background image
background image

__________________________________________________________________________________ 
 

 

Krytyka Literacka 

Rok VII 

ISSN 2084-1124 

Nr 1•5•66 2015 

 
 

REDAKCJA Tomasz Marek Sobieraj (red. nacz.), 

Witold Egerth, Janusz Najder, Wioletta Sobieraj 

ADRES ul. Szkutnicza 1, 93-469 Łódź 

E-POCZTA editionssurner@wp.pl 

 

WYDAWCA Editions Sur Ner 

 

 

Archiwum i biblioteka Krytyki Literackiej 

http://chomikuj.pl/KrytykaLiteracka 

Czytelnie Krytyki Literackiej online 

http://issuu.com/krytykaliteracka 

https://pl.scribd.com/KrytykaLiteracka 

Strona internetowa 

http://www.krytykaliteracka.blogspot.com 

 

Wydania elektroniczne Krytyki Literackiej są 

bezpłatne; cena egzemplarza papierowego wynosi      

10 zł; w celu nabycia pisma należy dokonać          

wpłaty na konto dowolnego hospicjum i wysłać 

potwierdzenie na adres e-poczty redakcji. 

 

 

SPIS TREŚCI 

 

01 

Józef Baran 

SŁOWO OD AUTORA POETIKONU 

 

03 

JÓZEF BARAN 

 

08 

HANNA BONDARENKO 

 

11 

ANDRZEJ BURSA 

 

15 

MARIA GIBAŁA 

 

19 

DANUTA HASIAK 

 

22 

JADWIGA MALINA 

 

25 

ŁUKASZ NICPAN 

 

28 

ALICJA RYBAŁKO 

 

31 

JAN RYBOWICZ 

 

35 

TOMASZ MAREK SOBIERAJ 

 

41 

ADAM SZYPER 

 

45  

ADAM ZIEMIANIN 

 
 

 

S Ł O W O   N A   W I O S N Ę  

 

 

Konstandinos Kawafis 

 

 

Pierwszy stopień 
 

Żalił się pewnego dnia Teokrytowi 
młody poeta Eumenis: 

„Minęły dwa lata, od kiedy piszę, 
a stworzyłem tylko jedną idyllę. 

To całe moje dzieło. 

Stwierdzam ze smutkiem, że schody Poezji 
są wysokie, bardzo wysokie; 

i z pierwszego stopnia, na którym teraz stoję, 
nigdy, nieszczęsny, nie wejdę wyżej”. 

Na to Teokryt: „Takie słowa 
są niewłaściwe, wręcz bluźniercze. 

Już to, że stoisz na pierwszym stopniu, 

jest godne chwały, więc noś głowę dumnie. 
Wejść tutaj nie jest łatwo; 

dokonałeś rzeczy wspaniałej. 
Nawet ten pierwszy stopień wznosi się 

wysoko ponad pospolity świat. 
By na nim stanąć, 

trzeba najpierw zostać 
obywatelem miasta myśli. 

A to jest trudne i niezwykłe –  

obywatelstwo tego miasta otrzymać. 
Tam na agorze spotkasz Prawodawców, 

których żaden pyszałek nie nabierze. 
Wejść tutaj nie jest łatwo; 

dokonałeś rzeczy wspaniałej”. 
 

 

Przeł. Tomasz Marek Sobieraj 
 

 

Nie ma sztuki bliższej filozofii niż poezja. Bo chociaż  uwodzi     

zmysły, porusza wyobraźnię, sprawia, że marzymy i przeżywamy,      
to w swojej najwyższej formie zmierza przede wszystkim do ujęcia 

istoty bytu – w sposób zwięzły, a jednocześnie  precyzyjny                       

i sugestywny. Gdy poezję uprawia filozof, często staje się ona 
filozofią, czyli rozmyślaniem o życiu, poszukiwaniem prawdy. Wbrew 

przemijającym modom, opierając się intelektualnym kataklizmom, 
taka wyrafinowana twórczość nadal istnieje, bowiem odwrócenie 

kartezjańskiego „cogito ergo sum” nie zaczarowało rzeczywistości,        
i pomimo trwającej już blisko wiek propagandy wychwalającej 

antysztukę i pusty gest, sztuka elitarna powstaje i znajduje uznanie 
pośród tych, dla których liczy się talent, wiedza, smak i duch. Także 

w poezji, chociaż  głównie zajmują się nią ludzie, jak pisał Artur 

Sandauer, „nie tylko żadnym obcym, ale i własnym językiem  nie           
w pełni władający”, są indywidualności w skupieniu przywracające 

poezji wartości jej przynależne: refleksję filozoficzną, wagę  słowa, 
estetyzm, wyobraźnię,  świadomą kompozycję, precyzję, zwięzłość,      

a nawet tak wielokrotnie wyszydzane uczucia. 

Według Miłosza, niechętnego awangardowym eksperymetom, 

należy tworzyć bez przymusu nieustannego nowatorstwa, które 

prowadzi  do infantylizmu i zidiocenia. Tę myśl sformułował tez 
bardziej poetycko w niepublikowanym, znajdującym się w Beincke 

Library wierszu z 1937 roku: 
 

I widzę was artyści, którzyście zapomnieli, 
Że prawda człowieka jest prosta i trzeba wyrażać ją prosto. 

Zamiast dzielić się z bracmi siłą, dzieliliście się słabością, 

Dlatego imię wasze wymazane będzie z pamięci pokoleń. 

 

I niech wraz z wierszem Kawafisa słowa te będą nauką i przestrogą. 

 
[T.M.S.]

 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

1

 

Józef Baran 

 

SŁOWO OD AUTORA „POETIKONU” 

 
 

 ostatniej dekadzie przepaść między poezją a odbiorcą urosła do takich rozmiarów, że cofają 
się przed nią nawet wrażliwi czy obdarzeni wyobraźnią  czytelnicy, jeżeli nie należą do klanu 

profesjonalistów: poetów, krytyków, recenzentów, profesorów literatury. Dlatego, mimo że nasza 
poezja podejmowała ważkie problemy i jeszcze nie tak dawno uchodziła za jedną z  najciekawszych 
w Europie – w tym pochwalnym tonie pisali o niej m.in. nobliści: Josif Brodski czy Seamus 
Heaney – obecnie obserwuje się jej postępującą marginalizację w życiu kulturalnym. Tak jakby 
autorzy wierszy pogodzili się z faktem, że nie są potrzebni i coraz częściej przypominają starego 
kawalera, który „zapuścił się”, przestał dbać o wygląd, bo po prostu nie wierzy, by komukolwiek 
mógł się spodobać… 
 „Zapuścili się”, czyli operują hermetycznym językiem, zaciemniają poetyckie sensy, przestają 
zabiegać, by wiersze były pisane nie tylko dla siebie i garstki  kolegów po piórze z tego samego 
pokolenia… 
 Oczywiście nie jest to reguła, a jednak zdarza się,  że zjawisko owo dotyczy także niektórych 
autorów pierwszego planu, których uznaje się dziś za wybitnych. Co prawda wmówić ogółowi 
wybitność nie jest trudno, bo sądzi się powszechnie, że „na  poezji nikt poza nielicznymi się nie 
zna” a wiersze mało kogo interesują, więc ci nieliczni, namaszczeni ideologicznie (polityka wciąż 
decyduje u nas o „wartości” sztuki) lub klikowo (literacki grajdołek jest teraz szczególnie na to 
podatny), mogą narzucić na chwilę, na sezon, tym „nie znającym się” hierarchie a nawet nowe 
„trendy” poetyckie – niekiedy czołobitne względem importowanych w pośpiechu i na chybił     
trafił  mód.  Jednak  na  dłuższą metę owoce tego procederu odstraszają  od  poezji  resztki 
bezinteresownych czytelników, czyli zabijają apetyt na czytanie  wierszy. 
 

Co do mnie, przyznaję,  że po czterdziestu paru latach uczestniczenia w życiu  literackim nie 

mam ochoty zgadzać się  na  pranie  mózgu,  a  już na pewno nie zamierzam być czuły na uroki 
snobizmów czy nomowowy poetyckiej. Jeśli coś mi się nie podoba, to nie udaję,  że mi się    
podoba, bo „tak wypada”, żeby być „wśród swoich”. Za tę cenę niektórzy krytycy, nawet ze 
starszego pokolenia, „doceniają” to, co bełkotliwe i nierzadko  epigońskie. Z takiego nastawienia 
(„ćma  ćmi  ćmę”), jak i z milczącego przyzwolenia rodzą się niczym jemioła  na  zdrowym        
drzewie opaczne zjawiska w poezji współczesnej  i  ogromny  procent  nieczytelnych  wierszy                      
w  czasopismach. 
 

Mój „Poetikon” w „Krytyce Literackiej” z założenia przeciwstawia się  „ćmieniu”, pokazuje  

wiersze z sensem, które promieniują czarem poezji, wiersze do myślenia, przeżywania, 
zaskakujące  świeżością i oryginalnością nie na siłę; niosą zachwyt i mają szansę zaciekawić 
wrażliwego na słowo poetyckie odbiorcę bez względu  na  to,  czy  jest  profesorem literatury, czy 
tylko szeregowym czytaczem. 
 

Prezentowani w „Poetikonie” to oczywiście część urozmaiconego krajobrazu poezji polskiej, 

szczególnie bliska mojemu sercu. Znaleźli się tu nieżyjący poeci, których cenię i lubię 
(obrazoburczy – Andrzej Bursa, Janek Rybowicz), oraz poeci z bogatym albo znaczącym 
dorobkiem  (Adam Ziemianin, Adam Szyper, Łukasz Nicpan, Alicja Rybałko, Jadwiga Malina, 
Tomasz Marek Sobieraj). Jedni uprawiają lirykę konfesyjną, inni to przedstawiciele głębokiej 
poezji refleksyjnej, a jeszcze inni działają na pograniczu obu. Uznani poeci sąsiadują                      
z debiutantami „na dorobku”, którzy dobrze wystartowali.  

Bo wystartować dobrze – w  dobie dezorientacji internetowej i fałszywych proroków – nie jest 

łatwo. A przecież od pierwszego kroku, od pierwszego słowa, zależy w konsekwencji dalsza 
poetycka podróż. Coraz mniej młodych piszących wie, że na urodę wierszy mają wpływ 
kosmetyczne niuanse, takie a nie inne zestawienie ze sobą nie tylko dwu, trzech zdań, ale wręcz 
dwu-, trzech słów, dwu-, trzech brzmień; barwa uczuciowa tych zestawień, ich szyk, ich muzyka            
i w efekcie – magia. Początkujący poeci często myślą o całości, galopują w stronę wielkich acz 
wytartych już myśli, uogólnień, uczuć, zapominają o imponderabiliach, od których zależy 

W

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

2

 

solidność i trwałość pozornie ulotnej architektury utworu. Szczegóły stanowią o wartości wiersza, 
o tym, że wiersz nie jest tandetny, lecz jest w nim to, co określa się nieuchwytnym czarem poezji. 

Prawdziwa poezja nie przemawia językiem „gotowców publicystycznych”, wyraża się innym 

językiem niż  filozofia,  ma  inny  sposób  dochodzenia do prawdy. Podobne treści i myśli trapią 
człowieka (i poetę) od tysięcy lat, ale o inności, odrębności i talencie danego poety w każdym 
czasie świadczy to, że mówi własnym głosem, że posiada własny styl, że stać go na niepowtarzalny 
„charakter pisma” (to tytuł ostatniej książki krytycznej Janusza Drzewuckiego), że jest w swojej 
narracji wiarygodny. A żeby mieć swój „charakter pisma”, trzeba zdobyć się na płynięcie pod prąd 
frazesów, banałów, okrągłych sformułowań a także, co równie trudne, ustawić się sztorcem do 
modnych, czyli łatwych neoturpizmów, postmodernistycznego eklektyzmu, cynizmu albo 
czarnowidztwa. 

Zdaję sobie sprawę, że na temat teorii wiersza zużyto już morze atramentu, więc, stosując się 

do filozofii Ockhama, nie będę mnożył istnień ponad konieczność, a na koniec proponuję 
miniaturę poetycką… 
 

 
 

*** 
pracuję  w wysokich temperaturach 
w najbliższym sąsiedztwie 
pieca hutniczego serca 

 

nie jestem żaroodporny 
wytapiam z surówki metafory 
raz po raz zajmuję się płomieniem 
który bucha mi w twarz 
oświetlając całego 
od wewnątrz 
 
 
 
 

 
 
Kraków, kwiecień 2015 r. 

 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

3

 

JÓZEF BARAN 

 
 

edaktor naczelny „Krytyki Literackiej”, któremu dziękuję za to, że namówił mnie do 
zredagowania „Poetikonu”, uznał,  że powinny się w nim znaleźć także  moje  wiersze,                  

a przyznaję,  że nie jest łatwo spośród pół tysiąca własnych utworów – wybrać kilka, które 
szczególnie się lubi. Dlatego zdecydowałem się pokazać w „Krytyce Literackiej” parę nowych 
utworów, które wejdą w skład tomiku Szczęście w czapce niewidce i 99 nowych wierszy. Nowy 
zbiór ma się ukazać z końcem 2015 r. w wydawnictwie Zysk i S-ka. Dodatkowo dołączam do 
kolumny starsze teksty: „Wyścig”, „Chodząc po czarnawskim lesie” i „Spóźniona odpowiedź na 
listy Emily Dickinson”.  

Czym dla mnie jest poezja? To – jak napisałem kiedyś w wierszu „Ars Poetica” – 

„równoczesny błysk spojrzeń na ziemię i Ziemię/z perspektywy księżyca/i przez najczulszy 
mikroskop//stara sztuczka wykradziona bogom/hartowania rozżarzonych chwil/w lodowcu 
Wieczności:/chwilowe granie na nosie przemijaniu”. 

