Medaliony Z. Nałkowska
Helena Zaworska Medaliony Zofii Nałkowskiej
„Od kwiecistości - do prostoty”
Medaliony pisane w latach 1945-1946 oczyszczone są z nadmiaru faktów. Nałkowska umieściła tu fakty dotyczące zbrodni dokonywanych na człowieku, resztę - te o mniejszej sile wymowy - przemilczała. Nie było celem pisarki wyjaśnianie, interpretowanie kataklizmu okupacji hitlerowskiej, analizowanie przyczyn tych wydarzeń, ale ukazanie zbrodni i danie świadectwa tych czasów.
Utwory dotyczące drugiej wojny światowej pisane są językiem prostym, konkretnym, rzeczowym, pełnym precyzji w opisie rzeczywistości, ale i przeżyć wewnętrznych. Wcześniejsze utwory cechowała bogata ornamentyka, efektowne porównania i styl bliski jeszcze Młodej Polsce.
W twórczości po 1935 roku poszerzyła się problematyka prozy Nałkowskiej. Autorka pogłębiła znajomość człowieka i wzrosło jej zainteresowanie dla codzienności i powszechności doświadczeń.
Tadeusz Breza pisał, że największym darem Nałkowskiej jest jej umiejętność ujmowania rzeczy w estetyczny skrót, zawierający całe perspektywy. Cenił u niej również to, że potrafi ona mówić o rzeczach ostatecznych wprost, bez wywodzenia ich od początku, z miejsca.
Sama Nałkowska mówi o tym, że przeszła ewolucję „od kwiecistości do prostoty”. Medaliony to szczyt tej ewolucji.
2. Wiedza o epoce w Medalionach
MEDALIONY - to osiem krótkich opowiadań, w których zaprezentowane akty poddane zostały surowej selekcji. Wiedza o epoce zawarta w tym zbiorze przekazana została w zupełnie odmienny sposób niż czyniono to dotąd (Lalka, Nad Niemnem).
Profesor Spanner rozpoczyna się pozornie naturalistycznym opisem dwóch mężczyzn utrzymanym w beznamiętnym, chłodnym tonie realistycznych powieści. Jednak już po chwili owy beznamiętny opis wkracza w tematykę, która budzi ogromne emocje. Narrator, nadal rzeczowo i bez emocji, informuje czytelnika o ciałach ludzi leżących na sarkofagach. Wspomina, że część z nich pozbawiona jest już głów, porównuje je do kamieni ułożonych jedne na drugich. Taka technika wzbudza w odbiorcy bardzo mocną reakcję, a to dzięki zaskoczeniu. Jest to „świadoma metoda postępowania artystycznego”, którą wykorzystuje autorka, żeby oddziałać na odbiorcę, metoda jaskrawych kontrastów.
W książce zachowane są cechy reportażu, dokumentu, sprawozdania z realnych wydarzeń, bo rzeczywiście Nałkowska pisała ją na podstawie faktów, zbrodni, które badała w ramach pracy w Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich. Sama pisarka pisze o Medalionach tak: „Ze wstrząsających przeżyć ówczesnych pozostała mi skromna książeczka, zatytułowana Medaliony, dająca wyraz zdumieniu, że to ludzie ludziom zgotowali ten los.”
Przekazywanie wiedzy bezpośrednio, czasem wręcz w charakterze notatki statystycznej, beznamiętnie to sposób w jaki Nałkowska przekazuje nam informacje o epoce, w której przyszło jej żyć. Fakty tu przekazywane są przejrzyste i przekazywane precyzyjnie, a nie jak w utworach z czasów pierwszej wojny, kiedy autorka mówiła bardziej o interpretacji faktów, a nie o nich w czystej postaci.
Kazimierz Brandys w swej recenzji pisał o tym jak Nałkowska charakteryzuje i opisuje swych bohaterów: „Niemcy w książce Nałkowskiej należą raczej do sfery rzeczy niż zjawisk istotnie ludzkich.” Dzieje się tak dlatego, że gdy mówimy, „że coś nie mieści się w jakiejkolwiek wyobraźnie i pojęciu, odbieramy mu poniekąd prawo istnienia”.
