http://www.nauka-a-religia.uz.zgora.pl/images/Przedruki/Jodkowski_Slepy.zegarmistrz.pdf
Przedruk z: Kazimierz Jodkowski, Metodologiczne aspekty kontrowersji ewolucjonizm-kreacjonizm,
Realizm. Racjonalność. Relatywizm t. 35, Wydawnictwo UMCS, Lublin 1998, s. 351-369. Dodane, nie
występujące w oryginale fragmenty, ujęte są w nawiasy klamrowe
{ } i zapisane czerwoną czcionką
, a dodane
przypisy zaznaczone są literami
a, b
itd.
i również zapisane czerwoną czcionką.
(Barwa czcionki lepiej jest
widoczna na monitorze, a nawiasy – na czarno-białym wydruku.) W przypisach zastosowano zielonogórski
system cytowania. Ostatnia modyfikacja: 1 stycznia 2005 r.
s. 351
Kazimierz Jodkowski
„ŚLEPY ZEGARMISTRZ”
1072
Autor tej książki
1073
urodził się w 1941 roku. Studiował i obecnie pracuje na
Uniwersytecie Oxfordzkim. W 1976 roku opublikował bestseller The Selfish Gene,
1074
którego kontynuacją była książka The Extended Phenotype (Fenotyp poszerzony, 1982).
Jest też autorem książki River Out of Eden.
1075
Omawiana poniżej książka ukazała się w
języku angielskim w 1986 roku.
Jak i poprzednie książki Dawkinsa, także i ta spotkała się w Polsce z entuzjastycznym
przyjęciem: „Ślepy zegarmistrz jest napisany — podobnie jak pozostałe książki Dawkinsa —
w sposób wyjątkowo klarowny, precyzyjny i przystępny nawet dla zupełnego laika. [...] Autor
z żelazną logiką rozprawia się z narosłymi wokół teorii ewolucji mitami [...]”.
1076
A znany
polski biolog, Henryk Szarski, tak ocenia kompetencję i pisarstwo Dawkinsa: „łącząc różne
dziedziny i oryginalnie je oświetlając, zdołał doprowadzić do nowego sposobu patrzenia na
wiele faktów [...]. Dawkins znakomicie zwalcza te i inne argumenty. Nie oszczędza miejsca,
lecz wyjaśnia każde zagadnienie szeroko i przystępnie, bez skoków myślowych”.
1077
Panegiryk Szarskiego ukazał się, o dziwo, w miesięczniku katolickim.
W prezentowanej recenzji nie interesuje mnie merytoryczna słuszność lub
niesłuszność biologicznych poglądów Dawkinsa bądź przeciwników, z którymi walczy.
Zajmuję się tym, co w tej książce najważniejsze — jej warstwą ideologiczną, próbą
zaprzęgnięcia nauki do walki z religią i nierzetelnym sposobem realizowania tego celu.
______________________
(1072) Tekst ten jest
{rozszerzoną}
recenzją książki Richarda Dawkinsa, jaką opublikowałem w
Rocznikach Filozoficznych 1995, t. 43, z. 3, s. 195-212.
(1073) Richard D
AWKINS
, Ślepy zegarmistrz czyli, jak ewolucja dowodzi, że świat nie został
zaplanowany, Biblioteka Myśli Współczesnej, PIW, Warszawa 1994.
(1074) Wydanie polskie: Richard D
AWKINS
, Samolubny gen, Prószyński i S-ka, Warszawa 1996.
(1075) Polskie wydanie: Richard D
AWKINS
, Rzeka genów, Science Masters, Wydawnictwo CIS,
Warszawa 1995.
(1076) Paweł M
ICHALAK
, „Ślepy zegarmistrz...”, Świat Nauki Lipiec 1994, nr 7 (35), s. 92.
(1077) Henryk S
ZARSKI
, „Obrona teorii ewolucji”, Znak, styczeń (1) 1991, s. 100 [100-103].
s. 352
Cel książki Dawkinsa
Ślepy zegarmistrz jest atakiem na kreacjonizm różnych odmian oraz próbą
przekonania przeciętnego czytelnika, że „neodarwinowska wizja ewolucji to jedna z najlepiej
uzasadnionych hipotez, jakie kiedykolwiek zaproponowano, by wyjaśnić zjawiska
przyrodnicze”.
1078
Dawkins uważa, że od czasów Darwina potrafimy już udzielić prawdziwej
odpowiedzi na podstawowe pytanie człowieka: „Dlaczego istniejemy?” Jego zdaniem Darwin
sprawił, że dziś „ateizm jest w pełni satysfakcjonujący intelektualnie” (s. 28).
1079
Dotychczas
spostrzeżenie olbrzymiej złożoności organizmów biologicznych skłaniało ludzi do wniosku,
że musiał je zaprojektować niezwykle inteligentny Projektant.
Jesteśmy przyzwyczajeni do koncepcji, że złożoność i elegancja obiektu to świadectwo przemyślanego
zamiaru i projektu. (s. 17)
Ale padamy ofiarą złudzenia:
Biologia zajmuje się obiektami złożonymi, tworzącymi wrażenie celowego zamysłu. (s. 21)
ż
ywe efekty działania doboru naturalnego sprawiają wrażenie przemyślanego projektu, jak gdyby
zaplanował je prawdziwy zegarmistrz. (s. 47)
Do wyjaśnienia, dlaczego takie obiekty istnieją, nie jest potrzebna teoria Rozumnego
Stwórcy.
Wbrew wszelkim pozorom jedynym zegarmistrzem w przyrodzie są ślepe siły fizyczne [...]. Dobór
naturalny — odkryty przez Darwina ślepy, bezrozumny i automatyczny proces, o którym wiemy dziś,
że stanowi wyjaśnienie zarówno istnienia, jak i pozornej celowości wszystkich form życia — działa bez
żadnego zamysłu. Nie ma ani rozumu, ani wyobraźni. Nic nie planuje na przyszłość. Nie tworzy wizji,
nie przewiduje, nie widzi. Jeśli w ogóle można o nim powiedzieć, że odgrywa w przyrodzie rolę
zegarmistrza — to jest to ślepy zegarmistrz. (s. 27)
Dobór naturalny to ślepy zegarmistrz — ślepy, bo nie patrzy w przód, nie planuje konsekwencji, nie ma
celu. (s. 47)
Mistrz technik propagandowych
Dawkins perfekcyjnie stosuje podstawową technikę skutecznej propagandy: Zanim
jeszcze przedstawi choćby zarys jakichkolwiek empirycznych argumentów, a i później też,
jego podstawowe twierdzenie jest w książce wielokrotnie powtarzane, „wbijane” do głowy
czytelnika:
______________________
(1078) Opinia Antoniego H
OFFMANA
, tłumacza książki Dawkinsa i wybitnego polskiego ewolucjonisty
(Wstęp, w: Dawkins, Ślepy zegarmistrz..., s. 9 [5-10]).
(1079) Tak cytować będę recenzowaną książkę.
s. 353
Nasze własne istnienie stanowiło niegdyś największą ze wszystkich tajemnic świata, ale zagadka
została już rozwiązana. Wyjaśnili ją Darwin i Wallace [...]. (s. 13)
Darwinowski światopogląd jest prawdziwy [...] jest to jedyna znana dziś koncepcja, która w ogóle może
— choćby tylko w teorii — wyjaśnić tajemnicę naszego istnienia. (s. 14)
Nie znaczy to, że Dawkins ogranicza się do gołosłownych twierdzeń. Daje też ciekawe
ilustracje przebiegu ewolucji. Ale dotyczą one nie rzeczywistego świata ożywionego, lecz
raczej programów komputerowych (wyłaniania się sensownego zdania z chaosu liter i
otrzymywanie „zwierzopodobnych” rysunków). Wszystkie jego przykłady zakładają jednak
coś, co kreacjoniści negują. Na domiar złego Dawkins założenia tego nie analizuje ani nawet
nie werbalizuje: że na każdym etapie rozwoju ewolucyjnego mogą i pojawiają się mutacje
mające wartość przeżycia. Jak wiadomo, kreacjoniści dopuszczają zmienność jedynie w
pewnych granicach, po osiągnięciu których praktycznie nie istnieje możliwość mutacji
(rozumianej gradualistycznie, jako niewielkiego kroczka) korzystnej dla organizmu.
Odróżniają więc, za ewolucjonistami zresztą, mikroewolucję i makroewolucję (za Gouldem)
albo inaczej: subspecjację i transspecjację (za Dobzhanskym, Ayalą, Stebbinsem i
Valentine'em) akceptując pierwszą i odrzucając drugą.
1080
Jeśli chodzi o bardzo sugestywny przykład otrzymywania sensownego zdania z
bezsensownego ciągu liter, to w literaturze przedmiotu wskazuje się (Adam Łomnicki), że
„Ta analogia Dawkinsa nie jest najlepsza, ponieważ dobór naturalny niczego nie zakłada i do
niczego nie dąży, a tu założyliśmy pewne sensowne zdanie, do którego losowy zestaw liter i
pustych miejsc ma dojść”.
1081
______________________
(1080) Por. Stephen Jay G
OULD
, Niewczesny pogrzeb Darwina. Wybór esejów, Biblioteka Myśli
Współczesnej, PIW, Warszawa 1991, s. 192; Theodosius D
OBZHANSKY
, Francisco A
YALA
, G. S
TEBBINS
, and J.
V
ALENTINE
, Evolution, W.H. Freeman, San Francisco 1977. Jeśli chodzi o literaturę kreacjonistyczną, to por. na
przykład Mieczysław P
AJEWSKI
, Stworzenie czy ewolucja?, Wydawnictwo „Duch Czasów” 1992, s. 61, 92 oraz
Henry M. M
ORRIS
and Gary E. P
ARKER
, What Is Creation Science?, Master Book Publishers, San Diego 1982
(third printing 1984), s. 50, 74-76;
{Paul A. B
ARTZ
, „Różnorodność świata ożywionego z kreacjonistycznego
punktu widzenia”, Na Początku... 1996, nr 11 (79), s. 294-298}.
(1081) Halina K
RZANOWSKA
, Adam Ł
OMNICKI
, Jan R
AFIŃSKI
, Henryk S
ZARSKI
, Jacek M. S
ZYMURA
,
Zarys mechanizmów, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1995, s. 149. Podobny zarzut stawia
Dawkinsowi kreacjonista Hugh Ross:
Dawkins „używa analogii małpy, która na oślep uderza w klawiaturę maszyny do pisania. Wiemy, że
prawdopodobieństwo, by ta małpa napisała jakieś sensowne zdanie waląc na oślep w klawisze, jest
bardzo niewielkie. Jednak prawdopodobieństwo to zmienia się, jeśli mówimy tylko o jednej literze na
raz. Małpa ma w takiej sytuacji dobrą szansę — nie tak dobrą jak 1/26, gdyż istnieją jeszcze klawisze
numeryczne i klawisze symboli oraz może powtarzać błędne uderzenia w niewłaściwe klawisze, ale
przypuszczalnie ok. 1/100, by uzyskać poprawną pierwszą literę (zwłaszcza jeśli porzucimy zasady
pisania dużych liter) we względnie krótkim okresie czasu. Pracowita małpa może wygenerować tę literę
zaledwie w kilka minut.
Otóż gdyby można było zachować tę pierwszą literę, to małpa mogłaby wówczas zacząć pracę
nad drugą literą. Zaledwie w ciągu kilku dalszych minut małpa ta powinna w przypadkowy sposób
wygenerować poprawną drugą literę. Gdyby tę literę można było także zachować, małpa mogłaby
wtedy zacząć pracować nad trzecią literą. W ten sposób małpa potrzebuje jedynie uderzać w klawisze
maszyny do pisania zaledwie przez kilka godzin lub
s. 354
O modelu komputerowym wspomina w następnym fragmencie omawianego typu (to
jest typu „wbijania” prawdy do głowy):
Dobór kumulatywny — obojętne czy w postaci doboru sztucznego w modelu komputerowym,
czy też jako dobór naturalny w prawdziwej przyrodzie — to skuteczny program
______________________
dni, zanim wyprodukuje jakieś sensowne zdanie. Według Dawkinsa mutacje pełnią rolę tej pracowitej
małpy, a czynnikiem zachowującym jest dobór naturalny.
Czy widzicie błąd w tej analogii? To, czy dana litera ma „prawidłowe” znaczenie w zdaniu,
staje się jasne tylko obserwatorowi, który z góry wie, co zdanie to ma powiedzieć, albo temu, kto wie, z
czego się składa zdanie. W każdym z tych przypadków obserwator musi znać alfabet maszyny do
pisania oraz język, który ta małpa przypadkowo wybiera. Jeśli obserwator nie przewiduje, jakie słowa
jakieś zdanie lub pożądane zdanie zawiera, nie ma żadnych podstaw, by określić, które przypadkowe
wybory małpy należy zachować, a które można zlekceważyć. Ktoś o większej inteligencji niż małpa i o
wiedzy na temat, czym jest sensowne zdanie, naprawdę dokonuje wyboru — albo musi dać małpie
wzorzec do naśladowania i wyćwiczyć ją w jego realizowaniu. Inaczej można oczekiwać jedynie
nonsensownych zbitek liter.
