Inne życie 1

background image










background image

Do zapełnionego pokoju w szpitalu Św. Munga wpadła brązowowłosa
dziewczyna ze strachem i cierpieniem w oczach. Na policzku miała
dużą szramę, którą jeszcze nie pozwoliła się zająć lekarzom, a nad
okiem plaster, naklejony zanim odzyskała pełnię świadomości.
Hermiona Granger była jedną z niewielu osób, które doznały tak
niewielu obrażeń, ale to i tak dzięki swoim dwóm najlepszym
przyjaciołom. Nie wszyscy mieli takie szczęście i obrońców jak ona.

Kiedy pomyślała jak biedny Ron bronił swej siostry do ostatnich
chwil, a i tak mu się to nie udało, poczuła jak w jej sercu wzbiera
ż

ałoba, a z gardła wydobywa się głośny szloch. Tych dwoje byli

jedynymi, którzy zginęli, ale nie mogła się z tym pogodzić. Byli jej
najlepszymi przyjaciółmi, a ona nie potrafiła ich ochronić. Ona, taka
zdolna i mądra uczennica, która zdawała najlepiej ze wszystkich
wszystkie egzaminy, nie tylko zawiodła, ale potrzebowała opieki ze
strony innych.

Kiedy zatrzymała się na środku pomieszczenia przeznaczonego, z
pewnością dla jakiegoś ważnego pacjenta, zobaczyła jak jedyne łóżko
oblegają jej najbliżsi. Byli tam Lupin, Tonks, Weasley’owie,
Mcgonnagall, Slughorn i jeszcze kilkoro bliskich przyjaciół z Zakonu
Feniksa i Gwardii Dumbledore’a.

I on.

Jedyny ważny dla niej człowiek na świecie, który pozostał przy życiu.
Harry Potter leżał nieprzytomny na łóżku szpitalnym otoczony
tłumem. Został jej tylko on jeden i nie wiedziała, co pocznie, jeśli i
jego zabraknie. Cała jej uwaga była teraz skupiona tylko na nim.

Hermiona bała się na niego spojrzeć, ale w tym momencie twarze
wszystkich obecnych zwróciły się na nią. Jej wzrok skupiał się tylko
na twarzy przyjaciela. Harry był blady i nieruchomy, a emocje w niej
jeszcze się tylko wzmocniły. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi.
Jeszcze kilka godzin temu był taki wesoły i uśmiechnięty, kiedy grali
w quiditcha z bliźniakami, Ronem i Ginny. Wszyscy tam byli.
Wszyscy ich przyjaciele zgromadzili się na wspólnej kolacji w Norze.
To miał być zwykły dzień spędzony w gronie najbliższych. Aż

background image

niespodziewanie śmierciożercy napadli na nich i rozpoczęła się
zacięta walka. Ponieśli przerażające straty, chociaż to i tak nic w
porównaniu z tym, jakie zniszczenie potrafi siać Voldemort. Ale
ś

mierć Rona i Ginny byłą dla nich wielkim ciosem, a kiedy się

okazało, że i Harry oberwał na tyle mocno, że nie można go dobudzić,
cała społeczność czarodziejów straciła już nadzieję na zwycięstwo i
obalenie Czarnego Pana. Hermiona wiedziała, że jak tylko chłopak się
obudzi i dowie o stracie przyjaciół będzie chciał natychmiast się
zemścić. I wiedziała, że ona będzie pierwszą osobą, którą poprosi o
pomoc, a ona bez wahania mu pomoże. Poszłaby za Harrym w ogień,
jak to już nieraz bywało.

Dziewczyna podeszła powoli do leżącego na łóżku przyjaciela i aż
zamarła. Na twarzy Harry miał wiele niezagojonych jeszcze ran. Sam
jego widok, spowodował, że zaczęła cicho płakać. Opadła na krzesło
przy jego łóżku, które podsunął jej Remus i położyła głowę na piersi
chłopaka. Poczuła jak ktoś głaska ją delikatnie po głowie. Złapała rękę
chłopaka i spojrzała na siedzącą obok niej Tonks.

- Wszystko będzie dobrze, Hermiono, zobaczysz. – usłyszała jej głos.

- Harry z pewnością niedługo się obudzi. – dodała pani Weasley –
Musi tylko zregenerować siły.

- Musi. Mamy jeszcze tyle do zrobienia. – szepnęła, ale i tak wszyscy
obecni ją usłyszeli. – Kiedyś ja i Ron powiedzieliśmy mu, że
będziemy z nim do samego końca. Że pomożemy mu pokonać
Voldemorta i stworzymy lepszy świat dla naszych rodzin. Kiedy
Harry się dowie, że Ron i Ginny nie żyją…- mówiła dalej, nie
zważając na ciche łkanie pani Weasley – Nigdy mu tego nie podaruje.
Tu już nie chodzi tylko o zemstę za rodziców. Teraz Harry stracił
kogoś więcej. Bardzo przeżył śmierć Syriusza i Dumbledore’a. Teraz
się załamie.

