Jadwiga Courths-machler
Pierwsza miłość Eryki
Tytuł oryginału: Erika und Einbrecher
© Copyright by Gustaw H. Liibbe Yerlag GmbH, Bergisch Gladbach
© Copyright for the Polish edition by Edytor, Katowice
© Translation by Maria Łobzowska
r-
ISBN 83-86812-41-9
Projekt okładki i strony tytułowej
Marek Mosiński
Redakcja
Elżbieta
Korekta
Henryka Dobrzańska
Wydanie pierwsze. Wydawca: Edytor s.c. Katowice 1996
Skład i łamanie- “Studio-Skład" Katowice
Druk i oprawa: Opolskie Zakłady Graficzne
?>/<O.
— Łaskawy panie, nie mogę już dłużej pracować! Stałam
się stara i nieporadna. Od kiedy mam chore nogi, jestem coraz
bardziej niezdarna. Nie mogę nadal spełniać swoich obowiąz-
ków tak, jak bym chciała, i dlatego będzie najlepiej, jeżeli
poproszę o zwolnienie mnie z pracy.
— Ależ kochana pani doktor! Jeżeli pani teraz przestanie
pracować, stanie się pani jeszcze bardziej nieporadna, a to
wcale nie poprawi pani zdrowia!
— Zdaję sobie z tego sprawę! To jest właśnie najgorsze
—umysłowo jestem zupełnie sprawna i mogłabym nadal pełnić
swoje obowiązki. Niestety, fizycznie jest ze mną źle. W gos-
podarstwie dużo spraw zostało zaniedbanych. Moje oczy już
nie dostrzegają wszystkiego, a moje nogi nie nadążają tam,
gdzie powinnam być. Niestety, służba to wykorzystuje i zanie-
dbuje się. Dostawcy przysyłają gorszy towar, ponieważ nie
mam sił, żeby codziennie osobiście sprawdzać, co mają w skle-
pach. Wszystko mnie denerwuje, a teraz znoszę to gorzej niż
dawniej, kiedy mogłam wyładować złość, pracując dwa razy
więcej. Wiem, że nie mogę panom służyć tak jak dawniej i nie
chcę czekać, aż usłyszę: “Pani doktor, nie potrzebujemy pani,
jest pani zwolniona".
Ojciec i syn, którzy dotąd słuchali z uwagą, roześmiali się
na głos:
— Tego pani nigdy nie usłyszy! Od piętnastu lat prowadzi
pani nasz dom tak wzorowo, że nie odczuliśmy, że zabrakło tu
pani domu! Nie widzimy żadnych niedociągnięć.
— Ale ja je widzę, proszę pana.
— Jednak zawsze wszystko było w najlepszym porządku,
zwłaszcza kiedy wydawaliśmy duże przyjęcia.
— Za dwa lub trzy lata panowie to zauważą.
— Czy pani może sobie wyobrazić, jakie nieszczęście nas
spotka jeśli będziemy musieli zatrudnić nową osobę? Mam
wrażenie, że wszystko się zawali, jeżeli pani przestanie nad tym
czuwać jak dobry duch! — rzekł syn, a pan domu przytakiwał,
kiwając głową.
— Proszę pana, wczoraj zauważył pan małą dziurkę
w koszuli. Nie dopilnowałam bielizny, ponieważ nie mogę stać,
a dziewczęta nie są dokładne, kiedy mnie nie ma.
— To żadna tragedia; każdemu może się zdarzyć!
— No tak, ale pana to zdenerwowało, mój młody panie!
— Tylko przez chwilę, ponieważ spieszyłem się i chciałem
już wyjść. Proszę pomyśleć, ile razy dostanę podartą koszulę,
jeżeli pani porzuci nas na pastwę losu! Ojcze, odezwij się! Coś
musimy wymyślić!
Starszy pan, wyglądający jeszcze młodo, bezradnie pokręcił
głową. Syn, który był bardzo podobny do swojego przystoj-
nego ojca i miał jego szare oczy, również nie wiedział, co robić,
choć obaj pano,wie doskonale sobie radzili z wieloma zawodo-
wymi sprawami, bardziej skomplikowanymi niż ten domowy
problem. Wreszcie starszy pan rzekł:
— A może pani zaangażuje młodą osobę, która będzie
pani asystentką? Pod pani nadzorem wykonywałaby te obo-
wiązki, które są najbardziej uciążliwe. Miałaby pani do
czynienia tylko ze swoją asystentką i nie musiałaby pilnować
służby i chodzić do dostawców. Proszę się nad tym zastanowić!
My dwaj będziemy bardziej bezradni niż niemowlęta, jeżeli
pani nas opuści!
Pani doktor, kobieta sześćdziesięcioletnia, sympatyczna
i nadal przystojna, uśmiechnęła się. Starszemu panu nałożyła
na talerz kurze udko, a młodemu podała miskę z sałatą. Po
chwili odpowiedziała:
_ Szczerze mówiąc, nie chcę panów zostawić na łasce
losu. Jestem w tym domu przeszło piętnaście lat i bardzo się do
panów przywiązałam. Pańska propozycja nie jest zła; myś-
lałam o czymś podobnym i chciałam przyuczyć jedną z dziew-
cząt, które tutaj pracują. Niestety to proste wiejskie dziew-
częta. Poza tym pozostałe służące nie miałyby przed nią
respektu. Musi to być osoba wykształcona, posiadająca takt
i umiejętność kierowania służbą bez spoufalania się, a jedno-
cześnie wzbudzająca szacunek i respekt. Oczywiście, można
będzie kogoś znaleźć, ale będzie wymagało pensji dla asys-
tentki. Gościnne pokoje świecą pustkami, można więc jeden
przeznaczyć dla takiej młodej osoby, a przy tak licznej służbie
jeszcze jedno danie przy posiłkach nie będzie stanowiło
poważnego wydatku.
Obaj panowie odetchnęli.
— Pani doktor! Pensja dla asystentki nie stanowi prob-
lemu. Zależy nam żeby pani została z nami. Proszę więc
zaangażować jakąś młodą osobę; ma pani wolną rękę
i sama pani zadecyduje o wyborze swojej pomocnicy.
Muszę przyznać, że poważnie zmartwiłem się i dziękuję
Panu Bogu, że wszystko zostanie po staremu. Proszę
szybko kogoś znaleźć, żeby pani miała pomoc, kiedy
w przyszłym miesiącu wydamy nasze planowane duże przy-
jęcie.
— Dziękuję panom za okazaną życzliwość! Bardzo mnie
to wzruszyło.
— Chyba pani nie sądzi, że jesteśmy niewdzięcznikami!
Piętnaście lat to dużo i my też jesteśmy do pani przywiązani!
— rzekł ojciec, podając pani doktor Willing rękę.
Zobaczył łzy w jej oczach; nie mogła mówić. Skinęła głową,
a młody mężczyzna dodał:
— Pani doktor, zastępowała mi pani matkę. Przecież
miałem piętnaście lat, kiedy pani przyjechała. Bardzo po-
trzebowałem matczynej opieki i czułości.
Starając się opanować rozczulenie, odpowiedziała: — By-
łam szczęśliwa, że mogłam być pomocna i że ktoś mnie
potrzebował. Mój młody panie! Na początku wojny straciłam
jedynego syna i męża. Praca pozwoliła mi przetrwać okres
rozpaczy i bólu. Poza tym musiałam zarabiać na życie.
— Tak, tak, droga pani doktor. Oddała pani ojczyźnie to
co najdroższe!
— Wiele przeżyłam i nigdy nie myślałam, że zaznam
jeszcze radości. Moją jedyną pociechą była świadomość, że
mąż nie wiedział o śmierci syna, a syn nie wiedział, że ojciec
zmarł na tyfus. Praca, którą znalazłam w tym domu, i dobroć
obu panów pomogły mi odzyskać psychiczną równowagę
i spokój.
— Nie mówmy już o tym, co było! Mam nadzieję, że pani
zdecydowała się zostać z nami i już nie myśli o dezercji.
Po obiedzie pani doktor podała kawę w salonie. Panowie
rozmawiali o interesach. Ojciec był szefem dużego przedsię-
biorstwa tekstylnego, a jego syn Gerhard, nazywany Gerdem,
był jego prawą, ręką i od niedawna prokurentem firmy.
Ojciec i syn żyli w zgodzie i wzajemnym zrozumieniu.
Ojciec czuł się przy synu młody, syn korzystał z doświadczeń
życiowych starszego pana. Byli dobrymi ludźmi i żyli raczej jak
przyjaciele, a nie jak ojciec z synem.
Ojciec, Werner Ridinger, owdowiał mając czterdzieści lat.
Nigdy nie myślał o ponownym małżeństwie; nie chciał, żeby
jego jedynak miał macochę. Gerd był ojcu za to bardzo
wdzięczny i zawsze o tym pamiętał.
Po wypiciu kawy panowie pożegnali swoją gospodynię,
i razem pojechali do biura w centrum miasta. Tam, na wysokim
budynku, widniał napis “Firma Ridinger i Syn". Było to duże
przedsiębiorstwo eksportowe, handlujące z firmami na wszyst-
kich kontynentach. Współpracowali z krajowymi fabrykami
tekstylnymi i pośredniczyli w sprzedaży niemieckich towarów
na rynkach światowych. Bez względu na trudną sytuację
powojenną i inflację firma Ridinger prosperowała i co roku
osiągała znaczne zyski.
Następnego dnia pani doktor Willing wysłała ogłoszenie
i po tygodniu otrzymała szereg ofert od osób zainteresowanych
pracą asystentki.
Starsza dama nie rozmawiała z panami na ten temat. Sama
przeczytała wszystkie oferty i wybrała trzy, które uznała za
interesujące. Zgodnie z ogłoszeniem kandydatki przysłały «,
zdjęcia i listy polecające. Jedna oferta, którą odłożyła, nie
miała załączonej opinii. Właśnie ta kandydatka wydawała się
pani doktor najlepsza. Jednak wszystkie trzy panie poprosiła
o osobisty kontakt. Wyznaczyła godzinę dziesiątą dla pierw-
szej kandydatki, jedenastą dla drugiej, a dwunastą dla trzeciej
Panny, którą uważała za najlepszą, ponieważ jej fotografia
przedstawiała miłą, poważną młodą osobę, a jej oferta była
ciekawa. Brzmiała tak:
Łaskawa Pani
Proszę wybaczyć, że ośmielam się ubiegać o posadę
u Pani, nie mając żadnego listu polecającego ani opinii,
ponieważ nigdzie jeszcze nie pracowałam. Pielęgnowałam
chorą matkę. Żyłyśmy ze skromnej pensji po ojcu. Matka
Starsza pani jeszcze raz przeczytała ten list. Jego treść
spodobała jej się. tak jak i załączone zdjęcie. Zaprosiła młodą
pannę na poniedziałek, na dwunastą. Postanowiła, że zaan-
gażuje ją jeżeli opinie będą zadowalające.
zmarła przed trzema miesiącami. Zostalam sama bez
środków do życia i zarabiam robótkami ręcznymi, za które
mało płacą. Nie mogę znaleźć posady, bo nie ukończyłam
studiów i nie mam zawodu, mam jednak duże doświadczenie
w prowadzeniu domu. Umiem gotować i mogę wykonywać
wszelkie prace w gospodarstwie.
W Pani ogłoszeniu była wzmianka, że pani chce
przyuczyć młodą osobę do nowych obowiązków, i to
ośmiela mnie ubiegać się o tę pracę. Jestem dobrze
wychowana. Mój ojciec piastował wysokie stanowisko, był
sędzią. Rodzice prowadzili dom otwarty, często przyj-
mowali gości, a ja, z powodu choroby matki, nadzorowałam
służbę. Mam nadzieję, że mogłabym sprostać Pani wyma-
ganiom.
Mam dwadzieścia jeden lat, jestem zdrowa, silna
i sumienna. Byłabym szczęśliwa, gdyby Pani zechciała mnie
zaangażować.
Opinie o mnie mogą wydać następujące osoby: pan
radca Nimrod, przyjaciel mojego ojca, pan profesor Dar-
land, pani doktor Wieman i firma ,,Jung i Spółka", która
kupuje moje ręcznie robione kilimy. Załączam ich adresy
i numery telefonów.
Po śmierci matki zamieszkałam u pani doktor Wieman,
Seidelstrasse 221IV.
Oczekuję odpowiedzi Łaskawej Pani i pozostaję z glę-
bokim szacunkiem
Eryka Yalsen
Jednak najpierw chciała porozmawiać z dwiema innymi
kandydatkami.
Tego samego dnia zatelefonowała na podane numery
i wszędzie otrzymała bardzo pochlebne wypowiedzi o wy-
chowaniu i charakterze Eryki Yalsen. Przy okazji potwierdzo-
no, że jest ona córką zmarłego przed laty sędziego.
W poniedziałek zaczęły kolejno przychodzić kandydatki.
Pierwszą była stara panna, bardzo pewna siebie. Widać
było, że nie pozwoli, żeby jej rozkazywano. Robiła wrażenie, że
wszystko wie lepiej niż ktokolwiek. Kiedy usłyszała, że nie
zostanie zaangażowana, odpowiedziała z przekąsem: — Nie
przyjęłabym pracy w domu, gdzie są sami panowie!
Pani Willing pomyślała z ironią, że cnocie tej starej panny
nie zagrażało w willi Ridingerów najmniejsze niebezpieczeń-
stwo! Znała wykwintny gust swoich panów! Poza tym była
pewna, że nigdy nie zbliżyliby się do kobiety pracującej w ich
domu.
Pierwsza kandydatka została załatwiona.
O jedenastej zjawiła się następna. Ubrana była wyzywają-
co, co z góry przesądziło sprawę. Zaczęła w sposób dramatycz-
ny opisywać niewdzięczność ostatniego pracodawcy — wdow-
ca, który ożenił się z inną kobietą, a przecież powinien był jej
zaproponować małżeństwo! Pani Willig cierpliwie wysłuchała
potoku słów, a potem oświadczyła, że miejsce asystentki jest
już zajęte. Wywołało to oburzenie “panny w pretensjach",
która opuściła pokój trzaskając drzwiami.
Pani doktor westchnęła. Po rozmowie z dwiema pannami
zaczęła wątpić, czy w ogóle zaangażuje asystentkę. Jednak
czekała ją miła niespodzianka. Kiedy weszła Eryka Yalsen,
pani Willig ujrzała ładną, elegancko ubraną pannę. Szlachetną
warz otaczały kasztanowe włosy, a duże szare oczy poważnie
patrzyły na świat.
— Panna Eryka Yalsen? — zapytała pani doktor.
— Tak, łaskawa pani.
— Zamierzam panią zaangażować, mimo że nie ma pani
żadnej pisemnej opinii. Rozmawiałam telefonicznie z osobami,
które pani wymieniła, wszyscy wyrażali się o pani bardzo
pochlebnie; oświadczyli, że jest pani osobą poważną, sumienną
i dobrze wychowaną. Proszę, niech pani siada!
Zaraz zorientowała się, że ma przed sobą młodą damę
zachowującą się nienagannie. Eryka zapewniła ją:
— Łaskawa pani, będę bardzo wdzięczna, jeżeli pani
zechce mnie zaangażować. Będę się bardzo starała, żeby pani
była zadowolona. Jestem przekonana, że szybko wszystko
poznam i będę mogła panią wyręczać.
Pani Willig wyjaśniła, na czym będzie polegała praca Eryki,
a kiedy użyła słowa “asystentka", młoda dziewczyna zro-
zumiała, co będzie musiała robić. Odpowiedziała:
— Łaskawa pani, rozumiem, jakie będą moje obowiązki,
i jestem pewna, że zdołam sprostać pani wymaganiom. Nie
boję się żadnej pracy i znam się na prowadzeniu domu. Jestem
młoda i silna i postaram się pod każdym względem zadowolić
panią doktor.
— Czy pani zdaje sobie sprawę, że dla takiej damy jak pani
nie jest to.odpowiednia praca?
— Jestem biedną dziewczyną i chcę uczciwie zarabiać na
życie. Uczono mnie w domu, że żadna praca nie hańbi. Moja
biedna mateczka bardzo martwiła się o moją przyszłość. Po jej
śmierci wygasło prawo do emerytury po ojcu. Sprzedałam
wszystko, żeb,y mieć kilka groszy na czarną godzinę. Chcę
pracować, żeby móc jeszcze trochę zaoszczędzić na wypadek,
gdybym zachorowała.
— Kiedy może pani zacząć?
— W każdej chwili, nawet dzisiaj.
— Dobrze, panno Yalsen, jest pani zaangażowana.
Eryka zarumieniła się z radości i przycisnęła ręce do serca.
_ Dziękuję łaskawej pani! Jestem bardzo wdzięczna!
,_ Mam nadzieję, że będzie nam razem dobrze. Jest pani
sympatyczna. Proszę przyjść jutro o jedenastej. Obaj panowie
pracują wtedy w biurze i będę wolna. Pokażę pani pokój,
w którym pani zamieszka. Proszę pamiętać: nie wolno spoufa-
lać się ze służbą. Muszą od pierwszego dnia zrozumieć, że mają
słuchać pani rozkazów tak, jakbym je wydawała ja. Wszyscy są
uczciwymi ludźmi, ale niestety trochę się rozleniwili; teraz to
musi się zmienić.
— Rozumiem, łaskawa pani. Proszę polegać na mnie.
— Dobrze. Proszę nie używać zwrotu ,,łaskawa pani".
Wszyscy tytułują mnie “pani doktor" i jestem do tego przy-
zwyczajona. A teraz musimy omówić pani pensję. Ile pani
żąda?
— Zgodzę się na każde wynagrodzenie. Dla mnie najważ-
niejszą sprawą jest mieszkanie i pełne utrzymanie.
Po kilku minutach ustaliły wysokość wynagrodzenia
i sprecyzowały szereg kwestii dotyczących obowiązków asys-
tentki. Potem Eyrka wstała, ukłoniła się i opuściła willę
Ridingerów.
Młoda dziewczyna była szczęśliwa, że została zaangażowa-
na; szybko szła przez ogród do bramy. Pani doktor patrzyła za
nią przez okno i była zadowolona, że trafiła na tę młodą damę
— ładną i dobrze wychowaną.
Następnego dnia o jedenastej przed willą Ridingerów
zatrzymała się taksówka. Wysiadła z niej Eryka Yalsen. Szofer
wYJął z bagażnika jedną dużą i jedną małą walizkę, przyjął
pieniądze i ruszył. Zanim Eryka nacisnęła dzwonek, przy
bramce zjawił się służący i zabrał walizki. Poszła za nim do
willi.
W hallu zobaczyła panią Willig.
Serdecznie witam panią asystentkę! — rzekła z przyjaz-
nym uśmiechem, podając Eryce rękę.
10
11
Młoda dziewczyna pocałowała dłoń starszej damy i wzru-
szona odpowiedziała:
— Dziękuję pani doktor z całego serca za miłe powitanie.
Jestem nieco speszona, ponieważ to jest moja pierwsza praca
w życiu.
Pani doktor westchnęła: — Rozumiem pani nastrój; sama
go doświadczyłam przed laty. Moi panowie nie pozwalają mi
odczuwać, że jestem tutaj pracownikiem, więc i ja postanowi-
łam traktować panią w taki sam sposób, o ile pani będzie
spełniać swoje obowiązki.
— Jestem bardzo zobowiązana i zrobię wszystko, żeby
pani doktor nie zawieść. '
— Zaraz zawołam pokojówkę. Zaprowadzi panią do
pokoju, który przygotowano. Mam nadzieję, że będzie pani
tam dobrze. Kiedy pani rozpakuje walizki, proszę przyjść do
mnie. Będę tam, w tym pokoju! — mówiąc to wskazała na
drzwi na końcu korytarza. Był to mały gabinet, gdzie pani
doktor urzędowała. Stąd kierowała dużym domem.
Eryka poszła za młodziutką dziewczyną w granatowej
sukience i białym fartuszku. Kiedy weszła do wyznaczo-
nego dla niej pomieszczenia, zobaczyła, że już wniesiono jej
bagaże.
Pokój był duży i miał trzyczęściowe okno z widokiem na
obszerny ogród. Firanki były z białego batystu. Łóżko stało
w głębokiej wnęce, którą w ciągu dnia można było zasłonić
wzorzystą kretonową kotarą. Takim samym materiałem obite
były dwa fotąliki i kanapa. Z jednej strony pokoju umieszczono
szafę, a po drugiej były drzwi do małej komfortowej łazienki.
Po środku pokoju stał okrągły stolik i trzy krzesła. Przy oknie
ustawiono etażerkę na książki.
Eryka podziękowała pokojówce, a kiedy dziewczyna wy-
szła, zaczęła się rozglądać i z radością stwierdziła, że będzie się
w tym pokoju dobrze czuła.