Następnym problemem tej analogii jest to, że małpa posiada pewien stopień zdolności
intelektualnych. Ma ona mózg, centralny układ nerwowy oraz strukturę muskularno-szkieletową, przy
pomocy których może rozumować i reagować. „Dobór naturalny” oznacza proces, a nie żywą istotę.
Proces przyrodniczy nie ma żadnej aparatury, przy pomocy której może myśleć, dokonywać wyboru lub
działać. Nie widzę więc żadnej podstawy, by przyznawać doborowi naturalnemu te olbrzymie
osiągnięcia, jakie są konieczne by skonstruować choćby najprostszą cegiełkę (małe słowo)
najprostszego żywego organizmu (długiego i skomplikowanego zdania). Jedynie rozumny przewodnik,
mający w umyśle końcowy rezultat, mógłby określić, które składniki należy zatrzymać, a które
wymienić dla dobra jakiegoś złożonego układu.
(Hugh R
OSS
, “Impediments to the Ascent of Mount Improbable”, Facts & Faith 1997, vol. 11, No. 1, s. 12-13).
Krytyka ta nie wydaje się przekonująca. Hugh Ross zakłada, że zdaniem Dawkinsa dopiero dłuższe
„zdanie” (zbiór mutacji) ma sens, a wówczas musi istnieć jakiś inteligentny obserwator, który mając w umyśle to
„zdanie” może odpowiednio zachowywać lub odrzucać przypadkowo otrzymane „litery” (pojedyncze mutacje).
Gdyby to założenie było prawdziwe, krytyka Hugh Rossa byłaby od początku do końca słuszna. Niestety,
założenie to prawdziwe nie jest. W opinii Dawkinsa „zdaniem” jest każdorazowy, początkowo krótszy, potem
dłuższy, zestaw „liter”. „Małpa” (czyli źródło mutacji) nie musi wystukać wielu poprawnych „liter” (mutacji),
by mógł działać dobór naturalny. On działa po dodaniu każdej „litery”.
{Zarzuty tego typu są nietrafne jeszcze z tego powodu, ponieważ sam Dawkins zdaje sobie sprawę z
ograniczonego charakteru swojej analogii:
Co prawda model małpy/Szekspira dobrze się nadaje do wyjaśnienia różnicy między doborem
jednorazowym a doborem kumulatywnym, jednak pod pewnymi ważnymi względami jest mylący.
Przede wszystkim — w każdym pokoleniu podlegającym selektywnej reprodukcji zmutowane
sekwencje potomne oceniano na podstawie kryterium ich podobieństwa do odległego idealnego wzorca,
jakim było zdanie methinks it is like a weasel. W życiu tak nie jest. Ewolucja nie ma długoterminowego
celu. Nie ma żadnego odległego wzorca, nic ostatecznie doskonałego, co mogłoby odegrać rolę
kryterium doboru —choć próżność ludzka uwielbia absurdalną koncepcję naszego gatunku jako
ostatecznego celu ewolucji. W prawdziwym życiu kryterium doboru jest zawsze chwilowe, dotyczy
albo po prostu przetrwania, albo — bardziej ogólnie — sukcesu reprodukcyjnego. Jeżeli po upływie
eonów, a posteriori wydaje się, że osiągnięte zostało coś, co sprawia wrażenie postępu ku jakiemuś
odległemu celowi, to jest to zawsze przypadkowy skutek wielu pokoleń doboru działającego na krótką
metę. „Zegarmistrz” — czyli kumulatywny dobór naturalny — jest ślepy i nie widzi w odległej
przyszłości żadnego celu. (D
AWKINS
, Ślepy zegarmistrz..., s. 92.)}
Rozumowania Dawkinsa nie można podważyć w sposób prezentowany przez Hugh Rossa. Można
natomiast stawiać pytanie, jak często zachodzą mutacje, jaki procent spośród nich ma korzystny charakter i czy
przejście od jednego gatunku do drugiego (czy od jednego stworzonego typu, baraminu, do drugiego) może zajść
drogą tysięcy niewielkich kroczków. Niektóre rozważania (w tym samych ewolucjonistów) wskazują, że do tego
celu potrzebne są wielostronne, wieloaspektowe wzajemnie powiązane zespoły jednoczesnych mutacji
(makromutacje czyli właśnie „zdania”, o których pisał Hugh Ross w swojej krytyce). Na taką potrzebę wskazują
również pewne cechy kodu genetycznego, np. plejotropia (wpływ jednego genu na wiele cech, ale i zależność
jednej cechy od wielu genów). Jeśli krytyka Rossa ma być przekonująca, trzeba zakwestionować jedno z
podstawowych założeń Dawkinsa — gradualizm.
s. 355
poszukiwawczy, a jego efekty bardzo przypominają skutki działania twórczej inteligencji. (s. 115)
Oczywiście, wniosek ten uzasadniony jest w książce jedynie dla modelu komputerowego, ale
czy to trudno rozszerzyć go „w głowie” i na dobór naturalny?
Ostatecznie po wielokrotnie powtarzanych zapewnieniach o prawdziwości modelu
darwinowskiego znikają wszelkie wątpliwości. Czytelnik musi już wiedzieć:
Teoretycznie rzecz biorąc, skakanie mogłoby doprowadzić do sukcesu szybciej — za jednym susem.
Ponieważ jednak szansa, że to się uda, jest znikomo mała, jedyny sensowny sposób to sekwencja
małych kroków, z których każdy buduje na sumarycznym sukcesie kroków poprzednich.
Sformułowania powyższych akapitów prowadzić mogą do nieporozumienia, które trzeba od
razu wyjaśnić. Brzmią one tak, jak gdyby ewolucja dążyła do odległych celów, prowadziła do takich
obiektów jak na przykład skorpiony. Jak już wiemy, tak nie jest. (s. 125-126)
„Jak już wiemy...” Oczywiście, nie przeszkadza mu to, że owa „wiedza” to raczej
rezultat wielokrotnej repetycji niż argumentacji.
Dawkins nie wypowiada jedynie ogólnych twierdzeń o prawdziwości teorii ewolucji.
Wypowiada też (również bez uzasadnienia) uszczegółowienia tych ogólnych twierdzeń, na
przykład takie:
W efekcie działającej przez wiele pokoleń kumulatywnej ewolucji storczyków trutnie pszczół
doprowadziły do powstania pszczołowatego kształtu pewnych storczyków, gdyż usiłowały kopulować z
ich kwiatami i przenosiły dzięki temu ich pyłek. (s. 111)
Pomijam już „drobiazg”, że podany przez Dawkinsa przykład nie jest przykładem ewolucji
(makroewolucji), na temat którego trwa spór między kreacjonistami i ewolucjonistami (nie
ma tu przekształcania się jednego typu, jak mówią kreacjoniści,
1082
w drugi).
1083
Jak już
wspomniałem, taką „ewolucję” kreacjoniści śmiało mogą zaakceptować i akceptują. Tu chcę
zwrócić uwagę tylko na to, że twierdzenie o (mikro)ewolucji storczyków jest podane bez
cienia uzasadnienia. Mamy w to po prostu wierzyć i już!
1083a
Ale mówi też i o prawdziwej ewolucji (makroewolucji):
______________________
(1082) Kreacjoniści używają biblijnego terminu „rodzaj” zastrzegając się jednak, że nie jest on tożsamy
znaczeniowo i zakresowo z tym samym terminem znanym ze współczesnej biologii. Niektórzy z nich używają
terminu „typ”, a jeszcze inni — by ustrzec się nieporozumień — wprowadzają odrębny termin „baramin”
pochodzący z połączenia dwu hebrajskich słów występujących w Księdze Rodzaju (bara — stworzony oraz min
— rodzaj). Termin „baramin” został ukuty przez Franka L. M
ARSHA
(Life, Man, and Time, Pacific Press
Publishing Association, Mountain View, California 1957, s. 118 oraz Variation and Fixity in Nature, Pacific
Press Publishing Association, Mountain View, California 1976, s. 36-37).
(1083) Ten błąd logicy nazywają ignoratio elenchi czyli nieznajomość tezy dowodzonej. Dawkins
każdy, nawet niewielki, rodzaj ukierunkowanej zmiany nazywa ewolucją (s. 214).
{(1083a) Niektórzy kreacjoniści jednak podobnie bez uzasadnienia (chyba że za uzasadnienie
przyjmiemy brak wyobraźni) argumentują, że ten gatunek storczyków jest rezultatem stwórczej aktywności
Boga: „Jak to możliwe, iż niezdolne do myślenia orchidee potrafią swym zapachem i wyglądem omamić
pszczoły? Takie nadzwyczajne rozwiązania świadczą o istnieniu inteligentnego Projektanta, którego dzieło
stwórcze niezmiennie zadziwia i fascynuje” („Kiedy pszczoła nie jest pszczołą?”, Przebudźcie Się! 8 grudnia
1997, nr 23, s. 31).}
s. 356
Posługując się mniej lub bardziej abstrakcyjnym rozumowaniem, doszliśmy zatem do wniosku, że
można sobie wyobrazić taką sekwencję X-ów — z których każdy jest dostatecznie zbliżony do swego
sąsiada, by można go było w owego sąsiada przekształcić [...] (s. 131)
Cytowany wyżej abstrakcyjny schemat wypełnił treścią analizując jeden przykład —
ewolucję oka (później także płuc i skrzydeł). Krytykował na przykład zacytowany duży
fragment antydarwinisty Hitchinga
1084
z książki The Neck of the Giraffe or Where Darwin
Went Wrong (Szyja żyrafy, czyli gdzie tkwi błąd Darwina). Skupił się jednak na pewnym
niefortunnym zdaniu Hitchinga, słusznie zdanie to obalił, a nawet ośmieszył, niedostrzegając
(lub nie chcąc dostrzec) znacznie mocniejszego wątku w zacytowanym fragmencie książki
Hitchinga. Żeby ujrzeć sposób argumentowania Dawkinsa w tej sprawie, przytoczę najpierw
za nim wspomniany fragment książki Hitchinga:
Po to, by oko działało, zajść muszą co najmniej następujące, ściśle ze sobą skoordynowane zdarzenia
(dotyczy to także jednoczesnego wystąpienia wielu innych, ale nawet ogromnie uproszczony opis
wystarczy, żeby wskazać kłopoty, na które natrafia teoria darwinowska). Oko musi być czyste i
wilgotne. W tym stanie utrzymuje je współdziałanie gruczołu łzowego i ruchomych powiek, których
rzęsy działają też jako filtr przeciwsłoneczny. Światło przechodzi następnie przez mały przezroczysty
fragment zewnętrznej warstwy ochronnej (rogówka), a potem dalej przez soczewkę, która ogniskuje je z
tyłu na siatkówce. Tam 130 milionów światłoczułych czopków i pręcików powoduje reakcje
fotochemiczne, przekształcające światło w impulsy elektryczne. Około miliarda takich impulsów w nie
całkiem zrozumiały sposób przekazywanych jest co sekundę do mózgu, który odpowiednio na to
reaguje.
Otóż jest zupełnie oczywiste, że gdyby cokolwiek po drodze było nie w porządku — gdyby
rogówka rozproszyła światło, źrenica nie rozszerzyła się, soczewka zmętniała albo nie zogniskowała
promieni świetlnych na siatkówce — wówczas nie powstałby żaden rozpoznawalny obraz. Oko albo
funkcjonuje jako całość, albo wcale nie działa. Jak w takim razie mogłoby powstać wskutek ewolucji
darwinowskiej, dzięki powolnym, nieustannym, nieskończenie małym ulepszeniom? Czy naprawdę
można przypuścić, że tysiące i tysiące przypadkowych mutacji szczęśliwie wydarzyło się w taki sposób,
że soczewka i siatkówka — niezdolne do funkcjonowania oddzielnie — ewoluowały jednocześnie i
synchronicznie? Jaką wartość przystosowawczą ma oko, które nie widzi? (s. 133-134)
Wywód ten Dawkins nazwał „zdumiewającym” i skoncentrował swoją krytykę na pierwszym
zdaniu po drugim akapicie cytatu. Ludzie mają różne wady wzroku — są krótkowidzami,
astygmatykami, daltonistami. Jakiś jednak obraz u nich powstaje, a nawet mętny obraz jest
lepszy od braku obrazu!
1085
Podobnie nieprawdziwe jest
______________________
(1084) Niesłusznie jednak postawił go w jednym rzędzie ze Świadkami Jehowy (s. 133). Hitching jest
ewolucjonistą, tyle że niedarwinowskim: „Ewolucja życia przez bardzo długi okres czasu jest faktem, o ile
mamy wierzyć świadectwu zebranemu w ciągu ostatnich dwu stuleci przez geologię, paleontologię (badanie
skamieniałości), biologię molekularną i wiele innych dyscyplin naukowych” (Francis H
ITCHING
, The Neck of
the Giraffe: Where Darwin Went Wrong, Ticknor and Fields, New York 1982, s. 12).
