Rozdział V
RETORYKA ELOKUCYJNA. ZAŁOŻENIA
Będziemy używali terminu „elokucja", chociaż nieraz przekłada się, czy przy
najmniej przekładało, łac. elocutio (gr. leksis lub phrdsis) przez „wysłowienie",
ale takie tłumaczenie - po tym, co wiemy z poprzednich rozdziałów - może być
mylące, jako że wyartykułowanie myśli (inwencji) i ich porządku (dyspozycji)
nie musi być słowne, choć oczywiście w retoryce rozumianej jako sztuka wymo
wy chodziło głównie o wyposażenie werbalne tekstu. Głównie, ale nie wyłącznie.
Także i w antycznej fazie myśli retorycznej systematyka i nomenklatura działu
elokucji odnosiła się nie tylko do warstwy słownej.
Wszystko to, czym zajmuje się retoryka, da się podzielić na dwie sfery- sferę
rzeczy (res) i sferę słów (yerba), tak że przez odpowiednie działania można budo
wać zarówno figury rzeczy {jigurae rerum), jak i figury słów (ftgurae verborum).
Ale nie popełnimy błędu, jeśli naukę o elokucji nazwiemy nauką o stylu. „Styl
bowiem jest rozplanowaną szatą inwencji i jej jakby ozdobą" - czytamy u Sarbiew-
skiego
1
(w oryginale jest w tym miejscu elocutio). Rozprawianie o stylu jest jednak
o tyle uzasadnione, że w tej (trzeciej) „części sztuki" {pars artis) mamy do czynie
nia z operacjami, których rola i znaczenie wykraczają poza przewidziane cele wy
mowy. Jak wiemy, Arystotelesowski podział na Techne rhetorike i Perl poietikes
był podziałem przemyślanym i unikającym powtórzeń, można więc domniemywać,
zważywszy, że Poetyka dochowała się w kształcie uszkodzonym, iż obie prace się
dopełniają, co znaczy, że umieszczenie zasad stylistyki w retoryce było podyktowa
ne poczuciem porządku, a nie wyłączeniem tej problematyki z dziedziny poezji.
Zresztą rozstrzygają przykłady - u Arystotelesa czerpane z tragików i z epopei.
Fakt jednak, że nauka o elokucji znalazła się w retoryce, mógł mieć i miał
oczywiście ważkie konsekwencje. Często mówi się, że w danym okresie, np.
w XVII w., rozwija się „retoryka elokucyjna" kosztem „retoryki inwencyjnej".
Spostrzeżenie takie nie jest pozbawione sensu, ale należy je nieco przeredagować,
to znaczy trzeba mówić, że w pewnych latach, jak to istotnie było w epoce baro
ku, rozwija się sztuka w y m o w y w sposób przesadny poszukująca ozdób stylistycz
nych.
Dlatego nas nie dziwi, że z początkiem wieku X I X Stanisław Kostka Potocki
będzie przestrzegał w „Przedmowie" do swojego czterotomowego dzieła O wy
mowie i stylu:
' Sarbiewski, Wykłady poetyki {Praecepta poetka), przeł. S. Skimina, s. 191 (382-383). W tek
ście Skiminy jest Jakoby" („ąuoddam quasi"), a winno być Jakby".
125
2
S.K. Potocki, O wymowie i stylu, t. 1, s. XVI.
3
Op. cit., cz. 2, t. 3, s. 281.
4
J.F. Królikowski, Rys poetyki, Poznań 1818, s. 8 i n.
[...] zdało mi się rzeczą nieodbitą zmienić przyjęty w pisaniu o niej [o wymowie] porządek i to na
końcu położyć, co się zwykle na początku znajduje, to jest część metafizyczną czyli rozbiorową
myśli i języka, i tak zawołaną w retoryce naukę figur, którą lubo gardzić nie należy, której nie posia
dać luboby wstydliwym było dla mówcy, przecież bez niej człowiekiem wymownym być nie można;
tak dalece, iż uważać ją należy raczej za dopełnienie nauki krasomówczej niż za jej zasadę
2
.
W innym miejscu Potocki broni potrzeby i sensu nauki o stylu, odpierając za
rzut jej zbyteczności następującym argumentem:
Przyznaję, iż są osoby, co mówią i piszą poprawnie nie znając nawet imion figur. Juzem uważał,
że sama natura uczy nas ich użycia; używają więc w miejscu swoim przenośnych wyrazów bez
najmniejszej o nich wiadomości, lecz stąd wnosić nie należy, że przepisy są niepotrzebnymi; zawsze
je uprzedziło doświadczenie, nie mniej one jednak wydoskonaliły wszystkie sztuki. Widzimy co
dzień osoby, co śpiewają nie znając znaków muzycznych; wszelako ważnym zdało się złożyć z nich
stopniowanie, a z muzyki sztukę i byłoby to rzeczą nierozsądną twierdzić, iż ona jest rzeczą niepo
trzebną, bo sięjej wykonanie w naturze znajduje
3
.
A więc i w niniejszych wywodach umieścimy egzemplifikacje nie tylko z prozy
czerpane, lecz także z poezji, a nawet częściej z poezji, i to wcale nie klasycy-
stycznej i nie tej, o której zwykło się mówić, że jest „retoryczna".
Te przytoczenia i wyjaśnienia są tym bardziej potrzebne, że do dziś pokutują
jeszcze poglądy na sztukę jako na dziedzinę działań spontanicznych. W roku 1828
J.F. Królikowski próbował dowodzić, że w y m o w y nie da się odróżnić od poezji na
poziomie językowej organizacji: gdy mówił, że obecność lub brak „miar" o ni
czym nie świadczy, ponieważ może być poezja prozą, to poniekąd miał rację; ale
on zarazem twierdził, że różnica polega na tym, iż „krasomowstwo" używa pięk
ności „celowo", poezja natomiast posługuje się pięknem bezinteresownie
4
.
M o ż n a się domyślać, że pojęcie „piękna bezinteresownego" jest pogłosem
koncepcji Kantowskich, a odróżnienie poezji od w y m o w y - sygnałem kryzysu
estetyki klasycystycznej.
Antyczne ujęcie sztuki słowa, starannie oddzielając poezję i wymowę, zara
zem ich nie antagonizowało. Poetyka zajmowała się tą dziedziną sztuki, której
środkiem i celem było naśladowanie - mimesis; retoryka zaś nastawiona była na
sposoby sterowania odbiorem. Różnice specyficzne mniej zatem dotyczyły kwe
stii stylistycznych, dla których znacząca jest opozycja między gramatycznością
a retorycznością w takim sensie, w jakim te terminy występują w trivium; różnica
między recte a bene polega na tym, że recte oznacza podstawową poprawność
gramatyczną, bene zaś - to nie tylko i nie tyle „dobrze", co i „pięknie". Bonae
litterae
z czasem znaczyło „literatura piękna", co po francusku dało belles lettres
(za pośrednictwem bonellae litterae) - a po polsku (i w innych językach) „bele
trystyka".
