N
O W O C Z E S N Y
T
E C H N I K
D
E N T Y S T Y C Z N Y
92
P O G O D Z I N A C H
Technik
NA
W YSOKOŚCI
O
wspinaczce, eksplorowaniu jaskiń
i paralotniarstwie z Maciejem Łuczyń-
skim, właścicielem krakowskiej pracowni
techniki dentystycznej Protech, rozmawiała
Ewelina Ładziak.
Pamięta Pan, kiedy zainteresował się
wspinaczką i eksplorowaniem jaskiń?
Kończyłem wtedy pierwszą klasę li-
ceum, przyszły wakacje, na ofertę wy-
jazdu trafiłem poprzez mojego kolegę,
który właśnie jechał na obóz wspinacz-
kowy na Jurę Krakowsko-Częstochow-
ską. Nigdy nie sądziłem, że będę lgnął
do takich sportów, pojechałem dlatego,
że w programie, poza wspinaczką, miał
być basen oraz wyposażona sala gimna-
styczna i nocleg w ośrodku.
Prawda okazała się, delikatnie mówiąc,
inna, basen był nieczynny, sala gimnastycz-
na w remoncie, spanie w ośrodku zmieni-
ło się na spanie pod namiotami, więc cóż
mi pozostało? Trzeba było się wspinać,
dość szybko połknąłem bakcyla i tak zosta-
ło do dziś, choć nie jest to wspinanie wy-
czynowe. Zdecydowanie wolę jaskinie.
Czy ma Pan swoją ulubioną skałę lub
trasę, do której często Pan wraca?
Tak mam, są to właściwie dwie, jed-
na w okolicy moich rodzinnych stron,
na Prządkach,a są to skały kursowe
– drogi Dragon oraz Teodor, a druga
to Lechfor znajdujący się w Rzędkowi-
cach na Jurze Krakowsko-Częstochow-
skiej.
Jakie rejony w Polsce i na świecie Pan
odwiedził, by się wspinać?
Wspinałem się w Polsce, na Słowacji
i na Krymie. Każdy rejon ma swoją spe-
cyfikę, czy to piaskowiec, wapień czy
dolomit. Chyba nie mam ulubionego
rodzaju skały, każda potrafi wycisnąć
ze mnie siódme poty i dużo brzydkich
wyrazów.
Czy zdarzają się trasy, które wymagają
szczególnego przygotowania?
Każda droga wymaga przygo-
towania, treningu i samozapar-
cia. Niekiedy wisi się kilka go-
dzin i „patentuje” drogę, powta-
rza te same ruchy, sekwencje,
aż w końcu zrobi się je jednym
ciągiem bez odpadnięcia.
Cóż, podstawową sprawą
jest uprząż i buty, przyda się
też lina, przyrząd do aseku-
racji, kilka karabinków, taśm
oraz ekspresów. Umiejętności
asekuracji, autoasekuracji,
przepinek, różnych technik li-
nowych, ale przede wszystkim
myślenie i wyobraźnia.
Interesuje się Pan także eksplorowa-
niem jaskiń. Pod jakim kątem je Pan
wybiera?
W zależności od tego, czy jadę robić
zdjęcia, czy wymęczyć się, to pod kątem
ładnej szaty naciekowej albo trudności
jaskini, zacisków, głębokości, lubię labi-
rynty i czołganie.
Jakie jaskinie Pan odwiedził i które
uważa za najciekawsze?
Najmilej wspominam Jaskinię Koralo-
wą, Jaskinię Racławicką oraz genialny
zacisk Z2 na połączeniu jaskiń Olsztyń-
skiej i Wszystkich Świętych, jest napraw-
dę trudny, by go przejść, trzeba ściągnąć
kask i trzymać go przed sobą podczas
czołgania, niekiedy nawet trzeba się
pozbyć uprzęży. Zdecydowanie wolę ja-
skinie od wspinaczki, są ciekawsze i nie
ma tłoku. Obecnie przymierzam się do
małej eksploracji szybów kopalnianych
na terenie Słowacji i Czech, zwłaszcza
szybu Bad Sanchez.
Obok tych niezwykłych zainteresowań
ma Pan „na koncie” także kurs paralot-
niarstwa.
Kiedyś udało mi się wygrać konkurs fo-
tograficzny, celowałem w inne nagrody,
ale trafiłem na paralotnie na Słowacji.
Z całego kursu najzabawniejszy był
moment, kiedy jeden z organizatorów
wylądował w lesie na ogromnej sośnie –
trzeba było go ściągnąć razem z glidem,
cieszyłem się jak dziecko.
Dziękuję za rozmowę.
fot. ar
chiwum M. Łuczyńs
kiego