetu Narodowego nie sprzyjało też brutalne postępowanie
administracji i wojsk okupacyjnych.
12
J. J a s t r z ę b s k i , Obrona Modlina w r. 1915, Warszawa 1926, passim;
J. C i a ł o w i c z, Fortyfikacje na ziemiach polskich w 1 wojnie światowej, „Stu
dia i Materiały do Historii Wojskowości" 1966, t. XII, cz. 1, s. 277.
13
Cyt. za: K. S r o k o w s k i , NKN. Zarys historii Naczelnego Komitetu
Narodowego,
Kraków 1923, s. 341—342; patrz też A. G a r l i c k i , U źródeł
obozu belwederskiego,
Warszawa 1983, s. 275.
120
Niemcy nie zamierzali podejmować żadnych kroków mogą
cych świadczyć o ewentualnych możliwościach przywrócenia
niepodległości Polski. Nawet nie wyrazili zgody na utworzenie
w swojej strefie okupacyjnej legionowych punktów werbunko
wych. Pozwolili jedynie na prowadzenie naboru do Legionów
w Warszawie i tylko do 11 września.
Przybyły do Warszawy radca regencyjny Georg Cleinow na
spotkaniu z polskimi dziennikarzami i pisarzami powiedział
wprost: „Niech się panowie nie łudzą, abyśmy dopuścili do
powstania niepodległego Królestwa Polskiego, jak to chcą le
gioniści Piłsudskiego [...] gdyby ci młodzieńcy chcieli upierać
się przy przeprowadzeniu swego ideału niepodległego państwa
polskiego, zgnieciemy ich jak piankę [...] Polska zapewne uzy
ska niezależny byt polityczny, ale to jeszcze sprawa dalekiej
przyszłości, może lat sto [...]"
H
Nie minęło półtora roku, a słowa niemieckiego polityka stały
się nieaktualne. Znękane przeciągającą się wojną państwa cen
tralne zmuszone były ugiąć się przed żądaniami społeczeństwa
polskiego. Dążąc do stworzenia polskiej siły zbrojnej zdolnej do
częściowego zdjęcia z nich ciężaru walk z Rosją, wyraziły zgodę
na utworzenie państwa polskiego. Aktem cesarzy z 5 listopada
1916 r. proklamowały niepodległość Królestwa Polskiego, zaję
tego w wyniku ofensywy zapoczątkowanej 2 maja 1915 r. w re
jonie Gorlic i Tarnowa.
I choć Królestwo, okupowane nadal przez wojska niemieckie
i austro-węgierskie, wykorzystywane ekonomicznie i rabowane,
było jedynie namiastką suwerennego państwa, to sam fakt pro
klamacji jego niepodległości miał wielkie znaczenie. Oto bo
wiem dwaj zaborcy oficjalnie uznali prawo Polaków do własne
go państwa. Teraz i Rosja musiała się zdobyć na jakąś deklara
cję w sprawie przyszłości ziem polskich, a za nią jej sojusznicy.
I tak zagadnienie polskie, traktowane dotychczas jako wewnę
trzny problem Niemiec, Austro-Węgier i Rosji, stało się elemen
tem polityki międzynarodowej.
Bitwa pod Gorlicami okazała się najważniejszym, zakrojo-
14
Centralne Archiwum Wojskowe, I, 150. 1. 238, nlb. Relacja Wacława
Potwińskiego ze spotkania z Cleinowem.
121
nym na wielką skalę działaniem zbrojnym na ziemiach polskich
w I wojnie światowej. Rozpoczęła ofensywę wojsk państw cen
tralnych, która doprowadziła do wycofania się armii rosyjskich
z Galicji Wschodniej, Królestwa Polskiego, wkrótce potem rów
nież z Litwy, Kurlandii, Polesia, Podola oraz Wołynia. Stwo
rzyła jedną z przesłanek umiędzynarodowienia sprawy polskiej.
Wreszcie przyśpieszyła upadek carskiej Rosji. Jej wojska nigdy
już, nawet podczas letniej ofensywy z 1916 r., nie otrząsnęły się
z klęsk, jakie poniosły wiosną — latem 1915 r. Nigdy nie odzy
skały już wiary w siebie, Stawkę i monarchię. Imperium Ro
manowów staczało się ku rewolucji i wojnie domowej.
POZOSTAŁY CMENTARZE
„Walczyliśmy pierś w pierś
Zmartwychwstaniemy ramię w ramię"
Taki napis znajduje się na cmentarzu w Krempnej w rejonie
Żmigrodu. Na innym, w Siepietnicy, uwieczniono słowa:
„Zatrzymajcie się tu na chwilę
Może wśród nas jest ten — którego kochaliście"
Natomiast w pobliskich Szerzynach polegli spoczywają pod
tablicą z następującym epitafium:
„Ofiarujcie nam minutę modlitwy
Dla was oddaliśmy lata życia" '
Jeszcze trwała walka, gdy poległych żołnierzy chowano
w prowizorycznych, przeważnie płytkich grobach. Na prostych,
często — zwłaszcza w wypadku Rosjan — zbiorowych mogi
łach ustawiano drewniane krzyże. Na tych, które legioniści pol
scy ofiarowywali poległym towarzyszom broni, umieszczano
napis: „Dla Ciebie Polsko", wieszano czapkę ze strzeleckim or
łem.
1
O. D u d a , Cmentarze wojenne z lat 1914—1918 w Beskidach, „Wierchy"
1988, t. 53, s. 184—185.