 
 
 
 

Chodząc po czarnawskim lesie 
(albo metamorfozy życia) 
 
już 
spod nóg 
niczym 
      spłoszony zając spod paproci 
                       czmychnęło dzieciństwo 
                                                 uciekła młodość 
 
umyka życie... 
 
choć dopiero przedwczoraj 
jako dziecko 
bawiłem się tu z czasem  
w chowanego 
 
dopiero wczoraj 
zbierałem z córeczką 
słoneczne chwile na polanie 
 
dziś moja córka 
przeistoczyła się w matkę 
moja matka stała się 
prababką 
prababkę czas zmienił 
w prawnuczkę 
którą ja 
zamieniony przez czas 
w dziadka 
prowadzę leśną dróżką 
pokazując jej 
jak po całym lesie 
niczym echo 

R

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

4

 

rozchodzi się 
zawilcami 
wieczne życie 
 
 
 
 
Zdziwienie 
 
prawie z niczego 
Wielki Wybuch Zielonego 
wzdłuż 
wszerz 
masa masy 
tony konarów 
gałązek 
gałęzi 
listków 
wyciąganych 
i rozwijanych bez końca 
z pustego kapelusza 
przez niewidzialnego magika 
 
Bóg w buku 
(bo jak to inaczej nazwać) 
 
szumiące rozprzestrzeniające się 
z ziarenka małego 
spiętrzenie materii 
pod samo niebo 
te czary-mary 
z ptasim śpiewem 
zwane DRZEWEM 
 
 
 
 
Wiosenne kukanie 
 
w kukaniu kukułki 
w jej głosie 
jest ciemna słodycz 
Wieczności 
Echo Nieskończoności 
niosące się po lesie 
i po rosie 
 
nieśmiertelne nawoływanie 
Nadziei 
że na początku była Miłość 
 
a z niej powstało wszystko 
na niebie i na ziemi 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

5

 

Kolejny obrót lata wokół słońca 
 Zosi 
 
zabarwiam się obłokami 
nasiąkam krajobrazami 
oddycham przestrzeniami 
zapachem lip i konwalii 
 
otwieram się na oścież 
a wokół pogoda się święci 
i wszystko co było złe 
rozpływa się w niepamięci 
 
i wszystko co niepokoiło 
za rzekę za las ulatuje 
sieją się złote promienie 
i lato się zielnie latuje 
 
uczmy się żyć od motyli 
choć żywot ich chwilowy 
lecz każda chwila dla nich 
nad łąką tańcem godowym 
 
tyle już drogi za nami 
przed nami dróg jeszcze tyle 
serce jak kwoka na jajkach 
wciąż wysiaduje nadzieje 
  
Borzęcin, 1 lipca 2010 
 
 
 

 

Kosmiczne zdziwienia 
  
co zrobić 
z tak pięknie 
rozpoczętym życiem 
  
które miało mieć 
w ciele na stałe 
pokrycie 
  
a urywa się 
jak błyskawica 
o świcie 
  
czy rozwinie się dalej 
gdzie 
i po co? 
  
a jeśli trwać ma 
to jako kto? co? 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

6

 

 
  
co począć 
z rozkwitającymi  
majowo obietnicami 

 

i kto 
zapłaci za nie 
wieczne odszkodowanie 
  
to przechodzi   
ludzkie wyobrażenia 
że można  
ot tak 
wytrącić kogoś 
z nałogu 
istnienia 
  
a nuż  
z rozpędu 
poniesie nas dalej  
w ciemno  
w podróż międzygwiezdną 
na niewidzialnej  
śnieżyczce-duszyczce 
  
ale dokąd? 
ale po co? 
ale jako 
kogo? co? 
 

 
 
 

Spóźniona odpowiedź na listy Emily Dickinson 
 
witaj droga Emily  
w moim ogrodzie w Borzęcinie 
gdzie po stu pięćdziesięciu latach 
dotarły do mnie twoje listy ze świata 
światła dawno wygasłej planety 
 
nad moją głową dzięcioł 
wykuwa w gruszy mieszkanie 
i błękit nieba tak nieskalany 
że jest wyrzutem dla istnienia 
 
cieszę się że myślimy tak samo 
naprawdę Wielkie Wydarzenia 
to nie rozwrzaskliwe 
przechwałki epoki 
lecz zachwyt wróbla 
nad okruszyną chleba 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

7

 

nadejście wiosny 
tak cudowne i nieoczekiwane 
że nie wiadomo co począć z sercem 
 
grzeszyłem narzekając że los 
przyniósł zbyt mało odmian 
a przecież nawet to co mam 
to o wiele za wiele 
rozmów twarzy 
 
przeoczyłem tyle skarbów 
migały kalejdoskopy podróży 
gdy ty obserwowałaś 
przebijanie się fiołków przez darń 
i z każdej chwili wyławiałaś 
odbicie Wieczności 
 
witaj droga Emily 
która mnie zawstydzasz 
piękna duszko świerszczu w ogrodzie 
swoim śpiewem bezinteresownie 
wtórujący 
codziennej ziemskiej krzątaninie 
 
Borzęcin, lipiec 1994 
 
 
 
 
Wyścig 
 
teraz głupota 
utysiąckrotnia się 
z prędkością światła 
 
pędzi coraz szybszymi autami 
przez kolorowe autostrady ekranów 
włada biegle wieloma językami 
rozsiewa się na czołówkach doniesień prasowych 
zapuściła korzenie nawet 
na najwyższej górze mądrości 
 
w odróżnieniu od mądrości 
w lot pojmowalna 
w odróżnieniu od mądrości 
na ustach i oczach świata 
z twarzą roześmianą 
od ucha do ucha 
rajskimi perspektywami 
 
na jej olimpiadach 
szaleją wypełnione stadiony 
 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

8

 

a ja wciąż się daję 
na wirażach wyprzedzać 
kolejnym szczęśliwcom 
którzy nie wierzą 
gdy ich zapewniam 
że w wyścigu głupoty 
mogę być ostatni 

 
 
 
 
 

HANNA BONDARENKO 

 
 

anna Bondarenko – aktorka, poetka, dramatopisarka. Długo nie traktowała swoich 
poetyckich natchnień poważnie. Zapisywała je na przypadkowych karteluszkach, serwetkach, 

biletach podróżnych, które potem często gdzieś się zapodziewały.  Dopiero  od  2013  roku          
zaczęła publikować. 

Najlepsze jej wiersze są jak od lancetu – proste, ostre, precyzyjnie celne i często  

zakakująco oryginalne. Na uwagę zasługują specyficzna żartobliwość, przewrotność                      
i przejrzystość  kompozycyjna.  W  tegorocznym  konkursie  literackim  imienia  Morawskiego                 
w Gorzowie zachwyciła jurorów (byłem jednym z nich) przede wszystkim wierszem „Kobieta    
gotuje rosół”, dzięki któremu zdobyła pierwszą nagrodę. 

Przygotowała do druku debiutancki tom wierszy pod takim właśnie tytułem. Do 

„Poetikonu” wybrałem z niego kilka utworów. 

 
 
 
 

kasztany 
 
żyła bez śladów miłości 
na starannie wyprasowanej sukni 
po kąpieli zakrywając lustro ręcznikiem 
chowała się przed diabłem 
i panem bogiem 
liczyła minuty jak paciorki koronki 
kiedy spadały kasztany za oknem 
zaciskała blade usta 
żeby nie rozkwitły na wiosnę 
a teraz ma ją każdy 
robak 
i podobno 
dobrze jej robi 
taka 
rozwiązłość 

 
 
 
 
 
 

H

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

9

 

jak to się właściwie robi 

 

właściwie to można powiedzieć że żyję od niedawna 
bo wcześniej próbowałam się tylko dowiedzieć 
jak to się właściwie robi 

 
  
 

 

kobieta która gotuje rosół 
 
kobieta porzucona dla młodszej połyka oddech 
jej piersi nie chcą się podnieść 
jej biodra kurczą się jak przebity balon 
nie czuje wiatru we włosach 
zamyka okna 
gasi światło 
kładzie się na podłodze 
jak dziecko 
skarcone za nic 
umiera 
rankiem wstaje żeby ugotować rosół 
spogląda w lustro 
lecz nie ma kobiety porzuconej dla młodszej 
jest tylko kobieta która gotuje rosół 

 
 
 
 

a nocą 

 

jak dwoje koźląt 
bliźniąt gazeli 
moje piersi 
rankiem skaczą 
gdy wbiegam po trzy stopnie 
na ostatnie piętro 
i gdy mnie coś rozśmieszy 
w południe sterczą 
od pieszczot 
i karmią łapczywe usta niemowląt 
wieczorem kołyszą się w fotelu 
a nocą 
co się z nimi stanie 
nocą 
gdy zatopię się w nieskończoność 
kto je pomieści 
w swoich dłoniach 

 
 
 
 

 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

10

 

szukam matki 

 

zgubiłam siebie 
wszystko mnie dzieli 
czas 
przestrzeń 
ja 
ty 
ona 
straszy 
uwiera 
płaczę jak dziecko 
szukam matki która mnie pozbiera 
ziarenko do ziarenka 
rozpozna 
odnajdzie 
w odległej galaktyce 
skale 
słowie 
grymasie 
pyłku kurzu 
liściu na wietrze  
ukołysze przygarnie 
szukam matki 
która wie kim jestem 
szukam matki 
którą 
jestem 

 
 
 
 

no źle mówię 

 

ludzie powinni być weselsi 
jacyś 
i bardziej odpowiedzialni 
rodziny powinny trzymać się razem 
klimat powinien być cieplejszy 
a nie taki 
ja powinnam lepiej wyglądać 
jak dawniej 
mój mąż powinien więcej zarabiać 
i mnie nie zdradzać 
moja matka powinna mnie rozumieć 
moje dzieci się uczyć 
a nie tylko komputer 
a bóg powinien to wszystko jakoś egzekwować 
no 
źle mówię 
 
 

 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

11

 

ANDRZEJ BURSA 

  
 

ndrzej Bursa, kiedyś, dawno temu, jeden z moich ulubionych poetów. Przebywał  krótko             
w Krakowie – tyle, na ile pozwoliło mu chore serce i bogowie, którzy ulubieńcom nie 

pozwalają się długo kłopotać z istnieniem. Urodził się w 1932, zmarł w 1957 roku. Pracował przez 
parę lat w małopolskim „Dzienniku Polskim”, gdzie i ja – wiele lat później – byłem zatrudniony na 
etacie i pisałem reportaże o perspektywach „małego miasteczka”. Nie wiadomo, jak potoczyłyby 
się dalsze losy znakomicie zapowiadającego się poety, gdyby dane mu było  żyć  długo, jak 
Różewiczowi czy Szymborskiej. Wiadomo, że na starcie nie ustępował  im  talentem  a  kto  wie,   
może przerastał ostrością  języka. Poetycki prowokator, buntownik, swawolny Dyzio o bystrym, 
przenikliwym oku, ironicznym poczuciu humoru, dużej złośliwości. Należał do poetów, którzy     
nie mitologizują rzeczywistości, a demitologizują, nie przyprawiają wierszom skrzydełek,                    
a obrywają je – uzasadnień można doszukiwać się – jak już wspomniałem – nie tylko w jego 
osobowości, ale i w stalinowskim socrealizmie, przedrzeźnianym przez Bursę. W jego oryginalnych 
i przewrotnych pomysłach na wiersze dominantą bywa prosta, przejrzysta konstrukcja, 
pozostająca na długo w pamięci. Pokazywanie języka, sarkazm, złośliwość były reakcją na 
obowiązującą propagandę sukcesu, która w twórczości opiewała  czyny  pogodnych  traktorzystek      
i przodowników pracy socjalistycznej. Nie sprowadzajmy jednak buntowniczego i czasami – 
powiedzmy sobie bez ogródek – szczeniackiego gestu młodego poety do antykomunizmu, bo 
byłoby to wielkim uproszczeniem. Tak samo, jak nie można interpretować politycznie wierszy 
amerykańskiego Charlesa Bukowskiego czy polskiego Janka Rybowicza. Tacy się widocznie 
niedostosowani urodzili. W poezji potrzebni są  zarówno  bezczelni  Kuby  Rozpruwacze,  jak                   
i wzniośli poeci metafizyczni; jej uroda bierze się z jej różnorodności i nieprzewidywalności. 

