Rozdział III
Znieruchomiałam .
−
Co ? - Wyszeptał niezwłocznie Kade .
−
Coś jest na zewnątrz – odpowiedziałam , skradając się do okna żeby
przez nie wyjrzeć .
Niczego nie zauważyłam na trawniku . Niczego , oprócz promieni słońca , które
pojawiały się pomiędzy gałęziami drzew .
A jednak coś się czaiło , tam , na dworze . Byłam o tym coraz bardziej
przekonana .
Skuliłam się i przeszłam pod oknem .
−
Idź sprawdź z tylu . Ja zajmę się salonem i reszta .
Wyszedł
kiedy przemknęłam do salonu , uważnie obserwując ogród . Żadnej
kreatury kroczącej przez trawnik czy tez pomiędzy drzewami w lesie . Szybko
przeszłam do łazienki .
Wtedy usłyszałam znajome warczenie .
To był jeden z Orsini . Na przekór wszystkiemu , jednak zdołali nas wytropić .
Zastanawiałam się , jak daleko w tyle były ludzkie posiłki .
Wróciłam do pokoju i chwyciłam kilka ubrań , jednakże rezygnując z butów . Nie
tylko dlatego , ze nie wydawały mi się w odpowiednim rozmiarze , ale szczególnie
dlatego , ze ich nie potrzebowałam . Podeszwy moich stop były twarde ponieważ
wkładałam buty tylko wtedy , kiedy musiałam . I domyślałam się , ze dotyczyło to
również zmiennokształtnego konia , jakim był Kade .
Ten ostatni , kiedy wróciłam do kuchni , stal przy oknie .
−
Nic tutaj nie ma .
Rzuciłam mu kilka ciuchów i zauważyłam z pewnym rozbawieniem , ze jego
maczuga znowu była gotowa do akcji . Oto mężczyzna , który łatwo się nie
zniechęca .
−
Widziałeś już kreatury , których używają do pilnowania tego miejsca ?
Zmarszczył brwi .
−
Zdaje się , ze widziałem coś kudłatego . Coś , co przypomina
niedorobionego niedźwiedzia .
−
To właśnie to znajduje się na zewnątrz .
Wciągnął spodnie i czarny podkoszulek , które mu dałam . Były obcisłe , nie można
powiedzieć , ze nieprzyzwoite , ale prawie . Rohan chyba oszaleje … szczególnie
jeśli Kade pozostanie w stanie , w jakim się znajdował .
−
Ilu ? - Zapytał .
−
Mam wrażenie , ze jest sam , ale następni z pewnością są w drodze .
Włożyłam okropna koszule w kwiaty i brzydka czarna spódnicę , które sobie
wybrałam . Jednakże zrezygnowałam z bielizny . Babcine ciuchy jeszcze mogłam
znieść , ale babcine majty ? Nie ma mowy .
Obwiązałam się w pasie starym krawatem , żeby nie zgubić spódnicy , po czym
chwyciłam telefon i wystukałam numer komórki Jacka .
−
Riley ? - Usłyszałam natychmiast .- Jest jakiś problem ?
−
Tak . Znaleźli nas i musimy stad uciekać . Gdzie jesteście ?
−
Co najmniej pól godziny od was .
Więc za daleko żeby mogli nam pomoc .
−
Podaj mi kierunek i miejsce spotkania . Postaramy się tam dostać .
W tle usłyszałam jak Rohan zaklął .
−
Jakieś dziewięć kilometrów od Bullaburra jest miasto Leura .( Jack
zawahał się chwile i domyśliłam się , ze Rohan podawał mu
wskazówki .) Z tego co pokazuje GPS , jest takie bungalowe
miasteczko , zwane Blue Haven . Rohan właśnie zarezerwował nam
jeden bungalow . Będziemy tam za dwadzieścia minut .
−
Zjawimy się , kiedy tylko będziemy mogli .
Przerwałam połączenie i napotkałam intensywne spojrzenie Kada .
−
Musimy iść .
−
To coś podąży za nami .
−
Nie , jeśli go zatrzymamy .
Wygiął jedna brew .
−
Chcesz powiedzieć … zabijając go ?
Nie wydawało się , żeby to go szczególnie zaniepokoiło . Ale z drugiej strony być
może patrzył na to wszystko inaczej niż wilki czy inni zmiennokształtni . Jakby nie
było samce z jego gatunku mieli kilka towarzyszek w swoim stadzie . Może
morderstwo było koniecznym rozwiązaniem żeby ochronić wspomniane stado .
−
Chce powiedzieć , zatrzymać . Nie ważne jakim sposobem .
Przytaknął .
−
W szufladzie , po twojej prawej stronie , jest sznurek . Ja pójdę
po nóż w razie gdybyśmy jednak byli zmuszeni go zabić .
Wzięłam sznurek i wałek do ciasta , który znalazłam w tej samej szufladzie , a on
swój nóż . Znowu usłyszałam drapanie pazurem o beton , tym razem blisko
kuchennego okna .
Kade przysunął się do mojego boku i wyszeptał mi do ucha :
−
Jak chcesz żebyśmy to zrobili ?
−
Zapanuj nad nim za pomocą telekinezy , a ja , ogłuszę go i
zwiążę .
−
Gdzie ?
Wskazałam na okno . Kiwnął głową i oddalił się . Przybrałam odpowiednia
pozycje i obserwowałam go pytającym wzrokiem . Ponownie kiwnął głową .
Powiedziałam „Hej !” najgłośniej jak umiałam i to zadziałało . Okno
eksplodowało i do środka posypały się ostre odłamki szkła , a wraz z nimi wpadła
warcząca , kudłata masa . Kade unieruchomił go w locie i walnęłam go z całej siły w
czaszkę aż stracił przytomność . Złapałam sznurek i związałam nie tylko łapy , ale
również pysk .
−
Dobra . Możesz go zostawić ...
Przerwała mi następna masa sierści , pazurów i zębów , która wpadła przez
strzaskane okno . Uderzyła mnie w pierś , odrzucając w tył . Przejechałam po
podłodze pokrytej kawałkami szkła , sycząc z bólu i łapiąc kreaturę za gardło ,
ledwie unikając rozszarpania twarzy przez warczący , wypełniony kłami pysk .
Tak samo nagle jak wpadła na mnie , poczułam jak mi ja wyrwano . Usłyszałam
huk , ujrzałam fruwające kawałki krzesła i miałam tylko czas stanąć na czworaka i
zauważyć błysk noża , który Kade zagłębił w ciele kreatury .
