Osoby:
Pan,
Bartłomiej, Anna - jego żona
Tomasz, Krystyna - jego siostra
Andrzej, Zuzanna - jego żona
Jakub - kolega Andrzeja
Rufus - kolega Tomasza
Maria i Dawid -dzieci Bartłomieja i Anny
Szymon - kolega syna Andrzeja i Zuzanny
Marszałek
Herold
Słudzy
Kupiec
Klientki 1-4
Ludzie z targowiska
Narrator
Narrator:
Dwa tysiące lat temu, po Palestyńskiej ziemi chodził Pan Jezus, mówił ludziom o Bogu, o Jego wielkiej miłości.
Nauczał jak trzeba postępować, aby podobać się Ojcu.
Aby słuchacze mogli Go lepiej zrozumieć, mówił im czasem
w przypowieściach. Te piękne perły Chrystusowej nauki
zostały zapisane w Ewangelii. Były one adresowane nie tylko do żyjących współcześnie Chrystusowi, ale także do nas - ludzi XXI wieku.
Jedną z takich przypowieści chcielibyśmy przedstawić w tej chwili. Jest ona aktualna w każdym czasie, więc strojem i zwyczajem odbiegniemy trochę od czasów Chrystusa, jednakże nie straci ona przez to na wartości.
SCENA I
Pan, Andrzej, Tomasz, Bartłomiej, słudzy.
Komnata zamkowa. W głębi puste krzesło. Na scenie trzech mężczyzn, rozmawiających ze sobą.
Andrzej Ciekawe, czemu Pan wezwał nas?
Tomasz Przecież wybiera się w daleką podróż.
Bartłomiej Pewnie będzie miał dla nas jakieś ważne zadanie.
Andrzej Znowu zleci coś niewykonalnego, a później będzie gniewał się, że jest zrobione nie tak, jak on myślał.
Tomasz Pan jest surowy, ale musimy przyznać, że jest także sprawiedliwy.
Andrzej Czasami myślę, że wolałbym Pana mniej sprawiedliwego, ale za to łagodniejszego.
Bartłomiej Ciekawe, jakby wtedy wyglądał jego majątek i nasza zapłata, pewnie tak, jak tego sąsiada co własny dom musiał dać w zastaw, bo tyle miał długów.
Wchodzi Pan poprzedzany przez służącego.
Służący Pan idzie.
Mężczyźni kłaniają się. Pan zasiada na krześle.
Pan Wezwałem was, bo mam zamiar wyruszyć w daleką drogę, nie wiem też, jak długo potrwa moja podróż. Postanowiłem więc część swego majątku - na ten okres - powierzyć wam,
moi najwierniejsi słudzy.
Każdy z was dostanie talenty według jego możliwości.
Ty Bartłomieju - 5, Tomasz - 2, a Andrzej 1 talent.
Po powrocie wezwę was do siebie i zażądam zdania sprawy
z tego co wam dałem.
Służący podają worki.
SCENA II
Bartłomiej, Anna, Krystyna, Tomasz, Jakub, Andrzej, kupcy.
Targowisko. Stragany wokół których kręcą się dorośli i dzieci.
Krzyki, śmiechy, hałas. Gdy na scenę wchodzą główne postacie hałasy
milkną, później odzywają się na nowo.
Na scenę wchodzą Bartłomiej i Anna.
Bartłomiej Za pieniądze, które dostałem od Pana kupię różne materiały i założę warsztat krawiecki, który będzie przynosił nam dochód.
Anna A co będzie, jeśli Pan wróci wcześniej niż się spodziewamy i zażąda zwrotu talentów?
Bartłomiej No cóż, wtedy go poproszę, aby mi przedłużył termin wypłacalności. On jest sprawiedliwy, więc nie zechce zrobić nam krzywdy jeśli zobaczy, że na dobrą sprawę
zostały obrócone jego pieniądze.