Szybko poukładała w szafie bieliznę i powiesiła su-
kienki. Na nocnym stoliku postawiła fotografie zmarłych
rodziców szepcząc: “Kochana mamo, kochany tatusiu!
Czuwajcie nade mną, żebym podołała wszystkim obowiąz-
kom!"-
Kiedy skończyła ustawiać na etażerce swoje ulubione
książki, postanowiła przebrać się. Wybrała skromną, czarną
sukienkę, ale nie chcąc podkreślać żałoby, przypięła biały
kołnierzyk. Przygładziła kasztanowe włosy i poszła do pani
doktor. Zapukała i weszła do gabinetu. Starsza dama od-
wróciła się i zapytała:
— Już pani gotowa?
— Tak, proszę pani. Przyniosłam fartuch; nie wiem, czy
powinnam go nosić.
— Może pani nosić fartuch, czasem praca tego wymaga.
Ja również często go zakładałam. Podoba się pani pokój?
— Jest bardzo ładny! Serdecznie dziękuję, że pani doktor
dała mi tak przytulne pomieszczenie.
— Jeżeli czegoś tam brakuje, proszę mi powiedzieć; każę
zaraz przynieść.
— Jest wszystko, czego potrzebuję.
— Dobrze! Chodźmy więc do służby; teraz wszyscy są
razem, jedzą drugie śniadanie. Proszę pamiętać, żeby za-
chować właściwy dystans. Ze złużbą nie należy się spoufalać; to
prości ludzie i muszą spełniać swoje obowiązki, tak jak i my
musimy to robić.
— Będę się starała. Jeżeli popełnię jakiś błąd, proszę mi
szczerze powiedzieć, żebym w przyszłości uniknęła niewłaś-
ciwego postępowania.
Na twarzy starszej damy pojawił się wyraz wzruszenia.
yła zadowolona z wyboru swojej asystentki i czuła, że będzie
2 ftiej zadowolona. Byłoby jej bardzo przykro, gdyby na jej
miejscu była oschła, starsza panna.
13
12
Obie panie poszły do sutereny, gdzie była kuchnia i inne
pomieszczenia gospodarskie oraz duży pokój, w którym służba
spożywała posiłki i odpoczywała.
Kiedy ujrzeli w drzwiach panią doktor, wszyscy wstali, ale
ona skinęła ręką mówiąc:
— Siadajcie. Nie będziemy wam przeszkadzać, zajmę wam
tylko chwilę. Chcę przedstawić moją asystentkę, pannę Erykę
Yalsen, która będzie mnie wyręczać i pilnować, żeby w domu
znowu zapanował porządek. Wiecie wszyscy, że pod wieloma
względami nie jest tak, jak powinno być. Panna Yalsen będzie
nadzorować wszystkie prace i musicie słuchać jej poleceń tak,
jakby to były moje własne rozkazy. Jesteście dobrze traktowani
i macie dobre płace. Nieporządek i źle wyprasowana lub nie
zacerowana bielizna nie będą dłużej tolerowane. Pan Ridinger
nie zgodził się na moje odejście i poradził mi zaangażować
asystentkę, która będzie nadzorowała waszą pracę, ponieważ
ja z powodu chorych nóg nie jestem w stanie zawsze być w porę
tam, gdzie moja obecność jest niezbędna. Oczekuję od was
wszystkich, że nie będziecie utrudniali życia mojej pomocnicy,
która będzie mnie informowała o wszystkim, co dzieje się
w tym domu.
Służba z zaciekawieniem patrzyła na Erykę, która nieco
speszyła się, ale pomna przestrogi pani Willig szybko opano-
wała się i spokojnie powiedziała:
— Słyszeliście moje nazwisko, a teraz poproszę, żebyście
powiedzieli, jak się nazywacie, żebym wiedziała, jak się do was
zwracać.
Zaczęli kolejno wstawać i podawać imiona i nazwiska.
Eryka uważnie słuchała i przyjaźnie patrzyła na każdego,
a potem rzekła:
— Jestem przekonana, że będziecie mi pomagali, tak jak
ja będę pomagała każdemu, kto będzie tego potrzebował.
Sądzę, że nie poczujecie się dotknięci tym, że skontroluj?
ały dom. Tam, gdzie stwierdzę niedociągnięcia, trzeba będzie
sunąć braki. Nie będę robiła wymówek, ale nie będę tolero-
wać sprzeciwu. Kiedy pani doktor zapozna mnie z całym
gospodarstwem, każdy ze służby będzie odpowiadał za pracę,
do której został przyjęty. Wkrótce zapanuje tu ład i porządek,
a wtedy będzie mniej pracy i pozostanie tylko pilnować, żeby
wszystko robić na bieżąco i solidnie.
Eryka powiedziała to spokojnie, lecz stanowczo. Pani
doktor z zadowoleniem przytakiwała głową. Służba zorien-
towała się, że pani asystentka jest damą jak pani doktor, że jest
człowiekiem, który wie, czego chce. W duchu postanowili, że
będą sumiennie pracować i zaakceptowali ją.
Po dokonanej prezentacji Eryka poszła z panią Willig do jej
gabinetu. Otrzymała dokładne instrukcje. Była zaskoczona,
kiedy usłyszała, jak duży jest dom, w którym otrzymała
posadę. Dowiedziała się, że za kilka tygodni będzie tu wydane
uroczyste przyjęcie. Przy takich okazjach zapraszano wielu
obcokrajowców, ponieważ obaj panowie mieli liczne zna-
jomości we wszystkich krajach Europy. Eryka słuchała uważ-
nie i przy tej okazji dowiedziała się, że dostawcy, wykorzys-
tując chorobę pani doktor, przysyłają towar gorszy niż daw-
niej, kiedy to osobiście wybierała w sklepach najlepsze
produkty.
— To będzie teraz pani obowiązkiem, panno Yalsen.
A może pani pozwoli, że będę mówić “panno Eryko"?
Eryka rozpromieniła się i radośnie odpowiedziała: — Będę
bardzo szczęśliwa, jeżeli pani zechce mówić do mnie po
imieniu; nie będę się czuła tak obco.
— Dobrze, panno Eryko! A więc trzeba nastraszyć do-
stawców, że zrezygnujemy z ich usług. Musimy mieć najlepsze
Produkty, bez względu na cenę!
kuch
Pani Willig powiedziała jeszcze, że Eryka powinna pójść do
m i porozmawiać z kucharką. Dodała, że jest to wspaniała
14
kobieta, lecz trudno nawiązuje kontakt z nowymi pracow-
nikami. Miała jedną słabość: zbierała recepty na wykwintne
dania i desery. Pani Willig poradziła Eryce:
• — Jeżeli pani przypadkowo ma dobry przepis, proszę jej
go dać; zaskarbi sobie pani jej przyjaźń.
Eryka uśmiechnęła się: — Dziękuję za tę wskazówkę!
U moich rodziców pracowała kucharka, która szereg lat
spędziła w kuchni hrabiego Heinsberga. Był znanym smako-
szem i sam świetnie gotował. Nasza kucharka miała grubą
księgę własnoręcznie zanotowanych przepisów, które były
bardzo kosztowne. Jednak od czasu do czasu rodzice po-
zwalali, żeby przygotowała wykwintny obiad. Zawsze inte-
resowałam się kuchnią, a zanim nasza kucharka zmarła,
zostawiła mi swój zbiór receptur pod warunkiem, że nikomu go
nie oddam. Sądzę jednak, że mogę zdradzić kilka przepisów,
żeby panowie dla odmiany spróbowali nowych potraw.
Starsza dama roześmiała się i rzekła: — Panno Eryko!
Sprawi pani przyjemność naszym panom i naszej kucharce.
Jest doskonałą specjalistką i nie należy do tych osób, które
uznają wyłącznie własne, wypróbowane przepisy. Chętnie uczy
się gotować nowe potrawy. Proszę pójść do niej. Ręczę, że pani
ją polubi. Jest jeszcze coś, co chcę pani powiedzieć. Chodzi o to,
gdzie pani będzie jadała. Ja siadam do stołu z panami. Pani
będzie mogła jadać w moim gabinecie; to nie jest daleko od
kuchni, a pani pokój jest na piętrze.
— Pani doktor, proszę zadecydować. Mnie jest obojętne,
gdzie będą podawane moje posiłki.
Potem Eryka poszła do kuchni. Kucharka okazała nieza-1
dowolenie twierdząc, że zawsze sumiennie spełnia swoje obo-j
wiązki i nie potrzebuje nadzoru. Eryka spokojnie odparła:
— Wykonuję tutaj pracę tak jak pani i myślę, że nie
będziemy sobie utrudniać życia. Kto solidnie pracuje, ten nie
usłyszy ode mnie złego słowa. Przyszłam do pani nie po to, żeby
16
kontrolować pani pracę. Jest inny powód. Pani doktor powie-
działa mi, że panowie lubią różne nowe dania. Mam bardzo
dużo przepisów zmarłej kucharki, która służyła u moich
dziadków i u rodziców. Sarna lubię gotować, więc przed
śmiercią nasza kucharka podarowała mi stos przepisów
— około dwustu. Chętnie dam pani od czasu do czasu jakiś
ciekawy przepis.
Kucharka po chwili zaskoczenia wdała się w długą dysku-
sję, w trakcie której stwierdziła, że pani asystentka zna się na
wykwintnych potrawach. Postanowiła zaraz następnego dnia
wypróbować przepis na sos do pieczeni. W ten sposób zostały
nawiązane dobre stosunki z kucharką.
Rozmawiając potem ze służbą, Eryka również umiała
znaleźć odpowiedni ton, gdy wskazywała na braki i zaniedba-
nia. Często sama pomagała, żeby udowodnić, że umie praco-
wać i wie, jak należy wykonać polecenia, które wydawała.
Po kilku dniach powiedziała do pani Willig: — Proszę pani,
stwierdziłam, że wiele spraw nie załatwia się tak jak należy. Nie
chcę pani denerwować, więc nie będę podawała szczegółów, ale
obiecuję, że wszystko będzie wykonane zgodnie z pani instruk-
cjami i ku pełnemu zadowoleniu pani doktor.
Eryka otrzymała zgodę na działanie według własnego
uznania. Zaraz na początku oświadczyła służbie, że nie powie
pani doktor, kto co zawinił, ale ostrzegła, że powtórne
niedociągnięcia będzie zmuszona zgłosić i wyciągnąć konsek-
wencje. Wszyscy byli zadowoleni i przyrzekli solidnie praco-
wać; zależało im na dobrze płatnej pracy.
Powoli Eryka opanowała sytuację i w całym domu znowu
zapanował ład i porządek. Pani Willig z zadowoleniem stwier-
dziła, że gospodarstwo funkcjonuje jak przed laty, kiedy była
rałodsza i zdrowa. Powiadomiła obu panów o zaangażowaniu
asystentki i podkreśliła, że^trafiła na odpowiednią młodą
Pannę.
2 pie™sz“ miłość Eryki
Panowie chwalili nowe dania, a gospodyni nie omieszkała
powiedzieć, kto dostarcza przepisy. Najbardziej ucieszył się
pan Werner Ridenger i zarządził, żeby podczas planowanego
przyjęcia podano kilka nowych dań. Chciał zrobić niespo-
dziankę swoim gościom.
Minęły dwa tygodnie od przyjazdu Eryki ale ona sama
jeszcze nie poznała obu panów. Potem Gerd Ridinger udał się
w podróż służbową. W między czasie Eryka po raz pierwszy
zobaczyła pana domu.
Pewnego dnia Werner Ridinger wrócił wcześnie do domu
i na schodach spotkał Erykę. Ukłoniła się, a starszy pan
zdziwiony popatrzył na ładną pannę. Zatrzymał się i rzekł:
— Sądzę, że należy pani do domowników, ale ja pani
jeszcze nie znam.
— Jestem Eryka Yalsen, proszę pana. Pani doktor zaan-
gażowała mnie przed dwoma tygodniami.
— Ach tak! A więc pani asystentka! — rzekł śmiejąc się
i badawczo obserwując Erykę.
— Tak nazywa mnie pani doktor i służba — odpowiedzia-
ła speszona.
— Witam panią w naszym domu! Pani Willig opowiadała
nam wiele dobrego o pani, a ja chcę wykorzystać okazję
i podziękować za pyszne dania, które kucharka przygotowuje
dzięki pani przepisom.
— Proszę pana, cieszę się, że mogłam to zrobić.
— Sprawiła nam pani wielką przyjemność! Proszę dalej
tak dzielnie wyręczać panią doktor!
— Będę się starała, proszę pana!
Eryka ukłoniła się i zbiegła po schodach. Werner Ridiager
z przyjemnością patrzył za młodą panną. Eryka miała na sobie
granatową sukienkę i biały fartuch. Wyglądała bardzo ładnie,
co nie uszło uwadze pana domu; chętnie patrzył na piękne
kobiety.
podczas obiadu rzekł do gospodyni: — Przed godziną
znałem pani asystentkę. W pierwszej chwili byłem zaskoczo-
P, Wygadała wytwornie; biały fartuch zdradził, że pracuje
w naszym domu.
Starsza pani skinęła głową: — Jest prawdziwą damą
i pochodzi z bardzo dobrej rodziny. Mówiłam panu!
_ Jednak nie wspomniała pani, że jest czarująca. Stale
pani podkreśla wyłącznie jej zdolności i pracowitość. .
_ Ponieważ jest zatrudniona w pańskim domu, sądziłam,
że jej przydatność jest ważniejsza od jej wyglądu.
— Ma pani rację, ale ja wolę ładne kobiety. Stwierdziłem,
że pani asystentka jest bardzo miła i sympatyczna.
Pan domu zmienił temat. Może bardziej zainteresowałby
się Eryką, gdyby nie piękna Hiszpanka, którą niedawno
poznał i często spotykał. Była siostrą Hiszpana, którego
wszyscy uważali za bogacza. Załatwiał duże interesy w Niem-
czech i dlatego seńor Espado poprosił swoją siostrę, żeby
wybrała wzory tkanin zamawianych w fabryce pana Ridin-
gera. Zapowiedział, że faktury zapłaci z góry. Dla panów
Ridingerów nie miało to żadnego znaczenia, lecz czarujący
uśmiech senority spowodował, że temu zamówieniu poświęcili
szczególną uwagę.
Syn widząc, że ojciec interesuje się kruczowłosą Hiszpanką,
uśmiechał się. Kiedyś rzekł:
— Kochany staruszku, wycofuję się! Możesz bez obawy
zalecać się do senority Espado!
Werner Ridinger nieco speszony zapytał: — Nie uległeś jej
czarowi?
— Nie tak bardzo jak ty, ojcze. Postanowiłem odbyć
zaplanowaną podróż służbową, żeby senorita zwróciła uwagę
na ciebie.
— Nie jest ci przykro? Powiedz szczerze, mój chłop-
cze!
18
19
— Ojcze, te kruczowłose i czarnookie piękności nie są
w moim guście. Bądź spokojny i baw się dobrze! Tylko nie zrób
jakiegoś głupstwa!
Dla Gerda sprawa była załatwiona, a starszy pan z właś-
ciwym sobie zapałem zabiegał o względy senority Mercedes.
Spotykali się codziennie; na jej cześć postanowił wydać przyję-
cie w swojej willi.
Zakochany starszy pan nie zauważył, że senorita trochę
posmutniała na wieść, że Gerd wyjechał. Usłyszawszy, że wróci
za kilka dni, odzyskała humor. Nie dała po sobie poznać, że
starszego pana Ridingera traktuje jako środek do pewnego
celu. Cierpliwie słuchała jego uprzejmych komplementów,
kokietowała oczarowanego jej pięknością staruszka i zawsze
osiągała to, na czym jej zależało.
Słyszała, że jest bardzo bogaty i zręcznie naprowadziła
rozmowę na jego słynny zbiór szlachetnych kamieni. Chętnie
opowiedział, jak je zdobył, i że przechowuje je w sejfie w swojej
willi. Musiał obiecać, że przy okazji pokaże jej swój skarb,
którego nikomu nie pokazywał, ale dla niej był gotów zrobić
wyjątek.
Tak więc Werner Ridinger był bardzo zakochany, czuł się
młodo i był szczęśliwy. Z tego powodu nie poświęcił szczegól-
nej uwagi Eryce. Zresztą miał swoje zasady i w stosunku do
służby był bardzo powściągliwy.
Sprawy domowe omawiał wyłącznie z panią Willig i teraz
też przekazał jej swoje życzenia w związku z zaplanowanym
przyjęciem.. Oczywiście, jego damą przy stole miała być
senorita Espado. Był w doskonałym humorze, jak zawsze,
kiedy liczył na mały romans.
Gospodyni zanotowała wszystkie jego uwagi, a kiedy pan
Ridinger udał się do biura, poprosiła do siebie Erykę.
— Moja droga panno Eryko! Musimy jeszcze raz spraw-
dzić, czy czegoś nie pominięto. Zakąski na uroczystość zamó-
wjja pani w delikatesach wczoraj. Trzeba jeszcze pomyśleć
deserach. Proszę się zastanowić — może w pani przepisach
będzie coś wyjątkowego — dobrego i wytwornego. Dużo
rozmaitych win i likierów przysłano już dzisiaj rano. Karteczki
z nazwiskami gości sama pani wypisze i odpowiednio udekoru-
je stół. Polegam na pani guście. Och, jeszcze trzeba zamówić
kwiaty, w ostatniej chwili, żeby były świeże!
Nie pominęły żadnego szczegółu. Pani Willig była dumna,
że przyjęcia w willi Ridingerów długo wspominano i roz-
mawiano o nich w całym mieście. Eryka była bardzo podnieco-
na. Chciała pokazać, co potrafi, i udowodnić pani doktor, że
zasługuje na jej zaufanie.
Przyjęcie miało się odbyć za kilka dni i starsza dama była
szczęśliwa, że ma taką asystentkę. Teraz w pełni doceniała
zdolności i pracowitość Eryki. Przekonała się, że bez jej
pomocy nie byłaby w stanie zadowolić swoich chlebodawców.
Dwa dni przed przyjęciem Eryka wybrała się do kwiaciarni,
żeby zamówić kwiaty do dekoracji stołu i salonów. Wcześniej
słyszała, że wrócił młody pan Ridinger, ale go jeszcze nie
widziała i nie poznała.
Kiedy weszła do kwiaciarni, obie sprzedawczynie były
zaJ?te; jedna obsługiwała starszą damę, wybierając goździki
i układając je w wiązankę, a druga przyjmowała zamówienie od
młodego mężczyzny,' który polecił wysłać dwanaście róż słyn-
nej aktorce.
Eryka usłyszawszy nazwisko, pomyślała, że ta aktorka
również będzie na przyjęciu w willi Ridingerów. Z zaciekawie-
niem spojrzała na młodego mężczyznę. Był bardzo przystojny.
Kiedy tak patrzyła na niego, ich oczy spotkały się. Eryka
spąsowiała i szybko nachyliła się nad koszem kwiatów. Czuła,
Ze meznajomy z zachwytem patrzy na nią. Kiedy sprzedaw-
20
21
czyni wydała mu resztę pieniędzy, nie opuścił kwiaciarni;
znowu przyglądał się Eryce.
Ponieważ jej zamówienie było duże, nieznajomy po chwili
opuścił sklep, ale zatrzymał się przed wystawą.
Eryka celowo powoli wybierała kwiaty. Kiedy wresz-
cie musiała wyjść, szybko ruszyła nie oglądając się, cho-
ciaż czuła i wiedziała, że ten mężczyzna powoli idzie za
nią. Na rogu alei wsiadła do tramwaju i ku swojemu
zdumieniu ujrzała nieznajomego. W duchu przyznała,
że jest bardzo męski i elegancki — ale cóż, nie znała go
i udawała, że go nie widzi. Wysiadając z tramwaju spe-
szona stwierdziła, że nieznajomy też wysiadł i powoli idzie
za nią.
Starała się nie okazywać strachu, lecz tutaj, w dzielnicy
willowej, gdzie były ogrody i puste uliczki, czuła się nieswojo.
Zaczęła przyspieszać kroku i była szczęśliwa, kiedy zamknęła
za sobą żelazną bramkę prowadzącą do ogrodu otaczającego
willę jej pracodawcy.
Nieznajomy zatrzymał się i patrzył za smukłą dziewczyną.
Potem cicho zaśmiał się i mruknął: — A to ci historia! Bieg-
łem za asystentką pani doktor! Do stu piorunów! Śliczna
dziewczyna!
Kiedy Eryka weszła do willi, otworzył bramkę i powoli
poszedł do domu swojego ojca.
W taki sposób Gerd Ridinger po raz pierwszy ujrzał Erykę.
