KM by lynned0101
Rozdział 89. Wyjazdy i powroty
Niedziela była dniem wyjazdu dla wielu z tych, którzy przybyli do Hogwartu niecały tydzień temu w poszukiwaniu ochrony.
Większa część czarodziejskiej społeczności, w mniejszym lub większym stopniu, powróciła do normalności. Oczywiście wiele z magicznych domów wymagało naprawy bądź zwykłego doprowadzenia do porządku szkód powstałych w chwili, kiedy czarodzieje zasnęli, niemniej jednak w miejscach, gdzie mieszkali w małej odległości od siebie, poczucie bezpieczeństwa wracało niezwykle szybko. Magowie, mieszkający nieco dalej od innych również zdecydowali, że powrót do domów jest dla nich wystarczająco bezpieczny, szczególnie, jeżeli budynkom udało się dostać pod specjalny system chronienia. Przebywanie w najlepiej chronionym zamku pod ochroną najsilniejszych czarodziejów i czarownic na świecie - nie wspominając już o towarzystwie wikingów z Winter Land zakwaterowanych poza murami szkoły - mogło sprawić, że dany czarodziej bądź czarownica czuli się bezpiecznie, ale mimo wszystko to miejsce wciąż było przeraźliwie głośne i zatłoczone. Wielu z przebywających w Hogwarcie ludzi tęskniło za powrotem do swojego cichego, prywatnego życia.
Również świat czarodziejów już w następnym tygodniu miał powrócić do codzienności. W szkole ogłoszono, że lekcje zostaną wznowione w poniedziałek, więc rodziny uczniów, które cieszyły się nieplanowaną wizytą i odwiedzeniem krewnych wśród studentów zdały sobie sprawę, że już wkrótce młodzież będzie coraz bardziej zajęta nauką. Działania Ministerstwa Magii mające na celu ratowanie kraju na wysoką skalę, zwróciło się do wszystkich swoich pracowników, aby wznowili pracę w pełnym wymiarze godzin już w następnym tygodniu. W dodatku podróżowanie za pomocą proszku Fiuu wydawało się być dużo wygodniejsze z własnego domu niż z Hogwartu. Wiedza, że trzeba będzie pracować zdecydowanie intensywniej w normalnym czasie (a czasami dużo dłużej) zwiększyła zapotrzebowanie na spokojny wypoczynek podczas wolnego - a przecież wszyscy zdawali sobie sprawę, jak trudno byłoby zażyć spokoju w zamku, gdzie było wyjątkowo tłoczno, a każdy spośród znajdujących się tam ludzi miał mnóstwo do zrobienia.
Nawet charłaki zostały mobilizowane. Zgodnie z oczekiwaniami, wielu z nich zostanie dozorcami w jednych z większych budynków, do których przeniesiono znaczną liczbę wciąż śpiących mugoli. Inni, szczególnie ci, którzy posiadali szczególne umiejętności bądź dużą wiedzę na temat świata pozbawionego magii, byli potrzebni do naprawiania szkód i przywracania mugolskiej infrastruktury. Jej niektóre elementy nie zostały jeszcze zniszczone, ale z pewnością niedługo by się to stało, gdyby nie podjęto prób utrzymania ich. Z kolei pozostałe uległy zniszczeniu i będą konieczna będzie naprawa, aby sprawić, że znów zaczną działać.
Arturowi Weasleyowi udało się podsłuchać rozmowę toczącą się pomiędzy kilkoma charłakami i czarodziejami, którym przydarzyło się przez jakiś czas mieszkać między mugolami. Rozmawiali o czymś, co dla niego brzmiało szczególnie mistycznie - mianowicie o przywróceniu sprawności liniom wysokiego napięcia. Jego entuzjazm w zadawaniu pytań rozbawił niejednego człowieka, który przez tak wiele lat uważał to za coś oczywistego: jeżeli naciśniesz przycisk na ścianie, zaświeci światło. Artur był mężczyzną, który - dzięki posiadaniu magicznego rdzenia i odpowiedniej ilości mocy - mógł zrobić tak wiele naprawdę niezwykłych rzeczy, a podekscytowało go działanie przełącznika światła.
Niezależnie od przyczyny, obszary wokół kominków podłączonych do sieci Fiuu - jak również miejsca poza zamkiem i błoniami, które nadawały się już do aportowania bądź te przeznaczone do używania Świstoklików - były zajęte przez cały dzień.
Wielka Sala zdążyła przemienić się między niedzielnym śniadaniem a obiadem w jedno wielkie zbiorowisko kompletnego chaosu. Rodzice Hermiony dołączyli do niej podczas pożegnalnego posiłku. Michael i Anna siedzieli obok siebie, a naprzeciwko nich miejsce zajmowała ich córka. Cała trójka rozmawiała na tematy prywatne w wyjątkowo publicznej przestrzeni.
- Kochanie, bardzo się cieszymy, że dostaliśmy szansę spędzenia trochę czasu w Hogwarcie. Książka, którą nam pożyczyłaś, ta samo-aktualizująca się historia szkoły, okazała się bezcenna. Nigdy nawet nie wyobrażałam sobie, że będzie nam dane doświadczyć tego na własnej skórze - powiedziała Anna.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo wiele dla nas znaczyła księga, którą podarował nam Severus na Boże Narodzenie na temat historii świata czarodziejów - dodał Michael.
Hermiona uśmiechnęła się radośnie. Nigdy nawet nie przyszło jej do głowy, że będzie miała szansę w jakikolwiek sposób podzielić się swoim doświadczeniem związanym z Hogwartem z kimkolwiek ze swojej rodziny. Odkrycie, że jej rodzice mają w sobie coś magicznego i fakt, że ostatecznie przybyli tutaj - można powiedzieć w odwiedziny - było czymś więcej, niż mogła się spodziewać.
- Jestem po prostu zachwycona, że mieliście okazję zobaczyć Hogwart i poznać niektórych moich przyjaciół. Wiem, że większość z nich poznaliście w Norze podczas ostatnich świąt Bożego Narodzenia, ale to nie to samo, co zobaczyć to wszystko na własne oczy. Żałuję tylko, że nie udało mi się spędzić z wami więcej czasu. To był naprawdę męczący tydzień.
Michał i Anna również byli zajęci pomaganiem w ambulatorium. Ich szkolenie medyczne, nabyte podczas studiów stomatologicznych, okazało się bardzo przydatne. Nie wiedzieli, czym w tym czasie zajmowała się ich córka, niemniej jednak słyszeli, jak profesor Dumbledore wspominał, że Hermiona była częścią małej grupy, do której należał również sam Albus oraz Snape. Ich zadaniem było odnalezienie czaru, który miał dla nich bardzo istotne znaczenie. Nawet mając szansę przebywać razem z nią w szkole, państwo Granger zdali sobie sprawę, że Hermiona została włączona do tego dziwnego świata w takim stopniu, jakiego nigdy nie zrozumieją.
