Bilans rynku politycznego


Marcin (by Kabun)

Bilans rynku politycznego

Z poprzednich rozważań na temat rynku politycznego rysuje się obraz ogrom­nego przedsięwzięcia w sferze stosunków politycznych, które ma służyć społe­czeństwu do zapewnienia ciągłości władzy w państwie z uwzględnieniem jej kaden­cyjności, czyli wymienialności ekip ją sprawujących. O ile ciągłość władzy jest wymogiem absolutnym - bez niej nie mogłoby istnieć i funkcjonować państwo, to kadencyjność władzy i związana z tym możliwość wymienialności ekip rządzących, stała się - w demokratycznych ustrojach - głów­nym zadaniem rynku politycznego. Przypomnijmy: rynek polityczny, jak każdy inny, służy zainteresowanym stro­nom do przeprowadzenia określonej transakcji handlowej: sprzedaży-kupna towaru. Dokonanie takiej transakcji kończy misję rynkową: strony się rozchodzą usatys­fakcjonowane (chociaż nie zawsze) z dokonanej operacji i wykorzystują jej efekty. Po operacji na rynku gospodarczym sprzedawca towaru otrzymuje zapłatę w wysokości ustalonej przez niego lub uzgodnionej z nabywcą ceny. Nabywca zaś wchodzi w posiadanie poszukiwanego i w zasadzie - pożądanego towaru potrzebnego mu do bezpośredniej konsumpcji lub do innych celów. W ten sposób zostaje spełniona misja rynku gospodarczego. Misja - dodajmy - oparta na wolnym udziale obu stron transakcji, misja zagwarantowana zarówno przez normy prawa (zobowiązania: kupno-sprzedaż), jak też wskutek działania mechanizmów wolno­rynkowych. Rynek gospodarczy funkcjonuje ciągle; określone transakcje powtarzają się nieustannie, zwłaszcza iż na tym rynku jest ogromna masa wszelkiego rodzaju towarów, usług i innych świadczeń. Rynek ten funkcjonuje więc w rytm codziennego życia społeczeństwa. Nie znaczy to, że rynek ten działa bez zakłóceń, spowodowanych różnymi czynnikami. Rytmiczności rynku gospodarczego sprzyjają wszelkie mechanizmy i działania marketingowe, prowadzone przez specjalistów od dystrybucji i promocji - głównie zaś reklama określonego towaru. Inaczej wygląda sytuacja na rynku politycznym. O osobliwościach tego rynku pisałem wcześniej, charakteryzując ogólnie mechanizmy i działania oraz rytm jego funkcjonowania. Teraz nadszedł czas, aby bliżej przyjrzeć się odrębnościom i osobliwościom tego rynku względem rynku gospodarczego, w kontekście jego misji i potrzeby dokona­nia bilansu. Zacznijmy od tego, że rynek polityczny, podlegając mechanizmom i działaniom marketingowym, jest inaczej organizowany od rynku gospodarczego. Ten ostatni tworzą prawa ekonomiczne, w tym wolność gospodarcza, popyt i podaż, produkcja, usługi, zysk. Funkcjonuje ciągle i nieustannie na nim zawierane są różne transakcje kupna-sprzedaży. Zewnętrzna ingerencja w funkcjonowanie tego rynku jest ogra­niczona do niezbędnego minimum, m.in., w interesie ochrony konsumenta, zapobie­gania monopolistycznym praktykom, nadzoru sanitarnego. Nie narusza to jednak typowej dla tego rynku żywiołowości. Z tego rynku na co dzień żyją i sprzedawcy i nabywcy; sprzedawcy uzyskują niezbędne środki na produkcję nowych towarów oraz osiągają określony zysk, nabywcy zaś - dysponujący odpowiednimi środkami pieniężnymi - kupują potrzebne im towary. Rynek polityczny nie funkcjonuje żywiołowo, co nie znaczy, iż wszystkie zapla­nowane na nim przedsięwzięcia przebiegają bezawaryjnie, zgodnie z założeniami. Np. ustawicznie występuje na nim niepewność w kwestii frekwencji nabywców. Jakkolwiek ważność większości transakcji na rynku politycznym nie zawsze zależy od liczby uczestniczących na nim nabywców towaru - czyli wyborców, wszakże ich udział ma znaczenie dla końcowego efektu transakcji rynkowej; chodzi przecież o uzyskanie poparcia przez ludzi pragnących zdobyć władzę w kraju lub w regionie czy powiecie i gminie. W wyborach prezydenckich nieosiągnięci przez kandy­datów wymaganej większości uczestniczących w transakcji nabywców warunkuje przeprowadzenie drugiej tury wyborów, co nie tylko podnosi koszty towaru i całego rynku politycznego, lecz obniża jakość oferowanego towaru, czyli osłabia - w ocenie społeczeństwa - prestiż startujących w tych wyborach polityków. Daleko idąca ingerencja państwa - głównie w postaci norm prawa - w transak­cje przeprowadzane na rynku politycznym, prowadzi nieraz do zaskakującej sytuacji, czyli faktu, iż mandaty poselskie lub senackie, a także radnych do samo­rządów, uzyskują sprzedawcy mający poparcie zaledwie kilkuset lub kilku tysięcy "amatorów" oferowanego przez nich towaru politycznego. Na rynku gospodarczym takie "buble" nie miałyby żadnych szans na sprzedaż. Na rynku politycznym to się zdarza, bo taka jest wola państwa. Skutki takiego ustawienia transakcji na tym rynku są - generalnie rzecz biorąc - niekorzystne dla społeczeństwa. Sprzedawcy politycz­nego towaru nie zawsze kierują się interesem społecznym, lecz - jakże często ­potrzebami, pozycją i ambicjami swojej partii, w tym jakże często interesami osobistymi. W efekcie prowadzi to do ubezwłasnowolnienia społeczeństwa wobec władzy. A dzieje się tak dzięki rynkowi politycznemu tworzonemu przez państwo i wykorzystywanemu przez nie. Wyborca, nabywając towar polityczny, nie tylko przyzwala innym ludziom na sprawowanie władzy, lecz jednocześnie jest od nie uzależniony - musi się jej całkowicie podporządkować, jeżeli nie chce narażać się na konsekwencje nie zawsze dla niego przyjemne. Władza, pochodząca od społeczeństwa, kieruje się przede wszystkim własnymi interesami i potrzebami ambicjami i aspiracjami polityków, czyniąc to - rzecz jasna - w majestacie prawa: Ma bowiem przyzwolenie społeczeństwa - w istocie jego mniejszości - na sprawowanie władzy. Szczegółowiej o tych sprawach będzie mowa niżej. Aby lepiej zrozumieć te wszystkie meandry rynku politycznego, celowe jest wejrzenie w mechanizmy i procesy tego rynku przez pryzmat bilansu. Wiemy już, iż ma on w znacznym stopniu inny sens niż rynek gospodarczy. Rozumiemy także, iż na rynku gospodarczym bilansuje się każda transakcja: sprzedaż towaru oznacza że, obie strony osiągnęły zamierzony cel: sprzedawca towaru otrzymując zapłatę osiągnął rekompensatę kosztów produkcji, dystrybucji i promocji swego towaru i _ rzecz jasna - zamierzony, zaplanowany bądź nie - zysk. Nabywca towaru zakupił to co mu było potrzebne do życia, płacąc za ten towar żądaną przez sprzedawcę - lub wynegocjowaną (Wytargowaną) z nim cenę. Odnosi się to do kolejnych