RACJONALIZACJA ANTROPOLOGII I ADMINISTRACJI
(1930)
Przekleństwo nauki
Nauka jest nieszczęściem naszych czasów. Uczyniła z nas robotów, zmienia świat wokół nas i przeobraża nasze wnętrze. Zwiększająca się szybkość komunikacji, dostępność powierzchownej wiedzy i małowartościowych form rozrywki, utrzymuje człowieka na niskim poziomie intelektualnym. Powszechne ujednolicenie poziomu upodobań pozbawia go oryginalności i spontaniczności życiowej. Nowoczesna mechanizacja stanowi więc zagrożenie dla wszystkich rzeczywistych wartości duchowych i artystycznych.
Malinowski uważał, że jedną z możliwości schronienia się przed tym mechanicznym więzieniem kultury jest zajęcie się badaniem pierwotnych form życia. Antropologia stała się dla niego ucieczką przed zbyt ograniczoną kulturą, pozwoliła wskrzesić i odtworzyć typ życia ludzkiego, ukształtowany przez narzędzia epoki kamienia, surowe wierzenia i dziką przyrodę.
Po dwudziestu latach badań stwierdza z odrazą, że usiłuje zmienić naukę o człowieku w gałąź wiedzy, która uniformizuje i analizuje w racjonalny sposób zjawiska. Racjonalizacja antropologii spowoduje dehumanizację natury ludzkiej. A jednak proces ten jest nieunikniony i nie da się odwrócić tendencji polegającej na przekształcaniu się antropologii w rzeczywiście efektywną analityczną naukę o społeczeństwie ludzkim, ludzkich zachowań i o naturze ludzkiej.
Ulubionym przedmiotem badań antropologów była ludność odległych od cywilizacji krain. Jednakże nawet dokładnie badając tubylców, nie ukazywano w pełni realiów ich życia. Widziano w nich ludzi „prymitywnych” lub „dzikich”, przedstawicieli czasów prehistorycznych. Natomiast przez cały czas badacze nie zwracali uwagi na istnienie ogromnych części ludności, jak rzesze mieszkańców Chin czy Indii. Ponadto proces przenikania się kultur europejskiej i tubylczej, uważany był za wykraczający poza sferę ich zainteresowań.
W końcu musiało powstać podejście polegające na obiektywnym badaniu zwyczajnych, szarych faktów, rzeczy codziennych, bez wyróżniania tych sensacyjnych, osobliwych i odległych. Jednak bez względu na skłonności, unaukowienie antropologii jest nieuniknione. W przyszłości w takim samym stopniu będzie badała różnorodne grupy, ich wewnętrzne procesy kulturowe oraz asymilację kulturową, będzie miała przez to większe znaczenie praktyczne.
Wiatraki antykwarycznej antropologii
W artykule „Antropologia stosowana”, Malinowski napisał, że antropologia akademicka, która wtedy nie wspierała jeszcze władzy kolonialnej, będzie odgrywała konstruktywną rolę w polityce. Stanie się to dzięki krystalizacji nowej metody i nowej teorii, szkoły funkcjonalnej, oraz współpracy z ludźmi zajmującymi się sprawami kolonialnymi. Pisząc to, za niczym nie argumentował, przewidywał jedynie rozwój wypadków.
Reakcją na ten artykuł były dwie publikacje:
Autorem pierwszej był major Ruxton, doświadczony administrator, z-ca gubernatora południowych prowincji Nigerii. Przyjął on całkowicie punkt widzenia Malinowskiego, potwierdzając na podstawie własnego doświadczenia, że współpraca między antropologiem funkcjonalistą a administratorem może być naprawdę owocna.
W drugim artykule, Mitchell z Tanganiki, przekonany, że teoria musi być niepraktyczna, próbuje udowodnić ten pogląd wyimaginowanymi przykładami. Przedstawia własną alternatywną propozycję - praktycy, z wyłączeniem specjalistów, powinni być organizowani przez Międzynarodowy Instytut Języków i Kultur Afrykańskich, aby mogli sami wybawić się z opresji.
