Był chłodnawy wrześniowy dzień. Udałem się do najbliższej biblioteki, żeby przygotować sobie jakiś artykuł na lekcje języka polskiego. Do zamknięcia biblioteki została już tylko godzina. Młoda i atrakcyjna kobieta dała mi jakieś książki ale mogłem z nich korzystać tylko na miejscu. Usiadłem przy stoliku na przeciwko niej i zacząłem przygotowywać referat. Bibliotekarka chodziła po sali i wsuwała książki na swoje miejsca. Miała na sobie spódniczkę do kolan, na oko gdzieś 20 lat, krótkie blond włosy i cudownie długie nogi. Widziałem, że co jakiś czas spoglądała na mnie. Ja także od czasu do czasu podnosiłem głowę i patrzyłem w jej kierunku. W którymś momencie podeszła i oparła się rękoma o stolik. - Nie chcę ci przerywać, ale na chwilę muszę wyjść do toalety. Możesz zwrócić uwagę na moje biurko. - Nie ma sprawy. - Tak w ogóle to mam na imię Iwona. - A ja Marek. Nie było jej około 5 minut. Gdy wróciła zauważyłem, że guziki jej bluzeczki były śmielej podpinane, a usta namiętniej pomalowane. - Dzięki. - Nie ma sprawy. Usiadła przy mnie i popatrzyła na moje notatki. Wtedy zauważyłem że nie ma stanika. Jej sutki wyraźnie rysowały się na białej atłasowej bluzeczce. Popatrzyła mi w oczy i lekko oblizała wargi. - Podobasz mi się. Zamurowało mnie i nie wiedziałem co odpowiedzieć. Po chwili wymamrotałem: - Ty też jesteś bardzo atrakcyjna. Iwona wstała od biurka i podeszła do drzwi. Przekręciła klucz w zamku i wróciła do mojego stolika. usiadła na jego kancie i lekko rozchyliła nogi. - Ile masz lat? - 19,a co? - Nic, tak tylko zapytałam. Iwona usiadła przede mną i rozchyliła nogi. Nie miała na sobie majtek, więc widziałem jej cudowną ogoloną cipkę. Chwyciła moją głowę i wsadziła sobie między nogi. - Liż, liż, tylko mocno. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale od razu zabrałem się do roboty. Mój język zaczął delikatnie muskać jej wilgotną łechtaczkę. Najpierw spokojnie spijałem jej soki ale po chwili wwiercałem się w jej otworek. Moja twarz była pokryta jej sokami, a Iwona kręciła tyłkiem i pojękiwała. Wstaliśmy i zrzuciliśmy książki ze stołu. Iwona ściągnęła spódnicę i bluzeczkę. Moim oczom ukazały się piękne krągłe piersi ze sterczącymi i twardymi sutkami. Ja także całkowicie się rozebrałem i rzuciłem swoje rzeczy na podłogę. - Pozwól, że ci się odwdzięczę. Iwona uklęknęła przede mną i wzięła mojego sterczącego fiuta w usta. Najpierw delikatnie muskała językiem koniuszek mojego berła, a po chwili połykała go w całości. Ruszałem miarowo biodrami, wpychając jej kutasa po same jaja. Położyliśmy się na podłodze w pozycji 69. Ona dalej obciągała mi fiuta, a ja lizałem jej wilgotną i rozgrzaną szparkę i co jakiś czas dotykałem językiem jej koralika, co doprowadzało koleżankę do głośnych jęków. Po kilku minutach Iwona wstała i przykucnęła nad moim berłem, wprowadzając je do swojej cipki. poczułem cudowne ciepło i wilgoć. Bibliotekarka ujeżdżała mnie jak dzikiego konia jęczała i masowała swoje piersi i sutki. Po kilku chwilach nadszedł moment spełnienia. Iwona przeżyła orgazm. Jej ciało wyprostowało się na chwilę po czym zsunęła się na podłogę. Chwyciła mojego kutasa i zaczęła walić mi konia. Nie musiałem długo czekać i wystrzeliłem jej prosto w usta. Zlizała moją spermę i jeszcze przez jakiś czas lizała mojego opadającego penisa. - Byłeś świetny. Wpadnij tu jeszcze kiedyś. Powiedziała gdy zamykała za mną drzwi od biblioteki. - W przyszłym tygodniu przyjdę po książki z chemii...
