Kiedy z powrotem znalazła się w sypialni z dołu dobiegły ją
przytłumione odgłosy rozmowy. Szybko ubrała się i zbiegła na dół. W
kuchni byli już państwo Weasley’owie, a Harry siedział przygnębiony
na końcu stołu.
- Nie masz się czym przejmować, kochanie – powiedziała do niego
pani Weasley.
Hermiona przyjrzała się uważniej chłopakowi i od razu poznała, że
coś jest nie tak. W jego oczach zobaczyła ból, kiedy na nią spojrzał.
Podeszła bliżej i usiadła obok niego. Złapała go za rękę i splotła ich
palce.
- Co się stało? – skierowała się do siedzącego naprzeciw pana
Weasley’a.
- Mieliśmy drobne problemy – odpowiedział.
- To wcale nie są drobne problemy – odpowiedział chłopak, zrywając
się z miejsca. Rzucił w jej stronę gazetę, którą od razu rozpoznała i aż
się skrzywiła na jej widok. Nie czytała „Proroka codziennego” od
dwóch lat. Nie zdawała sobie sprawy, że on nadal zamawia jego
prenumeratę, ale nie odezwała się na ten temat. Odrzuciła tylko gazetę
na bok i spojrzała na niego krzywo.
- Nie czytam głupot – odpowiedziała.
Odwróci się do niej i z mordem w oczach podszedł na tyle blisko, że
musiała zadrzeć głowę do góry. Nachylił się tak nisko, że poczuła jak
stykają się nosami.
- To nazywasz głupotą? – zapytał cicho i przewrócił strony gazety, a
wtedy i ona spojrzała.
Dom, który ujrzała na zdjęciu był jej dobrze znany, ponieważ był jej
drugim domem, zaraz po Hogwarcie. A teraz widziała, jak jej
ukochane miejsce pali się na zdjęciu. W głowie powstał jej obraz
sprzed kilku miesięcy, ale i wtedy w Norze nie było tak kiepsko. Dom
nadal stał, a podejrzewała, że teraz był tylko kupką spalonego drewna
otoczonego dymem. Zaczęła czytać.
KOLEJNE POLOWANIE NA HARRY’EGO POTTERA
Dwa tygodnie temu miała miejsce kolejna napaść
na dom rodziny Weasley, zaprzyjaźnionych z Harrym
Potterem. Kiedy zdarzyło się to ostatni raz, zaledwie pięć
miesięcy temu, a w bitwie zginęło dwoje najmłodszych
dzieci Weasley’ów, Ronald – kilkuletni przyjaciel Harry’ego
oraz rok młodsza córka, Ginewra. Oboje byli nie tylko
przyjaciółmi Wybrańca, ale Ginny od kilku miesięcy
spotykała się z nim, a Ronald był chłopakiem Hermiony
Granger, również przyjaciółki i niegdysiejszej wybranki
Pana Pottera. Po ostatniej bitwie w obronie pupila Albusa
Dumbledore’a rodzina oraz sam Harry i jego przyjaciółka,
Hermiona, pogrążyli się w żałobie. Wygląda jednak na to,
ż
e nieszczęśliwi rodzice nie czują żalu do tej dwójki,
gdyż widziano ich wspólnie na zakupach, przed rozpoczęciem
kolejnego roku w Hogwarcie, w którym są profesorami.
Kolejna potyczka na ulicy Pokątnej, nie przyniosła strat w
czarodziejach, a wszyscy wyszli z tego cało.
Jednak tym razem, Arturowi i Molly Weasley’om nie
dane było zaznać spokoju. W nocy z piątego na szóstego
grudnia ich dom rodzinny ponownie został zaatakowany
przez śmierciożerców i doszczętnie spłonął. Nie udało się
uratować nawet starych książek. Czarnoksięskie zaklęcie
zniszczyło wszystko, a małżeństwo straciło dom.
warto zaznaczyć, że oboje państwo Weasley są czarodziejami
czystej krwi, a Artur pracuje w Ministerstwie Magii. Ich syn, Percy,
jest sekretarzem samego Ministra Magii, bliźniacy, Fred i George
prowadzą najlepiej prosperujący na rynku sklep z Magicznymi
Dowcipami Weasley’ów, William był wysłannikiem Banku
Gringotta w Egipcie, a Charles jest pogromcą smoków
w Rumunii.
