Ballada o wigilijnym śledziu czyli pastorałka kaszubska
"Ości znów mnie rwą na pogodę złą D G
Znowu podły miałem sen" D A
Rzekł raz do swej żony śledź zmęczony D G
W wigilijny dzień D A D
Popłynęli więc na mieliznę, gdzie D
Chcieli wygrzać stare ości h
A tu jak na złość sieci rzucił ktoś D G
No i śledzia tym rozzłościł D A D
Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam D G
Dirli dudam dirli dam dej D A
Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam D G
Dirli dudam dirli dam dej D A D
"Nie denerwuj mnie, zrzędzisz cały dzień!"
Żona śledzia rzekła w gniewie
"Łuska świerzbi mnie, w skrzelach coś mnie rwie
Idź wygarnij tej Kaszebie!
Ach co za gbur, zarzucił tu
Stare sieci by nas złowić
W wigilijny dzień, stary truteń chce
Słone dzwonka z nas porobić"
Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam
Wypłynął więc na powierzchnię śledź
I nabrał wody w skrzela
Wysadził łeb nad wodę i rzekł:
"Dziadku Budzisz dziś Wigilia!
Stary Budzisz, zły, w knajpie wczoraj był
Przepił wszystko co zarobił
Jego żona znów tak dopiekła mu
Że chciał w morzu karpia złowić
Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam
"Hej złota rybko dopomóż szybko"
Dziad rzecze tak do śledzia
"Wracając z targu przepiłem karpia
Więc ty chodź do kasierza"
"To chyba żart, ja mam być karp!?"
Śledź zjeżył się okropnie
"Daruj bracie lecz jestem wolny śledź
A nie dzwonko w kwaśnym occie!"
"To chyba żart, to ma być karp?
Posłuchaj drogi panie
Jestem wolny śledź, jeśli złowisz mnie
To ci ością w gardle stanę!!"
Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam