Grzegorz Kasprzyk
Tematy:
2. Czy należy maksymalnie rozwijać wrażliwość na drugiego człowieka (w tym wrażliwość społeczną), solidarność międzyludzką, zdolności empatyczne ułatwiające zrozumienie innych ludzi, czy raczej uodparniać dziecko na zalew informacji o cierpieniach ludzi na całym świecie, telewizyjnych obrazów katastrof i kataklizmów, okrucieństw, śmierci zadawanej na różne sposoby, uczyć je akceptowania własnej bezradności wobec losu innych?
3. Czy należy uczyć wartości i wartościowania poprzez wyraźne wzorce, czy też, zakładając całkowity relatywizm wartości - pokazywać jedynie możliwości wyboru i nadawania wartości, unikać jednoznacznego oceniania?
Zanim opowiem się po jednej ze stron (o ile w przypadku takiej złożoności zagadnień jest to w ogóle możliwe), należy zauważyć, iż można udzielić tutaj wielu odpowiedzi.
Będą one wynikiem odmiennej interpretacji powyższego zagadnienia, jak również sumą poglądów i odczuć poszczególnych autorów. Również ze względów ścisłego powiązania zagadnień, postanowiłem próbę ich analizy połączyć w jedną wspólną pracę, chcąc między innymi uniknąć powtarzania się czy poruszania dwukrotnie tych samych aspektów.
„Dlatego najpierw stworzony został jeden tylko człowiek: Adam. Abyście rozumieli, że jeśli ktoś niszczy jedno ludzkie życie, to tak jakby niszczył cały świat... a kto ocala jedno życie, jakby ocalał cały świat.”
Moszna, Sanherdrin 4,5
Jesteśmy gatunkiem Homo Sapiens, ze względu na podobieństwo anatomiczne, morfologiczne, pochodzenie ewolucyjne, stadium rozwoju embriologicznego itp. znaleźliśmy swoją klasyfikacje w Królestwie Zwierząt. Jest to jak najbardziej w świetle obecnej wiedzy zgodne z prawdą.
Jednak abstrahując od przynależności czysto biologicznej, jest coś, co świadczy o naszej „istocie człowieczeństwa". Coś, co leży poza możliwościami klasyfikacji naukowców, poza wszelką „materią".
To zbiór cech osobowości (psychiki) charakterystycznych tylko i wyłącznie naszemu gatunkowi, złożona zdolność odczuwania w odpowiedzi na niezliczone bodźce odbierane ze środowiska zewnętrznego, w końcu fakt posiadania iście fascynującego „rozumu" i wynikających z tego tak niezwykłych umiejętności jak np. zdolność „abstrakcyjnego myślenia".
Te uwarunkowania niech poświadcza nasz postęp technologiczny i wręcz niebywała zdolność uczenia się już od dnia narodzin. Świadomie pomijam tutaj znamienną nam „elastyczność" i wynikającą z tego umiejętność przystosowania się do zmieniających się warunków środowiskowych.
Podstawowym czynnikiem, który umożliwił nam tak dynamiczny rozwój była, jest i będzie złożona zdolność porozumiewania się pomiędzy przedstawicielami swojego gatunku.
Pomijając potrzeby pierwotne, będące wynikiem naszego instynktu samozachowawczego, macierzyńskiego i „stadnego", z którymi każdy człowiek przychodzi na świat, umysł dziecka jest jak „tabula rasa" (czysta tablica).
To właśnie powinno być imperatywem rodziców, aby przygotować swojego potomka do życia w społeczeństwie, wpoić mu umiejętności komunikowania się i zdobywania doświadczenia niezbędnego do samodzielnego życia.
Warunki, w jakich żyją kolejne pokolenia ulegają nieustannej zmianie, wystarczy porównać „ludy pierwotne" z współczesnym, złożonym społeczeństwem, a więc również doświadczenie czysto praktyczne ulega ciągłym uaktualnieniom.
Można tutaj wdawać się w polemikę, odnośnie korzyści i szkód towarzyszącym tym zmianom, nie jest to jednak tematem pracy. Wystarczy zgodzić się, że każdej istotnej zmianie towarzyszą jakieś następstwa, nic nie jest całkowicie dobre i całkowicie złe. Dlatego sądzę, że ocenę każdych zmian należy pozostawać właśnie właściwej każdemu człowiekowi hierarchii wartości.
Jednak wartości etyczne, moralne, są ponadczasowe i nie przesadzę, jeżeli powiem, że to właśnie one świadczą o naszym „człowieczeństwie".
W obecnej istocie społeczeństwa (nazywanego już jawnie „społeczeństwem konsumpcyjnym ) można spostrzec na niespotykaną dotąd skalę, deficyt tychże wartości. Ja osobiście nazywam to wszechogarniającym „kacem moralnym".