- I tak było cudownie. Mówiłaś nam o ruszających się obrazach, ale, szczerze mówiąc, nie do końca rozumiałam, co masz na myśli, dopóki stary człowiek na jednym z nich nie komplementował mojej sukienki. I duchy… Muszę przyznać, że zarówno ja, jak i twój ojciec mieliśmy nieco obaw, gdy się o nich dowiedzieliśmy, ale odbyłam bardzo sympatyczną rozmowę z panią Ravenclawu. Widziałam się z nią kilkakrotnie. Raz przyprowadziła ze sobą bardzo staromodnie ubranego mężczyznę. Sir Nicholasa, jak sądzę. Są fascynujący.
- Spotkaliśmy też innych twoich znajomych i nauczycieli. Byli bardzo mili. Minerwa zaproponowała, byśmy któregoś wieczoru dołączyli do niej i kilku innych profesorów na herbacie. Spędziliśmy cudowny czas, przebywając z nimi. Zobaczenie na własne oczy, jak ludzie transmutują jedne rzeczy w inne lub machnięciem różdżki przenoszą je w inne miejsca, wciąż jest dla nas niesamowite. Minerwa zmieniła się w kota! Kochanie, naprawdę nie wierzę, że kiedykolwiek uda mi się zrozumieć choć część magii, jaką się posługujesz, ale oglądanie tego, jak rzuciliście zaklęcie wysyłające jasne światło w głąb ziemi z pewnością będzie czymś, czego nigdy nie uda mi się zapomnieć. Z pewnością jesteś osobą, z której inni powinni brać przykład, a to sprawia, że jesteśmy z ciebie bardzo dumni.
Wyraz twarzy Michaela, przepełniony podziwem dla córki, był odzwierciedlony w obliczu jego żony. Widząc to, Hermiona niemal spłonęła z przyjemności. Sprawianie, że rodzice są z niej dumni zawsze było dla niej bardzo ważne. Była bardzo zadowolona, że teraz rozumieli jej świat na tyle, że byli w stanie uświadomić sobie, iż robi rzeczy, z których zdecydowanie powinni być dumni.
- Gdzie zatrzymacie się w Londynie? Wiecie już, co będziecie robić?
- Wiemy, że oboje będziemy pomagać w szpitalu świętego Munga. Podejrzewam, że medycy zabrali do siebie znaczną liczbę zranionych mugoli i będą potrzebowali pomocy w określeniu ich ogólnej kondycji fizycznej, a do tego potrzebne jest jakiekolwiek pojęcie o mugolskiej medycynie. Czarodziej, który się tym zajmuje, powiedział nam, że tworzone są małe mieszkania dla ochotników, którzy zechcą pomagać w szpitalu. Wierzę, że powiedział, iż są bezpośrednio z nim połączone. Powiedziano nam, że istnieje magiczne połączenie pomiędzy tymi dwoma miejscami. Fiuu, tak myślę. Biorąc pod uwagę fakt, że nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiego typu komunikacji, polecono nam, aby spędzać większą część na miejscu.
- Słyszeliśmy o programie w Hogwarcie, który ma na celu wprowadzenie nowych charłaków do świata czarodziejów. Chcielibyśmy się na nich pojawiać. Dasz nam znać, kiedy będą się odbywały? Może moglibyśmy zjeść z tobą kolację, a potem wziąć udział w tym programie - zaoferował Michael.
Hermiona uśmiechnęła się, patrząc na rodziców, po czym skinęła głową, tym samym się zgadzając.
Anna pochyliła się w stronę córki, co znaczyło, że chce podzielić się z córką jakąś plotką.
- Powiedz mi, jak się ma twój przyjaciel, Harry? Słyszeliśmy, że wszyscy mówią o nim jak o królu. Jak on to znosi?
Hermiona uśmiechnęła się. Jej matka nigdy nie była w stanie powstrzymać się od plotkowania, ale nigdy nie chciała, by ktokolwiek wiedział, że to robi.
- Całkiem nieźle, mamo. Jego rodzina i przyjaciele zawsze są tutaj dla niego, a to w tym momencie liczy się dla niego najbardziej. Wszyscy pracujemy nad tym, żeby pomóc mu w sprawach, co do których pozostali liczą, że je rozwiąże. Myślę, że cieszy się, iż udaje nam się sprawić, że wszystko jest w miarę normalne.
- Usłyszałem, jak ktoś mówił, że nauczyłaś Harry'ego niektórych czarów, których użył - skomentował Michael, również się pochylając, by dołączyć do prywatnej rozmowy.
- Wierzcie mi albo nie, ale to właśnie nie pochodzenie z magicznego świata zadziałało na moją korzyść. Znaleźliśmy kiedyś stare księgi. Rozpracowałam je i próbowałam nauczyć Harry'ego i Rona zawartych w nich zaklęć, ale kiedy staraliśmy się je rzucać, tylko Harry'emu się udawało. Jeden z czarów, nad którymi pracowaliśmy, można znaleźć w bardzo dobrze znanych czarodziejskich bajkach. Znalazłam zaklęcia, które według tych bajek może rzucić tylko król. Nie wiedziałam o tym, więc kazałam im spróbować. Okazało się, że te z pozoru wymyślone opowieści są prawdą. Harry był jedynym, który może je rzucić tylko dzięki temu, kim jest. Pracowałam z niektórymi profesorami nad kilkoma starymi tekstami, które przetłumaczył dla nas Harry. Szukaliśmy, dla porównania oczywiście, innych czarów rzuconych jedynie przez niego.
- Muszę przyznać, że byłem trochę zaskoczony faktem, że został komuś poślubiony. I to jeszcze profesorowi… - dodał Michael.
- Wielu ludzi było tym zszokowanych. To, co doprowadziło do konieczności, aby Harry wziął ślub na samym początku semestru, to długa historia. Minister Magii chciał go zaadoptować i zabrać z daleka od Hogwartu. Profesor Dumbledore był w posiadaniu starożytnego artefaktu, nazywanego Kamieniem Małżeństw, który miał za zadanie identyfikować bratnie dusze. Kiedy wypowiedział nazwisko Harry'ego, ów artefakt pokazał w odpowiedzi nazwisko profesora. Wszyscy byli tym faktem naprawdę przerażeni, ale Dumbledore zdawał się jaśnieć z zadowolenia. Jakkolwiek szokująco to nie brzmi, myślę, że rzeczywiście bardzo dobrze się ze sobą dogadują. Moim zdaniem stopniowo zdają sobie sprawę z uczuć, jakie żywią do siebie nawzajem. Nie wykluczone, że ostatecznie przemienią się one w miłość. Harry zawsze chciał, bardziej niż czegokolwiek innego, własnej rodziny. Wydaje mi się, że znajduje ją zarówno w Severusie, jak i Syriuszu i Remusie. To dość niezwykłe.