123
(...) Wykopali mu grób w złotym piasku,
grób zieloną darniną okryli
i pod krzyżem przy świętym obrazku
maciejówkę z orłem położyli
Lecą liście z drzewa, lecą liście,
płacze szary dzień, jak chłopska dola,
„Reąuiescat" śpiewa legioniście
wiatr wiejący z niezżętego pola (...)
Złoty piasek na oczach twych leży,
Złoty piasek na serca się sączy,
Złotym piaskiem tym polskich żołnierzy
śmierć na zawsze dziś z Polską połączy (...)
2
Tylko nielicznych chowano w kwaterach wydzielonych na
istniejących cmentarzach. Setki tysięcy spoczęły natomiast na
polach bitewnych i cmentarzach polowych przy szpitalach woj
skowych. W wyjątkowych wypadkach rodzinom udawało się
sprowadzić zwłoki do miejscowości, z których wyruszali ich
bliscy na wojnę.
Powstałe w latach 1914—1915 pierwsze cmentarze wojskowe
traktowano jako prowizoryczne i tymczasowe. Powszechnie
jednak uznawano, że poległym żołnierzom ze wszystkich,
w tym i wrogich, armii należy się godniejsze miejsce wieczystego
spoczynku. Obawiano się również, że rozsiane, przypadkowo
założone cmentarze staną się ogniskami epidemii. Bardzo wielu
żołnierzy przecież pogrzebano w płytkich dołach, przy ujęciach
wody, zabudowaniach. Były też takie cmentarze, a nawet poje
dyncze groby, które uniemożliwiały prowadzenie działalności
gospodarczej, np. uprawę pól
3
.
Najwcześniej prace nad porządkowaniem miejsc pochówku
żołnierzy i prowadzeniem ewidencji poległych podjęli Niemcy,
organizując specjalny aparat podporządkowany odpowiedniej
2
Wiersz E. S ł o ń s k i e g o Grób strzelca napisany 13 października 1915 r.
3
U. O e t t i n g e n , Cmentarze 1 wojny światowej w województwie kieleckim,
Warszawa — Kraków 1988, s. 26.
124
komórce Ministerstwa Wojny. Natomiast Austriacy utworzyli
dopiero pod koniec 1915 r. IX Wydział Grobów Wojennych
(k. u. k. Kriegsgraberabteilung) Ministerstwa Wojny. Działał
on na ziemiach Cesarstwa oraz w krajach okupowanych. W te
renie pomagały mu Wojskowe Komendy Rejonowe.
W wyniku prac kierowanych lub nadzorowanych przez Wy
dział na terenie Galicji Zachodniej (mniej więcej obszar dzisiej
szej Małopolski) założono około 400 cmentarzy, ekshumowano
zwłoki prawie 43 tys. poległych
4
.
Jednocześnie zarówno w Niemczech, jak i w Austro-Węg-
rzech prowadzono zakrojoną na szeroką skalę akcję zmierzającą
do zainteresowania społeczeństw budową cmentarzy i uzyska
nia dodatkowych funduszy. Wziął w niej udział między innymi
wybitny polski malarz, rtm. Wojciech Kossak
5
.
Szef Kriegsgraberabteilung Krakau mjr Rudolf Broch pozy
skał do pracy nad zakładaniem i urządzaniem cmentarzy wy
bitnych artystów — Henryka Uziembłę, Alfonsa Karpińskiego,
Jana Szczepkowskiego (Polacy), Adolfa Kaspara (Czech), Du-
śana Jurkovića (Słowak), Hansa Mayera i Johanna Jagera
(Austriacy)
6
. Twórcy ci z dużym zaangażowaniem podeszli do
czekającej ich pracy, wykorzystując ukształtowanie terenu, do
bierając materiał, odwołując się do symboliki religijnej, mito
logicznej, patriotycznej. W ten sposób powstały dzieła będące
wyrazem hołdu dla poległych wszystkich narodowości, zawiera
jące refleksje nad sensem żołnierskiej ofiary, wspólnotą świata
tych, którzy odeszli („Jedna ojczyzna wzywa wszystkich umar
łych"). Każdy z cmentarzy jest inny, niepowtarzalny.
Najwięcej cmentarzy założono w okręgu tarnowskim (62)
i gorlickim (54), gdzie toczyły się najbardziej zacięte i krwawe
walki. W samych Gorlicach było kilka miejsc pochówku. Wielki
cmentarz (130 x 75 m) usytuowano natomiast na wzgórzu do
minującym nad miastem, nazwanym dziś Cmentarnym. Zapro-
4
R. F r o d y m a, Cmentarze wojskowe z okresu I wojny światowej w rejonie
Beskidu Niskiego i Pogórza,
Warszawa 1985, s. 8 i n; U. O e 11 i n g e n, op. cit.,
s. 26 i n; O. D u d a, op. cit., s. 177.
5
R. F r o d y m a, op. cit., s. 13—14.
6
K. L i p i ń s k i , Zapomniana śmierć, „Pismo Literacko-Artystyczne"
1989, nr 4, s. 5.
125
jektował go Emil Ladewig. Natomiast kamienny krzyż umie
szczony w środkowej części cmentarza jest autorstwa Gustawa
Ludwiga.
Spoczywają na tym cmentarzu także żołnierze polskiej na
rodowości. Im poświęcono tablicę umieszczoną w 1928 r.
w dolnej części krzyża: „Braciom Polakom, żołnierzom w armiach
trzech państw zaborczych, walczącym w obcych mundurach,
lecz za polską sprawę, poległym na pobojowiskach gorlickich
w 1. 1914—15, napis ten kładą wdzięczni rodacy".
