Inne życie 12

background image



Harry’ego obudziło pukanie do drzwi i czyjeś kroki na schodach. Z
początku nie wiedział, co się dzieje, ale już po chwili przypomniał
sobie wieczorne wydarzenia i natychmiast zdał sobie sprawę, że ciało
dziewczyny ma już prawie normalną temperaturę. Głosy jakie
dochodziły z dołu coraz bardziej go zaciekawiały wstał więc i szybko
się ubrał. Rozniecił jeszcze tylko ponownie ogień w kominku i
natychmiast zszedł na dół. W holu nie zastał już nikogo, ale wiedział
na pewno, że nikt nie wychodził. Zobaczył jakieś światło, dochodzące

background image

z kuchni i skierował się tam. W miarę jak był coraz bliżej, dochodziły
go czyjeś głosy.

- Jak wielkie są szkody? – zapytał Lupin.

- Prawie żadne – powiedział Kingsley – Za pomocą czarów
wznieciliśmy małe tornado w tamtej okolicy, sprowadziliśmy kilka
wstrząsów.

Nic

więcej

nie

ucierpiało,

ale

dla

pewności

powiedzieliśmy mugolom, że centrum było w tamtym miejscu.

- Potter nie ma szczęścia – mruknęła profesor Mcgonnagall – Nie
wiemy, jak oni dowiedzieli, się gdzie jest.

- A co wydarzyło się tutaj? – chciał wiedzieć auror.

- Sami nie wiemy. Hermiona strasznie na niego naskoczyła – zamyślił
się Remus – Może niepotrzebnie powiedziała o kilka słów za dużo, ale
widać ją też zraniło zachowanie Harry’ego, a i on nie zachował się
najdelikatniej, kiedy ją popchnął aż upadła na ziemię.

- Mam wrażenie, że coś przegapiliśmy Remusie – powiedziała
dyrektorka – Hermiona wcale nie wyglądała na wściekłą, tylko
wystraszoną, gdy Harry próbował opuścić dom. Stanęła mu na drodze.

- Ponieważ próbowała mnie przed tym powstrzymać – Harry wyłonił
się zza drzwi – Wiedziała, że gdybym wyszedł sprowadziłbym na
siebie niebezpieczeństwo. Byłem prawie gotów iść prosto do
Voldemorta, taki byłem wściekły.

Cała trójka popatrzyła na niego zdezorientowana. Zaskoczył ich
swoim przyjście, a jeszcze bardziej tym co powiedział.

- Można powiedzieć, że uratowała mi życie – dodał chłopak po chwili.

background image

- Ale czemu? Dlaczego chciałeś iść do Czarnego Pana? – zapytała
Mcgonnagall.

- Bo chciałem walczyć. Widziałem w myślach Voldemorta, że chce
schwytać Hermionę, dlatego też na mojej drodze pojawili się
ś

mierciorzercy. Aby ją porwać – dodał – Voldemort obmyślił sobie

plan, że zmusi mnie do posłuszeństwa porywając moich bliskich.

- Więc specjalnie powiedziała to wszystko? – upewniał się Lupin.

- Oczywiście – powiedział Harry z uśmiechem – Chciała mnie tylko
jeszcze bardziej wkurzyć i zmusić do zostania w domu.

Wszyscy odetchnęli z ulgą na tą wiadomość. Ale Harry stał i
przyglądał się im uważnie, jak opowiadają o miejscu walki. Myślał, że
będzie ono wyglądało gorzej, ale prawdę powiedziawszy nie
wyrządzili wcale tak wiele szkód, jak z początku myślał. Usiadł na
wolnym miejscu obok starszej kobiety i słuchał uważnie, jednocześnie
pogrążając się we własnych myślach. Rozglądał się po pomieszczeniu
i zdał sobie sprawę, że to naprawdę wielki dom i zmieściłyby się w
nim dwie rodziny, a miejsca byłoby jeszcze tyle, że nie wchodziliby
sobie w drogę. Dom był także doskonałą kryjówką i stanowił
schronienie. Wiedział, że nie wróci tu zbyt prędko. Ale nie chciał
pozwolić, aby Hermiona tułała się razem z nim. Chciał zniknąć
niezauważony. Po głowie zaczął chodzić mu pewien plan, ale nie miał
pojęcia jak wcielić go w życie.

- Czy ty nas słuchasz? – głos Kingsley’a sprowadził go na ziemię.

- Chwilowo się wyłączyłem – przyznał, ale nie sprawiał wrażenia, że
zamierza zmienić ten stan – Ten dom doskonale nadaje się na
kryjówkę, dlatego tak bardzo przydał się Zakonowi.

- Zdajemy sobie z tego sprawę, Potter – zaszydziła dyrektorka.

background image

- Ale chodzi mi o coś innego. Może być kryjówką, albo więzieniem,
jak w przypadku Syriusza. A jak rzuci się na niego odpowiednie
zaklęcia, to można uzyskać miejsce równe Azkabanowi – powiedział i
zaczął chodzić po kuchni.

