ROZDZIAL XVII
Niespodzianka
Gdy schodziłam rano na dół, nikogo nie było w domu.
„Dziwne”- pomyślałam. Zaczęłam wołać
-Tato! Mamo!- nikt nie odpowiada- Alice!...Jasper!- dalej nic- Rosalie!....Emmett!- nadal nikt nie odpowiadał, dziadka i babci nie szukałam, bo wiedziałam że ich nie ma. Byli na wyspie babci.
Zmartwił mnie trochę fakt że mnie zostawili. Westchnęłam i usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizor. Leciał jakiś zagraniczny film. Niezbyt mnie interesował. Zastanawiałam się nad tym gdzie jest moja rodzina. Siedziałam pół godziny na kanapie, oglądając jakiś durny film. Ktoś mnie zawołał.
-Renesmee- poznałam głos. To był głos Rosalie. Po chwili pojawiła się w salonie. Odwróciłam się do niej i spytałam
-Gdzie byłaś?
-Chodź mam dla ciebie niespodziankę.- powiedziała i porwała mnie.
Biegłyśmy drogą przez las, która prowadziła do naszego kamiennego domku. Rose uśmiechnęła się do mnie i zatrzymała się przed drzwiami.
-Mamy dla ciebie niespodziankę.- oznajmiła
-Niespodziankę? Ale z jakiej okazji?- wydukałam
-Tak bez okazji- powiedział tato podchodząc do mnie i podał mi rękę. Położyłam swoją dłoń na jego dłoni i tym razem on mnie porwał. Zatrzymaliśmy się u mnie w pokoju, chyba u mnie w pokoju, bo go nie poznawałam. Miał kolor zielony, moje dawne łóżko było zamienione na wielkie łoże, a wielka garderoba byłą otwarta.
-Co to ma być? -zapytałam zaskoczona tym widokiem
Tato się na mnie popatrzył i odpowiedział
-Prezent- uśmiechnął się
Popatrzyłam się na niego, i dostrzegłam jeszcze biurko.
Tato uśmiechnął się szeroko.
-Emmett wybierał to biurko.
Zaskoczył mnie.
-Emmett?- dopytałam się bo nie wierzyłam, że wujek ma taki dobry gust
-No ja bo co? Myślisz że w tej rodzinie, to tylko dziewczyny mają dobry gust? O nie moja panno! My faceci też go mamy- powiedział z obrażoną miną.
Zachichotałam, podeszłam do Emmetta i przytuliłam się do niego i powiedziałam przepraszającym tonem
-Przepraszam, rzeczywiście nie doceniałam cię wujku- nadal nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Wujek rozczochrał mi włosy. Wyglądałam okropnie. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać.
-Teraz czas na garderobę- powiedziała wesoło Alice.
Weszłam do garderoby, wszystkie ubrania były nowe, nie wiem co napadło ich wszystkich, ale to co dla mnie zrobili było wspaniałe.
-Alice, ja…..na prawdę…….po co to wszystko?- spytałam błądząc w myślach
-Pomyśleliśmy że gdy wrócisz do swojego domu, powinnaś czuć się w nim dobrze, nie powinno ci się wszystko ko…..
-Alice…naprawdę nie sądzę żeby to było konieczne- przerwał jej tato
Spojrzałam na niego i coś sobie uświadomiłam, nie było z nim Jacoba.
-Alice proszę dokończ to co chciałaś powiedzieć- powiedziałam zachęcającym tonem.
-Chciałam powiedzieć że nie powinno ci się wszystko kojarzyć z tym co przeżyłaś w ostatnim czasie, więc dlatego zmieniliśmy wystrój twojego pokoju- dokończyła.
Zaskoczyło mnie to. Myślałam że chodzi o Jacoba.
-Jacob jest na naradzie, nie masz czego się obawiać, nic mu nie jest.- powiedział tato.
Usiadłam przy biurku.
-To teraz zostawimy cię samą- powiedziała Rosalie. Odwróciłam się do nich i uśmiechnęłam się szeroko. Poszli. Ja rozglądnęłam się po pokoju. Wstałam z krzesła i weszłam do garderoby. Zobaczyłam że są tam same spódniczki i sukienki.
-Cholera!- mruknęłam
Poszłam w głąb garderoby. Dostrzegłam że jest tam kilka par jeansów i rybaczek.
-Alice masz szczęście- powiedziałam do siebie
Nagle w kieszeni moich spodni zawibrował telefon. Wyjęłam go i zauważyłam że napisał do mnie Jacob. Treść była następująca:
Witam kochanie! I jak podoba ci się wystrój twojego pokoju? Już do ciebie biegnę.
Jacob
Uśmiechnęłam się i odpisałam krótką treść: Czekam.
Usiadłam na łóżku, sprawdziłam czy jest wygodne. Jest. Położyłam się na nim. Popatrzyłam teraz na sufit i zamarłam. Był na nim namalowany duży rdzawo brązowy wilk. To był Jacob, po przemianie. Nie minęła sekunda, a w moim pokoju pojawił się Jacoba.
-Witaj królewno- powiedział z czułością w głosie.
-Cześć- odpowiedziałam i spojrzałam na sufit.
-Podoba ci się?- zapytał i w mgnieniu oka położył się Kołomnie na łóżku.
-Bardzo…-odpowiedziałam z zachwytem w głosie
-Sam go malowałem- powiedział z triumfalnym uśmiechem.
Popatrzyłam się na niego, wiedziałam że miał talent. Ale narysować swój autoportret…Byłam w szoku.
-Wow - tylko tyle zdołałam wydusić z siebie.
-Podoba ci się twój pokuj?- spytał
-Tak bardzo, jest taki…taki……-nie mogłam znaleźć określenia, w końcu znalazłam- jest dla mnie takim azylem- powiedziałam
-Miło mi to słyszeć- powiedział i uśmiechnął się znacząco. Już wiedziałam że pomysł z wyremontowaniem mojego pokoju był jego.
-Jacob! Powiedz mi po co to?- spytałam troszkę zła
- Wiedziałem że od pewnego czasu coś cię gryzie, że chodzisz smutna, więc postanowiłem przekabacić twoją rodzinkę by mi pomogła z tym. Nie miałem z tym kłopotów, ogólnie prawie na wszystko się zgadzają- powiedział uśmiechając się szeroko.
-Nie wiem jak ty to robisz, ale….
-Nie ma żadnego ale!- przerwał mi wypowiedź, kładąc mi palec na ustach. Chwile potem pocałował mnie.