Największy cmentarz wojskowy byłej Galicji Zachodniej
znajduje się na górze Pustki. Zajmuje znaczną część góry,
w tym teren, na którym toczyły się najzacieklejsze boje. Mogiły
rozmieszczono w miejscach potyczek i pojedynków. Łączą je
dróżki, dziś w większości zarośnięte. W centralnym punkcie
stanęła piękna 25-metrowa kaplica. Autorami koncepcji archi
tektonicznej cmentarza byli Jan Szczepkowski oraz DuSan Jur-
ković.
Jurković zaprojektował również jeden z najpiękniejszych
cmentarzy wojskowych w Małopolsce — Rotundę. Założył go
na planie koła, na szczycie góry nad Regetowem Wyżnym.
W środku cmentarza postawił pięć wysokich drewnianych wież-
-kaplic, zwieńczonych krzyżami.
Inny charakter ma cmentarz w Sękowej, oceniany jako naj
bardziej charakterystyczny dla monumentalnego stylu Hansa
Mayera. Otacza go masywny mur z kamienia, ozdobiony od
frontu czterema potężnymi kamiennymi pylonami. W środku
cmentarza został ustawiony betonowy krzyż, a za nim, na wyż
szym tarasie, zbudowano pergolę. Nie zdołano jednak postawić
projektowanej kaplicy
7
.
Rozrzucone po całej Galicji cmentarze wojenne już w latach
trzydziestych zaczęły popadać w zapomnienie, zwłaszcza te po
łożone na szczytach i zboczach gór, w pewnym oddaleniu od
miasteczek i wsi. Nadal jednak Ministerstwo Spraw Wewnętrz
nych, Ministerstwo Spraw Wojskowych i Ministerstwo Opieki
7
Opis cmentarzy za R. F r o d y m ą, op. cit., s. 13—14.
126
Społecznej razem z polskimi oraz zagranicznymi organizacjami
społecznymi chroniły cmentarze przed zniszczeniem.
W czasie II wojny światowej pewne prace konserwacyjne na
terenie cmentarzy prowadzili Niemcy. Prawdopodobnie zanie
chali ich w 1942 r.
8
Czas zagłady miejsc pochówku żołnierzy Wielkiej Wojny
rozpoczął się po 1945 r. Rozmiary wysiłku zbrojnego z lat
1939—1945, a przede wszystkim tragedii narodowej, przesłoni
ły pamięć o wcześniejszych zmaganiach. Tym, którzy wynieśli
życie z okrutnej pożogi, trudno było opiekować się grobami
austriackich, niemieckich i rosyjskich żołnierzy poległych w la
tach 1914—1915. Widziano w nich ojców tych, którzy najechali
na Polskę 1 i 17 września 1939 r.
Z biegiem lat cmentarze zarosły krzewami i chwastami, nie
które wchłonął las. Rozpadały się drewniane wieże, bramy
i krzyże. Co gorsza, zaczęto rozbierać kamienne mury i cmentar
ne kaplice dla uzyskania materiału do budowy obiektów gos
podarczych. Cmentarze położone na peryferiach miast likwi
dowano. Dzieło dewastacji pogłębiali poszukiwacze pamiątek,
wyłamując drobne detale architektoniczne, oraz wandale ni
szczący dla samej przyjemności niszczenia. Latem 1985 r. ktoś
nieznany spalił kaplicę na górze Pustki.
Ci, którzy obejrzeli piękny film dokumentalny Wincentego
Ronisza „Wymarsz", poświęcony polskim żołnierzom I wojny
światowej, mogli porównać zadbane kwatery wojskowe na za
chodzie Europy z tymi, które znajdują się w Polsce i w jej daw
nych województwach wschodnich, dziś w ZSRR. Autor filmu
uwiecznił jedne i drugie. Zdjęcia cmentarzy znajdujących się na
naszych ziemiach są być może jednym z ostatnich świadectw
o tych, którzy ginęli i zostali pochowani w Galicji.
W ostatnich kilkunastu latach podjęto nieśmiałe i niewy
starczające próby uchronienia galicyjskich cmentarzy od zagła
dy. Akcję wpieraną przez specjalistów skupionych przy piśmie
„Spotkania z Zabytkami" prowadzą przedstawiciele lokalnych
8
K. G a r d u l a, L. Ogórek, Cmentarze Wielkiej Wojny, „Pismo Lite-
racko-Artystyczne" 1989, nr 4, s. 32.
127
społeczności. Udało im się odrestaurować niektóre nagrobki,
a nawet mniejsze cmentarze, na innych powstrzymać proces de
wastacji. Zwiększyło się również zainteresowanie organizacji
kombatanckich z Austrii i Niemiec kwaterami niemieckich
i austro-węgierskich żołnierzy. Austriacki Czarny Krzyż (Oster-
reichisches Schwarzes Kreuz) sfinansował gruntowną renowa
cję cmentarza wojennego w Przemyślu.
Oddzielne słowa szacunku należą się środowiskom akademic
kim. Wstępna inwentaryzacja cmentarzy gorlickich, prowadzo
na w latach 1976—1978 przez studentów, przyniosła unikalny
materiał, pozwalający na prowadzenie dalszych prac konserwa
torskich. Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich przy
Oddziale Międzyuczelnianym PTTK zrobiło bardzo wiele, aby
utrwalić w świadomości lokalnych władz, a również społecznoś
ci, przekonanie, iż cmentarze położone w Beskidach i na Pogó
rzu mają unikalny charakter, będąc świadectwem kultury mate
rialnej okresu Wielkiej Wojny.
Wszystkie te działania nie mogą jednak w znaczący sposób
odwrócić procesu zanikania mogił. Będąc latem w Karpatach,
przemierzając turystyczne szlaki, pamiętajmy, że być może
idziemy po ziemi, w którą wsiąkła krew żołnierzy, a mały, nie
mal niewidoczny pagórek jest miejscem wiecznego spoczynku.