- Przyznam, że nie rozumiem, Harry – rzekł Lupin.

- Zaklęcia Dumbledore’a i Moody’ego przestały działać, ale można je
rzucić jeszcze raz. Wszyscy byliby tu bezpieczni.

- No tak… - zawahała się kobieta.

- Wiem, że nie wrócę tu po zakończeniu roku szkolnego – zaczął –
Chciałbym jednak, aby Hermiona i państwo Weasley, a także reszta
was mogła swobodnie tu mieszkać, kiedy mnie nie będzie. Nie mogę
zabrać Hermiony ze sobą, chociaż pewnie bez niej nie przetrwam dnia
– zaśmiał się – Dlatego chciałbym przepisać własność domu na nią i
państwa Weasley. Czy dałoby się to jak najszybciej załatwić? –
popatrzył na nich.

- Myślę, że tak, ale żadne z nich nie będzie zadowolone z tego. Nie
pozwolą ci – zauważył auror.

- Wiem i postanowiłem, że nie będą o tym wiedzieć. To ma być
tajemnica. To, a także kilka innych spraw, które muszę jeszcze
załatwić – zamyślił się.

- Co ty kombinujesz, Harry – uśmiechnął się Remus.

- Dom to nie wszystko. Kiedy zacznie się wojna, a Ministerstwo
zostanie przejęte przez Voldemorta, pan Weasley może zostać bez
pracy. I środków do życia. Podjąłem już pewne kroki w tym kierunku,
ale muszę jakoś podsunąć Hermionie dokumenty do podpisu, ale tak,
ż

eby nie wiedziała o czym są – wyjaśnił – Chcę przenieść moje

background image

pieniądze do jednej z najbardziej strzeżonych skrytek w Banku
Gringotta, na samym dole, tam gdzie strzegą ich smoki i znajduje się
jej skrytka.

- Przecież Hermiona nie ma żadnej skrytki, a już tym bardziej w tej
części banku – przypomniała im Mcgonnagall.

- Nie ma, ale będzie miała – uśmiech Harry’ego powiedział im, co ma
na myśli – I niewielka kwota przydałaby im się także tutaj, gdyby nie
mieli możliwości skorzystania z banku.

- Dlaczego mam wrażenie, że próbujesz przygotować nas na
najczarniejszy scenariusz? – zapytał Lupin.

- Bo to właśnie robię, ale to czy uda mi się to wszystko zrobić zależy
od tego czy zechcecie mi pomóc – spojrzał na nich błagalnie.

Przez dobre dziesięć minut w kuchni panowała absolutna cisza.
Profesor Mcgonnagall, Lupin i Shacklebolt patrzyli na niego i
zastanawiali się nad jego słowami. W końcu odezwała się dyrektorka:

- Myślę, że to nie taki najgorszy pomysł, zwłaszcza jeżeli nie
przewidujesz szybkiego powrotu.

- Raczej nie – odpowiedział chłopak.

- W takim razie myślę, że mogę zająć się sprawą podpisu Granger.
Daj mi tylko te dokumenty – zdecydowała.

Harry natychmiast pognał do sypialni i najciszej jak mógł zaczął
przeszukiwać wszystkie teczki na biurku. Kiedy tylko znalazł
odpowiednią ruszył z powrotem do kuchni. Podał je dyrektorce i z
wyczekanie popatrzył na mężczyzn. Kingsley przez chwilę drapał się
po głowie, ale w końcu spojrzał na niego z uśmiechem i wstał.

background image

- Znam jednego czarodzieja zajmującego się takimi rzeczami w
Ministerstwie. Myślę, że można na nim polegać – powiedział, a Harry
poczuł jak kamień spada mu z serca.

Teraz odwrócił się tylko do dawnego nauczyciela i przyjaciela ojca.

- Postępujesz bardzo szlachetnie. Pomogę ci – powiedział Lupin.

- Dziękuję wam – szepnął.

- O czym myślisz, Harry? – zapytała Hermiona, kiedy dwa dni później
siedzieli wspólnie z resztą Weasley’ów w salonie i popijali
popołudniową herbatę.

- O niczym szczególnym. Umówiłem się po prostu z Lupinem. Muszę
wyjść po kilka rzeczy na Pokątną – wyjaśnił.

- Rozumiem – stwierdziła dziewczyna, chociaż z całą pewnością, nie
wiedziała, o co może im chodzić.

Zastanawiał się nad swoimi wyborami, kiedy niespodziewanie ktoś
zadzwonił do drzwi, a on już po kilku minutach miał okazję zobaczyć
profesor Mcgonnagall w akcji. Podziwiał jej zręczność i łatwość, z
jaką kłamała i jeszcze sprawiała, że osoba, którą oszukiwała czuła się
winna.