 
 

 
 

Casanova 
 
Giuseppe Casanova 
któremu tak zazdrościsz 
nie był wcale bardzo bogaty 
ani bardzo silny 
a jego epoka 
znała wielu mężczyzn równie pięknych 
jak on 
lub piękniejszych od niego 
ale był grzeczny 
tkliwy 
rycerski 
i zawsze zdobywał 
chociaż czasem mógłby bez tego 
dopiąć celu 
więc o ile chcesz 
tak jak on 
zdobywaj serca kobiet 
i nie zrażaj się trudnościami 
zacznij od własnej żony 

 

 

 
 

A

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

12

 

Święty Józef 
 
Ze wszystkich świętych katolickich  
najbardziej lubię Józefa  
bo to nie był żaden masochista  
ani inny zboczeniec  
tylko fachowiec  
zawsze z tą siekierą  
bez siekiery chyba się czuł  
jakby miał ramię kalekie  
i chociaż ciężko mu było  
wychowywał Dzieciaka  
o którym wiedział  
że nie jest jego synem  
tylko Boga  
albo kogo innego  
a jak uciekali przed policją  
nocą  
w sztafażu nieludzkiej architektury Ramzesów  
(stąd chyba policjantów nazywają faraonami)  
niósł Dziecko  
i najcięższy koszy 

 
 

 

 
Miłość 
 
Tylko rób tak żeby nie było dziecka  
Tylko rób tak żeby nie było dziecka  
 
To nieistniejące niemowlę  
jest oczkiem w głowie naszej miłości  
kupujemy mu wyprawki w aptekach  
i w sklepikach z tytoniem  
tudzież pocztówkami z perspektywą na góry i jeziora  
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało  
ale mimo to ...aaa płacze nam ciągle i histeryzuje wtedy trzeba mu  
opowiedzieć historyjkę  
o precyzyjnych szczypcach  
których dotknięcie nic nie boli  
i nie zostawia śladu  
wtedy się uspokaja  
nie na długo niestety.  
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

13

 

Nadzieja 
 
Jeżeli nam się uda to coś my zamierzyli  
i wszystkie słońca które wyhodowaliśmy w  
doniczkach  
naszych kameralnych rozmów  
i zaściankowych umysłów  
rozświetlą szeroki widnokrąg  
i nie będziemy musieli mówić że jesteśmy  
geniuszami  
bo inni powiedzą to za nas  
i aureole  
tęczowe aureole  
...ech szkoda gadać  
Panowie jeżeli to się uda  
To zalejemy się jak jasna cholera 
 
 
 
 
Kasjer  
 
Co on myśli ten facet  
ten blady krętek  
segregujący pieniądze  
pomiędzy jednym a drugim kęsem bułki z kiełbasą  
która jest wyrzeczeniem  
na niekorzyść krawata  
poprawiając krawat  
kiedysiejsze wyrzeczenie bułki  
krawat wyrzeczenie krzesło  
palto niedzielne popołudnie  
też wyrzeczenie  
co on myśli  
zwilżając palce jak higienistka  
by sprawniej układać  
stosy najwyższego piękna  
najwyższego bo będącego tylko wyobraźnią  
co on myśli  
ten brzydal  
urodzony dzięki wyrzeczeniu  
i przez wyrzeczenie  
rozmnażający się  
segregując sztampowe staloryty  
piękniejsze od Giocondy  
co on myśli  
jaka religia powstrzymuje go przed szaleństwem 
 
 
 
 
 
 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

14

 

Pantofelek  
 
Dzieci są milsze od dorosłych  
zwierzęta są milsze od dzieci  
mówisz że rozumując w ten sposób  
muszę dojść do twierdzenia  
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek  
 
no to co  
 
milszy mi jest pantofelek  
od ciebie ty skurwysynie  
 
 
 

 

Pedagogika  
 
Z dziećmi trzeba surowo  
Zamiast płaszcza łach  
Ubierz łach  
Zapnij łach  
Szanuj łach  
Ten łach to moja praca  
Moje wyprute żyły  
Ten łach  
Moje stracone złudzenia  
Moje niedoszłe posłannictwo  
Moje złamane życie  
Moja martwa perspektywa  
Wszystko ten łach  
Ubierz łach  
Zapnij łach  
Szanuj łach  
 
 
 
 
Poeta 
 
Poeta cierpi za miliony  
od 10 do 13.20  
O 11.10 uwiera go pęcherz  
wychodzi  
rozpina rozporek  
zapina rozporek  
Wraca chrząka  
i apiat'  
cierpi za miliony  
 
 
 
 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

15

 

Sobota 
 
Boże jaki miły wieczór  
tyle wódki tyle piwa  
a potem plątanina  
w kulisach tego raju  
między pluszową kotarą  
a kuchnią za kratą  
czułem jak wyzwalam się  
od zbędnego nadmiaru energii  
w którą wyposażyła mnie młodość  
możliwe  
że mógłbym użyć jej inaczej  
np. napisać 4 reportaże  
o perspektywach rozwoju małych miasteczek  
ale  
.......mam w dupie małe miasteczka  
.......mam w dupie małe miasteczka  
.......mam w dupie małe miasteczka  

 
 
 
 

 

MARIA GIBAŁA 

 
 

zczerość, uczuciowość, liryzm – nawet, gdy ubrane w formę bez zarzutu nie są  obecnie              
w wysokiej poetyckiej cenie. Powiedzmy sobie bez ogródek – w poetyckiej cenie bywają 

prężenie muskułów (jaki to ja silny jestem), pokazywanie w wierszach języka  albo  wypinanie            
w stronę czytelnika tylnej części ciała, czyli prowokacja dla prowokacji, a także nakładanie różnych 
masek, żeby tylko nie pokazać prawdziwej twarzy. 

 

Wiersze autorki z Przemyśla Marii Gibały wyróżniają się na tle przeciętnej produkcji 

poetyckiej w naszym kraju naturalnością i trochę bezbronną szczerością. Jest to liryka konfesyjna 
– tak określa się  ją w języku polonistycznym – czyli rodzaj spowiedzi na ucho, czasami bardzo 
przejmującej i dramatycznej jak choćby w cyklu wierszy poetki „Trzy światy” poświęconym 
choremu bratu. 

Mnie te teksty podobają się, bo są inne. Wydają się w naszym cynicznym świecie – gdzie 

rządzi marketing i bezczelna autoreklama – czymś tak czystym, że aż odważnym, bo kto to widział, 
żeby się tak odsłaniać! 

Jest to liryka skromna, pozbawiona ambicji awangardowych, próbująca najprostszymi 

środkami poetyckimi przemówić do wyobraźni i wrażliwości odbiorcy.  

Że dziś się już tak nie pisze? 
Dlaczego już tak się nie pisze? 
 
  
 

język jak chleb 

 

nie znam innego języka  
ponad ten którego mnie nauczono 
białe jest białe 
czarne jest czarne 

S

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

16

 

nie rozumiem wielu słów 
którymi karmią mnie zewsząd 
a może to ja mówię w języku 
znanym sobie i nielicznym 
mój język jest prosty 
przekazała mi go mama 
nie ma w nim nienawiści 
co najwyżej złość i bunt  
to prawda że zbyt często  
nadużywam słów wołających do Boga 
ale to przecież On jest  
najpierwszym nauczycielem  
języka którym mówię 
 
 
 
 
Frücz  

 

stary  
w zniszczonym czarnym fraku 
bez nóg 
lata jego świetności już dawno minęły 
nigdy nie znalazłby się u mnie  
gdyby nie ciocia Stefania 
która uciekając w czasie wojny z miasta 
dała go na przechowanie  
do domu moich dziadków 
zginęła biedna podczas nalotu na pociąg 
w Gajach Wyżnych 
na nim uczyła się grać  
w dzieciństwie moja mama 
potem grały myszy zalęgły się korniki 
dopadła wilgoć pożółkły białe klawisze 
rdza zżarła wnętrze… 
i cóż że stary i niepotrzebny 
odpoczywa teraz jak w domu spokojnej starości 
wygrywając dla mnie najcenniejsze  
melodie z przed lat 
fortepian marki Frücz 
 
 
 
 
TRZY ŚWIATY (cykl wierszy) 

 
 


kiedy był chłopcem  
wspinał się na drzewa 
rzucał scyzorykiem do celu 
strzelał z procy z karbidu na Wielkanoc  
bawił się z kolegami jeździł na rowerze  

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

17

 

zrywał czereśnie na zarobek 
wyprowadzał krowę na pastwisko 
robił zakupy 
pomagał ojcu w warsztacie stolarskim 
i w polu 
wrażliwy spokojny z sercem na dłoni 
skromny i zamknięty 
kiedy dojrzewał nie zdążył na pociąg 
wszystko wokół biegło za szybko 
został na peronie 
zawalił się świat 
   
     
                                                                   
II 
wyjechałam na zimowisko… 
chciał zrobić krzywdę  
naszej mamie 
zabrali go w kaftanie 
zamknęli 
odtąd stał się lekomanem z przymusu 
 
 
 
III 
nie chce jeść ani pić 
długie dni stają się coraz dłuższe 
osłabiają 
schizofreniczne myśli  
wyniszczają umysł 
świat nie do ogarnięcia  
po długich namowach  
policja zabiera go do szpitala 
na szczęście bez związania 

 
 
 

IV 
mimo że młodsza 
stałam się  
odpowiedzialna za niego 
przecież byłam odpowiedzialna 
ale nie aż tak 
czułam się podle 
jakbym zabrała mu jakąś cząstkę 
wydarła własne – ja  
ubezwłasnowolniłam brata 

 
 
 


po wielu latach  
jakieś stałe lokum 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

18

 

dom z wieloma lokatorami 
współlokatorami pokoju 
szafa łóżko nakastlik 
cały dobytek dorosłego mężczyzny 
skazanego na samotność wśród ludzi 
o odejściu taty powiedziałam mu po roku 
od odejścia mamy mija półtora  
a ja nie umiem mu tego powiedzieć 
omijam temat 
na pytania o nią znów wymyślam kłamstwa 
wychodzą mi coraz trudniej  
 
 
 
VI 
kiedyś ważył pewnie ze sto kilo 
poruszał się z trudem i niechęcią  
wyszczuplał 
przypomina coraz bardziej naszego ojca 
przerzedziły mu się włosy 
nałogowo pali papierosy 
nie mogę go odwiedzić  
i nie mieć ich przy sobie 
bo czeka na mnie 
papierosy i mamę 
wciąż o nią pyta 
to dziwne że w swoim świecie 
w pamięci ma miejsce na  
dom krewnych znajomych  
sąsiadów okolicę 
a ja czasem nie mogę pomieścić  
wczorajszego dnia 
 
 
 
VII 
 
list  
 
Stasiu 
braciszku tylko ty mi pozostałeś 
nie mam innych krewnych 
jesteśmy sami 
wybacz mi to że nie piszę  nie dzwonię  
wolę odwiedziny u ciebie 
wybacz że tak trudno jest rozmawiać  
opowiadać o moim świecie 
może niepotrzebnie lękam się  
prawdy o mamie 
może ty zniesiesz to lepiej niż ja 
nie musiałeś przeprowadzać jej  
na drugą stronę  
spotyka się teraz z dziadkami 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

19

 

i naszą maleńką siostrą 
w twoim świecie ona nadal żyje 
jedynie nie możesz serdecznie  
jej przywitać przytulić 
odwiedza cię kiedy tylko zechcesz  
nasza mama jest z nami 

 
 
 
 

 

DANUTA HASIAK 

 
 

polska autorka dwu tomików Danuta Hasiak potrafi ładnie operować obrazem poetyckim, 
skrótem myślowym,  świeżą metaforą. Ma pomysły na wiersze, które bywają zgrabnie 

skomponowane, a równocześnie niepozbawione ładunku  znaczeniowego  i  autentyzmu…  To,         
co podniebne, łączy się w jej lirykach z tym, co przyziemne, to, co ulotne, z tym, co potoczne, 
uczucie z odkrywczą myślą (np. wiersz o iskrze, o sercu czy o butach). W epoce „szumów, zgrzytów 
i trzasków” takie właśnie liryki wynikające z wrażliwości i empatii, odznaczające się czystym 
tonem są jak odwzajemniony gest, „wiadomość prosto z serca”.  

 
 
 
 

*** 
 
jak być iskrą 
jak dalej przetrwać 
gdy ludzie wokół 
tak szybko  
zapalają się 
i gasną 

 

jestem więźniem 
własnego ogniska 
lecę do niego na oślep 

 

ten lot ćmy 
staje się moim jedynym 
wybawieniem 
 
 
 
 
Serce żyje swoim życiem 

 

serce żyje swoim życiem 
często głuche 
na mądre porady 
wysokiej instancji rozumu 
biegnie zadyszane ścieżką 
w przeciwną stronę do wskazań 

O

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

20

 

zdrowego rozsądku 
ma swoje ukochane ślepe uliczki 
czasami błądzi po omacku 
w labiryncie bez wyjścia 
pisząc konspiracyjną 
historię 

 

ile razy 
zranione zamiera 
traci barwy 
choć ciału 
wciąż się wydaje 
że żyje 
bo bije 
a ono – w hibernacji 
jak ziarnko w ziemi 
potrafi latami 
cierpliwie czekać 
na swój czas 
by znów zakwitnąć 
tylko sobie daną 
przez wiosnę 
zieloną nadzieją 
 
 
 
 
Ojczyzna – polszczyzna 

 

jak język giętki 
ma powiedzieć 
wszystko 
co pomyśli głowa 
gdy dziś w cenie 
papuzia mowa 

 

a myślenie 
nie należy  
do mózgu 
lecz do komputera 
 
 
 
 
*** 
 
dopóki 
nie ubierzesz 
jego schodzonych butów 
i nie zrobisz w nich 
choćby 
jednego kroku 

 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

21

 

nigdy 
nie zrozumiesz 
dlaczego szedł przez życie 

 

właśnie tą 
a nie inną drogą 
 
 
 
 
Takich jak ja milion 

 

nie ma mnie jednej 
stale rozmieniam się  
na drobne 
pogubiłam się całkiem w bilonie 
marzę by ktoś 
wymienił mnie znów 
na jeden banknot 
o wielkim nominale 
pomagając odzyskać 
utraconą wartość 
    
 
 
 
*** 

 

lekką ręką 
wyrzucamy 
do koszy 
okruchy szczęścia 

 

suche kawałki 
nie zjedzonego chleba 

 

a może 
to była jedyna w życiu 
manna 
która spadła nam z nieba 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

22

 

JADWIGA MALINA 

 
 

ubię wiersze Jadwigi Maliny, poetki mieszkającej na stałe w podgórskiej małopolskiej wiosce 
Trzebunia, członkini krakowskiego Oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, a więc mojej 

koleżanki. Jej liryka odznacza się szlachetną delikatnością i kruchością, darem dostrzegania 
piękna w rzeczach drobnych, a także rzadko spotykaną dziś wrażliwością na przyrodę, z którą 
obcuje na co dzień i która łączy się w jej wierszach z dyskretnym opisem nastrojów i stanów 
psychicznych. Lubię też tajemniczość jej wierszy. 
 
