Uwiera mnie Murzynek Bambo
Aneta Augustyn
18 października 2013 | 20:03
Tydzień temu, w moje 30. urodziny, usłyszałam na wrocławskim Rynku od dwóch młodych mężczyzn: "Czuję się jak w National Geographic". Polska to mój dom, ale lepiej mi za granicą
Aneta Augustyn: Jak na ciebie wołano?
Margaret Ohia: Zależy, na którym podwórku. Na afrykańskim ''oiybo pele'', człowiek bez skóry. Bo za jasna. Na polskim - bambus, Murzynek Bambo.
Złą robotę zrobił Tuwim?
- Bardzo złą. Kiedy na zagranicznych konferencjach językoznawczych czy socjologicznych opowiadam o ''Murzynku Bambo'', ludzie nie wierzą, że takie teksty mają u nas jeszcze rację istnienia. Anglicy wycofali podobnego ''Little Black Sambo'' napisanego przed ponad wiekiem, a nasz Tuwimowski ''Little Black Bambo'' od prawie stu lat w Polsce nadal bawi dzieci i dorosłych.
Nie powinien?
- To słodki obrazek nafaszerowany stereotypami: czarnoskóry to ten gorszy, który nie chce się kąpać, jest brudny, niegrzeczny, nie chodzi do szkoły. Wyczuwa się pobłażliwą wyższość białego, który próbuje ucywilizować małego dzikusa wykluczonego z dominującej wspólnoty. Nie odwołuję się do intencji Tuwima, tylko do tego, jak wierszyk jest teraz odbierany i jak bardzo kształtuje postawy wobec innoskórych. Kilka dni temu we Wrocławiu zaproszono mnie do dyskusji o tolerancji, w której brali udział także rodzice kilkulatków. Nie widzieli nic złego w tym, że ich dzieci uczą się o chłopczyku, który jest gorszy, bo czarny. Nie widzą, bo i oni wychowali się na Tuwimie, ich rodzice i dziadkowie też.
Na Tuwimie i na Sienkiewiczu.
- To niesamowite, że taka ramota jak ''W pustyni i w puszczy'' wciąż jest na liście lektur. Relacja Staś i Kali to przecież typowa relacja kolonialna pan i sługa. Biały jest mądry, honorowy, zmyślny, a czarny mało rozumny, śmieszny i zabobonny. Sienkiewicz stworzył stereotyp językowy Afrykanina, który dziś, po 99 latach od napisania powieści, wciąż istnieje w polszczyźnie jako język Kalego. Przypisał Kalemu infantylność i przesadną emocjonalność: nadużywa wykrzykników i równoważników zdań, mówi bezokolicznikami, zamiast odmieniać czasowniki, powtarza się. Pseudojęzyk, który przypisuje bohatera do gorszej kategorii społecznej, akcentuje różnice biały - czarny. Ewidentny przejaw rasizmu. Dziecko czyta to i nabiera przekonania, że czarny gada dziwacznie, niezrozumiale, no dziwny jest. Mówi się o języku Kalego, ale także o moralności Kalego, podwójnej, dwulicowej. Oba te wyrażenia na dobre weszły do polszczyzny.
Ciemnoskórzy stanowią tylko 0,012 proc. polskiego społeczeństwa. Tylko co siódmy Polak miał bezpośredni kontakt z kimś o ciemnej skórze. W Polsce, która nie posiadała kolonii, nie doświadczyła masowej imigracji zarobkowej z krajów afrykańskich, nie miała bezpośredniego kontaktu z innymi rasami, utwór Sienkiewicza dla wielu był jedynym punktem odniesienia i źródłem wiedzy o Afryce. I mam wrażenie, że dla niektórych nadal jest. Na Zachodzie, w społeczeństwach wielonarodowych, wielokulturowych, takie książki nie funkcjonują w obiegu dominującym.
Tropisz rasizm w polszczyźnie. Gdzie go znalazłaś?
- Sprawdziłam słowniki języka polskiego, teksty piosenek, scenariusze lekcji, karty dań, zabawy przedszkolne, dyskusje na forach internetowych Wszędzie trafiam na językowe mechanizmy dyskryminacji rasowej. W reklamie pewnego dżemu ciemnoskóry mężczyzna pochodzenia afrykańskiego pojawia się w łóżku razem z jasnoskórą parą i mówi do nich łamaną polszczyzną. Niegramatyczny język, podtekst seksualny, Czarny jako sługa Same stereotypy.
Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść.
- To jedna z metafor postkolonialnych, które podkreślają niższą pozycję i wyzysk. Podobnie jak: sto lat za Murzynami, głupi jak Murzyn, harować jak Murzyn, traktować kogoś jak Murzyna.
U Konopnickiej w ''Panu Balcerze w Brazylii'' jest: ''Place zalega murzyństwo pstrym tłumem''.
- Można zdawać egzamin albo pracować na Murzyna, czyli za kogoś, oszukując.
Czyli murzynować.
- Osobną kategorią są odniesienia do koloru skóry: asfalt, czarnuch, kakao, razowiec, negatyw, opona, winyl, hajstra albo metafory brudu: śmierdziuch, smoluch, wali jak z murzyńskiej chaty, darmo Murzyna bielić, znać na nim jak na Murzynie mydło czy mówić pacierz na Murzyna, czyli bez umycia się.
Są metafory reifikujące, czyli uprzedmiotawiające, jak czekoladka czy banan. Pojawiają się też zooinwektywy: goryl, małpa.
Może też być ciemno jak u Murzyna w dupie.
- Skoro o ciele mowa, to są też cycki Murzynki. Takie ciasto.
Murzynek to też ciasto, ciemne od kakao. Albo mocna kawa.
- Zespół Big Cyc śpiewa: ''Makumba, Makumba: łolelele!''. Brzmi prawie jak z Sienkiewicza. Podobnie jak w dziecięcej piosence: O a l e l e, a l e l- e t i k a. Dziesięciu Murzynków w spodenkach na szelkach zaśpiewa wam piosenkę: ''E l e n a!!! O E l- e n a!!! O Elena B a d u ł a B a d u ł e!!!''. Albo w przedszkolnej rymowance: ''Mały nasz Murzynek po murzyńsku gada: F i l i m i l i h a, h a, h a, F i l i, m i l i, ha''.
Albo taki wierszyk: ''Idzie Murzyn czarny jak smoła, białym okiem łypie dokoła. Gdy wtem zobaczył lwa - Ł a a a a, ł a a a a - i już go nie ma!''. W ćwiczeniu dykcyjnym ''Lekcja murzyńskiego'' też pojawia się pseudojęzyk czarnoskórych:
''Mówił Murzyn do Murzyna: K w a - G w a,
K w e - G w e, K w i - G w i, K w o.
Ożeniłem wczoraj syna. S t a - Z d a, S t e -
Z d e, S t i - Z d i, S t o.
Z czarną księżną z czarnej bajki. F t a - W d a,
F t e - W d e, F t i - W d i, F t o.
Co z perkalu nosi majtki. P t a - B d a, P t e -
B d e, P t i - B d i, P t o''.
Albo piosenka ''Afryka'': ''B u m, b u m! Oto Afryka. B u m, b u m! Grała muzyka. B u m, b u m! Murzynów tłum. Jedzą, piją kakao i rum. A co to, to, a co to t a m, t a m? A to wielki h i p o p o t a m- t a m''.
Wciąż ta emocjonalność, niepoprawność i infantylizm, to seplenienie, parodiowanie wad wymowy, nadmiar wykrzykników w ''języku murzyńskim''. Słychać go też w serialu ''Alternatywy 4''.
Skąd się wziął Murzyn we współczesnej polszczyźnie?
- Od prasłowiańskiego Murina. Murzyć w staropolskim znaczyło tyle co brudzić, czernić; stąd potem wzięło się umorusany. Murin pochodzi od łacińskiego maurus, czarny. Tak nazywano mieszkańców Afryki, ludzi o ciemnej skórze.
Dla niektórych Murzyn uchodzi za słowo neutralne.
- Dla mnie jest ono nacechowane negatywnie. Potocznie murzyn to ten, co wykonuje za kogoś pracę, jest wyzyskiwany, źle traktowany. Wolę - ciemnoskóry. A najlepiej gdyby zniknęła identyfikacja rasowa i kolor skóry przestał być wyznacznikiem. Zamiast myśleć o rasie, lepiej odwołać się do innych kategorii tożsamości.