Malinowski uznał obie wypowiedzi za ważny wkład do omawianego tematu i postanowił ustosunkować się do niektórych uwag krytycznych, sformułowanych przez Mitchella oraz włączyć do poprzedniego wywodu konstruktywne sugestie mjr Ruxtona.
Malinowski kieruje krytyczne uwagi w stronę ducha antykwarycznego, skupiającego się głownie na poszukiwaniu poczatków, konkretnych dziejów i sensacji. Następnie podkreśla, iż zainteresowania te ustępują teraz miejsca obecnym warunkom, badaniu porównawczemu procesu kulturowego i jego praw. Bowiem jedynie podejście funkcjonalne, oparte na solidnej wiedzy o teraźniejszych formach i funkcjach instytucji, pozwoli kompleksowo zrozumieć dane zjawisko i jego rolę w całym systemie kulturowym.
Następnie podejmuje polemikę z zarzutami Mitchella, który w swojej wypowiedzi atakuje antropologię antykwaryczną, wyraźnie chcąc skrytykować przede wszystkim samego Malinowskiego i szkołę funkcjonalną. Ten opisuje bowiem przykład antropologa, który robi to wszystko, od czego metoda funkcjonalna odwodziłaby go, który wybiera interesujące go tematy, kierując się kryterium sensacyjności, który wyrywa zwyczaje z ich kontekstu, i który przez cały czas najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy z tego, co się wokół niego dzieje, i z realiów ludzkiej natury.
[Przykład przytoczony przez Mitchella znajduje się na jednym ze scanów.]
Własność ziemska a długość życia antropologa
Mitchell zarzuca Malinowskiemu, iż ten przy badaniu własności ziemskiej, domaga się dokonywania pomiarów ziem całego plemienia. Opisuje przykład jednego z największych plemion Tanganiki, w przypadku którego Malinowski musiałby dokonać pomiaru około stu dwudziestu tysięcy normalnych rodzinnych gospodarstw rolnych. Mitchell obliczył, że aby to zadanie wypełnić, badacz musiałby efektywnie pracować mniej więcej przez dwieście lat.
Malinowski ponownie odwołuje się do swojego wcześniejszych artykułu, w którym przedstawił jedyny sposób opisania własności ziemskiej, jakim jest sporządzenie planu ziem, które należą do każdej z kilku wspólnot(nie całego plemienia), i planu indywidualnych działek, na które owe ziemie są podzielone. Nawiązując do przykładu plemienia Tanganiki przekonuje, że według jego sposobu, jeśli całe plemię liczy sto dwadzieścia tysięcy gospodarstw rolnych, w zupełności wystarczy zbadanie około pięciu lub sześciu wspólnot, obejmujących łącznie około stu dwudziestu gospodarstw i zajęłoby mniej więcej dwa miesiące. Dodaje, że w praktyce zajęłoby to znacznie mniej czasu, ponieważ antropolog funkcjonalista nigdy nie pracuje nad samą kwestią własności ziemskiej, lecz przedstawia ją jako produkt uboczny swych działań demograficznych, socjologicznych, prawniczych i ekonomicznych.
Solidna wiedza i zdrowa polityka
Mitchell uważa, że problemy własności ziemskiej zostały rozwiązane przez praktyków na podstawie ich dokładnej wiedzy i jasnego myśleniu etnologicznemu. Wytyka antropologom niezdolność do rozwiązywania tubylczych problemów.
Najpierw, nawiązując do sposobu badania własności ziemskiej, wskazuje, że Mitchell widocznie nie potrafi zrozumieć, iż eksperymenty zawsze wykonuje się na próbce materii, siły lub żywej natury. Następnie Malinowski pisze, że praktykom nie udało się stworzyć trwałej polityki wobec własności ziemskiej w Afryce. Przyczyną większości błędów administracji jest brak wiedzy, niezbadanie systemu tubylczej własności ziemskiej przez praktyków. Uznali oni bowiem, że plemiona reprezentują bardzo niski poziom rozwoju w zakresie organizacji społecznej, a ich zwyczaje oraz koncepcje praw i obowiązków są nie do pogodzenia z instytucjami społeczeństwa cywilizowanego. Według Malinowskiego takie przekonanie jest absurdem. Pogodzenie ich ze sobą jest właśnie zadaniem polityków kierujących sprawami kolonialnymi.