- Witajcie – powiedziała na wstępie, prawie nie zaszczycając
Harry’ego spojrzeniem – Granger, potrzebuję twojego podpisu w
kilku miejscach.

- A czy coś się stało? – zapytała wystraszona dziewczyna.

background image

- Nie, ale nie rozumiem jak mogłaś zapomnieć podpisać te papiery,
kiedy ci o nich mówiła – stwierdziła dyrektorka.

Hermiona spojrzała na nią zdziwiona, ale nie sprzeciwiała się. Nie
przypominała sobie, aby dyrektorka prosiła ją o coś takiego, a jeżeli
tak, to chyba raczej by o tym nie zapomniała. Jednakże wzięła
dokumenty od kobiety i chciała przejrzeć.

- Nie ma czasu na czytanie – powiedziała szybko Mcgonnagall, kiedy
zauważyła ruch dziewczyny i strach w oczach Harry’ego, który
przyglądał się temu. – Jeżeli chcesz wiedzieć, co tam jest napisane
mogę ci powiedzieć chyba, że wolisz przekonać się o tym sama.

Postawiona w takiej sytuacji na oczach rodziny, dziewczyna szybko
podpisała to, co zostało jej podsunięte pod nos i oddała dyrektorce.

- Twoja kolej, Potter – kobieta zwróciła się teraz do Harry’ego z
plikiem papierzysk.

Harry złożył swój podpis w miejscach, gdzie kilka tygodni wcześniej
wskazał mu jeden z gobelinów w banku i uśmiechnął się zadowolony.
Kiedy skończył z przyjemnością zdał sobie sprawę, że zrzekł się
wszelkich prawd do swojego majątku po rodzicach i dziadkach
Potterach. Jeszcze tylko jedno spotkanie w południe i miał zostać
bezdomnym i biednym mężczyzną. Do końca dnia pozbędzie się
wszystkiego, co zostało mu podarowane, ale nie czuł żalu.
Przekazywał wszystko w dobre ręce, dwóch kobiet, które kochał
najbardziej na świecie.

- Dziękuję – usłyszał głos profesorki – Myślę, że skoro i tak
zamierzasz spotkać się z Kingsley’em mógłbyś przekazać mu te
dokumenty, a on odda jej w odpowiednim miejscu w Ministerstwie.
W taki sposób zaoszczędziłabym mnóstwo czasu – powiedziała do
niego, mrugając przy tym.

background image

Chłopak z uśmiechem schował dokumenty do teczki. Spojrzał po
pozostałych. Pan Weasley kiwnął głową na znak, że popiera profesor
Mcgonnagall. Za to Hermiona wyglądała na przerażoną i wściekłą
jednocześnie.

- Nie mówiłeś, że idziesz do Ministerstwa Magii - powiedziała do
niego.

- Nie idę. W Dziurawym Kotle będzie na mnie czekał także Kingsley.
Miał coś dla mnie załatwić, i tam mamy się spotkać – wyjaśnił Harry.

- Po co w ogóle wychodzisz? – chciała wiedzieć – Czy Schackebolt
nie może spotkać się z tobą tutaj? Po wydarzeniach z wczorajszego
wieczora…

- Tym bardziej powinienem iść. W „Proroku” na pewno coś o tym
napisali i nie chciałbym, aby wyszło na to, że się wystraszyłem i
chowam – upierał się.

- Nikomu nie musisz niczego udowadniać. „Prorok” jeszcze nic nie
wywąchał – przekonywała go.

- Jeszcze nie – zacytował – ale to może się zmienić w ciągu kilku dni.

- Jakoś nigdy nie przejmowaliśmy się tym, co o nas pisze ten
szmatławiec.

- Ale teraz się przejmuję.

- Jesteś niemożliwy – krzyknęła.

Znów obrażona, z powrotem zagłębiła się w fotelu. Harry spojrzał na
nią, ale już po chwili wstał i lekko wkurzony ruszył w stronę wyjścia,

background image

kiedy tylko nadeszła pora. Nie zauważył, kiedy Hermiona stanęła
obok niego i spojrzał na nią dopiero, gdy się odezwała.

- Nie wiem, co kombinujesz, ale jeżeli jest to coś, o czym powinnam
wiedzieć, a ty mi nie powiesz, obiecuję, że policzę się z tobą jak tylko
się dowiem – syknęła do niego.

- Módl się, żebyś nie musiała się dowiedzieć – szepnął, patrząc prosto
w jej szeroko otwarte oczy.

- Wiedziałam. Harry, błagam cię, nie rób tego, jeżeli to niebezpieczne
– powiedziała.

- O to się nie martw. Wrócę do domu za kilka godzin. Cały i zdrów –
dodał z przekornym uśmiechem.