Anna Jeżeli zechcesz mnie nauczyć - to i ja będę pomagała tobie
w szyciu.
Bartłomiej Mieć taką żonę, jaką jesteś ty Anno, to prawdziwy skarb.
Anna Spójrz Bartłomieju, tam są piękne materiały, podejdźmy tam.
Kupiec Czym mogę państwu służyć?
Bartłomiej Chcielibyśmy kupić różnego materiału: atłasu, szyfonu, tiulu, koronki... słowem takiego, który jest w modzie.
Kupiec Jeżeli czegoś braknie na straganie - służę magazynem.
Anna A do tego chcielibyśmy jeszcze: igły, nici, gumki, wstążki,
haftki, guziki....
Dalsze słowa coraz cichsze, zagłuszone wreszcie przez zgiełk targowiska.
Po chwili na scenę wchodzi Tomasz z siostrą Krystyną.
Krystyna Obawiam się, że nie dasz sobie rady.
Tomasz Ależ słuchaj, wystawnych butów nie będę robił, ale zwykłe
sandały.
Krystyna Wierz mi, zepsujesz tylko materiał i tyle będzie z twojej roboty.
Tomasz Nie będę kupował dużo skóry, ale tylko na trzy pary sandałów. Jeżeli okaże się, że nie dam sobie rady, wtedy
wezmę się za stolarkę. Stołki już kiedyś robiłem.
Krystyna Ja ci dobrze radzę, lepiej odłóż te pieniądze, bo tylko je przepuścisz, a zwrócić i tak będzie trzeba.
Tomasz A nawet, jeżeli zepsuję 10 stołków, to wreszcie 11 wyjdzie
dobrze.
Krystyna Zanim Pan wróci, nie nauczysz się niczego.
Tomasz Chyba jednak zdecyduję się na stołki.
Krystyna Posłuchaj mnie...
Tomasz (do Kupca) Chciałbym kupić u pana kilka desek.
Czy mógłby mi pan odpłatnie pożyczyć na kilka dni mały
warsztat stolarski?
Krystyna Głupcze, co robisz, zobaczysz, że zrujnujesz rodzinę.
Tomasz Krystyno zamilcz i nie wtrącaj się więcej w nie swoje sprawy
Krystyna Tomaszu...
Zgiełk tłumu zagłusza dalsze słowa.
Na scenę wchodzi Andrzej z Jakubem.
Jakub Słyszałem, że dostałeś od Pana talent.
Andrzej Jesteś dobrze poinformowany w cudzych sprawach.
Jakub Co masz zamiar teraz zrobić?
Andrzej Nic.
Jakub Jak to nic? Nie chcesz mi chyba wmówić, że mając tyle złota nie będziesz próbował zrobić jakiegoś interesu.
Andrzej Wcale nie próbuję wmawiać, ale naprawdę nie mam
Zamiaru korzystać z tych pieniędzy.
Jakub Przy twoich zdolnościach mógłbyś ten majątek podwoić,
a nawet potroić.
Andrzej (ironicznie) A jakimże to sposobem?
Jakub Mógłbyś na przykład zostać malarzem - przecież widziałem
w domu twoje obrazy - są wspaniałe.
Andrzej Nie przeceniaj mnie.
Jakub Albo rzeźbiarzem. Naprawdę Andrzeju, ty posiadasz zmysł
artystyczny.
Andrzej Jak dla kogo.
Jakub Ależ słuchaj, to naprawdę śmieszne, aby tyle pieniędzy
leżało bezużytecznie. Mógłbyś w ostateczności tkać dywany
to towar chętnie nabywany.
Andrzej Przecież żeby tkać trzeba mieć krosna, wełnę, a ja nic z tych
rzeczy nie posiadam.
