Rozdział 77. Stara historia.
Przyprowadzenie Petunii Dursley do Hogwartu było doświadczeniem, bez którego Syriusz byłby w stanie się obejść. Świstoklik zabrał ich bezpośrednio do Skrzydła Szpitalnego, które już zaczęło się wypełniać śpiącymi mugolami. Ledwie się pojawili, zostali natychmiast skierowani z daleka od miejsca, do którego przybywali ludzie. Kazano im dostać się do głównego, szpitalnego pomieszczenia, aby zrobić miejsce dla tych, którzy przybędą następnie.
Petunia wrzeszczała, skrzecząc na temat sposobu ich przybycia, po czym zamilkła w szoku na widok jej męża i syna lewitujących w powietrzu. Aby usunąć ich z drogi, Susan Bones z Hufflepuffu skierowała Remusa i Syriusza w stronę dwóch łóżek w pobliżu jednego z wysokich okien na dalekim końcu oddziału. Choć Petunia nie była jedynym obecnym charłakiem, który miał mało doświadczeń z magią, z pewnością to właśnie ona była najgłośniejsza. Susan rzuciła Syriuszowi i Remusowi raczej zbolałe spojrzenie, zanim wywróciła oczami, widząc zachowanie przybyłej kobiety. Black spojrzał szybko na Lupina i zobaczył, że wargi mężczyzny zaczynają drżeć - nie potrzeba było dużo, aby zirytować Puchonkę. Fakt, że pani Dursley krzyczała właśnie na temat starych budynków, w których strasznie wiało, wcale nie zaskarbiał jej żadnych przyjaciół.
Podczas gdy Syriusz i Remus lewitowali dwóch otyłych Dursleyów w kierunku wskazanych łóżek, Black zauważył czterech wikingów z Winter Land, stojących przed drzwiami, które prowadziły do prywatnego pokoju Harry'ego. Szybkie potrząśnięcie głową przez jednego z nich powiedziało Łapie, że nic się nie zmieniło. Potter jeszcze się nie obudził. Widząc to, serce Syriusza boleśnie się zacisnęło.
- Co to za rodzaj szpitala? - zapytała Petunia, kiedy Vernon i Dudley ostatecznie zostali położeni na przeznaczonych dla nich łóżka, a ona miała szansę, by rozejrzeć się dookoła.
Jej twarz wykrzywił szyderczy grymas, gdy patrzyła na sklepienie sufitu wysoko ponad nimi.
Syriusz zmarszczył brwi, próbując wyobrazić sobie, jak mugole mogą widzieć to miejsce. Nie było żadnych elektronicznych urządzeń ani mugolskiego ekwipunku, a wąskie i długie Skrzydło Szpitalne było wypełnione łóżkami. Oświetlały je świece woskowe osadzone w kinkietach.
- To Skrzydło Szpitalne w Hogwarcie, pani Dursley - odpowiedział jej Remus.
Najwyraźniej odzyskał już część swojego spokojnego usposobienia, ale kobieta wciąż trzymała się do niego na bezpieczną odległość. Syriusz zastanawiał się, czy szanse były większe, że kobieta już wcześniej została kiedykolwiek uderzona, czy że Lunatyk nie po raz pierwszy wymierzył cios kobiecie. Obstawiał, że pierwsza opcja jest dużo bardziej prawdopodobna.
- To tutaj mój Dudley i Vernon mają być trzymani? - wykrzyknęła w oburzeniu. - Żądam odpowiedniego pokoju; prywatnego!
- Łatwiej jest zająć się tymi ludźmi, kiedy wszyscy jesteśmy w jednym miejscu - wyjaśnił Lupin.
- Nie macie nawet żadnego wyposażenia! - zaprotestowała. - Tylko łóżka!
- Dostaną wszystko, czego potrzebują - zapewnił ją Remus.
Moment później obok nich pojawiła się pani Pomfrey w towarzystwie Anny Granger. W ciągu kilku następnych minut siłą udało im się posadzić obu mężczyzn i rzucić na każdego z nich monitorujące zaklęcie, aby móc obserwować ich stan. Poppy wyjaśniła, że cewniki i rurki do karmienia zostaną wprowadzone później. Syriusz wzdrygnął się na tę myśl. Jednakże rozumiał, że ogromna liczba pacjentów uniemożliwiłaby pielęgniarce używanie czarów do robienia takich rzeczy. To zbyt szybko by ją wyczerpało.
- A co ze mną? - dopytywała Petunia, gdy Dudley i Vernon zostali na powrót ułożeni w łóżkach. - Gdzie ja mam się zatrzymać?
- Utworzyliśmy kilka dodatkowych dormitoriów dla charłaków w Hufflepuffie - powiedziała jej Susan. - Pomyślałam, że będzie pani czuła się tam bardziej komfortowo niż w innych dormitoriach.
- Dormitoria! - wykrzyknęła pani Dursley z szyderczym wyrazem twarzy. - Nie mam najmniejszego zamiaru zatrzymać się w dormitorium!
Zirytowany, Syriusz spiorunował kobietę wzrokiem.
- Jesteś bardziej niż mile widziana u mnie i Remusa - zaoferował. - Wierzę, że mamy jakąś komórkę, w której mogłabyś spać, prawda, Remusie?
