12 Prawda


12. Prawda

Scarlett

Obudziłam się opatulona kocem, aż po samą szyję. Nie przypominałam sobie, żebym się tak wieczorem przykryła. Na ziemi leżało jedzenie, tak samo jak wczoraj, a w koncie po turecku siedział Demetri. Ucieszyłam się, że wampir siedzi razem ze mną w tym okropnym i zimnym lochu. Przynajmniej nie czułam się taka samotna.

Usiadłam na łóżku i spojrzałam na wampira. Miał opartą o ścianę głowę i zamknięte oczy, które otworzył kiedy się poruszyłam. Spojrzał na mnie swoimi czerwonymi oczami.

-Krzyczałaś w nocy - odezwał się na przywitanie. No tak w nocy śniło mi się wydarzenie z poprzedniego dnia - krzyczałaś i wiłaś się po łóżku, w rezultacie zrzuciłaś z siebie koc. Przykryłem cię.

-Dziękuję - powiedziałam i wzięłam maślaną bułeczkę, która leżała i ugryzłam kawałek. Była bardzo smaczna. Demetri mimo, że był wampirem potrafił kupić coś dobrego.

Zostało mi dziesięć dni życia. Kiedy Cullenowie po mnie przybędą? Jeśli w ogóle mają taki zamiar. Serce zabiło mi mocniej, na co Demetri drgnął. A co jeśli wcale nie chcieli po mnie przychodzić? Jeśli nie chcieli ryzykować swojego życia i szczęścia swojej rodziny na zwykłego człowieka. Już i tak bardzo dużo ryzykowali, biorąc mnie pod swoje skrzydła. Nie tylko oni, ale i sfora. Paul najbardziej. Tak bardzo chciałam wiedzieć co się z nim dzieje, czy nic mu nie jest i czy jest zdrowy.

Dokończyłam jeść bułeczkę i sięgnęłam po drugą. Wampir przyglądał mi się jak jem. Chciałam go poczęstować, ale przypomniałam sobie, że on nie je. Dziwiło mnie to, że może wytrzymać ze mną w jednym pomieszczeniu. Z człowiekiem, którego krew jest jego pokarmem. A może na niego nie działała? Może go odrzucała?

Wstałam z łóżka i podeszłam do krat. W tym mroku nie wiele widziałam. Byłam ciekawa, czy pojawił się jakiś nowy więzień, ale było to zupełnie cicho, więc pewnie nie. Pomyślałam o wampirach, gdybym była jedną z nich potrafiłam bym widzieć w tym egipskich ciemnościach, miałabym najlepszy słuch na świecie, a przede wszystkim byłabym piękna. Jednak ja nie zamierzałam nim zostać. Potworem, który zabijał niewinnych ludzi. Gdybym jednak miała nim zostać, to tak ja Cullenowie, piłabym tylko zwierzęcą krew.

Odwróciłam się do Demetriego.

-Jak wytrzymujesz ze mną? Chodzi mi o to, że mnie nie atakujesz.

Wampir spojrzał na mnie zaskoczony.

-Nie jest to łatwe. Twoja krew jest bardzo kusząca i ma przepiękny zapach.

Mimowolnie uśmiechnęłam się na ta informację, a Demetri ciągnął dalej.

-Bardzo powstrzymuję się, żeby się na ciebie nie rzucić. Jakby to powiedzieć, twoja krew mnie woła.

To już mnie nie ucieszyło, a raczej wystraszyło. Co ja w ogóle robię? Pomyślałam sobie. Jak gdyby nigdy nic rozmawiam ze swoim porywaczem, ze swoim wrogiem. Tyle, że nie potrafiłam nazwać go wrogiem. Od trzech dni się mną tak jakby opiekował, opowiedział mi swoją historię, w dużym skrócie, ale opowiedział. Zachowywał się zupełnie inaczej niż wróg. Raczej jak opiekun.

To co zamierzałam zrobić, wymagało ode mnie nie lada odwagi. Przełknęłam ślinę i podeszłam do niego na tyle blisko, że jeszcze dwa kroki, a bym wpada na niego. Bardzo go zaskoczyło moje zachowanie.

-Jesteś inny niż oni - przemówiłam, skoro miałam żyć jeszcze dziesięć dni (powoli traciłam nadzieję, że Cullenowie po mnie przybędą, minęły w końcu trzy dni) to zamierzałam chociaż nawrócić wampira. Ha nawrócić wampira. Coś ze mną jest naprawdę nie tak.

-Nic o mnie nie wiesz - odpowiedział Demetri.

-Być może, ale widzę w twoich oczach, że jesteś inny.