Pragnął dotknąć jej zaróżowionego policzka, odsunąć zbłąkany
kosmyk włosów z twarzy, ale powstrzymał się, jak to robił od dwóch
dni.

Niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi i już po sekundzie w środku
zjawił się Lupin.

- Gotowy, Harry? – zapytał na ich widok.

Chłopak kiwnął głową i już chciał wyjść, kiedy zobaczył jak
Hermiona zatrzymuje jego towarzysza.

- Nie pozwól zrobić mu czegoś głupiego, Remusie – powiedziała.

Mężczyzna kiwnął tylko głową, ale nie umiał spojrzeć jej w twarz. Za
to zgromił wzrokiem chłopaka i wypchnął go za drzwi. Harry
wiedział, że Lupin jest na niego wściekły za kłamstwo. Nie nawiedził
ukrywać przed kimś prawdy, o kłamstwie w żywe oczy nie było już

background image

mowy, dlatego nie odpowiedział jej. Szli w milczeniu przez pół
Londynu, zanim znaleźli się w metrze, a i wtedy humor starego
nauczyciela nie poprawił się.

Po pół godzinie znaleźli się w Dziurawym Kotle, gzie czekał już na
nich Kingsley z jakimś mężczyzną, a w ręce dyndał mu klucz od
jednego z pokoi. Kiedy tylko spojrzał na minę Lupina od razu
zorientował się, że coś jest nie tak i już chciał zadać mu pytanie o
przyczynę, ale powstrzymał się w obecności świadków, którzy
niespodziewanie oblężyli ich ze wszystkich stron. Każdy obecny tam
czarodziej pragnął przywitać się z Harrym. Ściskali jego dłoń i
gratulowali udanej akcji w święta. Chłopak nie miał pojęcia, skąd ci
ludzie się o tym dowiedzieli, ale stwierdził, że ta głupia gazeta
musiała już wszystko wybadać i wyniuchać.

I wcale się nie mylił. Kiedy rozejrzał się po sali zobaczył kilka gazet
w rękach czarodziejów, a także na ladzie przed barmanem. Podszedł i
wziął ją do ręki. Był na pierwszej stronie. Zdjęcie ukazywało tamtą
noc, a dokładnie moment, w którym on i Hermiona rzucili wspólnie
zaklęcie tarczy. Nie otwierał nawet gazety, rzucił po prostu
mężczyźnie monetę i zabrał ją ze sobą. Ruszył za przyjaciółmi w górę
schodów, a gdy tylko zamknęły się za nim drzwi obaj zaczęli
zabezpieczać miejsce przed niepożądanymi słuchaczami z zewnątrz.

Dopiero, wtedy Harry przyjrzał się znudzonemu urzędnikowi.
Mężczyzna był średniego wzrostu i miał pewnie około stu lat.
Staruszek przywitał się z nimi, szczególnie długo ściskając dłoń
chłopaka, który był do tego przyzwyczajony. Nazywał się Douglas
Glove.

- Kingsley powiedział mi, o co panu chodzi, Potter, ale nie rozumiem,
dlaczego ma to być taka konspiracja – powiedział staruszek –
Oczywiście się zgodziłem, ale po co kasować mi pamięć o tym
incydencie?

background image

- Dla bezpieczeństwa moich bliskich – wytłumaczył Harry – Wiem, że
może nie specjalnie, ale pod wpływem zaklęcia, mógłby pan ujawnić
Czarnemu Panu treść naszego spotkania.

Mężczyzna kiwnął głową, zdając się rozumieć go doskonale. Po kilku
wstępnych pytaniach przeszli do sedna sprawy.

- Proszę mi dokładnie powiedzieć, czego ode mnie pan oczekuje –
zażądał.

- Chodzi o mój dom na Grimmaud Place 12, tutaj w Londynie.
Chciałbym go przepisać tak, aby jego właścicielami zostali państwo
Weasley oraz Hermiona Granger. Chodzi o to, aby nikt nie wiedział o
tym, co chcę zrobić, nawet moja rodzina.

- Dlaczego? Z pewnością byliby panu bardzo wdzięczni.

- Raczej bardzo wściekli – powiedział Schackelbolt – To, co teraz robi
Harry jest jak przyznanie się przez niego do porażki. Jakby zgadzał się
na własną śmierć. Weasley’owie i Hermiona zabiliby go
własnoręcznie, zanim podpisałby te papiery. I mieliby rację – dodał –
To, że ci pomagamy, nie znaczy jeszcze, że popieramy twoje czyny –
wyjaśnił, widząc zdziwione spojrzenie chłopaka.

