Seamus to Seamus ty to ty 6


Seamus to Seamus ty to ty część 6

DRACO

Odkąd chodzę z Harrym, odkryłem dwa razy więcej prób uwiedzenia go (czytaj: rozebrania go) niż dotychczas. Może to dlatego, że spędzam z nim więcej czasu. Albo dlatego, że odkąd jest mój, jeszcze bardziej zależy mi na odgrodzeniu go od całej reszty świata.

W każdym razie to nie ma znaczenia. Bo Harry i tak niczego nie zauważył. Po prostu tego nie dostrzegł! To chyba najgłupsza i najbardziej bezsensowna rzecz, jaką widziałem w życiu. Pewnego dnia, gdy wracał z zajęć, śledziło go dziesięć dziewczyn, a on spytał je, czy się nie zgubiły.

Dajcie spokój.

Dlatego musiałem przejąć rolę jego Osobistego Ochroniarza. A w każdym razie jednego z wielu. No dobra - Granger dzieli ze mną ten tytuł. Oczywiście to nie w stylu Malfoyów, żeby cokolwiek z kimś dzielić, ale jak się nad tym dłużej zastanowiłem, to postanowiłem jej nie zabijać. Na razie.

Dzisiaj rano odkryłem kolejny Spisek. Zauważyłem, że trzecio- i czwartoroczne Puchonki i Krukonki łażą za Harrym z podejrzanymi minami, bezskutecznie próbując ukryć za sobą jakieś tobołki.

To zdecydowanie domagało się dalszego śledztwa.

Poszedłem za jedną z tych małych zdzir. Oczywiście Puchonką. Kto inny nie znałby znaczenia słowa „ukradkiem”?

Zaprowadziła mnie prosto do przebieralni dla graczy quidditcha.

Podsłuchując pod drzwiami, doszedł do mnie głos jakiejś rozentuzjazmowanej czternastolatki:

- Nie! Nie taki duży! On nie może tego zauważyć!

- Okej, nałóż na to zaklęcie maskujące… gdzie jest Vi? Ona na pewno wiedziałaby, jak…

- Porządkuje krzesła i ławy, zapomniałaś?

- Skopiowałaś już więcej tych biletów?

Słodki Merlinie! Co te… harpie chcą zrobić MOJEMU Harry'emu? Stwierdziłem, że nadszedł czas, aby wkroczyć do akcji. Wszedłem do pomieszczenia jak każdy Malfoy - z klasą i teatralnym dramatyzmem. Wszystkie zamarły, kilka nawet pisnęło.

- Co wy właściwie robicie? - spytałem zimno.

Wpatrywały się we mnie z przerażeniem. Potem jedna z nich przez nieuwagę upuściła kawałek papieru. Sięgnąłem po niego i przeczytałem: „Zobaczcie Chłopca-Który-Przeżył w CAŁEJ okazałości! 1 galeon!”

Ludzie mają płacić tylko JEDNEGO galeona! Czy im się wydaje, że Harry jest wart JEDNEGO GALEONA?!

Rozejrzałem się i, pomimo tego, że byłem wkurzony, musiałem przyznać, że zaimponowały mi.

Sprawiły, że ściana w pomieszczeniu stała się przezroczysta - mogły podglądać wszystko, co się dzieje na zewnątrz, ale nikt nie był w stanie ich zobaczyć. No i wybrały ścianę, przez którą mogły obserwować męskie prysznice.

Niestety prawo do zabójstwa zostało mi odebrane. Wyobraźcie sobie - prefekci nie mogą nawet okaleczyć źle zachowujących się uczniów? Nawet troszeczkę? Nie. Zostało to zakazane w 1664 roku.

Ojciec powiedział, że to wtedy Hogwart zaczął schodzić na psy.

Muszę się z tym zgodzić. Mogę dawać najwyżej miesięczne szlabany! A taka kara zazwyczaj ogranicza się do sprzątania! Co by się stało, gdybym użył ich jako żywych tarcz? Albo jako testery dla nowych zaklęć? Albo gdybym mógł chociaż zakuć je w kajdany…?

Ale za dużo tych dygresji. Dałem im po prostu szlaban u Snape'a (hehehe) i już miałem zacząć mordować, kiedy przypomniałem sobie, że mój chłopak na pewno tego nie pochwaliłby.

Oczywiście nie mogłem pozwolić, aby ta cała ciężka robota, którą wykonały, poszła na marne. A Harry za dziesięć minut zaczynał trening quidditcha.

