wiersze Józef Baran


HYMN WIECZORNY

wieczorem jej twarze

płyną nad dachami miasta

i lampy uliczne

jaśnieją jej uśmiechem

gdy wracam alejką

z rękami w kieszeniach

a kasztanowe żyrandole

przyświecają moim myślom

ukryłem ją głęboko w sobie

lecz przyświeca przez wszystko co robię

świetlisty dzwon zatopiony

w oceanie pozornie spokojnym

mówią że tej wiosny

dziwnie błyszczą mi się oczy

tyle gwiazd nade mną

co we mnie

i wszystko nucą

wysokie C

ENTORPIA

z żaglówki

obserwowałem ogień

złościł się stroszył iskry

rozindorzony

wygrażał jęzorami płomieni

majestatowi Morza

jakby chciał je wyprowadzić z równowagi

biegał po brzegu

maleńkiej wysepki

w Skărgirden

i odskakiwał

na podobieństwo furii

od milczącej objętości wód

które i tak pochłoną

jego wielomówność

patrząc na ogień

zrobiło mi się

siebie żal

Sztokholm, wrzesień 1995

ACH SERCE…

ach serce

ćmo szalona

porzucona w ciemnych dolinach

u podnóża rozumu

tułacz się

opalonymi skrzydłami

w pogoni za tym

co wielkie i jasne

a przecież

wystarczyłoby podfrunąć wyżej

żeby ujrzeć jak na dłoni

jakie małe

próchnem święcące

są twoje

urojone słońca

PRZECHYLA SIĘ KU JESIENI ZIEMIA

Słońce cofa się w popłochu

z dnia na dzień

ubywa mu mocy

i coraz wcześniej trzepocze

o szyby

ćma nocy

powraca owoc do nasienia

przechyla się ku jesieni ziemia

zachodzi mgłą lustro nieba

w tym lustrze niczym odrzucone

posmutniałe rzeczy

odbijamy się pomniejszeni

bo przekwitły w nas wonne metafory

i na dłoni usypana garść popiołu

z wszystkich miłości majowych

bo grzechocą w nas już pola makowe

jak zamyślone nad marnością świata

filozofów zasuszone głowy

WESELE

wszyscy śpią tylko jedno wesele

wiruje na rozdrożu wsi

niczym wrzeciono puszczone po stole

wesele co ma pstro w głowie

z welonem związanym na oczach

naiwne i głupiutkie

nucące obłąkaną piosnkę

wkoło pusto i noc

tylko ono szalona ofelia

kręci się kręci się kręci się

samo do siebie śmieje się

przytupuje do taktu

przegina się w kółko obraca

w odwrotną stronę kołuje

niż kręci się reszta planety

na przekór obrotom ziemi

i jej cierniowej koronie

na przekór robakowi

co się już zalągł w welonie

pod prąd pod wiatr pod smutek

kręci się kręci się kręci się

pod ostrym sierpem księżyca

śmieje się śmieje się śmieje się

przywidziało mu się że jest pięknie

że jest silnie że szczęśliwe i że wieczne

że kochane podziwiane skoczne

zakręciło się zapomniało w sobie

pogubiło wszystkie klepki w tańcu

wszyscy śpią tylko wesele

z welonem zawiązanym na oczach

po omacku po omacku

kołuje w międzyplanetarnym przeciągu

WOJNA I POKÓJ

ja jestem wojną

ty pokojem

z nocy wyszedłem

ty ze światła

stać lubię w wietrze

z burzą w głowie

gdy ty się modlisz

o pogodę

dom umiem zburzyć podrzeć spokój

któryś ty tkała całą dobę

gdy przeciw sobie się wyprawiam

daremno mi zabiegasz drogę

śmierć umiem zadać gwiazdę strącić

cudzą lub własną by spadła

ty będziesz wtedy nad kołyską

cierpliwie nową rozniecała

jedna jest od początku waga

a w niej dwie szale : ty i ja

i tylko nocą między nami

przez chwilę zawieszenie trwa

BEZSZELESTNIE

bezszelestnie

otwarły się

okiennice snu

i ze wszystkich stron

powiało tęsknotą

na parapecie

usiadł biały kruk bezsenności

czy to ty myślisz o mnie

w środku nocy

BALLADA O PRZEMIJANIU

o przemijaniu szemrzą trwożnie drzewa

to z niepogodą pogoda się spiera

wieje od wron ciągnących w kondukcie za słońcem

toczy się po równinie słonecznika głowa

ktoś dziurę w niebie po czyimś odjeździe

bandażuje listami w cmentarnej alei

kurczą się listków serduszka na trawie

w sercach piołunu więcej niż nadziei

gdzie Atlantydy wyśpiewane w wierszach

i gdzie miłości pieniące się w pieśniach

lato rozbłysło i lato zszarzało

a w nas wciąż czegoś za mało za mało…

BALLADA O LISTOPADZIE

listopad to niekochana kobieta

co narzeka narzeka narzeka

rozpuściła włosy przed lustrem

i na nic już nie czeka

przeczytała wszystkie listy z drzew

w żadnym nie znalazła nic dla siebie

rozrzucone leżą u jej stóp

wiatr roznosi je po ziemi i po niebie

popatrzyła w gwiazdy a tam smutki

już na resztę życia jej pisane

więc zaniosła się wariackim śmiechem

żeby nikt nie wiedział co jest grane

PIOSENKA O NADZIEI

wciąż plecami odwrócona

niczym widnokrąg ruchoma

w jutrzennej poświacie cała

to zbliża się to oddala

o niej pieśni układałeś

w stogach gwiazdach jej szukałeś

brnąłeś borem lasem losem

za jej znikającym głosem

dopędzasz ją wreszcie masz

obraca ku tobie twarz

kostusia stara jak świat

jak wryty staje twój czas

Józef Baran „Zielniki miłosne” (Kraków 1996)



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Józef Baran Wybór wierszy
JÓZEF KOBLAŃSKI wiersze
Józef Wittlin Ghetto Wiersze czasu zagłady
Józef Czechowicz Wiersze wybrane
Baka Józef Uwagi o śmierci niechybnej i inne wiersze [LitNet]
Józef Czechowicz wiersze
Baran Józef
Józef Czechowicz Wiersze wybrane
1 JOZEF SZYMANOWSKI wiersze
Józef Czechowicz wiersze opracowania
Baran Józef
wiersze tuwima
Osip Mandelsztam Wiersze

więcej podobnych podstron