Poezja
Debiutem poetyckim Herberta były, opublikowane bez jego zgody na łamach „Dzis i Jutro”, trzy wiersze: Napis, Pożegnanie września i Złoty środek Do 1955 pozostawał poza głównym nurtem życia literackiego, ogłaszając nieliczne utwory w „Tygodniku Powszechnym”. Nie mając szans na własny tomik, zdecydował się na opublikowanie 22 wierszy w wydanej przez PAX antologii młodej poezji katolickiej ...każdej chwili wybierać muszę... .
Szerszej publiczności został zaprezentowany dopiero w słynnej Prapremierze pięciu poetów (obok Herberta byli to: Miron Białoszewski,Bohdan Drozdowski , Stanisław Czycz, Jerzy Harasymowicz) na łamach „Życia Literackiego” . W 1956 ukazał się jego debiutancki tomik: Struna światła. Zaledwie rok później tom kolejny - Hermes, pies i gwiazda. Spóźniony debiut sprawił, że Herbert, biograficznie należący do tego samego pokolenia co Krzysztof Kamil Baczyński czy Tadeusz Różewicz, łączony był z pokoleniem "Współczesności" , które weszło do życia literackiego na fali odwilży w 1956 r.
Dwa kolejne tomy, Studium przedmiotu i Napis, ukazały się w latach 1961 i 1969. W 1974 wszedł przebojem do kultury polskiej tytułowy bohater kolejnego tomu - Pan Cogito. Postać Pana Cogito nie opuściła poezji Herberta w kolejnych tomach. Poeta zawsze lubił posługiwać się liryką roli, wielostopniową ironią - wprowadzony na stałe bohater stał się elementem tej skomplikowanej gry między autorem a czytelnikiem.
W 1983 wydał Herbert w Instytucie Literackim w Paryżu tom kolejny, pod znamiennym tytułem Raport z oblężonego Miasta i inne wiersze. Przedrukowywały go w kraju w całości i w części drugoobiegowe oficyny. Czas i okoliczności wydania tomu sprzyjały dosłownym odczytaniom tytułowego wiersza. Mimo że było to odczytanie, do którego tekst utworu dawał pełne prawo, prowadziło nieuchronnie do spłycenia jego interpretacji. Także w Paryżu ukazał się kolejny tom - Elegia na odejście (1990). W 1992 zaś, już w Polsce, Rovigo (Wrocław). Wreszcie, na kilka miesięcy przed śmiercią autora, wyszedł tom ostatni - Epilog burzy.
Tworzywem poezji Herberta, na co od razu zwróciła uwagę krytyka, są bardzo często mitologiczne opowieści, starożytni bohaterowie i dzieła sztuki, nie odgrywają one jednak roli martwych elementów literackiej konwencji. Herbert stosuje mechanizm szczególnej demitologizacji - próbuje odrzucić wszystkie kulturowe nawarstwienia (o ile taki zabieg w ogóle jest możliwy) i dotrzeć do pierwowzorów, stanąć oko w oko z antycznymi bohaterami. W jego twórczości przeszłość nie jest bowiem czymś odległym i zamkniętym - ożywiane postaci i zdarzenia pozwalają podjąć próbę zrozumienia historii, a zatem zrozumienia i chwili obecnej. Przeszłość stanowi miarę dla teraźniejszości.
Nie ma w poezji Herberta spójnej koncepcji historiozoficznej. Przeciwnie - wyraźna jest niechęć do systemów, które wyjaśniają wszystko, tłumaczą rozwój wydarzeń nieuchronną logiką dziejów. To, co da się o historii powiedzieć, wynika tylko z prostej obserwacji - że jest ona (a przynajmniej była do tej pory) terenem panoszenia się zła, któremu wiecznie przeciwstawia się garstka niezłomnych. Jednostka nie jest w stanie zmienić biegu historii, ale zobowiązana jest do stawienia, mimo wszystko, beznadziejnego oporu. Etyczny fundament twórczości Herberta stanowi bowiem przekonanie, że słuszność danej sprawy i celowość działań podejmowanych w jej obronie nie zależy od szansy na zwycięstwo. Temu patetycznemu przesłaniu towarzyszy ironiczna świadomość, że wygłaszane jest w zdecydowanie mało heroicznej epoce, w epoce, w której potencjalnemu bohaterowi grozi nie tyle męczeństwo, ile śmieszność. Cechą współczesnego świata jest bowiem rozmycie granic między dobrem a złem, degeneracja języka odbierająca słowom jednoznaczność, powszechna dewaluacja wartości. Zło współczesne nie jest demoniczne i nie daje się łatwo zdefiniować. Posiadający świadomość własnej śmieszności bohater prowokuje sytuacje graniczne nie tylko dla zachowania wierności przesłaniu, ale także aby sprowokować zło, zmusić je do ujawnienia oblicza.
Surowa ocena współczesności nie oznacza jednak idealizowania historii. Kres naiwnemu widzeniu przeszłości położyły doświadczenia ostatniej wojny. Podejrzliwość demaskatora wynika poza tym ze świadomości, że wizję historii tworzą zazwyczaj kronikarze zwycięzców, należy zatem pilnie badać to co jest pod freskiem (Przemiany Liwiusza). Pomnikowy obraz starożytnych bohaterów może być fałszywy, albo inaczej - może być oparty o takie kryteria wartościowania, których nie powinno się bezkrytycznie przyjmować. Być może nasza solidarność należy się pokonanym.
Według Herberta, historia nie jest jedynym, chociaż najłatwiejszym może do zaobserwowania terenem, gdzie objawia się zło. Obecność zła implikuje pytanie o ład i sens świata, a zatem także o obecność w tym świecie Boga. Historia literatury nie rozstrzygnęła na razie sporu o sacrum w poezji Herberta. We wcześniejszych tomach widać dwa zupełnie odmienne wizerunki Boga: albo jest wszechmocny, zimny, doskonały i odległy, albo poprzez swoje zstąpienie na ziemię odbóstwiony, a zatem bezsilny (Kapłan, Rozmyślania Pana Cogito o odkupieniu). Ten pierwszy Bóg budzi zdecydowaną niechęć - jak wszelkie abstrakcje - cenione wszak w tej poezji jest to, co małe, dotykalne i bliskie. To przecież zmysły, zwłaszcza najbardziej niezawodny dotyk, dają nam w świecie najpewniejsze oparcie. Nie ma jednak w tej poezji pogodzenia się z upadkiem sacrum, z chaosem świata. Wbrew wszystkiemu ma sens bycie wiernym - nawet umarłemu Bogu. Z braku innych punktów oparcia w sobie szukać mamy siły na ocalenie świata przed chaosem i nicością (Napis).
W późniejszych utworach mniej jest deklaracji takiej pogańskiej w swej istocie siły, coraz wyraźniej za to artykułowana jest potrzeba pojednania. I choć reprezentowaną przez część krytyków opinię o pustym niebie Pana Cogito (za tytułem pracy Pawła Lisieckiego), trudno obronić w świetle wierszy z Epilogu burzy, choć i na tle wcześniejszych utworów była ona dyskusyjna, to nie da się również wskazać poetyckiego świadectwa, że takie pełne, przynoszące ukojenie pojednanie nastąpiło.
Tomy poetyckie Herberta :
Struna światła, Warszawa 1956.
Hermes, pies i gwiazda, Warszawa 1957.
Studium przedmiotu, Warszawa 1961.
Napis, Warszawa 1969.
Pan Cogito, Warszawa 1974.
Raport z oblężonego Miasta i inne wiersze, Paryż 1983.
Elegia na odejście, Paryż 1990.
Rovigo, Wrocław 1992.
Epilog burzy, Wrocław 1998.
Pośmiertnie - bez zgody spadkobierczyń praw autorskich:
Podwójny oddech. Prawdziwa historia nieskończonej miłości. Wiersze dotąd niepublikowane, Gdynia 1999. (Małgorzata Marchlewska Wydawnictwo)
Analiza wybranych tekstów
ZBIGNIEW HERBERT - PRÓBA PORTRETU - Rekonstrukcja Poety
WSTĘP
Zbigniew Herbert znany jest przede wszystkim jako poeta i błyskotliwy eseista. Rzadko pamięta się o tym, że jest także autorem tekstów dramatycznych, stanowiących niezwykle ważną część jego twórczości. Podobnie jak w przypadku pisanych przez tego artystę wierszy, również w dramatach widoczne jest przywiązanie autora do szeroko rozumianej tradycji antycznej. Dwie spośród pięciu jego sztuk nawiązują do kultury starożytnej Grecji - kolebki naszej cywilizacji. Po raz kolejny daje o sobie znać klasyczne wykształcenie Herberta. Głębokie znawstwo filozofii i sztuki przedchrześcijańskiej Europy, pozwala mu na nowo podejmować antyczne wątki. Obok Jaskini filozofów, której akcja oparta została na jednym z platońskich dialogów, drugim dramatem odwołującym się do helleńskiej literatury jest Rekonstrukcja poety.
Oba te utwory mogą być odczytywane jako demitologizacja postaci Sokratesa i Homera, a przede wszystkim naszego wyobrażenia o starożytnym świecie. Jestem jednak przekonany, że nie jest to centralny problem przywołanych wyżej tekstów. Dlatego uważam, iż warto odczytywać je z nieco innej perspektywy.
W niniejszej pracy zajmę się Rekonstrukcją poety, bo w tej właśnie sztuce zawarł Herbert własny program poetycki. Dobrze więc chyba sięgnąć po ów dramat, by dowiedzieć się, jaki klucz do swej twórczości pozostawił nam sam autor.
DRAMAT - SŁUCHOWISKO
Dla wyrażenia swego programu poetyckiego wybrał Herbert bardzo specyficzny gatunek wypowiedzi literackiej. Nie jest to bowiem dramat przeznaczony do realizacji teatralnej.Bardzo oszczędnie wprowadzone didaskalia, jednoznacznie wskazują na formę słuchowiska. Dlatego nie znajdziemy w nich jakichkolwiek uwag dotyczących przestrzeni scenicznej. Tekst poboczny to w większości wskazówki określające sposób wypowiadania kwestii, rodzaj pojawiających się dźwięków, miejsca pauz.. Nie bez przyczyny osoby dramatu przedstawione zostały jako „głosy”. Zabieg ten służy nie tylko właściwemu rozpoznaniu ich statusu ontologicznego (istnieją jedynie poprzez wypowiadanie się), ale także zwróceniu naszej uwagi na brzmieniową warstwę utworu.
Taki charakter dramatu powoduje, że nawet głośna lektura może stanowić jego pełną realizację. Tekst ten niejako bez reszty spełnia się w mowie. Nie potrzebuje innych systemów znakowych: światła, ruchu, scenografii… Język jest zarazem jego tworzywem i ostateczną formą. Tę właściwość słuchowiska wykorzystał Herbert, by przypomnieć, że to właśnie mowa jest pierwotną i naturalną przestrzenią istnienia poezji. Najwłaściwszym zaś sposobem jej odbioru jest słuchanie. Taka postawa wobec twórczości słownej wydaje się być ważnym elementem przedstawionego w Rekonstrukcji poety programu artystycznego.
HOMER - GŁOS WIODĄCY
Główną postacią swego dramatu uczynił Herbert Homera, wielkiego poetę, autora pierwszych eposów bohaterskich - Iliady i Odysei.
Jego wypowiedzi zajmują przeważającą część tekstu. Pozostałe trzy postacie: Profesor, Elpenor i Kobieta, pełnią rolę „pomocniczą”. Są znacznie słabiej zarysowane; prawie niczego się o nich nie dowiadujemy. Homer od momentu, w którym przerywa Profesorowi wykład, staje się głosem wiodącym. Opowiada o pewnych wydarzeniach ze swojego życia, które zdecydowały o przemianie, jaka się w nim samym dokonała. Nie są to oczywiście wydarzenia z prawdziwej biografii greckiego twórcy. Stanowią one jedynie fikcję literacką. Ten fragment życia Homera został dopisany przez Herberta.