- Wcale nie zamierzam zginąć. A przynajmniej nie wcześniej, niż
zniszczę Voldemorta – uspokoił ich Harry – Jak najbardziej chcę żyć,
ale wolę zapewnić im bezpieczeństwo w razie, gdyby mi się nie
powiodło. Macie większe skrupuły niż profesor Mcgonnagall, która
po prostu przyszła i kazała podpisać Hermionie te dokumenty,
ochrzaniając ją przy okazji, że niby o tym zapomniała, a to przecież ty
jesteś aurorem, a twoim przyjacielem był mój ojciec, który
notorycznie kłamał i łamał reguły – zdenerwował się.

Obaj zamilkli i czekali na zakończenie całego zdarzenia.

background image

Przy pomocy urzędnika, Harry wypełnił odpowiednie dokumenty i po
dwóch godzinach przestał być właścicielem domu przy Grimmaud
Place 12 w Londynie. Cała rola Kingsley’a kończyła się w tym
miejscu. Glove oddał im wszelkie dokumenty, jedną kopię dla
Harry’ego, a drugą do Ministerstwa, gdzie Schackelbolt miał ją
dyskretnie podrzucić i ukryć, i poddał się procedurze wymazania
pamięci. Jednym machnięciem różdżki auror pozbył się wszelkich
wspomnień mężczyzny na temat tego spotkania, ale już po tym jak
Harry i Lupin opuścili pokój. Gdy zobaczyli jak tamten wychodzi z
gospody, z powrotem znaleźli się obok Kingsley’a.

- Niech tylko Molly i Hermiona dowiedzą się o tym, co zrobiliśmy to
zabiją nas zaraz po tobie – mruknął Remus.

- Dlatego macie milczeć – przypomniał Harry – Jeżeli wydarzy się coś
nieoczekiwanego zanim zdążę powiedzieć im o tym, wtedy nadejdzie
wasza kolej.

Wszyscy trzej zastanowili się przez chwilę i wstrząsnęli na myśl o
wściekłości jak na nich wtedy spadnie. Harry wiedział, że po
powrocie będzie czekać go piekło, ale nie obchodziło go to. Jeżeli uda
mu się powrócić do domu z tej misji, nie zamierzał tracić czasu na
kłótnie. Wtedy dopiero zacznie żyć na całego. Z Hermioną.

Rozstali się i Kingsley skierował się w stronę Ministerstwa, a on z
Lupinem na ulicę Pokątną. Gdy tylko znaleźli się w Banku Gringotta,
Harry skierował się wprost do ostatniego biurka. Kiedy przechodzili
przez długi rząd biurek, gobliny patrzyły na nich z zaciekawieniem,
ale gdy tylko usiedli naprzeciw starego, pomarszczonego goblina za
wysoką katedrą, który spojrzał na nich zza okularów.

- W czym mogę pomóc? – zapytał.

- Przyszedłem w sprawie, o której rozmawialiśmy kilka tygodni temu
– powiedział Harry.

background image

- Proszę za mną, panie Potter – odrzekł i poprowadził ich za biurko,
do małego pomieszczenia. Usiedli przy kolejnym biurku, tym razem
niskim, dopasowanym dla goblina, i od razu przeszli do rzeczy.

Harry podał mu wszystkie, które wcześniej od niego otrzymał, a on
sprawdził każdą stronę po kolei.

- Wszystko wydaje się być dobrze. Czy życzy pan sobie coś jeszcze,
panie Potter? – zapytał.

- Chciałbym wybrać większą ilość gotówki, zanim wyjdziemy –
powiedział Harry.

- Proszę iść razem z Sybrinem, on pana zaprowadzi. Pańskie pieniądze
zostały już przeniesione do nowej skrytki.

Mężczyźni ruszyli za innym gobelinem, który zjawił się niewiadomo
skąd, i zaprowadził ich do wagoników. Wsiadając do niego,
Harry’emu przypomniała się jego pierwsza podróż w głąb banku i
wszystkie wnętrzności od razu podeszły mu do gardła. Spojrzał
ukradkiem na Lupina i zauważył, że jego towarzysz ma podobne
odczucia. Uśmiechnął się lekko na to i pochwycił jego wściekły
wzrok.

Patrzył ciekawie, próbując zwalczyć mdłości, na zmieniające się
poziomy banku. Kiedy dotarli na sam dół przywitały ich ryki smoków.
Widok, jaki ukazał się ich oczom, pokrzepił Harry’ego. Wiedział na
pewno, że przyszłość Hermiony i Weasley’ów jest bezpieczna, że
poradzą sobie, kiedy on nie będzie mógł zapewnić im tego, co
potrzebują.

Po dziesięciu minutach zatrzymali się przed okrągłymi drzwiami,
których pilnował wielki norweski smok kolczasty. Goblin użył
jakiegoś dziwnego przedmiotu, aby poskromić zwierzę i otworzył

background image

skrytkę odciskiem dłoni. Gdy drzwi się otworzyły, ich ochom ukazał
się wielki stos monet, a wszelkie kosztowne ozdobne rzeczy, należące
z pewnością do jego rodziców i dziadków, kilka pokoleń wstecz, były
poukładane na wysokich pułkach. Pieniądze były posegregowane
względem nominałów, a nie jak wcześnie, rzucone, bez ładu na
samum środku skrytki. Weszli do środka i Harry już wiedział, że
zrobił najwłaściwszy krok w całym swoim życiu.