Czy jednak przyjaźń z najsławniejszym chłopcem na świecie
jest bezpieczna? Nie sprowadza na nich samego nieszczęścia? Strata
dzieci i domu nie jest wystarczającym powodem, aby
odwrócić się plecami od przyczyny wszystkich tych zdarzeń?
- Harry jest dla mnie jak syn – powiedziała Molly Weasley
- Przyjaźni się z moimi dziećmi od kiedy zaczęli razem z Ronem
chodzić do Hogwartu i nieraz już uratował życie mojej rodzinie.
Ś
wiat czarodziejów może o nim mówić, co mu się żywnie podoba,
ale ja wiem, że to chłopak o złotym sercu i w niego również ugodziła
ś
mierć mojego syna i córki. On i Hermiona również ich kochali.
- Powiem tylko, że zarówno Harry, jak i Hermiona od samego
początku są naszymi dziećmi i nie zakwestionuję tego bez względu na
to, co stanie się w przyszłości. – dodał mąż kobiety, kiedy
przyłapaliśmy ich na ulicy Pokątnej.
- Ale… - zaczęła Hermiona i poczuła jak po jej policzkach spływają
łzy – Dlaczego nam o tym nie powiedzieliście – powiedziała z
wyrzutem.
- Nie ma się czym martwić – powtórzyła kobieta, również płacząc.
Obie wpatrywały się w zdjęcie płonącego domu, a także kilka innych.
Na jednym z nich była ona sama z Harrym, Ronem i Ginny. Było
zrobione w szkole, zaledwie rok temu, kiedy zaczęli ze sobą chodzić.
Nie miała pojęcia skąd „Prorok” dokopał się do tej fotografii i wolała
nie dociekać. Siedzący obok niej Harry znów zanurzył twarz w
dłoniach i się nie odzywał. Teraz rozumiała jego wzburzenie. Tu już
nie chodziło o to, że państwo Weasley’owie nie powiedzieli im o tym,
co się wydarzyło. Ale, że śmierciożercy znów ich zaatakowali.
Hermiona wiedziała, iż Harry rozpoczął pracę w Hogwarcie, aby
odciągnąć zwolenników Voldemorta od swoich bliskich.
Dziewczyna wstała i mocno uściskała najpierw panią Weasley, a
później jej męża.
- Dziękuję za to, co powiedzieliście o mnie i Harrym – powiedziała
im.
- Naprawdę, pomimo tego, co wam przed chwilę nagadałem – dodał
niespodziewanie Harry.
Molly uśmiechnęła się do niego i jego również uściskała.
- Wiemy. I nikt z nas nie pomyślał nawet o tym, że to twoja wina,
kochanie – powiedziała do niego.
- Z tego też zdaję sobie sprawę, chociaż tego nie rozumiem –
odpowiedział im.
Kobieta uśmiechnęła się do niego i wróciła do swojego zadania. Przed
nią cały dzień gotowania, a święta już jutro. Pomyślała sobie, że
dobrze zrobiła, gdy zgodziła się, aby świąteczna kolacja i śniadanie
odbyły się tutaj. Kiedy pomyślała o tym, że jej dom spłonął na proch,
oczy zachodziły jej łzami. Po śmierci swoich dzieci myślała, że nie
przeżyje więcej złego. Postanowiła skupić się na reszcie swojego
potomstwa, a także na Harrym i Hermionie. Postanowiła sobie, że
choćby nie wiem, co nie pozwoli się tej dwójce zagubić. Kochała ich
nad życie, równie mocno jak swoje własne dzieci i wcale nie kłamała,
kiedy odpowiadała na wyzwanie rzucone pod jej adresem od jednego
z dziennikarzy tego szmatławca. Po stracie domu miała kilkudniowe
załamanie, ale pozbierała się i nie pozwoliła zobaczyć dzieciom w
takim stanie. I dlatego też przychodziła tu codziennie od kilku dni,
aby doprowadzić dom do stanu używalności, zanim jej życie stanie
się, choć trochę normalne na ten jeden wieczór.
Nagle Harry podniósł się z krzesła i porwał za sobą Hermionę. Ruszył
w stronę drzwi, a dziewczyna popatrzyła tylko na Weasley’ów
zdziwiona i podążyła za nim.
