Rozdział IX
FIGURY MYŚLI
Systematyka figur myśli jest mniej przejrzysta i konsekwentna zapewne dla
tego, że w tej dziedzinie retoryki dochodzi do skrzyżowania jej kilku działów -
dialektyki jako sposobu rozumowania i dowodzenia oraz sfemantyki i syntaktyki,
co razem można ująć jako swoisty dział teorii komunikacji, tak wówczas wpraw
dzie nie nazywanej, ale doskonale przeczuwanej.
Klasyczny podział jest wielowzględowy, i tym samym krzyżowy (zob. tabe
la nr III, s. 201). Przewiduje najpierw dwie wielkie grupy - A. figury kontaktu
(z publicznością, sądem, uczestnikami sporu lub narady) i B. figury odnoszące
się do sprawy (merytoryczne). Figury kontaktu (A) dzielą się na (A
(
) figury
zwrotu do publiczności i (A
2
) figury pytań. Z kolei figury merytoryczne (B),
a więc dotyczące „sprawy" (tematu) dzielą się na ( B ^ figury semantyczne, (B
2
)
figury emotywne lub afektywne, (B
3
) figury dialektyczne i (B
4
) figury kompo
zycyjne, przez które należy rozumieć figury wedle czterech „kategorii operacyj
nych", czyli przez adiekcję, detrakcję, transmutację i immutację (w dziale figur
myśli mamy czwartą kategorię kompozycyjną, lub też trzecia „co do porządku"
rozpada się na dwie grupy).
Figury kontaktu - to zabiegi w praktyce może i trudne, w teorii łatwe do opisa
nia i zrozumienia. Należą tu obsecratio (zaklinanie), licencja i apostrofa. Obsekra-
cja to szczególnie wyrazista forma użycia imienia autorytetu - imienia Boga czy
bogów, ojczyzny, sprawiedliwości. Licencja jest nazwą mylącą - Grecy nazywali tę
figaręparrhesia,
co oznacza szczególną śmiałość i otwartość, w retoryce zaś pole
ga na-pozyskiwaniu publiczności dla tezy niepopularnej, ale jawnie wyłożonej, wspar
tej szczerym lub nieco obłudnym kokietowaniem słuchaczy jako odbiorców god
nych i przygotowanych do przyjęcia i akceptacji takiej myśli - jest to więc rodzaj
odwagi opakowanej w pochlebstwo. Apostrofą zazwyczaj nazywamy bezpośred
ni i patetyczny zwrot do pojęcia lub osoby; należy jednak pamiętać, że wyróżnie
nie apostrofy spośród innych figur ma szczególne uzasadnienie - jest to bowiem
połączone ze zmianą adresata: mówca np. zwraca się nie do sędziów, do których
cały czas mówił, lecz do przysłuchującej się publiczności, biorąc jąjakby na świadka
czy przywołując jako sojusznika; może to być odwołanie do opinii publicznej,
poczucia sprawiedliwości, historii, tradycji, wszelkich praw ludzkich czy boskich,
do bogów, Boga i świętych. W tym sensie trafnie apostrofą nazywamy w Panu
Tadeuszu
zwrot „Panno święta...", który następuje po inwokacji do Litwy.
Figury pytań są zwykłym sposobem prowadzenia dialogu stron, ale mogą przy
bierać różne formy, np. wypytywanie - zarówno świadka, jak przeciwnika, które-
225
go w ten sposób chce się zmusić do odpowiedzi dla niego samego niedogodnej -
taki chwyt starożytni nazywali interrogatio. Osobnym sposobem dowodzenia przez
pytanie jest subiectio, które polega na fingowanym dialogu będącym w gruncie
rzeczy monologiem - mówca wówczas sam zadaje sobie jak gdyby pytania i sam
odpowiada, co jest formą uprzedzania zarzutu.
Częstą formą zwrotu do publiczności jest dubitatio, po grecku aporia, która
polega na paradoksalnym wzmocnieniu stanowiska mówcy poprzez odegranie
rzekomej bezradności i niepewności (Quintlnst IX, 2, 19): mówca zwraca się do
publiczności z tego rodzaju pytaniem: „czy nie mam racji?", „czy się mylę?", „czyż
bym był zbyt surowy (pobłażliwy)?"
Wszystko to są odmiany pytań (po grecku erótema), zwanych retorycznymi,
0 których pisaliśmy w rodz. I, że mają złą sławę. W potocznym rozumieniu pyta
nia retoryczne są pytaniami zbędnymi, jako że odpowiedź na nie jest znana, a na
wet oczywista. W istocie jednak pytanie retoryczne jest wzmocnieniem pożądanej
odpowiedzi, często jej wymuszeniem, a tym samym konstatacją znacznie silniej
szą niż ta, która by była zawarta w trybie twierdzącym. Znacznie silniej i dobitniej
brzmi sławne pytanie Cycerona: „Quousque tandem...?" niż ewentualna taka kon
statacja: „Dłużej nie mamy zamiaru znosić cierpliwie...". Pytanie retoryczne z za
sady komplikuje akt illokucyjny - w cytowanym wypadku skierowane jest na pozór
do Katyliny, ale istotnym adresatem jest senat; od właściwego odtworzenia aktu
illokucyjnego
1
zależy fortunność pytania. Pytanie oczywiście nie może być ani
prawdziwe, ani fałszywe, może natomiast być mniej lub bardziej fortunne, co zna
czy skuteczne wobec słuchaczy (o fortunności por. rozdz. III).
Pytanie retoryczne może też spełniać funkcję uspójnienia tekstu przez zwięk
szenie jego redundancji. W drugiej mowie Demostenesa przeciw Filipowi czytamy:
[...] do tego doszła obecnie cała nasza polityka, że im jaśniej można udowodnić Filipowi naruszenie
traktatu i spisek przeciw całej Grecji, tym trudniej doradzić, co należy czynić. W czym powód? Nie
słowem, ale czynem, Ateńczycy, poskramia się zaborców [...]
2
.
Wtrącone pytanie „W czym powód?", nie skłania słuchaczy do odpowiedzi,
ponieważ odpowiedzi udzieli zaraz sam mówca. Ale pytanie jest niezbędne jako
pauza w wywodzie, bez której przejście do wezwania („Nie słowem, ale czynem...")
byłoby źle zespojone z poprzednim zdaniem i zbyt gwałtowne.
Po figurach zwrotu do publiczności, w tym sensie w ogóle do słuchaczy, pod
ręczniki wymieniają figury merytoryczne, czyli skierowane na przedmiot sprawy,
1 dzielą je, choć nie dość precyzyjnie, na semantyczne, emotywne i dialektyczne.
Semantyczną figurą jest finitio, co można by po polsku oddać przez „defini
cję", ponieważ chodzi tu po prostu o wstępne określenie charakteru sprawy, czyli
o kwalifikację prawną, albo - zależnie od rodzaju retorycznego - o temat. Cie
kawszą figurą jest conciliatio: jest to obrócenie argumentu przeciwnika na swoją
korzyść. I tak np. jeśli ktoś powie, że dwór papieski oraz kler żyją bezbożnie, to
1
O pytaniu retorycznym i o problemie fortunności zob. P. de Man, Semiologia a retoryka,
przeł. M.B. Fedewicz, „Pamiętnik Literacki" 1986, z. 2.
2
Demostenes, Wybór mów, przel. i oprać. J. Kowalski, Kraków 1922, BN U 15, s. 104.
226
argument ten można poprzez conciliatio wykorzystać tak oto: jeśli mimo wszyst
ko wiara chrześcijańska „coraz bardziej się rozpowszechnia i coraz jaśniejszą i do
skonalszą się staje, tedy musiał Duch Święty w nią wstąpić, aby stanęła wyżej od
wszystkich wiar świata"
3
.
Ten cytat pochodzi z drugiej noweli dnia pierwszego Dekameronu
4
- jest to
konkluzja, do której doszedł Żyd Abraham, namawiany przedtem bezskutecznie
przez przyjaciela-chrześcijanina do zmiany wiary. Nie ma tu co prawda sporu czy
debaty w oratorskim słowa rozumieniu, ale rozumowanie zostało przeprowadzo
ne w zgodzie ze wszelkimi regułami koncyliacji.
Kolejną figurą tej grupy jest correctio, która polega na poprawieniu własnej
wypowiedzi mówcy. Może to być rzeczywiste skorygowanie mimowolnego błę
du, ale wtedy raczej nie zaliczylibyśmy takiego posunięcia do figur. Figurą jest
błąd jak gdyby rozmyślny, dopuszczony do głosu ido świadomości) słuchaczy
i natychmiast poprawiony - wedle wzoru: „x - x?, nie x, leczy". Przykładu może
dostarczyć sławna „katylinarka": „senat o tym wie, konsul widzi, a ten [tzn. Katy-
lina] żyje. Żyje? Do senatu przychodzi...".
Correctio
jako figura myśli łączy się często z figurami słów, takimi jak np.
klimaks (np.: Był mi gościem. Gościem? Nie, najlepszym przyjacielem) lub z ana-
diplozą, która polega na poprawieniu znaczenia słów - jak np. w cytowanym wy
żej wierszu Mickiewicza Zaloty, gdzie pytanie o dusze (liczbę poddanych) zostało
podjęte, ale w odpowiedzi poprawione: ,jednąja duszę (...) mam..."
Wśród figur emotywnych (nieraz zwanych afektywnymi) wylicza się excla-
matio, evidentia
i sermocinatio.
Exclamatio,
czyli okrzyk, to figura względnie prosta, wyraz zachwytu, obu
rzenia czy zdumienia - wszelkie „o czasy, o obyczaje!" Ewidencją nazywamy
oczywiście wyliczenie zdarzeń, osób, ich cech, sytuacji, niezbędne do wywołania
wrażenia, zwłaszcza przez wzmożoną obrazowość.
