Małżeństwo
Według nauki Kościoła katolickiego, małżeństwo - jako nierozerwalny związek mężczyzny z kobietą - zostało ustanowione przez Boga już w raju. Kościół twierdzi, że Chrystus podniósł chrześcijański związek małżeński do rangi sakramentu, którego udzielają sobie wzajemnie małżonkowie za aprobatą Kościoła. Dlatego też małżeństwo podlega zarówno prawu Bożemu, jak i kościelnemu.
W związku z powyższym godne uwagi jest stanowisko papieża Leona XIII: „Tak jak Chrystus podniósł małżeństwo do godności sakramentu, tak też przekazał i powierzył Kościołowi całe ustawodawstwo dotyczące małżeństwa. Kościół zawsze i wszędzie sprawował to pełnomocnictwo, a mianowicie tak, aby było wiadomo, że jest ono prawem Kościoła, uzyskanym przez wyrażenie woli Boga jako założyciela instytucji małżeństwa, a nie koncesją uzyskaną przez człowieka” (Encyklika Arcanum z 10.II.1880 r.).
Jak daleko sięgają kompetencje Kościoła kat. dowodzi fakt, że Kościół ten nie tylko przypisał sobie prawa związane z zawarciem małżeństwa, ale również ustalił powody, dla których małżeństwo może zostać unieważnione. Szczegółowo na ten temat wypowiada się Kodeks Prawa Kanonicznego.Czy to nie dziwne, że Kościół kat., który sprzeciwia się rozwodom i nie uznaje ich, ustanowił szereg przeszkód małżeńskich?
Przeszkód tych jest wiele. Jedne sprzeciwiają się zawarciu małżeństwa, zaś inne unieważniają go. Najpoważniejsze przyczyny to: ślubowanie czystości, przyjęcie „święceń”, bliskie pokrewieństwo, różnica religii i wyznania oraz małżeństwo zawarte pod presją z zewnątrz.
Nie ulega wątpliwości, że Kościół katolicki „przezornie” zadbał o wszystko. Przypisuje sobie bowiem również prawo do udzielania dyspensy od powyższych przeszkód. Zachodzi jedynie pytanie: za jaką cenę?
Czy Chrystus ustanowił sakrament małżeństwa ?
Biorąc pod uwagę twierdzenie Kościoła kat., nie znajdziemy w Biblii potwierdzenia, jakoby związek małżeński był sakramentem w katolickim znaczeniu. Nie znajdziemy też w Biblii dowodu na to, żeby Chrystus ustanowił sakrament małżeństwa. Związek małżeński sam w sobie nie jest sakramentem.
Pan Jezus z powagą wypowiadał się na temat małżeństwa, podkreślając jego znaczenie, wartość i nierozerwalność, ale tylko wówczas, gdy naprawdę Bóg łączy mężczyznę i kobietę (Mat. 19, 4-6). W Księdze Psalmów czytamy: „Jeśli Pan domu nie zbuduje, próżno trudzą się ci, którzy go budują" (127, 1).
Samo życie potwierdza jak mało znaczy tzw. sakramentalne „tak”. Do wielu związków dochodzi przypadkowo. Są związki wymuszone okolicznościami: takie, które łączy niespodziewana ciąża; istnieją tzw. małżeństwa z rozsądku, małżeństwa zaaranżowane i wymuszone przez rodzinę; także takie, które wynikają z niedojrzałości i lekkomyślności, które podyktowane są przeróżnymi interesami. Powodów może być znacznie więcej. Ale najsmutniejsze jest to, że kiedy pada owo sakramentalne „tak”, w obecności kapłana, przypisuje się Bogu, jakoby to On związał tych ludzi nierozerwalnym węzłem małżeńskim. Czy Bóg ma coś wspólnego z typowo ludzkim knowaniem? Czy uświęca wątpliwe intencje?
Do wielu małżeństw dochodzi z niewłaściwych powodów. U podstaw wielu leży grzech - szaleństwa młodzieńczych lat - i takie związki zazwyczaj skazane są na niepowodzenie. Takim związkom nie pomoże żadne sakramentalne „tak”, a jeszcze mniej „święcona” woda. Jeśli nawet nie wszystkie ulegają formalnoprawnemu rozpadowi, to nie trudno się domyślić, jak wygląda życie w takim domu.
Jakże znamienne słowa wyrzekł żydowski nauczyciel zakonu, Gamaliel: „Jeśli to postanowienie albo ta sprawa jest z ludzi, wniwecz się obróci; Jeśli jednak jest z Boga, nie zdołacie ich zniszczyć...” (Dz.Ap. 5, 38-39).
Niezależnie od kontekstu, wypowiedź ta zawiera fundamentalną prawdę. Jeśli coś jest z Boga, to jest trwałe i nikt z ludzi nie jest w stanie tego zniweczyć. Tak właśnie jest z małżeństwem, które zawarte jest zgodnie z wolą Bożą. Cechą takiego małżeństwa jest przede wszystkim dojrzała, wzajemna, nieegoistyczna miłość. Ramy tego artykułu nie pozwalają na przytoczenie dziesiątków przykładów „sakramentalnych” małżeństw, które uległy całkowitemu rozpadowi. To też najwymowniej świadczy o słabości sakramentu małżeństwa.
