Bitwa pod Bałakławą cz. II - Z DZIEJÓW WOJNY TURECKO - ROSYJSKIEJ 1853-1856 (Wojna
Krymska)
Wstecz do części I
Z DZIEJÓW WOJNY TURECKO - ROSYJSKIEJ 1853-1856
(WOJNA KRYMSKA)
Bitwa pod Bałakławą 25.10.1854 roku – część II
Bitwa pod Bałakławą - "Czerwona Linia" 93 regimentu
"Cienka czerwona linia"
Opanowanie większej części Wzgórz Nasypowych było, jak pamiętamy, sygnałem do wejścia do akcji
kawaleryjskiej kolumny gen. I. Ryżowa, która powoli wkraczała do Doliny Północnej. Po skoncentrowaniu
swoich oddziałów, generał około 8.30 polecił ruszyć całością sił w kierunku zachodnim. Obserwujący ruchy
kawalerii Ryżowa Lord Raglan uznał, że w obliczu zbliżającej się masy rosyjskich kawalerzystów, Dywizja
Kawalerii zajmuje zbyt wysuniętą pozycję i wysłał do Lucana adiutanta z rozkazem: "kawaleria ma się
przesunąć w lewo od drugiej linii redut zajętych przez Turków".
[12]
Lord Lucan po przeczytaniu rozkazu
zdziwił się bardzo, ponieważ istniała tylko jedna linia redut, a Turcy właśnie z niej uciekli. Adiutant, kpt.
Wetherall, wytłumaczył mu jednak, że dywizja powinna przegrupować się na zachodni skraj Wzgórz
Nasypowych, za redutę nr 6, gdzie będzie mogła liczyć na osłonę ogniową francuskich dział z Grzbietu
Sapun. Nie mając możliwości odmówić wykonania – bezsensownego jego zdaniem rozkazu – Lucan polecił
dokonać przegrupowania dywizji na wskazaną przez głównodowodzącego pozycję. Odwrót brytyjskiej
kawalerii spowodował odsłonięcie obozu dywizji, co natychmiast wykorzystali Kozacy rabując go i
uprowadzając zapasowe konie.
W międzyczasie posuwająca się wzdłuż Doliny Północnej rosyjska kawaleria osiągnęła wysokość reduty nr
4, gdzie, wobec cofnięcia się przeciwnika została zatrzymana. W zaistniałej sytuacji gen. I. Ryżow
przystąpił do realizacji drugiej części swojego zadania. Wydzielił cztery szwadrony huzarów, którym polecił
przeciąć grzbiet Wzgórz Nasypowych i skierować się prosto na Kadikoi z zadaniem rozpoznania obrony
Brytyjczyków. Prawie jednocześnie do Ryżowa dotarł goniec z rozkazem od gen. Liprandiego, który polecał
całej kolumnie przekroczyć Wzgórza Nasypowe i zająć pozycje na południowy – zachód od nich.
Zgrupowana tam kawaleria miała zapobiec wzmacnianiu obrońców Bałakławy przez posiłki z Grzbietu
Sapun i osłonić prawą flankę organizowanego ataku piechoty. Głównodowodzący zapowiadał też wsparcie
oddziałów Ryżowa zbiorczym pułkiem ułanów płk V. Jeropkina ściąganym właśnie z rezerwy ogólnej.
Tymczasem wydzielony oddział huzarów ruszył w kierunku przeciwnika.
Przeciwnikiem tym był gen. C. Campbell, który w trakcie walki o reduty wyprowadził oddziały stacjonujące
w wsi na wzgórze na północ od niego. Wzmocniwszy 93 regiment dwoma jego kompaniami ściągniętymi ze
wzgórza Hiblak ustawił go w centrum pozycji. Na lewo od Szkotów zajął pozycje batalion turecki, a nieco
dalej na prawo bateria "C" dowodzona przez kpt. Bakera. Siły te zostały wkrótce wzmocnione przez grupę
około 100 ozdrowieńców, którzy pod komendą płk. Daveneya podążali z Bałakławy do obozu 1 Dywizji pod
Sewastopolem. Dodatkowo, już po upadku pozycji na Wzgórzu Canroberta, Campbellowi udało się skupić
kilkudziesięciu niedobitków z załogi reduty nr 1 i wzmocnić nimi prawe skrzydło 93 regimentu. Wkrótce siły
generała znalazły się pod ogniem artylerii podciągniętej przez Rosjan na zdobyte Wzgórza Woroncowa.