Inaczej jeszcze problem porządkując powiemy, że punktem wyjścia wszel
kich rozważań stylistycznych jest pojęcie latinitas. Oczywiście chodzi o „łaciń-
126
skość", ale tak dosłownie rozumiany termin ma sens tylko w retoryce (stylistyce)
rzymskiej, gdzie jest opozycją wobec wszelkiego barbaryzmu. Podobnie u Ary
stotelesa (ArRh III, 5; 1407a 20) poprawność gramatyczna i idiomatyczna okre
ślona jest czasownikiem to hellenizein, co nic innego nie znaczy jak „mówić po
grecku", a więc poprawnie. Trudno zabiegać o adekwatny przekład tego terminu
- „polonizować"? „Polonizm" byłby bez sensu, bo może oznaczać tylko zapoży
czony element polski w innym języku. Można by wprawdzie na wzór słowa „orto
grafia" (zasady poprawnej pisowni) zaproponować termin „ortoepia", ale ten ozna
cza już poprawną w y m o w ę w znaczeniu fonetycznym, trudno by więc było lanso
wać rozszerzenie zakresu. Lepiej więc pozostać przy latinitas pamiętając, że
w kontekście tej problematyki oznacza ona wszelką elementarną poprawność ję
zykową, niekoniecznie języka łacińskiego, lecz każdego innego języka, i że od
stępstwem od tej zasady jest barbaryzm (barbarismus), w pierwotnym znaczeniu
błąd popełniany przez cudzoziemca, ale szerzej w ogóle przez człowieka niewy
kształconego lub karygodnie niedbałego o ojczysty język.
Cyceron (Deor I 32) tak formułuje zasady poprawności i retoryczności: mów
ca ma mówić (loqui) latine (oczywiście po łacinie, ale - jak wiemy - przede wszyst
kim poprawnie),piane (jasno), delucide (wyraźnie) oraz ornate i decore. Że orna-
te
nie znaczy po prostu „ozdobnie", to już wiemy; decore, umieszczone na końcu,
znaczy mniej więcej tyle co - stosownie. Tu należy przypomnieć omówioną wy
żej przy okazji teorii rodzajów retorycznych (patrz rozdz. III) zasadę decorum,
która przewidywała dostosowanie rodzaju oraz stylu do materii.
Powiedzieliśmy poprzednio, że nauka o elokucji ma charakter poniekąd uni
wersalny, czyli jest po prostu stylistyką, która odnosi się zarówno do sztuki wy
mowy, jak i do gatunków tradycyjnie zaliczanych do poezji, z czego jednak nie
wynika, że między wymową a poezją nie ma różnicy. O tym, co jest stosowne
w poezji, a co w wymowie, decyduje zasada decorum. Nie inaczej też sprawę uj
mował Arystoteles (ArRh III 2; 1404b), gdy stwierdzał, że nauka o stylu jednako
wo obowiązuje obie dziedziny sztuki słowa, a repartycja stylów nie przebiega wedle
granicy między retoryką a poezją, lecz jest wyznaczona stosunkiem tematu do
elokucji. I tak np. w samej retoryce rodzajowi sądowemu i rodzajowi doradczemu
przystoi styl skromniejszy, ponieważ góruje tu użytkowa funkcja prozy (agon i na
rada), ale już w rodzaju pokazowym (epideiktycznym) wytworność i związana
z tym pewna bezinteresowność stylu jest dopuszczalna.
Wypada zatem przed dalszymi porządkującymi krokami wyraźnie przypomnieć
systematykę klasyczną, której - i to jest ważna deklaracja metodologiczna - nie
ma potrzeby modernizować, a w każdym razie przed wszelką adaptacją należy
starannie zapoznać się z wielowiekowym, dobrze już przyswojonym podziałem,
który jest nie tylko kwestią porządku ułatwiającego poruszanie się po rozległym
terenie, ale także jest programem myślenia o literaturze - o sztuce słowa.
Punktem wyjścia jest podział wszelkich tworów w dziedzinie elokucji na wady
(vitia)
i zalety {yirtuteś) - podział wcale nie tak oczywisty jakby się to na pierw
szy rzut oka zdawać mogło, ponieważ wada czy błąd pod pewnymi warunkami
staje się zaletą. W terminologii retorycznej rzymskiej istniał termin „mutatio cum
127
ratione", czyli przekształcenie uzasadnione, albo odstępstwo, dla którego istniały
dostatecznie silne racje. Nie jest to więc nic innego, jak umotywowane przejście
od latinitas do perspicuitas i od perspicuitas do ornatus. Wykroczenie przeciw
latinitas
nazywało się barbarolexis. Dla Rzymian barbarzyńcami były wszystkie
ludy niełacińskie, ale podobnie dla Greków barbarzyńcami były ludy niehelleń-
skie, w tym także Latynowie, przynajmniej do czasu, dopóki nie przejęli kultury
greckiej jako wyższej.
Perspicuitas,
czyli przejrzystość, to poprawność wyższego rzędu, swego ro
dzaju intelektualna zrozumiałość. Odstępstwo od latinitas na tym poziomie pole
ga na szczególnym wyborze słów, na odwołaniu się nie do całego zasobu, lecz
zasobu słów (copia verborum) właściwego mowie wykształconej.
Ciekawe, że Francuzi przejęli pojęcie latinitas pod nazwą purete, czyli po
prostu „czystość", natomiast w miejsce perspicuitas piszą darte albo nettete (ja
sność); nie przeciwstawili jednak sobie tych pojęć, bo uważali (i uważają), że już
od purete należy wymagać jasności. Język francuski z natury jakoby jest językiem
wykraczającym poza zwykłą gramatyczną poprawność w imię darte - przejrzy
stości
5
. Oczywiście to przekonanie było raczej postulatem klasycystycznym niż
faktem, ale jest znamienne i warte odnotowania, jako że z kolei autorytet francu
ski - po greckim i rzymskim - był miarodajny i obowiązujący dla nowożytnej
europejskiej teorii literatury.
Barbarolexis
jest odstępstwem od normy w pojedynczych słowach, które to
„barbaryzmy" nie muszą być wadą, ponieważ mogą być użyte celowo i - wtedy
tolerowane - nazywają się metaplazmami. Przykłady metaplazmów w warstwie
fonicznej, zwłaszcza w wierszu, są w podręcznikach liczne - nas jednak o tyle
mniej interesują, że, aby je zrozumieć, trzeba głęboko wniknąć w tajniki łaciny.