 
 

 
Operacja 

             – Mamie 

 

To właśnie ta połowa dnia 
ta połowa życia 
z okna widać suchą winorośl 
i trochę słońca 
słychać stukot drewnianych chodaków  
którym tak łatwo spłoszyć życie 
Mamy jeszcze jakiś czas  
na powiedzenie byle czego 
na powiedzenie  
czegoś najważniejszego  
Możemy także milczeć 
głaskać gołębie 
na drugim końcu spojrzenia 
ale kto wybierze ciszę 
w tej biało – ciepłej przestrzeni 
kto odważy się na taki krok 
wyprzedzenia 
 
 
 
 
Sto zagadek 

 

Mija lato  
dzień niknie  
jaskółka przepada  
nasze twarze przygasły 
straciły promienie  
z rąk nam lecą przedmioty 
a nogi nas niosą 
w miejsca okrutnie chłodne 
wypełnione cieniem 
stamtąd widać jak głupie 
były nasze sprawy 
zrobione z byle czego 
w byle co wplecione  
i jak śmieszny jest człowiek 

L

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

23

 

który w nic nie wierzy  
chociaż widzi i gwiazdę  
i gdzie gwiazda spada 
mając w pamięci każde  
spełnione życzenie  
przemijanie to pestka  
wobec nieznanego 
hen tam za siódmą rzeką  
stumilowym lasem 
czeka na nas odpowiedź 
albo sto zagadek 
 
 
 
 
Uniosą mnie chmury 

 

Wiem że mnie chmury uniosą 
że mnie porwą na strzępy błękitem 
a potem śmiać się będą 
że mnie było tyle 
co w palce dwa uszczypnąć  
usypać 
wszystkim wam się wydaje  
że zdołacie spłoszyć 
albo przechytrzyć stwórcę 
magicznym zaklęciem 
pudełeczkiem z fizyką 
wszystkim wam się wydaje  
że zdołacie więcej 
niż ci na których grobach 
bratek łeb uronił 
a potem ta poświata 
i to niebo wielkie 
po którym jakaś iskra 
albo gwiazda z iskry 
i pryskają przedwiośnia  
tak jak zimy prysły  
a my wszyscy dokoła 
a my wszyscy bęc  
 
 
 
 
Hospicjum 

 

Są ściany 
ale nie ma oparcia  
jest okno 
ale nie ma widoku 
trochę za cicho 
trochę za głośno 
zależy czy pierwsza chwila 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

24

 

czy chwila ostatnia  
po drugiej stronie  
kopią dziurę w ziemi 
wielka koparka  
przerzuca kamienie 
kroplówka dźwiga 
pęcherzyk powietrza 
z tak wielkim trudem 
jakby był kosmosem  
trzęsienia ziemi 
wojny 
katastrofy 
schodzą ze sceny 
ustępując miejsca 
obłoczkom pary 
w samym kacie okna 
które rozmywa  
chłodny głos salowej 
tak mało trzeba  
nic prawie 
na drutach czarne  
plamki jaskółek  
głoszą deszcz 
w poszewkę poduszki 
zaplątało się piórko 
dłoń przypomina sobie 
nos psa 
czoło dziecka 
kulistość piersi 
i zgadza się nie natrafić 
 
 
 
 
I że cię nie opuszczę 

 

Przeżyli ze sobą pół wieku 
pół wieku za krótko 
bo on nadal dotyka jej włosów 
jak rannej przepiórki  
teraz gdy leży martwa 
w ich łóżku o świcie  
z włączoną komórką 
zaraz zadzwonią dzieci 
co im powie 
jak przejdzie mu przez gardło 
jedno proste zdanie 
jak zmieści się ono w jego uchu 
trzeba znaleźć ubranie 
umyć zęby 
uchylić okno 
nastawić czajnik na herbatę 
usiąść i wstać 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

25

 

co dalej 
co jeszcze można zrobić 
to tylko ciało 
tylko chłód 
nie lubiła zimna 
zawsze nosiła grube skarpety 
zawsze… 
tyle tego zawsze 
że już nigdy  

 
 
 
 

 

ŁUKASZ NICPAN 

 
 

 wydawnictwie VEDA ukazał się – rzadko używam tego określenia – wybitny tom Łukasza 
Nicpana pt. Do czytającej list. Kiedy czyta się tak „pełne” wiersze, powraca wiara w sens 

pisania poezji, nadwątlona zalewem miernych książeczek. Zbiór to bardzo współczesny, bo autor 
widzi człowieka w perspektywie ostateczno-galaktycznej (Nicpan jest tłumaczem z angielskiego 
wielu powieści, także z zakresu fantastyki naukowej), a równocześnie, podobnie jak to było                
u Szymborskiej, Miłosza czy nawet Herberta – nie rezygnuje z rytmu i specyficznego rymu. Jest 
poetą równocześnie tradycyjnym i nowoczesnyym, zmysłowym i intelektualnym, poetą  natury        
i kultury, pozostając przy tym bardzo lirykiem ze wszech miar oryginalnym. 

 Jeśli „poezja to równoczesny błysk spojrzeń z perspektywy księżyca i przez najczulszy 

mikroskop”, to ta optyka łączy  prawie  wszystkie  utwory  Nicpana  zawarte  w  zbiorze  i  decyduje          
o wyjątkowości jego liryki. Czy ich tematem (punktem wyjścia) jest martwy ptaszek, czy rój 
mrówek, kolorowe zdjęcie mózgu czy bal, stara Gawrońska czy siedmiolatek, siła odrzutowa czy 
siła ciążenia, zawsze w końcu autor – w sposób ekwilibrystyczny – dochodzi do ważnych                  
i uniwersalnych pytań egzystencjalnych i metafizycznych, związanych z naturą człowieka, świata, 
Kosmosu. 

 Pod piórem Nicpana nie ma tematów błahych. Piękną metaforą, zaskakującym 

skojarzeniem, mądrą refleksją nobilituje je do rangi ważkich.  

 Dawno  nie  czytałem tak wyważonych wierszy, gdzie treść i forma uzyskują idealną 

równowagę – stąd ich przystępność i czytelność, choć sondują niełatwą problematykę. 

 …I pomyśleć, że Nicpan po wydaniu dwu pierwszych zbiorków (debiut wysoko oceniony 

przez Artura Sandauera) przez prawie 30 lat milczał! 

 
 
 
 

Do ciała mojego mądrego 

 

Bądź pozdrowione moje mądre ciało 
twoja wiedza potulna i rzadko krzykliwa 
nieskończenie przewyższa moje widzimisię 

 

jakąż maksymą, pointą dorównam 
natchnionym kryptom w szpiku twoich kości? 
cóż powiem aby sprostać pracowitym 
i przemyślanym w każdym calu żyłom? 

 

W

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

26

 

jakżebym musiał wymądrzać się szczytnie 
by sięgnąć szarej codzienności płuca 
że już nie wspomnę o twoim ołtarzu 
za witrażami oczu umajonym 
w którym się chemia ściera z gwiezdną wizją 
jak brzytwa z pasem rozpiętym u lustra 
w najlepszych swoich wierszach jestem głupszy 
niż twój najmniejszy u nogi paznokieć 

 

nigdy do ciebie ciało nie dorosnę 
choćbym zapuścił się aż na kres włosa 
i odkrył ciemną zagadkę istnienia 

 

ciebie tak chwaląc nie chwalę sam siebie 
przybłędą w tobie 
i turystą jestem 
 

 

 
 
Oda do grawitacji 

  

Jakże cię lubię ty siło ciążenia 
za to że zbroje spajasz po muzeach 
że w ołowianych drzemiesz żołnierzykach 
i sputnik na swą aureolę nizasz 
za to żeś Mekką jest dla mojej pięty 
że się na każdej krupie gradu skupiasz 
i o łzie każdej troskliwie pamiętasz 
za to że skoczków narciarskich poskramiasz 
że tłuczesz szklanki i Trzech Królów wiodłaś 
bo duszą żeś każdego zgromadzenia 
i tylko w snach się tracisz i wspomnieniach 
o przyziemna i przeciwulotna 
matko nasza do gruntu kamienna 

 
 
 
 

Martwy ptaszek 

  

Zmarł po zderzeniu 
ze światem odbitym 
z obłokiem za szybą 
ze szklanym błękitem 

  

teraz leży cicho 
jakby spał na boku 
z pazurkami w górze 
z bielmem pustki w oku 

  

nic się nie zmieniło 
ma wszystko co trzeba 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

27

 

skrzydełka ogonek 
by wzlecieć do nieba 

  

lecz czegoś mu brakuje 
skoro nie wzlatuje 
choć się nad nim lituję 
i mówię mu: wstań 

  

więc go ujmę w dwa palce 
za fraczek ogona 
i wyrzucę za siatkę 
niech się tam dokona 

  
 
 
 

Rozmowa z siedmiolatkiem 

  

Zaczęło się od zdjęcia, z czasów drugiej wojny: 
grób Sienkiewicza roztrzaskany, czaszka 
bezwstydnie jawna, więc to wszystkich czeka? 
no tak, syneczku, nie oszukasz śmierci 
ja nie chcę, nie chcę! i płacze w ramionach 
zaskoczonego ojca, który już zapomniał 
jaki strach budzi ta straszna nowina 
gdy po raz pierwszy dociera po bajkach 
to zwiastowanie czarne i przeklęte 
wszyscy umrzemy, ja nie chcę, ja nie chcę! 
dlaczego człowiek nie jest nieśmiertelny? 
to by ci było dopiero okropne – kłamie mu ojciec 
tuląc jasną główkę, kto się urodził już nie zdoła uciec 
i musi bać się, chociaż coraz mniej 
bo się przywyka, synku, z biegiem lat 
  
 
 
 
Kolorowe zdjęcie mózgu 

  

Oglądałem dziś w kolorze zdjęcie mózgu 
przypomina skołtuniony łeb szamana 
lub ukwiały z grzebykami bystrych rybek 
albo Wersal galaktyczny pełen intryg 

  

jakiż musiał go powołać stary praktyk 
jakaż wielka wyobraźnia z chęcią przygód 
czy po łokcie urobiona ewolucja 
czy ów sprawca znany dzieciom jako Bóg? 

  

zginam palec, pukam ostrym knykciem w kość 
gdzie ta barwna biblioteka wszystkich ksiąg 
i ja mały w niej robaczek, mól i gość 
z tych ukwiałów tryskający jak polucja 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

28

 

zapukałem i z nadzieją pytam – kto? 
kto tam? – kosmos do kosmosu z rewizytą 
sto miliardów neuronów do miliardów słońc 
swój, swój! – wołam 
lecz do kogo 
i kto pyta 
 
 
 
 
Mikrokosmos 

  

Widziałem dziś rój mrówek w Puszczy Kampinoskiej 
szły szeroką rzeką jak napoleońskie 
wojska na plastycznej mapie Europy 
przypominały również tycie samochody 
płynące autostradą w dwie przeciwne strony 
w cztery pasy, cztery zatrute zagony 

  

byłem z nimi, z pozoru jedynie osobny 
i z pozoru olbrzymi jak kolos rodyjski 

  

mieć je za nic bo drobne? – zbyt łatwa pokusa 
to jakby gwiazdy mieć za nic na niebie  
stare zdjęcia i lalkę co rzęsami rusza 
 

 
 
 
 

 

ALICJA RYBAŁKO 

 
 

olka z Litwy, która emigrowała do Niemiec i tam mieszka, ale pozostała poetką polską, gdyż 
pisze tylko w tym, dla siebie macierzystym, języku. Urodzona i  wychowana w Wilnie, gdzie 

stała się w latach 90., nie tylko w środowisku Polonii, objawieniem poetyckim. Poznaliśmy się 
jakieś 20 lat temu (jak ten czas leci, Alicjo…) w okolicznościach dość nietypowych. Jako uczestnicy 
Warszawskiej Jesieni Poezji wyjechaliśmy do Kórnika, gdzie mieliśmy wziąć udział  na  zamku         
w biesiadzie kulinarno-literckiej. Niestety, ja mogłem gościć tylko połowicznie – duchem. Ciało 
zmożone trudami alkoholowymi z poprzedniego dnia – musiało dużo i długo chodzić po 
tamtejszym parku, żeby po dwu godzinach d o j ś  ć    do  siebie  na  tyle,  by  mieć pewność,  że na 
zamku nie zdarzy się jakaś gastryczna katastrofa.  

W pewnym momencie, w trakcie mojego d o c h o d z e n i a  do siebie (po parku), dołączyła 

do  mnie  Alicja  o  wzroście koszykarki i tak razem spacerowaliśmy w kółko opowiadając  sobie          
o sobie, świecie i oczywiście o poezji. Alicja była sporo wyższa ode mnie, więc w trakcie 
dialogowania musiałem zadzierać głowę, bo jeszcze nigdy nie spotkałem tak wielkiej poetki. Kiedy 
otrzymałem  od  niej  dwujęzyczny, polsko–litewski tom Wierszy wybranych, okazało się,  że jest 
równie wielka w poezji, czyli prawdziwa, mająca swój własny styl, swoją problematykę i dykcję, 
swój rytm wiersza i tematy do poetyckiego obrobienia. 

Po wielu latach, niedawno, zgłosiła się  do  mnie  „drogą mejlową”, przysyłając najnowsze 

niepublikowane utwory, tym ciekawsze, że w międzyczasie stała się też autorką  dwójki  pociech,    
bo w Niemczech wyszła za mąż. W tych wierszach Alicja opowiada między  innymi                      

P

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

29

 

o doświadczeniu macierzyństwa, o życiu wśród obcych, przemijaniu, wierze. 

