„Granice” i „pogranicza” w badaniach
historycznych i antropologicznych
„Granice” i „pogranicza”
w badaniach historycznych
i antropologicznych
Materiały z III Międzynarodowej
Sesji Humanistycznej,
Warszawa, 27–29 maja 2011 r.
Redakcja:
Paweł Figurski, Maksymilian Sas
Warszawa 2012
Redakcja:
Paweł Figurski, Maksymilian Sas
Korekta:
Paweł Figurski, Maksymilian Sas
Projekt okładki:
Wojciech Królik
Copyright® by Studenckie Koło Naukowe Historyków Uniwersytetu
Warszawskiego, Warszawa 2012
ISBN 978-83-908676-5-6
Wydawca:
Studenckie Koło Naukowe Historyków Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego
ul. Krakowskie Przedmieście 26/28
00-927 Warszawa
www.sknh.uw.edu.pl
Skład, druk i oprawa:
PanDawer
ul. Grzybowska 37a lok. 7
00-855 Warszawa
tel. 22 654 01 61
www.pandawer.pl
Wydano w nakładzie 300 egzemplarzy dzięki dotacji
przyznanej przez Radę Konsultacyjną ds. Studenckiego
Ruchu Naukowego Uniwersytetu Warszawskiego
5
Spis treści
Wstęp ....................................................................................................
7
Ewa Jurzysta,
Granice nakreślone krzemiennym narzędziem – problematyka
pogranicza kulturowego w badaniach schyłkowego paleolitu
północno-wschodniej Polski ..................................................................
9
Marcin Grodzki,
Polityka pogranicza Cesarstwa Bizantyjskiego okresu późnego
antyku jako przyczynek do nastania arabskiej dominacji na Bliskim
Wschodzie w VII wieku .......................................................................... 17
Magdalena Brzozowska,
Gerald – święty z pogranicza kultury rycerskiej i monastycznej ..........
27
Szymon Brzeziński,
Ciągłość i zmiana w historii granicy polsko-węgierskiej/
polsko-siedmiogrodzkiej w XVI–XVII wieku. Wybrane problemy ....... 37
Karol Żojdź,
Pogranicze polsko-tatarskie w pierwszej połowie XVII wieku ............. 45
Elżbieta Nowosielska,
Granice normalności. Szaleńcy w Rzeczpospolitej w XVII-XVIII
wieku ......................................................................................................
53
Mikołaj Getka-Kenig,
Księstwo Warszawskie a granice imperium Napoleona ....................... 63
Agnieszka Rokita,
Pojęcie i znaczenie Kresów Wschodnich w XIX wieku ......................... 71
6
Paweł Stefanek,
Estonia – między wschodem a zachodem. System prawny i inne
czynniki determinujące miejsce ziem estońskich na mapie
dziewiętnastowiecznej Europy .............................................................. 79
Michał Starczewski,
Ucieczka do Ameryki. Przekraczanie granic państwowych przez
polskich emigrantów zarobkowych z Królestwa Polskiego i Galicji
przed 1914 r. ...........................................................................................
91
Bartłomiej Rusin,
Problem tzw. ,,linii Curzona’’ z lipca 1920 roku – fakty, opinie,
interpretacje ............................................................................................ 101
Jakub Józefi ak,
Określanie narodowości na obszarze pogranicza polsko-
niemieckiego w świetle dekretu z dnia 13 września 1946 r.
o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego osób narodowości
niemieckiej.............................................................................................. 113
Szymon Pietrzykowski,
Dorzecze Szatt al-Arab jako obszar sporny w kształtowaniu się
stosunków iracko-irańskich w XX wieku .............................................. 123
Aleksandra Foryś,
Dżinny, wampiry i upiory – elementy demonologii mieszkańców
Centar Župy (zachodnia Macedonia) jako przykład pogranicza
kultur słowiańskiej i muzułmańskiej .................................................... 133
7
Wstęp
W
dniach 27–29 maja 2011 r. na terenie Uniwersytetu Warszaw-
skiego odbyła się III Międzynarodowa Sesja Humanistyczna,
pt. „Granice” i „pogranicza” w badaniach historycznych i antropologicznych,
zorganizowana przez Studenckie Koło Naukowe Historyków Uniwer-
sytetu Warszawskiego we współpracy z Kołem Naukowym Historyków
Studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego, Studenckim Kołem Naukowym
Mediewistów Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz redak-
cjami czasopism naukowych: „In tempore” i „Teki Historyka”. Konferencje
z cyklu Międzynarodowych Sesji Humanistycznych, wspólnego przedsię-
wzięcia studentów i doktorantów z Uniwersytetu Warszawskiego, Uniwer-
sytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego,
zorganizowane zostały w latach poprzednich w Toruniu (Pojęcia „swój”
i „obcy” w badaniach historycznych i antropologicznych, 17–19 maja 2009 r.)
oraz w Krakowie (Pamiętać czy zapomnieć... Miejsca pamięci we współczesnym
dyskursie naukowym, 24–26 czerwca 2010 r.).
Przedmiotem refl eksji podczas konferencji warszawskiej były dwie
kategorie: granice i pogranicza. III MSH miała za zadanie zebrać uzyskane
już wyniki badań, jak i pobudzić młodych adeptów nauki do podjęcia
problematyki związanej z tymi pojęciami. Wśród uczestników Sesji znaleźli
się historycy, historycy sztuki, antropologowie, fi lozofowie, archeolodzy,
religioznawcy. W trakcie trzydniowych obrad głos zabrało 45 referentów.
Liczymy, że oddawana do rąk Czytelników publikacja pokonferencyjna,
niezawierająca niestety artykułów autorstwa wszystkich prelegentów,
pozwoli zaprezentować zagadnienia podejmowane w trakcie spotkania,
a być może pobudzi również do dalszych badań.
Niniejszy tom zbiera referaty uczestników konferencji nade-
słane po zakończeniu obrad i pozytywnie zaopiniowane przez pracow-
ników naukowych. Składamy serdeczne podziękowania za zrecenzowanie
8
Wstęp
opublikowanych tekstów: prof. dr hab. Urszuli Augustyniak (Uniwer-
sytet Warszawski), prof. dr. hab. Jackowi Banaszkiewiczowi (Uniwersytet
Warszawski), dr Karolinie Bielenin-Lenczowskiej (Uniwersytet Warszawski),
dr. hab. Krzysztofowi Cyrkowi (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu),
prof. UW dr. hab. Jarosławowi Czubatemu (Uniwersytet Warszawski),
prof. dr. hab. Stanisławowi Jankowiakowi (Uniwersytet im. Adama
Mickieiwcza w Poznaniu), prof. dr. hab. Andrzejowi Karpińskiemu (Uniwer-
sytet Warszawski), prof. dr. hab. Tomaszowi Kizwalterowi (Uniwersytet
Warszawski), prof. dr. hab. Janowi Lewandowskiemu (Uniwersytet Marii
Curie-Skłodowskiej w Lublinie), prof. dr. hab. Mirosławowi Nagielskiemu
(Uniwersytet Warszawski), prof. dr. hab. Eugeniuszowi Niebelskiemu (Kato-
licki Uniwersytet Lubelski), prof. dr. hab. Tomaszowi Schrammowi (Uniwer-
sytet im. Adama Mickieiwcza w Poznaniu) oraz dr. Adrianowi Tyszkiewiczowi
(Uniwersytet Jagielloński).
Pragniemy serdecznie podziękować wszystkim osobom i instytu-
cjom, które okazały nam wsparcie. Wydanie niniejszego tomu nie byłoby
możliwe bez dotacji przyznanej przez Radę Konsultacyjną ds. Studenckiego
Ruchu Naukowego UW. Za wsparcie fi nansowe przy organizacji obrad
wyrazy wdzięczności pragniemy skierować także wobec Zarządu Samo-
rządu Studentów UW, Fundacji Uniwersytetu Warszawskiego oraz Dyrekcji
Instytutu Historycznego UW. Nieoceniona okazała się pomoc i życzliwe
zainteresowanie okazane przez Zastępcę Dyrektora Instytutu Historycznego
UW ds. studenckich, prof. UW dr hab. Jolantę Choińską-Mikę. Serdeczne
słowa podziękowania za zawsze okazywane nam wsparcie kierujemy ku
prof. UW dr. hab. Stefanowi Ciarze, opiekunowi naukowemu SKNH UW.
Paweł Figurski, Maksymilian Sas
9
E
WA
J
URZYSTA
Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
Granice nakreślone krzemiennym narzędziem –
problematyka pogranicza kulturowego
w badaniach schyłkowego paleolitu
północno-wschodniej Polski
P
ogranicze jako przestrzeń zetknięcia i przenikania się kultur to inte-
resujący obszar badań dla rozmaitych nauk: historii, antropologii
kulturowej, językoznawstwa oraz wielu innych. Wzajemne przejmowanie
elementów kultury materialnej czy też duchowej staje się polem dociekań
na temat zjawiska zmiany kulturowej. Pozwala to odnieść się do jej źródła
i stwarza możliwość znalezienia odpowiedzi na pytanie: czy zmiana pojawia
się w kulturze samoczynnie, czy jest efektem wpływu czynników zewnętrz-
nych? Jest wynikiem ewolucji, czy może raczej dyfuzji? Badane przez arche-
ologię społeczeństwa zbieracko-łowieckie uznane zostały za niezwykle
konserwatywne, jeśli chodzi o tryb życia, ekonomikę, wytwórczość czy
wierzenia. Mimo to na podstawie materialnych pozostałości po tych
grupach można niejednokrotnie prześledzić zmiany w poszczególnych
dziedzinach ich życia. Często wiązane są one z wpływem obcych wzorców.
Dzieje się tak zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z obszarami zetknięcia się
różnych ugrupowań. Mimo silnego przywiązania do tradycji kulturowej,
społeczeństwa ludzkie nie bytowały przecież w izolacji od innych grup.
Pojęcie kontaktu kulturowego w koncepcjach antropologicznych uchodzi
za bardzo ważny, jeśli nie najważniejszy, czynnik wpływający na zmiany
w kulturze
1
.
1
A.P. Kowalski, Dar, import i obcość. Szkic z prahistorycznej etnologii kontaktu kulturowego,
[w:] Szkice prahistoryczne. Źródła-metody-interpretacje, red. S. Kukawka, Toruń 1999,
s. 13–32.
10
Ewa Jurzysta
W przypadku kultur pradziejowych problem pogranicza jest bardziej
złożony niż w przypadku kultury „żywej”, z którą możemy się stykać i badać
na co dzień. Wynika to nie tylko z faktu, że dawna rzeczywistość dziejowa
nie jest możliwa do pełnego zrekonstruowania w takim kształcie, w jakim
istniała w przeszłości. Wskazać tu należy na ubóstwa źródeł z najdawniej-
szych okresów aktywności człowieka. Odnajdywane przez archeologów
materialne świadectwa działalności człowieka w postaci budowli, broni czy
przedmiotów codziennego użytku to zaledwie niewielki procent rzeczywi-
stej wytwórczości, z której znakomita większość nie dotrwała do naszych
czasów. Ponadto nie istnieje jedna, uniwersalna płaszczyzna obser-
wacji zjawisk zachodzących w pradziejach, gdyż postrzegamy przeszłość
przez pryzmat naszej własnej kultury
2
. Często przypisujemy dane fakty
kulturowe do kategorii technologii bądź sfery symbolicznej, tymczasem
w dawnych społeczeństwach wszystkie sfery życia były ze sobą nieroze-
rwalnie związane
3
. Innym problemem związanym z badaniem pogranicza
jest odmienne traktowanie pojęcia kultury przez archeologię i antropo-
logię kulturową. Mianowicie „kultura archeologiczna” nie jest tożsama
z kulturą w sensie etnicznym, gdyż określa całokształt wytwórczości ludz-
kiej i sposobów gospodarowania na danym obszarze, które to elementy
odróżniają się w widoczny sposób od terenów sąsiednich i istnieje możli-
wość wydzielenia jednostki taksonomicznej na tle innych. Nie obejmuje
jednak tak ważnych wyznaczników kultury jak język czy wierzenia, gdyż
te są nieuchwytne w materiale archeologicznym. Pojęcie „pogranicza”
w ujęciu archeologicznym będzie więc określać raczej obszar stykania się
odmiennych tradycji w wytwórstwie, sposobach gospodarowania czy trybie
życia.
Badając źródła archeologiczne pochodzące z czasów schyłkowego
paleolitu, mamy do czynienia z rozmaitością kultur archeologicznych.
Różnorodny tryb życia był odpowiedzią na zmieniające się warunki. Wspo-
mniany okres, będący schyłkową fazą starszej epoki kamienia, obejmuje
tzw. późny glacjał, czyli koniec zlodowacenia Vistulian – okres od około
14 500 do 10 250 lat temu. W tym czasie występowały na przemian okresy
ochłodzenia, zwane Dryasami, oraz okresy cieplejsze: Bölling i Alleröd
4
.
Na podstawie materiałów pochodzących z homogenicznych zespołów,
zawierających charakterystyczne cechy w zakresie technik obróbki i morfo-
logii wyrobów, wyróżniono szereg ugrupowań kulturowych. W okresie
2
H. Mamzer, Pytanie o archeologię, [w:] Jakiej archeologii potrzebuje współczesna humani-
styka?, red. J. Ostoja-Zagórski, Poznań 1997, s. 15.
3
H. Mamzer, Pytanie…, s. 20.
4
M. Kobusiewicz, Ludy łowiecko-zbierackie północno-zachodniej Polski, Poznań 1999, s. 24.
11
Granice nakreślone krzemiennym narzędziem
ocieplenia Bölling funkcjonują twórcy kultury kreswelsko-hamburskiej,
której zasięg rozciągał się od Wysp Brytyjskich na zachodzie po zachodnią
część Polski (stanowiska Liny 1, Wojnowo 2, czy Mirkowice 33) na wscho-
dzie
5
. Kolejne ocieplenie (Alleröd) przynosi całkowite zalesienie Niżu
Europejskiego. W Europie Zachodniej rozwijają się wtedy tzw. kultury
z tylczakami, a w południowej Szwecji, Jutlandii i północnej części Niemiec
kultura zwana Bromme-Lyngby, zaliczana do ugrupowań z liściakami.
Te ostatnie zajęły w zimnym okresie Dryasu III prawie cały obszar Niżu
Europejskiego, tworząc kilka jednostek kulturowych znanych jako kultura
lyngbijska, ahrensburska, świderska i desneńska
6
. W niniejszym tekście
chciałabym się skupić na problematyce pogranicza kultur określanych jako
technokompleks z liściakami na terenie północno-wschodniej Polski.
Późne zasiedlenie rejonu północno-wschodniej Polski spowodowane
było bliskością lodowca, a powrót osadnictwa na ten teren był możliwy
dopiero po wycofaniu się lądolodu. Nastąpiło to około 13–12 tys. lat temu
7
.
Wcześniej prawdopodobnie możliwe były jedynie krótkotrwałe penetracje
tego obszaru. Warunki klimatyczne były tu bardziej surowe niż w innych
częściach kraju. Podstawową formacją roślinną na terenie ziem polskich
w schyłkowym paleolicie była tundra i lasotundra z rzadkimi drzewami
8
,
a omawiany rejon stanowił strefę przejściową między tymi środowiskami
9
.
W takich warunkach dogodne środowisko do bytowania znajdowały reni-
fery, które zostały uznane za główne zwierzęta łowne tamtych czasów
10
.
Z terenu Polski znamy tylko pojedyncze kości zwierząt i wyroby z nich
wykonane (znajdowane głównie na Pojezierzu Mazurskim
11
), gdyż więk-
szość stanowisk schyłkowopaleolitycznych ulokowanych jest na terasach
rzecznych, gdzie u schyłku glacjału najsilniej zachodziły procesy eoliczne.