W kwiaciarni, kiedy z polecenia ojca kazał wysłać róże słynnej
aktorce. '
Eryka szybko pobiegła do swojego pokoju, przebrała się
i zeszła do salonu, żeby przez okno sprawdzić, czy uparty
nieznajomy stoi przy bramce. Ze smutkiem stwierdziła, że
odszedł, i pomyślała: — Taka znajomość nie jest dla biednej
dziewczyny. Eleganccy panowie szukają przelotnych roman-
sów!
miała pojęcia, że ten przystojny nieznajomy jest
łodym Ridingerem i że mieszka w willi! Gdyby to wiedziała,
z całą pewnością przeraziłaby się! Spojrzała na zegar — tylko
kilka minut pozostało do kolacji! Poszła do gabinetu pani
Willig- Usiadła i zamyśliła się.
Do jadalni wszedł Werner Ridinger, jego syn i pani doktor.
Gerd powiedział, że wykonał polecenie ojca i kazał wysłać
bukiet. Obojętnym tonem zapytał, czy już zamówiono kwiaty
na przyjęcie.
_ Załatwiła to moja asystentka. Prosiła o pozwolenie,
żeby mogła sama udekorować stół. Jestem pewna, że zrobi to
bardzo dobrze. Ma szczególny talent do takich rzeczy i jest
wyjątkowo zdolna.
— Widać to każdego dnia; stół jest zawsze gustownie
udekorowany! Kwiaty są dobierane z dużym znawstwem
i subtelnym gustem — powiedział pan domu.
Gerd nie zdradził, że przypadkowo spotkał Erykę w kwia-
ciarni. A więc to była ta dziewczyna, która go tak oczarowała!
Zdarzało mu się bardzo rzadko, żeby szedł za ładną kobietą.
Z jednej strony ta świadomość sprawiała mu radość :— z dru-
giej zaś trochę go niepokoiła.
Przy stole siedział naprzeciwko ojca. Wbrew sobie powie-
dział z przekąsem do gospodyni:
— Pani asystentka ma chyba wszystkie zalety, jakie może
mieć kobieta.
— Nie mów tego z taką ironią, mój synu! Muszę ci
powiedzieć, że ta młoda panna jest poza tym wyjątkowo
urodziwa, można rzec piękna!
Gerd zaniepokoił się i badawczo spojrzał na ojca. Ponieważ
Pani Willig w tej chwili wstała od stołu, żeby wziąć deser,
szepnął:
Staruszku, co powie na to senorita?
23
22
Ojciec uśmiechając się pdpowiedział cicho: — Znasz rno'
zasady, jeżeli chodzi o personel domu. Zresztą ta młoda panrv
' jest prawdziwą damą i zachowuje się w sposób bardz
powściągliwy. Jest więc tabu!
Starsza pani siadając do stołu powiedziała: — Przepra.
szam, że zaraz nie odpowiedziałam na pytanie młodego pana
Muszę podkreślić, że panna Yalsen jest wyjątkowo zdoln
i wartościową osobą. Jest moją prawą ręką, a właściwie
zastępuje mnie w pełnym znaczeniu tego słowa. Jestem szczęś-
liwa, że trafiłam na taką osobę! Gdyby nie moja asystentka, nie
wiem, czy byłabym w stanie sama zająć się przygotowaniami
do przyjęcia. Zaprowadziła w domu wzorowe porządki, jak za
moich najlepszych dni, a oprócz tego opiekuje się mną i nie
czuję się już taka osamotniona i stara. Panna Yalsen pochodzi
z bardzo dobrej rodziny i jest wychowana jak każda młoda
dama z wyższych sfer.
— Cieszę się, że jest pani zadowolona z pracy swojej
asystentki. Jestem naprawdę ciekawy, jak wygląda.
— Pańską ciekawość można zaraz zaspokoić. Mog? ją
poprosić do jadalni pod byle jakim pretekstem.
Gerd poczuł, że to nie jest odpowiednia chwila na ich
spotkanie. Odpowiedział, iż chętnie pozna tę pannę przy innej
okazji. Chciał zaoszczędzić jej i sobie zakłopotania. Wolał ją
spotkać, kiedy będą sami.
Eryka zrobiła na nim tak głębokie wrażenie, że stojąc przed
kwiaciarnią postanowił iść za nią, żeby się dowiedzieć, gdzie
mieszka i,kim jest. Czuł, że nie może jej stracić! Gerd był
przeciwieństwem swojego ojca i nigdy nie przepadał za przelot-
nymi znajomościami i flirtami trwającymi miesiąc lub dwa. By*
pod tym względem poważny i wybredny. Coś w sposobie bycia
i wyglądzie Eryki zafascynowało go od pierwszego wejrzenia-
Kiedy ich oczy spotkały się na chwilę, serce przestało mu bić-
A kiedy stwierdził, że jest asystentką pani Willig, w pierwszej
niezadowolony. Teraz czuł radość, słysząc pochwal-
o tej młodej damie. Zapamiętał każde słowo. Była
116 t sędziego, sierotą, która dzielnie walczy z przeciwieńst-
wami losu. . ...
Sposób, w jaki przyjęła jego zachowanie w kwiaciarni
i potem na ulicy, świadczył, że jest damą. Przecież nie uszło jej
uwadze, że zainteresował się nią i szedł za nią! Zaimponowała
mu! Zadał sobie pytanie, czy zauważyła, że i on wszedł do willi?
Czy już wie, kim jest?
Zaczął się zastanawiać, w jaki sposób wyjaśnić, że szedł za
nią. Przyszła mu do głowy dobra myśl: powie, że widział ją
w kwiaciarni, a potem był zaskoczony, że szła tą samą ulicą,
którą on wracał do domu. Był przekonany, że mu uwierzy i nie
będzie sądziła, że szukał przelotnej znajomości.
Po obiedzie Gerd, jadąc z ojcem do firmy, dowiedział się, że
przed wieczorem przyjdzie do biura seńorita Espado z bratem,
żeby obejrzeć nowe wzory tkanin. ,
Uśmiechając się zapytał: — A więc nie będę ci potrzebny
w twoim prywatnym gabinecie?
Starszy pan roześmiał się: — Wręcz przeciwnie! Ponieważ
seńorita przyjdzie w towarzystwie brata, byłbym zadowolony,
gdybyś pokazał Hiszpanowi nowe maszyny w fabryce.
Gerd rozbawiony rzucił spojrzenie na ojca:
— Czy masz szansę, staruszku?
Nieco zakłopotany ojciec spojrzał mu w oczy.
Nie śmiej się ze mnie, mój chłopcze! Znasz powiedzenie:
w starym piecu diabeł pali!
Ojcze, nie miałem zamiaru żartować! Przecież wiem,
z miłości do mnie nie ożeniłeś się po raz drugi, żebym nie
macochy! Rozumiem, że czujesz się jeszcze młody.
^aWia.m się Jednak> czy seńorita jest odpowiednią ko-
nje . ^irtu czy nawet romansu. Wiesz, odnoszę wraże-
mteresuje się tobą, jednak mam przeczucie, że nie
24
25
zadowoli się romansem, a ty, ojcze, chyba nie masz poważnych
zamiarów?
Werner spokojnie odparł: — Proszę cię, Gerd! Przecież ona
jest młodsza ode mnie o dwadzieścia lat, a na stare lata nie
popełnię głupstwa, żeby młoda żona przyprawiała mi rogi!
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby teraz tobie dać
macochę! Wiesz, lubię towarzystwo pięknych kobiet, cieszy
mnie, że chcą kokietować starego pana wiedząc, że nie jestem
niebezpieczny!
— Uspokoiłeś mnie ojcze. Przyznaję, że zacząłem się
obawiać! Wydawało mi się, że poważnie traktujesz tę znajo-
mość. Senorita jest piękna, ale — trochę demoniczna. Szczerze
mówiąc, to nie jest kobieta w moim guście. Nie będę ukrywał,
że ani ona, ani jej brat nie budzą we mnie sympatii — i zaufa-
nia.
— Hm! Wiesz, sefior Espado też mi się nie podoba, chociaż
sam nie wiem dlaczego. Ale seńorita jest cudowna. W jej
towarzystwie zapominam o wszystkim — z wyjątkiem jej
piękności. Pozwól mi na tę przyjemność! Pamiętaj, że nie
wyniknie z tego ani dramat, ani ślub! Mam nadzieję, że
w niedługim czasie ty się ożenisz, a wtedy ustatkuję się i będę
adorował piękną synową. Pamiętaj, musi być śliczna!
Gerd uśmiechnął się ale zaraz spoważniał i zaczai mówić
o sprawach handlowych.
Nadszedł dzień, w którym miało się odbyć przyjęcie w willi
Ridingerów. Od wczesnych godzin rannych panował duż}
ruch w salonach i dużej sali jadalnej. Tego dnia ojciec i syn sami
jedli śniadanie; pani Willig przyszła na chwilę i rzekła:
— Proszę, żeby panowie dzisiaj jedli obiad w małym
stołowym pokoju. W dużej sali jadalnej już nakrywają do stołu.
Moja asystentka właśnie wydaje zastawę stołową: srebra
i kryształy. Proszę spojrzeć, jak ładnie to zrobiła.
Mówiąc to, pokazała jedną z kartek, które miały być
położone przy nakryciach, żeby goście wiedzieli, gdzie są ich
miejsca. Ojciec i syn ujrzeli małe arcydzieło: na białym
satynowym papierze był narysowany wianuszek z polnych
Kwiatów, a w środku artystycznie namalowane nazwisko.
Gerd nagie wstał i rzekł: — Pójdę do sali jadalnej i sam
przedstawię się pani asystentce. Wieczorem będzie zajęta
nadzorowaniem służby i nie chcę, żeby sądziła, że jestem
jednym z gości.
Wyszedł z pokoju. Na korytarzu spotkał służącego,
Or> niósł stos talerzy. Idąc w kierunku sali, zwrócił się do
niego:
°.SZ^ zostawić talerze w sali i powiedzieć pani'Valsen,
z nią porozmawiać. Potem niech nikt nie przeszkadza.
27
Muszę z nią omówić kilka spraw dotyczących miejsc przy stole
Kiedy skończę, wezwę służbę. Nie zajmie to dużo czasu.
— Tak jest, proszę pana! — odparł służący.
Gerd odczekał chwilę, a potem wszedł do sali jadalnej
Eryka słysząc od służącego, że młody pan chce rozmawiać
w sprawie miejsc przy stole, zmartwiła się, ponieważ każda
zmiana wymagała dużo pracy, a wszystko było już gotowe.
Miała na sobie czarną suknię i biały fartuch. Zajęta ustawia-
niem kryształowych kieliszków, była tak zamyślona, że nie
usłyszała, kiedy Gerd wszedł. Dopiero gdy stanął za jej
plecami, odwróciła się i usłyszała:
— Pozwoli pani, że się przedstawię. Jestem synem pana
Ridingera i mieszkam tutaj razem z ojcem.
Gerd starał się mówić spokojnie; był przygotowany na to
spotkanie.
Eryka spąsowiała i bezradnie patrzyła na “nieznajomego".
Poznała go i poczuła mocne bicie serca.
Gerd, widząc jej zakłopotanie, szybko dodał: — O, panno
Yalsen! Widzę, że spotykamy się nie po raz pierwszy. Chyba się
nie mylę? Czy nie była pani przedwczoraj w kwiaciarni? Kiedy
wracałem do domu, nie miałem pojęcia, że przede mną idzie
asystentka pani doktor. Gdybym to wiedział, przedstawiłbym
się natychmiast.
Eryka opanowała się, lecz nadal była blada. Nie chciała
kłamać i udawać, że go nie zauważyła.
— Tak, proszę pana, dostrzegłam pana i zastanawiałam
się, kogo mi pan przypomina; dlatego patrzyłam na pana.
Teraz już wiem, jest pan bardzo podobny do swojego ojca.
Odetchnęła, jakby zrzuciła z ramion ciężkie brzemię-
Ale nie była taka spokojna na jaką chciała wyglądać. Bez
kapelusza wyglądała jeszcze ładniej, a jej zakłopotanie
zdradzało, że on nie jest jej obojętny, chociaż starała się to
ukryć.
_- Tak, wszyscy mówią, że jesteśmy do siebie bardzo
podobni!
Eryka wróciła do ustawiania kryształowych kieliszków.
_ Proszę pana, służący powiedział, że chce pan ze mną
rozmawiać o miejscach dla gości.
_ Tak, chciałem prosić, żeby mój ojciec siedział obok
senority Espado.
_ Pani Willig już mi to poleciła zrobić, więc niczego nie
trzeba zmieniać.
Teraz Gerd mógł już właściwie opuścić salę, jednak nie
chciał tego zrobić. Czuł, że musi powiedzieć dziewczynie kilka
miłych słów o tym, jak gospodyni chwali jej pracę i jest z niej
zadowolona. Kiedy to zrobił, popatrzyła na niego pięknymi
oczyma i skromnie odpowiedziała:
— Proszę pana, spełniam tylko swoje obowiązki. Cieszę
się, że pani doktor jest zadowolona. Nie chciałabym stracić
posady.
Mówiąc to patrzyła na Gerda błagalnym wzrokiem, jakby
chciała prosić, żeby jej nie utrudniał życia. Nie wierzyła
bowiem, że szedł za nią przypadkowo! Była jednak zadowolo-
na z jego wykrętu, ponieważ świadczył, że on nie chciał, żeby
była speszona. Podświadomie bała się, że Gerd może szuka
przelotnej przygody miłosnej i nadal nie zrezygnował z tego
zamiaru.
Domyślił się, co czuje młoda dziewczyna, i spokojnie
zapewnił ją:
Jestem przekonany, że pani nie opuści tego domu; pani
oktor nie pozwoli pani odejść. Jest szczęśliwa, że ma taką
z olną asystentkę. Zrobimy wszystko, co leży w naszej mocy,
Y panią zatrzymać u nas. A teraz nie będę pani dłużej
Przeszkadzał, panno Yalsen. Ma pani przed sobą trudny dzień.
Odetchnęła. Jego słowa brzmiały jak obietnica, że nie
°eazie jej niepokoił.
29
28
— Nie jest tak źle. Wszystko już gotowe! — odparb
spokojnie.
— Widzę, że pani lubi pracować. Do zobaczenia, panno
Yalsen.
Gerd szybko opuścił salę. Eryka wzburzona opadła na
krzesło. Poczuła silne zmęczenie. Szeroko otwartymi oczam
patrzyła na drzwi, za którymi zniknął “przystojny nieznajo-
my". Westchnęła i szepnęła do siebie: — Mój Boże, co z tego
wyniknie? Czy będę mogła spokojnie pracować, tak jak
dotychczas? Czy on nie ma wobec mnie złych zamiarów
Czy zdołam zachowywać spokój, rozmawiając z nim? Dla-
czego właśnie ten mężczyzna musi być synem mojego praco
dawcy?
Zadając sobie te pytania, myślała o jego płomiennym
spojrzeniu i obiecujących, miłych słowach: — Do zobaczenia
Po chwili ocknęła się i postanowiła, że da mu do zrozumienia
że nie może liczyć na flirt czy romans. Stale przypominała sobie
jego słowa, iż on i jego ojciec zrobią wszystko, żeby została
w ich domu.
Po kilku minutach wstała i zaczęła dalej ustawiać krysz^
tałowe kieliszki. Spieszyła się, żeby wszystko było gotowe na
czas.
Nie miała pojęcia, z jakimi uczuciami Gerd wyszed
z sali i o czym myślał, jadąc z ojcem do biura. Obaj panowie
milczeli. Starszy pan marzył o pięknej senoricie, a jego syn
o czarującej asystentce. Należy przy tym podkreślić, że
myśli syna były o wiele poważniejsze niż myśli i zamiary jego
ojca.
Gerd miał przed oczyma piękne, szare oczy asystentki i j<
bujne kasztanowe włosy. Była typem kobiety, jaki go inte-
resował. Jednak po pewnym czasie przywołał siebie do porząd-
ku. Co to ma znaczyć? Czy on, syn Wernera Ridingera, rno#
flirtować z osobą zatrudnioną w willi swojego ojca? Poza tyi"
vjca Yalsen nie należy do kobiet, które godzą się na prze-
tnę romanse. Co ojciec powiedział o niej? Stwierdził, że
• st tabu! Jeżeli ona jest tabu dla ojca, tym bardziej powinna
hvć dla niego, ponieważ on sprawy uczuciowe traktuje bardzo
poważnie.
próbował zająć się pracą i starał się nie myśleć o dziew-
czynie- Przeglądał zamówienie pana Espado. Było to bardzo
duże zamówienie, a Hiszpan codziennie przesyłał nowe polece-
nia na dalsze dostawy. Wiedząc, że towar zostanie zapłacony
ootówką, ani ojciec, ani syn nie zasięgali informacji o firmie
“Espado". Jednak Gerd podświadomie wyczuwał, że z tą
hiszpańską parą rodzeństwa nie wszystko jest tak, jak powinno
być. Czy nie byłoby wskazane zasięgnąć informacji?
Ojciec nie chciał o tym słyszeć. Skoro kupiec chce płacić
gotówką, to znaczy, że to solidne przedsiębiorstwo.
Gerd zastanawiał się czy sam, prywatnie nie powinien
zasięgnąć informacji o tej firmie? Może przyda się to na
przyszłość? Po krótkim namyśle napisał do pewnego między-
narodowego biura wywiadowczego, prosząc o opinię o firmie
“Espado" w Barcelonie. Nie znał jej dokładnego adresu.
Postanowił, że zapyta o to senora Espado przy pierwszej
okazji. Na razie nie wysyłał listu.
Pytanie o adres mógł zadać senorowi Espado już po
upływie godziny. Razem z piękną siostrą przyszli do prywat-
nego gabinetu pana Wernera Ridingera celem omówienia
1 wybrania nowych wzorów dalszej partii zamówionych
tkanin.
Hiszpanka jak zwykle kokietowała obu panów Ridin-
ow. Nie omieszkała wspomnieć, że jest dumna, iż na jej
esc będzie wydane przyjęcie. W trakcie ożywionej rozmowy
^erd zapytał;
_ , Senor Espado, na jakiej ulicy w Barcelonie mieści się
Pańskie biuro?
31
30
Hiszpan był tak zaskoczony, że bezradnie spojrzał na
siostrę. Seiiorita usłyszała to pytanie i zauważyła, że brat nie
wie, co odpowiedzieć. Szybko odparła:
— Na ulicy Provenza 27, panie Jlidinger.
Uśmiechnęła się czarująco, a widząc, ze Gerard zanotował
zapytała:
— Dlaczego chce pan znać dokładny adres?
— Senorita, przecież musimy wiedzieć, dokąd wysyłać
zamówione tkaniny.
Znowu roześmiała się i rzekła: — Och, proszę pana, firma
“Espado" jest znana w całej Barcelonie — co ja mówię
— w całej Hiszpanii. Wystarczy po<lać nazwę miasta: Bar-
celona.
Gerd ukłonił się; ani on, ani jego ojciec nie zauważyli, że
siostra wymieniła z bratem szybkie spojrzenie.
Po chwili senorita wstała twierdząc, /e musi wracać do
hotelu; toaleta na dzisiejsze przyjęcie nabierze jej sporo czasu.
Kiedy obaj panowie zapewnili ją, że zawsze wygląda oszała-
miająco, uderzyła Gerda rękawiczką po ramieniu mówiąc:
— O, żeby się podobać niemieckim mężczyznom, trzeba
znać ich upodobania, a na to trzeba wielu godzin!
Gerd milcząc ukłonił się, a starszy pan, korzystając z oka-
zji, powiedział jeszcze kilka komplementów. Hiszpanka wyzy-
wająco odparła:
— Szarmancki ojciec ma większy temperament niż chłod-
ny syn!
— Gerd, nie chcąc być nieuprzejmy, rzekł: — Między mną
a moim ojfcem istnieje umowa: nie wchodzimy sobie w dróg?;
dlatego zrezygnowałem i wycofałem się.
— Jakie to wzruszająca! Podziwiam panów; żyjecie w cu-
downej harmonii!
— A ja podziwiam pani doskonalą znajomość
niemieckiego! — odparł Gerd.
Senorita roześmiała się, szybko zaczęła mówić po hiszpańs-
ku po czym pożegnała się i opuściła gabinet.
' Kiedy ojciec i syn zostali sami, Gerd powiedział: — Jakie to
dziwne! Senorita mówi po niemiecku tak, jak mówią berliń-
czycy-
Rozbawiony ojciec odparł: — Czy słyszałeś, jak starzy
Amerykanie mówią po niemiecku? Mam na myśli tych, którzy
jako młodzi ludzie pracowali w Saksonii w fabrykach tekstyl-
nych, a potem wyemigrowali do Chicago i Nowego Jorku?
Przecież oni mówią czystym saksońskim dialektem!