A ja miałem miejsce w pierwszym rzędzie…


HARRY

Seamus przyszedł dziś do mnie, żeby przedyskutować naszą sytuację.

Muszę przyznać, że tak jakoś unikałem go od czasu naszego wyjścia do Hogsmeade. No dobra. Jeżeli mam być szczery - za każdym razem, gdy go widzę, to prawie podskakuję i mam ochotę uciec.

Ej no - on próbował mnie obmacywać! Na dodatek publicznie!!!

Najdziwniejsze jest to, że Seamus nie zachowuje się… no, jak Seamus! To naprawdę zaczyna mnie przerażać. Nie próbuje mnie podrywać. Nie komentuje przy ludziach, jak wyglądam.

A już najbardziej dziwi mnie jedna rzecz: nie flirtuje też z nikim innym.

Wiem! To nienormalne! Flirtujący Seamus to… jakby filar naszej szkoły. On zawsze flirtuje. Zawsze to robił. I aż do teraz było pewne, że zawsze będzie.

Flirtuje z siedmiorocznymi, którzy przewracają na to oczami, ale tak naprawdę są raczej rozbawieni. Z pierwszorocznymi, rumieniącymi się i niewiedzącymi co ze sobą zrobić. Flirtuje z ciałem pedagogicznym. Nawet ze Snape'em, mimo że dostał już za to chyba z milion szlabanów. On już po prostu taki jest.

Ale w tym tygodniu nie zrobił nic z tych rzeczy. Zamiast tego był naprawdę cichy i stale mnie obserwował. To zaczęło przerażać wszystkich.

A w szczególności mnie. Nie mogę przestać zastanawiać się, co takiego w końcu zrobi, żeby rozładować nagromadzające się seksualne napięcie.
Więc kiedy podszedł do mnie (nawet nie podskakiwał! Seamus zawsze podskakuje!), naprawdę nie wiedziałem, czego mam się spodziewać.

- Harry - powiedział, pochylając się w moją stronę i szepcząc mi do ucha. - Czy mogę zamienić z tobą słóweczko?

Oczywiście podskoczyłem na krześle i prawie przewróciłem się na podłogę. Ale przynajmniej nie pisnąłem.

- Eee… a o co chodzi? - udało mi się wyjąkać.

Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, a potem uśmiechnął się radośnie.

- O ciebie, oczywiście!

O niee.

Usiedliśmy w odludnym kącie pokoju wspólnego. Trochę mnie pocieszało to, że byliśmy w miarę publicznym miejscu i w każdej chwili ktoś mógł do nas podejść. Nie chciałem zostawać z nim sam na sam.

Ale gdy podniosłem wzrok, zobaczyłem, że on nie ma zamiaru (choć raz) zaatakować mnie. Tak właściwie to wyglądał na zdenerwowanego.

Seamus? Zdenerwowany?

Nieee!

- Więc, Harry… - zaczął Seamus nieswoim głosem. - Czy myślałeś nad tym, co się stało w Hogsmeade?

- Chodzi ci o… napastowanie? - zapytałem ze zdziwieniem.

- Eee, nie… myślałem raczej o randce - powiedział, wyglądając przy tym jakoś niewyraźnie.

- Och! Ahaa! - Zarumieniłem się. Co za upokorzenie! Oczywiście, że chodziło o randkę! Nawet Seamus nie rozmawiałby o napastowaniu. Jestem idiotą! - Eee… - zacząłem elokwentnie.

- Jeżeli nie miałeś czasu, żeby pomyśleć… - kontynuował Seamus.

- Chodzi o to, że… takjakbyjużsięzkimśspotykam - powiedziałem pospiesznie.

Seamus nic nie powiedział.

- Bardzo mi przykro! - mówiłem dalej. - Powinienem ci wcześniej o tym powiedzieć! Jestem idiotą, nie musiałem się zgadzać na to wyjście, powinienem…

- Harry. HARRY! - przerwał mi. - Nie przejmuj się tym. Przecież nie chodzimy ze sobą ani nic z tych rzeczy. Wszystko w porządku. Więęęc… z kim się spotykasz?

- To tajemnica - wymamrotałem.

- Spoko, nie będę naciskał - wymruczał chłopak, siadając bliżej. - Ale pamiętaj, gdybyś kiedykolwiek chciał się komuś wypłakać na ramieniu… albo zabawić… to nie będzie wykorzystywanie, tak właściwie to lubię być wykorzystywanym przez ciebie, więc gdybyś kiedyś poczuł potrzebę, to…

- SEAMUS! Zabierz tę łapę z mojego kolana!!!