- A jeżeli już mowa o Remusie… Słyszeliśmy, że jest teraz członkiem rządu? - chciał wiedzieć Michael.
Hermiona roześmiała się po jego słowach.
- Dobrze słyszeliście. W zeszłym tygodniu ministerstwo całkowicie wymknęło się spod kontroli. Trwały wszelkiego rodzaju szaleństwa, a wynikiem tego był fakt, że mnóstwo członków Wizengamotu zostało zastąpionych przez innych według starych zasad. Miejsce w rządzie posiadał jeden z najstarszych wilkołaków, będących pod takim wrażeniem wyleczenia Remusa, że zaproponował mu bycie jego następcą. Zresztą, pisałam wam w liście, że likantropia Remusa została wyleczona. Profesor Snape uwarzył eliksir, na który znalazł przepis w księdze, którą podarował mu Harry. Zadziałał na Remusie. Widzieliście, jak profesor McGonagall zamienia się w kota? Cóż, Remus może teraz przekształcić się w wyjątkowo ogromnego wilkołaka!
Michael i Anna wymienili spojrzenia. Ten świat jest bardziej obcy, niż kiedykolwiek byli w stanie sobie to wyobrazić, a ich córka wszystkie wiadomości na jego temat miała w małym palcu.
Anna miała do Hermiony jeszcze jedno pytanie. Matki zazwyczaj miewają podobne.
- A jak twój przyjaciel, Ron? Co u niego? Jak tam się mają sprawy między wami?
Niestety była to jedna jedyna kwestia, która okazała się zupełnie nie na miejscu, delikatnie psując nastrój wspaniałego obiadu. W odpowiedzi panny Granger dało się słyszeć chłód.
- W pewnych kwestiach Ronald musi jeszcze dorosnąć. Jest wspaniałą osobą i mam nadzieję, że jest przed nami przyszłość, ale czasami wydaje się być tak bardzo… zacofany. Po prostu mieliśmy ostatnio trochę problemów, to wszystko.
- Cóż, wydaje mi się, że to wspaniały młodzieniec. W dodatku pochodzi ze świetnej rodziny, a to także jest bardzo ważne. Daj mu czas, Hermiono. Sądzę, że na dłuższą metę okaże się naprawdę wyjątkowy.
Słysząc to, Hermiona poczuła się lepiej niż przez resztę dnia.
*
Remus i Syriusz dotarli do drzwi prywatnych kwater Severusa i Harry'ego nie za długo przed obiadem. Snape odsunął się na bok, z bolesnym wyrazem twarzy umożliwiając przybyszom wejście do pomieszczenia, gdzie Harry siedział na kanapie, trzymając na kolanach jeden ze swoich projektów tłumaczeniowych. Przed tym, jak im przerwano, Mistrz Eliksirów czytał w fotelu obok. Wchodząc, mężczyźni kiwnęli głowami na powitanie profesorowi.
- Co robisz, Harry? - zapytał Remus, siadając na drugim końcu kanapy.
- Odkrywam swoje zdolności lingwistyczne jako tłumacz. - Ta wypowiedź sprawiła, że Severus uśmiechnął się delikatnie do młodzieńca. Czuł się raczej nieswojo, najwyraźniej nie zamierzając ponowni zająć swojego miejsca. - Staram się skończyć tłumaczenie notatek na temat wampirów zapisanych przez Ventusa, które dał nam Lord Aventine. Pracowałem nad księgami, które pożyczył nam pan Malfoy, ponieważ zakładam, że będzie chciał odzyskać je stosunkowo szybko, a potrzebujemy zawarte w nich wiedzy. Mimo to obiecaliśmy, że nie zabierzemy ich z wieży, a ja naprawdę nie chcę siedzieć tam przez cały dzień. Przynajmniej nad tymi dokumentami mogę pracować tutaj.
Niemalże wbrew sobie, Syriusz był ciekawy.
- Co w tym właściwie jest zawarte?
- Głównie trudne mikstury, co nie jest szczególnie dziwne, gdyż są to notatki Mistrza Eliksirów. Severus mi przy tym pomagał. Czasami słowa przetłumaczone jako samoistnie istniejące nie mają większego sensu bez jakiegoś kontekstu, więc omawiamy słowa, które widzę i staramy się zrozumieć, jak powinny zostać przetłumaczone, żeby miały jakikolwiek sens. Wampirom nie udało się zrozumieć, co poszło nie tak w pierwszej kolejności podczas warzenia mikstury. Ich przypadłość pochodzi z zaklęcia, więc mikstura zdaje się być bardziej z nim styczna niż w przypadku pracy Slytherina nad wilkołakami. Ventus miał kilka teorii na temat wywaru neutralizującego skutki ugryzienia przez wampira. Właśnie je tłumaczymy. Sądząc po tym, co zauważyłem podczas pierwszego przejrzenia tekstu, myślę, że miał parę pomysłów na zmienienie istoty wampiryzmu samego w sobie, ale nie jestem jeszcze pewien w jaki sposób. Pracujemy nad tym w pierwszej kolejności, bo jak tylko skończymy tłumaczenie, Severus rozpocznie badania. A jeżeli będzie zbyt zajęty, to być może zaangażujemy do pomocy również innych Mistrzów Eliksirów ze stowarzyszenia.
Snape przywołał na twarz wyraz kompletnego znudzenia tym tematem, choć w rzeczywistości zaciekawiła go wizyta kundla i wilka. W szczególności zastanawiał się nad wyjątkowo nietypowym zainteresowaniem czymś takim, jak poszukiwanie mikstur warzonych tak dawno temu.
Jakby wyczuwając ciekawość Mistrza Eliksirów, Remus ogłosił powód ich porannej wizyty.
- Pani Bones wysłała sowę, w której zawiadamia, że ponownie zbiera Wizengamot. Prosiła, by wszyscy członkowie zebrali się w Ministerstwie w niedzielne popołudnie. Syriusz i ja przedyskutowaliśmy nasze opcje, które głównie obejmowały nasz pobyt w Hogwarcie. Osobiście mógłbym podróżować do Ministerstwa przez sieć Fiuu każdego dnia, ale Łapa też chce zaangażować się w niektóre projekty rządu. Zdecydowaliśmy więc, że otworzymy ponownie dom na Grimmauld Place i na trochę się tam przeniesiemy.
Zauważając, że Potter wygląda na nieco zbitego z tropu, Black dodał:
- Dla wszystkich dookoła byłoby wygodniej, gdybyśmy wyczyścili to stare, zatęchłe miejsce i przenieśli się tam. Będziemy mogli używać sieci Fiuu albo Świstoklików tak często, jak będziemy chcieli, szczególnie po to, aby widywać się z tobą w weekendy.