Duża przepuszczalność podłoża piaskowego powoduje szybki rozkład
substancji organicznych, dlatego źródła faunistyczne z naszego kraju są
5
M. Kobusiewicz, Ludy…, s. 34.
6
J.K. Kozłowski, Wielka Historia Świata, t. 1: Świat przed „rewolucją” neolityczną, Warszawa
2004, s. 628.
7
J.K. Kozłowski, Wielka…, s. 620.
8
Z. Sulgostowska, R. Schild, Późny paleolit i mezolit pogranicza polsko-białoruskiego,
[w:] Wspólnota dziedzictwa kulturowego ziem Białorusi i Polski, red. A. Kośko, A. Kalečic,
Warszawa 2004, s. 48, 53.
9
Z. Sulgostowska, Prahistoria międzyrzecza Wisły, Niemna i Dniestru u schyłku plejstocenu,
Warszawa 1989, s. 21.
10
M. Chmielewska, Późny paleolit pradoliny warszawsko-berlińskiej, Wrocław-Warszawa-
Kraków-Gdańsk 1978, s. 107; S.K. Kozłowski, Z problematyki polskiego mezolitu, cz. 9:
W sprawie granicy paleolitu i mezolitu w Polsce, „Światowid”, 30 (1969), s. 120–122.
11
Z. Sulgostowska, R. Schild, Późny paleolit…, s. 53.
12
Ewa Jurzysta
bardzo ubogie. Tryb życia kultur związanych z kręgiem liściakowym próbuje
się odtworzyć na podstawie stanowisk z Europy Zachodniej (zaliczanych
głównie do kultury ahrensburskiej), bogatych w szczątki zwierząt, głównie
renifera, lecz również gatunków leśnych
12
. Badacze przyjęli model sezono-
wych wędrówek łowców, podążających za stadami reniferów migrujących
pomiędzy zimowymi i letnimi pastwiskami. Ze względu na podobieństwa
technologii krzemieniarskiej, a także zbliżony tryb życia twórców kultury
ahrensburskiej i świderskiej, model ten rozszerzono również na ugrupo-
wania świderskie.
Na terenie Polski właśnie koncentracje wyrobów krzemiennych są
głównym wyznacznikiem pobytu ludzi schyłkowego paleolitu w okre-
ślonym miejscu. Warto więc przyjrzeć się dokładniej samym wyrobom,
gdyż zarówno ich forma oraz technologia wykonania, jak i użyty do tego
surowiec, mogą być wskazówką w badaniu wędrówek i kontaktów grup.
Technokompleks z liściakami zawiera inwentarze krzemienne
z charakterystycznymi ostrzami liściowatymi, używanymi przeważnie jako
groty strzał. Na podstawie różnic w formie ich wykonania
13
wyróżniono
odrębne jednostki kulturowe: kulturę Bromme-Lyngby z dużymi, masyw-
nymi liściakami o szerokim lub długim trzonku, ahrensburską z małymi
ostrzami o wierzchołkach w formie półtylców i z wyodrębnionym trzon-
kiem, świderską z liściakami dwukątowymi lub trzoneczkowatymi, łuska-
nymi na spodnią stronę
14
oraz desneńską z grotami z asymetrycznym
trzonkiem przechodzącym w zadzior, zwanymi jednozadziorcami greń-
skimi
15
. Różnice stylistyczne między wyrobami kultury Bromme-Lyngby
a innymi kulturami z tego technokompleksu są dobrze widoczne. Nato-
miast wyroby kultur świderskiej i ahrensburskiej różnią się między sobą
12
M. Chmielewska, Późny paleolit…, s. 109; R. Schild, Późny paleolit, [w:] Prahistoria ziem
polskich, t.1: Paleolit i mezolit, red. W. Chmielewski, W. Hensel, Wrocław-Warszawa-Kraków-
Gdańsk 1975, s. 330.
13
Oprócz form wykonania liściaków występują również inne cechy różnicujące poszcze-
gólne ugrupowania. Wyznacznikiem są tutaj: załuskanie (kultura świderska) lub jego
brak (kultura ahrensburska) spodniej strony liściaków, brak (kultura świderska) lub
obecność (kultura ahrensburska) mikropółtylczaków oraz pewne różnice w technice
przygotowania rdzenia; M. Kobusiewicz, Ludy…, s. 35.
14
B. Ginter, J.K. Kozłowski, Techniki obróbki i typologia wyrobów kamiennych paleolitu
i mezolitu, Kraków 1969, s. 75, 76.
15
W. Obuchowski, Materiały paleolityczne i mezolityczne z zachodniej Białorusi, „Światowid
Supplement Series P: Prehistory and Middle Ages”, 16 (2009), s. 23.
13
Granice nakreślone krzemiennym narzędziem
tylko nieznacznie
16
, jednak najbardziej charakterystyczne przedmioty
można odróżnić stosunkowo łatwo, nawet w zmieszanych inwentarzach.
W okresie ostatniego uderzenia zimna, zamykającego ostatnie zlodo-
wacenie (młodszy Dryas) ugrupowanie Bromme-Lyngby zajmowało obszar
Półwyspu Jutlandzkiego, północnej części Niemiec i północno-zachod-
niej Polski. Jednak pojedyncze liściaki typu Lyngby znajdowano w inwen-
tarzach liściakowych na terenach całego Niżu Środkowoeuropejskiego
17
,
najdalej występujące okazy znamy nawet z Litwy i północnej Białorusi
18
.
Podobnie charakterystyczne wyroby kultury ahrensburskiej, zajmującej
obszar Niemiec, Belgii i Holandii, występują na wschodzie aż po Wilno, nato-
miast wyroby świderskiej na zachodzie – po Hamburg
19
. Również kultura
desneńska ze wschodniej Europy zajmowała częściowo teren kultury świder-
skiej, w międzyrzeczu Wisły i Dniepru
20
. Omawiane jednostki kulturowe
zazębiają się więc ze sobą na ogromnym obszarze, a północno-wschodnia
Polska jest niewątpliwie jednym z rejonów współwystępowania elementów
różnych kultur. Jako przykład posłużyć może Całowanie, wielopoziomowe
stanowisko, które dało podstawy do stworzenia chronologii schyłkowego
paleolitu. W poziomie datowanym na młodszy Dryas, w izolowanych skupie-
niach występowały tam liściaki wszystkich typów. Podobną sytuację zaob-
serwowano w wykopie I na stanowisku w Woźnej Wsi
21
. Również skupienie
III w Witowie (powiat łęczycki), jednym z najważniejszych, dobrze dato-
wanych stanowisk ze schyłku glacjału, dostarcza materiałów świadczących
o przenikaniu się tradycji kulturowych. W stropowej części wydmy z młod-
szego Dryasu odkryto inwentarz zawierający wyroby charakterystyczne dla
kultury świderskiej, ahrensburskiej i lyngbijskiej oraz elementy tradycji
zespołów z tylczakami łukowymi
22
. Spotykane również, choć zdecydowanie
mniej licznie, są w północno-wschodniej Polsce wyroby charakterystyczne
dla kultury desneńskiej, a mianowicie jednozadziorce greńskie (odnalezione
m.in. na stanowiskach Reczki Małe IV, Stańkowicze III
23
).
Oprócz morfologii wyrobów krzemiennych wielu informacji
może dostarczyć analiza surowca, z którego dane narzędzie jest wykonane.
16
Zob. np. B. Ginter, J.K. Kozłowski, Techniki…, s. 75–76; M. Kobusiewicz, Ludy…,
s. 35; R. Schild, Późny paleolit…, s. 313.
17
M. Kobusiewicz, Ludy…, s. 48.
18
W. Obuchowski, Materiały…, s. 24–25.
19
M. Kobusiewicz, Ludy…, s. 35.
20
J.K. Kozłowski, Wielka…, s. 628.
21
Z. Sulgostowska, R. Schild, Późny paleolit…, s. 54.
22
R. Schild, Późny paleolit…, s. 279–285.
23
K. Szymczak, Północno-wschodnia prowincja surowcowa kultury świderskiej, „Acta Univer-
sitatis Lodziensis, Folia Archaeologica”, 15 (1992), s. 78.
14
Ewa Jurzysta
Omawiany teren należy do wydzielonej przez K. Szymczaka
24
północno-
-wschodniej prowincji surowcowej, w której dominującym gatunkiem
krzemienia użytkowanym przez zamieszkującą ten obszar ludność był krze-
mień kredowy, występujący w dwóch odmianach: kopalnianej i narzutowej.
Konkrecje odmiany kopalnianej cechują się gładką korą i dobrze zachowaną
masą krzemienną. Miejscowy surowiec dobrej jakości był zatem odpowiedni
do wykonywania narzędzi i uzyskiwania wiórów o odpowiednich proporcjach,
co było poprzedzone specyfi czną techniką obróbki brył, charakterystyczną
zwłaszcza dla inwentarzy kultury świderskiej
25
. Niemniej jednak na stano-
wiskach północno-wschodniej Polski pojawiają się również pojedyncze okazy
wykonane z innych gatunków krzemienia, których wychodnie oddalone są
nawet o kilkaset kilometrów. W okresie schyłkowego paleolitu przedmiotem
najdalszej dystrybucji były wyroby z krzemienia czekoladowego. Jego złoża
zlokalizowane są na północno-wschodnim obrzeżeniu Gór Świętokrzyskich.
Jest to jeden z najlepszych gatunków krzemienia dostępnych w środkowej
Europie ze względu na jednolitą masę wewnętrzną i doskonałą łupliwość
26
.
Pojedyncze wyroby wykonane z tego surowca odnaleziono m.in. na stano-
wiskach Laskowiec i Płonka-Strumianka nad górną Narwią oraz w Osowcu
nad Biebrzą, a nawet jeszcze dalej na północ – na stanowiskach w okolicach
Ełku i Augustowa
27
. Być może poza walorami jakościowymi krzemień czeko-
ladowy przedstawiał dla społeczeństw zbieracko-łowieckich końca zlodo-
wacenia wartość symboliczną
28
. Tłumaczyłoby to tak daleką dystrybucję,
również na tereny o dostępności surowca lokalnego dobrej jakości. Obecność
importów w postaci narzędzi wykonanych z surowca „obcego” pochodzenia
pozwala na analizę kontaktów i wędrówek grup.
Trudno jest ustalić konkretne granice między zasięgami występowania
poszczególnych ugrupowań. Nie pojawia się tu typowe pogranicze, gdy
dwie (lub więcej) kultury sąsiadują ze sobą a na obszarach „granicznych”
wyraźnie widoczne jest mieszanie się materiałów tych grup. Występuje
24
Tamże.
25
Temat techniki obróbki rdzenia w kulturze świderskiej był wielokrotnie podejmowany
przez różnych autorów, zob. m.in.: B. Ginter, J.K. Kozłowski, Techniki…; R. Schild, Późny
paleolit…; K. Cyrek, Późnopaleolityczne obozowisko i pracownia krzemieniarska w Kochlewie,
województwo sieradzkie, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnografi cznego
w Łodzi, seria archeologiczna”, 30 (1983), s. 5–146.
26
B. Ginter, J.K. Kozłowski, Techniki…, s. 13.
27
Z. Sulgostowska, R. Schild, Późny paleolit…, s. 56–57.
28
Z. Sulgostowska, The phenomenon of chocolate fl int distribution on the north European
Plain during the Final Paleolithic, [w:] Man and Flint. Proceedings of the VIIth Interna-
tional Flint Symposium Warszawa-Ostrowiec Świętokrzyski, September 1995, red. R. Schild,
Z. Sulgostowska, Warszawa 1997, s. 44.
15
Granice nakreślone krzemiennym narzędziem
natomiast zazębianie się tradycji na bardzo dużym obszarze. Na podstawie
metody kartografi cznej nie da się wyróżnić typowego centrum i peryferii
danej kultury, bo bardzo charakterystyczne formy powtarzają się w więk-
szości inwentarzy na całym obszarze jej występowania. Pojawia się zatem
istotne pytanie: czy podziały proponowane przez archeologów przynaj-
mniej w jakimś stopniu pokrywały się z rzeczywistymi podziałami ludności?
Współczesna nauka odnosi się bardzo ostrożnie do prób utożsamiania nosi-
cieli kultur archeologicznych z grupami etnicznymi. Niemniej jednak prowa-
dzone są również badania odwołujące się do materiałów archeologicznych,
a za główny kierunek przyjmujące perspektywę społeczną kultur archa-
icznych
29
. Nieznaczne różnice w formie wykonania poszczególnych typów
narzędzi miały zapewne znaczenie dla ich twórców
30
. Wytwórczość narzędzi
krzemiennych stanowiła jedną z części ówczesnej kultury, nierozerwalnie
związaną z całokształtem życia i gospodarki. Analizując materiał arche-
ologiczny, rozpatrujemy go z technologicznego punktu widzenia, próbując
odtworzyć cały proces prowadzący do powstania pojedynczego narzędzia,
a więc od pozyskiwania surowca, przez obróbkę, po dystrybucję poszczegól-
nych wyrobów. Tym procesom towarzyszyły zapewne różne obrzędy, które
we wszystkich społeczeństwach pierwotnych tworzą jedną nierozerwalną
całość ze sferą światopoglądową i technologiczno-użytkową. Próbując
odtworzyć tryb życia, gospodarkę czy wytwórczość dawnych społeczeństw
na podstawie materialnych pozostałości ich działalności, należy zdawać sobie
sprawę, że pewna część życia ówczesnych łowców pozostanie przed nami
ukryta. Podkreślane przez wielu badaczy
31
sezonowe wędrówki twórców
kultur liściakowych za migrującymi stadami reniferów mogły mieć bardziej
złożone przyczyny. Upatrywać ich można nie tylko jako potrzeb ekonomicz-
nych. Dalekie wędrówki mogły mieć także na celu pozyskanie niektórych
surowców
32
, być może mających znaczenie większe niż tylko użytkowe.
Dlatego też przenikanie się charakterystycznych wyrobów kultury mate-
rialnej różnych ugrupowań można rozpatrywać na różnych płaszczyznach.
W ujęciu archeologicznym będzie to wynikiem dużej ruchliwości ludności
poszczególnych kultur z liściakami. W perspektywie kulturoznawczej zaś
kontakt kulturowy na „pograniczu” odzwierciedla konfrontację społecznie
aktualizowanych porządków wartości
33
. Kultury schyłkowego paleolitu
29
A.P. Kowalski, Dar…, s. 13.
30
Z. Sulgostowska, R. Schild, Późny paleolit…, s. 53.
31
M. Chmielewska, Późny paleolit..., s. 107; S.K. Kozłowski, Z problematyki polskiego mezolitu,
cz. 9: W sprawie granicy paleolitu i mezolitu w Polsce, „Światowid”, 30 (1969), s. 120–122.
32
Z. Sulgostowska, The phenomenon…
33
A.P. Kowalski, Dar…, s. 13.
16
Ewa Jurzysta
dostarczają zatem ciekawego materiału do rozważań na temat wzajem-
nych oddziaływań poszczególnych ugrupowań. Miejmy nadzieję, że kolejne
sezony badań wykopaliskowych, zwłaszcza w północno-wschodniej Polsce,
przyniosą większą ilość źródeł, które pozwolą lepiej zbadać kultury późnego
glacjału.
17
M
ARCIN
G
RODZKI
Uniwersytet Warszawski
Polityka pogranicza Cesarstwa Bizantyjskiego
okresu późnego antyku jako przyczynek
do nastania arabskiej dominacji
na Bliskim Wschodzie w VII wieku
L
ata trzydzieste VII w. na Bliskim Wschodzie to początek hegemonii
Arabów na terenach podlegających przez kilka poprzednich wieków
Cesarstwu Bizantyjskiemu i perskiemu imperium Sasanidów. Według
tradycyjnej wersji historii, opierającej się na nacechowanej religijnie lite-
raturze muzułmańskiej, wojska arabskie, podbijające obszar Wielkiej Syrii,
odniosły szybki oraz niespodziewany sukces militarny i polityczny, inspi-
rowany zapałem krzewienia nowej wiary
1
. Cesarstwo Bizantyjskie miało
być ponadto osłabione militarnie i zubożałe fi nansowo, przede wszystkim
w konsekwencji obciążających skarb państwa militarnych zamysłów odbu-
dowy Cesarstwa Rzymskiego przez Justyniana (527–565), a także na skutek
wojen z Persją na początku VII w.
