Zaloguj
się
Objaśnienia
Anuluj |
Srebro. Jezdnia. Wiec barw. Chodniki.
Kobiety. Chochoły z woni. Suknie ze zwierciadeł.
Słońce na tęczujących nitkach niewidzialnej łodygi.
Okno sklepowe. Auto. Ja, który nim nie jadę.
Skóra jezdni osnuwa srebrem frak auta.
Chodniki marząc leżą na sukniach kobiecych.
Wystawa sklepowa zapłodniona śliną światła
odezwy słońca rzuca mi na plecy.
Srebro, skóra jezdni, pryska w boki auta,
wiozącego radość tłustą jak koło.
Suknie kobiet, pod chochołami z woni zwierciadła
butelkowych snów i ciekłego świata,
odbijają w sobie chodniki, które wesoło
południowa godzina barwami obsiała.
Słońce na sprzedaż się wystawia
w oknie sklepowym i złotą solą
sypie w moje plecy, chciwe ciepła imadła.
Zrywam to słońce z wystawy sklepowej,
wymyślam je w chochoły z woni kobiecej,
owijam w chodniki z kobiecych sukien zdarte,
wlewam w srebro, potem z autem w własną głowę
i, wziąwszy do domu ten nienazwany kwiat ulicy,
w zielniku uśmiechów wlepiam go na pierwszą kartę.
Noga
Ten
hymn z jedwabiu ponad okrucieństwem z cukru;
ta
wstęga, która wykwita z miękkich liści trzewika
i
darząc napiwkiem światła tłumne zmarszczki bruku,
Topi
ulicę w modlitwie gdy wśród niej światłem zamiga;
Która
wieczorowi kładzie na stopy południe białe,
a
jeśli nie jest słońcem, to jedynie dlatego
że
słońce tylko świeci, ale nie umie być kwiatem;
która,
zwołując pacierze wonną ciepłą kredą,
znika
w plisowanym namiocie z krepdeszyny
- a wiatr
nurza się w tej sukni niby usta w pucharze -
znika
i żyje dalej? sklepień lśniące pyły
blogosławią
ją? kłamie? lży obrazy moje i wasze?
spływa
na uda jakie? przenosi rozkwitłe srebra
na
rzeźbione wazy o kształcie włoskiego dnia, na biodra?
wachlarzem
lśnień gladzi parę gołębi, która rozpiera
obłok
koszuli? i jaka jest jej przystań? ta noga.