- Oczywiście - natychmiastowo zgodził się Lunatyk. - Pod schodami, jeśli dobrze pamiętam. Jestem pewien, że będzie ci w niej bardzo wygodnie.
Słysząc ich słowa, Petunia zbladła i zamilkła. Syriusz uśmiechnął się złośliwie.
- Nie? - zapytał.
- Poczekajcie tylko, aż skontaktuję się z moim prawnikiem - ostrzegła pani Dursley.
- Oczywiście, że to zrobisz - uśmiechnął się Black. - Jestem pewien, że gdzieś tutaj jest jakiś telefon.
Kolejne trzydzieści minut zajęło im przekonanie Petunii do spania w dormitorium Hufflepuffu. Protestowała przez całą drogę do niego. Jednakże wkrótce widok tak wielu ruchomych schodów, rozmawiających portretów i licznych duchów latających wokół niej, skutecznie ją uciszyły. Gdy puchoński duch, Gruby Mnich, przywitał ją w Hufflepuffie, zbladła. Wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć. Syriusz i Remus pozostawili ją siedzącą na łóżku wraz z kilkoma innymi charłaczymi kobietami w dormitorium znajdującym się na parterze. Black był raczej rozbawiony zauważając, że pani Dursley wygląda jak ryba wyjęta z wody.
- Przypomnij mi, żebym kazał pierwszoroczniakom poćwiczyć zaklęcia na tej kobiecie - warknął Syriusz, kiedy on i Remus kierowali się przez zamek w stronę Skrzydła Szpitalnego.
- Zapomnij o pierwszoklasistach. Poproś o to siedmiorocznych - zasugerował Lunatyk. Obaj uśmiechnęli się radośnie na tę myśl. - Nie sądzę, żeby Dursleyowie mieli łatwe życie, kiedy świat dowie się, jak traktowali Harry'ego przez te wszystkie lata. Mogę sobie wyobrazić, jak bardzo ludzie z Winter Land będą chcieli zająć się nimi osobiście.
- Sądzę, że dużo więcej osób będzie pragnęło tego samego - zgodził się Syriusz.
Wprawdzie zarówno on, jak i Remus zostali ostatnio ogłoszeni pełnoprawnymi, szanowanymi członkami świata czarodziejów, ale oni obaj wciąż mieli serca Huncwotów. Niczemu nie uda się tego zmienić.
- Pójdę zobaczyć się z Dumbledore'em, kiedy ty sprawdzisz, co u Harry'ego - zaoferował Lunatyk. - I upewnij się, że Severus przespał się choć chwilę.
Syriusz skinął głową na znak zgody, po czym ruszyli w przeciwnych kierunkach.
Gdy Black wszedł do Skrzydła Szpitalnego, zatrzymał się, by najpierw porozmawiać z panią Pomfrey. Biegała wokół całego pomieszczenia, gorączkowo starając się zaprowadzić choćby pozorny porządek wśród tych wszystkich ludzi, choć co chwila pojawiali się nowi przybysze. Łóżka szybko wypełniały się śpiącymi mugolami, więc zaczęto kierować ich do tymczasowych oddziałów szpitalnych znajdujących się w różnych częściach zamku.
Niemniej jednak pani Pomfrey znalazła chwilę, by z nim porozmawiać. Zaprowadziła go do swojego gabinetu, zamykając za nimi drzwi, by dać im odrobinę prywatności. Spojrzenie, jakiego mu udzieliła, wcale nie było zachęcające.
- Jego stan się pogorszył? - zażądał.
W jego sercu zatliła się iskierka strachu. Nie byłby w stanie znieść, gdyby coś stało się jego chrześniakowi.
- Nie do końca - powiedziała mu, potrząsając przecząco głową. - Kiedy cię nie było, sprowadziłam kilku kolegów, by rzucili na niego okiem. Mamy już całkowitą pewność, że jego mózg wciąż normalnie funkcjonuje, ale jego świadomość nie jest obecna.
- Co to, do cholery, znaczy? - zapytał z przerażeniem Łapa.
To nie brzmiało zbyt dobrze.
- Uważamy, że to rodzaj świadomego śnienia lub podróży astralnej. Wysłał swój umysł w jakieś inne miejsce; dlatego tak dziwne są jego fale mózgowe. I, niestety, gdziekolwiek jest, wydaje się być w obszarze pełnym niepokoju; jakby cierpiał przez brutalne koszmary. To z kolei zmienia skład jego krwi. W jego ciele nastąpił wzrost adrenaliny oraz substancji chemicznych. Dopóki nie znajdziemy jakiegoś sposobu, żeby go obudzić, jesteśmy zmuszeni do filtrowania jego krwi. Nawet w tak krótkim czasie chemikalia w jego ciele osiągnęły naprawdę niebezpieczny poziom.
Umysł Syriusza został nagle przepełniony informacjami. Nie wiedział wiele o świadomym śnieniu, choć miał dalekiego wuja, który najwyraźniej był w tym temacie ekspertem i często serwował swoim wrogom bardzo straszne koszmary.