W liście Alicja trochę narzeka też na swój los – poetki pogranicza. 
Jej wiersze są autentyczne, przecierpiane, własne, nie pożyczane od nikogo, tak że mam 

nadzieję, iż uda się Alicji wydać tomik w którymś z polskich wydawnictw.  

 
 

 
 
Bóg wchodzi do swego domu 

              – Parafii St. Gottfrieda 

 
Bóg wchodzi do swego domu 
i dziwi się pustkom na ścianach: 
ani aktów strzelistych, ani rozmodlenia. 
Godzinki zapomniane, wisi tylko zegar. 
Pod nogami szeleszczą przywiędłe pacierze. 
Tylko się ławki rozsiadły wygodnie 
na poduszkach koniecznych – bez nich nie ma domu. 
Zieleń modlitewników udaje nadzieję. 

 

Bóg wychodzi ze swego. 
Bóg wychodzi z domu powoli, 
zamykając za sobą bezszelestne drzwi. 

 

Bawcie się tu sami. 
Bawcie się beze mnie. 

 

2002 

 
 
 

 
Piosenka na balkonie 

 

Pławimy się w szczęściu jak konie. 
Popijamy wino i koniak. 
Ty siedzisz na moim balkonie. 
Ja siedzę na twojej dłoni. 

 

W górze niebo, a w dół cztery piętra. 
W środku życie – tak bywa zawsze. 
Tyś stuknięty i ja stuknięta. 
Niech nam niebo będzie łaskawsze. 

 

1998 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

30

 

Westchnienie do Matki Boskiej, kobiety 
 
Matko Boska, czy miewałaś kłopoty 
z hormonami? 
Z nagłą zmianą nastrojów, 
depresją, 
wybuchami zmarszczek? 
Czy upadałaś pod krzyżem 
własnej kobiecości? 

 

W Ewangelii o tym ani słowa. 

 

Kto by się przejmował 
starzejącymi kobietami, 
gdy chodzi o zbawienie ludzkości. 

 
 
 
 
 

Odkąd jestem matką 

 

kobieta z telewizora 
szuka w ruinach 
dziecka 

 

siedzę w wygodnym fotelu 
i rozumiem ją 
trzy razy lepiej niż przedtem 

 

facet w garniturze 
na luzie bez krawata 
rozprawia o korzyściach 
wojny 

 

boli mnie każde jego słowo 

 

2003 
 
 
 
 
Jak być Polakiem 

 

Być Polakiem, 
tak jak się oddycha. 
Tak jak las jest lasem 
i sam nie wie o tym. 
Robić wszystko jak Polak, 
tylko nieświadomie. 
Śnić po polsku bez zdziwienia, 
że się po polsku śniło. 
Przyklękać i zdejmować czapkę 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

31

 

w odpowiednim miejscu, 
tak automatycznie. 

 

Dobrze jest być Polakiem. 
Dobrze jest oddychać. 
 
2010 

 
 
 
 

 

JAN RYBOWICZ 

 
 

marł w 1990 roku we wsi Lisia Góra (zapił się „ruskim spirytusem”) w wieku 41 lat.        
Napisał wiele ostrych jak żyleta opowiadań opublikowanych w książkach ukazujących się                      

w renomowanych wówczas oficynach wydawniczych: WL, PIW, LSW. Na przełomie  lat  70.                
i 80. był rewelacją sezonu (pisali o nim krytycy, tłumaczono go na inne języki, publikował               
w czasopismach), potem polityka zepchnęła literaturę na dalszy plan wraz z Jankiem zaszytym na 
głębokiej prowincji i utrzymującym kontakt ze światem tylko za pośrednictwem twórczości lub 
korespondencji (sam mam w domowym archiwum około 50 jego listów do mnie, chociaż                  
z Krakowa do Lisiej Góry dzielił rzut beretem, jakieś 60 – 70 kilometrów). 

 Miał gwałtowny charakter. 
  Gębę niewyparzoną! 
 Talent  niezwykły – jak twierdził np. krytyk Jan Marx, który w książce  Legendarni                 

i tragiczni (wyd. Alfa) poświęcił mu ponad 250 stron, uważając go za zdolniejszego od Wojaczka        
i Stachury! 

Niepohamowany – niestety do końca  życia – pociąg do alkoholu, z którym walczył przy 

pomocy pióra (tzn. kiedy pisał, nie pił, a kiedy pił, nie pisał) –  skrócił jego pobyt w tej ziemskiej 
czasoprzestrzeni. 

Uważał mnie za przyjaciela, prosił parokrotnie, żebym przyjeżdżał do Lisiej Góry i ratował 

go  z alkoholowych opresji, co nie było łatwe i często kończyło się wspólnym biesiadowaniem.  

Parę razy odwiedził mnie w Krakowie ciesząc się, że go tu znają. 
Drukowałem wiele jego opowiadań i wierszy w tygodniku „Wieści”, gdzie pracowałem 

przez kilkanaście lat kierując działem kultury. Zawsze ceniłem jednak bardziej jego prozę niż 
poezję, co we właściwy sobie sposób wypomniał mi w następującym dwuwierszu: 

 

Poeta Józef Baran nadal uważa, że nie umiem pisać wierszy 
Ale pierdolę to, on też nie umie. 

 
 W gruncie rzeczy jednak nie spowodowało to animozji między nami. Śmiałem się z tego, 

co napisał, a on przeprosił, że po pijaku i z frustracji, bo przecież – jak pisał w jednym z listów – 
zalicza mnie do najlepszej piątki poetów w Polsce, co też wydało mi się grubą przesadą                      
i próbą obłaskawienia mnie, żebym drukował więcej jego tekstów. 

Dziś myślę,  że zafascynowany jego prozą byłem jednak niesprawiedliwy wobec poezji 

(wydał kilka tomików). Niektóre z wierszy Rybowicza są znakomite dzięki  swojej  prostocie                      
i bezczelności, poczuciu humoru i niezależności  prawie  absolutnie  wolnego  ducha  („prawie”,           
bo jednak nie był wolny od wódczanych demonów). W niektórych profetycznych wierszach     
dawał ostre, przenikliwe diagnozy, dotyczące także naszych dzisiejszych czasów, które w swoim 
ostrowidztwie przewidział. 

Największa przygoda spotkała jednak wiersze Janka w kilkanaście lat po jego śmierci, gdy 

pewnie zapomniano by o pisarzu z kretesem, gdyby nie… pieśniarz i kompozytor zespołu Starego 

Z

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

32

 

Dobrego Małżeństwa Krzysztof Myszkowski. Krzysiek zainteresował się już wcześniej prozą             
i poezją Rybowicza, przeczytawszy mój wywiad z Jankiem w książce Autor, Autor, wydanej w 1984 
roku. 

 Jednak zauroczenie i „ekshumacja” wierszy poety, niemal całe  życie mieszkającego              

w Lisiej Górze, oraz dostosowanie ich do pieśniarskich potrzeb, przyprawienie skrzydełek 
refrenów etc. – dokonało się dużo później – dopiero pod koniec lat 90. 

  Jan Rybowicz dzięki piosenkom Krzysztofa Myszkowskiego ożył! 
 Co roku w wakacje do Lisiej Góry wyruszają pielgrzymki fanów Rybowicza i SDM, by 

wziąć udział w kolejnym benefisie na cześć nieżyjącego. Wyszło pięć  płyt z jego wierszami –
piosenkami, które sprzedane zostały w wielotysięcznych nakładach. Od kilkunastu lat sale 
koncertowe są zapełnione słuchaczami zaczadzonymi Rybowiczem i SDM–em, choć nie są to 
wcale pioseneczki miłe, sielskie i wpadające w ucho. Mimo to – jak przekonałem się parokrotnie 
zaproszony przez Krzyśka na jego koncerty – publiczność łyka w milczeniu lub z aplauzem gorzkie 
pigułki prawdy o życiu, świecie, ludziach i o samym autorze, który często bezlitośnie i bez złudzeń 
rozprawia się z własnym, człowieczym losem. 

Myślę, że gdyby Janek wstał z grobu, byłby ogromnie zdziwiony i zaskoczony zobaczywszy 

te wypełnione sale koncertowe. Przecież pod koniec życia wydawało mu się, że pies z kulawą nogą 
nie interesuje się ani nim, ani jego tekstami. 
 
 
 
 

Znak 
 
Jest pan notowanym przestępcą politycznym 
Powiedział do mnie jeden tajniak. 
Jest pan pijakiem i chuliganem, 
Powiedział do mnie jeden gliniarz. 
Jesteś wyrodnym synem, 
Powiedziała do mnie moja matka. 
Jesteś sukinsynem, 
Ryknął na mnie ktoś nieważny. 
Cham, rzekła o mnie jedna kobieta. 
Nieznośny, nieznośny, 
To słowa dosyć miłej dziewczyny. 
Poecina, pisarzyna, 
Napisał jakiś krytyk. 

 

W końcu się zezłościłem, 
A niech was wszystkich cholera weźmie, 
Powiedziałem. 

 

Kiedyś, potem, wiele lat później 
Pan Bóg przemówił do mnie 
Albo mi się tylko zdawało. 
– Moje dziecko… 

 

A Jezus Chrystus 
Mu zawtórował. 
– Bracie… 
I odtąd już wiedziałem, 
Czego się trzymać… 

 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

33

 

Jak daleko do Jeruzalem? 

 

Jak daleko do Jeruzalem? 
Kiedy skonasz będziesz u celu. 
Kiedy bok ci przebiją włócznią, 
Kiedy włożą koronę z cierni, 
Gdy golenie strzaskają palką. 
Wtedy staniesz u wrót Jeruzalem. 
 
 
 
 
Rozdrażnienie 

 

Kicha na mnie prezydent Francji 
Gwiżdżę na to 
Nic o mnie nie wie w premier Chin 
Mam to gdzieś. 
Nie znają mnie w Islandii. 
Ja tam również nie znam nikogo. 
Nie wie, że istnieję, 
Słynna aktorka, jak jej tam… 
Ja jej również nie zauważam. 
Nie słyszeli o mnie w Kenii, 
W Australii i Tadżykistanie. 
Obejdzie się. 
Komuś w ONZ nic nie mówi moje nazwisko 
Nie umrę od tego. 

 

Ale kiedy ty, najmilsza, 
Zachowujesz się czasem tak, 
Jakbym w ogóle nie istniał, 
To – wybacz – wtedy 
Po prostu 
Mam ochotę cię udusić! 
 
 
 

 

Trzeba żyć 

 

Nie, nie zrobisz nic, 
Trzeba żyć. 
Po prostu trzeba żyć. 
Trzeba żyć w więzieniu 
i trzeba żyć 
w zakładzie dla obłąkanych. 
Na obczyźnie 
i w nieznośnej 
domowej atmosferze. 
Trzeba żyć 
z listem gończym za tobą 
i wyrokiem śmierci 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

34

 

bez apelacji. 
I z rakiem płuc, 
który skończy się 
pewną śmiercią, 
i kiedy statek tonie, 
i kiedy samolot spada. 
I kiedy już nie można żyć, 
Już nie. 

 

25 sierpnia 1982 
 
 
 
 
Nie wiem 

 

Przyjdą z młodymi twarzami 
Niecierpliwi, trochę przerażeni, 
Będą pytali, pytali. 
Dlaczego niebo jest niebieskie? 
Odpowiem – Nie wiem. 
Dlaczego trawa jest zielona? 
Czy jest Bóg? 
Po co żyjemy? 
Dlaczego przyciągają się magnesy 
Albo odwrotnie, odpychają? 
Dlaczego świeci słońce? 
Co to jest miłość? 
Czy muszą być wojny? 
Dlaczego nic nie wiesz? 
Czy naprawdę nie wiesz? 
Co  takim razie robiłeś przez tyle lat? 
Co za sens jest w tym wszystkim? 

 

Odpowiem – nie wiem. 
Wiem tylko, 
Że kiedyś przyjdą do was 
Z młodymi twarzami, 
Niecierpliwi, trochę przerażeni 
I będą pytali, pytali. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

35

 

TOMASZ MAREK SOBIERAJ 

 
 

akich wierszy można spodziewać się po pisarzu w równym stopniu zafascynowanym Naturą      
i filozofią? 

 W nowym, jeszcze nieopublikowanym zbiorze wierszy Tomasza Sobieraja Dwoje na 

wzgórzu człowiek nie jest alfą i omegą – wszystkowiedzącym podmiotem lirycznym. Jest 
natomiast kontemplującym obserwatorem, przyglądającym się  światu z namysłem; bywa w tym 
jednym z elementów krajobrazu wtopionych w naturę lub przeciwnie – odstających od niej na 
zasadzie ciała obcego. Wtopiony w krajobraz bywa wówczas, gdy osiąga stan szczęścia, odczuwając 
jedność ze wszystkim, lub gdy spoczywa na wzgórzu pod postacią ludzkiego prochu opatrzonego 
„wizytówką” na nagrobku: „Hier ruhen unse… Eltern”, a ciałem obcym – gdy wiedziony „okrutną” 
ciekawością entomologa wyrusza jako chłopiec na podbój owadzich krain. Liryka autora Dwojga 
na wzgórzu
 nie jest więc antropocentryczna, z człowiekiem-bogiem, wokół którego krążą inne 
planety-stworzenia,  raczej przyznaje, że jest się  słabszym od „kropli wody”, że „ja, czas i ten 
kamień” powstaliśmy z jednego gestu stworzenia, że „krew poległych podnosi żyzność gleby”, bo 
nie jest się większym od „trawy, owada i ptaka”. 

 Postawa buddyjskiego mnicha-filozofa? Świętofranciszkańska? Myślę,  że jedno i drugie.  