Jakub Od tego właśnie masz pieniądze, możesz kupić krosna, najpiękniejsze kolory wełny, a w przyszłości możesz założyć
cały warsztat tkacki, wynająć czeladników. Z twoimi zdolnościami możesz zostać mistrzem tkackim, który będzie innych uczył. Twój talent sam się będzie powiększał.
Andrzej Talent, właśnie talent, gdy już tak pięknie będzie wszystko szło, wtedy wróci Pan i każe oddać nie tylko ten jeden talent
ale też wszystkie talenty, które miałbym dzięki niemu, każe
oddać cały warsztat.
Więc po cóż będę się trudził pracą, dla zysku kogoś innego.
Jakub Cóż więc zrobisz z tym talentem?
Andrzej Położę go i będę czekał na przyjazd Pana.
Jakub Słuchaj, pożycz mi z niego choć połowę, ja wydzierżawię winnicę i może dzięki temu do czegoś dojdę.
Andrzej Jakubie, myślisz, że skoro jesteś moim przyjacielem, to powinienem dla ciebie ryzykować swoją posadę? Bo na pewno bym ją utracił, gdybym Panu nie oddał na czas jego
pieniędzy.
Jakub Jeżeli nie masz zamiaru korzystać z bogactwa, ani go
pożyczyć, to rób z nim co chcesz. Nie będę cię dłużej zatrzymywać. Cześć.
Rozchodzą się. Hałas targowiska (jak poprzednio).
SCENA III
Bartłomiej, Anna, Klientki 1 - 4.
Mieszkanie Bartłomieja i Anny.
Na pierwszym planie Bartłomiej i Anna coś szyją, tuż za nimi za kotarą, lub przykryte materiałem wiszą stroje karnawałowe.
Anna Jak dotąd szczęście nam sprzyjało, kreacje, które
wymyślałeś były ciągle w zgodzie ze zmiennością mody.
Trochę boję się o te nowe stroje, czy aby one pójdą
Bartłomiej No cóż, stroje są całkiem inne od noszonych, ale to przecież
karnawał, a każda kobieta chce różnić się od swojej koleżanki. Wierzmy więc w szczęśliwe natchnienie Opatrzności.
Anna Już za 3 dni karnawał, jeśli dopisze nam szczęście...
Bartłomiej I klientki, bo na nie przede wszystkim liczę.
Anna Tak i klientki - to będziemy chyba jedną z najbogatszych rodzin w naszym mieście.
Bartłomiej A to wszystko dzięki wielkiej łasce naszego Pana.
Anna Minęło już kilka lat jak wyjechał. Co będzie z naszym bogactwem, gdy wróci?
Bartłomiej Oddamy mu nie tylko te talenty, które nam dał, ale i te,
Które dzięki nim zyskaliśmy.
Anna Zaczniemy znowu skromne życie, tym razem bogatsi o nowe doświadczenia.
Bartłomiej Anno, czy nie będziesz żałowała, że wrócimy do dawnego
życia?
Anna Nie, Bartłomieju. Ponieważ człowiek powinien umieć
i obfitować w bogactwa i głód cierpieć, a wszystko to robić
z jednakową radością.
Bartłomiej Nam byłoby chyba równie dobrze nawet wtedy, gdybyśmy nigdy nic nie posiadali.
Anna Wiesz Bartłomieju, chyba dobrze, że Pan dając tobie tyle
talentów, wystawił nas na próbę. Bo to jest jednak próba,
czy nasza miłość przetrwa bogactwo i jacy będziemy wtedy
dla innych.
Wchodzi klientka.
Klientka 1 Dzień dobry. Czy mogę już odebrać swoją suknię?
Bartłomiej Dzień dobry. Ależ oczywiście.
Klientka 1 Lubię u was szyć, bo zawsze macie wszystko zrobione bardzo dobrze, na czas, a do tego taniej niż u innych.
Anna Cieszy to nas, że ludzie mają o nas dobre zdanie.