Czym różni się nowy rasizm od starego?
- Rasizm zwykle kojarzymy z jawnym deprecjonowaniem, z użyciem obraźliwych wyrażeń językowych, wulgaryzmów, takich np. jak ''czarnuch'' czy ''asfalt''. Ten ''stary'' rasizm współcześnie jest częściej przypisywany środowiskom marginalnym, neofaszystowskim i raczej nie pojawia się w dyskursie publicznym.
W latach 80. w Stanach Zjednoczonych pojawił się ''nowy'' rasizm. Ten nazywany przez niektórych badaczy ''rasizm bez rasy'' lub postrasizm jest bardziej niebezpieczny, bo ogólnie akceptowany. Taki rasizm w ładnym opakowaniu. Podpowierzchniowy, często ukryty pod płaszczykiem poprawności politycznej, a nawet deklaracji antyrasistowskich.
Posługują się nim nawet osoby, które uważają się za tolerancyjne, pojawia się w mediach, w debatach politycznych. Nie ma tu obrażania wprost, nie ma odniesień do koloru skóry, do kategorii biologicznych, nie ma ostentacyjnego wykluczania. Stąd oskarżenia o ''nowy'' rasizm są bardziej kontrowersyjne i wywołują więcej sporów niż debaty na temat oczywistych praktyk rasistowskich.
''Nowy'' rasizm jest jednak czymś nowym jedynie w swojej formie - bardziej subtelny, zakamuflowany przekaz nadal zawiera negatywne wartościowanie i stereotypy. W krajach Europy Zachodniej mechanizmy te funkcjonują od kilku lat i odnoszą się nie tylko do osób pochodzenia afrykańskiego, ale także do imigrantów wyznania muzułmańskiego. Zdania: ''Afrykanie potrzebują naszej pomocy'' albo ''Mulaci i inni mieszańcy mają ogromny potencjał intelektualny'', podtrzymują nasze myślenie o rasie w kategoriach biologiczno-genetycznych, mimo że ich wydźwięk ma pozornie charakter pozytywny. Albo: ''Nie mam nic przeciwko czarnoskórym, ale wydają się zbyt zabobonni'' to pozorne zaprzeczenie: w pierwszej części zdania prezentujemy siebie w pozytywnym świetle, a w drugim zdradzamy swoje uprzedzenia.
Wciąż wybrzmiewa tu hierarchia postkolonialna, wyższość białej cywilizacji. Przykładem mechanizmu językowego opartego na perspektywie My - Oni może być użycie słowa ''czarnoskóry'' w tytule artykułu ''Czarnoskóry mężczyzna świadomie zarażał HIV''. Czy naprawdę potrzebna jest nam informacja o kolorze skóry sprawcy?
Jaki rasizm dominuje w Polsce?
- Na Zachodzie o nowych odmianach ''starego'' rasizmu dyskutuje się od lat 80. XX w., u nas wciąż przeważa ten ''stary''. Dosłowny, przaśny, taki, który wali prosto z mostu. Tak jak np. w komentarzu posła Marka Suskiego: ''Wasz Murzynek głosuje razem z wami'', lub wypowiedzi: ''O, Murzyn, gdzieś ty się nie mył'' autorstwa o. Tadeusza Rydzyka. To tzw. rasizm biesiadny, ''humorystyczny'', a przecież bardzo szkodliwy.
Doświadczasz go?
- Tydzień temu, w moje 30. urodziny, usłyszałam na wrocławskim Rynku od dwóch młodych mężczyzn: ''Czuję się jak w » National Geographic «'', ''A ja jak w » Z kamerą wśród zwierząt «''. Wcześniej na placu Bema we Wrocławiu podeszła grupa łysych, jeden mnie kopnął, drugi zerwał czapkę. Nikt ze stojących na przystanku nie zareagował.
Na festiwalu Open'er w Gdyni usłyszałam: ''Kupa, gówno''. Zgłosiłam policji, nawet notatki nie spisali. Usłyszałam, że mają za dużo innej roboty. Na wrocławskim przystanku widziałam słowo ''Mużyd''. Też ciekawy przykład słowotwórstwa.
