Prawo karne, wykład 3, 28-10-2016
ZASADA NULLUM CRIMEN, NULLA POENA SINE LEGE PENALIA ANTERIORI
Omówimy najpierw cały pakiet gwarancyjny, który się skrywa pod tymi zasadami w demokratycznym państwie prawnym, a dopiero potem profesor przedstawi nam elementarz procedur kryminalizacyjnych.
Wiemy, że zasada nullum crimen, nulla poena sine lege penali anteriori to jest coś, co od czasów oświecenia stało się trwałym składnikiem naszej kultury prawnej i kultur prawnych w państwach o podobnych systemach prawnych do naszego. Na ogół, jak się domyślamy, podobieństwo systemu prawnego wiąże się silnie z podobieństwem wzorców kulturowych. Przeważnie, jeśli system prawny jest w jakiś państwach podobny, to można się domyślać że i podstawowe wzorce kulturowe są w tych państwach zbliżone.
Spróbujmy się przyjrzeć temu, co dzisiaj ma się na myśli kiedy rzuca się hasło: nullum crimen, nulla poena sine lege penali anteriori. Gdy chodzi o genezę – znalazło się to na sztandarach ruchu oświeceniowego dlatego, że uważano że jest czymś złym, niemoralnym i trudnym do zaakceptowania z aksjologicznego punktu widzenia, że władza królewska może w dowolny sposób ustalać co może być podstawą odpowiedzialności karnej i stosowania najbardziej dolegliwych środków przewidzianych w danym systemie prawnym; że ta władza może decydować o tym jakie tak naprawdę te środki penalne spadną na kogoś, kto zostanie uznany za sprawcę przestępstwa. Stąd ta zasada, postulat, by zachowania, które mogą być podstawą odpowiedzialności karnej były opisane w ustawie i by dopiero od momentu, kiedy one zostaną opisane w ustawie i ogłoszone w jakiś sposób, można było stosować za nie środki właściwe prawu karnemu. To ustawa miała nadać pewność, miała dawać obywatelom, którzy są adresatami ustawy możliwość rozeznania się jakie czyny są karalne i mogą pociągać za sobą odpowiedzialność karną, a jakie nie. Chodziło o to, żeby wreszcie wiedzieć na co się narażamy decydując się na jakiś czyn. Stąd to nullum crimen sine lege penali anteriori – nie ma przestępstwa bez ustawy która wyprzedzałaby czyn za który chcielibyśmy karać. Rzecz jasna, z biegiem czasu – od czasu kiedy ruch oświeceniowy był modny, od czasu rewolucji francuskiej – te wymagania gwarancyjne, ten pakiet gwarancji który chcielibyśmy wiązać z odpowiedzialnością typu represyjnego, w szczególności z odpowiedzialnością karną sensu stricto się poszerza. Dzisiaj, kiedy pada hasło nullum crimen, nulla poena sine lege penali anteriori, ma się na myśli cały szereg sprzężonych ze sobą – bardziej lub mniej konkretnych – postulatów, nakazów i zakazów. Omówimy je dzisiaj dlatego, że – jak się przyjmuje – stanowią one coś, co powinno być składnikiem każdego systemu prawnego który chciałby się mienić systemem demokratycznym. Spróbujmy zatem bliżej wejrzeć w to, co kryje się dziś, współcześnie pod hasłem nullum crimen, nulla poena sine lege penali anteriori.
Najpierw rozdzielmy tę zasadę na dwie prostsze: nullum crimen sine lege penali anteriori i nullum crimen sine culpa. Teraz bliżej zajmiemy się tą pierwszą częścią.
NULLUM CRIMEN SINE LEGE PENALIA ANTERIORI
Jak się rozbiera na czynniki pierwsze, na prostsze składniki, na bardziej szczegółowe dyrektywy to ogólne hasło, to przeważnie wymienia się co najmniej cztery takie dyrektywy, zasady szczegółowe: nullum crimen sine lege scripta, nullum crimen sine lege certa, nullum crimen sine lege stricta i nullum crimen sine lege praevia. Zaraz objaśnimy co kryje się pod tymi określeniami.
NULLUM CRIMEN SINE LEGE SCRIPTA
Jest to paremia łacińska za którą kryje się zakaz sięgania do innych źródeł prawa karnego niż prawo stanowione. W szczególności sięgania do zwyczaju czy obyczaju jako podstawy odpowiedzialności karnej. A jakie mogą być źródła prawa stanowionego? Jakie fakty można uznawać za prawotwórcze? Jak mówimy o stanowieniu aktów prawnych powszechnych i generalnych przez jakiś organ to już się koncentrujemy na jednym z możliwych modeli stanowienia prawa, mianowicie na modelu który przeważnie nazywa się systemem kontynentalnym. Czy mógłby być jakiś pomysł na inny sposób stanowienia prawa? Na przykład common law istnieje nadal – są kraje gdzie kilka modeli stanowienia prawa równolegle ze sobą koegzystuje – model prawa stanowionego i model precedensowy – np. Anglia i Walia. My będziemy objaśniali sobie znaczenie zasady nullum crimen sine lege scripta odnosząc ją do takiego modelu prawa jaki obowiązuje u nas. Pamiętajmy jednak, że to hasło może mieć inne znaczenie w takich systemach w których przyjmuje się odmienny zestaw faktów prawotwórczych.