Z uśmiechem wyczarował dwa duże kufry i napełnił je monetami po
brzegi. Pomimo, dużej pojemności opakowań, stos pieniędzy w
pomieszczeniu wydawał się nietknięty. O oczy rzucił mu się pewien
niewielki, ale znaczący drobiazg.

- Czyj on jest? – zapytał Lupina.

W jego dłoni połyskiwał bardzo skromny złoty pierścionek. Na
cienkiej obrączce połyskiwał niewielki diament w kształcie róży.

- Pierścionek zaręczynowy twojej matki – mruknął, ale nie poświęcił
ozdobie więcej czasu.

Za pomocą magii przeniósł oba do wagoniku i ruszyli w drogę
powrotną. Widząc zadowolenie na twarzy chłopaka, Lupin
uśmiechnął się do siebie. Czasami miał wrażenie, że przebywając z
Harrym znów ma przy sobie swojego najlepszego przyjaciela. W
takich chwilach jak ta, doskonale rozumiał podejście Syriusza.
Czasami, kiedy rozmawiali ze sobą, Syriusz nie nazywał go Harrym,
lecz Jamesem. Molly zawsze była na niego wtedy wściekła i chociaż
on z pozoru również, gdzieś w głębi serca patrząc na chłopaka
nazywał go imieniem jego ojca. Nie da się ukryć, że przebywając z
nim dłużej dostrzegano w nim nie tylko fizyczne podobieństwo do
Jamesa. Niekiedy to, co mówił było dokładnie takie samo, jakim
uznałby to jego ojciec. Chociażby to, co właśnie robił dla Weasley’ów
i Hermiony. Na jego miejscu James postąpiłby dokładnie tak samo,
gdyby chodziło o Lily.

background image

Kiedy znaleźli się w holu Harry jak najprędzej wyszedł z banku i
teleportowali się do domu. Szybko weszli do środka i od razu natknęli
się na panią Weasley, Hermionę i Fleur. Patrzyły na nich zdziwione.
Harry kiwnął na dziewczynę, aby poszła z nim i we dwoje zszedli do
piwnicy. Hermiona rozglądał się ciekawie. Jeszcze nigdy tu nie była.
Zagłębiali się coraz bardziej, a ona nawet nie wiedziała, że ten dom
ma jeszcze trzy kondygnacje w dół, pod ziemię. Z tego, co zdążyła
zauważyć na każdym piętrze było po sześć pokoi. Niektóre
przypominały zwykłe pomieszczenia piwniczne, ale te na samym dole
wyglądały jak cele więzienne. I właśnie tam się zatrzymali.
Harry’emu od razu przypomniało się jak przyszedł tu pierwszy raz z
Syriuszem trzy lata temu.

- Co my tu robimy? – zapytał swojego ojca chrzestnego.

- Muszę ci coś pokazać – szepnął mężczyzna i pociągnął go w sam
koniec najniższego korytarza.

Znaleźli się pomiędzy dwoma parami ostatnich drzwi i Syriusz stanął
między nimi. Oparł się o ścianę jedną ręką i spojrzał na niego z
uśmiechem.

- Tutaj znajduje się magiczny pokój. Wystarczy, że pomyślisz o nim –
zastanowił się i niespodziewanie zniknął – i już jesteś w środku.

- To działa na tej samej zasadzie, co Pokój Życzeń w Hogwarcie? –
zapytał Harry.

- Tak jakby – powiedział – O tym miejscu nie wie nawet Dumbledore,
więc Snape także nie. Gdybyś musiał kiedyś coś przed nim ukryć, to
jest doskonałe miejsce.

I tak właśnie dowiedział się o tym miejscu i teraz mówił o nim
Hermionie. Spojrzał na nią i zobaczył jak jeden z kosmyków wysunął

background image

jej się zza ucha. Nie potrafił się opanować i dotknął jej policzka.
Dziewczyna westchnęła i przymknęła oczy z zadowolenia. Bardzo jej
tego brakowało. Od tamtej nieszczęsnej nocy w święta, kiedy znalazł
ją prawie zamarzniętą w pokoju, nie dotknął jej. Owszem, musnął jej
włosy, czy kark, lub uścisnął ramię, kiedy przechodził, ale nie
przytulił jej, nie mówiąc już o tym, że się z nią nie kochał. Nie
pocałował jej, choćby nawet w policzek. Spali w jednym łóżku, ale
kiedy budziła się w nocy widziała, że stał przy oknie lub był pod
prysznicem. Starał się być oschły, jakby chciał ją znów do siebie
zniechęcić i gdyby nie znała go tak dobrze, jak zna nie wiedziałaby, że
robi to specjalnie. On wiedział swoje, a ona swoje.