Abstrahując od przekazu historii dyktowanego przez tradycję reli-
gijną islamu, niektóre współczesne, krytyczne badania naukowe wska-
zują, że zarówno historyczne uwarunkowania arabskiego podboju Wielkiej
Syrii, jak i jego przebieg, mogły w rzeczywistości kształtować się nieco
inaczej. Prace archeologiczne oraz zabytki epigrafi czne i numizmatyczne
tamtego okresu sugerują, że proces przejmowania politycznej władzy
przez Arabów od Bizancjum nad obszarem Wielkiej Syrii w VII w. należy
1
M.in.: P.K. Hitti, Dzieje Arabów, tłum. W. Dembski [et al.], Warszawa 1969;
B. Lewis, Arabowie w historii, tłum. J. Danecki, Warszawa 1995; J. Danecki, Arabowie,
Warszawa 2001; A.H. Hourani, Historia Arabów, tłum. J. Danecki, Kraków 2002.
18
Marcin Grodzki
postrzegać z głębszej perspektywy historycznej, sięgającej nawet IV i V w.
2
Wbrew powszechnej opinii, możliwe jest, że już co najmniej od połowy V w.
Cesarstwo Wschodniorzymskie nie starało się zbytnio o utrzymanie swych
bliskowschodnich prowincji, i jeszcze na długo przed cesarzem Justynianem
zaniechało militarnej obrony ziem leżących na południe od Antiochii
3
.
Celem niniejszego artykułu jest zwięzłe przedstawienie wybranych
alternatywnych tez naukowych zakładających, że polityka pogranicza
prowadzona przez Cesarstwo Bizantyjskie utorowała politycznie, mili-
tarnie i religijnie drogę ku przejęciu władzy nad obszarem Wielkiej Syrii
w pierwszej połowie VII w. przez Arabów. Wśród autorów najgłośniejszej
z hipotez, uważanej przez część zachodnich środowisk orientalistycznych
za dość kontrowersyjną, znaleźli się izraelscy archeolodzy Yehuda Nevo
i Judith Koren. Podobną koncepcję podjęła i rozbudowała na przestrzeni
kilku ostatnich lat grupa zachodnioeuropejskich badaczy Orientu (histo-
ryków, religioznawców, semitystów, islamologów, paleografów itp.) skupio-
nych wokół Uniwersytetu Kraju Saary w Niemczech i niemieckiej fundacji
naukowej „Inarah” badającej wczesne dzieje islamu.
Alternatywna koncepcja zakłada, że niektóre elementy bliskow-
schodniej strategii stopniowego odwrotu z Wielkiej Syrii można zauważyć
w polityce rzymskiej już od IV w. Zgodnie z fi lozofi ą sprawowania
władzy, wywodzącą się jeszcze z okresu tetrarchii, stopniowo wycofy-
wano się z utrzymywania bezpośredniej kontroli administracyjnej nad
prowincjami wschodnimi. Politykę politycznego i militarnego odwrotu
ze wschodnich rubieży imperium realizowali w mniejszym lub większym
zakresie kolejni cesarze, poczynając od Dioklecjana (284–305). Polityka
ta znalazła swój wstępny wyraz w rewizji podziału administracyjnego
prowincji przeprowadzonej właśnie przez Dioklecjana pod koniec III w.
4
Wydaje się, że przez kolejne trzy stulecia stopniowo wprowadzano tę
strategię w życie – alienowano lokalną ludność Wielkiej Syrii, osła-
biając więzy poddaństwa wobec cesarza i jego namiestników, wspie-
rano miejscowe, alternatywne formy samorządu, przygotowywano
ludy z pogranicza („barbarzyńców”) do przejmowania odpowiedzial-
ności za zasiedlany przez nich obszar. Metodą budzenia wrogości wobec
Konstantynopola były prześladowania religijne. Alternatywną formę
2
K.-H. Ohlig, Von Ostiran nach Jerusalem und Damaskus. Historische Probleme de Quellen-
lage, Enstehung und Geschichte de koranischen Bewegung, [w:] Schlaglichter. Die beiden ersten
islamischen Jahrhunderte, red. M. Gross, K.-H. Ohlig, Berlin 2008, s. 10–34.
3
Y. Nevo, J. Koren, Crossroads to Islam: the origins of the Arab religion and the Arab state,
New York 2003, s. 50.
4
Y. Nevo, J. Koren, Crossroads to Islam…, s. 27.
19
Polityka pogranicza Cesarstwa Bizantyjskiego okresu późnego antyku
administracji miała stanowić hierarchia lokalnego Kościoła, a ludami
pogranicza przygotowywanymi do przejęcia władzy byli Arabowie.
Na początku VI w., cesarz Anastazjusz I (491–518) zawarł sojusz
z konfederacjami arabskich plemion koczowniczych Ghassanidami
i Kindytami (po ich atakach w latach 498–502) nadając im status foederati
– ofi cjalnie niezależnych sprzymierzeńców Cesarstwa
5
. W latach 530–531,
Bizancjum powołało królestwo (basilea) ghassanidzkie w północnym
limesie prowincji Syria i wzdłuż granic prowincji Arabia, podnosząc wodza
Ghassanidów do rangi króla. Był on odpowiedzialny za bezpieczeństwo
na całej linii wschodniego limesu, od Eufratu po Transjordanię
6
. Królestwo
Ghassanidów stopniowo asystowało również przy sprawowaniu pewnych
funkcji administracyjnych. Brytyjski historyk Hugh N. Kennedy twierdzi,
że Ghassanidzi prowadzili coś w rodzaju administracji równoległej do bizantyj-
skiej, przynajmniej w północnej prowincji Arabia, przy stolicy w Bosrze
7
.
Ghassanidzi, pełniący początkowo rolę tymczasowych klientów Bizan-
cjum – przygranicznych sił buforowych, stawali się stopniowo, przy asyście
Konstantynopola, niezależnymi władcami pogranicza
8
.
Pod koniec VI w., na obszar Wielkiej Syrii składało się administracyjnie
pięć arabskich prowincji/fi larchii – Ghassan, Lachm/Hirah, Phoinikon, Pala-
estina III i Arabia. Dwie ostatnie były zarządzane przez namiestnika bizan-
tyjskiego (który być może był Arabem), a pozostałe trzy były rządzone przez
Arabów przy różnych stopniach zależności wasalnej i autonomii. Wszystkie
pięć prowincji zamieszkiwała duża populacja arabska (stanowiąca niekiedy
zdecydowaną większość mieszkańców), już osiedlona (w nieodległym
czasie) bądź jeszcze pół-koczownicza, wywodząca się z pustyni. Wysunięta
najbardziej na południe prowincji Phoinikon była praktycznie niezależnym
państewkiem północnym kresów Półwyspu Arabskiego, kontrolującym
Arabów z półwyspu oraz z prowincji Palaestina III
9
.
Proces opuszczania fortyfi kacji dioklecjańskich wzniesionych wzdłuż
wschodniego limesu trwał od połowy IV w. Cesarskie jednostki wojskowe
stacjonujące na pograniczu były systematycznie redukowane w liczeb-
ności i potencjale obronnym tak, że pod koniec V w większość fortów nie
była obsadzona (niektóre z nich przekształciły się w V i VI w. w kompleksy
5
I. Shahid, Byzantium and the Arabs in the Fifth Century, Washington 1989, s. 121, 125–129.
6
S.T. Parker, Retrospective on the Arabian Frontier after a Decade of Research, [w:] The Defence
of the Roman and Byzantine East, red. P. Freeman, D. Kennedy, Oxford 1986, s. 652.
7
H.N. Kennedy, The Last Century of Byzantine Syria: A Reinterpretation, „Byzantinische
Forschungen”, 10 (1985), s. 174.
8
V. Popp, Von Ugarit nach Sâmarrâ, [w:] Der frühe Islam. Eine historisch-kritische Rekon-
struktion anhand zeitgenössischer Quellen, red. K.-H. Ohlig, Berlin 2007, s. 46–49.
9
Y. Nevo, J. Koren, Crossroads to Islam…, s. 36.
20
Marcin Grodzki
monastyczne)
10
. Cesarskie garnizony zastępowano lokalnymi oddziałami
oraz bizantyjskimi jednostkami złożonymi z Arabów, które następnie,
w połowie VI w., również zdemobilizowano. W ich miejsce w wielu przy-
padkach nie powoływano już żadnych nowych sił zastępczych; wzdłuż
wschodnich limesów forty i umocnienia były opuszczane. Obronę prze-
kazywano w ręce wspomnianych foederati – arabskich plemion sprzymie-
rzonych z Konstantynopolem. Jak stwierdza Y. Nevo, ok. 500 r. Bizancjum
wycofało się militarnie z obszaru Wielkiej Syrii, pozostawiając tam tylko
nieliczne garnizony wojskowe
11
.
Ewakuacja militarna poprzedziła zaprzestanie fi nansowania przez
Cesarstwo administracji cywilnej regionu. Jednocześnie, Konstanty-
nopol stopniowo osiedlał w swych przygranicznych prowincjach nową,
liczną ludność arabską, sprowadzając plemiona nomadów i pół-nomadów
ze wschodu i południa (włącznie z niektórymi ludami sprzymierzonymi wcze-
śniej z Persją). Część z tych plemion pozostawała koczownikami i wiązała
się z Bizancjum sojuszami. Nowi sprzymierzeńcy otrzymywali cesarskie
subsydia, w zamian za co zobowiązywali się do przejmowania funkcji pełnio-
nych dotychczas przez wycofywane wojska bizantyjskie.
Jak twierdzi Henry MacAdam, z regionu Hauranu (Auranitis, dziś
płd.-zach. Syria i płn.-zach. Jordania) nie pochodzą prawie żadne zabytki
epigrafi czne świadczące o bizantyjskiej aktywności wojskowej na początku
VI w.
12
Prokopiusz z Cezarei donosi, że za panowania Justyniana siły limi-
tanei zostały ostatecznie rozwiązane z powodu wysokich kosztów ich utrzy-
mania
13
. Od tego czasu armia cesarska przestała ofi cjalnie odpowiadać za
bezpieczeństwo granicy. W schyłkowym okresie rządów Justyniana Bizan-
cjum nie inwestowało już militarnie ani administracyjnie w podtrzymy-
wanie swych wschodnich prowincji
14
.
Jednocześnie, w celu płynnego przekazywania odpowiedzialności
za bezpieczeństwo regionu, Konstantynopol wzmacniał dążenia autono-
miczne lokalnych arabskich elit politycznych, które legitymizowały swą
władzę m.in. poprzez religię, w tym lokalne warianty chrześcijaństwa. Ta
polityka doprowadziła Bizancjum do wspierania w prowincjach wschodnich
rozwoju lokalnych heterodoksyjnych Kościołów, niezależnych od ofi cjal-
nego, ortodoksyjnego Kościoła melchickiego (chalcedońskiego), w tym
10
Tamże, s. 40.
11
Tamże, s. 41–42.
12
H.I. MacAdam, Some Notes on the Umayyad Occupation of North-East Jordan,
[w:] The Defence of the Roman Byzantine East..., s. 540.
13
Prokopiusz z Cezarei, Historia sekretna, tłum. A. Konarek, Warszawa 1998, s. 83–84.
14
Y. Nevo, J. Koren, Crossroads to Islam…, s. 45.
21
Polityka pogranicza Cesarstwa Bizantyjskiego okresu późnego antyku
m.in. wzmacniania pozycji monofi zytów i nestorian. Wschodnie prowincje
oddawane były w ręce arabskich wasali, aby, jak argumentowano, uniknąć
w ten sposób dostania się ich pod władzę pogan. Jeszcze cesarz Herakliusz
(610–641) poparł w tym celu kompromisową doktrynę monoteletyzmu,
która po jej potępieniu na III soborze konstantynopolitańskim w 680 r.
przestała chronić wschodnich chrześcijan, stawiając monofi zytów w jednej
linii z wyznawcami wierzeń poza-chrześcijańskich.
Na skutek polityki cesarskiej, na początku VII w., zarówno przed
perskimi kampaniami wojennymi, jak i po nich, wschodnie rubieże Cesar-
stwa łączyły już tylko pośrednie stosunki z Konstantynopolem.
Jaki był cel takiej polityki Bizancjum? Odpowiedź na to pytanie
pozostaje w sferze domysłów, brakuje bowiem dokumentów historycznych,
które mogłyby pomóc w weryfi kacji tez wysuwanych przez historyków,
a same odkrycia archeologiczne ukazują raczej skutki decyzji politycznych,
a nie ich przyczyny. Jedna z podnoszonych alternatywnych tez sugeruje,
że Konstantynopol czerpał korzyści z zaniechania bezpośredniej władzy
nad swymi wschodnimi rubieżami
15
.
Imperium rezygnuje ze sprawowania władzy nad danym teryto-
rium niechętnie, jedynie wtedy, gdy jest do tego zmuszone. Utrzymywanie
bezpośredniej władzy administracyjnej nad bliskowschodnimi prowincjami
mogło być dla Konstantynopola kłopotliwe i nieopłacalne. Rosnący rozdź-
więk między bizantyjskim chrześcijaństwem chalcedońskim a monofi zyc-
kimi Kościołami wschodu przysparzał więcej strat niż pożytków, łącznie
z zagrożeniem rozruchami i wojną domową. Jednak nagłe zakończenie
władzy administracyjnej i wycofywanie się z regionu nie wchodziło w grę,
gdyż spotęgowałoby z pewnością atmosferę niepokoju. Zamiast tego kolejni
bizantyjscy cesarze starali się wykazać małą przydatność sprawowania
bezpośredniej kontroli militarnej i administracyjnej nad Wielką Syrią.
Porzucanie niechcianego terytorium jest zazwyczaj procesem długo-
falowym i złożonym, w przeciwieństwie do aktu jego przyłączenia. Niemoż-
liwym jest zrzeczenie się z dnia na dzień odpowiedzialności za los obszaru,
bez zachwiania politycznej i społecznej równowagi funkcjonujących tam
struktur państwowych. W przeciwnym razie ryzykuje się wywołaniem
anarchii, która może rozszerzyć się poza porzucany region i zaszkodzić
własnym interesom przygranicznym. Niekiedy fi nałem długofalowego
procesu oddzielania niechcianych ziem jest oddanie ich pod wpływ innych
sił zewnętrznych. W tym rozumieniu wydaje się, że przejęcie przez Arabów
władzy nad Wielką Syrią mogło być początkowo Konstantynopolowi
na rękę, gdyż w ten sposób fi nalizowało przygotowywany od dawna fakt
15
Tamże, s. 89–98.
22
Marcin Grodzki
odłączania tych terytoriów (taka strategia nie mogła już na pewno doty-
czyć Egiptu). Muzułmańska literatura historiografi czna przedstawia
niespodziewany najazd Arabów jako jedyną przyczynę militarnego i poli-
tycznego sukcesu napierających wyznawców islamu
16
. Wydaje się jednak
– niezależnie od kwestii zasadności alternatywnych teorii historycznych –
że takiemu ujęciu brakuje dostatecznej perspektywy historycznej. Zbrojne
przejęcie władzy mogło być zaledwie etapem końcowym wieloletniego
procesu, który umożliwił taki, a nie inny przebieg wydarzeń.