Zostańmy więc przy stosunkowo prostych przykładach. I tak periculum (niebez
pieczeństwo) m o ż e w wierszu otrzymać postać periclum. Powinno się wymawiać
solvit
(dwusylabowo, ponieważ v oznacza tu spółgłoskę) i w y m o w a soluit (trzy-
sylabowa) jest błędem (vitium), który jednak jest dopuszczalny, więcej nawet -
jest zaletą (yirtus) w poezji.
Te „barbaryzmy" mają swoje nazwy: skrócenie w y m o w y w środku nazywa
się synkopą, podział jednej sylaby na dwie - dierezą (nie mylić z dierezą jako
odmianą średniówki).
Ale posłużmy się przykładami polskimi.
Synkopąjest każde opuszczenie sylaby lub głoski wewnątrz wyrazu, a i w roz
woju historycznym języka wręcz działa coś w rodzaju prawa synkopy. Kiedyś
odmieniało się przymiotnik „dobr" w ten oto sposób: „dobrajego", „dobrujemu",
co potem przekształciło się w „dobrego", „dobremu". Podobnie pierwotne J e s t li,
jestli" przekształciło się w , jeśli", a potem w, j e ś l i " - w XVI w. jeszcze trwała
ta oboczność; i każdy pisarz, który użył formy nowszej, użył synkopy, która mo
gła być uważana za niepoprawny barbaryzm lub też za tolerowaną i pożądaną
5
Zob. E. Littre, Dictionnaire de la langue Francaise, Paris 1873-1892, s.v. „clarte"
i „nettete". Zob. też Lausberg, Handbuch der literarischen Rhetorik, s. 275, § 529.
128
innowację. W zasadzie jednak język polski mało dawał okazji do wykorzystywa
nia przekształceń fonetycznych w celach artystycznych, z pewnością mniej niż
łacina, tak że synkopę znajdziemy w poezji polskiej raczej jako przejaw ekspery
mentu i naśladowania metryki łacińskiej. I tak Kochanowski w Psałterzu Dawi
dowym
pisze:
Tam d' ołtarza świętego
Pójdę przed Pana mego [...]
(ps. 43, 19-20)
i
Wiek ludzki jest lat siedmdziesiąt;
Duży, kto trwa d'ośmidziesiąt [...]
(ps. 90, 33-34)
Taki chwyt nazywa się elizją i jest w metryce łacińskiej nie tylko dopuszczal
ny, ale nawet poniekąd obowiązkowy, jako że łacina źle znosi, zwłaszcza w po
ezji, tzw. hiatus (rozziew), czyli zbieg dwu samogłosek (w wygłosie jednego wy
razu i w nagłosie drugiego), i gdy przypadkiem dojdzie do spotkania dwu samo
głosek, należy jedną z nich opuścić: elizją nazywamy opuszczenie samogłoski
wygłosowej (np. saper' aude zamiast sapere aude), aferezą opuszczenie samogło
ski nagłosowej (np. homo 'st zamiast homo est). Synkopa w łacinie polega na opusz
czeniu zazwyczaj samogłoski krótkiej, ale w zasadzie można i elizję, i aferezę uznać
za odmianę synkopy.
P r z y k ł a d e m dierezy w poezji polskiej m ó g ł b y być następujący fragment
z Kwiatów polskich Tuwima:
Gdy zapijały się z radości
Ozońskic błazny i bałwany,
Że podejmują Ribbentropa
(A wyrok byl już podpisany,
Na śmierć skazana Europa) [...]
(cz. I, rozdz. IX)
Tok sylabotoniczny wyraźnie wskazuje liczba zgłosek (9) i przycisków (4)
w j e d n y m wierszu, tak że nie można wymówić dyftongicznie eu, lecz trzeba roz
dzielić na dwie samogłoski-sylaby e-u, skutkiem czego E-u-ro-pa jest wyrazem
czterosylabowym.
Metryka antyczna zna jeszcze kilka poza wymienionymi metaplazmów (syni-
zezis, diastole, systole, tmesis),
ale niewiele przykładów z literatury polskiej dało
by się znaleźć, ograniczmy się więc tylko do jeszcze dwóch.
Synizezis
polega na ściągnięciu dwu sąsiadujących ze sobą samogłosek, jest
więc odwrotnością dierezy. I jak każdy barbaryzm tej grupy może być i błędem
(gdy wymawiamy dwusylabowo nauka, zamiast trzysylabowo na-u-ka, co zresztą
się szerzy i przyjmuje powszechnie), i licencjonowanym metaplazmem, jak we
fraszce Kochanowskiego O miłości:
Ma już pokój Prometeus, lecz ja miasto niego
Jestem przybit na rogu Kaukazu śnieżnego.
(ks. III, fr. 9)
129
Aby zachować ścisły rozmiar 13-zgłoskowca (7 + 6), trzeba czytać „Prome-
teus" jak wyraz złożony z trzech zgłosek zamiast Pro-me-te-us. Także „ K a u k a z "
czytamy dyftongicznie, zgodnie zresztą z normą, tyle że jest to lekcja zalecana
współcześnie, choć nie zawsze respektowana.
Rzadkim metaplazmem, ale stosowanym świadomie raczej, jest tmesis (gr.
tmesis
= dosł.: ucięcie), która polega na podzieleniu i oddzieleniu dwu części wy
razu będącego złożeniem (compositum) lub zrostem. Posłużył się tmesis Józef
Kochański (7-1811), gdy napisał:
Jasiu, ja lekce sobie twojego nie ważę rzemiosła
(Do Jasia o fryzurze)
co jednak nie było szczególnie drastycznym naruszeniem normy, ponieważ cza
sownik „lekceważyć" może wystąpić (czy co najmniej mógł wystąpić) w formie
„ważyć lekce". Natomiast igra po mistrzowsku strzępami słów Tuwim w Balu
w operze:
I już - wziąć, i już - udami
I już - da mi! da mi! da mi! .
;i
,
I chuć - wskok, i wzrok - kastetem
I pod żyrandol piruetem
solo! solo! małpa! nie po...!
buch magnezja foto ślepo
uda uda
da mi da mi
gene orde dzwoni rami [...]
Tmesis jest dopuszczalna tylko w poezji - jeśli zajmujemy się dewiacjami nie
stosowanymi w sztuce wymowy, to czynimy to nie tylko dla podkreślenia istot
nych związków retoryki z poetyką, ale dla uwypuklenia systemowego charakteru
retoryki - systemowego, co znaczy, że jest to teoria pewnej całości złożona z czę
ści połączonych związkami funkcjonalnymi.
Tmesis nie jest naruszeniem systemu fonetycznego języka albo też jest przy
padkiem pogranicznym fonetyki i morfologii - w przykładzie z Kochańskiego
naruszenie to jest nieznaczne, w przykładzie z Tuwima jest to zniekształcenie nie
mal doszczętne, które jest satyrycznym obrazem językowego chaosu i bełkotu.