Chcąc uniknąć większych strat, Campbell rozkazał wycofać się swojej piechocie na przeciwstok wzgórza.
Biorąc manewr za początek odwrotu i widząc nadciągającą rosyjską kawalerię, większość Turków nie
wytrzymała psychicznie i rzuciła się do ucieczki. Przy Brytyjczykach pozostało jedynie 50 – 60 śmiałków,
głównie niedawnych obrońców reduty nr 1.
[13]
Page 1 of 4
IMPERIUM OSMAŃSKIE I JEGO DZIEJE
2008-04-07
http://www.osman.livenet.pl/print.php?type=P&item_id=16
Gdy huzarzy zbliżyli się na około 800 metrów, generał wyprowadził swoją piechotę na szczyt wzgórza i
polecił uformować podwójną linię. W obliczu kawalerii był to nietypowy manewr, ale Campbell uznał, że w
danej sytuacji zachodzi konieczność rozciągnięcia własnych sił na znacznej przestrzeni i zwiększenia siły
ognia, a tradycyjny czworobok mógłby nie zdać tu egzaminu (do przodu strzelałoby tylko 1/4 żołnierzy).
Nie lekceważył jednak zagrożenia, o czym świadczą jego słowa skierowane do żołnierzy: "Pamiętajcie
chłopcy: stąd nie ma odwrotu! Albo ich zatrzymacie, albo zginiecie tam, gdzie stoicie!".
[14]
Pierwsza salwa padła, gdy Rosjanie znaleźli się w odległości około 500 metrów. Oddana na tak daleki
dystans wywarła niewielki efekt, ale dała Szkotom czas na ponowne załadowanie broni. Równocześnie
otworzyły ogień armaty kpt. Bakera oraz dwa działa z Hiblak, orząc krwawe bruzdy w zbliżającej się masie
jeźdźców. Huzarzy sprawnie zeszlusowali luki i nadal jechali naprzód. Kiedy kawaleria zbliżyła się na 300
metrów, 93 regiment oddał drugą salwę. Jej rezultat był zaskakujący – kilkunastu jeźdźców i jeszcze
większa liczba koni zwaliła się na ziemię, a reszta na dźwięk trąbek skręciła w lewo. Teraz nastąpił
najgroźniejszy moment dla 93 regimentu, ponieważ mimo wielu lat służby, Szkoci nie wyzbyli się nigdy
instynktu nakazującego im podejmować tradycyjną szarżę klanową za uciekającym wrogiem. Powstrzymali
kawalerię i widząc, że zaniechała walki i wycofuje się w bok mieli ochotę samorzutnie przejść do
kontrataku. Gen. Campbell znał swoich ludzi i wiedział, że jeśli natychmiast nie ostudzi ich zapału, to nic
nie zdoła powstrzymać Szkotów przed podjęciem samobójczego natarcia. Uniósł się w strzemionach i
ryknął: "Dziewięćdziesiąty trzeci! Precz z nadgorliwością! Stać i nie wariować!
[15]
Otrzeźwiło to szeregi i
żołnierze w samą porę zdołali opanować instynkty, bowiem walka jeszcze się nie skończyła. Huzarzy nie
wycofywali się, lecz zamierzali oskrzydlić 93 regiment z prawej flanki. Campbell rozkazał kompanii
grenadierskiej ruszyć podwójnym krokiem na prawe skrzydło, zająć pozycję prostopadle do reszty pułku i
ostrzelać przeciwnika.
[16]
Po równej salwie, kilku kolejnych Rosjan spadło z siodeł, a reszta – cały czas
ostrzeliwana przez artylerię – zawróciła i pogalopowała w stronę Wzgórz Nasypowych, pozostawiając na
polu walki w sumie kilkudziesięciu zabitych i rannych.
Gen. Liprandi, któremu zameldowano, że awangarda kawalerii wpadła w zasadzkę, doszedł do
przekonania, że drogi do Kadikoi bronią znaczniejsze siły niż przypuszczał. Rozumowaniu generała w
zasadzie nie można było nic zarzucić, gdyż zgodnie z zasadami taktyki było mało prawdopodobne, by tak
mały oddział jakim był 93 regiment zachowywał się tak spokojnie, jeśli nie mógł liczyć na szybkie wsparcie
ukrytych gdzieś w pobliżu większych sił. Ostateczny sukces natarcia zależał więc teraz od rozpalającej się
właśnie przy zachodnim krańcu Doliny Południowej bitwy kawalerii. Obserwujący walkę 93 regimentu i jej
wynik z Grzbietu Sapun lord Raglan kiwał z niedowierzaniem głową, a towarzyszący mu korespondent "The
Times" William Russell napisał w artykule o bitwie zdanie: "rosyjska kawaleria szarżowała przez dolinę
prosto na tę cienką, czerwoną smugę połyskującą stalą".
[17]
Sformułowanie zawarte w części zdania
zmienione później na "cienką czerwoną linię" przeszło do historii i stało się synonimem odwagi brytyjskich
żołnierzy.
Szarża Ciężkiej Brygady
szarża Ciężkiej Brygady
Kilkanaście minut wcześniej, widząc rozwijający się atak kawalerii na 93 regiment, ucieczkę
wspomagających go Turków oraz pozycje reszty sił Ryżowa, Raglan doszedł ostatecznie do przekonania, że
celem Rosjan jest zajęcie Bałakławy, a nie odwrócenie uwagi od działań przeciwko liniom oblężniczym.
Stało się dla niego oczywiste, że zadaniem rosyjskiej kawalerii jest osłona prawego skrzydła piechoty,
która z pewnością zaatakuje wkrótce ludzi gen. Campbella. Raglan zrozumiał też, że popełnił błąd
Page 2 of 4
IMPERIUM OSMAŃSKIE I JEGO DZIEJE
2008-04-07
http://www.osman.livenet.pl/print.php?type=P&item_id=16
nakazując Lucanowi przegrupowanie Dywizji Kawalerii pod Grzbiet Sapun, i wydał tzw. drugi rozkaz:
,,osiem szwadronów ciężkich dragonów posłać w kierunku Bałakławy, by wesprzeć chwiejących się
Turków”[18]. Pierwsza część rozkazu była jasna, natomiast druga bez sensu, ponieważ Turcy już uciekali,
a 93 regiment nie wykazywał najmniejszych oznak chwiejności. Po otrzymaniu rozkazu lord Lucan nakazał
dowódcy Ciężkiej Brygady – J. Scarlettowi przystąpić do przegrupowania, a sam postanowił wjechać na
jakieś wzniesienie, z którego mógłby rozejrzeć się po okolicy i zorientować w sytuacji. Najlogiczniejszym
wyborem był zachodni kraniec Wzgórz Nasypowych. Zanim Lucan tam się udał, pokłusował do lorda
Cardigana, który kilka minut wcześniej przybył z Bałakławy i przejął od Pageta dowództwo Lekkiej
Brygady.
Mając nader krytyczne zdanie o umiejętnościach dowódczych szwagra, chciał uniemożliwić Cardiganowi
popełnienie jakiegoś kardynalnego głupstwa w czasie swojej nieobecności. Dlatego też wydał mu
następujący rozkaz: "Zostawiam tu pana i pamiętaj pan, że z rozkazu lorda Raglana masz pan bronić tej
pozycji. Jeżeli cokolwiek lub ktokolwiek niebezpiecznie zbliży się, rozkazuję panu atakować, ale cały czas
masz pan uważać na kolumny, a zwłaszcza na czworoboki piechoty".
[19]
Takie potraktowanie wzburzyło
oczywiście Cardigana, ale nie miał okazji na ripostę, gdyż dowódca dywizji pogalopował już w stronę
Wzgórz Nasypowych. Na szczyt Lucan dotarł akurat na czas, by obejrzeć nieudany atak na pozycje 93
regimentu. Chwilę potem zobaczył, jak główne siły rosyjskiej kawalerii z Doliny Północnej zaczynają powoli
wspinać się na Wzgórza Nasypowe z zamiarem przecięcia ich pomiędzy redutami nr 4 i 5. Manewr ten
wyprowadzał Rosjan prosto na skrzydło Ciężkiej Brygady, choć jeszcze nie zdawali sobie z tego sprawy.
Lord Lucan natychmiast zawrócił, jak najszybciej zjechał ze swym sztabem w dół i pogalopował do gen. J.