Severus zauważył, że jego małżonek posmutniał, słysząc te nowiny. On sam poczuł się zadowolony, że w końcu pozbędzie się tej dwójki, jednocześnie czując przypływ zazdrości wywołanej faktem, jaki wpływ ta informacja miała na Harry'ego. Podejrzewał - ale nie miał całkowitej pewności - że jego odejście wywołałoby podobną reakcję i właśnie ta niepewność sprawiła, że owładnęła nim zazdrość i brak poczucia bezpieczeństwa. Udało mu się powstrzymać od rzucania jakichkolwiek uwag, które mogłyby być postrzegane jako radość z powodu wyjazdu kundla i wilka. Chcąc dać Harry'emu trochę prywatności podczas pożegnania, Snape przeprosił ich.
- Jestem w trakcie warzenia eliksiru, który przez chwilę będzie potrzebował mojej uwagi.
Jak tylko Severus wyszedł, Syriusz powiedział:
- Harry, nie bądź taki ponury. Będziemy często wracać, nawet jeśli tylko po to, żeby nękać twojego współmałżonka.
Te kilka słów wywołało słaby uśmiech na twarzy młodzieńca.
- Zwróciłem się już z prośbą do pani Bones o nagięcie reguł dotyczących zasad podłączenia kominków do sieci Fiuu w biurach. Zgodziła się i dzięki temu kominek w moim gabinecie zostanie podłączony do tego w biurze Dumbledore'a. Jeżeli ty, Albus lub Severus będziecie mieli do załatwienia jakieś sprawy w Ministerstwie, możecie dostać się tam przez mój kominek, a nie przez te ustanowione w holu.
Ta wiadomość przyciągnęła zainteresowanie Harry'ego. Choć nie musiał stawić się w Ministerstwie odkąd to się zaczęło, zamęt, który zawsze towarzyszył przybyciu do budynku rządu publicznym kominkiem, był bardzo wysoko sytuowany na jego liście najmniej ulubionych części odwiedzania Ministerstwa. Byłoby o wiele lepiej móc przybyć tam bez całego tego zamieszania i niepokoju.
- Wolałbym, aby Severus korzystał z tego połączenia za każdym razem, kiedy udaje się do Ministerstwa, szczególnie po tym, co stało się we wtorek, kiedy udało mu się wyjść z tych pojedynków tylko dzięki waszej pomocy. Wolę nie myśleć, co mogłoby się stać, gdyby nie było was tam, żeby mu pomóc.
Dla obu mężczyzn było oczywistym, że wspomnienie tamtych pojedynków wciąż martwiło Harry'ego - nawet pomimo bardzo imponującego pokazu bezróżdżkowej magii, która zakończyła te wszystkie pojedynki. Oczy młodzieńca zdradzały niepokój, podobnie zresztą jak jego ręce, które w chwili obecnej były zajęte skręcaniem rogu szaty.
- Dzieciaku, słyszeliśmy, że Severus uczy cię pojedynkowania? - zapytał Syriusz, próbując odwrócić uwagę chrześniaka od ckliwych myśli, które najwyraźniej zaprzątały teraz jego umysł.
Harry zdawał się być nieco bardziej optymistyczny w tej kwestii.
- Spędziliśmy trochę czasu w Pokoju Życzeń. Severus próbował mnie nauczyć, ale prawdopodobnie zawsze będę w tym przeciętny, nie mówiąc już o zostaniu prawdziwym pojedynkowiczem. Dla mnie jest to bardziej forma ćwiczeń odciążających mnie ze stresu. Co nie zmienia faktu, że i tak podobają mi się te lekcje.
Remus musiał ukryć uśmieszek za otwartą dłonią. Kiedyś brał udział w lekcjach szermierki - jako obserwator, nie jako uczestnik - i momentalnie zorientował się, co mogło być atrakcją dla Harry'ego. Próba nauczenia drugiej osoby władania mieczem zapewniała udział zaskakująco intymnego kontaktu fizycznego. Black obecnie był bardzo dobrym szermierzem, ale zawdzięczał to głównie temu, że ciężko ćwiczył już od najmłodszych lat. Prawdopodobnie nigdy nie będzie w stanie docenić rodzaju tego niezbędnego kontaktu, jaki pojawia się, gdy jeden dorosły człowiek próbuje nauczyć szermierki drugiego. Przebywanie tutaj, gdy Łapa zorientuje się w sytuacji, może być nieco przerażające.
- W jakie projekty Ministerstwa masz zamiar się zaangażować, Syriuszu? Zapewne w żadne, które wymagają zarejestrowania się jako animag?
Łapa zachichotał i niemal się zarumienił na wspomnienie następstw jego ostatniej wycieczki w formie animaga, choć Harry po prostu nie mógł wiedzieć, jak został ukarany za zabawę z Voldemortem.
- Nie jestem pewien. Prawdopodobnie nie będę angażować się w poszukiwanie i ratowanie ludzi. Jakkolwiek ten projekt znów nazwali. Zamierzam porozmawiać z aurorami, może któryś z nich zamierza stworzyć oddział. Znajdę coś, czym będę mógł się zajmować.
Podczas ich rozmowy i umawiania się na kolejną wizytę minęło sporo czasu. Kiedy ostatecznie Huncwoci zebrali się, aby wyjechać do Londynu, było już długo po obiedzie. Harry poszedł szukać Severusa, wciąż znajdującego się w laboratorium.
- Dziękuję, że byłeś miły dla Syriusza i Remusa, Severusie. Doceniam szansę dowiedzenia się, jakie są ich plany i pożegnania się z nimi.
Podziękowania Harry'ego zostały przerwane przez fakt, iż jego żołądek głośno zaprotestował przeciwko ominięciu obiadu. Słysząc to, Severus prychnął cicho.
- Myślę, że czas na przerwę. W dodatku przegapiliśmy obiad. Wezwę skrzata domowego i karzę mu przysłać tutaj coś do jedzenia.
Harry złapał się dłońmi za szyję i potarł ją, skręcając delikatnie głowę - zupełnie, jakby zdrętwiałą od zbyt długiego siedzenia w jednej pozycji.
- Skorzystałbym z chwili przerwy i przeszedł się na spacer. Zamiast kazać im przynosić jedzenie tutaj, możemy przejść się do kuchni i zjeść coś tam.
Severus wydawał się być nieco zdezorientowany tym pomysłem, co przywołało zdziwienie na twarz młodego Gryfona.
- Nigdy nie byłeś w szkolnej kuchni? Tam jest fantastycznie. Można dostać prawie wszystko, co tylko chcesz o każdej porze dnia i nocy.