Uszanujmy te ostatnie świadectwa po ludziach, których życie
przerwał armatni pocisk, kula karabinowa lub bagnet. Gdyż,
jak wyryto na jednym z cmentarzy:
Śmierć żołnierza
jest święta, łamie bowiem nakaz nienawiści
Przyjaciel i wróg, już wolni od ran
Są warci tej samej miłości i chwały
9
.
9
K.
L i p i ń s k i, op. cis., s. 15.
ANEKSY
Aneks 1
FRAGMENT WSPOMNIEŃ BURMISTRZA GORLIC
KS. KAN. BRONISŁAWA ŚWIEYKOWSKIEGO
26.IV. Od 8. godz. z rana przez cały dzień szturm armat na rafinery-
ję w Glinniku Maryampolskim, granaty wpadając w palące się rezer-
woary jeszcze bardziej płomienie podsycają. Wieczorem do rozdaw
nictwa porcyj obiadowych przyjeżdża zastępca ks. Dołgorukowa — ja
kiś pan Ogrimow, o którym opowiada mi Dr Wołyński), że to
multimilioner mający kolosalne fabryki, cukrownie w Moskwie, kopal
nie na Kaukazie i nie wiem, gdzie jeszcze. Czy to humbug rosyjsko-ame
rykański? któż zgadnąć może?... A niech tam ma dobra nawet na Sa
turnie, myślę sobie, cóż mię to obchodzić może, byleby tylko porcye
dalej dawał, gdyż inaczej mi Gorliczanie po wyczerpaniu się fundu
szów z głodu mrzeć zaczną. Dotychczas nikt z głodu nie zmarł, bo też
jeszcze każdy choć coć niecoć grosza przed Mochami za telefonem
szukających ukryć potrafił, a więc i kupował sobie w Magistracie wik
tuały z Jasła przywożone i było za co znowu fury posłać do Jasła
i przywozić, co potrzeba. Ale też w tym czasie ani rzemieślnik, ani
przemysłowiec, ani kupiec, ani robotnik zarobić w Gorlicach nie mógł
wcale, więc cóż będzie, gdy Gorlice twierdzą pozostaną jeszcze z parę
miesięcy — i gdy wyczerpią się zapasy pieniędzy — i Magistrat wyda
swe zasoby co do centa?... Nieraz z mymi poczciwymi współtowarzy
szami w Magistracie łamałem sobie głowę nad rozwiązaniem tego węz
ła — i truchleliśmy o przyszłość nas wszystkich w mieście pozostałych.
„Fiat voluntas Tua" wołałem wówczas i zamykałem dyskusyę na ten
temat... Na razie mamy porcye; p. Ogrimow przyrzekł, że po porozu-
129
mieniu się z Dyrekcyą Czerwonego Krzyża liczbę porcyi powiększy,
więc o co się mamy troszczyć? w czasie wojny myśleć należy tylko
„o dziś" — a któżby w Gorlicach niepewny życia każdej chwili — bo albo
„osa" ukłuje, albo „bąk" (szerszeń) utnie, albo „wilk" ukąsi — był tak
naiwny jeszcze, żeby myślał „o jutrze"? W ciągu nocy z 26. na 27
kwietnia zaaranżowano aż 3 ataki, granaty i szrapnele wyły i gwizdały,
reflektory co kilka minut oświecały to tę, to ową część miasta, około
godz. 1. wpadał granat w ulicę tuż niedaleko mego domu, tak że wy
skoczyłem z łóżka na równe nogi, i z sufitu od wstrząśnienia tego po
sypały się kawałki po całej mej sypialni. Spostrzegłszy jednakowoż, że
kierunek pocisków zmieniać się zaczyna i że za cel obrano sobie park
miejski, gminę Sokół i Kobylankę, rzuciłem się znowu w objęcia Mor-
feusza, dopóki.o wpół do 4. z rana zbudził mię świeży granat rzucony
w ogród dworski naprzeciw Starostwa. Cały dzień 27. kwietnia nie
umilkły prawie armaty — jedynie tylko od wpół do 12. do 2. mieliśmy
spokój, gdyż artylerya widocznie nabijała wówczas nie armaty, ale żo
łądki...
28. IV. Kto się nie wyspał — budzony po trzykroć poprzedniej nocy,
ten mógł użyć sobie owej przyjemności, o ile to przyjemnem nazwać
można (są bowiem tacy, dla których najprzyjemniejszą jest chwila je
dzenia, a śpiąc jeść nie mogą, więc i przyjemnym dla nich sen być nie
może), tej nocy, gdyż pewno i na szczycie Giewontu głębsza nigdy ci
sza nie panowała, jak właśnie dzisiaj w Gorlicach. Nawet „osy" poszły
spać... Ciszy takiej zawsze bardzo się bałem; więc i dziś trwoży mię
ona... Miałem racyę!... O 9. z rana rozpoczęła się burza... nie ta, którą
nieboszczyk Ajolos (Eol) tak przerażał nieszczęsnego tułacza Odyseu-
sza... ale burza świszcząca, wyjąca, a przytem rozbijająca i potężne cio
sy (jak w kościele gorlickim) i żelazno-betonowe konstrukcye (jak w ra-
fineryi maryampolskiej) i ścinająca ludziom głowy jak makówki... sło
wem burza najprawdziwsza z grzmotami, z piorunami — burza
niosąca śmierć w sobie... i gmachowi magistrackiemu dostało się w tym
dniu całkiem porządnie, drugie piętro szkoły wydziałowej żeńskiej zu
pełnie zrujnowane, plebania, szczątki murów kościelnych, stajnie
dworskie, oficyny i tak w prostej linii aż poza rafineryę w Glinniku
prawie każda piędź ziemi była ostrzeliwaną. Sześć trupów i 5 rannych
oto dzieło dokonane przez ową wprost nie dającą się opisać burzę,
która w tym dniu przeszła przez Gorlice.