I okazało się, że Seamus aż tak bardzo się nie zmienił. Tak właściwie w ogóle się nie zmienił. Wiecie - to w końcu Seamus.


DRACO

Dzisiaj Harry miał pierwszą sesję z tym debilem Thomasem.

Nie obchodzi mnie, co powiedział Harry. Tu nie chodzi o żadną cholerną sztukę. Ten Thomas… mimo tego, że nigdy z nim nie rozmawiałem, po prostu wiem, że to cholerny zboczeniec!

A jeżeli mu się wydaje, że może położyć łapska (na pewno są brudne - pokryte tą ohydną farbą olejną, jak pospolicie) na Harrym, to przekona się, jak bardzo się mylił…


HARRY

Dziś miałem pierwszą sesję z Deanem.

Byłem naprawdę zdenerwowany.

Wiecie, nie jestem profesjonalnym modelem ani nic z tych rzeczy, więc myślałem, że wszystko schrzanię. Dodatkowo byłem naprawdę zaniepokojony, że będę musiał się rozebrać. Mimo tego, że Dean i tak już wszystko widział, mieszkając ze mną w jednym dormitorium. Ale wiecie - teraz by naprawdę na mnie patrzył.

Gagh!

Ale okazało się, że nie jest tak źle. Było nawet całkiem zabawnie. Dean domyślał się, że będę nerwowy. Opowiadał mi śmieszne historie z zajęć i mówił o tym, jak wszyscy byli zazdrośni, że zgodziłem się mu pozować. Oczywiście, pewnie te anegdotki nie były prawdziwe, ale jakoś rozładowały napięcie.

Byłem zadowolony, że postanowił rysować tylko moją twarz - w setce najróżniejszych min - i po dwóch godzinach było już po wszystkim.

Jednak najbardziej interesującą częścią wieczoru był moment, gdy wyszedłem z klasy…


DRACO

Gdy Harry wyszedł z klasy, ukrywałem się w ciemnym kącie. Natychmiast przybrał słodką, zdziwioną minę i szybko do mnie podszedł.

- Draco… co ty tutaj robisz? - zapytał.

Grrr! Myślałem, że Harry jest mniej domyślny w tych sprawach! Jak udało mu się mnie dostrzec, mimo mojej wspaniałej techniki kamuflażu? To niesprawiedliwe!

- Eee… - zacząłem. Chyba nie miałem nic więcej do dodania.

- Szpiegujesz mnie?

Teraz miałem dwa wyjścia. Albo poddać się i przyznać, co zmusiłoby mnie również do przyznania się, że jestem zazdrosny, albo zgrywać głupka. Więc oczywiście wybrałem drugą opcję. W końcu jestem Malfoyem!

- Oczywiście, że nie, Potter - powiedziałem. - Tylko tędy przechodziłem. A nic nie można poradzić na to, że się czasami na kogoś wpadnie przez przypadek

Oczy Harry'ego zaczęły podejrzanie błyszczeć.

- I zanim wyciągniesz jakieś mylne wnioski - kontynuowałem pospiesznie. - Nie obchodzi mnie, że byłeś sam na sam przez prawie trzy godziny z innym chłopakiem, prawdopodobnie nago, kiedy…

Harry wybuchnął śmiechem.

- Merlinie… znów masz ten tik! Czy coś nie jest z tym nie tak? Chyba powinieneś iść do pani Pomfrey. Aha, żeby cię uspokoić - nie, nie byłem nagi i NIE, tak jak mówiłem, Dean nie próbował niczego. Tylko malował mnie do swojego PROJEKTU ARTYSTYCZNEGO. Czujesz się lepiej?

Hmmm. Głupi Potter.

Ale śmiał się! I byłem przy nim, kiedy to robił! Echhh.

Myślę, że mogę mu wybaczyć fakt, że śmiał się ze mnie. Ten jeden raz.

Ale to nie znaczy, że robię się miękki czy coś w tym stylu.

Słodki Merlinie. Ta myśl będzie mnie dręczyć po nocach. To i pewna osoba, oczywiście.

Echhh.


DRACO

Jestem zazdrosny przez cały czas.

