Streszczenie: „D. Lewis, Możliwości: konkretne światy czy abstrakcyjne obiekty proste”.
Realizm modalny.
Lewis prezentuje stanowisko realizmu modalnego, w który modalność interpretujemy dosłownie. Istnieją „obok” nas światy możliwe, a istnieją w ten sam sposób co nasz świat.
Erzacowy realizm modalny.
Erzacowy realizm modalny jest alternatywnym poglądem. Stwierdza, że światy możliwe są bytami abstrakcyjnymi. A istnieje konkretnie tylko nasz świat. Realizm erzacowy ma więc w stosunku do realizmu modalnego zawężone kwantyfikatory (w pełnym zasięgu, a nie podając przykład za Lewisem, kiedy tymczasowo zawężamy kwantyfikator mówiąc „nie ma piwa” patrząc do lodówki).
Realizm erzacowaty uważa, że zamiast konkretnych bytów mówimy o abstraktach, które:
są reprezentantami (czyli sensowne jest mówienie, że coś według nich zachodzi)
czyli zastępują, to co, mają reprezentować.
Mamy jeden abstrakt (zaktualizowany), który prawidłowo reprezentuje nasz świat. Pozostałe są niezaktualizowane, gdyż nie reprezentują go poprawnie. Byłyby zaktualizowane, gdyby świat był inny. Mówiąc, że Humphrey mógł wygrać wybory, mamy na myśli, że jakiś świat erzacowy reprezentuje go fałszywie jako zwycięzcę. Ale nadal „nasz” przegrany Humphrey jest jedynym istniejącym.
W jaki sposób światy erzacowe reprezentują?
§1 Erzacyzm językowy.
Wedle erzacyzmu językowego światy erzacowe sa podobne do opowiadań czy teorii – np. konstrukcje Quine (czwórki reprezentujące każdy punkt czasoprzestrzeni), Carnapowskie opisy stanów, czy zupełne powieści Jeffreya. Podstawowym problemem jest konieczność założenia modalności jako czegoś pierwotnego, jest to wymagane przez problem: (1) z określeniem implicytnych reprezentacji (np. przełożenie czwórek czasoprzestrzennych na zdania o myślących osłach), (2) niesprzeczności (opisany w Lewis Światy możliwe). Znaczną wadą erzacyzmu językowego jest uzależnienie się od aktualnego stanu wiedzy, konstrukt reprezentujący świat może okazać się w miarę rozwoju nauki niekompletnym.
§2 Erzacyzm obrazowy.
Erzacyzm obrazowy traktuje (jest to pogląd możliwy, ale przez nikogo nie wyznawany) światy erzacowe jako obrazy lub modele w zmniejszonej skali, reprezentujące na mocy izomorfizmu. Obrazowy świat erzacowy, podobnie jak świat konkretny, musi składać się z części mających rozmaite własności i pozostających w rozmaitych relacjach. Zaktualizowany świat erzacowy jest abstrakcyjnym izomorfem świata konkretnego. Różnią się tylko tym, że jeden jest abstrakcyjny, a ten konkretnym.
Problemem erzacyzmu obrazowego jest brak ustalenia co należałoby rozumieć przez stwierdzenie, że mógłby istnieć mówiący osioł. W związku z tym, że osły są typowo konkretne, to staje przed problemem, że część świata obrazowego, bez względu na to czym jest, nie może być mówiącym osłem, gdyż nie istnieją mówiące osły w jedynym przez niego uznawanym świecie („naszym”). Jeżeli nie zadowala się uznaniem modalności za pierwotną, to musi możliwość mówiących osłów wyjaśniać w terminach modalnych.
§3 Erzacyzm magiczny / niedeskryptywny.
Według erzacyzmu magicznego światy erzacowe po prostu reprezentują, należy to do ich natury i nic nie możemy o tym powiedzieć. Z takim poglądem oczywiście nie da się polemizować. W łagodniejszej wersji można odnaleźć zwolenników erzacyzmu niedeskryptywnego, którego przedstawiciele albo argumentują zań przy pomocy błędnego koła, albo nie czynią tego w ogóle.
„Przyjmuje się, że w erzacyźmie językowim i obrazkowym istnieje strukturalna charakterystyka tego, jak funkcjonuje reprezentacja. Reprezentacja zależy od struktury wewnętrznej, teoriomnogościowej lub mereologicznej świata erzacowego. To, co jest prawdziwe według niej, zależy od tego, co jest prawdziwe o niej samej. Prawdziwe (...) jest przede wszystkim to, że jest zbudowana w pewien sposób z pewnego rodzaju składników”. Próba podania strukturalnej charakterystyki reprezentacji kończy się albo przyjęciem niepożądanej ontologii (Lewis) lub niewystarczającą siłą reprezentacji. „Być może potrzeba nam całkowicie odmiennej charakterystyki reprezentacji albo też nie potrzeba nam żadnej charakterystyki” [s. 163].