Kluczowym czynnikiem determinującym strategię Bizancjum
był fakt, że jego wschodnie prowincje były relatywnie zamożne i dosyć
gęsto zaludnione. Miasta były liczne i dobrze prosperujące, kwitł handel,
a dochody regionów rozkładały się mniej więcej równomiernie. Cesarstwo
widziało w swych bliskowschodnich prowincjach ważnego przyszłego part-
nera w handlu i politycznego sprzymierzeńca. Stąd Konstantynopolowi
zależało, aby transfer władzy przebiegał możliwie bezkonfl iktowo. To z kolei
wymagało zręcznych zabiegów dyplomatycznych, inicjowania określonych
procesów i minimalizacji przypadkowości wydarzeń.
Według Y. Nevo głównym założeniem bizantyjskiej strategii odwrotu
z Wielkiej Syrii było przekazywanie władzy lokalnej miejscowym elitom
świeckim i religijnym
17
. Do wzmocnienia zrębów lokalnej autonomii
wykorzystano kręgi miejscowych patrycjuszy i struktury monofi zyckich
Kościołów wschodu. Konstantynopol, sam stojący na straży chrześcijań-
stwa diofi zyckiego, promował więc w Wielkiej Syrii różne odłamy mono-
fi zytyzmu (rywalizujące z Kościołem melchickim oraz między sobą), by
w ten sposób przyspieszyć proces zrzucania odpowiedzialności za losy
prowincji. Wspieranie Kościołów niechalcedońskich stwarzało również
dobry pretekst do przyszłej separacji administracyjnej, gdyż cesarz nie
musiał, w myśl promowanej wówczas doktryny państwa wyznaniowego,
otaczać ochroną schizmatyków. Przynależność państwowa była determino-
wana przez wyznawaną wiarę. Konstantynopol nie mógłby opuścić ziem
zdominowanych przez wiernych diofi zytów, zostawiając ich na pastwę
„barbarzyńców”. Wspieranie licznych (często wzajemnie zwalczających
się) form chrześcijaństwa wschodniego mogło mieć na celu wykluczenie
ryzyka powstania u granic Bizancjum monolitu wyznaniowego, zorgani-
zowanej wpływowej siły, która mogłaby stanowić zagrożenie dla państwa-
-matki.
16
Na ten temat m.in. Ch.F. Robinson, Islamic Historiography, New York 2003; F.M. Donner,
Narratives of Islamic Origins: The Beginnings of Islamic Historical Writings, Princeton 1998.
17
Y. Nevo, J. Koren, Crossroads to Islam…, s. 89–98.
23
Polityka pogranicza Cesarstwa Bizantyjskiego okresu późnego antyku
Jest to dosyć odważna teza, gdyż Bizancjum okresu późnego antyku
przedstawiane jest zazwyczaj w roli obrońcy ortodoksyjnej wiary na Bliskim
Wschodzie. Niewykluczone jednak, że w rzeczywistości – dla spełnienia
własnych interesów politycznych – Konstantynopol celowo wspierał
te wspólnoty heretyckie, które opowiadały się za uniezależnieniem się
od zwierzchności cesarza. Bizantyjskim władcom zależało na tym, by nie
doszło do rekoncyliacji Kościoła melchickiego z Kościołami niechalcedoń-
skimi. Taka polityka przywodzi na myśl słowa Zachariasza z Mityleny, który
skarżył się w VI w., że pod pretekstem tłumienia herezji Eutychesa (a więc
monofi zytyzmu, którego Eutyches był inicjatorem), Chalcedon umocnił
na wschodzie wpływy nestorianizmu, zastępując jedną herezję drugą,
wprowadzając w konfuzję cały świat chrześcijański
18
.
W połowie VI w. Rzym i Nowy Rzym uważały się za Kościoły siostrzane,
uznając, że wspólnie tworzą Kościół powszechny. Bliski Wschód był podzie-
lony między szereg Kościołów lokalnych: nestoriański (wschodniosyryjski),
monofi zycki (zachodniosyryjski lub jakobicki), koptyjski i ormiański. Te
dwa ostatnie były również, w gruncie rzeczy, lokalnymi manifestacjami
monofi zytyzmu
19
. Gdy Arabowie przejmowali kontrolę nad Wielką Syrią,
była ona w większości monofi zycka
20
, choć istniały enklawy chalcedońskie,
m.in. w Cezarei i Jerozolimie, mimo osłabienia ich przez okupację perską.
W V i szczególnie w VI w., monofi zytyzm utwierdził się jako dominująca
religia obszaru Wielkiej Syrii. Stąd – naturalną koleją rzeczy – Bizantyjczycy
przekazywali różne prerogatywy władzy i stanowiska w lokalnej admini-
stracji dostojnikom Kościoła monofi zyckiego, w szczególności biskupom.
Procesu tego dopełniono w dużej mierze za panowania Justyniana. Biskupi
sprawowali wówczas już nie tylko władzę religijną równoległą do admini-
stracji cywilnej, lecz przejmowali również wiele obowiązków urzędników
cesarskich, tj. zarządzanie funduszami robót publicznych czy świadcze-
niami miejscowej ludności. MacAdam twierdzi, odnosząc się do regionów
Leja (inaczej: Argob, na wsch. od Jordanu) i Hauran, stanowiących
północne części prowincji Arabia, że między V a VII w. lokalna hierarchia
kościelna rosła w siłę i wpływy oraz stopniowo przejmowała zarówno tytuły
duchowne, jak i funkcje administracyjne
21
. Władza polityczna trafi ała
z rąk namiestników bizantyjskich do przedstawicieli struktur kościelnych
i schrystianizowanych fi larchów arabskich (Ghassanidów).
18
W.H.C. Frend, The Rise of the Monophysite Movement, Cambridge 1972, s. 148.
19
Y. Nevo, J. Koren, Crossroads to Islam…, s. 52.
20
Tamże, s. 58.
21
H.I. MacAdam, Studies in the history of the Roman Province of Arabia: The Northern Sector,
Oxford 1986, s. 225.
24
Marcin Grodzki
Powszechnie uważa się, że kompromisowa doktryna monoteletyzmu
została wprowadzona przez cesarza Herakliusza w 622 lub 624 r. dla załago-
dzenia sporu między diofi zytami a monofi zytami i przywrócenia kościelnej
jedności, również w celu pozyskania politycznego wsparcia na okoliczność
kampanii militarnych przeciwko Persom. Założenie, że chodziło o zamysł
pojednania Kościołów chalcedońskiego i monofi zyckiego, kłóci się jednak
w dużej mierze z uprzednią polityką Bizancjum wobec swych wschodnich
prowincji, która wskazywałaby raczej na odwrotne zamiary. Według teorii
alternatywnej, idea monoteletyzmu mogła zostać spożytkowana do wpro-
wadzenia ostatecznego rozłamu między Bizancjum a Kościołami wschodu.
Stała się etapem w procesie porzucania odpowiedzialności za chrześcijan
w prowincjach wschodnich, których Konstantynopol postanowił już nie
bronić. W rzeczywistości mogło chodzić o wyrugowanie z Syrii resztek
wiernych Kościoła melchickiego, jednocząc ich z monofi zytami w duchu
kompromisowej doktryny niechalcedońskiej (jaką był monoteletyzm).
I choć w prowincjach Syria i Palaestina Cesarstwo wprowadzało doktrynę
monotelecką metodami perswazji (a nie siłą, jak np. w Egipcie), miejscowa
ludność odebrała to jako formę kolejnych represji ze strony diofi zytów
i – w konsekwencji – nie protestowała przeciwko przejęciu władzy przez
Arabów w latach trzydziestych VII w. Gdy cesarz Herakliusz wydał w 638 r.
edykt udzielający monoteletyzmowi ofi cjalnego poparcia, Arabowie pano-
wali już w Wielkiej Syrii. Jeszcze przez dwa-trzy pokolenia pozostawieni
tam diofi zyccy chrześcijanie mogli żywić nadzieję na powrót władzy
Bizantyjczyków. Konstantynopol podtrzymywał więc ideę monotele-
tyzmu jeszcze przez kilkadziesiąt lat do czasu potępienia go przez III Sobór
Konstantynopolitański (w międzyczasie, cesarz Konstans II wydał w 648 r.
typos – list zakazujący dyskusji o dwóch wolach lub energiach w Chrystusie).
Wówczas nikt nie miał już złudzeń, że Bizancjum nie myśli o odbiciu swych
wschodnich prowincji. Jak stwierdził radziecki historyk Alexander A. Vasi-
liev, decyzja soboru potwierdziła mieszkańcom Syrii, Palestyny i Egiptu,
że Konstantynopol porzucił myśl odnalezienia drogi do pojednania religij-
nego z prowincjami niestanowiącymi już części imperium
22
. W tym rozu-
mieniu, monoteletyzm był ostatnim środkiem pieczętującym separację
Bizancjum od swych wschodnich prowincji.
Według Y. Nevo wśród politycznych czynników determinujących stra-
tegię odwrotu Bizancjum z Wielkiej Syrii była również alienacja miejscowej
ludności od cesarza i jego administracji
23
. Aby ułatwić Konstantynopolowi
„wyjście” z Wielkiej Syrii, jej mieszkańcy mieli postrzegać bizantyjskiego
22
V.A. Alexander, History of the Byzantine Empire, 314–1453, Wisconsin 1952, s. 224.
23
Y. Nevo, J. Koren, Crossroads to Islam…, s. 23.
25
Polityka pogranicza Cesarstwa Bizantyjskiego okresu późnego antyku
władcę i jego urzędników jako siły zewnętrzne, obce, którym podlega się
jedynie z obowiązku. Nevo posuwa się nawet do stwierdzenia, że promo-
wano w tym celu postawy wrogie wobec Cesarstwa. Innym elementem
polityki Konstantynopola mogło być utrzymywanie pogranicza „w ogniu”,
czyli prowokowanie ciągłych konfl iktów granicznych z Persami. W wielu
przygranicznych starciach stroną inicjującą spory byli sprzymierzeńcy
Bizantyjczyków. Kreowanie cyklicznych niepokojów granicznych miałoby
na celu skupienie lokalnych państewek buforowych na ciągłym balanso-
waniu między najazdami i obroną. Ograniczało to ich ewentualny rozwój
i rozbudowę, która jeszcze bardziej obciążyłaby skarbiec cesarza. Utrzymy-
wanie się ciągłego napięcia na granicy miało ponadto służyć wytworzeniu
na zewnątrz wyraźnego sygnału, że Cesarstwo nie jest w stanie skutecznie
obronić swych przygranicznych prowincji. To łączy się z kolejnym
elementem strategii: zaludnianiem rejonów przygranicznych arabskimi
nomadami, którzy mieli w przyszłości stanowić pierwszą linię obrony przed
najazdami barbarzyńców z zewnątrz. Akulturacja plemion koczowniczych
w pasie limesu miała na celu przygotowywanie gruntu pod przekazanie im
odpowiedzialności za bezpieczeństwo granicy.
Długofalowa polityka pogranicza pochłaniała przez lata wiele środków
fi nansowych i wymagała podejmowania intensywnych zabiegów dyplo-
matycznych. Obejmowała zawieranie traktatów z lokalnymi sojusznikami,
co było typowe dla Bizancjum na przestrzeni wieków
24
. Kolejni cesarze,
od Justyniana po Herakliusza, subsydiowali Ghassanidów i beduińskie
plemiona północnych krańców Półwyspu Arabskiego. Ich poprzednicy fi nan-
sowo wspierali szereg arabskich sprzymierzeńców Cesarstwa (foederati) co
najmniej od IV w. Tak długo, jak pieniądze były wypłacane, plemiona te funk-
cjonowały w roli zapory buforowej chroniącej rubieże imperium. Dodatkowo
w ramach porozumień dostarczały wojowników do armii. Swą najistotniejszą
rolę strażników bezpieczeństwa i stabilności miały jednak spełniać w trakcie
wycofywania się sił bizantyjskich z obszaru pogranicznego.
Niezależnie od kwestii zasadności tez pojawiających się w alterna-
tywnej wersji dziejów pogranicza bizantyjsko-arabskiego w późnym antyku,
należy przyznać, że wnoszą one do nauk historycznych i orientalistycz-
nych szereg nowych idei i spostrzeżeń wartych bliższego zbadania bądź też
nakłaniających do ponownego wnikliwego przestudiowania tematu. Prze-
sycona muzułmańską tradycją historiografi czną powszechna wersja historii
V–VII w. nie wydaje się dostarczać przekonywujących dowodów naukowych
24
Więcej o tym zob.: M.F. Hendy, Studies in the Byzantine Monetary Economy 300–1450,
Cambridge 1985, s. 268; C. Diehl, Byzantium: Greatness and Decline, New Brunswick 1957,
s. 55 i 60–68.
26
Marcin Grodzki
i odpowiedzi na liczne wątpliwości, niespójności, czy wręcz sprzeczności,
które pochodzą z tradycyjnego przekazu wydarzeń. Kluczowym pozostaje
pytanie, jakie uwarunkowania polityczne, militarne, społeczne i religijne
ułatwiły Arabom przejęcie władzy nad byłymi prowincjami bizantyjskimi
i zbudowanie tam własnego imperium.
Alternatywna wersja tych wydarzeń, opracowana głównie przez
Y. Nevo i J. Koren, nie jest jednak wolna od niedopowiedzeń. Czy możliwe
jest, by Cesarstwo już od przełomu III/IV w. posiadało z góry zamyśloną
politykę odwrotu z Wielkiej Syrii, którą to konsekwentnie realizowano
przez kilka kolejnych stuleci? Czy raczej był to bardziej samoistny proces
uwarunkowany rozwojem wydarzeń w samym Cesarstwie i na Bliskim
Wschodzie? Nawet jeśli Konstantynopol planował wycofać się ze sprawo-
wania bezpośredniej władzy nad Wielką Syrią, to czy cesarz, strażnik orto-
doksyjnej wiary, mógł wyrzec się władzy nad Jerozolimą? Teoria Y. Nevo
i J. Koren nie wyjaśnia też, czy strategia odwrotu Bizancjum z Bliskiego
Wschodu miała obejmować tylko Wielką Syrię, czy również inne prowincje,
np. Egipt, który był przecież zwyczajowo bezcennym spichlerzem Cesar-
stwa, i którego dobrowolne opuszczanie byłoby trudne do zrozumienia.
Polityka pogranicza prowadzona przez Konstantynopol, nieza-
leżnie od tego, czy była długofalowa, czy podyktowana bardziej doraźnymi
potrzebami, ostatecznie nie zakończyła się powodzeniem. Arabom udało
się zbudować u wrót Bizancjum wielkie i niezależne imperium, które stało
się szybko jego głównym wrogiem przez kolejne stulecia.
27
M
AGDALENA
B
RZOZOWSKA
Uniwersytet Warszawski
Gerald – święty z pogranicza kultury rycerskiej
i monastycznej
G
ranice i pogranicza to słowa wieloznaczne, dające szerokie pole
do interpretacji. W niniejszym tekście chcę poruszyć problem nie
granic geografi cznych, granic istniejących w obiektywnej rzeczywistości,
ale granic pomiędzy różnymi sposobami życia. Problem granic między
poszczególnymi stanami w średniowiecznej Europie został poruszony
w szeregu znakomitych prac, ale wciąż zachęca do badań
1
. W niniejszym
referacie ukażę postać św. Geralda, możnego pochodzącego z Owernii, który
na kartach Żywota autorstwa św. Odona z Cluny został przedstawiony jako
postać wyraźnie przynależna do dwóch różnych kultur – rycerskiej i mona-
stycznej. Gerald po raz pierwszy w hagiografi i łączy w godny podkreślenia
sposób cechy, obowiązki i przywileje dwóch stanów: rycerskiego i mona-
stycznego
2
.
Święty Gerald (855–909) to jedna z ważniejszych postaci połu-
dniowej Francji przełomu IX i X wieku. Informacje na temat życia świę-
tego czerpiemy głównie z jego Żywota
3
. Vita sancti Geraldi powstało ok. 925 r.,
niedługo po śmierci Geralda. Datą ante quem jest 942 r., rok śmierci Odona
4
.