Wiem! To idiotyczne! Z moimi wszystkimi poprzednimi kochankami nie miałem czegoś takiego. Oczywiście, nie chciałem, żeby mnie zdradzali, ale to miało raczej związek z moim honorem niż z uczuciami.

No i dodajmy - kto chciałby zdradzać mnie?!

Ale… widzieliście Harry'ego, prawda? Widzieliście jak on wygląda.

Harry nawet nie dał mi powodu, abym miał myśleć, że chciałby mnie zdradzić, ale to nie ma znaczenia. Powinienem przyzwyczaić się do myśli, że wszyscy z nim flirtują i że on jest tak mało domyślny, że nawet tego nie zauważa.

Ale za każdym razem, kiedy to widzę, coś przeskakuje w mojej głowie. Przestają grać te miłosne piosenki. Milkną ptaszki. Zamiast tego, chcę zabić! ZABIĆ!!!

Z jakiegoś powodu Harry sądzi, że to słodkie. Uważa, że to zabawne, gdy warczę i śmieje się głośno, gdy widzi tik. A ja nawet się tym nie przejmuję. Co się ze mną dzieje?!

Ostatnio zacząłem rozmyślać nad innymi rzeczami. Innymi pytaniami. Pytaniami dotyczącymi przyszłości, tym, co dalej z nami będzie.

Na przykład: Harry i ja jesteśmy razem od około trzech tygodni. Dobra, dwóch tygodni, pięciu dni, trzech godzin i… ale… to nie tak, że ja to liczę, czy coś w tym stylu!

Więc - trzy tygodnie. I - pomimo tego, że to żenujące, patrząc na moje techniki uwodzenia - jeszcze nie zrobiliśmy… TEGO.

Nigdy, przenigdy nie czekałem na nikogo, żeby był… gotowy. Kiedy coś zaczynali mówić, po prostu ich nie słuchałem. Nie mam czasu na cholerne kwiatki i kolacyjki przy świecach! Myślicie, że jestem Gryfonem?! I zazwyczaj po prostu poddawali mi się, z radością albo niepewnością, a potem ja się nimi nudziłem.

Ale z Harrym…

Wstyd się przyznać, ale chcę być z nim tak długo, jak to tylko możliwe, bez względu na seks. Proszę, podajcie mi papierową torebkę - Slytherinie, przez samo słuchanie tego, co mówię, robi mi się niedobrze.

Ale… chcę być odpowiedni dla Harry'ego.

Przez co nasuwa się pytanie numer dwa: czy ja jestem właściwą dla niego osobą?

Jestem Ślizgonem. Wrogiem. Mój ojciec jest cholernym śmierciożercą. Jest środek wojny, a ja codziennie spotykam się z Harrym Potterem, żeby potrzymać się za ręce, całować i rozmawiać na jakieś romantyczne tematy! I ja to lubię!

Ale… kiedy dojdziemy do etapu sypialni… co jeśli będę dla niego zbyt gwałtowny? Albo mu się to nie spodoba i… niech to szlag.

Wiem, że Harry mnie nie kocha. Oczywiście - lubi mnie z jakiegoś powodu (jeszcze nie doszedłem do tego, z jakiego), ale to wszystko. Powinienem pozwolić mu odejść, pozwolić mu znaleźć jakiegoś cholernego Gryfona, który byłby - o zgrozo - naprawdę miły dla niego.

Ale za każdym razem, kiedy pomyślę, że mógłby być z kimś innym, zaczynam mieć tik. I mam ochotę zabić! ZABIĆ!!!

Więc nie mogę tego zrobić. Ale jak długo potrwa, zanim to on mnie porzuci?


HARRY

Nie zrozumcie mnie źle. Ja lubię profesor Smeldon. Jest zawsze miła, jest też dobrą nauczycielką. Ale, eee… jest też… trochę dziwna. Dobrze wiem, że nie do końca jestem na bieżąco z damską modą, ale przysięgam - nigdy nie widziałem, żeby ktoś nosił tak kuse szaty jak ona. Na przykład teraz, siedzi przy biurku ze skrzyżowanymi nogami tak, że rozporek podchodzi jeszcze wyżej. Ma na sobie też buty na niebotycznych obcasach. Nie jestem pewien, czy to naprawdę dobry wybór na zajęcia - one są raczej dość niewygodne. Potem - dobry Merlinie - jej szaty uniosły się jeszcze bardziej i teraz mogę widzieć jej pończochy. I pas do nich. O nie! Odwróć wzrok, Harry, odwróć wzrok NATYCHMIAST!