Malinowski podkreśla, że antropolodzy funkcjonalni, kierują się w swojej pracy precyzją, sumiennością i dokładnością. Nie polegają na ślepym i pedantycznym gromadzeniu bezużytecznych danych, lecz na krytycznym wybieraniu rzeczy istotnych na podstawie właściwych kryteriów. Tego właśnie ducha, skłaniającego do poszukiwania rzeczy istotnych, pobudzającego do krytycznego wybierania faktów, badacz uprawiający antropologię naukową mógłby tchnąć w człowieka, który interesuje się od strony praktycznej decydowaniem o ludzkich sprawach, pomagając mu w ten sposób.
Alternatywna propozycja Mitchella
Mitchell nie przedstawia żadnej alternatywnej propozycji dotyczącej własności ziemskiej, wysuwa natomiast kilka sugestii na temat sposobów wspierania osób zajmujących się sprawami afrykańskimi. Przede wszystkim proponuje pozbycie się antropologa, nie jest on bowiem przydatny w sensie praktycznym. Jego zdaniem posiadanie wykształcenia antropologicznego nie wystarczy by dokładnie zrozumieć położenie ludzi, którymi się interesuje. Dane jest to jedynie praktykom pracującym w terenie, doskonale znających życie codzienne tubylców.
Mitchell formułuje w związku z tym trzy twierdzenia:
1. Specjalisty(antropologa) nie należy „wyprawiać w teren”, ponieważ nie potrafi on zrozumieć rzeczywistości i nie może znać życia codziennego z doświadczenia.
2. Tylko praktyk jest w stanie zajmować się ogółem spraw należących do afrykańskiej antropologii. Porównuje go do lekarza ogólnego, który odebrał najbardziej solidne spośród wszystkich rodzajów wykształcenia akademickiego.
3. Między rozmaitymi grupami działającymi w Afryce, plantatorami a misjonarzami, administratorami a dziennikarzami, Azjatami a mieszkańcami, białymi kapitalistami a tubylczymi robotnikami, istnieje wspólnota interesów.
Stwierdzenia te nie są poważnym argumentem dla Malinowskiego. Są sprzeczne z faktycznym stanem rzeczy. Według niego to właśnie antropolog bardziej niż ktokolwiek jest zdolny do sympatyzowania z tubylcami i do żywego zainteresowania się zagadnieniami politycznymi, moralnymi i ekonomicznymi. Natomiast zdobycie wykształcenia naukowego uważa konieczne, oznacza ono bowiem opanowanie umiejętności obiektywnego rozpatrywania ludzkich spraw oraz posługiwania się specjalistycznymi metodami szybkiego ich badania.
Antropolog pod pręgierzem
Malinowski odwołuje się do pierwszego twierdzenia Mitchella. Pisze, że dla każdego uczonego rzeczą absolutnie konieczną jest nieustanne pozostawanie w kontakcie z naturą. Nawet to ośmieszone i nieprawdziwie opisane miejsce, laboratorium, nie znajduje się poza obrębem natury. Jest ono w rzeczywistości powiązane z całym światem. Jest otwartą częścią natury, włączoną do ograniczonego zestawu środków umożliwiających człowiekowi prowadzenie obserwacji.
W naukach przyrodniczych do najbardziej owocnego postępu prowadzi właśnie wymiana odbywająca się między teorią z zastosowaniami. Laboratorium antropologa w istocie stanowi powierzchnia kuli ziemskiej, z jej różnorodnością ras i kultur, z nadal żyjącymi pierwotnymi plemionami, z bardziej rozwiniętymi kulturami, z mieszaniną tego, co dawne, i tego, co nowe, ze zjawiskami kontrastu i asymilacji. I to właśnie antropolog funkcjonalista przygotowany jest do stawienia czoła wirowi życia codziennego, a nawet chaosowi złego administrowania i grabieżczej polityki, które to zadanie traktuje jako część swojego problemu.
Praktyk zajmujący się ogółem spraw a afrykańska choroba
Następnie bada teorię nr 2, dotyczącą praktyka zajmującego się ogółem spraw.