Na niekorzyść także może przemawiać tutaj, zachwianie w wielu przypadkach cech instynktownych jak np. macierzyństwo (takie skrajności jak porzucanie dzieci w śmietnikach) czy też instynkt samozachowawczy (szokująca liczba samobójstw). Także tendencja wzrostowa do wszelkich zaburzeń natury psychicznej. Wart wspomnienia tutaj, jest także nagły wzrost agresji, szczególnie zauważalny w aglomeracjach miejskich.
Jak chyba nigdy wcześniej, tak właśnie „dziś" wzrasta potrzeba wartości, za których brak winę ponoszą przede wszystkim rodzice a także częściowo społeczeństwo. Można prognozować, że z dalszym jakże intensywnym rozwojem społeczeństwa, brak tych wartości będzie dotkliwiej odczuwany a zapotrzebowanie na nie stawać się niezbędnym do dalszego rozwoju ludzkiej cywilizacji. Dlatego jestem zdania, że zarówno rola edukacyjna rodziców wobec swoich dzieci jak i również w dużej mierze rola społecznego systemu oświaty powinny wzajemnie się uzupełniać
Nie zmienia to jednak faktu, że z uwagi na rozwój dziecka (zdolności poznawcze dzieci przypisane do wieku przed szkolnego) to właśnie na rodziców spada odpowiedzialność za przekazanie tych wartości.
Pomijając przypadki patologii w rodzinie (gdzie dziecko jest często obiektem zaspokajania potrzeb rodziców), często nie przygotowanie rodziców (nastoletni rodzice - to także scheda obecnej kultury) nikt nie jest w stanie cofnąć szkód odciśniętych na psychice dziecka spowodowanych brakiem wychowania. Ewentualnie można starać się ich następstwa możliwie zminimalizować, co nie jest łatwe. Wystarczy spojrzeć, z jakimi problemami boryka się współczesna resocjalizacja skazanych.
Należy także pamiętać, że pomimo tego, iż jesteśmy zobowiązani starać się przedstawiać dziecku najwłaściwsze postępowanie a także wartości, którymi będzie się kierowało w późniejszym wieku i nic nas od tego nie zwalnia, to jednak umiejmy realizować je w czynach. Jeśli nie poprzemy, lub nie zechcemy poprzeć naszych rad czynami to nie dziwmy się, że dziecko prawdopodobnie ich me posłucha. Nie zapominajmy także, że ostatnie słowo zawsze należy do dziecka jako do pełnoprawnego człowieka i to, jakim będzie dorosłym także zależy w dużej mierze od niego samego. Konsekwentnie i wytrwale wskazujmy mu drogę, nie żałujmy czasu na prowadzenie wspólnego dialogu, a także nie wstydźmy się okazywać uczuć, ale jednocześnie nie podcinajmy skrzydeł wyimaginowanymi nakazami i zakazami bez poparcia, nie odbierajmy prawa do samorealizacji i ostatecznego wyboru, który przecież należy tylko i wyłącznie do niego samego.
Każdy człowiek jest wartością samą w sobie, sam fakt, że żyje nadaje już mu niezbywalne prawa. Każdy w większym lub mniejszym stopniu jest indywidualny, ma potrzebę autonomii i jest niepowtarzalny. Właściwie każdego człowieka jakikolwiek stąpał, stąpa lub będzie stąpał po tej ziemi można porównać do jedynego w swoim rodzaju gatunku. Tutaj nawiązanie do myśli rozpoczynającej tą pracę.
Jeżeli przez pryzmat tegoż poglądu spojrzeć na początkowe zagadnienie, odpowiedź nasuwa się sama i to niezależnie od odziedziczonego z domu wychowania, doświadczeń życiowych, indywidualnych poglądów i idei.
W każdym przypadku, należy rozwijać wrażliwość na drugiego człowieka, umiejętność solidaryzowania się z drugim człowiekiem i zdolności empatyczne, chociaż w życiu dorosłym będą one zawsze wypadkową, zarówno wychowania odebranego w rodzinie, w placówkach oświaty a także własnych doświadczeń w kontaktach z drugim człowiekiem. Tylko dzięki tym zdolnościom i umiejętnościom, człowiek był w stanie osiągnąć najwyższy poziom społecznej ewolucji a pośrednio także wspinać się po szczeblach rozwoju w każdej dziedzinie swojego życia. Ta zdolność przede wszystkim świadczy o naszym człowieczeństwie, i pozycji na samym szczycie ewolucji, do której tak lubimy się przyznawać.
Konkludując powiem, że te wartości są nierozerwalnie zespolone z naszą "istotą" i powinny być sumiennie przekazywane z pokolenia na pokolenie, tak jak to ma miejsce w większym lub mniejszym stopniu od zamierzchłych początków ludzkości. Odpowiedzialność tą w znaczniejszym stopniu ponoszą rodzice, kontynuuje społeczeństwo, ale ostateczny wynik jest wytyczną drogi, jaką zdecyduje się pójść młody człowiek.