Dziecko - przypadłość kobieca
Nasz Dziennik, 2011-03-16
Dziecko przed narodzeniem może być traktowane
jak "przypadłość kobieca", a kobieta, aby jej
uniknąć, powinna stosować "miesięczną kurację"
przy pomocy "leków" antykoncepcyjnych. Takie
antynatalistyczne tezy pobrzmiewają w
informatorze z poniedziałkowej "Gazety
Wyborczej".
Artykuł ma na celu utrwalanie fałszywego założenia,
że środki antykoncepcyjne są "lekami" i powinny być powszechnie dostępne. Ciąża - a więc
dziecko - jest zaś chorobą, do której nie można doprowadzić. Tymczasem lekarze nie od dziś
alarmują: antykoncepcja poważnie szkodzi zdrowiu i życiu kobiety. Jest też głęboką i
poważną ingerencją w jej cykl płodności. Ostatnio oglądamy w telewizji nawet reklamy
preparatów osłonowych, które mają osłabić negatywne oddziaływanie tych specyfików na
ludzki organizm.
Według artykułu "Antykoncepcja też z NFZ", najważniejsza jest refundacja środków
antykoncepcyjnych, toteż lekarze powinni w tym względzie jak najszerzej informować
pacjentki. Demagogiczny tekst nie podaje, które z wymienionych tabletek mają działanie
poronne. Nie ma też informacji o innych ubocznych skutkach ich stosowania, takich jak
poważne, a czasami nieodwracalne zmiany w cyklu płodności kobiety.
Doktor Daria Mikuła-Wesołowska, konsultant medyczny ds. naprotechnologii i instruktor
Modelu Creightona (podstawowej metody rozpoznawania płodności stanowiącej narzędzie
pracy naprotechnologa) z Poradni Rozpoznawania Płodności w Bielsku-Białej, ubolewa nad
faktem, że podejście niektórych lekarzy do płodności opiera się na traktowaniu jej samej jak
schorzenia. - Niestety, wpływ środków antykoncepcyjnych na organizm kobiety wykracza
poza niszczenie płodności. Skutki stosowania takich specyfików polegają najczęściej na jej
zaburzaniu. To może prowadzić w oczywistej drodze do sięgania po metody wspomaganego
rozrodu - zauważa Mikuła-Wesołowska. Jak podkreśla nasza rozmówczyni, stosowanie
doustnej hormonalnej antykoncepcji może również prowadzić do chorób nowotworowych czy
zakrzepowych. - W dobie kryzysu służby zdrowia wpisywanie na listę refundowanych leków
takich środków, które nie tylko nie ratują życia, ale które nierzadko niszczą życie ludzkie, jest
czymś bardzo niepokojącym. Pamiętajmy o tym, że niektóre ze środków antykoncepcyjnych
działają jak środki wczesnoporonne - podkreśla dr Mikuła-Wesołowska.
Elżbieta Chojnacka, wykładowca w Katedrze Odpowiedzialnego Rodzicielstwa Wydziału
Studiów nad Rodziną w Łomiankach, również podkreśla, że w większości środki zwane
antykoncepcyjnymi mają działanie poronne, a więc uniemożliwiają rozwój dziecka w łonie
matki. Dziecko traktowane jest właśnie jak "przypadłość". - Istnieją środowiska lewicowe,
które promują "leczenie" płodności. Prowadzone są programy, których celem jest
propagowanie mentalności antynatalistycznej, czego konsekwencją jest "uleczenie"
zdrowego. Nikt przecież przy zdrowych zmysłach nie uważa, że możliwość poczęcia dziecka
jest chorobą - zaznacza Chojnacka. Jak dodaje, antykoncepcja niszczy płodność. - Propozycja,
aby szkodzić zdrowiu kobiety za pomocą Narodowego Funduszu Zdrowia (dodatkowo z
pieniędzy podatników), jest niegodziwa i kuriozalna. Uważam, że media, które propagują
postulaty tego typu, aby ciążę traktować jako chorobę, świadomie manipulują w ten sposób
społeczeństwem - konkluduje Elżbieta Chojnacka.
Żeby odwrócić ten antynatalistyczny tok myślenia, konieczne jest prowadzenie programów
edukacyjnych wśród młodzieży, która często nie ma skąd czerpać wiedzy o tym, jakie szkody
może poczynić antykoncepcja.
Paulina Jarosińska