Jan Śniadecki- matematyk, astronom, filozof i krytyk literacki. Urodził się 29 sierpnia 1756 roku w Żninie w rodzinie mieszczańskiej, wywodzącej się z domu szlacheckiego herbu Leliwa. Nauki pobierał w Kolegium Lubrańskiego w Poznaniu i w Akademii Krakowskiej, uzyskując w 1775 roku doktorat. Od roku 1776 wykładał na Akademii algebrę oraz logikę, ekonomię i mechanikę w Szkole Nowodworskiego. W latach 1778- 1781 studiował
w Lejdzie, Getyndze i Paryżu. Po powrocie do kraju Śniadecki został profesorem matematyki i astronomii w Krakowie i podjął wykłady na swojej rodzimej uczelni, w której reformowaniu wspierał prace Hugona Kołłątaja. W 1782 r. wystąpił z projektem zbudowania obserwatorium astronomicznego w Krakowie. Z powodu braku środków, uroczyste otwarcie nastąpiło dopiero w 1792 r. Był przeciwnikiem Feliksa Oraczewskiego jako rektora, lecz proponowanego następstwa po nim nie przyjął. Podczas insurekcji w 1794 roku brał udział
w pracach krakowskiej Komisji Porządkowej. Po rozbiorach wrócił do pracy na Uniwersytecie Krakowskim, o którego utrzymanie zabiegał w Wiedniu. W lipcu 1803 udał się w podróż do Francji i Włoch, a po powrocie w 1807 roku przyjął profesurę i rektorstwo Uniwersytetu Wileńskiego, do którego rozwoju znacznie się przyczynił. Przeszedł na emeryturę w 1826 roku. Zmarł 9 listopada 1830 roku w Januszach koło Wilna.
Ogłaszał prace matematyczne, astronomiczne (międzynarodowy rozgłos zdobyła rzecz
O Koperniku z 1802 roku), geograficzne, historyczne i filozoficzne. Od 1813 roku publikował także rozprawy i studia dotyczące języka i literatury polskiej:
O języku narodowym w matematyce (1814)
O języku polskim (drukowane w czasopismach w latach 1815- 1817)
Mawlina. List stryja do synowicy pisany z Warszawy 31 stycznia 1816 r.
O pismach klasycznych i romantycznych (1819)
W rozprawach filozoficzny6ch przeciwstawiał się metafizyce i polemizował z poglądami Emanuela Kanta:
O filozofii (1819)
Przydatek do pisma „O filozofii” (1820)
Filozofia umysłu ludzkiego, czyli rozważny wywód sił i działań umysłowych (1882)
Wśród prac biograficznych najcenniejszy jest Żywot literacki Hugona Kołłątaja z opisaniem stanu Akademii Krakowskiej, w jakim się znajdowała przed rokiem reformy 1780. (1814)
Prowadził również obszerną korespondencję, stanowiąca bogate źródło wiedzy
o współczesnej kulturze i nauce.
Śniadecki J.: O pismach klasycznych i romantycznych. [w:] Oświeceni o literaturze. Wypowiedzi pisarzy polskich 1801-1830. Oprac. T. Kostkiewiczowa, Z. Goliński.
Rozprawa O pismach klasycznych i romantycznych ukazała się w „Dzienniku Wileńskim”, t.1 w 1819 roku. Następnie zamieszczona przez autora w Pismach rozmaitych (t.4, Wilno 1822) była polemiczną reakcją na studium K. Brodzińskiego O klasyczności
i romantyczności ogłoszone w kilku odcinkach w Pamiętniku Warszawskim” w 1818 roku.
Spotkała się natychmiast z bardzo ostrą krytyką w Uwagach nad Jana Śniadeckiego rozprawą „O pismach klasycznych i romantycznych”, ogłoszoną również w „Pamiętniku Warszawskim” anonimowo, a obecnie przypisywaną Franciszkowi Wężykowi. Po stronie Śniadeckiego wystąpił nierozpoznany Jx w „Gazecie Warszawskiej”, polemizując
z Wężykiem, leczy wypowiadając się z uznaniem o Brodzińskim.
Jan Śniadecki sprzeciwia się poglądowi, iż romantyczność jest nowym rodzajem poezji, że zajmuje i ożywia się żałosnym wspomnieniem i tęsknotą do rzeczy przeszłych albo wznowieniem zdarzeń, jakie bawiły ludzi w wiekach rycerskich. Twierdzi on, że romantyczność nie słucha prawideł sztuki i w swobodnych wyobrażeniach szuka zalet
i nowych dróg bawienia i nauczania. Dlatego też bardziej niż rzymskie i greckie piękności oraz foremnie przystrzyżone ogrody, ceni sobie bujne stepy i azjatyckie zarośla, zakochana w dzikiej naturze.