- Nawet podczas świadomego śnienia wciąż pozostaje się połączonym z magicznym rdzeniem - oznajmił Black, starając się wyciągnąć na światło dzienne wszystkie informacje na ten temat, do tej pory głęboko pochowane w jego pamięci. Minęło przynajmniej dwadzieścia lat, od kiedy czytał coś na ten temat. - Właśnie w ten sposób znajduje się drogę powrotną do swojego ciała. Podąża się połączeniem ze swoim magicznym rdzeniem. Jeśli Harry jest w trakcie świadomego śnienia, dlaczego tego nie robi?
Pani Pomfrey bezradnie potrząsnęła przecząco głową.
- Mamy kilkanaście różnych teorii na ten temat. Istnieje możliwość, że cokolwiek robi, jeszcze tego nie skończył i po prostu nie próbował jeszcze wrócić - wyjaśniła.
- Myślisz, że to jest najbardziej prawdopodobne? - zapytał z nadzieją.
Jego chrześniak wróci tak szybko, jak tylko skończy z… Cóż, właściwie Syriusz nie miał pojęcia, co robi, ale miał nadzieję, że niebawem będzie gotów do powrotu.
Ale niestety pielęgniarka potrząsnęła przecząco głową.
- Uważamy, że najbardziej prawdopodobne jest, iż po prostu nie potrafi znaleźć drogi powrotnej; że ją zgubił. Nie jesteśmy pewni, czy wciąż jest połączony ze swoim magicznym rdzeniem, ponieważ całkowicie go odsączył, kiedy rzucał to zaklęcie. Wierzymy więc, że następne, co zrobi, to poszukiwanie innego źródła mocy. To jedyna rzecz, jaką może, kiedy skończy z tym, co musi zostać przez niego zrobione. Albus dał do zrozumienia, że Harry ma zdolność do widzenia rzeczy, które zwykle są ukryte oraz energię, której większość z nas nie może użyć ani nawet zobaczyć. Myślimy, że to dlatego magiczna sygnatura Harry'ego jest tak silna. Najwyraźniej podzielił swój magiczny rdzeń i wsunął swoją magiczną sygnaturę do magicznego rdzenia całej ziemi. Uważamy, że zatracił się głęboko w nim, czyli zgubił we wnętrzu ziemi.
Syriusz wpatrywał się w panią Pomfrey z niedowierzaniem. Część jego duszy chciała zaprzeczyć - stwierdzić, że Harry nigdy nie będzie w stanie zrobić czegoś takiego, że nikt nie będzie tego potrafił. Ale z drugiej strony, to o Harrym właśnie rozmawiali. On regularnie dokonywał niemożliwego. Jednakże nie do zniesienia była myśl, że tym razem znów udało mu się wykonać zadanie niemożliwe do zrobienia, ale jednocześnie rzucenie tego zaklęcia mogło oznaczać koniec dla niego samego.
- Ale musi być jakiś sposób, żeby mu pomóc, zawołać go! - nalegał Black. - Pokazać mu drogę powrotną!
- To właśnie to, czego szukamy - zapewniła go pani Pomfrey. Wskazała dłonią na ogromny stos książek znajdujący się na jej biurku. - Przeszukuję wszystkie księgi na ten temat, które udało mi się dostać tutaj, w Hogwarcie. Mamy również ludzi w świętym Mungo, którzy również prowadzą poszukiwania. Niestety oczywiste rozwiązanie nie jest możliwe, więc szukamy jakichś alternatywnych wyjść z tej sytuacji.
Oczywiste rozwiązanie… Syriusz zmarszczył brwi w zdezorientowaniu. Po stosunkowo krótkiej chwili uderzyło go, o czym mówi pielęgniarka. Zbladł i poczuł, jak całe jego ciało staje się zimne z szoku. O Boże… Oczywiste rozwiązanie.
- Severus wie o tym wszystkim? - zapytał.
Niezdrowa pustka zalęgła się w jego żołądku. Poppy skinęła twierdząco głową.
- Ani na moment nie odszedł od łóżka Harry'ego. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co on musi czuć w tym momencie. Zawsze pragnął dla Harry'ego wszystkiego, co najlepsze.
Pragnąc osobiście zobaczyć swojego chrześniaka, Syriusz podziękował jej, po czym skierował się z powrotem do głównej części Skrzydła Szpitalnego. Gdy zbliżył się do drzwi prowadzących do prywatnego pomieszczenia Pottera, pilnujący ich strażnicy skinęli mu głowami - rozpoznał dwóch, pamiętając ich ze swojego pobytu w Winter Land. Kiedy Black zbliżył się bardziej, jeden z mężczyzn chwycił za klamkę i otworzył drzwi, pełnym szacunku gestem pozwalając Łapie wejść do środka. Syriusz uśmiechnął się z wdzięcznością.
Wszedł do środka, a drzwi zamknęły się za nim z głośnym dźwiękiem. Mężczyzna zatrzymał się, by zobaczyć, jaki widok ukazuje się jego oczom.
Pod wykrochmaloną, białą pościelą szpitalnego łóżka, leżał zupełnie nieruchomy Harry, a jego skóra była nienaturalnie blada. Na lewej ręce miał coś, co wyglądało jak jaskrawoczerwona rękawiczka. Syriusz był wystarczająco dobrze zaznajomiony z dziwacznymi medycznymi urządzeniami czarodziejskiego świata, żeby wiedzieć, iż w rzeczywistości był to przyrząd do oczyszczania krwi. Przez palce tej rękawicy krew młodzieńca była filtrowana i oczyszczana przed ponownym powrotem do jego krwioobiegu. Jej obecność sprawiła, że do Syriusza w końcu dotarło, w jak bardzo złym stanie był jego chrześniak - tak poważne zmiany chemiczne w ciele młodego człowieka były dość istotnym zagrożeniem życia.