Gerd zamyślił się. Poszedł do swojego biura. Znał już adres
Hiszpana, uzupełnił więc list zaadresowany do międzynarodo-
wego biura wywiadowczego i kazał go wysłać.
32
Pl=r*«amltoscEryk1
Do ostatniej chwili przed rozpoczęciem przyjęcia Eryka
była zajęta. Pani doktor dwie godziny wcześniej odpoczywała
żeby być w stanie pełnić rolę pani domu. Eryka pomogła jej
włożyć wieczorową toaletę, a teraz starsza dania siedziała
w fotelu i czekała na gości.
Dziewczyna miała na sobie elegancką czarną suknię, lecz
na wyraźne polecenie pani doktor nie założyła białego fartusz-
ka.
— Niewykluczone, że będzie pani potrzebna w sali jadal-
nej i nie chcę, żeby panią uważano za służącą.
— Przecież to nie byłaby żadna hańba, pani doktor.
— Oczywiście, że nie, lecz nie życzę sobie tego!
W międzyczasie obaj panowie przebierali się w swoich
pokojach. Pani Willig i Eryka jeszcze raz wszystko skon-
trolowały. Asystentka z radością słuchała pochwal za dobry
gust i udaną dekorację stołu. Na adamaszkowym obrusie lśniły
kryształy, srebro i stara porcelana, a wspaniałe kwiaty dobrafl*
ze znawstwem tworzyły harmonijną całość. Zaproszono sześć-
dziesiąt osób, na które czekały nakryte stoły, ustawioitf
w formie podkowy.
Wtem weszli pan domu i jego syn. Spojrzeli na stół i &
szczędzili pochwał.
F ka Speszona odpowiedziała: — Przecież spełniam tylko
swój obowiązek.
Gerd spojrzał na mą zachwyconym wzrokiem, który
wołał rumieniec na jej twarzy. Potem przeszedł wzdłuż stołu
i nagle zapytał:
__ A gdzie jest pani miejsce?
Eryka spokojnie odparła: — Ja nie będę siedziała przy
stole.
_ Dlaczego nie? — zapytał pan domu.
_ Muszę doglądać służby, żeby pani doktor nie czuła się
skrępowana i mogła zająć się gośćmi. Poza tym — nie jestem
odpowiednio ubrana! — Eryka sądziła, że pytanie było
podyktowane grzecznością i starała się nie okazać wzburzenia
widząc, że ojciec i syn badawczo na nią patrzą. Po chwili pan
domu zapytał:
— Gdzie pani jada posiłki?
— W gabinecie pani doktor.
— Panna Yalsen nie może siadać do stołu razem ze służbą,
a ja towarzyszę panom przy stole.
Gerd chciał coś powiedzieć, jednak ojciec go ubiegł i wyra-
ził jego myśli:
— Nie widzę powodu, dla którego panna Yalsen nie
mogłaby jadać razem z nami. Będzie nam miło, jeżeli jej
towarzystwo ożywi rozmowę przy stole.
Pani Willig uśmiechnęła się i zadowolona rzekła: — Proszę
Pana, o tym może zadecydować wyłącznie pan.
~~ Dobrze! Od jutra pani miła asystentka będzie nam
o^arzyszyć przy posiłkach. Dzisiaj jest zwolniona z tego
, .^ia-zku, ponieważ rozumiem, że musi wszędzie doglądać
Y- Jednak, jak powiedziałem, od jutra chcę cieszyć się pani
c°*arzystwem przy stole.
2e ..a ukłoniła się, a Gerd był uszczęśliwiony i wdzięczny,
jciec wyczuł jego życzenie, zwłaszcza że starszy pan nie
34
35
flld
ukrywał swojego uczucii do senority Espado —
Gerdowi nie groził rywaljyiedział, że ojciec wykazj/ ^
młodej damy zatrudnione^ willi wyłącznie uprzejmoś-WObec
poza tym.
d
Zaczęli przybywać pirwsi goście. Gerd zwrócił
Eryki:
— Życzę powodzenia^od każdym względem!
— Pragnę tego, bo ch| zadowolić obu panów. Zrobię
w mojej mocy, żeby przyjdę wypadło jak najlepiej! '^
Przez pół godziny pnjeżdżali zaproszeni goście, witam
przez pana domu i panią MjHg. Osoby, które przyszły'do wilj
Ridingerów po raz pierzy, były zapraszane do salonów
Gospodarze przedstawiał panów damom i panów sobie
nawzajem. Pani Willig dzikie asystowała. Kiedy wszyscy si?
zebrali, poinformowano fy której damie będzie towarzyszył
przy stole wyznaczony sąsnd.
Pan Werner Ridinger piprowadził elegancko ubraną seno-
ritę Espado, a Gerd artyslę, której na polecenie ojca posła!
róże.
Eryka miała wolną chtjlę i przez uchylone drzwi obser-
wowała gości w sali jadabj. Nagle drgnęła — patrząc nal
senoritę odniosła wrażenie^ już ją gdzieś widziała; nie mogła
sobie jednak przypomniećliedy i gdzie. Ze szczególną uwaga,
patrzyła na Gerda i artystę. Uspokoiła się zobaczywszy, że
aktorka ma ponad czterdziści lat, a od pani Willig wiedziała.
że Gerd ukończył trzydziesty. Pomyślała, że chyba młody pa"
nie interesuje się kobietą \ityni wieku.
Eryka nie myliła się — ferd i jego ojciec cenili aktorkę &
wielki talent i podziwiali jtj występy w teatrze.
Uczta przebiegała wetfog planu. Wszystko podawano
zręcznie i w odpowiednich odstępach czasu. Dania przyrządzo-
ne według przepisów Erykitieszyły się szczególnym powodze-
niem i młoda asystentka bj|a bardzo zadowolona. Raz poraZ
ta do sali jadalnej. Za którymś razem zobaczyła, że
^ ;miecha się do niej. Speszona szybko wycofała się.
kolacji w salonach podano kawę. W mniejszej sali
grać orkiestra i młodzi goście ruszyli do tańca. Eryka
im żalem patrzyła, jak Gerd tańcząc obejmował młode,
nckie damy. Znowu ujrzała senoritę. Miała na sobie
e ?k awo czerwoną toaletę przybraną ciemnymi kwiatami. Nie
^ ła JeJ osobiście, lecz widząc, że przy stole posadzono ją po
prawej stronie pana domu, była pewna, że jest tą piękną
Hiszpanką, o której często mówiono. Od pani Willig usłyszała,
ze seńorita przyjechała do Niemiec po raz pierwszy. Dlaczego
wiec Eryka odnosiła wrażenie, że już ją gdzieś widziała? Jako
szesnastoletnia dziewczyna podróżowała z rodzicami po Hisz-
panii; może wtedy zobaczyła ją po raz pierwszy?
Nie mając czasu na zastanawianie się, poszła do kuchni,
żeby pochwalić kucharkę, która była szczęśliwa słysząc, że
wszystkie nowe dania bardzo smakowały, o czym świadczyły
puste półmiski wynoszone z sali jadalnej. Zatroszczyła się
o asystentkę:
— Proszę pani, teraz powinna pani coś zjeść, inaczej
opadnie pani z sił. Proszę, oto coś lekkiego, przygotowałam to
specjalnie dla pani.
Eryka wzięła talerz, a kiedy weszła na schody prowa-
zące do gabinetu pani Willig, gdzie chciała spokojnie zjeść
°acJ?, nagle usłyszała pod nimi ciche głosy mężczyzny
1 Kobiety.
szeptała: — Sęp, dzisiaj wieczorem to się nie
• n nosi klucze przy sobie, a syn stale kręci się w pobliżu
-Niedobrze. Zaczyna być gorąco. Forsa się kończy!
mężczyzna.
Wa
d0 hot
u
zrobi wielkiej różnicy. Zaproszę starego
na nerbatę, a ty zapowiedz wizytę w biurze młodego.
37
36
Niech czeka godzinę, zanim przyjdziesz. W międzycza
zdążysz załatwić sprawę tutaj. A teraz idź; nikt nie powin
nas zobaczyć razem w tym miejscu.
— Dobrze, Frido! Wyglądasz dzisiaj czarująco, a sta
szaleje za tobą.
Eryka usłyszała, jak kobieta i mężczyzna całowali się
Potem dobiegło ją ponaglanie:
— Idź już, idź!
W półmroku stała bez ruchu oparta o ścianę i starała sif
przez pręty schodów zobaczyć, kim są te dwie osoby. Dostrzeg-
ła mężczyznę we fraku i jaskrawo czerwoną suknię przybraną
ciemnymi kwiatami! A taką właśnie toaletę miała tego wieczo
ru seńorita Espado!
Eryka nadal stała i zastanawiała się nad tym, co usłyszała
i zobaczyła. Ta para, która udawała Hiszpanów rozmawiała 2
sobą w gwarze berlińskiej! Mówili do siebie “Sęp" i “Frida'.
Senor Espado nazywał siebie Jose, a siostrę Mercedes! Coś
tutaj nie jest w porządku! Ale gdzie wcześniej widziała t?
“senoritę"?
Po chwili poszła do gabinetu pani Willig, bez przerwy
myśląc o schadzce rodzeństwa pod schodami i o ich pocałun-
kach. Oczywiście, brat i siostra mogą się całować, ale dlaczego
robili to potajemnie? Dlaczego tak pogardliwie wyrażali si?
o panu domu: “stary"?
O jakie klucze chodziło? I co miał Sęp “załatwić" w willi
pod nieobecność obu panów?
Eryka zaniepokoiła się. Nie wiedziała, jak powinna p°"
stąpić. Czy miała prawo podejrzewać gości pana domu.
Może to wszystko jest całkiem niewinną sprawą? P°"*
świadomie czuła jednak, że dzieje się coś niedobrego-
A więc jutro po południu, około piątej miała być “załat-
wiona" pewna sprawa. Jest więc czas, żeby zastanowić si?>
co począć!
vjca zeszła i przez uchylone drzwi dostrzegła, jak Hisz-
przymila się do Gerda. W tej chwili uświadomiła sobie,
Pan uczucie żywi do młodego pana, i serce ją zabolało. Czego
Ja ta kobieta od Gerda Ridingera? Eryka wyczuła, że ze
C ny “sefiority" grozi mu niebezpieczeństwo! Teraz była już
S wna,' że Frida nie jest Hiszpanką, a Sęp nie jest senorem
Espando!
Jednak obowiązki ją wzywały. Poszła do pomieszczenia
przy kuchni, gdzie ustawiono porcelanę i zastawę stołową.
Nagle usłyszała za sobą głos Gerda:
— Zobaczyłem panią i chcę pani pogratulować. Jestem
pełen uznania; żadne przyjęcie nie było tak udane jak dzisiej-
sze, a to jest wyłącznie pani zasługą. Ojciec nie ma słów, żeby
wyrazić uznanie i podziękowanie. Również pani Willig jest
bardzo zadowolona.
Drżąc ze zdenerwowania odpowiedziała: — Proszę pana,
wykonuję tylko swoje obowiązki.
— Tak, ale sposób, w jaki pani je wykonuje, jest godny
podziwu. Pani musi być bardzo zmęczona.
— Jestem młoda i silna, nie czuję zmęczenia.
— Czy pani nie jest przykro, że troszczy się pani o dobrą
zabawę innych osób?
— Nie, cieszę się, że jestem potrzebna.
— Młodzi ludzie wymagają od życia więcej niż tylko pracy
1 służenia innym.
Mnie to wystarcza! — odpowiedziała mając na myśli, że
służyć jemu — Gerdowi.
~T -^tro porozmawiamy jeszcze o tym. Teraz będzie pani
2 *lennie towarzyszyć nam przy stole. Bardzo się cieszę,
ok ędziemy się spotykali. Dotychczas nie było ku temu
— Z]' teraz muszę wracać do gości. Do zobaczenia przy
38
39
°
Miała zamiar opowiedzieć mu incydent na korytarzu
schodami, ale Gerd już opuścił pokój.
Po północy przyjęcie zakończyło się i obaj panowie udali
do swoich pokoi.
Pani Willig postanowiła osobiście dopilnować schowan
srebrnej zastawy stołowej, którą przechowywano w specja
nym małym pomieszczeniu. Były do niego dwa klucze: jede
miał pan domu a drugi ona. Pomieszczenie było bez okien
i miało żelazne drzwi. Wchodziło się do niego z gabinetu paJ
domu. Służba nie miała dostępu do “skarbca", w któryn
trzymano cenne srebra. Żelazne drzwi zasłaniał duży portrei
naturalnej wielkości, a zamek był ukryty w rzeźbionej ramie
Była jeszcze jedna skrytka: w ścianę skarbca był wmurowa
ny sejf zawierający papiery wartościowe i cenny zbiór szlachet-
nych kamieni oraz rodową biżuterię. Ten sejf ukryty był pod
dużą mapą świata.
Werner Ridinger nigdy nikomu nie pokazywał swoich
skarbów, jednak senorita oczarowała go do tego stopnia, że
uległ jej prośbom i obiecał pokazać szlachetne kamienie. Tal
więc pewnego dnia goszcząc rodzeństwo w willi, starszy pan
otworzył sejf w obecności senority i jej brata i pochwalił sif
swoim zbiorem.
Gerda zaskoczyło zachowanie ojca. Był bardzo niezadowo-
lony, ale skoro szkoda już się stała, nie wyraził swojego
zdziwienia.
Również pani Willig słysząc o tym, nie mogła
postępowania swojego pracodawcy.
Nigdy nie mówiła o tym skarbcu i sejfie, ale teraz, ^—^
weszła tam z Eryką, która wyraziła zachwyt nad staryfl1
srebrami, powiedziała do swojej asystentki:
— Te srebra, które pani widzi, nie są najcenniejszy0
skarbem. Tutaj, w ścianie skarbca jest wmurowany sejf, g"21.
pan Ridinger przechowuje prawdziwe cuda. Móv\ię Pa
40
-
żeby pani zrozumiała, dlaczego klucze posiada tylko
' ^dómu i ja- Nie wspomniałabym o tym, gdyby pan Ridinger
Pan ^.prowadził tutaj senority i jej brata i nie pokazał im
;i sejfu. Proszę jednak nie wspominać o tym służbie.
ka zastanawiała się, czy powiedzieć pani Willig o wyda-
eniupod schodami, którego była przypadkowym świadkiem.
jednak ograniczyła się do stwierdzenia:
— Odnoszę wrażenie, że panowie Ridingerowie znają
hiszpańskie rodzeństwo bardzo dobrze!
— Właściwie nie, ale starszy pan ma słabość do pięknych
dam i nie może odmówić żadnej prośbie ładnej kobiety.
Ponieważ senorita chciała poznać zawartość sejfu, namówiła
pana Ridingera i dopięła swego! Dotychczas nikomu nie
zdradził tajemnicy, z wyjątkiem młodego pana i mnie. Młody
pan był bardzo niezadowolony, zaraz to zauważyłam. No, ale
Hiszpanie niedługo opuszczą Niemcy, więc to nie ma więk-
szego znaczenia.
Kiedy schowano w skarbcu srebrną zastawę stołową, pani
Willig poszła do swojego pokoju. Eryka pracowała ze służbą
do czwartej; uznała, że rano nie powinno być śladu po
przyjęciu!
Leżąc potem w łóżku, długo nie mogła zasnąć. Różne myśli
ważyły jej po głowie. Przypomniała sobie słowa Gerda, że
Cleszy się na spotkanie przy śniadaniu, a potem znowu
zastanawiała się nad hiszpańskim “rodzeństwem". Była już
Przekonana, że nie są rodowitymi Hiszpanami i że coś knują!
więc jutro ma się coś zdarzyć w czasie, kiedy pan domu
Sefiority na herbacie, a Hiszpan zapowie wizytę
,
Zet)5f.e Gerda' Oczywiście to miała być sfingowana wizyta,
Hiszpan pod nieobecność obu panów mógł swobodnie
wić sprawę^ w willi Ridingerów.
26 a^m<?ciem Eryka nagle przypomniała sobie, gdzie
widziała senoritę! Wyraźnie stanęła jej przed oczyma
41
f vka zeszła do kuchni, żeby dopilnować podanie śniada-
w" ogrodzie zerwała kilka gałązek bzu i postawiła na stole.
01 było przygotowane, kiedy weszli ojciec i
sala sądowa. Jako córka sędziego często chodziła na rozpra^
które prowadził jej ojciec. Widziała na ławie oskarżony!
złodziejkę — “senoritę Espado", a raczej Fridę Bernd! Tal;
dokładnie wtedy usłyszała jej nazwisko: Frida Bernd.
W korytarzu pod schodami rzekomy Hiszpan równie
nazwał ją Fridą.
Kiedy to się działo? Kiedy widziała Fridę Bernd na lawie
oskarżonych? Cztery czy pięć lat temu?
Bogu dzięki, że wreszcie przypomniała sobie, kim jest
rzekoma Hiszpanka. Oczywiście, wtedy nie była tak elegancko
ubrana jak dzisiaj wieczorem. Eryka przypomniała sobie, a
podczas rozprawy podkreślano jej fenomenalną zręczność
z jaką okradała swoje ofiary. Czy teraz zamierzała zatrzymać
starszego pana po to, żeby jej brat czy kochanek mógł
“załatwić sprawę"?
Wkrótce zmęczona zasnęła. Rano obudziła się z radosną
myślą, że będzie jadła śniadanie z Gerdem.
pani
Ubrała się bardzo starannie. Najpierw poszła do
Willig, żeby jej podać lekarstwo. Zapytała:
— Czy pani doktor dobrze spała?
— Dzięki Bogu, tak. Dobrze, że pani mnie zbudziła,
byłabym zaspała.
— Panowie z całą pewnością wybaczyliby!
— O, nie! Bez względu na godzinę, o której kładą się spać,
wstają punktualnie. Więc i ja nie mogę się spóźnić.
Eryka pomagając starszej damie przy toalecie usłyszała:
— Cieszę się, że będzie pani jadała razem z nami. Chętni*
zaproponowałabym to sama, ale lepiej, że zrobił to pan domu.
prawda?
— Postąpiła pani bardzo słusznie. Mam nadzieję, ze
panowie nie będą żałować, że mnie zaprosili do stołu.
— Nic podobnego! Wręcz przeciwnie, będą zadowoleni-
rozmowa przy stole stanie się bardziej ożywiona-i ciekawa-
42
syn.
, ,echając się przywitali się z Eryką, a Gerd stwierdził:
___ Nie wygląda pani na osobę, która położyła się do łóżka
bardzo późno.
Usłyszała te słowa wchodząca pani Willig i dodała:
— • Tak, tak! Mnie kazała położyć się, a sama nadzorowała
służbę i pracowała do czwartej nad ranem.
— Coś podobnego! A wygląda pani kwitnąco! — zawołał
pan domu. Był w dobrym humorze widząc przy stole młodą,
ładną kobietę.
— Proszę pana, byłoby źle, gdyby mi nie wystarczyły
cztery godziny snu.
Werner Ridinger westchnął melancholijnie: — Tak, tak,
młodość jest godna zazdroszczenia!
Eryka wyręczała panią doktor: nalewała kawę, podawała
śmietankę i cukier. Raz po raz spoglądała na Gerda i rumieniła
się, widząc zachwyt w jego oczach.
Rozmowa była bardzo przyjemna. Panowie przekonali się,
ze panna Yalsen jest prawdziwą damą; miała poczucie humoru
1 była oczytana. Gerd zadawał sobie pytanie, z jakiego powodu
Przyj?ła taką pracę? Nie wiedział, jak trudno było znaleźć
Posadę tak młodej i niedoświadczonej osobie.
.
Gdybyśmy pani tak bardzo nie potrzebowali tutaj,
u, można by panią zaangażować jako korespondentkę
Niebawem okazało się, że Eryka mówi po francusku i po
angielsku. Starszy pan Ridinger rzekł:
om
* naszej firmie.
r zarumieniła się i odpowiedziała: — Mówię biegle
J??>'kami, niestety, z ortografią jest u mnie gorzej. Nie
^ożliwości ukończenia studiów: musiałam je przerwać
choroby matki.
43
— Pani doskonale wywiązuje się z obowiązków asystemt
jednak zasługuje pani na lepszą posadę.
Eryka zawahała się; po chwili powiedziała: — jest
szczęśliwa, że znalazłam tę pracę i codziennie modlę się, żeby!
mogła tutaj zostać.
Pan Werner Ridinger uśmiechając się dobrotliwie rzeki
— Dobry Bóg wysłucha pani modlitwy, jestem tego $.
wien. W każdym razie my również pragniemy, żeby
została z nami i odciążyła naszą panią Willig.