Co dzisiaj moglibyśmy powiedzieć o postulacie nullum crimen sine lege scripta, już zrelatywizowanym do takiego systemu prawnego jak nasz? Gdybyśmy na tę zasadę szczegółową spojrzeli przez pryzmat postanowień Konstytucji (a musimy się do postanowień Konstytucji odwoływać skoro w hierarchii źródeł prawa Konstytucja stoi najwyżej) to znaleźlibyśmy wyraźne, normatywne podstawy do twierdzenia, że nullum crimen sine lege scripta wiązać trzeba u nas nie tyle już z prawem stanowionym, ile ze szczególną formą stanowienia prawa jaką jest stanowienie ustaw. Dlaczego tak nam się to powinno kojarzyć? Jest art. 42 Konstytucji, chodzi o ust 1 zdanie 1 – wspominaliśmy już o tym przepisie poprzednio. Z niego wynika, że odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto dopuścił się czynu zabronionego pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia. Wyraźnie w tym przepisie mówi się o ustawie. A więc nie przez jakikolwiek akt prawny, jakiekolwiek źródło prawa powszechnie obowiązującego, ale przez ustawę. Czyli akt prawa stanowiony w odpowiedniej procedurze przez organy władzy ustawodawczej – Sejm, Senat, uczestniczy w tym też władza wykonawcza – Prezydent. Ten akt prawny jest w szczególny sposób ogłaszany, promulgowany – muszą być dopełnione wszelkie elementy tej procedury żebyśmy mogli mówić o ustawie, która może być podstawą odpowiedzialności karnej. Znaleźlibyśmy w Konstytucji jeszcze inne postanowienia, które by wzmacniały naszą hipotezę, że podstawy odpowiedzialności karnej powinny być określone w ustawie, że jest to materia ustawowa. Niewątpliwe, jak się stanowi przepisy, które wprowadzają odpowiedzialność karną za jakieś kategorie zachowań, to wkracza się w sferę praw i wolności obywatelskich. Można by powiedzieć, że jest to ingerencja najdalej idąca, bo związana ze stosowaniem najbardziej dolegliwych sankcji prawnych. Mamy zatem inne przepisy Konstytucji, z których wynika, że taka ingerencja w prawa i wolności obywatelskie może być dokonana tylko na podstawie ustawy. Mamy w szczególności zasadę proporcjonalności, wyrażoną w art. 31 ust 3 Konstytucji oraz postanowienie Konstytucji, z którego wynika, że jeżeli chcemy ograniczyć prawa i wolności obywatelskie, to trzeba to zrobić w formie ustawy. Są i inne postanowienia Konstytucji odnoszące się do poszczególnych rodzajów kar w sensie typu dolegliwości. Jest postanowienie Konstytucji z którego wynika, że przepadek może być orzeczony tylko na podstawie przepisu ustawy. Jest postanowienie Konstytucji z którego wynika, że jeśli pozbawia się kogoś prawa własności, czy ogranicza się je, to może być to dokonane tylko na podstawie przepisu ustawy – a grzywna jest przecież ingerencją w prawo własności. Wiemy, że pozbawienie wolności może być stosowane tylko na podstawie przepisu ustawy, a przecież wiemy że z 6 rodzajów kary przewidzianych w kodeksie karnym aż 4 to są kary izolacyjne, polegające na pozbawieniu wolności skazanego.
W jaki sposób moglibyśmy uzasadniać ten postulat, żeby prawo karne było normowane w ustawie – w szczególności zakres kryminalizacji wynikał z ustawy, a nie z żadnego innego aktu prawnego? Ta zasada, którą dzisiaj pojmujemy jako postulat by podstawy odpowiedzialności karnej i zasady tej odpowiedzialności były określone w ustawie, czyli postulat by traktować to jako sferę wyłączności ustawowej – on przed nadużyciami ze strony ustawodawcy nie chroni. Bo jak trafimy na niegodziwego ustawodawcę, to może on uchwalić każdą ustawę jaką chce, również taką która nie będzie spełniała innych standardów gwarancyjnych. Może to nas natomiast ochronić przed nadużyciami ze strony władzy wykonawczej w pewnym stopniu – bo ta władza nie będzie mogła swobodnie decydować o tym co jest karalne, a co nie. W tym sensie ten postulat, by traktować prawo karne jako sferę wyłączności ustawowej, on nawiązuje do pierwotnego rozumienia zasady nullum crimen sine lege penali anteriori. Miała to być przeciwwaga dla arbitralności władzy królewskiej, urzędniczej. Można próbować uzasadniać to również w ten sposób, że system prawny jest tak ukształtowany, że te formy stanowienia prawa z których korzysta Parlament dają szansę na to, by to prawo było jak najlepsze i odpowiadało w jak najszerszym stopniu oczekiwaniom społecznym. Wiemy, że u nas regulamin Sejmu (prócz wyjątków) przewiduje takie formy, które powinny umożliwiać w szerokim stopniu wykorzystanie konsultacji społecznych. Już sama struktura procesu ustawodawczego, jeśli pominąć udział społeczeństwa poprzez swoich reprezentantów, organizacje społeczne, w procesie tworzenia prawa, jest tak ukształtowana, że wymaga współdziałania Sejmu, Senatu i Prezydenta. W niektórych przypadkach przewiduje zaangażowanie Trybunału Konstytucyjnego (prewencyjna kontrola ustawy). To daje gwarancje lepszego prawa, bardziej przemyślanego. Nie zawsze prawo uchwalane przez Parlament jest lepsze i bardziej przemyślane od tego, które byłoby ustanowione przez jakiś organ władzy wykonawczej – to jest założenie idealizacyjne. Ale warunki do tego, żeby to prawo było lepsze i bardziej przemyślane z pewnością są większe wtedy, kiedy mamy procedurę parlamentarną uruchomioną, która ma zakończyć się ewentualnie uchwaleniem ustawy, niż w takich przypadkach kiedy miałoby to być rozporządzenie jakiegoś ministra. Tu należy dopatrywać się najgłębszego uzasadnienia zasady nullum crimen sine lege scripta rozumianej tak, że prawo karne to materia zastrzeżona dla ustawodawcy. Samo to, że podstawy i zasady odpowiedzialności karnej i przepisy typizujące (takie, które określają poszczególne rodzaje czynów zabronionych pod groźbą kary) zostaną unormowane w ustawie, jeszcze nie gwarantuje, że obywatel może czuć się bezpieczny.