Autor tekstu, św. Odon, jedna z ważniejszych postaci X w., drugi opat
Cluny, przyczynił się znacząco do propagowania reformy zakonnej, polegającej
1
Por. G. Duby, Les trois Ordres ou l`imaginaire du féodalisme, [w:] tenże, Féodalité,
Paris 1996, s. 451–825.
2
Żywot świętego Geralda jest uważany za pierwszy żywot tego typu, w litera-
turze podkreśla się podobieństwo postaci świętych Geralda i Wacława (Legenda Christiani,
Vita et passio Sancti Wenceslai), por. A. Kuźmiuk-Ciekanowska, Święty i historia. Dynastia
Przemyślidów i jej bohaterowie w dziele mnicha Krystiana, Kraków 2007, s. 168, 182–183.
3
Vita Sancti Geraldi, wyd. A.M. Bultot-Verleysen, Bruxelles 2009 (dalej: VG).
4
Por. A.M. Bultot-Verleysen, Introduction, [w:] tamże, s. 2–6.
28
Magdalena Brzozowska
na powrocie do ideałów reguły benedyktyńskiej
5
. Podstawowym tekstem
źródłowym na temat świętego jest jego Żywot autorstwa Jana z Salerno, przy-
jaciela i ucznia opata
6
. Mimo subiektywizmu autora i nierespektowania przez
niego klasycznych reguł żywotopisarstwa, co mu niejednokrotnie zarzucano,
Żywot autorstwa Jana z Salerno pozostaje niezastąpionym tekstem do badań
nad postacią Odona
7
. Na podstawie tekstu Jana niewiele możemy powie-
dzieć o rodzicach opata – jego ojcu Abbonie i matce, której imię pozostaje
nieznane. Odon, urodzony ok. 882 r., pochodził prawdopodobnie z Akwi-
tanii. W młodości przebywał na dworze księcia Akwitanii Wilhelma Poboż-
nego. W dziewiętnastym roku życia został kanonikiem św. Marcina w Tours,
a następnie był mnichem w klasztorze Baume w Jurze oraz w Cluny.
Po śmierci pierwszego opata Cluny, Bernona, w 927 r. został wybrany jego
następcą i pełnił tę funkcję aż do śmierci, czyli do 19 listopada 942 r. Odon
umarł w Tours i tam został też pochowany. Życie świętego Odona upłynęło
na licznych podróżach, podczas których dokonywał dzieła reformy kolej-
nych klasztorów w Akwitanii, Burgundii oraz Italii. Według Jana z Salerno
w swoim życiu przywiązywał niezmiernie dużo uwagi do skrupulatnego
przestrzegania reguły benedyktyńskiej, a szczególnie upodobał sobie skrom-
ność, dbanie o ubogich i pokorę. Jego bezkompromisowość i konsekwencja
w działaniu przysporzyły mu wielu wrogów, głównie wśród negatywnie
nastawionej do naprawy obyczajów części kleru zakonnego.
Żywot świętego Geralda
pokazuje wizerunek świętego, który w godny
podkreślenia sposób oscyluje między sferą sacrum a profanum. Wyjątko-
wość przedstawianej postaci skłania Odona do szczególnie wnikliwego
przedstawienia powodów, które skłoniły go do napisania Żywota. Święty
Odon we wstępie do swego dzieła podkreśla dążenie do obiektywizmu
i poznania prawdy. Powołuje się na czterech świadków, którzy pamiętali
5
O początkach klasztoru Cluny: E. Sackur, Die Cluniacenser in ihrer kirchlichen und allge-
meingeschichtlichen Wirksamkeit bis zur Mite des elften Jahrhunderts, Halle 1892; J. Fechter,
Cluny, Adel und Volk: Studien über das Verhältnis des Klosters zu den Ständen (910–1156),
Tübingen 1966; M. Pacaut, Dzieje Cluny, tłum. A. Ziernicki, Kraków 2010, s. 77–154;
J. Wollasch, Cluny „Licht der Welt”. Aufstieg und Niedergang der klösterlichen Gemeinschaft,
Zürich 1996, s. 37–61; B. Rosenwein, To be the neighbor of Saint Peter, London 1989; taż,
Rhinoceros Bound: Cluny in the Tenth Century, Philadelphia 1982.
6
Jan z Salerno, Vita Sancti Odoni, wyd. J-.P. Migne, Patrologia Latina, 133, col. 43–86.
7
Por. L. Kolmer, Odo der Erste Cluniacenser Magister; J. Wollasch, Cluny „Licht der Welt”...,
s. 37–61; Ch. Lauranson-Rosaz, Les origines d`Odon de Cluny, „Cahiers de Civilisation
Médiévale”, s. 37 (1994), s. 255–270; I. Rosé, Odon de Cluny (vers 879–942). Itinéraire
et ecclésiologie d`un abbé réformateur, entre aristocratie carolingienne et monde féodale, dysertacja
doktorska obroniona na Université de Nice Sophia-Antipolis pod kierunkiem Michela
Lauwersa w 2005 r.
29
Gerald – święty z pogranicza kultury rycerskiej i monastycznej
czasy Geralda: mnicha Hugona, księdza Hildeberta oraz dwóch świeckich:
Witarda i Hildeberta
8
. Zaznacza przy tym, że szczególnie dbał o to, aby
słuchać relacji każdego z osobna, a następnie porównywać ich słowa, aby
nie popełnić błędu i nie wyciągnąć zbyt pochopnych wniosków
9
. Podsta-
wowym celem Odona było bowiem pokazanie, że Gerald zasługuje na nimb
świętości, mimo iż żył w laikacie. Już w pierwszym zdaniu przedmowy
Odon informuje nas, że niektórzy ze współczesnych nie wierzą w świętość
Geralda i celem jego dzieła jest przekonanie ich do tego świętości. Jak pisze:
Niektórzy poddają w wątpliwość to, co się opowiada o świętym Geraldzie. Wielu
z nich sądzi, że to nie [jest-dop. red.] prawda, ale zmyślenia
10
. Święty Gerald
prowadził bowiem życie bogatego arystokraty, cum deliciis
11
, jak przyznaje
Odo. Z tego powodu wielu nie wierzyło, że mógł osiągnąć świętość. Odon
zdaje się wskazywać na fakt, iż mamy do czynienia z postacią nietypową.
Gerald reprezentuje nowy, niespotykany do tej pory model świętości – będąc
arystokratą, w pewnych sytuacjach zachowuje przywileje swego stanu,
w innych zaś działa niczym mnich podległy regule benedyktyńskiej
12
.
Stąd szczególna troska autora o uzasadnienie świętości Geralda i takie
przedstawienie jego życia, aby przekonać o swej racji zarówno hierarchię
kościelną, jak i największych nawet świeckich niedowiarków. Całe dzieło
Odona ma na celu przekonanie odbiorców tekstu, że można osiągnąć świę-
tość w laikacie
13
.
W dziele Odona możemy wyróżnić wyraźną strukturę. W pierwszej
księdze Żywota Odon przedstawia swego bohatera w codziennym życiu
arystokraty, który pełni rozmaite funkcje, a więc sądzi, egzekwuje prawo
i zarządza swym majątkiem. W księdze drugiej Gerald jawi się jako fundator
klasztoru w Aurillac. Następnie Odon przechodzi do opisu cudów, czynio-
nych przez Geralda za życia. Część trzecią stanowi Transitus
14
. W niniejszym
artykule będę czerpać informacje głównie z dwóch pierwszych ksiąg, które
8
Ugone videlicet monacho, Ideberto sacerdote, Witardo quoque et alio Ilderberto nobilibus laicis,
sed et aliis quampluribus, VG, Praefatio, s. 132.
9
VG, Praefatio, s. 132.
10
Plerique dubitare solent, utrum vera sint quae de beato Geraldo referuntur. Inter quos nonnulli
penitus non verum, sed fantasticum putant, VG, Praefatio, s. 130.
11
Tamże.
12
O genezie, a także wyjątkowości takiego myślenia: J.C. Poulin, L`idéal de sainteté dans
l`Aquitaine carolingienne, Québec 1975, s. 81–98.
13
Problem ten poruszają: S. Airlie, The Anxiety of Sanctity: St Gerald of Aurillac and his
Maker, „Journal of Ecclesiastical History”, 43 (1992), 3 oraz F. Lotter, Das Idealbild adliger
Laienfrömmigkeit in den Anfangen Clunys: Odos Vita des Grafen von Aurillac, [w:] Benedictine
Culture 750–1050, red. W. Lourdax, D. Verhelst, Louvain 1983, s. 76–95.
14
Por. A.M. Bultot-Verleysen, Introduction, [w:] VG, s. 10–18.
30
Magdalena Brzozowska
ukazują Geralda z jednej strony jako możnego seniora, z drugiej zaś jako
świeckiego, żyjącego zgodnie z niektórymi wskazaniami reguły benedyk-
tyńskiej. Należy oczywiście zauważyć, że podział taki zawsze będzie nieco
sztuczny, pomaga jednak uwypuklić pewne cechy postaci, która została
wykreowana na „świeckiego mnicha”.
Święty Gerald – senior i rycerz
Gerald, syn hrabiego Limoges, Poitiers i Bourges, odziedziczył po ojcu
zwarty kompleks ziem, które przeważnie uznaje się za alodium
15
. Na kartach
Żywota zostaje on ukazany jako możny, który niejednokrotnie sprzeciwiał
się księciu Akwitanii, Wilhelmowi Pobożnemu, a nawet prowadził z nim
zwycięskie walki. Św. Gerald był posiadaczem wielkiej domeny nierozpro-
szonych terytoriów, co nie zdarzało się często w X w. Jego włości leżały
w ziemiach: Rouerge, Albi, rejonie Tulle i Cere. Odon pisze, że alodium jego
leżało w Pousthomy, a stamtąd jego włości rozciągały się aż do góry Puy Griou
16
.
Według obliczeń J. Schneidera, Gerald mógł bez opuszczania swoich
ziem przejechać 200 km
17
. Jest to godny podkreślenia fakt, gdyż niewielu
możnych w owym okresie mogło poszczycić się tak rozległymi ziemiami,
a jednocześnie skupionymi na jednym obszarze. Wyjątkiem w domenie
Geralda była villa Talizat, która pozostawała w oddaleniu od skupio-
nych ziem o ok. 70 km. od Aurillac, za górami Cantal. Trudne położenie,
w oddaleniu od pozostałych ziem, oraz niebezpieczne sąsiedztwo, o którym
wspomina Odon, miały skłonić Geralda do oddania Talizat pod protekcję
niejakiego Barnarda. Był to jedyny przypadek, w którym Gerald miał
nie sprawować bezpośredniej jurysdykcji nad swoją własnością
18
. Fakt,
że Gerald nie miał w zwyczaju nadawania własnych ziem w lenno, jest
godny podkreślenia i daje nam wgląd w historię polityczno-gospodarczą
południowej Francji. Odon podkreśla, że w epoce, w której dochodziło
do coraz większych nadużyć w kwestii nadawania lenn, gdy coraz częstszym
zwyczajem było oddawanie ziem jako benefi cja, które stawały się z czasem
dziedziczne, Gerald jest chlubnym wyjątkiem. Jego niechęć do powierzenia
15
Por. Ch. Lauranson-Rosaz, L`Auvergne et ses marges (Velay, Gévaudan) du VIIIe au XIe
siècle: la fi n du monde antique?, Le Puy-en-Velay 1987.
16
Nam cum alodus iuris eius esset Postomia, et deinceps latifundia ipsius ita sibi succederent
ut usque ad montem magnum Greonem (…), VG, I, 41, s. 192.
17
J. Schneider, Aspects de la société dans l`Aquitaine carolingienne d`après la Vita Geraldi
Auriliacensis, „Comptes rendus de l`Académie des Inscriptions et Belles Lettres”, 117
(1973), 1, s. 10.
18
Erat enim semotim, inter pessimos vicinos, longe a ceteris disparatum, VG, I, 41, s. 192.
31
Gerald – święty z pogranicza kultury rycerskiej i monastycznej
własnej ojcowizny obcym wynika z niechęci do dzielenia ziemi i do powie-
rzania jej w niepewne ręce
19
. Gerald jawi się w tekście Odona jako patriar-
chalny opiekun ziemi w antycznym stylu, który chce osobiście doglądać
własnej domeny. Święty Odon nie waha się nazwać Geralda ojcem swych
poddanych, podkreślając tym samym jego patriarchalny stosunek do nich.
Pisze: jego chłopi i klerycy kochali go niczym ojca (…)
20
. Odon kreuje swego
bohatera na idealnego seniora, który wydaje się już nieco anachroniczny
w epoce, gdy zaczynają dominować stosunki wasalno-feudalne, a zamiast
antycznego pana pojawia się feudał, który nadaje ziemię na nowych
prawach i wymaga w zamian za to bezwarunkowej służby i lojalności.
Święty Gerald – sędzia
Jedną z ważniejszych funkcji Geralda była funkcja sędziego. Mimo
posiadania ziemi alodialnej występuje on w roli sędziego karolińskiego (vassus
dominicus). Opisowi tej funkcji Odo poświęca wiele miejsca, dając jednocześnie
do zrozumienia, że Gerald jest jednym z ostatnich, którzy nie hańbią sędziow-
skiej godności w zdemoralizowanym świecie. Autor Żywota wielokrotnie
podkreśla sprawiedliwość i obiektywizm Geralda, który przede wszystkim
stroni od przekupstwa. Jak pisze Odon, wszyscy, również biedni, mieli do niego
wolny dostęp, a święty nigdy nie przyjmował żadnych podarków: Ubodzy i cier-
piący niesprawiedliwość mieli do niego zawsze dostęp, gorszył go zamysł przyjmowania
podarunków za podjęcie się obrony ich praw
21
. Hagiograf podkreśla, że Gerald
w procesach sądowych zawsze brał stronę uciśnionych, słabszych i pokrzyw-
dzonych. Jest to ewenement w okresie, gdy tworzą się już odrębne sądy dla
dwóch ordines: dla rustici i dla nobiles
22
. Gerald ma być ostatnim, który sądzi
wszystkich według jednego prawa. Sądy odbywają się najczęściej w Aurillac,
ale także tam, gdzie święty akurat przebywa. W szczególnie trudnych przypad-
kach, gdy zdawał sobie sprawę z bardzo zaognionej sytuacji między sądzonymi,
zarządzał w dniu rozpatrywania sprawy odprawienie mszy świętej, sięgając
w ten sposób po pomoc boską. Odon wielokrotnie podkreśla niezwykłe miło-
sierdzie Geralda w stosunku do wrogów i winowajców.
19
Ch. Lauranson-Rosaz, L`Auvergne et ses marges…, s. 335.
20
Siquidem sui paganes vel clerici, qui illum sicut patrem affectuose diligebant (…), VG, I, 25,
s. 172.
21
Erat autem pauperibus et iniuriam passim liber ad eum semper accessus, nec ad causa suam
ei comendandam deferre munusculum aliquod indigebant, VG, I, 17, s. 162.
22
Ch. Lauranson-Rosaz, L`Auvergne et ses marges..., s. 343–358.
32
Magdalena Brzozowska
Święty Gerald jako reprezentant swego stanu bierze udział w wielu
walkach i potyczkach, ale dba o to, aby nigdy nie przelewać krwi. Jak
zaznacza autor jego Żywota, Gerald ani razu nie splamił swego miecza
krwią. Często natomiast, jak już wspominaliśmy wyżej, daruje innym
winę, a napastnikom, po udzieleniu tylko nagany słownej, pozwala odejść.
Znamienny jest przykład, kiedy to puszcza bezkarnie złodzieja, który zakradł
się nocą do jego namiotu. Odprawia go słowami: Czyń, co czynisz, i odejdź
potajemnie, aby nikt cię nie zauważył
23
. Podobnym miłosierdziem wykazuje się
w stosunku do atakujących go wrogów. Jednym z nich był Arlardus, który
nocą atakował ziemie Geralda
24
. Po zwyciężeniu go Gerald nie ukarał ani
Arlardusa, ani żadnego z jego ludzi. Odprawił go tylko ze słowami nagany.