Od kwestii głównego bohatera uzależniony jest rozwój akcji. Jeśli pominiemy słowa Profesora, okaże się, że istotna fabuła słuchowiska mieści się w opowiadaniu Homera. Mamy zatem do czynienia ze zjawiskiem dość rzadko występującym w dramatach. Zajmujący lwią część tekstu monolog postaci wiodącej, decyduje o dominującej roli żywiołu epickiego. To właśnie opowiadanie, a nie dialog, staje się budulcem, materiałem konstrukcyjnym słuchowiska. Wypowiedzi innych postaci (głosów) istnieją tu niemal tak, jak słowa postaci drugoplanowych w powieściach z narratorem personalnym (termin zaczerpnięty z typologii F. Stanza), pierwszoosobowym. Jesteśmy skłonni traktować je jako przytoczenie, cytat, którym posłużył się opowiadający. Jeżeli przyjmiemy taki punkt widzenia, historia Homera jawić nam się będzie jako próba odtworzenia w umysłach słuchaczy zdarzeń i rozmów sprzed wieków. Sprzeciw wobec takiej interpretacji budzić mogą, zastosowane w części tekstu, formy czasu teraźniejszego. Sprzeczność ta znika, gdy przywołamy, dobrze znany z tradycji epickiej, praesens historicum, używany właśnie „w celu aktualizacji i unaocznienia [...] przebiegu” minionych wydarzeń. Widzimy więc, że dramat ten niejako ciąży ku epice. Przypadająca głównemu bohaterowi funkcja quasi-narratora, zbliża Rekonstrukcję poety do formy opowiadania lub monodramu.
WIELORODZAJOWOŚĆ
Prócz elementów dramatu i epiki, niebagatelną rolę odgrywa w omawianym tekście liryka. Pełni bowiem funkcję spoiwa; pozwala na połączenie wszystkich rodzajów literackich w harmonijną całość. Decyduje ona o semantycznej organizacji tekstu. Jest obecna nie tylko poprzez zawarte w wypowiedziach Homera wiersze, ale także w partiach prozatorskich. Monologi głosu wiodącego są niezwykle zrytmizowane, operują metaforą, symbolem oraz innymi środkami należącymi do świata poezji. Funkcjonujące na granicy liryki i prozy, są jednocześnie wypowiedziami wpisanymi w strukturę dramatu. Jest więc Rekonstrukcja poety oryginalną syntezą trzech rodzajów wypowiedzi literackiej, które w jej obrębie znakomicie współgrają.
Owa wielorodzajowość ma dwa, ważne dla interpretacji, aspekty. Po pierwsze, jak twierdzi Jacek Kopciński, jest ona swego rodzaju ukłonem w stronę epiki homeryckiej, pisanej wierszem i nie stroniącej od obszernych partii dialogowych. Po drugie, pozwala na myślenie o dziele Herberta nie tylko w kategoriach programu poetyckiego, ale także, dotyczącego wszelkiej twórczości literackiej, programu artystycznego, w którym tradycja, również antyczna, zajmuje ważne miejsce.
TEJREZJASZ, EDYP, HOMER
Inspiracji do napisania Rekonstrukcji poety dostarczyła niewątpliwie literatura starożytnej Grecji. Z niej to bowiem zaczerpnął Zbigniew Herbert topos ślepego mędrca. Mitologiczne postacie ociemniałych wieszczów, obecne także w klasycznych tragediach, posłużyły za pierwowzór Homera. Znany z Antygony i Króla Edypa Sofoklesa oraz Bachantek Eurypidesa Tejrezjasz, choć pozbawiony wzroku, miał dar jasnowidzenia i znał tajemnice bogów. Jego skierowane do wewnątrz oczy, były znakiem prawdziwego poznania mechanizmów rządzących światem. Dlatego właśnie Edyp, dowiedziawszy się okrutnej prawdy o swym pochodzeniu i kazirodczym związku z własną matką, wykuł sobie oczy i stał się podobny do Tejrezjasza - oślepł, gdy stary mędrzec otworzył mu oczy.
Ten paradoks znamionuje również drogę ku prawdzie, jaką przebywa w omawianym przeze mnie słuchowisku Homer. Poznajemy go jako czterdziestopięcioletniego mieszkańca Miletu, byłego marynarza, który zmuszony został do porzucenia swojego fachu na skutek nieszczęśliwego wypadku, który spowodował częściową utratę wzroku. Wtedy właśnie zaczął tworzyć i zyskał przychylność publiczności. Niedowidzący artysta, zaprowadzony na rynek przez syna, daje koncert, podczas którego ślepnie całkowicie. Przerażony przerywa występ i prosi Elpenora, by zaprowadził go do domu. W drodze powrotnej Homer łudzi się jeszcze, że to tylko chwilowa niedyspozycja. U kresu wędrówki przekonuje się jednak, iż nie odzyska już wzroku.
POEZJA KRZYKU
Zdarzenie na rynku okazało się momentem przełomowym; zadecydowało o zmianie dotychczasowego trybu życia poety i zakończyło pierwszy etap twórczości. Dotąd Homer nazywał poezję krzykiem. Krzykiem, który miał być sposobem na pokonanie strachu. Swoje występy traktował jako walkę z owym strachem, który wdarł się do jego duszy, gdy oczy odmówiły posłuszeństwa. Będąc człowiekiem niedowidzącym, zmuszonym do wysilenia innych niż wzrok zmysłów, zaczął swoją uwagę koncentrować na otaczających go dźwiękach. Słuch stał się podstawowym narzędziem, pozwalającym na czerpanie wiadomości o świecie.
Ten sposób oglądania świata zaowocował nowym rodzajem poezji. Homer z pogardą wypowiada się o dokonaniach swoich poprzedników, dla których „epopeja to była równina”. Sam traktuje epos jak „górę, ciężką materię, która się dźwiga z ziemi do nieba i sięga bogów”. Mówi o sobie, iż odkrył „ludzką potrzebę krzyku”, krytykując jednocześnie poezję, w której, by opanować uczucia, opanowuje się głos.
Jego bunt wobec dotychczas obowiązujących reguł, ma swą przyczynę właśnie w odmiennej percepcji rzeczywistości. Poprzednicy Homera skoncentrowani byli na wzroku, który pozwala oglądać przedmioty z daleka, tworzy dystans pomiędzy patrzącym a światem. Dystans ten był w ich poezji obecny w chłodnej, wręcz monotonnej narracji; w owym opanowanym głosie. Dlatego twórczość ta mogła przywodzić na myśl płaską równinę.
Skupienie uwagi na słuchu powoduje, że dystans znika. Słuchając, wpuszczamy niejako w siebie otaczające nas dźwięki. Przestajemy być „na zewnątrz” świata. Tak właśnie odbiera rzeczywistość Homer. Dlatego głos jest tak ważny w jego epopei. Urasta do krzyku, który pnie się w górę, ku bogom. To właśnie bogów chce poruszyć swym krzykiem poeta, bo oni są sprawcami jego losu, przyczyną strachu. Ich niesprawiedliwe wyroki uczyniły z niego pół-ślepca.
POEZJA CISZY
Homer postanawia wyjaśnić nam, jak doszło do tak olbrzymiej zmiany w jego poezji. Opowiada o pielgrzymce na wyspę Milo, w którą wyruszył „na trzeci dzień po wypadku na rynku”. Kiedy dotarł do świątyni Zeusa Cudotwórcy, wykrzyczał swoją prośbę. Nie było w niej pokory, było poczucie wielkiej krzywdy: „Homer domaga się zwrotu oczu!”. Artysta nie został jednak wysłuchany. W nocy ponownie udał się do świątyni, by powtórzyć prośbę. Tu poeta krzyknął po raz ostatni. I tym razem nie dało to oczekiwanego skutku. Wszedł na ołtarz i dotknął twarzy boga, tak jak przedtem dotykał swojej. Badając oblicze Zeusa, przekonał się, iż bóg jest tak samo ślepy jak on, a boskie usta są zamknięte.
To właśnie osobisty kontakt z bogiem spowodował tak wielką przemianę w pisarstwie Homera. Odkrycie podobieństwa między sobą a bogiem, pozwoliło na pogodzenie się z własnym losem i pozbycie się strachu. Poeta zrozumiał, że pozbawiony wzroku, lecz z pokorą przyjmujący wyroki fortuny, staje się bliższy bogom. Odkrycie tej prawdy nie byłoby możliwe, gdyby nadal widział. Konieczna była zmiana perspektywy. Dzięki temu odkryciu, Homer przestał się bać - więc nie musiał już krzyczeć. Zrozumiał, że kontakt z bogiem jest możliwy jedynie poprzez milczenie, kontemplację, o czym świadczy przywołana przez twórcę oda. Zamknięte usta Zeusa są znakiem ciszy, która stała się największą wartością w nowej poezji greckiego artysty.
DOTYKANIE PRAWDY
Homer odkrywa prawdę o bogu poprzez dotyk. Przykłada dłoń do twarzy Zeusa, aby poznać tożsamość boga; aby uzyskać odpowiedź na pytanie jaki jest ów Cudotwórca. Jako człowiek ślepy, prócz słuchu, ma do dyspozycji dotyk, który jest najbardziej intymnym ze zmysłów. Przekazuje bowiem informacje o tym minimalnym fragmencie świata, który możemy poczuć kładąc rękę, stawiając stopę... I choć nie zdobędziemy dzięki niemu wiedzy o całej otaczającej nas rzeczywistości, nasze doświadczenie będzie prawdziwe, bo niezafałszowane dystansem do owej rzeczywistości.
Proces ślepnięcia jest w Rekonstrukcji poety figurą symboliczną, przedstawiającą, paradoksalnie, proces dochodzenia do prawdy. Dotyk interpretowany jest tutaj jako zmysł dający wiedzę pewną, bo pochodzącą z własnego, indywidualnego doświadczenia. Takie właśnie są wiersze, które w usta Homera włożył autor. Użyczył ich niejako swojej postaci. Są one przecież częścią wielkiej twórczości poetyckiej samego Herberta. Funkcjonują w niej osobno(Kamyk, Tamaryszek, Próbę opisu możemy znaleźć w tomiku Studium przedmiotu). Nie mamy więc wątpliwości, że twórca Pana Cogito identyfikuje się z bohaterem, którego stworzył. Identyfikacja ta dotyczy przede wszystkim sposobu rozumienia i uprawiania poezji. Dlatego Rekonstrukcja poety jest skarbnicą wiedzy na temat programu artystycznego Herberta. Przedstawiona w niej historia Homera stanowi niesłuchanie ważny, poetycki komentarz do całej twórczości Księcia Poetów.
WNIOSKI
Przedstawione wyżej obserwacje wskazują na kilka elementów owego programu artystycznego. Wiemy już, że forma słuchowiska służy podkreśleniu mowy jako pierwotnej i najwłaściwszej przestrzeni istnienia literatury, a co za tym idzie dowartościowaniu żywego kontaktu autora z odbiorcą. Wspomniałem również o tradycji. W twórczości Herberta jest ona obecna niemal stale, przede wszystkim jako składnik niezbędny do odpowiedzialnego, aktywnego uczestnictwa w kulturze. Dialog z tradycją podjął Herbert również w Rekonstrukcji poety już choćby przez uczynienie jej bohaterem Homera. Także forma tego dramatu przywodzić może na myśl starożytną epikę. Topos ślepego mędrca ma również rodowód antyczny.
Jednak w omawianym tu dramacie, prócz elementów odwołujących się do tradycji, dużą rolę odgrywają partie stojące, wydawałoby się, na przeciwnym biegunie. Część słuchowiska, podobnie jak część twórczości poetyckiej, poświęca Herbert rzeczom (kamyk, tamaryszek, palec). Nie są one jedynie dodatkiem, błachą igraszką. Rekonstrukcja poety pokazuje, że są tak samo ważne, jeśli nie ważniejsze od wielkich tropów kultury. Homer piszący o Achillesie i o Troi, po wizycie w świątyni Zeusa, zaczyna pisać właśnie o tym, co małe. Owa zmiana skali nie czyni z niego mniejszego poety. Przeciwnie - pozwala mu na odpowiedzialny, bo płynący z prawdziwego doświadczenia opis rzeczywistości.