3. „Oskarżam” Zofii Nałkowskiej
Mimo tego, że Nałkowska posługuje się tonem sprawozdawczym, dokumentarnym, widoczna jest jej ocena zawarta w tekście „między wierszami”. Widoczna ona jest, np. w stwierdzeniu chłopca pracującego z prof. Spannerem: „W Niemczech, można powiedzieć, ludzie umieją coś zrobić - z niczego”. Czymś w tym przypadku jest mydło, a niczym - ludzkie ciało. Emocje jakie wywołuje to zdanie u odbiorcy i jego wymowa zawierają w sobie ocenę autorki, która wskazuje tu na zniszczenia, „jakich okupacja faszystowska dokonała w psychice ludzi”. Oskarża w tym opowiadaniu pisarka o morderstwa fizyczne, ale też o mord dokonany na ludzkiej psychice.
Emocje, opinie Nałkowskiej należy odczytać z materiału jaki wybrała. Opisane w tym zbiorze opowiadań fakty zawierają obrazy wstrząsające, ale też oszczędzają nam szczegółowych i brutalnych opisów. Brutalność i ogrom zniszczeń zawarła pisarka w detalach, np. wymieniając rzeczy, które znaleziono w wykopaliskach na miejscu masowych grobów pisze Nałkowska o papierkach po cukierkach, o strzępach pudełek po zapałkach, a na samym końcu listy wspomina o dwóch malutkich kosteczkach lidzkich. Sąd autorki zawarty jest również w szczególnym uszeregowaniu prezentowanych faktów oraz w wymowie kontrastów.
Udało się pisarce upowszechnić prezentowane wydarzenia i losy bohaterów Medalionów. Nie przedstawia nam ona losów jednostki, ale dzieje milionów ludzi. Tworzy postaci typowe dla tego okresu, postaci, których los jest reprezentatywny dla całego pokolenia drugiej wojny światowej.
4. Medaliony na tle literatury o okupacji
Okres drugiej wojny światowej był dla milionów ludzi próbą moralności, odwagi, patriotyzmu, wierności, tchórzostwa, a także człowieczeństwa. W tym czasie pisarze milczeli ( pomijając nieliczne utwory wydawane konspiracyjnie). Koniec wojny przyniósł falę sztuki mówiącej o okupacji i wojnie. Literaturę lat 1945 - 1948 można podzielić na prozę dokumentalną (pamiętniki, wspomnienia, reportaże) oraz prozę artystyczną ( powieści, nowele, opowiadania).
Dymy nad Bireknau Seweryny Szmaglewskiej - pamiętnik więźniarki obozu kobiecego, obrazujący życie kobiet w obozie koncentracyjnym. Podobieństwo do Medalionów dotyczy faktografii, na której oparta jest treść utworu. Szmaglewska jednak nie selekcjonuje faktów, a przedstawia je tak, jak zachowała je w pamięci. Nałkowska selekcjonuje wydarzenia i szereguje je w taki sposób, aby tworzyły układ o jak największej ekspresji. Nie są one chronologicznym zapisem wydobytym z pamięci. Szmaglewska opowiada o pewnych rzeczach szczegółowo, o swych uczuciach, sądach mówi wprost, nie uogólnia, jak Nałkowska.
Noc Jerzego Andrzejewskiego - jedynym sposobem walki jego bohaterów jest postawa moralna (nawet w obliczu śmierci) i obrona wewnętrznej godności.
Pożegnanie z Marią Tadeusza Borowskiego - ukazuje ludzi, których faszyzm zniszczył wewnętrznie, rozbudził w nich najniższe instynkty.
Święta kulo Jerzego Putramenta
Szekspir oraz Ucieczka z Jasnej Polany, Adolfa Rudnickiego - „dostrzega w człowieku potrzebę duchowej niezależności i pragnienie sprawiedliwości.”
