Maciej Kaszewski 13.04.2014
Plan powstania
Od początku lat 40 XIX wieku Towarzystwo Demokratyczne Polskie dążyło do wywołania trójzaborowego powstania. Przygotowywane powstanie miało łączyć cechy wojny partyzanckiej i rewolucji społecznej, a jego punktem wyjścia miało być opublikowanie powstańczego manifestu, który przekazywałby chłopom użytkowaną przez nich ziemię, a jednocześnie likwidował pańszczyznę i inne powinności chłopa na rzecz dworu. Uwłaszczeni chłopi mieli kuć kosy i stawać w szeregach powstańczych; chłopi z poszczególnych parafii mieli być łączeni w większe oddziały regularne.
W marcu 1845 roku do Poznania przyjechał, w celu uzgodnienia z przywódcami konspiracji krajowej planów powstania, Ludwik Mierosławski. Zgodnie z koncepcją TDP o wywołaniu trójzaborowego powstania zakładał on, że w pierwszym okresie główny wysiłek zostanie skierowany na opanowanie zaborów pruskiego i austriackiego. Wielkie Księstwo Poznańskie, Pomorze, Galicja i Rzeczpospolita Krakowska miały się stać, po wyzwoleniu przez powstańców, obszarem operacyjnym umożliwiającym utworzenie armii polskiej, która wkraczając kilkoma kolumnami przeniosłaby walkę do zaboru rosyjskiego, gdzie już powinno trwać powstanie podjęte siłami lokalnymi. Koncentracja wojsk powstańczych była przewidziana w rejonie Dęblina dokąd miały kierować się oddziały sformowane w Królestwie, na Litwie, Żmudzi i Ukrainie. Kreśląc te plany Mierosławski nie doceniał sił przeciwnika, a także zawyżał własne możliwości mobilizacyjne i zbrojeniowe. Mimo to plan ten został przyjęty zarówno przez Centralizację TDP, jak i przez przywódców spisku w Krakowie i Poznaniu. W 15 rocznicę wybuchu Powstania Listopadowego Mierosławski wygłosił w Paryżu mowę zapowiadającą rychłe podjęcie walki zbrojnej o niepodległość kraju i równość społeczną. Był to sygnał dla emigracyjnych demokratów, aby szykowali się do wymarszu do kraju. Sam Mierosławski był ponownie w Poznaniu już 31 grudnia. W styczniu 1846 roku wyznaczył on termin wybuchu powstania we wszystkich zaborach na noc z 21 na 22 lutego. Na naradzie przywódców ruchu w Krakowie z 18 stycznia ustalono, że Rząd Narodowy będą tworzyć: Karol Libelt jako przewodniczący, Wiktor Heltman jako sekretarz rządu oraz Władysław Dzwonkowski, Ludwik Gorzkowski, Jan Tyssowski i Jan Alcyato. Mierosławski formalnie objął naczelne dowództwo wojskowe.
Powstanie w Galicji
W planach trójzaborowego powstania wyznaczono Galicji i Krakowowi kluczową rolę zarówno z powodu potencjału ludzkiego, jak i strategicznego położenia względem Królestwa i ziem zabranych. Aresztowania w zaborze pruskim spowodowały, że nietknięte represjami pozostały dwa ośrodki ruchu: Kraków i zachodnie obwody Galicji; tyle, że były to już jedyne organizacje przygotowane do wystąpienia w wyznaczonym terminie. Ruszyły one do walki kiedy załamał się ruch powstańczy w Wielkim Księstwie Poznańskim i Królestwie Polskim.