Osobną i godną szczególnej uwagi jest figura zwana sermocinatio, która pole
ga na przypisywaniu postaciom (historycznym lub fikcyjnym, realnym lub fanta
stycznym) wypowiedzi i myśli, dialogów i monologów służących do ich charak
terystyki. Stoi więc ta figura w dość ścisłym związku z etopeją jako sposobem
charakterystyki wewnętrznej. Sermocinatio może obejmować całą mowę, jak np.
w Depoena homicidii Frycza Modrzewskiego, albo części utworów, jak np. przy
taczane przez historyków długie często oracje, które nie mogły być zapamiętane,
są więc prawem tej figury rekonstruowane.
Sermocinatio
przyjmuje szczególny kształt, gdy tekst zostaje przypisany nie
osobie, to znaczy gdy przemawiają rzeczy, w tym także pojęcia abstrakcyjne. Sam
taki zabieg nazywa się fictio personae, a figura znana jest dobrze pod nazwą pro-
sopopei. Nazwom abstrakcyjnym nadaje się wtedy status osoby zbliżonej do dra-
3
G. Boccaccio, Dekameron, t. 1, przeł. E. Boye, tekst poprawił, uzup. i przedmową opatrzył
M. Brahmer, Warszawa 1957, s. 58.
4
Pomysł zilustrowania tej figury nowelą drugą dnia pierwszego, [w:] Lausberg, Handbuch
der literarischen Rhetorik, s. 385, § 783, przyp. 1.
227
matis persona
lub wręcz będącej osobą dramatu (np. w moralitecie), pisze się te
nazwy dużą literą i tym sposobem przemawiają np. Zgoda, Miłość, Wiara, Here
zja, Nauka etc, etc, bo lista jest praktycznie nieskończona. Rzecz prosta, iż pro-
zopopeja z konieczności przekształca się w personifikację, czy też po prostu jest
także personifikacją, chociaż nie zawsze na odwrót. Personifikowane pojęcie może
być bowiem podmiotem (może przemawiać), ale może być tylko adresatem lub
obiektem. Najprostszym przykładem byłaby personifikacja ojczyzny, czyli Ojczy
zna. Ten prosty środek był w sposób rewelacyjny zastosowany przez Cycerona
w Katylinarkach, gdzie zresztą personifikacja jest zarazem prosopopeją: gdy Oj
czyzna zwraca się do samego Cycerona ze słowami obawy i pytaniem, dlaczego
pozwala on odejść bezkarnie Katylinie.
Często myli się personifikacje z alegoriami - myli się dlatego, ponieważ ale
goria też jest figurą, która znaczenia słowne próbuje przedstawić i wyobrazić, i na
odwrót: wyobrażeniom i przedstawieniom jako realnym obrazom nadaje znacze
nia abstrakcyjne. Różnica jednak w tym, że w wypadku alegorii znaczenie drugie
go stopnia nadbudowane jest ponad dosłownym znaczeniem przedstawionych
przedmiotów - np. kobieta rozrywająca kajdany nie jest zbiegiem z więzienia,
lecz mocą procederów deszyfracyjnych, zwanych alegorezą, ojczyzną (na przy
kład, ale niekoniecznie) wstającą z niewoli. O alegorii będziemy jeszcze mówili
jako o figurze per immutationem, była też o niej mowa z okazji roli exemplum
w praktyce argumentacyjnej (por. rozdz. IV).
Nie jest personifikacja - wbrew temu, co wielu badaczy sądzi - metaforą
5
,
ponieważ nie ma tu charakterystycznej dla przenośni eliminacji części znaczeń
(konotacji) i wyboru dominanty znaczeniowej. Zamiłowanie do personifikacji, dziś
raczej rzadkie lub ograniczone do personifikacji zleksykalizowanych, skłaniało
kiedyś do starannych opracowań odpowiednich kompendiów i słowników. Jest to
już pogranicze retoryki, ale dla porządku odnotujmy, że w roku 1593 Cesare Ripa
wydał po włosku obszerne dzieło pt. Iconologia
6
,
zawierające obrazy personifi-
kowanych pojęć, takich jak Arte (Sztuka), Poesia, Necessita (Konieczność), Sy
metria, Natura.
Powtórzmy: są to wyobrażone personifikacje, a nie - jak się często mówi -
alegorie. Iconologia przedstawia serię podobnych do siebie postaci kobiet, róż
niących się akcesoriami tradycyjnie danemu pojęciu przysługującymi. I tak np.
Necessita (necessitas = konieczność) wyobrażona została jako odziana kobieta
z upiętymi włosami, trzymająca w lewej ręce gwoździe ciesielskie (clavos traba-
les),
a w prawej rodzaj młota, zbliżonego do klina (cuneus). Konieczność jest po
jęciem z zakresu estetyki i teorii twórczości przeciwstawionym Poezji (Poesia,
Poetica), wyobrażonym jako kobieta z wieńcem laurowym na głowie, w przezro-
5
„Wszystkie personifikacje są metaforami, ale nie odwrotnie" (P. Valesio, Zarys studium per
sonifikacji, przeł. K. Falicka, „Pamiętnik Literacki" 1986, z. 4, s. 282).
6
O ikonologii w ogóle, jej związkach z emblematyką oraz o Iconologii Ripy zob.: W. Tatar
kiewicz, Historia estetyki, t. 3: Estetyka nowożytna, Wrocław 1967, s. 259-271. Tu kilka reproduko
wanych personifikacji, nietrafnie nazywanych „alegoriami".
228
czystej szacie ozdobionej gwiazdami, odsłaniającej piersi. Jeden obraz każe my
śleć o twardych regułach rządzących sztuką, drugi o swobodzie natchnienia
7
.
Wybraliśmy te dwa przykłady, ponieważ mają znamienną tradycję w dziejach
literatury i teorii przekładu. Kochanowski w liście skierowanym do przyjaciela,
Stanisława Fogelwedera, pisał o trudnościach pracy nad parafrazą psalmów:
Co się tycze reguły, którąś mi W. M. napisał, abych jej strzegł in vertendo [w tłumaczeniu], jest
barzo dobra i pewna. Jeno ja miewam czasem, pisząc, wizyję; ukazująmi się dwie boginie: jedna jest
Necessitas clavos trabales et cuneos manu gestans ahena [w ręku spiżowym niosąca gwoździe i kli
ny], a druga Poetica nescio ąuid blandum spirans [nie wiem jak czarem tchnąca].
Kochanowski nie znał oczywiście Ripy, ale sama problematyka personifikacji
i motyw konfliktu Konieczności i Poezji miał starą tradycję (choćby Horacego
Carmina
I, 35,16-20). A najważniejsze w tej problematyce jest to, iż personifika
cja jest figurą podobnie jak alegoria pośredniczącą między znaczeniem języko
wym a znaczeniem ikonicznym, choć nie jest z alegorią tożsama. Personifikowa-
nie jest postępowaniem wyposażającym pojęcie w zachowania ludzkie - czynne
(w tym słowne lub milczące) albo bierne; np. Rzeczpospolita mówi, lub podmiot
autorski albo inna postać zwraca się do Rzeczypospolitej. Istotne w tym jest to, że
wizerunki personifikacji różnią się między sobą atrybutami, bardzo ważnymi dla
identyfikacji przedstawień, ale na pierwszy rzut oka często nieuchwytnymi lub
trudno czytelnymi. Tymczasem głównie po atrybutach możemy rozpoznać po
szczególne postaci i one właśnie spełniają funkcje dystynktywne, których trzeba
się nauczyć - i po to właśnie wydawano podręczniki ikonologii i emblematyki.
Emblematyka interesuje nas tu dlatego, że w jednej ze swoich części należy
z pewnością do figur myśli jako zbiór sentencji.
Emblem początkowo oznaczał po prostu godło (co wiąże się z teorią symbo
lu), potem mozaikę, a wreszcie określoną kombinację ozdób, godeł, dewiz i sen
tencji. Zbiór takowych wydał w roku 1531 Andrea Alciati pt. Emblemata, i ten
termin się utrwalił dla interdyscyplinarnego gatunku literacko-rysunkowego. Em
blemat składał się z lakonicznego hasła, zwanego lemma, rysunku (ikon) i epigra
matu
8
. I tak na przykład w Rejowym Zwierzyńcu (Kraków 1562) poszczególne
ośmiowierszowe epigramaty zaopatrzone zostały w ilustracje. Rysunkowi łabę
dzia towarzyszył tytuł Łabęć na strach śmierci (to właśnie lemma) i epigram za
czynający się od słów: „Łabęć kiedy umiera, tedy pięknie śpiewa", a kończący
morałem: „Ale to jest prawy kstałt serca wspaniałego // Nie lękać się w nieszczę
ściu, nie pragnąć też złego".
„Emblematyka i ikonologia oddziaływały na wszystkie sztuki. Francuska wersja
emblemów Alciatiego wydana w 1637 r. przez J. Baudouina przedstawiała znajo
mość emblemów jako niezbędną dla mówców, poetów, rzeźbiarzy, malarzy, inży
nierów, medalierów, wymyślaczy dewiz, baletów, utworów dramatycznych"
9
.
7
Reprodukcja Necessita i Poesia z padewskiego wydania Ripy (1630) oraz komentarz do
listu Jana Kochanowskiego, [w:] J. Ziomek, Renesans, Warszawa 1977, s. 304 i n.
8
Tatarkiewicz, op. cit., s. 260.
9
Op. cit., s. 264.
229
Ale nie tylko to uniwersalne zastosowanie emblematyki i ikonologii jest po
wodem, że poświęcamy tym sztukom chwilę uwagi. Emblem i ikon, tak charakte
rystyczne dla pogranicza sztuk, są dobrym punktem obserwacyjnym problemu
figur myśli, w retoryce z konieczności zakodowanych w języku, ale nawiązują
cych grę znaczeń w warstwach ponadjęzykowych.