Barbaryzmy i metaplazmy fonetyczne zwykło się dzielić na klasy zależne od
tego, czy dany element został dodany (typ „Lublin", a nie „Lubin" od „lubić";
„Hendryk"), czy odjęty (typ J e ś l i " zamiast,Jestli"; J a k " z dawniejszego J a k o " ) ,
czy też elementy zostały przestawione (zdecydowanie błędne: „leworwer" zamiast
„rewolwer", ale i błąd akceptowany: „pasożyt", a wedle pisowni sprzed pięćdzie
sięciu lat „pasorzyt" z przestawką łac. parasitus).
Teoretycznie powinien wystąpić jeszcze metaplazm w formie czwartej, czyli
z elementem przyjętym z zewnątrz, ale jako barbaryzm rzadko się zdarza lub wcale
nie występuje, jest natomiast częstym zjawiskiem dowcipu-kalamburu, np. „boy-
szewizm" zamiast „bolszewizm", z rozmyślnie zapożyczoną z nazwiska-pseudo-
nimu Tadeusza Boya-Żeleńskiego literąj (jest to jeden z licznych dowcipów Adolfa
Nowaczyńskiego).
130
Ten ostatni przykład uświadamia, że barbaryzmy-metaplazmy, na poziomie
fonicznym rzadkie w poezji, są ulubioną formą wszelkiej literatury komicznej,
zwłaszcza satyrycznej, jako składniki paronomazji i kalamburów (o których sze
rzej w rozdz. IX).
Idąc tym tropem, odnajdziemy też metaplazmy jako dowcipne inkrustacje
w utworach niekoniecznie komicznych, a także jako skuteczną broń w polemi
kach literackich i politycznych. Przykładem na pierwszy sposób użycia foniczne
go metaplazmu mogą być inwencje nazewnicze Witkacego - np. postać w Matce
nazywa się Murdel Bęski, co jest chwytem skądinąd znanym z folkloru (gra pół
słówek). W oryginalny sposób wykorzystał Tuwim tmesis w Kwiatach polskich
pod koniec cz. I, w diatrybie przepełnionej irytacją i ironią:
Myśl do złudzenia Narodowa,
Z Polski na pozór Zbrojnej [...]
Wyrazy wyróżnione kursywą powinny stać koło siebie, są to bowiem tytuły
czasopism i gazet, tworzące z zasady juxtapozycję czyli zestawienie, którego nie
wolno rozdzielać - tu metaplazm rozbijając stały związek dociera do znaczenia pier
wotnego i pozwala zakwestionować zasadność szlachetnej, ale nadużytej nazwy.
Były to barbaryzmy-metaplazmy w pojedynczych słowach. Gdy pojawią się
w związkach słów (in verbis coniunctis), nazywają się solecyzmami (soloecismi).
Problem błędów i - w razie potrzeby - zalet, a więc licencjonowanych konstrukcji,
jest kwestią w nowożytnej recepcji retoryki antycznej przeoczoną lub co najmniej
zaniedbaną, a godną szczególnej uwagi, jako że zjawisko celowo wykolejonych
konstrukcji jest obecne do dnia dzisiejszego w literaturze. Mimo że solecyzmy we
dle porządku narzuconego przez strukturę języka wyliczamy zaraz po barbaryzmach
pojedynczych słów, omówienie ich odłożyć trzeba do dalszych rozważań (zob. rozdz.
VII), ponieważ stopień skomplikowania jest tutaj większy niż np. w wypadku wielu
tropów tradycyjnie od dawna obecnych w podręcznikach i kompendiach.
Zatrzymaliśmy się dłużej przy metaplazmach warstwy fonicznej dlatego, że
na tym poziomie szczególnie wyraźnie obserwować można ważny dla całej reto
ryki, i szerzej - dla problemu języka artystycznego - stosunek normy językowej
do językowej licencji; tu wszelkie naruszenia są bardziej drastyczne i tym samym
wszelkie odstępstwo bardziej celowe, a w każdym razie racja nadużycia języko
wego (mutatio cum ratione) bardziej zrozumiała.
Dokonawszy tej obserwacji m o ż e m y wrócić do kwestii w tej chwili najważ
niejszej i dla prowadzenia dalszego wywodu niezbędnej, a mianowicie do syste
matyki procederów elokucyjnych, które to uporządkowanie winno się stać zara
zem planem tego i następnych rozdziałów. Trzeba jednak pamiętać, że systematy
ka w retoryce jest systematyką tzw. wielowzględową, to znaczy, że daną klasę
dzielimy wielokrotnie z różnych punktów widzenia, skutkiem czego podziały te
wzajemnie się krzyżują.
Metaplazmy na poziomie fonicznym są stosunkowo prostym przykładem od
stępstw od normy językowej, odstępstw zarówno nagannych, jak licencjonowa
nych. Rzecz się jednak bardziej komplikuje, gdy przechodzimy do warstwy zna-
131
czeń słownych, gdzie m a m y do czynienia z operacjami dokonywanymi na syste
mie językowym jako znaczącej całości. Tym samym i systematyka tych operacji
jest bardziej złożona i sporna.
Tradycyjnie wszelkie te szlachetne czy „uszlachcone" odstępstwa od normy,
zwane ornatus, przywykło się dzielić na tropy i figury (figury zaś na figury słów
i figury myśli). Zasada podziału nie jest przejrzysta. Przywykło się też mówić, że
tropami są przekształcenia semantyczne, figurami zaś przemieszczenia (syntak-
tyczne, w szerokim rozumieniu tego terminu). To rozróżnienie ma swoje źródło
w tradycji antycznej, która tropami nazywała metaplazmy in verbis singulis (czyli
w poszczególnych, pojedynczych słowach), figurami zaś metaplazmy in verbis
coniunctis
(czyli w połączeniach słów).
Takie ujęcie może na pierwszy rzut oka dziwić, skoro do tropów zaliczało się
i zgodnie zalicza metafory, metonimie, synekdochy, emfazy, hiperbole, antono-
mazje, litoty, peryfrazy.
Arystoteles nie przeprowadził rozróżnienia między tropami a figurami. Roz
różniali je natomiast i Cyceron, i Kwintylian, odwołując się zresztą do postarysto-
telesowskiej tradycji greckiej.
Cyceron (Brut 17, 69), mówił, że trop jest to zamiana słów {transmutatio ver-
borum),
a Kwintylian, że jest to odstępstwo od znaczenia naturalnego i podstawo
wego, wprowadzone do wypowiedzi dla celów artystycznych („tropus est verbi
vel sermonis a propria significationem in aliam cum virtute mutatio"; VIII, 6, 1).