NULLUM CRIMEN SINE LEGE CERTA
Mówi się o zasadzie dostatecznej określoności, niekiedy jeszcze o zasadzie maksymalnej określoności czynu zabronionego. Co się pod tym kryje? Wiemy, że przyjmuje się w demokratycznym państwie prawnym, że ustawodawca nie może zupełnie dowolnie opracować aktu prawnego, ustawy, np. gdy chodzi o wymagania językowe. Mamy zasadę przyzwoitej legislacji – wyprowadza się ją u nas z art. 2 konstytucji z zasady demokratycznego państwa prawnego. Co z tej zasady wynika? Przyjmuje się, że z tej zasady wynika to, że przepisy powinny być sformułowane precyzyjnie, w sposób możliwie jasny, komunikatywny. To jest obowiązek ustawodawcy. Z czego taki obowiązek wynika, jakie jest jego uzasadnienie? Przecież zakłada się, że tylko w tej sposób może by spełniona tzw. funkcja sugestywna prawa, motywacyjna – jeżeli ja po przeczytaniu jakiegoś tekstu prawnego jako obywatel nie będę w stanie zorientować się o co chodzi, bo będzie to napisane językiem bardzo specjalistycznym, albo z naruszeniem zasad składni i interpunkcji języka polskiego, z użyciem pojęć bardzo nieostrych i bardzo wieloznacznych – cel ustanowienia takiego aktu prawnego zostanie w ten sposób zaprzepaszczony. Gdy chodzi o stanowienie prawa, w szczególności ustawy, wymaga się by przepisy były przygotowane przyzwoicie pod względem językowym, pod względem komunikatywności, dostępności przekazu. Są wypadki w których Trybunał Konstytucyjny uznał, że jakiś przepis kontrolowanej ustawy jest niezgodny z Konstytucją dlatego że narusza zasadę przyzwoitej legislacji. Oczywiście jest to tylko jeden z aspektów zasady przyzwoitej legislacji, są i inne. Art. 31 ust. 3 daje asumpt do twierdzenia, że ten minimalny standard przyzwoitej legislacji, gdy chodzi o redakcję tekstu prawnego, podwyższa się jeżeli normujemy coś, co ma być ograniczeniem praw lub wolności obywatelskich. Natomiast na najwyższe piętro przyzwoitości legislacji gdy chodzi o wymagania wchodzimy jak wkraczajmy w sferę o której mowa w art. 42 ust. 1 zd. 1 Konstytucji, czyli jak wchodzimy w sferę prawa represyjnego – wtedy od ustawodawcy wymaga się najwięcej, ustawodawca musi być jeszcze bardziej precyzyjny. To jest dzisiejsze konstytucyjne uzasadnienie zasady nullum crimen sine lege certa – nakazu adresowanego do ustawodawcy, by znamiona czynu zabronionego określić w sposób dostatecznie precyzyjny. Chodzi tu o coś, co można by nazwać funkcją zewnętrzną ustawowej określoności – określ możliwie dokładnie czyn zabroniony, żeby było wiadomo czy mamy w ogóle do czynienia z zachowaniem karalnym czy nie i kiedy. Jest jeszcze coś, co nazywamy funkcją wewnętrzną ustawowej określoności – w sferze tego co skryminalizowane, są takie zachowania za które grożą surowsze kary i takie zachowania za które grożą łagodniejsze kary. Chodzi o to żeby móc się rozeznać również w sferze tego co skryminalizowane – o jaki konkretnie czyn chodzi. Ustawodawca, jak decyduje się na stypizowanie i skryminalizowanie określonej kategorii zachowań to ma obowiązek tak ją opisać, żeby z jednej strony adresat normy prawnej mógł rozpoznać czy to co robi jest w ogóle karalne, i z drugiej strony – jeśli rozpozna że karalne – to żeby mógł się zorientować jakie dokładnie konsekwencje prawne grożą mu jeśli taki czyn popełni.
Spróbujmy
pokazać to na przykładzie. Wyobraźmy sobie, że w tej chwili my
jako ustawodawca dostrzegamy potrzebę wprowadzenia kryminalizacji
zachowań określonego rodzaju. Bo ustawodawca opisuje rodzajowo
pewne kategorie zachowań, które wiąże z odpowiedzialnością
karną. Wyobraźmy sobie, że dostrzegliśmy że w naszym systemie
prawym nie zostało skryminalizowane spowodowanie śmierci drugiego
człowieka. Jak byśmy zredagowali przepis, który miałby wprowadzać
karalność tej kategorii zachowań? Co trzeba zrobić jak się chce
opisać w ustawie pewną kategorię zachowań po to, żeby zaznaczyć
i wysłać sygnał adresatom norm prawnych, że jest to
karalne?