Marta była urzeczywistnieniem moich marzeń. Była bardzo miła, inteligentna i piękna. Miała długie blond włosy, błękitne oczy, mały nosek i szerokie, ponętne usta. Jej figura ocierała się o ideał - jędrne piersi, które rzadko okrywała stanikiem, wąska talia oraz kuszące pośladki i długie, zgrabne nogi, okryte zazwyczaj krótką spódniczką. Spódniczka ukrywała jeszcze jedną część jej wspaniałego ciała, którą chciałem zobaczyć. Nic o niej nie wiedziałem - jak się nazywa, gdzie mieszka, gdzie pracuje. Wiedziałem tylko, że jej pragnę. Widywałem ją czasami w moim małym miasteczku, jednak nigdy nie miałem okazji jej poznać. Aż do pewnego dnia. Spotkałem ją w barze. Siedziała przy stole i piła drinka w niebieskim kolorze. Zamówiłem piwo, przysiadłem się do niej i zapytałem jak ma na imię. - Marta - odrzekła, po czym spojrzała na zegarek i zaczęła zbierać się do wyjścia. - Zaczekaj. Zobaczymy się jeszcze kiedyś? - Dzisiaj o północy - powiedziała podając mi swoją wizytówkę. - Na pewno będę - wyszeptałem. Punktualnie o dwunastej stałem pod jej drzwiami. Zapukałem. Otworzyła ona. Miała rozpuszczone włosy, opadające na ramiona, podkreślone rzęsy i pomalowane jasnoczerwoną szminką usta. Ubrana była w luźną krótką spódniczkę białego koloru i czarną obcisłą bluzkę, doskonale opinającą krągłe piersi, ukazując tym brodawki sutkowe, wyraźnie odbijające się na czarnej tkaninie. Wręczyłem jej długą, krwistoczerwoną różę, po czym wszedłem do środka. - Śpieszyłam się tak bardzo, że nie zapytałam się, jak ci na imię - powiedziała ciepłym głosem. - Marek - odrzekłem. Nasza rozmowa rozwinęła się i już po chwili siedzieliśmy na kanapie opowiadając o sobie. Dowiedziałem się, że ma 23 lata, mieszka sama i pracuje jako asystentka w niewielkiej firmie komputerowej. Kiedy schylała się do lodówki po butelkę wytrawnego białego wina zauważyłem, że nie ma na sobie majteczek, a jej muszelki nie pokrywa ani jeden włosek. "Zapowiada się ciekawie" - pomyślałem. Piłem doskonałe wino w milczeniu, ani na chwile nie mogąc przestać myśleć o jej wygolonej szparce. Ona milczała także. Nasze spojrzenia spotkały się, a usta zaczęły powoli zbliżać się do siebie. Już po chwili całowaliśmy się namiętnie w miłosnym uścisku. Przerwałem na chwilę ten soczysty pocałunek, ściągając jej bluzkę przez głowę, po czym nasze usta spotkały się ponownie. Prawą rękę położyłem jej na piersi. Najpierw delikatnie gładziłem jej cycuszka, po czym zacząłem drażnić sutek. Druga ręka powędrowała w kierunku cipki. Podciągnąłem spódniczkę do góry, po czym położyłem dłoń na jej muszelce. Gładziłem dolne wargi, coraz bardziej je rozszerzając i wkładając między nie środkowy palec. Ona w tym czasię zdejmowała mi koszulę. Po chwili pieściłem jej łechtaczkę. Pocierałem ją coraz szybciej i mocniej. Jej oddech stawał się coraz szybszy, z trudem łapała powietrze. Przestaliśmy się całować. Postanowiłem dać odpocząć jej guziczkowi, a zamiast tego środkowy palec włożyłem jej w piczkę. Drgnęła, a z jej ust wydobyło się głośne jęknięcie. Zdziwiłem się, kiedy odepchnęła mnie od siebie, tak, że musiałem się położyć. Następnie zaczęła rozpinać mi spodnie, aby po chwili ściągnąć je ze mnie. Zsunęła mi i slipki, uwalniając mego penisa, który już dawno zdążył stanąć. Odciągnęła napletek, polizała główkę, po czym przykucnęła nade mną i pomagając sobie ręką wprowadziła go do ociekającej sokami pochwy. Jęknęła z rozkoszy i zaczęła ujeżdżać mojego ogiera, tak, jakby w jej cipce od dawna nie gościł żaden mężczyzna. Pochyliła się lekko, tak, że mogłem dosięgnąć jej piersi. Nie