- Musimy dokończyć zakupy świąteczne – powiedział do nich i
pociągnął za sobą dziewczynę – Musimy porozmawiać.
Dziewczyna przypomniała sobie, że wczorajszego dnia sama chciała
wyciągnąć go na ulicę Pokątną. Teraz sam przyznała się, że nie ma
ż
adnych prezentów, a mina pani Weasley wcale nie wyglądała na
zdziwioną.
Byli właśnie na korytarzu, kiedy usłyszeli dzwonek do drzwi. W
wejściu stali Remus i Tonks. Harry odczekał kilka sekund, aby
Hermiona mogła się z nimi przywitać i pociągnął ją na dwór dodając,
ż
e nie mają czasu. Szli przez chwilę w milczeniu, a kiedy Hermiona
wsunęła dłoń pod jego ramię, a drugą wsunęła w jego kieszeń, aby ją
ogrzać, zdał sobie sprawę, że przez jego pośpiech nie zdążyła zabrać
ani rękawiczek, ani czapki. Zatrzymał się i nałożył jej własne.
Uśmiechnęła się do niego i podziękowała całując lekko w usta.
Szli dalej, aż znaleźli się w „Dziurawym Kotle” ich spokój został
zakłócony. Oboje witali się z gośćmi baru, którzy koniecznie chcieli
uścisnąć dłoń i jemu, i Hermionie. Wyszli dopiero po pół godzinie,
niezliczonej parze uściśniętych dłoni i szklaneczce Ognistej Whisky.
Stanęli przed murem, a kiedy Harry stuknął w odpowiednią cegłę i
przejście się otworzyło. Ruszyli w stronę banku Gringotta. Harry
napełnił swoją sakiewkę i pośpiesznie opuścili to miejsce.
- Nie lubię tu przychodzić i gdyby nie było tej konieczności moja
stopa nie stanęłaby więcej w tym miejscu – powiedział lekko się
wzdrygając.
- Nie ty jeden – Hermiona podzielała jego zdanie, ale szybko zmieniła
temat – Myślę, że powinniśmy rozdzielić się i spotkać u Freda i
Georga za trzy godziny – zaproponowała.
Harry zgodził się i ruszyli w przeciwnych kierunkach. A po dwóch i
pół godziny kierował się już w stronę Magicznych Dowcipów
Weasley’ów z torbami pełnymi prezentów. A na samym wierzchu,
wśród dwóch tomów książek dla pani Weasley, kilku podejrzanie
wyglądających miksturach dla bliźniaków, jedwabnym szalu dla
Fleur, kilku mugolskich przyrządach dla pana Weasley’a i czymś
dziwnym dla Billy’ego oraz wielu innych przedziwnych rzeczach,
znajdowało się niewielkie pudełeczko z prezentem dla Hermiony.
Miał właśnie ponownie zajrzeć do Esów i Floresów, aby kupić jej
jakąś ciekawą książkę, ale w oko wpadła mu właśnie ta szkatułka, a
jeszcze bardziej jej zawartość. Spinka zrobiona z białego złota z
diamentowym motylem mieniącym się wszystkimi odcieniami błękitu
zachwyciła nawet jego samego. Kiedy wszedł do środka
sprzedawczyni obrzuciła go pełnym pogardy spojrzeniem. Wcale jej
się nie dziwił, ponieważ miał na sobie znoszoną kurtkę, przetarte
spodnie, nie miał rękawiczek, a czapka nasunęła się prawie na całe
okulary. Z jednej strony wyglądał jak biedak, ale był to też dobry
sposób na ukrycie blizny i tego kim jest. Postawił torby przy ladzie i
poprosił młodą dziewczynę, która musiała mieć jakieś dwadzieścia lat,
aby pokazała mu tą spinkę. Podała mu ją, jednocześnie znów patrząc
na niego, jakby był kimś gorszym od niej.
- Jest bardzo droga więc proszę uważać – powiedziała i niechętnie mu
ją podała.
W tym czasie za ladą znalazła się osoba, której najmniej się
spodziewał. Była to Katie Bell z jakąś kobietą.
- Harry – krzyknęła dziewczyna, ku zaskoczeniu wszystkich.
- Kate – odpowiedział i uścisnął ją.
Czapka całkowicie zakryła mu oczy więc ściągnął ją, jednocześnie
ukazując swoją bliznę obu kobietom.