(1085) Ian Stewart ten typ argumentu, jaki zastosował Hitching, oraz ten typ odpowiedzi, jakiej udzielił
Dawkins, komentuje tak: „Mamy tu do czynienia z werbalnym zarzutem odpartym za pomocą werbalnego
rozumowania” (Ian S
TEWART
, Liczby natury, Science
s. 357
twierdzenie Hitchinga, że soczewka i siatkówka nie są zdolne do oddzielnego funkcjonowania
— przekonały się o tym osoby po operacji katarakty. Bez soczewek widzi się bardzo źle, ale
jest to lepsze niż nic.
Choć w cytowanym wyżej za Dawkinsem fragmencie książki Hitchinga ten ostatni
popełnił istotne błędy wytknięte mu natychmiast niemiłosiernie, to jednak Dawkins nie
skomentował i nie skrytykował istoty argumentu Hitchinga. Jest to tzw. argument z
nieredukowalnej złożoności (argument from irreducible complexity). Głosi on, że w
organizmach biologicznych istnieją takie złożone struktury, których elementy funkcjonują
łącznie, albo nie funkcjonują wcale, i które w związku z tym musiały powstać
jednocześnie.
1085a
Proszę jeszcze raz przyjrzeć się cytatowi z książki Hitchinga. Zwroty, „ściśle ze sobą
skoordynowane”, „jednoczesne wystąpienia”, „ewoluowały jednocześnie i synchronicznie”
świadczą, że Hitching argumentował na podstawie tzw. nieredukowalnej złożoności.
Konkretyzacja ogólnego schematu argumentu z nieredukowalnej złożoności nie zawsze bywa
trafna w szczegółach — Hitching dla przykładu błędnie przyjął, że soczewka i siatkówka
muszą funkcjonować jednocześnie. Ale wytknięcie przez Dawkinsa błędów pewnej
konkretyzacji ogólnego schematu argumentu nie obala jeszcze tego schematu. Żeby go
podważyć w całości, należałoby jednak najpierw rozpoznać ten schemat, a następnie pokusić
się o uzasadnienie, że nie istnieją biologiczne struktury nieredukowalnie złożone, a
przynajmniej (ponieważ z reguły nie powinno się żądać od przeciwnika dowodu na
nieistnienie czegoś) wygłosić wyraźne twierdzenie, że takowe nie istnieją i żądać od
kreacjonistów ich wskazania (onus probandi w tym przypadku spoczywa na kreacjonistach).
Wniosek kreacjonistyczny da się wyprowadzić, jeśli istnieje przynajmniej jedna taka
struktura; ewolucjonistyczny — jeśli nie ma ich w ogóle.
1085b
{Doskonale zdawał sobie
sprawę z tego stanu rzeczy już Darwin:
Gdyby można było wykazać, że istnieje jakikolwiek złożony narząd, który w żaden sposób nie mógł
powstać wskutek następstwa wielu drobnych modyfikacji, moja teoria kompletnie by się załamała. (s.
151)}
Kreacjoniści w swoich publikacjach przedstawiają sporo przykładów struktur
nieredukowalnie złożonych (o jednej z nich będzie jeszcze mowa poniżej). Trzeba jednak
przyznać, że dla niespecjalisty w dziedzinie biologii, jakim jest niżej podpisany,
przedstawianie oka jako takiej struktury po przeczytaniu krytyki Dawkinsa wydaje się
nieprzekonujące (przynajmniej w wersji Hitchinga).
Dlaczego istnienie struktur nieredukowalnie złożonych jest tak mocną podstawą dla
rozumowań kreacjonistycznych? Jest tak ze względu na niewielkie prawdopodobieństwo
korzystnych mutacji i ze względu na naturę prawdopodobieństwa wydarzeń, które muszą
zachodzić jednocześnie. Prawdopodobieństwo jednoczesnego zajścia wydarzeń jest bowiem
iloczynem prawdopodobieństw ich zajścia osobnego.
{Prawdopodobieństwo pojedynczej
mutacji wynosi ok. 10
-8
-10
-9
na nukleotyd na jedno pokolenie (od jednej stumilionowej do
jednej miliardowej),
1085c
a prawdopodobieństwo korzystnej pojedynczej mutacji jest jeszcze
mniejsze — ocenia się, że 90-95% mutacji ma szkodliwy charakter.}
Im więcej elementów
ma jakaś nieredukowalnie złożona struktura
______________________
Masters, Wydawnictwo CIS, Warszawa 1996, s. 33). Uważa on, że dopiero symulacja komputerowa ewolucji
oka, wykonana przez Daniela Nilssona i Susanne Pelger z 1994 roku
{D.-E. N
ILSSON
and S. P
ELGER
, „A
Pessimistic Estimate of the Time Required for an Eye to Evolve”, Proceedings of the Royal Society of London
1994, B256, s. 53-58}
, wykazała, że gdy dane są pewne zdolności biologiczne, takie jak komórkowa wrażliwość
na światło i ruchliwość komórek, utworzą się struktury podobne do oczu zgodnie z darwinowską zasadą doboru
naturalnego (tamże, s. 33-35).
David Berlinski, sympatyk teorii inteligentnego projektu, twierdzi jednak, że jako
matematyk chciał sprawdzić poprawność owej symulacji i doszedł do zaskakującej konkluzji: w artykule
Nilssona i Pelger nie ma żadnej symulacji i ich artykuł nie opiera się na żadnej symulacji. Nie liczyli oni ostrości
widzenia żadnej struktury, o której pisali, a z pewnością nie liczyli jej dla 1829 kroków, o których pisali.
Sugerują oni, że jakieś wyliczenia były dokonywane, ale nie ujawnili, jak i gdzie można je znaleźć, bo w
artykule ich nie ma. W najlepszym przypadku dokonali takich obliczeń dla kilku punktów, które potem połączyli
ciągłą krzywą (por. David B
ERLINSKI
, „A Scientific Scandal”, Commentary 4 March 2003, s. 29-36).}
{(1085a) Por. w tej sprawie prace Michaela J. B
EHE
’
EGO
(„Biologiczne mechanizmy molekularne.
Eksperymentalne poparcie dla kreacjonizmu”, w: J
ODKOWSKI
, Metodologiczne aspekty..., s. 496-511; Michael
J. B
EHE
, Darwin's Black Box. The Biochemical Challenge to Evolution, The Free Press, New York —
London — Toronto — Sydney — Singapore 1996; por. też: Robert T. M
ITCHELL
, „Czarna skrzynka Darwina:
Biochemiczne wyzwanie dla ewolucjonizmu”, Na Początku... 1997, nr 11A (95), s. 329-332 oraz Dariusz
S
AGAN
, „Michaela Behe’ego koncepcja nieredukowalnej złożoności”, Na Początku... 2003, nr 11-12A (174-
175), s. 402-417).}
{Na tę własność niektórych struktur biologicznych wskazuje się nie tylko w kontekście sporu
ewolucjonizm-kreacjonizm. Por. np. następującą opinię: „Adaptacja musi dotyczyć równocześnie wielu różnych
części ciała, aby była użyteczna. Zmiana diety z mięsnej na bardziej wegetariańską wymaga nie tylko zmian w
uzębieniu, składzie soków trawiennych i długości przewodu pokarmowego, ale także modyfikacji budowy ciała i
mechanizmów obronnych” („Adaptacja”, Britannica. Edycja polska, t. 1, Wydawnictwo Kurpisz, Poznań
1997, s. 86).}
{(1085b) Właściwą więc taktyką ze strony ewolucjonistów jest wykazywanie błędności konkretnych
propozycji kreacjonistycznych, chociaż na tej drodze nie można udowodnić, że nigdy kreacjoniści nie
przedstawią przykładu naprawdę nieredukowalnie złożonej struktury. Innymi słowy: to nie od ewolucjonistów
należy oczekiwać dowodu, ale od kreacjonistów. Tak właśnie argumentuje Rebecca J. F
LIETSTRA
(„A Response
to Michael Behe”, http://www.christianity.net/bc/8B5034.html) polemizując z Michaelem J. B
EHEM
(„A
Response to Rebecca Flietstra”, j.w.; jest to druga runda polemiki, pierwsza to artykuł B
EHE
’
EGO
pt. „Tulips &
Dandelions”, j.w. i polemika F
LIETSTRY
pt. “A Misguided Quest for Proof”, j.w.; polemiki te ukazały się
pierwotnie w Christianity Today, September/October 1998, vol. 4, No. 5). Flietstra przypomina, że Behe w
swojej książce Darwin's Black Box sugerował, iż do wystąpienia tzw. kaskady krzepnięcia krwi potrzeba było
19 białek, a uczeni otrzymali potem mysz, której brakowało dwóch elementów tej kaskady, a która mimo tego
jest doskonale zdrowa (T.H. B
UGGE
, K.W. K
OMBRINCK
, M.J. F
LICK
, C.C. D
AUGHERTY
, M.J. D
ANTON
, and J.L.
D
EGEN
, „Loss of Fibrinogen Rescues Mice from the Pleiotropic Effects of Plasminogen Deficiency”, Cell 1996,
vol. 87, s. 709-719). Argument ten B
EHE
odpiera w artykule „The Modern Intelligent Design Hypothesis:
Breaking Rules”, w: James P. G
ILLS
& Tom W
OODWARD
(eds.), Darwinism under the microscope. How
Recent Scientific Evidence Points to Divine Design, Charisma House, Lake Mary, Florida 2002, s. 141-144
[129-147] oraz w: Neil A. M
ANSON
(ed.), God and Design: The teleological argument and modern science,
Routledge, London 2003, s. 286-288 [277-291]; tum. polskie: “Współczesna hipoteza inteligentnego projektu.
Łamanie reguł”, Na Początku… 2004, nr 7-8 (183-184), s. 259-262 [244-266].}
{(1085c) Por. J. M
AYNARD
S
MITH
, Evolutionary Genetics, Oxford University Press, New York 1989,
s. 61; M. K
IMURA
, “Evolutionary Rate at the Molecular Level”, Nature 1968, vol. 217, s. 626 [624-626]; A.S.
K
ONDRASHOV
, “Deleterious Mutations and the Evolution of Sexual Reproduction”, Nature 1988, vol. 336, s. 439
[435-440]; Halina K
RZANOWSKA
, „Zapis informacji genetycznej”, w: K
RZANOWSKA
,
Ł
OMNICKI
,
R
AFIŃSKI
,
S
ZARSKI
,
S
ZYMURA
, Zarys mechanizmów ewolucji…, s. 35 [17-70].}
s. 358
biologiczna, tym mniej prawdopodobne jest ich jednoczesne ewolucyjne pojawienie się.
Obliczane prawdopodobieństwa pojawienia się nawet bardzo prostych struktur tego typu
wymaga większej ilości czasu, niż dysponują nim ewolucjoniści — nawet przy
wielomiliardowej skali czasu.
Dlatego
Dawkins
musi
kwestionować
istnienie
jakichkolwiek
struktur
nieredukowalnie złożonych. Czasami, niestety, posuwa się przy tym do obrony jawnie
fałszywych twierdzeń. Odrzucając wątpliwość Hitchinga postawioną wcześniej przez Goulda
„Jaki mógłby być pożytek z kiepskich jeszcze form wyjściowych do struktur użytecznych?
Co daje półszczęka czy też półskrzydło?”
1086
— tak pisze na temat powstania skrzydła:
Są dziś na świecie zwierzęta wspaniale ilustrujące każde stadium tego continuum — latające żaby z
błoną między palcami, węże nadrzewne ze spłaszczonym, podtrzymującym je w powietrzu ciałem,
jaszczurki z płatami skóry wzdłuż ciała. Są także rozmaite gatunki ssaków latających, wyposażone w
błony rozciągnięte między członkami i wskazujące, w jaki sposób powstały nietoperze. Wbrew całej
literaturze kreacjonistycznej pospolite są nie tylko zwierzęta „z połową skrzydła”, ale również z jedną
czwartą skrzydła, trzema czwartymi i tak dalej. (s. 149)
Nie chodzi mi o to, że kilka czy kilkanaście przykładów nie stanowi continuum, jest to
właściwa dla eseju popularnonaukowego licentia poetica. Chodzi mi raczej o to, że podane
przykłady nie stanowią kolejnych stadiów powstawania skrzydła.
Temat prawdopodobieństwa ewolucyjnego pojawienia się struktur biologicznych
wymaga jednak szerszego potraktowania, na które nie ma miejsca w recenzji.
1087
Tu
chciałem tylko zwrócić uwagę na chwyty propagandowe Dawkin-
______________________
(1086) G
OULD
, Niewczesny pogrzeb Darwina..., s. 194. Gould jednak jest ewolucjonistą i równie
zaciekłym jak Dawkins antykreacjonistą; odpowiada na swoje pytanie koncepcją preadaptacji oraz propozycją
błyskawicznego kształtowania się nowych gatunków, nawet w ciągu kilkuset lat.