Odsunęłam się kawałek od niego, bo zauważyłam że wstrzymuje oddech. Patrzyłam na niego w skupieniu. Wampir wstał i wyszedł z lochów. Westchnęłam i usiadłam na łóżku. Napiłam się wody, bo zrobiło mi się sucho w gardle. Był to najciekawszy wampir jakiego dotąd spotkałam.

Demetri

Sam dokładnie nie wiedziałam co robiłem. Jedyne co wiem, że robiłem to pod wpływem Scarlett. Nie bała się mnie. Mimo, że znajdowała się sama w jednym małym pomieszczeniu z krwiożerczym potworem i porywaczem nie bała się mnie.

Jakże jej krew na mnie działała, była tak cudowna, chciałem jej spróbować, ale nie mogłem, powstrzymywałem się, co było ogromnym wysiłkiem. Aro pozwolił mi się nią pożywić. Nie przestrzegał zasad. Oczywiście chciał zastawić pułapkę na Cullenów, żeby przybyli tu po Scarlett, ale mimo to powiedział, że jak nie wytrzymam to mogę wypić jej krew.

Aro zawsze był taki zasadniczy, ale od jakiegoś czasu coś się w nim zmieniło. Miał obsesję na punkcie Cullenów, chciał za wszelką cenę mieć w swojej straży Alice i Edwarda, a oni z kolei cały czas mu odmawiali. No tak i jeszcze pragnął wilkołaków. Nasza wyprawa miała na celu wyłapanie jakiegoś błędu tych odmieńców, żeby móc ich zaszantażować, albo zabić. Aro już nie zaważał na postępowanie fair. I wyłapał jeden błąd. Złamali zasady, ale ku mojemu zdziwieniu zostawił ich w spokoju. Nie tylko ja się zdziwiłem, Jane i Felix również. Czyżby Aro poskradał wszystkie rozumy. Błędem Cullenów była oczywiście Scarlett. Po raz drugi mieli do czynienia z człowiekiem, który wiedział kim oni są. Fakt, oni nic jej nie powiedzieli, to ona sama im powiedziała kim jest i skąd o nich wie.

Tak więc Aro wysłał mnie to tego rezerwatu, gdzie okropnie śmierdziało tymi wilkołakami. Wiedziałam, że dziewczyna ma obrońcę, ale nie spodziewałam się, że tak łatwo pójdzie mi jego pokonanie. Głównie ułatwiło mi to, że był pod postacią człowieka. Wiem, że nie było to fair zagranie, ale jak rozkaz to rozkaz. Miałem porwać dziewczynę i wrócić z nią do Volterry. Zadanie wykonałem w zaledwie dziesięć minut.

Udałem się do swojej komnaty i wyciągnąłem wszystko to co było mi potrzebne. Wszystko zajęło mi dwadzieścia minut. Było popołudnie, więc musiałem założyć specjalne ubranie, żeby wyjść na włoskie ulice. Po drodze kupiłem jeszcze dwie butelki wody do Scarlett.

Mimo propozycji Ara, postanowiłem się jednak nią nie posilać. Ona miała rację, byłem inny niż oni. Oczywiście lubiłem ludzką krew, lubiłem zabijać i polować, ale nie podobały mi się zasady tu panujące i postępowanie Ara. Weźmy na przykład rodzinę Cullenów. Moim zdaniem nie chcą wcale nam zagrozić. Owszem ich rodzina się powiększa, ale ich łączy miłość, a nie chęć władzy. To było widać cztery lata temu, kiedy pojawiła się na świecie córka Belli i Edwarda. W oczach Belli widać było matczyną troskę i miłość do swojego dziecka, oraz miłość do Edwarda. Tak samo jest z pozostałymi członkami ich rodziny. I wtedy zrozumiałem, że brakuje mi czegoś w życiu, że brakuje mi tej miłości, która darzą się Cullenowie…

Scarlett

Leżałam i patrzyłam w sufit. Umierałam z nudów. Minuty leciały bardzo wolno, bynajmniej tak mi się wydawało. Lepsze to, niż pokaz jaki zafundował mi wczoraj Aro. Zamknęłam oczy, a przed nimi zobaczyłam Demetriego. Szybko je otworzyłam.

Jak na razie nie miałam żadnych proroczych snów. Praktycznie to po za dzisiejszą nocą nic mi się nie śniło. Nie potrzebnie sobie przypomniałam ten sen, bo coś mi się przekręciło z żołądku. Opróżniłam do końca butelkę wody. Postanowiłam więcej do tego nie wracać, bo widok był naprawdę przerażający, tak samo jak krzyki tych wszystkich, niewinnych ludzi.

Pół godziny później wrócił Demetri. Niósł w ręce dwie butelki wody, które położył mi na łóżku i wrócił do swojego kąta.