Jak wielokrotnie podkreśla Odon, Gerald nigdy nikogo nie skazał na karę
śmierci, ani nie był obecny przy wykonywaniu takiego wyroku
25
.
Godny odnotowania jest również fragment Żywota, w którym Gerald
odnosi się do niesłusznej egzekucji. Otóż zdarzyło się, że jego wojownicy,
po zatrzymaniu członków jednej z grasujących w okolicy grup zbójeckich,
ukarali wszystkich wyłupieniem oczu. Dokonali w ten sposób samosądu,
gdyż obawiali się, że ich pan nie ukarze złoczyńców należycie. Po pewnym
czasie do uszu Geralda dotarła wieść, że jeden z ukaranych był niewinny. Był
to ubogi chłop, który od tamtej pory, żyjąc w ślepocie, przeniósł się w rejon
Tuluzy. Gerald nakazał go odnaleźć i wypłacić mu odszkodowanie w wyso-
kości stu solidów
26
. Wyjątkowe miłosierdzie wobec wszystkich, nawet wobec
winnych i wrogów, jest szczególnie godne podkreślenia. Opisy Odona, ukazu-
jące Geralda jako wyjątkowo sprawiedliwego sędziego, hojnego i dbającego
o swoich poddanych seniora, spotykają się często z komentarzem autora,
że postać Geralda była nietypowa. W trudnych, zdemoralizowanych czasach,
pełnych brutalnych walk i przelewu krwi, był on jednym z nielicznych,
którzy działali sprawiedliwie, zgodnie ze starym karolińskim prawem, mając
na uwadze dobro nie tylko nobilów, ale także coraz liczniejszej grupy pauperes.
Odon nie przemilcza jednak wydarzeń, które mogłyby przedstawiać
Geralda w negatywnym świetle. Wspomina np., że część sprowadzonych
przez Geralda kolonów, niezadowolonych z sytuacji, opuszcza jego ziemie
27
.
Odon pisze wyraźnie, że przyczyną ich odejścia była niesprawiedliwość
świętego. Jednak nawet tak niewygodna dla hagiografa sytuacja posłu-
żyła tylko do uwypuklenia pozytywnych cech postaci świętego. Oto Gerald
23
Fac (…) quod facis, et caute discede, ne forte aliquis senciat, VG, I, 26, s. 172.
24
VG, I, 40, s. 190.
25
VG, I, 20, s. 168.
26
VG, I, 18, s. 164–166.
27
VG, I, 24, s. 170.
33
Gerald – święty z pogranicza kultury rycerskiej i monastycznej
ma szansę wykazać się swą wspaniałomyślnością i miłosierdziem, umożli-
wiając uciekinierom swobodne odejście. Wykazuje się ponadto znajomością
prawa karolińskiego, według którego koloni mieli możliwość swobodnego
przemieszczania się.
Wizerunek Geralda jako miłosiernego, dobrotliwego i łaskawego
dla wszystkich pana dopełnia przedstawienie go jako świeckiego, który
żyje jednak według reguły benedyktyńskiej. Dochodzimy w ten sposób
do kolejnej sfery życia Geralda o monastycznej proweniencji.
Święty Gerald jako mnich
Mimo swej przynależności do stanu świeckiego, Gerald wielokrotnie
zachowuje się jak mnich, przestrzega reguły benedyktyńskiej. Już jego
stosunek do broni nie jest typowy dla średniowiecznego arystokraty. Wymaga
to podkreślenia, gdyż to w Vita Geraldi po raz pierwszy poznajemy w hagiografi i
świętego nobila, który tak bardzo brzydzi się broni i przelewania krwi. Nega-
tywny stosunek naszego bohatera wobec miecza podkreśla Odon, pisząc: Miecz,
gdy jechał konno, niesiono przed nim tak, aby święty nigdy sam go nie dotykał
28
. Gerald
w codziennym życiu miał unikać wszelkiego zbytku. Jego ubranie było wyjąt-
kowo proste. Jak pisze Odon: Nosił szaty lniane lub wełniane, na sposób antyczny,
nie tak, jak ci, którzy podążają za Belialem. Unikał jednocześnie zarówno pompatycznej
ostentacji, jak i chłopskiej prostoty
29
. Również w nietypowy dla arystokraty sposób
Gerald golił brodę, a pod nakryciem głowy, które Odon nazywa tiarą, ukrywał
tonsurę, wyznacznik stanu monastycznego
30
. Gerald unikał wszelkich zbęd-
nych ozdób, także ozdobnej broni, która mogłaby świadczyć o jego wysokim
statusie społecznym. U pasa nosił złoty krzyż, jego koń zaś nigdy nie posiadał
ozdobnej uprzęży
31
. Jak podkreśla Odon, miał świadomość, że jego siła pochodzi
nie z dóbr doczesnych i bogactwa, lecz od Boga.
Odon wielokrotnie przedstawia swojego bohatera podczas posiłków
i uczt. Sceny te są szczególnie barwnie opisane jako ważne zarówno dla
obyczajowości rycerskiej, jak i monastycznej. Oto Gerald, przestrzegający
wytycznych reguły benedyktyńskiej, zawsze dba o umiar w jedzeniu i piciu.
28
Ensis plane, cum equitaret, a quolibet solebat ante eum ferri, quem tamen ipse nunquam
manu tangebat, VG, II, 3, s. 202.
29
Porro vestibus lineis aut laneis, non isto modo quo nunc a fi lii Belial presumptum et excogi-
tatum est, – qui utique sine iugo sunt – sed antiquo more semper usus est, ita dumtaxat contextis
ut nec affectatam pompam redolerent, nec plebeia rusticitate notarentur, VG, I, 16, s. 162.
30
VG, II, 3, s. 202.
31
Tamże.
34
Magdalena Brzozowska
Nie nadużywa wina, ale go też nie unika. Wyznaje bowiem zasadę, że trunek
ten został stworzony dla uwypuklenia cnoty trzeźwości. Jak pisze Odon:
Wiedział bowiem, że wino zostało stworzone dla trzeźwości
32
. Ze zdania tego
wynika przekonanie, charakterystyczne dla kluniatów, że z owoców życia
należy czerpać, ale z umiarem. Zacytujmy tu słowa reguły benedyktyń-
skiej, która ze zrozumieniem traktuje ludzkie słabości i dąży do znalezienia
złotego środka: Czytamy wprawdzie, że picie wina w ogóle mnichom nie przystoi,
ale skoro w naszych czasach nie można o tym mnichów przekonać, zgódźmy się przy-
najmniej na to, że należy pić mało, a nie aż do przesytu
33
. We wstępie do drugiej
księgi Odon pisze: Laikowi przystoi więcej niż mnichowi
34
.
Posiłkom Geralda towarzyszyła także pobożna lektura. Jak pisze hagio-
graf: Podczas posiłków zawsze oddawano się poważnym rozmowom. Nigdy nie pano-
wała tam frywolność, ani gadulstwo, poruszano tylko tematy konieczne, godne, bądź
pobożne
35
. Czytano święte teksty, czasami jednak Gerald przerywał lekturę,
aby zadać siedzącym przy stole klerykom pytania, w celu objaśnienia tekstu
obecnym przy posiłkach świeckim. I w tym aspekcie realizuje Gerald nakaz
Reguły, która poleca mnichom zawsze jeść w milczeniu, by słuchać poboż-
nych czytań podczas posiłków, a także po nich
36
.
Gerald miał jadać raz dziennie, za wyjątkiem okresu letniego, kiedy
to spożywał owoce i warzywa
37
. Trzy razy w tygodniu święty pościł, powstrzy-
mując się od jedzenia mięsa. Jeżeliby zaś w dzień wyznaczonego postu
przypadło święto lub niedziela, wówczas Gerald miał w zwyczaju przenosić
post na inny czas, tak aby zarówno cieszyć się dniem świątecznym, jak
i nie opuścić postu
38
. Po raz kolejny mamy tu przykład preferowanej przez
kluniatów cnoty umiarkowania oraz takiego postępowania Geralda, które
umożliwia mu zarówno czerpanie radości z przyjemności życiowych, jak
i praktykowanie ascezy.
Do historii przeszedł Gerald głównie jako fundator klasztoru w Aurillac.
Święty, nie wstępując do zakonu, dał wyraz swojej atencji dla stanu mona-
stycznego i zrealizował zamysł nadania mnichom ziemi już istniejącego
rodowego kościoła świętego Klemensa, którzy mieli żyć w Aurillac według
reguły benedyktyńskiej. Odon barwnie opisuje, z jakim trudem Gerald
szukał mnichów chętnych do życia według Reguły, a także z jaką troską
32
Noverat enim vinum ad sobrietatem creatum, VG, II, Praefatio, s. 196.
33
Święty Benedykt z Nursji, Reguła, tłum. A. Świderkówna, Kraków 2006, 40, 6, s. 157.
34
Nam laico homini multa licent que monacho non licent, VG, II, Praefatio, s. 196.
35
Refectionis tempore ingens illi reverentia servabatur. Non ibi loquacitas aut scurrilitas preva-
lebat, sed vel necessarii vel honesti sermones vel certi divini ęloquii dicebantur, VG, I, 15, s. 158.
36
Święty Benedykt z Nursji, Reguła, tłum. A. Świderkówna, Kraków 2006, 42, s. 158–163.
37
VG, I, 15, s. 158. Por. Benedykt z Nursji, Reguła…, 39, 3, s. 153.
38
VG, I, 15, s. 160–162.
35
Gerald – święty z pogranicza kultury rycerskiej i monastycznej
wyposażył budynki klasztorne
39
. Zadbał również o sprowadzenie wielu reli-
kwii. W kościele świętego Klemensa miały się znaleźć m.in. relikwie świętych:
Marcjalisa, Marcina i Hilarego
40
. Wizerunek Geralda dopełnia stwierdzenie,
że wielokrotnie udawał się on na pielgrzymki, najczęściej do Rzymu
41
.
Powyższe opisy, dotyczące zarówno wyglądu zewnętrznego świętego,
jego ubioru, insygniów, jak i zwyczajów (posiłków, pobożnej lektury, piel-
grzymek, modlitwy), a także stosunku do ubogich, są niewątpliwie inspiro-
wane ideałami reguły benedyktyńskiej. Na plan pierwszy wysuwa się dążenie
Odona, aby ukazać Geralda jako świeckiego arystokraty, który, mimo korzy-
stania z niektórych uroków życia, przestrzega tak ważnej dla kluniatów cnoty
moderatio. Styl życia Geralda oscyluje między stanem rycerskim a stanem
mniszym. Wyraźne jest umiłowanie przez Geralda takich benedyktyńskich
cnót, jak: pokora, skromność i umiarkowanie. Szczególnego znaczenia nabiera
cnota moderatio, która sytuuje bohatera gdzieś „na pograniczu” dwóch światów.
Z jednej strony jest możnym, dziedzicem dużego alodium, pełniącym ważne
funkcje senioralne i politykiem. Z drugiej strony, zarówno pod względem
stroju, jak i praktyk upodabnia się do mnicha. Nosi proste ubrania, nie posiada
nic ponad to, co jest konieczne, w czasie uczt nie nadużywa trunków oraz żyje
we wstrzemięźliwości seksualnej i pozostaje w stanie bezżennym. Gerald rezy-
gnuje więc świadomie z takich wyznaczników życia arystokraty, jak: małżeń-
stwo, posiadanie potomstwa, walka i polowania
42
. Jego życie jest więc w dużej
mierze zgodne z zasadami reguły benedyktyńskiej.
Pozostaje pytanie, na ile opisy Odona oddają rzeczywistość, na ile zaś
są kreacją autora? Niewątpliwie na sposobie pisania Odona i jego wizji świata
odbija się jego profesja i przemożne dążenie do propagowania reformy kluniac-
kiej, której był gorliwym wyznawcą. Należy też podkreślić, że Żywot świętego
Geralda jest pierwszym w historii dziełem hagiografi cznym, które promuje
świętego laika, który nie pochodzi z królewskiego rodu. Bohater, mimo dążenia
ku monastycznemu ideałowi, stara się skrupulatnie wypełniać swoje świeckie
obowiązki – działa jako senior, sędzia i polityk. Odon daje do zrozumienia,
że do osiągnięcia świętości nie jest konieczne wstąpienie do klasztoru. Według
kluniaty można w udany sposób łączyć działalność świecką z bardzo pobożnym,
zbliżonym do mniszego, stylem życia. Należy więc podkreślić, że to świętemu
Odonowi zawdzięczamy szczególne zasługi w wypracowaniu modelu świeckiej
świętości, który będzie cieszył się popularnością w kolejnych stuleciach.
39
VG, II, 4–5, s. 204–206.
40
VG, III, 3, s. 248.
41
VG, II, 17, s. 220.
42
Por K. Bosl, Leitbilder und Wertvortstellungen des Adels von der Merowingerzeit bis zu höhe
der feudalen Gesselschaft, 1974, s. 9–10, 20.
37
S
ZYMON
B
RZEZIŃSKI
Uniwersytet Warszawski
Ciągłość i zmiana w historii granicy
polsko-węgierskiej/polsko-siedmiogrodzkiej
w XVI–XVII wieku. Wybrane problemy
1
N
iniejszy artykuł jest poświęcony wybranym problemom historii granicy
Królestwa Polskiego i polsko-litewskiej Rzeczypospolitej z Królestwem
Węgier i Księstwem Siedmiogrodzkim w XVI–XVII w. Mówiąc o granicy, nie
mam na myśli jedynie mniej lub bardziej przybliżonej linii granicznej czy też
strefy ziem pogranicznych. „Historię granicy” rozumiem także jako zespół
zjawisk, które nieodłącznie towarzyszą jej funkcjonowaniu – a właściwie:
życiu społeczeństw po jej obu stronach
2
. Omówię lub zasygnalizuję jedynie
niektóre z tych zagadnień. Będą to kolejno: (1) uwarunkowania naturalne,
(2) uwarunkowania polityczne (rola zagrożenia tureckiego), (3) szlaki
handlowe i najważniejsze trasy komunikacyjne, (4) zjawiska społeczne
(sprawy wojskowe, przestępczość). Pomijam problematykę związaną
ze Spiszem – jest to region prawdopodobnie najintensywniej badany, jeśli
1
Badania wsparł węgierski Narodowy Fundusz Badań Naukowych (OTKA) w ramach
grantu nr NK 81948 (Węgry w Europie wczesnonowożytnej XVI–XVII w.).
2
Por. bogatą literaturę dotyczącą historii granic w XVI–XVIII w.: Grenzen und Grenzüber-
schreitungen. Bilanz und Perspektiven der Frühneuzeitforschung (8. Arbeitstagung der Arbeitsge-
meinschaft Frühe Neuzeit im Verband der Historikerinnen und Historiker Deutschlands, 24. bis
26. September 2009, Aachen), red. C. Roll (et al.), Köln-Weimar-Wien 2010; P. Haslinger,
Grenze als Strukturprinzip und Wahrnehmungsproblem. Theorien und Konzepte im Bereich
der Geschichtswissenschaften, [w:] Die galizische Grenze 1772–1867. Kommunikation oder
Isolation?, red. C. Augustynowicz, A. Kappeler, Berlin-Wien 2007, s. 5–20; Menschen
und Grenzen in der Frühen Neuzeit, red. W. Schmale, R. Stauber, Berlin 1998 (zawiera
obszerną bibliografi ę).