Medaliony są bliskie prozie dokumentacyjnej, ponieważ podają autentyczne fakty i powołują się na autentyczne osoby, ale są kompozycją świadomie zorganizowaną, koncepcją artystyczną, a zatem należą do literatury pięknej. Nałkowska z faktów znanych jej osobiście tworzy obrazy artystyczne.
5. Artyzm małej formy prozatorskiej
Artyzm Medalionów polega miedzy innymi na przemilczeniach. Autorka praktycznie nie używa słów oznaczających konkretne stany uczuciowe. Czytelnik sam je identyfikuje na podstawie opisu zachowania bohatera. Czasami na odbiór tych uczuć wpływa tło wydarzeń, atmosfera, pogoda, stan przyrody.
Wrażenie powszechności osiąga Nałkowska poprzez anonimowość bohaterów, ale też poprzez obiektywne podejście do prezentowanych sytuacji. Nie ocenia ona zachowań, decyzji, ale je ukazuje.
Obraz okupacji prezentowany w Medalionach nie jest bezpośredni, nie stwarza pozorów teraźniejszości. Narracja prowadzona jest z dystansu i opowiada o wydarzeniach, które się już stały, które stanowią zamknięty rozdział dziejów.
Medaliony są arcydziełem, jeśli chodzi o miniatury prozatorskie. Opowiadania oparte są przede wszystkim na prostocie środków wyrazu i niewidoczności stylu.
NARRATOR służy tu do stwarzania dystansu do rzeczywistości, o której mowa. Jest to rzeczywistość, o której się opowiada, pomnikowa, w kształcie medalionów. Narratorzy są tu ludźmi prostymi, zwykłymi, a więc rzeczywistości jaką widzimy, jest podporządkowana ich świadomości typowi reakcji.
Kazimierz Wyka pisał, że pisarka „nie wykracza poza to, co jest jej dane w słowach najprostszych ludzi, świadków najbardziej wymyślnych okrucieństw.” Jej elipsy i przemilczenia służą do podjęcia współpracy czytelnika z treścią utworu, do własnego odbierania przedstawionej rzeczywistości, do kreowania subiektywnych ocen na temat prezentowanych faktów.
Henryk Fogler podzielił rzeczywistość Medalionów na trzy warstwy:
Relacje uczestników wydarzeń podawana bezpośrednio, np. zeznania, rozmowa, wywiad. Rzeczywistość widziana oczami prostych ludzi różnych wyznań i płci, ale tego samego pochodzenia klasowego: „dzieci ludu”. Dlatego też ich wypowiedzi brzmią podobnie.
Komentarz odautorski zawarty w opisach. Nałkowska „konkretyzuje tło i urealnia obraz przedstawionego świata.”
Rzeczywistość myśli, która nie jest ukazana wprost. Wyrasta ona z dwóch poprzednich i stanowi wymiar całościowy.
Medaliony - komentarzem wyjaśniającym do tytułu jest opowiadanie Kobieta cmentarna, w którym wyjaśnione zostaje, że medaliony to umieszczane na nagrobkach portrety zmarłych mające uwiecznić pamięć nich i przedłużyć ich pobyt wśród żywych. Takie właśnie zadanie przypisała Nałkowska swym opowiadaniom.
Profesor Spanner
Opowiadanie składa się z trzech części. Pierwsza jest zapisem wizji lokalnej przeprowadzonej w Instytucie Anatomicznym we Wrzeszczu pod Gdańskiem przez członków Komisji do Badań Zbrodni Niemieckich. W podziemiach znaleziono cementowe baseny pełne zwłok ludzkich z odciętymi głowami. Było ich trzysta pięćdziesiąt, podczas gdy na potrzeby Instytutu wystarczyłoby najwyżej kilkanaście. W dwóch kadziach leżały odcięte głowy, w innych ciała przecięte na pół i na mniejsze części oraz ciała odarte ze skóry. Znaleziono także świeżo wykończone baseny świadczące o przewidywanej rozbudowie działalności Instytutu. W innym budynku, także należącym do Instytutu, znaleziono kocioł pełen ciemnej cieczy, w której pływały wygotowane części ciał ludzkich. Na półkach leżały spreparowane kości oraz płaty skóry ludzkiej. Na stole leżały kawałki białego, chropowatego mydła i foremki do jego wyrobu. W budynku znajdował się także piec krematoryjny do niszczenia odpadków i kości.