Mężczyzną siedzącym po drugiej stronie łóżka Harry'ego, był Severus, wyglądający na kompletnie wyczerpanego. Czarnowłosy Ślizgon trzymał dłoń swojego współmałżonka, delikatnie gładząc ją długim, eleganckim palcem. Spojrzenie Snape'a utkwione było w twarzy młodzieńca. Nie zrobił nic, co wskazywałoby na fakt, iż czarodziej jest świadomy choćby faktu, że Syriusz wszedł do pomieszczenia.
Na ten widok przez ciało Blacka przepłynęła fala poczucia winy - już bardzo długo czekał na jej przybycie. Stał tam, nie mogąc się poruszyć, nie potrafiąc nic powiedzieć, gdy myślał o tych wszystkich rzeczach, które doprowadziły ich do tej sytuacji. Była wina, więc było poczucie winy, była też złość i wściekłość. Oczy czarodzieja po chwili przeniosły się na jego ukochanego chrześniaka.
Oczywiste rozwiązanie…
Jak duża wina za wszystkie kłopoty, w jakie do tej pory wpadł Harry, spoczywa na jego, Syriusza, barkach? Jak bardzo on sam był winny temu, w jakiej obecnie znajdują się sytuacji?
Black z powrotem przeniósł spojrzenie na Severusa - czy temu mężczyźnie kiedykolwiek przyszło do głowy obwinianie o to wszystko Blacka? Łapa podejrzewał, że raczej nie - Ślizgoni na ogół nigdy nie rozumieją Gryfonów. Nie mieli pojęcia, jak perfidni - albo mściwi - potrafili być, kiedy tego chcieli. Prawdopodobnie teraz powinni wiedzieć to lepiej - szczególnie po dość mistrzowskim manipulowaniem Malfoyami przez Charliego. Ale z drugiej strony to była ich największa porażka - nigdy nie doceniali Gryfonów.
A ty zawsze demonizowałeś Ślizgonów, powiedział sobie w duchu Black, wiedząc, że to prawda. Uważał, że oni wszyscy nie są zdolni do tak szlachetnych uczuć, jak miłość, przyjaźń, lojalność czy odwaga. A przecież Syriusz na własne oczy widział wiele dowodów, które ukazały im się w przeciągu kilku ostatnich tygodni.
Łapa wiedział, że Severus kocha Harry'ego. To było zapisane w każdej, zestresowanej, widocznej części ciała tego mężczyzny. Cholera - wiedział, że Snape kocha Pottera od czasu, gdy płynęli łódką do Winter Land tak wiele miesięcy temu. Mistrz Eliksirów trzymał wtedy płaszcz współmałżonka w taki sam sposób, w jaki teraz ściskał jego dłoń. Desperacko - jakby potrzebował jakiegokolwiek połączenia z zagubionym chłopcem. Syriusz poczuł łzy napływające do jego oczu. Siłą walczył, by nie pozwolić im spłynąć.
To niesprawiedliwe.
- Poppy powiedziała, że ma koszmary. - Dźwięk głosu Severusa zdziwił Blacka, ponieważ ten zdał sobie sprawę, że ten mężczyzna rzeczywiście był świadom jego obecności. Łapa cicho przemieścił się w stronę krzesła stojącego naprzeciwko Snape'a i usiadł na nim. Nic nie powiedział, więc Severus kontynuował ani na moment nie odrywając spojrzenia od twarzy współmałżonka. - Powiedziała, że gdziekolwiek teraz się znajduje, jest przerażony. Przepełniony bólem. - Dało się słyszeć ostry ton głosu Severusa, który jeszcze kilka tygodni temu Syriusz błędnie odczytałby jako obojętność. Teraz wiedział lepiej. Sama myśl o tym, że Harry cierpi, zabijała Snape'a od środka. - Obiecałem mu, że będę go budził zawsze, kiedy będzie miał koszmary. Przysięgłem mu to. Próbowałem go dosięgnąć legilimencją - powiedział mu - ale jego umysł jest pusty. Nie ma nic, czego można byłoby się uchwycić. Nie może mnie usłyszeć. Nie może mnie poczuć.
Syriusza nagle uderzył ostry ból w klatce piersiowej. Oczywiście, że Harry nie mógł go czuć, a z pewnością nie w ten sposób, w jaki on sam wyczuwa Remusa. Jeśli Syriusz popchnąłby całą swoją siłę prosto w samo centrum swojego magicznego rdzenia, byłby w stanie odnaleźć Lupina, tak jak Lunatyk byłby w stanie znaleźć jego. Byli ze sobą połączeni - nierozerwalnie, nawet na odległość. Ale nie Harry. Harry był sam. Harry miał szesnaście lat i powinien być sam - ponieważ powinien żyć swoim życiem. Sam. Miał żyć wolny, podejmować własne decyzje, pokochać kogokolwiek chce i poślubić tę osobę, kiedy będzie na to gotowy. Nie miał być zmuszony do małżeństwa, którego tak naprawdę nie chciał, z człowiekiem, którego nawet nie lubił tylko dlatego, że grupa manipulacyjnych drani nie mogła zostawić go w spokoju.