Możemy założyć, że światy erzacowe nie mają żadnej istotnej struktury wewnętrzne. Są one mereologicznie atomowe, więc nie mają części właściwych. Są obiektami prostami, nie są jednak konkretnymi obiektami prostymi (punktami czasoprzestrzeni lub punktowymi drobinami materii). W tym sensie są abstrakcyjne. Są wyróżnioną klasą abstrakcyjnych obiektów prostych, które Lewis nazywa elementami. Niektóre z nich są wybierane na podstawie tego co dzieje się w świecie konkretnym. Selekcja jest więc relacją dwuczłonową, w której świat konkretny pozostaje, do wybieranych przez siebie elementów. Może zdarzyć się, że świat konkretny o ile wybiera element E, wybiera element F – mówimy wtedy, że E implikuje F. Należy założyć, że relacja ta spełnia formalne zasady – wystarczy powiedzieć, że elementy zawierają, ze względu na implikację, zupełną, atomową algebrę Boole’a. W tej algebrze istnieją elementy zwane maksymalnym, które nie są implikowane przez inne elementy (za wyjątkiem elementu zerowego implikującego każdy elementy). Dwa elementy możemy nazwać niezgodnymi wtedy i tylko wtedy, gdy oba nie mogą być wybrane. Wówczas element maksymalny jest niezgodny ze wszystkimi elementami, których on nie implikuje. Element E reprezentuje, że jest tak a tak (albo że dzieje się to a to), wtedy i tylko wtedy, gdy jest konieczne, że jeśli E jest wybrane, to tak a tak. Tak w szczególności reprezentują elementy maksymalne. Elementy maksymalne są światami erzacowymi. Koniec teorii. Zakłada ona pojęcia „wybiera” i „element”, oraz modalność jako pierwotne.
Lewis domaga się od oponenta, aby spróbował sklasyfikować użyte pojęcia pierwotne. Pytanie jakie stawia, to czy selekcja jest relacją wewnętrzną, czy zewnętrzną.
§3.1 Selekcja relacją wewnętrzną.
„Załóżmy, że selekcja jest relacją wewnętrzną: kiedy świat konkretny wybiera element, dokonuje się to za sprawą tego, co dzieje się w świecie konkretnym, wziętym wraz z wewnętrzną naturą wybranego elementu. (...) Selekcja może pozostać niezanalizowana, lecz mamy tu przynajmniej schemat stanowiący formę analizy. Element E jest wybrany wtedy i tylko wtedy, gdy
F1(E) i P1 lub F1(E) i P1 lub...
Gdzie F mają do czynienia z naturami wewnętrznymi elementów, a P z tym, co dzieje się w świecie konkretnym. Jeśli nie potrafimy przeprowadzić analizy, to dlatego, że w naszym języku brak niektórych wymaganych F i P, albo dlatego, że jest nieskończenie wiele członów alternatywy, albo dlatego, że jedno i drugie.” [s. 166]
Z powyższego wiemy, że elementy nie są takie same, lecz różnią się między sobą. Słuszne jest więc zapytanie, „czym są te elementy, i jak różnią się między sobą. Jakie to są własności, na mocy których ten czy inny element jest wybierany?”. Weźmy np. „taki element, że jest konieczne, iż jest on wybrany wtedy i tylko wtedy, gdy osioł mówi; element ten ma jakąś charakterystyczną własność wewnętrzną; ta własność jest nazwana <<reprezentowaniem, gdy osioł mówi>> (...) Bezużyteczne jest wymienianie nazwy tej własności, jeżeli własność ta ma tę nazwę tylko dlatego, że odgrywa tę rolę. Nazwy mogą sprawiać wrażenie, że wiemy, o czym mówimy, lecz to wrażenie jest mylne”. Nie wiemy czym jest ta własność, nie wiemy czym jest pierwotna wewnętrzna relacja selekcji... „nie dysponujemy nawet prostą ilustracją tego, jak świat konkretny mógłby wybrać jakiś element na mocy jego natury wewnętrznej, ponieważ o naturze elementu możemy powiedzieć co najwyżej tyle, że ma on naturę wybieraną wtedy i tylko wtedy, gdy...”.