Dwa natomiast dni następne ostawiono nas w spokoju, dano nam
odsapnąć... Słyszeliśmy wprawdzie strzałów pod dostatkiem, widzie
liśmy czerwonych i błękitnych i białych obłoczków powstających przy
pękaniu szrapneli i granatów, co nie miara, ale wszystko to widać było
w przyzwoitym oddaleniu od miasta, czyli raczej od ruin byłego miasta,
które od 500 lat zwało się Gorlicami.
Tak w spokoju skończyliśmy kwiecień!
9 — Gorlice 1915
130
Co przyniesie nam maj?... Może i radosną majówkę?
LV. Przypomniały mi się szkolne czasy! „Heute ist der erste Mai,
und die Schuler bitten frei"; u nas w szkołach gorlickich już od 15
września 1914 było „frei", ale nie owo dawne, wesołe... Nam Gorli-
czanom należałoby się zupełnie zasłużenie inne „frei"... Już 124. dzień
odbywamy z wszelką gorliwością, niebywałą wytrwałością kurs artyle
ryjski — więc chcielibyśmy mieć nie tylko dzisiejszy dzień „frei", ale
mielibyśmy ochotę wielką „wyzwolić się"; a gdyby te „wyzwoliny"
faktem się stały, nie zaniedbalibyśmy na pewno postąpić według od
wiecznych zwyczajów cechu szewskiego i urządzilibyśmy sobie in
gremio wszyscy sprawiedliwy „Blaumontag"... A może doprawdy bli
sko jesteśmy tych wyzwolin?... Z naszego obserwatoryum zauważyć
mogliśmy już wczoraj przed wieczorem jakieś gorączkowe ruchy
w okopach na Pocieszce i w Nowodwórzu... Głuche — nie wiadomo,
z jakiego pochodzące źródła — wieści krążą pomiędzy Mochami, że
„Germańcy idut", „Awstryjcy to dobryj ludę — ale te Germańcy —
sukinsyny"... „Wasz stareńki imperator ne chocze boju — ino Germa-
nec"... Co chwila można było słyszeć takie rozmowy. Już i noc z 30.
kwietnia na 1. maja była przerywaną to karabinowymi, to armatnimi
strzałami raz dalej, drugi raz bliżej miasta, nie można się było nawet
dobrze zoryentować skąd i dokąd te pociski lecą; to samo zauważyliś
my aż do samego południa; po południu bardzo silna strzelanina, szrap-
nele, granaty padają na Maryampol, a następnie dobierają się znów do
miasta, rozbijają pozostałe mury w części magistratu, kościoła, domów
na Zawodziu; dopiero zmrok zapadłszy przerywa ową serenadę, o 8.
idę z trzema urzędnikami Magistratu p. Przybylskim Tadeuszem, Ma-
ryanem Kosibą i Józefem Moskalem do fabryki kwasu siarczanego,
gdzie miały być, jak codziennie, rozdawane porcye obiadowe. Dom,
w którym się odbywało zwyczajnie, był już formalnie oblężony przez wy
znaczonych na dziś 500 osób — uporządkowaliśmy tę rzeszę i czekamy
na przyjazd kuchni z Klęczan. Około wpół do 9. rozpoczyna się silna
kanonada w okolicy Bystry, Łużny, Staszkówki, a później za kilkanaś
cie minut już słychać grzmiące armaty od Dominikowie, Kobylanki,
a zatem atak ogólny!... Ludzie zebrani zwolna się rozchodzą do domów,
każdy choć hukiem coraz bardziej ku miastu się zbliżającym przerażony,
ale w oczekiwaniu jakiegoś przecie rozstrzygnięcia ostatecznego — daj
Boże! dla nas pomyślnego... Około wpół do 10., gdy o kuchniach
Czerwonego Krzyża ani słychu, powracam i ja z mymi towarzyszami
do miasta, a po drodze wstępuję do szpitala cywilnego w kamienicy
Korna, vis-a-vis Rady powiatowej, i spotkawszy tam dra Wołyńskiego
oznajmiam mu, żeśmy dotychczas czekali na przyjazd kuchni — ale
nie przyjechały, więc i pewno już nie przybędą. Wymiarkowałem po
zachowaniu się i trwodze tego lekarza, że coś nie bardzo musi mieć
131
dobre wiadomości, i z minami o wiele weselszymi odeszliśmy do mia
sta; bo w przewidywaniu „naszej wygranej"...