Plany powstańcze przewidywały opanowanie Lwowa i Krakowa oraz miast obwodowych. W Galicji Zachodniej najlepiej przygotowany został atak na Tarnów przez oddział liczący około tysiąca powstańców. Podobną akcję przewidywano w Sanoku. Dowództwo w Galicji Zachodniej objął, wezwany z emigracji, Józef Wysocki. Władza cywilna w całej Galicji przypadła z mandatu Rządu Narodowego Franciszkowi Wiesiołowskiemu. Organizacja powstańcza opierała się na szlachcie, od jej postawy zależało powodzenia ruchu. Warunkiem powodzenia walki było również pozyskanie chłopów, którzy mieli ze szlachtą zadawnione porachunki. Wyznaczało to ramy prowadzonej przez demokratycznych agitatorów propagandy powstańczej wśród ludności wiejskiej i małomiasteczkowej w tej części Galicji. Od 1845 r. rozwijali ją dwaj najaktywniejsi emisariusze Edward Dembowski i Julian Goslar, którzy sprawę walki o niepodległość Polski wiązali najściślej z programem zniesienia pańszczyzny, nadania chłopom ziemi i powszechnej równości. Natomiast znaczna część szlachty patrzyła krytycznie na agitowanie chłopów, bo nawet uważający się za patriotów traktowali program ich uwłaszczenia jako zamach na swą własność. Agitacja demokratyczna na wsi szła opornie. Chłopi słuchali, ale programu reform społecznych nie rozumieli, hasła polityczne do nich nie przemawiały, gdyż ideał niepodległego państwa polskiego był im obcy, nie wierzyli w obietnice zniesienia pańszczyzny i natychmiast donosili na buntujących się panów. Na wsi dominowała nieufność i podejrzliwość, że panowie knują na zgubę chłopów, szerzyły się pogłoski o przygotowywanym wyrzynaniu chłopów oraz o ukryciu dekretu cesarza znoszącego pańszczyznę. Tak było w obwodach z polską ludnością wiejską. Im dalej na wschód tym mniej było możliwości pozyskania ludu wiejskiego do sprawy polskiego powstania, a do konfliktu społecznego dochodziły różnice etniczne i religijne. Organizatorzy powstania nie znali prawdziwych nastrojów wsi, toteż nie obawiali się czynnego, wrogiego wystąpienia chłopów. Sądzono, że w najgorszym wypadku masy wiejskie pozostaną bierne. Przypadki współdziałania chłopów z władzą uważano za pojedyncze, a nie sygnały, że powstaniu zagraża niebezpieczeństwo. Nie doceniano siły oddziaływania biurokracji austriackiej na wieś galicyjską. Wyobrażano sobie, że uroczyste zaprzysiężenie aktu powstania i zniesienia pańszczyzny wystarczy do zjednania chłopów.
Informacje o propagandzie powstańczej od jesieni 1845 r. coraz częściej docierały do cyrkułów i Gubernium lwowskiego, które było zaniepokojone zwłaszcza agitacją wśród chłopów. O rozwijającym się spisku mówiły doniesienia austriackich agentów, obciążające zeznania składali ujęci agitatorzy, nie brak też było skarg ze strony szlacheckich przeciwników powstania. W Jarosławiu wydano Roberta Nabielaka, w Tarnowie z trudem uszedł austriackiej policji Julian Goslar; aresztowania osłabiły lokalne organizacje w cyrkule bocheńskim i przemyskim. Do Wiednia wysyłano uspokajające raporty mające świadczyć, że władze całkowicie panują na sytuacją. Nie czuły się one jednak zbyt pewnie, choć dysponowały w połowie stycznia siłami wojskowymi liczącymi ponad 18 tys. piechoty, ponad 6 tys. jazdy oraz 18 dział. W tym samym czasie, kiedy Prusacy rozbili organizację powstańczą w Wielkopolsce Austriacy aresztowali 12 lutego we Lwowie kilkudziesięciu spiskowców, co sparaliżowało przygotowania do wybuchu w mieście. W związku z pogłoskami o planowanym przez panów wymordowaniu chłopów gromady tych ostatnich zbroiły się i wystawiały warty na gościńcach. Do chwili otwartego wystąpienia powstańców wieś nie zajęła wyraźnie stanowiska i dopiero, gdy nie udał się napad na Tarnów i ujawniła się słabość ruchu szlacheckiego, chłopi zdecydowali się uderzyć na dwory. Urzędnicy austriaccy postanowili zmobilizować chłopów i rozdawali pieniądze tym, którzy dostawiali do Tarnowa pobitych i powiązanych powstańców. Taka postawa ośmieliła chłopów do masowego uderzenia na szlachtę. Lud nie powstawał w obronie cesarza, ale przeciwko klasowemu wrogowi; dał się on jednak użyć jako narzędzie przeciwko demokratom, którzy z hasłem wolności wychodzili na jego spotkanie. Myśl pociągnięcia chłopów przeciwko zaborcy nie była czymś niemożliwym. Czynni w tym duchu byli niektórzy emisariusze. Jeden z oddziałów chłopskich w rejonie Myślenic występował otwarcie przeciwko Austriakom i został rozproszony przez wojsko. W Chochołowie organista i nauczyciel Jan Andrusikiewicz prowadził wśród górali agitację demokratyczno-powstańczą. 21 lutego górale rozbili posterunek straży skarbowej i zebrali się w liczbie ok. 300 gotowi do walki o Polskę. Jednakże w pierwszej potyczce Andrusikiewicz odniósł poważną ranę, a chochołowianie pozbawieni kierownictwa złożyli broń; ponad stu chłopów wywieziono do więzienia. Napady chłopów na dwory zaczęły się nazajutrz po napadzie na Tarnów. Tłum otaczał dwór pod pretekstem przeprowadzenia rewizji, wiązał lub zabijał na miejscu jego mieszkańców, niszczył ruchomości, a zwłaszcza akta kancelarii dworskiej, dzielił pomiędzy siebie zawartość spichrzy i inwentarz. Następnie uzbrojona gromada szła na dwór sąsiedni. W ciągu trzech dni rabacja rozgromiła niemal wszystkie dwory w obwodzie tarnowskim i przerzuciła się na sąsiednie. Starosta tarnowski Joseph Breinl przerażony siłą wybuchu próbował paktować z tłumem. W obwodzie sądeckim oddział chłopski pod wodzą Korygi został rozproszony przez wojsko. Natomiast w obwodzie przemyskim ekspedycje karne rozpraszały chłopów salwami, a ich przywódców karały chłostą. Ogółem w sześciu obwodach Galicji uległo pogromowi ok. 470 dworów. W tarnowskim padło ofiarą prawie 90% rezydencji szlacheckich. Z rąk chłopskich zginęło ok. tysiąca osób w tym 200 właścicieli dóbr i dzierżawców.