Klasycznym (w zastosowaniu do rodzaju dzieła, a nie do jego wartości), według Śniadeckiego jest wszystko to, co jest zgodne z prawidłami poezji, jakie dla Francuzów Boileau, dla Polaków Dmochowski, a dla wszystkich wypolerowanych narodów przepisał Horacy. Romantycznym natomiast to, co przeciwko tym prawidłom grzeszy i wykracza.
Przepisy Horacego w jego poetyce, zasadzają się na znajomości świata, zgłębionych charakterach sztuki oraz przede wszystkim na prawdzie, która trwa wiecznie i której nigdy nie uda nam się zafałszować. Piękność w sztukach natomiast tylko wtedy jest rzetelna, trwała
i nieśmiertelna, kiedy zgodna jest z prawdą, albo inaczej mówiąc, która jest zgodna z naturą.
Romantycy dzisiejsi nie dbają o te przepisy. Muszą mieć odkryte nowe źródła zabawy i nauki. Wprowadzają na scenę schadzki czarownic, ich gusła i wieszczby, chodzące duchy i upiory, rozmowy diabłów i aniołów, które postrzegane przez Śniadeckiego jako brednie przywołane
z wieków grubiaństwa, mogą uczyć w osiemnastym i dziewiętnastym wieku nie tylko ludzi dobrze wychowanych, ale również nieokrzesane pospólstwo.
Grecy i Rzymianie natomiast ubierali prawdę i naukę w przyjemne bajki, stroili ją w różne obrazy religijne, żeby była powabna miła dla ludzi. Dziś romantycy ubierają ją w karykaturę fałszu i głupstwa, żeby ją zhańbić i zrobić obrzydliwą.
Grecy i Rzymianie szanowali publiczność. Chcieli, żeby była rozważna, uradowana prawdziwym smakiem, znająca się na pięknie, lubiąca docinki i wyszydzenia zaprawione dowcipem. Romantyczność chce zabawić swoją publiczność przywołanymi z szesnastego wieku bredniami zabobonu i wywietrzałymi dubami prostactwa.
Pisarze dramatyczni u Greków i Rzymian potrafili poważać swój talent, znajdowali rozrywki godne siebie i słuchaczy.
Pisarze romantyczni chcą bawić ludzi tym, czym nie potrafią ich zabawić nawet kuglarze na jarmarku.
U greków religia była ubóstwieniem namiętności, cnót i przywar ludzkich, więc wprowadzanie bogów na scenę nie było niczym zdrożnym.
Romantycy wprowadzając na scenę Boga znieważają majestat religii. Mieszają Najwyższą Mądrość do ludzkich rozrywek.
Śniadecki pisze, że Włosi, Polacy i Grecy mogą napełniać i wzbogacać swoją poezję wspomnieniami i żalem. U niemieckich romantyków natomiast, ciężko dostrzec pole żałosnych wspomnień, na którym miałby się zasadzać ich poezja.
O naturze pisze Śniadecki, iż nie może być postrzegana jedynie jako wielka i okazała. Ma bowiem swój urok, ale potrafi budzić odrazę. Może być pokarmem, ale także trucizną, źródłem choroby i kalectwa. Nie możliwe jest więc, żeby zawsze mogła się podobać i być źródłem poetyckiego piękna.
Romantyczność znosi podział sztuk teatralnych na akty i sceny, co wprowadza
w nie zamieszanie i zaburza porządek.
Śniadecki pisze, iż tragedia powinna wzbudzać niepokój i trwogę, wyciskać zły i utożsamiać widza z cierpiącym bohaterem. Komedia natomiast powinna w śmieszny sposób wytykać wady ludzkie tak, aby widz mógł się zabawić a przy tym czegoś nauczyć i poprawić.
Wszystko, więc, cokolwiek wprowadza nieład, odrywa uwagę widza i osłabia jego omamienie teatralne sprzeciwia się głównemu zamiarowi gry i jest wadą sztuki teatralnej.
Wyobraźnia pisarza ukazując zdarzenia i zaostrzając ciekawości widza może czasem odstąpić od faktów i zmyślać przypadki, ale nigdy nie ma zbaczać od podobieństwa do prawdy. Prawdziwe bowiem przywary człowieka, jego zbrodnie i gwałtowne namiętności wydobyć można jedynie z rzetelnych faktów i spraw towarzyskich.
Wzorem romantyków stał się Szekspir, którego dzieła kierowane były głównie do pospólstwa. Język jego utworów był często językiem nieokrzesanym, takim, jakiego używali odbiorcy jego sztuki. Nie pisał do druku, ale na potrzeby teatru (jedynie 11 sztuk wyszło do druku za życia pisarza), dlatego też pisał szybko, bez poprawy i krytyki. Chcąc podobać się pospólstwu nie zawsze słuchał natchnienia swojego talentu i smaku.