A może należałoby powiedzieć po prostu – DOJRZAŁOŚĆ przyśpieszona chorobą, której nazwa 
pojawia się w wierszu „Chwila pełnej jasności”. Dojrzałość pozwalająca zobaczyć życie ludzkie we 
właściwych miarach i proporcjach. 

 Jeśli chodzi o formę tej liryki, są to z jednej strony wiersze zmysłowe, gęste, z bujną frazą, 

w których autor delektuje się krajobrazami, zmiennymi porami roku, zanurza poetycki świat           
w żywiołach przyrody. Na drugim biegunie pojawiają się zaś wiersze spokrewnione z poezją zen, 
czyli dążące do syntezy, ascetyczne, celnie trafiające w samo sedno. 

 W najlepszych, znakomitych wierszach (m.in. „Chłopiec we mgle”, „Stare kobiety…”, 

„Dwoje na wzgórzu” czy w niektórych miniaturach) formę cechuje przejrzystość i jasność, 
osiągnięte dzięki doskonalej organizacji materii słownej, organizacji charakterystycznej dla 
autora, który – dodajmy – jest nie tylko poetą, krytykiem i prozaikiem, ale też artystą 
fotografikiem, mającym na swoim koncie międzynarodowe sukcesy. Zmysł kompozycji stanowi 
dla niego niezwykle ważny walor wykorzystywany również poetycko. Bardzo podoba mi się klimat 
niektórych wierszy Sobieraja osiągany dzięki mistrzowskiemu operowaniu obrazem poetyckim. 
Plastyczność wierszy oraz ich przestrzenność i surowa konkretność nasuwają mi analogie z poezją 
amerykańską, m.in. z Whitmanem, Sandburgiem, Frostem… 

  Zbiór zawiera 25 wierszy z lat 2010 – 2013. Dużo czy mało? Jak twierdzi znakomity 

węgierski poeta János Pilinszky: „Nie jest ważne, ile razy ptak uderzył o powietrze skrzydłami, 
ważne jest, jak wysoko się wzniósł”. 
 
 
 
 

Chłopiec we mgle 

 

Wrześniowy poranek. Ptaki śnią jeszcze 
o łanach zboża i ogrodach pełnych owadów. 
Obietnica jesiennych dymów wisi w powietrzu, 
prawie teraz nieruchomym, drżącym tylko niekiedy 
jak zwierzę odpoczywające po długim biegu. 
Żaden dźwięk nie przerywa misterium poranka. 
Mgła sunie znad rzeki, wypełnia dolinę, 
płynie dalej, otula łąki milczącym obłokiem 
o brązowym smaku wodorostów i dębowych liści. 
Ścieli się nisko, zakrywa trawy i zioła, 

J

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

36

 

ale kępa młodej brzeziny 
wystaje ponad lotny ocean wody. 
Słońce już wschodzi, wspina się szybko, 
traci niewinną barwę malin 
na rzecz bujnego erotyzmu dojrzałej pomarańczy. 
Chłopiec idzie, rozcina nogami namiętne 
jęzory mgły, na palce dłoni nawija 
strzępy chłodnej waty, z niewidocznych kwiatów 
późnego lata strąca krople rosy. Spadają 
czyniąc hałas, który budzi mieszkańców 
małego świata – jeszcze nie wiedzą, 
nawet nie mają przeczucia, 
że słoik w plecaku chłopca 
stanie się przeznaczeniem kilku z nich, 
pociągiem do zagłady małych żyjątek 
zagazowanych eterem i przebitych szpilką 
w małym Auschwitz dziecięcego pokoju. 
 
Okrucieństwo go wiedzie, 
ciekawość, 
wola odkrywcy uniwersalnego prawa… 
 
 
 
 
Dwoje na wzgórzu 

 

Jest to miejsce dosyć osobliwe. 
Łagodne wzgórze i grupa drzew na nim 
zwarta niczym rycerze w szyku bojowym. 
Wokół równina porośnięta trawami. 
Niebo szaroniebieskie, monumentalne chmury, 
a wszystko nieruchome, jakby wstrzymane silną ręką. 
Jest to moment niemal doskonały, 
rzekłbyś – pejzaż idealny, 
podobny obrazom Constable'a. Może tylko 
brakuje pierwszego planu. Ale 
ta drobna niedoskonałość jest tylko pozorna, 
to genialny artystyczny zabieg, kompozycja bowiem, 
widziana z drugiej strony, 
zawiera rzekę, krętą jak Meander, 
która szeroką doliną przecina mokre łąki i torfowiska. 
Zatem, gdy do wzgórza podejść od południa, 
idziesz przez krajobraz z gęstymi chmurami 
a stopy nikną ci pośród traw, 
od północy zaś idąc mijasz olchy i łopiany, 
przechodzisz przez rzekę, trafiasz na brzeg 
– dosyć stromy – na nim lisie jamy i gęste zarośla. 
Żadna droga, najskromniejsza ścieżka cię nie poprowadzi; 
trzeba jednak przyznać, że szlak jest ciekawy, szczególnie 
wersja północna. Bo gdy na brzegu rzeki staniesz, 
u stóp wyniosłości, pośród gałęzi splątanych 
dojrzysz ukryte schody. Prowadzą na szczyt wzgórza, 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

37

 

jak na szczyt piramidy 
zagubionej gdzieś w lasach Jukatanu. Gdy jesteś sam, 
odczujesz ten lekki niepokój, który zawsze tak przyjemnie 
w miejscach tajemniczych i nieznanych 
ściska wnętrzności; jednak ciekawość poprowadzi cię dalej, 
w górę kamiennych stopni. Zadyszany, staniesz 
pośród rycerstwa drzew wspomnianego na początku – głównie 
dęby, buki, jakieś lipy; trochę krzewów; skromne kwiaty 
wychylają się ku słońcu. Gałęzie trą o siebie, 
brzmi to jak szczęk broni. Krzyk ptaków 
rozlegnie się po chwili i trzepot skrzydeł przeraźliwy 
sprawi, że odczujesz dziwny chłód, nawet jeśli panuje upał. 
Pójdziesz dalej, szerokim grzbietem, i po kilku krokach 
ujrzysz grób. Dosyć stary, pokryty mchem 
i porostami. Na nim słowa i daty wykute w kamieniu, 
które mówią więcej niż opowieść ślepego starca. 
 
„Hier ruhen unse… Eltern. 
Emilie Patzer geb. Zich * 29.6.1847 † 31.5.1926 
Gottlieb Patzer * 8.1.1844 † 16.1.1926 
Nach überslandenen Leiden 
Ruft uns Gott zu ewigen Freuden“. 
 
 
 
 
Dwoje na wzgórzu (2) 

 

Drzewa ich pamiętają. 
Istnieli tak po prostu, 
odruchowo i banalnie, 
jak trawa, owad, ptak. 
Nie stworzyli koncertów, 
powieści ani fresków. 
Wierzyli, że śmierć jest dobra, 
gdy wyzwala z cierpienia, 
a ich drżące dusze 
nie ulękły się potęgi rozumu. 
 
Drzewa szumią. 
„Warte nur, balde 
Ruhest du auch“. 
Zaczekaj. 
Rychło i ty spoczniesz. 
Wędrowcze. 
Zaczekaj. 
 
 
 
 
 
 
 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

38

 

Stare kobiety nie powinny opłakiwać swoich synów 

 

Stare kobiety nie powinny opłakiwać swoich synów. 
Żałoba po dzieciach nie przystoi starym kobietom. One 
powinny karmić gołębie w parku i czytać dawnych poetów. 
Wsparte na laskach, w wełnianych płaszczach, 
powinny wspominać to lato, gdy miały dwadzieścia lat 
i krótkie sukienki, które barwiły się sokiem z trawy 
podczas czułych zalotów. Mężczyźni starych kobiet 
umarli, zostały po nich fotografie i koszule w szafie, 
pachnące jeszcze tytoniem i wodą Yardleya. Ale synowie, 
synowie wijący się w bólu i smrodzie gnijącego ciała, 
podłączeni do kroplówek dawkujących sen, 
to zbyt wysoka kara, nawet za ciężkie grzechy. 
 
Stara kobieta przychodzi codziennie 
do pokoju, gdzie leży jej syn. Rozpoznanie: 
Carcinoma pulmonis, z przerzutami, wersja nieoperacyjna. 
Oboje udają, że to tylko mały zakręt życia, a za nim długa 
piękna droga. Uśmiechają się, ale nie patrzą sobie w oczy. 
Podobni do zwierząt w sidłach, 
nie do końca pewni wyroku losu. 
Jednak śmierć nie jest potencjalna, za tym zakrętem 
jest prawdziwa przepaść. 
 
Śmierć nadchodzi powoli, delektuje się 
każdym swoim gestem. 
Jej kroków nie przytłumi modlitwa 
ani dźwięk kroplówki 
(tak, kroplówka w nocnej ciszy brzmi 
jak okrutny zegar). 
 
Stara kobieta przynosi domowe przetwory na zimę, 
szalik zrobiony na drutach (patrz synku, będzie ci pasował 
do tej zielonej kurtki), jej ręce drżą, gdy podaje mu 
sok z malin na łyżeczce od herbaty. 
Mam sucho w gardle. 
Odwracam głowę. 
Udaję, że czytam. 
Potem stara kobieta milczy, szuka lekarza. 
Nadziei. Daje czekoladę pielęgniarce. 
Wychodzi. W drzwiach mija się ze śmiercią. 
 
Jestem szczęściarzem. Od jakiegoś czasu 
śmierć mnie unika – 
jednak znam już jej zapach i dotyk. 
Przy kolejnej wizycie w szpitalu rozpoznaję, 
w którym kącie pokoju się skrywa. Kładę się, 
podłączają mi kroplówkę. Znowu pękła żyła. 
Druga spalona. Wbijają igłę w dłoń. 
Czterdzieści osiem godzin zmysłowego związku 
z Oxaliplatyną. Piękna nazwa, ale to nie jest dziewczyna. 
Kolejna stara kobieta przychodzi. 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

39

 

Wyjmuje słoik z rosołem (masz synku, musisz coś zjeść, 
bo będziesz słaby) i opowiada o tym, 
że spalił jej się czajnik. 
A śmierć przesuwa się pod ścianą. 
I znowu mam sucho w gardle. Odwracam głowę 
i udaję, że czytam. 
 

 
 

 
Chwila pełnej jasności 
(adenocarcinoma sigmae

 

A więc dobrze. 
Pojąłem Twoje argumenty. 
To była ta chwila pełnej jasności, 
która musiała się zdarzyć, 
na którą czekałem. 
Wiem, 
żywię się tylko okruchami myśli, 
moja wiedza jest prowizoryczna 
a poezja 
to tylko sen 
śniony w obecności rozumu – tak zresztą, 
jak chciał tego Twój inny sługa 
Tommaso Ceva. 
Wierzę, że ja, czas i ten kamień 
jesteśmy z jednego gestu, 
małego drgnienia dłoni. 
Jednak – nadal gnębi mnie niespokojne zamyślenie, 
czy to była ta cena, jaką przyszło mi zapłacić 
za prawo dotknięcia rąbka Tajemnicy, 
czy jeszcze czekają gdzieś niezapłacone rachunki? 
Pozwalasz mi widzieć głębiej, 
dałeś wewnętrzną swobodę, 
bym mógł podjąć próbę oddania 
najskromniejszego istnienia. 
Więc próbuję dotknąć niewidzialnego, 
ale boję się, bardzo się boję. 

 

 

 

 

Będą za nami tęsknić psy 

 

Pusty fotel w rogu pokoju, 
pod lampą, obok stolik, 
na nim okulary, książki, telefon, 
parę gazet i pudełko z warcabami. 
Przed fotelem siedzi pies. Nie chce wejść 
i usadowić się wygodnie, jak to psy 
mają w zwyczaju. Patrzy. Czeka. 
Myśli pewnie, 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

40

 

że to jakaś nowa zabawa w znikanie, 
zachowanie w gruncie rzeczy 
niegodne poważnego człowieka, 
kolejny żart, jak wtedy w parku, 
gdy wszedł na drzewo i rzucał kasztanami. 
Pies marszczy czoło, przekrzywia głowę, 
wilgotnym nosem wciąga zapach, 
lekko porusza ogonem. Kładzie się 
na dywanie, opiera łeb na przednich łapach, 
walczy z ciężarem powiek, po chwili 
zapada w sen; szczeka, 
biegnie za panem, jest małym szczeniakiem, 
szarpie się ze ścierką, a potem wpada 
do tej okropnej kałuży koło starego dębu. 
No i oczywiście goni kota. 
 
Po kilku psich snach 
ze stolika znikają okulary, 
książki, warcaby. Ołtarz powoli 
ginie w mroku. Później przychodzi zima. 
A pies nadal zasiada przed fotelem 
i czeka. 
 

 
 

 
Fotografia 

 

Jest wiele rzeczy niewidocznych 
na fotografii, 
zrobionej niedawno tym starym aparatem 
znalezionym na strychu. 
Chociażby zapach ciała i smak ust, 
szelest włosów na poduszce, 
słońca żar za oknem, parskanie koni, 
trzask migawki 
czy kolor ścian tak niezdecydowany, 
jaki tylko mogą mieć domy na wsi 
pod Orvieto. 
Aromat herbaty, dźwięk odstawianej filiżanki. 
„Sen Antiope” Corregia nad łóżkiem, 
obok „Zmartwychwstanie” Belliniego 
(oczywiście kopie, niezbyt udane, 
miejscowego mistrza). 
Kropla wina na prześcieradle. Napięcie i ekstaza. 
Nasze oddechy, myśli, wilgoć skóry. 
Nawet senny śpiew ptaków, 
i dzwony kościoła w pobliskim Prato. 
 
