Rozdział XVII
Miss California
Wstawanie o 4 rano stało się dla mnie rutyną. Dom-plan-dom i tak codziennie. Czasami udawało nam się wcześniej skończyć wtedy wracałam szybko do Toluca Lake, do mojego azylu, do ramion ukochanego mężczyzny. I tym razem było tak samo.
-Cześć kochanie-powitał mnie całusem Chris-wcześniej dzisiaj jesteś
-Cześć. A tak, wszystko co mieliśmy dziś zagrać zgraliśmy szybko w czasie. Widzę, że Ty też wcześniej w domu-powiesiłam czarną ramoneskę na wieszaku w hallu.
-Nie miałem dziś dużo pacjentów, więc uwinąłem się szybko-poprowadził mnie do salonu gdzie czekał na mnie posiłek-No i postanowiłem upichcić coś dla mojej najpiękniejszej-pocałował mnie namiętnie
-Oo to słodkie i miłe z Twojej strony. A mamy jakąś okazję? -spojrzałam na niego siadając na sofie wraz z talerzem.
-Czy od razu musi być jakaś okazja?- zaśmiał się
-No, nie ale tak tylko pytam
-Fakt, jest mała okazja-uśmiechnął się siadając obok mnie
-A jednak, widzisz-dałam mu sójkę w bok
-Dziś mija pół roku odkąd tu się wprowadziliśmy
Pomyślałam chwile. Fakt, już mamy listopad i święta za pasem. Nasze pierwsze wspólne święta i to w dodatku na innym lądzie. I słoneczne, bez śnieżne święta. Uśmiechnęłam się na samą myśl. Od zawsze nie przepadałam za zimnem i śniegiem.
-Faktycznie. Jak ten czas szybko leci-westchnęłam i zaczęłam jeść a mój luby mi się przyglądał-Coś się stało kochanie?- zapytałam go
-Tak. Więc, z tej okazji chciałem Cię zaprosić na kolację do China Town, jutro o 21-oznajmił
-To cudownie-odłożywszy talerz przytuliłam go-Ale nie wiem co na to producenci
-Spokojnie, już z nimi rozmawiałem i powiedziałem, że będzie to bardzo ważny dla nas dzień.
-Tak?
-Tak. Ale o nic więcej nie pytaj
-Ok.-dałam mu pstryczka w nos i odniosłam talerz do zmywarki.
Dziś znów budzik zadzwonił punkt 4 rano. Niechętnie, bo niechętnie podniosłam się z wielkiego, miękkiego i ciepłego łóżka i udałam się do łazienki. Po 20 minutach wyszłam ubrana w czarne rurki, biały t-shirt*. W pośpiechu włożyłam czarne baleriny i tą samą ramoneskę co wczoraj a na ramię zarzuciłam czerwoną, dużą torebkę .Jeszcze okulary i kluczyki od samochodu i mogę wychodzić z domu. Zamknęłam drzwi za sobą i wsiadłam do swojego auta.
O 5:00 byłam już na miejscu w Studio Filmowym. Od progu podbiegły do mnie asystentka reżysera, charakteryzatorka i moja asystentka.
-Eliza, musimy cię przefarbować i ucharakteryzować-mówiła szybko Monica
-Dziś kręcisz scenę z samym Orlando Bloomem!- pisnęła asystentka reżysera wraz z moją asystentką
-O matko! No tak, zapomniałam!- pacnęłam się w czoło
Monica pociągnęła mnie szybko w stronę mojej garderoby i wzięła się za mnie.
O matko, nie wyobrażam sobie siebie w blondzie. Mam nadzieje, że nie będzie strasznie!
Moje przerażenie wzięło górę gdy podszedł do nas Bloom. Z przejęcia aż nogi się pode mną ugięły
-Witam, partnerkę-przywitał się-Jestem Orlando Bloom
-M..mm..miło mi-wyjąkałam z trudem-Eliza Winner. Cieszę się, że będziemy razem pracować
-Przyjemność po mojej stronie-uśmiechnął się
-Dobra, myjemy głowę i zaraz zobaczysz się w blondzie- krzyknęła Monica zza drzwi charakteryzatorni
-Wybacz, muszę lecieć-uśmiechnęłam się lekko do Orlando
-Oczywiście, ja też muszę się przygotować do swojej roli. Do zobaczenia na planie-obrócił się na pięcie i ruszył w stronę swojej garderoby.
-No idziesz??!!-krzyknęła ponownie dziewczyna
-Tak…..tak-oprzytomniałam i ruszyłam w swoją stronę
Usiadłam na krześle i poddałam się działaniom Mo-tak mówiłyśmy na nią w skrócie-Poza tym zastanawiałam się co też Chris szykuje. Z tego co wiem ma podjechać po mnie na plan, więc będę musiała pożyczyć coś do przebrania
-Słuchaj Mo, jest taka sprawa-zaczęłam
-Tak?
-Mój chłopak zaprasza mnie na kolacje i ma zamiar przyjechać po mnie na plan. Czy będę mogła coś pożyczyć do przebrania? Oczywiście oddam następnego dnia w nienaruszonym stanie…
-Spokojnie, spokojnie-przerwała mój słowotok Monica-Twój Luby już z nami wczoraj rozmawiał i znam sytuacje-uśmiechnęła się tajemniczo. Czyżby wiedziała coś czego ja nie wiem??-Mam dla Ciebie przyszykowaną małą czarną, cieliste szpilki od Louboutina, okulary i torebkę. A z tymi blond włosami będziesz wyglądała zjawiskowo.