Personifikacja polega na tym, że pojęciu przypisana zostaje zdolność myśle
nia i mówienia tudzież słuchania (bycia adresatem). Znamienne zresztą, że w per-
sonifikowaniu formy gramatyczne pojęcia personifikowanego (rodzaj gramatycz
ny) odgrywały zawsze niebłahą rolę - były często przeszkodą w dramatycznym
lub plastycznym wyobrażeniu. Czy thdnatos, po grecku rzeczownik rodzaju mę
skiego, ma być przedstawiony jako mężczyzna? Czy należy o „śmierci" mówić
w rodzaju męskim? Ikonografia grecka istotnie często wyobrażała śmierć jako
młodego mężczyznę. Ale z kolei po łacinie mors jest rodzaju żeńskiego, podobnie
jak po polsku. Konwencja ikoniczna wieków średnich kazała wizerunek śmierci,
czy raczej Śmierci, sprowadzić do widoku rozkładającego się ciała lub kościotru
pa, co poniekąd uchylało problem płci i rodzaju; a jednak nieraz dodawano, że
śmierć jest „przyrodzenia niewieściego". Natomiast na rycinie Diirera Rycerz,
śmierć i diabeł,
śmierć jako „der Tod" ma postać mężczyzny.
Cały ten wywód potrzebny jest po to głównie, by odróżnić radykalnie alegorię
od personifikacji. Najłatwiej to uczynić odwołując się do analogicznego przeciw
stawienia metafory i metonimii (z synekdochą). W alegorii remat użycza pew
nych właściwości tematowi na podstawie „przenoszonego" podobieństwa, ustalo
nego sposobem mniej lub bardziej oczywistym, często wymuszonego kulturową
alegorezą. Personifikacja natomiast, czy to jako mówiąca prosopopeja, czy jako
tekst ikoniczny, eksponuje niektóre tylko właściwości pojęcia, uznane za dosta
tecznie reprezentatywne na zasadzie partes pro toto.
Tak mniej więcej czyni Ripa w swej Iconologii: aby pokazać pojęcie „Uroda",
rysuje kobietę z kwiatem w jednej ręce i z ptakiem na drugiej. Funkcję relewancji
spełniają tu więc atrybuty, nieraz oczywiste i łatwo czytelne, jak np. cyrkiel i ta
bliczka w haśle „Rysunek", czy pióro w ręku, liść laurowy i skrzydła u głowy,
tudzież rozwiana szata „Szału poetyckiego". Ale nieraz trudno, przynajmniej dzi
siejszemu czytelnikowi, odczytać atrybut; jeśli jeden rysunek przedstawia nagą
kobietę z siedzącym na ręce ptakiem na tle pejzażu, drugi zaś kobietę ubraną z ryl
cem i pędzlem na tle fragmentu budynku, to być może nie od razu odgadniemy, że
pierwszy wyobraża „Naturę", drugi zaś „Sztukę".
Atrybuty identyfikacyjne możemy traktować jako symbole w znaczeniu przy
jętym we współczesnej estetyce, czyli jako przedmioty przedstawione reprezentu
jące treści, do których same należą, przy czym treści te są zbiorami o nieostrych
granicach i migotliwych sensach, natomiast reprezentujące je przedmioty są owych
zbiorów najbardziej relewantnymi i wyrazistymi składnikami
1 0
. Rzecz jednak
10
Szersze rozwinięcie tej myśli, [w:] J. Ziomek, Symbol wśród tekstów kultury, [w zbiorze:]
Problemy wiedzy o kulturze. Prace dedykowane Stefanowi Żółkiewskiemu, pod red. A. Brodzkiej,
M. Hopfinger, J. Lalewicza, Wrocław 1986, s. 67-84.
230
w tyra, że tradycyjna retoryka właściwie nie posługuje się terminem „symbol",
a dokładniej mówiąc używa greckiego słowa symbolon w znaczeniu: znak, cecha,
hasło, a nawet liczman, który rozłamany na dwie części, a po latach złożony po
nownie, służy do rozpoznania gościa czy przyjaciela: taką cząstkę zwano po łaci
nie tessera hospitalis
u
i taki zwężony sens symbolon funkcjonuje z pewnością
w dzisiejszych teoriach symbolu.
Fakt, że retoryka nie rozwinęła odrębnej teorii symbolu, mógł być przyczy
ną częstego, a właściwie już nieustannego mieszania symbolu i alegorii. Tym
czasem elementy teorii symbolu jako reprezentacji pars pro toto, bardziej zatem
metonimiczno-synekdochicznej niż metaforycznej, znajdujemy w tym dziale
teorii wymowy, który zajmuje się merytorycznymi figurami myśli (w odróżnie
niu od figur zwrotu do publiczności). Czy podział taki jest trafny? W ogóle po
dział figur myśli, jak już wiemy i jak zobaczymy, nie jest całkiem poprawny pod
względem logicznym - ale umieszczenie personifikacji i prosopopei wraz z całą
problematyką atrybutów jako symbolów wśród figur emotywnych właśnie, nie
jest pozbawione racji. Symbolika, niezależnie od sposobu jej interpretacji, jest
tym działem sztuki, który, w odróżnieniu od alegorii, bardziej apeluje do prze
żyć niż do refleksji.
Do alegorii jeszcze wrócimy, ale, jeśli nie chcemy wypaść z przyjętego po
rządku taksonomicznego, choć zawodnego, zostańmy jeszcze przez chwilę przy
figurach merytorycznych, zwłaszcza przy tych zwanych figurami dialektycznymi.
Słowo „dialektyka" występuje tu w znaczeniu zbliżonym do „erystyka", czyli do
sztuki prowadzenia sporu.
Jedną z tego rodzaju figur już znamy - to conciliatio, czyli wykorzystanie
argumentu przeciwnika na własną korzyść, zaliczana także do figur semantycz
nych jako zabieg zmieniający znaczenie tekstu. Dialektyczną figurą jest prdepa-
ratio,
będąca przygotowaniem do użycia argumentu, którego skuteczność i celo
wość może nie od razu jest widoczna, ale ma się przydać w dalszym ciągu mowy.
O przykłady ze sztuki oratorskiej bez cytowania wielkich fragmentów - trudno,
ale zwróćmy uwagę, że ta figura jest nam powszechnie znana jako technika narra
cyjna: należy tu wszelkie częściowe zapowiadanie i odsłanianie finału.
Fakt, że figury myśli albo powtarzają się w rozmaitych poddziałach, albo
należą jednocześnie do figur słów, pochodzi stąd, że w tej dziedzinie raczej trudno
zachować poprawną systematykę. Dla ułatwienia przypomnijmy, że figury z za
sady zwykło się dzielić wedle - jak mówi Kwintylian (I, 5, 38) - ąuadńpartita
ratio
(poczwórnym sposobem). Tylko że podział ten w dziale słownej elokucji
był - jak widzieliśmy - podziałem nie poczwórnym, lecz potrójnym, ponieważ
nie było istotnej różnicy między transmutacją i immutacją, skutkiem czego roz
ważaliśmy trzy przekształcenia: przez adiekcję, detrakcję i co do porządku (per
ordinem).
Z punktu widzenia językowego trudno odróżnić transmutację jako
zmianę miejsca od immutacji jako zmiany porządku przez wprowadzenie pew-
11
H.G. Gadamer, Die Aktualitat des Schónen. Kunst ais Spiel, Symbol und Fest, Stuttgart
1977, s. 31.
rj
231
nego elementu z zewnątrz. Gdyby „z zewnątrz" miało oznaczać „spoza języka"
(systemu językowego), to figura takowa przestałaby być figurą czysto słowną.
Chyba żeby za figury z zewnątrz uważać takie zabiegi, które polegają na naru
szeniu nie systemu języka w ogóle, lecz określonego systemu stylistycznego,
a więc na osiągnięciu efektu pewnej obcości. Nie jest może przypadkiem, że
immutatio
nazywa się po grecku enallage - taką figurę już znamy pod nazwą
podwójną: enallage-hypallage; jest to zakłócenie porządku logiczno-składnio-
wego przez fałszywą atrybucję jednego ze składników zdania (najczęściej przy
miotnika - enallage adiectivi). Ale teoria figur słów zalicza enallage do figur
przez adiekcję, zbliżoną do tropu znanego pod nazwą metonimii.
I nie warto spierać się o tę czy inną klasyfikację - warto tylko mieć stale na
uwadze fakt rozchwiania retorycznej taksonomii. „Rozchwianie" nie jest zresztą
może właściwym określeniem - chodzi bowiem w tym względzie nie tyle o nie
ostrość pojęć i terminów, zatarcie granic i wieloznaczność, ile o szczególny ro
dzaj wielowymiarowości (jeśli tak można rzec), czyli o to, że taksonomia reto
ryczna nie jest „płaska", że nie da się przedstawić
1
tabelarycznie, lecz że wymaga
łaby jakby „kubistycznego" wykresu.
Te uwagi nasuwają się właśnie w związku z figurami myśli, które tradycyjna
retoryka dzieli nie tylko ze względu na zwroty do publiczności lub do przedmiotu
sprawy (figury nazwane przez nas merytorycznymi, podzielone dalej na figury
semantyczne, emotywne i dialektyczne), ale wedle omawianego poczwórnego
sposobu. I tu się nagle okazuje, że z tych czterech odmian najważniejsza jest od
miana czwarta, czyli figury przez immutację, przy których zatrzymamy się dłużej,
pobieżnie tylko wymieniając trzy poprzednie.
Figury myśli przez adiekcję mieszczą takie zabiegi, jak interpositio, subnexio,
aetiologia
i sententia.
O każdej z nich kilka słów:
Interpositio
to inaczej parenteza, wyrażenie parentetyczne, czyli nawiasowe,
wtrącenie, wszelkie „mówiąc nawiasem, to...".
Subnexio,
czyli dosłownie przyłączenie, podłączenie, polega na uzupełnieniu
głównej myśli wywodu myślą poboczną i dodatkowym argumentem. Tu należą
wyrażenia typu „nie tylko x, lecz także y" oraz figura zwana w teorii figur słów
prosapodosis.
Przypomnijmy, że prosapodosis tam zaliczana była do figur przez
adiekcję, co cytowany s. 207 dobrze ilustrował przykład ze Stanisława Kostki
Potockiego, który dowodził, że Rousseau nie popełnił błędu przez nieuwagę, lecz
wiedział, co robi, inaczej mówiąc popełnił, bo chciał popełnić.
