Marzena Biesek
Dzień z życia osoby kulturalnej
Kino czy teatr? To zdaje się powszechny problem dzisiejszego społeczeństwa - a zwłaszcza młodzieży. Większość ludzi wybiera kino - pewnie dlatego, że jest ono bardziej dostępne - seanse odbywają się tam o różnych godzinach kilka razy dziennie przez co nie ma potrzeby np. brania urlopu bądź zaniedbywania codziennych obowiązków. Jeśli chodzi o teatr - spektakle dla dorosłych odgrywane są w godzinach wieczornych co też jest ograniczeniem dla osób z poza danej miejscowości. Ja jednak uważam, że teatr ma przewagę nad kinem, jest w nim prawdziwa, „żywa atmosfera”, w którą można się wczuć, dodatkowo jedno przedstawienie odegrane kilka razy będzie każdorazowo różniło się od pozostałych. W teatrze byłam już kilka razy - zawsze były to komedie, które bardzo mi się podobały, jednak z wyżej wymienionych powodów częściej bywałam w kinie. Te wszystkie refleksje wzbudziły we mnie chęć pójścia do teatru - przecież ostatnie przedstawienie, na którym byłam miało miejsce trzy lata temu… Jednak mimo wszystko zdecydowałam się na kino, gdyż w obecnym czasie w repertuarze bydgoskiego teatru nie znalazłam żadnej interesującej mnie pozycji. Namówiłam dwóch kolegów no i poszliśmy na dosyć popularny ostatnio film noszący tytuł „Mój rower”.
Było to zdaje się jedno z ostatnich wyświetleń tego filmu - jednak sala kinowa była zapełniona po brzegi, zapewne z powodu wyżej wspomnianej popularności. Z telewizyjnych zapowiedzi tego filmu spodziewałam się, że wywoła on we mnie więcej przeżyć i zmusi do pewnych refleksji - tak się jednak nie stało. Wątkiem głównym przedstawionej opowieści były relacje między trzema pokoleniami mężczyzn: dziadkiem - synem (który jest także ojcem) - wnukiem. Pojawia się również problem rozstania dziadka z babcią oraz alkoholizmu starca. Co mogę powiedzieć od siebie o tym filmie? Hm… uważam, że był trochę sztuczny i wymuszony. Aktorzy rzeczywiście starali się przekazać pewne emocje i rozterki bohaterów jednak nie potrafiłam się w to wszystko wczuć, mimo to film wywarł na mnie pozytywne wrażenie, była to dla mnie ciekawa historia.
Gdy wróciłam z kina do domu zaczęłam ponownie rozmyślać nad różnicami między kinem a teatrem. Ludzie, którzy siedzieli obok mnie w sali kinowej byli poubierani w: swetry, bluzy, poniektórzy w koszule - jak kto chciał, w zależności kto co lubi, bez żadnych zasad, jedli, pili, niektórzy rozmawiali, inni zaś rozkładali się na fotelach w pozycji bardziej leżącej niż siedzącej. Jednym słowem mówiąc miało to niewiele wspólnego z kulturą i obyciem - taki urok tego miejsca. W teatrze przecież byłoby to nie do pomyślenia! Atmosfera w tych dwóch miejscach jest też zupełnie inna. Miejsca, które teoretycznie tak wiele łączy tak naprawdę bardzo różnią się od siebie wspomnianymi czynnikami. Ośmieliłabym się rzec, iż jeśli chcemy rozrywki, odpoczynku i tak zwanego luzu to idziemy do kina, natomiast jeśli chodzi nam o zobaczenie czegoś ciekawego i o spotkanie z kulturą to wybierzmy teatr. Może ta atmosfera luzu w kinie przyciąga do siebie tyle młodzieży? Sama nie wiem… Ale idąc dalej moim tokiem rozumowania - skoro młodzież woli kino ze względu na atmosferę to może oznaczać, że stronią oni od kultury… A może jest to z mojej strony swego rodzaju nadinterpretacja tego zjawiska? Właściwie powinnam te rozmyślania zostawić socjologom - niech się martwią tą tendencją społeczną - ja i tak gdy tylko zobaczę jakąś fajną pozycje w repertuarze bydgoskiego teatru to bez zastanowienia zarezerwuje bilety dla siebie i kilku znajomych - pójdziemy się ukulturalnić, a co!
Uważam, że każdy młody człowiek (starszy również) powinien chociaż raz w życiu pójść do teatru na wybraną przez siebie sztukę aby zapoznać się z kulturą tego miejsca oraz przenieść ją na grunt kina, ponieważ sądzę, że w Sali kinowej człowiek swoim zachowaniem i wyglądem okazuje swój stosunek do oglądanego dzieła, które tak samo jak sztuka w teatrze wymaga wiele wysiłku od całej ekipy pracującej nad danym filmem. Nie chodzi mi tutaj o sztywne zasady dotyczące ubioru i zachowania w kinie, tylko o tak zwane nie przeginanie w drugą stronę w tych kwestiach, abyśmy nadali miejscu w którym przebywamy odpowiedni klimat kultury i odrobinę własnej indy indywidualności.