(1087) Prawdopodobieństwo to, z negatywnymi dla teorii ewolucji wnioskami, próbowano obliczać
jeszcze w latach 1960-tych (D.E. H
ULL
, “Thermodynamics and kinetics of spontaneous generation”, Nature
1960, No. 186, s. 693-694; Murray E
DEN
, “Inadequacies of neo-Darwinian evolution as a scientific theory”, w:
P.S. M
OORHEAD
and M.M. K
APLAN
(eds.), Mathematical Challenges to the Neo-Darwinian Interpretation of
Evolution, Wistar Institute Press, Philadelphia 1967, s. 5-12; Marcel P. S
CHÜTZENBERGER
, “Algorithms and the
neo-Darwinian theory of evolution”, w: j.w., s. 73-75; F.B. S
ALISBURY
, “Natural selection and the complexity of
the gene”, Nature 1969, vol. 224, s. 342-343;
TENŻE
, “Doubts about the modern synthetic theory of evolution”,
The American Biology Teacher 1971, vol. 33, s. 335-338) i później
{(np. Lee M. S
PETNER
, “Natural selection
versus gene uniqueness”, Nature 1970, vol. 226, s. 948; Lee M. S
PETNER
, Not By Chance! Shattering the
Modern Theory of Evolution, The Judaica Press, Brooklyn, NY 1997).}
Jeśli chodzi o polską literaturę
kreacjonistyczną, por. J.W.G. J
OHNSON
, Na bezdrożach teorii ewolucji, Wydawnictwo Michaelineum,
Warszawa — Struga 1989, s. 147-148, P
AJEWSKI
, Stworzenie czy ewolucja?..., s. 72-75
{oraz Ariel A.
R
OTH
,
„Nauka przeciwko Bogu?”, Na Początku..., 24 stycznia 1994, nr 2 (28), s. 16-17.}
Zob. też J
ODKOWSKI
,
Metodologiczne aspekty..., s. 155.
s. 359
sa, który koncentruje swoją uwagę na nieistotnych elementach krytykowanych przez siebie
poglądów sugerując czytelnikowi, że poglądy te obala.
Jeszcze wyraźniej widać to w omówieniu innego przykładu tego samego rodzaju —
„artyleryjskiego” wyposażenia chrząszcza kanoniera (s. 144-145). Wg Hitchinga chrząszcz
ten produkuje hydrochinon i nadtlenek wodoru, które zmieszane mają wybuchać. Aby taką
mieszaninę przechować w swym ciele chrząszcz kanonier dodaje do niej inhibitor chemiczny,
a używając jej przeciwko wrogowi dodaje antyinhibitor sprawiający, że mieszanina znów
nabiera własności wybuchowych.
Dawkins jednak prostuje informacje podane przez Hitchinga. Mieszanina
hydrochinonu i nadtlenku wodoru nie wybucha sama, a dopiero wtedy, gdy doda się do nich
katalizator. Wystarcza to, jego zdaniem, do zdyskredytowania i tego argumentu Hitchinga.
Otóż nie jest ważne w argumentacji Hitchinga, czy wspomniana mieszanina wybucha
z katalizatorem czy bez niego. Jej istotą jest, jak już pisałem, zwrócenie uwagi na
nieredukowalną (zdaniem Hitchinga, sam nie zajmuję stanowiska w tej sprawie) złożoność
mechanizmu występującego u chrząszcza kanoniera — mechanizm ten funkcjonuje dopiero
wówczas, gdy występują jego wszystkie składniki, a w związku z tym pojawia się pytanie, jak
cała ta struktura mogła jednocześnie i synchronicznie ewoluować poprzez setki i tysiące
małych kroczków, skoro jest użyteczna dopiero po osiągnięciu pewnego etapu rozwoju. „Co
daje półszczęka czy też półskrzydło?”.
Trzeba jednak przyznać, że Dawkins wypowiedział pogląd, jak powstała u chrząszcza
kanoniera omawiana struktura:
Przodkowie chrząszcza kanoniera po prostu zmusili związki chemiczne, które i tak już w ich ciele
występowały, do pełnienia nowej funkcji. (s. 145)
Po prostu zmusili! A Szarski pisał, że Dawkins „Nie oszczędza miejsca, lecz wyjaśnia każde
zagadnienie szeroko i przystępnie, bez skoków myślowych”.
1088
Teraz już przynajmniej
wiadomo, co dla Szarskiego znaczy nieoszczędzanie miejsca, wyjaśnianie szerokie i bez
skoków myślowych.
Małe kroczki ewolucji czy duże skoki... wyobraźni?
Dawkins jest neodarwinistą. Żarliwie przekonuje czytelnika, że obiekty złożone są
efektem „stopniowej i krok po kroku narastającej transformacji obiektów prostszych,
poczynając od obiektów tak prostych, że mogły powstać przypadkiem” (s. 40; por. też s. 81).
Stale wspomina o serii małych kroków, które dysponując odpowiednio wielkimi przedziałami
czasu, mogły doprowadzić do pojawienia się
______________________
(1088) Patrz wyżej przyp. 1077.
s. 360
najfantastyczniejszych rodzajów życia. Dawkins poświęca wiele miejsca, by myśl tę
zakorzenić w umyśle czytelnika. Stworzył nawet program komputerowy przekształcający w
sposób losowy proste rysuneczki w dużo bardziej skomplikowane.
Powstanie od razu skomplikowanych struktur biologicznych jest — Dawkins
przyznaje — praktycznie niemożliwe. Ale nie ma potrzeby postulowania czegoś takiego.
Ewolucja gradualistyczna (postępująca seriami małych kroczków), w trakcie której działa
dobór kumulatywny, wymaga procesów, których prawdopodobieństwo mieści się w
rozsądnych i możliwych do przyjęcia granicach.
Uważny czytelnik spostrzeże jednak, że niemal wszystkie rozważania Dawkinsa
prowadzone są w sferze imaginacji.
1088a
Wiąże się to chyba z zadaniem, jakie Dawkins sobie
postawił — obaleniem jedynego świadomie analizowanego w książce argumentu
kreacjonistycznego, który nazwał on Dowodem na Podstawie Niedowierzania.
1089
Dowód ten
znajduje swoje źródło w możliwościach (czy raczej: niemożliwościach) wyobrażenia sobie
procesu ewolucyjnego. Analizując jeden rozdział książki The Probability of God napisanej
przez anglikańskiego biskupa Birmingham, Hugh Montefiore,
1090
Dawkins wyizolował
następujący zestaw zwrotów charakterystycznych dla wspomnianego dowodu:
... wydaje się, że nie ma to wyjaśnienia darwinowskiego. ...Nie jest to łatwiejsze do wyjaśnienia...
Trudno zrozumieć... Niełatwo jest zrozumieć... Równie trudno wyjaśnić... Wydaje mi się to trudne do
pojęcia... Niełatwo mi dostrzec... Trudno mi zrozumieć... Nie wydaje się, by można to było wyjaśnić...
Nie wiem, w jaki sposób... Neodarwinizm nie może, jak się zdaje, wyjaśnić wielu komplikacji
zachowania się zwierząt... Niełatwo jest sobie wyobrazić, w jaki sposób takie zachowania mogłyby
powstać w drodze ewolucji wskutek działania samego tylko doboru naturalnego... To niemożliwe... Jak
mógłby powstać w drodze ewolucji organ tak skomplikowany? ...Niełatwo jest dostrzec... Trudno sobie
wyobrazić... (s. 74-75).
Skoro głównym orężem kreacjonisty — zdaje się sądzić Dawkins — jest niemoc
___________________
{(1088a) Na tę słabość argumentacji Dawkinsa zwracają uwagę sami ewolucjoniści. Na przykład
filozof biologii, Kim Sterelny, twierdzi, iż argument Dawkinsa, że protopatyczak podobny do prawdziwego
patyczka w 5% ma większe szanse uniknięcia drapieżnika niż jego "krewny" podobny tylko w 4%, jest
kłopotliwy, gdyż podobieństwo do patyczka może mylić także potencjalnego partnera seksualnego, czyli
prowadzić także do wymiernych kosztów, nie tylko zysków. Jednak, oczywiście, Kim Sterelny jest pewny, że
nie te to inne opowieści ewolucyjne muszą być słuszne (por. Kim S
TERELNY
, Review of Richard Dawkins, The
Blind Watchmaker, London 1986, Australasian Journal of Philosophy 1988, vol. 66, s. 424 [421-426]; za:
D
ENNETT
, Darwin's Dangerous Idea..., s. 251).}
(1089) Nie analizując innych, znacznie mocniejszych argumentów kreacjonistycznych, Dawkins
świadomie lub nieświadomie stwarza wrażenie, że Dowód na Podstawie Niedowierzania jest jedynym
argumentem kreacjonistycznym.
(1090) Jednak Montefiore, co Dawkins przyznaje (s. 74) jest ewolucjonistą i to bardzo postępowym.
Swoją postępowością niewiele ustępuje samemu Dawkinsowi: „Istoty ludzkie są wynikiem ewolucji, zostały
ukształtowane przez dobór naturalny” (Hugh M
ONTEFIORE
, Confirmation Notebook. The Content of
Christian Belief, s. 20); „[...] Syn ponoszący karę, którą ja powinienem ponieść. Taki pogląd jest niemoralny. W
żadnym wypadku jedna osoba nie może cierpieć za kary całego świata” (tamże, s. 22); „Te pojawienia się po
zmartwychwstaniu [Jezusa] przypuszczalnie są paranormalnymi doświadczeniami zwanymi czasami
'werydycznymi halucynacjami', jakie mają miejsce krótko po śmierci ukochanej osoby” (s. 24; wszystkie cytaty
za: Ken H
AM
, „The Darwinian Earthquake”, Creation Ex Nihilo 1994, vol. 16, No. 4, s. 30). Byłoby lepiej,
gdyby Dawkins rozważał wypowiedzi bardziej reprezentatywnych kreacjonistów niż biskup Montefiore.
s. 361
wyobraźni, to należy zrobić wszystko, by wyobraźnię tę wspomóc. Trzeba przyznać, robi to
dobrze. Po przeczytaniu książki czytelnik nie ma już wątpliwości, że ewolucja postępująca
małymi krokami przez setki milionów lat mogła doprowadzić do niezwykłej różnorodności
świata ożywionego. Dawkins skutecznie przezwycięża opór wyobraźni czytelnika.
1091
Tak
rzeczywiście mogło być. Ale czy tak rzeczywiście było? Czy do zaakceptowania teorii
ewolucji wystarczy pokonać niedostatki wyobraźni?
Jak już wspomniałem, rozważania Dawkinsa prawie wyłącznie prowadzone są w
sferze imaginacji. W całej książce trudno znaleźć jakieś fakty potwierdzające jego
ewolucjonistyczne przekonania. Cały swój wysiłek koncentruje on na przekonaniu czytelnika,
że proces ewolucyjny jest wiarygodny, że nie należy go odrzucać ufając swojej intuicji. Po
przeczytaniu książki czytelnik znajduje się pod przemożnym urokiem wizji ewolucji, która w
trakcie milionów lat poprzez niedostrzegalne zmiany stopniowo doprowadziła do pojawienia
się, ale też i do wymarcia, olbrzymiej różnorodności życia. Niewielkie mutacje prowadziły
albo do lepszego przystosowania się do istniejącego środowiska i były preferowane,
utrwalane przez dobór naturalny, albo — co było znacznie bardziej prawdopodobne —
prowadziły do gorszego przystosowania i przez ten sam dobór były eliminowane, nie biorąc
udziału „w dalszej grze”.
Trzeba pamiętać, że im większa mutacja, tym mniej prawdopodobne, że jest ona
dobroczynna dla organizmu. Nie wystarczy bowiem zmiana tylko w jakiejś jednej części
organizmu. Można to zilustrować na przykładzie zmiany silnika samolotu z tłokowego na
odrzutowy. Nie wystarczy zmienić silnik, trzeba przemodelować cały samolot tak, by
pozostałe części samolotu pasowały do możliwości nowego silnika. Im większa mutacja, tym
bardziej jest prawdopodobne, że nie będzie ona pasowała do dotychczasowej struktury lub
funkcjonowania organizmu. Dlatego neodarwiniści postulują postęp ewolucyjny poprzez
mutacje prowadzące do niewielkich efektów.
Neodarwiniści rozwinęli do perfekcji swoje sposoby perswazji. Czy jednak wystarczy
sama możliwość wyobrażenia sobie, jak postępowała ewolucja? Choć XX-wieczna filozofia
nauki wiele zrobiła pomniejszając rangę i wagę faktów w nauce, to jednak przynajmniej dla
samych uczonych fakty są jeszcze ważne jako potwierdzenie teoretycznych rozważań.