transakcji tym lub innym towarem. Jeżeli sprzedawca towaru nie osiąga zamierzonej satys­fakcji ekonomicznej, podejmuje odpowiednie przedsięwzięcia, aby osiągnąć zamie­rzony cel. Obniża ceny, poprawia jakość towaru, doskonali reklamę, lepiej opako­wuje swój towar, albo przestawia się na produkcję innego towaru lub na inny rodzaj działalności gospodarczej - np. usługi czy świadczenia. W najgorszym wypadku _ bankrutuje lub rezygnuje w ogóle z działalności gospodarczej, co eliminuje go z rynku w roli sprzedawcy. Takie właśnie procedury i oceny charakteryzują bilan­sowanie się tego rynku. Inaczej jest z bilansowaniem na rynku politycznym, ale i jego rezultatem są zyski i straty. Zyski to zdobyte mandaty i stanowiska. Straty to porażka uniemożli­wiająca uczestniczenie w sprawowaniu władzy. Wiemy już, że rynek polityczny funkcjonuje z przerwami, że charakteryzuje go cykliczność narzucona przez państwo normami prawa. Prawo zaś wyznacza czaso­we granice funkcjonowania tego rynku. Przypomnijmy: początkiem jest data zarzą­dzenia wyborów parlamentarnych, prezydenckich, samorządowych lub referendum; finałem zaś zakończenie głosowania i podanie do publicznej wiadomości wyników wyborów. Okres funkcjonowania rynku politycznego oficjalnie określa się mianem kampanii wyborczej. W tym okresie - w zasadzie trzech miesięcy - czynione są różne przygotowania do przeprowadzenia finalnej transakcji, czyli kupna-sprzedaży władzy, przyzwo­lenia przez wyborców na sprawowanie rządów przez sprzedawców towaru. Owe przygotowania są odmienne od tych, które przeprowadza się na rynku gospodar­czym. Wszystkie czynności są regulowane przez normy prawa, przy czym naru­szenie tych norm może prowadzić do eliminowania niektórych amatorów zdobycia, posiadania i sprawowania władzy, bądź do unieważnienia całości lub części trans­akcji. Chociaż o tym była mowa wcześniej, przypomnienie w tym miejscu jest celowe ze względu na przeprowadzenie bilansu rynku politycznego. Koncentracja poczynań. na rzecz przeprowadzenia finalnej transakcji ułatwia dokonywanie ocen poszczególnych przedsięwzięć, to zaś umożliwia bilansowanie całego rynku. Zanim jednak podejmiemy próbę dokonania tej operacji, musimy wziąć pod uwagę wiele wydarzeń mających miejsce poza normatywnymi granicami i mechanizmami oraz procedurami funkcjonowania rynku politycznego. Należy mieć na uwadze, że tak ważna transakcja, jaką jest przekazanie władzy zwierzchniej przez naród przedstawicielom, nie może - jeżeli ma być w miarę skuteczna - ograniczyć się do czasu wyznaczonego przez normy prawa wyborczego. Ten krotki czas jest bowiem przeznaczony do działań, mających przygotować sprzedawców politycznego towaru do wystawienia go na rynek, promowania go i przeprowadzam a finalnej transakcji. Potrzebny jest też nabywcom tego towaru do zapoznani się z przedstawianymi ofertami poszczególnych sprzedawców, oceny tych. ofert i pod konkretnej decyzji: uczestniczenia w transakcji bądź nieprzystąpienia do niej" kogo poprzeć i nabyć jego towar płacąc swoją najwyższą polityczną wartością - zgodą na sprawowanie władzy przez innych. Ponadto czas ten jest koniczny dla wskazanych przez normy prawa organów państwa, zobowią­zanych (bądź uprawnionych) do przygotowania głównej transakcji rynku politycz­nego. Pamiętajmy, że to właśnie państwo - a ściślej jego organy - odpowiedzialne jest za zgodny z prawem przebieg całej operacji rynkowej. Dla sprzedawców politycznego towaru czas ten jest niewystarczający. Oni "za­gospodarowują cały czas między operacjami związanymi z finalną transakcją rynku, czyli okres czterech (lub pięciu) lat. Okres ten tworzy tzw. rynek cichy, niefor­malny, funkcjonujący bez jakiegoś ściśle narzuconego rytmu. Niemniej, wszystkie działania podejmowane w tym okresie mają na celu takie przygotowanie towaru, aby był on bardziej atrakcyjny dla przyszłych nabywców niż towar poprzedni. Ten cichy rynek - wszelkie jego poczynania - muszą być brane pod uwagę przy bilansowaniu rynku politycznego. Poczynania te wymagają zaangażowania odpowiednich sił i środków. Chodzi przecież o rzecz niezmiernie ważną - zdobycie władzy, jeżeli jej się nie ma, bądź utrzymam a Jej, gdy ją już raz się zdobyło. A takiej operacji w normalnych warun­kach w ustrojach demokratycznych nie dokonuje się "z marszu", bez koniecznych, żmudnych, kosztownych przygotowań. Dlatego okres 3 lub 4 lat i 9 miesięcy, kiedy operacje na oficjalnym rynku poli­tycznym nie są dokonywane, nie stanowi dla sił politycznych ubiegających się o władzę swoistego vacatio imperia (czyli przerwy w walce o władanie), lecz obliguje je ,do różnorodnych działań, związanych z przygotowaniami do wyprodukowa­nia politycznego towaru oraz nadania mu wartości mogących bardziej niż poprze­dnio zachęcić nabywców do wzięcia udziału w finalnej transakcji. Działa więc coś w rodzaju podskórnego rynku politycznego, ograniczającego się do różnych działań me tylko marketingowych, m.in. rozpoznawania sytuacji wśród różnych sił politycz­nych, zamierzających wyprodukować i wprowadzić na rynek swój towar polityczny, ustalenia i oceny nastawień i nastrojów przyszłych nabywców politycznego towaru, lecz także do zabezpieczenia się przed ewentualną konkurencją oraz ustalenia strategii i taktyki przeprowadzenia właściwej transakcji na tym rynku. Tak więc nie, ma mowy o zastoju na rynku politycznym, bowiem interakcja stanowi w istocie-rzeczy okres różnorodnych poczynań, mających zapewnić pomyśle start w następnej edycji rynku politycznego. Partie, posiadające i sprawujące w tym okresie władzę, będą wykorzystywały swoją pozycję, aby przekonać przyszłych nabywców, że działaj ą na ich rzecz i w ich interesie oraz udowodnić, iż tylko im należy przyzwolić na rządzenie. Siły zaś opozycyjne ukierunkowują swoją działalność na wykazanie społeczeństwu, że ich konkurenci nie wywiązują się z wybor­czych zobowiązań, zawodzą oczekiwania tych, którzy im zaufali, że tylko poparcie obecnych opozycjonistów doprowadzi do "wyrównania krzywd" i zapewni ich zwolennikom urzeczywistnienie celów, dążeń i aspiracji życiowych. Cała zakulisowa działalność sił politycznych ubiegających się o władzę nakiero­wana jest na zapewnienie odpowiedniego towaru, który ma być przeznaczony na rynek polityczny, przygotowanie jego dystrybucji i promocji, rozpoznanie przygotowań do finalnej transakcji swoich konkurentów, badanie i ocenę nastrojów