Część druga to zapis przesłuchania świadka - młodego mężczyzny, gdańszczanina, który pracował w Instytucie i był pomocnikiem kierującego całą akcją prof. Spannera, któryby uznanym naukowcem. Zajmował się anatomią patologiczną, prowadził zajęcia ze studentami. Był członkiem SS. Rozwinął działalność Instytutu wytwarzając przy udziale studentów i pracowników mydło z tłuszczu ludzkiego. Zwłoki sprowadzano z gdańskiego więzienia oraz pobliskich obozów (np. Stutthof). Wytwórnia utrzymywana była w sekrecie przed władzami Akademii Medycznej, które wizytując Instytut nie oglądały samej wytwórni, chociaż - jak zeznał świadek - zawsze na ścianie wisiał tzw. recept, podający przepis na wyrób mydła, który władze musiały widzieć, a także domyślać się, co on oznacza.
Trzecia część to rozmowa z niemieckimi profesorami, kolegami Spannera, którzy wraz z Komisją oglądali ukrytą fabrykę mydła. Nic o jej istnieniu wcześniej nie wiedzieli i obaj byli wstrząśnięci jej widokiem. Na pytanie, czy mogli byli przypuścić, że Spanner, sława naukowa, będzie zdolny do wyrabiania mydła z ciał zmarłych jeńców i skazańców - odpowiedzieli, że Spanner mógł tak postąpić wypełniając rozkaz lub ze względu na dobro kraju, który przeżywał wtedy kryzys ekonomiczny.
* Z Zaworskiej: „Wszystkie odpowiedzi chłopca (pomocnika profesora) są rzeczowe i zupełnie pozbawione jakiegokolwiek zabarwienia emocjonalnego. Chłopiec opowiada o sposobach produkcji, o recepturze, o trudnościach technicznych tak, jakby opisywał normalny proces produkcyjny, jakby chodziło o sprawy zupełnie naturalne.”
Dno
Jest to rozmowa narratorki ze starszą kobietą, byłą więźniarką Pawiaka i obozu w Ravensbruck. W czasie wojny kobieta straciła męża, syna i córkę. Jej opowieść o wojennych przeżyciach jest chaotyczna i porwana. Kobieta przywołuje sceny zapamiętane z różnych obozów, świadczące o okrucieństwie prześladowców, o nieludzkich warunkach życia i bestialskim traktowaniu więźniów. Wspomina bicie i katowanie na Pawiaku, doświadczenia medyczne prowadzone na ludziach, ściąganie więźniom przed rozstrzelaniem krwi dla żołnierzy niemieckich, przymusową pracę w fabryce amunicji, przetrzymywanie na mrozie, doprowadzanie więźniów do kanibalizmu ( poprzez zamykanie na wiele dni w bunkrach pełnych zwłok), bezczeszczenie zwłok
Kobieta swoja opowieść kończy wstrząsającym opisem transportu więźniów do obozów. Opowiada, że ludzi przewożono w bydlęcych wagonach po 100 osób w jednym tak, że stali ciasno obok siebie, w ten sposób bez żywności, wody i świeżego powietrza jechali siedem dni śpiąc, załatwiając potrzeby fizjologiczne, a nawet umierając na stojąco. Wiele kobiet wariowało. W wagonach mężczyzn było jeszcze ciaśniej. Znajdowano tam nawet po 30 zaduszonych w każdym. Wspomina, że widok po otwarciu wagonów był tak straszny, że przerażał nawet niemieckich oficerów.
