200404 3534

background image

KWIECIE¡ 2004 ÂWIAT NAUKI

87

Niech nikogo nie zniech´ca niewiele mó-
wiàcy tytu∏ ani prolog, który jest listem
autora do nie˝yjàcego od roku 1862 ame-
rykaƒskiego filozofa i pisarza Henry’ego
D. Thoreau. Dla polskiego czytelnika ca-
∏y ów wst´p brzmi pretensjonalnie i mo-
˝e odstr´czyç od lektury dalszych roz-
dzia∏ów. Nie ma w tym nic dziwnego.
Prawdopodobnie profesor Wilson te˝ nie
by∏by zainteresowany zachwytami Pola-
ka nad opisami nieska˝onej przyrody
w Panu Tadeuszu. Darujmy mu zatem
wspania∏omyÊlnie ten wst´p i poczytaj-
my, co ma do powiedzenia w sprawie
ochrony przyrody na Êwiecie na poczàt-
ku XXI wieku.

Edward O. Wilson, emerytowany pro-

fesor Harvard University, zadziwia
umiej´tnoÊcià Êledzenia na bie˝àco ró˝-
nych dzia∏ów biologii, szczególnie teo-
rii ewolucji oraz ekologii i biologii beha-
wioralnej, oraz umiej´tnoÊcià syntezy
odkryç dokonanych przez innych bada-
czy. Jego najs∏ynniejsza ksià˝ka Socjo-
biologia. Nowa synteza
zawiera niewie-
le wyników jego w∏asnych badaƒ, ale
doskonale podsumowuje stan biologii
ewolucyjnej i behawioralnej w latach
siedemdziesiàtych. To obszerne dzie∏o
mo˝e byç nie tylko natchnieniem do dal-
szych badaƒ dla specjalistów, ale tak˝e
ciekawà lekturà dla nieprofesjonalistów.
Poniewa˝ Wilson wszed∏ w rejony zare-
zerwowane dla filozofów, etnografów,
psychologów i etyków, spotka∏ si´
w swoim czasie z bardzo ostrà krytykà.
Obecnie wydaje si´ jednak, ˝e racja by-
∏a po jego stronie.

Równie˝ w Przysz∏oÊci ˝ycia Wilson wy-

chodzi poza biologi´ i tym ró˝ni si´
od wielu innych autorów zajmujàcych si´
ochronà przyrody lub Êrodowiska, któ-
rzy zwykle ignorujà uwarunkowania eko-

nomiczne, polityczne, demograficzne
i psychologiczne. On stara si´ je wszyst-
kie uwzgl´dniç i nie byç w swych rozwa-
˝aniach jednostronnym. Przysz∏oÊç ˝ycia
jest w du˝ej mierze popularnà prezenta-
cjà wczeÊniejszych opracowaƒ autora,
opublikowanych w Ró˝norodnoÊci ˝ycia,
Konsiliencji i nieprzet∏umaczonej na j´zyk
polski Biophilii.

Ksià˝k´ mo˝na by podzieliç na trzy cz´-

Êci. W pierwszej autor zrobi∏ wszystko,
aby zafascynowaç czytelnika bogactwem
Êwiata organicznego: roÊlin, zwierzàt i mi-
kroorganizmów. Dowiadujemy si´ zatem,
˝e istniejà mikroorganizmy, które mogà
rozmna˝aç si´ w temperaturze 113ºC.
Jest te˝ mowa o bakteriach rozmna˝ajà-
cych si´ przy promieniowaniu rentge-
nowskim tysiàckrotnie wy˝szym ni˝ to,
które zabija cz∏owieka. W tym kontekÊcie
tytu∏owa przysz∏oÊç ˝ycia jawi si´ opty-
mistycznie, bo trudno wyobraziç sobie
wyt´pienie przez cz∏owieka ekstremofili.
Autorowi nie chodzi jednak o przysz∏oÊç
˝ycia w ogóle, ale o zachowanie jak naj-
wi´kszej liczby zamieszkujàcych obecnie
naszà planet´ gatunków, a te, jak wiado-
mo, bywajà bardzo wymagajàce. I oto na-
st´pny problem omawiany przez Wilso-
na: dotychczas poznano i opisano mniej
ni˝ 2 mln gatunków. Tymczasem na pod-
stawie ró˝nych poÊrednich ocen mo˝na
przypuszczaç, ˝e Ziemi´ zamieszkuje
od 10 do 100 mln ró˝nych gatunków.