W programie artystycznym Herberta nie mogło zabraknąć miejsca na kwestie dotyczące etyki pisarskiej. Podobnie jak w Przesłaniu Pana Cogito, wartości takie jak odpowiedzialność i świadczenie prawdzie stają w centrum „rekonstruowanego” obrazu poety. Poznawanie świata przez dotyk jest w omawianym tu dramacie metaforą prawdziwego doświadczenia, prawdziwego poznania rzeczywistości. Po stronie twórczości wypływającej właśnie z głębokiego i niezafałszowanego kontaktu z otaczającym nas światem opowiada się Herbert. Tak właśnie rozumiana jest przez niego odpowiedzialność za słowo. Artysta musi również umieć ponosić konsekwencję swoich artystycznych wyborów; musi być wierny sobie. Dlatego Homer postanawia zostać na wyspie Milo, bo wie, że ten nowy sposób patrzenia na świat nie da się pogodzić ze wcześniejszym życiem. Warunkiem koniecznym do spełnienia przedstawionej nam przez Herberta wizji poety jest cisza. Cisza rozumiana przede wszystkim jako pokora wobec świata i ludzi, wobec własnych możliwości poznawczych. Jest to również postulat tworzenia bezinteresownego, nie szukania poklasku, miłości tłumów. To właśnie umiejętność pozostawania w cieniu, bez narzucania się. Kategoria ciszy podkreśla też wagę słów, potrzebę mówienia rzeczy ważnych, a milczenia o błahostkach. Takiego właśnie poetę chciał zrekonstruować Herbert. Taką poezję chciał wskrzesić.
Między krzykiem narodzin
a krzykiem śmierci
obserwujcie swoje paznokcie
zachód słońca
ogon ryby
a tego co zobaczycie nie wynoście na rynek
nie sprzedawajcie po cenach okazyjnych
nie krzyczcie
bogowie tak jak zakochani
lubią ogromne milczenie
między wrzaskiem początku
a wrzaskiem końca
bądźcie jak nie dotknięta lira
która nie ma głosu
ma wszystkie
Domysły na temat Barabasza
Co stało się z Barabaszem? Pytałem nikt nie wie
Spuszczony z łańcucha wyszedł na białą ulicę
mógł skręcić w prawo iść naprzód skręcić w lewo
zakręcić się w kółko zapiać radośnie jak kogut
On Imperator własnych rąk i głowy
On Wielkorządca własnego oddechu
Pytam bo w pewien sposób brałem udział w sprawie
Zwabiony tłumem przed pałacem Piłata krzyczałem
tak jak inni uwolnij Barabasza Barabasza
Wołali wszyscy gdybym ja jeden milczał
stałoby się dokładnie tak jak się stać miało
A Barabasz być może wrócił do swej bandy
W górach zabija szybko rabuje rzetelnie
Albo założył warsztat garncarski
I ręce skalane zbrodnią
czyści w glinie stworzenia
Jest nosiwodą poganiaczem mułów lichwiarzem
właścicielem statków - na jednym z nich żeglował Paweł do Koryntian
lub - czego nie można wykluczyć -
stał się cenionym szpiclem na żołdzie Rzymian
Patrzcie i podziwiajcie zawrotną grę losu
o możliwości potencje o uśmiechy fortuny
A Nazareńczyk
został sam
bez alternatywy
ze stromą
ścieżką
krwi
W tym wierszu daje się zauważyć podwójne przeciwstawienie: podmiotu lirycznego i tłumu oraz Jezusa i Barabasza. Spojrzmy na drugą strofę. Z jednej strony stoi tłum, nakreślony jako pewien monolit, ignorujący jednostkę i jej WYBORY. Z drugiej strony pojedynczy człowiek niemal juz wtopiony w tlum, prawie niezdolny do podjęcia samodzielnej decyzji, własnego WYBORU; na tyle jednak świadomy aby zdać sobie sprawę ze swojej biernosci. Ten tłum przypomina trochę obraz nakreślony w Psychologii tłumu Le Bona: bezgłowa masa, z którą podmiot liryczny się nie identyfikuje, ale która faktycznie odebrała mu już część WOLNOŚCI. Coś na kształt wyrzutu sumienia każe mu wypowiedzieś usprawiedliwienie:
(...)
gdybym ja jeden milczał
stałoby się dokładnie tak jak się stać miało
(...)
Druga opozycja, bardziej czytelna, to przeciwstawienie Barabasza i Jezusa. Barabasz jest WOLNY. Wymienione możliwości jego dalszych losów pozwalają przypuszczać, że jego życie nie jest z góry zaplanowane i zależy tylko od niego. Herbert wyraża tę myśl explicite:
(...)
On Imperator własnych rąk i głowy
On Wielkorządca własnego oddechu
(...)
Dlaczego Wielkorządca i Imperator? Czy słowa te w odniesieniu do zwykłego człowieka nie są nadużyciem wyższego rejestru wyrazów zarezerwowanych dla władców narodów i świata? Otóż taka operacja Herberta zwraca mocniej naszą uwagę na to, ze nie wszystkim dana jest taka imperatorska WŁADZA nad własną głową i oddechem. Jezus przy Barabaszu wygląda jak skazaniec i jest nim w rzeczywistości. Jest przedstawiony jako człowiek w sytuacji bez wyjścia:
(...)
został sam
bez alternatywy
ze stromą
scieżką
krwi
Tutaj pojawia się - moim zdaniem - najważniejsze pytanie. Jest to pytanie o WOLNOŚĆ i o to jak z niej umiemy korzystać. Ludzie w masie są słabymi tchórzliwymi stworzeniami, które nie mogą ani znieść wolności, ani sprostać prawdzie (...) - to cytat z Roku 1984, a byłaby to przecież też klasyczna odpowiedź Wielkiego Inkwizytora z Braci Karamazow.
Korzystanie z WOLNOŚCI jest trudne, a ten, kto się tego nauczy i podejmie, raczej odczuje krzywdę niż nagrodę. To stały motyw u Herberta: a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką .... Jest to bardzo trudne - tym trudniejsze, że wszyscy w pewien sposób jesteśmy unurzani w łatwych kompromisach i mówiący poprzez podmiot liryczny Herbert też przyznaje: w pewien sposób brałem udział w sprawie (...). W wierszu nie ma bezpośredniej odpowiedzi czy mamy naśladując Jezusa podążać samotnie stromą ścieżką krwi czy żyć nie dookreślonym życiem Barabasza, który może równie dobrze wrócić do zbrodni jak i stać się garncarzem. A może jest jeszcze inna możliwość?
Przesłanie Pana Cogito
Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy
a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie
strzeź się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych
strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy
czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę
powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku
a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku
idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów
Bądź wierny Idź
Pochodzący z 1974 roku wiersz Przesłanie Pana Cogito kończy tomik Pan Cogito i zgodnie ze swoim tytułem jest przesłaniem wieńczącym cały cykl. Analizując ten wiersz należy przede wszystkim zauważyć jego łączność z przedstawioną w innych wierszach ideą godnego postępowania w warunkach totalitarnego zniewolenia. Wierszem poprzedzającym Przesłanie Pana Cogito w tomiku jest utwór Pan Cogito o postawie wyprostowanej. Takie zestawienia nie są nigdy u Herberta przypadkowe. Poeta podkreśla wagę chwili, która wymaga wyboru. Właściwa jest tylko jedna droga - dochowanie wierności własnym ideałom, zachowanie wspomnianej postawy wyprostowanej. Dlatego nie znajdziemy w wierszu oznak wahania. Przesłanie... napisane jest w trybie rozkazującym: idź, bądź odważny, strzeż się, czuwaj! Te słowa brzmią jak rozkaz dowódcy przed decydującą bitwą. W istocie, Herbert wzywa do walki i ma świadomość nieuchronności starcia.
Przesłanie Pana Cogito zawiera prawdy, które poeta uznał za najważniejsze dla tych, którzy nie chcą się poddać niedemokratycznej władzy. Nie przeciera jednak nowego szlaku - tą drogą poszło już wielu. Czeka na nich złote runo nicości. Ten oksymoron zwraca uwagę czytelnika na pozorną nielogiczność walki. Ale już w kolejnym wersie, jakby nie zważając na poprzednie słowa, podmiot liryczny nakazuje marsz. Słowa: ocalałeś nie po to aby żyć przypominają myśl navigare necesse est, vivare non est necesse. Ważne jest działanie. Wymaga ono odwagi i czujności. Podmiot liryczny wiersza nawołuje do walki, aczkolwiek nie daje adresatowi tych słów żadnej nadziei na zwycięstwo. Wiersz kończy się opisem nagrody, która czeka idącego za radą Pana Cogito:
(...)
a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku
(...)
a nagrodzą cię za to tym co maja pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku
(…)
Wybór stojący przed czytelnikiem jest jasny. Herbert nie chce oszukiwać odbiorcy wobec faktów. Jeśli chce iść za nim - musi wiedzieć, że jest to droga trudna. Jeśli nie chce - zostanie jednym z tych co na kolanach.
Wiedząc o sile i bezwzględności przeciwnika, poeta nie odwołuje się w Przesłaniu... do zasad Ewangelii. Wręcz przeciwnie, zabrania litości wobec słabych. Obrońców Prawdy odróżnia od innych siła moralna. Może być ona powodem odczuwania swojej wyższości, choć w wierszu znajdujemy też słowa wskazujące, że powołani do walki powinni strzec się niepotrzebnej dumy; są przecież od nich lepsi. Nurt ten został rozwinięty w zamieszczonym w tomiku Raport z oblężonego Miasta wierszu Potęga smaku, w którym Zbigniew Herbert pomniejsza konieczną do sprzeciwienia się systemowi odwagę pisząc, że dla zrozumienia prawdy wystarczy tylko dobry smak. Potęga smaku to wiersz późniejszy, reprezentuje inne spojrzenie. W połowie lat siedemdziesiątych, gdy Herbert pisał Przesłanie... dominował nastrój bojowy.
Wiersz jest przykładem zwięzłej wypowiedzi zawierającej wiele treści, tak charakterystycznej dla twórczości Herberta. Krótkie, najczęściej dwu- lub trójwersowe strofy pokrywają się z kolejnymi nakazami i radami składającymi się na swoisty testament Pana Cogito.
Podobnie jak niemal wszystkie utwory Herberta Przesłanie... jest wierszem białym. Poeta usunął z tekstu większość znaków interpunkcyjnych. Upersonifikował pojęcia Pogardy i Gniewu (pisane z wielkich liter). Pojawiają się częste przeciwstawienia ludzkiego wysiłku i braku efektu pracy. Dla lepszego zilustrowania swej myśli poeta przywołuje obraz Izraelitów idących przez pustynię i ginących w drodze. Przeznaczone adresatowi wiersza zadanie wyjaśniają postacie, które podmiot liryczny stawia odbiorcy za najwyższy autorytet. Są to: Gilgamesz - półlegendarny władca miasta Uruk, Hektor - antyczny bohater znany z Illiady i Roland - średniowieczny wzór rycerza. Znaleźć się pośród nich oznacza być niezłomnym w służbie Prawdy. Słowa pożegnania: Bądź wierny Idź brzmią jak wielkie zobowiązanie. Obyśmy mieli siłę je wypełnić.