Czy Chrystus powierzył Kościołowi katolickiemu ustawodawstwo dotyczące małżeństwa ?
Nie zrobił tego z tej prostej przyczyny, że Kościół katolicki w formie zinstytucjonalizowanej powstał dopiero w IV wieku. Towarzyszył temu dość długi proces, od wydania Edyktu Mediolańskiego przez Konstantyna i Licyniusza w 313 r. aż do 27 lutego 380 r., kiedy to cesarz. Teodozjusz wydał inny edykt nakazujący wyznawać religię zdominowaną przez biskupów rzymskich, a którą nazwał katolicką. W ten sposób katolicyzm został prawnie uprzywilejowany i stał się religią państwową. Inne chrześcijańskie nurty zepchnięte zostały na margines i były prześladowane. Czy Chrystus powierzyłby takiemu Kościołowi jakiekolwiek ustawodawstwo? Czy można mówić o sakramentach, które ostatecznie przyjęto dopiero na soborze laterańskim w 1215 r.?
Pismo Święte nie daje najmniejszych podstaw dla roszczeń Kościoła kat., jakoby został ustanowiony szafarzem łask Bożych. W kwestii formalno-prawnego zawarcia małżeństwa upoważnione zostały władze państwowe. Potwierdza to apostoł Paweł: „Każdy człowiek niech się poddaje władzom zwierzchnim; bo nie ma władzy, jak tylko od Boga, a te, które są, przez Boga są ustanowione. Przeto kto się przeciwstawia władzy, przeciwstawia się Bożemu postanowieniu... Jest ona bowiem na służbie u Boga, tobie ku dobremu... Dlatego też i podatki płacicie, gdyż są sługami Bożymi po to, aby tego właśnie strzegli” (Rzym. 13, 1-2, 4, 6).
Chrześcijanie powinni mieć pozytywny stosunek do władzy, a kwestionować jej postanowienia mogą jedynie wtedy, gdy wyraźnie kolidują z wolą Bożą. W takim przypadku „trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz.Ap. 5, 29). W przypadku usankcjonowania związku małżeńskiego przez odpowiedni Urząd Stanu Cywilnego, do takiego jednak konfliktu nie dochodzi.
Inna sprawa to rozwód. Kościół kat. stoi na stanowisku nierozerwalności małżeństwa. W praktyce wygląda to jednak zupełnie inaczej. Naucza bowiem, że ślub cywilny nie pociąga za sobą żadnych zobowiązań przed Bogiem. Dla Kościoła kat., państwo, władze, prawo nie są dość kompetentne. Można zawrzeć związek małżeński w Urzędzie Stanu Cywilnego, rozwieść się i bez przeszkód wstąpić w kolejny związek z błogosławieństwem Kościoła. Co za obłuda! Z jednej strony twierdzi się, że to zawierający związek małżeński udzielają sobie wzajemnie sakramentu, ale jednocześnie jeśli związek ten nie odbył się w Kościele, kwestionuje się go i uważa za nieważny przed Bogiem.
Podobnie wygląda związek małżeński katolika z Żydówką lub z protestantką. Jeśli nie odbył się w Kościele katolickim, nie ma przeszkód, aby się rozwieść, pokutować i wstąpić w nowy związek, biorąc ślub kościelny jako dobry katolik. Okazuje się, że w Kościele kat. można wszystko załatwić, ale za odpowiednią zapłatą.
Pomimo że Kościół zabrania wstępowaniu w związek małżeński krewnym w linii bocznej aż do czwartego stopnia włącznie, wystarczy trochę zabiegów, a przede wszystkim pieniędzy, a biskup wyda dyspensę, nawet jeśli pokrewieństwo jest bliższe. Przykłady można by mnożyć. Jedno jest pewne. Pismo Święte nie upoważnia chrześcijańskiego zboru do udzielania ślubu czy też unieważniania małżeństwa. Te kompetencje należą do władz.
O czym Kościół nie mówi
Kościół katolicki w pewnym stopniu zmienił swój stosunek do małżeństwa, ale nie na tyle, aby być w pełni konsekwentnym. Niechętnie przyznaje, że w przeszłości dyskredytował małżeństwo. Już Hieronim, jeden z nauczycieli Kościoła twierdził, że „małżonkowie żyją „jako zwierzęta”, poprzez spółkowanie z kobietami mężczyźni nie różnią się „w niczym od świń i bezrozumnych zwierząt”. Z kolei Augustyn, tzw. „ojciec Kościoła”, twierdził, że „czystość bezżennych” jest „lepsza niż czystość małżonków”; że matka „zajmie w królestwie niebieskim pośledniejsze miejsce, gdyż jest zamężna, niż jej córka, gdyż ta jest dziewicą”; że „prawdziwym małżeństwem” jest małżeństwo poddane całkowitej abstynencji seksualnej...” (K.Deschner, Krzyż Pański z Kościołem, str. 267, 268).