Aetiologia
jest właściwie odmianą subnexio - polega na uzasadnieniu przez
myśl poboczną myśli głównej, na podaniu przyczyny. Słowo znamy w postaci
„etiologia", jako nazwę tego działu nauk, zwłaszcza przyrodniczych, która zaj
muje się badaniem przyczyn zjawisk i procesów - aitia znaczy po grecku wła
śnie „powód", a także temat, ale temat jako początek i uzasadnienie opowia
dania. Tak czy owak, figura ta jest niejasna albo też zbyt oczywista, toteż nic
dziwnego, że Kwintylian (IX, 3, 93) potrzebę jej wyróżniania w ogóle kwestio
nuje.
232
Natomiast sententia znaczy mniej więcej tyle co „sentencja" w języku potocz
nym: zdanie uogólniające doświadczenie lub zalecające jakiś sposób postępowania,
wypowiadane jako zasada obowiązująca, zbliżone do aforyzmu, choć może nieko
niecznie zabiegające o zręczną błyskotliwość. Sententia jako figura zaliczana jest
do grupy przez adiekcję wówczas, gdy jest stosowana do tzw. ąuaestio finita: tak
nazywa się sprawę konkretną, określoną, indywidualną, w odróżnieniu od proble
mu ogólnego. Uniwersalność sentencji ma więc rozjaśnić incydentalność sprawy.
Jako figury przez detrakcję wymienia się najczęściej percursio, praeteritio
i reticentia.
Percursio,
a z grecka epitrochazm, polega na krótkim wyliczeniu przedmio
tów i okoliczności, z rozwijania których, jako oczywistych, można zrezygnować.
W postępowaniu perswazyjnym służy ta figura nie tyle oszczędności, ile sugestii,
że argumenty użyte przez stronę sana tyle silne, że nie wymagają osobnego postę
powania dowodowego.
I tu figura myśli spokrewniona jest z figurą słów: epitrochazm w stylistyce -
to eliptyczne posługiwanie się równoważnikami zdań, sugerujące obraz szybkich
zdarzeń i towarzyszącego im napięcia.
Praeteritio
- to po prostu pominięcie, w praktyce jednak nieraz chytrze stoso
wane. Może być istotnie opuszczeniem rzeczy nieważnych, ale gdy jest pominię
ciem zapowiedzianym i oświadczonym, sprowadzonym do krótkiego napomknienia
(skądinąd figura jest spokrewniona z epitrochazmem) staje się formą ironii typu:
„Nie będę mówił o rozruchach i krzykach, pominę to, że krew leje się ulicami
Paryża, nie wspomnę o zabitych synach na ciałach ojców, o braciach z siostrami,
córkach z matkami, o dzieciach w kołyskach rozbitych o bruk".
Jest to sparafrazowany cytat z Henriady Woltera (2, 259). Z punktu widzenia
stylistyki jest to figura znana nam pod nazwą evidentia, co jeszcze raz potwierdza
fakt krzyżowego układu retorycznych taksonomii.
Najlepiej tę właściwość widać na przykładzie następnej figury myśli przez
detrakcję, a mianowicie figury zwanej reticentia, która polega na nagłym prze
rwaniu zaczętej myśli - a jeśli myśli wypowiadanej, to i zdania: toteż reticentia
jest po prostu utożsamiana ze znaną nam już apozjopezą. Kwintylian wprost pi
sze, że aposiopesis to to samo, co Cyceron nazywa reticentia, a niektórzy inter-
ruptio
(IX, 2, 54).
Figur przez transmutację - rzecz znamienna - w tym dziale prawie się nie
wymienia. W pierwszej chwili to dziwi, ale zrozumiemy powody, gdy uświado
mimy sobie, że - przy względnie ścisłym rozumieniu terminu figura sententiae -
na celowe artystycznie naruszenie porządku myśli niewiele zostaje miejsca. Wła
ściwie mowa tu tylko o hysterologii, czyli znanym nam już przestawieniu porząd
ku relacji wobec porządku czasu, występującym często pod nazwą „hysteron-pro-
teron". To ograniczenie się do hysterologii jest zrozumiałe - w retoryce ścisłej,
czyli dosłownie w sztuce oratorskiej, była to figura dopuszczalna, ale zapewne
niezbyt częsta. Natomiast jako figura narracji, która - jak to na przykładzie Home
ra i Wergiliusza stale podkreślali teoretycy - była zabiegiem nie tylko możliwym,
ale wręcz koniecznym i bezwzględnie zalecanym.
233
Najbardziej interesująca jest czwarta grupa figur myśli, owa poniechana wśród
figur słów - immutacja
l 2
. Figury per immutationem nie są nam obce, bo volens
nolens
wyprzedzając wywody mówiliśmy o emblematyce, ikonologii, prosopo-
pei, personifikacji. Istotną cechą tej odmiany figur jest ich trójwarstwowy układ
1 3
:
słowa
rzeczy w znaczeniu dosłownym
rzeczy w znaczeniu postulowanym .
Terminy „słowo" i „rzecz" mają tu oczywiście takie samo znaczenie jak w ciągu
dotychczasowych wywodów: verbum i res; nie należy ich „przekładać" i moder
nizować - można co najwyżej najogólniej powiedzieć, że „słowo", czyli znak
słowny, spełnia funkcję referencyjną w stosunku do rzeczy rozumianej jako od
niesienie.
Przypomnijmy Kwintylianową (VIII, 6, 1) definicję tropu: „tropus-est verbi
vel sermonis a propria significatione in aliam cum virtute mutatio". Sens „mutdtio
cum virtute" dobrze już znamy, tu ważne jest co innego - owo „vel" (albo) posta
wione między „znaczeniem właściwym" słowa a rzeczy. Jeśli słowo może zmie
niać znaczenie stając się metaforą, metonimią, synekdochą, to i rzeczy - rozumuje
Kwintylian - mając znaczenie w ogóle i znaczenie „właściwe", mogą ulec seman
tycznym przekształceniom. Stąd powszechne zestawianie metafory z alegorią -
wszakże wcale nie tak oczywiste, z czego starożytna retoryka zdawała sobie nie
źle sprawę (ale o tym za chwilę).
Wśród figur (myśli) przez immutację wymienia się tradycyjnie alegorię, iro
nię, emfazę, synekdochę i hiperbolę
14
.
O emfazie, synekdosze i hiperboli była już mowa, tak że nie będziemy do nich
teraz wracać; wystarczy zrozumieć rację wahań i pozornych niekonsekwencji teo
retyków: emfaza, synekdochą i hiperbola istotnie należą do obu odmian figur, prze
kształcenia bowiem (mutationes) następują zarówno, a właściwie jednocześnie,
12
Może określenie „poniechana" nie jest całkiem trafne, ponieważ można mówić o immutacji
w dziedzinie słów; w każdym razie Kwintylian (VIII, 6, 1) nazywa tropem (tropus) - „immutatio
verborum". Przyjąwszy jednak taką interpretację, musielibyśmy nie przeciwstawiać tropów figu
rom, lecz uznać tropy za odgałęzienie figur.
13
Modyfikujemy tu propozycję Lausberga (op. cit., s. 441, § 893), który pisze o dwu pozio
mach znaczeń rzeczy: „Ernst-Ebene", przez co należy rozumieć poziom znaczenia dosłownego i „po
ważnego", przeciwstawionego poziomowi „Spiel-Ebene" („gry") jako poziomowi immutacji. Po
ziomy te wymienia Lausberg w takiej właśnie kolejności, ale zaraz daje taki oto wykres:
verba
i
res auf der immutatio-Ebene
res auf der Ernst-Ebene .
Jeśli „die Ernst-Ebene" oznacza sens dosłowny (rzeczy), to kolejność powinna być inna.
14
Lausberg, op. cit., s. 441^155, § 895-910.
234
na poziomie znaczeń słownych i znaczeń przedstawionych. Najwyraźniej widać
to w wypadku synekdochy, w której zasada pars pro toto dotyczy nie samego ję
zyka, lecz w językowym obyczaju zapisanych tekstów kulturowych. Inaczej mó
wiąc, synekdocha (a dotyczy to także metonimii) jest zwerbalizowanym zapisem
procesów uznakowienia w dziedzinie res: mówimy „pióro" zamiast „pisarz", „sza
bla" zamiast „żołnierz" czy „szermierz", ponieważ desygnaty tych nazw są, mocą
przyjętego w danej kulturze sposobu hierarchizowania sensu rzeczy, najbardziej
reprezentatywne
l 5
.
Alegoria ma w różnojęzycznej teorii literatury tak olbrzymią bibliografię, że
wypadnie ograniczyć się do najważniejszych tylko kwestii, które figurę tę rozpa
trują z punktu widzenia wyznaczonych przez retorykę funkcji.
Wedle większości teoretyków alegoria jest bliska enigmie lub wręcz bywa
utożsamiana z enigmą (zagadką). Kwintylian (VIII, 6, 52) sądzi, że alegoria staje
się enigmą, gdy jest ciemna, nie dość oczywista („[...] quae est obscurior, aenigma
dicitur"), ale przestrzega przed jej nadużyciem: enigmatyczną alegorią mówcy
powinni się tylko niekiedy posługiwać, u poetów natomiast jest zjawiskiem czę
stym. Cyceron natomiast (Deor 3,42, 167) uważa ową niejasność za zaletę i ozdo
bę. Problem enigmatyczności alegorii dlatego jest istotny, że alegoria jako argu
ment ma trafiać do przekonania słuchaczy w dwu etapach i na dwa sposoby: jako
niejasna co do swoich intencji historia czy obraz oraz jako dopowiedziany keryg
mat (przesłanie), eksplikujący sens historii (obrazu).
W tym więc rozumieniu alegoria nie tyle jest enigmą, ile zawiera enigmę jako
czynnik budzący zainteresowanie, oczekujący rozwiązania i wreszcie rozwiąza
ny. Dlatego właśnie alegorię rozpatrujemy na trzech poziomach: na poziomie „słow
nym", którego cechą jest jednoznaczność i który nie podlega operacyjnym prze
kształceniom, i na dwu poziomach „rzeczowych", z których jeden ma znaczenie
dosłowne, drugi zaś postulowane, a więc takie, które ma być przekazane jako osąd
lub instrukcja postępowania.