Chciałam zacząć jakąś rozmowę, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Zaczęłam więc mu się tylko przyglądać. Miał na sobie czarny garnitur z czarną koszulą i czarnymi butami. Włosy miał tak samo, wspaniale ułożone. Oczy wydawały się być bledsze niż wczoraj. No tak podczas „uczty” cały czas trzymał mnie za ramię, więc pewnie był głodny.

W jego czarnym ubraniu jedna rzecz przykuwała uwagę. Był to złoty medalion. Wytężyłam wzrok, żeby bardziej mu się przyjrzeć. Coś na nim było wyryte jednak z odległości nie mogłam zobaczyć co. Medalion był przepiękny i ślicznie lśnił.

Żadne z nas się nie odzywało, więc zaczęłam sobie śpiewać moją ulubioną piosenkę. Kątem oka zobaczyłam, że wampir drgnął i przysłuchiwał się. Przerwałam śpiewać, bo usłyszałam kroki na korytarzu. Demetri także je usłyszał i wstał. Wpatrywał się w ciemność, ze złością w oczach. Ja nic nie wiedziałam, ale sam wzrok wampira nakazał mi się bać.

I miałam czego. Do lochu wszedł Kajusz z szyderczym uśmiechem na twarzy. Taki sam uśmiech miała wczoraj Jane.

Serce podskoczyło mi do gardła i zmroziło mi krew w żyła. Dokładnie pamiętałam jak mnie uderzył, łamiąc mi nos powodując długotrwały ból i krwotok.

Stał w lochu i patrzył to na mnie to na Demetriego. Cała się skuliłam na łóżku ze strachu. Tego wampira okropnie się bałam. Kajusz poprawił sobie swoje długie blond włosy, poprawił pelerynę i raz jeszcze na mnie spojrzał oblizując się. Demetri wyprostował się, ale jego wyraz twarzy się nie zmienił.

-Ona ma zostać żywa - zwrócił się do Kajusza.

Ten zacmokał z dezaprobatą.

O mój Boże. Kajusz przyszedł się mną pożywić. Serce biło mi jak oszalałe, jeszcze mocniej niż minutę temu. Jak tak dalej będzie to dostanę zawału czy coś.

Kajusz przeniósł wzrok ze mnie na drugiego wampira.

-Jej krew pachnie tak smakowicie, nie tak jak tamtych ludzi. O ile dobrze pamiętam Aro pozwolił ci się nią pożywić.

-Kazał mi jej pilnować, więc wypełniam mój rozkaz. Kajuszu, musisz opuścić tą celę.

Uśmiech zniknął z twarzy blond wampira. W jego oczach weszła wściekłość. Widać, że nie lubił jak się mu sprzeciwiano, a zwłaszcza jak się sprzeciwia jeden ze strażników. Ale widać dla niego rozkaz Ara, także był święty.

-Kiedyś stąd wyjdziesz Demetri.

Odwrócił się napięcie i wyszedł. Nie słyszałam jak odchodzi. Odetchnęłam z ulgą. Czy rzeczywiście moja krew tak pachniała, że każdy chciał się nią pożywić? Alice i żaden z Cullenów nie mieli żadnej trudności z opanowaniem się.

Demetri odwrócił wzrok od ciemności i spojrzał na mnie. Ja nadal byłam lekko oszołomiona tą wizytą Kaujsza. Zauważyłam, że Demetri podchodzi do mnie, siada przy mnie na łóżku.

-Scarlett, możesz już przestać wbijać paznokcie w skórę.

Popatrzyłam na swoje ręce. Faktycznie wbijałam w nie swoje paznokcie. Przestałam to robić i poczułam lekkie pieczenie. Byłam tak przerażona wizytą wampira, że nawet nie zauważyłam, że robię sobie krzywdę. Przypomniałam sobie słowa Kaujsza „Aro pozwolił ci się nią pożywić”. Zapytałam go co to znaczy. Przez chwilę nie chciał mi nic powiedział, ale w końcu wyjaśnił że i tak nie traktuje poważnie Cullenów i nie gra fair.

Odpowiedz Demetriego mnie bardzo zaskoczyła. Mógł mnie zabić, ale tego nie zrobił. Mógł się posilić i nie musiał się powstrzymywać. Mógł się nie kłopotać z karmieniem mnie i opiekowaniem się mną. To wszystko jakoś nie trzymało się kupy.

