Do sali wszedł
profesor Sztetter. Zaczynała się właśnie kolejna godzina tak
zwanych przez uczniów "nudów narodowych". Sam nauczyciel
wchodził do sali z wielką niechęcią, po czym zajął swoje
miejsce za biurkiem i otworzył dziennik.
Chwilę później
jeden z uczniów oznajmił Sztetterowi, że w klasie mają nowego
kolegę. Nauczyciel usłyszawszy tą wiadomość zdziwił się, i
spytał, kto to jest. Nowy uczeń wstał i przedstawił się -
nazywał się on Bernard Zygier. Profesor usłyszawszy to nazwisko
miał wrażenie, że skądś już je zna. Po krótkiej rozmowie
Sztetter kazał Zygierowi czytać i tłumaczyć wiersz pt. "Pająk".
W
tym czasie pozostali uczniowie nie byli zainteresowani przedmiotem.
Jedni rozglądali się po sali i układali do drzemki, inni odrabiali
lekcje, a niektórzy próbowali uważać.
Kiedy Zygier skończył
analizować wiersz, Sztetter zapytał się go najpierw, co czytał z
literatury polskiej, a następnie czy zna jakieś utwory Adama
Mickiewicza. Uczeń udzielił odpowiedzi, wymieniając kilka tytułów,
co zdziwiło nauczyciela.
Sztetter zadał Zygierowi bezpośrednie
pytanie, co wie na temat Adama Mickiewicza. Bernard bardzo dokładnie
przedstawił jego życiorys w języku rosyjskim. Profesor był w
szoku. Po chwili spytał się go, czy zna coś na pamięć. Zygier
zaczął recytować "Redutę Ordona". W klasie nastąpiła
grobowa cisza. Sztetter po usłyszeniu pierwszych słów poematu
zerwał się z krzesła i zaczął machać rękoma, żeby przestał
recytować. Zygier jednak kontynuował.
Przerażony nauczyciel
usiadł na krześle, po
czym zaczął się wpatrywać w oszklone drzwi wejściowe sali, czy
nikt nie wchodzi. Wszyscy uczniowie bardzo uważnie wsłuchiwali się
w słowa, wydobywające się z ust Bernarda Zygiera.
Marcin
Borowicz przeżywał w tym momencie wstrząs. Był w szoku. Recytacja
"Reduty Ordona" skojarzyła mu się z opowieścią Szymona
Nogi sprzed lat, gdzie mówił on o zabitym powstańcu.
Oszołomiony
był również profesor Sztetter, który siedział na krześle
i wsłuchiwał się w słowa poematu. Recytacja ta wywołała u niego
wzruszenie, przez co łzy zaczęły mu spływać po policzkach.