Ta , jak gdyby zakaszlała i znieruchomiała . Kade zrobił w tył zwrot i
pospieszył w moja stronę .
−
Nic ci nie jest ?
Nie czekając na moja odpowiedz , odwrócił mnie żeby obejrzeć moje plecy .
Poczułam ukłucia bólu kiedy podciągał mi koszule i wyciągał kawałki wbitego
szkła .
−
Musimy już iść – powiedziałam próbując uwolnić się od jego
dotyku .
−
Jeszcze tylko dwa kawałki - powiedział , po czym wyciągnął
je . – Wątpię , czy możemy stad odejść niezauważeni .
−
Jedyna szansa , to być może pobiegniecie do drzew i okrążenie
miasta .
−
A kiedy będziemy już wystarczająco daleko , dlaczego nie
mielibyśmy ukraść jakiegoś samochodu ?
Popatrzyłam na niego zdziwiona .
−
A ja myślałam , ze jesteś czcigodnym przedsiębiorcą
budowlanym .
−
Bo jestem . Ale kiedyś bylem młody ... – odpowiedział z
diabelskim uśmiechem , który rozjaśnił jego aksamitno-brązowe
oczy . – I dodajmy , ze ogiery są o wiele bardziej trudnymi
nastolatkami niż przeciętnie . Robiłem rzeczy , od których włosy
by ci się wyprostowały . ( Pociągnął delikatnie kosmyk moich
włosów .) A tak nawiasem mówiąc , nawet byłoby ci z tym do
twarzy .
Uśmiechnęłam się i stając na palcach , pocałowałam go w usta .
−
Dziękuję .
Objął mnie delikatnie ramieniem i zapytał :
−
A za co to ?
Jego oddech pieścił moje usta , wywołując dreszcze .
−
Wytłumaczę ci , kiedy będziemy mieli trochę więcej czasu .
−
Zgoda . ( Pocałował mnie w nos i puścił .) Co myślisz o tym
żeby się przemienić ? Niektóre z twoich skaleczeń są naprawdę
głębokie .
Zrobiłam jak zasugerował .
−
Jak to się dzieje , ze nie przeszkadza ci fakt iż jestem
wilkiem ?
−
Bo to nie wilka najpierw zobaczyłem , tylko super laskę i w
dodatku naga . Uprzedzenia nie znaczą zbyt wiele w obliczu
prostej , czystej żądzy .
Uśmiechnęłam się szerzej .
−
Wiec dlaczego próbowałeś mnie ugryźć , kiedy weszłam do
stajni ?
−
Myślałem , ze jesteś jedna z tych kobiet , które nam wysyłali
żebyśmy się podniecili , zanim zaczną nas doić .
−
Co ci powiedziało , ze nie po to tam przyszłam ?
−
Krew na twojej nodze i boku . I cios z pięści w nos , który mi
zaserwowałaś .
−
To nie był żaden cios z pięści , tylko lekkie klepniecie .
−
Wiec twoje ciosy pięściami muszą być niezłe .
Podniósł dłoń i dotknął mojego policzka czubkami palców .
−
Być może – powiedziałam odsuwając się od niego , nawet jeśli
to była ostatnia rzecz jaka miałam ochotę zrobić . – Dobra ,
znikajmy stad .
−
A ten cały burdel ?
−
Dyrektoriat przyśle tu ekipę sprzątającą . Nasi gospodarze
niczego nie zauważą .
Szedł za mną aż do pokoju , po czym wszedł do niego i po chwili pojawił się z
drucianym wieszakiem .
Uniosłam brwi .
−
Są jeszcze samochody wyposażone w coś innego niż
automatyczne zamki czy identyfikatory odcisków palców ?
−
Cale mnóstwo , możesz mi zaufać .
Otworzyłam drzwi i wyszłam na małe patio . Samotna , brązowa sylwetka
widoczna była na zachmurzonym niebie . Dałam znak Kadowi żeby się nie ruszał i
obserwowałam orla , aż zniknął mi z oczu .
−
Teraz !
Przebiegliśmy przez trawnik , przeskoczyliśmy ogrodzenie i skryliśmy się
pomiędzy drzewami .W końcu ukryci , zwolniliśmy kroku . Łatwiej byłoby nas
zauważyć z góry , gdybyśmy nadal się spieszyli . Nawet jeśli przez swoja miedziana
karnacje i czarne ubranie , Kade był prawie niewidoczny , to nie dotyczyło to mojej
rudej czupryny , która w promieniach słońca zapalała się jak pochodnia .
Nie było żadnego odgłosu pościgu , ale nie mógł być zbyt daleko w tyle . Kto wie
jak długo te dwie kreatury krążyły wokół domu , szpiegując nas w ciszy .
Obejście miasta zajęło nam ponad godzinę . Zrobiliśmy sobie przerwę w
eukaliptusowym lasku . Wytarłam pot spływający mi na oczy lekko drżącą ręką .
Dwie godziny snu to naprawdę niezbyt wiele .
Po drugiej stronie ulicy był niewielki parking z pięcioma zaparkowanymi
samochodami . W okolicy nie było żywego ducha . Jeśli szczęście nam dopisze , to
być może wszyscy właściciele poszli podziwiać panoramę i nie wrócą tak szybko .
Rzuciłam okiem na Kada .
−
Jesteś pewien co do samochodu ?
−
Nie widzę innego wyjścia , jeśli chcemy szybko się stad
wydostać . ( Potarł czoło palcem wskazującym .) A twoje
włosy za bardzo błyszczą w słońcu . Zaproponowałbym ci
moja koszulkę , ale boje się , ze moja skora przyciągałaby tyle
samo uwagi , co twoja czupryna .
Rzuciłam mu nieprzyjazne spojrzenie .
−
Niezbyt przekonujące usprawiedliwienie .
Uśmiechnął się nawet nie próbując zaprzeczać . Ściągnęłam swoja koszule .
−
Przytrzymaj mi włosy . Nie chciałabym żeby jakiś kosmyk mi
umknął .
Zmierzył mnie wzrokiem z góry na dol i uśmiechnął się szeroko .
−
Uwielbiam wilkołaki i ich całkowity brak zahamowań .
−
Ten brak zahamowań sprawia , ze ląduję w sądzie częściej niż
bym chciała . Pospieszmy się zanim pojawi się jakiś glina i
mnie zaaresztuje .
−
Kochanie , nawet najbardziej święty mężczyzna , w tej akurat
chwili , miałby trudności z pospiechem .