musiała długo czekać - po chwili moje ręce spoczęły na jej piersiątkach, ściskając je i drażniąc brodawki. Ona tymczasem jedną rękę oparła mi na ramieniu, drugą zaś podciągnęła spódniczkę, dzięki czemu mogłem obserwować, jak mój fallus wysuwa się i ginie w grocie rozkoszy. Przyśpieszała. Przyśpieszała coraz bardziej, a nasze jęki stawały się coraz głośniejsze. Poczułem, że za chwilę eksploduję. Złapałem ją za biodra, aby móc sterować jej ruchami. Wtedy ona wyprostowała się i położyła sobie dłonie na piersiach. Zaczęła je mocno tarmosić, przysuwając je sobie do ust, aby móc co chwilę polizać którąś z brodawek. Doszedłem. Na mój pierwszy wystrzał zareagowała głośnym okrzykiem, po czym jej cipką zawładnęły gwałtowne skurcze, skutecznie wydobywające kolejne porcje nasienia z mojego narzędzia. A było tego wiele... Kiedy nasze ruchy ustały, ona podniosła się, odwróciła i przykucnęła ponownie, przysuwając mi do twarzy ociekającą spermą cipuchnę. Nasze ciała utworzyły coś na kształt liczby 69. Położyłem ręce na jej pośladkach, starając się jak najbardziej rozszerzyć płatki jej różyczki. Hektolitry białej lepkiej, cieczy, które wlałem do środka wypływały teraz kropelkami prosto do moich ust. Wtedy pierwszy raz poczułem smak spermy. Teraz już wiem, dlaczego kobiety tak chętnie robią laski facetom... Ona natomiast robiła wszystko, aby przywrócić mojego zmęczonego penisa do stanu używalności. Najpierw zaczęła masować, a następnie pieścić językiem wewnętrzną stronę ud. Potem delikatnie ssała jądra, każde po kolei. Dopiero wtedy, kiedy mój członek zaczął lekko się podnosić, zajęła się bezpośrednio nim. Ja tymczasem wessałem się w jej rozgrzaną piczkę i pomagając sobie językiem spijałem resztę spermy zmieszanej z jej sokami. Kiedy mój fallus stał w pełnej okazałości, ona wstała, ściągnęła wreszcie mokrą od naszych płynów ustrojowych i potu spódniczkę, oparła się o oparcie fotela i wypięła się w moim kierunku. Boże, miała taki piękny tyłeczek. Postanowiłem trochę się nim zająć. Usiadłem przed nią na kanapie. Lewą rękę położyłem na jej lewym pośladku i zacząłem całować jej drugą półkulę. Drugą rękę umieściłem na jej gorącej muszelce, przeciągając ją najpierw między udami. Palcem wskazującym i serdecznym rozszerzałem płatki jej różyczki, środkowym natomiast mocno pocierałem jej guziczek. Moje pocałunki stopniowo zmieniały się w łapczywe lizanie. Naśliniłem palec lewej ręki i delikatnie wsunąłem do jej drugiej dziurki. Zachęcony jęknięciem, które wydobyło się z jej ust, zacząłem nim poruszać. Najpierw powoli, potem coraz szybciej. Na pewno sprawiało jej to rozkosz, jednak mój palec poruszał się dosyć opornie w jej ciasnym otworku, toteż postanowiłem nie wkładać do niego niczego grubszego. Po kilkunastu chwilach takiej zabawy zadecydowałem przejść do rzeczy. Stanąłem za nią, jednocześnie wyciągając palec z pomiędzy jej pośladków. Ona przygotowała się na moje wejście, zachęcająco rozszerzając swe dolne wargi. Wszedłem w nią. Pochyliłem się lekko, aby móc dosięgnąć jej piersi, po czym zacząłem poruszać moim mieczem w pochwie, jednocześnie zajmując się jej wiszącymi piersiami. Ugniatałem je mocno i co chwilę dotykałem sutków, które stawały się coraz twardsze. W miarę upływu czasu nasze jęki stawały się coraz głośniejsze. Nagle jej cipka zaczęła się gwałtownie kurczyć, jej brodawki sutkowe stały się twarde jak skała, a z jej ust wydobywały się okrzyki nieopisanej rozkoszy. Wyprostowałem się, łapiąc ją jednocześnie za biodra, aby móc jeszcze dokładniej