Wyobraźmy sobie, że chodzi o skryminalizowanie
zabójstwa. Tak jak w każdym przypadku, skoro mamy opisać pewien
rodzaj zachowania, to musimy najpierw ustalić zestaw cech
konstytutywnych tej kategorii zachowań. Tylko wtedy jednoznacznie
określimy jakąś kategorię zachowań o którą nam chodzi. Co to
znaczy „zestaw cech konstytutywnych”? Jest to taki zestaw cech,
które charakteryzują tylko daną kategorię zachowań. Bo jeśli
chcemy skryminalizować jakąś kategorię zachowań, ale w przepisie
nie podamy zestawu cech konstytutywnych, to wiadomo że zakres
kryminalizacji nie będzie odpowiadał temu, co zamierzyliśmy.
Wyobraźmy sobie, że mamy jakąś kategorię zachowań – „Z”.
Ustalimy, przy dobrym wejrzeniu w istotę zachowań należących do
tej kategorii, że ma ona cechy A1, A2, A3 i A4. Oznacza to, że
jeżeli ustalimy że jakiś czyn ma te cechy konstytutywne to znaczy,
że należy do tej kategorii zachowań. Że żadne inne czyny, niż
należące do tej kategorii zachowań, nie mają takich cech.
Oczywiście chodzi o występowanie łącznie tych cech w obrębie
jednego czynu. Jeżeli to jest taka kategoria zachowań, to chcąc
wprowadzić kryminalizację tej kategorii zachowań, musimy te
wszystkie cechy opisać w ustawie i żadnej innej dodatkowej. Trzeba
zwrócić uwagę, że jeśli pominiemy w ustawie choćby jedną z
tych cech, poprzestaniemy tylko na A1, A2, A3, to znaczy że w
stosunku do tego co zamierzyliśmy, zakres zastosowania tego przepisu
karnego będzie szerszy. Dlatego, że rezygnujemy z jednego warunku.
Przykład: chcemy skryminalizować wyłącznie umyślne zabójstwa. Zapisalibyśmy to tak: Kto umyślnie zabija człowieka… . Mamy pierwszą cechę określającą podmiot – A1, drugą cechę – umyślnie – A2, trzecią cechę – określającą czynność sprawczą „zabija” – A3, mamy czwartą cechę – określającą przedmiot czynności wykonawczej – kogo się zabija – A4. Wyobraźmy sobie, że którąś z tych cech w tym przepisie kasujemy. Skasowaliśmy A2, więc mamy = „Kto zabija człowieka…”. Jeżeli przyjąć, że pojęcie „zabija” nie ogranicza się tylko do umyślnych spowodowań śmierci, to zakres tego przepisu by się poszerzył, bo z przepisu który obejmował tylko umyślnie zabójstwa, mielibyśmy taki który obejmuje wszystkie zabójstwa, również nieumyślne. Jeżeli zależy nam na tym, żeby ustanowić karalność tylko umyślnych zabójstw to musimy bardzo dbać o to, żeby opisać te wszystkie cechy konstytutywne umyślnego zabójstwa. Pierwszy błąd przy takim opisie mógłby polegać na tym, że pominęlibyśmy jedną cechę konstytutywną. Natomiast nie możemy też dopisywać nowych warunków. Jeśli chcemy skryminalizować wszystkie umyślne zabójstwa, to nie możemy dokładać warunku który ograniczy zastosowanie tego przepisu tylko do niektórych umyślnych zabójstw, np. nie możemy dopisać „Kto umyślnie zabija człowieka w celu osiągnięcia korzyści majątkowej…”, bo wszystkie umyślne zabójstwa popełnione w innym celu niż osiągnięcie korzyści majątkowej nie zmieściłyby się w zakresie zastosowania tego przepisu.
To nie łączy się bezpośrednio z zasadą nullum crimen sine lege certa. Mówimy o tym dlatego, że jest to pewien punkt odniesienia dla ustalenia tego czy zasada dostatecznej określoności została zachowana przez ustawodawcę czy nie. Niekiedy w podręcznikach zetkniemy się z takim sformułowaniem tej zasady że jest to wymóg maksymalnej określoności czynu zabronionego – dlaczego właśnie nie stawiać wymogu maksymalnej określoności a zadowalać się wymogiem dostatecznej określoności? Dlaczego nie nałożyć na ustawodawcę obowiązku żeby przepis typizujący prawa karnego był absolutnie jednoznaczny i precyzyjny?