W trakcie rozmowy na różne tematy Eryka dowiedziała się
że pan Werner Ridinger został zaproszony do hotelu na
herbatę u rodzeństwa Espado, a o wpół do szóstej Gerd mia!
czekać w swoim biurze na wizytę Hiszpana.
Eryka walczyła ze sobą; nie wiedziała, co robić: powiedzieć
co słyszała i widziała pod schodami, czy milczeć? Nie zdobyła
się na odwagę. Nie mogła wymówić ani słowa na ten temat
Kiedy panowie pożegnali się, pani Willig poszła z Eryką do
skarbca, gdzie trzeba było posortować i poukładać srebrną
zastawę. Pani doktor zostawiła Erykę przy pracy, a sama
wróciła do swojego gabinetu. Musiała przejrzeć księgi gos-
podarskie.
Pilnie pracując, Eryka gorączkowo myślała, co zrobić, żeb)
przeszkodzić Fridzie Bernd i jej rzekomemu bratu. Trudność
polegała na tym, że pan domu był nią oczarowany.
Po pewnym czasie wpadła na pomysł. Tak, to powinna
zrobić! Zaczeka, żeby sprawdzić, czy “Hiszpan" o wpół o"
szóstej przyjdzie do willi. Musi się tak schować, żeby jej n"
widział a ona mogła go obserwować. Prawdopodobnie oij
jakoś dostanie się do skarbca, a potem będzie próbow*
otworzyć sejf. Ponieważ do skarbca wchodziło się Prz6
• yJrtl/I
gabinet pana domu, Eryka rozglądnęła się za odpowie0"
kryjówką. Doszła do wniosku, że bez trudu zmieści się
grubymi kotarami zawieszonymi na oknach. Lekko rozsuw
totary będzie mogła obserwować intruza. Co zrobi potem,
fl° . ? pędzie od tego, jak rozwinie się sytuacja. Była świado-
23 że to ryzykowny pomysł, był to jednak jedyny sposób, żeby
^ ńu domu dostarczyć dowód o kradzieży planowanej przez
Skórnych Hiszpanów.
Najtrudniej było załatwić sprawę z panią doktor, tak żeby
miedzy piątą a szóstą nie zatrudniała Eryki. Gdyby się to nie
udało, w ostateczności szczerze opowie o swoich podejrzeniach
i wtajemniczy starszą damę w to co zamierza zrobić.
Kiedy skończyła pracę w skarbcu, poszła do pani Willig
prosząc, żeby zamknęła żelazne drzwi.
44
Podczas obiadu prowadzono ożywioną rozmowę. Eryka
wyzbyła się skrępowania i dowcipnie opowiadała o swoin
życiu w domu rodzinnym. Stwierdziła, że starszy pan Ridinger
z przyjemnością jej słucha i śmieje się z żartów pani doktor
i syna.
Gerd Ridinger był szczęśliwy. Obecność Eryki wywołała
w nim przypływ ciepła i radości, której nie mógł się oprzeć. Nie
robił planów; było mu tak dobrze jak jeszcze nigdy dotąd. Co
z tego wyniknie? Był świadom, że to, co czuje, jest poważnym
i głębokim uczuciem. Obawiał się jednak konsekwencji, jakie
mogłyby z tego wyniknąć. Jeszcze nie przyznawał się przed
sobą, że jest zakochany — nie mógł się jednak oprzeć
oczarowaniu, jakiego doznał, widząc Erykę po raz pierwsz)
w kwiaciarni.
Rozmawiając o herbatce u senority Espado, również
obiedzie )Verner Ridinger zwrócił się do syna:
— Nie masz ochoty pojechać ze mną do hotelu i wyp1
herbatę u senority Mercedes? Potem możesz udać si?
swojego biura razem z senorem Espado i tam omówicie
handlowe.
jej
j--— ————j^.v, ui^. j.-nic, UJCZ.C. jLYltJUZY illi"-'
szczebiot w trzech językach! Po niemiecku mówi z dziwny^
Gerd odparł śmiejąc się: — Nie, ojcze. Męczy mnie
,-,“U.'~* -- + —— - -i- •«-•—-
tem, a P° francusku też nie najlepiej. Ponieważ często
na mówić również po hiszpańsku, którego nie znam, nie
&Cap go ocenić; wszystko to mnie denerwuje!
^ Starszy pan, zadowolony, że będzie sam z piękną Hiszpan-
ką odpowiedział:
__ Wiesz, to szczebiotanie jest urocze, a to, czego nie mogę
zrozumieć, wyrażają jej oczy!
— Tobie sprawia to przyjemność, a mnie działa na nerwy!
Rezygnuję z herbaty w hotelu. Pojadę prosto do biura,
zwłaszcza że przed wizytą Hiszpana chcę załatwić kilka pilnych
spraw.
— Co planujesz na dzisiejszy wieczór? — zapytał ojciec.
— Zostanę w domu; chcę się wyspać. A ty nie zamierzasz
odpocząć po wczorajszym przyjęciu?
Starszy pan nieco zakłopotany odpowiedział: — Nie wiem,
co będę robił. Może będę odpoczywał, ale nie wykluczam, że
zjem kolację z senoritą i jej bratem. W każdym razie nie czekaj
na mnie.
Gerd patrząc na ojca stwierdził, że starszy pan jest speszony
i nieco podniecony. Nie wiedział, że wczoraj żegnając się,
senorita szepnęła do zakochanego Wernera Ridingera:
— Liczę na miłe sam na sam, jutro u mnie. Lubię z pa-
nem rozmawiać! — mówiąc to spojrzała mu głęboko w oczy,
ak że starszy pan wiele się spodziewał po tym spotkaniu
w hotelu.
Kiedy wstano od stołu, Eryka podała kawę w salonie
P°tem poszła do swojego pokoju.
Cr ^din§er rzekł do syna: — Wspaniała dziewczyna:
a' dowciPna i dama w każdym calu! Miło mi, że nasza
ma taką asystentkę. Co o tym myślisz?
w,vir °jcze, masz rację. Jest poza tym skromna i bardzo
kształcona.
ubawem panowie pojechali do biura.
46
47
uczynku
YJIR.U.
Uspokoiła się i postanowiła bronić sejfu — uważała to za
swój obowiązek.
Ukryła si? za kotarami w gabinecie pana Ridingera i czeka-
t Czuła mocne bicie serca, a ręce drżały jej ze zdenerwowania.
"•^a miłość Eryk,
W miarę jak czas płynął Eryka stawała się coraz bard
niespokojna. Z ulgą przyjęła do wiadomości, że pani dok
wybiera się do znajomej. Rzekła: °
— Wrócę około siódmej. Panno Eryko, proszę wykor?
tac ten czas i odpocząć; przecież pani dzisiaj spała zaledw
kilka godzin.
Dziewczyna podziękowała, uspokojona, że będzie mógł
bez przeszkód postąpić tak, jak zaplanowała. Kiedy panj
Willig wyjechała, Eryka zawołała służącego i rzekła:
— Gdyby nieoczekiwanie przyszedł ktoś obcy, proszj
mnie zawołać. Będę w swoim pokoju. Jeżeli zjawi się ktoś
znajomy, nie zamierzam schodzić.
— Proszę pani, nie sądzę, żeby dzisiaj ktoś składał tu
wizyty — odpowiedział służący.
Eryka zawahała się, a po chwili odpowiedziała:
— Słyszałam, że pan Ridinger umawiał się z senorem
Espado. Nie wiem, o której godzinie panowie mają się tutaj
spotkać. Jeżeli więc przyjdzie ten Hiszpan, proszę go za-
prowadzić do gabinetu i poprosić, żeby zaczekał na pana
Ridingera. Ponieważ bywa w willi, nie muszę go witać. Chc?
odpocząć po wczorajszym dniu.
— Dobrze, proszę pani. Zrobię, jak pani poleciła.
Eryka skinęła głową i poszła na piętro do swojego pokoju
Przed piątą wyjęła z szafy browning — pamiątkę po ojcu-
Broń nie była naładowana. Postanowiła jej użyć, żeby °"'
straszyć złodzieja.
W willi panowała cisza. Służba dzisiaj dłużej odpoczy^3
po obiedzie. Eryka po cichu weszła do gabinetu pana doffl
Drżała ze strachu. Zaczęła wątpić, czy słusznie postępuje. A
czy miała pozwolić, żeby obrabowano jej pracodawcę? -\
powiadomić pana Wernera Ridingera. że kobieta, kto^
kocha, jest złodziejką i że ma kochanka? Przecież nie
dowodów, że “senorita" nie jest Hiszpanką i że przyjechał
48
to, żeby ukraść tu szlachetne kamienie. Dowody
?1 7Hnhvć wyłącznie przyłapując złodzieja na gorącym
te zuuu^
Senorita Espado siedziała w swoim apartamencie naprze-
ciwko “brata". Rozmawiali szeptem. Oboje byli trochę niespo-
kojni.
Przed kominkiem stał mały, okrągły stolik, nakryty do
herbaty. Na zegarze dochodziła piąta.
— Frido, postaraj się dzisiaj załatwić sprawę. Bagaże
wysłałem na dworzec i uregulowałem w recepcji cholernie
wysokie rachunki. Zostało mi tylko tyle gotówki, żeby prze-
kroczyć granicę. Musisz dzisiaj zdobyć klucze! Przecież jesteś
doskonałym kieszonkowcem i nie powinnaś mieć z tyffl
problemu. Kiedy wypijemy herbatę, wyjdę z salonu, a ty
udawaj zakochaną; pozwól, żeby cię pocałował, i wtedy
wyciągnij mu klucze. Kiedy usłyszę, że kaszlesz, wróć?.
Znajdziesz odpowiednią chwilę, żeby mi je wsunąć do ręki. P°
paru minutach pożegnam was, oznajmiając, że idę na spotka-
nie do biura tego młodzika. Postaraj się zatrzymać starego do
siódmej. Po jego wyjściu zamów taksówkę i jedź na dworzec
Będę tam na ciebie czekał — z łupem! Frido, uważaj, żebyś m
zrobiła jakiegoś głupstwa!
— Och,' mój drogi Sęp! Jeżeli wszystko się uda, b?
naprawdę szczęśliwa! Jestem zmęczona tym stałym udawanie
i wieczną obawą, że nas nakryją i zdemaskują. Pamiętam
siedziałam w więzieniu; za nic nie chcę tam wrócić! To
Tistna katorga!
“- prido, nie myśl o tym, co było. Wyobraź sobie raczej, że
kilka tygodni kupimy sobie hotel! Do tego interesu oboje
H skonale się nadajemy! Oczywiście opuścimy Niemcy, po-
, ująC się nowymi papierami. Rodzeństwo Espado od jutra
^rzestanie istnieć. Ale, sza! Zdaje się, że stary idzie!
Oboje wstrzymali oddech. Po chwili kelner zameldował
pana Wernera Ridingera.
Senorita wstała i z promiennym uśmiechem powitała
gościa.
Podano herbatę. Po kilkunastu minutach Hiszpan wstał
mówiąc:
— Przepraszam pana na chwilę. Zaraz wrócę, a potem
pojadę na spotkanie z pańskim synem. Musimy ustalić terminy
dostaw dalszych partii tkanin.
— Wiem, Gerd wspomniał o tym spotkaniu.
— Pójdę po mój notatnik i przyjdę się pożegnać — rzekł
Espado i opuścił salon.
Senorita westchnęła; — Tak bardzo się cieszę, że będziemy
sami. Nieskrępowani!
Werner Ridinger tracił panowanie nad sobą. Podniecony
zapytał;
— Cóż może znaczyć dla pani starszy pan, droga senorito?
Mlelbiam i kocham panią, ale czyja mogę zastąpić młodego
m?zczyznę?
~~ Proszę pana, pan nie jest stary, pan jest w sile wieku,
arn pana od pierwszego wejrzenia, tak, kocham całym
OQ °wiąc to szeptem, przytuliła się do Ridingera i obejmując
aczek namiętnie całować.
^ Pan stracił §łow?- Jest kochany przez młodą, ładną
• Wykorzystując chwilę, sprytna złodziejka wyciągnęła
50
,f>
?Ss
z kieszeni oszołomionego mężczyzny dwa klucze zawieś?
na kółku. Szeptała przy tym czułe słówka, obiecując dozgo^
miłość. }
Po chwili nagle uwolniła się z objęć Ridingera, udając sil
kaszel. Usłyszawszy to z sąsiedniego pokoju, Espado wróci} H
salonu. Zwróciła się do niego:
— Proszę, dotrzymaj panu Ridingerowi towarzystwa
wrócę za chwilę.
Panowie zaczęli rozmowę o nowych zamówieniach, a kied\
senorita ponownie zjawiła się, niepostrzeżenie podała Hisz-
panowi klucze, po czym ten pożegnał się i wyszedł.
Gdy zamknął za sobą drzwi, złodziejka wzięła Ridingera za
rękę i przytulając ją do serca zapytała:
— Czuje pan, jak bije? Dla pana!
Ridinger chciał wziąć w ramiona ukochaną kobietę jednak
ona cofnęła się:
— Proszę pana! Dałam się ponieść przemożnemu uczuciu1
Muszę się jednak opanować. Porozmawiajmy lepiej; muszę być
rozsądna.
Werner Ridinger usiadł naprzeciwko niej i trzymając jej
ręce w swoich dłoniach powiedział:
x — Czy pani wie, jak bardzo mnie pani uszczęśliwiła?
— Mój Boże, wstydzę się! Co pan sobie pomyśli o
zachowaniu? Zresztą nie mam prawa mówić o miłości!
4 — Dlaczego nie, moja droga Mercedes?
— Muszę panu coś wyznać. Mój brat kazał mi zaręczyć sif
z człowiekiem, którego nie kocham. Są jednak pewne powody-
które mnie zmuszają do tego małżeństwa. Wiem, że b?d*
nieszczęśliwa z tym mężczyzną. Mój brat zabrał mnie
Niemiec, żebym się jeszcze trochę nacieszyła wolnością- ^°
zrządził, że poznałam prawdziwą miłość — pana. Kocha
pana, ale nie mogę zostać pańską żoną.
Zakryła twarz dłońmi i zaczęła udawać, że płacze.
Ridinger słysząc, że piękna kobieta nie nalega, aby
oślubił, odetchnął z ulgą. Poczuł dumę, że tak młoda
$ oruiaca istota pokochała go! I nie musi się z nią żenić! Taki
' łv romans bez żadnych zobowiązań — to było to, czego
starszy pan potrzebował.
Minęła godzina na czułych wyznaniach. Przebiegła zło-
dziejka omamiła Wernera Ridingera do tego stopnia, że nie
panował nad sobą i nie bardzo zdawał sobie sprawę, co się
dzieje wokół niego. Na jego usilne prośby obiecała, że przed
wyjazdem z Niemiec spędzą razem noc — potem nie zobaczy
jej nigdy więcej!
Zakochany mężczyzna nie dostrzegł, że uwielbiana przez
mego kobieta raz po raz zerkała na zegar. Z niecierpliwością
czekała, żeby wybiła siódma! Ta ostatnia godzina, która dla
Wernera Ridingera była niewymowną radością, dla niej była
prawdziwą męką!
52
Sęp Herder, alias senor Espado, przed opuszczeniem hotelu
zatelefonował do Gerda Ridingera, aby się upewnić, że ten jest
w biurze i czeka na jego wizytę. Poza tym musiał coś wymyśleć.
żeby go jeszcze dłużej zatrzymać poza domem.
Słysząc głos Gerda rzekł: — Drogi panie Ridinger, prósz?
wybaczyć, że nie przyjdę punktualnie o umówionej godzinie.
Muszę załatwić kilka pilnych spraw i prawdopodobnie
przybędę o szóstej, a może nieco później. Czy zastanę pana
w biurze?
— Oczywiście, senor Espado! Mam sporo terminowej
korespondencji i będę dzisiaj dłużej pracował. Sądzę, że
w międzyczasie mój ojciec już przyszedł do hotelu?
— Tak, właśnie rozmawia z moją siostrą. A więc do
zobaczenia!
— Do zobaczenia senor Espado!
Sęp odłożył słuchawkę, wezwał taksówkę i kazał się zawieść
do willi Ridingerów. Nie miał pojęcia, co go tam spotka.
Eryka ponownie sprawdziła, czyjej kryjówka w gabinet
pana domu jest odpowiednim miejscem, z którego będzi
mogła obserwować włamywacza. Podeszła do dużego pot
retu, za którym były żelazne drzwi do skarbca. Odszukała o
rzeźbionej ramie portretu kunsztownie ukryty zamek.
54
się — tak, zza kotar przez wąską szparę wszystko będzie
j'ać jak na dłoni! Postanowiła stać przy oknie aż do
Wl yjazdu “Hiszpana". Nie musiała długo czekać. Niebawem
P pchała taksówka. Espado wysiadł i ruszył w kierunku willi.
Kiedy służący otworzył drzwi, przybysz zapytał:
— Czy pan Gerd Ridinger już wrócił do domu?
— Nie, proszę pana, jest w biurze.
— Wiem, uprzedził mnie, że może się trochę spóźnić
i prosił, żebym na niego zaczekał w gabinecie. Proszę mnie tam
zaprowadzić. Przejrzę w międzyczasie gazety.
— Tak jest, proszę pana, popołudniowe gazety leżą na
biurku.
Służący spokojnie, bo był uprzedzony przez Erykę, za-
prowadził “Hiszpana" do gabinetu pana domu. Kiedy ot-
worzył drzwi, żeby wpuścić gościa, ten dał mu suty napiwek
i skinął głową, co miało oznaczać,, że służący może odejść.
Rzekł:
— Będę tutaj czekał na pana Gerda Ridingera, a może
zjawi się i pan domu.
Eryka, ukryta za kotarami, słyszała każde słowo. Z uwa-
gą śledziła ruchy włamywacza. Przez chwilę siedział w fotelu
1 trzymał w rękach gazetę. Może służący przez dziurkę
°d klucza sprawdzi, co gość robi? Po kilku minutach
Wstał, otworzył drzwi prowadzące na korytarz i rozejrzał
^?' czy służący jest w pobliżu. Panowała cisza — korytarz
byi pusty.
Zamknął drzwi gabinetu, wyjął z kieszeni dwa klucze
powieszone na srebrnym kółku i podszedł do dużego portretu.
^arruętał, że Werner Ridinger zdjął mniejszy klucz z kółka,
p nim wsadził większy do zamka ukrytego w ramie portretu.
i ^P1* tak, ponieważ klucz wchodził do zamka bardzo
OKO, a kółko przeszkadzało. Przekręcił klucz i żelazne
ZWl stan?ty otworem. Wszedł do skarbca. W pośpiechu
55
zostawił klucz w zamku żelaznych drzwi i szybko podszedł H
mapy zawieszonej na ścianie. Wiedział, że pod nią jest wrnu °
wany sejf.
Eryka zadrżała. Włamywacz był w skarbcu, a klu
w zamku na zewnątrz! Od wewnętrznej strony nie można by}
otworzyć drzwi. Błyskawicznie podjęła decyzję: uwięzi włarny
wacza w skarbcu! Ostrożnie wyszła zza kotary modląc się, żeby
podłoga nie skrzypnęła, i zobaczyła, jak “Hiszpan" zaczai
otwierać sejf. Z całej siły pchnęła ciężkie, żelazne drzwi
i przekręciła klucz. Włamywacz był uwięziony!
Słysząc trzaśniecie drzwi i zgrzyt przekręconego klucza
w zamku, “Hiszpan" przestraszył się. Zapomniał na chwilę
o szlachetnych kamieniach; podszedł do drzwi, próbując je
otworzyć. Ku swojemu przerażeniu stwierdził, że nie ma
klamki!
— Do jasnej cholery, wpadłem w pułapkę! — syknął przez
zęby. Sądził, że to służący przekręcił klucz. Ale jak dostał się do
gabinetu? Przecież na korytarzu nie było nikogo, zanim
otworzył skarbiec. Kto zatrzasnął drzwi i przekręcił klucz
w zamku?
Zrozpaczony patrzył na otwarty sejf. Leżały tam cudowne
brylanty, szmaragdy, szafiry i rubiny oraz stara, bezcenna
biżuteria. Widok tego zbioru szlachetnych kamieni wartych
kilka milionów marek nagle przestał go cieszyć. Teraz mysia'
wyłącznie o tym, jak wydostać się ze skarbca. Ucieczka była
niemożliwa — nie było ani okna, ani drugich drzwi. Moze
wymyśli jakąś bajkę — przecież tylko służący mógł to zrobić-
Jednak chciwość wzięła górę nad rozsądkiem. Zaczął upychaj
szlachetne kamienie po kieszeniach a potem zamknął ^ •
zakrył go dużą mapą i schował klucz.
Podszedł do żelaznych drzwi i waląc pięściami krzyczą
— Otwierać! Co to za żarty? Poskarżę się panu
gerowi!