penetrować jej szczytującą waginę. Nasadzałem ją na mego ogiera najgłębiej ja się dało, a z każdym uderzeniem jąder o jej srom wydawała głośny okrzyk. Po kilku takich dogłębnych ruchach wystrzeliłem z takim impetem, że strumień spermy dostał się chyba do jej macicy. Wykonałem jeszcze kilkanaście posunięć, z każdym ruchem wydobywając niestety coraz mniejszą porcję nasienia. Nasze okrzyki były tak głośne, że na pewno obudziliśmy sąsiadów. Kiedy mój członek stał się tak mały, że wyślizgnął się z pochwy, ona wstała. Przytuliłem ją czule do siebie, obsypując pocałunkami. Staliśmy tak przez chwile, po czym obydwoje zadecydowaliśmy, że czas już iść spać.
Piątkowe popołudnia były jednocześnie miłe i przykre. Miłe, gdyż kończył się szaleńczy tydzień pracy i można było odpocząć, mając przed sobą jeszcze sporo wolnego czasu. Z drugiej strony wizja następnego samotnego weekendu wpędzała mnie w coraz większą depresje. Czy samotna kobieta po 30-ce skazana jest już na lampkę wina w domowym zaciszu i dotyk wibratora w zimnym łóżku? Myślenie mnie zabijało, dlatego starałam się zabić czas mnogością zajęć. Poza pracą - aerobik, pływanie, jazda konna, lekcje angielskiego. To wszystko pozwalało mi czuć, że żyje. Jednocześnie było tak puste. Puste z powodu braku męskiego ramienia, do którego można się wieczorem przytulić. A nie chciałam tak wiele. Romanse, w które zdarzało mi się wplątywać, dawały pewien poziom zadowolenia. Nie były jednak tym, co było w stanie wypełnić wszechogarniającą pustkę. Potrzebowałam chwili relaksu. Ostatnie ciało, od którego mogłam poczuć odrobinę ciepła, to był koń, który unosił mnie na swoim grzbiecie poprzez złoto-jesienne pola. To było właśnie to. Chrapliwy oddech najlepszego przyjaciela człowieka � zwierzęcia, które odwiecznie towarzyszyło naszej istocie. Istocie, mieniącej się człowiekiem myślącym, choć często tak okrutnym dla swoich czworonożnych przyjaciół. Ja byłam im wierna. Przynajmniej dwa razy w tygodniu pozwalałam sobie na wizytę w stajni i długie rozmowy ze zwierzętami. Czy słuchały? Nie wiem. Ich mądre oczy pozwalały jednak Wierzyc, że często również odczuwają podobną samotność do mojej. Tego dnia nie byłam jednak sama w stajni. Przygotowując się do oporządzenia konia, kątem oka widziałam nowego stajennego, który kręcił się w pobliżu. Muszę powiedzieć nieskromnie, że zainteresował mnie. Gęstwina prostych czarnych włosów nadawała mu wygląd postaci z innej planety. Wrażenie to potęgowała jego postura. Nie był gruby, ale mocno zbudowany. Stojąc przy koniach wydawał się średniowiecznym rycerzem, chwilowo bez zbroi. Wysoki, prężny, o mocnych ramionach i silnych nogach. Tak, właśnie w tej chwili zwróciłam uwagę na ten element. W obcisłych legginsach, wpuszczonych w wysokie buty, wyglądał bardzo podniecająco. I to, co tkwiło w tych spodniach... To było właśnie to, o czym marzy każda kobieta. Widać było, że nie panuje nad swoimi emocjami. Nawet starając się nie zwracać na siebie uwagi, widok legginsów powodował właśnie odwrotny skutek. Muszę przyznać, że podziałało to na mnie. Momentalnie poczułam wilgoć w najbardziej intymnych miejscach. Czyżby to tak działał na mnie zapach stajni? Nie miałam przecież nigdy doświadczeń tego typu. Jeszcze...? Tak naprawdę nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz było mi dobrze z mężczyzną. Tydzień temu, dwa tygodnie temu? Bardzo dawno. Czułam wzmagająca się chuć i nie byłam w stanie się jej przeciwstawić. To było chyba silniejsze od mojej słabej, kobiecej woli. Pragnęłam