Kiedy wreszcie nadszedł wieczór i lekarz poprosił wszystkich o
opuszczenie sali pacjenta, Hermiona stanowczo się sprzeciwiła.

background image

- Jestem jego najbliższą przyjaciółką. Nie ma nikogo poza mną i może
mnie potrzebować. Ja muszę z nim zostać. – powiedziała i twardo
siedziała na swoim krześle.

Po długiej i żmudnej kłótni, uzdrowiciel w końcu się poddał i
wyczarował dla niej drugie łóżko w pokoju. Zadowolona Hermiona
przysunęła je tak blisko chorego, że się stykały. Nie zważała na
zdziwione spojrzenia personelu. Zza drzwi słyszała jak Lupin
tłumaczył lekarzom, że właśnie straciła jednego przyjaciela i został jej
tylko Harry, który z pewnością na jej miejscu postąpiłby równie
uparcie jak ona.

- Ona nie sprawi wam kłopotów – obiecywał.

Słysząc słowa Lupina, położyła się na łóżku i złapała Harry’ego za
rękę.

- Wiem, że mnie słyszysz, Harry – mówiła cicho, ale i tak wszyscy,
którzy stali na korytarzu przysłuchiwali się jej słowom. – Chociaż raz
wysłuchasz dokładnie wszystkiego, co mam ci do powiedzenia.
Musisz się obudzić. Nie wiem, co ja bez ciebie zrobię. Chyba sama
umrę. Zostałeś mi tylko ty. Pamiętasz jak ja i Ron powiedzieliśmy ci
w pierwszej klasie, że zostajemy z tobą? Ron dotrzymał słowa i ja też
go nie zerwę. Nawet, jeśli Voldemort i mnie zabije, będę u twego
boku. Obiecuję, że już nie zawiodę. Nie będziesz musiał mnie bronić
tak jak dzisiaj. Czeka na nas jeszcze tyle spraw. Trzeba dokończyć
zadanie, jakie zostawił nam Dumbledore. To należy do ciebie, ja nie
mogę tego zrobić. Tylko ty jesteś w stanie zabić Voldemort i pomścić
wszystkich naszych przyjaciół i bliskich. Kiedy tylko się obudzisz
będziemy musieli wyruszyć na kolejne poszukiwania. Jesteś mi
potrzebny, Harry Potterze. – mówiąc to usnęła głębokim snem.

Podczas kolejnych ośmiu dni tylko raz opuściła pokój przyjaciela, aby
uczestniczyć w pogrzebie dwójki innych przyjaciół. Była tam nie
tylko, jako ona sama, ale także reprezentowała Harry’ego. W ciągu
tych kilku dniu w pokoju chłopaka przewinęło się wiele osób.
Zarówno tych bliskich dla niego, jak i zupełnie obcych. Codziennie do

background image

jego pokoju dostarczano tuziny kwiatów i koszy z różnymi
słodkościami.

Najczęściej bywali tam Remus i pani Weasley. Próbowali przekonać
Hermionę, że to nie z jej winy Harry leży nieprzytomny, ale ona nie
dawała się przekonać. Przecież chciał ją chronić i dlatego rzucił się do
walki z ośmiorgiem śmierciorzerców na raz i dementorami. Tylko,
dlatego, że w chwili, kiedy najbardziej była mu potrzebna, zawiodła.

Nie dała rady, jej umiejętności zawiodły.

Byli podczas jednej z tych niekończących się dyskusji, nie tylko we
troje, ale także z Kingsley’em i Tonks. Pni Weasley i Lupin jak
zwykle wychodzili ze skóry, aby przemówić dziewczynie, że to, co się
stało to nie była jej wina, ale jak zwykle im się nie udawało, chociaż
byli w powiększonym składzie.

- Nie zawiodłaś. – perorowała Tonks. – Każdy z nas miał wtedy
kłopoty i potrzebowaliśmy się wzajemnie.

- Nie rozumiecie – Hermiona nie dawała się przekonać – Chciałam
wam pokazać, że jestem taka dobra, za jaką mnie wszyscy uważacie i
wzięłam na siebie za dużo. Kiedy Harry zobaczył, jak padam pod
ostrzałem zaklęć i dementorów postanowił mi pomóc, nie bacząc na to
ile sił stracił podczas walki z Voldemortem. Gdybym potrafiła być
taka jak on i postawić się tym czarodziejom nie musiałby mnie
ratować.

