Pod kamienicą czekała prawie dwie godziny, zanim wyszedł z niej chłopak ze zdjęcia. Emma przez ten czas nie dała znaku życia, co oznaczało, że nie miała tyle szczęścia co Noah. Wyszła z samochodu i podbiegła do mężczyzny.
Cześć, mogę zająć ci chwilę? – spojrzał na nią mocno zaskoczony.
Eee… a my się znamy?
Och, przepraszam! – zreflektowała się po sekundzie. – Nazywam się Noah Carter, jestem prywatnym detektywem. Prowadzę śledztwo, które doprowadziło mnie do ciebie. Poszukuję pewnej kobiety, którą możesz znać.
Aha, okay… ale jak ty mnie w ogóle znalazłaś?
Kamery. – odpowiedziała krótko wskazując na jedną z nich umieszczoną na ścianie. Włączyła w telefonie zdjęcie Evelyn. – Poznajesz może tę dziewczynę?
Ja… – chłopak wpatrywał się dłuższą chwilę w telefon. Noah już miała zrezygnować, ale zobaczyła nad jego głową litery, które po kilku sekundach zniknęły.
Dobra, powili. Zacznijmy od początku. – postanowiła dowiedzieć się, jak bardzo Evelyn zablokowała umysł mężczyzny. – Nawet nie spytałam… jak się nazywasz?
Hugh Logan. Ale co moje dane mają wspólnego z tą… kobietą?
Okay, Hugh. Ta dziewczyna jest czarownicą. – pomachała przed nim telefonem. – Ale o tym wiesz, prawda? – po chwili przytaknął, a nad jego głową znowu na krótko pojawiły się litery. – Co cię z nią łączyło?
Evelyn, powiedziała, że tak się nazywa. – minęła prawie minuta, zanim zaczął mówić. – Leczyłem ją… bo ja…
Wiem, jesteś czarownikiem. – oczy chłopaka zrobiły się ogromne z przerażenia. Uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. – Jestem czarownicą, wyczuwam innych podobnych do nas, stąd wiem. Leczyłeś ją? Dlaczego?
Przyszła do mnie jakiś tydzień temu. Powiedziała, że wie o mnie i o moich pragnieniach i spełni je, jeżeli uleczę jej ranę. Była… okropna. Rana, to mam na myśli. – uśmiechnął się na krótko. – Wyleczyłem ją, a ona wyszła i więcej się nie pojawiła. Tyle.
Mówiła coś? Skąd wzięła się rana, co planuje dalej? – Noah próbowała dowiedzieć się od chłopaka możliwie jak najwięcej.
Powiedziała tylko, że miała mały wypadek, ale nie może się z tym zgłosić do szpitala z powodu jej natury. – zastanowił się dłuższą chwilę. – wspominała coś o jakimś Williamie, coś że nie jest w pełni sił, że nie pomoże mu dopóki nie spotka się z jakimś Tobiasem, czy kimś takim.
Hugh! – tylko silna wola powstrzymała ją od rzucenia się chłopakowi na szyję. – Dziękuję ci, bardzo mi pomogłeś!
Ale ja ją tylko wyleczyłem…
I to wystarczyło! – wsiadała już do samochodu, ale chłopak zatrzymał ją, dając jej swoją wizytówkę.
Na wszelki wypadek. – uśmiechnął się do niej i wszedł do kamienicy.
Ruszyła w stronę Manhattanu, jednocześnie dzwoniąc do Emmy. Chciała ją jak najszybciej poinformować o wszystkim, czego się dowiedziała i ściągnąć ją z powrotem do swojego mieszkania. Próbowała cztery razy, ale dziewczyna nie odbierała. Kiedy oddzwoniła po godzinie, brzmiała jakby była przestraszona. Powiedziała tylko, że już jedzie i że nie może rozmawiać.
Wyjechała. – Emma zaczęła bez ogródek, chwilę po tym jak weszła do mieszkania i pozbierała myśli. – Po prostu wyjechała.
Niemożliwe. Rozmawiałam z gościem – była u niego! Powiedziała, że musi zebrać siły i wtedy zdejmie urok z Williama!
A wiesz u kogo miała się pozbierać? U niejakiego Tobiasa Granta, prawda?
Emma… – Noah zaczynała rozumieć, dlaczego dziewczyna była taka roztrzęsiona.
No więc wysłałaś mnie do jej pana! Złapałam go na ulicy – wracał do domu, zaczęłam typową procedurę, kilka pytań, podpowiedzi. A on zaprosił mnie do siebie. Weszłam i oniemiałam. – przez cały czas kręciła głową, próbując ogarnąć to, co tam widziała. – Noah, Evelyn była wszędzie, rozumiesz? Wszędzie. Na zdjęciach, na plakatach, nawet na cholernej poduszce na kanapie! Siedziałam oparta o jej twarz! – w oczach Emmy pojawiły się łzy. Noah pierwszy raz widziała, żeby ta dziewczyna płakała.
Zrobił ci krzywdę? Powiedz mi prawdę!
Nie. Jestem cała… ale Evelyn wyjechała… a właściwie wyleciała z kraju. Zostawiła tylko notatkę. Dla ciebie. – powiedziała wręczając jej złożoną na pół kartkę. – Wiedziała, że będziesz jej szukać.
William jest na skraju szaleństwa. Nie dam rady zdjąć zaklęcia. Jest ktoś, kto go uleczy.
Noah wpatrywała się w małe literki i nie mogła zrozumieć trzech zdań napisanych przez Evelyn. Czytała je kilkanaście razy, w myślach i na głos. Obie, razem z Emmą, próbowały rozgryźć sens ostatniego zdania, ale przez pół godziny niczego nie wymyśliły.
Cholera, Emma! –Noah poczuła nagłe olśnienie. – Uleczy! To przecież oczywiste!
No nie dla wszystkich…
Jeszcze zanim Emma się odezwała, Noah dzwoniła do Williama. Odebrał dopiero za drugim razem, co było do niego raczej niepodobne, tak samo jak głos, który usłyszała w telefonie.
Nie dam rady do ciebie dojechać. Po pierwsze jest już po północy. – chciała się wtrącić, że jakoś wcześniej mu to nie przeszkadzało, ale nie zdążyła. – A po drugie nie chcę wychodzić z mieszkania. Evelyn może wrócić… – rozłączyła się, nie dając mu dokończyć.
Emma, jedź po niego. Ja muszę zadzwonić w jeszcze jedno miejsce.
Wychodząc, dziewczyna usłyszała jeszcze, że Noah przepraszała kogoś za dzwonienie po nocy.