- Przepraszam za te ostatnie dni – szepnął.

- Wiem, że dla ciebie to też było trudne. Nie ochronisz mnie
odrzucając moją miłość – powiedziała zbolałym głosem.

Dłoń chłopaka zadrżała, kiedy przyciągał ją do siebie. Mocno
pocałował jej usta. Nie był to delikatny pocałunek. Gdy tylko ich
wargi zetknęły się ze sobą, natychmiast wsunął język do środka jej
ust. Błądził po ich wnętrzu, rozkoszując się jej smakiem. Wsuwał i
wysuwał język w dobrze im znanym rytmie.

Przycisnął ją do ściany i zaczął delikatnie pieścić jej piersi. Usłyszał
jej cichy jęk, co pobudziło go jeszcze bardziej. Ścisnął jej pośladki i
podniósł kilka centymetrów nad ziemię tak, że musiała opleść go
nogami w pasie, dla utrzymania równowagi, a jego usta przesunęły się
na jej szyję i dekolt. Hermiona jęknęła ponownie i wygięła się w jego
stronę. Ciężko dyszała, kiedy wplatała palce w jego włosy. Wiedziała
dokąd zmierzają i nie miała zamiaru tego przerywać. Od dwóch dni
czuła pustkę, którą tylko on mógł zaspokoić. Jej dłonie rozszalały się
na jego ciele i bardzo już zniecierpliwiona, rozdarła jego koszulę i
dotknęła nagiej skóry. Cieszyła się dotykiem jego ciała i w duchu
gratulowała sobie zapobiegawczości. Miała na sobie luźną bluzeczkę,
którą już z niej zdjął, oraz króciutką spódniczkę, zadartą do pasa.

background image

Poczuła jak jego ramiona oplatają ją w pasie i w pierwszej chwili
pomyślała, że chce ją puścić, więc przylgnęła do niego mocniej, ale
już po chwili ściana za jej plecami zniknęła, chociaż mogłaby
przysiąc, że nie ruszali się z miejsca. Niespodziewanie znaleźli się w
ciemnym pomieszczeniu, które pojawiło się nie wiadomo skąd. Po
tych latach powinna być już przyzwyczajona do takich rzeczy jak to,
ale czasami nadal ją to wszystko zdumiewało. Skrzywiła się, kiedy nie
mogła nic zobaczyć, a co za tym szło, nie mogła też się zorientować,
gdzie jest łóżko, jeżeli w ogóle było. Szybko jednak zapomniała o
niewygodzie, kiedy ponownie przycisnął ją do ściany i dotknął nagich
piersi. Z szerokim uśmiechem pocałowała jego usta, a w chwilę potem
usłyszała dźwięk rozdzieranego materiału i palce Harry’ego na jej
czułym miejscu. Najpierw dotykał jej tylko, ale już po chwili, jego
zwinne palce zanurzyły się głęboko w jej ciele. Jęknęli jednocześnie.

Harry miał wrażenie, że znalazł się w niebie. Była taka mokra, gorąca
i ciasna, że prawie doszedł dotykając jej tylko palcami. Opanował się
szybko i zanim się zorientował poczuł jej dłoń na swoich spodniach.
Rozpięła je już i sięgała ręką dalej. Dotknęła go przez materiał i znów
poczuł się jak w niebie. Zdawał sobie sprawę, że jeżeli dotknie go
teraz, będzie po wszystkim, dlatego zaczął poruszać dłonią w tak
szybkim tempie o jaki siebie nie podejrzewał. Hermiona krzyknęła i
opadła na jego ramię zmęczona, ale osiągnął efekt, ponieważ jej ręce
zniknęły z jego członka. Odetchnął głęboko, ale nie przestał jej pieścić
tak, że już po chwili znów wiła się i jęczała pod jego dotykiem.

- O Boże – usłyszał jej jęk – Nie wytrzymam dłużej.

Doskonale czuł, że zbliża się do kolejnego orgazmu i z pełną
premedytacją opuścił jej wnętrze w ostatnim momencie. Krzyknęła
wściekle i odsunęła się, aby spojrzeć na jego twarz. Ale kiedy poczuła
jak wsuwa się w nią powoli swoim wielkim penisem odchyliła głowę i
przymknęła oczy. Poruszał się w niej bardzo wolno, a kiedy
próbowała przyspieszyć, złapał tylko jej biodra i unieruchomił. Znów
poczuła na niego złość i z przekory rozluźniła uścisk na jego biodrach,
co spowodowało, że wszedł w nią jeszcze głębiej. Warknął cicho i

background image

wbił się w nią mocno, aż krzyknęła, ale nie przestał. Czuła jak
dochodzi w zastraszającym tempie. Wystarczyły trzy szybkie ruchy
jego bioder, aby doszła z jego imieniem na ustach. Opadła na niego, a
kiedy poczuła, że i on doszedł, odwróciła twarz, aby móc go
pocałować.