Klientka 1 Niedługo karnawał, czy przygotowujecie jakieś suknie
na tę szczególną okazję, czy też nie bawicie się takimi
strojami?
Bartłomiej Jesteśmy zawsze do usług naszych drogich pań, dlatego
Nie mogliśmy zapomnieć o karnawale.
Bartłomiej i Anna odsłaniają stroje, klientka przegląda z zachwytem.
Klientka 1 Cóż za pomysły, chyba wasze kostiumy będą najbardziej
wyszukane.
Czy mogę wybrać coś dla siebie?
Anna Ależ prosimy.
Klientka wybiera, przymierza.
Klientka 1 Ta będzie jak raz dla mnie.
Anna pakuje, Klientka płaci.
Klientka 1 Dziękuję. Do widzenia.
Anna, Bartłomiej Do widzenia.
Klientka 1 wychodzi, za chwilę wchodzą 3 panie podchodzą do kostiumów, przeglądając rozmawiają.
Klientka 2 Cóż za krój.
Klientka 3 Jaki szyk
Klientka 4 W tej będę wyglądała oryginalnie. Spójrzcie tak wspaniałe
stroje i wcale nie takie drogie.
SCENA IV
Tomasz, Rufus, Krystyna.
Mieszkanie Tomasza. W kącie stoi kilka desek, taborków, pudło z farbami i pędzle, na ścianie wiszą paski. Na pierwszym planie stół na którym leżą kolorowe papiery przy nim siedzi Tomasz i coś wycina.
Rufus (wchodząc) Dzień dobry Tomaszu.
Tomasz (wstając) Dzień dobry. Rufusie, jak długo cię nie widziałem.
Rufus Widzę, że znowu zmieniłeś fach.
Tomasz No cóż, nie potrafię długo pracować nad jednym. Brak mi cierpliwości.
Rufus Ale dobrze, że nie ustajesz w pracy.
Tomasz Chyba nie potrafiłbym usiedzieć bez zajęcia.
Pan wyjeżdżając dał nam talenty, ale przez jego wyjazd straciliśmy pracę, więc trzeba z czegoś żyć i o coś zaczepić ręce.
Rufus Udało wam się z tym wyjazdem Pana.
Tomasz Raczej tak. Nie wiem dlaczego wybrał właśnie mnie, aby
obdarzyć swoimi talentami, przecież nie posiadam tyle
cierpliwości co Bartłomiej, ani takiego wyczucia piękna
jak Andrzej.
Rufus Pańska wola i wybór nigdy nie są nam znane, ale musimy się temu podporządkować.
Tomasz Innego wyjścia nie mamy.
Rufus Tomaszu, co myślisz o powrocie Pana? Przecież mija już kilka lat jak wyjechał.
Tomasz Wiesz Rufusie, czasami to chciałbym, aby on jak najdłużej nie wracał, tyle mógłbym zyskać dzięki jego talentom.
Innym znowu razem wolałbym, aby on już wrócił - bo zastanawiam się, czy przypadkiem nie roztrwonię jego bogactwa i gdy on przyjedzie to może okazać się, że nie tylko do niczego nie doszedłem dzięki talentom, które mi dał - ale że nawet te które dał - roztrwoniłem.
Rufus Czy więc nigdy nie robiłeś rachunku z tego co otrzymałeś, a co posiadasz?
Tomasz Robię go co wieczór. Czasem zdaje mi się, że jest on na moją korzyść... a czasem nie.
Rufus Ale chyba ogólnie nie jest tak źle.
Tomasz Aż tak źle, abym nie miał Panu co zwrócić to nie jest.
Uważam jednak, że za te lata w których korzystam z jego talentów powinienem oddać mu z procentem.
Rufus Tomaszu, czasem myślę, że wszyscy uważali Pana za bardzo surowego władcę, ale skoro takie bogactwo oddał w ręce sług na długie lata, to chyba z jego strony było bardzo duże ryzyko, ale także i zaufanie, że my tych talentów nie roztrwonimy.