Kobieta cmentarna
Bohaterką tego opowiadania jest prosta kobieta opiekująca się grobami na cmentarzu, obok którego znajduje się getto żydowskie otoczone wysokim murem. Według relacji kobiety mieszkańcy domów sąsiadujących z gettem nie mogą spokojnie żyć, gdyż nieustannie słyszą dochodzące zza murów krzyki, płacz i strzały. Kobieta wprawdzie uważa, że Żydzi nienawidzą Polaków ( mówi, że słyszała o tym w radiu oraz, że Niemcy tak twierdzą) i że gdyby Niemcy odeszli, to właśnie Żydzi wszystkich by wymordowali, ale nie może patrzeć jak matki wypychają z okien swoje dzieci i same się za nimi rzucają z płonących domów.
Przy torze kolejowym
Jest to historia dziewczyny, która uciekła wraz z kilkoma innymi osobami z pociągu, który wiózł więźniów do obozu ( uciekła przez dziurę w podłodze, a było to bardzo ryzykowne, gdyż wielu więźniów ginęło od uderzenia elementami wystającymi lub o strzałów strażników). Została ranna w kolano i pozostała na nasypie kolejowym. Niedaleko niej leżało dwóch zastrzelonych przez strażników mężczyzn - jeden z nich był jej mężem. pozostałym uciekinierom udało się dotrzeć do lasu.
Wokół rannej dziewczyny zaczęli się gromadzić ludzie z pobliskiego miasteczka. Nie potrafili jej pomóc, gdyż leżała zbyt daleko od lasy, żeby można ją było niepostrzeżenie tam zanieść. Wszyscy bali się konsekwencji jakie mogły wyniknąć choćby z chęci pomocy Żydówce, a wygląd rannej wskazywał na takie pochodzenie. Strach był tym silniejszy, że panował wówczas czas wzmożonego terroru, a za udzieleni pomocy groziła śmierć. Jednak ranna dziewczyna budziła wśród zebranych litość. Jakaś kobieta przyniosła jej kawałek chleba i mleka, ale ta nie skorzystała z pomocy. Poprosiła natomiast młodego mężczyznę o wódkę i papierosy, a ten litując się nad kobietą spełnił jej prośbę.
Po pewnym czasie pojawili się dwaj policjanci, których ranna prosiła, by nie dawali o niej znać Niemcom, a sami ją zastrzelili. Żaden z nich nie był w stanie tego zrobić, aż w końcu młody mężczyzna, który wcześniej przyniósł jej wódkę i papierosy, wziął od jednego policjantów rewolwer i zastrzelił ranna. Ludzie byli tym czynem zdumieni. Jeden ze świadków powtarzał, że to właśnie po tym młodzieńcu spodziewał się największej litości i że nie rozumie co nim mogło kierować.
Dwojra Zielona
Dwojra Zielona to Głowna bohaterka opowiadania. Jest Żydówką i ma 35 lat, choć przez brak zębów i jednego oka wygląda na dużo starszą. Opowiada ona narratorce o swoich wojennych losach.
Po bombardowaniu Warszawy i utracie domu przeniosła się z mężem do Janowa Podlaskiego, a stamtąd została wysiedlona do getta w Międzyrzeczu. Stąd wywożono ludzi do obozu w Treblince. W czasie akcji Dwojra chowała się na strychu, gdzie spędzała wiele dni bez żywności. Oko straciła w Sylwestra 1943roku, gdy Niemcy strzelali do Żydów (Dwojra mówi, że zrobili sobie fajerwerki). Wspomina, że po wyjściu ze szpitala, kiedy zabrali już chyba wszystkich Żydów, ona nie miała już nic nawet kawałka chleba, więc sama poszła za resztą, za „swoimi” do „tego Majdanka”. Bardzo chciała żyć, bo uważała, że po wojnie nie będzie już Żydów i trzeba będzie zaświadczyć o tym, co się stało.
W Majdanku była bita i głodzona. Po pewnym czasie dostała się do pracy w fabryce amunicji w Skarżysku-Kamiennej. Tam wyrwała sobie wszystkie złote żeby, żeby kupić chleb. Tuż przed zakończeniem wojny Niemcy przenieśli fabrykę do Częstochowy. Tu Dwojra doczekała wkroczenia wojsk radzieckich.