H. Allen Orr z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis oraz Jerry A. Coyne z
Uniwersytetu Chicagowskiego dokonali przeglądu literatury na temat genetyki adaptacji i z
zaskoczeniem odkryli, że neodarwinowskie ujęcie oparte na małych
______________________
(1091) Francis C
RICK
: „Jeśli wątpisz w moc doboru naturalnego, to — na zbawienie swej duszy —
przeczytaj książkę Dawkinsa” (słowa cytowane przez Phillipa E. J
OHNSONA
, Reason in the Balance. The Case
Against Naturalism in Science, Law & Education, InterVarsity Press, Downers Grove, Illinois, 1995, s. 76
{oraz w: Phillip E. J
OHNSON
, „Czy istnieje ślepy zegarmistrz?”, Na Początku... 2003, nr 1-2 (164-165), s. 7 [2-
21]; artykuł ten jest polskim tłumaczeniem odpowiedniego rozdziału Reason in the Balance...}
).
s. 362
mutacjach jest słabo poparte przez znane fakty,
1092
że istnieje zaskakująco mało badań
genetycznych nad adaptacją.
1093
Orr i Coyne nie są kreacjonistami:
Dochodzimy do nieoczekiwanego wniosku, że poparcie empiryczne dla ujęcia neodarwinowskiego jest
niewielkie: jego podstawy teoretyczne i świadectwo eksperymentalne popierające je są słabe. Nie ma
wątpliwości, że mutacje prowadzące do wielkich efektów są czasami istotne w adaptacji.
1094
Ale zdaniem Dawkinsa:
Teoria ewolucji w drodze kumulatywnego doboru naturalnego to jedyna znana dzisiaj teoria zdolna do
wyjaśnienia powstania uporządkowanej złożoności organizmów. Nawet gdyby nie było danych na jej
poparcie, to i tak byłaby to najlepsza dostępna nam teoria! W rzeczywistości jednak obserwacje teorię tę
potwierdzają. (s. 492)
Szkoda tylko, że obserwacji tych nie omówił w swojej książce. Znajduje się tam natomiast
sporo pomysłowego bagatelizowania i „odtłumaczania” faktów niezgodnych z jego wersją
teorii ewolucji: tego, że chemikom nie udało się stworzyć życia w laboratorium (s. 264),
znajdowania hemoglobiny także u roślin motylkowych (s. 277), braku form przejściowych w
zapisie kopalnym (s. 358), nagłego pojawienia się różnorodnych form życia w warstwach
kambryjskich (s. 359) itd. Niżej podpisany nie pretenduje do kompetencji w sprawach
biologicznych i może jedynie rozłożyć ręce widząc cytowaną wyżej fundamentalną
rozbieżność wypowiedzi samych biologów. Ale dla celu tego omówienia — metodologicznej
analizy książki Dawkinsa — spostrzeżenie Orra i Coyne'a jest niezwykle cenne. Pozwala
bowiem zrozumieć, dlaczego Ślepy zegarmistrz jest tak przeideologizowaną książką (o czym
niżej) — brak argumentów faktualnych zmusza do sięgnięcia po argumenty innej natury.
Wnioskowanie o projekcie
Rozumowanie, w którym wnioskiem jest stwierdzenie projektu, należy do
najpopularniejszych w repertuarze argumentów kreacjonistycznych. Istnieje problem, jakie
fakty przyrodnicze mogą stanowić punkt wyjścia zasadnego wnioskowania o projekcie. Dla
osiemnastowiecznego przedstawiciela teologii naturalnej,
1095
Williama Paleya, były nimi
wszystkie niezwykle skomplikowane struktury biologiczne spotykane w świecie. Podstawą
wniosku o projekcie dla Paleya była niewiara, by tak skomplikowane twory „same” powstały
bez ingerencji rozumnego czynnika. Teore-
______________________
(1092) H. Allen O
RR
and Jerry A. C
OYNE
, “The Genetics of Adaptation: A Reassessment”, American
Naturalist, November 1992, vol. 140, s. 725 [725-742].
(1093) Tamże, s. 738.
(1094) Tamże, s. 726.
(1095) W książce występuje błędne tłumaczenie tego zwrotu — „teologia przyrody” (s. 25-26).
s. 363
tycy ewolucji, począwszy od Darwina, poświęcili wiele czasu, by tę intuicyjną niewiarę
zlikwidować, by usunąć — jak go Dawkins nazywa — Dowód na Podstawie
Niedowierzania.
1095a
Wysiłki te są na tyle skuteczne, że należy uznać stosowanie Dowodu na
Podstawie (Intuicyjnego) Niedowierzania,
1096
z którym walczył Dawkins, za nietrafne.
{Jeśli
kreacjoniści chcą utrzymać swoje tezy, muszą próbować formułować Dowód na Podstawie
Wyrafinowanego Niedowierzania.}
Nie wystarczy stwierdzić, że nie wiemy, jak zjawisko X
pojawiło się na świecie. Żeby uzasadnić tezę kreacjonizmu trzeba zrobić coś więcej —
uzasadnić przekonanie, że bez rozumnego czynnika zjawisko X nie mogło się pojawić. Sama
niewiedza nie może być podstawą pozytywnego wniosku. Argument typu „God of the gaps”
(„Bóg przejawia się w lukach wiedzy”) jest słabym argumentem.
{Rozumowanie odwołujące się do Wyrafinowanego Niedowierzania musi mieć
charakter dowodu pośredniego. Amerykański myśliciel, Henry David Thoreau (1817-1862),
dał kiedyś przykład takiego dowodu pośredniego, który może być dla kreacjonistów bardzo
pouczający. Jeśli znajdziemy pstrąga w kance z mlekiem, to rozsądne jest uznać, że ktoś o
dziwnym poczuciu humoru lub o niekonwencjonalnych poglądach na temat przechowywania
ryb jest przyczyną zaobserwowanego zjawiska. Dlaczego jest to rozsądny wniosek? Dlatego,
że cała nasza wiedza o rzeczywistości wyklucza, by pstrągi w naturalny sposób, bez pomocy
czynnika inteligentnego, przebywały w kance z mlekiem.}
{Należy odróżnić dwa rodzaje niewiedzy. Z pierwszym mamy do czynienia wówczas,
gdy zjawisko X stale się pojawia w warunkach Y, nie znamy tylko mechanizmu tego
pojawiania się. Tego typu niewiedza nie może być podstawą wniosku o projekcie, wniosku o
tym, że przyczyną pojawiania się X-a jest Bóg (czy jakakolwiek inteligencja).}
{Istnieje jednak też inny rodzaj niewiedzy — typu Pstrąg w Mleku. Cała nasza wiedza
o rzeczywistości niezgodna jest z faktem znalezienia pstrąga w mleku. Innym przykładem
może być znalezienie resztek dawnych budowli w trakcie wykopalisk archeologicznych na
pustyni lub przypadkowo napotkanych w dżungli. To, co wiemy o pustyniach i o dżunglach,
nie pozwala nam przypuszczać, by resztki budowli były tworami powstałymi w sposób
naturalny, bez udziału inteligentnej przyczyny. Ogólnie mówiąc podstawą dla wniosku o
rozumnym projekcie może być sytuacja, że istnieje zjawisko przyrodnicze X, ale nie można
go odtworzyć w naturalnych dla niego warunkach, tj. bez ingerencji rozumnego czynnika. Ta
niemożliwość odtworzenia zjawiska X jest uzasadnieniem, że nie istnieje naturalistyczne
wyjaśnienie dla jego pojawienia się.}
{W sytuacji, kiedy uzasadniliśmy niemożliwość naturalistycznego wyjaśnienia
jakiegoś zjawiska, możemy mówić o Dowodzie na Podstawie Wyrafinowanego
Niedowierzania lub prościej i żartobliwie: o Argumencie Typu Pstrąg w Mleku.}
{Często w nauce wnioskuje się o tym, że konieczną przyczyną zjawisk lub wydarzeń
było nakierowane na cel inteligentne działanie. Wnioski takie nie są specjalnością
kreacjonistów. Dochodzi się do nich w historii, archeologii, psychologii lub socjologii.
Kreacjoniści proponują, by w dobrze uzasadnionych przypadkach stosować je także w
biologii oraz w kosmologii.}
{W naukach przyrodniczych Argument Typu Pstrąg w Mleku stosują nie tylko
kreacjoniści. Jego zasady są używane na przykład podczas poszukiwań inteligencji
pozaziemskich (SETI — search for extraterrestrial intelligence). Jeszcze innym przykładem
jest zdemaskowanie oszustwa z Piltdown.}
{W problematyce pochodzenia życia spotykamy się z analogiczną sytuacją. W
eksperymentach symulujących powstawanie „cegiełek” życia — aminokwasów i cukrów —
otrzymujemy mieszanki racemiczne, tj. praktycznie 50% prawoskrętnych i 50%
lewoskrętnych.
1096a
Ale organizmy żywe używają jedynie lewoskrętnych aminokwasów do
budowania białek i jedynie prawoskrętnych cukrów do nukleotydów (genów). Stanowi to
ewolucyjną zagadkę, „jak układy ewoluujące dostrzegły jakąkolwiek różnicę między formami
prawo- i lewoskrętnymi”, gdyż „zwykle reakcje chemiczne są niewrażliwe na tę cechę”.
1096b
Nie jest znany żaden naturalny mechanizm rozróżniania form prawo- i lewoskrętnych w
warunkach prebiotycznych. Przypadek ten to nie proste odwołanie się do niewiedzy, by
wnioskować o inteligencji, która mogła oddzielić składniki biomolekularne podczas
powstania życia. Jest to raczej Dowód na Podstawie Wyrafinowanego Niedowierzania
(Argument Typu Pstrąg w Mleku), gdyż przeprowadzono dziesiątki, jeśli nie setki
eksperymentów, w trakcie których powstawały jedynie mieszanki racemiczne. Nie ma
podstaw, by sądzić, że dalsze mnożenie tego typu eksperymentów cokolwiek zmieni,
1096c
choć — oczywiście — całkowitej pewności nie ma.}
{Uzasadnienie, iż nie może istnieć naturalistyczne wyjaśnienie zjawiska stanowiącego
podstawę wniosku o projekcie, jak wszystko w nauce ma niepewny charakter.
1096d
Ta
omylność nie podważa jednak metodologicznej zasadności stosowania wspomnianego typu
wnioskowania.}
Argument z niedoskonałości
Trzeba tu zaznaczyć, że także i ewolucjoniści często wnioskują na podstawie
niewiedzy. Argumenty antykreacjonistyczne wskazujące na niedoskonałość stworzenia
(argument from imperfection) — „gdyby życie było tworem Boga, to nie istniałyby organy
szczątkowe”, „... śmieciowe DNA” itp. — mają właśnie taki charakter: ponieważ nie wiemy,
do czego służy jakiś organ (fragment DNA itp.), uważamy, że jest on bezużyteczną
pozostałością ewolucji.
1097
______________________
{(1095a) Całą książkę Dawkinsa można uznać za wielką polemikę z Dowodem na Podstawie
Niedowierzania.}
(1096) Tę nieskuteczną już dziś metodę szeroko stosuje np. książka wydana przez Organizację
Świadków Jehowy pt. Jak powstało życie?. Przez ewolucję czy przez stwarzanie?, Watchtower Bible and
Tract Society of New York, Inc., International Bible Students Association, Brooklyn, New York 1989.