- Mieszkam i pracuję w tym zamku od lat i nigdy nie zorientowałem się, że do kuchni może wejść ktoś, kto nie jest skrzatem domowym. Jak, na Merlina, udało ci się o tym dowiedzieć? - zapytał Mistrz Eliksirów.
- Nigdy nie przyszło mi do głowy, że nikt o tym nie wie. Ron wiedział, prawdopodobnie od bliźniaków, którzy z kolei mogli dostać tę wiedzę od starszych braci. Pokazał mi to miejsce, a ja zaprowadziłem tam kilka innych osób, niekoniecznie tylko z Gryffindoru. Chodź, to interesujące.
Severusowi naprawdę nie trzeba było wiele, aby go przekonać. On sam również był głodny, chociaż - na szczęście - jego żołądek nie czuł jeszcze potrzeby ogłaszania tego tak głośno. Potter kierował się korytarzami lochów, idąc w stronę Pokoju Wspólnego Puchonów oraz ich dormitoriów jednocześnie opowiadając Snape'owi o planach Remusa i Syriusza. Mistrz Eliksirów był zaskoczony, gdy zatrzymali się przed jednym z mniej inspirujących dzieł sztuki zdobiących kamienne ściany Hogwartu. Przedstawiało wyjątkowo brzydką miskę owoców. Severus był jeszcze bardziej zszokowany, gdy jego współmałżonek połaskotał znajdującą się na obrazie gruszkę. Moment później przed nimi pojawiły się duże drzwi. Podążył za młodzieńcem, przekraczając próg i schodząc schodami wprost do dużej, tętniącej życiem kuchni.
Skrzaty domowe były wyjątkowo szczęśliwe, widząc, że odwiedził ich sam Harry, czego Severus mógł raczej oczekiwać, biorąc pod uwagę fakt, iż te małe stworzenia wydają się czcić jakiś rodzaj kultu młodego Gryfona. To, czego nie spodziewał się nawet w najmniejszym stopniu, to niezwykłe podekscytowanie wywołane pojawieniem się również jego osoby - wydawać by się mogło, że są poruszone jego obecnością.
- Proszę usiąść tutaj, paniczu Harry Potter! I panicz mąż Harry'ego Pottera! - wykrzyczał jeden ze skrzatów domów (Severus nie był zdolny określić, czy był to on czy ona), kierując ich lekko w stronę stołu umieszczone w kącie pomieszczenia.
Miał taki sam rozmiar, jak mebel umieszczony w Wielkiej Sali, to znaczy, iż był zbyt duży jak dla drobnych skrzatów. To z kolei jasno wskazywało, że wiele czarownic i czarodziejów często się tutaj stołowało. Severusa ogarnęło rozczarowanie - jest profesorem w Hogwarcie przez prawie piętnastu lat. W ciągu tego czasu był znany każdemu wezwanemu elfowi jako profesor Snape, ewentualnie Mistrz Eliksirów Snape, a teraz one nagle nie mogą nazywać go własnym nazwiskiem? Czy naprawdę w tym miejscu jest znany tylko i wyłącznie jako mąż Harry'ego?
Młodzieniec również to zauważył, więc czekał na wybuch wspomnianego współmałżonka. Ogarnęła go ulga, że Severus darował sobie komentarz odnośnie tego tematu, choć Potter był całkowicie pewien, że to zauważył.
- Przegapiliśmy obiad. Mamy nadzieję, że macie dla nas coś do jedzenia - powiedział Harry z nadzieją, kiedy wsunął się na jedno ze wskazanych przez skrzata miejsc.
Zarówno Potter, jak i Snape byli zdumieni ilością żywności, która niemalże natychmiast pojawiła się przed nimi na stole. Pieczony kurczak, jagnięcy udziec, wybór mnóstwa warzyw zrobionych na parze, szklanki schłodzonego soku z dyni, świeże ciastka, a nawet deser w postaci czekoladowego puddingu. Harry zaczął jeść niemal w chwili, w której pojawiło się jedzenie, tym samym zachęcając współmałżonka do zrobienia tego samego. Odnotowano to, co wybrali, ponieważ jedli pod czujnym okiem skrzatów - do tego stopnia, że Harry ostrożnie skosztował choć trochę wszystkich potraw, aby upewnić się, że żaden z elfów nie obraził się ani nie pomyślał, że - bez względu na danie - to, co im zaserwowano, nie było zadowalające. Po raz kolejny Mistrz Eliksirów przyjrzał się zachowaniu współmałżonka w nieco innym świetle. Z łatwością mógł wyobrazić sobie Weasleyów - któregokolwiek z nich - którzy stołowali się tutaj, pochłaniając niezliczone ilości jedzenia tak szybko, jak tylko mogli, zupełnie nie będąc świadomymi, że skrzaty domowe obserwują ich z wyjątkowym zainteresowaniem. Niemniej jednak Potter był całkowicie świadom ich uwagi i zdawał sobie sprawę z ich uczuć - w dodatku jadł rzeczy, co do których Snape był całkowicie pewien, że nie bardzo mu smakują, tylko dlatego, żeby skrzaty domowe nie obraziły się. Jego postrzeganie Harry'ego jako zepsutego i rozpieszczonego bachora zniknął miesiące temu, ale teraz widział grację i maniery; gdyby nie zobaczył tego na własne oczy, nie sądził, aby był w stanie uwierzyć, że ktokolwiek, kto nosi nazwisko Potter, jest do tego zdolny.
Złoty Chłopiec był rozbawiony reakcję Severusa na uwagę, jaką otrzymywał ze strony skrzatów domowych. Zobaczył, jak jego współmałżonek nakłada sobie na talerz małą porcję brukselek - warzyw, których naprawdę nienawidził - ponieważ zorientował się w fakcie, że dla wielu elfów ogromne znaczenie ma to, czy ich danie zostanie zjedzone. Widząc to, Harry uśmiechnął się ciepło do Severusa.
Kiedy Snape i Potter w końcu wstali, aby wyjść, skrzaty domowe ponownie niemalże rzuciły się na nich, wyrażając nadzieję, że szybko wrócą. Stwierdziły również, iż mają nadzieję, że smakowało im jedzenie, które przygotowano specjalnie dla nich. Ku mentalnej radości Złotego Chłopca, uwaga elfów została skierowana na Severusa w takim samym stopniu, jak na niego samego, choć Mistrz Eliksirów nieubłaganie był nazywany „panicz mąż Harry'ego Pottera”.
*
Ku całkowitemu zakłopotaniu Rona, będąca w zaawansowanej już ciąży Molly, była w małej grupie osób, które przybywały w niedzielę, aby pozostać w zamku. Naprawdę bardzo kochał swoich rodziców, ale - doprawdy, w ich wieku! - ciąża!? Nie był w stanie nawet pomyśleć o tym bez ogromnego rumieńca na twarzy.