Na czoło ruchu chłopskiego wysunął się gospodarz ze wsi Smarzowa w obwodzie jasielskim Jakub Szela. Był on pełnomocnikiem gminy w jej procesie z dziedzicem Boguszem o zabór gruntów i przeciążenie pańszczyzną. Proces ciągnął się 24 lata; Szela znosił areszt i chłostę za stawianie oporu dworowi, czym zdobył sobie zaufanie okolicy jako śmiertelny wróg pańskich rządów. Na czele utworzonego przez siebie oddziału rozgromił w ciągu jednego dnia kilkanaście dworów na pograniczu obwodów tarnowskiego i jasielskiego. Nie udawał też, że wypełnia rozkazy cesarskie. Pańszczyzna ustała zarówno na obszarze objętym rabacją, jak i w reszcie Galicji. W tym właśnie duchu rozsyłał wezwania Szela, który starał się także zaprowadzić nowy ład pośród chaosu. Zorganizował warty nocne i pogotowie zbrojne, wydawał przepustki na branie drzewa z lasu i karał surowo za każdy nieporządek. Słuchali się go chłopi w szerokim regionie. Czekał go za to konflikt z rządem austriackim. Metternich chwalił się wobec Europy, że chłopi galicyjscy okazali się wierni cesarzowi, ale nie zamierzał tolerować ich wyłamywania się z obowiązków poddańczych. Władze otrzymały rozkaz przymuszenia ich do pańszczyzny. Szela usiłował pertraktować z Gubernium we Lwowie. Występując w imieniu 50 wsi prosił o obniżenie pańszczyzny do jednego dnia rocznie z morgi i zamianę reszty na czynsz. W Wiedniu sądzono jednak, że ustępstwa tylko rozzuchwalą chłopów i wywrą fatalny wpływ na sąsiednie prowincje. Patent wydany w kwietniu w imieniu cesarza Ferdynanda przyznawał chłopom parę tylko nic nie znaczących ulg. Jednocześnie ruszyły w teren kolumny wojska i wymuszały powrót do pańszczyzny. Tysiącom chłopów wymierzono po kilkadziesiąt kijów, a Szelę internowano w Tarnowie. Po kilkunastu miesiącach przesiedlono go na Bukowinę, gdzie otrzymał na własność gospodarstwo rolne. Opór chłopski został złamany, mimo że w różnych punktach coraz to odnawiały się wypadki odmowy pracy.