Tomasz Nie wiem, czy ja miałbym tyle zaufania do ludzi.
Rufus Dziwny jest ten nasz Pan. Taki bardzo surowy, ale też i ufający każdemu.
Pukanie. Wchodzi Krystyna.
Krystyna O... Dzień dobry Rufusie.
Rufus Dzień dobry. Co u ciebie słychać Krystyno?
Krystyna Nic ciekawego. Przyszłam do Tomasza pożyczyć kilka drachm. Tytusa już od kilku dni nie ma w domu, a dzieci płaczą, bo nie mam co im dać jeść. Chciałabym kupić choć trochę kaszy i chleba.
Tomasz Poczekaj chwilę siostro, zaraz ci przyniosę.
Tomasz wychodzi.
Krystyna Wiesz Rufusie, gdy Tomasz chciał kupić desek, aby zająć się stolarką, to z całej rodziny ja byłam najbardziej temu przeciwna , bałam się, że będę musiała pomagać mu zwrócić dług. Teraz okazuje się, że tylko na niego mogę liczyć w trudnych chwilach - to ja najczęściej przychodzę, aby mi pomógł.
Wchodzi Tomasz i podaje Krystynie pieniądze.
Tomasz Proszę. Pamiętaj Krystyno, mój dom jest zawsze otwarty dla ciebie i twojej rodziny. Przychodź częściej z dziećmi na obiad.
Krystyna Dziękuję ci Tomaszu. Nie zapomnę o zaproszeniu. Do widzenia.
Rufus Ja także już pójdę, nie będę przeszkadzał w pracy. Do widzenia.
Tomasz Do widzenia. Nie zapomnij o mnie i czasem odwiedź.
Rufus Dobrze, kiedyś wpadnę.
Krystyna i Rufus wychodzą. Tomasz bierze się do pracy
SCENA V
Andrzej, Zuzanna, Szymon
Mieszkanie Andrzeja. Urządzone bardzo biednie. Zuzanna zamiata, sprząta, Andrzej chodzi z miejsca na miejsce.
Zuzanna Czemu nie zajmiesz się wreszcie jakąś robotą, ciągle tylko
łazisz z miejsca na miejsce?
Andrzej Nie przeszkadzaj mi.
Zuzanna (ironicznie) A w czym, to ja ci przeszkadzam?
Andrzej Widzisz, że myślę.
Zuzanna (ironicznie) A o czym, że to?
Andrzej O czym, o czym... Wszystko chciałabyś wiedzieć.
Myślę o tym, czy dobrze ukryłem talent, który dostałem od Pana. Czy przypadkiem nie przyjdzie ktoś, i mi go nie ukradnie?
Zuzanna Przecież ciągle chodzisz i sprawdzasz.
Andrzej Tak sprawdzam, sprawdzam, ale ty nie znasz sprytu złodzieja.
Zuzanna A któż to chciałby cię okraść?
Andrzej Kto, kto... nawet przyjacielowi w takim wypadku nie wolno
ufać.
Zuzanna Przecież ty nawet sobie nie ufasz.
Andrzej (podejrzliwie) Jakub, niby chciał pożyczyć część talentu - kto wie, czy nie obserwował mnie, gdzie w nocy zakopałem i w inną noc może przyjdzie, aby go ukraść?
Zuzanna (zdziwiona) Jakub? Drugiego, tak uczciwego człowieka jak on, chyba nigdy nie spotkasz.
Andrzej Uczciwy... uczciwy... ale jeśli chodzi o tyle kilogramów złota
To i najuczciwszy może okazać się złodziejem.
Zuzanna Słuchaj Andrzeju, - czy nie lepiej byłoby zrobić jakiś interes?