Wzniosłam oczy do nieba , a on roześmiał się cicho . Zakrył mi włosy , po czym
objął w pasie i przyciągnął do swojej twardej i cieplej piersi . Jego duże dłonie
nakryły moje piersi i pocałował mnie w ramie .
−
Kiedy już będziemy bezpieczni , będę cie pieprzył aż do utraty
przytomności .
Odchyliłam głowę na jego ramie i nasze usta spotkały się . To był powolny i
niezwykle czuły pocałunek , i bardzo , bardzo dokładny . Oboje lekko dyszeliśmy
kiedy w końcu się skończył .
−
Dopilnuje żebyś dotrzymał swojej obietnicy – zdołałam
powiedzieć miedzy dwoma wydechami .
Odkleiłam się od niego i splotłam swoje palce z jego .
−
A gdybyśmy poszli wybrać samochód ?
Wyszliśmy z cienia . Na słońcu wiatr wydawał się jeszcze cieplejszy a asfalt parzył
mnie w stopy . Spokojnym krokiem przeszliśmy przez ulice , po czym pokonaliśmy
trawiaste pobocze oddzielające parking od drogi i zatrzymaliśmy się przed
niebieskim Fordem .
−
Ach ,oczywiście musiał wybrać najstarszy i najbrzydszy
samochód z całej piątki .
−
To jest to , co nazywają klasyką : ponad pół wieku i watry
fortunę .
Przybrałam wątpliwą minę .
−
A czy taki stary gruchot w ogóle jest w stanie jechać ?
−
Musiał jakoś tu dojechać , prawda ?
−
No tak . Ale może właśnie zostawiono go tutaj dlatego , ze nie
był w stanie jechać dalej ?
−
Wierz mi , jest na chodzie .
Ucałował czubki moich palców i puścił mnie .
−
Stan na czatach .
Skrzyżowałam ramiona i obserwowałam niebo , szukając szpiegów . Kade zaczął
wyginać druciany wieszak , tworząc pętlę na końcu , po czym wcisnął go
pomiędzy szybę i drzwi , szukając po omacku dźwigni . Potrzeba mu było mniej niż
dwóch minut , żeby usłyszeć delikatny „klik” .
Zaraz po nim usłyszałam dźwięk zbliżającego się samochodu .
−
Kade – ostrzegłam go zerkając przez ramie . – Zgadnij .
Samochód policyjny .
−
Przy naszym szczęściu , wcale mnie to nie dziwi .
Wsunął wieszak pod samochód i wyciągnął do mnie rękę , rzucając mi zabójcze
spojrzenie .
−
Chodź tu , moja piękna .
−
Schowamy się pod ich nosem , tak ?
−
Jeżeli spróbujemy się schować , uznają to za podejrzane .
Szczególnie jeśli zauważą , ze jestem naga od pasa w gore . Oparłam się o drzwi
samochodu , a on przycisnął się do mnie , opierając ręce po obu moich bokach ,
tworząc chroniącą zbroje , której dodatkowa korzyścią było to , ze zasłaniała moja
nagość .
Lekko objęłam go za szyje , czując napięcie mięśni jego ramion i erekcje przy
moim brzuchu . Wilczyca we mnie spięła się i zdałam sobie sprawę , ze nie miałam
ani ochoty , ani siły żeby ja zatrzymać .
Pocałowałam go w brodę i wsunęłam rękę pomiędzy nas .
−
Czy samochód zwalnia ?
−
Tak – powiedział z rozbawionym uśmiechem . – Nie odważysz
się .
Widocznie nikt mu nigdy nie powiedział , ze to nie jest dobry pomysł , rzucać
wyzwanie wilkołakowi .
−
Ilu gliniarzy ? – Zapytałam zsuwając rękę po jego plecach żeby
złapać go za pasek , podczas kiedy druga ręką odpinałam guzik w
spodniach i rozporek .
−
Dwóch – wyjęczał . – Chryste , za chwile nas zaaresztują !
−
Nie zaaresztują , jeśli niczego nie będą widzieli .
Poprowadziłam go pod spódnicą , do tego ciepłego i wilgotnego miejsca , które
gotowe było go przyjąć .
−
Przysuń się jeszcze .
Posłuchał , prawie zgniatając mnie swoim ciężarem , pozbawiając mnie możliwości
normalnego oddychania i zapanowania nad sobą kiedy poczułam jego dotyk , jak
również dotyk jego twardej i pulsującej męskości . Szczególnie kiedy ta wbiła się
głęboko we mnie . Jeśli chodzi o kształt i rozmiar penisa , to zmiennokształtne konie
zachowały wiele wspólnego ze swoimi kuzynami , zwierzętami . A wrażenie
pełności , które czułam , było po prostu bajeczne . Fale przyjemności przepływały
przez moje ciało , zaostrzone bliskością niebezpieczeństwa i ryzykiem zostania
przyłapanym .
Jęknął , przyciskając swoje usta do mojego ramienia .
−
Są już prawie przy nas ...
−
Wiec będzie lepiej , jeśli nie zrobisz żadnych podejrzanych
ruchów - powiedziałam stając na palcach i powoli opadając ,
i przy okazji zsuwając się po jego naprężonej lancy .
Zadżal , a jego skora pulsowała z przyjemności . Uniosłam głowę i wgryzłam się w
jego usta z takim samym apetytem , z jakim chciałam go pieprzyc . To już nie był
cichy ogień pożądania . Raczej wkroczyliśmy do królestwa czystej adrenaliny
zmieszanej z najbardziej niekontrolowana żądzą .
Samochód policyjny minął nas i pojechał dalej . Wyrwałam się z naszego
pocałunku .
−
Co teraz ? – Zapytał ocierając pot spływający z cudownie
bezczelnego czoła .
Nie odpowiedziałam od razu , opóźniając moment , smakując chwilowe
niebezpieczeństwo i czekając aż samochód policyjny zniknie za rogiem ulicy .
−
Teraz , Kade . Teraz .
Ledwie miałam czas skończyć , a już mnie brał silnymi pchnięciami . Jęknęłam i
objęłam jego biodra nogami , rozchylając je szeroko aby moc przyjąć go jeszcze
głębiej . Przycisnęłam pośladki do drzwi aby mógł mnie brać jeszcze i jeszcze , aż
miałam wrażenie , ze jego twardy członek torował sobie drogę do moich nerek .