Figurą natomiast nazywa autor Institutionis oratoriae szczególne ukształtowanie
porządku wypowiedzi dla określonych racji („figura, sicut nomine ipso patet, con-
formatio ąuaedam a communi et primum se offerente ratione"; IX, 1,4). Tak rozu
miana figura jest działaniem na linii syntagmy bez naruszania znaczenia podsta
wowego, choć z możliwością zmiany sensu całości. Trop natomiast w tym ujęciu
ma przede wszystkim odniesienia do układów paradygmatycznych. Jeśli powie
my „przede wszystkim", to zachowamy intencje klasycznych autorów i ich defi
nicji tropu, ponieważ przewaga odniesień do paradygmatu jest decydująca w bu
dowaniu, czytaniu i opisywaniu tropów.
Z n a m y z historii retoryki i poetyki inne jeszcze sposoby odróżniania tropów
i figur, o których kilka słów powiedzieć należy, choć nie zmieniają one w sposób
istotny wersji antycznej.
Osiemnastowieczny autor C.Ch. Dumarsais (Du Marsais) w fundamentalnej
dla tamtej epoki pracy Des iropes pisał:
Uważa się powszechnie, że figury są sposobami mówienia oddalonymi od tych, które są natu
ralne i zwykle; że są to pewne zwroty i pewne sposoby wyrażania, które pod jakimś względem odda
lają się od powszechnego i prostego sposobu mówienia
6
.
Zalicza więc Dumarsais do figur metaforę, metonimie, synekdochę, ironię,
hiperbolę i litotę. Istotne tu jest jednak to, że autor ten wśród „sposobów wyraża-
6
Jest to fragment sławnego traktatu Dumarsais (du Marsais) pt. Des Tropes ou des differens
sens lesąuels on peut prendre un meme mol dans une meme langue, Paris 1730. Cyt za: J. Cohen,
Teoria figury, przeł. K. Falicka, „Pamiętnik Literacki" 1986, z. 4, s. 225 i n. ,
132
nia" wyróżnia te, które dotyczą znaczenia - i nazywa je tropami. Podobnie po
stępuje Pierre Fontanier w Les Figures du discours
1
,
pracy, która w swoim czasie
odegrała znaczną rolę, potem została zapomniana, by dzisiaj wreszcie wrócić na
półki biblioteczne współczesnych badaczy. Autor, zamiłowany zresztą w podzia
łach systematycznych i dendrytach, dzieli wszelkie retoryczne (a i niektóre po
etyckie), figury na (1) „figury konstrukcji" {figures de constructioń), (2) „figury
elokucji" {figures d'elocution), (3) „figury stylu" {figures de style), (4) „figury
myśli" {figures de pensee).
Figury konstrukcji są właściwymi figurami retorycznymi, nazywanymi po ła
cinie figurae verborum, na ostatnim zaś miejscu wymienione figury myśli to oczy
wiście też figury retoryczne - ale tzw. figurae sententiae. Zastanawiająca jest na
tomiast grupa (2) i (3). Figury elokucji zawierają bowiem klasyczne tropy, jak
epitet czy pronominacja (coś pośredniego między antonomazją a peryfrazą, np.
„śpiewak Tracji" zamiast „Orfeusz"), ale także powtórzenie, gradację, aliterację;
a do figur stylistycznych zaliczone zostały m.in. peryfrazą, enumeracja, antyteza,
hypotypoza (czyli obrazowe przedstawienie)
8
.
To zestawienie jest dlatego godne uwagi, że te cztery grupy dzielą się razem
na szesnaście podgrup i jeszcze więcej okazów, dla których autor nie znajduje
innej nazwy zbiorczej jak tylko „figury inne niż tropy" („les figures autres que les
tropes")
9
, skutkiem czego powstaje podział, który zmylił niejednego wytrawnego
badacza. I tak Jean C o h e n
l 0
, referując myśli Fontaniera, układa dendryt, na któ
rym figury jako zbiór nadrzędny tak się dzielą:
figura
trop nie-trop
użytkowy wymyślny
konieczny (0) dowolny (1) bliski (2) daleki (3)
Cyfry umieszczone w nawiasie mają oddawać stąpień odchylenia każdej figu
ry (tropu) od stopnia zerowego, „gdzie figura zanika, aż do stopnia 3, gdzie wpisu
ją się wirtualnie figury poetyckie nowoczesności" ", czyli inaczej mówiąc, jest to
próba stopniowania tropów wedle ich śmiałości, problem owszem interesujący,
ale mało mający wspólnego z przejrzystą systematyką.
7
P. Fontanier, Les Figures du discours. Introduction par G. Genette, Paris 1968. Fontanier żył
i pracował na przełomie XVIII i XIX w. Znane są tylko nieliczne szczegóły jego życia; nieznana jest
data jego śmierci.
8
Op.
cit.,
s. 284 i n.
9
Loc. cit.
10
Cohen, op. cit., s. 228. (
"
Loc. cit.
133
Pewną karierę we współczesnej teorii literatury zrobiły pomysły grupy retory-
ków z Liege, która przyjęła n a z w ę Groupe u.. N i m jednak koncepcje te przedsta
wimy i podejmiemy z nimi dyskusję, musimy przypomnieć i zapamiętać klasycz
ną taksonomię antyczną, okazuje się bowiem, że do tego, co wiedzieli Arystoteles
i Cyceron, a potem Kwintylian, niewiele da się dodać, a innowacje w tym wzglę
dzie są o tyle pozorne, o ile polegają na przemianowaniu tradycyjnej terminologii.
Można, jak wielu to czyni, używać nazwy „figura" jako nazwy nadrzędnej
i wówczas dendryt wyglądałby tak:
(figury)
tropy figury
i , •,, figury słów (mowy) figury myśli
(figurae verborum (figurae sententiae)
vel elocutionis)
Przy takim układzie nie dzielimy tropów dalej na grupy, co najwyżej tylko
wyliczamy odmiany tropów: metafora, synekdocha, metonimia, antonomazja,
emfaza, hiperbola, litota, peryfrazą i ewentualnie ironia.
Natomiast figury, zarówno figury słów, jak i figury myśli, dzielą się w sposób
czworaki (lub w pewnych sytuacjach trojaki) i podział ten może mieć zastosowa
nie nie tylko wobec figur retorycznych, lecz wobec wszelkich szeroko rozumia
nych tekstów - tekstów językowych i tekstów kultury, których sposób zorganizo
wania, czyli stosunek porządku sztucznego do porządku naturalnego, można ująć
w klasy i podklasy.
Tzvetan Todorov pisze: „Każdy teoretyk retoryki czuje się zobowiązany do
zaproponowania nowej klasyfikacji figur retorycznych. Retorycy są dosłownie
opętani potrzebą wciąż nowego klasyfikowania. Pozostawili nam wiele propozy
cji, które dziś mogą tylko dziwić, ponieważ uznawane przez nich zasady podziału
nie są j u ż przekonywające: zjawiska lingwistyczne były najczęściej rozważane
z punktu widzenia nielingwistycznych z a s a d "
l 2
.