Sławny krytyk i wydawca Samuel Johnson przyznaje, że wśród dzieł Szekspira nie ma żadnej prawdziwej tragedii, bo we wszystkich żart miesza się z rzeczą tkliwą. Są to raczej dramy,
w których autor malował swój wiek, obyczaje, sposób myślenia, przywary ludzi, z którymi żył i których widział w tłumie i zgiełku. Przywodzi na scenę umarłych zza grobu, ukazuje charaktery osób, wtrąca uwagi pełne głębokiego przemyślenia.
W pojedynczych obrazach sztuki Szekspira są trafne i zadziwiające, ale w całości żadna nie jest przyjemna.
Anglicy lubią sztuki Szekspira, bo jest on ojcem ich dramatyki, bo zawarł on w nich wiele prawideł rozsądnego życia i uwag roztropności. Dzisiejsi pisarze angielscy naśladują pozytywne aspekty sztuki Szekspira, omijając to, co naganne.
Ogłady i przyzwoitości nabrał Szekspir na dworze w towarzystwie panów angielskich. Być może w towarzystwie Greków i Rzymian również pozbyłby się wielu nieprzyjemności,
a przekonawszy się, iż teatr nie jest jedynie do zabawy, ale i do nauki, nie dawałby lekcji moralności w nieładzie i roztrzepaniu.
Samuel Johnson uważa prawidło jedności czasu i miejsca za niepotrzebne i męczące dla pisarzy. Tłumaczy, iż nie dbając o te jedności można wprowadzić do sztuki więcej rozmaitości, a przez to i więcej zabawy.
Śniadecki natomiast twierdzi, iż duszą wystawy dramatycznej jest iluzja, która nie obejdzie się bez zasady jedności czasu, miejsca i akcji. Rozmaitości trzeba szukać w przemianach
i wykrętach ukazywanych w sztuce.
Z zasadami tymi, według Śniadeckiego, romantyczność nie potrafiła się zmierzyć.
Rozsądek jest to nieubłagany sędzia spraw ludzkich, tak cielesnych, jak umysłowych. Romantyczność nie cierpi zimnego rozsądku jako głównego nieprzyjaciela piękności poetyckiej. Wszelkie śmiałe przedsięwzięcia mogą się udać bez rozsądku, ale utrzymać się i przynieść efektów nie mogą. Wiele pomyślnie zaczętych dzieł zgubiła wygórowana namiętność i brak rozsądku. Można powiedzieć, że rozsądek nadaje wartość
i trwałość dziełom ludzkim. Jest on nieprzyjacielem fałszywej piękności. Pisma Rasyna
i Moliera, im bardziej są rozważane, im głębiej gruntowane, tym się wydają piękniejsze.
Sprzeciwiając się rozsądkowi romantyczność nie krępuje imaginacji ludzkiej żadnymi prawidłami sztuki. Imaginacja jest jednak najniebezpieczniejszą i najszkodliwszą władzą duszy. Rodzi: sprośności, zabobony, dziwactwa i niedorzeczności. Usługuje cnocie i zbrodni, stwarza prawdy i błędy.
Imaginacja i namiętności bez wodzy rozumu są zawsze występne i szkodliwe, tak jak pod jego rządem są zbawienne i dobroczynne.
W myśl romantyzmu ludzie porzucili obserwacje i doświadczenie zmysłowe. Dusza romantyków ma tajemną siłę widzenia bez granic i wrodzone sobie wiadomości, o których dowiadujemy się jedynie przez wprowadzenie jej w stan bytu nadzwyczajnego. Badanie nie opiera się na rozsądku. Język zwyczajny nie może opisywać rzeczy zmysłom niedostępnych, więc wprowadzono język mistyczny.
Wszystko zależy od objawienia duszy oderwanej od zmysłów. W poszukiwaniu tego objawienia literatura opętała teatr diabłami, a medycyna sposobi egzorcystów.
Śniadecki stwierdza, iż szkoła gruntownie uczonych i utalentowanych ludzi, przez praktyki romantyków, zmierzające do osiągnięcia oryginalności za wszelką cenę zamieniła się dla młodych ludzi w szkołę zarazy. Zwraca się do Polaków, aby uciekali od romantyczności, szanowali prawdę i doświadczenie, unikali bezprawia i rozwiązłości.
Apeluje również, aby nie naśladować Szekspira, którego wielkości nie jesteśmy w stanie osiągnąć. Rozważać i pielęgnować myśli wielkich ludzi, które nas doskonalą oraz odrzucać ich błędy i ułomności, które nas upodlają i psują.
Kończąc swoje rozważania Śniadecki nawołuje, aby nie wchodzić w zapasy z żadnym obcym narodem, nie zazdrościć żadnemu jego chwały i zaszczytów, ale pomnażać własne. Jedynie w dorobku własnego narodu szukać uznania, bo sława wśród obcych wynika z zaszczytów domowych.