- Harry - powiedziała. - Harry, Harry, Harry.

To mi za bardzo przypomina Lockharta.

- Tak, pani profesor? - zapytałem ze zdenerwowaniem. - Czy coś jest nie tak?

Uśmiechnęła się ironicznie.

- Ależ nie, Harry, nic nie jest nie tak… z tobą.

Erk? Teraz wpatruje się we mnie - co ona wyprawia?

- Chodzi o ten esej - powiedziała, podając mi pergamin. Aha. No cóż, napisałem to dzień po tym, gdy Draco zaprzeczył, że mnie pocałował. Dlatego zrozumcie - to nie była najlepsza praca.

Położyła rękę na moim ramieniu. Zauważyłem, że ma krwistoczerwone, bardzo długie i zadbane paznokcie. Hmmm… to wszystko jest raczej… dziwne.

- Harry - powiedziała, wciąż uśmiechając się w ten denerwujący sposób. - Wiem, że jesteś… dobrym chłopcem. I jesteś bardzo dobry w OPCM. Nie spodziewałam się tego takiego czegoś po tobie, rozumiesz. Jesteś troszeczkę… niegrzeczny, prawda?

- Eee… no chyba tak - wyjąkałem. Nie do końca zgadzam się z jej doborem słów, ale rozumiem o co jej chodzi. To naprawdę nie była dobra praca.

Kobieta przekrzywiła głowę.

- Wiem, że masz… energię, Harry… ale myślę, że musi być ona odpowiednio… ukierunkowana. Nie chciałabym być zmuszona do… ukarania cię.

Podała mi mój esej. Wziąłem go. Ona… nie puściła kartki. Pochyliła się w moją stronę. Odsunąłem się.

Czy tylko mi się wydaje, czy dzieje się coś… dziwnego…?

- Eee, dziękuję, pani profesor - powiedziałem, wyrywając w końcu jej moją pracę z ręki i szybko rzuciłem się w stronę drzwi. - Naprawdę mi przykro z tego powodu - postaram się, aby moja energia… nie to!... żeby moje zadanie było lepsze następnym razem. Tak. Do zobaczenia w takim razie.

Gdy przekraczałem próg, wciąż uśmiechała się ironicznie.


DRACO

Właśnie szedłem korytarzem (oczywiście, że nie szukałem Harry'ego), kiedy natknąłem się na grupkę znajomych chłopaka.

- Czyli profesor Smeldon kazała Harry'emu zostać po zajęciach? Szczęśliwy drań!

- Myślę, że to ona jest szczęściarą! Widziałeś wyraz jej twarzy? Jakby miała…

GRRRR! NIEEEEEE!!!

Zabić! ZABIĆ!!!

Pobiegłem do klasy.

Ale kiedy dotarłem na miejsce, Harry'ego już tam nie było. Tak samo jak profesor Smeldon.


HARRY

Nie spotkałem się z Draco tego wieczora. Czekałem ponad godzinę, ale on nie przyszedł. Nie wiem dlaczego, ale to wszystko wywołuje u mnie mdłości. Czy zrobiłem coś złego? On zawsze tu był, zawsze przede mną - co się mogło stać? Muszę go zobaczyć.


DRACO

Wyszedłem spod prysznica i zobaczyłem siedzącego po turecku na moim łóżku Harry'ego, czytającego moją pracę domową z OPCM.

- Gargh! - wrzasnąłem.

Harry nawet na mnie nie spojrzał.

- Odpowiedź na pytanie trzecie jest niewłaściwa, Draco. Powinieneś…

Po czym podniósł na mnie wzrok, otaksował mnie z góry na dół i zarumienił się. No co, miałem na sobie tylko ręcznik, więc jego reakcja nie jest niczym dziwnym.

Po chwili zdał sobie sprawę, że się we mnie wpatruje, zaczerwienił się jeszcze bardziej i wymruczał przeprosiny. Oczywiście w tym momencie musiały zacząć rozbrzmiewać te cholerne ptaszki i skrzypeczki…

- Harry… co ty tu robisz? - spytałem, starając się, żeby brzmiało to spokojnie, jakby mnie w ogóle nie obeszła jego obecność; oczywiście nie do końca mi się to udało.