Todorov ma trochę racji, ale nie całą rację. Istnieje bowiem i tendencja prze
ciwna - próba podziału figur retorycznych wedle przyjętych j u ż od dawna katego
rii gramatycznych. Nie inaczej zresztą postępuje sam Todorov, gdy wszystkie fi
gury dzieli na anomalie i figury (właściwe) w układzie na tabeli pionowym, a te
z kolei na anomalie i figury „dźwięku-sensu", składni, semantyki i „znaku-przed-
miotu odniesienia"
1 3
(w układzie poziomym - patrz tabela nr 1).
Wszystkich wyliczonych w tabeli „anomalii" nie możemy w tej chwili rozwa
żać, ponieważ najpierw wypada objaśnić znaczenie poszczególnych tenninów i spo
sób budowania poszczególnych figur. Co prawda nie sztuka powiedzieć, co to jest
12
Tz. Todorov, Tropy i figury, przeł. W. Krzemień, „Pamiętnik Literacki" 1977, z. 2, s. 285.
13
Op.
cit.,
s. 290. : -
134
Tabela I wg: Tz. Todorov, Litterature et signification, 1967
dźwięk-znaczenie składnia
semantyka
znak-przedmiot
semantyka
odniesienia
figury dykcji
elipsa
metafora
ironia
(elokucji)
reticentia
metonimia
antyfraza
synekdocha
concesio
(derywacje nie
abruptio
hypallage
deliberatio
poprawne)
(elipsy)
personifikacja
praeteritio
prozopopeja
litota
aliteracja
sens niejasny
antanaklazis
hiperbola
ekwiwokacja
interrogatio
ANOMALIE
paronomazja
inwersja
alegoria
enallage
aluzja
antonomazja
asonans
zeugma
mimeza
peryfraza
(podobieństwo
pleonazm
pronominatio
(podobieństwo
syllepsa
epitet
metonimia
foniczne)
metabola
synekdocha
(brak zgody)
repetycja
metafora
(tautologia)
(inne)
paradoks
entymemizm
(kontradykto-
ryczność)
powtórzenie
appositio
retroakcja
deskrypcja:
apostrofa
gradacja
topografia
reversio
wtrącenie
chronografia
poliptoton
dialogizm
porównanie
prozopografia
FIGURY
cxclamatio
antyteza
etopeja
derywacja
subiectio
expolitio
portret
coniunctio
paralela
adiunctio
tableau
disiunctio
Todorov posługuje się terminologią francuską, która z racji pokrewieństwa języków jest nie
znacznym przystosowaniem terminologii łacińskiej. Adaptując tę tabelę dla czytelnika polskiego
dajemy tam, gdzie to możliwe, przekład (np. porównanie, wtrącenie), najczęściej jednak powtarza
my terminy łacińskie (często przejęte z greki) w powszechnie przyjętej wersji spolszczonej (parono
mazja, hiperbola, litota...); nieraz jednak przywracamy brzmienie łacińskie, wówczas, gdy nazwa,
najczęściej rzadka, w polszczyźnie się nie przyjęła, a we francuskim przybrała nieco inną formę (np.
fr. retroaction = łac. retractio, co jest rzadziej używaną nazwą figury polegającej na użyciu tego
samego wyrazu w różnych przypadkach, częściej zwanej poliptotonem).
Niektóre z wyliczonych przez Todorova nazw anomalii i figur nie są dostatecznie spopularyzowa
ne i wymagają komentarza. I tak np. wymieniona wśród anomalii semantycznych, „mimeza" (po fr.
mimese) - to bynajmniej nie mimesis (imitatio, naśladowanie) jako podstawowa kategoria estetyki tak
antycznej, jak i współczesnej, lecz figura polegająca na przekształceniu wypowiedzi z mowy zależnej
w mowę wprost (w tym więc sensie jest to figura naśladowcza). Reticentia - to zamilknięcie jako
zabieg oratorski, abruptio - przerwanie wypowiedzi, expolitio - wypowiedzenie tej samej myśli na (co
najmniej) dwa różne sposoby; concessio polega na uznaniu faktu podnoszonego przez przeciwnika i na
osłabieniu jego znaczenia dla sprawy lub też na ironicznym lub pozornym przyznaniu racji stronie
przeciwnej. Praeteritio oznacza zamiar pominięcia pewnych spraw lub okoliczności; pronominatio
jest inną nazwą antonomazji, czyli użycia imienia własnego jako nazwy pospolitej.
Nazwy wzięte w nawias i/lub wydrukowane kursywą pochodzą od Todorova; nie są to terminy,
lecz omówienia lub określenia klas. Autorowi prawdopodobnie chodzi o to, że np. poza aliteracja
i paronomazja są jeszcze liczne bliżej nie określone „anomalie" (podobieństwo foniczne, brak zgo
dy, inne) i że poza elipsąjako określoną anomalią (jakoby różną od figury) istniejąjeszcze wszelkie
go rodzaju „elipsy" prowadzące do „sensu niejasnego" (w oryg. „sens louche", pisane antykwą) czy
do „braku zgody" (w oryg. „manque d'accord", pisane kursywą).
135
na przykład chiazm, bo to zostało j u ż zrobione i każdy przyzwoity słownik termi
nów literackich komentarz taki zawiera, sztuka natomiast odwrócić postępowa
nie, a mianowicie zbudować coś w rodzaju klucza do rozpoznawania figur.
Podział wg Todorova odtwarza części gramatyki, tyle że w innej nieco niż
przyjęta kolejności: fonetyka (relacja „dźwięk-sens"), syntaksa, semantyka. Brak
wprawdzie morfologii, ale jest za to relacja „znak-przedmiot odniesienia", która
w tradycyjnej retoryce należy do osobnego działu figur myśli. Że sposób ten jest
nader autorytatywny i zarazem mylący, przekonują takie choćby przykłady: na
przecięciu anomalii i relacji „dźwięk-sens" obok nieznaczących bezpośrednio
asonansów i aliteracji znalazła się i paronomazja, czyli rodzaj gry słów, gry na
wiązanej wprawdzie istotnie między brzmieniem a znaczeniem, ale ważnej przede
wszystkim jako zabieg „semantyczny". Z kolei w pionie anomalii semantycznych
znajdujemy personifikację i alegorię, które są figurami w znacznej mierze od war
stwy semantyczno-językowej niezależnymi, dającymi się bez zmiany sensu prze
redagować, przełożyć na inny język i wreszcie wyrazić środkami plastycznymi.
