Ekonomika Rynek Zdrowia

background image

Rynek zdrowia

Rafał Sapuła

background image

Brakuje pieniędzy i dobrej organizacji, ale

przede wszystkim odwagi, aby przeorać

stary porządek.

Polski system ochrony zdrowia zasługuje

na mierną notę. Rażąco niską

w porównaniu do jego możliwości.

W dodatku wystawić ją można na

podstawie nie tylko jednego, ale wielu

wskaźników.

background image

Teoretycznie, z naszą średnią długością życia
sięgającą 75 lat, plasujemy się w stawce
światowej dość wysoko.

W końcu - w Angoli nowo narodzony chłopiec
ma szansę przeżycia 38 lat, a w Kongo - 42.
Lecz dłużej od nas żyją mieszkańcy aż 33
krajów. I to nie tylko bogatych (Japonia,
Norwegia, Kanada), ale i biedniejszych
(Kostaryka i Kuba - po 77 lat).

background image

Gorszych mamy kilka wskaźników, które są stricte

medyczne:

-liczbę zgonów z powodów pozaoperacyjnych,
-wysoką umieralność niemowląt,
-poziom niezadowolenia z obsługi szpitalnej.
-złą jakość usług medycznych, rodem wprost

z gospodarki socjalistycznej.

Potwierdzi to każdy, kto od dwóch miesięcy czeka na

badania diagnostyczne z użyciem aparatury, trzy

miesiące na spotkanie z lekarzem specjalistą, a na

niektóre operacje pół roku (i na to najczęściej

pacjenci skarżą się Rzecznikowi Praw Obywatelskich).

background image

Pod jednym względem plasujemy
się w gronie najlepszych - liczby
lekarzy i pielęgniarek
przypadających na 1000
mieszkańców. Co z tego, skoro i tak
masowo emigrują za chlebem.

background image

Łatwo można obronić tezę, że główną przyczyną

nieszczęść polskiej służby zdrowia jest zbyt mała

pula pieniędzy pozostawionych do jej dyspozycji.

Pod względem wydatków per capita na ochronę

zdrowia, z poziomem 354 dol. w 2003 r. (dane

porównywalne WHO; obecnie około 500 dol.,

m.in. dzięki aprecjacji złotego), zajmujemy jedno

z ostatnich miejsc w czwartej dziesiątce krajów

udzielających takich informacji. Wydajemy na

ten cel 8 - 10 razy mniej niż państwa starej Unii

Europejskiej (choć poziom PKB per capita jest

u nas niższy "tylko" trzy - cztery razy),

a zarazem dwa razy mniej niż Węgrzy i Czesi.

background image

W blisko 12 proc. pieniądze na ochronę

zdrowia pochodzą z budżetu państwa (4 mld

zł) i budżetów samorządów terytorialnych (2,8

mld zł), większość natomiast z powszechnego

poboru ubezpieczeń zdrowotnych, wpłacanych

do ZUS-u i KRUS-u, których gestorem jest

Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ).

Właśnie ten element systemu jest uważany za

najbardziej niewydolny, słabo kontrolowany i z

góry narzucający zleceniobiorcom syndrom za

krótkiej kołdry.

background image

Składki z powszechnego ubezpieczenia

zdrowotnego zależą od liczby pracujących (czyli

są odwrotnie proporcjonalne do liczby

bezrobotnych), średniej płacy oraz samej ich

wartości. W ostatnich pięciu latach składki te

w ZUS-ie zwiększały się rokrocznie o 0,25 proc.,

co dawało dodatkowe wpływy rzędu 700 - 900

mln złotych. Z początkiem przyszłego roku

składka nie wzrośnie, zgodnie z wcześniejszą

umową rządu z pracodawcami oraz

związkowcami, z kolei w następnych latach

maleć będzie liczba osób w wieku produkcyjnym.

background image

Drugą stroną medalu są rosnące koszty

ochrony zdrowia. Skoro dłużej żyjemy, trzeba

na nią więcej wydawać.

Z jednej więc strony pieniądze do systemu

ochrony zdrowia ledwie ciurkają, z drugiej zaś

pruje się on w szwach.

Są w nim też mocniejsze ogniwa, jak np.

stomatologia i pomoc ambulatoryjna, które

dobrze sobie radzą dzięki prywatyzacji lub

prywatnemu finansowaniu. Najsłabszym

ogniwem jest publiczne lecznictwo szpitalne.

background image

Tylko w latach 2000 - 2005 liczba osób

hospitalizowanych zwiększyła się o 15 proc., ale

dlatego że droższe stały się procedury leczenia,

od wielu już lat publiczne szpitale nie mogą

zbilansować wydatków z przychodami.

Blisko 60 proc. z nich nie ma płynności finansowej.

Przeciętne zadłużenie szpitali publicznych wynosi

tyle, ile ich dwuletnie wpływy z kontraktów NFZ.