Ale Syriusz był stronniczy. Jego własna niewiedza i wszystkie uprzedzenia podniosły się nagle i masowo uderzyły prosto w twarz. Snape kocha Harry'ego, a Harry nie może go usłyszeć. Łapa zacisnął mocno oczy, na krótko wyciągając się, by dotknąć swojego połączenia z Remusem - dla wygody. Jak bardzo samotny musiał czuć się Severus w tej chwili?
- Dlaczego nigdy nie powiedziałeś mi, co się stało z moim bratem? - zapytał Syriusz.
Nie miał zamiaru nic mówić, a już na pewno nie to - Regulus z pewnością znajdował się teraz w najodleglejszej części jego umysłu. Ale w chwili, w której te słowa wypłynęły z jego ust, zdecydował, że teraz był tak samo odpowiedni czas na rozmowę o tym, jak w każdym innym momencie. Severus naprawdę zasługiwał na to, by wiedzieć, dlaczego ich wzajemne relacje wyglądały tak, a nie inaczej.
Snape podniósł wzrok. Zmieszanie w jego oczach było doskonale widoczne, gdy patrzył na Blacka przez całą szerokość łóżka Harry'ego.
- Co?
- Regulus - powiedział Syriusz. - Dlaczego nigdy nie powiedziałeś mi, co się z nim naprawdę stało? Do tej pory nie udało mi się tego zrozumieć. Przecież wtedy również mnie nienawidziłeś.
- Jak… - zaczął Severus tylko po to, by po chwili urwać.
Jego twarz była blada, a jej wyraz całkowicie nieczytelny. Syriusz wiedział, o co Snape zamierzał zapytać.
- Narcyza - wyjaśnił. - Zaraz po tym, jak Harry oczyścił moje nazwisko, dostałem od niej list. Ona zawsze była wredną suką. Wiedziała, że zamierzam zmienić postanowienia swoich dokumentów w Bractwie, żebym mógł poślubić Remusa. Powiedziała mi o… trollu. - Głos Łapy załamał się na moment. Miał prawie dwa tygodnie na przetworzenie tych informacji, ale nawet teraz na samą myśl o tym jego żołądek skręcał się nieprzyjemnie. - Chciała zwrócić uwagę na podobieństwo między tą sytuacją a mną i Remusem.
Nigdy nie wybaczy tego Narcyzie - porównania jego pięknego, łagodnego Lunatyka do trolla.
Patrząc na niego, Severus zamrugał, po czym odwrócił wzrok - zupełnie, jakby nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, które mógłby teraz powiedzieć. Syriusz go za to nie winił - jak niby miałby powiedzieć mu coś takiego?
Przykro mi, twój brat dał się wypieprzyć trollowi na śmierć? Słowa po prostu nie wydawały się adekwatne.
- Pamiętam, jak Albus mówił mi o jego śmierci - kontynuował Syriusz, wracając pamięcią do tych mrocznych czasów tuż przed tym, jak zginęli Lily i James. - Mówił, że jego wtyczka u śmierciożerców powiedziała mu, że Regulus próbował opuścić szeregi Czarnego Pana, że chce dołączyć do naszej strony, ale Voldemort dowiedział się o tym i zabił go. Oczywiście wtedy nie wiedziałem, że to ty jesteś tą wtyczką, szpiegiem, ale kompletnie uwierzyłem tej opowieści. Chciałem wierzyć, że Regulus się opamiętał i próbował się uwolnić.
Syriusz pokręcił głową na myśl o własnej głupocie - nawet po tym wszystkim, czego był wtedy świadkiem, miał jeszcze trochę wiary w to, że nadejdzie taki czas, w którym Regulus opamięta się z dnia na dzień.
- Dlaczego skłamałeś? Dlaczego po prostu nie powiedziałeś Dumbledore'owi prawdy?
To właśnie była ta część całej tej historii, której Black naprawdę nie rozumiał. Severus go wtedy nienawidził, ale z jakiegoś powodu przepuścił okazję do nacierania solą starych ran Łapy - nawet będąc tylko pośrednikiem.
- Był martwy - powiedział po prostu Mistrz Eliksirów. - Poznanie prawdy nie zmieniłoby tego.
To tak naprawdę nie była żadna odpowiedź, ale to było wszystko, co Severus zamierzał powiedzieć Blackowi na ten temat. A jednak to, co rzekł, wystarczyło Łapie - jego własne poczucie wstydu gwałtownie wzrosło.
- Oszczędziłeś moje uczucia - oznajmił wprost, jak gdyby ogłaszał coś monumentalnego.
Dla nich prawdopodobnie to było właśnie takie. Mistrz Eliksirów odwrócił wzrok.
- Ja sam mam trzech braci - przypomniał mu.
- Winiłem cię za jego śmierć.
Słysząc to, Severus podniósł zszokowany wzrok.
- Co?
Syriusz wpatrywał się w niego, myśląc o tych wszystkich latach przemocy i nienawiści pomiędzy nimi. Był pewien - bardziej niż czegokolwiek innego - że był winien temu mężczyźnie wyjaśnienia, bo teraz wiedział już, że Severus nie zrobił niczego, aby zasłużyć na tę wrogość.