On, Charlie, Draco i Giny przebywali na błoniach, czekając, aż Molly i Artur pojawią się na nich dzięki świstoklikowi. Molly była zachwycona, widząc ich wszystkich. Powitała Malfoya tak samo radośnie, jak własne dzieci, pozostawiając młodego Ślizgona tak samo zakłopotanego, jak Ron. Nigdy nie stał tak blisko kobiety będącej w ciąży. W pewnym stopniu czuł się nieco upokorzonym doświadczeniem otrzymania uścisku, który mocno przycisnął go do tego ogromnego brzucha. Charlie, mając wiele doświadczenia z będącą w ciąży matką, zauważył reakcję, zarówno brata, jak i Draco. Co więcej, uważał ją za zabawną. Ron, wraz z Charliem i Draco, wrócił do Pokoju Wspólnego Gryfonów, podczas gdy jego rodzice, eskortowani przez Ginny, udali się do skrzydła szpitalnego, gdzie przyszykowano miejsce dla Molly do końca jej pobytu. Molly zdecydowanie preferowałaby zostanie w Norze, gdzie wszystko było znajome i wygodne, ale Artur nie chciał zostawiać jej samej w domu, skoro była w tak zaawansowanej ciąży; szczególnie biorąc pod uwagę to, co dzieje się obecnie na świecie. Jego troska była podzielana przez Poppy, a to właśnie pod jej opiekę została oddana Molly tego wieczora.
Obie kobiety przytuliły się w geście powitania, gdy tylko pani Weasley przeszła przez próg szkolnego skrzydła szpitalnego.
- Molly, wyglądasz wspaniale! Wyjątkowy okaz zdrowia! Otrzymałam twoją kartę ciąży, wszystko jest w jak najlepszym porządku. W oparciu o historię z poprzednimi, prawdopodobnie nie będziemy musieli czekać pełnych dziewięciu miesięcy, przez co będziemy utrzymywać nad tobą pełny dozór. - Czarownica przeprowadziła Molly wraz z pozostałymi przez duże pomieszczenie, kierując się do prywatnych pomieszczeń znajdujących się nieco z tyłu. - Tutaj się zatrzymasz, do rozwiązania pokój będzie twój. Jeżeli chcesz, sprowadzimy skrzaty domowe, żeby trochę popracowały nad tym miejscem, czyniąc je bardziej swojskim. Wygląda na to, że masz sporo rzeczy, które z pewnością chciałabyś rozpakować, więc teraz cię zostawię. Zajrzę później.
W przeciwieństwie do starszego brata, Ginny była bardzo szczęśliwa, że jej matka będzie przebywała w Hogwarcie.
- Mamo, tak bardzo się o ciebie martwiłam, kiedy siedziałaś sama w Norze. Wszystkie dziewczyny są podekscytowane faktem, że w Hogwarcie urodzi się dziecko, więc będziesz miała sporo towarzystwa i mnóstwo osób poświęci ci dużo uwagi.
Molly wygląda na bardzo zadowoloną z tego powodu. Wiele kobiet może wolałoby spokój i ciszę, ale po tych wszystkich latach z mnóstwem dzieci, Molly trudno było przyzwyczaić się do tego. Perspektywa przebywania w towarzystwie tylu dzieci była zdecydowanie dużą zaletą przeniesienia się do Hogwartu.
- Hermiona opowiadała mi o mugolskim zwyczaju, nazywanym „baby shower”. To brzmi jak zapowiedź świetnej zabawy i zamierzamy to zrobić. - Wyraz przerażenia na twarzy ojca zmusił ją do kontynuowania. - Nie prawdziwy prysznic, tato, to nie ma z nim nic wspólnego. To przyjęcie, gdzie ludzie wręcz zalewają przyszłą matkę mnóstwem życzeń i prezentów dla dziecka. Jestem pewna, że będzie wspaniale. Chodź, pomogę ci się rozpakować.
Molly wolno pozwoliła sobie opaść na ledwie transmutowane przez siebie krzesło, podczas gdy Ginny i Artur powiększyli jej walizki i zaczęli je rozpakowywać, zawartość kładąc do komody i szafy.
*
Kolacja tego wieczoru była wyjątkowo głośnym wydarzeniem, szczególnie jak na ostatnią noc przed ponownym rozpoczęciem się zajęć w poniedziałkowy poranek. Wiele rodzin udało się do domów, a znaczna ilość charłaków została oddelegowana do pracy nad projektami odbudowy zniszczonych zabudowań. Mimo to, wszyscy uczniowie zdawali się mieć wiele do powiedzenia innym studentom. Harry'emu udało się przybyć w tym samym czasie, co jego koledzy z klasy, więc tym razem została mu oszczędzona kłopotliwa uwaga, co do której miał tendencję do przyciągania, kiedy tylko pojawił się w Wielkiej Sali po zajęciu przez innych miejsc.
Gdy tylko grupka uczniów zajęła swoje zwyczajowe miejsca i czekała, aż pojawi się żywność, Hermiona poinformowała, że jej rodzice wyjechali, aby zająć się pomocą w świętym Mungu, a Ginny podzieliła się z nimi faktem, iż jej mama przeniosła się do jednego z prywatnych pomieszczeń na tyłach skrzydła szpitalnego. Harry patrzył na wyraz twarzy Rona. Kiedy tylko jego siostra wspomniała o Molly, młody rudzielec zaczerwienił się wściekle, co wywołało szeroki uśmiech na twarzy Złotego Chłopca. Ron był tak cudownie przewidywalny!
- Syriusz i Remus przyszli się pożegnać dzisiaj rano. Przenieśli się do domu na Grimmauld Place, ponieważ Remus powinien rozpocząć pojawianie się na spotkaniach w Ministerstwie, a Syriusz też chciałby zaangażować się w niektóre z tamtejszych projektów. Doszli do wniosku, że byłoby im dużo wygodniej żyć w mieście, ale obiecali, że będą wpadać z wizytą w weekendy.
Hermiona poklepała przyjaciela po ramieniu, zdając sobie sprawę z faktu, że wyjazd jego ojca chrzestnego i Remusa musiał być dla niego nieco dołujący. Po bardziej wnikliwej analizie doszła do wniosku, że młodzieniec nie wydaje się być w tak beznadziejnym nastroju, w jakim mogłaby się spodziewać.
- Nigdy nie zgadniecie, kto do dzisiejszego dnia nigdy nie był w szkolnej kuchni - powiedział Harry.