Tylko my wiemy, co naprawdę 
jest na tej fotografii, 
i poza jej krawędzią. 

 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

41

 

ADAM SZYPER 

 
 

dam Szyper – jak sam o sobie mówi w wierszach z gorzką ironią „diabeł-żyd”, „żyd-wieczny 
tułacz” – pozostał w liryce wierny polszczyźnie, choć  od  1957  roku  mieszka  na  stałe poza 

krajem urodzenia – najpierw w Izraelu, a od wielu lat w USA. Nie ukończył studiów, lecz ukończył 
wiele uniwersytetów życiowych i jest prawdziwym mędrcem; rozmowa z nim daje zawsze wiele 
satysfakcji obcowania z umysłem niezależnym, nieprzeciętnym, z człowiekiem z krwi i kości, który 
z niejednego pieca jadł i niejednego upokorzenia oraz cierpienia doświadczył, a mimo wszystko 
pozostał humanistą o sercu szerokim od Łodzi (via Tel-Aviv) do Nowego Jorku, i przestrzennych 
perspektywach. Nigdy nie obawia się myśleć „pod prąd” (taki tytuł nosi jeden z jego zbiorów 
wydany w Polsce).  

 Po 1990 przylatywał co roku w wakacje do Łodzi, gdzie kupił mieszkanie i zamierzał się 

osiedlić na starość wraz z żoną Mirą i synem. Niestety, w związku z kłopotami zdrowotnymi 
musiał sprzedać polskie mieszkanie i od 2008 nie pojawia się już w kraju dzieciństwa. Nawiasem    
mówiąc nie było ono zbyt szczęśliwe, bo przypadło na pobyt w łódzkim getcie i w obozach 
koncentracyjnych.  Ślady tamtych dziecięcych traumatycznych przeżyć pojawiają się w jego 
wierszach, charakteryzujących się jednak przede wszystkim szerokim, bystrym i pogłębionym 
widzeniem współczesnego świata. Szyper bywa niekiedy ostrym krytykiem bezdusznej cywilizacji, 
jeżeli powoduje ona zubożenie umysłu i sprowadza się do religii pieniądza. „Robaki żyją w łajnie    
a nic o tym nie wiedzą, ba, wydaje im się,  że to miód” – ucina wszelką dyskusję na temat 
zróżnicowania poglądów starszego i młodszego pokolenia. 

 Pracował przez wiele lat w hotelach w Nowym Jorku, co pozwalało mu poznać całą galerię 

typów ludzkich. 

 Jako poeta zapoczątkował wiele działań  na  rzecz  upowszechniania  poezji  polskiej               

w USA i poezji amerykańskiej w Polsce. Poznałem się z nim w latach 90., gdy prowadziliśmy 
razem warsztaty literackie pod Łodzią, a w 2001 występowaliśmy razem na spotkaniu poetyckim 
w ONZ. Kilkakrotnie odwiedzał mnie w Krakowie. 

 Jego wiersze, operujące czasami publicystyczną frazą, wyraziste w formie, przemyślane, 

zapadają nawet po jednym przeczytaniu w pamięć. Należy do najwybitniejszych poetów piszących 
w języku polskim za granicą. 

 
 
 
 

Witaj smutku 

 

Gdy po latach dopłynąłem do dobrobytu, 
Spojrzałem w lustro 
W wyłysiałym uśmiechu: 
Pod szparami oczu wisiały 
Woreczki czasu za oknem maj 
Kapał w tym biednym kraju. 

 

Moja noc stała na progu cudzego dnia 
Jej światła nieśmiało drżały 
Z mroku wynurzały się kropki 
Rozbieganego życia 
W szarej koszuli świtu 
Dzwoniły już pierwsze tramwaje. 

 

W sąsiednim pokoju na łóżku 
Jak posąg z nadczynnością tarczycy 

A

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

42

 

Siedziała moja stara matka. 
Wytrzeszczonymi oczami szklisto 
Wpatrywała się w złośliwy żart. 
Jakim okazała się starość. 
 
A na ścianie pod szkłem jest piękna 
W kostiumie smukła sarenka 
Nie wie jeszcze, co przyniesie czas 
Nie uczy się sztuki przemijania 
Nie boi się getta obozów ani wojny. 
Jakby podatek za przeżyte życie 
Kaszlała długo, męcząco boleśnie 
Puls drgał w jej nerwowej arytmii 
I skrzydłami obłędnego strachu 
Biła mnie coraz mocniej i głęboko 
Zapadała się w moją pamięć. 
 
 

 
 

Jacek Bieriezin 

 

Powrócił w prawieczny niebyt 
Lecz to czego nie ma jest, chwila 
Która jak świetlik powraca 
By w cudzym życiu zabłysnąć. 

 

W księgarni jego łódzkich przyjaciół 
Dokładnie mu się przyglądam. 
Na białej ścianie, wciąż żywy 
Wisi między niebem a ziemią. 

 

Na stokach ukochanych gór 
Podpiera obłoki i skały 
W swej największej wyprawie 
Szczęśliwy bo niepokonany. 

 

Jeszcze go nie zadławiło poniżenie i bieda 
Jeszcze go nie zadziobały kobiety i zawiść 
Jeszcze go nie wykończyła poezja i wódka 
Jeszcze na pożegnaniu z Łodzią nie płakał. 

 

Jeszcze jest żywą legendą i nawet w szpitalu 
Matka głosi jego wielkość 
Jeszcze jego chwila błaga o nieśmiertelność 
Jeszcze go paryski samochód nie przejechał. 

 

I jak żywy na Piotrkowskiej 102 
W przemijalności losu i tego wiersza 
I nawet nie wie, że wciąż jest 
I nawet nie wie, że już go nie ma. 

 

 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

43

 

Nie ma odległych miejsc 

 

Nie ma odległych miejsc 
Jeśli istnieje ktoś kto o tobie myśli 
Jeśli wiesz że ktoś o Tobie myśli 
Jeśli niebo, które dzieli 
Jest tylko przestrzenią, która łączy... 
 
 
 
 
Leon i Eugenia 

 

Tu, na ławce na której siedzę 
Siedzieli kiedyś moi rodzice 
I jak Filomen i Baucis 
Wrastali jedno w drugiego. 

 

Dzień taki jak ten pachniał szyszkami 
Wiał majowym chłodem 
Spacerowali koło fontanny, w obramowaniu 
Czerwono-żółtych klombów. 

 

Nie wiedzieli, że po latach na chwilę 
Odżyją tu we mgle moich wspomnień 
W rozrzewnionym smutku w którym 
Siedzą teraz, Oni także siedzieli 
Jak tkacze na kanwie życia 
Przędąc swoją nostalgię. 

 

Wspominali przeszłość, myśleli o przyszłości 
I najpierw On, po nim Ona 
Pochowani na rożnych i dalekich cmentarzach 
Odeszli… 

 
 
 
 

Dzieciństwo 

   

Byłeś mądrym dzieckiem   
Wiedziałeś że nie wolno płakać.   
Milczałeś bo każdy dźwięk   
Oznaczać mógł koniec twego   
Żywego nieistnienia.  
Wiedziałeś, że trzeba schodzić   
Silniejszym z drogi, a nigdzie   
Nie widziałeś słabszego od siebie.   
Kopałeś matkę po nogach   
Gdy chwiała się, gdy z zimna drżała   
W widmowo trupich szeregach.  
Byłeś mądrym dzieckiem, wiedziałeś   
Że godzinami trzeba stać na baczność   

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

44

 

Zimą na porannych apelach   
Że aufzejerka da ci może z litości   
Jeszcze jeden zgniły kartofel.  
Strach wznosił cię ponad wszystkie   
Dziecięce reakcje, lecz gdy noc   
Zapadała w cuchnącym baraku   
Wśród ludzi którzy jak otępiałe raki   
Tuż przed ugotowaniem   
W gęstym smrodzie leżeli na sobie   
Na chwilę odzyskiwałeś głos   
I pytałeś w końcu jak dziecko:   
Mamo co to znaczy jabłko?   
Mamo co to znaczy kura?   
Mamo co to znaczy człowiek? 

 

Tel Awiw, 1992  
 
 

 
 

Ostatni król Bułgarii 

 

Poznałem go kiedyś w Nowym Jorku 
Właśnie uciekł z Sofii 
Był tokarzem ale marzył o wolności 
I o życiu jak w kinie 
Miał już czterdzieści lat 
Garnitur z kantami tylko na weekendy 
I jeszcze kanarki 
Śpiewały mu w głowie 
Mówił że pójdzie w Amerykę 
w Niedźwiedzie Góry czy w Góry Skaliste 
Lecz poszedł tylko do roboty 
W Brooklynie 
Minęły lata i nie ożenił się 
I nie dorobił 
Fabryka mu śmierdziała i huczała: 
„Szybko ty sukinsynie” 
Oklapł i przestały go nawet 
Interesować męsko-damskie sprawy 
I w końcu zamienił 
Kobiety na konie 
Gdy spotkałem go ostatnim razem 
Mówił że ktoś za rogiem 
Na niego czeka 
Z zatrutym szpicem parasolki 
Że szuka pracy i 
Że jest ostatnim królem Bułgarii. 
 
Nowy Jork, 1986 
 
 

 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

45

 

ADAM ZIEMIANIN 

 
 

dam Ziemianin – jeden z najciekawszych liryków polskich, czyli poetów, którzy wierszami 
potrafią wzruszyć, zachwycić, stworzyć odpowiedni nastrój i klimat za pośrednictwem 

wyrazistego obrazu poetyckiego, a także muzycznego (najczęściej bluesowego) rytmu. Nie  
odżegnuje się od tradycyjnego, choć zmodyfikowanego (asonansowego) rymu. Dlatego zespoły 
muzyczne i pojedynczy wykonawcy tak chętnie sięgają do jego tekstów. 

 Mocno autobiograficzne wiersze krakowianina rodem z Muszyny mają też swój aspekt 

„komercyjny” i bywają popularne wśród młodych ludzi kochających piosenkę poetycką                     
z „krainy łagodności”. Pisząc aspekt „komercyjny” – mam na myśli to, iż adresowane są nie tylko 
do kolegów po piórze i znawców, lecz także do w miarę szerokiego kręgu odbiorców. Jego wiersze 
mienią się wszystkimi odcieniami nastrojów: od liryzmu przez dosadny sarkazm po ciepły humor. 

 Poeta obecny od ponad 40 lat w poezji polskiej stworzył – jakby na przekór 

postmodernistom – swoje gospodarstwo wierszy, czyli mówiąc szumnie językiem polonistów – 
swój własny  świat poetycki, nie tracąc jednocześnie  z  oka  historii,  ale  tej  codziennej,  nie                     
z pierwszych stron gazet – dziejącej się na naszych oczach. Prawda przeżycia jest u niego zawsze 
zrównoważona dbałością o formę.  W swoich wierszach portretuje ludzi zwyczajnych (vide wiersz 
„Śmieciarz”), mieszkających na prowincji bądź spotykanych gdziekolwiek indziej, gdyż roi się też 
w niej od poetyckich pocztówek i minireportaży z miejscowości, które napotykał na trasie wojaży   
z zespołami Wolna Grupa Bukowina, U Studni czy Stare Dobre Małżeństwo.  Z tą ostatnią zwiedził 
m.in. Stany Zjednoczone (parokrotnie), Meksyk, Ukrainę; przejechał wiele razy wzdłuż i wszerz 
Polskę, czytając swoje wiersze podczas koncertów.  

 Trzyma się blisko konkretu, ziemi, nie rezygnuje z podniosłości, żartobliwej mitologizacji. 

Gdy trzeba, waży słowa i umiejętnie  żongluje porzekadłami z makatek, przysłowiami, odwraca 
banalne powiedzonka podszewką na wierzch, odsłaniając ich nieoczekiwane sensy. Dba o piękno 
poetyckiej strofy, umie zachwycić się przyrodą, co ma niewątpliwie związek z miejscem urodzenia 
– Muszyną, urokliwym sanatoryjnym miasteczkiem na Podkarpaciu. Od wielu lat w jego 
wierszach obecne są klimaty krakowskie, pojawiają się też pejzaże niepolskie (m.in. włoskie, 
holenderskie, hiszpańskie, amerykańskie, kresowe…). 

  

Z codzienności potrafi wykrzesać  błysk metafizyki, a lirykę czystą umiejętnie  ściąga    

na ziemię, gdy buja za bardzo w obłokach. Zderza język  „wysoki”  z  potocznym,  sacrum                      
z profanum. 

 Dodam  od  siebie,  że znamy się i przyjaźnimy od bez mała pół kopy lat, i zawsze 

podziwiałem jego wierność samemu sobie i konsekwencję, z jaką  dążył sobie znanymi dróżkami          
i chaszczami – nie oglądając się na mody – na poetycką Górę. 
 