„Przystaje na to, że niektóre własności leżą poza zasięgiem naszej myśli języka (...) [oraz że] istnieją rozmaite relacje wewnętrzne, które zachodzą na mocy takich własności, które też leżą poza zasięgiem naszej myśli i języka. Ale nieuprawnione jest dążenia do osiągnięcia tego, co nieosiągalne i zdobycia słowa na oznaczenie jednej specyficznej relacji wewnętrznej, która leży poza naszym zasięgiem” [s. 168].
§3.2 Selekcja relacją zewnętrzną.
„Załóżmy, że kiedy świat konkretny wybiera niektóre elementy abstrakcyjne, nie dzieje się to na mocy charakterystycznych natur wewnętrznych wybranych elementów. (...) Nazwa <<elementy>> staje się bardziej odpowiednia niż przedtem: wszystko, czym one są, to ich miejsce w systemie relacyjnym”.
„Problem nie dotyczy tym razem elementów, lecz domniemanej zewnętrznej relacji selekcji”. Pierwszy zarzut (analogiczny do powyższego, ale nie rozwijany przez Lewisa), to „jak taka relacja może kiedykolwiek znaleźć się w zasięgu naszej myśli i języka”. Głównym zarzutem jest taki, „że selekcja nie jest zwykłą relacją zewnętrzną, lecz relacją modalną”.
„Świat konkretny wybiera rozmaite elementy. (...) [Selekcja] w dalszym ciągu wiąże się z tym, co dzieje się w świecie konkretnym. Jest konieczne, że jeśli jakiś osioł mówi, to świat konkretny wybiera te elementy; jeśli kot filozofuje, to wybiera inne elementy; itd. Moje pytanie brzmi: jak te związki mogą być konieczne? Wydaje się, że jednym faktem jest to, że gdzieś w świecie konkretnym osioł mówi, a całkowicie niezależnym faktem to, że świat konkretny wchodzi w pewną relację zewnętrzną z tym a nie innym elementem”.
§3.3 Podsumowanie zarzutów względem erzacyzmu „magicznego”.
„Jeśli świat konkretny wybiera elementy dzięki relacji wewnętrznej, to nie mamy żadnych koncepcji różnic między elementami, na mocy których wybierane są te a nie inne elementy, i tylko za sprawą magii słowo <<wybiera>> mogłoby być naszym słowem na oznaczenie takiej relacji. Jeśli z kolei świat konkretny wybiera elementy na mocy relacji zewnętrznej, to sama ta relacja jest magiczna: jakie zaklęcie zmusza ją, aby sztywno odpowiadała temu, co dzieje się w świecie konkretnym”.
§3.4 Erzacyzm niedeskryptywny.
Nie ma zwolenników erzacyzmu „magicznego” w wyżej przedstawionej formie, jednakże są autorzy, którzy zgadzają się z „pozytywną” częścią jego programu (nazwijmy ich zwolennikami erzacyzmu niedeskryptywnego): elementy, selekcję elementów przez świat konkretny, implikację między elementami, algebrę Boola, etc. Przedstawiciele tej koncepcji niewiele mówią o naturze elementów, poza tym, że są one w jakimś sensie abstrakcyjne. Mówią także, że one reprezentują; jednakże nie mówią jak. Nie chcą jednak zaprzeczyć istnieniu struktury; i to odróżnia ich od zwolenników erzacyzmu językowego lub obrazowego.
W zależności od autora mamy różne propozycji, czy elementy mogłyby być (stanami rzeczy, sposobami istnienia rzeczy, etc.) lecz zdaniem Lewisa jest to tylko ukrycie problemu – możemy żonglować nazwami i nigdy nie myśleć, o jakiego rodzaju bytach mówimy. „Nazwa zarezerwowana jest dla tego, co odgrywa pewną rolę. Ale to coś nie odgrywa tej roli po prostu przez to, że nosi tę nazwę”. Jeżeli nie mogę pojąć, jak np. abstrakcyjny przedmiot prosty mógłby zasługiwać na nazwę „stan rzeczy” lub „bycie mówiącym osłem”, ponieważ nie pojmuje, co mogłoby być relacją selekcji, to nie jest żadną odpowiedzią samo postulowanie, że tak jest on nazywany” [s. 174]. Lewis jednakże nie twierdzi, że owe „stany rzeczy” nie istnieją – wręcz przeciwnie, istnieją i to realnie, ale nie pełnią one swej roli tylko dlatego... że pełnią tę rolę (to nam przecież nic nie mówi).