Cz´Êç druga to opisy tych wszystkich

procesów, które zagra˝ajà dalszemu ist-
nieniu bardzo wielu gatunków, g∏ównie
z powodu zag∏ady ich naturalnych sie-
dlisk. Autor zwraca uwag´ na trzy aspek-
ty owych procesów. Po pierwsze – za-
uwa˝a – cz∏owiek w czasie ewolucji nie
naby∏ sk∏onnoÊci do przejmowania si´
losem swych potomków w dalszej przy-
sz∏oÊci, a tak˝e losem ludzi ˝yjàcych
w du˝ej od niego odleg∏oÊci. To powo-
duje, ˝e nie przejmuje si´ on równie˝
tym, co stanie si´ z przyrodà za 100 lat.
Po drugie – pisze Wilson – cz∏owieka
charakteryzujà nabyte drogà doboru na-
turalnego preferencje do pewnych okre-
Êlonych siedlisk, w których obecnoÊç ro-

Êlin i zwierzàt jest dla niego niezb´dna.
Wynika to nie tylko z teoretycznych roz-
wa˝aƒ, ale ze wspó∏czesnych badaƒ em-
pirycznych nad psychologià cz∏owieka
i jest tezà rozwijanà przez Wilsona
pod nazwà „biofilii”. I wreszcie aspekt
trzeci: ludzi na Ziemi jest tak du˝o jak
nigdy dotychczas, a im wy˝szy jest po-
ziom ich ˝ycia, tym bardziej eksploatu-
jà Êrodowisko. Autor twierdzi, ˝e aby za-
pewniç dziÊ wszystkim mieszkaƒcom
Ziemi standard ˝ycia krajów rozwini´-
tych, nale˝a∏oby dysponowaç zasobami
czterokrotnie wi´kszymi ni˝ te, które
obecnie istniejà. Gdyby warunki ˝ycia
w krajach ubogich si´ poprawi∏y, spad∏-
by tam przyrost naturalny. Mniejszej
liczbie ludnoÊci mo˝na by zapewniç
godziwà egzystencj´, nie niszczàc przy
tym Êrodowiska. To, z czym mamy do
czynienia dziÊ, czyli ogromny przyrost
naturalny po∏àczony z rozbuchanà kon-
sumpcjà w krajach wysoko rozwini´tych,
szybko doprowadzi do nieodwracal-
nych zniszczeƒ i pozbawi przysz∏e po-
kolenia mo˝liwoÊci ˝ycia na odpowied-
nim poziomie.

Ale byç mo˝e uda nam si´ przejÊç

przez to niebezpieczne wàskie gard∏o,
jeÊli przestaniemy intensywnie eksplo-
atowaç przyrod´ i niszczyç naturalne
siedliska, ograniczymy wzrost popula-
cji i konsumpcj´. To jest w∏aÊnie opty-
mistyczne przes∏anie trzeciej cz´Êci
ksià˝ki Wilsona. Autor dzia∏ajàcy w ró˝-
nych fundacjach ekologicznych, zarów-
no amerykaƒskich, jak i mi´dzynarodo-
wych, pokazuje, co mo˝na zrobiç, jeÊli
przekonanie o potrzebie ochrony przyro-
dy po∏àczy si´ z du˝à iloÊcià pieni´dzy.
Potrzebna kwota wydaje si´ bardzo ma∏a
– stanowi niespe∏na jeden promil zsu-
mowanych produktów krajowych brut-
to wszystkich krajów. Ale nawet dyspo-
nujàc tak niewielkimi funduszami, wiele
ju˝, zdaniem autora, zdzia∏ano. Trzecià
cz´Êç ksià˝ki nale˝y zatem traktowaç
jako zach´t´ dla wielkich korporacji
i ludzi zamo˝nych do w∏àczenia si´ w
ochron´ przyrody nie tylko w swych w∏a-
snych krajach, ale na ca∏ym Êwiecie.