{(1096a) Por. Klaus D
OSE
, “The Origin of Life: More Questions Than Answers”, Interdisciplinary
Science Reviews, 1988, vol. 13, No. 4, s. 348-356.}
{(1096b) A.G. C
AIRNS
-S
MITH
, Genetic Takeover and the Mineral Origins of Life, Cambridge
University Press, Cambridge 1982, s. 36.}
{(1096c) Por. w tej sprawie Dean H. K
ENYON
, „Kreacjonistyczne ujęcie pochodzenia życia”, w:
Jodkowski, Metodologiczne aspekty..., s. 489 [482-495].}
{(1096d) Znaczy to, że używanie słowa „dowód” w zwrocie „Dowód z Wyrafinowanego
Niedowierzania” jest błędne, sugeruje bowiem całkowitą pewność wniosku. Używam go jednak dlatego, by
nawiązać do terminologii występującej w polskim tłumaczeniu książki Dawkinsa. Trzeba jednak zauważyć, że w
oryginale angielskim nie ma słowa proof lecz argument (por. Richard D
AWKINS
, The Blind Watchmaker,
Longman Scientific & Technical 1986, s. 38), polskie tłumaczenie jest więc niedokładne.}
(1097) Idei organów szczątkowych nie podnosi się już chyba od kilkudziesięciu lat (krytykę tej idei por.
w: J. B
ERGMAN
and G. H
OWE
, 'Vestigial Organs' are Fully Functional, CRS Books, Terre Haute, Indiana
1990). Jeśli chodzi o „śmieciową informację genetyczną”, to Dawkins afirmatywnie wspomina o niej: „O dziwo,
zaledwie około 1 procentu informacji genetycznej zawartej, na przykład, w komórce ludzkiej jest rzeczywiście
wykorzystywane [...]. Nikt nie wie, po co komórce pozostałe 99 procent informacji. W swojej poprzedniej
książce zasugerowałem, że te 99 procent może mieć charakter pasożytów, żyjących kosztem wysiłku owego 1
procentu. Tę teorię 'samolubnego DNA' podjęli niedawno biolodzy molekularni” (s. 188-189). Zdaje się jednak,
że idea „śmieciowego DNA” dożywa swoich ostatnich dni — próby usuwania rzekomo nonsensownej
informacji z chromosomów prowadziły do ich rozpadu, co może świadczyć, że informacja ta pełni istotną rolę w
integracji chromosomów i naprawie uszkodzonych części (por. Rachel N
OWAK
, “Mining treasures from «Junk
DNA»”, Science, 4 February 1994, vol. 263, s. 608-610). Biologowie molekularni z Harvard Medical School
oraz fizycy z Uniwersytetu Bostońskiego przebadali 37 sekwencji DNA, zawierających 50 000 par nukleotydów
z różnych organizmów. Okazało się, że „śmieciowe” DNA posiada własności „językopodobne” i faktycznie
zapisane jest w specjalnym języku, odmiennym od „kodu” genów („Does nonsense DNA speak its own
dialect?”, Science News, 1994, December 10, vol. 164, #24; artykuł powołuje się na Physical Review Letters z 5
grudnia 1994 roku). Dalsze badania wykazały, że mutacje w pewnym intronie (a według niektórych introny
należą do „śmieciowego” DNA) oddziałują na wpojenie (wdrukowanie, imprinting), proces w trakcie którego
tylko niektóre geny, od ojca lub od matki, nie oba, podlegają ekspresji. Ekspresja obu genów przynosi rezultat w
postaci chorób i nowotworów. Odkryty intron w jakiś sposób sprzyja transkrypcji antysensownej sekwencji
RNA, która uczestniczy w tłumieniu ekspresji ojcowskiego genu (por. W. R
EIK
s. 364
Argument z niedoskonałości wymyślił Darwin odpowiadając na argumenty Paleya.
Twierdził on, że przyroda ujawnia wiele dziwnych, nieoptymalnych i niedoskonałych
projektów, jakiego nie wymyśliłby zdolny projektant. Do ulubionych przykładów Darwina
należały struktury służące do rozmnażania storczyków i płetwy wielorybów z kośćmi
podobnymi do palców, co wskazuje na lądowych przodków. Wszystkich takich struktur
należy oczekiwać od ewolucji, która modyfikuje dostępne struktury, by ich bezpośrednio użyć
i nie przewiduje przyszłych potrzeb.
Argumentu z niedoskonałości szeroko używał Stephen Jay Gould,
1098
nazywając go
„zasadą pandy”, ale nie tylko on.
1099
Dawkins daje dwa przykłady niedoskonałości
świadczące jego zdaniem przeciwko istnieniu Projektanta (s. 152-157).
Pierwszy dotyczy płaskiego kształtu ciała ryb żyjących tuż przy dnie morza. Wyróżnia
się tu dwa typy rozwiązań. Jeden „praktykują” płaszczki: ich ciało rozrosło się na boki, jest
nadal symetryczne i ułożone grzbietem do góry. Inne rozwiązanie zastosowały płastugi,
flądry, halibuty i ich krewniaki — są spłaszczone bocznie. Dawkins tak konkluduje analizę
tego przykładu:
Czaszka płaskich ryb kostnoszkieletowych stanowi skręcone i zniekształcone świadectwo ich ewolucji.
Jej niedoskonałość bardzo dobrze odzwierciedla ich dawne dzieje, historię stopniowych zmian, a nie
przemyślanego projektu. Żaden rozsądny projektant nie wymyśliłby takiego potwora, gdyby dać mu
pełną swobodę tworzenia płaskiej ryby na czystej rysownicy. Podejrzewam, że większość projektantów
wymyśliłaby coś w rodzaju płaszczki. (s. 153)
Jednak ta argumentacja jako wymierzona przeciwko kreacjonistom jest chybiona.
Wspominałem już, że ci ostatni nie kwestionują istnienia zmienności biologicznej, tylko
ograniczają ją do zmian wewnątrz stworzonych typów (rozumiejąc te ostatnie szerzej niż
gatunki). Akceptują oni także istnienie mutacji i doboru naturalnego twierdząc nawet, że
koncepcja doboru naturalnego została wymyślona przez kreacjonistę Edwarda Blytha jeszcze
przed Darwinem, bo w 1835 roku.
1100
W ich ujęciu dobór naturalny jest odpowiedzialny za
obserwowaną zmienność wewnątrzgatunkową dostosowującą stworzone typy do rozmaitych
środowisk. Negują „jedynie” rolę doboru jako czynnika sprawczego makroewolucji,
powstawania nowych gatun-
______________________
and M. C
ONSTANCIA
, “Making sense of antisense?”, Nature 1997, vol. 389, s. 669-671).
{Kreacjonistka Nancy
M. D
ARRALL
w przeglądowym artykule („Junk DNA — More Vestigial Organs?”, Origins November 2000, No.
29, s. 2-13) twierdzi, że tzw. "śmieciowe" DNA pełni — po pierwsze — rolę strukturalną, szkieletu dla genów
— po drugie --- kontroluje procesy kopiowania genów — po trzecie — odgrywa pewną role w genetycznym
zróżnicowaniu populacji. Por. też Pierre J
ERLSTRÖM
, “Pseudogenes”, Creation Ex Nihilo Technical Journal
2000, vol. 14, No. 3, s. 15; John W
OODMORAPPE
, “Are pseudogenes 'shared mistakes' between primate
genomes?”, Creation Ex Nihilo Technical Journal 2000, vol. 14, No. 3, s. 55-71. Sporo informacji na temat
„junk DNA” uzyskuje się w trakcie badania genomu ludzkiego. Po pierwsze, okazuje się, że „genetyczne
pustynie” zajmują nie 99 procent, jak chciał Dawkins, ale znacznie mniej, bo niemal od 35 do 48 procent
naszego DNA. Po drugie, „wbrew nazwie nie są to elementy całkowicie bezużyteczne, ale ciągi powtarzających
się sekwencji, o nie zbadanej jeszcze funkcji” (Piotr K
OSSOBUDZKI
, „Oto człowiek!”, Wiedza i Życie, kwiecień
2001, s. 16 [14-17]). Pewne cechy „śmieciowego DNA” — na przykład to, że bardzo popularna odmiana
śmieciowego DNA, tzw. sekwencja ALU, występuje przede wszystkim w regionach bogatych w geny —
wskazują, że prawdopodobnie pełnią one jakąś ważną funkcję (por. tamże). Carl Schmid z University of
California w Davis przeprowadził pewne eksperymenty, które sugerują, że powtórki ALU odgrywają jakąś rolę
pomagając genom w radzeniu sobie ze stresem (por. Edie L
AU
, “Much DNA just 'junk' — or is it? Human
Genome Project spurs new look at mystery material”, Sacramento Bee, March 19, 2001;
wysiwyg://100/http://www.sacbee.com/news/news/old/local01_20010319.html). Por. teź John S. M
ATTICK
,
“Challenging the Dogma: The Hidden Layer of Non-Protein-Coding RNAs in Complex Organisms”, BioEssays
2003, vol. 25, no. 10, s. 930-939. Popularne omówienie rezultatów tej stopniowej rehabilitacji niekodującego
DNA por. w: John S. M
ATTICK
, „Ukryty program genetyczny”, Świat Nauki 2004, nr 11 (159), s. 59-65, gdzie
autor daje taką oto konkluzję: „[...] zamiast uznawać, że genom człowieka i innych złożonych organizmów jest
oazą sekwencji kodujących białka na pustyni śmieciowego DNA, powinniśmy raczej przyjąć, że mamy do
czynienia z wysepkami informacji opisującej białkowe elementy, leżącymi na morzu informacji regulującej ich
działanie. [...] To, co jeszcze do niedawna, z braku zrozumienia, błędnie uważaliśmy za śmieci, okazało się
kluczem do wyjaśnienia złożoności człowieka i przewodnikiem do programowania złożonych systemów”
(tamże, s. 64-65).}
(1098) Por. np. The Panda's Thumb: More Reflections in Natural History, W.W. Norton and
Company Publishers, New York 1980; “Evolution and the Triumph of Homology, or why History Matters”,
American Scientist 1986, vol. 74, No. 1, s. 60-69 i Niewczesny pogrzeb Darwina..., s. 135.
(1099) Por. np. M.T. G
HISELIN
, The Triumph of the Darwinian Method, University of California
Press, 1969; J. Cherfas, “The difficulties of Darwinism”, New Scientist, May 17, 1984, s. 28-30; George
W
ILLIAMS
, Światełko mydliczki. O planie i celowości w przyrodzie, Science Masters, Wydawnictwo CiS,
Warszawa 1997.
(1100)
{Na pierwszeństwo Blytha zwrócił uwagę Loren C. Eiseley, profesor antropologii i historii
nauki na Uniwersytecie Pennsylvanii: „główne cele pracy Darwina — walka o byt, zmienność, dobór naturalny i
dobór płciowy — wszystkie są w pełni wyrażone” w artykule Blytha z 1835 roku (Loren E
ISELEY
, Darwin and
the Mysterious Mr. X, E.P. Dutton, New York 1979, s. 55). Eiseley stwierdził też, że „Darwin wykorzystał
dzieło Blytha, nie przyznając się do tego” (tamże, s. 59). W tej sprawie por. Paul G. H
UMBER
, „Dobór naturalny
to pomysł pewnego kreacjonisty”, Na Początku... nr 8A (90), s. 201-207.}
Por. też opinię Gary'ego E. Parkera w:
M
ORRIS
and P
ARKER
, What Is Creation..., s. 48 oraz powtarzającego za nim tę opinię Mieczysława
P
AJEWSKIEGO
,
{„Darwin i natura zmiany biologicznej — dobór naturalny” (cz. I), Duch Czasów 1986, nr 12, s.
10 [7-11]; tenże,}
Stworzenie czy ewolucja?..., s. 59, 66.
{Jednak czołowy kreacjonista współczesny, Henry M.
Morris, twierdzi, że koncepcję doboru naturalnego formułował już Erazm Darwin, dziadek Karola Darwina, w
swojej książce Zoonomia (Henry M. M
ORRIS
, History of Modern Creationism, Second Edition, Institute for
Creation Research, Santee, CA 1993, s. 35; por. też C.D. D
ARLINGTON
, „The Origin of Darwinism”, Scientific
American, May 1959, No. 201, s. 62-66 oraz A.G. T
ILNEY
, „Erasmus Darwin: the True Father of Evolution”,
Evolution Protest Movement, pamphlet No. 88, July 1971), a nawet jeszcze wcześniej, bo sto lat przed Karolem
Darwinem, francuski uczony Pierre Maupertuis (por. M
ORRIS
, History of Modern Creationism..., s. 37).}
s. 365
ków poprzez ekspansję puli genetycznej. Dodatek „poprzez ekspansję puli genetycznej” jest
istotny, gdyż kreacjoniści akceptują nawet powstawanie nowych gatunków (odmian jakiegoś
gatunku, które już się nie krzyżują), o ile gatunki te powstały wskutek redukcji oryginalnej
puli genetycznej.
1101
Kreacjoniści krytykują więc teorię doboru naturalnego, ale nie jako
takiego, lecz jako — rzekomego ich zdaniem — czynnika makroewolucji.
Drugi przykład niedoskonałego projektu dotyczy budowy oka ludzkiego (i wszystkich
innych kręgowców):
Każdy inżynier zakładałby naturalnie, że komórki światłoczułe są skierowane do światła, a ich
przewody biegną do tyłu, w stronę mózgu. Wyśmiałby pomysł, że komórki światłoczułe są odwrócone
od światła, a ich przewody wyprowadzone są po stronie najbliższej źródła światła. A jednak tak właśnie
jest skonstruowana siatkówka oka u każdego kręgowca. W konsekwencji — każda komórka
światłoczuła jest podłączona tyłem do przodu, a jej przewód sterczy w stronę światła. Wszystkie
przewody biegną po powierzchni siatkówki aż do miejsca, gdzie przechodzą przez dziurkę w siatkówce
(tzw. plamka ślepa), żeby połączyć się ze sobą w nerw wzrokowy. Oznacza to, że światło wcale nie ma
swobodnego dostępu do komórek światłoczułych i musi przechodzić przez cały las drutów,
prawdopodobnie ulegając przy tym pewnemu osłabieniu i załamaniu (w gruncie rzeczy te efekty są, jak
się wydaje, słabe, ale chodzi tu przecież o zasadę, która byłaby nie do przyjęcia dla żadnego porządnego
inżyniera). (s. 155)
Oczy ośmiornicy są bardzo podobne do ludzkich, tyle że przewody wychodzące z komórek
światłoczułych nie są skierowane w stronę światła, jak to jest u człowieka. Pod tym względem oczy
ośmiornicy skonstruowane są rozsądniej od naszych. (s. 157)
1102
Ludzkie oko odbiera światło o długości od 400 do 700 nanometrów. Gdyby było „rozsądniej”
zbudowane, to do komórek światłoczułych docierałoby promieniowanie ultrafioletowe, które
obecnie ulega rozproszeniu „przechodząc przez cały las drutów”. Oczy bezkręgowców
odbierają promieniowanie o długości nawet 300 nanometrów, muszą więc być inaczej
zbudowane. Oczy ośmiornic i kałamarnic ze
______________________
(1101) Por. M
ORRIS
and P
ARKER
, What Is Creation Science?..., s. 84-85; Pajewski, Stworzenie czy
ewolucja?..., s. 91-92.