Nie było żadnej czułości w tym zespoleniu . Strach przed odkryciem ponaglał aby
zrobić to szybko i mocno , i to było właśnie to czego chciałam , czego
potrzebowałam . Spirala przyjemności porwała mnie szybko i doszłam . Siła orgazmu
pozbawiła mnie tchu i wyrwała mi z gardła zduszony krzyk . Dołączył do mnie
chwile później i jego ciało opadło na moje , a nasza wspólna waga zakołysała
samochodem .
Kiedy już odzyskaliśmy oddech , przytulił swoje czoło do mojego i popatrzył na
mnie rozbawionym i lekko zdziwionym wzrokiem . Zdyszanym głosem powiedział :
−
Mój Boże , było fantastycznie .
Obdarzyłam go zachwyconym uśmiechem .
−
Ryzyko zostania odkrytym zawsze dodaje szczyptę pikanterii .
−
Co najmniej szczyptę .
Przycisnął swoja ciepłą i spotniałą dłoń do mojego policzka i pocałował lekko w
usta .
−
Jestem naprawdę szczęśliwy , ze cie poznałem .
−
Gdybyś mnie nie poznał , nadal byłbyś tym starym
sfrustrowanym ogierem , uwiezionym w swoim boksie .
Odsunęłam się żeby mógł poprawić ubranie .
−
A gdybyśmy już sobie pojechali ...
Przerwałam , widząc brązową sylwetkę , unoszącą się na niebie nad nami .
−
Jesteśmy obserwowani .
Spojrzał w gore i zmrużył oczy .
−
To być może tylko zwykły ptak . Nie maja kontroli nad
wszystkimi latającymi kreaturami .
−
Naprawdę chcesz zaryzykować ?
−
Nie . Wsiadaj .
Otworzył drzwi po stronie kierowcy i pochylając się poprzez siedzenie , otworzył te
po stronie pasażera . Podczas kiedy wsiadałam do samochodu , widziałam jak coś
majstruje przy kontakcie i usłyszałam ryk starego silnika .
−
W która stronę mam jechać ? - Zapytał wyjeżdżając z parkingu .
Pokazałam kierunek , w którym pojechała policja .
Poruszył brwiami i popatrzył na mnie rozbawiony .
−
Nie dostałaś jeszcze wystarczającej dawki niebezpieczeństwa ?
−
Nie miałabym nic przeciwko trochę więcej , ale to jadąc w tym
właśnie kierunku znajdziemy pomoc .
−
Aa .
Wyjechał na ulice szybkiego ruchu , wyciskając ze starego samochodu
zadowalającą prędkość .
−
Co się stanie kiedy znajdziemy twojego szefa i towarzysza stada ?
−
Będą chcieli żebyśmy zdali sprawozdanie .
Przytaknął .
−
I z pewnością będą chcieli odszukać to miejsce .
−
Czy to oznacza , ze będziemy musieli ich tam zaprowadzić ?
−
Nie wiem czy to będziemy „ my” - odpowiedziałam po chwili
wahania .
Przez chwile jego wzrok stal się twardy i zdeterminowany . Tak bardzo inny od
tego , który do tej pory miałam okazje zobaczyć i przyszło mi do głowy , ze
właściwie nic o nim nie wiedziałam . A już z pewnością nie wiedziałam czy mogę mu
zaufać .
−
Kochanie , ci faceci ukradli kilka miesięcy z mojego życia . Nie
zgodzę się aby wyłączono mnie z tego śledztwa , dopóki nie będę
pewien , ze odpowiedzialni za to wszystko ludzie zapłacili z
nawiązką .
−
Być może nie będziesz miał wyboru .
Przybrał ponury wyraz twarzy .
−
Nikt nie może mnie zmusić do czegoś , czego nie chce zrobić .
−
Mój szef , Jack , może . Jest wampirem i bardzo silnym telepata .
−
To nie ma znaczenia . Nikt nie potrafi czytać w umysłach
zmiennokształtnych koni , żaden gatunek .
−
Naprawdę ?
Opuściłam swój mur mentalny i wysłałam sondę telepatyczna . Uderzyła w mur tak
samo silny , jak mojego brata . Zaskoczyło mnie to .
−
Jak to możliwe ?
Wzruszył ramionami .
−
To jest zjawisko bardzo podobne do ślepoty psychicznej , jaka
spotykamy u większości ludzi .
−
Ale jak możecie być niewidomi psychicznie i jednocześnie
posiadać zdolności psi .
−
Jeśli znasz odpowiedz , to bardzo mnie ona interesuje .
Przyglądałam mu się chwile , po czym powiedziałam :
−
To jest śledztwo Dyrektoriatu , a ty nie jesteś jego częścią .
Popatrzył na mnie badawczo .
−
Myślałem , ze jesteś tylko zwykłą sekretarka ?
−
Bo to prawda . Między innymi .
−
To znaczy ?
−
To znaczy , ze to co się dzieje , jest nowym rozwojem śledztwa ,
w które zostałam wciągnięta wbrew swojej woli .( Zawahałam się
przez chwile : nie chciałam za dużo powiedzieć .) Kilka miesięcy
temu porwali Rohana i tym sposobem zostałam w to wplatana .
−
Więc rozumiesz kiedy mowie , ze to sprawa osobista .
Rozumiałam aż za dobrze . Ale Jack raczej tego nie zrozumie . Chociaż …
Quinnowi pozwolił wmieszać się w ta sprawę . I zrobił wszystko żeby włączyć w to
również Liandera . Jeszcze mógł mnie zaskoczyć . Jakby nie było , próbował
stworzyć jednostkę dzienna , ekipę w której miałam grac główną role . Ekipę , do
której nie miałam zamiaru dołączyć , chyba ze nie będę miała innego wyjścia .
A jeśli już o tym mowa , to miałam coraz mniej opcji .
Potarłam oczy i powiedziałam :
−
Skoncentrujmy się na jednym problemie naraz .
−
Zgoda . Jak się nazywa hotel , którego szukamy ?
−
To wakacyjne miasteczko o nazwie Blue Haven w Leura .
Ściągnęłam z włosów koszule i włożyłam na siebie .
−
Miejmy nadzieje , ze dojedziemy tam zanim właściciel
samochodu zauważy kradzież .
−
Miejmy nadzieje , ze dojedziemy tam zanim nasi prześladowcy
nas znajda – sprostował ponuro .
Jego słowa sprawiły , ze spojrzałam w niebo . Nie zauważyłam żadnej unoszącej
się sylwetki , ale to nie oznaczało , ze jej nie było . I nie znaczyło , ze nie byliśmy
śledzeni .