Bartłomieje byli tak samo biedni jak my, a teraz otworzyli
zakład krawiecki i są bogatymi ludźmi. Podobnie Tomasz,
początkowo Krystyna ciągle na niego gderała, a teraz i siostrzyczka korzysta z jego pracy. I co, źle mają?
Andrzej Niech pracują... niech pracują... Ja dobrze znam Pana, gdy
wróci, to odbierze im nie tylko to, co dał, ale też i to, co z takim trudem zarobili.
Nie jestem taki głupi, aby pracować na czyjąś korzyść.
Zuzanna Ale co dzięki temu mamy? W domu coraz gorzej. Ty nigdzie
nie pracujesz, tylko siedzisz i ciągle pilnujesz... A jeśli ktoś
przyjdzie, to aż wstyd, bo wszystkich podejrzewasz, że przyszli aby cię podglądać.
Andrzej A co, może mam usiąść z nimi i gadać, a inny w tym czasie
wykopie talent. A do pracy jak mogę iść? - kto będzie pilnował skarbu?
Zuzanna Posłuchaj, może lepiej byłoby kupić mąki, drożdży, jajek i czego jeszcze trzeba i upiec ciastek - zbliża się karnawał, to ludzie chętnie będą kupować.
Andrzej Napiec, napiec... a nie uda ci się i wyjdzie zakalec, wtedy wszystko przepadło. A w ogóle to nie wtrącaj się do nie twoich spraw - talent jest Pana i nie wolno go ruszać.
Pukanie, do mieszkania wchodzi dziecko.
Szymon Dzień dobry. Czy jest Daniel?
Zuzanna Tak.
Szymon Czy mógłbym się z nim pobawić?
Zuzanna Oczywiście Szymonie. Daniel jest w ogrodzie, możesz iść do niego.
Andrzej (z krzykiem) Co??!! Daniel bawi się w ogrodzie??!!!
Szymon!!! Zabraniam tobie tam iść!!! Uciekaj prędko do domu!!!
Zuzanna Andrzeju, co robisz?
Andrzej wypędza Szymona. (ciągle krzycząc)
Andrzej Co on tam robi w ogrodzie???!!! ( wybiega, słychać płacz dziecka -prawie do końca sceny V - po chwili wraca)
Przecież mówiłem ci, że nie można nikogo wpuszczać do ogrodu! Ja zabraniam!! Zabraniam!!! Rozumiesz???!!!
Zuzanna Ależ Andrzeju.
Andrzej Nic, tylko Andrzeju, Andrzeju... Ty nie rozumiesz, że to może być podstęp? Przysłali dzieciaka, że niby będą się bawić, a tymczasem oni zobaczą, gdzie zakopałem talent.
Zuzanna Przecież to jeszcze dziecko.
Andrzej Dziecko... Dziecko, nawet takim nie wolno wierzyć.
Zuzanna Czemu Daniel tak płacze?
Andrzej Bo zamknąłem go w chlewie.
Zuzanna Ale dlaczego?
Andrzej Za karę, żeby wiedział, że w ogrodzie nie można się bawić.
Zuzanna To wreszcie, gdzie dziecko ma się bawić? W domu nie może,
do sąsiadów iść nie może, w ogrodzie nie może. Więc gdzie może?
Andrzej A czy ja wiem, gdzie? (podejrzliwie) Słuchaj, on może widział,
gdzie ukryłem skarb i może powie o tym innym?
Zuzanna Skąd on ma wiedzieć, przecież zamknąłeś nas w piwnicy, gdyś w nocy szedł z tym skarbem do ogrodu.
Andrzej To ty też podglądałaś Zuzanno?
Zuzanna Przecież w piwnicy nie ma okna
Andrzej Przyznaj się, może przez szpary w drzwiach?
Zuzanna Drzwi wychodzą do sieni.
Andrzej (spokojniej) Prawda, - a już zacząłem się obawiać.
Posłuchaj, najlepiej będzie, jeśli nie będziesz do nikogo wychodziła.