- Mamo, to jest Harry Potter, nasz najlepszy kapitan. – przedstawiła
go. – To moja mama, a to jest Dottie – wskazała na zszokowaną
dziewczynę, która najpierw poczerwieniała, a później przeraźliwie
zbladła – Co cię tu sprowadza?
- Prezenty – odparł i wskazał na spinkę.
- Och, chcesz ją kupić? Masz oko. To jeden z naszych klejnotów –
dziewczyna mówiła z taką pasją, że Harry miał wrażenie iż wcale jej
nie zna.
- Co się stało z dziewczyną, która nie mogła obejść się bez quiditcha?
– zaśmiał się.
- Nadal tu jest, ale grawerstwo to moja największa pasja. Prezent?
- Tak, mam już wszystko, ale nie mogłem znaleźć nic dla Hermiony.
Już miałem kupić jej książkę – dodał i ponownie się zaśmiali.
- Rzeczywiście masz oko – wtrąciła się matka Katie – To
najwspanialsze i zarazem najdroższe złoto jakie powstało w świecie
czarodziejów i mugoli. Diament jest pierwszej wody, a całości
smaczku dodaje fakt, że to wszystko, łącznie z pudełeczkiem, jest
robotą gobelinów. Dlatego jest też najdroższą rzeczą, jaką mamy w
sklepie. Ale ciebie chyba na to stać – dodała ze śmiechem.
- Z pewnością nigdy wcześniej nie widziałem czegoś równie pięknego
– powiedział Harry – Ile kosztuje?
- Dwieście galeonów – powiedziała kobieta.
- Wezmę to – rzekł i kątem oka spojrzał na siedzącą za ladą
wystraszoną ekspedientkę.
Już po chwili szedł ulicą w stronę sklepu przyjaciół.
Hermiona wchodziła właśnie do środka, kiedy z drugiego końca
sklepu dobiegł ją głos Harry’ego.
- Dlaczego mi o tym nie powiedzieliście? – zapytał bliźniaków.
- Rodzice myśleli, że zdołają jakoś to ukryć, ale od roku cała nasza
rodzina jest na celowniku „Proroka” tylko, dlatego, że ty należysz do
rodziny, a rodzice należą do Zakonu Feniksa – powiedział Fred.
Hermiona podeszła cicho, ale natychmiast ją zauważyli. Przywitała się
z nimi z uśmiechem i przytuliła się do George’a, który przyciągnął ją
do siebie żartobliwie. Zauważyła jak w oczach Harry’ego zabłysnęła
zaborczość, a kiedy spojrzała na bliźniaków wiedziała, że oni też to
zauważyli. Aby rozładować tę sytuację, uśmiechnęła się i przytuliła
też do Freda. Usiadła obok przyjaciela i słuchała ich rozmowy.
Fred patrzył na nich. Czuł się dziwnie, kiedy pomyślał, że między
tymi dwojgiem coś się dzieje, tym bardziej, że jeszcze kilka miesięcy
temu był świadkiem, jacy byli szczęśliwi z jego bratem i siostrą.
Wszystko po ich śmierci wywróciło się do góry nogami, ale cieszył
się z ich szczęścia. Wiedział, że tych dwoje doznało już wystarczająco
dużo przykrości, zwłaszcza Harry.
- Mama twierdziła, ż będziecie się bezpodstawnie martwić –
wypowiedź George’a przerwała jego rozmyślała.
- I miała rację, ale to wcale nie jest bezpodstawne. Na boga, chłopaki,
wasi rodzice stracili przeze mnie dom – krzyczał Harry.
Kilkoro klientów, którzy stali najbliżej nich i byli w stanie cokolwiek
usłyszeć w tym dzikim szumie przedświątecznych zakupów obejrzało
się na nich ciekawie i dyskretnie wskazywało ich głowami swoim
znajomym. Już po chwili w środku zrobiło się nienaturalnie cicho.
Wszyscy starali się usłyszeć, co ma do powiedzenia słynny Harry
Potter i jego najlepsza przyjaciółka.
- Voldemort wysłał śmierciożerców do Nory tylko dlatego, że
jesteście dla mnie najbliższą rodziną – ściszył głos do szeptu.