społeczeństwa, opracowywanie koncepcji docierania do ludności i pozyskiwania zwolenników, ustalanie sposobów i metod "urabiania" przyszłych nabywców na rynku politycznym oraz zdobywanie środków finansowych na prowadzenie kampa­nii poprzedzającej transakcję finalną. Rekapitulując powyższe spostrzeżenia, należy stwierdzić, iż cykliczność rynku politycznego, a ściślej finalnej na nim transakcji, nie oznacza ustania wszelkich działań sił zainteresowanych zdobyciem władzy, dla których ów "martwy okres", czy "zastój" stanowi arenę przygotowania do właściwej batalii w lokalach wybor­czych. Partie są przecież po to, aby przygotowywać się do walki o władzę, a po zdobyciu sprawować ją. I jeszcze jedna ważna refleksja w kontekście bilansu rynkowego: właśnie w tym okresie partie polityczne i inne siły walczące o władzę, a ściślej ich kierownicze gremia, dokonują bilansów minionej kampanii politycznej. Bilansów nie tylko finansowych (do czego - jak pamiętamy - zmuszają je normy prawa, nakazując przedstawienie odpowiednich informacji finansowych Państwowej Komisji Wybor­czej czy Sądowi Okręgowemu w Warszawie), lecz także organizacyjnych i meryto­rycznych. Z punktu widzenia głównego celu tych podmiotów polityki, takie bilanse są ważniejsze do finansowego. Chodzi bowiem o sukces wyborczy - utrzymanie władzy lub jej zdobycie. Dlatego sporządzenie bilansu organizacyjnego i mery­torycznego na gruncie oceny plusów i minusów poprzedniej kampanii politycznej może zadecydować o końcowym rezultacie następnej głównej transakcji na rynku politycznym. Bilanse takie sporządzają specjaliści (głównie członkowie sztabów wyborczych) danej partii oraz eksperci z zewnątrz, zwłaszcza z różnych agencji i ośrodków badania opinii publicznej, głównie zajmujący się public relations czy skutecznością działalności mediów. Kierownictwo partii lub innej struktury politycznej otrzymuje odpowiedni materiał, stanowiący - z zasady - inspirację do podejmowania takich działań, które by zwiększały szansę sukcesu lub zapobiegały porażce czy miernym rezultatom. Inaczej mówiąc - chodzi o uczenie się na błędach i pomnażanie sukcesów. W takim bilansie ważna jest przede wszystkim analiza i ocena ędów pop­nionych w poprzedniej kampanii politycznej. Takie błędy bowiem mogą drogo kosztow- nie tylko pogrzebać sukces, lecz doprowadzić do porażki, zniweczyć cały wysek. W tak wielkich kampaniach politycznych jakimi są wybory parlamen­tarne, prezydenckie, samorządowe czy referenda krajowe trudno jest uniknąć ędów - i to w każdej z faz zarówno cyklu wyborczego, jak i kampanii wyborczej. Moone dotyczyć zarówno przedmiotowej części towaru politycznego (np. nie­właściwe rozłożenie akcentów w programach wyborczych, mało realne obietnice, abstrakcyjne zożenia rozwoju poszczególnych dziedzin życia kraju, zlekceważenie sił konkurencyjnych), jak też w części podmiotowej (m.in. kreowanie na kandy­datów ludzi niespełniających warunków do zajmowania określonych stanowisk lub piastowania powierzanych im funkcji). Błędy bywają popełniane w ocenie poglą­dów, przekonań, nastrojów, potrzeb, aspiracji przyszłych nabywców politycznego towaru; informacje uzyskiwane na ten temat okazują się nieprawdziwe, niepełne, nierzetelne, ogólnikowe - czyli deformujące rzeczywisty obraz przekonań, nasta­wień i potrzeb ewentualnych nabywców. Wreszcie rozległe pole błądzenia mieści się w przedsięwzięciach marketingo­wych, czyli podczas kampanii wyborczych: dystrybucji, promocji, reklamie, public relatians, kontaktach osobistych (reklamie bezpredniej) oraz w innych przedsię­wzięciach poprzedzających bezpośrednio finalną transakcję rynku politycznego ­wybory. Błędy moprzejawiać się w "opakowaniu" towaru, np. w rażących grficznie i kolorystycznie afiszach i plakatach, w "dorabianiu" image 'u niezbyt popu­larnych polityków, w nieudolnościach wykorzystywania czasu medialnego, w prze­cenianiu próbnych wyników dostarczanych w prawyborach. Taki błąd - o czym pisałem wczniej - popełniło kierownictwo SLD oceniając wyniki prawyborów w Wieruszowie (sugerujących zwycięstwo tej formacji w wyborach parlamentarnych 1997 roku), dostrzegalnie osłabiając tempo końcowej fazy kampanii wyborczej. Sądzę, że nie tylko ten błąd zadecydował o niepowodzeniach, których kosztem była utrata władzy, wszelako nie ulega wątpliwości, że "pewność sukcesu" nie była - w istocie rzeczy - uzasadniona, z jednej przesłanki nie można prowadzić w pełni logicznego wnioskowania. Nadto błędem jest przecenianie oczywistych sukcesów - one mają wielu twórców; faktyczny zaś wkład w zwycięstwo nie jest tak pewny, jakby mogło się wydaw. Nierzadko bywa i tak, że jakiś sukces (oczywisty - rzecz jasna) nie jest rezultatem działania określonych ludzi, lecz zawdzięcza się go zbiegowi okolicz­ności, trafowi czy wręcz przypadkowi. Stąd wyprowadzanie określonych wniosw tylko z samego faktu odniesionego sukcesu bywa - z zasady - błędem. Potwierdza to życie. Wszystko to sprawia, że w bilansowaniu rynku politycznego dostrzeganie błę­dów (ich ocena), a także ich uwarunkowań, przejawów i skutków, a nadto ludzi odpowiedzialnych za nie - stanowić winno jedno z głównych ogniw całego procesu przygotowującego określone siły polityczne do kolejnych batalii o władzę· Znaczenie błędów w bilansowaniu rynku politycznego nie może przesłaniać ran­gi odniesionych na nim sukcesów - wszystkich ich uwarunkowań i składników. Sukcesy dają się powielać, jeżeli ich przesłanki i mechanizmy zastosuje się prawidłowo w nowej sytuacji ekonomicznej, społecznej i politycznej. Doświadczenia muszą być wartościowane w kontekście nowej sytuacji. Każda bowiem nowa sytuacja ma swoje własne uwarunkowania, przeważnie inne niż w poprzednich kampaniach politycznych. Zmienny - zwłaszcza - może być stosunek nabywców towaru po1itycznego do jego producentów, dystrybutorów i promotorów. Wystarczającym po­wodem może tu być niespełnienie wyborczych obietnic, niepowodzenia partii rzą­dzących, kompromitacja ich polityków, afery polityczne, gospodarcze, moralne bądź inne okoliczności rzutujące negatywnie na nabyty poprzednio towar polityczny. Przedmiotem bilansu rynku politycznego - z punktu widzenia teorii marketingu politycznego - powinny być wszystkie ogniwa całego łańcucha działań marketin­gowych i innych, poczynając od zakończenia jednej kampanii politycznej do rozpo­częcia następnej. Bilans za ten okres może składać się z dwóch części:

W pierwszej części bilansu powinno się uwzględnić:

  1. proces powoływania komitetów i sztabów wyborczych, ich skład, kompetencje oraz konkretne działania i ich skuteczność z punktu widzenia wyborczej strategii i taktyki partii,

  2. proces typowania kandydatów na parlamentarzystów, prezydenta, radnych, wój­tów, burmistrzów i prezydentów miast oraz ocenę ich predyspozycji i kwalifi­kacji do pełnienia przyszłych stanowisk lub funkcji; ta procedura jest nieraz przeprowadzana w ramach konwencji wyborczej danej partii; rezultatem tego etapu jest sporządzenie list wyborczych - okręgowych i terytorialnych;

  3. prawidłowość i terminowość zgłaszania list kandydatów okręgowych i list terytorialnych, mających wymagane poparcie wyborców;

  4. szczegółową ocenę przebiegu kampanii wyborczej stosownie do przygoto­wanego wcześniej programu jej przeprowadzania, a uwzględniającego takie działania marketingowe jak: dystrybucja, promocja, a zwłaszcza reklama (jej skuteczność) towaru politycznego podlegającego transakcji kupna-sprzedaży na rynku politycznym;

  5. ocenę skuteczności wykorzystania w tej kampanii mediów i public relatians;

  6. ocenę bezpośrednich spotkań kandydatów z wyborcami w kontekście poznawa­nia ich przekonań, nastrojów, potrzeb, żądań oraz - ewentualnie - stosunek do danego kandydata, jak i desygnującej go partii;

  7. przebieg i skuteczność tzw. wojny plakatowej;

  8. ocenę przebiegu i efektów prawyborów;

  9. ocenę innych przedsięwzięć wyborczych zarówno marketingowych, jak i innych podejmowanych przez kierownictwo partii, komitet oraz sztab wyborczy.

Są to - rzecz jasna - tylko przyk1adowo wymienione problemy rynku poli­tycznego, które należałoby uwzględnić w bilansie wyborczym danej partii, ważne wszakże dla teorii marketingu politycznego. Druga część bilansu rynku politycznego może okazać się bardziej skompliko­wana niż pierwsza. Wynika to z faktu, iż okres między kolejnymi edycjami rynku politycznego nie ma swego ustalonego rytmu i zasadniczo znajduje się poza regulacją prawa. Wprawdzie niektóre czynności w działalności partii politycznych są normowane postanowieniami ich statutów, niemniej określają one sprawy wew­nątrzpartyjne, czyli dotyczące funkcjonowania partii, jej organów. Przygotowania partii do kolejnej kampanii wyborczej są całkowicie zależne od jej kierownictwa, a także od jej realnych możliwości organizacyjnych, funkcjo­nalnych i - rzecz jasna - finansowych. Tym niemniej w działalności partii w tym prawie czteroletnim okresie występują takie problemy i przedsięwzięcia, które dają się bilansować.

Bilans tego okresu (tj. cichego rynku politycznego) może być różny:

Chodzi o to, że partie takie znalazły się na swoistych "antypodach", co implikuje różny ich stosunek do władzy. Bilans partii wygrywającej wybory powinien suge­rować co i jak należy czynić, aby powtórzyć sukces wyborczy i zapewnić kontynu­ację rządzenia. Powinien więc uwzględniać takie kwestie, jak:

  1. efekty związane z wygranymi wyborami, tj. obsadę stanowisk w aparacie wła­dzy, rangę i znaczenie posiadanych stanowisk i pełnionych funkcji dla bieżącej i przyszłej pozycji partii;

  2. możliwości realizacji zobowiązań wobec społeczeństwa sformułowanych w pro­gramie wyborczym;

  3. potrzeby ewentualnych sojuszy z siłami politycznymi, które nie zdobyły popar­cia niezbędnego do samodzielnego rządzenia, lecz mają zbliżone koncepcje i programy funkcjonowania władzy i rozwoju kraju; chodzi o celowość i możli­wość tworzenia koalicji rządzących;

  4. założenia strategii i taktyki wobec politycznej opozycji;

  5. stosunek społeczeństwa do aktualnej ekipy rządzącej, w tym nastroje i reakcje społeczeństwa wobec określonych decyzji czy problemów nurtujących ludność;

  6. skuteczność działania swoich posłów, senatorów, radnych, wojewodów i wice­wojewodów, ministrów, wiceministrów, kierowników urzędów centralnych oraz innych wysokich funkcjonariuszy państwowych - w kontekście zobowiązań wobec społeczeństwa, wynikających z programu wyborczego;

  7. przedsięwzięcia własne partii na rzecz umocnienia pozycji w społeczeństwie; kierownictwa partii - we własnych szeregach; stosunki z ewentualnym koa­licjantem;

  8. wnioski na rzecz celowości nowelizacji programu wyborczego przyszłej kam­panii rynkowej oraz w kwestii ludzkiej części politycznego towaru;

  9. inne ważne dla partii i jej pozycji we władzy i w społeczeństwie problemy.