Jechaliśmy w ciszy . Kiedy dojechaliśmy do Leura , Kade zwolnił do umiarkowanej
prędkości i samochód przestał się kołysać na wszystkie strony . Pokonaliśmy urocza
główną ulice , obsadzona drzewami i czarującymi domami . To nasunęło mi na myśl
pocztówkę i przez chwile żałowałam , ze znaleźliśmy się tutaj . Takie piękne miejsce
nie zasługiwało na zbrukanie złem , które deptało nam po pietach .
Zmarszczyłam brwi i zmusiłam się do myślenia o czymś innym . Jechaliśmy dalej i
w końcu , po drugiej stronie miasta , znaleźliśmy boungalowe miasteczko .
Ciemna furgonetka z przyciemnionymi szybami stała zaparkowana na parkingu .
Wskazałam na nią palcem i Kade zaparkował obok . Ledwie mieliśmy czas zgasić
samochód kiedy Rohan z rozmachem otworzył drzwi chaty i pojawił się z
rozwianymi i błyszczącymi w słońcu włosami .
Uśmiechnęłam się głupio a moje oczy wypełniły się łzami . Udało mi się wysiąść z
samochodu i rzuciłam się w ramiona mego brata .
−
Mój Boże – powiedział głosem tak samo intensywnym jak jego
uścisk – już prawie uwierzyłem , ze cie straciłem .
Łzy zalewały moje policzki .
–
Tak bardzo mi przykro .
Roześmiał się cicho .
–
Spróbuj jeszcze raz zrobić mi coś takiego , a w domu przykuje cie
łańcuchami i zabronię wyjścia .
Kade pojawił się za mną . Pocałowałam Rohana w policzek i wyswobodziłam się z
jego ramion .
−
Rohan , przedstawiam ci Kada . Nigdy nie zdołałabym uciec bez
jego pomocy .
–
I wzajemnie – dodał Kade lekkim tonem wyciągając rękę – To
prawdziwa przyjemność pana poznać .
Rohan rzucił mi spojrzenie , które mówiło „dziwka” i uścisnął dłoń Kada .
–
Dziękuję za opiekę nad nią .
Kade roześmiał się . Był to serdeczny i przyjemny śmiech .
−
To również było wzajemne . Pańska towarzyszka stada jest
cudowna kobieta .
–
Prawda ? - odpowiedział Rohan przytulając mnie .- Chodźmy do
środka zanim wóz patrolowy nas zauważy .
Rohan gestem zaprosił Kada aby nas wyprzedził i ściskając mnie za ramie dal do
zrozumienia żebym została z nim z tylu .
–
Muszę ci coś powiedzieć …
Nie usłyszałam reszty jego slow . Nie musiałam .
Ponieważ zauważyłam czyjąś sylwetkę w drzwiach .
To nie był Jack .
To był Quinn .
Moje serce dziwnie podskoczyło i , przez chwile , która wydawała mi się
niesamowicie długa , byłam w stanie jedynie przyglądać mu się bez słowa . Nie
zmienił się … właściwie to nie było w tym nic dziwnego , nie widziałam go
zaledwie miesiąc .
Jaki on był przystojny !
Miał atletyczna budowę ciała , umięśnioną ale smukłą . Jego bordowa bluza
podkreślała linie jego ramion a obcisłe dżinsy przyciągały wzrok do jego mocnych i
smukłych ud . Miał włosy w kolorze nocy , teraz nieco dłuższe niż ostatnim razem
kiedy go widziałam i wydawały się takie miękkie i geste . Były potargane , jakby
ciągle przeczesywał je palcami . Dłonie , w tej chwili zaciśnięte w pięści , trzymał w
kieszeniach . Nie miał bladej skory jak większość wampirów , tylko ładną , złotawą
opaleniznę . Odwrotnie do większości przedstawicieli swojej rasy , zaskakująco
dobrze znosił słoneczne światło . Jego twarz …
Przełknęłam . Był przystojny , po prostu przystojny w każdy możliwy sposób , a
jednak nie zniewieściały .
Jego wzrok spotkał się z moim , uderzając we mnie obsydianowym ostrzem , zanim
ponownie się nie odciął . Ale coś przeskoczyło między nami , jakieś palące wrażenie ,
które zmieniło rytm mojego serca i pokryło cale moje ciało gęsią skorka . To było to
coś , co od samego początku sprawiało , ze powietrze między nami iskrzyło , ale
jeszcze nigdy nie było równie silne .
Kade zatrzymał się nagle ; przeniósł spojrzenie ze mnie na Quinna i z powrotem na
mnie . Zrozumienie rozjaśniło jego twarz a w jego aksamitnych oczach pojawił się
złośliwy błysk . Cofnął się o krok i wziął mnie za rękę .
Jego zamiarem było wywołać jakąś reakcje , co mu się jak najbardziej udało . Ale
nie było to nic wielkiego , tylko niedostrzegalne napięcie rysów twarzy .
W jakiś sposób rozbawiło mnie to w tym samym stopniu co zirytowało . Jego
lekka zmiana wyrazu twarzy była reakcja na to o czym myślał i wkurzające było
wiedzieć , ze nadal oceniał mnie według ludzkich standardów . To było totalnym
szaleństwem , wiedząc , ze nie było tutaj ani jednej ludzkiej istoty , czy to w sensie
fizycznym , czy psychicznym . I nie mogłam się powstrzymać żeby nie uznać za
śmieszne , ze wampir , który ma ponad tysiąc dwieście lat zareagował na tak
oczywista prowokacje .
Jednakże , była to interesująca reakcja nawet pomimo uczucia , które zdradzała .
Pozwalała myśleć , iż pomimo wszystkich deklaracji , ze nigdy więcej nie zaangażuje
się uczuciowo z wilkołakiem , nie był gotowy zostawić mnie . Chodzi o to , ze jeśli
Kade , który nie był niczym więcej jak smaczna przekąską , potrafił wywołać taka
reakcje u pana Kamienna Twarz , to znaczyło to , ze pomimo wszystkich jego
protestów jakaś jego część chciała należeć do mojego życia .
I naprawdę nie wiedziałam jak mam zareagować na ta rewelacje , jeżeli
rzeczywiście nią była . Cholera , próbowałam już tyle razy .
Być może teraz była jego kolej na trochę wysiłku . Niech się o mnie postara ,
trochę .
−
Quinn , przyjemnie znów cie widzieć .
Błysk zdziwienia rozjaśnił jego oczy . Może myślał , ze po tych wszystkich
odrzuceniach , których doznałam z jego strony w ostatnim miesiącu , nie będę w
stanie być uprzejma .