Dwadzieścia najbardziej zadłużonych placówek nie

będzie w stanie wyjść nad kreskę przez 20 - 25

lat.

background image

Jaką terapię stosują zatem szefowie

resortu?

Niedawno wydali trzecie w ciągu

pięciu lat rozporządzenie o restrukturyzacji

długu oraz pomocy publicznej. W rezultacie

nie dość, że wszyscy płacimy ekstra za to,

czego wcześniej szpitale publiczne nie

mogły uzyskać "legalnie" od NFZ, to

w dodatku zastosowana metoda zwalnia

dyrektorów lecznic z odpowiedzialności za

gospodarność.

background image

System ochrony zdrowia nie spinałby się

jeszcze bardziej, gdybyśmy nie dokładali

do niego coraz więcej z własnej

kieszeni, nawiasem mówiąc - bez

możliwości częściowego odpisu tych

kosztów od podatku PIT. Dopłacamy do

wspomnianej opieki stomatologicznej,

analiz laboratoryjnych i technicznych,

ale najbardziej do kupowanych leków.

background image

Zarazem mamy największą w gospodarce
szarą strefę, którą sami eksperci Ministerstwa
Zdrowia oszacowali (przy okazji oceny
opłacalności wprowadzenia kas fiskalnych
w gabinetach prywatnych) na 10 - 14 mld zł
rocznie, czyli piątą część środków finansowych
trafiających na rynek zdrowia. Kolejni
ministrowie próbują walczyć z tym zjawiskiem,
podobnie jak z różnego rodzaju przejawami
korupcji, nakazamii zakazami. Bezskutecznie.

background image

Ten systemowy

pasztet

zestawiony jest bowiem

ze zbyt wielu składników. Wśród nich mamy np.
także sprzeczność między konstytucyjną
zasadą pełnego dostępu obywatela do
świadczeń w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia
a ich limitowaniem z powodu braku środków.

Jeśli ma dojść do jakichkolwiek pozytywnych
zmian, to głównie w reformie systemu
ubezpieczeń zdrowotnych.

background image

Chodzi o wprowadzenie jednej z form

dodatkowych lub komercyjnych ubezpieczeń, czyli

systemu trójfilarowego, podobnego do reformy

emerytalnej, przy zachowaniu zasady solidaryzmu

społecznego, tzn. osłony dla najuboższych.

Z rynku można by w ten sposób szybko pozyskać

kilkanaście miliardów złotych rocznie,

z możliwością zwiększania tej kwoty

w następnych latach.

Zarazem urynkowiona opieka medyczna

zmniejszy problem dostępności świadczeń,

również tych "bezpłatnie" gwarantowanych.

Reforma taka miałaby też inny walor.

background image

System ubezpieczeń prywatnych
jest najbardziej efektywnym
sposobem kontrolowania wydatków
w ochronie zdrowia i poprawy jej
sprawności

background image

Pacjent wymaga dobrej jakości świadczeń od
ubezpieczyciela, a ten od usługodawcy,
płacąc tylko tyle, ile się należy.

Za relatywnie niewielkie składki leczony może
uzyskać świadczenia medyczne, na jakie
w warunkach fee for service albo by go nie
było stać, albo musiałby zapłacić za nie
równowartość ceny samochodu (w razie
choćby bardziej skomplikowanej operacji).

background image

Ubezpieczenie prywatne cywilizuje
ponadto proces opieki medycznej
oraz wymusza mechanizmy, które
eliminują obecnie ją obciążające
nieprawidłowości, od korupcji po
błędy medyczne

background image

Dlaczego więc nic się wciąż nie dzieje? Ponieważ

za dużo jest osób w służbie zdrowia i bliskim jej

otoczeniu, które korzystają na nicnierobieniu

oraz bałaganie. Zmian nie przeprowadzono do

dzisiaj także z powodów politycznych. Obrońcy

obecnego porządku - od szczebli

samorządowych po rządowe - przywołują jak

mantrę art. 68 ust. 2 Konstytucji, zakazujący

różnicowania obywateli w dostępie do świadczeń

opieki zdrowotnej finansowanej ze środków

publicznych.

background image

A i tak jest to oczywista fikcja, skoro z braku środków

NFZ limituje te świadczenia. Konstytucja używana

jest zatem przez polityków instrumentalnie - jako

listek figowy. Boją się reakcji wyborców, którym

musieliby powiedzieć, o czym i tak każdy doskonale

wie, że mamy w kraju bogatych i biednych Polaków.

Owszem, w dziewięcioletnim planie reform Zbigniew

Religa przewiduje wprowadzenie zmian w systemie

finansowania ochrony zdrowia. Długą do tego

uwerturą ma być określenie tzw. koszyka świadczeń

gwarantowanych.

background image

Niezbędne zmiany mają jeszcze jedną -
trzecią stronę. Chodzi o złą organizację pracy
i niską efektywność publicznych jednostek
służby zdrowia.