Przykład: przepis – „kto znaki graniczne niszczy podlega…” – czy jak zniszczymy jeden znak graniczny to podpada to pod ten przepis czy nie? W przepisie jest liczba mnoga, czyli zniszczenie minimum 2 znaków. Moglibyśmy wymagać od ustawodawcy absolutnej precyzji w przepisach – np. jest przepis który kryminalizuje rozpowszechnianie treści pornograficznych – co to jest pornografia? Ogólne wyobrażenie każdy z nas ma, ale te wyobrażenia u poszczególnych osób nie pokrywają się w całości. Okazało by się, że ktoś tę granicę między tym co jest pornografią a co nie jest ustawia w jednym miejscu, a ktoś inny w innym – jeden szerzej rozumie pojęcie pornografii a inny węziej. Dlaczego? Można by wymagać od ustawodawcy większej precyzji przy znakach granicznych. Ale podstawowym ograniczeniem, które musi powstrzymywać przed wymaganiem od ustawodawcy absolutnej precyzji jest język jakiego używamy do redagowania tekstów prawnych. Redaguje się je używając języka naturalnego – chodzi o to, żeby akt prawny był komunikatywny. Dlatego u nas nie wydaje się aktów prawnych w języku chińskim, tylko polskim. Żeby akty prawne mogły wypełniać swoją funkcję motywacyjną to muszą być rozpoznawalne dla ich adresatów. Natomiast niestety język naturalny ma jedną przypadłość – wyrażenia, które składają się na słownik takiego języka naturalnego są z natury wyrażeniami nieostrymi. Nazwy ostre oznaczają takie nazwy, których zakres desygnatów jest absolutnie jednoznacznie wyznaczony. O każdym napotkanym w świecie przedmiocie, w szerokim znaczeniu tego słowa, jesteśmy w stanie absolutnie jednoznacznie rozstrzygnąć czy on jest desygnatem tej nazwy czy nie. Dawniej przykładem nazwy ostrej była „matka” – to jednak może być wątpliwie, bo nie zawsze wiadomo czy chodzi o biologiczną, czy mówimy o matce przełożonej, matka jako uniwersytet (alma mater) – ale nawet gdybyśmy przyjęli, że chodzi o matkę w sensie biologicznym to jeszcze sto lat temu można by powiedzieć że jest to w przybliżeniu nazwa ostra, lecz dzisiaj w przypadku surogatek nie wiadomo, to nie jest takie proste. W związku z tym, od ustawodawcy nie można wymagać cudów – jak zgadzamy się z ważnych powodów na to, żeby tekst prawny był redagowany w języku narodowym, naturalnym, to nie możemy od ustawodawcy jednocześnie wymagać żeby był absolutnie precyzyjny. Może być precyzyjny tylko w takim stopniu, w jakim język naturalny jakim się ustawodawca posługuje przy redagowaniu tekstów prawnych na to pozwala, oraz na ile okoliczności pozwalają użyć wyrażeń bardziej precyzyjnych do określenia tego samego. Wydaje się, że jak się złoży te wszystkie wymagania to trzeba powiedzieć, że dostateczna określoność, precyzja jest – gdy chodzi o wymóg – zachowania wtedy kiedy ustawodawca nie używa bez potrzeby określeń mniej precyzyjnych, choć mógłby użyć bardziej precyzyjnych; że używa nieprecyzyjnych czy mało precyzyjnych tylko wtedy kiedy jest to absolutnie konieczne, bo gdyby użył bardziej precyzyjnych to w sposób istotny przeszkodziło by to w realizacji funkcji ochronnej. To wszystko trzeba opatrzyć jeszcze jednym zastrzeżeniem – że jak będą takie przepisy, gdzie natężenie czy nagromadzenie zwrotów nieostrych będzie tak duże, że niezależnie od tego czy spełnione są te dwie pierwsze zasady, dwa pierwsze warunki – niezależnie od tego czy to służy funkcji ochronnej, czy jest potrzebne, że inaczej tego się tak samo nie da powiedzieć w sposób bardziej precyzyjny – powiemy, że naruszona jest zasada nullum crimen sine lege certa.
W jaki sposób ustawodawca może tę zasadę naruszyć? Wyobraźmy sobie taki przepis, który jakiś czas obowiązywał w polskim systemie prawnym: Kto prowadzi pasożytniczy tryb życia podlega określonej każe…. Czy taki przepis wytrzymywałby konfrontację z zasadą nullum crimen sine lege certa? Właściwie takie pojęcie jak pasożytniczy tryb życia jest całkowicie ocenne. Właściwie trudno byłoby nam wskazać cechy konstytuowane takiego zachowania – jedni powiedzą, że to że ktoś nie pracuje byłoby takim trybem życia, a inni powiedzą że to jest jego prawo – jak nie chce pracować to nie musi, zwłaszcza jeżeli nie wyciąga do nikogo ręki po to, żeby go utrzymywał. Taki przepis z pewnością nie wytrzymuje konfrontacji z wymogami zasady nullum crimen sine lege certa.
Podobnie
nie wytrzymywałby konfrontacji z tą zasadą przepis karny
sformułowany w ten sposób: Kto
narusza przepisy prawa powszechnie obowiązującego w zakresie prawa
publicznego podlega takiej karze. Dlaczego
ten przepis nie spełniałby wymogów tej zasady? Zgodzilibyśmy się,
że w przypadku takiego typu przestępstwa moglibyśmy skorzystać w
pełnym zakresie z całego katalogu kar – w zależności od ciężaru
gatunkowego czynu polegającego na naruszeniu przepisów
stosowalibyśmy środki łagodniejsze albo surowsze. Dzięki temu
przepisowi moglibyśmy skasować całą część szczególną kodeksu
oraz wojskową i inne przepisy karne w ustawach szczególnych. Trzeba
zwrócić uwagę, że krytyka tego przepisu nie jest taka prosta –
ktoś mógłby powiedzieć, że jest to nieprecyzyjne, bo co oznacza
„narusza przepisy
prawa powszechnie obowiązującego w zakresie prawa publicznego”?