(1102) Ten argument Dawkinsa jest bardzo popularny w kręgach ewolucyjnych: ostatnio powtórzył go
Kenneth R. M
ILLER
, profesor biologii na Brown University (“Life's Grand Design”, Technology Review,
February
1994,
vol.
97,
No.
2,
s.
24-32;
korzystałem
z
wersji
internetowej
http://biomed.brown.edu/faculty/M/Miller/TR/LifesDesign.html)
{oraz R.F. M
ILLER
, “The physiology and
morphology of the vertebrate retina”, w: S.J. R
YAN
(ed.), Retina, 2nd ed. Volume 1: Basic Science & Inherited
Retinal Disease, Mosby, St. Louis 1994, s. 58-71)}
, a wcześniej wysuwał go
{J. D
IAMOND
(“Voyage of the
Overloaded Ark”, Discover, June 1985, s. 82-92),}
William M. T
HWAITES
(“An Answer to Dr. Geisler — From
the Perspective of Biology”, Creation/Evolution, Summer 1983, Issue XIII, s. 19 [13-20]; “Design: Can We See
the Hand of Evolution in the Things It Has Wrought?”, w: Evolutionists Confront Creationists. Proceedings
of the 63rd Annual Meeting of the Pacific Division, American Association for the Advancement of Science,
1984, vol. 1, Part 3, s. 210 [206-213])
{i George C. W
ILLIAMS
, Natural Selection: Domains, Levels, and
Challenges, Oxford University Press, Oxford 1992, s. 72-73)}
. Z argumentami Thwaitesa polemizował H.S.
H
AMILTON
(„The Retina of the Eye — An Evolutionary Road Block”, Creation Research Society Quarterly
1985, vol. 22, No. 2, s. 62-63 [59-64] powołując się na fachową literaturę i dochodząc do wniosku, że „zamiast
być wielką wadą, 'przekleństwem' czy niepoprawną konstrukcją, odwrócona siatkówka jest olbrzymią zaletą,
jeśli chodzi o funkcjonowanie i projekt, w porównaniu z prostym i mniej skomplikowanym nieodwróconym
ustawieniem”.
{Krytykę kreacjonistyczną argumentu Dawkinsa por. też w następujących publikacjach: George
A
YOUB
, „On the Design of the Vertebrate Retina, Origins & Design 1996, vol. 17, No. 1, s. 19-22; przedr. w:
G
ILLS
& W
OODWARD
, Darwinism under the microscope..., s. 151-159 (tłum. polskie: „O projekcie siatkówki
kręgowców”, Na Początku… 2002, nr 3-4 (153-154), s. 67-78); Carl W
IELAND
, “Seeing back to front: are
evolutionists right when they say our eyes are wired the wrong way?”, Creation Ex Nihilo 1996, vol. 18, No. 2,
s. 38-40; Peter G
URNEY
, “Our 'inverted' retina — is it really 'bad design'?”, Creation Ex Nihilo Technical
Journal 1999, vol. 13, No. 1, s. 37-44; Jerry B
ERGMAN
, “Is the Inverted Human Eye a Poor Design?”,
Perspectives on Science and Christian Faith March 2000, vol. 52, No. 1, s. 18-30; Peter G
URNEY
, “Dawkins' eye
revisited”, TJ 2001, vol. 15, No. 3, s. 92-99.}
s. 366
względu na środowisko życia muszą być tak zbudowane, by odbierać całe dostępne
światło.
1102a
W literaturze biologicznej istnieją opisy funkcji spełnianych lepiej przez
„niedoskonały projekt” ludzkiego oka.
1103
W literaturze filozoficznej zaś zauważa się, że nie
ma powodu, by Bóg „musiał” stwarzać doskonałe organizmy biologiczne.
1104
Ewolucjonizm jako narzędzie walki z religią
Celem książki Dawkinsa jest wniosek, do którego doszedł polski recenzent: „Po
zapoznaniu się z tą książką nikt rozsądny nie będzie dowodził istnienia boskiego planu
stworzenia opierając się na danych anatomii porównawczej”.
1105
Warto zwrócić uwagę na
zwrot „nikt rozsądny”. Sam Dawkins wypowiedział się jeszcze ostrzej: „Śmiało można
przyjąć, że gdy spotkasz kogoś, kto nie wierzy w ewolucję, to masz do czynienia z
człowiekiem niewykształconym, tępym lub pomylonym (bądź też złośliwym, ale tego wolę
nie brać pod uwagę)”.
1106
Bezpośrednim przeciwnikiem Dawkinsa są kreacjoniści,
Z punktu widzenia Darwina cała wartość teorii ewolucji w drodze doboru naturalnego polega właśnie
na tym, że dostarcza ona nie-cudownego wyjaśnienia, w jaki sposób powstają złożone przystosowania
organizmów. (s. 390)
ale pewne fragmenty jego książki wskazują, że jego wrogiem są nie tylko fundamentaliści, ale
religia jako taka, a zwłaszcza chrześcijaństwo.
1107
Krytykuje nie tylko zwolenników tzw.
specjalnych aktów stwórczych, ale także tych, którzy przyjąwszy ewolucjonizm starają się
„wprowadzić Boga tylnymi drzwiami” (s. 491). Przeciw teistycznym ewolucjonistom wytacza
argument, że w ich ujęciu Bóg jawi się jako gigantyczny oszust, gdyż „dba o to, by Jego
interwencje zawsze przypominały działania, jakich można by się spodziewać po ewolucji
wskutek doboru naturalnego” (s. 491), a także to, że przekonania takie są zbędne, skoro
wszystko da się wyjaśnić naturalistycznie (zastosowanie brzytwy Ockhama — Bóg w
schemacie teistycznego ewolucjonizmu jest bytem ponad konieczność).
1107a
______________________
{(1102a) Por. W
IELAND
, “Seeing back to front…”, Creation Ex Nihilo, March-May 1996, vol. 18, No.
2, s. 38-40. Oftalmolog z Uniwersytetu w Glasgow tak argumentuje na ten temat: „struktury odbierające światło
w komórkach fotoreceptora umieszczone są w kolumnie dysków. Dyski te są stale zastępowane przez formujące
się nowe dyski na końcu kolumny, spychając tym samym starsze dyski w dół kolumny. Na drugim końcu
kolumny są one 'połykane' przez pojedynczą warstwę komórek nabłonkowych pigmentu siatkówki (RPE).
Komórki RPE są bardzo aktywne i z tego powodu wymagają dużego dostarczania krwi przez naczyniówkę oka.
Inaczej niż to jest z siatkówką, która praktycznie jest przezroczysta, naczyniówka praktycznie rzecz biorąc jest
nieprzezroczysta z powodu dużej liczby czerwonych ciałek krwi. Gdyby siatkówka była ustawiona tak, jak
sugeruje profesor Richard Dawkins, to naczyniówka musiałaby przechodzić między komórkami fotoreceptora i
światłem, gdyż komórki RPE muszą utrzymywać bezpośredni kontakt zarówno z naczyniówką, jak i
fotoreceptorami, by spełniać swoją funkcję. Każdy, kto miał nieszczęście wylewu krwi przed siatkówką, może
poświadczyć, jak dobrze czerwone ciałka krwi blokują światło. [...] Myśl, że oko jest podłączone tyłem do
przodu, pochodzi z braku wiedzy na temat funkcjonowania i anatomii oka” („An eye for creation. An interview
with eye-disease researcher Dr George Marshall, University of Glasgow, Scotland”, Creation Ex Nihilo,
September-November 1996, vol. 18, No. 4, s. 20 [19-21]). Również Peter W.V. Gurney przytacza szereg
argumentów na rzecz wyższości „odwróconej” siatkówki. Światło o różnych długościach fal wywołuje niszczące
skutki w mechanizmach biologicznych. Siatkówka oka jest jednak zabezpieczona przed toksycznymi i cieplnymi
efektami oddziaływania światła. Pigment siatkówki, epitelium, produkuje substancje zwalczające te chemiczne
produkty uboczne promieniowania światła, które są szkodliwe. Epitelium odgrywa także istotną rolę w
utrzymaniu fotoreceptorów – obejmuje to ponowne wprowadzenie w obieg i metabolizowanie ich produktów,
przez to odnawiając je i nie pozwalając na zużycie wskutek bombardowania świetlnego. Ponadto środkowa
część siatkówki jest nasycone pigmentem zwanym ksantofil, który odfiltrowuje i pochłania krótkofalowe
widzialne światło. Fotoreceptory więc muszą znajdować się w bezpośrednim kontakcie z epitelium, które jest
nieprzezroczyste. Epitelium z kolei musi znajdować się w bezpośrednim kontakcie z naczyniówką (także
nieprzezroczystą), aby zaspokoić wymagania dotyczące odżywiania i ochrony przed przegrzaniem siatkówki
przez skupione w soczewce światło. Gdyby ludzka siatkówka była ustawiona odwrotnie, jak to proponuje
Dawkins, to te dwie nieprzezroczyste warstwy umieszczone zostałyby na drodze między światłem i
fotoreceptorami (por. G
URNEY
, “Our 'inverted' retina...”).}
(1103) W. B
LOOM
and D. F
AWCETT
, A Textbook of Histology, Saunders, Philadelphia 1975.
(1104) R.M. A
DAMS
, “Must God Create the Best?”, w: T.V. M
ORRIS
(ed.), The Concept of God,
Oxford University Press, Oxford, New York 1987, s. 91-106.
(1105) S
ZARSKI
, „Obrona...”, s. 102.
(1106)
{Powyższy cytat podaję za: „Oszustwa w nauce. Większe oszustwo”, Przebudźcie się!, 8 maja
1990, nr 5, s. 8 [8-10], brak tam jednak pełnych danych bibliograficznych).}
Jest to cytat z napisanej przez
Dawkinsa recenzji książki Maitlanda Edeya i Donalda Johansona, Blueprints, New York Times Book Review 9
kwietnia 1989,
{section VII, s. 35 [34-35]; tytuł recenzji: „Put your money on evolution” (dziękuję prof.
Lloydowi Eby'emu z University of Maryland University College oraz prof. Delowi Ratzschowi z Calvin College
za dane, które pozwoliły mi skompletować podaną informację bibliograficzną). Co do danych bibliograficznych
tej wypowiedzi por. też Jonathan W
ELLS
, Critics Rave Over Icons of Evolution: A Response to Published
Reviews,
Discovery
Institute,
June
12,
2002,
http://www.discovery.org/viewDB/index.php3?command=view&id=1180&program=CRSC%20Responses;
Richard T. H
ALVORSON
, “Confessions of a Skeptic”, The Harvard Crimson Monday, 7 April 2003,
http://www.thecrimson.com/article.aspx?ref=347399; Michał O
STROWSKI
, “Herezja w Harwardzie: Wyznania
ewolucyjnego sceptyka”, Na Początku... 2004, nr 1-2 (177-178), s. 16 [14-19]; Michał O
STROWSKI
, „Mity
darwinizmu”, Na Początku... 2004, nr 3-4 (179-180), s. 83 [83-105].}
{Wypowiedź Dawkinsa cytuje na przykład Michael Bauman, podając błędnie bez podania strony, że
pochodzi ona z The Blind Watchmaker (por. Michael B
AUMAN
, “From Beyond the Laboratory: A Theologian
Looks at Science”, Journal of the Institute for Christian Leadership 1992, No. 17, s. 131 [131-145];
TENŻE
,
“Between Jerusalem and the Laboratory: A Theologian Looks at Science”, w: Michael B
AUMAN
(ed.), Man and
Creation. Perspectives on Science and Theology, Hillsdale College Press, Hillsdale, Michigan 1993, s. 247
[247-267]; jest to rozszerzona wersja poprzedniej publikacji) oraz Philip E. Johnson, nie podając w ogóle źródła
cytatu (por. J
OHNSON
, Darwin on Trial..., s. 9; Sąd nad Darwinem..., s. 23). Por. też Don B. D
E
Y
OUNG
,
“Article Review: From Beyond the Laboratory: A Theologian Looks at Science by Michael Bauman”, Creation
Research Society Quarterly, June 1993, vol. 30, No. 1, s. 34 [34-35] oraz Joseph M
ASTROPAOLO
, “Evolution Is
Biologically Impossible”, Acts & Facts November 1999, vol. 28, No. 11, Impact #317 (tłum. polskie:
TENŻE
,
“Ewolucja jest rzeczą biologicznie niemożliwą”, Na Początku... 2000, nr 1-2 (125-126), s. 6-7 [4-10]).