Pani Profesor Izydorze Dąmbskiej
Potęga smaku
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
nasza odmowa niezgoda i upór
mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
w którym są włókna duszy i cząstki sumienia
Kto wie gdyby nas lepiej i piękniej kuszono
słano kobiety różowe płaskie jak opłatek
lub fantastyczne twory z obrazów Hieronima Boscha
lecz piekło w tym czasie było jakie
mokry dół zaułek morderców barak
nazwany pałacem sprawiedliwości
samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce
posyłał w teren wnuczęta Aurory
chłopców o twarzach ziemniaczanych
bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych rękach
Zaiste ich retoryka była aż nazbyt parciana
(Marek Tulliusz obracał się w grobie)
łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy
dialektyka oprawców żadnej dystynkcji w rozumowaniu
składnia pozbawiona urody koniunktiwu
Tak więc estetyka może być pomocna w życiu
nie należy zaniedbywać nauki o pięknie
Zanim zgłosimy akces trzeba pilnie badać
kształt architektury rytm bębnów i piszczałek
kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów
Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu
książęta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Odczytanie podstawowej płaszczyzny wiersza Potęga smaku nie nastręcza większej trudności. Posługująca się niezbyt finezyjnym zestawem środków komunistyczna władza wywołuje sprzeciw dzisiejszego Arbitra elegantiae. Komunizm jest dla Herberta po prostu niesmaczny. Nie pisze: zbrodniczy, okrutny, nieludzki, ale właśnie: niesmaczny. Sens tych słów jest głębszy ponieważ dotyka osobistych wyborów poety. Wiersz Potęga smaku przedstawia powody, dla których Zbigniew Herbert na długie lata wycofał się z życia kulturalnego Polski. Według tego wiersza mają to być powody natury raczej estetycznej niż moralnej.
W zakończeniu wiersza:
(...)
wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Stanisław Barańczak odszukuje ironiczny komentarz do zdania Marka Aureliusza: Do rzeczy, z którymi jesteś losem sprzężony, staraj się dostosować. Tragiczny rozdźwięk między pojęciami moralnego zwycięstwa i fizycznego przetrwania podkreśla trudność wyboru. Nie można jednak zgodzić się na kompromis stawiając na szali własną godność. I chociaż ... tylko sny nasze nie zostały upokorzone (Raport z oblężonego Miasta), to największym upokorzeniem byłoby poddać się przed tymi, którzy mając fizyczną przewagę jednocześnie budzą swoją małością nie strach, ale właśnie żal, politowanie i niesmak.
Modlitwa Pana Cogito - podróżnika
Panie
dziękuję Ci że stworzyłeś świat piękny i bardzo różny
a także za to że pozwoliłeś mi w niewysłowionej dobroci
Twojej być w miejscach które nie były miejscami mojej
codziennej udręki
- że nocą w Tarquinii leżałem na placu przy studni i spiż
rozkołysany obwieszczał z wieży Twój gniew lub wybacze-
nie
a mały osioł na wyspie Korkyra śpiewał mi ze swoich
niepojętych miechów płuc melancholię krajobrazu
i w brzydkim mieście Manchester odkryłem ludzi dobrych
i rozumnych
natura powtarzała swoje mądre tautologie: las był lasem
morze morzem skała skałą
gwiazdy krążyły i było jak być powinno - Iovis omnia plena
- wybacz - że myślałem tylko o sobie gdy życie innych
okrutnie nieodwracalne krążyło wokół mnie jak wielki
astrologiczny zegar u świętego Piotra w Beauvais
że byłem leniwy roztargniony zbyt ostrożny w labiryntach
i grotach
a także wybacz że nie walczyłem jak lord Byron o szczęście
ludów podbitych i oglądałem tylko wschody księżyca
i muzea
- dziękuję Ci że dzieła stworzone ku chwale Twojej udzieliły
mi cząstki swojej tajemnicy i w wielkiej zarozumiałości
pomyślałem że Ducio van Eyck Bellini malowali także dla
mnie
a także Akropol którego nigdy nie zrozumiałem do końca
cierpliwie odrywał przede mną okaleczone ciało
- proszę Cię żebyś wynagrodził siwego staruszka który nie
proszony przyniósł mi owoce ze swego ogrodu na spalonej
słońcem ojczystej wyspie syna Laertesa
a także Miss Helen z mglistej wysepki Mull na Hebrydach
za to że przyjęła mnie po grecku i prosiła żeby w nocy
zostawić w oknie wychodzącym na Holy Iona
zapaloną lampę aby światła ziemi pozdrawiały się
a także tych wszystkich którzy wskazywali mi drogę
i mówili kato kyrie kato
i żebyś miał w swej opiece Mamę ze Spoleto Spi-
ridiona z Paxos dobrego studenta z Berlina który wybawił
mnie z opresji a potem nieoczekiwanie spotkany w Arizonie
wiózł mnie do Wielkiego Kanionu który jest jak sto tysięcy
katedr zwróconych glową w dół
- pozwól o Panie abym nie myślał o moich wodnistookich
szarych niemądrych prześladowcach kiedy słońce schodzi
w Morze Jońskie prawdziwie nieopisane
żebym rozumiał innych ludzi inne języki inne cierpienia
a nade wszystko żebym był pokorny to znaczy ten który
pragnie źródła
dziękuję Ci Panie że stworzyłeś świat piękny i różny
a jeśli jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony na zawsze
i bez wybaczenia
Stanowiące kompozycyjną klamrę wiersza słowa: dziękuję Ci Panie że stworzyłeś świat piękny i różny wyrażają prosty zachwyt Herberta dla świata. Zachwyt erudyty, który jednak przez całe życie nie przestaje się dziwić. Zbigniew Herbert wielokrotnie podróżował po Europie i po świecie. Tym większą miał świadomość zasadniczych różnic między życiem w Polsce lat sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych a życiem na Zachodzie. Jednak w Modlitwie..., podobnie jak i w innych wierszach zresztą, znajdujemy raczej słowa zachwytu dla dawnych twórców aniżeli dla współczesności wolnego świata. Herbert chętnie nawiązywał kontakty z ludźmi nauki i kultury innych krajów, spacerował po miastach, zwiedzał zabytki, nigdy jednak nie wyobrażał sobie życia na emigracji.
Obszerne relacje z podróży do Francji i Włoch umieścił w zbiorze esejów Barbarzyńca w ogrodzie opublikowanym w 1962. Z zamieszczonego w tym zbiorze szkicu Lascaux napisanego po zwiedzeniu groty, w której zachowały się liczące ponad piętnaście tysięcy lat malowidła naścienne, chciałbym przytoczyć fragment, doskonale współgrający z atmosferą wiersza:
Wracałem z Lascaux tą samą drogą, jaką przybyłem. Mimo że spojrzałem, jak to się mówi, w przepaść historii, nie miałem wcale uczucia, że wracam z innego świata. Nigdy jeszcze nie utwierdziłem się mocniej w kojącej pewności: jestem obywatelem Ziemi, dziedzicem nie tylko Greków i Rzymian, ale prawie nieskończoności.
To jest właśnie ludzka duma i wyzwanie rzucone obszarom nieba, przestrzeni i czasu. "Biedne ciała, które mijacie bez śladu, niech ludzkość będzie dla was nicością; słabe ręce wydobywają z ziemi noszącej ślady oriniackiej półbestii i ślady zagłady królestw - obrazy, które budząc obojętność czy zrozumienie, jednako świadczą o waszej godności. Żadna wielkość nie da się oddzielić od tego, co ją podtrzymuje. Reszta to uległe stwory i bezrozumne owady".
Droga była otwarta ku świątyniom greckim i gotyckim witrażom. Szedłem ku nim czując w dłoni ciepły dotyk malarza z Lascaux.
Świadomość obcowania z prawie nieskończonością poprzez kontakt z cudami natury lub dziełami człowieka jest nieodłączną częścią twórczości Herberta i źródłem wielu historycznych nawiązań w jego utworach. Są to nie tylko - jak się niekiedy błędnie generalizuje - nawiązania antyczne. Modlitwa Pana Cogito - podróżnika to słowa dziękczynienia a zarazem wyraz tej pewności, którą odnajdujemy w powyższym fragmencie eseju. Pewności, że obserwując z odrobiną pokory otaczający nas świat bliżsi będziemy temu, czego pragnie dla siebie liryczny podmiot wiersza, a o czym może dla siebie pragnął i sam Herbert pisząc:
(...)
żebym rozumiał innych ludzi inne języki inne cierpienia
a nade wszystko żebym był pokorny to znaczy ten który
pragnie źródła
(...)
Wit Stwosz: Uśnięcie NMP
Jak namioty przed burzą marszczą się złote opończe
przybór gorącej purpury odsłania piersi i stopy
cedrowi apostołowie unoszą ogromne głowy
nad wysokoscią zawisa broda ciemna jak topór
Kwitną snycerskie palce. Cud się dłoniom wymyka
więc kładą je na powietrzu - powietrze się burzy jak struny
Gwiazdy się mącą na niebie z gwiazd jest także muzyka
lecz nie dosięga ziemi i trwa wysoko jak luna.
A Panna Maria usypia. Idzie na dno zdziwienia
trzymają ją w wątłej siatce umiłowane oczy
upada coraz wyżej jak strumień przez palce przenika
a oni schylają się z trudem nad wstępującym obłokiem
DZIEŁO
Dzieło sztuki żyje jedynie dzięki
oczom tych, którzy nań patrzą.
Czymże by było dzieło sztuki bez kontemplatorów podziwiających jego artyzm i kunszt? Czy może istnieć sztuka bez splendoru i zachwytu? Czy nie jest największą nagrodą, najwspanialszym zaszczytem uznanie? A czyż największym uznaniem nie jest uwiecznienie wywartego wrażenia poprzez zamknięcie go w słowa i tym samym uczynienie nieśmiertelnym?...
W roku 1944 w ucieczce przed wkraczającą Armią Czerwoną Zbigniew Herbert wyjechał do Krakowa. Tam też podjął studia na Akademii Sztuk Pięknych i, mimo iż wkrótce je przerwał, bez wątpienia codzienne obcowanie ze sztuką odcisnęło swe piętno na wrażliwości młodego poety. To podczas poszerzania swej wiedzy na temat sztuk plastycznych mógł zetknąć się Herbert z Ołtarzem Mariackim - późnogotyckim dziełem Wita Stwosza, ukończonym w 1489 roku. Możliwe jest jednak także, że do odwiedzin w Kościele Najświętszej Marii Panny skłoniła poetę chęć ujrzenia rzeźb mistrza. Herbert bowiem, sam artysta, nie potrafił przejść obojętnie wobec cudzego dzieła. Pokrewna dusza może bowiem krytykować albo podziwiać, ale nie ignoruje.
Herbert podziwiał.
O wielkim wrażeniu jakie wywarł na lwowskim poecie Ołtarz Mariacki świadczy ukazanie się w prawie pół wieku później, w 1990 roku w tomiku "Elegia na odejście", wiersza poświęconemu dziełu Stwosza. Tytuł wiersza jest prosty, jednoznaczny, kojarzy się z podpisem pod eksponatem muzealnym, nie ma bowiem żadnego zabarwienia emocjonalnego. "Wit Stwosz: Uśnięcie NMP" przypomina bardziej informację, pod wpływem jakiego dzieła powstał utwór, niż zapowiedź lirycznego wyznania artysty urzeczonego efektem pracy innego artysty.
URZECZENIE
Prawdziwym celem sztuki winno być
ukazanie dzieła, a ukrycie twórcy.
/Oscar Wilde/
Średniowieczni artyści tworzyli na chwałę Pana. Nazwiska wielu z nich pozostaną na zawsze nieznane. Sygnaturą bywał kunszt dzieła, artyzm wykonania, geniusz detalu. Poeci, malarze, rzeźbiarze czy architekci wystrzegali się jednak eksponowania siebie, starali się pozostać anonimowi. Dzieło miało przemawiać, nie zaś imię. Choć w dobie późnego gotyku, czyli w okresie, kiedy tworzył Stwosz, coraz częściej zdarzało się słyszeć o autorach, to okres, w którym wartość dzieła będzie mierzyć się nazwiskiem wykonawcy, przypada na wieki późniejsze.
Do tej cechy charakterystycznej sztuce średniowiecznej nawiązał też Zbigniew Herbert w swym wierszu "Wit Stwosz: Uśnięcie NMP". Znamienne bowiem, że w całym wierszu nie ma ani jednego momentu, w którym ujawniłby się jako kontempla-tor Ołtarza. Ani razu nie pada słowo "ja", ani razu też nie zostają bezpośrednio wyrażone uczucia zachwytu czy podziwu. Podmiot liryczny zdaje się nie istnieć - dzieło przemawia samo głosem swej doskonałości. Herbert jest tylko pośrednikiem, uwiecznia wielkość i kunszt Stwosza dla potomnych, przyjmuje zatem postawę obserwatora, widza. Jest biernym świadkiem zdarzenia. Najważniejsze staje się oddziaływanie Ołtarza Mariackiego, nie zaś uczucia, jakie to oddziaływanie wywołuje.