- Cóż, nie przyszedłeś wieczorem, więc…

Harry próbował się tłumaczyć, starając się też nie spoglądać zbyt często na moją nagą klatkę piersiową, tak naprawdę w ogóle nie chciał patrzeć. To było idiotyczne. No wiecie - chodzimy ze sobą już jakiś czas, a on nadal wstydzi się czegoś takiego.

Cały on!

Kiedy mówił, zorientowałem się z przerażeniem, że w moim pokoju… panował bałagan! Na podłodze leżały jakieś przedmioty, wszystkie moje papiery były rozrzucone na biurku i… nie były poukładane.

Do tego wszystkie podręczniki walały się po stole, nie leżały nawet prostopadle do blatu! Spróbowałem tak stanąć, żeby zasłonić sobą ten widok, po czym skłamałem Harry'emu, że byłem zajęty i dlatego się z nim nie spotkałem (pominąłem milczeniem mój wybuch zazdrości). Chłopak wciąż wpatrywał się w podłogę, więc w końcu się nad nim ulitowałem i narzuciłem na siebie szlafrok. Ale, oczywiście, coś się musiało wydarzyć.

Możecie tego nie wiedzieć, ale Harry Potter jest niewyobrażalnie wścibski. Nic dziwnego, że zawsze wpada w jakieś tarapaty. Gdy tylko na moment spuściłem z niego wzrok, zaraz zaczął grzebać w moich książkach i oczywiście musiał trafić na tę właśnie kartkę, która nie miała nigdy ujrzeć światła dziennego.

Kiedy odwróciłem się z powrotem w jego stronę, akurat ją czytał ze zdumieniem wymalowanym na twarzy.

- Co to? „Nazywam się Draco Malfoy. Nie potrzebuję drugiej połówki. A te wszystkie hałasy to tylko wymysł mojej wyobraźni”.

- Gargh! - wrzasnąłem, próbując mu to wyrwać, ale nie trafiłem i przewróciłem się na łóżko. Harry trzymał kartkę (tak, panie i panowie, musiałem zapisać moją mantrę, okej? Koniec rozmowy!) poza moim zasięgiem.

- Oddaj mi to - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

- Ale co to jest? Nie bądź taki, powiedz! - zajęczał Harry, ciągle nie oddając mi tego świstka.

Merlinie, możecie sobie wyobrazić coś bardziej żenującego?! Czułem, że cała moja twarz przybrała kolor dorodnego buraka.

- To moja mantra - warknąłem w końcu.

- Twoja man… Ale po co ci to? I o co chodzi z tymi hałasami?

Położyłem się na łóżku i zakryłem twarz poduszką.

- To… tapiosenkaiinnetakie - wymamrotałem po chwili.

- Piosenka? - spytał zdumiony Gryfon. - I inne?

Zapadła cisza. Potem nagle Harry załapał:

- Czekaj… to dlatego tak stukałeś? I waliłeś głową w ścianę?

- NIE! - ryknąłem, zrzucając z siebie poduszkę.

- Tak było! - wrzasnął Harry triumfalnie.

- Nie było! - jęknąłem. - To i tak wszystko twoja wina! To przez ciebie tak stukałem!

Brunet otworzył usta ze zdumienia.

- Czyli… słyszałeś w głowie piosenki i inne… bo… bo ja tam byłem? - zapytał powoli.

- Merlinie… - wymamrotałem, czując przytłaczające wręcz zażenowanie. Ukryłem twarz w dłoniach.

Ale zaraz to minęło - Harry Potter zabrał moje ręce, wyszeptał: „jakie to słodkie”, po czym zaczął mnie przykładnie całować. Po chwili cofnąłem się i wpatrzyłem w niego.

- Draco… czy chcesz…? - Harry zrobił się czerwony, ale nie zerwał kontaktu wzrokowego.

Myślę, że powiedziałem coś gryfońskiego w stylu: „jesteś pewien?”, zanim rzuciłem na drzwi zaklęcie zamykające. Nie mam zamiaru dopuścić, żeby ktoś nam w tym przeszkodził.

Gdy położyliśmy się na łóżku, ze zdziwieniem zanotowałem, że moje dłonie drżą. Zrozumiałem, że jestem zdenerwowany. Kompletnie przerażony.

Cholera jasna!


DRACO

Następnego ranka obudziłem Harry'ego, przynosząc mu własnoręcznie przygotowane śniadanie. W kryształowym wazonie stała jedna, świeżo zerwana róża. Czerwone płatki i zielone liście doskonale symbolizowały połączenie dwóch domów.