Wiza
Wiza to nazwa placu, na który zaganiano wszystkie więźniarki w czasie porządkowania, czyszczenia obozu. Była więźniarka, rozmówczyni narratorki, wspomina październikowe dni, zimne mokre, w czasie których przyjechała do obozu i po raz pierwszy znalazła się na wizie. Były tam Żydówki z całej Europy: Francji, Belgii, Holandii, Grecji, Polski i Rosji. Znajdowały się w obozie już po kilka miesięcy. Były brudne, chore, owrzodziałe, niektóre nawet umierające. Na wizie zawsze stały ciasno, przyciskając się do siebie, żeby było cieplej. Najgorzej miały te, które stały z brzegu, a najciężej znosiły to Greczynki nie przyzwyczajone do surowego klimatu. Te które zemdlały albo nie mogły już dłużej stać były wrzucane do bunkrów nawet na kilka dni. Niektóre z nich już nigdy nie wracały.
Kobieta wspomina ostatni dzień na wizie, kiedy to Greczynki śpiewały żydowski hymn narodowy po hebrajsku. Pamięta, ze śpiewały pięknie i mocno, głośno, jakby były zdrowe. Tęsknota dodawała im sił. Na drugi dzień więźniarki poddano selekcji i wiza opustoszała.
Człowiek jest mocny
Rozmówcą narratorki jest Michał P., polski Żyd, który przywieziony został do Chełmna wraz z kilkunastoma innymi silnymi mężczyznami zdolnymi do ciężkiej pracy. W Chełmnie znajdował się pałać, będący przed wojną Zakładem Kąpielowym. Przywożono tu Żydów z całej okolicy i przeprowadzano przez wnętrze pałacu na podwórko, na którym stał olbrzymi samochód z hermetycznymi drzwiami.
Przywożonym tam Żydom kazano się rozbierać jak do kąpieli, po czym zapędzano ich do samochodu i zatruwano gazem. Zwłoki przewożono do pobliskiego lasu, gdzie specjalna ekipa silnych Żydów kopała rowy - zbiorowe mogiły dla swoich rodaków. W takiej ekipie pracował Michał P. W lesie Żuchowskim, dokąd przywożono zwłoki. Tu były one poddawane specjalnemu przeglądowi, którego dokonywało dwóch Ukraińców. Ich zadaniem było szukanie wszelkich kosztowności (łącznie ze złotymi zębami, które wyrywali) i zabieranie ich. Dziennie przywożono tu ok. 1200 ciał.
Pewnego dnia Michał P. wśród zakopywanych ciał ujrzał zwłoki swojej żony i dwojga dzieci. Położył się przy nich i prosił, żeby go zastrzelono, ale Niemcy uznali, że z niego jest mocny człowiek i może jeszcze popracować. Niektórzy z mężczyzn pracujących przy zwłokach nie wytrzymywali i popełniali samobójstwa. Michał P. uciekł z samochodu w czasie dojazdu do pracy.
Dorośli i dzieci w Oświęcimiu
Tekst ten poświęcony jest rozważaniom na temat sytuacji i zachowań dzieci i dorosłych przebywających w obozie oświęcimskim. Narratorka przedstawia postaci słynnych morderców, oprawców obozowych oraz ich wyrafinowane sposoby katowania i zabijani ludzi (np. bicie po nerkach, stawanie na krtani, uderzanie w głowę gumą zakończoną ołowiem), ale przywołuje także postaci więźniów, lekarzy, którzy ratowali życie współwięźniom, narażając własne (np. dr Grabczyński z Krakowa, który w obozowym szpitalu naprawdę leczył więźniów wbrew woli oprawców).
Dzieci przybywające do Oświęcimia nie miały wielkich szans na przetrwanie. mniejsze i słabsze natychmiast kierowano do komory gazowej. W czasie selekcji dzieci przechodziły pod prętem zawieszonym na wysokości 120 cm. Świadome tego, co je czeka, starały się przechodzić na palcach, żeby zaczepić o pręt. Wychowywały się wśród śmierci, zła i okrucieństwa. Na rzeczywistości obozowej wzorowały swoje zabawy - bawiły się, np. w palenie Żydów.
6