Urzeczony ekspresją rzeźb Herbert zwraca uwagę na najdrobniejsze szczegóły sztuki snycerskiej. Dostrzega więc staranne i wierne oddanie ułożenia szat. Ich fałdy porównuje do rozpostartych i pomarszczonych podczas burzy namiotów. Podziwia dokładność, z jaką mistrz średniowieczny wyrzeźbił apostolską brodę. Oczarowany kontempluje tło, jakim jest niebo rozświetlone gwiazdami i blaskiem księżyca. Ważnym dla Herberta elementem dopełniającym dzieło i wywołującym na nim duże wrażenie jest barwa. Nasycenie kolorów, które charakteryzuje warsztat Stwosza, wykorzystuje też XX-wieczny poeta. Są więc w jego wierszu: "złote opończe" i "gorąca purpura", a broda zaś jest "ciemna jak topór". Choć Herbert zdaje się nie zwracać uwagi na błękit tła, to jednak domyślić się go można w słowach:
"...Cud się dłoniom wymyka
więc kładą je w powietrzu..."
Jak bowiem można wyrazić w sztuce plastycznej istnienie powietrza jeśli nie kolorem?...
Poeta nie poprzestaje jedynie na zachwycie nad techniką Stwosza, którą najlepiej wyrażają słowa: "kwitną snycerskie palce". Znajduje się także pod silnym działaniem walorów estetycznych dzieła - stąd jego podziw dla ekspresji tak doskonale ujętej przez średniowiecznego mistrza. Poprzez poetycki opis Ołtarz zaczyna nabierać realnych kształtów nawet dla kogoś, komu nie było dane odwiedzić Bazyliki Mariackiej. Ruch, tak wspaniale uchwycony w późnogotyckim dziele, podkreślają słowa Herberta: "marszczą się złote opończe", "odsłania piersi i stopy", "unoszą ogromne głowy", "powietrze się burzy jak struny", "idzie na dno zdziwienia", "nad wstępującym obłokiem". Poecie roztacza przed odbiorcą monumentalność Ołtarza w słowach:
"cedrowi apostołowie unoszą ogromne głowy”
a także:
"Gwiazdy się mącą na niebie z gwiazd jest także muzyka
lecz nie dosięga ziemi i trwa wysoko jak luna"
Owo wrażenie ogromu komponuje się także z theatrum Ołtarza, jakim jest właśnie Zaśnięcie Marii Panny poprzedzające jej wniebowzięcie. Także ujęcie tego tematu przez Stwosza było dla Herberta pretekstem do rozmyślań. Znów jednak oparł on swe refleksje na dokładnych studiach nad wizją rzeźbiarską. Poeta dostrzega więc uwieczniony przez średniowiecznego artystę gest podtrzymywania przez apostoła Marii: "trzymają ją w wątłej siatce". Wyraz jej twarzy jest dla niego grymasem "zdziwienia". Zapadanie w sen natomiast "upadaniem coraz wyżej". Owo uwznioślenie, przed którym nastąpić musi upadek, stanowi odniesienie do innej części Ołtarza - Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Stąd też możliwe jest współistnienie dwóch pozornie sprzecznych zdarzeń: apostołowie mogą "schylać się z trudem nad wstępującym obłokiem".
SYMBOLIKA
Kolejny pogromco prawdy
i słów które się
za nią kryją
nie wydzieraj mi wiary
Lothar Herbst
"Wit Stwosz: Uśnięcie NMP" to wiersz, który stanowi nie tylko dialog ze sztuką średniowieczną. Jest to dialog także z kulturą judeochrześcijańską. Podejmuje go Herbert, odwołując się do symboli i alegorii zaczerpniętych wprost ze średniowiecznej kultury. Poeta nazwał więc apostołów "cedrowymi apostołami", mimo iż Wit Stwosz wykonał Ołtarz z drewna lipowego. Aby zrozumieć głębsze znaczenie wyboru akurat tego drzewa, trzeba cofnąć się kilkaset lat wstecz. W tradycji wczesnośredniowiecznej cedr stanowił bowiem symbol czystości i piękna, delikatności i dostojeństwa. Atrybuty te przypisać można apostołom, wybranym wszakże wśród tysięcy przez Chrystusa. Od wieków już królewskość symbolizował także kolor złota i purpury - barwy, które tak ważną rolę odgrywają w oby dziełach - malarskim i snycer-skim.
Ogrom, boskość, niezmienność wyraża także trwająca na niebie "luna" - księżyc. Jej "trwanie" oznaczać może wieczność i wszechobecność. Jej "niedosięganie ziemi" � nadnaturalną moc. Zdaje się ona spoglądać na dół, rozświetlać mroki nocy boskim światłem i stanowić swym spokojem przeciwwagę dla porozrzucanych w nie-ładzie po niebie gwiazd. Ich nieuporządkowanie przywodzi na myśl człowiecze losy, nad którymi góruje widzący wszystko Boski Majestat.
Kolejnym symbolem jest samo uśnięcie Marii. Sen już bowiem w wierzeniach starożytnych określany był mianem "brata śmierci", symbolizował jednocześnie równowagę i spokój. Stanowi on swoistą ablucję duchową - wyzbycie się ziemskości, trosk przyziemnych i wędrówkę duszy uwolnionej od ciała. Sen jest więc przygotowaniem do aktu Wniebowzięcia - pomostem łączącym świat ziemski ze sferą niebiańską. Granice między tymi dwoma światami przekracza jedynie duch człowieka, cielesna część istnienia pozostaje na ziemi w pozycji leżącej. Dusza zaś symbolizowana w wierszu Herberta przez "wstępujący obłok" rozpoczyna podróż ku górze - do innego, nie człowieczego świata.
POWROTY
Po latach spędzonych poza domem przybywasz,
Niosąc ze sobą wspomnienia,
któreś przechował pod obcym niebem
Z dala od swej ziemi.
George Seferis
Herbert swym wierszem "Wit Stwosz: Uśnięcie NMP" złożył hołd średniowiecznemu mistrzowi. Znalazł się pod dużym wpływem i oddziaływaniem sugestywnej wizji Uśnięcia Marii. Do sztuki późnogotyckiej nawiązał zarówno w warstwie kompozycyjnej wiersza, jaki i w samym jego przesłaniu. Połączył prosty język z głębokimi przemyśleniami humanisty, kontemplację dzieła z dialogiem z tradycją chrześcijańską. Zachwycił się dziełem Stwosza.
Jednakże żeby powstać mógł Ołtarz Mariacki w takiej formie, w jakiej można go obecnie podziwiać w kościele krakowskim, sam Stwosz potrzebował natchnienia i wpływu innych artystów. Cechy monumentalnego realizmu zaczerpnął więc z twórczości Mikołaja z Lejdy. Jednocześnie w zakresie kompozycji plastycznej uległ bez wątpienia wpływom malarstwa niderlandzkiego z kręgu Rogera van der Weydena. Głębia uduchowienia i wizyjny nastrój dominują w Ołtarzu nad elementami realizmu. Monumentalność całości, sceniczna teatralność, realizm szczegółów anatomii połączył średniowieczny artysta z dramatyzmem akcji, dynamiką stylu ujęcia postaci i dekoracyjnością rzeźbiarską oraz malarską.
Ołtarz Mariacki jest najlepszym dowodem na to do jakiej perfekcji w swobodnie kompozycji pełnych ekspresyjnego ruchu scen doszedł mistrz, opierając się na do-świadczeniach innych twórców.
Dialog podjęty przez Herberta z dziełem Wita Stwosza jest więc pośrednio polemiką z większą ilością twórców średniowiecznych, otwiera wręcz dyskusję z dorobkiem całego okresu późnego gotyku. Świadczy o żywotności i odwiecznej aktualności sztuki. Potwierdza też tezę o niezmiennej od lat potrzebie powrotu do źródeł, konieczności dotarcia do korzeni, o wciąż nurtującej człowieka potrzebie odkrycia świata i sztuki na nowo. Wiersz "Wit Stwosz: Uśnięcie NMP" jest dowodem na potrzebę wzbogacania wrażliwości humanistycznej poprzez studia nad dziełami sztuki wcześniejszych epok. Herbert uczynił ze swego utworu jeszcze jeden pomost łączący kunszt plastyczny z magią słowa i kolejny element ponadczasowego dialogu między dziełami sztuki.
Domysły na temat Barabasza
Co stało się z Barabaszem? Pytałem nikt nie wie
Spuszczony z łańcucha wyszedł na białą ulicę
mógł skręcić w prawo iść naprzód skręcić w lewo
zakręcić się w kółko zapiać radośnie jak kogut
On Imperator własnych rąk i głowy
On Wielkorządca własnego oddechu
Pytam bo w pewien sposób brałem udział w sprawie
Zwabiony tłumem przed pałacem Piłata krzyczałem
tak jak inni uwolnij Barabasza Barabasza
Wołali wszyscy gdybym ja jeden milczał
stałoby się dokładnie tak jak się stać miało
A Barabasz być może wrócił do swej bandy
W górach zabija szybko rabuje rzetelnie
Albo założył warsztat garncarski
I ręce skalane zbrodnią
czyści w glinie stworzenia
Jest nosiwodą poganiaczem mułów lichwiarzem
właścicielem statków - na jednym z nich żeglował Paweł do Koryntian
lub - czego nie można wykluczyć -
stał się cenionym szpiclem na żołdzie Rzymian
Patrzcie i podziwiajcie zawrotną grę losu
o możliwości potencje o uśmiechy fortuny
A Nazareńczyk
został sam
bez alternatywy
ze stromą
ścieżką
krwi
W tym wierszu daje się zauważyć podwójne przeciwstawienie: podmiotu lirycznego i tłumu oraz Jezusa i Barabasza. Spojrzmy na drugą strofę. Z jednej strony stoi tłum, nakreślony jako pewien monolit, ignorujący jednostkę i jej WYBORY. Z drugiej strony pojedynczy człowiek niemal juz wtopiony w tlum, prawie niezdolny do podjęcia samodzielnej decyzji, własnego WYBORU; na tyle jednak świadomy aby zdać sobie sprawę ze swojej biernosci. Ten tłum przypomina trochę obraz nakreślony w Psychologii tłumu Le Bona: bezgłowa masa, z którą podmiot liryczny się nie identyfikuje, ale która faktycznie odebrała mu już część WOLNOŚCI. Coś na kształt wyrzutu sumienia każe mu wypowiedzieś usprawiedliwienie:
(...)
gdybym ja jeden milczał
stałoby się dokładnie tak jak się stać miało
(...)
Druga opozycja, bardziej czytelna, to przeciwstawienie Barabasza i Jezusa. Barabasz jest WOLNY. Wymienione możliwosci jego dalszych losów pozwalają przypuszczać, że jego życie nie jest z góry zaplanowane i zalezy tylko od niego. Herbert wyraza tę mysl explicite:
(...)
On Imperator własnych rąk i głowy
On Wielkorządca własnego oddechu
(...)
Dlaczego Wielkorządca i Imperator? Czy słowa te w odniesieniu do zwykłego człowieka nie są nadużyciem wyższego rejestru wyrazów zarezerwowanych dla władcow narodów i świata? Otóż taka operacja Herberta zwraca mocniej naszą uwagę na to, ze nie wszystkim dana jest taka imperatorska WŁADZA nad własną głową i oddechem. Jezus przy Barabaszu wygląda jak skazaniec i jest nim w rzeczywistości. Jest przedstawiony jako człowiek w sytuacji bez wyjścia: (...)
został sam
bez alternatywy
ze stromą
scieżką
krwi
Tutaj pojawia się - moim zdaniem - najważniejsze pytanie. Jest to pytanie o WOLNOŚĆ i o to jak z niej umiemy korzystać. Ludzie w masie sa słabymi tchórzliwymi stworzeniami, które nie mogą ani znieść wolności, ani sprostać prawdzie (...) - to cytat z Roku 1984, a byłaby to przecież też klasyczna odpowiedź Wielkiego Inkwizytora z Braci Karamazow.