Harry otworzył oczy - takie zielone, idealnie szafirowo zielone! - a gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się pięknie. Wyglądał jak anioł.

- Dzień dobry, kochanie - przywitałem go, odkładając tacę na bok i pochylając się do pocałunku, który Harry ochoczo oddał. Gdy odsunąłem się, jego wzrok spoczął na tacy.

- Och, Draco! - Jego oczy zeszkliły się. - Ty… przyniosłeś mi śniadanie do łóżka! Nikt nigdy nie był dla mnie taki miły!

- Cóż… powinni być - powiedziałem, wpatrując się w niego. - Jesteś idealny, twoje ciało i dusza… zasłużyłeś na to, co najlepsze. Mam zamiar ci to dać!

- Draco… muszę ci coś powiedzieć…

- Tak, ukochany?

- Draco, ja-ja cię kocham…

Westchnąłem i poczułem napływające do oczu łzy.

- Harry… czy naprawdę tak myślisz? Bo… bo ja jestem w tobie szaleńczo zakochany. Chciałem być z tobą od zawsze. Nie mogę o niczym innym myśleć!

- Och, Draco… nigdy nie powinniśmy się już rozstawać. Zawrzyjmy prawdziwy pakt miłości i pozwólmy naszym duszom się zjednoczyć!

- Niczego bardziej nie pragnę, ukochany.

- Ale Draco… - Harry nagle wyglądał na zmartwionego, ale mimo to wciąż był piękny jak zawsze. - Co z twoim okrutnym i złym ojcem?

- Nigdy nie powinienem się zwrócić na Ciemną Stronę! Będę walczył ze wszystkim, dla ciebie zupełnie się zmienię, moje serce! Przeproszę Hermionę i Ronalda za moje okropne zachowanie przez te lata i poproszę o ich wybaczenie!

Harry jęknął przeciągle i wpadł w me ramiona. Wtedy kilka tuzinów małych, białych króliczków przykicało na nasze łoże, ich noski ruszały się tak słodziutko

AAAARRRGGGHHH!!!

Usiadłem na łóżku, moje serce biło jak szalone. Dobry Merlinie, co za okropny, przerażający koszmar! Kwiaty! Pakt miłości! Aniołki! Małe, urocze, kicające zajączki!!! Slytherinie, skąd się wziął ten cholerny sen?! To było jak z jakiegoś śmieciowego harlequina!

Zadrżałem i nagle dotarło do mnie, że coś jest strasznie, strasznie nie tak.

Ktoś był w moim łóżku. Przytulał się do mnie.

Powoli odwróciłem głowę i moim oczom ukazał się Harry Potter.

Harry Potter. W moim łóżku. Nagi w moim łóżku. Nagi w moim łóżku, z włosami w nieładzie, oddychający spokojnie przez sen, z głową na moich artystycznie ułożonych poduszkach. I nagle wróciła mi pamięć.

Harry! Rozglądający się w moim pokoju! Mantra! Pocałunki! I… inne rzeczy, które potem nastąpiły!!!

Znów poczułem się bezgranicznie szczęśliwy i nie zmieniło się to nawet wtedy, gdy dostrzegłem, że Harry ślini się na moją poduszkę. Pamiętacie - moją specjalnie, artystycznie ułożoną poduszkę.

Wyglądał tak słodko!

Wtedy coś jeszcze do mnie dotarło.

Co ja mam teraz zrobić?

Nigdy wcześniej nie obudziłem się z kimś w łóżku. Poprzednie moje spotkania miały miejsce zawsze w jakiejś obskurnej, opuszczonej klasie, albo ta druga osoba nie miała ochoty na przytulanie się (nie żebym ja chciał się przytulać do Harry'ego czy coś w tym stylu… echem), ale to był Harry. To był jego pierwszy raz! Jak należy się odpowiednio zachować w takiej sytuacji? Czy powinienem być przeraźliwie sentymentalny, jak już się obudzi i… przyznać się do moich uczuć?! Przecież nie mogę tak po prostu tego zrobić!

Nagle zrozumiałem, że leżymy w dormitorium Ślizgonów. Było coś około dwudziestej trzeciej, drzwi były zamknięte, a moi współmieszkańcy zdawali sobie sprawę, że nie mają się zbliżać do mojego pokoju - ale i tak. Ktoś mógłby tu po prostu wejść.

O czym ja myślałem?!