Rozmawiali jeszcze prawie godzinę, dopóki jedna z zatrudnionych
ekspedientek nie poprosiła swoich szefów o pomoc przy odbiorze
nowego towaru. Wtedy też Harry i Hermiona stwierdzili, że i na nich
nadszedł czas. Bliźniaki upierali się, że powinni jeszcze trochę zostać
i wypróbować kilka z ich nowych, jeszcze niewyłożonych wyrobów.
- Twoja mama potrzebuje pomocy – powiedziała Hermiona,
jednocześnie zakładając czapkę – Pamiętacie, że jutro o siódmej
macie być u nas, prawda? – zapytała ich.
- Ta kobieta nigdy by nam nie wybaczyła, gdybyśmy się nie pojawili
– stwierdził Fred.
Odprowadzili przyjaciół do drzwi i wrócili na swoje stałe miejsce za
ladą. Dopiero teraz zauważyli, że w sklepie zrobiło się tłoczniej niż do
tej pory.
W drodze powrotnej do domu, kiedy znajdowali się na jednej z często
uczęszczanych przez ludzi ulicy, Hermiona przypomniała sobie nagle,
dlaczego tak w ogóle Harry wyciągnął ją z domu. Zastanawiała się
nad tym przez cały czas, kiedy robiła zakupy. Teraz jej ciekawość
powróciła ze zdwojoną siła.
- Chciałeś o czymś porozmawiać – przypomniała Harry’emu.
Chłopak kiwnął głową i rozejrzał się po okolicy. Robiło się już
ciemno. Wydawało mu się, że nie spędzili aż tak wiele czasu na
Pokątnej, ale zanim wyszli z domu było prawie południe. W ciągu
tych kilku godzin w Anglii zapadał już zmrok i Wigilia Bożego
Narodzenia zbliżała się wielkimi krokami. Wypatrzył małą
kawiarenkę, pomiędzy sklepem z pamiątkami, jakimś mugolskim
urzędem. Zaciągnął tam Hermionę i wynalazł w środku najbardziej
oddalony od innych stolik. Dwuosobowy, w samym rogu
pomieszczenia, z dwóch stron otaczały go ściany, a z jeszcze jednaj
odgradzał ich wielki nadmuchiwany Mikołaj, stolik idealnie nadawał
się do ich rozmowy. Harry pomógł rozebrać się dziewczynie i usiadł
naprzeciw niej tak, że widział kiedy podchodziła do nich kelnerka.
Harry niespodziewanie przypomniał sobie, że byli przecież na
zakupach w świecie czarodziei i nie był pewny czy miał przy sobie
dostatecznie dużo mugolskich pieniędzy. Odetchnął z ulgą i widział
jak kelnerka patrzy na niego z pogardą, a Hermiona uśmiecha się z
pobłażaniem.
- Musiałem sprawdzić czy mam przy sobie funty – usprawiedliwił się.
- Przyjmujemy również dolary – powiedziała obłaskawiona kelnerka i
przyjęła zamówienie już z szerokim uśmiechem.
- W razie czego ja mam mugolskie pieniądze – powiedziała Hermiona.
- Ja również, ale w ostatniej chwili sobie przypomniałem, że byliśmy
na Pokątnej, a nie w zwykłej części Londynu. Przepraszam, musiałem
głupio wyglądać – uśmiechnął się do niej.
Podeszła do nich dziewczyna z zamówionymi napojami. Hermiona
sączyła swoją czekoladę z dużą ilością bitej śmietany i śmiała się pod
nosem. Zamówiła jeszcze kawałek ciasta.
- Głupio, ale uroczo. Na tyle, żeby zauroczyć kelnerkę – powiedziała,
kiedy dziewczyna oddaliła się – A teraz mi powiedz, o czym chciałeś
porozmawiać.
Harry patrzył przez chwilę na nią przez chwilę, ale zaraz chwycił jej
dłoń. Przytulił do swojego policzka i pocałował wnętrze, jednocześnie
patrząc jej w oczy.
- Miałem na to ochotę od kiedy weszłaś do kuchni – powiedział, a ją
przeszedł dreszcz.
- Musimy być ostrożni wobec Weasley’ów – zauważyła – Nie chodzi
mi o to, że mamy się kryć, ale powinniśmy im dozować nas w małych
ilościach. Fred i George zorientowali się, że coś jest na fali, kiedy z
nami rozmawiali i ich rodzice też. Ale żadne z nich nie okazało
niechęci, a ja nie jestem pewna czy dlatego, że nas kochają, czy
popierają i cieszą z nami. Ale powiedz teraz, o co chodzi.