Korzystanie z WOLNOŚCI jest trudne, a ten, kto się tego nauczy i podejmie, raczej odczuje krzywdę niż nagrodę. To stały motyw u Herberta: a nagrodzą cię za to tym co mają pod reka .... Jest to bardzo trudne - tym trudniejsze, że wszyscy w pewien sposób jesteśmy unurzani w łatwych kompromisach i mówiący poprzez podmiot liryczny Herbert też przyznaje: w pewien sposób brałem udział w sprawie (...). W wierszu nie ma bezpośredniej odpowiedzi czy mamy naśladując Jezusa podążać samotnie stromą ścieżką krwi czy żyć nie dookreślonym życiem Barabasza, ktory może równie dobrze wrócić do zbrodni jak i stać się garncarzem. A może jest jeszcze inna możliwość?
***
Fragment modlitwy Sokratesa z Jaskini filozofów Herberta - kilka zdań, które uważam za istotne.
IV. Dziękuję Ci za życie, które upłynęło tak, że nigdy nie zaparłem się trzeźwości. Nie wstydziłem się także zawrotów głowy, jakie zsyła pełna świadomość.
V. Nie głosiłem Twego imienia. Nie składałem Tobie ofiar. Nie zachęcałem uczniów do kultu, wiedząc, że jest Ci to doskonale obojętne. Chwaliłem Cię w koniunkcji i dysjunkcji, a także w małej świątyni zbudowanej z sylogizmów.
VI. Więc na koniec zwracam się do Ciebie, abyś mnie nie opuścił. Abym do końca czuł Twoją chłodną rękę na czole. I nieruchome oczy w moich oczach. I światłość.
Siłą indywidualności poezji wielkich twórców jest tworzony przez nich własny świat i język pojęć służący do jego opisu. Świat ten pozostaje najczęściej w niezgodzie z istniejącym porządkiem, niemal nigdy nie jest jego wiernym odzwierciedleniem. Wyraża poetycki bunt, w którym tkwi właściwe naszej części Europy rozumienie roli artysty. Poeta nie jest tylko wynalazcą rymów. Tradycja wymaga, aby był bardem narodowym śpiewającym pieśni podchwytywane przez tłumy i głosił prawdę w sprawach najważniejszych dla ogółu.
Zbigniew Herbert należy do największych buntowników ostatniego półwiecza. Walczy o miejsce człowieka przedstawiając nadrzędną wartość jednostki jako podmiotu, a nie przedmiotu działania historii. Walka ta wydaje się być skazana na niepowodzenie: ludzie nie wyrzekną się nigdy swoich stadnych interesów, dominować będzie zawsze masa, historia zaś utrwali tłumy, zgiełk i wysokie racje stanu. W grze z historią człowiek jest drobnym pionkiem pozbawionym wpływu na swój los. Zamiast krzyku milionów prześladowanych i krzywdzonych słychać przejmującą ciszę. Pojawia się stereotyp poświęcenia i stereotyp bólu. To przeciwko nim występuje Herbert od lat prowadząc walkę o godność człowieka.
CZŁOWIEK
Aby dotrzeć do sensu poezji Zbigniewa Herberta należy prześledzić koleje jego życia. Zbigniew Herbert jest twórcą ściśle związanym ze swoim czasem dziejowym. Niepodobna zrozumieć jego wierszy bez świadomości losu pokolenia Armii Krajowej. Wojna i następujący po niej okres stalinowski oznaczał dla poety koniec jego Polski. Pierwsze powojenne dziesięciolecie ukształtowało model opartej o tragizm poezji tak charakterystycznej dla Herberta.
Zbigniew Herbert urodził się 29 października 1924 roku we Lwowie w rodzinie Bolesława i Marii z d. Kaniak. Ojciec przyszłego poety był prawnikiem i dyrektorem jednego z lwowskich banków. Co interesujące, rodzina Herbertów pochodzi z Anglii, a do Galicji trafiła przez Austrię. Pradziadek Zbigniewa Herberta nie umiał ani słowa po polsku i był nauczycielem języka angielskiego. Trudno dopatrywać się w tym bezpośrednich przyczyn europejskości Herberta czy iście anglosaskiej powściągliwości jego liryki. Niemniej jest to fakt symboliczny i może nie całkiem bez znaczenia.
Rok przed wybuchem wojny młody Herbert rozpoczął naukę w Gimnazjum im. Kazimierza Wielkiego we Lwowie. Podczas wojny za okupacji niemieckiej imał się różnych zajęć. Przez pewien czas pracował w produkującym szczepionki Instytucie Behringa jako karmiciel wszy. Był członkiem Armii Krajowej; w 1942 roku ukończył szkołę podchorążych. Jednocześnie uczęszczał na tajne komplety gimnazjalne i w 1943 roku zdał maturę. Następnie studiował filologię polską na tajnym Uniwersytecie Jana Kazimierza.
W 1944 roku (przed wkroczeniem Armii Czerwonej) wyjechał do Krakowa. Studia na Akademii Sztuk Pięknych szybko przerwał (podobno z powodu widocznego braku talentu). Później wybrał Akademię Handlową, którą ukończył jako magister ekonomii w 1947 roku. Próbował też swoich sił na wydziale prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. W roku 1948 przyjechał do Sopotu. W tym czasie zaczął studiować prawo i filozofię u prof. Henryka Elzenberga na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Redagował Przegląd kupiecki i pracował w Banku Polskim. Pierwsze artykuły Herberta ukazały się podczas jego studiów prawniczych w Tygodniku Wybrzeża. W 1949 roku uzyskał tytuł magistra praw na UMK w Toruniu. Rozpoczął współpracę ze Słowem Powszechnym. Od 1950 roku przebywał w Warszawie, gdzie studiował filozofię na UW. Aby się utrzymać z dala od rodziny w czasie gdy ze względów politycznych nie mógł publikować swoich opinii w pismach literackich, nie chcąc zgodzić się na jakikolwiek kompromis moralny, wykonywał różne, często nie licujące z pozycją człowieka mającego dyplomy trzech fakultetów, prace. Przez dłuższy czas był ekspedientem w sklepie. Związał się z Nauczycielską Spółdzielnią Pracy Wspólna Sprawa, w której pracował jako kalkulator (podaję za słownikiem bibliograficznym - Współcześni polscy pisarze i badacze literatury - WSiP 1994).
Herbert debiutował jako poeta na łamach tygodnika Dziś i jutro w roku 1950. Pierwszymi wydrukowanymi wierszami były: Napis, Pożegnanie września i Złoty środek. Początkujący poeta drukował swoje wiersze w Dziś i jutro przez 3 lata pod pseudonimami Patryk oraz Stefan Martha. Współpracował też z Tygodnikiem Powszechnym, gdzie prowadził dział felietonowy Bez ogródek. Ponadto drukował w Przeglądzie Powszechnym i Twórczości. Był członkiem Związku Literatów Polskich od 1955 do rozwiązania związku w 1983 roku. W latach 1963 - 68 współredagował miesięcznik Poezja. Jest to czas wypełniony wieloma podróżami - do Anglii, Włoch, Niemiec. Kilkakrotnie jeździł do Francji i Grecji. W roku 1968 ożenił się z Katarzyną Dzieduszycką. W roku akademickim 1970-71 przebywał na Zachodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych jako visiting professor Uniwersytetu Los Angeles.
Niemal jednocześnie w 1971-72 Herbert został przyjęty do kilku elitarnych stowarzyszeń literackich i akademii, spośród których najważniejsze to Polski PEN Club i Akademie der Künste z Berlina Zachodniego. Zbigniew Herbert stał się człowiekiem znanym w kręgach literackich. W 1975 roku poproszono go, aby wykładał na utworzonym kilka lat wcześniej Uniwersytecie Gdańskim. Obok pracy literackiej zaangażował się w działalność polityczną. W grudniu 1974 roku podpisał tzw. List 15 żądający udostępnienia Polakom zamieszkałym w ZSRR kontaktu z polską kulturą (zbierający podpisy Adam Michnik został zatrzymany przez milicję). W grudniu 1975 roku wobec projektowanych zmian Konstytucji podpisał Memoriał 59. Było to pierwsze masowe wystąpienie intelektualistów domagających się zmian polityczno - ustrojowych w PRL. Od końca lat siedemdziesiątych Zbigniew Herbert przebywał w Austrii, RFN i we Włoszech. W 1981 roku pracował w podziemnym Zapisie. W 1989 roku został członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, a w 1991 roku zrezygnował z członkostwa w Polskim PEN Clubie. Od 1992 roku na stałe mieszka w Warszawie. Podczas ostatnich kilku lat został uhonorowany wieloma nagrodami. Bieg historii w sposób nieoczekiwany przyznał rację stronie pokonanych. Odwrócenie kierunku dziejów odebrało poecie wroga, przeciwko któremu walczyło jego pióro. Stąd pewne wrażenie zagubienia i szukanie sprzymierzeńców wśród skrajnej prawicy.
POETA
Zbigniew Herbert jest poetą znanym i cenionym w Polsce i za granicą. Jego wiersze były tłumaczone na język angielski (wydany dzięki pomocy Czesława Miłosza w 1968 roku wybór Selected Poems), włoski, czeski, holenderski i szwedzki. Do najważniejszych nagród, którymi wyróżniony został Herbert należą: nagroda im. Nikolausa Lenaua (1965), nagroda im. Herdera (1973) i nagroda im. Petraki (1978). Kolejne etapy twórczości poety : ↓
Jaskinia filozofów (dramat w 3 aktach) - na łamach Twórczości 1956
Struna światła - 1956
Hermes, pies i gwiazda (wiersze i proza) - 1957
Studium przedmiotu - 1961
Barbarzyńca w ogrodzie (eseje) - 1962
Napis - 1969
Pan Cogito - 1974
18 wierszy (wybór z późniejszego tomiku Raport z oblężonego Miasta) - 1983
Raport z oblężonego Miasta - 1984
Elegia na odejście - 1990
Rovigo (nagroda Literatury) - 1992
Martwa natura z wędzidłem (nagroda im. Kazimierza Wyki) - 1991-93
Poezja może być podglądaniem języka, drążeniem i odnajdywaniem słowa. Taki jest typ poezji Mirona Białoszewskiego. Liryka Herberta staje na drugim biegunie - nazywa pozaliterackie treści, w czym trwały fundament języka ma pierwszorzędne znaczenie. Język jest dla Herberta tylko narzędziem. Rozumienie jego poezji wymaga oparcia się na podstawach kultury europejskiej. Poeta odwołuje się do mitologii, historii starożytnej i wzorców klasycznych. Uaktualnia znaczenie historycznych symboli przenosząc je do świata współczesnego i przedstawiając nową ich interpretację. Łączy prosty język z głębokimi przemyśleniami humanisty. Wyznacznikiem poezji Herberta jest nieufna postawa wobec świata, drwina oraz idea rozdwojonego człowieka, rozpaczliwie poszukującego porozumienia z historią i tradycją jako źródłami rozumu. Szczególnie wyraźnie przesłanie to pojawia się w konstrukcji Pana Cogito z 1974 roku, choć sam typ bohatera pojawił się w liryce Herberta już około roku 1970.