2.V. Tej nocy nie wiem, czy był choć jeden człowiek w mieście, któ
ryby oko zmrużył... Już samo oczekiwanie tego, co nazajutrz nastąpi,
sen z oczu spędzało, a cóż dopiero powiedzieć o tych co kwadrans, co
pół godziny padających na różne części miasta ciężkich granatach, od
których lotu ściany się trzęsły, a od huku drżała ziemia. Karabiny ma
szynowe ani na chwilę nie ustawały, zdawało się, że coraz bliżej, że już
tuż w ulicy się odzywają, niepokój — co będzie — rósł z każdą chwi
lą... Nad ranem około 4-tej ustało wszystko — wyjrzałem oknem, od
sunąwszy nieco materac, na ulicy pełno Mochów — załamałem ręce:
„więc znowu szturm ten zakończył się jak poprzednie". O godz. wpół
do 6. poszedłem ze Mszą Św. Już przy końcu tejże przeleciało ponad
miastem kilka szrapneli; a że strzały zaczęły być coraz częstsze, więc
skróciwszy „gratiarum actionem" poszedłem wraz z organistą przez
„moje" schody do domu. Wobec wzmagania się kanonady organista
bał się iść do swego mieszkania w Rynku i zatrzymał się u rodziny me
go służącego, a ja wypiwszy śniadanie i słysząc ową strzelaninę usiad
łem, by zmówić brewiarz. Wtem granat uderzył tuż obok bramy dwor
skiej; materace, którymi były zasłonięte okna w mym domu, wyleciały
na ulicę, resztki szyb rozsypały się po pokoju, więc nie czekając zabra
łem płaszcz na siebie i wyszedłem do drugiego pokoju... Jeszcze nie
zamknąłem drzwi za sobą, i właśnie Koka przerażonego chciałem napę
dzić do klatki, gdy cztery pociski (między tymi jeden 28 cm) wpadły
w pokój, w którym byłem przed chwilą. Z całego tego pokoju utrzymało
się tylko półtora ściany, część podłogi, na której dziwnym trafem osta
ła się szafa biblioteczna, a ja oszołomiony hukiem i wydobywającymi
się gazami z pękniętych granatów upadłem na podłogę przywalony
wyrwanemi drzwiami i opadłym sufitem... Jak długo trwało to odu
rzenie, zdać sobie nie mogłem sprawy, w każdym razie sądzę według
czasu, w którym z pokoju bibliotecznego do sypialni wszedłem, mogło
upłynąć z 10 minut, gdy usłyszałem najpierw przeraźliwy wrzask Koka
w korytarzu i krzyk mego służącego przy schodach. Ujrzawszy bo
wiem — po wyjściu z piwnicy — rozrzucone w części schody, powy-
walane wszędzie drzwi byli pewni, że ja już należę do tych, którzy
wieczność osiągnęli... Słysząc te krzyki zesunąłem drzwi za siebie,
a przetarłszy oczy podniosłem się czując lekkie tylko potłuczenie i obie
lony kurzem, wapnem ze sufitów — jak gdyby majster murarski wy
szedłem z pokoju, wywołując tern niesłychaną radość wśród lamentu
jących i bojących się wejść na schody moich domowników... Teraz już
naprawdę nie miałem kompletnie gdzie skłonić głowę, gdyż i druga po
łowa domu przytrzymywana tylko gdzieniegdzie odwiecznymi ankrami
dębowymi stanęła w ruinie... Wśród gradu kul — o których masie rzu
conej w owym dniu na Gorlice najmniejszego nawet w przybliżeniu
132
pojęcia nie może mieć nikt, kto nie przeżył dnia tego w mieście, wyru
szyłem na wyprawę z mego mieszkania do Magistratu. Odległość wy
nosi najwyżej 100 kroków, a na przebycie tej drogi zużyłem przeszło
15 minut; tak żółwim sposobem byłem zmuszony przesuwać się popod
mury i wstrzymywać się co chwila, gdy pocisk armatni gdzieś pękał
w pobliżu. Dotarłszy wreszcie do Magistratu spostrzegłem kłęby dymu
wydobywające się z ulicy, przy której leży synagoga żydowska, i do
wiaduję się od policyantów, że przed chwilą wpadł tam granat i wznie
cił pożar. Ledwo wszedłem do biura, ujrzałem po przeciwległej stronie
Rynku padający granat i zapalający kamienicę dawniej dworską, obec
nie będącą własnością Schwimmera, a następnie domy sąsiednie jeden
po drugim aż po aptekę. Prawie równocześnie zaczęto uderzać grana
tami we wszystkie części Rynku, tak że oprócz dwóch kamienic i gma
chu Magistratu wszystkie domy stanęły w płomieniach. Mieszkańcy
piwnic w tych palących się domach pozbierawszy ostatki mienia swego
w najwyższym przerażeniu dusząc się w dymie przepełniającym cały
Rynek wbiegli do Magistratu. Piwnice, sale, kurytarze były tak ludźmi
przepełnione, że literalnie ruszyć się nie można było; krzyk dzieci, jęki
tych, co wszystko utracili, nawet rozpaczą spowodowane tu i ówdzie
dające się słyszeć bluźnierstwa i szemrania przeciw Opatrzności
a w dodatku ciągła obawa przed granatami, które uderzając co chwila
w Rynek mogły trafić i w budynek Magistratu, a wtedy katastrofa straszna
(nie przesadzę bowiem, gdy powiem, że około godz. 9-tej przed połud
niem było już na pewno z 800 osób zgromadzonych pod dachem ma
gistrackim), tak wiernie to wszystko razem przedstawiało piekło dan
tejskie, że chyba nigdy w życiu mem lepszego obrazu tegoż widzieć nie
będę... I nie życzę go sobie nawet więcej!...