 
 
 

Stary sad 
Marysi 

 

Jabłka już tylko podaje 
wszedł jedną nogą 
w niebieskie zwyczaje 
stary sad 

 

Anioły jabłka suszą 
węgierki szczypią w locie 
sto pociech 
 

 

A

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

46

 

Jeszcze pół ludzki 
pół Bogu widzialny 
w beznadziei straszny 
lecz niepodważalny 
stary sad 

 

Dziczeje 
powoli wraca do natury 
lecz  w swej starości 
sam nie wie do której 

 

Miesza mu się Newton 
i Adam i Ewa 
już nie ma w nim dawno 
zakazanego drzewa 

 

Stary 
śmiertelnie stary sad 
 
 
 
 
Śmieciarz 

 

W tym dniu musieli się bawić 
puszka po śledziach i herbata chińska 
Ciekawe czy to były imieniny 
czy tylko jakaś okrągła rocznica 

 

A może ślub ktoś brał w kościele 
lub egzamin zdał magisterski 
raczej wygląda to na wesele 
bo z żółtego sera są etykietki 

 

A może chrzciny były u kogoś 
i ojcem ktoś został szczęśliwym 
o jest tu jakiś mały słoik 
chyba niedawno były w nim grzyby 
Możliwe nawet że coś ważniejszego 
trafiło się komuś wczoraj 
bo jest butelka po wódce 
i skórka z prawdziwego pomidora 
 
 
 
 
Erotyk dla Marii 

 

Zdobywałem cię tak pilnie 
tak ulotnie – tak niewinnie 
rysowałem twoje mapy 
przyśpieszonym oddechem 
dolinę spokojnego wiatru 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

47

 

palcem serdecznym 
przylądki dobrej nadziei 
gorącymi ustami 
malinowe wzgórza 

 

Oznaczałem cię tak pilnie 
tak dokładnie – tak przychylnie 
między piersiami wykreślałem 
ścieżkę gęsiej skórki 
wybierałem z twych włosów 
spłoszone jaskółki 
szkicowałem szlaki bursztynowe 
zamyślone w połowie 

 

Odkrywałem cię tak pięknie 
tak nieśmiało i tak pewnie 
lato padło na kolana 
ze słabości świat się słaniał 
siła nasza była wielka 
zawsze będę to pamiętał 
w twoich oczach tamtej nocy 
Bóg na chwilę nas przeskoczył 
 
 
 
 
Modlitwa o śmiech 

 

Śmiechu mi trzeba 
na te dziwne czasy 
śmiechu zdrowego 
jak źródlana woda 

 

Niech mnie kołysze 
w tej wielkiej podróży 
i niech prowadzi 
gdzie śmieszna gospoda 
Niech dźwięczy męczy 
aż do zadyszki 
śmiechu mi trzeba 
przede wszystkim 

 

Niech się zatrzęsą 
od śmiechu ściany 
niechaj na zawsze 
będę nim pijany 

 

Nie okrutnego 
nie cynicznego 
śmiechu mi trzeba 
bardzo ludzkiego 
 

 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

48

 

Kobieta czyta list 

 

Kobieta czyta list 
wszystkimi wargami 
i słów z listu w sobie 
nie może utrzymać 

 

Wymykają się sycząc 
i szeleszcząc 
kobieta jest nieszczęśliwa 
Bo widać z listu 
że kończy się jesień 
a zaczyna straszna zima 
Bo widać z listu 
że ktoś pisał prawdę 
kobieta jest całkiem siwa 
 
 
 
 
Zielony dom 

 

Coraz dalej mi do domu 
Wszystkie klucze pogubione 
Dom za rzeką już się rozmył 
Dom zielony z Ogrodowej 

 

A przecież wszystko zostało 
Zegarek ojca obrączka po matce 
Srebrna dziesiątka z Piłsudskim 
Po babci Annie złoty naparstek 

 

I te spotkania pod balkonem 
Kiedy dzikie wino uderzało do głowy 
Gdy przychodziłaś taka piękna 
Krokiem z lekka majowym 

 

I odkrywaliśmy mowę piwonii 
Kwiecistą mowę i bujną 
Jan Sopel grał na harmonii 
Znaną melodię upojną 

 

„Ta ostatnia niedziela 
Jutro się rozstaniemy…” 
Skąd Jan harmonista wiedział 
Że nie będzie już takiej niedzieli 
 
 
 
 
 
 
 

background image

KRYTYKA LITERACKA 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 wiosna 2015 

 

 

49

 

Przypowieść o wietrze 
 
Chcieli zamknąć wiatr 
Na cztery spusty 
Ale im uciekł 
Przez dziurkę od klucza 
 
Chcieli udobruchać wiatr 
W zamkniętej dłoni 
Lecz podziękował im 
I umknął między palcami 
                          
Chcieli oswoić wiatr 
A on im na odlotne 
Pokazał z przekąsem 
Ogon latawca 
 
Dopiero gdy zbudowali wiatrak 
Wdał się w pogawędkę 
Ze skrzydłami 
Bo myślał że z aniołem gada 
 
 
 
 
List do zielonej ścieżki 

 

Przyjmij mnie ścieżko zielona 
W swoje otwarte ramiona 
Zmieścimy się tu ze szczypawką 
Żukiem i gąsienicą włochatą 

 

Prowadź mnie ścieżko zielona 
Do krainy dzikiego zioła 
Gdzie młode śmieszne sarenki 
Jedzą ci trawę prosto z ręki 

 

Tak wódź mnie ścieżko kręta 
Żebym cię zawsze pamiętał 
I żeby twoje zielone oczy 
Śniły mi się tej nocy 

 

Wyprowadź mnie w pole daleko 
I bądź mi zawsze pociechą 
Czasem zaś pozwól polna ścieżko 
Wrócić tu gdy będzie ciężko 

                             
 

background image

Józef Baran ukończył filologię polską

w WSP w Krakowie; autor wielu zbiorów
i wyborów wierszy, a także trzech tomów

dzienników (Koncert dla nosorożca,
Przystanek marzenieSpadając patrzeć

w gwiazdy). Opublikował ponad 30
książek. Poeta obecny w podręcznikach

szkolnych i na maturach. Laureat m.in.
Nagrody Fundacji Kościelskich

w Genewie i Nagrody Stołecznego
Królewskiego Miasta Krakowa. Jego

wiersze trafiły do szerokiego kręgu
odbiorców za pośrednictwem piosenek

m.in. zespołu Stare Dobre Małżeństwo,
Grupy Pod Budą, Elżbiety Adamiak czy

Jakuba Pawlaka. Występował ze
spotkaniami autorskimi również poza

krajem, m.in. w Brazylii, Australii, USA,
Szwecji, Niemczech, Szwajcarii, Rosji.

Hanna Bondarenko ukończyła filologię

polską na Katolickim Uniwersytecie
Lubelskim i Szkołę Aktorską Haliny

i Jana Machulskich w Warszawie.
W latach 2010–2013 współpracowała

z warszawskim Teatrem Rampa, gdzie
zagrała m.in. we Wdowach według

S. Mrożka w reż. G. Mrówczyńskiego.
W 2013 i 2014 r. zdobyła wyróżnienie

na Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim
im. Stanisława Różewicza, a we

wrześniu 2014 r. pierwszą nagrodę na
Ogólnopolskim Konkursie Literackim

im. Zdzisława Morawskiego.
Publikowała wiersze w „Akancie”,

„Krytyce Literackiej”, „Pegazie
Lubuskim” i „Dzienniku Polskim”, pisała

felietony do „Zwierciadła”.

Andrzej Bursa studiował bułgarystykę na

Uniwersytecie Jagiellońskim i pracował
jako reporter „Dziennika Polskiego”;

poeta, dziennikarz, dramaturg, pisarz,
zmarł w wieku 25 lat. Za życia

opublikował w czasopismach
studenckich 37 wierszy i opowiadanie

Mason. Outsider, nie był związany
z żadną grupą literacką, jego debiutancki

tomik Kat bez maski został odrzucony
przez Wydawnictwo Literackie. 

Maria Gibała jest wiceprezeską

Robotniczego Stowarzyszenia Twórców
Kultury w Przemyślu, przewodniczy

też klubowej Radzie Artystycznej.
Pracuje fizycznie na wydziale obróbki

powierzchniowej w zakładzie
elektromechaniki, fotografuje i pisze

wiersze. Jest autorką wielu wystaw
fotograficznych. Od   kwietnia 2011 r.

redaguje rubrykę „Przystań Poetycka”
w miesięczniku „Nasz Przemyśl”, której

jest pomysłodawczynią. Wydała tomik
poezji Klimaty. W swoim dorobku ma

nagrody i wyróżnienia w konkursach
poetyckich i fotograficznych. 

Danuta Hasiak ukończyła studia

ekonomiczne; wiersze publikowała
w pismach: „Krytyka Literacka”,

„Migotania”, „Dziennik Polski”, „Wyspa”
„Lamella”, „Hybryda”   i in. Nagradzana

w konkursach poetyckich: XVIII OKP
„Dać Świadectwo” (I nagroda – druk

debiutanckiej książki), VII OKP „Sen
o Karpatach” (I nagroda) i III OKP

„Impulsy i niuanse” (wyróżnienie).
Wydała dotąd dwa tomiki: Moja mała

wolność i Przymierzanie skrzydeł.

Jadwiga Malina wydała dotąd cztery

tomiki wierszy: Szukam ciemnaZanim,
Strona obecnościOd rozbłysku.

Wiersze publikowała na łamach m.in.
„Dziennika Polskiego”, „Krytyki

Literackiej”, „Sycyny”, „Regionów”,
„Kontekstów”, „Poezji Dzisiaj”, „Odry”,

„Frazy”, „Metafory”, „Krakowa”,
„Kwartalnika Artystycznego”, a także w

periodykach serbskich – „Knjizevnik”,
„Gradina” i „Znak” oraz  w licznych

antologiach i wydawnictwach
pokonkursowych. Tłumaczona na język

serbski i ukraiński. Laureatka Nagrody
Krakowskiej Książki Miesiąca za tom Od

rozbłysku.

Łukasz Nicpan ukończył polonistykę na

Uniwersytecie Warszawskim, do stanu
wojennego pracował w redakcji „Nowych

Książek”. Poeta, tłumacz literatury
angielskojęzycznej, m.in. I. Shawa, I.B.

Singera, C.S. Lewisa, U. Le Guin. Wydał
trzy zbiory wierszy: Czyste ratownictwo,

Kwanty i po blisko trzydziestoletniej
przerwie Do czytającej list, za który

otrzymał w 2014 roku prestiżową
Nagrodę im. Bednarczyków. 

Alicja Rybałko ukończyła biologię na

Uniwersytecie Wileńskim; poetka oraz
tłumaczka literatury litewskiej

i szwedzkiej. Pracuje w uniwersyteckiej
klinice Charité w Berlinie. Tłumaczyła

wybory wierszy m.in. Marcelijusa
Martinaitisa, Vytautasa Bložė, Edith

Södergran, przekładała powieści
Jurgisa Kunčinasa i Renaty Šerelytė,

opracowała antologię współczesnej
literatury litewskiej Sen Mendoga.

W prasie polskiej na Litwie, w Polsce
i w Niemczech opublikowała dotychczas

ponad 450 wierszy, ok. 120 felietonów,
reportaży i recenzji. Jest autorką

tomików poezji: Wilno, ojczyzno
moja...,
 Opuszczam ten czasListy z

Arki NoegoBędę musiała być
prześliczna
Pod wiatrMoim wierszem

niech będzie milczenieWiersze (wybór,
wydanie dwujęzyczne w tłum. V.

Braziunasa).

Jan Rybowicz prawie całe życie spędził

we wsi Lisia Góra w pd.-wsch.
Małopolsce. Autor tomów opowiadań:

Samokontrola i inne opowiadania,
Inne opowiadaniaWiocha Chodaków,

Czekając na Becketta, oraz trzech
tomów wierszy: Być może toWiersze

O kay. Jego utwory były publikowane
w gazetach i czasopismach literackich:

„Nowy Wyraz”, „Życie Literackie”,
„Kresy”, „Krzywe Koło Literatury”,

„Kultura”, „Okolice”, „Osnowa”, „Pismo”
„Poezja”, „Profile”, „Radar”, „Tak i Nie”,

„Tygodnik Kulturalny” i in.

Tomasz Sobieraj kończył geografię

na Uniwersytecie Łódzkim i statystykę
informatyczną na Uniwersytecie

w Lizbonie. Pisarz, poeta, eseista,
fotograf; publikował w pismach: „Exit”,

„Format”, „Twórczość”, „Odra”, „Krytyka
Literacka”, „Fraza”, „Migotania”,

„Elewator”, „Myśl Polska”, „Szafa”  i in.
Książki: Gra (poezja), Wojna Kwiatów

(poezja),  Dom Nadzoru (opowiadania),
Ogólna teoria jesieni (mikropowieść),

Obiekty banalne – Banal Objects
(fotografie, monodram), Krawiec

(poemat dygresyjny), Za bramami
Ziemi Obiecanej – Behind the Gates of

the Promised Land (fotografie). 

Adam Szyper dzieciństwo spędził
w łódzkim getcie oraz w niemieckich

obozach koncentracyjnych, w 1957 r.
wyemigrował do Izraela, a w 1962 r.

osiadł w Nowym Jorku. Publikował
w licznych pismach literackich,

wydał kilkanaście książek, w tym po
polsku: Z poddasza snówNowy Jork –

strach w rajuDiabeł żydWiersze
wybrane
WygnanieŻycie pod prąd.

W Polsce ukazały się osobne zbiory
z tłumaczeniami A. Szypera m.in.

utworów legendarnego poety perskiego
Rumiego, a także Edwarda Taylora,

Stanleya Kunitza i Geralda Sterna.

Adam Ziemian ukończył Studium

Nauczycielskie w Krakowie i studiował
filologię polską na Uniwersytecie

Jagiellońskim. Tłumaczony m.in. na
język angielski, niemiecki, rosyjski,

włoski, czeski i bułgarski. Opublikował
ponad 20 książek poetyckich oraz dwa

tomy prozą, za które otrzymał m.in.
Nagrodę im. Piętaka, Nagrodę im.

Świrszczyńskiej i dwukrotnie – Nagrodę
Krakowska Książka Miesiąca. Autor

tekstów piosenek wykonywanych przez
Stare Dobre Małżeństwo i Krzysztofa

Myszkowskiego; po jego twórczość
sięgali również: Elżbieta Adamiak, Jacek

Wójcicki, Wolna Grupa Bukowina, Rafał
Nosal, grupa U Studni i wielu innych.