Scarletta. Jeszcze zanim do niego dojechał, Scarlett ujrzał pierwsze szeregi Rosjan wjeżdżające na szczyt
wzgórza i zdawszy sobie sprawę z niebezpieczeństwa, na własną odpowiedzialność polecił szwadronom
przerwać przegrupowanie i zmienić szyk na "w lewo front".
Brygada maszerowała w szyku dwóch otwartych kolumn szwadronowych, toteż gdy zmieniła front,
zwracając się przeciwko Rosjanom, nie stanowiła zwartej jednostki lecz szeroko rozczłonkowane
ugrupowanie pojedynczych szwadronów. Pierwszy z prawej był 1 szwadron 6 Pułku Dragonów Irlandzkich
(6 th Inniskilling Regt. of Dragons), następny 2 szwadron tego pułku, a obok szwadron 2 Pułku Dragonów
Szkockich (2 nd The Scots Greys) i szwadron 5 Pułku Dragonów Gwardii. W lewo i nieco z tyłu znajdowały
się pozostałe szwadrony obu tych pułków. Lewe skrzydło tworzył 4 Pułk Dragonów Gwardii. Najdalej na
północny – zachód stał Pułk Dragonów Królewskich nie biorący udziału w przegrupowaniu. Śledząc rozwój
sytuacji Scarlett, widząc coraz większą masę rosyjskich kawalerzystów spływającą ze wzgórza, polecił
przesunąć brygadę bardziej w prawo, by uniknąć walki w opuszczonym obozie lub sąsiadującej z nim
winnicy, gdzie teren utrudniałby poruszanie się koni. Jadący w pierwszym szeregu swoich huzarów gen. I.
Ryżow doszedł do podobnego wniosku i przegrupował swoje szwadrony w lewo, tak że siły główne obu
stron znalazły się naprzeciw siebie. Scarlett rozkazał także, by pierwszorzutowe szwadrony zmniejszyły
odstępy pomiędzy sobą, tak aby stanowiły jedną, zwartą formację, zanim jeszcze rozpocznie się walka.
Nim jednak Brytyjczycy sformowali szyk, w rosyjskich szeregach rozległy się trąbki i dobrze ponad dwa
tysiące jeźdźców ruszyło naprzód szerokim na trzy szwadrony frontem. Pierwszy rzut stanowił pułk
ingermanlandzki, drugi huzarzy z Kijowa, a w rezerwie jechały sotnie Kozaków. Niespodziewanie trąbki
zagrały inny sygnał i rosyjska kawaleria zwolniła, a potem stanęła zatrzymując się przed płytką niecką
(niektóre źródła podają, że był to rów) odległą o około 300 metrów od przeciwnika.
Ryżow chcąc powiększyć szerokość swojej formacji, polecił drugorzutowym szwadronom rozwinąć się na
flankach. Rozkaz był nieco spóźniony, ale generał miał nadzieję, że nierówny teren odgradzający go od
przeciwnika, zapewnia mu osłonę. Tymczasem gen. Scarlett, z racji stacjonowania swojej kawalerii na tym
obszarze, prawdopodobnie poznał wcześniej teren, na którym miało dojść do starcia. Uznał więc, że niecka
nie jest na tyle szeroka, ani głęboka, aby stanowić przeszkodę dla kawalerii. Błyskawicznie postanowił
wykorzystać sytuację. Nie czekając na spóźnione szwadrony nakazał swojemu trębaczowi Thomasowi
Monkowi grać sygnał "linia do ataku marsz", a zaraz potem "stępa", "galop" i "szarża". Trzy
pierwszoliniowe szwadrony ruszyły, powoli nabierając tempa, ponieważ jechały pod górę. O trzy końskie
długości przed szykiem atakujących, jechali Scarlett, jego adiutant porucznik A. Elliot, trębacz Monk i
ordynans – sierżant Shegog. Ich postępowanie nie było rozsądne, ale zgodne ze zwyczajami epoki. Gdy
Brytyjczycy znajdowali się w odległości kilkudziesięciu metrów od przeciwnika, zostali ostrzelani z
karabinków przez pierwszy szereg huzarów. Ogień nie był zbyt skuteczny, choć wśród nielicznych
poległych znalazł się trafiony w twarz dowódca pułku Scots Greys ppłk. H. Griffitch. Ostrzał wskazywał za
to, że przynajmniej chwilowo Rosjanie nie mają zamiaru ruszyć do szarży. Kilka sekund później mała
grupka towarzysząca Scarlettowi wpadła na przeciwnika, a za nimi uderzyły trzy czołowe szwadrony –
Anglicy z okrzykiem, Irlandczycy z dzikim wrzaskiem, a Szkoci warcząc głucho.