Kościół nie chce przyznać, że przez długie wieki pojęcie ślubu kościelnego było mu obce. „Dopiero w wiekach XI i XII, gdy pojawiła się idea „sakramentu małżeństwa”, nabrała też wagi deklaracja woli małżonków, wyrażona w obecności kapłana. Jednakże aż po wiek XVI, a konkretnie do Soboru Trydenckiego, uznawało się za ważne małżeństwo zawarte bez udziału księdza. Pełnym sakramentem stało się ono dopiero na mocy uchwał tego soboru” (Tamże, str. 269). Hierarchowie Kościoła katolickiego nie lubią mówić również o tym, że apostołowie, z Piotrem włącznie, byli żonaci (1Kor. 9, 5). Według apostoła Pawła, od biskupa wymaga się, aby był żonaty i miał dzieci (1 Tym. 3, 2-5). W tym samym liście ostrzega przed tymi, „którzy zabraniają zawierania związków małżeńskich” (4, 1-3). Przedstawia ich jako odstępców od wiary i dających posłuch szatanowi.
Przez długie wieki, chociaż małżeństwo było dyskredytowane, to sami duchowni byli żonaci. „W Rzymie aż po X w. nie brakło księżych synów, którzy zostawali papieżami... Ba, kilku papieży szczyciło się papieskim pochodzeniem: Sylweriusz - syn papieża Hormizdasa; Jan XI - syn papieża Sergiusza III. Jeszcze w XI w. w południowych Włoszech wszyscy duchowym byli żonaci” (K.Deschner, str. 176).
Ten stan rzeczy nie trwał jednak długo. Mnożyły się wciąż nowe zakazy i postanowienia, aż Grzegorz VII zdecydowanie przeciwstawił się małżeństwom księży w 1079 r. Od tego czasu coraz mocniej gloryfikuje się celibat i dziewictwo. Ostatecznie wcześniejsze postanowienia odnośnie celibatu zatwierdził II Sobór Laterański w 1139 r. Od tej pory bezżenność obowiązywała wszystkich księży. Później, w jednym ze swoich listów Marcin Luter napisze: „Przypuszczam, że piekło i cały świat wszystkich diabłów jest bezżenny...”.
Konflikt
Czy Kościół katolicki rzeczywiście wierzy w świętość małżeństwa? Czy małżeństwo istotnie jest sakramentem? Czy jest nim dla hierarchów Kościoła? Jeśli tak, to czy jedne sakramenty dominują nad innymi? Czy jest do pomyślenia, aby dochodziło do konfliktu sakramentów? Jeśli każdy z siedmiu sakramentów jest uświęcającym środkiem łaski Bożej, to czyż może jeden sakrament eliminować drugi? Czy jest możliwe, aby uświęcające środki łaski Bożej kolidowały ze sobą? Dlaczego żaden z sakramentów nie koliduje z sakramentem kapłaństwa tylko małżeństwo? Dlaczego żaden z sakramentów nie koliduje z małżeństwem, tylko kapłaństwo? Dlaczego pozostałe sakramenty nie wykluczają się nawzajem, tylko te dwa? Czyż sakramenty nie powinny tworzyć doskonałej jedności? Skąd więc ten konflikt pomiędzy jednym sakramentem a drugim? Pomiędzy kapłaństwem a małżeństwem?
Odpowiedź może być tylko jedna. Pomimo uczonej i bogatej argumentacji Kościoła katolickiego odnośnie sakramentów, nauka tegoż Kościoła nie ma podstaw biblijnych. Kapłaństwo biblijne nigdy nie kolidowało z małżeństwem. Przeciwnie, kapłani, pomimo powołania do świętego życia, byli zobowiązani do życia małżeńskiego (3 Mojż. 21, 66-7, 13; Łuk. 1, 5-25). A małżeństwo zawarte według woli Bożej było i jest prawdziwym Bożym błogosławieństwem. Zarówno żona jak i „dzieci są darem Pana” (Ps. 127, 3). Zaś dary Boże są dobre i doskonałe! (Jak. 1, 17).
Jednak hierarchowie katoliccy wzgardzili i jednym, i drugim. Doktryna Kościoła kat. jest pełna paradoksów. Nauczyciele tej skostniałej instytucji uczą o świętości małżeństwa, ale bez osobistego doświadczenia. Niejednokrotnie też dochodzi do bezczeszczenia małżeństwa przez duchownych tego Kościoła. Przykładów dostarcza samo życie, a intymnych kontaktów księży z mężatkami w długiej historii Kościoła nie zdołalibyśmy zliczyć. Taka postawa na pamięć przywodzi faryzeuszy. Co Jezus powiedział o nich? „Mówią, ale nie czynią” (Mat. 23, 3).
BOLESŁAW PARMA