Choć na pewno mało jest pieniędzy
w systemie ochrony zdrowia, nie znaczy to, że
zawsze sensownie wydaje się te skromne
środki

background image

Przeciwieństwem państwowego bałaganu
i niewydolności są prywatne szpitale, z rosnącą
stale ich liczbą. Na pytanie, dlaczego Swissmed
w Gdańsku oferuje świadczenia o 10 proc. tańsze
niż najlepsze na Pomorzu szpitale publiczne,
jego prezes Roman Walasiński odpowiada, że
"prowadzi pełną analizę wszystkich procesów,
począwszy od zakupów materiałów i sprzętu,
ekonomii wykorzystania łóżek, po koszty
zatrudnienia".

background image

Okazuje się, że podobnie można zarządzać

w niedawnych publicznych szpitalach,

przekształconych w spółki prawa handlowego.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki tnie

się w nich koszty, szczególnie w administracji

("Zarządzałem 60 osobami, teraz mam trzy" -

mówi dyrektor jednego z nich), dzierżawi zbędne

powierzchnie, sięga po outsourcing usług oraz

podwyższa wynagrodzenia personelu.

background image

Szpitale te nadal czerpią przychody głównie
z kontraktów NFZ, oferują pełnoprofilowe
usługi medyczne (klasyczny zarzut dyrektorów
publicznych placówek: niepubliczne szpitale
wybierają najlepsze kąski, dlatego ich wydatki
i przychody się bilansują). Zmieniły formę
prawną, gdyż samorząd terytorialny miał
odwagę przejąć ich długi oraz rozwiązać
problem corocznego dopłacania.

background image

Sukces dyr.Gerbera w biznesie medycznym zaczął się

w roku 2000, kiedy we Wrocławiu zbudował prywatny

szpital specjalistyczny EuroMediCare o 55 łóżkach.

Okazało się wkrótce, że rynek potrzebuje nie tyle

nowych placówek, co uzdrowienia tych działających.

Z tego spostrzeżenia zrodził się pomysł nawiązywania

przez EMC kontaktów z samorządami, które

odpowiadały na swoim terenie za pracę

nieefektywnych i zadłużonych szpitali. Pierwszego

przekształcenia powiatowego szpitala samorządowego

w prywatny dokonano wspólnie w roku 2004 w Ozimku.

Po głębokiej reorganizacji, bilans zaczął się spinać już

po czterech miesiącach. To zachęciło zarząd EMC do

szukania partnerów do przekształceń kolejnych szpitali.

background image

Dzisiaj EMC tworzy sieć pięciu szpitali i dziewięciu

przychodni. W niektórych placówkach jest

głównym udziałowcem, w innych wynajmuje

sprzęt oraz prowadzi tam działalność jako zupełnie

nowy podmiot. W sieci EMC lekarze korzystają

z odpowiednich systemów motywacyjnych.

Zerwano z tradycyjnym modelem, w którym

szefami są niezależni ordynatorzy, na rzecz

struktury znanej z jednolitego przedsiębiorstwa.

Spółka finansuje inwestycje z bieżących

przychodów, a poważny zastrzyk środków

przyniosła jej publiczna emisja akcji w lipcu 2005

r. i wejście na warszawski parkiet.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
w sprawie sposobu stosowania przymusu bezpośredniego, Medycyna, Zdrowie Publiczne & Organizacja i ek
Ekonomikawzdrowiu-konspektword, ZDROWIE PUBLICZNE
EKONOMICZNE ANALIZY W OPIECE ZDROWOTNEJ, Medycyna, Zdrowie Publiczne & Organizacja i ekonomika w och
Organizacja służby zdrowia, Medycyna, Zdrowie Publiczne & Organizacja i ekonomika w ochronie zdrowia
def, Medycyna, Zdrowie Publiczne & Organizacja i ekonomika w ochronie zdrowia
przewidywane problemy zdrowotne Polaków w XXI wieku, Medycyna, Zdrowie Publiczne & Organizacja i eko
ekonomia w ochornie zdrowia pra Nieznany
PRZEDMIOT MEDYCYNY spolecznej, Medycyna, Zdrowie Publiczne & Organizacja i ekonomika w ochronie zdro
choroba spoleczna, Medycyna, Zdrowie Publiczne & Organizacja i ekonomika w ochronie zdrowia
wspolpracamiedzynarodowa, Medycyna, Zdrowie Publiczne & Organizacja i ekonomika w ochronie zdrowia
Społeczno ekonomiczne uwarunkowania zdrowia
Orzekanie o czasowej niezdolności do pracy, Medycyna, Zdrowie Publiczne & Organizacja i ekonomika w
Prom zdrow, Medycyna, Zdrowie Publiczne & Organizacja i ekonomika w ochronie zdrowia
ZDROWIE, Medycyna, Zdrowie Publiczne & Organizacja i ekonomika w ochronie zdrowia
renty krotka sciaga, Medycyna, Zdrowie Publiczne & Organizacja i ekonomika w ochronie zdrowia
EKONOMIA 5 RYNEK I GOSPODAR...2001, szkoła

więcej podobnych podstron