Zuzanna I tak ciągle siedzę w domu.
Andrzej No tak, no tak, ale też z nikim nie rozmawiaj. Jeśli ktoś przyjdzie - mów, że ciebie nie ma w domu.
Zuzanna Głupiś, kto w to uwierzy.
Andrzej To mów, że nie masz czasu i nikogo nie wpuszczaj.
Zuzanna Przecież i tak wszystkich przegoniłeś swoim zachowaniem.
O Boże, żeby wreszcie Pan wrócił i odebrał ci swoją własność
Andrzej (szeptem) A może on umrze i wtedy wszystko będzie nasze.
Zuzanna (oburzona) Co ty mówisz?
Andrzej (pewniej) Lepiej nie, bo jego następca może powiedzieć, że Pan dał więcej i zechce odebrać 2 talenty.
Zuzanna O Boże, Boże.
SCENA VI
Bartłomiej, Tomasz, Anna, dzieci: Dawid i Maria, Ludność.
Ulica ubrana karnawałowo, podobnie ludzie. Z jednej strony sceny stoisko ze strojami karnawałowymi, przed nim Bartłomiej i Anna . Z drugiej stoisko ze stołkami, maskami, kokardami, sandałami, balonami, lampionami itp. Wśród tego wszystkiego stoi Tomasz.
Gra muzyka, ludzie chodzą, tańczą, pomiędzy nimi chodzą przekupnie ze słodyczami, wodą itp. Ludzie podchodzą do stoisk kupują, słychać brzęk pieniędzy.
Bartłomiej (do klientki) Może tę, lub tę sukienkę, proszę, można przymierzyć.
Kobieta wchodzi za kotarę, po chwili wychodzi już przebrana , słychać brzęk pieniędzy.
Klientka Bardzo dziękuję, leży, jakby była na mnie szyta.
Podchodzi Tomasz
Tomasz (do klientki) Suknia piękna, ale przydałoby się jeszcze coś do włosów: kokarda, pióro lub jakaś zapinka.
Odchodzą do stoiska Tomasza, kobieta coś przymierza w lusterku. Do stoiska Bartłomieja podchodzą kobiety, mężczyźni przymierzają, kupują, podobnie u Tomasza. Ciągle słychać brzęk pieniędzy.
Tomasz Bartłomieju, jak idzie tobie utarg?
Bartłomiej Wspaniale - wiesz, nawet nie marzyłem o takim dochodzie.
Tomasz Mnie też się powiodło. Ciągle zaczepiałem ręce o coś innego,
Ale też dobrze na tym wyszedłem.
Anna Ciekawe, co robi Andrzej?
Tomasz Kiedyś chciałem do niego zajść, ale drzwi otworzyła mi jego żona i powiedziała, że mąż nie może wyjść.
Bartłomiej On ma taki smak artystyczny, że oczaruje wszystkich swoją pracą, a że zawsze był taki tajemniczy, więc i tym razem przygotuje coś wyjątkowego.
Tomasz Pamiętam jak wspaniale dekorował sale na zabawy u Pana. Bartłomiej Czy dziś, na tym balu karnawałowym ujrzymy go?
Do Anny podbiegają dzieci: dziewczynka i chłopak.
Dawid Mamusiu, spróbuj, jakie dobre cukierki.
Częstują: Annę Bartłomieja i Tomasza.
Anna Dawidzie, gdzie jest Estera?
Dawid Estera pomaga układać kwiaty w wazonach.
Maria My też pomagaliśmy, gdy dziewczęta plotły wieńce.
Anna Bardzo się cieszę, że pomagacie innym.
Maria Mamusiu, czy możemy iść bawić się?
Anna Dobrze, tylko bądźcie grzeczni.
Dzieci wybiegają.
Tomasz Macie ładne i grzeczne dzieci. Maria jest chyba najmłodszym dzieckiem?