go. Właśnie tak, pragnęłam go w tej chwili i w tych okolicznościach. Poczuć go w sobie i sprawdzić, co tak naprawdę imponującego kryją te obciśle legginsy. Musiałam działać... Spokojnie, starając się nie pokazywać emocji, skierowałam swoje kroki do boksu, w którym akurat czyścił konia. Początkowo nie zwrócił na mnie uwagi. Podeszłam cicho i delikatnie pogłaskałam go po półkulach pośladków, przebijających się spod materiału. Odwrócił się trochę zdziwiony. Nie wydawał się jednak zawstydzony. Czyżbym nie była pierwsza? Nieważne... Nakazując milczenie, położyłam mu palec na ustach, a drugą rękę wsunęłam pod koszulę rozpiętą na piersiach. Poczułam ciepło męskiego ciała i oddech. Delikatnie przyspieszony, ale spokojny. Zbliżyłam moje usta do jego ust i przytuliłam się do niego całym ciałem. Nareszcie mężczyzna... Objął mnie czule. Odwrócił nas i znalazłam się w kleszczach. Z jednej strony parujący potem koński bok, z drugiej strony on, piękny, wspaniały i równie gorący. Wiedział jak zabrać się do rzeczy. Nie był nachalny. Z jednej strony zdecydowany, z drugie strony czuły. Delikatnie pieścił moje usta swoim językiem. Bawił się z nimi, przekomarzał. Chciał dawać i brać. Jedną ręką gładził mnie po włosach, powodując dreszcz rozkoszy. Pachnący stajnią i końskim potem zmieszanym z własnym, mężczyzna stal się moim kochankiem. Czułam się cudownie. Od nadmiaru zapachów świat zawirował wokół mnie i poczułam, że odpływam w nierealną rozkosz. Chciałam być jego, oddać się całkowicie i nie myśleć o niczym. Czuł to. Czuł z każdym drżeniem mojego ciała. Gdyby mnie nie podtrzymał swoimi silnymi ramionami, z pewnością osunęłabym się na siano. Zamiast tego delikatnie posądził, a w zasadzie położył mnie na siodle, które było zawieszone z boku. Teraz zamiast cieplej sierści konia, czułam pod plecami śliską skore siodła. Byłam wygięta w łuk, z pośladkami wypiętymi w kierunku stojącego nade mną mężczyzny. Zapadłam w swój świat, nie przestając jednak kontrolować spod przymkniętych powiek ruchów mojego kochanka. Patrzył na mnie spokojnie. Delikatnie rozpiął guziki koszuli, w której miałam galopować po polach. Rozpiął sprzączkę sportowego stanika, z którego wyskoczyły dwie półkule piersi. Widziałam, że podziałało to na niego. Legginsy wypełniły się jeszcze bardziej. Przestraszyłam się, że nie dadzą rady zmieścić w sobie tego, co zawierały. A co zawierały? Tego właśnie chciałam się dowiedzieć. Byłam na to gotowa. On jednak nie śpieszył się. Delikatnie pieścił moje sutki, balansując na granicy bólu i rokoszy. Badał mój brzuszek, ramiona, włosy spływające na gołe ciało. Wiłam się z rozkoszy pod jego zdecydowanymi ruchami. Było mi tak dobrze. Chciałam dalej, a on jakby odczytywał moje myśli, zanim zdążyłam je wypowiedzieć. Po dłuższej chwili pieszczot, ześlizgnął się na wysokość mojego pępka, po czym delikatnie opuścił moje spodnie. Powinno zrobić mi się zimno, ale nic takiego nie miało miejsca. Wręcz przeciwnie, uderzyła we mnie fala gorąca, która kazała mi przejąć inicjatywę w swoje ręce. Leżąc nadal oparta plecami o siodło, podciągnęłam mojego kochanka ku sobie i nerwowymi ruchami zaczęłam zdzierać z niego spodnie. Wyglądało to może śmiesznie, ale nie zważałam na to. Nawet delikatny uśmiech na twarzy mojego mężczyzny nie był w stanie przerwać moich działań. Tak naprawdę zdarłam jego legginsy razem z bielizną i z całą mocą zajęłam się tym, co było dotychczas niewidoczne. A mogło to zrobić wrażenie! Duża czerwona żołądź była już cała wilgotna. Połyskując