Oczywiście sprawa przedstawia się tak, że nie myślałem. Byłem tak zaaferowany tym, że Harry do mnie przyszedł, że w którymś momencie zupełnie wyłączyłem myślenie. To było przerażające.

I jak Harry mógł nadal wyglądać tak słodko, gdy ślinił się na moją specjalną poduszkę?!

Bardzo, bardzo cicho wysunąłem się z jego objęć i zacząłem się rozglądać za moimi ubraniami. Założyłem je i wstałem, wpatrując się w śpiącego chłopaka.

Nie mogę tu zostać, mimo że to mój pokój. Gdy Harry się obudzi… będzie chciał usłyszeć jakieś zapewnienia, na pewno… i co ja mam mu wtedy powiedzieć? Że nigdy jeszcze tak się nie czułem?! Malfoyowie po prostu nie przyznają się do takich rzeczy, nawet gdy to prawda…

On… on zrozumie, dlaczego nie zostałem. Dlaczego nie mogłem.

Chyłkiem wyszedłem z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.

Gdy następnym razem zobaczyłem Harry'ego, mój żołądek ścisnął się ze zdenerwowania.

To było kolejnego dnia, około jedenastej. Nie wróciłem do dormitorium aż do świtu - tylko po to, aby się z ulgą przekonać, że Gryfona już tam nie ma. Nie poszedłem na śniadanie, bo… jestem Ślizgonem. Nie radzę sobie dobrze w sytuacjach, gdy nie wiem, co powiedzieć w swojej obronie.

Ale w końcu Harry'emu udało się mnie złapać. Wyglądał na absolutnie wściekłego. Jego oczy błyszczały wojowniczo.

- Harry - zacząłem niepewnie. - Eee… co u ciebie?

- Nie mogę uwierzyć, że mnie tam zostawiłeś! - powiedział ze złością, podchodząc bardzo blisko i chwytając mnie za szaty. - Obudziłem się, a ciebie nie było. Wiedziałeś, że nigdy tego nie robiłem… musiałem wyślizgnąć się stamtąd sam, miałem szczęście, że zabrałem pelerynę-niewidkę! Jak mogłeś mi to zrobić?! Jak mogłeś?!

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Pewnie dlatego, że nie miałem nic na swoje usprawiedliwienie. Gdyby to był ktoś inny… mógłbym coś zmyślić, odwrócić kota ogonem. Ale… to był Harry.

- Nie wierzę, że możesz być taki okrutny - mówił dalej, załamującym się z nadmiaru emocji głosem. - Myślałem, że jesteś inny. Myślałem, że naprawdę ci na mnie zależy! A tak naprawdę jesteś taki sam jak wszyscy - chodziło ci tylko o jedno. Powiedz, że się mylę, no dalej!

Wpatrywałem się w niego zszokowany. Co mogłem powiedzieć? Każdy wybór był zły. Mogłem albo zdecydować się na kłamstwo - wtedy utraciłbym całą władzę i kontrolę nad sytuacją, albo powiedzieć prawdę... i stracić Harry'ego.

- Eee… - zacząłem. Moje usta nie chciały współpracować.

- Tak myślałem - powiedział brunet, cofając się. Jego oczy wyglądały na wilgotne. - Ty cholerny… draniu. Po prostu… zostaw mnie w spokoju.

Odwrócił się na pięcie i już go nie było. Harry Potter, Złoty Chłopiec i Sarkastyczny Przeszły Śmierciożerca. Jesteśmy po prostu… zbyt różni. Tak… będzie lepiej.

Nie potrzebuję go. Sprawia, że robię głupie rzeczy, słowo. Tracę nad sobą kontrolę. Nie lubię się tak czuć.

Nawet jeśli to sprawia, że jestem szczęśliwy.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Seamus to Seamus ty to ty 1 i 2
AA Seamus to Seamus, ty to ty 1 4
Seamus to Seamus, ty to ty 5
Seamus to Seamus, ty to ty 2
Seamu to Seamus ty to ty 3 i 4
Seamus to Seamus, ty to ty 1
Seamus to Seamus, ty to ty 3
Seamus to Seamus ty to ty 7
po co żyję, A wszystko to ty, A wszystko to ty / 19 marzec 2008
TO TY SŁODKA doc
To nie ty miłośc
MY TO TY I JA
Co ty na to że lato
Freed Jan Ty zrobisz to najlepiej
piesn vi co by ty urodziwa hanno na to dala
TO TY, O PANIE
to ty
wiosna ach to ty 1

więcej podobnych podstron