Nie jestem pewien, czy wszystkie polskie licce się na scenie politycznej partie rzeczywiście dokonutakich bilanw. Wydaje się wszakże, iż bez takiej samo_ oceny trudno byłoby solidnie przygotować kolejną batalna rynku politycznym "bitwę" o władzę. Takie bilanse są cenne i do bieżącej działalnci polityczne: i organizacyjnej, i dla kongresów czy zjazw partyjnych, zwłaszcza dla konwencji wyborczych. Bilans polityczny, jak kdy inny, umożliwia ujawnienie plusów i minusów związanych z działalnością partii, będących efektem tej działalności. Są one ważne: sygnalizują bowiem, co było pozytywne i przynosiło korzyści, a co okazało się nieodpowiednie, prowadziło do niepowodzeń, nawet porek, a nadto deformowało wizerunek partii i jej polityków w określonych środowiskach, grupach czy warst­wach społeczeństwa. Plusy dają słatwo i szybko "zaksięgować" i dopomóc w wypracowywaniu strategii i taktyki kolejnej kampanii politycznej prowadzącej do transakcji kupna­-sprzedaży władzy. Z zasady bywają przeceniane: to, co uczyniliśmy, przyniosło nam korzyści, więc będziemy chcieli powtórzyć. Założenie słuszne, wszakże pod warukiem, iż ponowne wykorzystanie wcześniejszych plusów zostanie osadzone w no­wych realiach sytuacji ekonomicznej, społecznej, politycznej, której ogniwem jest rynek polityczny, należy zawsze mina uwadze nową sytuację: jednorazowy sukces nie zawsze można ponownie powielić. Bardziej ważne w bilansie politycznym partii są minusy poprzedniej transakcji rynkowej. Kategoria ta obejmuje wszelkie ędy, uchybienia, niedorzeczności, nilogiczności w kampanii wyborczej, zarówno w okresie przygotowywania tej kam­panii, jak torganizowania i przeprowadzania samej transakcji rynkowej. Mogą one dotyczyć zarówno zamierzeń strategicznych, jak i przedsięwzięć taktycznych, programów wyborczych, konwencji wyborczych, selekcjonowania i typowania kandydatów na sprzedawców politycznego towaru, zachowań tych sprzedaww, a także nieuwzględniania lub niedoceniania dziań konkurencji. Przykładem takie­go błędu może być osłabienie akcji przedwyborczej przez SLD w kampanii 1997 roku, kiedy ten Sojusz, po sukcesie w prawyborach przeprowadzonych w Wie­ruszowie, uwierzył w utrzymanie adzy, wyraźnie zwolnił tempo i zmniejszył zakres działań w ostatnich dwóch tygodniach kampanii wyborczej. Trudno powidzieć, właśnie ów błąd zadecydował o ostatecznym niepowodzeniu SLD, lecz nie można wykluczyć, iż z owej „biernej interakcji” skorzystała polityczna konkurencja. Po wyborach parlamentarnych 1993 roku, które przyniosły sukces lewicy, większć ugrupowań prawicowych dokonała bilansu swoich niepowodz. Znala­zło to odbicie w wysiłkach na rzecz zespolenia tych ugrupowań, aby dziając wspólnie pokonały lewicę w kolejnych wyborach. Nie było to przedsięwzcie łatwe, bowiem ugrupowania uznające się za prawicowe były i ideologicznie, i poli­tycznie - m.in. w kwestii przyszłości kraju - zróżnicowane i skłócone. Wprawdzie udawało sco pewien czas tworzyć ugrupowania mniej lub bardziej zwarte, lecz po krótkim czasie rozpadały się. Dopiero w 1996 roku liderowi "Solidarności", Maria­nowi Krzaklewskiemu, udało się zmontować Akcję Wyborczą Solidarność. Błędów popełnionych w kampanii prezydenckiej 2000 roku nie wykorzystała A WS, co doprowadziło ją do druzgocącej porażki w parlamentarnej edycji 2001 roku. Rów­nież Unia Wolności przegrała wybory parlamentarne, nie wyciągając wniosków, związanych z przyspieniem do koalicji z A WS w 1997 roku. Teraz pragnę powrócić do spraw ogólnych, związanych z bilansem rynku politycznego. Bilansowanie przeprowadzanych kampanii wyborczych nie stanowi jedynej formy dokonywania ocen własnych przedsięwzięć na rynku politycznym. Jak wcześniej zauważyłem, rynek polityczny funkcjonuje także poza kampaniami wyborczymi, chociaż nie jest tak aktywny. Transakcje jednak są dokonywane zarówno w postaci konstytuowania się obu izb parlamentu, jak też powoływania rządu i obsadzania innych stanowisk w aparacie państwa. Mechanizmy rynkowe mają zastosowania zwłaszcza w tym drugim wypadku. Potwierdzają to nasze syste­my polityczne, stworzone m.in. przez lewicową koalicję SLD-PSL (a później SLD-­UP-PSL), jak i koalicję prawicowo-centrową AWS-UW. Rzecz dotyczy obsadzania niemal każdego stanowiska w poszczególnych ogniwach aparatu państwa: marszałków i wicemarszałków Sejmu i Senatu, szefa rządu i jego zastępców oraz poszczególnych ministrów, a także innych funkcjonariuszy państwowych, wojewodów i wicewojewodów, nie wyłączając organów samorządu terytorialnego wszystkich szczebli. Już wcześniej pisałem o zmianach niektórych ministrów przez szefa rządu koalicji SLD-PSL. Również koalicja AWS-UW miała wiele kłopotów z obsadą najważniejszych stanowisk w państwie. Na tym tle dochodziło przecież do zagrożeń dla istnienia tej koalicji. Wszystkie te sprawy były załatwiane z pomocą mechanizmów rynku politycznego, poczynając od samego faktu powstania koalicji. Warto przypomnieć, iż koalicjanci nie są równoprawnymi partnerami w stworzonym układzie politycznym. Zwłaszcza - jak pamiętamy - poparcie społeczeństwa jakie ta koalicja zdobyła w wyborach parlamentarnych - bo znikome, bo legitymowało się ono zaledwie 17,5% głosów ogółu wyborców. Wcześniej zwracałem uwagę na to, iż fakt ten stanowi rezultat swoistej ułomności polskiej demokracji, przejawiającej się w małej aktywności elekcyjnej polskiego społeczeństwa. Nie możemy wszakże oskarżtych obywateli, którzy nie przystąpili do wyborów parlamentarnych czy samorzą­dowych. Po pierwsze, dlatego że nie mieli obowiązku uczestniczyć w tej transakcji rynku politycznego, po wtóre zaś z tego względu, iż wielu naszych rodaków demonstrowało - w ten sposób - nieufność wobec sił politycznych ubiegających się o sprawowanie władzy w kraju. A nieufność ta miała uzasadnienie w niespełnieniu oczekiwań i obietnic zapowiadanych w poprzednich transakcjach rynku politycznego, w bulwersujących aferach politycznych i gospodarczych poprzednich ekip rządzących, w braku wiary, że i lewica, i prawica posiadają odpowiednie predyspozycje do konstruktywnego rządzenia krajem. Owe obawy znalazły już wkrótce potwierdzenie w postaci różnych konfliktowych sytuacji w łonie koalicji AWS-UW w nieudolnościach w procesie przeprowadzania reform ustrojowych, w arogancji niektórych członków rządu Jerzego Buzka, w pogorszeniu się warunków materialnych i socjalnych niektórych grup i środowisk, w strajkach, demonstracjach antyrządowych oraz żądaniach politycznych i ekonomicznych. Koalicja AWS-UW znalazła się pod ustawiczną presją mediów, a także wybitnych osobistości życia publicznego, m.in. Jerzego Giedroycia. Nieuczestnicząca w wyborach część społeczeństwa jak gdyby przeczuła przyszłe niepowodzenia władzy, nie wiedząc nawet, kto będzie kierował po wrześniu 1997 roku nawą państwową. Rzecz oczywista, w takich sytuacjach siły polityczne powinny dokonywać bilansu swoich poczynań. Choćby dlatego, że media sygnalizowały niekorzystne zjawiska i reakcje na nie różnych grup i środowisk społecznych. Badania opinii publicznej sygnalizowały spadek poparcia dla rządu i poszcze­gólnych polityków rządzącej wówczas koalicji. Ranking poparcia polityków przeprowadzony przez Ośrodek Badania Opinii Społecznej w dniach 4-9 marca 1999 roku wskazywał na niskie notowania: Onyszkiewicza - 31 %,

  1. Balcerowicza - 29%,

  2. Krzaklewskiego - 29%,

  3. Walendziaka - 29%,

  4. Tomaszewskiego - 20%.

Najwyższe notowania uzyskał Aleksander Kwaśniewski - aż 73%.