- Wiedziałeś, że Regulus był uzależniony od eliksiru Enhancer? - zapytał.
W oczach Snape'a dostrzegł błysk szoku; czarodziej nie miał o tym pojęcia. Syriusz potrząsnął głową, niedowierzając we własną ignorancję. Przez te wszystkie lata Mistrz Eliksirów nawet o tym nie wiedział.
- Dlaczego Regulus miałby go potrzebować? - dopytywał Snape.
Właśnie, czemu? Regulus był piękny. Jeśli istniała chociaż jedna rzecz, której nigdy nie potrzebował, to waśnie Enhancer - magiczny eliksir piękności. Zazwyczaj mikstury takiego rodzaju były brane przez desperatów. Skutki uboczne były zbyt ciężkie, by przeciętny czarodziej bądź czarownica zdecydował się ryzykować. W dodatku do uzależnienia wystarczyły nawet najmniejsze tendencje do uzależnień, a tym, które posiadał Regulus, daleko do takowych było. O ironio, nigdy tak naprawdę nie potrzebował żadnego z nich.
- To przez Bellę - wyjaśnił Łapa. Ona również nie była brzydka. Właściwie całe to pokolenie Blacków urodziło się całkiem ładne. Jednakże to właśnie Bellatrix została dotknięta największym szaleństwem, jakie mogło znaleźć się w tej rodzinie. Ponadto była zbyt próżna, co nie pozwalało jej na zrozumienie. Dodając do tego zazdrość, momentalnie była gotowa do uzależnienia. - Była zakochana w Lucjuszu - powiedział Syriusz - ale on nie widział świata poza Narcyzą. Im bardziej Narcyza go ignorowała, tym bardziej jej pragnął, a Bella chciała jego. Zaczęła używać eliksiru Enhancer, by przyciągnąć jego uwagę; nie, żeby to kiedykolwiek przyniosło jej coś dobrego.
Syriusz zmarszczył brwi, przypominając sobie to wszystko. Severus musiał tego wysłuchać, ale to z pewnością ujawni dużo brudnych szczegółów rodziny Black. Ale z drugiej strony, czy to miało teraz jakiekolwiek znaczenie? Bella jest psychopatyczną morderczynią, a Regulus martwy.
- Latem przed naszym szóstym rokiem moją matkę dosięgły wieści, że zachowanie Bellatrix staje się coraz bardziej… wątpliwe. Ze względu na fakt, że nasza rodzina była w trakcie negocjowania jej małżeństwa z Rudolfem Lestrange, matka pomyślała, że dobrym pomysłem będzie zachowanie jej w izolacji od społeczeństwa. Z daleka od mężczyzn. Wysłała Bellę i resztę nas, abyśmy zatrzymali się w jednej z naszej najbardziej odizolowanych posesji. Rodzice Bellatrix mieli nas pilnować. Spotkałeś kiedykolwiek mojego wuja, Cygnusa, albo ciotkę, Druellę?
Severus potrząsnął przecząco głową w odpowiedzi. Oni oboje byli powiązani z Voldemortem, ale nigdy nie byli szczególnie towarzyscy.
- Wujek Cygnus był typowym Blackiem, a ciotka okazała się gorsza nawet od niego. Sprawiła, że Bella wyglądała słodko i delikatnie - powiedział Syriusz. Widział, jak oczy Severusa rozszerzają się na to. Sprawienie, że Bellatrix dobrze wyglądała, było nie lada wyczynem. - Więc byliśmy tam wszyscy, uwięzieni na całe lato w przestronnym, starym zamku. Wujostwo nas unikało. Narcyza i Andromeda zamknęły się w swoich pokojach i ignorowały nas. Byłem zajęty wyładowywaniem swojego temperamentu, ponieważ nie pozwolono mi spędzić wakacji z Jamesem. W efekcie Bella została skazana na towarzystwo Regulusa. Miał dwanaście lat. Wiesz, oczywiście, jakie są główne skutki uboczne wypicia Enhancer?
Snape wpatrywał się w niego w kompletnym niedowierzaniu.
- Nie zrobiła tego!
- Brała coś naprawdę mocnego. Pozostawiło ją to z tak nienasyconym apetytem seksualnym, że po kilku dniach stała się prawdziwą desperatką. Uderzyła najpierw do mnie, ale zbyłem ją. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że mogła skierować się dalej. Oczywiście musiała najpierw uzależnić Regulusa, zanim ten oddał się jej potrzebom. Po tym wszystkim stał się tak zdesperowany, że nie obchodziło go nawet to, z kim jest. - Syriusz zadrżał na to wspomnienie. - Dowiedziałem się o tym pewnej nocy, kiedy na nich wpadłem. Oczywiście do tego czasu dwunastoletni Regulus przestał wystarczać Belli, więc jakimś cudem udało jej się nakłonić wuja Cygnusa do dołączenia się do nich. Nakryłem ich wszystkich… Razem. Gdy zobaczyłem, co Bellatrix i wuj robią z Regulusem, miałem wrażenie, że jestem w stanie chodzić po ścianach. Zdecydowałem się pójść prosto do ciotki Druelli, co samo w sobie było sporym zagrożeniem. Nie wiedziałem wtedy, co zrobiłaby Belli, ale z pewnością torturowałaby swojego męża przed zamordowaniem go za jego udział w romansie.