Bartłomiej Najmłodszym jest Marek, ma dopiero 2 lata.
Anna Został w domu z siostrą Bartłomieja.
Słychać głos trąbki, po chwili wchodzi Herold, ludzie otaczają go półkolem. On rozwija pismo i czyta.
Herold Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan,
wracający król kieruje orędzie -
Niech lud pozdrowiony będzie.
Obwieszczam więc wszystkim i wszędzie
Że król zaprasza swoich poddanych
Aby zdali przed nim sprawozdanie.
Herold zwija pismo
Niech żyje król !!!
Lud Niech żyje !!! Niech żyje !!!
Tomasz (radośnie) Jednak nasz Pan otrzymał godność królewską.
SCENA VII
Król, Marszałek, Bartłomiej, Tomasz, Andrzej, Kobiety, słudzy.
Komnata królewska. Na środku tron. Na sali stoją: Bartłomiej, Tomasz
Andrzej z kobietami i inni - rozmawiają. Wchodzi Herold gra hejnał,
rozmowy cichną.
Marszałek Jego Królewska Mość !
Wchodzi Król - wszyscy składają głęboki ukłon - Król siada na tronie.
Król Wyjeżdżając, oddałem swój majątek w wasze ręce. Dziś, żądam rachunku z zarządu moimi dobrami.
Marszałek Bartłomieju - ty jako pierwszy rozlicz się przed Królem !
Bartłomiej Królu - dałeś mi 5 talentów. Gdy wyjechałeś założyłem warsztat krawiecki, gdzie wraz z żoną szyliśmy ubrania dla niewiast i mężczyzn. Twymi pieniędzmi rozporządzaliśmy jak swoimi i oto dziś oddajemy ci drugie 5 talentów, które
własną pracą zyskaliśmy.
Król Dobrze, sługo dobry i wierny, byłeś wierny w małych sprawach nad wielkimi cię postawię. Miej udział w radości swego Pana.
Oto dziś ustanawiam cię zarządcą nad 10 miastami.
Bartłomiej (kłaniając się) O Panie, nie zasłużyłem na taki zaszczyt.
Marszałek Tomaszu - stań przed obliczem Króla !
Tomasz Królu, nie mam takiej wytrwałości jak Bartłomiej, ale też
pracowałem jak umiałem, to prawda, że często zmieniałem fach i pracę, ale Twoje 2 talenty przysporzyły mi 2 następne Oto dziś oddaję je wszystkie.
Król I ty także Tomaszu za swoją pracę i wierność miej radość ze mną. Zarządzaj 5 miastami.
Marszałek Andrzeju, zdaj rachunek ze swoich rządów.
Andrzej (kłania się) Wiem, Królu, żeś człowiek twardy, bierzesz czegoś nie położył i zbierasz, czegoś nie posiał. Toteż bojąc się ciebie, poszedłem i schowałem Twój talent w ziemi.
Masz tu swoją własność.
Król Sługo zły i leniwy. Wiedziałeś, że biorę - czego nie położyłem i zbieram, czegom nie posiał. Należało więc moje pieniądze oddać do banku, a ja po powrocie z zyskiem odebrałbym moją własność.
(do sług ) Zabierzcie mu talent i dajcie Bartłomiejowi.
Słudzy Królu, on ma już 10 talentów.
Król Powiadam, wam. Każdemu, kto ma, będzie więcej dodane
I będzie miał w nadmiarze. A temu kto nie ma zabiorą i to
Co mu się wydaje, że ma.
Sługę z którego nie ma pożytku, wyrzućcie precz w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Słudzy wyprowadzają opierającego się Andrzeja.
Król A wy którzy gorliwie spełniliście moje zadania stańcie się moimi przyjaciółmi i wraz ze mną weźcie w posiadanie darowane mi królestwo.
Bo kto pełni wolę moją, ten jest mi bratem i siostrą.
KONIEC.
Przypowieść o talentach
4