Krzyczał coraz głośniej przypuszczając, że drzwi s^ grube
'wiekoszczelne. Co za głupia sytuacja! Ma przed sobsą skarb
1 rt mili°ny marek, a siedzi jak więzień w areszcie! Gdyby
^ 'ał Przy s°bie ^rekwizyty", z całą pewnością wydostsałby się
z tej pułapki-
Nagle ujrzał na ścianie kontakt elektrycznego dz^^wonka.
Werner Ridinger kazał go zainstalować na wypadek, “ gdyby
przypadkiem drzwi skarbca zatrzasnęły się i musiałby^ wołać
o pomoc. Sęp nacisnął dzwonek raz, dwa, trzy — potem
trzymał palec na kontakcie, tak że w całej willi słychsać było
alarm. Jednak o tym dzwonku i jego przeznaczeniu wiiiedziały
tylko pani Willig i Eryka. Służba biegała podenerwowana, nie
wiedząc, co się dzieje — przecież panów i pani doktor mię było
w domu!
I tak nikt nie przyszedł z pomocą włamywacze^ wi. Był
uwięziony i na nic nie zdały się jego krzyki, walenie pi ięściami
w żelazne drzwi ani naciskanie na elektryczny dzwon* ek.
56
Eryka zdołała się nieco opanować. Podeszła do telefonu
Słysząc męski głos, poprosiła o połączenie z panem Gerdem
Ridingerem. Odpowiedziano jej, że jest zajęty. Powtórzyła
prośbę bardzo energicznie.
— Muszę z nim rozmawiać, sprawa jest bardzo pilna
Proszę mu powiedzieć, że telefonuję z jego willi i mam do
przekazania ważną wiadomość.
— Nie wiem, czy będzie chciał z panią rozmawiać! — od-
parł urzędnik.
— Aleja wiem, że będzie ze mną rozmawiał. Jeżeli pan nie
wykona mojego polecenia, poniesie pan wszelkie konsekwen-
cje! — krzyknęła do słuchawki.
Stanowczość Eryki poskutkowała. Po chwili usłyszała głos
Gerda:
— Hallo! Kto mówi?
— Proszę pana, to ja, Eryka Valsen!
— O, pani asystentka! — usłyszała radosny głos Gerda-
— Tak, przepraszam, że przeszkadzam.
— Pani wszystko wybaczę! Co się stało?
— Proszę natychmiast przyjechać do domu. Natychm13
jak najprędzej!
Gerd wyczuł zdenerwowanie w jej głosie.
_, Czy c°ś §i? stało? — zapytał i zaraz pomyślał
0 __ Tak, proszę pana. W skarbcu jest włamywacz. Za-
knelam drzwi na klucz i siedzi tam jak w areszcie. Pani
nie ma w domu, pojechała do przyjaciółki, a ja nie
wiem, co robić dalej.
Gerd zaniepokojony zapytał: — Czy nie zaszło nieporozu-
mienie?
— Nie, nie, z całą pewnością nie! Na własne oczy widzia-
łam jak wszedł do skarbca a potem otwierał sejf! Wtedy
zatrzasnęłam drzwi i przekręciłam klucz w zamku. Służba
jeszcze o niczym nie wie. Proszę szybko przyjechać! Proszę
wezwać policję, żeby się panu coś nie stało. Włamywacz wali
pięściami w drzwi i dzwoni na alarm!
— Dobrze, zaraz tam będę. Proszę na siebie uważać!
Eryka odłożyła słuchawkę i wyczerpana opadła na krzesło.
Po chwili wyszła z gabinetu pana domu, zamknęła drzwi na
klucz i zaczęła niecierpliwie czekać na Gerda. W międzyczasie
powiedziała domownikom, że trzeba wezwać elektryka. Dzwo-
nienie na alarm spowodowane jest jakimś spięciem. Nie chciała
mówić o skarbcu wiedząc, że pan domu ukrył to pomieszczenie
PRed służbą.
Wreszcie przyjechał Gerd i zamierzał natychmiast pójść do
gabinetu ojca i do skarbca. Eryka poprosiła go:
Proszę tego nie robić! Nie wiadomo, może włamywacz
P°siada broń! Zaczekajmy na policję, to ich obowiązek zająć
S1? złodziejami.
Gerd zapytał: — Czy pani bardzo się bała, będąc w tak
rudnej sytuacji?
~~ Tak, trochę się bałam!
łp“ ™ani sama uwięziła włamywacza w skarbcu? Jak do
Ie8° doszło?
Wszystko panu opowiem, ale proszę wezwać policję.
59
— Już to zrobiłem przed wyjazdem z biura A
Browning? Zostawił go chyba ten włamywacz? ° Co1
Eryka speszona wyjaśniła cicho: — Broń należy do
To pamiątka po ojcu. Browning nie jest naładowany ^
Po dokładnym obejrzeniu broni Gerd odłożył ia i «
i-, j j*t i powie,
dział:
— Proszę mi opowiedzieć, co się tutaj wydarzyło. Mam
trochę czasu, zanim przyjedzie policja.
Wtem usłyszeli hałas. “Hiszpan" walił pięściami w drzwi
Gerd rzekł:
— Aha! Wygląda na to, że włamywacz się niecierpliwi. Czy
pani naprawdę widziała, jak otwierał sejf?
— Tak, proszę pana. Wyraźnie widziałam, jak zdjął jeden
klucz z kółka i otworzył drzwi ukryte za dużym portretem
Potem wszedł do skarbca, zdjął ze ściany mapę i drugim
kluczem otworzył sejf.
Gerd zerwał się na równe nogi. Badawczo patrzył na Erykę,
ponieważ nagle obudziło się w nim podejrzenie, które od
dłuższego czasu nie dawało mu spokoju. Zapytał:
— Czy pani widziała jego twarz?
Przytaknęła skinieniem głowy. — Tak, to jest senor
Espado.
— A więc przeczucie mnie nie myliło! — zawołał wzburzo-
nym głosem Gerd.
— Proszę pana! Muszę panu powiedzieć, zanim zjawi si.
policja, że ten włamywacz nie działa sam. Jest jeszcze jedna
osoba, która powinna być aresztowana. Ta osoba pomaga & •
ona zdobyła a raczej wykradła klucze starszemu panu Ri
gerowi.
Gerd zbladł.
— Senorita? — zapytał głucho. . ••,
— Tak, a raczej Frida Bernd, ponieważ tak brzmi
prawdziwe nazwisko.
" Ale skąd pani o tym wszystkim wie?
stawn •
atrzył na Erykę szeroko otwartymi oczami. Wyją-
«^ieikie nieba! Więc moje podejrzenie nie było bezpod-
w-e
pan o wszystkim! — uspokoiła go i zaczęła
biadać, że “senorita" przypomniała jej pewną kobietę,
fpó°rą widziała kiedyś w sali sądowej. Później opisała scenę pod
bodami. Ponieważ pani Willig wspomniała, że pan domu
"okazał skarbiec i sejf rodzeństwu Espado, czego nigdy nie
robił, Eryka powoli zaczęła kojarzyć fakty, zwłaszcza że
przypomniała sobie, gdzie ujrzała “seńoritę" po raz pierwszy.
Słuchał jej zdziwiony i wzburzony zapytał:
— Dlaczego pani nam tego zaraz nie powiedziała?
Uśmiechnęła się i wyjaśniła, że musiała zdobyć dowody.
Potem opisała, jak wykorzystała nieuwagę włamywacza, który
zostawił klucz w zamku, i jak go uwięziła. Wyraziła przypusz-
czenie, że właśnie dzisiaj, podczas wizyty starszego pana
Ridmgera u “seńority", skradziono mu klucze, co umożliwiło
włamywaczowi wejście do skarbca i dostanie się do sejfu.
Gerd był zaniepokojony; martwił się o ojca. Co należało
zrobić? Jak go zawiadomić? Przecież trzeba ojca przygotować
na to, co musiało nastąpić.
Odruchowo wziął Erykę za obie ręce.
narod
— Pani, nasza dzielna asystentka, wszystko to zrobiła
cama> bez niczyjej pomocy! Pani nie zdaje sobie sprawy, przed
ym nas pani uratowała! W sejfie są szlachetne kamienie warte
Ofty marek i zostałyby skradzione, gdyby nie pani odwaga!
«yka krzyknęła: — Mój Boże! Taki majątek!
Q^ Wldzi pani, że włamywaczowi opłacało się ryzykować.
nie ne§° czasu podejrzewałem, że z tym rodzeństwem coś
porządku- Bez wiedzy ojca poleciłem między-
' u instytutowi wywiadowczemu w Barcelonie zdo-
"uonnacji o firmie “Espado". Mogę sobie wyobrazić, co
61
60
opowiedzą! Martwię się o ojca. Jak mam mu to «
Vi\ej chwili jest jeszcze w hotelu u tej fałszywej sen
pe,ee| pcten, ze zaplanowała ucieczkę z kochankiem Jes"^'
vwi' wipzorem. Chyba jest trochę zdenerwowana T? ^IS'aJ
w^j wzjlędu na ojca sprawa z nią musi być załatwiona H uk *
PrrilPiign^ mu zaoszczędzić przykrości. Wiem że h etn'e.
do cd dotlenie to rozczarowanie. ' Dardzo go
— Czy pozwoli pan, że powiem, jak sobie w
pa&i. A zaitwzeme tej niemiłej sprawy?
i ,
'
— Dotychczas pani doskonale wszystko
% . LZ płnym zaufaniem postąpię zgodnie z pani sugestia
r Proszę pana, poczekamy na przybycie policji która
pOCNłHwma aresztować włamywacza. Potem pan i jeden z nanl
f j z phcji udacie się do hotelu. Podczas gdy pan oględni
pc^> ^“formuje pańskiego ojca o tym, co się wydarzyło, poficL
^a_«jii)Zajią się “senoritą". J
— Zgadzam się z pani sugestią i przyjmuję ją; słyszę że już
iłiali.
Po kilku minutach wszedł komisarz a za nim kilku
Komisarz rzekł:
Zgłoszono włamanie. Rzekomo ujęto sprawcę.
Panie komisarzu, ta młoda dama uwięziła włamywacza
. posłuchać, jak wali pięściami w drzwi.
fierd zwięźle zrelacjonował to, czego się dowiedział, a Ery-
a impełniła jego wypowiedź kilkoma szczegółami. Potem
iSerJ dodał:
|ol
r.
- \Vłamywacz nie działa sam; pomaga mu kobieta, która
prosiła mojego ojca do hotelu na herbatę; właśnie jest teraz
C ^apartamencie. Myślę, że mój ojciec jeszcze nie zauważ)!
^_ irab kluczy od skarbca i sejfu. Wspólniczka włamywacza jest
.bdobce znana policji. Panna Yalsen widziała ją przed trzema
y*ftyi sali sądowej na rozprawie prowadzonej przez sędziego
j j|-ją zmarłego ojca. Wtedy sądzono złodziejkę — recyd}*1"
l^e. Jeżeli po,trzebne są dalsze szczegóły, panna Yalsen może
' podać. Są^Zf> że panowie zechcą aresztować również tę
r,bietę,więc proponuję, żeby jeden z policjantów pojechał ze
,ią do hotel^ proszę zrozumieć, że zależy mi na zaoszczędze-
V dużej przyj^j-ości mojemu ojcu, dlatego proszę o umożliwie-
'g mi przygotowania go do tego w oględny sposób.
Komisarz skinął głową: — Oczywiście, proszę pana. Jeste-
$y zobowiązani pannie Yalsen i panu za pomoc w wypeł-
,aniu naszych obowiązków. Czy możemy teraz aresztować
,tamywacza?
— Naturalnie! Proszę jednak uważać; nie wiadomo, może
,ia przy sobie broń.
— Proszę się nie martwić. Jesteśmy przyzwyczajeni do
podobnych sytuacji i wiemy, jak należy postępować z takimi
lipami.
Gerd zwrócił się do Eryki: — Proszę opuścić pokój. Nie
noże si? pani narażać na niebezpieczeństwo!
— Bardzo pana proszę, żeby i pan wyszedł! Policja poradzi
sobie sama.
Gerd uśmiechnął się, wzruszony jej troską o niego.
— Muszę zostać; muszę skontrolować, co skradziono
* sejfu. Przecież policjanci nie mogą tego stwierdzić.
Eryka odparli stanowczym głosem:
— W takim razie ja też zostaję!
— Proszę się cofnąć w głąb gabinetu. Musimy zachować
Drożność.
Potem, podszedł do żelaznych drzwi i ostrożnie je otworzył.
^łamywacz z całej siły rzucił się do wyjścia, jednak dwaj
^Ucjanci przytrzymali drzwi, a komisarz spokojnie rekł:
— Powoli, nitody człowieku, zdąży pan wyjść!
Włamywacz zaczął krzyczeć: — Co to za bezczelność? Ktoś
^ie zamknął w tej dziurze. Siedząc w gabinecie pana Ridin-
6fa, zobaczyłem otwarte drzwi do tej komórki. Przez cieka-
62
63
r MsĘ^ĘffitĘlF*
wość zajrzałem do niej i wtedy zatrzaśnięto drzwi i przekręcono
klucz w zamku. Ktoś pozwolił sobie na głupi żart!
Oczywiście nikt nie uwierzył w tę bajkę. Aresztowano go
i odprowadzono do aresztu po uprzednim opróżnieniu jego
kieszeni.
Gerd pojechał do hotelu w towarzystwie dwu policjantów
w cywilnych ubraniach. Kiedy weszli do> apartamentu rzeko-
mej “seńority Espado", piękna kobieta zbladła, ale szybko
opanowała przerażenie i zawołała, udając zdziwienie:
— Nie spotkał pan mojego brata? Pojechał do pańskiego
biura przed szóstą. Mój Boże, czy stało się coś złego?
Gerd spokojnie odpowiedział: — Panowie chcą z panią
porozmawiać. Ojcze, pozwól, zaczekamy obok w salonie. Nie
będziemy przeszkadzać.
Wyszli. Przez chwilę Gerd nie wiedział, co powiedzieć.
Widział, że ojciec jest w doskonałym humorze i że nie ukrywa
zadowolenia z rozmowy sam na sam z piękną kobietą.
Ponieważ czas upływał, odezwał się: — Ojcze, mam
przykrą wiadomość. Swojego czasu chciałem zasięgnąć infor-
macji o firmie “Espado", ale nie wyraziłeś na to zgody.
Ponieważ męczyło mnie pewne podejrzenie, sam poprosiłem
międzynarodowe biuro wywiadowcze o opinię o stanie mająt-
kowym naszego partnera handlowego. Wiem, że odpowiedź
będzie negatywna, ponieważ w międzyczasie sprawa wyjaśniła
się w sposób zaskakujący i zgoła nieoczekiwany! — Po chwili
Gerd kontynuował:
— Jak wiesz, czekałem w biurze na pana Espado. Zawia-
domił, mnie, że przybędzie trochę później, na co wyraziłem
zgodę. Wtedy zatelefonowała panna Yalsen usilnie prosząc,
żebym natychmiast przyjechał do domu. Pojechałem!
Gerd oględnie opowiedział o podejrzeniu, że to “senorita'
wykradła klucze, co umożliwiło “Hiszpanowi" dostęp do sejfu-
Opisał, co widziała Eryka Yalsen ukryta w gabinecie i c°
64
i
wiedziała o niechlubnej przeszłości “seńority" alias Fridy
Bernd. Werner Ridinger, blady z przerażenia, siedział ze
spuszczoną głową i milczał. Wstydził się i poczuł się bardzo
zmęczony i stary.
Zapukano do drzwi salonu. Wszedł komisarz i poprosił
panów Ridingerów, żeby pomogli mu skonfrontować wypo-
wiedzi Fridy Bernd. Twierdziła, że zna ich bardzo słabo i że nie
łączą ją z nimi żadne bliższe stosunki. Przyznała się do
kradzieży kluczy i do współpracy z kochankiem. Uśmiechając
się ironicznie, powiedziała do komisarza:
— Mam to we krwi. Chyba nigdy nie pozbędę się skłonno-
ści do awanturniczych przygód. Życie jest okrutne, a mnie
nigdy nikt nie podał pomocnej dłoni! Panie komisarzu, jestem
gotowa.
Możliwie dyskretnie, w towarzystwie dwu panów, Frida
Bernd opuściła hotel.
Ojciec i syn stali przy oknie apartamentu i patrzyli na ulicę.
Zobaczyli, jak Frida Bernd, zanim wsiadła do samochodu,
odwróciła się i spojrzała w okno. Ujrzała dwie smutne,
zmartwione męskie twarze. Lekko uśmiechnęła się, przyłożyła
palce do ust a potem pomachała im ręką.
Ten gest był wyrazem wdzięczności, że potraktowano ją tak
delikatnie. A uśmiech? Awanturniczy charakter wziął górę nad
chwilową rozpaczą spowodowaną nieudanym “skokiem"
i perspektywą następnej rozprawy sądowej.
5 Pień
Obaj panowie Ridingerowie powoli zeszli z piętra i poje-
chali do domu.
i miłość Eryki
Pani Willig właśnie kończyła długą rozmowę z Eryką, gdy
usłyszała, że panowie przyjechali. Jak zwykle, po chwili siedli
do kolacji i jak zawsze stół był gustownie nakryty.
Pan domu zwrócił się do Eryki: — Jak mam pani po-
dziękować za to, co pani dla nas zrobiła? Jestem wstrząśnięty
tym, co usłyszałem od syna.
Eryka odpowiedziała skromnie i naturalnie: — Proszę
pana, to nie wymaga podziękowania! Cieszę się i jestem
szczęśliwa, że mogłam ochronić panów przed utratą takiego
skarbu. Żal mi, że nie mogłam zaoszczędzić panu przykrości,
jakiej pan doznał słysząc, że ludzie, których pan darzył
przyjaźnią, tak bardzo pana rozczarowali.
Twarz Wernera Ridingera drgnęła, ale serdeczne słowa
Eryki spowodowały, że spokojnie odpowiedział:
— Ma pani rację. Naprawdę jestem przygnębiony, lecz to
szybko minie. Teraz mam inne zmartwienie: jak wyrazić moj4
wdzięczność. Uchroniła mnie pani przed ogromną stratą
— chciałbym panią odpowiednio wynagrodzić.
Eryka spąsowiała. Wyprostowała się i poważnie odpowie-
działa:
— Na miłość boską, mam nadzieję, że pan nie zamierz3
wyrazić swojej wdzięczności proponując mi pieniądze!
niłam tylko swój obowiązek i kategorycznie odmawiam przyję-
cia nagrody!
Oczy młodej dziewczyny pociemniały ze wzruszenia, a jej
twarz miała tak dumny wyraz, że starszy pan speszył się.
Zrozumiał niestosowność swojego zachowania.
Gerd natomiast patrzył na nią z takim zachwytem, że
odwróciła głowę.
Werner Ridinger, chcąc naprawić swoją niezręczność,
zażartował: — Droga panno Yalsen, czy mam być pani
dłużnikiem do końca życia?
Eryka rozpogodziła się. — To ja jestem pańską dłużniczką;
przecież w pana domu znalazłam azyl. Sądzę, że długi zostały
wyrównane. Proszę, nie wracajmy do tego tematu!
Werner Ridinger, był wzruszony. Patrzył na czarującą
dziewczynę i myślał, jak pięknie byłoby, gdyby miał taką córkę!
Nie popełniałby różnych głupstw na stare lata, gdyby w domu
darzyła go miłością taka młoda istota.
Podczas kolacji Eryka musiała jeszcze raz wszystko do-
kładnie opowiedzieć. Kiedy wspomniała o nie nabitej broni,
zapytał, co zrobiłaby, gdyby włamywacz to zauważył.
Przez chwilę zastanawiała się a potem odparła, że wycelo-
wałaby broń w jego pierś i krzyknęła — ręce do góry. Śmiała się
razem z wszystkimi i dodała:
— Przeważnie w takich sytuacjach nie trzeba strzelać. Sam
widok broni paraliżuje przeciwnika, nawet odważnych męż-
czyzn. Zresztą nabity browning na nic by się nie zdał.
~ Dlaczego?
Śmiejąc się dalej Eryka wyjaśniła: — Nabitej broni nigdy
bym me tknęła ze strachu, że mogłaby przypadkowo wy-
strzelić. Mój ojciec trzymał nabitą broń w nocnej szafce. Po
J^go śmierci ani matka, ani ja nie odważyliśmy się dotknąć
wowninga. Poprosiłam przyjaciela ojca, żeby rozładował
broń. Zapytał, na co mi taki browning? Przekonałam go, że
66
67
naładowany nic mi nie da. Broń jest straszną rzeczą, bo
człowiek ma złudzenie, że może decydować o życiu i śmierci!