−
Jestem szczęśliwy widząc cie w jednym kawałku – odpowiedział
z tym swoim irlandzkim akcentem , który w rzeczywistości był
jeszcze bardziej seksowny niż w moich wspomnieniach .
Tylko go słysząc , prawie westchnęłam z przyjemności .
−
Wszyscy obawialiśmy się najgorszego – kontynuował .
Zrobiło mi się gorąco . To oznaczało , ze kłamałam kiedy mówiłam Kadowi , ze
skończyłam z Quinnem . Jakaś część mnie chciała tylko jednego : kontynuować ta
relacje . A jednak nie zasłużył , żeby dostać mnie tak łatwo . Nie tym razem .
Wygięłam brew .
−
Ale dlaczego aż tak bardzo się o mnie martwiłeś ? Ty ?
To było trochę małostkowe , ale zasłużył sobie na to odrzucając mnie tyle razy . I
jeśli to była jedyna rzecz , która mu we mnie przeszkadzała , to cóż , mógł uważać się
za szczęściarza .
−
Hej wszyscy , a może byśmy tak przenieśli to radosne powitanie
do środka – zaproponował Rohan suchym tonem – w razie gdyby
szpiegowano nas z góry .
Quinn spojrzał na Rohana po czym zrobił w tył zwrot i wszedł do chaty .
Uwolniłam się z reki Kada i zwróciłam do mojego brata .
−
Dzięki , ze mnie uprzedziłeś .
Rohan zrobił zawstydzona minę .
−
Próbowałem . Ale nawet gdybym ci powiedział , to czy
złagodziłoby to wstrząs ?
Nie , i dobrze o tym wiedział .
−
Graj dalej – wyszeptał Kade w moja stronę . - To zadziała .
Jestem tego pewien .
Odwróciłam głowę w jego stronę , uśmiechając się lekko .
−
Przede wszystkim , ten plan cholernie ci odpowiada , prawda ?
Uniósł dłoń i popatrzył na mnie radosnym wzrokiem .
−
Hej , pamiętasz ? Jestem tylko starym ogierem , który bardzo
lubi te sprawy .
−
A stary ogier , który lubi te sprawy , nie zapomniał , ze
musimy zdemaskować złych ludzi ?
−
Nie zapomniał . Ale nic nie przeszkadza połączyć prace z
przyjemnością .
−
Panie i panowie , naprawdę musimy już wejść do środka –
nalegał Rohan .
Pochyliłam się i wycisnęłam całusa na policzku mojego brata .
−
Gdybyś tak puścił moja rękę , to pewnie byłabym w stanie się
poruszyć .
Uścisnął mnie ostatni raz i puścił . Weszliśmy do chaty . Była ciasna i , z nami w
środku , zatłoczona . Jack siedział przy stole na drugim końcu pomieszczenia , ekran
jego komputera oświetlał jego ogorzałe rysy i łysą czaszkę niebieskawym światłem .
Był fajnym szefem i czasami trudno było sobie przypomnieć , ze nie tylko był wice
prezydentem odpowiedzialnym za wydział dla strażników , jednym z czterech
głównych osobistości w Dyrektoriacie , to w dodatku był jednym z najsilniejszych
wampirów , które znałam .
Quinn również się do nich zaliczał . Posadził swój tyłeczek w fotelu i elegancko
skrzyżował nogi . Jedyne jeszcze wolne miejsca znajdowały się na sofach niedaleko
telewizora . Kade i ja usiedliśmy na jednej , Rohan na drugiej .
Jack uniósł głowę i posłał mi uśmiech , pokazując wszystkie zęby .
−
Dobrze widzieć cie cala i zdrowa , moja piękna .
Uśmiechnęłam się .
−
Dobrze jest być cala i zdrowa . Jack , Quinn , to jest Kade .
−
Wiem kim jest Kade – powiedział Jack . - Mam jego akta .
Kade poruszył brwiami .
−
Naprawdę ?
Błysk rozbawienia przemknął przez zielone oczy Jacka .
−
Dla Dyrektoriatu nie ma rzeczy niemożliwych .
−
Oto informacja , której nigdy nie podano do wiadomości
publicznej , prawda ?
−
Z całkowicie uzasadnionych powodów . Co pan tam robił ?
−
To jeden ze zmiennokształtnych , od którego pobierano spermę
- powiedziałam i po chwili dodałam ze szczypta
zniecierpliwienia . - Domyślam się , ze nie masz zamiaru
podzielić się z nami aktami Kada ?
−
Teraz ? Nie . Mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia .( Zmrużył
oczy .) Co to znaczy : „ jeden ze zmiennokształtnych”?
Kade wzruszył ramionami .
−
W sumie , było nas tam dziewięciu . Po naszej ucieczce , nie wiem
co stało się z reszta .
−
I pobierali spermę od każdego z was ?
−
Tak .
Jack warknął i popatrzył na mnie .
−
A od ciebie pobrali komórki jajowe ?
Tym razem to ja wzruszyłam ramionami .
−
Na razie wszystko jest trochę niejasne ? Jedyne co sobie
przypominam , to moja pobudkę w deszczowej uliczce , obok
martwego mężczyzny .
−
Ta amnezja , myślisz , ze wywołał ja twój wypadek czy raczej
narkotyki , którymi cie naszpikowano ?
Znowu wzruszyłam ramionami .
−
Najprawdopodobniej wypadek – stwierdził Rohan patrząc na
mnie krytycznym wzrokiem . - Blizna na twojej głowie
wygląda jak coś , co mogło spowodować utratę pamięci .
−
Jaka blizna ?
Nic nie rozumiałam . Niczego nie zauważyłam kiedy brałam prysznic , ale z drugiej
strony myślałam tylko o jednym : znaleźć kuchnie i kawę . I nie byłam z tych , co
spędzają godziny przed lustrem . Zazwyczaj wystarczył szybki rzut okiem ,
oczywiście jeśli nie wybierałam się gdzieś , gdzie wymagany był makijaż .
Kade przebiegł palcem z mojej skroni na tył czaszki i powiedział :
−
Kochanie , chodzi o ta bliznę …
Zmarszczyłam brwi .
−
Wygląda brzydko ?
Chryste , to była ostatnia rzecz jakiej potrzebowałam , zamartwianie się nowa
blizna . Miałam ich już wystarczająco dużo po wypadkach z dzieciństwa .
−
Nie widać jej , twoje włosy ja zakrywają .