- Zastanawiałem się, gdzie byłeś na obiedzie - zachichotał Ron. - Nie uwierzę, jak powiesz mi, że to Remus albo Syriusz. Myślę, że Huncwotom udało się odnaleźć kuchnię w mniej niż tydzień po pojawieniu się w Hogwarcie, nawet jeżeli żaden z nich nie miał starszego brata, który mógłby podzielić się z nimi tą informacją.
Bliźniaki poinformowali go o tym sekrecie kilka dni po rozpoczęciu się jego pierwszego roku w szkole. Ron mógłby się założyć, że Charlie podzielił się z nim tą wiedzą, kiedy oni pojawili się w Hogwarcie. Każdy, kto przysłuchiwał się tej rozpowie, wiedział wszystko na temat szkolnej kuchni.
Nie słysząc, żeby ktokolwiek zgadywał, kto został dziś wprowadzony do królestwa skrzatów po raz pierwszy w życiu, Harry odpowiedział na swoje własne pytanie.
- Severus nigdy tam nie był. Kiedy Syriusz i Remus wyszli, zdaliśmy sobie sprawę, że przegapiliśmy obiad, a ja zaproponowałem, żebyśmy poszli do kuchni. Nie mogę uwierzyć, że ktoś, kto mieszka w tym zamku od tak dawna, nigdy nie znalazł tego pomieszczenia.
- Oczywiście, jako profesor, po prostu wzywa skrzata domowego, który przynosi mu jedzenie, jeżeli jest głodny, a akurat nie ma czasu posiłku - zauważył Seamus. - Czy ktokolwiek widział tam Ślizgona? Wpadłem już na kilku Krukonów i może na Puchona lub dwóch, ale nie sądzę, bym kiedykolwiek spotkał tam mieszkańca Slytherinu. Był pod wrażeniem?
- To rzeczywiście było dość zabawne. Skrzaty domowe nieubłaganie zwracały się do niego jako „panicz mąż Harry'ego Pottera”, a nie „profesorze Snape”. Nie skarżył się ani nie poprawiał ich, ale wiem, że to zauważył. I wiecie, jak czasami przypatrują się, co jesz po tym, jak przyniosą ci talerze, żeby sprawdzić, czy spróbowałeś każdego dania lub czy nie tknąłeś czegoś, co zaserwowali? - Prawdę mówiąc, żaden z nich, kto był w kuchni, nigdy nie zwrócił uwagi na to, jak wiele uwagi skrzatów domowych na siebie ściągał podczas pobytu tam, ale nikt nie chciał się do tego przyznać. - Cóż, kiedy zdałem sobie sprawę, że patrzą i niektóre z nich naprawdę przejmują się tym, że jemy tylko niektóre z potraw, postawiłem sobie za punkt honoru spróbowania każdej, żeby żaden z nich nie czuł się urażony. - Słysząc to, Hermiona całkowicie się rozpromieniła. - Severus zauważył to i zaczął robić to samo. Poznałem po tym, że on naprawdę nie cierpi brukselek, a zjadł kilka tylko dlatego, że były jedną z potraw, które nam zaserwowano.
- Panicz mąż Harry'ego Pottera? - zachichotał Ron. - To musiało zaleźć mu za skórę.
- Jeżeli tak było, to nie dał tego po sobie poznać. Skrzaty domowe potrafią zaskakiwać najbardziej dziwacznymi rzeczami, prawda?
*
Niedzielny wieczór był dla Harry'ego bardzo przyjemnie spędzonym czasem. Po kolacji spędził trochę czasu z przyjaciółmi, a potem kilka godzin z Severusem w ich komnatach, pracując nad tłumaczeniami. Był zaskoczony tym, jak cierpliwie Snape odpowiadał na jego pytania, omawiając niektóre pojęcia pojawiające się w notatkach Ventusa. Były one naprawdę na wysokim poziomie eliksirów, dalekim od możliwego do zrozumienia dla Harry'ego, ale dzięki wspólnej pracy ostateczna wersja przetłumaczonego tekstu prezentowała się całkiem nieźle.
Harry wyciągnął się z nogami na kanapie, kładąc notatki na brzuchu, podnosząc jedną od czasu do czasu i czytając ją, a Severus zajął swój ulubiony fotel obok kominka. Potter zauważył, że mężczyzna położył nogi na stoliku. Uśmiechnął się do siebie - w końcu Snape przez większość czasu wyglądał na tak formalnego i pełnego rezerwy, nawet siedząc w fotelu. Zwykle trzymał obie nogi na podłodze, będąc wyprostowanym do granic możliwości. Dobrze było widzieć go zrelaksowanym, gdy ostatecznie usiadł w wygodnej pozycji.
Ich spokojny wieczór został przerwany przez głowę Albusa, która pojawiła się w kominku z pytaniem, czy mógłby ich odwiedzić. Mistrz Eliksirów momentalnie przyjął swoją zwyczajną postawę, odpowiadając:
- Oczywiście, dyrektorze.
Moment później zielone płomienie wzniosły się do góry, po czym do pomieszczenia wszedł Albus.
- Ach, widzę, że pracujecie nad badaniami dla wampirów. Wspaniale! Jak wam idzie?
- Czynimy odpowiednie postępy. To bardzo techniczne notatki, więc potrzebują pewnej interpretacji i analizy, zanim zostaną dobrze przetłumaczone, ale posuwamy się naprzód.
Albus uśmiechnął się ciepło do obu mężczyzn.
- Dobrze, moi chłopcy. Zawsze podejrzewałem, że można coś zrobić, by pomóc tym, którzy cierpią z powodu wampiryzmu. Miałem nadzieję, że istnieje coś, co może ich wyleczyć albo przynajmniej pozwolić im żyć bezpiecznie z resztą nas, bez piętna spowodowanego ich stanem. Mimo wszystko wampiryzm to gorsze przekleństwo niż wilkołactwo. Wszystko z wami oboma w porządku? Nie widziałem was dzisiaj na obiedzie.
To Harry zdecydował się odpowiedzieć.
- Syriusz i Remus przyszli, żeby powiedzieć nam, że ponownie otwierają dom na Grimmauld Place i chcieli się pożegnać. Kiedy wyszli, zorientowaliśmy się, że przegapiliśmy obiad. Zeszliśmy do kuchni i zjedliśmy coś.
- To by wyjaśniało, dlaczego tak mało zjadłeś na kolację, Severusie. Zauważyłem, że ostatnio nie jadasz zbyt wiele.
Mistrz Eliksirów wyglądał na zdezorientowanego. Harry czuł się tak samo. Dlaczego, na Merlina, Albus przyszedł na dół? Żeby przedyskutować nawyki żywieniowe? Dumbledore dostrzegł spojrzenie, jakie wymienili młodsi czarodzieje.