W Polsce straciłam dobrą energię, z jaką przyjechałam z USA. Lepiej czuję się gdzie indziej. W Holandii, gdzie mieszkałam przez pewien czas, w Anglii, gdzie mam rodzinę, w USA, gdzie jestem teraz na stypendium Fulbrighta. W Stanach na ulicy nikt nigdy nie odnosi się do mojego koloru skóry. W Kalifornii ludzie są przyzwyczajeni do różnorodności. To stan z największym odsetkiem imigrantów w całym kraju. Gdybym spisała same zaczepki, jakie spotykają mnie w Polsce, wyszłaby z tego osobna praca. Czekoladka i inne, które najczęściej sprowadzają się do egzotyzacji i atrakcjonizmu, czyli dyskryminacji ze względu na wygląd ciemnoskórej kobiety. Zwykle jest kojarzona z cielesnością, wyuzdaniem, przesadną seksualnością.
Na pewnym spotkaniu w USA jeden z polskich dyplomatów, który nie wiedział, że mówię po polsku, pogratulował mojemu przyjacielowi: ''Z niezłą bestyjką przyjechałeś''. Wciąż nie potrafię się wobec tego zdystansować, uwiera mnie to.
Czekając na ciebie na wrocławskim Rynku, czułam się, jakbym nie była stąd, choć przecież tu się urodziłam i tu studiuję. Czuję się Polką i mimo że często mówię sobie: ''Jestem tu tylko na chwilę'', to jednak w Polsce jest mój dom, a język polski to mój pierwszy język.
Piszesz o rasizmie z perspektywy badawczej ciemnoskórej kobiety. Pomaga czy przeszkadza?
- Jak zaczynam analizować tekst i widzę, jak bardzo w języku odbijają się schematy myślenia wobec innoskórych, to emocje biorą górę. Ta subiektywność jest dobra, sprawia, że naprawdę angażuję się, a nie tylko patrzę chłodnym okiem badacza. Większość ciemnoskórych w Polsce to mężczyźni, więc punkt widzenia ciemnoskórej kobiety naukowca to rzadkość.
Wcale nie planowałam tego tematu, ale w mediach było akurat głośno o Mole'u. Zaczęłam więc dalej przyglądać się historii Simona Mole'a. Pamiętasz ją?
Kameruńczyk, który zarażał swoje partnerki wirusem HIV.
- Zajęły się nim wszystkie media. Zainteresowały mnie przede wszystkim językowe mechanizmy portretowania go oraz sposoby charakteryzowania jego postępowania w nawiązaniu do jego odmienności rasowej. Właśnie jej przypisywano to przestępstwo. Podawano wiele informacji nieistotnych dla tych wydarzeń, jak kolor skóry czy pochodzenie, sugerowano, że miał wiele partnerek, bo jak czarnoskóry, to pewnie zanadto seksualny. Znowu powielanie stereotypów. Simon stał się reprezentantem grupy Oni.
Polacy mają zamiłowanie do podziału My - Oni. To społeczeństwo klanowe, rodzinne, gdzie niechętnie wpuszcza się Innego. Słynna polska gościnność to fasada, w gruncie rzeczy jesteśmy nieufni wobec obcych. Doświadczam tego od dziecka.
Gdzie poznali się twoi rodzice?
- We Wrocławiu, oboje studiowali tu medycynę. Wrocławianka i Nigeryjczyk na rządowym stypendium. Pobrali się i postanowili, że wyjeżdżają do Nigerii z dwójką dzieci. To była połowa lat 80. i taka decyzja oznaczała bilet w jedną stronę. Ojciec nie wyobrażał sobie innego scenariusza, a moja mama była w nim bardzo zakochana. Tato obronił się wcześniej i poleciał do Nigerii, żeby przygotować wszystko, co potrzeba.
12 marca 1986 roku wylądowaliśmy w Lagos - mama, ja i brat. 16 marca czekamy z mamą w hotelu, dowiadujemy się, że tato zginął w wypadku samochodowym. Wracał do nas z rodzinnej wioski. Miałam dwa i pół roku, brat półtora.
Wróciliście do Polski?
- Wszyscy byli przekonani, że mama podejmie taką decyzję. To było wydarzenie, ambasador i minister spraw zagranicznych pytali, czy wraca. Mama kierowała się pragmatyzmem. Została w Afryce z małymi dziećmi mimo braku kontaktu z rodziną taty, której nie zdążyła poznać. Ale nie chciała wracać do komunistycznej Polski.