−
Więc , to miejsce znajduje się gdzieś w okolicy ? - Wtrącił
Jack głosem , który mówił , ze zmiana tematu nie będzie
tolerowana zbyt długo .
Uśmiechnęłam się szczęśliwa , odnajdując jego zwykłą niecierpliwość .
−
To jest miasto . I teren treningowy . Pełno jest sztucznych
budynków , ale są również i prawdziwe , betonowe .
−
Mogłabyś nas tam zaprowadzić ? - Zapytał .
−
Ja mógłbym – wtrącił Kade , zanim miałam czas
odpowiedzieć . - Riley podczas ucieczki , często traciła
przytomność .
To było zwykle kłamstwo . Jack popatrzył na mnie niedostrzegalnie unosząc brew .
Domyślił się , ze Kade kłamał , ale z nieznanych powodów zachował to dla siebie .
Być może pomyślał , ze zmiennokształtny koń wywoła dobry efekt w jego dziennej
ekipie . Popatrzył na swój ekran , powiedział : „ plan regionu ” i zwrócił się do Kada .
−
Mógłby nam pan podać przybliżoną lokalizacje ? Zlecimy
aerofotogrametrie obszaru .
Kade zbliżył się do ekranu i wskazał miejsce .
−
Myślę , ze nie mamy czasu czekać na posiłki .
Najprawdopodobniej zdają sobie sprawę , ze nasza ucieczka
naraża cały ich plan na niebezpieczeństwo . Wcale by mnie nie
zdziwiło , gdyby w tej chwili byli w trakcie uprzątania
miejsca .
Jack najpierw popatrzył na Kada a później na mnie . I zobaczyłam w jego oczach
pytanie , które sobie zadawał , nawet jeśli powiedział coś całkowicie innego .
−
Myśli pan , ze nasza piątka poradzi sobie napadając na to
miejsce ?
−
Nie – odpowiedział Kade . - Ale jeśli chce pan złapać tych
sukinsynów , to trzeba podjąć ryzyko .
I to jakie ryzyko ! Ogromne i każdy w tym pomieszczeniu zdawał sobie z tego
sprawę , nawet ja . I to właśnie ryzyko rozważał Jack . Ale musiał tak zrobić , jeśli
chcieliśmy mieć jakakolwiek szanse odnaleźć najmniejszy ślad , prowadzący do tych
szaleńców .
Wytrzymałam jego wzrok , myśląc nad skutkami pytania , którego nie
sformułował . O tym , żeby dać mu to co chciał , czyli mnie uczestniczącą w tym
rajdzie , posuwającą się coraz dalej na drodze , która miała mnie doprowadzić do
zostania strażnikiem . I o obietnicy , która mu złożyłam na wzgórzu , przy
Genoveve . Obietnicy , ze mu pomogę w rozwiązaniu tej sprawy .
−
Riley nie jest strażnikiem – zbuntował się Rohan , ledwo
powstrzymując się przed powiedzeniem , ze „ jeszcze ” nie jestem
strażnikiem . - Nie może brać udziału w takiej misji . To zbyt
niebezpieczne .
Jack rzucił mu krótkie spojrzenie .
−
Jej zmysły i refleksy są tak samo wyostrzone jak u ciebie .
Tylko to , daje jej decydującą przewagę nad większością
gatunków .
−
Dobry węch i niezły refleks na niewiele się zdadzą , jeśli
ponownie zostanie zaatakowana .
−
Nie jestem aż tak głupi , żeby wysyłać ja tam sama .
Popatrzył na mnie zdecydowanie , czekając na moja odpowiedz . Jakbym miała
jakiś wybór . Chciałam tak samo jak on doprowadzić ta sprawę do końca . Jakby nie
było , kryjące się za tym sukinsyny spędzali czas na porywaniu mnie , a nie jego .
Tylko to , było wystarczającym powodem żebym się zgodziła .
Nawet jeśli to oznaczało , ze jeszcze trochę oddale się od wolności i życia o jakim
marzyłam .
−
Dobra , możecie na mnie liczyć – powiedziałam , nie
zwracając uwagi na mój żołądek , który na sama myśl , ze
muszę tam wrócić , skurczył się . - I zgadzam się z Kadem :
im szybciej , tym lepiej .
Niezauważalny uśmieszek wykrzywił usta Jacka , ale powiedział tylko :
−
Rohan , wyposaż Riley i zaprowadź ja do pokoju żeby
odpoczęła trochę . Kade , proszę zostać żeby mi pomoc w
odtworzeniu planu tego miejsca . ( Spojrzał na zegarek .)
Wyruszamy o 17:00 .
−
Ale to dopiero za dwie godziny – wykrzyknął Kade . - Musimy
ruszać jak najszybciej .
−
Niestety , ponieważ jestem wampirem jesteśmy zmuszeni do
czekania . Jestem w stanie znieść pewna dawkę słońca , ale
niezbyt dużo .
Kade wymruczał coś pod nosem , po czym skinął głową . Rohan spiorunował Jacka
spojrzeniem , po czym skinął żebym za nim szla .
Popatrzyłam na Quinna . Nadal miał twarz pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu , a
jednak byłam pewna , ze domyślałam się co mu biegało po głowie . Może
spowodowane to było więzią , która stworzył pomiędzy nami . Więzią , która została
zerwana , ale nie do końca , a może wyobrażałam sobie nie wiadomo co , nie miałam
pojęcia . Ale Quinn , tak samo jak Rohan , nie był zachwycony moim uczestnictwem
w tym rajdzie .
Coz , tym gorzej dla niego . Stracił prawo mieszać się do mojego życia , w
momencie , w którym zdecydował się odwrócić do mnie plecami .
Poszłam za Rohanem na dwór , aż do czarnej furgonetki . Nad nami lazurowe niebo
było czystej , bez żadnej skrzydlatej obecności . Ale cisza wydawała się
nienaturalna . W lesie , który otaczał hotel , nie słychać było żadnych ptasich treli .
Popatrzyłam uważnie dookoła , szczególnie skupiając się na drzewach i poczułam
nagły niepokój .
−
Słyszysz to ? - Rzuciłam podczas kiedy Rohan otwierał
suwane drzwi furgonetki .
−
Słyszeć co ? - Powiedział odwracając się do mnie .
−
Właśnie to . Ta cisza jest nienormalna .
−
Jesteśmy w górach , nie w mieście – zauważył , ale popatrzył
wokół mrużąc oczy . - Może lepiej będzie jak wrócisz do
środka , kiedy ja rozejrzę się trochę w okolicy .