To jest nieostre. Ale ktoś inny mógłby powiedzieć – jak to
nieostre, przecież Konstytucja nakłada na ustawodawcę wymóg
precyzyjnego redagowania przepisów stanowionego prawa. Mamy więc
prawo zakładać, że wszystkie obowiązujące przepisy są
odpowiednio precyzyjne. Czyli ten przepis, który nam profesor
proponuje nie jest mniej precyzyjny od tamtych przepisów, skoro on
do nich odsyła. Zatem na ile tamte przepisy są precyzyjne, na tyle
precyzyjnie też adresat tego przepisu może się zorientować co
będzie podpadało karze na podstawie tego przepisu a co nie. Przepis
w każdej ustawie musi być precyzyjny i jednoznaczny, musi spełniać
tę zasadę przyzwoitej legislacji – żeby adresat mógł się
zorientować jaki to przepis – co zakazuje, co nakazuje. Profesor
więc podając nam ww. przepis mówi tylko „Jak naruszysz tamten
przepis to podlegasz karze”. Czyli jeżeli tamten jest precyzyjny –
a powinien być – to na podstawie tamtego jesteśmy w stanie
zorientować się co wolno a czego nie.
Trzeba zwrócić uwagę,
że taki przepis na tyle ogólnie, szeroko zakreśla kategorię
czynów karalnych – na tyle ubogo opisuje sam czyn zabroniony pod
groźbą kary – że to byłoby tak pojemne, że w istocie organy
ścigania wybierałyby sobie tego, kogo chcą pociągnąć do
odpowiedzialności karnej. Dlaczego musiałyby wybierać? Bo każdego
dnia, każdy z nas wielokrotnie narusza różne przepisy prawa
powszechnie obowiązującego – jak ktoś prowadzi samochód to nie
zawsze kierowcy przestrzegają administracyjnie dozwolonej prędkości;
jak ktoś zapomni schować flagę po święcie 3 maja czy 11
listopada – jest cała masa takich przepisów które wielokrotnie
naruszamy, nawet nie zdajemy sobie sprawy, że taki przepis
obowiązuje. Organy ścigania każdego mogłyby niepokoić, mówiąc
za co nas ukarają, ale nie każdego by karali za to samo choćby ze
względów organizacyjnych – nie byłyby w stanie organy ścigania
tym wszystkim się zająć. Więc taki przepis naruszałby zasadę
nullum crimen sine
lege certa nie
dlatego, że został skonstruowany z wyrażeń nieostrych, ale
dlatego że „czyn” został opisany zbyt szeroko. Zbyt mało jest
w tym przepisie treści, byłaby to zbyt pojemna kategoria.
Te dwa aspekty szczegółowe zasady nullum crimen sine lege penali anteriori to są aspekty adresowane do ustawodawcy – tylko on może regulować prawo karne (zasada wyłączności ustawowej) i zakaz stanowienia prawa karnego dla innych organów państwa tym samym i zasada nullum crimen sine lege certa – też zasada z zakresu stanowienia prawa, adresowana do tego kto prawo stanowi.
NULLUM CRIMEN SINE LEGE STRICTA
Teraz przejdziemy do innego aspektu zasady nullum crimen sine lege penali anteriori, aspektu który określa się zwykle hasłem nullum crimen sine lege stricta. Ten dodatek „stricta” mógłby wskazywać na to, że chodzi o ścisłą wykładnię przepisów prawa karnego, w szczególności przepisów typizujących. Tak naprawdę chodzi o coś więcej niż tylko ścisłą wykładnię, a może o coś trochę innego – bo wielokrotnie przepisów prawa karnego wcale nie wykładamy ściśle, tylko zawężająco. Natomiast nullum crimen sine lege stricta współcześnie oznacza zakaz stosowania analogii w prawie karnym oraz zakaz wykładni rozszerzającej znamion czynu zabronionego. Czy coś więcej jeszcze – co do tego można się spierać. Profesor uważa, że z pewnością oznacza jeszcze zakaz zawężającej wykładni przepisów określających okoliczności wyłączające bezprawność, winę, karalność albo ukaranie sprawcy.