Metafora jest dla Todorova anomalią semantyczną, na co zgoda, ale nie mieści się
w tej rubryce bez reszty, bo wraz z metonimią i synekdochą znajduje się także
w pionie znaku-przedmiotu odniesienia.
Ciekawsza jest tu różnica między anomaliami a figurami (właściwymi). Róż
nica polega na tym, że anomalie są to rezultaty operacji naruszających reguły,
figury zaś to operacje wzmacniające reguły
1 4
. Taki podział w zasadzie odpowiada
podziałowi na tropy i figury właściwe i o zmianę terminologii nie warto by się
spierać, gdyby nie daleko idące tej zmiany konsekwencje. Prawdąjest owszem, że
tropy naruszają czy nawet kaleczą reguły, ale ich sens na tym polega, że zarazem
na wyższym poziomie utwierdzają nowe reguły {mutatio cum ratione). Z drugiej
zaś strony figury nie tylko wzmacniają reguły, ale też je przedtem naruszają. To
tylko na pozór tak wygląda, że powtórzenie, zaliczone przez Todorova do figur
dźwięku-sensu, jedynie wzmacnia pewną regułę - w istocie także (przedtem) ja
kąś regułę narusza - podobnie jak wtrącenie, gradacja, porównanie etc.
Jest więc rzeczą wątpliwą, czy warto proponować nową systematykę w miej
sce starej, która ma co najmniej tę jedną zaletę, że ułatwia porozumienie z prze
szłością - a to zaleta niebagatelna.
Przyjrzyjmy się jednak jeszcze innej współczesnej taksonomii, już głośnej i -
jeśli jeszcze nie popularnej, to w każdym razie często cytowanej. M o w a o wspo
mnianej wyżej Grupie u.
15
, której idee zsumowane zostały w tabeli (por. tabela
nr II) i której największą ambicją i postulowaną zaletąjest syntetyczne ujęcie wszel
kich możliwych konstruktów poetyckich i retorycznych, skoordynowanych z ope
racjami gramatycznymi. Ale - jak zwykle - to, co jest czy chce być zaletą, osią
gnięte bywa niemałym kosztem zagęszczonej komplikacji.
14
H. Plett, Die Rhetorik der Figuren, [w zbiorze:] Rhetorik. Kritische Positionen zum Stand
der Forschung, s. 134 i n.
15
J. Dubois, F. Edeline, J.M. Klinkenberg, P. Minguet, F. Pire, H. Trinon, Rhetoriąue generale
par le Groupe fi, Centrę d'etudes poetiąues, Universite de Liege, Paris 1970, s. 49.
137
Retorycy z Liege wszystkie te operacje nazywają metabolami, co po grecku
znaczy „przesunięcie", „zmiana". Podział tych metaboli w linii poziomej jest dość
skomplikowany i wymaga paru zdań komentarza. Jak widać - co na razie jest
stosunkowo proste - wszelkie metabole dzielą się na cztery typy, ujęte w czte
ry rubryki (piony), a mianowicie na: A. metaplazmy, czyli operacje na morfologii
(w tym sensie także na fonetyce); B. metataksy, czyli operacje na składni; C. me-
tasememy, czyli operacje na semantyce; D. metalogizmy, czyli operacje „logicz
n e " (termin ten po polsku raczej nie jest przyjęty, ale będzie wiadomo, o co tu
chodzi, jeśli powiemy, że są to metabole referencjalne). Metabole A, B, C są gra
matyczne (odnoszą się do kodu), metabole D oddziela od poprzednich podwójna
linia, ponieważ owe „logiczne" przesunięcia dokonują się na „referencie", czyli
na „przedmiocie odniesienia"
1 6
.
Ale inaczej przebiega granica między pionowymi rubrykami z punktu widze
nia „wyrażania" (expression) i „treści" (contenu), ponieważ do „wyrażania" nale
żą metaplazmy i metataksy, do „treści" zaś metasememy i metalogizmy. Żeby
wyjaśnić ten podział, trzeba się odwołać do źródła, czyli do teorii językoznaw
czych Louisa Hjelmsleva
l 7
.
W przekonaniu, że podział znaku na signifiant i signifie dokonany przez de
Saussure'a nie wystarcza, ponieważ nie tłumaczy jasno, czy strona znacząca {si
gnifiant)
to jedynie materialna strona znaku, czy także jego związki relacyjne, oraz
czy strona znaczona {signifie) to określony desygnat, do którego znaczące odsyła,
czy też klasa denotatów i konotatów, Hjelmslev zaproponował podział czworaki.
Jego zdaniem w każdym znaku należy widzieć i jego substancję (strona material
na), i jego formę (strona relacyjna), ale ten podział odnosi się nie tylko do tego, co
znaczące, lecz i do tego, co znaczone. Hjełmslev, który był niesłychanie wynalaz
czy w dziedzinie terminologii (większość jego pomysłów raczej się nie przyjęła),
zaproponował dwa nowe, dotychczas nie stosowane terminy: plan wyrażania i plan
16
„Referent", czyli „przedmiot odniesienia", został użyty w znaczeniu nadanym przez I.A. Ri-
chardsa i Ch.K. Ogdena (The Meaning of Meaning, London 1953). Znaczenie składa się z trzech ele
mentów, których wzajemne relacje ilustruje następujący trójkąt: ,
Istotne jest tu to, że przedmiot odniesienia może nie istnieć realnie, a mimo to znak ma swoje
znaczenie dzięki odniesieniu. Rozróżnienie odniesienia i przedmiotu odniesienia zwalnia semiolo-
gię od sporów filozoficznych na temat istnienia lub nieistnienia oraz sposobu istnienia określonych
przedmiotów. Wykres pokazuje, że droga znaku do przedmiotu odniesienia prowadzi przez odniesie
nie (reference), co obrazuje linia prosta, ale w odczuciu użytkownika języka pojawia się pewne uprosz
czenie i znak jakoby kieruje się wprost do przedmiotu odniesienia, co obrazuje linia przerywana.
17
L. Hjelmslev, Prolegomena do teorii języka, przeł. H. Kurkowska i A. Weinsberg, [w zbio
rze:] Językoznawstwo strukturalne, wybór tekstów pod red. H. Kurkowskiej i A. Weinsberga, Warsza
wa 1979, s. 44-137.
_ ;
l
> , ' , , ; ; - .
i !
w ^ : ' * r ; ^ ; , - : V ' . » f c , * X ,
:
v . ' , i ;
reference
(odniesienie)
sign —
(znak, symbol)
• referent
(przedmiot odniesienia)
Tabela II wg: Rhetoriąue generale par le Groupe fi, Paris 1970
METABOLES
GRAMMATICALES (Code)
LOGIQUES (Referent)
EXPRESSION
C O N T E N U
A . METAPLAMES
B. METATAXES
C. METASEMEMES
D. METALOGISMES
OPERATIONS
Sur la morphologie
Sur la syntaxe
Sur la semantique
Sur la logique
I. SUPPRESSION
1.1 Partielle...
1.2 Complete...
Apherese, apocope,
syncope, synerese
Deleation, blanchissement
Crase
Ellipse, zeugme, asyndete,
parataxe
Synecdoque et antonoma-
se generalisantes,
comparaison, metaphore
in praesentia
Asemie
Litote 1
Reticence, suspension,
si lence
iSTANTIELLE
S
II. ADJONCTION
2 . 1 Simple...