swoim czerwonym kolorem, jak światło stop na środku skrzyżowania, otoczona była całym orszakiem żył i wypustek. To zapowiadało dobrą zabawę. W tej chwili zaczęło mi właśnie zależeć tylko na skrzyżowaniu - skrzyżowaniu naszych oddechów, myśli, pragnień. Zespoleniu... Nie wypowiadając ani słowa, wzięłam więc stercząca nade mną maczugę i wepchnęłam ją sobie pomiędzy nogi. Wchodząc do mojego sromu, maczuga zalała mnie ponownie falą ciepła. Wędrując w tę i z powrotem, czułam całą mocą mojego partnera. To, co było widać poprzez spodnie, sprawdziło się w praktyce. Pulsowałam całą wewnątrz. Wypełniał mnie bezgranicznie i dostarczał niesamowitych pokładów rozkoszy. Czy to dziabanie miejsca, czy mojego kochanka sprawiło, że odleciałam całkowicie. Trzęsłam się na siodle jakbym jechała galopem. Był to co prawda galop, ale zupełnie innego typu. Prężyłam się i zwisałam, prężyłam i zwisałam i tak na zmianę... Czując jedną z kolejnych fal rozkoszy, odwróciłam się i położyłam brzuchem na siodle. Mój kochanek mógł wejść we mnie teraz od tyłu. Czułam w sobie głębie odczuć. Był naprawdę imponujący i sprawny. Czułam mój śluz spływający po nogach. Mrużyłam oczy, zapadając w orgiastyczny stan i wychodząc z niego, mocno budzona pchnięciami mojego partnera. Był z pewnością długodystansowcem. Chciałam spojrzeć mu w twarz. Odwracając głowę zauważyłam drugą parę oczu zerkającą z sąsiedniego boksu. Ktoś nas podglądał... Udało mi się zrobić groźną minę. Nie byłam jednak zła. W głowie zaświtał mi iście szatański pomyśl. Skinęłam na nieznajomego, aby podszedł do nas. Musiał już dość długo przyglądać się tym zmaganiom, bo widać było, że jest już nieźle podniecony. Kazałam mojemu kochankowi położyć się na siodle. Ach, co to był za widok. Jego sterczący członek wyglądał jak wysokościowiec, tonący w chmurach. Dwóm takim z pewnością nie dałabym rady. Wdrapałam się jednak po śliskiej i mocno już wilgotnej skórze siodła. Z niemałą radością wbiłam się na wielkiego bojownika i ruszyłam w galop. Nie było to łatwe. Musiałam uważać na całość mojego futerka, które rozciągane było we wszystkie strony. Nadszedł czas, aby wypełnić plan, który niespodziewanie przyszedł mi do głowy kilka minut wcześniej. Nachyliłam się do przodu i zaprosiłam do siebie nowego nieznajomego. Nie miał wiele miejsca dla siebie. Nie pozostało mu jednak nic innego niż zając przeznaczone dla niego stanowisko. Powoli i delikatnie wsunął się w moją drugą dziurek. Nie przeżyłam nigdy wcześniej niczego podobnego. Dwa instrumenty ocierały się mocno o siebie, oddzielone jedynie delikatną skórka mojej pochwy. Było to bardzo, bardzo podniecające. Zresztą moich mężczyzn też musiało nieźle podniecać. Obaj sapali i stękali głośno. Zlaliśmy się w jeden, zapewne dość wesoło wyglądający z zewnątrz, organizm. Mój długodystansowiec nie wytrzymał pierwszy. Zrobił się niesamowicie duży, co było bardzo mile, po czym zalał mnie całą swoją zawartością. Płynna lawa podziałała również na drugiego rębajłę. Pracując niestrudzenie w drugiej, bardziej ciasnej dziurce, eksplodował krótkotrwale, choć równie mocno. Moi panowie opadli z sił. Zresztą ja tez chyba już miałam dosyć. Leżeliśmy tak na sobie dłuższą chwile. W pewnym momencie usłyszeliśmy nad sobą tylko jeden dźwięk � rżenie konia, który przyglądał się spokojnie temu całemu cyrkowi z, jak to później nazwalam, końskim spokojem. Zapomnieliśmy zupełnie o gospodarzu tego boksu. Czyżby miał też ochotę na niewinne igraszki? O nie kolego, na to, to musisz jeszcze poczekać...
|