38
Szymon Brzeziński
brać pod uwagę tereny pogranicza polsko-węgierskiego
3
. Nie skupiam
się na lokalnych konfl iktach, sporach granicznych, ani wyliczeniu kolej-
nych wysiłków delimitacyjnych, lecz chcę wskazać granicę jako kategorię
pomocną w opisie państw, które dzieliła. W tym ujęciu „historia granicy”
uwzględnia kontakty polityczne i handlowe, zjawiska społeczne, obejmuje
szerokie spektrum interakcji między państwami (lub innymi podmiotami,
np. lokalnymi przywódcami) po obu stronach.
Granica polsko-węgierska często określana jest jako jedna z najtrwal-
szych granic międzypaństwowych w historii Europy. Wiele w tym racji –
granica ta oparta była na łuku Karpat, którym biegnie wododział między
zlewiskami Morza Bałtyckiego i Morza Czarnego. Podziały polityczne
pokrywały się w tym przypadku z podziałami geografi cznymi. Topografi a
miała też oczywisty wpływ na rozwój osadnictwa po obu stronach Karpat.
W średniowieczu granica osadnictwa była zarazem granicą wpływów poli-
tycznych. Pasma Beskidów nie były barierą nie do pokonania, stąd też mamy
do czynienia np. z osadnictwem polskim na Orawie i Zamagurzu Spiskim
4
.
Owa względna trwałość nie zawsze przyciągała uwagę historyków – znacząca
jest zwłaszcza dysproporcja liczby opracowań w porównaniu z rozlicznymi
badaniami nad granicą habsbursko-osmańską na Węgrzech
5
. Karpaty jako
3
Terra Scepusiensis. Stan badań nad dziejami Spiszu - Stav bádania o dejinách Spiša,
red. R. Gładkiewicz, M. Homza, Levoča-Wrocław 2003; Historia Scepusii – Dzieje Spisza,
t. 1, red. M. Homza, S.A. Sroka, Bratislava-Kraków 2010.
4
M. Skawiński, Osadnictwo polskie na Górnych Węgrzech do początku XVIII wieku,
[w:] Janošik a fenomén zbojníctva na slovensko – pol’sko – českom pomedzí. Zborník príspevkov
z konferencie Terchová 2.-4. 8. 2007, red. M. Mrva, Žilina 2007, s. 33–53 (z dalszą literaturą
przedmiotu).
5
Brak jest opracowań syntetycznych. Artykuł W. Semkowicza (Granica polsko-węgierska
w oświetleniu historycznem, „Pamiętnik Towarzystwa Tatrzańskiego”, 37 (1919/1920),
s. 88–107) nie miał w zamierzeniu autora wyczerpać tematu. Niewielka objęto-
ściowo praca J. Sallaiego (J. Sallai, Historia granicy węgiersko-polskiej. A magyar – lengyel
határ története, tłum. T. Worowska, Budapeszt 1997) nie spełnia wymagań stawia-
nych publikacjom naukowym. Przeglądowy charakter mają artykuły: A. Pankiewicz,
Kształtowanie się granicy polsko-węgierskiej na przestrzeni dziejów obu narodów, [w:] Pogra-
nicze polsko-węgierskie od Orawy do Pienin w XIX i na początku XX w., Szczawnica 2002,
s. 7–15; Z.A. Goetel, Kształtowanie się karpackiej granicy Polski od X do XVIII w., „Podta-
trze”, wiosna – lato 1983, s. 77–85. Por. E. von Puttkamer, Die polnisch-ungarische
Grenze im Mittelalter, „Jahrbücher für Geschichte Osteuropas”, Neue Folge, 4 (1956), 4,
s. 369–386.
Na temat
granicy habsbursko-osmańskiej na Węgrzech por. m.in.: G. Pálffy, The
Origins and Development of the Border Defence System Against the Ottoman Empire in Hungary
(up to the Early Eighteenth Century), [w:] Ottomans, Hungarians and Habsburgs in Central
Europe. The Military Confi nes in the Era of Ottoman Conquest, red. G. Dávid, P. Fodor, Leiden-
-Boston-Köln 2000, s. 3–69; G. Ágoston, Where Environmental and Frontier Studies Meet:
39
Ciągłość i zmiana w historii granicypolsko-węgierskiej/polsko-siedmiogrodzkiej
pasmo graniczne nie były jednak jednolite. Moim zdaniem należy wprowadzić
rozróżnienie między odcinkiem granicy, który biegł wzdłuż grzbietu Karpat
Zachodnich (Beskidów) a odcinkiem opartym o pasma Karpat Wschodnich
(Bieszczad, Gorganów, Czarnohory, Karpat Marmaroskich). Zachodnia część
granicy, oddzielająca Księstwo Cieszyńskie, Żywiecczyznę, Podtatrze oraz
Sądecczyznę od Orawy, Spisza i Górnych Węgier już w średniowieczu
pełniła ważną rolę komunikacyjną i handlową
6
. Ułatwiały to łatwo dostępne
przełęcze: Brama Śląsko-Morawska, Brama Orawska (Przełęcz Jabłonka/
Jabłonkowska – 553 m n.p.m.), Przełęcz Dukielska (500 m n.p.m., najniżej
położona przełęcz w głównym grzbiecie Karpat) czy Przełęcz nad Roztokami
Górnymi, która nabrała znaczenia w komunikacji Małopolski z Węgrami
od XVI w. Znaczącą rolę w komunikacji między Polską a Węgrami odgry-
wały doliny rzek: Olzy, Kisucy, Wagu, przełom Popradu, przełom Dunajca,
dolina Hornádu, które przez dolinę Ipoli prowadzą na południe do Dunaju.
Na odcinku granicy w Karpatach Wschodnich brak na tyle dogodnych tras
w dolinach rzecznych, także liczba uczęszczanych przełęczy była mniejsza
(wyjątki stanowią przede wszystkim przełęcze: Użocka – 853/889 m n.p.m.
i Werecka/Tucholska – 841 m n.p.m.)
7
. Powodem niższej popularności
wschodnich przełęczy były porastające je gęsto lasy. Położony na połu-
dnie od Karpat Maramuresz (węg. Máramaros) był regionem właściwie
bezludnym aż do XII w. Skolonizowano go dopiero w późnym średniowieczu.
W XVI i XVII w. stan ten nie uległ większym zmianom, dość powiedzieć,
że komitat ten jeszcze na przełomie XIX i XX w. był w 80% pokryty gęstymi
Rivers, Forests, Marshes and Forts along the Ottoman-Hapsburg Frontier in Hungary, [w:] The
Frontiers of the Ottoman World, red. A.C.S. Peacock, Oxford 2009, s. 57–79; tenże, The
Ottoman-Habsburg Frontier in Hungary (1541–1699). A Comparison, [w:] The Great Ottoman
– Turkish Civilization, t. 1: Politics, red. K. Çiçek, Ankara 2000, s. 287–296; Ottoman Border-
lands. Issues, Personalities And Political Changes, red. K.H. Karpat, R.W. Zens, Madison 2003;
M. Koller, Eine Gesellschaft im Wandel. Die osmanische Herrschaft in Ungarn im 17. Jahrhun-
dert, Stuttgart 2010.
6
J.M. Roszkowski, Podróże polskich monarchów i członków dynastii traktem orawskim
od XI do XVI wieku, „Orawa”, 14-15 (2003), 40-41, s. 157–163.
7
M. Wąsacz, Ruskie przełęcze karpackie w czasach nowożytnych, [w:] Prace historyczne
wydane ku uczczeniu 50-lecia Akademickiego Koła Historyków Uniwersytetu Jana Kazimierza
we Lwowie 1878–1928, Lwów 1929, s. 313–336; A. Gilewicz, Przełęcze Karpat zachod-
nich (polskich) w średniowieczu, „Sprawozdania Towarzystwa Naukowego we Lwowie”,
9 (1929), 3, s. 227–233. O fi zjografi i Węgier i Siedmiogrodu por. B. Bak, Magyarország
történeti topográfi ája a honfoglalástól 1950-ig, Budapest 2003; H. Heltmann, G. Servatius,
Die naturräumliche Gliederung Siebenbürgens, [w:] Naturwissenschaftliche Forschungen über
Siebenbürgen, red. H. Heltmann, Köln 1991, s. 91–120; L. Rácz, Magyarország környezettör-
ténete az újkorig, Budapest 2008, s. 39–42.
40
Szymon Brzeziński
lasami i pastwiskami
8
. W XIV w. powstały tam ośrodki administracyjne
i obronne – Huszt, Ungvár (obecny Użhorod) i tamtędy biegła północno-
-wschodnia linia obronna Królestwa Węgier. Granica na tym odcinku dzieliła
obszary słabiej zurbanizowane, później skolonizowane, o słabszej wymianie
handlowej. Wydaje się, że takie rozróżnienie zachowuje zastosowanie
w odniesieniu do XVI–XVII w. Istotne znaczenie dla historii granicy polsko-
-węgierskiej ma upadek średniowiecznych Węgier. Dekady następujące
bezpośrednio po 1526 r. przyniosły destabilizację polityczną także obszarom
nadgranicznym. W pobliżu tej „starej” granicy pojawiła się nowa, niezwykle
pilnie obserwowana i coraz lepiej strzeżona, która rozdzielała habsburskie
Królestwo Węgier od Imperium Osmańskiego, a także druga strefa konfl iktu
– między Węgrami królewskimi a Wschodnim Królestwem, z którego wyło-
niło się państwo siedmiogrodzkie. Obszary sąsiadujące z Koroną były przed-
miotem stale odnawiającego się konfl iktu habsbursko-siedmiogrodzkiego.
Dla Siedmiogrodu strategicznymi punktami w północno-wschodnim regionie
Węgier były twierdze Huszt, Munkács (Munkacz), Nagybánya, Szatmár,
Ungvár. Kotlina Marmaroska mieściła złoża i kopalnie soli, kopalnie znaj-
dowały się też w Nagybánya. Niebagatelne było również znaczenie komu-
nikacyjne kraju nad górną Cisą w sytuacji, gdy Osmanowie zajęli centralną
część Wielkiej Niziny Węgierskiej. Nie dziwi więc, że o region ten rywalizo-
wano przez cały niemal XVI i XVII w., a książęta siedmiogrodzcy – István
Bocskai i Gábor Bethlen, gdy uzyskali zdobycze terytorialne na Górnych
Węgrzech, ochoczo przenieśli swoją siedzibę do Koszyc. Pamiętać należy
wreszcie o roli „opcji polskiej” w polityce władców Siedmiogrodu końca XVI
i XVII w. Nadzieje polityczne na koronę polską, podsycane tradycją pano-
wania Stefana Batorego na północ od Karpat, kazały im szukać kontaktów,
awansu, a niekiedy pomocy w Rzeczypospolitej. Dawne szlaki komunika-
cyjne zachowały swoje znaczenie, ale względy polityczne decydowały nieraz
o ominięciu Karpat od wschodu i podróży przez Mołdawię (w ten sposób
swoją podróż odbył Stefan Batory w 1575 r., a Izabela Jagiellonka opusz-
czała Węgry w 1551–1552 r. przez Koszyce, Preszów, Stary Sącz; w 1556 r.
powracała wraz z synem do Siedmiogrodu ze Lwowa przez Przełęcz Werecką
do Kolozsváru). W okresach wojen Siedmiogród intensywnie wykorzystywał
8
L. Nyegre, Máramaros megye, Budapest 1900, s. 3; por. I. Szilágyi, Máramaros
vármegye egyetemes leirása, Budapest 1876. Na temat zalesienia Basenu Karpat:
L. Rácz, Magyarország..., s. 151–154; D. Bartha, Erdőterület-csökkenések, fafájváltozások
a Kárpát-medencében, [w:] Táj és történelem. Tanulmányok a történeti ökológia világából,
red. Á.R. Várkonyi, Budapest 2000, s. 11–24; zalesienie Gór Sanockich, Beskidu
Niskiego i Bieszczad: Życie gospodarcze ziemi sanockiej od XVI do XX wieku, red. R. Lipelt,
Sanok 2004, s. 20.
41
Ciągłość i zmiana w historii granicypolsko-węgierskiej/polsko-siedmiogrodzkiej
szlaki prowadzące na północ – np. przez Bystrzycę, Mołdawię i Ruś Czerwoną
– do kontaktów tak z Polską, jak i Europą. Wschodnia część Kotliny Karpat
była zatem dla Siedmiogrodu – oprócz strategicznego znaczenia w rywali-
zacji z Habsburgami – istotna także ze względu na relacje z Rzeczpospolitą.
Jednoczesną ciągłość i zmianę w historii polsko-węgierskiej strefy
granicznej bodaj najlepiej ilustruje kwestia szlaków komunikacyjnych,
przede wszystkim handlowych. Upadek Węgier oznaczał upadek orga-
nizmu państwowego o centralnym układzie szlaków handlowych. Skut-
kowało to marginalizacją Budy jako ośrodka handlu. Historycy gospodarki
wypracowali w XX w. tezę o „przesunięciu” szlaków handlowych w wyniku
podboju tureckiego (Zsigmond Pál Pach)
9
. Równocześnie nie sposób mówić
o upadku handlu – wręcz przeciwnie, rozwijał się on z dużą dynamiką.
Sztandarowym przykładem jest handel bydłem węgierskim ze wschodu
na zachód, w którym od poł. XVI w. nastąpił wzrost obrotów
10
. Rozkwit
dotyczył też handlu towarami orientalnymi przez miasta siedmiogrodzkie.
W handlu prowadzonym z ziemiami Korony św. Stefana wzrosła rola
szlaków: morawskiego, śląskiego i polskiego, a zmniejszyła się rola Wiednia,
osłabły powiązania handlowe z Austrią i południowymi terytoriami Rzeszy.
Szlak morawski omijał Preszburg (dzis. Bratysławę), jeszcze ważniejszy był
szlak śląski („górny szlak” z Wrocławia), prowadził przez Kraków, Bochnię,
Stary Sącz, Nowy Sącz, Bardiów, Preszów do Koszyc, które to miasto zyskało
ogromne znaczenie w handlu ziem węgierskich z obszarem położonym
na północ od Karpat. Z Koszyc wiodły szlaki do miast siedmiogrodzkich
(Kolozsváru, miast saskich). Głównymi towarami przewożonymi na północ
były wino, miedź (rejon Bańskiej Bystrzycy, inwestycje Fuggerów), na połu-
dnie – płótno, tekstylia, sól, ryby, ołów. Ważną rolę tranzytową odgrywał
Spisz. Jak widać, granica – mimo potencjalnych niebezpieczeństw i prze-
szkód – nie oznaczała blokady handlu, przeciwnie, także i w tym wypadku
otwierała możliwości.
9
Z.P. Pach, The Shifting of International Trade Routes in the 15th–17th Centuries, [w:] tenże,
Hungary and the European Economy in Early Modern Times, Aldershot 1994, s. 287–319;
tenże, Hungary and the Levantine Trade in the 14th–17th Centuries, „Acta Orientalia Acade-
miae Scientiarum Hungaricae”, 60 (2007), 1, s. 9–31; J.R. Walton, Changing Patterns
of Trade and Interaction since 1500, [w:] An Historical Geography of Europe, red. R.A. Butlin,
R.A. Dodgshon, Oxford 1998, s. 323; Die wirtschaftlichen Auswirkungen der Türkenkriege.
Die Vorträge des 1. Internationalen Grazer Symopsions zur Wirtschafts- und Sozialgeschichte
Südosteuropas (5. bis 10. Oktober 1970), red. O. Pickl, Graz 1971, s. 45–50, 145–151;
Der Aussenhandel Ostmitteleuropas 1450–1650. Die ostmitteleuropäischen Volkswirtschaften in
ihren Beziehungen zu Mitteleuropa, red. I. Bog, Köln-Wien 1971.
10
H. Prickler, Das Volumen des westlichen ungarischen Aussenhandels vom 16. Jahrhundert bis
1700, [w:] Die wirtschaftlichen Auswirkungen..., s. 131–144.