Retoryka antyczna odróżniała dwa typy alegorii: 1) tota allegoria i 2) permix-
ta apertis allegoria.
Pierwsza to, inaczej mówiąc, alegoria pełna, w której zanika
poziom „rzeczy" w znaczeniu dosłownym, druga - to alegoria „mieszana i otwar
ta", w której oba poziomy - i dosłowny, i postulowany - zostają zachowane.
Kwintylian obie wersje ilustruje przykładami z Cycerona. Alegoria pełna:
„Dziwię się - miał powiedzieć Cyceron
1 6
- i ganię to, że jeden człowiek tak chce
pogrążyć drugiego, iż wywierca dziury w statku, którym sam płynie". Alegoria
mieszana: mówca mówi o Milonie, który w czas niepogod i burz stawiał czoła
zalewającym falom zgromadzeń ludowych (CicMil, 2). Autor Kształcenia mówcy
rozróżnia te alegorie dlatego, że pierwsza nie ma sensu na pierwszym poziomie
(jest zamierzonym nonsensem, nikt bowiem nie wierci dziur w łodzi, w której pły
nie), druga zaś w obu wersjach zachowuje sens - człowiek, który brnie przez deszcz
15
Szerzej na ten temat: Ziomek, Metafora a metonimia. Refutacje i propozycje. ,
16
Cytat pochodzi z zaginionej mowy Cycerona. Zob. Marcus Fabius Quintilianus, ZwólfBucher
Anleitung zur Beredsamkeit. Ubersetzt von F.F. Baur, Stuttgart 1863, s. 717, przyp. 1.
235
i burzę, jest zrozumiałym obrazem przeciwności i trudu; zarazem można odczytać
ten obraz jako immutację zewnętrznego sensu, a więc przeciwieństw losu, spo
łecznych poczynań, międzyludzkich konfliktów
17
.
Ulubionym przykładem alegorii jest okręt. Obraz to iście zbanalizowany, ale
niepodobna go pominąć, skoro przez częste powtarzanie i rozmaite interpretacje
stał się motywem obiegowym, a właściwie już toposem. Na dowód zwykło się
cytować Horacego carmen 114 (inc: „O navis, referent..."):
Czyż trzeba, by cię nowa fala niosła
Na pełne morze, w sinych wód zamęcie?
Lepiej tu w porcie, pozbawiony wiosła,
Zostań, okręcie!
Wszak brak ci żagli, a i maszt się chwieje,
Maszt afrykańskim wiatrem skołatany,
i
Spróchniałe belki i trzeszczące reje
. :. Wśród morskiej piany.
(przeł. L.H. Morstin)
/
Przepisujemy na razie tylko dwie pierwsze zwrotki pięciozwrotkowej całości.
Tradycja rozumiała tę pieśń jako zalegoryzowany obraz stanu państwa, zagrożo
nego nieszczęściami wojny domowej. Jest to więc alegoria mieszana otwarta, jako
że wiersz posiada sens w obu płaszczyznach: dosłownie czytany jest wspomnie
niem i opisem podróży morskiej. A o tym, że posiada sens nadbudowany, dowia
dujemy się ze wzmianki zawartej w strofie ostatniej, „która nie może odnosić się
do zwykłego okrętu"
1 S
:
To, o czym dawniej nie myślałem wcale,
Teraz mi troską. Usłuchaj mej rady,
Nie płyń, okręcie, tam gdzie szumią fale
I lśnią Cyklady.
Cyklady - to wyspy na Morzu Egejskim, miejsce spodziewanego rozstrzy
gnięcia konfliktu między Oktawianem a Antoniuszem; aluzja ta jest więc kluczem
do rozwiązania sensu alegorycznego.
* *
Jak wiemy i jak o tym była już mowa z okazji teorii argumentacji, w której
alegorie i exempla odgrywają znaczną rolę, alegoria, w odróżnieniu od symbolu,
którego sens jest przeżywany i rozumiany w sposób nieostry i często rozmyty,
powinna mieć jedno domniemane znaczenie ukryte, ale jedno na ten raz, na tę
17
Kwintylian (VIII, 6, 48) dopisuje tu taki komentarz: „Gdyby on [Cycero] nie dodał słów
o falach zgromadzeń ludowych, mielibyśmy pełną alegorię [totam allegoriam], a ta jest mieszana
". Można by więc sądzić, że przez mieszaną alegorię rozumie Kwintylian obraz wyposa
żony w eksplikację, czyli pozbawiony enigmy. W interpretacji tej kwestii idziemy jednak raczej za
sugestią Lausberga (op. cit., s. 442, § 897).
18
Horacy, Wybór poezji, oprać. J. Krokowski, wyd. 3, Wrocław 1971, BN II25, s. 26, przyp. 14.
236
okoliczność, w tym kontekście. Umiejętność odszukiwania, rozumienia i wska
zywania tego sensu nazywamy alegorezą. Alegoreza okrętu jest na ogół zgodna:
okręt to państwo (rzeczpospolita), fale i burze - to wojny, a najczęściej wojna
domowa, port - pokój, załoga - obywatele narażający okręt na tym większe nie
bezpieczeństwo, im bardziej są skłóceni. W ciągu wieków w tej alegorezie pewne
szczegóły się zmieniały, jako że można przez okręt rozumieć nie państwo w ogó
le, lecz to państwo, skutkiem czego okoliczności burzy czy zgody stają się kon
kretne i aktualne.
Alegorię można sobie przedstawić i wyobrazić, dlatego też jest to figura po
granicza literatury i sztuk plastycznych. Nie można jednoznacznie odpowiedzieć,
czy dana alegoria pierwotnie była rysunkiem, czy literackim opisem, ponieważ
drogi zapożyczeń prowadzą w obu kierunkach. Pewne jest natomiast, że niejed
nokrotnie zrozumienie alegorii wymaga wiedzy interdyscyplinarnej. Niech za przy
kład posłuży Pieśń III Ksiąg wtórych Kochanowskiego, w której koncepcję i war
tość cnoty wywodzi poeta z wewnętrznej stałości, przeciwstawionej kaprysom losu,
czyli fortuny, a właściwie Fortuny:
Nie wierz Fortunie, co siedzisz wysoko,
Miej na poślednie koła pilne oko;
Bo to niestała pani z przyrodzenia,
Często więc rada sprawy swe odmienia.
Żeby pojąć pełny sens tej (pierwszej) zwrotki, trzeba się odwołać do popular
nego wówczas wizerunku wozu, wysoko naładowanego różnymi dobrami, i do
człowieka spadającego ze szczytu tego ładunku wprost pod poślednie, tzn. tylne
koła.
Alegoria może wejść drogą ikonizacji w obieg mowy potocznej jako zwrot
frazeologiczny - przykładem: „koło Fortuny" czy „fortuna kołem się toczy", na
wiązujący do obrazu koła wynoszącego coraz wyżej ludzi, którzy minąwszy szczyt
spadają ponownie w dół.
Istotną cechą alegorii jest to, że działa i przemawia jako struktura oraz jako
zbiór części: w alegorii znaczą zarazem całość i poszczególne składniki. Okręt
w czasie burzy z dala od brzegu jest znakiem pewnej całości, ale też poszczególne
części rzeczy i sytuacji nabierają znaczeń partykularnych składających się na tę
całość. I tak - zależnie od wybranej alegorezy
19
- brzegi mogą oznaczać dwa por
ty i dwa rodzaje ocalenia albo, przeciwnie, dwa rodzaje zagrożenia, pomiędzy
którymi trzeba wybrać kurs na wprost, kapitan może być władcą, załoga - obywa
telami, obywatelami mogą też być trwożliwi pasażerowie, którzy usiłują darem
nie ocalić swój dobytek zamiast pospołu ratować zagrożony statek.
Poziom dosłowny może być w pełni czytelny i bez komentarza, czyli inaczej
mówiąc spójny. Tak spójną na pierwszym poziomie jest opowieść o Heraklesie na
rozstajnych drogach, znana Ksenofontowi, powtarzana potem wielokrotnie. Uka
zuje bohatera, który się waha, czy wybrać drogę pełną znoju i niebezpieczeństw,
Breuer, Einfiihrung in die pragmatische Texttheorie, s. 203 i n.
237
ale drogę cnoty, czy pójść za głosem pożądania i wybrać rozkosze i zabawy. Mit
ten staje się jednak alegorią w chwili zastosowania do konkretnego przypadku -
jak np. w Żywocie i sprawach Jana Tarnowskiego pióra Orzechowskiego, wspo
mnianym już przedtem (por. rozdz. IV). Tarnowski porównany jest do Herkulesa,
ale w sposób szczególny: „Ale sie jemu toż trafiło, co i Herkulesowi za wieku
dawnego...", co można rozumieć jako wzorzec, i to powtarzalny wzorzec, losu
i moralnych obowiązków. Fakt, że mamy tu do czynienia z porównaniem, nie uni
cestwia alegorii, która w gruncie rzeczy zawsze oparta jest na porównaniu, tylko
że nie zawsze wskaźnik porównania „jak" jest eksplikowany. Tę właściwość ale
goria dzieli z metaforą, z tą jednak różnicą, że w metaforze i porównaniu to, do
czego porównujemy, jest bliższe i bardziej znane, dzięki czemu rzuca niejako świa
tło na to, co porównujemy. Jeśliby powtórzyć tu terminologię zastosowaną w rozdz.
VII o metaforze, to moglibyśmy „dosłowny" poziom rzeczy nazwać rematem, po
ziom zaś tzw. immutacji - tematem. Tematem jest ojczyzna, o której orzekamy
coś przy użyciu rematu-nawy. Tematem jest Jan Tarnowski (miejsce tematu w tym
wypadku jest jakby ramą do wypełnienia, najczęściej w intencji panegirycznej),
o którego rzeczywistych czy domniemanych rozterkach moralnych w wyborze
drogi życia orzekamy przy użyciu narracji zaczerpniętej z mitu i pełniącej tu funkcję
rematu.