Najbardziej żywotną, uniwersalną racją istnienia wielkiej literatury, nie tylko dydaktycznej i utylitarnej, jest żyjący w społeczeństwie etos. Czytając Herberta nacisk należy położyć na śledzenie moralnego przesłania. Nawet w tekstach okrytych grubą powłoką stylu znaleźć można wątki humanistyczne, wskazania etyczne. Herbert jest bystrym ironistą, a jednocześnie adwokatem człowieka wobec zakusów historii, czego dowodzi wiele wierszy napisanych pod wpływem wydarzeń politycznych. Prowadzi dialog, a niekiedy otwartą walkę z filozofami, historykami i politykami. W jego wierszach ludzie i idee przybierają często maski bogów i antycznych bohaterów. Właściwy tylko Herbertowi dobór czerpanych z tradycji wątków, fabuł i motywów jest dowodem życia i ewolucji mitów oraz legend nierozerwalnie związanych z cywilizacją śródziemnomorską. Właśnie mity, tak stare jak i nowożytne - nie zaś pozbawione treści słowa uogólnień - stanowią korzenie poezji Herberta, tak bardzo pragnącego swą twórczością współbrzmieć z naszym starym i ciągle niespokojnym światem.
MORALISTA
Poeta, który choć w jednym wierszu zawarł formułę zbiorowego losu ludzi swojej epoki, może już mówić,
że spełnił zadanie swojego życia. A tu jeden tomik przynosi tego rodzaju wierszy - formuł co najmniej kilka...
- pisał Stanisław Barańczak po podziemnej publikacji 18 wierszy z tomu Raport z oblężonego Miasta. Rzeczywiście tomik ten zawiera wiersze jasne, nieomal pozbawione metafor, prosto opisujące to co składało się na rzeczywistość autorytarnie rządzonej Ojczyzny. Wśród nich wymienić należy przede wszystkim wiersze: Ze szczytu schodów, Pan Cogito o cnocie, Potwór Pana Cogito, Potęga smaku i tytułowy Raport z oblężonego Miasta. Są one poetycką odpowiedzią na rzeczywistość, której nie można zmienić, ale i nie można zaakceptować.
Zbigniew Herbert zdobył pozycję moralnego przewodnika opozycji wierszem Przesłanie Pana Cogito głoszącym wierność przegranej sprawie i żądającym heroicznego wysiłku. Ten napisany w 1974 roku tekst stał się swoistym hymnem tworzącego się ruchu opozycyjnego, z którym zresztą Herbert był od czasu utworzenia KOR-u ściśle związany. Przesłanie Pana Cogito zostało razem z wierszem 17 IX wydrukowane w paryskiej Kulturze. Natomiast Zapis wydrukował w 1981 roku Potęgę smaku - wiersz wskazujący nie tyle na bohaterstwo nielicznych co na ogólne zniesmaczenie komunizmem. W czasie prawdziwej walki stanu wojennego był to lepszy hymn. Nie nakazywał heroizmu, a jednocześnie nawiązywał do utrzymania postawy wyprostowanej i niepoddawaniu się. Postawa wyprostowana, którą przybiera Pan Cogito, może niczego nie zmieni, ale przynajmniej zapobiegnie powaleniu bezwładem i uduszeniu bezkształtem - rozumował bohater Potwora Pana Cogito. Cnota jest wartością samą w sobie i nawet w obliczu fizycznej przegranej wypada (Potęga smaku):
(...)
wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa”
Zbigniew Herbert starał się patrzeć na świat z poziomu tłumu. Stojąc tam, gdzie aż czarno od mioteł i łopat - jak napisał w wierszu Ze szczytu schodów - chciał objąć swoim szerokim spojrzeniem zarówno podnóże schodów, jak i ich zagadkowy szczyt. Jego lirykę można nazwać obywatelską, jednak zazwyczaj nie miała charakteru politycznego. Poeta przez swoje powołanie rozumie nie walkę, ale obserwację i zachowanie pamięci wydarzeń. W Raporcie z oblężonego Miasta przeznacza sobie zadanie kronikarza, a w wierszu Gra Pana Cogito broni się przed rolą Piotra Kropotkina, Zofii Nikołajewnej, doktora Orestesa Weimara, czy jakąkolwiek inną znaczącą postacią:
(...)
jeśliby zaszła potrzeba
mógłby być nawet koniem
karety uciekiniera
(...)
Herbert nie żąda dla siebie rewolucyjnych godności. Mówi w imieniu wielu, ale rozumie rolę jednostki. Nawet tyrtejski Raport z oblężonego Miasta kończy się obrazem samotnego obrońcy: on będzie Miasto. Sytuacja walki wymaga innych norm moralnych. Herbert zapomina o dekalogu wyraźnie zakazując przebaczania wrogowi w Przesłaniu Pana Cogito. Odzywa się syndrom zamkniętej twierdzy, który po latach przyniesie samemu Herbertowi wiele szkody.
Wiersze Zbigniewa Herberta bywały wielokrotnie odczytywane w sposób sprzeczny z myślą poety. W rozdziale Czytanie Herberta książki Gry Pana Cogito Andrzeja Kaliszewskiego znajdujemy próby czytania Herberta poprzez analizowanie odniesień starożytnych bez przenoszenia ich na grunt współczesny. Kaliszewski w sposób co najmniej dziwny odczytał też wiersz Stoimy na granicy. Może pomyłka wynika z faktu, że cenzura wymazała z tytułu datę 1956 i dopisek: Węgrom. Podobnie w wierszach Tren Fortynbrasa i Substancja nawet krytycy tak znani jak Kazimierz Wyka starali się dostrzec wyłącznie pochwały politycznego pragmatyzmu. O ile inaczej wyglądałoby ich odczytanie, gdyby wiersz Ze szczytu schodów był równie znany...
WIESZCZ
Analizując wczesne liryki Herberta znakomity badacz i krytyk literacki Kazimierz Wyka zamknął krąg Herbertowych inspiracji trzema nazwiskami: Miłosz, Jastrun, Przyboś. Dzisiaj, gdy Miłosz i Herbert są największymi poetami polskimi, wszelkie ideowe i artystyczne pokrewieństwa między nimi nabierają wyjątkowego znaczenia. Wydaje się, że wpływ Miłosza na Herberta uzewnętrznia się raczej w warstwie stylu, a nie w samej postawie wobec historii, czasu, społeczeństwa. U Herberta znacznie większa jest rola mitu. Herbert stara się być obrońcą autonomii moralnej człowieka, jego spostrzeżenia są uniwersalne, ale nie mówi wzorem Miłosza z pozycji mędrca. Język Herberta, z natury zwięzły, jest bliższy filozofii i etyce niż odpowiadającej bardziej Miłoszowi publicystyce.
Tomem, który wywarł niewątpliwie wielki wpływ na Herberta jest Ocalenie. Interesujących obserwacji dostarcza porównanie języków, jakimi Herbert i Miłosz mówią o wojnie. W zetknięciu z katastrofą Miłosz rezygnuje z patosu i symbolizmu. Wizja wojny nie jest obrazem apokaliptycznym. Dominuje zwykłość (używam tego określenia za Jackiem Trznadlem). Miłosz nie przymyka oczu na tragedię wojny, ale jej nie odrealnia. Poezja jest prawda - mówi Miłosz i dlatego używa wielkiej poezji do oddania zwykłości życia (dla przykładu w Piosence o końcu świata):
(...)
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
(...)
Poezja, która ocala, nie musi być patetyczna i mówić o przeznaczeniu. Pod wpływem tomu Ocalenie pytanie o sens poezji w zwyczajności postawił Herbert w wierszu :
Dlaczego klasycy:
(…)
jeśli tematem sztuki
będzie dzbanek rozbity
mała rozbita dusza
z wielkim żalem nad sobą
to co po nas zostanie
będzie jak płacz kochanków
w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety
Wojna nie jest jedynym problemem, który znalazł wyraz w twórczości obu poetów, ale w tym wypadku podobieństwa ukazują się bardzo wyraźnie. Obu poetów łączy dążenie do osiągnięcia możliwie doskonale prostej wypowiedzi i jak najbardziej pojemnej formy wyrazu. Zwięzły aż po skrajność Herbert, badając mity kieruje się czasami w stronę liryki intelektualnej Miłosza. Ten zaś na równi z mitem historycznym stawia mit jednostkowy, nieobcy Herbertowi, choć rzadki - wierszom o Litwie i dzieciństwie Miłosza odpowiadają u Herberta utwory o Lwowie, rodzicach, szkole). U Miłosza bogatsze są środki stylistyczne, bardziej interesująca forma wiersza. Herbert natomiast godzi uproszczony kształt z sięganiem po najważniejsze problemy i uniwersalne treści.
POLITYK
Dokonując porównania poezji Herberta i Miłosza nie można pominąć osobistych resentymentów, które nagromadzone między oboma poetami uniemożliwiają im obecnie porozumienie. Konflikt wyrósł z różnej oceny czasu Polski Ludowej, czy - jak określa to Herbert - prlu. Kością niezgody stał się Zniewolony umysł - książka Czesława Miłosza, w której pisarz ukazuje mechanizmy rządów totalitarnego państwa i wpływ jego propagandy na elitę intelektualną kraju. Pod oznaczeniami alfa, beta, gamma i delta kryją się osoby, które można rozszyfrować dzięki podanym informacjom jako Jerzego Andrzejewskiego, Tadeusza Borowskiego, Jerzego Putramenta i Konstantego I. Gałczyńskiego. Jednakże nie osobisty aspekt przedstawionych wydarzeń, a ich masowość, jest treścią książki i nadaje jej znaczenia. Miłosz wskazuje różnorodność postaw ludzkich i wielość form nacisku. Wprowadza znajdującą zastosowanie w totalitarnych warunkach zasadę wschodniej filozofii - ketman.
Zbigniew Herbert odrzuca tezy Zniewolonego umysłu. Uważa zagrożenie płynące ze strony Nowej Wiary za zbyt małe, wręcz pospolite i banalne, aby można było je przyjąć za usprawiedliwienie. Pojawiają się ze strony Herberta oskarżenia pod adresem Miłosza, a tomik Rovigo przyniósł nawet jadowitą biografię Miłosza w wierszu Chodasiewicz. Obok zarzutu braku tożsamości mówi Herbert o zdradzie narodowej, której dopuścił się Miłosz dając byłym stalinowcom argumenty w dyskusji o granicach podporządkowywania się systemowi. Zbigniew Herbert nie tylko nie uznaje Miłoszowskiego ketmanu. Wydaje się, że poeta nie dostrzega dokonujących się wokół nas zmian i nadal tkwi w schematach wartościowania stosowanych w ancien régime.
W ciągu ostatnich kilku lat Zbigniew Herbert zajmuje się energicznie (jak na siedemdziesięcioletniego człowieka) działalnością polityczną. Jego podpis znajduje się na kilku odezwach i apelach obok nazwisk tak znanych polityków, jak: Macierewicz, Szeremietiew czy Ostoja - Owsiany. O miss Wachowicz (rzeczniczka Pawlaka za czasów jego premierowania) Herbert był łaskaw powiedzieć, że leży odłogiem. Natomiast o skądinąd kontrowersyjnej postaci posła Pęka napisał Herbert przed trzema około laty: Pan Pęk wystawia moją wiarę w Boga na ciężką próbę. Gdy go widzę, wątpię, czy Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje. W grudniu 1995 roku Zbigniew Herbert poświęcił wiersz Bezradność Józefowi Oleksemu dołączając się do publicznej dyskusji na temat domniemanej zdrady stanu ówczesnego premiera. Takie zaangażowanie polityczne nie przynosi poecie chwały i szkoda tylko, że człowiek, który mógłby stanowić w niepewnych czasach upadku autorytetów moralną ostoję, włącza się w czysto polityczne gry zgodnie ze słowami:
(...)
na wielkiej tablicy imaginacji
Pan Cogito ustawia figury
(...)