Premier Buzek, lider SLD Miller i szef Samoobrony Lepper zaaprobowani zostali przez 41 % respondentów.

Sondaż przeprowadzony przez "Rzeczpospolitą" (z 13-14 marca 1999 roku) ujawnił, że w ewentualnych wyborach parlamentarnych poszczególne partie zys­kałyby poparcie:

  1. SLD-35%,

  2. AWS-26%,

  3. UW-12%,

  4. PSL-7%,

  5. UP-6%,

  6. KPEiR-5%.

I jeszcze wyniki sondażu OBOP z 6-8 marca 1999 roku ujawniające stosunek respondentów wobec potrzeby zmian w rządzie w aktualnej sytuacji w kraju. Nie widzi konieczności zmian w rządzie - 11%. Zmiany uznaje za konieczne (całego rządu lub niektórych ministrów) - 35%. Za przeprowadzeniem nowych wyborów parlamentarnych opowiedziało się 12%. 13% respondentów uznało za celowe zmianę koalicji rządzącej. Nie miało wyrobionego zdania 14% badanych. Presja społeczeństwa wymusiła wreszcie zmiany w rządzie. Warto przypomnieć, iż każda koalicja partyjna jest swoistą postacią rynku politycznego. Już proces tworzenia koalicji jest transakcją rynkową. W jej wnętrzu, w procesie jej funkcjonowania, nieprzerwanie są dokonywane transakcje rynkowe. Nierównoprawność rządzącej koalicji ujawniła się i w owych zmianach w rządzie - Unia Wolności straciła jednak tekę. Okazało się, że ta transakcja rynku politycznego przyniosła korzyść tylko jednej stronie. Te personalne decyzje szefa rządu wywołały wiele komentarzy nieprzychylnych dla AWS. Należący do czołowych polityków prawicy Aleksander Hall oświadczył: Z dużej chmury spadł mały deszcz. Zamiast gruntownej przebudowy rządu nastąpiły jedynie korekty ­odejście ministrów bez teki i kilka zmian w dotychczasowym składzie Rady Ministrów. Opinia publiczna - także sympatyzująca z centroprawicą - oczekiwała zmiany metody rządzenia i ufor­mowania silnego rządu, tworzonego zgodnie z kryterium kwalifikacji merytorycznych. Sięgnięcie po takie rozstrzygnięcia było konieczne ze względu na stertę problemów, z jakimi w tym roku centro­prawicowy rząd będzie się musiał zmierzyć. Tymczasem przebieg negocjacji AWS i Unii Wolności potwierdził, że premier Jerzy Buzek w dalszym ciągu spełniał bardziej funkcję mediatora między stronami niż szefa decydującego o polityce Rady Ministrów i jej kształcie personalnym. Obrona stanu posiadania ugrupowań politycznych okazała się ważniejsza niż potrzeba dokonania głębokich zmian. Twierdząc, iż obecnie nie ma alternatywy dla koalicji AWS-UW, że przedter­minowe wybory parlamentarne nie byłyby dla prawicy żadnym rozwiązaniem, konkluduje: Ważniejszym powodem jest konieczność udowodnienia, że centroprawica nie tylko potrafi wygrać wybory i reformować kraj, ale także stabilnie rządzić. Dotychczasowa krótka historia III RP nie stawia prawicy dobrego świadectwa. Te powierzchowne zmiany w rządzie oraz poprzedzające je koalicyjne . negocjacje kolejny już raz potwierdziły kruchość aliansu AWS-UW. Konflikt powstał stał w związku z obsadą szefa resortu kultury, owocowzaś zaskakującą dymisja Miroawa Czecha ze stanowiska sekretarza generalnego Unii Wolności, potraktowaną przez niego jako protest wobec decyzji premiera. Oświadczył on, że Buzek samodzielnie podjął decyzję powołania na ministra kultury Andrzeja Zakrzewskiego - kierownictwo UW nie wyrazo bowiem na to zgody. Dla szefa rdu - powiedział - znaczenie ma tylko zaspokojenie apetytów ugrupowań tworzących Akcję. Ważne jest aby SKL dostał dwa stanowiska ministerialne, ZChN - również dwa, a ktoś tam jeszcze jedno. Rozgoryczenie Czecha jest zrozumiałe - koalicjanci nie byli równoprawni. Na polityzację taktyki kadrowej przy obsadzaniu różnych kierowniczych stano­wisk w państwie słusznie zwróciła uwagę Dominika Wielowieyska. Zjawisko to wystąpiło także we wcześniej rządzących (po 1989 roku) ekipach, i centrowych, i lewicowych. Konkludując swoje wywody napisała: Być może Trzecia Rzeczypospolita jest jeszcze zbyt młodym państwem, aby elity polityczne były w stanie wykształcić cywilizowane reguły gry towarzyszącej zmianom ekip u steru władzy. ( ... ). Na razie jesteśmy świadkami powtarzania przez obóz AWS-UW tych samych praktyk - i błędów - które by udziałem koalicji poprzedniej. Bez względu na to, kto w danej chwili wygrywa w walce o urdy, za kdym razem przegrywa państwo i jego obywatele. Cytowany artykuł redaktor Wielowieyskiej wykorzystałem nie tylko dlatego, że Jej spostrzeżenia i oceny potwierdzały wcześniejsze tezy tej pracy o "partyjnym rdzeniu" czy "polityzacji" polityki kadrowej, ale głównie jako cenne dostrzeżenie ważnego dla kraju problemu, mające charakter bilansu politycznego (czemu jest poświęcony niniejszy rozdziksiążki). Jest to bowiem obiektywny i sumienny bilans, ukazujący głównie minusy rządzenia (przez różnych ludzi) w Polsce po 1989 roku, czyli przez okres ponad dekady. Jest to dość długi okres, aby dostrzec nega­tywne (w tym wypadku) zjawiska i procesy związane z tworzeniem aparatu władzy i rezultatami rządzenia przez poszczególne ekipy partyjne. Pani Wielowieyska "wy­ręczyła" i partie oraz ugrupowania rządzącej koalicji, i rząd Jerzego Buzka w celowości i konieczności bilansów politycznych. Byłoby więc dobrze, gdyby ludzie z kierownictwa partii i ugrupowań politycznych okazywali większe zainteresowanie tym, co o nich i ich działalności jest w mediach, o zawartych w publikacjach ana­lizach i ocenach, o zainteresowaniach opinii publicznej tymi, którzy z rąk społeczeń­stwa otrzymali przyzwolenie na sprawowanie adzy. Konieczność takiego bilansu politycznego była dyktowana licznymi wydarze­niami w kraju od czasu wybow parlamentarnych 1997 roku, ukształtowania koa­licji AWS-UW, podjęcia działań zmierzających do reformowania ustroju ekono­micznego, społecznego i politycznego. Od samego początku istnienia tej koalicji więcej było - w odczuciu społecznym - negatywów niż pozytywów. Znalazło to odbicie już w samym procesie tworzenia koalicji AWS-UW, w przygotowywaniu i przyjmowaniu umowy koalicyjnej, w obsadzaniu kierowniczych stanowisk w aparacie państwa~ w rozbieżnościach w kwestii rodzajów i zakresu reform ustrojo­wych, w niekompetencjach ludzi zajmujących kierownicze stanowiska w państwie (np. casus Czarneckiego) i wielu innych dziedzinach. Ciągłe nieporozumienia i sytu­acje konfliktowe w łonie koalicji niepokoiły różne środowiska społeczne, ale jakoś były bagatelizowane przez elity obu stron, zwłaszcza przez "Solidarnościowców". Dość szybko zaczęła maleć popularność czołowych polityków koalicji. Wreszcie potęgujące się niezadowolenie różnych środowisk zawodowych wywoływało strajki, protesty i żądania poprawy warunków pracy i życia. Koalicyjna władza nie znalazła zrozumienia u wielu grup i środowisk społecznych przeprowadzając "forsownym marszem" reformy ochrony zdrowia i ubezpieczeń społecznych, systemu oświaty, podziału administracyjnego, systemu emerytalnego. Reformy te były konieczne, lecz powinny być starannie przygotowane i przeprowadzone nie "rewolucyjnym zry­wem", lecz rozważnymi etapami, niezaskakującymi ludności z dnia na dzień. W ostatnich dniach 1998 roku, w tym 30 grudnia, zgromadzono moc norm prawnych, które miały już działać od następnego dnia bez żadnego - koniecznego w takich sprawach - vacatio legis. Parlament spieszył się latem, rd i ministrowie pod ko­niec roku. Jwkrótce życie ujawniło wiele niedoróbek, zwłaszcza odnoszących się do reformy ochrony zdrowia, m.in. o kompetencjach i sposobach działania Kas Cho­rych, o ważności recept, o lekarzach pierwszego kontaktu, o opłatach za świadcznia służby zdrowia, o uposażeniach lekarzy i pielęgniarek, o pogotowiu ratunko­wym. Pojawiały się afery z uposażeniami kierowniczych gremiów organów wykonaw­czych samorządów terytorialnych, głośna stała się sprawa plagiatu Andrzeja Anusza i reakcji ministra Handkego, uchylającego decyzję rektora Uniwersytetu Warszaw­skiego w sprawie