— Tak, tak, panno Yalsen, ma pani rację; w większości
przypadków to tylko iluzja!
Gerd widząc, że ojciec myśli o gorzkim rozczarowaniu,
jakiego doznał, szybko zmienił temat rozmowy.
Po kolacji wszyscy czworo poszli do skarbca. Starszy pan
chciał sprawdzić, czy jednak czegoś nie skradziono. Kolejno
otwierał etui i pokazywał Eryce szlachetne kamienie. Przy
każdym opowiedział ciekawą historię o tym w jaki sposób,
gdzie i kiedy go nabył.
Stwierdzono, że zbiory nie zostały naruszone. Uspokojony
pan domu zamknął sejf i skarbiec. Potem wszyscy poszli do
swoich pokoi; byli wyczerpani przeżyciami i pragnęli od-
poczynku.
Życie w willi Ridingerów znowu toczyło się spokojnie,
starym trybem. Eryka pomagała pani Willig i w domu był
wzorowy porządek. Jedyną zmianą, jaką można było dostrzec,
było zachowanie Wernera Ridingera: spoważniał i wyglądał na
zrezygnowanego.
Po upływie kilku tygodni Gerd zauważył, że Eryka wywiera
coraz głębszy wpływ na ojca. Bardzo go to zaniepokoiło. Nie
wierzył, że ojciec zrezygnował z radości życia. Co się stanie,
jeżeli oczarowany Eryką zacznie ją darzyć głębszym uczuciem?
Co się stanie, jeżeli panna asystentka przestanie być dla ojca
“tabu"?
Gerd zaczai bacznie obserwować ojca i Erykę. Uspo-
koił się, gdy stwierdził, że panna asystentka zachowuje si?
bardzo powściągliwie i okazuje starszemu panu wyłącznie
troskę, jaką zwykle córki otaczają ojców. Ale co czuł jego
ojciec?
Gerd był zdenerwowany, ponieważ jego miłość do Eryki
pogłębiła się i już nie zadawał sobie pytania, co z tego może
wyniknąć. Postanowił, że poprosi Erykę o rękę. Wiedział, że
żadna inna kobieta nie zdoła go uszczęśliwić. To ona była
uosobieniem wszelkich zalet, jakich oczekiwał od swojej
przyszłej żony. Żeby tylko ojciec nie zakochał się w pięknej
dziewczynie!
Młody mężczyzna często zastanawiał się, co powie ojciec,
kiedy usłyszy, że jego syn kocha Erykę i chce ją poślubić? Czy
pochwali jego wybór?
Dawniej nieraz rozmawiali o tym, że czas, żeby Gerd
założył rodzinę. Starszy pan pół serio, pół żartem przyznał się,
że dokładnie zlustrował wszystkie znajome młode damy, ale
żadna nie odpowiadała jego oczekiwaniom. Każda miała
przynajmniej jedną poważną wadę. Pewnego razu powiedział
bardzo stanowczo:
— Synu! Nie chcę, żebyś mi przyprowadził synową,
która nie będzie sympatyczna! Nie zniosę tego! Powinna
pochodzić z dobrej rodziny, musi być delikatna, inteligentna
1 naturalna. Jeżeli będzie majętna, tym lepiej, ale to nie jest
ważne!
Oczywiście żartowali, ale Gerd wiedział, że ojciec będzie
niezadowolony, jeżeli przyszła synowa nie będzie odpowiadała
jego wymaganiom. O Erykę nie musiał się obawiać; wiedział, że
ojciec ją ceni i lubi. Żeby tylko za bardzo nie polubił tej
wspaniałej dziewczyny! Mogłoby to doprowadzić do poważ-
nego konfliktu!
Pewnego dnia Gerd postanowił szczerze porozmawiać
2 ojcem. Jeżeli się dowie, że jego syn zakochał się w tej młodej
damie będzie rozsądny i zachowa dla niej wyłącznie ojcowskie
Czekał na odpowiednią okazję. Chciał usłyszeć opinię ojca,
wyzna miłość ukochanej dziewczynie.
68
69
Od dawna zauważył, że Eryka rumieni się, rozmawiając
z nim, że jej ręce drżą, kiedy mu coś podaje, jednak zachowywał
się nienagannie, nie chcąc jej peszyć i niepokoić.
W międzyczasie zakończono proces w sprawie Fridy Bernd
i jej kochanka Sępa Herdera. W całym mieście plotkowano na
ten temat. Wszyscy pamiętali wspaniałe przyjęcie w willi
Ridingerów na cześć “senority Mercedes", która niejednemu
mężczyźnie zawróciła w głowie. Aż tu nagle okazało się, że
rzekoma Hiszpanka jest niemiecką złodziejką a “senor Espa-
do" — włamywaczem! Przez kilka tygodni znajomi wypytywa-
li ojca i syna o szczegóły nieudanego włamania. Obaj ode-
tchnęli kiedy sąd ostatecznie skazał Sępa Herdera na dwa lata
więzienia, a Fridę Bernd na miesiąc pozbawienia wolności.
W trakcie procesu Frida ani jednym słowem nie wspo-
mniała, że pan Werner Ridinger zabiegał o jej względy.
Starszemu panu zostało zaoszczędzone ośmieszenie przed
przyjaciółmi i znajomymi. Doceniając jej zachowanie, zdepo-
nował w banku na jej nazwisko dziesięć tysięcy marek.
Pieniądze miała otrzymać po wyjściu z więzienia. W ten sposób
definitywnie zakończył — bądź co bądź — czarujący epizod
w swoim życiu.
Nigdy nie rozmawiał z synem na ten temat, ale postanowił,
że romans z “senoritą" będzie ostatnim wybrykiem starego
mężczyzny! Gerd nie miał więc rywala i nie musiał się martwić,
że ojciec zacznie nowy flirt z Eryką. Starszy pan darzył młodą
damę ojcowskim uczuciem i cenił ją coraz bardziej.
Teraz wieczory opędzał w domu, ciesząc się na rozmowy
z Eryką. Również jego syn po kolacji rzadko wychodził do
miasta na spotkania z przyjaciółmi. Siadywali we czwórkę
w salonie, przyjemnie spędzając czas. Swobodnie czuli się
właściwie tylko starszy pan i pani Willig. W sercach młodych
panował niepokój. Oboje zastanawiali się nad przyszłością-
Podczas gdy Gerd walczył z zazdrością, Eryka zdawała sobie
sprawę z beznadziejności swojej miłości. Od czasu do czasu
udawało jej się odzyskać wewnętrzną równowagę, ale jedno
płomienne spojrzenie Gerda lub jedno czułe słowo potwier-
dzało jej nieśmiałą nadzieję, że i on ją kocha. Nigdy nie
dopuszczała myśli, że zechce ją poślubić. On, jedynak, syn
bogatego przemysłowca i ona — biedna dziewczyna, zatrud-
niona w domu jego ojca? Znała życie i wiedziała, że taki
związek nie jest możliwy! Jeżeli ją kocha, może będzie zabiegał
o jej względy, ale z całą pewnością nigdy jej nie poślubi.
Kochała Gerda całym sercem, jednak wiedziała, że ona
nigdy nie zgodzi się na przelotny romans. Zaczęła się za-
stanawiać, czy nie byłoby lepiej podziękować za posadę?
Jednak na myśl, że nie będzie go mogła widywać, drżała
i poddawała się marzeniom — tego nikt nie mógł jej wziąć za
złe!
Minęły trzy miesiące od afery z Fridą Bernd i Sępem
Herderem. Nastało lato, zaczęły się wielkie upały. Co roku o tej
porze ojciec i syn spędzali kilka tygodni nad Morzem Północ-
nym lub w górach. Tego roku obaj milczeli i nie planowali
wyjazdu. Kiedy Gerd zapytał ojca, czy nie czuje się zmęczony,
usłyszał, że nie wybiera się do uzdrowiska, ponieważ zawsze są
tam kłopoty z zdobyciem dobrego pokoju, hałas i tłok
denerwują go, a nigdzie nie jest tak dobrze jak w domu.
Oczywiście Gerd sądził, że ojciec chce być w pobliżu Eryki.
W pewnym sensie miał rację — to był główny powód, że ojciec
nie chciał wyjeżdżać. Była to jednak inna przyczyna niż ta,
0 której myślał syn. Eryka wywierała kojący wpływ na
starszego pana; cały dzień cieszył się na wieczorne pogawędki.
Nie kusiła go już żadna nowa przygoda. Raz na zawsze
skończył z poszukiwaniem uciech poza domem. Był szczęśliwy,
że w jego domu mieszkała młoda, ładna i inteligentna kobieta,
która otaczała go troską i stwarzała tak miłą atmosferę, że nie
Pragnął żadnej zmiany.
71
70
Kiedy jednak ojciec zapytał syna, kiedy wybiera się na
urlop ten odparł:
— Wiesz, ojcze, masz rację, mnie też denerwuje ten ruch
i te tłumy ludzi. W tym roku nigdzie nie pojadę.
— Ja czuję się najlepiej w domu, ale ja jestem stary, a ty
jesteś za młody, żeby rezygnować z towarzystwa i rozrywek.
Słysząc to, Gerd doszedł do wniosku, że nie może dłużej
zwlekać i powinien porozmawiać z ojcem o Eryce. Byli
w biurze, nikt im nie przeszkadzał, więc rzekł:
— Nie zamierzam rezygnować z życia towarzyskiego.
Muszę wreszcie szczerze wyznać, dlaczego tak chętnie przeby-
wam w domu. Od dawna noszę się z zamiarem, żeby ci to
powiedzieć. Jestem zakochany! Ojcze, ty wiesz, że traktuję
miłość bardzo poważnie, dlatego czekałem, żeby się przeko-
nać, czy to jest głębsze uczucie a nie przelotne zauroczenie. Nie
wiem, czy pochwalisz mój wybór i czy wyrazisz zgodę na
małżeństwo z kobietą, którą pragnę poślubić. Kocham Erykę
Yalsen, kocham z całego serca i nie wyobrażam sobie życia bez
niej. To nie jest chwilowa namiętność lecz szczere przemożne
uczucie polegające na głębokim szacunku dla zalet jej charak-
teru.
Ojciec przez chwilę milczał. Poważnie patrzył synowi
w oczy a potem uśmiechnął się i odpowiedział:
— Dzisiejsza młodzież jest bardziej roztropna, niż by-
liśmy my, starzy, przed laty. Długo kazałeś mi czekać na to
wyznanie!
Gerd zerwał się na równe nogi.
— Ojcze! Jak mam to rozumieć?
— Tak jak to powiedziałem, mój synu. Podziwiam cię, że
tak długo spokojnie żyjesz obok tej wspaniałej dziewczyny nie
mówiąc jej, co do niej czujesz. Od dawna zauważyłem, że J3
kochasz, i nie mogłem pojąć, dlaczego zwlekasz z oświad-
czynami i na co czekasz?
— Mój staruszku, gdybyś ty wiedział, ile mnie to czekanie
kosztuje! Męczę się, ale nie z powodu niezdecydowania lecz
z pewnej obawy.
— Co ty mówisz! Jak możesz czuć obawę, mając przed
sobą tak wspaniałą dziewczynę?
Gerd roześmiał się: — Muszę ci wyznać: cierpiałem z powo-
du zazdrości i ze strachu, że mógłbym cię moim wyznaniem
zranić!
Werner Ridinger zrozumiał i spokojnie odparł: — A więc
o to chodzi! Nie, nie, mój chłopcze, twoje obawy są bezpod-
stawne! Raz na zawsze skończyłem z takimi sprawami. Do-
stałem gorzką nauczkę! Poza tym, asystentka pani Willig jest
dla mnie tabu! No, dzięki Bogu, że wiem, co jest powodem
twojego dziwnego zachowania. Zacząłem się obawiać, że jesteś
człowiekiem oziębłym, bez serca i że ożenisz się z czystego
wyrachowania. Byłem czasem zły, widząc twoją obojętność
wobec Eryki. Wiesz, marzę, żeby mieć taką synową! Dobrze, że
wszystko zostało wyjaśnione.
— Ojcze, zrozum, byłem w trudnej sytuacji. Oprócz za-
zdrości męczyła mnie niepewność, czy zaakceptujesz mój
wybór. Eryka Yalsen jest biedną dziewczyną, pracuje w twoim
domu!
— Biedną dziewczyną? Zapominasz, że uratowała nam
miliony! Tej dzielnej dziewczynie zawdzięczamy, że nie stracili-
śmy skarbu! A ona sama jest warta więcej niż największy
posag! A więc odrzuć obawy i postaraj się, żeby została moją
synową! Bardzo przywiązałem się do niej, a czuję, że i ona mnie
Polubiła.
Gerd odetchnął: — Przekonałem się o tym nie raz, nie dwa.
B°gu dzięki, Eryka polubiła i mnie, chociaż nieco inaczej niż
ciebie.
— Tak powinno być, mój chłopcze. We dwóch będziemy ją
r°zpieszczać!
73
72
szkadzać: ani pani Willig, ani służba. Nie zniósłbym
ponieważ nigdy nie będę miał okazji wyznać, że panią k0cu g°'
Tak, bardzo panią kocham, Eryko! Proszę mi powiedzieć ^
i pani mnie kocha! ' e
Eryka zbladła. Mylnie wytłumaczyła sobie jego namiet
słowa widząc, że jest podniecony i że traci panowanie nad sobą
— Proszę natychmiast otworzyć drzwi! Nie wolno panu
tak mówić do mnie! Co powie pani doktor i służba, kiedy
zobaczą, że jestem z panem w zamkniętym na klucz gabinecie9
Gerd roześmiał się: — Przepraszam., proszę się nie gniewać!
Właśnie wracam od ojca. Wyraził zgodę, żebym panią pojął za
żonę! Eryko, kocham panią! Proszę się nie obawiać, nie mam
złych zamiarów, chcę tylko usłyszeć, że pani mnie kocha i chce
wyjść za mnie!
Zdumiona popatrzyła na niego i wyjąkała:
— Proszę pana, przecież to niemożliwe!
Jej oczy powiedziały mu, że ona darzy go głębokim
uczuciem. Uradowany zawołał:
— To zupełnie możliwe, kochana Eryko! Wiem, że ko-
chasz mnie tak szczerze, jak ja kocham ciebie. Wiem, że
martwisz się, tak jak ja się zadręczałem, ale teraz to minęło.
Będziemy szczęśliwi!
Nie czekając na odpowiedź, wziął ją w ramiona i zaczął
całować jej oczy, włosy, usta. Dziewczyna stała w jego
objęciach jak sparaliżowana. Po kilku minutach Gerd za-
pytał:
— Czy wreszcie usłyszę, że chcesz zostać moją żoną?
Przytuliła się do niego, oparła czoło o jego pierś i ze łzami
w oczach szepnęła:
— Przecież nie dałeś mi dojść do słowa.
— Proszę więc, mów! Kochasz mnie?
— Od pierwszego wejrzenia, wtedy w kwiaciarni.
Gerd roześmiał się uszczęśliwiony:
__- Dokładnie tak samo jest ze mną! Co ja musiałem
cierpieć przez te wszystkie miesiące!
^ _____ Dlaczego? Przecież mogłeś mi powiedzieć!
Gerd posadził Erykę na kanapie i zaczął opowiadać
swoich obawach i zwątpieniach. Kiedy chciała mu zadać
pytanie, wziął ją w ramiona.
v _ Możemy rozmawiać jeszcze długo, ale całować mogę cię
tylko tutaj, dopóki nikt nam nie przeszkadza, kochana.
_ Gerd, musisz już otworzyć drzwi!
— Wykluczone! Jeszcze nie! Tutaj nikt nas nie będzie
szukał!
— Właśnie dlatego możesz otworzyć!
Pocałował ją i rzekł: — Dziewczyno, czy to jest ważne?
O wiele ważniejsze są teraz twoje całusy!
— No dobrze! Będę cię całowała tak długo, jak zechcesz,
ale przy otwartych drzwiach! Proszę cię, Gerd!
— Ojciec może sobie pogratulować; zrobisz z nas takich
pantoflarzy, że będziemy ulegali każdemu twojemu szalonemu
pomysłowi — rzekł, spełniając jej życzenie.
Eryka roześmiała się: — Nigdy nie będę miała niemądrych
pomysłów!
— Tak? A co znaczy to naleganie, żeby otworzyć drzwi?
Siedzieliśmy sobie spokojnie, a teraz w każdej chwili może ktoś
wejść.
Eryka wzięła go za rękę.
— Proszę cię Gerd, zrozum mnie!
~~ Masz rację, mam jednak nadzieję, że tutaj nikt nie
b?dzie nas szukał.
Eryka wstała.
— Muszę pójść do jadalni; niedługo podadzą obiad.
"- Wykluczone! Teraz, kiedy we dwoje świętujemy
2ar?czyny? Siadaj i nie ruszaj się z miejsca! — rozkazał
Gerd.
77
76
Uśmiechając się pokręciła głową: — Jesteś prawdziwy
tyranem. Dotychczas tego nie zauważyłam!
— Tak, ale teraz już za późno; nigdy nie uwolnisz się Od
tego tyrana.
Przyciskając ręce do serca, Eryka westchnęła: — Żeby to
tylko nie był piękny sen!
Wzruszoriy spojrzał na nią: — Jesteś szczęśliwa, że zo-
staniesz moją żoną?
— Jestem szczęśliwa, że mnie kochasz i że teraz mogę cię
kochać bez obaw i wątpliwości.
— Czy to znaczy, że dotychczas kochałaś mnie pełna obaw
i wątpliwości?
Przytaknęła skinieniem głowy: — Och, tak, stale wątpiłam
i bardzo się bałam.
— Dlaczego? — zapytał.
— Myślałam, że nie mam prawa kochać syna mojego
pracodawcy, nie odważyłam się marzyć, że zechcesz mnie
poślubić. Zauważyłam, że interesujesz się mną, i zadawałam
sobie pytanie: do czego to doprowadzi?
— Jak widzisz, doprowadziło do szczęśliwych za-
ręczyn!
— Czy mogłam wiedzieć, że zechcesz poślubić biedną
dziewczynę! Nie wiedziałam, że twój ojciec wyrazi zgodę.
Roześmiał się, obejmując ją: — Dziewczyno, kochanie,
przecież uratowałaś nasz skarb. Ojciec twierdzi, że to ja zrobi?
bardzo dobrą partię!
— Kochany ojciec! — szepnęła wzruszona.
Gerd skinął głową: — Tak, jego też musisz bardzo kochać.
Wiesz, nigdy nie chciał, żebym rniał macochę, i dlatego nie
ożenił się po raz drugi. Flirtował z pięknymi kobietami,
jednak nigdy nie zdecydował się na spokojne życie u boku
kochanej żony. Z tego powodu i ja nie opuściłem ojca, a tera
on sam chce, żebyś została jego synową. Ty przyczyniłaś si?
78
Ao te§°' ^Q będzie miał spokojną starość, otoczony będzie
•j0ścią i czułością, której tak bardzo potrzebuje.
_ Od dawna przywiązałam się do twojego ojca, ale tak
aprawdę pokochałam go od chwili, kiedy przeżył rozcza-
r0wanie w związku z Fridą Bernd. Od tygodni jest tak
zrezygnowany.
— Jak ty go dobrze rozumiesz! Wiem, że pomożesz mu
polubić swoją starość.
— Oboje będziemy się starali, kochany!
Nagle na korytarzu usłyszeli głos pani Willig, która wołała
Erykę.
Młoda dziewczyna zerwała się na równe nogi i chciała
wybiec z gabinetu, lecz Gerd mocno przytrzymał ją za
ramię:
— Nie ruszaj się z miejsca. Dzisiaj pani doktor obejdzie się
bez twojej pomocy!
— Ona mnie potrzebuje!
— Ja potrzebuję cię jeszcze bardziej! Człowiek nie zaręcza
się codziennie!
Zaczęli się całować. Nie zauważyli, że w drzwiach stanęła
pani doktor. Widząc swoją asystentkę w objęciach młodego
pana, krzyknęła przerażona:
— Eryko! Panno Eryko!
Dziewczyna speszona uwolniła się z objęcia Gerda, który
udając gniew rzekł:
— Nie mówiłem, że drzwi powinne były zostać zamknięte
aa klucz!
Po chwili, widząc srogą minę pani Willig, roześmiał się
1 rzekł: — Pani doktor, proszę wejść, właśnie zaręczyliśmy się!
żisiaj musi pani poradzić sobie sama. Ojciec prawdopodob-
me spóźni się na obiad.
Pani Willig ochłonąwszy ze zdumienia, westchnęła: — Pro-
sz? pana, bardzo się przestraszyłam!
79
Gerd rozbawiony zapytał: — Czy my aż tak straszn'
wyglądamy? Eryko, nie wiedzieliśmy o tym, prawda?