−
Znając to coś , co nas ściga , Kada i mnie , lepiej będzie jak
pozostaniemy razem .
−
Riley …
−
Nie zaczynaj . Nie widziałeś Orsini . Ja tak . Wierz mi ,
ostatnia rzecz jaka byś sobie życzył , to znaleźć się sam na sam
z tym gównem .
−
A czym są te Orsini ?
Pochylił się do środka furgonetki i chwycił kilka miniaturowych pistoletów
laserowych i nóż . Domyślałam się , ze chodziło o moje „ wyposażenie ” .
−
Dziwne kreatury , z wyglądu przypominające niedźwiedzia , z
ostrymi pazurami i ogromnymi zębami .
−
Aha . Coz , jeśli przeżyłaś spotkanie z nimi , to mi również
powinno się udać .
−
Chcą mnie żywej , Rohan .
A przynajmniej tego chcieli , zanim nie uciekłam z głównego kompleksu .
−
Najprawdopodobniej , jest to jedyny powód dla którego
Orsini nie zabili mnie , kiedy uciekłam z klatki .
Chociaż ich próby złapania mnie , jeśli właśnie o to chodziło , raczej dawały
wrażenie zabójczych ciosów .
−
I myślisz , ze ta nagła cisza spowodowana jest przez te
kreatury ?
−
Nie . Ale coś tu nie pasuje .
Przymocował bron do swoich rak i nóg , po czym przerzucił laserowy karabin przez
ramie .
−
Więc , chodźmy na polowanie .
Zawahałam się moment . Rohan uśmiechnął się ponuro .
−
Na pewno jesteś na to wszystko gotowa ?
Nie mówił o polowaniu na Orsini czy cokolwiek innego co czaiło się w okolicy .
Spuściłam wzrok i przypięłam bron do moich rak .
−
Nie mam wyboru .
−
Zawsze mamy wybór , niezależnie od sytuacji .
Roześmiałam się szyderczo .
−
Tak samo , jak miałam wybór zgodzić się na eksperymentalne
leczenie bezpłodności ? I tak samo , jak dzisiaj mam wybór ,
jeśli chodzi o konsekwencje tego leczenia ? Tak samo jak
mam wybór zostać strażnikiem , jeśli te konsekwencje okażą
się takie , jak się obawiamy ?
−
To nie to samo .
−
Właśnie , ze to samo .
Skończyłam przypinać nóż i jeden z pistoletów laserowych . Drugi był mini-
modelem , który mogłam trzymać w dłoni . Musiałam przyznać , ze dotyk chłodnego
metalu na mojej skórze był dziwnie pokrzepiający . Wyprostowałam się i napotkałam
spojrzenie mojego brata .
−
Dla mojego spokoju ducha , muszę wrócić do tego miejsca ,
żeby dowiedzieć się co mi tam robili .
Popatrzył na moja minę i westchnął cicho .
−
Jesteś tak cholernie uparta .
−
Nawet wiem po kim to mam – odparłam z uśmiechem .
Potrząsnął głową i zamknął drzwi furgonetki , po czym na palcach skierował się w
stronę drzew otaczających chatę . Poszłam za nim , nadstawiając ucha , próbując
wyłapać ponad szumem wiatru nieistniejące dźwięki i wpatrując się w zarośla w
poszukiwaniu kształtów zdradzających obecność Orsini .
Nic .
Żadnego dźwięku , żadnego ruchu , żadnego czegoś podobnego do skulonego
niedźwiedzia czy jakiejkolwiek innej kreatury , dobrej czy tez złej . Las był
pogrążony w tajemniczej ciszy i uczucie , ze coś tu nie pasowało , sprawiało , ze
moje nerwy były napięte do granic wytrzymałości .
Obeszliśmy cale miasteczko , sprawdziliśmy wszystkie chaty , po czym wróciliśmy
do punktu wyjścia .
−
Lepiej jak pójdziesz odpocząć .
−
Rohan …
−
Riley , wyglądasz jak zombi . Przynajmniej raz pozwól mi
robić to , za co mi płacą , bez krzywienia się .
Westchnęłam ciężko i skinęłam głową . Szczerze mówiąc , naprawdę
potrzebowałam snu . Ale wątpiłam czy zasnę wiedząc , ze za dwie godziny
powrócimy do miejsca , w którym straciłam osiem dni z mojego życia . Jednak to nie
to powodowało , ze niechętnie wracałam do chaty . To ta cisza . I podświadome
wrażenie , ze coś się zbliżało .
−
Jak myślisz , dlaczego Jack pozwala Kadowi uczestniczyć w
tej sprawie ? - Zapytałam żeby zmienić temat , wciąż
wpatrując się w drzewa .
−
Ponieważ Jack zna przeszłość Kada i ufa mu na tyle , żeby
pozwolić na jego uczestnictwo – powiedział Rohan wzruszając
ramionami . - W dodatku potrzebujemy każdej , dodatkowej
pary rak .
−
Więc nie widziałeś jego akt ?
−
Nie . I nie , nie wykradnę ich dla ciebie . Jeśli chcesz znać jego
przeszłość , to zapytaj go o nią .
−
Zrobiłam to . Powiedział , ze jest przedsiębiorcą budowlanym .
−
Jeśli on jest przedsiębiorcą budowlanym , to ja jestem
heteroseksualny – odpowiedział z błyskiem rozbawienia w
swoich szarych oczach . - Dobra , koniec żartów . Idź
odpocząć .
Ostatni raz popatrzyłam na las , nie zauważając nic niepokojącego ani żadnej oznaki
niebezpieczeństwa . Niczego nie było w okolicy , niczego co mogło wytłumaczyć
moja niewyjaśnioną obawę .
To najprawdopodobniej strach przed powrotem do doświadczalnego kompleksu
( czy czym tam to miejsce było ) wprawiał mnie w zdenerwowanie . Po ostatniej
chwili wahania , zawróciłam i skierowałam się w stronę pokoju .
Otworzyłam drzwi do drugiej chaty , wpuszczając promienie popołudniowego
słońca , które rozproszyły ciemność pomieszczenia , wyławiając z cienia ogromne
stare łózko . Z drugiego pomieszczenia dochodziły do mnie dźwięki kilku głosów :
zaakcentowane sylaby Quinna , poważny głos Kada . Raczej fajna kołysanka .
Zamknęłam za sobą drzwi i rozbierając się po drodze , ruszyłam w stronę łózka .
Dopiero kiedy wśliznęłam się pod kołdrę , zdałam sobie sprawę , ze nie byłam w
pokoju sama .