pozbawienia plagiatora dyplomu magistra. W tej ostatniej sprawie protestowały liczne środowiska nauczycieli akademickich, uznając decyzję ministra nie tylko za bezpodstawną, lecz za absurdali hańbiącą (z uwagi na motywy jakie podawał minister) byłego rektora AGH. Przytaczam te fakty po to, aby wykaz, iż były to oczywiste "wpadki" rządzącej koalicji w okresie jej półtorarocznego władztwa wyraźnie przez nią dź niedostrzegane, bądź lekceważone. Odnosiło się wrażenie, że posłowie i senatoro­wie AWS i UW oraz ministrowie i inni wysocy funkcjonariusze państwa zapom­nieli, z czyjej woli sprawują swoje urzędy i pełnią funkcje, zwłaszcza, że i to popar­cie, jakie uzyskali, było znikome. Bilans politycznego rynku jest konieczny jako podstawa - o czym wspomniałem - planowania, przygotowywania i przeprowadzania kolejnej transakcji kupna­-sprzedaży władzy. Sporządzanie go nie jest przedsięwzięciem ani zbyt t rudnym, ani zbyt kosztownym. Materiały do takiego bilansu dostarcza obficie samo życie. Są one i w mediach, w publicystyce specjalistycznej (np. finansowej, oświatowej), w pracach i ekspertyzach naukowych. Nieraz odnoszę wrażenie, że proces funkcjonowania władzy w określonych dziedzinach życia społeczeństwa jest oparty na metodzie prób i błędów bądź jest wręcz chaotyczny, Każdy solidny bilans potwierdziłby te odczucia, A jeżeli tak rzeczywiście jest, to wniosek nasuwa się oczywisty: uczestnicząc w transakcji rynku politycznego, nabywcy politycznego towaru, czyli wyborcy, czyli naród, nabyli nie to czego pragnęli; płacąc zaś cenę zawierzyli władzę tym, którzy nie powinni jej posiadać, bowiem nie tylko nie działają na rzecz nabywcy towaru, lecz często go wręcz ignorują (np. strajkujących). Nie miałem możliwości ustalenia, czy i jaki bilans niepowodzenia wyborczego dokonała lewica, a więc i SLD i PSL Można wszakże przypuszczać, że obie te partie (ale też Unia Pracy) dokonały odpowiedniego bilansu i skorygowały swoje kierunki działania oraz taktykę walki o odzyskanie władzy. Zapewne wynikiem takiego bilansu SLD i UP była decyzja o wspólnym starcie w parlamentarnej edycji rynku politycznego w 2001 roku. To przyniosło - wprawdzie tylko częściowy - sukces tym partiom: wprowadziły wielu swoich ludzi (216) do Sejmu, i (75) do Senatu, co umożliwiło im utworzenie koalicyjnego rządu, lecz tylko mniejszościowego; trzeba było szukać wsparcia, więc zaproszono do koalicji parlamentarnej i rządowej Polskie Stronnictwo Ludowe. Musiał więc być bilans poprzedniej edycji rynku parlamentarnego; miał wszakże charakter i zasięg taktyczny: doprowadził tylko do zdobycia władzy. Natomiast wydaje się oczywiste, że w tym bilansie nie uwzględniono zamierzeń i celów bardziej dalekosiężnych, w tym realizacji programu wyborczego na lata 2001-2005. Wydaje się, że koalicyjny rząd SLD-UP-PSL nie stanął na wysokości zadania i nie był w stanie skutecznie rozwiązywać wszystkich nabrzmiałych problemów odziedziczonych po ekipie centroprawicowej: deklaracje wyborcze wobec społeczeństwa okazały się zobowiązaniami bez pokrycia. Waśnie i nieporozumienia między koalicjantami spowodowały jej rozpad: PSL zmuszone zostało do opuszczenia swoich lewicowych pobratymców. Pomarańczowa koalicja stanęła przed nowymi wyzwaniami, którym trudno będzie podołać, Może to spowodować przedterminowe uruchomienie kolejnej edycji rynku parlamentarnego. Ta sytuacja jeszcze bardziej warunkuje konieczność dokonywania bilansu rynku politycznego. Wiemy już, że cykliczność rynku politycznego jest jego - w stosunku do rynku gospodarczego - podstawową właściwością uwarunkowaną celem tego rynku, czyli przeprowadzeniem transakcji kupna-sprzedaży władzy. Powoduje to konieczność odnowienia władzy poprzez jej kadencyjność. W ustrojach demokratycznych jest to jedna z fundamentalnych zasad stosunków politycznych, wyywająca z wolności i równości obywateli. Kadencyjność warunkuje zarazem jej ciągłość, uzasadnioną ­z kolei - utylitarnymi względami funkcjonowania w interesie (nie zawsze słusznym) społeczeństwa, od którego pochodzi. Takiej kadencyjność ci władzy domagają się jej autentyczni nosiciele, jej jedyne i główne źródło, czyli naród. adza jest zatem obowiązana zapewnić kadencyjność - i przez to ciągłość - samej sobie. Ustanawia więc normy prawa, w tym najwyższego, określające cykliczność w postaci kadencyjności. I tak np. co 5 lat desygnujemy - w wyborach powszechnych ­prezydenta, co 4 lata powołujemy do życia nowy parlament, wnież co 4 lata wy­bieramy naszych lokalnych i regionalnych przedstawicieli w ramach struktur teryto­rialnego podziału kraju. Gdy zachodzi uzasadniona potrzeba - udzielamy odpowie­dzi na postawione nam pytania czy zaprezentowane problemy, które to w odpo­wiedzi mają uprawomocnić władzę do podejmowania - w naszym imieniu i z naszej woli - odpowiednich decyzji w określonych dziedzinach życia. Jakkolwiek ta ostatnia postać rynku politycznego nie ma charakteru cyklicznego, niemniej życie co jakiś czas zmusza nas do uczestniczenia i w tego typu operacji rynkowej, Ale na tym nie kończą się cykliczne operacje rynku politycznego. Jw innych warunkach i innym trybie, bez bezpośredniego udziału uczestników rynku, są one przeprowadzane niejako wewnątrz aparatu władzy. Pisałem o nich wcześniej ­ukonstytuowanie się parlamentu, powołanie rządu oraz innych organów aparatu państwa, wybór organów samorządu terytorialnego. Tego typu operacje rynku poli­tycznego mają mniejszy zasięg i mniej publiczny charakter. Nie mają też stałej cykliczności poza koniecznością dokonania transakcji podstawowych (wymienio­nych wyżej). Ale jak wskazuje życie - w trakcie trwania kadencji określonej ekipy rządzącej rynek polityczny funkcjonuje w różnych dziedzinach i w wielorakich transakcjach, nieraz - niejako - podskórnie. Mam na uwadze sytuacje wewnątrz koalicji rządzących i opozycyjnych, i wewnątrz poszczególnych partii i ugrupowań je tworzących, i wreszcie między ludźmi tworzącymi kierownictwo tych partii i ugrupowań . I jeszcze jedno spostrzeżenie cykliczności rynku politycznego z pozycji teorii marketingu politycznego. Mam na myśli te operacje rynkowe, które są narzucane sprzedawcom politycznego towaru, ludziom sprawucym władzę, przez nabywców towaru, czyli wyborców, społeczeństwo. Są to przeważnie operacje .roszczeniowe wobec sprzedawców politycznego towaru: strajki, demonstracje, żądania uzasadnione nie tyle stwierdzeniem wadliwości samego towaru (chociaż takie roszczenia mają miejsce, np. żądanie lekarzy ustąpienia Wojciecha Maksymowicza ze stanowiska ministra zdrowia i opieki społecznej), co uwarunkowane nieefektywnością lub wręcz wadliwością funkcjonowania tego towaru w kontecie jego "eksponowanych wartości" (tj. obietnic, przyrzecz, wizerunku polityw) w czasie dokonywania właściwej transakcji rynku politycznego. Bardziej szczegółowo będzie o tym mowa w dalszych rozdziałach. Dostrzegając przedstawione wyżej problemy z pozycji teorii marketingu polity­cznego, uważam, że bilansowanie samych poszczelnych operacji rynku politycz­nego - a więc zarówno głównej transakcji kupna-sprzedaży władzy, jak i wszystkich pozostałych operacji rynkowych (wewnątrz aparatu władzy i przeciwko niej) - sta­nowi istotny warunek doskonalenia wszystkich operacji i procedur tego rynku. Bilansowaniu politycznemu można poddawać wszystkie zjawiska, sadające się na stosunki polityczne, różne przejawy funkcjonowania i władzy, i innych ogniw sys­temu. Bilansowaniu również powinno podlegać społeczeństwo jako zbiorowy, lecz zróżnicowany podmiot polityki. W codziennej swojej politycznej egzystencji ludzie podejmują różne decyzje, prowadzą różną działalność zarówno służącą całej społeczności, sprzyjającą jej rozwojowi i doskonaleniu, jak twywołująskutki negatywne, destruktywne, szkodzące ludziom.

