A.D. 14.06.2003 R
>> Dzień Człowieka... <<
(Z życia Homo Cybertus z połowy XXI wieku)
...Spałem dobrze, można by nawet rzec, iż lepiej aniżeli dobrze. "System" (tak nazywam mój już nieco przestarzały komputer) odpowiednio zadbał abym mógł wypocząć w atmosferze o odpowiedniej wilgotności, temperaturze i dopływie świeżego powietrza. Uwierzcie Moi Drodzy, iż od razu całkiem przyjemniej się wstaje nawet, jeżeli jest to dopiero godzina szósta rano. Pierwszym impulsem, łaskawie mnie dochodzącym jest niewyobrażalny aromat czarnej, mocnej coffee. Zawsze zaczynam tak dzień - (niemalże od 25 lat) stawia mnie na nogi pobudzając we mnie drzemiącą energię.
Zawsze się zastanawiałem jak to możliwe, że - choć niewątpliwie złożona i skomplikowana - ta mozaika krzemowych mikroprocesorów potrafi czynów pozostających w sferze ludzkiej domeny: ducha, wyczucia smaku i estetyki.
Konsekwentnie poświęcam kwadrans na zestaw ćwiczeń, ułożony przez "System". Już znacznie bardziej zdecydowanie wchodzę pod prysznic z idealnie dostosowaną temperaturą H2O. Odświeżony i pełen vis vitalis ubieram wcześniej skomponowaną na dziś przez "System" garderobę.
Odprężony degustując kawę, oglądam na plazmowym ekranie najnowsze informacje z ostatniej chwili. Informacje krajowe i zagraniczne. Informacje ze świata polityki, gospodarki i ekonomii. Jeszcze tylko szybka jajecznica na bekonie (nie muszę chyba wspominać, kto ją przyrządza:) i pełen entuzjazmu opuszczam swoje mieszkanie z myślą o dzisiejszym dniu w pracy.
Wsiadając do swojego luksusowego samochodu nie martwią mnie irracjonalne obawy, iż mógłbym się spóźnić - nic takie jeszcze się nie zdarzyło - "System" nie bieżąco zbiera informacje o ulicznych korkach a następnie w oparciu o te dane "komputer pokładowy" odpowiednio kreuje moją trasę do biura. Także sama istota mojej pracy wolna jest od stresów, mój codzienny ośmiogodzinny grafik pobytu w biurowcu jest ściśle zaprojektowany przez "System". Z moimi kontrahentami i współpracownikami łączy mnie całodobowy pomost informacyjny. Brak nieprzyjemnego zaskoczenia, ponieważ nie czeka mnie nic, o czym bym wcześniej nie został uprzedzony. Unikam tym samym ewentualnej dezorientacji czy irytacji wynikłej z niekompetencji spowodowanej efektem zaskoczenia. W godzinach pracy bez problemu znajduję czas na spożycie obiadu, oczywiście wcześniej opracowanego z zachowaniem wszelkich proporcji odżywczych oraz walorów smakowych.
Kilka godzin później opuszczając usatysfakcjonowany swoje miejsce pracy, z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku kieruję się w stronę pola golfowego - i również ta trasa nie napawa mnie obawą. (Codziennie wybieram sobie inną urozmaiconą rozrywkę lub spędzam czas ze znajomymi i przyjaciółmi.) Kilka godzin relaksu i zadowolony mogę wracać do swojego mieszkania.
Nie muszę martwić się o zakupy, "System" został tak zaprojektowany, iż niemalże jest swoistym rodzajem mojego "klonu" - doskonale zna moje potrzeby i zachcianki. Oczywiście, gdy mam kaprys zrobienia osobiście zakupów - robię to. Po prostu pozostaje to tylko i wyłącznie w kwestii mojej chęci, przestało natomiast być stałym obowiązkiem, jaki pamiętamy z życia naszych przodków.
Wieczór zazwyczaj spędzam w domu, ewentualnie wychodzę ze znajomymi na bilard plus małe piwko, do nocnego klubu.
Zadowolony zasypiam z poczuciem dobrze spożytkowanego dnia i nową nadzieją na jutro.
Wszelkie zbędne terminarze, kalendarze, notesy itp. zastąpił "System" "pamiętając" za mnie o badaniach okresowych, przyjęciach, balach charytatywnych, płatnościach, rachunkach i innych powinnościach związanych z życiem we współczesnym społeczeństwie. A co najzabawniejsze w tym wszystkim... W KAŻDEJ CHWILI, GDY MAM TYLKO NA TO OCHOTĘ MOGĘ GO WYŁĄCZYĆ I POCZUĆ SIĘ JAK MÓJ DZIADEK...:))))
Grzegorz Kasprzyk