Dzień Wojny Płci?
Nasz Dziennik, 2011-03-08
Podejrzenia wobec celebrowanego w Europie Dnia
Kobiet utrwalają się, a nawet pogłębiają, kiedy
przyglądamy się żądaniom zgłaszanym na tę
okoliczność przez rozmaite wpływowe instytucje. Z
racji obchodzonej w tym roku kolejnej rocznicy
tego "święta" przewidziana jest 8 marca w
Parlamencie Europejskim debata nad projektem
rezolucji, w której postuluje się, aby kobiety miały
"kontrolę nad swoimi prawami seksualnymi i
rozrodczymi, szczególnie poprzez łatwy dostęp do środków antykoncepcyjnych i
możliwość aborcji". Wzywa się też władze państw członkowskich i Komisję Europejską
do "realizacji środków i działań uświadamiających mężczyznom ich odpowiedzialność w
kwestiach seksualnych i rozrodczych", czyli wzywa się do skutecznego dyscyplinowania
mężczyzn.
Ten dokument raz jeszcze potwierdza istnienie i aktywne praktykowanie także w UE jakiegoś
postchrześcijańskiego kultu z in vitro, antykoncepcją, aborcją, sodomią i eutanazją jako
"sakramentami", czyli znakami i narzędziami skutecznego zjednoczenia z niezdefiniowanym
bóstwem, jakoby "nosicielem światła" (Lucyferem) błądzącej Ludzkości. Takiego sposobu
wyrażania się używają najpierw sami pierwszoplanowi uczestnicy dyskusji, jak to widzimy w
monografii profesora socjologii z Oxfordu, Görana Therborna, pt. "Drogi do nowoczesnej
Europy. Społeczeństwa europejskie w latach 1945-2000" udostępnionej obywatelom III
Rzeczypospolitej przez Wydawnictwo Naukowe PWN. Ubolewa się tutaj nad powrotem
"patriarchalnej nocy" nad Europą, po załamaniu się wpływów świetlanej marksistowskiej idei
"walki klasowej", której pierwszym elementem był postulat "zrównania" kobiet z
mężczyznami.
Tego "światła" jednak nie zabrakło po 1989 roku - za przyczyną także katolickich
intelektualistów, nieraz znakomicie czujących się w nowożytnym garniturze - bo i pozostała
czołówka nowożytnych i współczesnych filozofów głośno konstatuje istnienie przemocy
zastosowanej przez jedną z płci wobec drugiej, a część z tych filozofów jeszcze postuluje
przezwyciężenie tego ucisku. Większość z nich twierdziła, że to kobiety miały być "w stanie
niepełnoletności" (zob. I. Kant "Co to jest Oświecenie") ciemiężone oczywiście przez
mężczyzn (mężów), trzymających je w "kojcu dla niemowląt". Natomiast niezwykle
wpływowy współcześnie - także w socjologii, za przyczyną Maksa Webera - Fryderyk
Nietzsche (a wcześniej Jan Jakub Rousseau) twierdził, że to raczej mężczyźni zostali
opanowani przez słabsze kobiety, dysponujące jednak wyspecjalizowaną bronią w postaci
"szponu tygrysiego pod rękawiczką", czyli najpierw chytrością i obłudą. Z tego powodu
Zaratustra radził, aby "idąc do kobiety, nie zapomnieć bata". Jednak Nietzsche prorokował
światową rewolucję i przywrócenie właściwej hierarchii wartości, czyli - jego zdaniem -
pierwszeństwa silnych wobec słabych, a zatem i panowanie mężczyzn nad kobietami.
Wszystko to są jednak spory sąsiedzkie nowożytnych filozofów, bo wspólne jest dla nich
założenie, iż o żadnej osobowej "pomocy" - czyli życzliwości - nie chodzi w relacji obydwu
płci, ale tylko o jakieś własne i częściowo wspólne interesy.
Nie jest zatem ważne rozstrzygnięcie, czy dla interpretacji omawianego dokumentu PE należy
zastosować klucz interpretacyjny myśli Immanuela Kanta, Johna Stuarta Milla i Karola
Marksa czy też raczej Rousseau i Nietzschego, bo w walce interesów stosuje się przecież
rozmaite przepychanki, ciosy poniżej pasa, zwodzenie minami i hasłami. Wtórną sprawą jest
więc rozstrzygnięcie, czy na postulowanej aborcji i antykoncepcji mają skorzystać kobiety,
czy też raczej ma ona służyć zacieraniu śladów po swojej aktywności przez męskich
konsumentów, a może oboje zrobią na tym jakiś krwawy interes. W każdym z tych
przypadków wykluczona jest jednak relacja "pomocy" mężczyźnie przez kobietę i męska
odpowiedź na ową "pomoc", czyli biblijna logika życzliwej relacji Boga do człowieka,
człowieka do człowieka i małżeńskiego protosakramentu miłości. Zamiast uszanowania tych
respektujących godność człowieka relacji Parlament Europejski włączony został w światową
walkę klasową pomiędzy mężczyznami i kobietami, czemu ze swojej istoty służą właśnie
aborcja, antykoncepcja, homoseksualizm. Aktywności te - jak każda inna zbrodnia i występek
- mogą tylko ludzi sobie przeciwstawiać, a nie łączyć. Świętowanie w Parlamencie
Europejskim Dnia Kobiet to zatem tak naprawę kolejna okazja, aby kontynuować światową
"wojnę płci", postulowaną już przez Hobbesa, który ostrzegał przed jej zakończeniem.
Marek Czachorowski