Morze ognia przybierało coraz bardziej w rozmiarach; uciekinierów
liczba w Magistracie się pomnaża co chwila; panika okropna... zwła
szcza w chwili, gdy iskry uniesione wiatrem poczynają padać na budy
nek magistracki, a wreszcie powstaje ogień na drugim piętrze tuż obok
kuchni w mieszkaniu dyrektora szkoły... Tylko nadzwyczajnej przyto
mności umysłu kaprala policyi Syngarskiego zawdzięczać należy, że
pożar ten nie rozszerzył się dalej. Ten dzielny, w pełnieniu swych
obowiązków wprost niezrównany człowiek nie bacząc na latające kule
i pociski wybiegł z konewkami wody na miejsce wszczętego ognia
i przytłumił pożar w zarodzie; podobnież jego zasługą było i ugaszenie
ognia powstałego na schodach wiodących do piwnic magistrackich,
po brzegi przepełnionych ludźmi. — Wprost oddychać było trudno,
dym dusił, gryzł w oczy — w Rynku formalnie trudno było co ujrzeć
na parę kroków od Magistratu; nie wiedziałem w ogólności nic a nic,
co się w mieście dzieje — gdyż wobec pożaru nikt nie mógł wyjść
z domu i dowiedzieć się o sytuacyi — w największej niepewności prze
pędziłem wraz z moimi „lokatorami" najcięższe chwile, jakie mi
133
Opatrzność w życiu mem przeznaczyć raczyła... Poznawaliśmy tylko
z zachowania się sołdatów karaulnych, że coś niedobrze z ich wciąż ogła-
szanem zwycięstwem... Niektórzy nawet z nich zaczęli się przygoto
wywać „do plenu" poskładawszy broń w karaulnej sali... Jakaś dziwnie
pokrzepiająca nas w tak okropnych chwilach otucha poczęła przejmo
wać nasze dusze i serca...
No! przecie będzie koniec naszej niedoli i niewoli 126-ciodniowej!
Oby tylko raz na zawsze był koniec!... Około za kwadrans 1. ucichła
nieco kanonada, pożar miasta trwał jeszcze w pełni — ktoś krzyknął
(ujrzawszy to z podwórza magistrackiego): „nasi już koło szpitala!"...
Przy cmentarzu słychać tylko strzały karabinowe i raz po raz rozlega
jące się: „hura" — tam widocznie toczy się najzaciętszy bój... Mochy
bronią ostatnich swych okopów — ale nadarmo!... Sztab pułku załogu
jącego w mieście już czmychnął — ale czy w drodze nie wpadł w ręce
zwycięskiej armii — nie wiadomo... Oficerowie pozostawszy jeszcze na
swych posterunkach nawet i nahajkami dodają odwagi sołdatom pę
dząc ich ulicami do okopów — lecz i to bez skutku!... O godz. wpół do
4. wjeżdża pierwsza patrol Bawarczyków w Rynek... Chlebem i solą
tych trzech witając bohaterów składam im w najserdeczniejszych sło
wach podziękowanie za ocalenie nas z niewoli i niedoli i życzę im, aby
to samo szczęście, jakie im służyło w dniu dzisiejszym, towarzyszyło
i dalej w pędzeniu wroga aż tam, skąd przyszedł, by nas tyle dni i tak
ciężko gnębić!... Okrzyki „es lebe hoch!" i „hura" zabrzmiały w całym
Rynku, który zalegli prawie w komplecie wszyscy ówcześni mieszkań
cy Gorlic — a te okrzyki z głębi pochodzące i całą piersią podnoszone
świadczyły, jaka szczera — mimo biedy w mieście — opanowała ra
dość wszystkich na myśl, że już i druga inwazya skończona! Oby tylko
raz na zawsze!!..
B. S w i e y k o w s k i , Z dni grozy w Gorlicach, Kraków 1919, s. 116—126.
Aneks 2
Uwagi dowódcy 100. Cieszyńskiego Pułku Piechoty
płk. Franciszka K. Latinika o znaczeniu bitwy pod Gorlicami.
Ocena zwycięstwa pod względem wojskowym
(strategicznym, taktycznym) i politycznym.
W wojnach ubiegłych stuleci mało jest wypadków pomyślnego prze
łamania frontu.
W ogóle bowiem unikano natarcia czołowego, szukając natomiast
rozstrzygnięcia w obejściu skrzydeł i działaniu na tyły nieprzyjaciela,
iżby go osaczyć, odciąć od posiłków i połączenia z krajem własnym, a
przez to zawiesić czasowo dalsze prowadzenie kampanii lub nawet
uniemożliwić je w zupełności.
Jak długo wojnę wiodły ze sobą tylko państwa pojedyncze, a ościen
ne odgrywały rolę widzów neutralnych lub też materialnie wspomaga
jących sojuszników, siła zaś zbrojna państw ograniczoną była do pew
nego minimum, tak długo rozstrzygnięcie wojny ruchowej zależało od
manewru skierowanego ku oskrzydleniu.
Lecz w ostatniej wszechświatowej widzimy obraz zgoła inny. Oto
cały kontynent europejski zamienił się w teren walki ciągłej od morza
do morza, o zwartych frontach, które wykluczały oskrzydlenie, zatem
uderzenie czołowe i przełamanie frontu nabrało znaczenia.
Mamy tego kilkakrotne próby. Mianowicie: Armii 6-tej i 7-ej nie
mieckiej w sierpniu r. 1914 nad Trouee de Charmes; korpusów nie
mieckich pod Ypern w listopadzie r. 1914; połączonych sił francu
skich, belgijskich i angielskich pod Nieuport; dalej francuskich pod La
Bassee, Perthes, Tahure, w Argonach i Wogezach w grudniu r. 1914;
armij austriackich nad Dunajcem w styczniu r. 1915 celem oswobo
dzenia Przemyśla; Francuzów w Champagne w lutym r. 1915; wresz-
135
cie Rosjan na froncie karpackim w marcu i kwietniu r. 1915 dla zaję
cia Węgier.
Wszystkie próby powyższe zawiodły — przełamanie więc frontu
gorlickiego będzie miało w historii wojen znaczenie pierwszorzędne
nie tylko jako przykład godny studium strategii i ówczesnej taktyki,
lecz także jako czynnik polityczny.