- Co się stało? - zapytał Severus, najwyraźniej będąc zafascynowanym wbrew sobie.
Black wzruszył ramionami.
- Bella mnie powstrzymała. Obawiam się, że to jest właśnie ten moment, w którym pojawiasz się w tej historii.
- Ja? - upewnił się Snape, wyglądając na kompletnie zaskoczonego.
Po jego reakcji oczywistym było, że mężczyzna nie ma żadnego pojęcia na temat tego, o czym mówi Syriusz. Black poczuł, jak szyderczy uśmiech wykrzywia jego wargi.
- To wtedy Bella powiedziała mi o Enhancer. O tym, że zarówno ona, jak i Regulus byli od niego uzależnieni i nie można było zrobić nic, by na to poradzić - wyjaśnił. - Potem opowiedziała mi o tym, gdzie udało jej się go zdobyć. Mówiła, jak to lokalny ekspert od eliksirów Domu Slytherina go zrobił i ich uzależnił. Przekonała mnie, że to wszystko było tylko i wyłącznie twoją winą. Nigdy wcześniej nawet cię nie lubiłem, ale w tamtym momencie szczerze cię znienawidziłem. Po raz pierwszy w całym swoim życiu żyłem zgodnie z zasadami swojego nazwiska. Byłem szalony z nienawiści do ciebie.
Snape wpatrywał się w niego w szoku.
- To dlatego chciałeś mnie zabić tamtego roku, kiedy wysłałeś mnie do Wrzeszczącej Chaty!
Słysząc to, Syriusz zaśmiał się, choć w jego głosie nie było radości.
- Severusie, tamtego roku próbowałem zabić cię co najmniej dziesięciokrotnie. Incydent z Wrzeszczącą Chatą był ostatnim i największym sukcesem w długim szeregu prób.
- Co?
Black mógłby przysiąc, że Snape wraca myślami do tamtego roku, próbując dowiedzieć się, kiedy miały miejsce pozostałe próby.
- Zastanawiałeś się kiedykolwiek, dlaczego moi przyjaciele tak szybko wybaczyli mi to, co zrobiłem? - zapytał Syriusz. To musiało go zdezorientować. - Gdyby mi się powiodło, Remus zapłaciłby za to. Ponadto zdradziłem jego tajemnicę. Byłby poddany eutanazji, gdyby nie Dumbledore. A przecież zarówno on, jak i James prawie natychmiast mi to wybaczyli.
- Założyłem, że po prostu nienawidzą mnie tak bardzo, jak ty - przyznał Mistrz Eliksirów.
Black potrząsnął przecząco głową.
- Dla nich była to tylko typowa dziecięca rywalizacja. Tego samego lata uciekłem z domu i poszedłem żyć z Jamesem. On i Remus doskonale wiedzieli, że wtedy coś było ze mną nie tak. Kiedy powiedziałem, że stałem się szalony, mówiłem to dosłownie, a uwierz mi, że po spędzeniu tylu lat w Azkabanie wiem, jak smakuje szaleństwo. W szóstej klasie raz za razem próbowałem cię zabić. Moje plany stawały się coraz bardziej wyszukane, coraz bardziej szalone. James i Remus przez cały rok chodzili za mną i zatrzymywali mnie, powstrzymując wszelkie próby. Bali się iść po pomoc do Dumbledore'a, ponieważ wierzyli, że zostanę usunięty ze szkoły. Ta ostatnia próba, kiedy prawie mi się udało… Natychmiast zdałem sobie sprawę z tego, co niemalże zrobiłem Lunatykowi. To mnie otrząsnęło, obudziło z transu. Jamesowi i Remusowi niesamowicie ulżyło, że w końcu wróciłem do siebie, że wybaczyli mi to, co próbowałem zrobić. Wciąż cię nienawidziłem, ale zrozumiałem też, że Bella i Regulus mogli powiedzieć nie.
- To dlatego mnie nienawidziłeś? - zapytał Snape, wyglądając na ogłuszonego tymi informacjami.
Syriusz skinął głową.
- A kiedy zginął Regulus, przekonałem samego siebie, że to ty go zabiłeś. Wyobrażałem sobie, że w końcu ci się postawił i próbował uciec od Czarnego Pana i zerwać z Enhancer. A ty go zabiłeś.
- Rozumiem. - Snape na powrót oparł się wygodnie na krześle. - Więc taka jest twoja opinia o mnie? Nic dziwnego, że byłeś tak wściekły, kiedy poślubiłem Harry'ego.
Nic dziwnego, Syriusz zgodził się w myślach. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że zarówno Albus, jak i Remus wielokrotnie próbowali przekonać go, że myli się do Severusa. Tak naprawdę nigdy nie był w stanie pozbyć się przekonania, że Regulusa nie ma przez Snape'a. List Narcyzy sprawił, że wiele rzeczy wyklarowało się w jego umyśle - nawet jego własne porażki, kiedy przychodziło do oceniania pewnych ludzi.
- Czemu mówisz mi to wszystko teraz? - zapytał Mistrz Eliksirów.