Zasada podobieństwa tematu i rematu, która wydaje się być fundamentem ale
gorii, przestrzegana jest wtedy tylko, gdy alegoria jest alegorią pełną {tota allego
ria).
To natomiast, co Kwintylian (patrz wyżej) nazwał allegoria apertapermixta,
czyli otwartą i mieszaną, posługuje się podobieństwem bynajmniej nie oczywi
stym. Sam termin Kwintylianowy nie jest dostatecznie jasny (por. przyp. 17) -
może bowiem oznaczać zarówno otwartość dla różnych znaczeń, jak i oboczność
dwu różnych sensów (dosłownego i postulowanego, czyli immutowanego), a wresz
cie może odnosić się do potrzeby metatekstowej eksplikacji. Potrzeba taka nie
musi być wcale wadą alegorii czy całego alegorycznego utworu - może bowiem
budzić zaciekawienie brakiem spójności w planie dosłownym, która to spójność
zostaje przywrócona poprzez rzeczoną eksplikację tekstu. Tak było w omawia
nym poprzednio (patrz rozdz. IV) exemplum o bocianicy, przemienionym z dra
stycznej narracji realistycznej w nabożną naukę o chrzcie, który zmazuje grzechy.
W podobny sposób funkcjonująwszelkie parabole, czyli przypowieści: są to z punktu
widzenia porządku genologicznego krótkie opowiadania moralizujące (dydaktycz
ne), skonstruowane z alegorii o dwu planach na pierwszy rzut oka niespójnych, skut
kiem czego samo objaśnienie sensu przestaje jak gdyby należeć do działań meta-
tekstowych, ponieważ staje się estetycznie i intelektualnie ważnym składnikiem
utworu, podobnie jak rozwiązanie w enigmie czy jak wszelka zaskakująca puenta.
Poetykę przypowieści najłatwiej zilustrować przykładem przypowieści biblij
nej, ponieważ w niej ze szczególną intencją zatarta jest spójność pierwszego po
ziomu alegorycznego opowiadania, którego sens zostaje ujawniony jako rewela
cja. I tak wspomniana już ewangeliczna przypowieść o robotnikach w winnicy
(Mt 20), którzy jednakowo denarem zostali wynagrodzeni, choć niektórzy najęci
zostali o godzinie trzeciej, inni zaś około jedenastej, niezrozumiała jest już we-
238
wnątrz świata przedstawionego, bo dla uczestników zdarzenia - dla robotników;
sens postępowania tak wyjaśnia gospodarz: „Weź, co twoje i odejdź. Chcę też
i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim,
co chcę?" (Mt 20, 13-16); a to z kolei Jezus objaśnia uczniom swoim: „Wielu
zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi" (Mt 19, 30), co jest
odpowiedzią na pytanie Piotra o nagrodę za opuszczenie domów i pójście za
Nauczycielem, a zarazem stwierdzeniem, że zbawienie jest niezależne od czasu
nawrócenia.
Greckie paraboli znaczy dosłownie „zestawienie", „porównanie", „podo
bieństwo" i tak było tłumaczone na łacinę (similitudo), a w retorykach omawia
no je przy okazji teorii dowodzenia. Wyrazistość gatunkowa paraboli była ra
czej zatarta, a w każdym razie w ciągu stuleci stosunek figur do gatunków przy
sparzał teoretykom niemało trudności. Scaliger raz twierdził, że „figura zwana
przez Greków alegorią jest tym samym, co parabola"
2 0
, ale zarazem powtarzał
definicję alegorii za Kwintylianem: alegoria jest to „figura wyrażająca co inne
go, a co innego, podobnego mająca na myśli", czyli po łacinie jakby allusio;
figura ta ma cztery poddziały, a mianowicie „ apólogos, ainos, mythos, paro-
imia .
Żeby zdać sobie sprawę z niejakiego a nieuniknionego zamieszania, najpierw
wyjaśnijmy użyte przez Scaligera terminy: apólogos to tu raczej „przypowieść" -
piszemy „raczej", ponieważ gr. apólogos może znaczyć także „bajka", ściślej „bajka
ezopowa" (niem. Fabel, Tierfabel, ros. basnja); ale ponieważ Scaliger za chwilę
dodaje, że „apólogos jest rodzajem w stosunku do ainos i mythos", domyślamy
się, że przez ainos rozumiał bajkę właściwą, a przez mythos - mit, choć pełen
wątpliwości dodawał, że są to znaczenia zbliżone, tyle że ainos jest nazwą starszą
i wywodzi się ze słowaparainesis (pareneza), przez co rozumiemy, zgodnie z tra
dycją, literaturę tworzącą wzory postępowania. Paroimia to przysłowie - i z tym
nie mamy większych trudności (por. paremiologia - nauka o przysłowiach) - a je
żeli odwołujemy się do nowożytnej recepcji teorii starożytnych, to po to, by poka
zać, jak rozległy jest obszar sporu.
Czy przysłowie jest alegorią? Można nieco inaczej sformułować pytanie:
czy alegoria i alegoryczne myślenie współtworzy gatunek bajki i przysłowia?
Zwróćmy przy tym uwagę, że przysłowie (czy przynajmniej przysłowie właści
we, przedstawiające jakiś obraz-sytuację, różne od abstrakcyjnego aforyzmu lub
maksymy) jest spokrewnione z bajką. Jest krótkie i lapidarne, ale poza tym, po
dobnie jak bajka, określa pewien stan rzeczy, który uznajemy za reprezentatyw
ny i poddajemy uogólnieniu. Mówiąc: „Gdzie drwa rąbią, tam drzazgi lecą", nie
głosimy tego spostrzeżenia z myślą o pracy drwali, lecz w intencji generalizują
cej: przy pożytecznej pracy powstają ubytki i szkody, których nie można unik
nąć. Stwierdzamy fakt prawdziwy, gdy mówimy, że „nie od razu Kraków zbu-
J.C. Scaliger, Poetyka, ks. II, przeł. J. Mańkowski, [w:] Poetyka okresu renesansu, s. 273 i n.
Op. cit.,s. 274.
239
dowano" (możemy wszakże powiedzieć to samo w innym języku i o innym mie
ście
2 2
), ale odnosimy to do wszelkich dzieł, których wykonanie wymaga dłuż
szego czasu. Podobnie postępujemy z bajką, która nie całkiem ściśle, choć nie
bez racji zwana bywa zwierzęcą: wilk pożera jagnię, bo jest silniejszy, a na do
miar złego znajduje usprawiedliwienie tego czynu (por. Stanisława Trembeckie
go Wilk i baranek), co zgodnie z bardzo starą regułą interpretacji rozumiemy
jako konstatację praw przemocy rządzących społeczeństwem.
Można by więc stwierdzić, że relacje między światem przedstawionym
a uogólnionym sensem odpowiadają relacji między planem dosłownym a im-
mutowanym, przy czym plan dosłowny nie traci sensu, a więc jest tak jak w alego
rii o okręcie i rzeczypospolitej. Są jednak między tymi figurami istotne różnice.
Okręt w czasie burzy może być tylko opisem niebezpiecznej podróży, gdy jed
nak ma się odnosić do zagrożonego państwa, wymaga eksplikacji, czyli zasto
sowania alegorezy. Bajka i przysłowie natomiast nie tylko nie potrzebują eks
plikacji, aleją źle znoszą. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że bajka ma bardzo
starą tradycję oraz ograniczony repertuar, wielokrotnie powtarzany w licznych
wariantach autorskich, ale także dlatego, że bajki ezopowe i fabularne przysło
wia stosują się do rzeczywistości nie tyle (lub nie tylko) poprzez reguły parabo
licznego przeniesienia („okręt ma się tak do rzeczypospolitej jak załoga do oby
wateli, sternik do władcy..."), lecz sposobem zbliżonym do synekdochy, czyli
przez pars pro toto.
Można bowiem bajkę o wilku i baranku rozumieć tak: jest taki zbiór rzeczy
(stosunków), które polegają na przemocy i uzurpowanej słuszności silniejszego;
ze zbioru tego wybieramy podzbiór najbardziej wyrazisty, jakim są wilki i owce
(czy analogicznie: lwy - najsilniejsze osobniki, lisy - najchytrzejsze). Bajki ezo
powe, choć zwane zwierzęcymi, posługują się i innymi bohaterami, ale zawsze
uciekają się do postaci (do nazw) silnie stypizowanych, ułożonych w charaktery
styczne stosunki - np. młody i stary, potok i rzeka, łakomy i zazdrosny, chleb i sza
bla. Podobnie fabularne przysłowia: formułują sytuacje skrajnie stypizowane -
takie jak np. „Szewc zawinił, kowala powiesili" - i często zresztą służą za tytuły
bajek: „Lekarzu, ulecz się sam" (Biernat z Lublina).
Wątpliwości, czy bajka jest gatunkiem alegorycznym, stąd się biorą, że pod
nazwą bajki układano także utwory, które wymagały deszyfrującego klucza i od
nosiły się do określonej jednorazowej sytuacji bez charakterystycznego dla tego
gatunku prawa uogólnienia. I tak np. Sowa, zięba i krogulec Juliana Ursyna Niem
cewicza, której podtytuł brzmi Bajka tłomaczona z perskiego, opowiada o losie
nieszczęsnej zięby, żyjącej „pod srogą przemocą sowy", i o krogulcu, co to „szla
chetną litością zdjęty" wysłał do zięby w posły słowika „z przyjaźni oświadcze
niem". Aby cokolwiek z tego zrozumieć, trzeba dziś sięgnąć do komentarza,
chociaż ówcześnie czytelnicy zapewne dobrze rozwiązywali aluzje. Właśnie alu-
22
Np. tac: „Roma fuit non una die condita", albo ukr.: „Nie widrazu Lwiw zbudowały", i za
pewne wiele innych tym podobnych.