Wàskie gard∏o ekologii

JAK OCHRONIå PRZYROD¢ W CZASACH ROZBUCHANEJ KONSUMPCJI? ADAM ¸OMNICKI

PRZYSZ¸OÂå ˚YCIA

Edward O. Wilson

T∏um. Janusz Ruszkowski
Wydawnictwo Zysk i S-ka

Poznaƒ 2003

background image

88

ÂWIAT NAUKI KWIECIE¡ 2004

Sà tacy uczeni, którzy w wiedzy na-

ukowej wy∏awiajà niejasnoÊci i sprzecz-
noÊci, dok∏adnie je analizujà i poszukujà
nowych dróg ich wyjaÊnienia i pogo-
dzenia. Profesor Wilson do nich nie na-
le˝y. Dysponujàc ogromnà wiedzà i
swobodnie si´ nià pos∏ugujàc, potrafi
dostrzec powiàzania i zale˝noÊci, które
wyjaÊniajà otaczajàcà nas rzeczywi-
stoÊç. Widaç to by∏o w jego najwa˝niej-
szym dziele, Socjobiologii. Gdy je pisa∏,
wÊród biologów trwa∏y dyskusje, w ja-
kich specjalnych warunkach, jeÊli w
ogóle, dobór grupowy mo˝e mieç ja-
kieÊ znaczenie. Zastanawiano si´ tak˝e,
czy teoria doboru krewniaczego zosta-
∏a dostatecznie jasno sformu∏owana, czy
nie ma w niej sprzecznoÊci i czy nie wy-
maga uzupe∏nieƒ. W Socjobiologii Wil-

son obszernie pisze o obu rodzajach
doboru, ale prawie nic z tych kontro-
wersji nie przenikn´∏o do jego ksià˝ki.
Sukces Socjobiologii wskazuje, ˝e po-
trzebni sà tak˝e badacze nieszukajàcy
dziury w ca∏ym.

Podobnie jest w Przysz∏oÊci ˝ycia.

Optymistyczne przewidywania w ostat-
nim rozdziale, sprzeczne z apokalip-
tycznà wizjà we wczeÊniejszych rozdzia-
∏ach, k∏ócà si´ z optymistycznymi
przewidywaniami w koƒcowych frag-
mentach. SprzecznoÊç ta zniknie jednak,
gdy potraktujemy ksià˝k´ jako rodzaj
tekstu propagandowego, zach´cajàcego
do dzia∏aƒ na rzecz ochrony przyrody.
W tej dziedzinie jednym z najwa˝niej-
szych problemów sà aspiracje ludnoÊci
krajów ubogich do ˝ycia na poziomie

krajów bogatych, zjawisko nie do unik-
ni´cia w epoce globalnego przep∏ywu
informacji. Wilson wzywa swych ro-
daków do finansowania rezerwatów
przyrody w lasach tropikalnych, ale nie
namawia ich do rezygnacji z rozbu-
chanej konsumpcji, bo chyba nie liczy
na odzew.

Przysz∏oÊç ˝ycia to ksià˝ka godna uwa-

gi, bo nie tylko przynosi wiele cennych
informacji dotyczàcych globalnej ochro-
ny przyrody, ale daje te˝ szczegó∏owe
odnoÊniki do êróde∏, z których ta wie-
dza pochodzi. To zaÊ pozwala te infor-
macje sprawdziç i krytycznie si´ do nich
odnieÊç. Nie musi to wcale oznaczaç
oboj´tnoÊci na losy naszej planety. Na-
le˝y si´ nimi przejmowaç na równi z pro-
fesorem Wilsonem.

n

WÊród piszàcych o astronautyce zdaje si´
obowiàzywaç zwyczaj wywodzàcy si´
jeszcze od jej pionierów, z Konstantym
Cio∏kowskim na czele, aby traktowaç
kosmos prawie w kategoriach obowiàz-
ku, który ludzkoÊç musi wype∏niç. We-
d∏ug tej szko∏y kosmos jest prawdziwym
przeznaczeniem ludzkoÊci i niemal sen-
sem jej istnienia. W kosmicznych bez-
miarach powinniÊmy widzieç swà przy-
sz∏oÊç, nadzieje na rozwój i rozwiàzanie
ziemskich problemów.