Z uwagi na brak odpowiedniego dystansu potrzebnego do nabrania szybkości, szarżujący do momentu
zwarcia zdążyli zaledwie przejść w kłus, ale Rosjanie popełnili kardynalny błąd, bowiem pozostali
nieruchomi. Połączenie tych dwóch czynników oraz masy atakujących jeźdźców i koni doprowadziło do
natychmiastowego rozerwania czołowych szwadronów huzarów. A gdy do walki dołączyły drugoliniowe
Page 3 of 4
IMPERIUM OSMAŃSKIE I JEGO DZIEJE
2008-04-07
http://www.osman.livenet.pl/print.php?type=P&item_id=16
brytyjskie szwadrony w rozsypkę poszły kolejne rosyjskie linie. Po powstrzymaniu impetu szarża zamieniła
się w zaciekłą walkę na szable i pałasze w trudnym do opisania tłoku. Miejscami ścisk był tak duży, że
nawet zabici pozostawali w siodłach nie mogąc spaść na ziemię. Szybko uwidoczniła się też przewaga
rosyjskich strojów – płaszcze huzarów i Kozaków były tak grube, że przy normalnym cięciu ostrze nie
dochodziło do ciała i nie robiło krzywdy, a niewielu brytyjskich kawalerzystów miało nieregulaminową broń
pozwalającą zadawać silne pchnięcia. Wkrótce zresztą masa napierających na siebie ludzi i koni
spowodowała taki tłok, że walka na białą broń stała się praktycznie niemożliwa. Walczono więc głowniami
szabli i pałaszy, pięściami, używano kolb pistoletów jako maczug, a niekiedy po prostu chwytano
przeciwnika za gardło i ściągano z siodła, starając się spuścić go między końskie kopyta, co z reguły
kończyło się stratowaniem.
Do obserwatorów na Grzbiecie Sapun docierały odgłosy zaciekłej walki: krzyki ludzi, rżenie koni oraz
szczęk stali. Widzieli też dokładnie, jak stosunkowo niewielka grupa ludzi w dragońskich hełmach i
czarnych futrzanych bermycach pułku Scots Greys powoli, ale nieustannie wyrąbuje sobie drogę przez
masę szarych i brązowych płaszczy oraz jak skrzydła rosyjskiej formacji zaczynają zamykać się na tyłach
dragonów. Ale nie zamknęły się, bo nie zdążyły. Jeszcze przed rozpoczęciem szarży, gen. Scarlett wysłał
kpt. Connoly’ego, aby sprowadził 1 szwadron 6 Pułku Dragonów Irlandzkich, prowadzący brygadę w
trakcie przegrupowania. Szwadron przybył właśnie na pole walki, a mając dość miejsca, rozpędził się
odpowiednio i jednym uderzeniem rozerwał lewe skrzydło Rosjan. Na drugim skrzydle Lucan pchnął gońca
z rozkazem do dowódcy 4 Pułku Dragonów Gwardii ppłk E. Hodge’a, by natychmiast szarżował, a sam
pogalopował po Pułk Dragonów Królewskich, który z inicjatywy swojego dowódcy ppłk J. Yorke’a zbliżał się
już kłusem. Szarża 4 pułku rozbiła rosyjskie prawe skrzydło, a w chwilę później Dragoni Królewscy uderzyli
na jego tyły. Na skutek serii, przypadkiem zresztą skoordynowanych uderzeń z kilku stron, rosyjska
kawaleria zaczęła się załamywać. Jako pierwsi do ucieczki rzucili się huzarzy z lewego skrzydła, a zaraz
potem cała formacja zamieniła się w bezładny tłum jeźdźców gnający w panice Doliną Południową i
wspinający się jak najszybciej na Wzgórza Nasypowe, byle tylko znaleźć się pod osłoną własnych armat.