240
zje! Nieszczęsna zięba bowiem to Polska, sowa - Rosja, krogulec - Prusy, z któ
rymi w 1790 r., w trzecim roku trwania Sejmu zwanego Czteroletnim, stronnic
two patriotyczne zawarło sojusz (słowik - dodajmy - to pruski poseł w Warsza
wie, Lucchesini).
*
* *
Pojęcie alegorii i alegorezy w nieco innym sensie funkcjonuje w noematyce
(w biblijnej teorii sensów). Alegoria nie jest tu jedną z figur myśli przez immuta-
cję, lecz tworzy układ komplementarny w czworakim sposobie czytania i rozu
mienia słów i zdarzeń, co znaczy, że sens literalny współwystępuje z sensem mo
ralnym, anagogicznym (odnoszącym się do życia wiecznego) i alegorycznym. Te
trzy sensy w odróżnieniu od sensu dosłownego (literalnego, rozumianego nieraz
jako sens historyczny) tworzą pewną całość, zwaną sensem duchowym (sensus
spiritualis).
Współistnienie sensów może nieraz dziwić, tak dalece bowiem wydają się one
niespójne. Szczególnie wyrazistym przykładem owej rzeczywistej czy pozornej
inkongruencji może być starotestamentowa Pieśń nad Pieśniami, która bez wąt
pienia w swoim sensie dosłownym jest obrzędowym utworem weselnym, dialo
giem oblubieńca i oblubienicy, pieśnią erotyczną:
Oblubienica:
Zaiste piękny jesteś, miły mój,
o jakże uroczy!
Łoże nasze z zieleni.
(1,16)
Oblubieniec:
Szyja twoja jak wieża Dawida,
warownie zbudowana;
tysiąc tarcz na niej zawieszono,
wszystka broń walecznych.
Piersi twoje jak dwoje koźląt,
bliźniąt gazeli,
co pasą się pośród lilii.
(4,4-5)
Ewidentnie miłosny charakter Pieśni skłaniał niektórych komentatorów do
naturalistycznej interpretacji, co w tym wypadku znaczy, że odmawiano jej cha
rakteru natchnionego. Ale przeważyła jednak tendencja do alegorycznego rozu
mienia utworu, co zresztą wcale nie musiało oznaczać zaprzeczenia sensowi
dosłownemu. Już w II w. rabbi Ben Akiba czytał Pieśń jako poemat o miłości
Jahwe (Oblubieniec) i Izraela, narodu wybranego (Oblubienica), co chrześcijań
stwo przejęło dodając jednak, że w pełniejszym sensie Oblubieniec i Oblubienica
to alegoria Chrystusa i Kościoła, a nawet Boga (Chrystusa) i ludzkości, odkupio-
241
nej i powołanej do zjednoczenia z Nim w miłości; możliwy jest także sens maryj
ny Pieśni
23
.
*
* *
Grecy nie mieli swoich świętych ksiąg kanonicznych, tak że wierzenia grec
kie i mity były zbiorem wariantów zapisanych w dziełach literackich, przede
wszystkim u Homera, Hezjoda i u tragików. Obraz kosmogonii i obraz Olimpu
nie był zbyt budujący, a poeci mogli uchodzić za gorszycieli. Sposobem ocalenia
wizji nadprzyrodzonego świata, a zarazem uwolnieniem Homera od zarzutu obra
zy bogów okazała się interpretacja alegoryczna. Proponował ją presokratejski po
eta i filozof, Ksenofanes z Kolofonu (ok. 570-470 p.n.e.), a uprawiał Krates z Mai
łoś, filolog ze sławnej szkoły pergameńskiej, pozostający pod wyraźnym wpły
wem kierunku stoickiego w filozofii. W ich wykładni wszystko to, co mogłoby
budzić zgorszenie, nabierało głębokiego sensu. I tak np. cudzołóstwo Afrodyty
z Aresem, rozumiane alegorycznie, wyobrażało zgodę żywiołów przeciwstaw
nych
2 4
. W takiej interpretacji mitu trojańskiego Achilles oznaczał słońce, Aga-
memnon - eter, Helena - ziemię, Parys - powietrze etc. Wedle Platona „rumaki
duszy" (wyrażenie pośrednie między metaforą a alegorią) oznaczają pożądanie
i odwagę w zaprzęgu kierowanym przez rozsądek {Fajdros 246a-257b).
Znamienna w tych przykładach jest jednak łatwość obumierania sensów ale
gorycznych, co znaczy, że nie można do nich dotrzeć drogą hermeneutyczną, lecz
jedynie na drodze erudycyjnej rekonstrukcji. Musimy pamiętać, że spośród ol
brzymiego dorobku literatury i innych sztuk przedstawiających w zakresie alego
rii i symbolu tylko niewielka stosunkowo część zachowała żywotność - wiele zaś
figur uległo archaizacji i zatraciło czytelność.
*
Nader ważną figurą myśli osiąganą przez immutację jest ironia. Nazwa po
chodzi z gr. eironeia, co oznacza „udawanie", „zmyślanie", a także „uchylanie się
od obowiązku mówienia prawdy" - w tym sensie jest to zatem błąd (viłium) i wy
kroczenie, co jak każde vitium w retoryce poddane procederom licencjonowania
przekształca się w virtus - w zaletę, a przez to w figurę.
Ironię często utożsamiano lub mieszano z litotą (por. rozdz. VII), co jest nie
porozumieniem, jako że litota jest figurą słów, która polega na złagodzeniu lub
23
Alegorezę „Oblubienica - Kościół" ułatwia fakt, że po łacinie „Ecclesia" jest gramatycznie
rodzaju żeńskiego.
24
P. Szondi, Wprowadzenie do hermeneutyki literackiej, [w zbiorze:] Współczesna myśl lite
raturoznawczo w Republice Federalnej Niemiec. Antologia, oprac. H. Orłowski, Warszawa 1986,
s. 28.
242
pomniejszeniu antonimu (przypomnijmy: mówimy „niemądry", co jest łagod
niejsze niż „głupi" jako antonim przymiotnika „mądry"; podobnie „niebrzydki"
nie jest od razu „ładny"). Ironia natomiast jest specyficzną bronią w sporze czy
we wszelkiej słownej walce, bronią, która sprowadza się do sprzeczności między
zewnętrznym sensem wypowiedzi a jej ukrytą intencją. W tym sensie ironia jest
figurą antyfrastyczną, polegającą na niezgodzie między aktem lokucji a illokucji
(por. o aktach mowy w rozdz. II), co znaczy, że wyrażenie ironiczne jest wyraże
niem rozmyślnie niefortunnym w planie podstawowej kompetencji językowej,
fortunnym zaś w planie retorycznym. Inaczej można by to ująć jeszcze tak: iro
nia zasadza się na różnicy między planem dosłownym a planem immutowanym.
Jeśli powiem do kogoś, kto się notorycznie spóźnia: „Ależ jesteś punktualny",
to będzie to wypowiedź ironiczna, która powinna adresata dotknąć bardziej niż
gdybym powiedział z naganą: „Znowu się spóźniłeś". Bardziej ma dotknąć dlate
go, że między pochwałą (w akcie lokucji) a naganą (w akcie illokucji) jest prze
paść dzieląca normę od rzeczywistości.
Ofiarą ironii może być mówiący - będzie to wówczas autoironią, słusznie
chyba uchodząca za najbardziej szlachetną odmianę komizmu. To zresztą dość
oczywiste. Mniej oczywiste jest natomiast pytanie, co się stanie, jeśli adresat iro
nii tej nie odczyta. Nie ulega wątpliwości, że niezrozumienie ironii przez jej ofiarę
nie tylko nie unicestwia tej figury, ale ją jeszcze w działaniu zaostrza: ktoś, kto by
wziął ironiczną pochwałę serio, znalazłby się w pożałowania godnej sytuacji.
W czyich oczach? - odpowiemy, że osób trzecich; ironia bowiem jest figurą reto
ryczną, ale jednocześnie kategorią estetyczną i odmianą komizmu - intelektual
nego i agresywnego zarazem
2 5
; w estetycznym układzie komunikacyjnym ironia
implikuje obecność audytorium. Skierowana jest przeciw komuś, ale skuteczność
agresji czerpie z oczekiwanego aplauzu odbiorcy: czytelnika, a najchętniej słu
chacza. Ironia zakłada czy co najmniej kalkuluje pewne elementy gry - nie jest
sama przez się oczywista, zaprasza do współuczestnictwa w odkrywaniu ukryte
go a prawdziwego sensu.
Ironia jest figurą przeznaczoną do wykonania głosowego (do pronuncjacji),
chociaż odnajdziemy ją także w nieoralnej literaturze, w cichym czytaniu. Ale
najbardziej wyrazistym sygnałem ironii jest intonacja. Sprawa jest przeto i prosta,
i skomplikowana. Prosta, ponieważ umiemy rozpoznać charakterystyczną melo
dię zdania, będącą ramą modalną, a prościej mówiąc: sygnałem nadawczo-od
biorczym niezgodności sensu zamierzonego z sensem literalnym. Jest to zarazem
sprawa o tyle skomplikowana, że nie znamy notacji dla tej językowej melodii, nie
umiemy jej zapisać - intuicyjnie tylko możemy powiedzieć, że zdanie z ironiczną
ramą modalną wypowiadamy raczej powoli, raczej ciszej niż głośniej, raczej z nad
mierną powagą niż pogodnie. Jest to w gruncie rzeczy dziedzina sztuki aktorskiej,
25
J. Krzyżanowski {Nauka o literaturze, Wrocław 1966, s. 203) podzielił wszystkie zjawiska
komiczne wedle dwu kryteriów: 1) reakcji, która może być: a) prosta i b) złożona, oraz 2) oceny,
która może być: a) dodatnia i b) ujemna. W ten sposób powstał kwadrat zawierający cztery odmiany:
la/2a-jowialność, la/2b satyryczność, lb/2a- humor, lb/2b - ironia.
243
a w tym sensie i oratorskiej, której retoryka wyznaczyła osobny dział pronuncja-
cji (zob. rozdz. X).