Opierał się jedną ręką o ścianę obok jej twarzy i przygniatał ją do
ś

ciany, ale wcale nie było jej niewygodnie. Stracili poczucie czasu.

Długo nie mogli dojść do siebie, stali więc tak oparci, aż ich oddechy
się wyrównały. Kiedy tylko mógł już mówić, Harry zaśmiał się na
całe gardło ze szczęścia.

- Nie powinienem tego robić, ale niech mnie piekło pochłonie, jeżeli
będę żałować i więcej tego nie powtórzę – szepnął jej prosto do ucha.

- Nikt nie karze ci się powstrzymywać – odpowiedziała.

- Powinienem cię chronić, a nie narażać na niebezpieczeństwo swoją
osobą – powiedział.

- Nie wiesz, że najciemniej jest pod latarnią? – zapytała i zaśmiała się
z dwuznaczności tego zdania.

Ś

miali się nadal, kiedy zbierali swoje rzeczy i naprawiali za pomocą

czarów.

- Co to za miejsce? – zapytała, kiedy byli już ubrani i siedzieli na
podłodze.

- To tajna kryjówka Blacków. Syriusz mi o niej powiedział, kiedy
ostatni raz tu byłem – powiedział jej.

background image

Wyszli na zewnątrz i opowiedział jej jak działa to pomieszczenie.
Spróbowała sama, a kiedy znaleźli się z powrotem na korytarzu,
spojrzała na dwa duże kufry, a później na niego.

- To jest coś, co może wam się kiedyś przydać – wyjaśnił, ale nie
powiedział jej, co jest w środku.

Nie chciał tego robić, bo od razu wiedziałaby, że to na wypadek jego
ś

mierci.

- Gdyby nastała kiedyś taka potrzeba, chciałbym abyś ty i
Weasley’owie zrobili z tego użytek, obiecujesz? – poprosił.

Niechętnie, ale zgodziła się i zaciągnęła go na górę, gdzie w salonie
czekali na nich przyjaciele. Siedzieli w salonie i pili herbatę przed
kominkiem. Dołączyli do nich i również myśleli.

- Kiedy musicie wrócić do szkoły? – zapytała niespodziewanie pani
Weasley.

- Jutro po południu – powiedziała Hermiona – Uczniowie wracają
pojutrze, ale my musimy być od rana przy kominkach.

- Chyba coś zgubiłeś, Harry – odezwał się Artur i wręczył mu
porzuconą gazetę.

Wszyscy skrzywili się na widok zdjęcia, ale Hermiona podniosła ją na
kolana i otworzyła na pierwszej stronie. Więcej zdjęć z tamtej bitwy
ruszało się przed jej oczyma, między innymi, to jak Harry zabija
młodego Malfoy’a, a chwilę później ratuje ją. Nie czytała całego
artykułu. Wybrała tylko niektóre fragmenty i przeczytała je wszystkim
obecnym.

„- Potter jest odważniejszy nawet od swojego ojca i tego

background image

Jego głupiego przyjaciela Syriusza Blacka – powiedziała

Pani Longbottom – Oni byli stuknięci, na prostą wyprowadzał ich

Tylko Lupin, ale Harry jest szalony i nie daje się poskromić.

Nawet swojej przyjaciółce Granger.”

„- Znam go od pierwszej klasy – dodał jej wnuk –

Harry osiągnie wszystko, jeżeli tego pragnie, a jeżeli

Jest to aż tak ważne, złamie nawet przepisy.

A Hermiona jest najlepszą czarownicą, jaką znałem.”

„- To było niesamowite – mówił jakiś czarodziej –

Walczyłem u boku Zakonu Feniksa i samego Harry’ego

Pottera.”

Te i wiele innych pochlebnych komentarzy zawierał artykuł, aż nie
dało się go słuchać.

Kiedy tylko na zewnątrz zrobiło się ciemno do ich drzwi zapukali
Lupin, Tonks, Mcgonnagall i Kingsley. Zdziwiona pani Weasley
zaprosiła ich do środka i usiedli w kuchni.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nowe Inne Życie II Zilidya
Nowe Inne Życie ?łość cz 1
Nowe Inne Życie II ?łość
Nowe Inne Życie Zilidya
Nowe Inne Życie II Zilidya
Inne życie 10
Inne życie 11
Inne życie 14
Nowe Inne Życie [Z]
Inne życie 18
Inne życie 1
Inne życie 19
Inne życie 9
NARODZINY RADIA HENRYK DROZDOWSKI Wiedza i Życie 12 1996
Inne życie 16
Inne życie 20
Nowe inne życie II [Z]

więcej podobnych podstron