Pani Willig uspokoiła się wiedząc, że to poważne zaręczy
ny, a nie tylko flirt młodego pana z jej asystentką. Gratulują
im, podkreśliła, że Eryka zasłużyła na prawdziwe szczęście
a młody pan nie mógł dokonać lepszego wyboru.
— Pani doktor, wiem o tym od dawna! Proszę dzisiaj
zrezygnować z pomocy mojej narzeczonej. Mamy do omówie-
nia mnóstwo spraw. Kiedy ojciec wróci do domu, proszę mu
powiedzieć, że czekamy na niego tutaj.
— Czy pan Ridinger wie...
— Tak powiedziałem mu, a on szybko kazał mi jechać do
domu, żebym się zaraz zaręczył!
Pani doktor uśmiechnęła się i wielce zadowolona opuściła
gabinet.
Cieszyło ją szczęście asystentki. Pokochała Erykę jak
własną córkę. Była też zadowolona, że Gerd Ridinger znalazł
taką żonę, ponieważ był wyjątkowo wartościowym człowie-
kiem.
Narzeczem zostali sami, a gospodyni, powiadomiona o ra-
dosnym wydarzeniu, zrezygnowała z pomocy Eryki. Młodzi
mogli się swobodnie cieszyć swoim szczęściem.
Zgodnie z prośbą syna, Werner Ridinger spóźnił się na
obiad, mimo że bardzo pragnął objąć i ucałować narzeczoną
swojego jedynaka.
Kiedy stanął na progu gabinetu, zobaczył narzeczonych
siedzących na kanapie: trzymali się za ręce. Ujrzawszy pana
domu, Eryka wstała i z obawą w oczach spojrzała na niego-
Widząc, że wyciąga ramiona, żeby ją objąć, podbiegła, przytu-
liła się i drżącym ze wzruszenia głosem szepnęła:
— Ojcze, kochany ojcze! Czy wolno mi pana tak nazywać-
Chcę wyrazić wdzięczność, że zechciał pan przyjąć mnie <-
swoja synową.
\Verner Ridinger pocało wał Erykę w oba policzki i uśmie-
chając się czule popatrzył na nią.
_ Możesz mnie nazyvv'ać ojcem pod warunkiem, że wy-
kreślisz słowo “pan". Nie mam najmniejszej ochoty na takie
oficjalne stosunki z moją synową.
Eryka odpowiedziała 2:e łzami w oczach: — To cudownie,
że pozwalasz, bym była ta 'k szczęśliwa i mogła zwracać się do
ciebie jak do rodzonego ojca.
— Stawiam jednak warunek: musisz uszczęśliwić nie tylko
mojego chłopca, ale i mnie, starego tatusia! Musisz spróbować
trochę pokochać również: mnie, droga Eryko!
— Nie muszę próbować! Od dawna kocham cię z całego
serca, ponieważ jesteś bardzo miłym, szarmanckim starszym
panem. Moje jedyne bogactwo to miłość, potężna i głęboka!
Gerd sam jej nie wyczerp ie. Przecież jestem biedną dziewczyną,
kochany ojcze!
Pocałował ją w czoło i rzekł: — To, że jesteś biedna, nie jest
najgorszą rzeczą. Jesteś w dodatku bardzo niezręczna i niedo-
świadczona w sprawach handlowych. I ty chcesz zostać żoną
przemysłowca?
Przerażona spojrzaja na przyszłego teścia.
— Ojcze! Co chcesz przez to powiedzieć?
— Słuchaj! Miała ś wspaniałą okazję zdobyć sporą sumę
Pieniędzy, a ty lekk omyślnie przegapiłaś sprawę. Dumnie
Podniosłaś głowę i m e chciałaś o tym słyszeć.
Zdziwiona spójrz: ała na narzeczonego.
— Czy ty wiesz, co ojciec ma na myśli?
— Oczywiście, wiem, ale niech ojciec sam to wyjaśni!
Starszy pan roześmiał się: — Dziewczyno! Podobna
°kazja zdarza się t-ylko raz w życiu! Dzięki swojemu rozu-
i odwadze uratowałaś mój majątek, kilka milionów
, i za to ma sz prawo do1 wysokiej nagrody. Sprytna
bieta zażądałaby < pokaźnej sumy pieniędzy! Tak postępują
81
80
miłość Eryki
ludzie, którzy chcą być dobrymi kupcami lub przedsieh-
cami! vOi
Westchnęła: _ Ach, to miałeś na myśli! W takim
oczywiście nigdy nie będę miała gło wy do interesów. Ale trz
było o tym wcześniej pomyśleć, :?anim wyraziłeś zgodę
małżeństwo Ger-da ze mną. Teraz jjest już za późno!
Gładząc Erykę po włosach wzr uszony rzekł: — Kto wie
może me sprzeciwiłem się właśn ie dlatego, że nie jesteś
zachłanna i nie masz głowy do inte-resów. Nie znoszę kobiet
zajmujących się interesami. Gdybyś zażądała wysokiej nagro-
dy, nie zostałabyś moją synową. Gen d i ja mamy podobny gust
do kobiet.
Eryka zawołała: — Słyszysz, Gercl, ojciec chciał mnie tylko
nastraszyć!
Gerd pocałował narzeczoną i prze! kornie rzekł: — Sądzę, że
od czasu do czasu musimy znaleźć jakąś skazę na twoim
charakterze, inaczej stracimy autorytet.
Wszyscy troje roześmiali się i rozmawiając dalej, zapom-
nieli o obiedzie. Snuli plany na przyszłość. Eryka oczarowała
nie tylko Gerdą, ale i jego ojca. Był bardzo zadowolony
z przyszłej synowej i Ze spokojem i humorem zgodził si?
zaliczać odtąd d«o starszych panów.
Zniecierpliwiona pani Willig wreszcie poprosiła ich do
stołu. Kiedy oficjalnie złożyła młodym gratulacje, ustalono
datę ślubu. Werr\er Ridinger oświadczył, że nie należy zwlekać
z zaślubinami. Ponieważ Gerd miał wyrus ;zyć w dłuższą podróż
służbową do Anglii, Eryka nie musiała op uszczać willi- Zresztą
nie miała rodziny- i nie wiedziała, gdzie mój ?łaby spędzić czas do
dnia ślubu. UstaJono. że po powrocie Ge rda urządzą wesele-
Eryka nie sprzeciwiała się, zresztą nikt j ej nie pytał o zdanie.
Była szczęśliwa. Starszy pan cieszył się, i:e pod nieobecność
syna będzie mógj spędzać wieczory z czan ującą młodą damą-
Gerd postanowił skrócić pobyt za granic ą i poprosił
82
, llig o szybkie dokonanie koniecznych zmian w willi. Po
radzie postanowiono, że młoda para zamieszka na drugim
tl^ i *
etrze, pan domu zostanie na pierwszym, a parterowe pomie-
czenia reprezentacyjne — mały i duży salon oraz sala jadalna
da do dyspozycji wszystkich domowników.
Czas szybko mijał. Po kilku tygodniach Eryka została żoną
Gerda Ridingera. Ojciec zadecydował, że uroczystość ślubna
! weselne przyjęcie muszą być wystawne, odpowiadające jego
pozycji towarzyskiej.
Młoda para udała się w krótką podróż poślubną, a Werner
Ridinger z utęsknieniem czekał na powrót “dzieci". W domu
dokuczała mu cisza — brakowało śmiechu Eryki i jej miłego
głosu. Przekonał się, że właśnie synowa obdarzyła go ciepłem,
czułością i miłością potrzebną starszemu człowiekowi. Ode-
tchnął z ulgą, kiedy młodzi wrócili do domu.
Teść Eryki wybrał ze swojego zbioru szlachetnych kamieni
największy brylant, kilka rubinów i szmaragdów. Polecił
jubilerowi skomponować naszyjnik, bransoletę i pierścionek.
To był jego ślubny prezent dla synowej.
Eryka otrzymawszy go, była zaskoczona i nieco speszona.
Teść całując ją rzekł:
— Teraz, kiedy w naszym domu jest żona mojego jedyna-
ka, szlachetne kamienie nie muszą leżeć w sejfie. Sprawisz mi
szczególną radość, kiedy będziesz je nosiła. Córuchno, dosko-
nale do ciebie pasują i jestem z tego bardzo dumny!
Eryka, na wyraźne życzenie teścia i męża, musiała zamówić
w domu mody eleganckie suknie. Ubierała się z wytwornym
System i godnie reprezentowała dom Ridingerów.
Dwa lata później Eryka, jej mąż i teść pojechali na Riwierę,
°rej młoda mężatka jeszcze nie znała. Synowa stale nalegała
a wspólne podróże wiedząc, że ojciec Gerda nie czuje się
83
dobrze sam w dużej willi. Tym razem zatrzymali się w Mo
Carlo. Pewnego dnia, zwiedzając kasyno gry, ujrzeli nr
ruletce czarnowłosą, elegancką kobietę rozmawiającą z me'
czyzną, który jej towarzyszył. Eryka pierwsza zorientowała się
że to jest Frida Bernd. Złodziejska para przebywała tutaj
podając się za małżeństwo Bress. Mężczyzna stojący obok
Fridy był Sępem Herderem! Eryka starała się wyprowadzić
teścia z sali. Chciała starszemu panu zaoszczędzić przykrości
Jednak Werner Ridinger już poznał Fridę i w tym momencie
ich oczy spotkały się. Kobieta zarumieniła się, lecz szybko
odwróciła głowę udając, że go nie zna.
Werner Ridinger spokojnie zniósł to przypadkowe spotka-
nie. Potraktował je jako pożegnanie z “młodością". Tam
siedziała kobieta, z którą romansował po raz ostatni w życiu.
Przygoda była czarująca, mimo że była tylko iluzją tego, czego
się spodziewał i na co czekał.
Następnego dnia Eryka i Gerd, idąc do sali jadalnej na
śniadanie, zobaczyli, że Frida i Sęp wyjeżdżają. Przypadkowo
zatrzymali się w tym samym hotelu. Wyglądało na to, że
wyprowadzają się, bo nie chcą spotykać pana Ridingera.
Kiedy taksówka z nimi odjechała, Gerd zasięgnął infor-
macji w recepcji. Usłyszał, że państwo Bress przebywali
w hotelu od miesiąca i że ta piękna dama miała niebywałe
szczęście w grze. Później okazało się że posłaniec przyniósł dla
pana Wernera Ridingera list, który na dworcu wręczyła mu
pewna dama. Frida napisała:
»
Wielce Szanowny Panie!
Dziesięć tysięcy marek, które Pan dla mnie zdeponowa
w banku, przyniosło mi szczęście. Zaczęlam grać w ruletki
i stale wygrywam. Kiedy mój przyjaciel Herder wysz?"
z więzienia, wzięliśmy ślub. Przyjechaliśmy do MÓW
Carlo, żeby i tutaj spróbować szczęścia. Wygralam u'ie
84
setek tysięcy franków. Wprawdzie pieniądze zdobyte na
hazardzie nie są uważane za całkowicie uczciwie zarobione,
jednak to nie są pieniądze, do których doszłam drogą
nieuczciwą. Wyjeżdżamy do Ameryki, do jakiegoś miasta,
gdzie nikt nas nie zna. Pragniemy rozpocząć nowe życie.
Cieszę się, że los zrządził, iż mogę się stać lepszym
człowiekiem, tak samo jak mój mąż. Z tego powodu pragnę
— chociaż uciekam przed Panem — serdecznie podzięko-
wać! Proszę mi wybaczyć, jeżeli sprawiłam Panu przy-
krość!
Wdzięczna
Frida Bernd-Herder
\
Werner Ridinger westchnął i podał list Gerdowi. Gdy ten
czytał go na głos, Eryka wzięła teścia za rękę i uśmiechając się
rzekła:
— Kochany ojcze, jak się cieszę! Wiem, że i ty jesteś
zadowolony, że zrobiłeś dobry uczynek, prawda?
Gerd zaniepokojony spojrzał na ojca, ale starszy pan
spokojnie odpowiedział:
— Cieszę się, że moje ostatnie szaleństwo na coś się
Przydało!
Eryka wzruszona odparła: — To nie było ostatnie szaleń-
stwo, lecz ostatnia miłość, która czasem wywiera głębsze
wrażenie niż pierwsza.
— Eryko! Skąd u ciebie taka mądrość? Przecież poznałaś
zaledwie pierwszą miłość!
— Ojcze, ty udowodniłeś, że również ostatnia miłość może
być piękna. A moją pierwszą miłością jest Gerd!
— Wypijmy więc za pierwszą i ostatnią miłość Eryki!
Trzy szczęśliwe osoby popatrzyły na siebie promiennym
Wzrokiem i uniosły ^ '
DROGIE CZYTELNICZKI
Polecamy Warn lekturę pięknej, wzruszającej powieści znanego
amerykańskiego pisarza
James A. Michener
SAYONARA
“Sayonara" w języku japońskim znaczy “żegnaj". Niesie w sobie
smutek rozstania z ukochaną osobą, przyjacielem, rodzinnym miejscem.
J. Michener stworzył niekonwencjonalną opowieść o wojnie, okupacji
i dramatycznej miłości między am erykańskim oficerem a przedstawiciel-
k ą okupowanego narodu — śliczn ą Hana-ogi. Akcja powieści rozpoczy-
na się w 1952 r. w Korei. Bohater książki, 28-letni Lloyd Gruver, major
lotnictwa USA, po zestrzeleniu kolejnego samolotu rosyjskiego zostaje
przeniesiony do okupowanej przez: Amerykanów Japonii. Tam czeka na
niego narzeczona, córka generała armii Stanów Zjednoczonych. Przed
młodym oficerem rysuje się wspaniała przyszłość, nieodłącznie związa-
na z karierą wojskową.
Los chciał jednak inaczej. Gruver poznaje w Japonii uroczą aktorkę
słynnego teatru Takarazuka, o imi eniu Hana-ogi. Rodzi się między nimi
szalona, namiętna miłość, którą będą musieli skrzętnie ukrywać przed
światem, ponieważ zarówno żołnii :rzom amerykańskim, jak i kobietom
japońskim stanowczo zabronione są wzajemne związki.
Czy Gruver i Hana-ogi b<jdą musieli wypowiedzieć bolesne
»sayonara"'?
Dla osób, które oglądały w telewizji polskiej film pod tym samym
tytułem z doskonałą rolą Marlona Brando, książka będzie znakomitym
Uzupełnieniem skróconego scenariusza.
Jadwiga Courths-Mahler
Z ulubionej przez Was serii — w sprzedaży
PRÓŻNIAK
Friede Birkner
KRUSZYNA
Estrella Joehring odziedziczyła cudaczny dom i spory
majątek po dziadku, który w ten sposób chciał jej wyna-
grodzić brak prawdziwego ogniska domowego w dzieciń-
stwie; jej wcześnie owdowiała matka często zmieniała
miejsca pobytu.
Eddy, baron von Eybenhof dostał w spadku zamek
rycerzy-rozbójników; ta stara posiadłość także będzie jego
pierwszym domem po latach spędzonych w internatach
szkolnych. Jego owdowiały ojciec również prowadził węd-
rowny tryb życia.
Szczęśliwie się złożyło, że oba majątki dzieli zaledwie
sześćdziesiąt kilometrów, a młodzi zdążyli się poznać w sa-
molocie, którym wracali z Londynu.
Szczęśliwych zbiegów okoliczności jest w tej opowieści
znacznie więcej... ^
Claus Ruthart wrócił do Berlina z podróży dookoła
świata i od dłuższego czasu nie mógł sobie znaleźć miejsca.
Fabryką, odziedziczoną po ojcu, zarządzał doświadczony
dyrektor, spotkania towarzyskie i kolejne romanse zaczęły
go nudzić. Życie przestało mieć dla niego sens. Znudzony,
dał się namówić przyjacielowi do wyjazdu na wieś. Już
pierwszego dnia oczarowała go śliczna, pracująca w polu
dziewczyna, która jednak okazała się skromną nauczycielką
spędzającą tam wakacje. Tym razem romans skończył się
dla Clausa przed ołtarzem, ale szczęście nie przetrwało
nawet roku, bo znudzony małżeństwem Claus zaintereso-
wał się słynną śpiewaczką Charlottą Marlow, którą poznał
przed laty, gdy zaczynała karierę w Ameryce.
Czy Reginie Ruthart uda się uratować swoje trudne
małżeństwo?
Marie Louise Fischer
Jadwiga Courths-Mahler
W CIENIU PODEJRZENIA
ODZYSKANY KLEJNOT
To jeszcze jeden romans, którego kanwą są ciężkie
perypetie materialne i duchowe dzieci, cierpiących z powo-
du grzechów młodości popełnionych przez ich rodziców.
Renata i Jerzy — bohaterowie książki — należą do dwóch
nienawidzących się rodzin, o czym obydwoje nie wiedzą.
Przeżyją oboje wiele romantycznych momentów. Miłość ich
przejdzie ciężką próbę, zanim ojciec Renaty przekona się, że
Jerzy jest przeciwieństwem swego ojca — uwodziciela
i utracjusza. Odzyskany klejnot — sygnet z podobizną św.
Jerzego, który zgubił onegdaj bohater książki — powraca
do niego tak jak miłość, na której spełnienie już nie liczył.
Nikt, kto zetknął się z Vivian Wagner, nie podejrzewa
nawet, że ta piękna, ambitna lekarka to w istocie Lisa
Hammer — pielęgnarka, którą przed wielu laty oskarżono
o zamordowanie męża. I choć sąd uwolnił ją od zarzutów,
nie przekonało to wcale mieszkańców miasteczka, którzy
twierdzili — to ona zabiła!
Trudno walczyć z plotką, podejrzeniami, wrogością
— Lisa Hammer poddała się. Opuściła rodzinny Roden-
berg, zatarła za sobą wszelkie ślady. Chciała zapomnieć,
chciała, by o niej zapomniano.
Nie można jednak uciec od przeszłości... Vivian Wagner
podejmuje teraz walkę o swe dobre imię. Musi odkryć
prawdziwego zabójcę. Na szczęście nie musi walczyć sama,
u jej boku trwa wiernie adwokat, który nigdy nie zwątpił
w jej niewinność...
Friede Birkner
DOM SZCZĘŚLIWIE ZAKOCHANYCH
Niespodziewane zniknięcie szefa “Hotelu Myśliwskie-
go" budzi zaciekawienie gości, szczególnie panny Edith,
która zabawą w detektywa zabija wakacyjną nudę. Domyś-
la się wkrótce, że śliczna sekretarka, Bella, wie więcej niż
inni. Odkrywa, że nowy szef obsługi w sali jadalnej zdumie-
wająco przypomina znanego adwokata, Kuno Lobelia.
Zaczyna podejrzewać, że całe to zamieszanie ma związek
z oczekiwanym przyjazdem hrabin Luizy i Adelajdy de
Marchell i ich siostrzeńca, Egona von Hochheima, anty-
patycznego playboya.
Nie wie jednak, że przyczyną tych intrygujących zdarzeń
jest sfałszowany testament zmarłego właściciela pałacu...
W najbliższych tygodniach ukażą się:
Jadwiga Courths-Mahler
ZACHOWAĆ GŁĘBOKO W SERCU
I BĘDĘ CI WIERNA AŻ DO ŚMIERCI
KIEDY DWOJE SIĘ KOCHA
*
* *
Friede Birkner
ZWARIOWANE WAKACJE
Ponad 36 milionów egzemplarzy przewodników Berlitza znalazło
już uznanie w oczach turystów z całego świata. Są po prostu praktyczne!
Kieszonkowy format, zwięzły tekst, zawierający jednak wszystkie
najciekawsze i najpotrzebniejsze informacje, a także kolorowe mapy
i plany oraz piękne fotografie to zalety, które doceni każdy, kto
wyjeżdżając zaopatrzył się w nasz przewodnik. Można dowiedzieć się
z niego m.in.:
• które miejscowości warto odwiedzić i jakie zabytki obejrzeć,
• jak ciekawie spędzić wolny czas, jak dotrzeć do mniej znanych, lecz ;
atrakcyjnych miejsc, gdzie szukać pomocy w nagłych wypadkach, jak
porozumieć się z gospodarzami,
• co i gdzie warto kupić, jakich sportów zażywać, które rozrywki
wybrać,
• które hotele i restauracje zasługują na polecenie.
Szukajcie w księgarniach znakomitych przewodników wydanych
przez Wydawnictwo “Edytor" s.c. z Katowic, na licencji firmy
BERLITZ. Do tej pory ukazały się:
HISZPANIA, TUNEZJA, WŁOCHY
W najbliższych miesiącach ukażą się:
ATENY, EGIPT, FRANCJA, IZRAEL,
SALONIKI I GRECJA PÓŁNOCNA, TURCJA