Ze mną też chyba było coś nie tak. Przy siedzącym przy mnie Demetrim czułem się bezpiecznie. Czułam, że mi nie zrobi krzywdy, a przecież on jest Volturi. Chciałam jego towarzystwa, a wręcz go potrzebowałam. „Nie uciekaj przed uczuciem” - powiedziała mi kiedyś Nancy. Nie, przecież nie mogłam się zakochać w Demetrim. Przecież był zły, przecież zabijał ludzi, przecież zrobił krzywdę Paulowi, przecież cię porwał - mówiłam sama do siebie. Ale i drugi głosik się pojawił, który mówił, że wampir się mną opiekował, przynosił codziennie jedzenie, przyniósł ci koc, żeby było ci ciepło, obronił cię przed Kaujszem, nie zrobił ci krzywdy, pozwolił iść do toalety.

Potrząsnęłam głową, żeby odrzucić te wszystkie myśli. Nancy miała rację. Nie warto uciekać od uczucia. I nie zamierzałam sobie wmawiać, że nie zakochuję się w Demetrim, bo prawda jest taka, że się zakochuję. To dlatego chciałam go nawrócić, to dlatego chciałam, żeby nie był zły i to dlatego chciałam, żeby był ze mną w lochu, dotrzymując mi towarzystwa.

Siedział tak blisko mnie, więc mogłam zauważyć co jest wygrawerowane na jego medalionie - jego imię.

Nie bojąc się dotknęłam medalionu. Przejechałam po nim opuszkiem palca. Był delikatny i przyjemny w dotyku.

Demetri złapał mnie za dłoń, popatrzył mi w oczy i puścił.

-Piekny medalion - odezwałam się.

W końcu odzyskałam mowę. Wampir natomiast wziął w swoją rękę wisiorek i się mu przyjrzał. Położył go delikatnie na swojej piersi i zwrócił się do mnie.

-Każdy z Volturi taki ma. Każdy ze swoim imieniem.

Uśmiechnęłam się do niego. Już wcale się go nie bałam. Jego obecność była czymś cudownym. Oparłam się o ścianę i patrzyłam przed siebie. Demetri siedział nadal w takiej samej pozycji co na początku. Nawet nie drgnął kiedy ja się przemieściłam.

-Zaśpiewasz coś dla mnie?

Pytanie Demetriego mnie zdziwiło. Spełniłam jego prośbę i zaśpiewałam wolną balladkę. Wampir słuchał jak zahipnotyzowany. Oczy miał zamknięte. Ucieszyłam się, że tak bardzo podoba mu się mój śpiew. Skończyłam śpiewać jedną piosenkę, ale zaczęłam drugą. Kiedy skończyłam zapadała długa cisza. Patrzyłam na swoje dłonie, od czasu do czasu spoglądałam na Demetriego. Ten cały czas siedział i wpatrywał się przed siebie. Jeśli patrzył na mnie, to tego nie zauważyłam. W końcu przerwałam ciszę.

-Powiedz mi prawdę, dlaczego to wszystko robisz? - spojrzał na mnie, wstał z łóżka i chciał wyjść z lochu. W akcie rozpaczy krzyknęłam - proszę nie odchodź!

Demetri stanął przed kratami. Ja także wstałam z łóżka i czekałam na jego reakcję. Wampir stał do mnie tyłem i się nie odwracał. Starałam okazywać się cierpliwość. Chłopak patrzył przed siebie, a ja na niego. Powtórzyłam jeszcze raz słowo proszę i wtedy się odwrócił. Jego oczy były dziwne, nie mogłam odczytać co wyrażały. Wpatrywał się we mnie intensywnie, a ja tak samo wpatrywałam się w niego. Naprawdę chciałam dowiedzieć się prawdy. Czekałam, aż Demetri się odezwie. Długo kazał na sobie czekać. Dopiero po kilkunastu minutach wpatrywania się we mnie, przemówił.

-Chcesz poznać całą prawdę, tak?

-Tak - odpowiedziałam kiwając przy tym głową.

-Dobrze. Skoro chcesz, to opowiem ci wszystko.

-Zamieniem się w słuch.

Demetri rozluźnił mięśnie, spojrzał na mnie i usiadł na niewygodnym łóżku. Poszłam w jego ślady, usiadłam po turecku na łóżku i z niecierpliwością czekałam, na prawdę którą obiecał mi wampir.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Stephanie Laurens 12 Prawda o miłości
12 Prawda
Finanse 12 test prawda?łsz
wykład 12 pamięć
Figures for chapter 12
Mechanika techniczna(12)
Socjologia wyklad 12 Organizacja i zarzadzanie
CALC1 L 11 12 Differenial Equations
zaaw wyk ad5a 11 12
budzet ue 11 12
Prawda 2
zapotrzebowanie ustroju na skladniki odzywcze 12 01 2009 kurs dla pielegniarek (2)
Stomatologia czesc wykl 12
Etyka 12
RI 12 2010 wspolczesne koncepcje

więcej podobnych podstron