Gen. Liprandi chcąc osłonić uciekających, wysłał im na pomoc szwadrony zbiorczego pułku ułanów, ale
dostały się one pod ogień dział z Grzbietu Sapun oraz armat baterii kpt. Bakera i szybko zawróciły.
Brytyjczycy ruszyli w krótki pościg za rozbitym wrogiem, ale niebawem zostali odwołani sygnałami trąbek i
ponaglani przez oficerów zaczęli ponownie formować się w pułki.
Cała akcja od momentu rozpoczęcia szarży, aż do ucieczki Rosjan trwała zaledwie 8 minut. Tyle czasu
zajęło Ciężkiej Brygadzie pokonanie kilkakrotnie liczniejszego przeciwnika i tym samym zażegnanie
zagrożenia dla pozycji obronnych przy Kadikoi. Straty Brytyjczyków zamknęły się liczbą 78 zabitych i
rannych, a ubytki w szeregach Rosjan wynosiły około 270 żołnierzy. O zaciekłości walki świadczył pogięty
ciosami hełm gen. Scarletta, i rany towarzyszącego huzarom gen. Kaleckiego. Zadowolony z wyniku
starcia lord Raglan przesłał dowódcy Ciężkiej Brygady i Lucanowi zdawkową wiadomość: "dobra robota".
Generał P. Bosquet był bardziej wylewny: "zwycięstwo pańskiej brygady było najchwalebniejszą rzeczą
jaką widziałem"
[20]
, a jego ludzie nagrodzili Brytyjczyków wiwatami. Najbardziej zainteresowany
wynikiem walki gen. Campbell osobiście złożył gratulacje swoim ziomkom z pułku Scots Greys: "Szaracy!
Mam 61 lat i gdybym miał urodzić się znowu i być młodym, byłbym szczęśliwy mogąc stanąć w waszych
szeregach!"
[21]
Mimo zwycięstwa, pozostała jednak pewna związana z opisaną walką kwestia, wywołująca niesmak w
brytyjskich szeregach. Otóż w trakcie całego starcia Lekka Brygada stała bezczynnie około 400 metrów od
miejsca walki, mimo że lord Cardigan i część wchodzących w jej skład pułków doskonale widzieli jej
przebieg. Cardiganowi nie przyszło jednak do głowy, że powinien wykorzystać okazję i zaatakować
odsłonięte prawe skrzydło Rosjan. Bezczynność ta nie przypadła mu do gustu, o czym świadczy fakt, że
jeździł wzdłuż frontu brygady klnąc pod nosem: "Niech szlag trafi Ciężkich! Cały dzień będą się z nas
wyśmiewać!"
[22]
Nie zrobił jednak nic więcej, a nawet powstrzymał dowódcę 17 Pułku Lansjerów kpt. W.
Morrisa, który zaproponował mu, że jeśli nie chce atakować całą brygadą, to nich chociaż zezwoli na
szarże 17 pułkowi. Zignorował też sygnały "do szarży" grane przez osobistego trębacza lorda Lucana,
który będąc zajęty koordynowaniem walki szwadronów Ciężkiej Brygady, nie miał czasu w inny sposób
rozkazać szwagrowi włączyć się do walki. Wkrótce Rosjanie uciekli i okazja została stracona. Tłumaczeń
Cardigana po bitwie, że wykonywał posiadane rozkazy, a nie atakował, bo Rosjanie nie zbliżyli się do jego
pozycji, Lucan nie przyjął do wiadomości. Mało uprzejmie stwierdził, że jeżeli dowódca dywizji walczy, to
obowiązkiem dowódcy brygady jest go wspomóc. Postępowanie Cardigana podsumował francuski oficer,
wicehrabia de Noe: "To była okazja jaką wykorzystałby każdy generał kawalerii".
[23]
Patrząc z
perspektywy czasu, najlogiczniejszym wytłumaczeniem postawy Lorda Cardigana, który przecież nie był
tchórzem, wydaje się to, że jako "malowany dowódca", specjalista od parad i rautów, po prostu nie
wiedział, co powinien zrobić w zaistniałej sytuacji taktycznej.
Wstecz do części I
||
Ciąg dalszy - CZĘŚĆ III
Page 4 of 4
IMPERIUM OSMAŃSKIE I JEGO DZIEJE
2008-04-07
http://www.osman.livenet.pl/print.php?type=P&item_id=16