Pamiętasz tatę?
- Nie. Tylko jakieś przebłyski, kiedy oglądam fotografie. To on dał mi drugie imię Uzoamaka, co w języku igbo znaczy dosłownie ''życie w odległym kraju jest przyjemne'', gdyż urodziłam się w Polsce, kraju dla niego kompletnie obcym. Dla znajomych jestem albo Uzo, albo Amaka, albo Gosia, rzadziej Margaret. Mama pracowała w Nigerii jako lekarz w szpitalu. Najpierw w Lagos, potem w Abeokucie. Zaczął nam pomagać brat taty.
Chodziłam do nigeryjskiej szkoły razem z czarnoskórymi dziećmi i bardzo mi się to nie podobało. Nie chciałam jeść tego, co oni, nie chciałam, żeby dotykały mnie czarne ręce. Kiedy płynęliśmy motorówką na wyspę, przenoszono nas, dzieci, z pokładu na brzeg. Nie znosiłam, kiedy ciemnoskórzy brali mnie na ręce, darłam się, żeby niósł mnie partner mojej mamy, Polak. Nie lubiłam ciemnoskórego kierowcy, choć miał taką samą skórę jak ja. Wykształciły się wówczas we mnie uprzedzenia, kto wie, czy nadal ten rasizm gdzieś we mnie nie tkwi.
W głowie miałam to, że dom jest w Polsce, tam, gdzie babcia Teresa, do której pojechałam na wakacje. Ciągle wtedy powtarzałam: ''Kiedy wracamy do Polski?''. Polski był moim pierwszym językiem, choć w domu często rozmawialiśmy z mamą po angielsku. W Nigerii nie czułam się u siebie, byłam pełna niechęci do ciemnoskórych.
Mama miała dylemat: zostać w Afryce, gdzie zawsze będzie inna, czy wrócić do Polski, gdzie ja będę inna. Kiedy zmienił się ustrój w Polsce, zdecydowała, że jednak wracamy ze względu na naszą edukację.
Radość?
- A skąd, rozczarowanie. Chciałam wrócić, a jednak czułam, że tu, we Wrocławiu, też nie jestem już u siebie. Wszędzie byłam nie swoja, ciągle słyszałam od dzieci, że jestem Murzynkiem Bambo. Na ulicy zaczepiali mnie rodzice innych dzieci, czy mogą swoim pociechom zrobić zdjęcie razem ze mną. Czułam się jak miś na Krupówkach.
Poczucie inności kompensowałam wynikami w nauce. Najlepsza uczennica, zawsze grzeczna. A w środku złość, problemy ze snem, ciągłe napięcie. Nie wiedziałam, kim właściwe i skąd jestem, z kim mam się utożsamić. Gdzieś tam tliła się niezgoda dwulatki na odejście taty, strach, że będziemy sami. Dziecko nie rozumie, że tato umarł, wie tylko, że odszedł, zostawił.
Byłaś ponownie w Nigerii?
- Nie, choć coraz mi bliżej do tej decyzji. Mam kontakt z bratem taty, który mieszka w Londynie, z wujkami w Lagos. Po latach studiowania i mieszkania w różnych miejscach (Wrocław, Kraków, Amsterdam, Londyn, Berkeley, San Francisco) wiem, że moja kariera zawodowa będzie szła w kierunku pogłębiania współpracy międzykulturowej i nawiązywania kontaktów międzynarodowych. Chciałabym dążyć do porozumienia między ludźmi, do godzenia różnic i konfliktów. Zarówno społecznych, jak i tożsamościowych. We mnie samej poczucie tożsamości wciąż się nie wykrystalizowało. To odwieczny problem osób mieszanych: są i stąd, i stąd.
Ja też jako dziecko nauczyłam się wierszyka Tuwima. I tak bardzo utożsamiałam się z jego bohaterem, że długo byłam przekonana, że mama Murzynka Bambo jest biała. Jak moja mama.
*Margaret Ohia - doktorantka z Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, otrzymała prestiżowe stypendium Fulbrighta dla młodych badaczy. Na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley bada przejawy rasizmu w języku polskim
źródło: http://wyborcza.pl/magazyn/1,124059,14805929,Uwiera_mnie_Murzynek_Bambo.html