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wyborca na rynku politycznym
stare - polityka bilansowa, FiR, Polityka Bilansowa
Kryzys rynku, Polityka, Instytus globalizacji
Zawodnośc rynku i polityka państwa, ZIIP WIP, MIKROEKONOMIA
Wybrane operacje rynku pieniężnego2, Studia, Zarządzanie WSZiB, Polityka finansowa
polityka spoleczna, Uczelnia, Organizacja Rynku Pracy
ropuszynska surma,Przedsiębiorstwo na rynku UE ,POMOC PAŃSTWA JAKO ELEMENT POLITYKI KONKURENCJI UEx
Pasywna i aktywna polityka panstwa na rynku pracy
Wykład Plityka bilansowa, FINANSE I RACHUNKOWOŚĆ, Polityka bilansowa
Polityka gospodarcza 16.12.11, Operacje otwartego rynku
Aktywna polityka na rynku pracy
Materialy slajdy , Ekonomia, Studia, V rok, Polityka bilansowa
Polityka edukacyjna na rynku pracy, I rok, II Semestr, Polityka edukacyjna na rynku pracy. Włodzimie
polityka rynku pracy
Polityka rynku pracy, STUDIA - POLITYKA SPOŁECZNA, I stopień, 3 ROK (2012-2013), LATO
Polityka rynku pracy, Ekonomia
polityka bilansowa - test, FINANSE I RACHUNKOWOŚĆ, Polityka bilansowa
polityka rynku pracy
zarzadzenie 8 2009, Ekonomia, Studia, V rok, Polityka bilansowa

więcej podobnych podstron