Ironia jest figurą retoryczną, ale jak znaczna część retoryki jest zarazem pro
blemem stylistycznym. Jako taki stawia przed nami pytanie o językowe, albo sze
rzej: tekstowe sygnały ironiczności, które odszukujemy w utworach literackich
odbieranych w lekturze cichej, to znaczy pozbawionej wszelkiej ponadjęzykowej
ramy modalnej. Oczywiście nie ma takich tekstów, które by obejmował zakaz
głośnego czytania (głosowego wykonania) - więcej nawet: sztuka czytania po
cichu jest podobno sztuką stosunkowo późno w naszej kulturze opanowaną; po
noć podziwiano św. Ambrożego za tę umiejętność. Nam się to dzisiaj może wydać
trudne do pojęcia, wobec tego dla przybliżenia problemu podajemy dwa przykłady.
Ludzie, którzy się niedawno nauczyli czytać, zwłaszcza gdy są to dorośli, mają
zwyczaj wymawiać czytane słowa choćby półgłosem. Średnio wykształcony mu
zycznie człowiek potrafi wykonać z nut muzykę instrumentalnie lub wokalnie -
ale trzeba wielkiej sztuki, aby nutowy zapis czytać z zamkniętymi ustami i bez
pomocy instrumentu. Wyjątkowo wykształceni artyści ku podziwieniu laików czy
tają w ten sposób nawet partytury.
Zresztą czytając po cichu czytamy także to, co niezbyt ściśle ludzie teatru
nazywają „podtekstem". Analizowaliśmy poprzednio słowa Szimeny: „Je ne te
hais point" - wiemy, że jest to litota, która zaprzeczając nienawiści oznacza uczu
cie dodatnie; ale ta litota ma swój podtekst: Szimena nie tylko chciała powiedzieć,
że nie ma między nimi nienawiści, ale że go kocha - i taką wskazówkę winna
wyprowadzić aktorka z analizy postaci.
Arcydziełem ironii jest Krasickiego satyra Do króla. Podmiot satyry gani kró
la (i to jest sens dosłowny), by tym wytwomiejszą wygotować jego obronę:
Jesteś królem, a czemu nie królewskim synem?
To niedobrze; krew pańska jest zaszczyt przed gminem [...]
Jesteś królem - a byłeś przedtem mości panem;
To grzech niedopuszczony [...]
Ironia zazwyczaj w planie dosłownym zawiera oceny pochlebniejsze niż te,
które są istotnie mniemane i których należy się domyśleć: to o głupim mówimy
ironicznie, że jest mądry, i o brzydkim, że piękny, a nie odwrotnie. Powiedzieć do
mądrego „głupi" - to albo obraza, albo... czułość. Satyra Do króla jest ironiczna,
ale jest tak zbudowana, że ironię można unicestwić: tylko że wówczas kompromi
tuje się ten, który to wszystko mówi - kompromituje się rola, którą przyjął pod
miot, czyli rzekoma mądrość ganiącego okazuje się głupotą.
Dla objaśnienia figur ironii może być przydatne pojęcie „przywołania echem"
2 6
.
Pojęcie to wyprowadzone zostało z różnicy między „użyciem" a „przywołaniem",
która polega na tym, że „użycie wyrażenia odsyła do tego, do czego odnosi się
wyrażenie, przywołanie zaś odsyła do tegoż wyrażenia"
2 7
. Inaczej jeszcze mó-
26
D. Sperber i D. Wilson, Ironia a rozróżnienie między użyciem i przywołaniem, przeł. M.B.
Fedewicz, „Pamiętnik Literacki" 1986, z. 1.
27
Op. cit., s. 273.
244
wiąc, użycie wyrażenia polega na spełnieniu przez nie funkcji w zasadzie seman
tycznej (referencjalnej) i pragmatycznej (a także - emotywnej i konatywnej), przy
wołanie zaś jest pewną formą działalności metatekstowej, jest bowiem wypowie
dzią czyjej składnikiem odnoszącym się do czegoś, co już zostało wypowiedziane.
Najprostszych przykładów mógłby dostarczyć dialog, w którym słowa poprzednika
zostaną powtórzone w jakiejś intencji: potwierdzenia, zdziwienia, pytania („Jestem
chory". „Tak, jesteś chory!" „Jesteś chory?!" „Jesteś chory?"). Przywołaniem echem
nazywamy natomiast powtórzenie wypowiedzi, która niekoniecznie poprzedza bez
pośrednio wypowiedź przytaczającą. Mogą te wypowiedzi być opiniami rozpo
wszechnionymi, pewnymi przekonaniami, przesądami. Przywołania echem nie
muszą być ironiczne, ale znacznie wzmacniają tę figurę. Chodzi o to, że niepraw
dziwość wypowiedzi jest, owszem, warunkiem koniecznym ironii, ale nie jest
warunkiem wystarczającym. Warunek ten musi być uzupełniony wyraźnym sy
gnałem ramy modalnej, dzięki której odbiorca lub - co jeszcze ważniejsze - ob
serwator wie, że wypowiedź należy zinterpretować odwracając jej sens.
Stosunek ironii jako figury myśli do figur słów nie jest wystarczająco zbadany
- zresztą nie da się objaśnić ironii bez komentowania ponadwerbalnych kodów,
takich jak gest czy intonacja. Ale nieraz wskazówki dla uruchomienia tych kodów
tkwią w organizacji tekstu. Nie jest przypadkiem, że zwykło się szukać przykła
dów tzw. podtekstów w tekście dramatu. Oto scena 2 aktu III Juliusza Cezara
Szekspira. Brutus odchodzi, głos zabiera Antoniusz. Jego przemówienie, liczące
42 wersy, to zręczna pochwała i obrona zamordowanego Cezara wobec tłumu życz
liwego Brutusowi:
Szlachetny Brutus mówił wam, że Cezar
Był chciwy władzy: jeżeli to prawda,
Była to ciężka wina z jego strony,
I on też ciężko ją odpokutował.
Za pozwoleniem Brutusa i innych,
(Bo Brutus mężem jest przecież szanownym
I tamci wszyscy są szanowni ludzie)...
(przeł. J. Paszkowski)
Interpretację wypowiedzi umieszczonej w nawiasach sugeruje dalszy ciąg
tekstu:
Lecz Brutus mówi, że on był ambitny,
A Brutus mężem jest przecież szanownym.
I za chwilę:
Otóż ambicja z twardszego jest kruszcu;
A Brutus mówi, że on był ambitny,
A Brutus mężem jest przecież szanownym.
I jeszcze, po raz czwarty to samo zdanie o Brutusie - rodzaj adiekcji i jakby
wskazówka głosowego klimaksu, propozycja coraz dobitniejszego stwierdzenia,
które im częściej powraca, tym mniej zostawia wątpliwości, że nie jest to własne
zdanie Antoniusza i że przywołane zostało z ironiczną intencją.
Rozdział X
PAMIĘĆ I WYKONANIE
Z pięciu części sztuki wymowy {partes artis) najwięcej miejsca zajmowała
i zajmuje elokucja, co zrozumiałe - zarówno ze względu na rolę organizacji słowa
i myśli w dziedzinie przekonywania, jak i ze względu na rolę, jaką retoryka, bę
dąc z założenia teorią wymowy jako artystycznej prozy, odgrywała i odgrywa w sty
listyce.
Mniej mieliśmy - poniekąd wbrew oczekiwaniom - do powiedzenia na temat
dyspozycji, a jeszcze mniej powiemy o dwu ostatnich częściach, a mianowicie
o pamięci {memoria) i wykonaniu (pronuntiatio, który to termin łaciński oznacza
zarówno „obwieszczenie", jak „wypowiedzenie", „odczyt", „wyrok" i - w sensie
fonetycznym - „wymowę"). Przyczyna jest dość oczywista: w praktyce umiejęt
ność zapamiętywania tekstu mowy oraz umiejętność jej wygłoszenia, a więc naj-
dosłownięj operowania głosem, była i jest poniekąd darem natury, a poniekąd umie
jętnością pochodzącą z nauki i doświadczenia. Te części sztuki wymowy przypo
minają sztukę aktorską, a nawet są jej wręcz pokrewne. I to podobieństwo dobrze
uświadamia skalę oraz rodzaj trudności w zapisie reguł sztukami tymi rządzących:
reguł jest niewiele i są na ogół proste, ich przekazywanie wszakże odbywa się
zazwyczaj przez pokaz i naśladownictwo.
Powyższe uwagi dotyczą też w pewnym stopniu problemu zapamiętywania.
Starożytność odróżniała - i podział ten utrzymał się wśród wszystkich niemal śre
dniowiecznych i nowożytnych kontynuatorów - dwa rodzaje pamięci: pamięć
naturalną (naturalis memoria) i pamięć sztuczną (artijicialis memoria lub artifi-
ciosa memoria).
Rozróżnienie to i należące tu definicje pochodzą głównie od rzym
skich teoretyków - wprawdzie Arystotelesowi nie były obce te problemy, ale o je
go poglądach, skutkiem zaginięcia księgi o mnemonice ', niewiele możemy po
wiedzieć. Pierwsze w miarę
y
obszerne wypowiedzi na ten temat pochodzą z mylnie
przypisywanej Cyceronowi Rhetorica ad Herennium (por. rozdz. I), której anoni
mowy autor z całą pewnością nie był oryginalnym myślicielem, ale był za to su
miennym sprawozdawcą i kompilatorem
2
, tak że zapewne zachował poprzedzają
cy go stan doktryny greckiej między IV a I w. p.n.e.
' Wspomina o tym grecki historyk filozofii z III/IV w. Diogenes Laertios w Żywotach i poglą
dach sławnych filozofów (przeł. I. Krońska, K. Leśniak, W. Olszewski, wyd. 2, Warszawa 1982).
2
Yates, Sztuka pamięci, s. 16 i n. Praca angielskiej autorki, wydana w 1972 r. pt. The Art of
Memory (zob. też przyp. 45 do rozdz. II), jest źródłowym i oryginalnym opracowaniem tematu i do
niej będziemy się w tym rozdziale odwoływać.