Przyznaje, ze w dziedzinie polityki kolonialnej sam specjalista nie jest w stanie uporać się z praktycznymi kwestiami i że powinien mieć obok siebie człowieka, którego Mitchell nazywa „praktykiem zajmującym się ogółem spraw”. Specjalista bowiem, jeśli ma być w dalszym ciągu specjalistą, nie może oczywiście zostać zarządcą amatorem, ani plantatorem, ani też misjonarzem.
Według Malinowskiego Mitchell rozmija się jednak całkowicie z prawdą, mówiąc, że niejeden plantator, przedstawiciel władzy okręgowej lub człowiek werbujący robotników, wybrany na ślepo w Afryce, jest człowiekiem, który jest w stanie rozwiązać wszystkie problemy z zakresu afrykańskiej antropologii. Nie można go porównać do lekarza ogólnego posiadającego ogromną wiedzę, jak robi to Mitchell, ponieważ żaden z tych praktyków nie skorzystał nawet z dwudziestogodzinnego, powierzchownego szkolenia. Gdyby czas, przez jaki nasz lekarz domowy zdobywał wiedzę medyczną, wynosił tylko dwadzieścia godzin, z pewnością nie chcielibyśmy być jego pacjentami. Ci ludzie nie posiadają należytej wiedzy i wykształcenia, więc nie nadają się do pełnienia roli praktyka zajmującego się ogółem spraw.
Trzecia kwestia dotycząca rzekomej wspólnoty interesów różnych grup działających w Afryce , nasuwa pytanie, dlaczego ci ludzie jeszcze się nie zorganizowali ani nie osiągnęli żadnych naprawdę konstruktywnych rezultatów?
Ponieważ w rzeczywistości te grupy nie mają wcale wspólnych interesów, natomiast dzielą je głębokie, w istocie nie dające się pogodzić, różnice. Wchodzą tu bowiem w grę głęboko zakorzenione osobiste interesy każdej z grup, których w żaden sposób nie można ze sobą zharmonizować.
Spojrzenie w przyszłość - przywilej nauki i obowiązek polityka
Grupą ludzi, która potrafi organizować i nie traci głowy w chaosie sprzecznych opinii i w wirze sprzecznych interesów, są administratorzy.
Ich obowiązkiem jest utrzymywanie równowagi i dbanie o interesy krajowców, którzy nie mogą uczestniczyć w podejmowaniu decyzji dotyczących ich własnego losu.
Administrator musi myśleć o przyszłości nie tylko dla dobra krajowców, ale nawet społeczności białych i całego świata.
Im większa jest jego zdolność do przewidywania biegu wydarzeń i odpowiedniego kształtowania polityki, tym lepiej wywiąże się ze swojego zadania.
Antropolog może być przydatny administratorowi jako doradca.
To administrator, z racji swej pozycji, ma prawo do pełnienia funkcji „praktyka zajmującego się ogółem spraw”.
Dzięki odpowiednim działaniom administratora, w odległej przyszłości, może wytworzyć się wspólnota interesów między różnymi ludźmi pracującymi w Afryce.
Gałązka oliwna i kilka wniosków
Rozwinąć należy instytucję „praktyka zajmującego się ogółem spraw' należących do zakresu antropologii kolonialnej.
Ów tytuł i stanowisko można powierzyć tylko praktykowi z dziedziny administracji.
Musi on zdobyć pełniejsze wykształcenie antropologiczne, dzięki któremu będzie obeznany ze sprawami kolonialnymi i wierny swej funkcji, czyli zdolny do wspólnej pracy ze specjalistą.
Wykształcenie dostarczy mu fachowej wiedzy dotyczącej organizacji społecznej, zwyczajów i wierzeń, typowych dla afrykańskiego tubylca. Skłoni go także do przyjęcia antropologicznego punktu widzenia, sprawi, że będzie zdolny do uznania wartości innych kultur i do spoglądania na wspólne troski ze stanowiska krajowca.
Antropologia funkcjonalna jako teoria wyjaśniająca, czy jest natura ludzka, jak funkcjonują instytucje ludzkie, co kultura czyni dla człowieka we wszystkich stadiach rozwoju, stać się powinna podstawą do badań tejże kultury.
1