- Słyszałem, jak skrzaty domowe rozmawiały ze sobą na temat wizyty w kuchni panicza Harry'ego Pottera i panicza męża Harry'ego Pottera tego popołudnia. Byłem po prostu ciekaw, jak do tego doszło. I, oczywiście, chciałem być pewien, że wszystko jest w porządku.
Teraz Potter zastanawiał się, czy problemem było odwiedzanie kuchni przez czarodziejów i czarownice - może to było zakazane?
- Dowiedzieliśmy się, jak dostać się do kuchni, od braci Rona. Bywaliśmy tam, kiedy zdarzyło nam się ominąć posiłek albo byliśmy głodni pomiędzy nimi. Robiliśmy tak od pierwszego roku. I nie tylko Gryfoni tam chodzili - widywaliśmy wielu ludzi z innych domów. Czy to problem?
- Och, mój Boże. Oczywiście, że nie ma żadnego problemu, jeżeli uczniowie chcą zatrzymać się w kuchni, żeby coś zjeść, mimo że musielibyśmy to zgłosić po wykryciu u nich niezdrowego jedzenia bądź przejedzenia się. Zwróciłem uwagę jedynie na fakt, że nazwano Severusa „paniczem mężem Harry'ego Pottera” i przyszedłem sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
- Cóż, tak, wszystko jest w porządku, sir. Zauważyłem, że nazwali tak Severusa, kiedy weszliśmy do kuchni i nas witali. Nie zapytaliśmy ich o to. One zawsze wymyślają dziwaczne frazy; odniosłem wrażenie, że to jedynie kolejny przykład. Dlaczego to miałoby znaczyć, że nie wszystko jest w porządku?
Albus spojrzał na Harry'ego z dziwnym wyrazem twarzy. Wiedział, że młody Potter był jednym z niewielu czarodziejów, którzy rzeczywiście zwracają uwagę na skrzaty domowe. Wiele z nich znał z imienia i często zatrzymywał się, aby z nimi porozmawiać. Generalnie traktował ich z taką samą uprzejmością, jaką okazywał w stosunku do czarodziejów i czarownic, co było wyjątkowo niezwykłe. To, czego Albus nie wiedział, to czy Harry rozumiał unikatowość magię elfów i jak wielką wartość ma czas poświęcony słuchaniu ich. Skrzaty często widywały rzeczy, których nie mogły dostrzec inne magiczne istoty, włączając w to czarodziejów.
- Są bardzo wrażliwe na rzeczy, które są dla nas zbyt mało ważne, aby przykładać do nich wagę. Koncentrują się na błahostkach, mając niesamowitą zdolność rozumienia, jak te małe elementy wpasowują się w duży obraz. Pamiętaj, że nazywali Voldemorta „Tym, Który Będzie Szedł Sam” na długo przed tym, jak rzucił zaklęcie snu. Patrząc wstecz, czy nie był to wyjątkowo wyczyn, mający sporo wspólnego z przeczuciem? Odniesienie do Severusa jako do twojego współmałżonka sugeruje, że wasza więź stała się bardziej widoczna, a przynajmniej one dostrzegły różnicę.
Potter wyglądał na nieco niepewnego, słysząc tę informację, natomiast Snape pogrążył się w myślach. Coś wyraźnie męczyło jego umysł, ale nie wykazywał żadnych znaków bycia przygotowanym do mówienia o tym właśnie w tej chwili. Niemniej jednak, z perspektywy Albusa, niezależnie od tego, co spowodowało zmianę w więzi tych dwojga, nie wydawało się czymś, czym powinien się martwić. Z pewnością nie było to nic, co sprawiałoby trudności jego chłopcom.
Po tym, jak Albus wyszedł, uprzednio życząc im słodkich snów (ku irytacji Severusa), Snape przeniósł się ze swojego miejsca w fotelu, siadając obok współmałżonka na kanapie. Harry odłożył książki i notatki, w trakcie tłumaczenia których byli.
- Severusie, wydawałeś się być zaskoczony przez obserwację dyrektora odnośnie naszej więzi. Jak myślisz, co jest grane?
- Nie wiem. Myślę, że za tym kryje się coś więcej. Może powinienem porozmawiać o tym z Albusem. Kiedy obudziłem się w sobotę rano, czułem się nieco inaczej i pomyślałem, że w jakiś sposób może mieć z tym związek moja magia. Wtedy nie miało to dla mnie żadnego sensu, więc wyparłem to z umysłu. Ale teraz usłyszałem, jak Albus oznajmia, że nasza więź się pogłębiła, co spowodowało, że zacząłem się zastanawiać czy nastąpiły jakieś istotne zmiany. - Z przebiegłym uśmiechem, dodał: - Ciekawe, czy to ma cokolwiek wspólnego z działaniami, w jakie zaangażowaliśmy się w piątkową noc.
Złoty Chłopiec wyglądał na przerażonego i zakłopotanego.
- Nie, Severusie! Inni nie mogą się o tym dowiedzieć, to jest prywatne!
- Oczywiście, głupi chłopcze, nie poznają szczegółów dotyczących tego, co zrobiliśmy, ale wydaje mi się, że podczas robienia tego, w jakiś sposób wzmocniliśmy naszą więź. Nie ma się czym martwić, jeżeli, oczywiście, miałeś nadzieję zaangażować się w bardziej dojrzały związek.
Harry uznał to za odniesienie do pewnej bardzo nieprzemyślanej dyskusji - do konwersacji, której rozpoczęcia żałował niemalże każdej chwili. Prawdę mówiąc, lubił towarzystwo Severusa i uważał tego mężczyznę za atrakcyjnego. Nie czuł palącego pragnienia zerwania związku z Mistrzem Eliksirów, kiedy tylko skończy siedemnaście lat. Jego przeznaczenie mogło - lub nie - zawierać wielką miłość, ale była znaczna szansa, że jego wielką miłością okaże się właśnie Severus. Doszedł do wniosku, że Kamień Małżeństw być może naprawdę wie, co mówi odnośnie połączenia dwóch idealnie do siebie pasujących dusz. Harry'ego naprawdę obchodził fakt, że Snape wciąż boi się myśli, że jego współmałżonek zechce się od niego uwolnić - a było wręcz przeciwnie. Mistrz Eliksirów był wspaniałym mężem. Nie był w stanie wymyślić lepszego sposobu na zareagowanie na ból, jaki odzwierciedliła ostatnia wypowiedź Snape'a niż pokazanie mu, że ich związek ma dla niego, Harry'ego, naprawdę duże znaczenie i jest gotowy na pogłębianie i rozwijanie się ich więzi. Przesunął się, siadając bliżej Mistrza Eliksirów i objął go ramionami. Z zaskoczonym błyskiem w oczach, Severus delikatnie przyciągnął młodzieńca do siebie i zaakceptował głęboki, nalegający pocałunek - pocałunek, który zostawił go kompletnie pozbawionego tchu.