- Zaklęcie Patronusa nigdy nie było twoją mocną stroną – usłyszeli
niewyraźny szept i zamilkli. – Wiem, że tylko, dlatego porwałaś się na
dementorów, żeby mi pokazać, że potrafisz wyczarować takiego
patronusa jak ja i nie, że nie jesteś w tym gorsza. – uśmiechał się do
niej lekko.

- Och, och, och…- wykrzyczała i rzuciła się, aby go wyściskać, a w
tym czasie Tonks zawołał lekarza. – Nareszcie, Harry – mówiąc to
pocałowała go w policzek i zaszlochała po raz setny, a kiedy poczuła
jak lekko ją do siebie przytula, objęła go jeszcze mocniej.

background image

Kiedy do pomieszczenia wpadli lekarze i zaczęli go oglądać i badać,
Harry uchwycił jej dłoń i nie puszczał, nawet po upomnieniu przez
lekarza, że dziewczyna im przeszkadza.

- A Rona nie ma przy łóżku chorego przyjaciela? – zapytał
niespodziewanie, kiedy zostali w sali tylko w szóstkę.
Ból na twarzach powiedział mu, że coś jest nie tak i natychmiast
spojrzał na panią Weasley.

- Ron i Ginny nie przeżyli. Zabiła ich Bellatrix. – wyszeptała kobieta i
wybiegła z pokoju.

Harry nie mógł w to uwierzyć. Patrzył w sufit i próbował to wszystko
sobie jakoś poukładać w głowie, ale nagle zabrakło mu sił.
Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku, ale nie przejmował się tym,
ż

e na niego patrzą. W jego oczach zagościła wściekłość i poczuł jak

wzbiera w nim potężna dawka czystej, najczystszej magii, z jaką miał
kiedykolwiek do czynienia. Nie słyszał, jak wszystkie urządzenia
zaczynają wokół niego wariować, nie słyszał ani przeraźliwych
dźwięków, ani krzyków przestraszonych pracowników i pacjentów.
Nie czuł zaklęć obronnych rzucanych przez Kingsley i Lupina, żeby
ograniczyć zniszczenia, jakie może spowodować tylko do tego
jednego pokoju, nie widział jak wszystko, co znajdowało się w sali
zamienia się w popiół, a okno wyleciało w powietrze. Czuł tylko
przeraźliwy ból i wściekłość. A także Hermionę, która podzielała jego
uczucia równie mocno i trzymała go nadal za rękę.

Otrząsnął się, kiedy zobaczył jak jeden z większych kawałków szkła
przemknął obok głowy dziewczyny, omal jej nie raniąc, ale ona nawet
nie drgnęła. Pod wpływem tego natychmiast się uspokoił i wszystko
wróciło do poprzedniego stanu.

Ale nikt już nie wszedł z powrotem do środka, dając mu czas na
ochłonięcie. Kiedy za przybyszami zamknęły się drzwi, Harry
popatrzył na Hermionę, a ta nadal spoglądała na jego twarz, siedząc na
brzegu jego łóżka. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy i Harry
zrozumiał, że ona również bardzo przeżyła śmierć przyjaciół.

background image

Oboje potrzebowali teraz chwili, żeby się wzajemnie zrozumieć.
Harry podniósł dłoń i opuszkami palców starł jej łzy. Przyciągnął ją
do siebie tak, że leżała teraz z głową na jego piersi i płakała jeszcze
bardziej, a on nie potrafił zrobić nic więcej jak mocno ją przytulić i
głaskać po włosach.

Hermiona miała wrażenie, że właśnie tego jej było trzeba, na to
czekała od ośmiu dni. Wsparcia jedynego bliskiego jej mężczyzny,
który jej został.

- Tak mi ich brak – wyszeptała, gdy tylko skończył jej się zapas
gromadzonych od dni łez.

- Przepraszam cię. – powiedział Harry. – To moja wina, obiecuję, że
już nie narażę nikogo z was na śmierć.

- O czym ty mówisz? – wyprostowała się nagle. – To nie była twoja
ani niczyja wina. Tylko i wyłącznie Voldemort.

- Hermiono, gdyby mnie tam, nie było, on nigdy by was nie
zaatakował.

- Mylisz się, Harry – powiedziała zdenerwowana. – Gdyby ciebie tam
nie było, to zginęłoby jeszcze więcej osób. Nie masz pojęcia ile osób
obroniłeś. Ocaliłeś mi życie, a już po chwili widziałam, jak skaczesz
naprzeciw Voldemorta, który walczył z Kingsley’em i Mcgonnagall.
Gdyby nie ty z pewnością by ich zabił.

- Gdybym może był trochę szybszy lub zorganizowany…- próbował
mówić, ale nie dawała mu dokończyć.