Rozpocznijmy od wykładni rozszerzającej czynu zabronionego. Jaką wykładnię nazywamy rozszerzającą? Podział wykładni na zawężającą, rozszerzającą i literalną – punktem odniesienia dla tych typów wykładni jest rezultat wykładni językowej. Dlaczego językowa jest taka istotna? Z tego powodu, że skoro tekst prawny jest formułowany w języku to przyjmuje się, że ta warstwa deskryptywna jest podstawowa gdy chodzi o przekaz ustawodawcy do adresata normy prawnej. Więc jak się buduje taki model wykładni operatywnej, to się zakłada, że na początku stosujemy językowe dyrektywy interpretacyjne, co nam na koniec daje jakiś rezultat językowy wykładni. Jak wiemy, na tym się nie kończy – nawet wtedy jak ten rezultat językowy jest jednoznaczny to trzeba przejść jeszcze przez tę procedurę związaną ze stosowaniem dyrektyw pozajęzykowych, w szczególności dyrektywy funkcjonalnej, aksjologicznej. Z tego powodu możemy uważać, że ten rezultat wykładni językowej jest jakimś punktem odniesienia dla tego co nam na końcu wyjdzie. Jeżeli po przeprowadzeniu tej procedury związanej ze stosowaniem dyrektyw pozajęzykowych okaże się, że powinniśmy zostać przy rezultacie wykładni językowej, to mamy tę wykładnię literalną – niektórzy mówią „ścisłą”. Jeżeli po przeprowadzeniu tej procedury drugiego etapu – stosowania dyrektyw pozajęzykowych – okaże się, że ostatecznie trzeba ustalić że zakres zastosowania danego przepisu czy danego zespołu przepisów jest węższy niż wynikało to z rezultatu wykładni językowej, mówi się o wykładni zawężającej, a jak szerszy to się mówi o wykładni rozszerzającej. W naszej kulturze prawnej przyjmuje się, ze względu na wagę tego komunikatu językowego i języka jako sposobu przekazu informacji o ustanowieniu normy prawnej, przyjmuje się, że nie wolno tak dowolnie odstępować od językowego rezultatu wykładni. Że wolno odstąpić wtedy jak ważne względy za tym przemawiają, w szczególności ważne względy aksjologiczne. Że gdybyśmy zostali przy wykładni językowej to burzyłoby to nasze przeświadczenie o racjonalności aksjologicznej prawodawcy – wtedy wolno. Z pewnymi wyjątkami. Jednym z tych wyjątków jest wykładnia przepisów typizujących – przepisów określających poszczególne rodzaje przestępstw. W żadnym wypadku i pod żadnym pozorem i to wynika z zasady nullum crimen sine lege penali anteriori, skonstytucjonalizowanej w art. 42 ust. 1 zd. 1 Konstytucji – nie wolno pod żadnym pozorem i w żadnym wypadku odstąpić od rezultatu wykładni językowej przepisu typizującego na niekorzyść sprawcy – czyli nie wolno rozszerzająco go wyłożyć – choćby burzyło to całkowicie nasze przekonanie o racjonalności aksjologicznej ustawodawcy. Gdyby zatem – wracamy do przykładu umyślnego zabójstwa – w kodeksie karnym był przepis „kto umyślnie zabija drugiego człowieka w wieku powyżej 18 lat podlega…” i nie byłoby żadnego innego przepisu typizującego który kryminalizowałby umyślne zabójstwo, to mimo że każdy z nas uznałby że jest absurdalne że karze się tylko umyślne zabójstwo jeśli ofiara skończyła 18 lat a w przepisie ani tym, ani żadnym innym, nie ma mowy o umyślnym zabójstwie osób młodszych, to nie wolno by nam było przyjąć, że ten przepis ma zastosowanie również do osób młodszych. Czyli nie wolno byłoby nam wyłożyć tego przepisu tak jakby tego dodatku „w wieku powyżej 18 lat” nie było. Bo na czym tak naprawdę polega wykładnia rozszerzająca? Że my traktujemy pewien fragment wykładanego tekstu prawnego tak jakby go nie było – skoro rozszerzamy zakres przepisu to musimy zubożyć treść w stosunku do tego co językowo z tekstu nam wychodzi. W tym wypadku rozszerzająca wykładnia, czyli taka wykładnia gdzie na końcu powiedzielibyśmy: to jest przepis który obejmuje każde umyślne zabójstwo, niezależnie od wieku ofiary – oznaczałaby że ten końcowy fragment przepisu „w wieku powyżej 18 lat” odnoszący się do ofiary traktowalibyśmy tak, jakby go nie było. Tego nie wolno robić, naruszałoby to zasadę nullum crimen sine lege stricta i ten zakaz jest absolutny w tym sensie, że choćbyśmy mieli do czynienia z takim przypadkiem w którym każdy z nas by przyjął, że to aksjologicznie oburzające, że bezkarne są zachowania polegające na umyślnym zabiciu osoby 17, 16, 14, 10-letniej, to musielibyśmy powiedzieć: to jest bezkarne.
Czym się różni analogia? Gdy się mówi o analogii w kontekście zasady nullum crimen sine lege stricta to ma się na myśli taką analogię jaką prawnicy stosują jako rodzaj wnioskowania. Polega to na tym, że patrzymy na coś, widzimy że to nie jest unormowane, wydaje się nam że to powinno być jakoś unormowane, szukamy unormowania przypadków zbliżonych i przenosimy to unormowanie, mocą analogii, na nasze przypadki wyjściowe. Czy tu moglibyśmy analogię próbować zastosować? Można by powiedzieć – umyślne zabójstwo człowieka który by nie przekroczył 18 roku życia nie jest unormowane w kodeksie, ale mamy przepis który normuje konsekwencje umyślnego zabójstwa ofiary która ukończyła 18 lat. Czy to się czymś istotnym różni? Nie widać aksjologicznie żadnej istotniejszej różnicy. Jeśli ktoś umyślnie zabija to zasadniczo jest to równie naganne, niezależnie od tego czy ofiara ma 20 lat czy 16. Ktoś mógłby powiedzieć, że może nawet naganniejsze jest zabicie dziecka, zwłaszcza małego, niż zabicie osoby dorosłej. W związku z tym rozciągnijmy te konsekwencje, unormowane wyraźnie dla umyślnego zabójstwa ofiary która ukończyła 18 lat również na te przypadki umyślnych zabójstw gdzie ofiara 18 lat nie ukończyła na zasadzie wnioskowania per analogiam. Jak widzimy – efekt jest dokładnie taki sam jak przy wykładni rozszerzającej. Gdyby ktoś nam zapłacił za obronę strony gdzie zamordowano 10 latka to której z wykładni byśmy użyli? Profesor by użył wykładni rozszerzającej, bo analogia jest podejrzana od paru wieków już. Jak się napisze w uzasadnieniu, że na zasadzie analogii stosuje się ten przepis typizujący do takiego przypadku to od razu byłaby krytyka że naruszamy zasadę nullum crimen sine lege penali anteriori, stricta. A jak się zastosuje wykładnię rozszerzającą, zwłaszcza jak się nie przyzna że jest ona rozszerzająca, jeżeli spróbuje się zamydlić oczy adresatowi argumentacji że to tak naprawdę jest wszystko w ramach wykładni językowej to wtedy łatwiej ukryć naruszenie zasady nullum crimen sine lege stricta. Oczywiście nie w tym przypadku – w tym przypadku każdy by dostrzegł, że coś jest nie tak.