Powstanie w Rzeczpospolitej Krakowskiej
Rano 18 lutego 1846 roku z Podgórza wszedł do Krakowa, liczący 1200 piechoty, 300 jazdy i 9 dział, korpus wojsk austriackich dowodzony przez gen. Ludwika Collina, który obsadził Rynek i ważniejsze punkty miasta. Wojsko wezwał rezydent austriacki Ignacy Liehman, który obawiał się ruchów ludowych. Działał on wbrew instrukcjom Wiednia, które zalecały nie uprzedzać spodziewanej akcji ze strony Polaków. Wkroczenie Austriaków zaskoczyło przywódców konspiracji przygotowujących wybuch powstania. Powagę sytuacji podniosły wiadomości o klęsce ruchu w Poznaniu. W Krakowie w tym czasie przebywali już trzej członkowie Rządu Narodowego: Jan Alcyato, Ludwik Gorzkowski i Jan Tyssowski, którzy pod wpływem tych informacji zdecydowali o odwołaniu powstania w całej Polsce i zaczęli rozsyłać odpowiednie dyspozycje. Po kilku godzinach Gorzkowski poparty przez Tyssowskiego cofnął tę decyzję, ale Alcyato już wyjechał z Krakowa i na Śląsku zawrócił z drogi Heltmana oraz grupę emigracyjnych oficerów. W Krakowie powstańcy postanowili podjąć walkę i w nocy z 20 na 21 lutego doszło do starć w różnych punktach miasta. Strzelanina i wypady powstańców trwały dwa dni, ale nie przyniosły one żadnych rezultatów, ponieważ Collin był o nich uprzedzony. W tym czasie ruch powstańczy objął Jaworzno, Chrzanów, Krzeszowice oraz niektóre większe wsie; wszędzie tam z powodzeniem walczono z oddziałami austriackimi. Wieści o tych sukcesach i rozmiarach ruchu dotarły do Krakowa wraz z przybyłymi powstańcami. Wiedziano już także o rabacji i klęsce powstania w obwodzie tarnowskim. Nieoczekiwanie wieczorem 22 lutego gen. Collin zarządził odwrót za Wisłę. W ślad za nim Kraków opuściły władze Wolnego Miasta z prezesem Janem Schindlerem na czele, rezydenci mocarstw, a także gen. Chłopicki. Dwa dni później gen. Collin wycofał się z Podgórza w kierunku Wadowic, co zmusiło Austriaków do ewakuacji wojska z Wieliczki, gdzie tego samego dnia Edward Dembiński ogłosił powstanie, zorganizował oddział górników i przejął kasę salinarną.
Najwcześniej po władzę sięgnęli krakowscy notable przeciwni powstaniu, którzy już w czasie odwrotu Austriaków utworzyli Komitet Bezpieczeństwa z Józefem Wodzickim na czele. Komitet był zmuszony do podporządkowania się Rządowi Narodowemu Rzeczypospolitej Polskiej, który tworzyli Ludwik Gorzkowski, Jan Tyssowski i Aleksander Grzegorzewski; sekretarzem rządu został Karol Rogawski. Siedzibą Rządu Narodowego była „Szara Kamienica” w Rynku, która w 794 roku była kwaterą Tadeusza Kościuszki. Ogłoszenie w nocy na Rynku wiadomości o utworzeniu Rządu Narodowego i odczytanie powstańczego Manifestu do Narodu Polskiego mieszkańcy przywitali wiwatami. Pospiesznie organizowano władze powstańcze w mieście i okręgu, a wkrótce ministerstwa: Spraw Wewnętrznych, Sprawiedliwości, Skarbu, Oświaty oraz Spraw Duchownych i Religijnych. Rozsyłano instrukcje dla komisarzy powstańczych i dekrety rządowe w tym „Ustawę Rewolucyjną”. Powstanie wspierali książęta podkrakowskich parafii. Przez dziewięć dni Kraków był jedynym ośrodkiem powstańczej Rzeczypospolitej Polskiej. Na ulicach trwał festyn narodowy. Powszechnie dominował strój powstańczy: amarantowo-białe szarfy i kokardy, czerwone krakuski i sukmany. Zbrojono się w co kto miał lub zdobył. W nocy z 23 na 24 lutego Tyssowski ogłosił się dyktatorem powstania, a Dembowski objął funkcję sekretarza dyktatora. Jedną z ważniejszych decyzji Dembowskiego było utworzenie „Dziennika Rządowego Rzeczypospolitej Polskiej”. Mimo zapału patriotycznego manifestowanego na ulicach Krakowa nie było widać energicznego tworzenia wojska powstańczego. Gorzkowski tkwił w przekonaniu, że będzie miał pod bronią 6 tys. ludzi, jednakże przed wybuchem nie zgromadzono w mieście broni, a zebranie tej którą mieli mieszkańcy oraz pozostawionej w opuszczonych przez Austriaków koszarach sytuacji nie poprawiło. Powstańcom przyszło kuć kosy, toteż wysiłek mobilizacyjny był mniejszy niż zakładano w planach powstania. Rząd ogłosił powszechny pobór, ale zorganizowano oddziały liczące tylko 2 tys. ludzi, z których część stanowili powstańcy przybyli z obszaru Wolnego Miasta, pogranicznych terenów Królestwa Polskiego i Wieliczki. Brakowało zwłaszcza doświadczonych oficerów, bo ci którzy mieszkali w Krakowie do powstania nie przystąpili. Tyssowski naczelne dowództwo powierzył Erazmowi Skarżyskiemu, któremu w pierwszych dniach powstania dopisywało szczęście, ale który nie miał żadnych kwalifikacji wojskowych.