Nie wchodzę w szczegóły, przekraczałoby to granicę niniejszej roz
prawki i okaże się zresztą możliwem dopiero gdy odnośne sztaby gene
ralne zestawią dzieła, zawierające memorjały dokładne co do nakreśle
nia planu, prac przedwstępnych, rozkazy, opisy przebiegu bitew
szczególnych i dat statystycznych. Ale już teraz da się streścić ocenę
wyniku jak następuje:
a) Założenia operatywne, przygotowania, ilość sił i wybór terenu
odpowiadały całkowicie zamierzonemu celowi.
b) Przełamanie frontu powiodło się zupełnie, gdyż na froncie 30 kim.
szerokości wtargnięto przeszło 50 kim. w głąb nieprzyjacielskiego tery
torium po zdobyciu 3 systemów obronnych (każdy składający się z kil
ku technicznie umocnionych linij).
c) Wszelako cel dalszy przełamania frontu — to jest przejścia do
wojny ruchowej, iżby Rosjan rozbić, częściowo nawet oskrzydlić lub
okolić — cel ten nie został osiągnięty!
Rosjanom udało się zawsze z podziwu godną zręcznością i szybkoś
cią przeciwstawić linije nowe oporu, które znów trzeba było przebi
jać. Nie zabrakło im ani żołnierza, robotnika, środków technicznych,
ani nawet drutu kolczastego. Jedynie tylko nie dostawało im (znane
powiedzenie Radka Dimitrjewa) amunicji artyleryjskiej i gdyby nie ten
szkopuł — natarcie Armii 1 I-tej nie mogłoby być tak szybkiem, co
w skutkach swoich dla dalszych działań stworzyłoby mnóstwo komplika-
cyj.
Przełamywanie czołowe umocnionych technicznie linij, z których
machiny zniszczenia siały śmierć i rany, było dla żołnierza miernikiem
wartości jego morale, wyższej aniżeli u przeciwnika.
Wojna ruchowa z możliwością oskrzydlenia i akcji na tyły jest łat
wiejszą, albowiem w pochodzie naprzód omija się ufortyfikowane sil
nie odcinki, atakując nieprzyjaciela w najsłabszych punktach z boku;
kosztuje to wprawdzie więcej potu, ale mniej krwi ludzkiej.
a) Wynik strategiczny byłby zapewne większy, gdyby Armija 4-ta
austriacka mogła wcześniej sforsować Dunajec i posuwać się prędzej
niż Armija 3-ia Boroevica. Stało się odwrotnie i dlatego X Korpus
niemiecki gen. Emmicha ofensywą swoją na Duklę nie zdołał zagrozić
tyłom rosyjskiego frontu karpackiego, gdyż gen. Boroevic za wcześnie
rozpoczął pędzić przed sobą Moskali, skutkiem czego główna ich masa
uciekła. Należy przecie wziąć pod uwagę, że Armija 4-ta miała trudne
warunki sforsowania Dunajca i Białki i jeszcze dalszą drogę niż Kor-
136
pus Gwardyjski i VI Austriacki, które nie były w stanie nadążyć Kor
pusowi X. Nadto rosyjski front karpacki, flankowany przez Korpus X
Emmicha, zagrożony odcięciem, zwijał się szybko, armija zaś Boroevi-
ca, nie chcąc stracić kontaktu z nieprzyjacielem, musiała mu siedzieć
wciąż na karku. Dlatego też wszelkie rozumowania i poglądy na temat,
co byłoby lepiej i co zrobić wypadało? mają tylko wartość gimnastyki
mózgowej w kombinacjach i rozwiązaniu tak trudnych problemów, ja
kich dostarczać zwykła wojna. Strategia i taktyka muszą uzupełniać się
wzajemnie. Często przecież jest to niepodobne, gdyż strategik nie mo
że przewidzieć zawsze wszystkich nieprzyjacielskich ruchów i zarzą
dzeń, a taktyk znów powinien wykorzystać wszelką sposobność do
pobicia przeciwnika.
W ofensywie z pod Gorlic każdy spełnił swój obowiązek, począwszy
od głównego dowódcy aż po piechura — nagrodą ich trudu i bohater
stwa było zwycięstwo.
Akt pierwszy ofensywy Mackensena nie miał jeszcze donioślejszego
znaczenia politycznego. W każdym razie usunięto zagrożenie Węgier;
Turcja uszła niebezpieczeństwa ekspedycji armii rosyjskiej z Odessy
na Bosfor, przeznaczone bowiem na ten cel siły musiano odesłać do
Galicji; stanowisko nieprzyjazne Rumunji doznało zmniejszenia.
O Polsce wówczas w wielkim świecie politycznym nikt zapewne je
szcze nie myślał... Jednak w duszach żołnierzy naszych, którzy, bijąc
się pod dowództwem austriackim, oczyszczali ziemię swoją z najeźdź
cy, budziły się wzniosłe uczucia nadziej i, że ich krwawy znój przyczyni
się do odzyskania wolności Ojczyzny. Tak myślał zawsze i wszędzie
i dlatego szedł tak ofiarnie żołnierz polski!
F.K. L a t i n i k , Żołnierz polski pod Gorlicami 1915, Przemyśl 1923,
s. 60—62.
SPIS TREŚCI
Zamiast wstępu ., 7
Ostatnie miesiące pokoju 10
Pierwsze dni wojny . 25
Na Wschodzie bez zmian 44
Wielkie przygotowania 62
Szturm 86
Na wschód 108
Pozostały cmentarze 122
Aneksy 128
Indeks osób 137
Indeks nazw geograficznych 142