Otworzyłam oczy i spojrzałam w lustro. Powiem szczerze, że nawet nie wyglądałam tak źle jakby mogło mi się wcześniej wydawać. To chyba dobrze, prawda??
-I jak?- zapytała mnie szatynka
-Nawet, nawet. Nie spodziewałam się, że mogę tak dobrze wyglądać w blond włosach-zaśmiała się
-A widzisz!- Monica również się zaśmiała
Po wysuszeniu włosów, przebraniu i zrobieniu makijażu wyszłam ze swojej garderoby na plan.
Z Orlando współpraca przebiegała idealnie.
Po skończonej pracy czyli parę minut przed 21,udałam się ponownie do garderoby a tam zastałam czarną, krótką sukienkę, szpilki od Louboutina**, czyli to co obiecała mi Mo.
Zmyłam makijaż, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w naszykowane ciuchy.
Przebierając się usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgnęłam po swój telefon i odczytałam wiadomość:
„Kochanie, będę za 20 minut. Podjadę pod wejście do studia. Kocham Cię. Chris”
Więc szybko dokończyłam się ubierać i robić makijaż. Całe szczęście, wyrobiłam się na czas i właśnie czekałam na Chrisa przy wjeździe do studia. Spóźnił się trochę ale to byłam w stanie mu wybaczyć po tym jak zobaczyłam jak się ubrał gdy wysiadł z samochodu.
-Witaj-dał mi buziaka w policzek-Przepraszam za spóźnienie- powiedział po czym wręczył mi róże
-Wybaczam i dziękuję-przyciągnęłam go mocniej do siebie i pocałowałam-Jak Ci się podobam w blondzie?
-Woow! Mówiąc szczerze na samym początku nie zauważyłem bo twoja sexowna sukienka i te szpilki zajęły moją uwagę-zarumieniłam się na jego słowa i wsiedliśmy do auta.
-Jakże się wystroiłeś, no no-przyglądałam się jego grafitowemu garniakowi
-Jest okazja-musnął moje usta swoimi
Ruszyliśmy szybko zostawiając za sobą studio i zachodzące słońce nad horyzontem.
Knajpka w China Town była podobna do tych w londyńskim Soho, do których tak często chodziłam sama albo z ukochanym.
-Co podać?- zapytał kelner
-Oczywiście dla nas sushi, chyba, że masz chęć na coś innego Elziee?- spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczyma
-Nie, nie. Sushi będzie idealne-uśmiechnęłam się- Wiesz, dziś miałam przyjemność współpracować na planie z Orlando Bloomem.
-I jak przebiegła współpraca?
-Bardzo pomyślnie. Idealnie się zgraliśmy
-Byle by nie za bardzo idealnie bo będę zazdrosny-z udawanym oburzeniem wziął moją dłoń i pocałował
-Oj, kochanie, nie bądź śmieszny-dałam mu pstryczka w nos-on ma żonę i dziecko a ja mam Ciebie i jest mi cudownie
-I to mi pochlebia-pochylił się nad stołem aby mnie pocałować
Po paru minutach przyszło nasze sushi wraz z piciem. Gdy skończyliśmy jeść Chris zamówił dla nas jeszcze ciasteczka z chińską wróżbą
-Chris, ja już nie zmieszczę naprawdę nic-jęknęłam
-Oj nie marudź. Dostaniemy tylko po jednym-uśmiechnął się do mnie łobuzersko. Szczerze się zdziwiłam, że zechciało mu się zamawiać tylko dwa ciasteczka no ale cóż zjem, co mi zależy.
Po paru minutach przede mną na ładnie ozdobionym talerzyku leżało jedno malutkie chińskie ciasteczko. Przyjrzałam się mu a później Chrisowi. Na jego twarzy malowało się jednocześnie zadowolenie ale i strach. Czego on mógł się bać? Bo chyba ciasteczko nie jest zatrute? Nie no, nie róbmy afery.
-Chcesz zmusić wzrokiem to ciasteczko aby się samo otworzyło?- zażartował chłopak
-Ha ha ha-przełknęłam głośno ślinę i drżącymi rękoma chwyciłam ciasteczko. Zachowywałam się tak jakby zależało od niego całe moje życie. W końcu je przełamałam i wysypała się z niego mała karteczka.
-Rozwiń ją Elziee- podpowiedział Chris wstając z miejsca.
Rozwinęłam ją tak jak polecił a moim oczom ukazał się napis, który naprawdę może odmienić moje życie.
„Kocham Cię. Wyjdziesz za mnie?”
Przeczytałam te słowa a po chwili to samo usłyszałam z ust ukochanego, który już klękał koło mnie z wyciągniętą do mnie dłonią w której trzymał piękny pierścionek.
-Tak, więc Elizo Winner, uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- zapytał z przejęciem
-Oczywiście, że tak kochanie-uśmiechnęłam się i wpadłam w jego ramiona.
*
**