Przeciwnicy powstania uważali wydarzenia w mieście za polityczne szaleństwo i nie zrezygnowali z myśli o opanowaniu ruchu. Nocą z 25 na 26 lutego doszło do zamachu stanu. Skupiona kilka dni wcześniej w Komitecie Bezpieczeństwa grupa krakowskich notabli zmusiła Tyssowskiego do oddania władzy i ogłosiła „Naczelnikiem Narodu Polskiego” prof. Michała Wiszniewskiego. Awanturę nocną przerwał Dembowski, który grożąc Wiszniewskiemu zmusił go do ustąpienia i ucieczki z Krakowa, gdzie już wydano na niego wyrok śmierci. Powróciła dyktatura Tyssowskiego, ale epizod ten był objawem zbliżającej się klęski. Opuszczenie przez Austriaków Podgórza i Wieliczki uznano za dowód rozszerzenia się powstania na Galicję. Tymczasem od początku sytuacja powstańczego Krakowa była politycznie i militarnie beznadziejna. Kraków liczył wówczas 45 tys. mieszkańców, a całe Wolne Miasto do 150 tys. mieszkańców. Był to praktycznie cały obszar podległy władzy powstańczego Rządu Narodowego, ponieważ Pogórze było wolne od Austriaków tylko niecałe trzy dni. Powstanie ściśnięte na tak szczupłym skrawku ziemi nie mogło się stać impulsem podrywającym do walki tych, którzy już doznali porażki. Było to w istocie położenie oblężonej twierdzy.
Oddział Jakuba Suchorzewskiego w sile 160 piechoty i 120 Krakusów poszedł na Bochnię bez należytego rozpoznania. Źle dowodzony stanął 25 lutego w Gdowie. Oddział austriacki liczący 327 piechoty i 155 kawalerzystów pod dowództwem mjr. Ludwika von Benedeka obsadził linię Raby, utrzymał most na rzece i zmobilizował do pomocy uzbrojonych w kosy, cepy i widły chłopów, którzy mieli już za sobą rozprawę z dworami, a teraz obiecano im wynagrodzenie w postaci cetnara soli i 5 zł za każdego ujętego powstańca. Wspierani przez chłopów Austriacy natarli na Gdów 26 lutego. Polska jazda nie wytrzymała ataku i uszła z pola bitwy. W niespełna godzinę złamany został opór piechoty. Przy biernej postawie Austriaków chłopi dobili rannych i wymordowali jeńców. Po masakrze Benedek ruszył do Wieliczki, którą przy pomocy chłopów z dóbr niepołomickich. Klęska pod Gdowem oznaczała wyrok śmierci dla dworów tej części cyrkułu bocheńskiego; zostały one zmiecione przez nową falę rabacji.
Po Gdowie los powstania był przesądzony. Dembowski na wieść, że do Bochni nadciągają chłopi wyszedł na czele procesji religijnej im naprzeciw, aby argumentami religijno-patriotycznymi oraz zapowiedzią uwłaszczenia przekonać ich do powstania. Kiedy 27 lutego procesja wychodziła z Pogórza w kierunki Wieliczki została zaatakowana przez wracających do miasta żołnierzy gen. Collina. Dembowski poległ, Austriacy zajęli Podgórze i 1 marca zażądali kapitulacji Krakowa w ciągu 48 godzin. Cześć powstańców chciała bronić miasta, jednak większość z Tyssowskim na czele uznała opór za bezcelowy. O oddanie Krakowa z Collinem pertraktowali Józef Wodzicki i Antoni Zygmunt Hecel. Wiedziano także o nadciągających wojskach rosyjskich i pruskich. W takiej sytuacji Tyssowski wraz z 1500 powstańców opuścił Kraków 3 marca, a już dnia następnego powstańcy złożyli broń i zostali internowani. Dyktator zdołał jeszcze wtedy ujść pruskiej policji, ale kilka tygodni później został aresztowany w Dreźnie i osadzony w Konigsteinie, a już w grudniu 1846 roku wysłano go do Ameryki, gdzie zmarł w roku 1857. Powstańców z Królestwa: Aleksandra Grzegorzewskiego, Ludwika Mazarakiego i Alojzego Wendę wydano Rosjanom, którzy zesłali ich na Syberię. 3 marca do Krakowa weszli Rosjanie, a 7 Prusacy.