(Zbigniew Herbert, Gra Pana Cogito)
Brewiarz
Panie
wiem ze dni moje są policzone
zostało ich niewiele
Tyle żebym jeszcze zdążył zebrać piasek
którym przykryją mi twarz
nie zdążę już
zadośćuczynić skrzywdzonym
ani przeprosić tych wszystkich
którym wyrządziłem zło
dlatego smutna jest moja dusza
życie moje
powinno zatoczyć koło
zamknąć się jak dobrze skomponowana sonata
a teraz widzę dokładnie
na moment przed codą
porwane akordy
źle zestawione kolory i słowa
jazgot dysonans
języki chaosu
dlaczego
życie moje
nie było jak kręgi na wodzie
obudzonym w nieskończonych głębiach
początkiem który rośnie
układa się w słoje stopnie fałdy
by skonać spokojnie
u twoich nieodgadnionych kolan
Zbigniew Herbert zmarł 28 lipca 1998r. w Warszawie. Śmierć poety była wielkim ciosem dla wszystkich jego przyjaciół. Niedługo przed śmiercią chory Herbert rozmawiał telefonicznie z Miłoszem. Chyba najserdeczniej od czasu gdy ich drogi się rozeszły. W dniu pogrzebu prezydent RP Aleksander Kwaśniewski odznaczył Herberta pośmiertnie Orderem Orła Białego. Żona Herberta odmówiła jednak przyjęcia odznaczenia.
ZBIGNIEW HERBERT - PRÓBA PORTRETU
Jednym z ludzi, którzy na Zbigniewa Herberta mieli przemożny wpływ, był jego nauczyciel Henryk Elzenberg. Żyjący w latach 1887-1967 filozof zajmował się głównie etyką i estetyką, w tym szczególnie aksjologią, czyli teorią wartości..
Wiele o osobistym stosunku poety do Henryka Elzenberga mówi następujący wiersz Herberta pochodzący z tomiku Rovigo:
Do Henryka Elzenberga w stulecie Jego urodzin
Kim stałbym się gdybym Cię nie spotkał - mój Mistrzu Henryku
Do którego po raz pierwszy zwracam się po imieniu
Z pietyzmem czcią jaka należy się - Wysokim Cieniom
Byłbym do końca życia śmiesznym chłopcem
Który szuka
Zdyszanym małomównym zawstydzonym własnym istnieniem
Chłopcem który nie wie
Żyliśmy w czasach które zaiste były opowieścią idioty
Pełną hałasu i zbrodni
Twoja surowa łagodność delikatna siła
Uczyły jak mam trwać w świecie niby myślący kamień
Cierpliwy obojętny i czuły zarazem
Krążyli wokół Ciebie sofiści i ci którzy myślą młotem
Dialektyczni szalbierze wynawcy nicości - patrzyłeś na nich
Przez lekko załzawione okulary
Wzrokiem który wybacza i nie powinien wybaczyć
Przez całe życie nie mogłem wydobyć z siebie słowa dziękczynienia
Jeszcze na łożu śmierci - tak mi mówiono - czekałeś na głos ucznia
Którego w mieście sztucznych świateł nad Sekwaną
Dobijały okrutne niańki
Ale Prawo Tablice Zakon - trwa
Niech pochwaleni będą Twoi przodkowie
I ci nieliczni którzy Ciebie kochali
Niech pochwalone będą Twoje księgi
Szczupłe
Promieniste
Trwalsze od spiżu
Niech pochwalona będzie Twoja kołyska
Wypowiedzi z prasy zebrane wkrótce po śmierci Herberta : w. Szymborska, Czesław Miłosz, G. H. Grudziński, M. Wyka, K. Dedecius, A. Michnik :
Wisława Szymborska dla Gazety Wyborczej
Na każdy jego wiersz się czekało, każdą kolejną książkę omawiało w gronie miłośników poezji jako wydarzenie artystyczne i moralne wielkiej wagi. Można było ręką zasłonić nad wierszem nazwisko autora, a i tak tekst jego był zawsze rozpoznawalny. Dane mu było mówić głosem własnym, co zdarza się tylko wielkim artystom. Jego twórczość to w literaturze, nie tylko polskiej, ale i światowej, wartość bezwzględna. Czas jej nie skruszy, bo zawsze będą czekały ludzi dramatyczne wybory, nadzieje i złudzenia, i konieczność rozpoznania prawdy w zamęcie rzeczywistości. A o tym właśnie pisał Herbert aż do śmierci. Należy mu się wieczność, że robił to tak pięknie.
Czesław Miłosz dla Gazety Wyborczej
Ze Zbigniewem Herbertem byłem w bardzo ścisłej, długiej przyjaźni. Mieszkał długo w Paryżu i tam się właśnie spotykaliśmy. To była bardzo gorąca przyjaźń, urwała się jakiś czas temu. Miesiąc temu telefonowałem do niego, odbyliśmy bardzo serdeczną rozmowę, która zlikwidowała rozmaite nieporozumienia.
Wcześnie zacząłem go tłumaczyć na jezyk angielski, ponieważ jego twórczość bardzo do mnie przemawiała. Byłem znacznie starszy i poczuwałem się do obowiązku działania jako promotor, jako ten, który pokazuje polską poezję. Nikt spośród polskich poetów nie nadawał się do tego lepiej niż Herbert. Najpierw ogłaszałem jego wiersze w czasopismach, później umieściłem w antologii polskiej poezji powojennej, która ukazała się bodaj w 1965 roku. W 1968 roku wydałem jego "Wiersze wybrane".
Herbert był człowiekiem bardzo skomplikowanym psychicznie, jego poezja jest odbiciem tych zmiennych stanów. To był człowiek, który mało pisał o sobie. Jego poezja była kaligraficzna. Tylko w paru wierszach, jak te w ostatnim tomie, zbliżył się do spraw osobistych. W tym tomie są wiersze bardzo przypadkowe, ale równocześnie są takie, które stanowią jakby pożegnanie z życiem, rodzaj testamentu, na przykład bardzo wzruszający "Brewiarz".
Gustaw Herling-Grudziński w rozmowie z Rzeczpospolitą
To jest straszliwy cios dla nas wszystkich. Umarł jeden z najwybitniejszych pisarzy polskich, znakomity poeta, świetny eseista, no i, pozwolę sobie na ten akcent osobisty, bliski mi człowiek i przyjaciel. Bardzo nad tym cierpię, że nie dożył dnia, w którym stałby się laureatem, bardzo zasłużonym laureatem, literackiej Nagrody Nobla. Ale w sercach jego admiratorów i czytelników jest on już niewątpliwie, i był od dość dawna, takim właśnie laureatem noblowskim. Z perspektywy zagranicy chcę dodać, że należy on do najbardziej znanych pisarzy polskich w innych krajach. Kilka miesięcy temu jeden z największych włoskich wydawców, Adelphi z Mediolanu, opublikował wybór wierszy Zbyszka ze wstępem Josifa Brodskiego.
Marta Wyka w rozmowie z Rzeczpospolitą
Nie chciałabym mówić banałów i rzeczy oczywistych, że odszedł jeden z najwybitniejszych polskich twórców dwudziestego stulecia. Chciałam jednak zauważyć, że dwa ostatnie tomiki Herberta: "89 wierszy" i "Epilog burzy" będą teraz czytane inaczej, nie jako kanon, tylko jako ostatnie słowo poety, o którym jeszcze nie wiedzieliśmy, że będzie słowem ostatnim. Wśród tych dwóch książek może nawet ważniejsze jest "89 wierszy", w których Herbert pokazał nam samego siebie we własnym wyborze, stworzył autoportret artysty, moralisty i człowieka swojego stulecia. Bardzo charakterystyczne, że ten tom zamyka nieduży wiersz zatytułowany "Kamyk", czyli kończy się on wyjściem do elementów pierwotnych, do czegoś co jest i na początku, i na końcu. Myślę, że ta symbolika ostatnich wierszy Herberta, tego co on sam o sobie sądził, będzie teraz dla nas bardzo ważna.
Karl Dedecius - były dyrektor niemieckiego Instytutu Kultury Polskiej w Darmstadt, wybitny tłumacz literatury polskiej - wypowiedź dla Rzeczypospolitej
Śmierć Zbigniewa Herberta nie jest dla mnie wielką niespodzianką, ponieważ wiedziałem, że poeta chorował od dłuższego czasu. Dotyka mnie ona jednak w najgłębszy sposób, bo byliśmy serdecznie zaprzyjaźnieni. Od lat pięćdziesiątych tłumaczę jego wiersze, należy on do mojego pokolenia i razem z utworami Szymborskiej i Różewicza był mi najbliższy z polskich poetów współczesnych. Herbert żył życiem bardzo skomplikowanym i cierpiał z powodu swoich przyjaciół i z powodu swoich wrogów, z powodu swojej ojczyzny, Europy i świata. Z biegiem czasu doszły do tego jeszcze banalne cierpienia fizyczne i dlatego wiedziałem, że to życie jest skomplikowane i nie będzie wieczne. Wieczne są natomiast jego wiersze, bo był on nie tylko jednym z największych polskich poetów tego stulecia, ale także jednym z największych liryków Europy i chyba ze współcześnie żyjących poetów do tej Europy najbardziej przywiązany, jeśli chodzi o jego edukację, charakter, tradycje rodzinne i intelektualne. Twórczość Herberta została wyżej oceniona w Niemczech niż twórczość innych polskich poetów. Otrzymał w naszym kraju z piętnaście nagród, a jego liryka ma największe nakłady sięgające stu tysięcy, a to jest olbrzymia liczba. Był najbardziej znanym, najczęściej drukowanym w prasie i publikowanym w niemieckim radiu polskim poetą.
Adam Michnik w artykule w Gazecie Wyborczej 29. lipca 1998
Naznaczył swoją epokę. Był świetnym eseistą, autorem wybitnych sztuk teatralnych i genialnym poetą. Wytworzył własny język - język pokornego heroizmu, autoironicznej odwagi, romantyzmu ducha rozmiłowanego w klasycznym kanonie piękna, europejskiej polskości.
Był poetą, który z dumą pełną determinacji opowiadał o Polsce podbitej i poniżonej; o jej smutnej godności, gdy już tylko sny nie zostały upokorzone. Zapisał najwspanialsze karty dwudziestowiecznych dziejów polskiego honoru. Pisał językiem przejrzystego piękna, świadomego swej kruchości. Potrafił jednak słowa czułe i kruche wiązać w taki sposób, że stawały się twarde jak metal: "Bądź wierny Idź". Ta fraza na zawsze dźwięczeć będzie w polskiej mowie.
Uformował go czas konfrontacji duchowej z totalitarnym barbarzyństwem, któremu stawiał czoło z podziwu godną konsekwencją. Wiersze Zbigniewa Herberta stały się w latach 70. i 80. modlitwą mojego pokolenia; "Pan Cogito" stał się naszym przewodnikiem po trudnych czasach, kiedy rządził potwór. Ten potwór:
jest jak ogromna depresja
rozciągnięta nad krajem
nie da się przebić
piórem
argumentem
włócznią
gdyby nie duszny ciężar
i śmierć którą zsyła
można by sądzić
że jest majakiem
chorobą wyobraźni
ale on jest
jest na pewno
jak czad wypełnia szczelnie
domy świątynie bazary
zatruwa studnie
niszczy budowle umysłu
pokrywa pleśnią chleb
dowodem istnienia potwora
są jego ofiary
jest dowód nie wprost
ale wystarczający.
Z tym potworem zmagał się poeta bez przerwy. W tych zmaganiach bywał finezyjny i brutalny, nieraz uderzał na odlew, a nieraz na oślep. Zawsze jednak przywoływał potęgę smaku, który nakazywał poecie stanąć na wysokości zadania, to znaczy spojrzeć losowi prosto w oczy.Teraz został przyjęty do grona zimnych czaszek, do grona swych przodków Gilgamesza, Hektora, Rolanda, obrońców królestwa bezkresu i miasta popiołów; do grona Kochanowskiego, Mickiewicza, Słowackiego.Był czas, gdy miałem zaszczyt obcować blisko ze Zbigniewem Herbertem. Jego wiersze pozwoliły mi przetrwać trudne więzienne lata. Nigdy o tym nie zapomniałem.Potem nasze drogi rozeszły się gwałtownie. Jego wypowiedzi politycznych z ostatnich lat często nie potrafiłem zrozumieć. Ale jego wiersze zawsze wprawiały w zachwyt i zadumę.
I tak już pozostanie:
Rów w którym płynie mętna rzeka
nazywam Wisłą. Ciężko wyznać:
na taką miłość nas skazali
taką przebodli nas ojczyzną
1