Ale profesor pokaże nam inny przypadek, gdzie będzie trudniej to dostrzec. A latach 80. SN rozpatrywał zdarzenie: był opozycjonista który ukrywał się przed milicją, przed władzami, działał w podziemiu. Kiedyś wieczorem wyszedł z kryjówki po to, żeby się przespacerować. Nie widział patrolu milicji który zbliżał się do niego. Osoba która go znała spostrzegła milicjantów i zdała sobie sprawę z niebezpieczeństwa które grozi tamtemu. Żeby zneutralizować to ryzyko wykrycia przez milicjantów tego ukrywającego się opozycjonisty, postanowił zwrócić na siebie uwagę policjantów. Wybił szybę i zaczął głośno krzyczeć. Milicjanci skoncentrowali się na tej osobie i tamten zorientował się i szybko uciekł. Jednak ustalono jak to było, że opozycjonista się ukrywał, że ten kto zwrócił na siebie uwagę milicji zrobił to celowo po to żeby umożliwić tamtemu ucieczkę i powstało pytanie czy można do tego który chciał pomóc zastosować przepis który czynność sprawczą określał jako „ukrywanie drugiego człowieka”. Czy to – zachowanie tego kto chciał pomóc – z językowego punktu widzenia podpada pod znamię czasownikowe „ukrywa drugiego człowieka”? Skąd wiemy jakie znaczenie przypisywać w ramach wykładni językowej? Definicja legalna – jak jest to nie dyskutujemy; potem jak jest jakieś słowo które znamy ze słownika języka prawniczego i prawnicy jednakowo konsekwentnie takiego słowa używają, to to znaczenie przypisujemy temu słowu w obrębie tekstu prawnego. Po trzecie – jeśli ani pierwsze ani drugie – to język dnia codziennego. Czasem wchodzi nam język specjalistycznej odmiany polszczyzny, np. język informatyki, gdy chodzi o unormowania dotyczące jakiś wyspecjalizowanych dziedzin życia społecznego. Język dnia codziennego to nie nasz język, nie nasze intuicje językowe, bo jak sięgniemy do słowników poprawnej polszczyzny to w wielu wypadkach okaże się, że nasza intuicja językowa nas zwiodła, że my inaczej rozumiemy jakieś słowo i że odbiega to nasze rozumienie od rozumienia przyjętego jako powszechne w słownikach. Co by wyszło gdybyśmy sprawdzili czasownik „ukrywać”? „Ukrywać” oznacza „umieścić kogoś lub coś w miejscu niewidocznym, bezpiecznym” – to się ma nijak do tego co zrobił ten, który chciał pomóc bliźniemu opozycjoniście. SN w tym przypadku przyjął, że podpadało to pod ten przepis i wyłożył to w taki sposób, że to co zrobił nasz zainteresowany było w zakresie rozumienia słowa „ukrywać”. SN wymyślił sobie taką formę ukrywania, którą nazwał ukrywaniem intelektualnym. Nie było to ukrywanie w takim znaczeniu jakiego powszechnie używamy, lecz służyło taki samym celom. Ukrywanie intelektualne nie jest ukrywaniem, więc nasz poszkodowany nie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności na podstawie przepisu sformułowanego „kto ukrywa drugiego człowieka”. Jeżeli został pociągnięty, byłoby to z naruszeniem zasady nullum crimen sine lege stricta. Sądy wcześniej orzekające stosowały wykładnię rozszerzającą. Czasem stosujemy wykładnię rozszerzającą w ramach jednego przepisu – gdybyśmy ją przenieśli na grunt innego przepisu to byłoby to niedopuszczalne. Swego czasu na gruncie art. 60 SN przyjął, że ujawnić jakiemuś organowi informacje temu organowi nieznane tzn. rzeczywiście przekazać mu informacje, które nie były mu znane, jak i przekazać mu informacje które były mu znane, jeżeli sprawca ma dobre podstawy żeby zakładać, że organ ich nie zna. Jest to wykładnia wyraźnie rozszerzająca. Nie była ona usprawiedliwiona na gruncie tego artykułu, ale gdyby nawet przyjąć, że tam byłaby – bo to byłaby wykładnia na korzyść sprawcy – to gdybyśmy ją chcieli przenieść na grunt tych przepisów typizujących, które używają znamienia „kto ujawnia”, to musieli byśmy zaprotestować, bo byłaby to wykładnia rozszerzająca znamion czynu zabronionego.
Zostanie nam jeszcze nullum crimen sine lege praevia.