2 . 2 Repetitive...
Prosthese, dierese,
affixation, epenthese,
motvalise
Redoublement, insistance,
rimes, alliteration,
assonance, paronomase
Parenthese, concatenation,
expletion, enumeration
Reprise, polysyndete,
metrique, symetrie
Synecdoque et antonoma-
ses particularisantes,
archilexie
neant
Hyperbole, silence
hyperbolique
Repetition, pleonasme,
antithese
D
(/]
III. SUPPRESSION-
-ADJONCTION
3 . 1 Partielle...
3 . 2 Complete...
3 . 3 Negative...
Langage, enfancon,
substitution, d^fTiKes,
calembour
Synonymie, sans base
morphologique,
archaisme, neologie,
forgerie, emprunt
neant
Syllepse, anacoluthe
Transfert de classe,
chiasme
neant
Metaphore in absentia
Metonymie
Oxymore
Euphemisme
Allegorie, parabole, fable
Ironie, paradoxe, antiphra-
se, litote 2
RELATION
-
NELLE
S
IV. PERMUTATION
4.1 Quelconque
4.2 Par inversion
Contrepet, anagramme,
metathese
Palindrome, verlcn
Tmese, hyperbate
Inversion
neant
Inversion logique,
inversion chronologique
138
treści (plan de l'expression i plan du contenu), do których odnosi się opozycja
substancji i treści. Tym sposobem uchylona została wątpliwość, zgłaszana przy
okazji bilateralnej teorii de Saussure'a: w ujęciu Hjelmsleva zarazem strona zna
cząca złożona jest z substancji i formy, jak i strona znaczona złożona jest z sub
stancji i formy. Tak zatem mamy:
substancję
planu wyrażania
formę
planu wyrażania
substancję
planu treści
formę
planu treści
Takie rozróżnienie pozwala unikać potocznego, a tak często mylącego podziału
składników dzieła literackiego na treść i formę.
Po tym wyjaśnieniu wróćmy do tabeli Grupy u.: plan wyrażania (expressioń)
i plan treści (contenu) inaczej nakłada się na cztery typy metaboli niż „gramatyka"
i „logika", ponieważ do planu wyrażania mają należeć metaplazmy (rezultat ope
racji na morfologii) i metataksy (rezultat operacji na składni), natomiast do planu
treści - metasememy (rezultat operacji na semantyce) i metalogizmy (rezultat ope
racji na „logice"). Jest to nader skomplikowane i, co gorsza, niecałkiem zgodne
z intencjami Hjelmsleva, u którego wygląda to prościej: „Substancję wyrażania
stanowi materiał fonetyczny jednakowy dla wszystkich języków; formę wyraża
n i a - system fonologiczny obowiązujący w określonym języku. Substancją treści
jest odbicie stanów rzeczowych świata zewnętrznego, jednakowe dla wszystkich
języków i dlatego zachowane również przy tłumaczeniach. Formą treści jest wresz
cie uporządkowanie materiału w danym języku. Do «lingwistyki właściwej» szkoły
kopenhaskiej (glossematyka) należąjednak obydwie płaszczyzny form, ponieważ
Hjelmslev definiuje langue w sensie de Saussure'a jako «specyfiicznąformę, skła
dającą się z dwóch substancji: substancji treści i substancji wyrażania»"
1 8
.
Wróćmy jednak do tabeli. Jeszcze bardziej chyba zagmatwana jest systematy
ka operacji wyliczonych po jej lewej stronie - zagmatwana, a do tego dokonana
przy użyciu zbytecznego przykładu.
Operacje te mają się dzielić na: I. Suppresion, II. Adjonction, III. Suppresion-
-Adjonction,
IV. Permutation. Gdybyśmy usiłowali te terminy przetłumaczyć, to
nic innego by się nie dało powiedzieć, jak tylko to, że pierwsza grupa polega na
odłączeniu, druga na przyłączeniu określonego elementu figury - tylko, czy nie
lepiej zostać przy tradycyjnej adiekcji i detrakcji? Trzecia grupa ma mylącą na
zwę: mają tu wystąpić operacje, które byłyby jednocześnie (lub po kolei?) odłą
czaniem i przyłączaniem. To oczywiście możliwe, bo jeżeli z jednego miejsca tekstu
coś zostanie przesunięte na drugi, to tym samym zostaną wykonane dwie czynno
ści - odłączenia i przyłączenia, czyli innymi słowy detrakcji i adiekcji. Tylko że te
dobrze sprawdzone terminy oznaczają nie przesunięcie wewnątrz jednostki tekstu
(np. wyrazu), lecz usunięcie poza tekst lub wprowadzenie do niego czegoś z ze-
18
Helbig, Dzieje językoznawstwa nowożytnego, s. 63.
139
wnątrz. Wobec tego trzeba by w tym wypadku mówić raczej o przemieszczeniu,
który to sens zawarty jest przecież w określeniu transmutacja {figurae per trans-
mutationem).
Czwarta grupa odpowiadałaby teoretycznie temu, co tradycyjnie nazywa się
immutacją (figurae per immutationem), ale przeczą temu przytoczone przykłady.
Inwersja jest z pewnością skutkiem operacji transmutacyjnej, podobnie jak tme-
sis, o której była m o w a wyżej.
Zresztą tego rodzaju wątpliwości byłoby więcej: czy metafora in absentia
tym się różni od metafory in praesentia, że zachodzi w niej operacja dwojaka
(rubryka III C), podobnie jak w metonimii, podczas gdy metafora in praesentia
m i a ł a b y p o w s t a w a ć przez operację opuszczenia? Czy istotnie w w y r a ż e n i u
„Achilles jest l w e m " (metafora in praesentia) coś zostało opuszczone, a w wy
rażeniu „X jest lwem, osłem, świnią etc." (metafora in absentia) wykonana zo
stała czynność podwójna - i opuszczenia, i dołączenia? Czy m o ż n a do tego sa
m e g o przedziału (II D) zaliczyć powtórzenie, pleonazm, antytezę i hiperbolę?
Tego rodzaju spór można by prowadzić bardzo długo - i jeśli zatrzymaliśmy
się przy pracy Grupy \i, to czynimy to dlatego, żeby uzasadnić rację retoryki kla
sycznej i sens konserwatyzmu.