Ostatnio Dawkins przypomniał tę swoją wypowiedź tłumacząc, że nie jest ona arogancka i
nietolerancyjna, lecz umiarkowana i niemal oczywiście prawdziwa:
Nie wycofuję żadnego słowa z mojej poprzedniej wypowiedzi. Teraz jednak sądzę, że była ona
niepełna. Jest, być może, czwarta kategoria, która podpada pod „pomylonych”, ale która może być z
większą dla nich sympatią scharakteryzowana przez takie określenia jak: ogłupieni, zastraszeni lub
osoby po praniu mózgu.”
Richard
D
AWKINS
,
“Ignorance
Is No
Crime”,
Free
Inquiry
2001,
vol.
21,
No.
3,
http://www.secularhumanism.org/library/fi/dawkins_21_3.html). Z artykułem Dawkinsa polemizował następnie
Phillip
E.
Johnson
(por.
Phillip
E.
J
OHNSON
,
“Richard
Dawkins”,
http://www.arn.org/docs/pjweekly/pj_weekly_010709.htm.}
(1107) Dawkins gdzie indziej sam siebie opisał jako „wojującego ateistę z dużym stopniem wrogości do
religii” (patrz Thomas B
ASS
, “Interview with Richard Dawkins”, Omni January 1990, vol. 12, No. 4, s. 86 [57-
60, 84-89]; cyt. za: Bert T
HOMPSON
, “The Implications of Evolution”, Reasons & Revelation, October 1997, vol.
17, No. 10, s. 74 [73-78];
{tłum. polskie: “Implikacje ewolucjonizmu”, Na Początku… 2001, nr 10 (147), s. 295
[292-305]).}
{(1107a) Dawkins: „Tak, to [teistyczny ewolucjonizm] nie jest zbyt zadowalające wyjaśnienie. Jest to
bardzo nieoszczędne, bardzo nieekonomiczne wyjaśnienie. Piękno Darwinowskiego wyjaśniania polega na tym,
że jest ono nadzwyczaj mocne. Istnieje bardzo prosta zasada i używając tej jednej prostej zasady można z
praktycznie niczego wyprowadzić świat złożoności i różnorodności, z jakim mamy do czynienia dzisiaj. Otóż to
właśnie
jest
mocne
wyjaśnianie”
(„Talking
about
Evolution
with
Richard
Dawkins”,
http://www.pbs.org/thinktank/transcript410.html oraz http://www.jodkowski.pl/archiwum/).}
s. 367
Trudno odmówić racji tej ostatniej krytyce. Rzeczywiście, wydaje się, że pełna
naturalistyczna akceptacja rzeczywistości, a taką właśnie proponują teistyczni ewolucjoniści,
jest nie do pogodzenia z istotą wierzeń chrześcijańskich. Można wierzyć w Boga i
naturalistycznie wyjaśniać pochodzenia życia, poszczególnych gatunków i człowieka, ale czy
pozostając chrześcijaninem można wyjaśniać takie wydarzenia jak dziewicze poczęcie,
rozmnożenie chleba, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie i wiele innych opisanych w
Nowym Testamencie? Nie ma jakościowej różnicy między wykluczaniem wyjaśnień
naturalistycznych w zastosowaniu do wspomnianych wydarzeń opisanych w Nowym
Testamencie, a wykluczaniem ich także w zastosowaniu do niektórych wydarzeń ze Starego
Testamentu, zwłaszcza z pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju. Jest to tylko różnica
ilościowa.
Dawkins jest więc wrogiem chrześcijaństwa zarówno w jego wersji
fundamentalistycznej (kreacjonistycznej), jak i liberalnej (teistycznego ewolucjonizmu).
Oburza się na przykład tym, że usuwanie ciąży (którą nazywa „aborcją ludzkiej zygoty”)
wzbudza więcej niepokoju moralnego niż używanie do doświadczeń laboratoryjnych dużej
liczby dorosłych i inteligentnych szympansów. Nazywa to „stosowaniem podwójnych
standardów”, a przyczynę znajduje w „szowinizmie gatunkowym naszej zainspirowanej
chrześcijaństwem moralności” (s. 409).
Dawkins ma swoje zdanie na temat wartości opisu stworzenia świata w Księdze
Rodzaju:
Niemal wszystkie ludy mają swoje mity o stworzeniu świata, a historia opisana w Genesis wyróżnia się
tylko tym, że została przyjęta przez pewne szczególne plemię pasterzy na Bliskim Wschodzie. Jej status
nie odbiega specjalnie od przekonań pewnego zachodnioafrykańskiego plemienia, które wierzy, że
świat stworzony został z odchodów mrówek. (s. 490)
Swój stosunek do religii Dawkins opiera na teorii ewolucji i ujmuje ją w kategoriach
wojny: „cywilizacja jest w stanie wojny. Jest to wojna z religijną bigoterią”.
1108
Ludzi
wierzących uważa za zainfekowanych czymś analogicznym do wirusa komputerowego.
Gdyby jeszcze każdy pogląd uznał za analogon wirusów komputerowych, to mielibyśmy
ciekawą odmianę znanej w filozofii nauki tezy o uteoretyzowaniu obserwacji. Ale tak nie jest.
To tylko religia jest „wirusem umysłu”, „skutecznym pasożytem umysłu”. Nauka (a więc i
teoria ewolucji) nie jest wirusem, tak jak nie wszystkie programy komputerowe są
wirusami.
1109
Swoją książką Dawkins dołączył do sporej liczby tych ewolucjonistów, którzy w
ewolucjonizmie widzą ideologię jakiejś przyszłej postchrześcijańskiej cywilizacji.
1109a
Poglądy prezentowane w Ślepym zegarmistrzu nie są tylko jego prywatną sprawą
______________________
(
1108) D
AWKINS
, “Put your money…” (recenzja książki Edeya i Johansona), j.w.
(1109) Richard D
AWKINS
, “Viruses of the Mind, Free Inquiry, Summer 1993, vol. 13, No. 3, s. 34-41
(przedruk. w: Bo D
ALHBOM
(ed.), Dennett and His Critics: Demystifying Mind, Blackwell, Cambridge, Mass.
1993; http://www.santafe.edu/~shalizi/Dawkins/viruses-of-the-mind.html);
{tłum. polskie: „Wirusy umysłu”, w:
Bohdan C
HWEDEŃCZUK
i Barbara S
TANOSZ
(red.), Nauka i pseudonauka. Filozofia i religia, Biblioteka Bez
Dogmatu t. 2, Instytut Wydawniczy „:Książka i Prasa” Warszawa [b.r.w.], s. 54-73)
.
{(1109a) Patrz J
ODKOWSKI
, Metodologiczne aspekty..., s. 199-202.}
s. 368
filozofią. W 1990 roku Dawkins otrzymał Nagrodę Michaela Faradaya przyznaną przez
Brytyjskie Towarzystwo Królewskie za „zwiększenie publicznego rozumienia nauki”, a w
1992 roku przeprowadził w BBC serię wykładów dla młodzieży, argumentując za tym samym
naturalistycznym obrazem świata, jaki przedstawił w Ślepym zegarmistrzu. Zauważa się, że
podobnie jak jego amerykański odpowiednik, Carl Sagan, który w 1994 roku otrzymał Public
Welfare Medal z Narodowej Akademii Nauk za swój wkład do edukacji publicznej, Dawkins
promuje metafizyczny naturalizm przy całkowitym poparciu elity naukowej.
1111
Podsumowanie
Ślepy zegarmistrz Dawkinsa jest krytyką kreacjonistów. Jednak ich idee przedstawia
nierzetelnie: niedokładnie i fałszywie. Poza najprostszym i najsłabszym Argumentem na
Podstawie Niedowierzania nie krytykuje żadnego argumentu swoich adwersarzy. Nie wydaje
się, by autor tej książki studiował jakieś kreacjonistyczne publikacje,
1112
co samo w sobie nie
jest, oczywiście, niczym złym, ale jeśli się pisze grubą książkę krytykującą kreacjonizm, to
chyba jest to przesadna nonszalancja. Dawkins ani razu nie zacytował żadnego
współczesnego kreacjonisty, a dwaj autorzy, których krytykuje jakby posiadali poglądy
kreacjonistyczne, w istocie są ewolucjonistami (Hitching i bp Montefiore). Dawkins
najwyraźniej uważa, że wystarczy dobrze znać ewolucjonizm, by móc krytykować wszystkie
inne alternatywne koncepcje. Jak to zwykle bywa z ludźmi zaangażowanymi głęboko w jedną
sprawę, ewolucjonizm staje się dla niego nie tylko jedynym stanowiskiem naukowym, ale
także dostarcza ogólnego widzenia świata, sensu życia i miejsca człowieka w świecie.
Ewolucjonizm jest dla niego ideologią, quasi-religią, a on sam jest kimś w rodzaju
arcykapłana tej niby-religii.
Omawiana książka należy do niewielkiego grona tych książek, które są zarazem
niezwykle ważne i bardzo złe. Jest ona niezwykle ważna, gdyż poglądy
______________________
(1111) Por. J
OHNSON
, Reason in the Balance..., s. 76.
(1112) Kiedy na przykład pisze, że „gdyby nic we wszechświecie nie miało więcej niż 6000 lat, nie
można byłoby widzieć ciał niebieskich odległych od nas o ponad 6000 lat świetlnych, niewidzialna byłaby zatem
Droga Mleczna ani żadna inna ze 100 miliardów galaktyk, których istnienie uznaje współczesna kosmologia” (s.
454-455;
{por. też Richard D
AWKINS
, „Young Earth Creationists teach bad science and worse religion”, Daily
Telegraph, 18/03/2002, s. 20; http://www.jodkowski.pl/archiwum/),}
to wygląda na to, że nic nie słyszał o
Philipie G
OSSE
i jego książce Omphalos: An Attempt to Untie the Geological Knot, której główną ideę Henry
M. Morris, czołowy zwolennik kreacjonizmu młodej Ziemi, uwspółcześnił i zastosował właśnie do problemu
postawionego przez Dawkinsa w powyższym cytacie — fale światła miały być stworzone razem z odległymi
ciałami niebieskimi (por. np. M
ORRIS
, Scientific Creationism..., s. 209-210; Morris odrzucił jednak pogląd
Gossego, że w podobny sposób zostały stworzone skamieniałości). Poglądom kreacjonistów młodej Ziemi
można stawiać trafne zarzuty, ale akurat nie te, jakie wytacza Dawkins. Ponadto w całej książce nie ma śladu, by
Dawkins słyszał o znacznie sensowniejszej odmianie kreacjonizmu, która akceptuje wielomiliardowy wiek
Wszechświata i Ziemi, o tzw. kreacjonizmie starej Ziemi.
{Jeśli chodzi o najnowszą koncepcję unikającą problemu widzenia odległych obiektów w młodym
Wszechświecie, patrz Carl W
IELAND
, „Cosmic Breakthrough!”, Creation Ex Nihilo, December 1994 —
February 1995, vol. 17, No. 1, s. 37-39 (przedruk w Bible-Science News 1995, vol. 33, No. 4, s. 20-21; tłum.
polskie: „Kosmiczny przełom”, Na Początku... 1997, nr 11A (95), s. 314-318); D. Russell H
UMPHREYS
, „Seeing
Distant Stars in a Young Universe: A New Creationist Cosmology”, Bible-Science News May 1995, vol. 33, No.
4, s. 14-17 (tłum. polskie: „Widok odległych gwiazd w młodym Wszechświecie: nowa kreacjonistyczna
kosmologia”, Na Początku... 1997, nr 11A (95), s. 318-328) oraz
TENŻE
, “Seven Years of Starlight and Time”,
Acts & Facts August 2001, Impact #338 (tłum. polskie: “Siedem lat książki Starlight and Time, Na Początku...
listopad-grudzień 2001, nr 11-12A (148-149), s. 347-353. Omówienie tej koncepcji por. także w moim artykule:
Kazimierz J
ODKOWSKI
, „Młodoziemska kosmologia relatywistyczna D. Russella Humphreysa, Na Początku...
listopad-grudzień 2001, nr 11-12A (148-149), s. 326-346.}
s. 369
prezentowane przez Dawkinsa są atrakcyjne dla coraz szerszych kręgów ludzi kształtując ich
widzenie świata. Jest bardzo zła, gdyż ewolucjonizm jest traktowany przez Dawkinsa
instrumentalnie, jest środkiem realizacji pewnego pozanaukowego celu — walki z religią, a
zwłaszcza z religią chrześcijańską. Jest ona zła także dlatego, że jej autor przystąpił do
rozprawy z przeciwnikiem, którego poglądów nie zna, i stosuje raczej nierzetelne techniki
propagandowe niż racjonalną argumentację.
Kazimierz Jodkowski