Tego rodzaju podejÊcie reprezentuje

te˝ Robert Zubrin w ksià˝ce Narodziny
cywilizacji kosmicznej
. Autor jest in˝ynie-
rem, by∏ym wspó∏pracownikiem NASA,
jego egzaltacja jest wi´c równowa˝o-
na przez w∏aÊciwe in˝ynierom poczucie
technicznego realizmu. W znanej równie˝
w Polsce ksià˝ce Czas Marsa przedstawi∏
na tyle rozsàdnà koncepcj´ wyprawy

na Marsa, ˝e po zmodyfikowaniu przej´-
∏a jà od niego NASA. Omawiajàc plany
posuwania si´ przez ludzi coraz dalej, naj-
pierw w Uk∏ad S∏oneczny, a potem w
naszà Galaktyk´, Zubrin nieustannie je
weryfikuje – odwo∏uje si´ do dzisiejszego
poziomu techniki i dajàcego si´ przewi-
dzieç rozwoju, zw∏aszcza systemów na-
p´dowych. OczywiÊcie ani przez chwil´
nie ma wàtpliwoÊci, ˝e problemy, które
dziÊ wydajà si´ nie do przezwyci´˝enia,
uda si´ w koƒcu pokonaç. Przyjdzie taki
czas, kiedy Ziemia znajdzie si´ wreszcie
w luksusowej sytuacji, ˝e ca∏oÊç albo prze-
wa˝ajàcà cz´Êç swych zasobów b´dzie
chcia∏a i mog∏a przeznaczyç na realiza-
cj´ wypraw ku gwiazdom.

W podejÊciu do cywilizacji kosmicz-

nych – równie˝ i naszej – obowiàzuje
typologia narzucona w latach szeÊçdzie-
siàtych przez rosyjskiego astronoma
Miko∏aja Kardaszewa, dzielàca hipote-
tycznych kosmitów na trzy rodzaje. Cy-
wilizacje pierwszego stopnia dysponujà
zasobami energetycznymi w∏asnej plane-
ty, drugiego – zasobami w∏asnego uk∏a-
du gwiezdnego, trzeciego zaÊ – rodzimej
galaktyki. Kardaszew podawa∏ precyzyj-
nie, ile to jest w ergach; Zubrin przyjmu-
je dla uproszczenia podzia∏ „terytorial-
ny”. ¸atwiej wszak okreÊliç, gdzie ju˝

dotarliÊmy, ni˝ obliczaç ergi. Podzia∏ ów
jest wygodny tak˝e dlatego, ˝e penetra-
cj´ w∏asnej planety, w∏asnego uk∏adu i ga-
laktyki oddzielajà wyraêne granice. Chcàc
je przekroczyç, trzeba si´ wspiàç na no-
wy pod wzgl´dem jakoÊciowym etap roz-
woju, przede wszystkim technicznego.

Zubrin widzi ziemskà cywilizacj´ jako

formacj´ zbli˝ajàcà si´ do granicy pierw-
szego etapu, czyli utworzenia cywilizacji
globalnej. Po opanowaniu w∏asnej plane-
ty wystawiliÊmy czu∏ki w przestrzeƒ wo-
kó∏ziemskà i stan´liÊmy na Ksi´˝ycu,
obecnie zaÊ Amerykanie oficjalnie szyku-
jà si´ do podró˝y na Marsa. Ksi´˝yc jako
stacja przesiadkowa nie b´dzie tu spe-
cjalnie u˝yteczny. KorzyÊci ze startów ze
Srebrnego Globu w porównaniu do star-
tów z niskich orbit ziemskich sà bowiem
wàtpliwe. Przy okazji Zubrin przypomi-
na swój projekt Mars Direct (Prosto na
Marsa). Polega∏by on na dostarczeniu
na Marsa w sposób automatyczny statku
powrotnego, modu∏ów mieszkalnych dla
za∏ogi oraz instalacji chemicznej do pro-
dukcji paliwa z ditlenku w´gla, wody (oba
surowce z miejscowych zasobów) i przy-
wiezionego z Ziemi wodoru. Dopiero
póêniej ruszy∏aby wyprawa za∏ogowa,
wiozàca ze sobà ∏azik na wypadek, gdyby
nie uda∏o si´ wylàdowaç precyzyjnie.

Gwiazdy naszym przeznaczeniem

IN˚YNIER ENTUZJASTA O WYPRAWIE NA MARSA I POZA UK¸AD S¸ONECZNY. MAREK ORAMUS

NARODZINY CYWILIZACJI

KOSMICZNEJ

Robert Zubrin

T∏um. Piotr Moskal

i Marek Zawisza

Prószyƒski i S-ka

Warszawa 2003

RECENZJE


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
200404 3533
200404 3514
200404 3510
200404 3508
200404 3506
200404 3536
200404 3537
200404 3538
200404 3541
200404 3529
200404 3520
200404 3515
200404 3512
200404 3513
200404 3544

więcej podobnych podstron