- Chciałem cię zapytać co myślisz o tym, żeby państwo Weasley
zamieszkali na Grimmaud Place. Po tym pożarze Bill i Fleur wzięli
ich do siebie, ale wiesz jaka jest Molly – zauważył – Lubi mieć
kontrolę nad domem, ale nawet jeżeli Fleur jej taką daje, to nie
uważam, żeby ona czuła się swobodnie wiedząc, że zakłóca spokój
młodym małżonkom. Dlatego chciałem wiedzieć czy się zgadzasz.
- To jest świetny pomysł – odparła, kiedy kelnerka podeszła ponownie
do ich stolika – Ale zupełnie nie rozumiem, dlaczego pytasz o zdanie
mnie. To twój dom.
- Nasz. Należy do mnie i do ciebie – powiedział, a w następnej
sekundzie widział, jak dziewczyna omija zdezorientowaną kelnerkę i
siada mu na kolanach mocno go całując.
- To chyba znaczy, ze się zgadzasz – zaśmiał się.
- Zdecydowanie i dziękuję, że powiedziałeś to, co powiedziałeś –
szepnęła mu do uchach – Podczas tych kilku miesięcy czułam się
bezdomna – znów go pocałowała, ale tym razem delikatnie,
przeciągając pocałunek jak najdłużej. Kiedy z oddali dobiegły ich
pomrukiwania i odchrząkiwania innych gości, dziewczyna grzecznie
przeniosła się na swoje krzesło.
- Zastanawiam się tylko, czy oni zgodzą się na ten pomysł. Wiesz jacy
uparci potrafią być.
- Jeżeli przedstawimy im odpowiednie argumenty. Pani Weasley źle
czuje się u Billa bo nie jest u siebie. A z tego, co mówił Artur
zniszczenia dokonały zaklęcia czarnomagiczne, więc nie ma
możliwości, aby to naprawić. My mieszkamy w Hogwarcie i dom stoi
pusty, dlatego mogą z niego korzystać dowoli.
Hermiona wyciągnęła rękę i pogładziła go delikatnie po policzku.
- Dziękuję – zobaczył łzy w jej oczach – Nie tylko za to, co
zamierzasz im zaproponować – dodała, a on doskonale wiedział, że
chodziło jej o jego słowa.
Naprawdę myślał to, co jej powiedział. Grimmaud Place 12 jest teraz
jego domem, czy tego chce, czy nie. Po wyprowadzce od wujostwa
myślał raczej w ten sposób o Norze, ale po wakacyjnych
wydarzeniach, zrozumiał, że nie wszystko układa się tak jakby chciał.
W końcu polubił ten dom, a nawet pomimo wspomnień wiedział, że
ten jest lepszy od tego na Privit Driver. Teraz dla niego i Hermiony,
która osobiście usunęła rodzicom wszelkie wspomnienia na swój
temat był to jedyny dom na ziemi. Teraz jest wielki i ponury, ale może
dzięki Weasley’om i później im samym uda się go odmienić. Jeżeli
oczywiście uda im się przeżyć tę najważniejszą z wojen.
Dziewczyna nie puściła jego dłoni i zeszła na lżejsze tematy.
Podstępem próbowała się dowiedzieć, co takiego kupił jej pod
choinkę i raz prawie jej się to udało, ale powstrzymał się w ostatniej
chwili. Rozmawiali o błahostkach, tak jak dawniej kiedy łączyła ich
tylko zwykła przyjaźń. Chociaż Hermiona zauważyła u niego chwile
zaborczości, sama nie była ich pozbawiona, gdy widziała jak młoda
kelnerka próbuje się przypodobać jej chłopakowi.
Zapłacił, zostawiając dziewczynie spory napiwek i szybko wyszli w
ciemność. Hermiona przeżyła już tyle, że bała się każdego
najcichszego dźwięku. Rozglądała się dokoła w ciemności, ale nie
dostrzegła niczego podejrzanego. Zaszyli się w pustym zaułku i
teleportowali przed drzwi domu. Kiedy weszli do środka od razu
dobiegł ich niebiański zapach potraw pani Weasley i ciche śmiechy
obojga, a także jeszcze kilku osób.