Mężczyzna wyglądał teraz na jeszcze bledszego niż przed rozpoczęciem tej rozmowy - zupełnie, jakby słowa Syriusza zabrały z niego ostanie, tlące się w nim iskry życia.
- Poczucie winy - powiedział po prostu Black. - I dlatego, że wiem, iż się myliłem.
Dziwnie było przyznawać się do tego po tak wielu latach. Mistrz Eliksirów ponuro potrząsnął głową.
- Nie przejmuj się. To dla mnie stara historia i nie ma już żadnego znaczenia.
Syriusz nie uwierzył za bardzo w jego słowa. Ostatnimi czasy było zbyt wiele przypadków, które kazały mu sądzić inaczej. Nie mógł nic poradzić na to, że przypomniał sobie wyraz szoku i ulgi, które pojawiły się na moment w spojrzeniu Snape'a, kiedy Black zgodził się wystąpić w roli jego sekundanta podczas pojedynków w Ministerstwie Magii.
- Ale to nie jest stara historia, Severusie - powiedział mu Syriusz. - Jest wciąż żywa. A teraz w dodatku ma wpływ na Harry'ego.
Głowa Snape'a poderwała się na to. Mężczyzna wpatrywał się w niego ze zwężonymi oczami.
- Co masz na myśli?
Syriusz przełknął ślinę, czując się niekomfortowo.
- Sabotowałem wasz związek - powiedział po prostu. - To nie było trudne. Komentarz wypowiedziany tu i tam, żart rzucony mimochodem… To wystarczyło, aby Harry wiedział, że nie popieram tego związku, że wasze relacje są przeznaczone do bycia czysto platonicznymi, a cokolwiek więcej jest złe.
Coś stanowczego i bolesnego przemknęło przez oczy Severusa. Siedział bez ruchu na krześle, najwyraźniej niezdolny do odpowiedzenia na słowa Blacka.
Wzrok Łapy powędrował do Harry'ego. Zauważył, jak strasznie nieruchomy był jego chrześniak. Poczuł gorącą łzę spływającą po jego policzku.
- Wiem, że go kochasz - powiedział mężczyźnie siedzącemu naprzeciwko. - Nie mogę sobie darować, że gdybym tylko siedział cicho, być może byłbyś w stanie go teraz obudzić. - Oczywiste rozwiązanie, jak to nazwała Poppy. - Mógłbyś być teraz z nim związany. Miałbyś w sobie jego magiczną sygnaturę. Mógłby cię słyszeć i czuć bez względu na to, gdzie się obecnie znajduje.
Więcej łez opuściło oczy Syriusza. Pani Pomfrey powiedziała, że Harry cierpi, uwięziony gdzieś w samotności w mroku, śniąc o strasznych rzeczach. Usłyszał ciche sapnięcie dochodzące z krzesła naprzeciwko. Zmrużył oczy, by móc spojrzeć na Severusa. Czarodziej wyglądał na oszołomionego.
- Black, jesteś geniuszem!
Przez moment słowa Severusa nie zostały zarejestrowane przez umysł Łapy, więc ten musiał je raz po raz odtwarzać w swojej głowie. Patrzył w szoku, jak Mistrz Eliksirów wstaje, zaczynając majstrować przy czymś znajdującym się u jego szyi.
- Co? - zapytał w skonsternowaniu. - Co masz na myśli? Nie jesteś z nim związany… prawda?
- Nie. - Severus potrząsnął przecząco głową, jednocześnie zdejmując z szyi łańcuszek. Na jego końcu dyndał szmaragdowozielony kamień pokryty mnóstwem krwistoczerwonych linii. - Ja nie, ale to jest!
Mistrz Eliksirów wyciągnął przedmiot przed siebie. Syriusz wystarczająco dobrze rozpoznał rozmiar i kształt kamienia - były dość powszechne wśród starszych uczniów Hogwartu. Zrobił nawet jeden, kiedy był na szóstym roku.
- Kamień Serca? - zapytał w zdezorientowaniu. - Przecież Kamienie Serca nie mogą nic zrobić!
- Nie byle jaki Kamień Serca! - powiedział mu Severus, a podekscytowanie rozświetliło jego twarz. - Kamień Serca Harry'ego! Najpotężniejszy, cholerny Kamień Serca, który kiedykolwiek został zrobiony! Jeśli to go nie obudzi, to niczemu się nie uda. Zostań tu z nim, a ja sprowadzę Dumbledore'a i Poppy.
Syriusz patrzył w szoku, jak Mistrz Eliksirów ruszył szybko w stronę drzwi, poruszając się w taki sposób, jakby właśnie znalazł nowy cel w życiu. Odrętwiały i załamany, Black przeniósł wzrok na leżącego nieruchomo chrześniaka.
- Zielono-czerwony Kamień Serca? - zapytał go. - Próbujesz mi powiedzieć coś na temat Ślizgonów i Gryfonów?
Uśmiechnął się, ocierając z policzków łzy, po czym pochylił się nad młodzieńcem i pocałował go w czoło.
- Nadal nie sądzę, że powinieneś uprawiać seks przed dwudziestym piątym rokiem życia - powiedział mu. - Ale jeśli naprawdę on jest w stanie cię obudzić, będę trzymać język za zębami. Sądzę, że nie jest taki zły… jak na Ślizgona.