- Wszyscy byliśmy pewni, że oboje sobie poradzą. Tak jak tego, że
możemy ufać Snape’owi. – po raz pierwszy w życiu Hermiona nie
wiedziała, jak może pomóc swojemu przyjacielowi. – Byłam na
pogrzebie. Z początku nie chciałam iść, ale Lupin przekonał mnie, że
to będzie trochę tak, jakby reprezentowała także ciebie i się
zgodziłam.

background image

- Dziękuję – usłyszała w odpowiedzi.

- Oboje straciliśmy w tej bitwie kogoś bliskiego sercu. Ja straciłam
Rona, ty Ginny. Razem straciliśmy ich oboje – powiedziała cicho
Hermiona. – Ale mamy jeszcze siebie nawzajem. Musimy trzymać się
razem.

Harry zastanawiała się przez chwilę i wrócił wspomnieniami do tych
ostatnich chwil przed atakiem. Byli z Ronem sami w jego pokoju i
chłopak niespodziewanie przestał się śmiać i popatrzył poważnie na
Harry’ego. Widząc jak twarz przyjaciela się zmieniła, Harry
przestraszył się. Ron powiedział mu wtedy, żeby Harry zajął się
Hermioną, gdyby jemu stało się coś złego. Poprosił go, aby się nie
rozstawali i opiekowali wzajemnie sobą. Powiedział, że wie, że mogą
pokochać się tak jak on i Hermiona czy Harry i Ginny. A nawet
bardziej. Muszą tylko poświęcić temu uwagę i pozwolić rozkwitnąć
uczuciu, które z pewnością się w nich kryje, i że założą kiedyś
kochającą rodzinę. Harry śmiał się wtedy z tego, ale teraz sens słów
przyjaciela nabrał innych barw. Wiedział, że Ron podejrzewał ich
kiedyś o to, że coś do siebie czują, ale jego miłość była czysto
braterska. Na to stwierdzenie Ron roześmiał się i powiedział, że Harry
będzie jeszcze zaskoczony, kiedy zorientuje się jak dalekie od
braterskiego jest jego uczucie do Hermiony.

- Ja i Ginny to wiemy, Harry – powiedział mu na odchodnym.
Ale Harry już się nie dowiedział, co miał na myśli przyjaciel, bo kiedy
tylko znaleźli się na dworze i rozpoczął się ich mecz, po kilku
minutach napadli na nich śmierciożercy i rozgorzała zacięta walka.

- Ron coś przeczuwał – powiedział do Hermiony. – Powiedział mi
wtedy kilka dziwnych rzeczy, tuż przed samym atakiem
ś

mierciorzerców. – wyjaśnił, kiedy Hermiona spojrzała na niego.

Niedowierzanie w jej oczach powiedziało mu, że ona wie, o czym on
mówi.

- Oboje musieli czuć, że to koniec. – szepnęła, czerwieniejąc lekko.
Harry nie wiedział, co ma zrobić, chciał ją przytulić, ale z drugiej
strony, świadomość, tego odkrycia wstrząsnęła nim. Czy to możliwe,

background image

aby w ostatnich chwilach życia jego przyjaciel i ukochana chcieli im
przekazać swoje błogosławieństwo? Czyżby naprawdę wiedzieli, co
się im przydarzy i wskazywali im odpowiedni kierunek? Ku sobie
nawzajem? Nie bacząc na nic przyciągnął do siebie dziewczynę i
mocno przytulił.

Hermiona czuła jego silne ramiona i było jej dobrze. Sama obecność
Harry’ego sprawiała, że zaczynała inaczej patrzeć na przyszłość.

- Wszystko będzie dobrze – szepnął i pocałował ją w czubek głowy.

- Obiecaj mi, że mnie nie opuścisz. – popatrzyła na niego – że
zabierzesz mnie ze sobą na kolejne wyprawy i pozwolisz sobie
pomóc. Nie zawiodę cię, tak jak ostatnio. Przysięgam.

- Przecież mnie nie zawiodłaś. Dałaś z siebie tyle ile mogłaś i to jest
najważniejsze. – powiedział, ale kiedy nadal na niego patrzyła,
westchnął. – Dobrze, obiecuję, że cię nie zostawię. Poza tym, nie
jestem pewien czy dałbym sobie bez ciebie radę. – uśmiechnął się
ciepło.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nowe Inne Życie II Zilidya
Nowe Inne Życie ?łość cz 1
Nowe Inne Życie II ?łość
Nowe Inne Życie Zilidya
Nowe Inne Życie II Zilidya
Inne życie 10
Inne życie 11
Inne życie 14
Nowe Inne Życie [Z]
Inne życie 18
Inne życie 19
Inne życie 9
Inne życie 16
Inne życie 20
Inne życie 12
Nowe inne życie II [Z]
Inne życie 3 7

więcej podobnych podstron