42
Szymon Brzeziński
Kolejne zagadnienie, które chciałbym omówić, to historia kultu-
rowa i społeczna pogranicza polsko-węgierskiego. Region ten, począwszy
od XVI w., jest przedstawiany na mapach. Szczególne znaczenie miały: mapa
Węgier z 1528 r. oraz mapa Polski, Węgier i Wołoszczyzny B. Wapowskiego
z 1526 r. Oparta na niej mapa Polski i Węgier autorstwa S. Münstera z 1540 r.
zaznacza linię Karpat, wiele nazw miejscowości, jednak samej granicy
jeszcze nie przedstawia w odrębny sposób. Księstwo Siedmiogrodzkie po raz
pierwszy pojawia się jako odrębne państwo na mapie Abrahama Orteliusa
z 1570 roku
11
. Pod względem kulturowym granicę państwową przeci-
nała (i przecina) z północy na południe granica między chrześcijaństwem
zachodnim a wschodnim. Warto również zauważyć, że granica polsko-
-węgierska rozdzielała na całej swej długości ludność wiejską mówiącą
językami słowiańskimi. Ważne wyjątki stanowiły niemieckie miasta Spisza
i ludność wołoska Karpat
12
. Ich obecność nie przyczyniała się jednak do dezin-
tegracji obszarów nadgranicznych, wręcz przeciwnie – społeczności te były
czynnikiem integrującym. Sasi spiscy utrzymywali intensywne kontakty
z miastami małopolskimi. Podobna była rola Wołochów, wędrownej ludności
pasterskiej, obecnej w całych Karpatach.
Warto zwrócić uwagę na wpływ pogranicza na zjawiska społeczne,
charakteryzujące się „długim trwaniem”. Wiele uwagi poświęcili już histo-
rycy przestępczości karpackiej
13
. Zbójnictwo jest jednym z przejawów
11
H. Rutkowski, Polska na wybranych mapach z pierwszej połowy XVI wieku, [w:] Dawna mapa
źródłem wiedzy o świecie. Materiały XXII Ogólnopolskiej Konferencji Historyków Kartografi i,
Pobierowo 11–13 października 2007 r., red. S. Alexandrowicz, R. Skrycki, Szczecin
2008, s. 221–233; T. Oborni, Erdély közjogi helyzete a speyeri szerződés után (1571–1575),
[w:] Tanulmányok Szakály Ferenc emlékére, red. P. Fodor, G. Pálffy, I.G. Tóth, Buda-
pest 2002, s. 292; por. T. Szathmáry, Descriptio Hungariae. Magyarország és Erdély nyom-
tatott térképei 1477–1600, Fusignano 1987; L. Szántai, Atlas Hungaricus. Magyarország
nyomtatott térképei 152 –1850, t. 1, Budapest 1996.
12
K. Dobrowolski, Migracje wołoskie na ziemiach dawnego państwa polskiego, [w:] Studia podha-
lańskie oraz bibliografi a pasterstwa Tatr i Podhala, oprac. W. Antoniewicz, K. Dobrowolski,
W.H. Paryski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1970, s. 89 nn.; tenże, Studia nad kulturą
pasterską w Karpatach północnych. Typologia wędrówek pasterskich od XIV do XX wieku,
[w:] tamże, s. 103–104; J. Langer, Znaczenie kolonizacji wołoskiej w kształtowaniu kultury
ludowej północnych i zachodnich Karpat, [w:] Łemkowie w historii i kulturze Karpat, cz. 1,
red. J. Czajkowski, Rzeszów 1992, s. 239–248; R. Reinfuss, Związki kulturowe po obu stro-
nach Karpat w rejonie Łemkowszczyzny, [w:] tamże, s. 167–182; Z. Szanter, Jeszcze o osadnic-
twie zza południowej granicy w Beskidzie Niskim i Sądeckim, [w:] Łemkowie i łemkoznawstwo
w Polsce, red. A.A. Zięba, Kraków 1997 (Prace Komisji Wschodnioeuropejskiej PAU, t. 5),
s. 181–202.
13
M. Kamler, Złoczyńcy i przestępczość w Koronie w II poł. XVI w w I poł. XVII w., Warszawa
2010; tenże, Zbójnictwo i rozbój w Beskidach od drugiej połowy XVI do pierwszej połowy
43
Ciągłość i zmiana w historii granicypolsko-węgierskiej/polsko-siedmiogrodzkiej
wykorzystania szansy, jaką daje granica – szansy funkcjonowania na obrze-
żach społeczeństwa. Wolfgang Reinhard podjął się kilka lat temu próby
usystematyzowania stref granicznych w Europie XVI–XVII w.
14
Przed-
stawił geopolityczne „strefy złamania/przełamania”, którym to sformu-
łowaniem nawiązał do tektoniki i terminologii geologicznej. Terytorium
położone na południe od granic koronnych tworzyło część takiej strefy
konfl iktu, której osią było pogranicze habsbursko-osmańskie, a ważną
częścią – pogranicze tatarsko-koronne. Co istotne w tym ujęciu, to fakt,
że Rzeczpospolita znajdowała się na skraju dwóch takich stref: osmańskiej
i moskiewsko-szwedzkiej (czy też bałtyckiej). Rozpatrując rzecz w takim
szerokim kontekście, warto zauważyć równoległe zjawiska – rozwój
społeczności silnie zmilitaryzowanych, które funkcjonowały dzięki konfl ik-
towi między państwami habsburskimi, Turcją, Rzeczpospolitą, Moskwą.
To omawiana także w tym tomie Kozaczyzna, ale również hajducy, sied-
miogrodzcy Szeklerzy czy Uskokowie osadzeni w Chorwacji. Każda z tych
grup ma swoją bogatą historiografi ę, wydaje się jednak, że uzasadnione
byłyby badania poświęcone ich strukturalnym podobieństwom, mechani-
zmom, procesom społecznym
15
. Także pogranicze polsko-węgierskie wpły-
wało w podobny sposób na zamieszkujące je społeczności.
Podsumowując, należy stwierdzić, że granica polsko-węgierska
(polsko-siedmiogrodzka), mimo że odznaczała się trwałością, to zasługuje
na większą uwagę badaczy i powinna stanowić przedmiot wszechstron-
nych analiz. Istotne jest, aby do jej opisu nie stosować jedynie narzędzi
historii politycznej i lokalnej, ale spojrzeć na nią także z perspektywy
geografi i historycznej, historii społecznej, gospodarczej i historii kultury,
co z kolei pozwoli udzielić bardziej zniuansowanej odpowiedzi na pona-
wiane pytanie, czy granica karpacka raczej dzieliła, czy łączyła obszary
leżące po obu jej stronach – na plan pierwszy wysuwają się wtedy zjawiska
wspólne, zmiany i wzajemne wpływy. Jak starałem się wykazać na wybra-
nych przykładach, w każdej z wymienionych dziedzin można wskazać
ważne pytania badawcze. Tak ujęta „historia granicy” może stać się częścią
badań nad relacjami polsko-węgierskimi oraz nad historią całego regionu.
XVII wieku, [w:] Społeczeństwo staropolskie. Seria nowa, t. II: Społeczeństwo a przestępczość,
red. A. Karpiński, Warszawa 2009, s. 183–238; Janošik a fenomén zbojníctva…
14
W. Reinhard, Zones of Fracture in Modern Europe: A Summary, [w:] Zones of fracture
in modern Europe. The Baltic countries, the Balkans, and northern Italy. Zone di frattura in
epoca moderna. Il Baltico, I Balcani e l’Italia settentrionale, red. A. Bues, Wiesbaden 2005,
s. 271–275.
15
Por. konkluzję: tamże, s. 275.
45
K
AROL
Ż
OJDŹ
Uniwersytet Warszawski
Pogranicze polsko-tatarskie
w pierwszej połowie XVII wieku
W
badaniach polskich historyków nad epoką nowożytną tematyka granic
w ujęciu pograniczy kultur, jest dość rzadko poruszana, przynajmniej
jako zagadnienie pierwszoplanowe. Temat modny w anglosaskiej historio-
grafi i, wśród polskich badaczy dopiero zyskuje popularność, w dalszym ciągu
dominują opracowania związane z historią polityczną, ustaleniami delimi-
tacyjnymi zawartymi w traktatach, sposobem wyznaczania granic, pracami
poszczególnych komisji. Stosunkowo najlepiej zbadane są dzieje granicy
polsko-moskiewskiej, można tu wymienić nie tylko opracowania, począwszy
od podstawowego studium autorstwa Władysława Godziszewskiego
1
, ale
także kilka wydawnictw źródłowych na czele z edycją traktatów pokojo-
wych
2
. Znacznie słabiej rozwinięte są badania nad granicami na północy
Rzeczypospolitej, właściwie poza artykułami Marite Jakovlevej
3
oraz Almut
1
W. Godziszewski, Granica polsko-moskiewska wedle pokoju polanowskiego (wyty-
czona w latach 1634–1648), Kraków 1934.
2
Traktaty pokojowe pomiędzy Rzeczpospolitą a Rosją w XVII wieku, red. O. Aleksejczuk,
Kraków 2002. Znaczenie tych traktatów dla badań nad granicą polsko-moskiewską
polega przede wszystkim na tym, że w sposób dość dokładny (dotyczy to zwłaszcza
traktatu polanowskiego) regulują prace komisji delimitacyjnych. Choć trzeba pamiętać,
że mimo wszystko dochodziło do licznych konfl iktów, które koncentrowały się nie
tylko na przynależności spornych terenów do jednej bądź drugiej strony, lecz dotyczyły
również spraw personalnych (np. protesty strony moskiewskiej przeciwko obecności
przedstawicieli kresowej magnaterii w komisjach).
3
M. Jakovleva, Granice Księstwa Kurlandzkiego w epoce nowożytnej. Wybrane zagadnienia,
„Klio”, 11 (2008), s. 29–40.
46
Karol Żojdź
Bues
4
, które omówiły odcinek kurlandzki, nic więcej na ten temat nie napi-
sano. Poza tym mankamentem wielu prac (zwłaszcza tych, w których proble-
matyka granic i obszarów pogranicznych pojawia się jedynie na marginesie
innych rozważań), jest to, że autorzy często nie zwracają uwagi na stan,
który roboczo można określić „partykularyzmem granic Rzeczypospolitej”.
Zjawisko to widoczne jest szczególnie przy analizie poświęconych rozgra-
niczeniom konstytucji sejmowych, które jako strony nie traktują osobno
Korony bądź Wielkiego Księstwa Litewskiego, lecz konkretne ziemie,
powiaty, województwa. Zastanawiające jest, dlaczego na forum sejmowym
ujmowano w ten sposób sprawy dotyczące, zdawałoby się, całej Rzeczy-
pospolitej? Zapewne o takim sposobie zapisu decyzji stanów przesądziła
potrzeba zachowania precyzji, jaka powinna cechować dokument, ale sądzę
również, iż odpowiedź na to pytanie jest bardziej skomplikowana. Takie sfor-
mułowania odzwierciedlały prawdopodobnie również praktykę prac komisji,
w których główną rolę odgrywali często lokalni liderzy szlacheccy, znający
okolicę i najbardziej zainteresowani przebiegiem granicy
5
. Poza tym świadczą
one o sile oddziaływania na prace sejmu tzw. „myślenia powiatowego”, ogra-
niczającego się do skali lokalnej, z pominięciem Rzeczypospolitej jako całości.
Trzeba jednak przyznać, że w tym konkretnym przypadku nie wydaje się,
aby interes „prowincji” naruszał „dobro wspólne”, którego wyrazicielem
zdaniem tradycyjnej historiografi i jest „centrum”.
W swoim artykule skupię się przede wszystkim na wymiarze kultu-
rowym pogranicza polsko-tatarskiego. To ograniczenie jest następstwem
tego, że ani w czasach nowożytnych, ani wcześniej na tym terenie nie
istniała wyznaczona granica linearna, albo w jakiś sposób nabierająca
„linearności”. Wynikało to z dwóch przyczyn. Po pierwsze: Dzikie Pola
stanowiły niezagospodarowany region, charakteryzujący się surowym,
stepowym klimatem; na dużym obszarze na wschód od Sinej Wody,
na południe od Taśminy, sięgającym aż po Don osadnictwo skupiało się
jedynie w dolinach rzek
6
. Była to ziemia nieznana, oczywiście nie dla
Tatarów, Kozaków i sług kresowych królewiąt, ale z perspektywy dworu
królewskiego tak właśnie było. Poświadczają to liczne źródła, wśród
4
A. Bues, Granica zewnętrzna w obrębie Rzeczpospolitej? Granica między Wielkim Księstwem
Litewskim a Księstwem Kurlandii, [w:] Gospodarka, społeczeństwo, kultura w dziejach nowo-
żytnych. Księga pamiątkowa Marii Boguckiej, red. A. Karpiński, E. Opaliński, T. Wiślicz,
Warszawa 2010, s. 37–45.
5
Obecność osób wpływowych w danym regionie w komisjach jest problematyczna.
Niejednokrotnie zastrzegano, że osoby bezpośrednio zainteresowane kształtem granicy
nie powinny brać udziału w rozgraniczeniu, natomiast rzeczywistość odbiegała od tych
ustaleń, a spory personalne zaostrzały współpracę komisarzy.
6
W. Serczyk, Na dalekiej Ukrainie. Dzieje Kozaczyzny do 1648 roku, Kraków 1984, s. 32.
47
Pogranicze polsko-tatarskiew pierwszej połowie XVII wieku
których jednym z ciekawszych jest dokument nadania Zaporoża dla
Jeremiego Wiśniowieckiego, wystawiony przez Władysława IV w lutym
1648 r. Jest on interesujący, ponieważ pokazuje, jak nikła była wiedza
na temat tego pogranicza w otoczeniu władcy. Świadczy o tym przede
wszystkim fragment, w którym w sposób lakoniczny zostały określone
granice nadania, choć w tego typu dokumentach są to zazwyczaj sprawy
traktowane bardzo szczegółowo
7
. Drugą przyczyną był sam sąsiad, tzn.
Chanat Krymski, którego ludność w znacznej mierze prowadziła koczow-
niczy tryb życia, a swoją egzystencję opierała na rabunkach dokonywanych
między innymi w Koronie. Trudno sobie wyobrazić, aby któraś ze stron
dążyła do wyraźnych rozgraniczeń, zwłaszcza, że pojęcie granicy line-
arnej musiało być obce nie tylko Tatarom, ale również zamieszkującym te
okolice poddanym króla polskiego: Kozakom i utrzymującej z nimi bliskie
stosunki szlachcie, która sama prowadziła nie do końca osiadły tryb życia.
Zdaniem W. Beauplana byli to ludzie, którzy cenili wyłącznie niezależ-
ność
8
. Warto nadmienić, że w całym regionie czarnomorskim poczucie
„stepowej” wolności odgrywało wyjątkową rolę, właśnie ono wraz
z fascynacją końmi i „mobilnymi” dziełami sztuki rękodzielniczej (siodła,
namioty, kobierce) łączyło wszystkie ludy zamieszkujące ten region
9
.
Wyobrażenie tego, gdzie zaczyna się Rzeczpospolita na połu-
dniowym-wschodzie było mgliste. Szczególnie uzmysławia to opis bitwy
pod Ochmatowem z 1644 r., uważanej za jedno z najbardziej błyskotli-
wych zwycięstw w walce z Tatarami. Podstawowym źródłem na temat
tego najazdu jest relacja Stanisława Oświęcima, który w następujący
sposób podsumował sukces hetmana Koniecpolskiego: Mógł był JMP.
Hetman puściwszy nieprzyjaciela głębiej w ziemię, gdyby był zagony rozpuścił,
kosz wszystek znieść, a potym i zagony pojedynkiem zbierać, ale wolał „servare
cives” i tak wielu szkód państw Rzeczypospolitej ochronić, a „in ipso limine”
nastąpić na karki jego i wygnać go, niżeli „maiori strage gaudere”, która i tak
dosyć jest wielka; za którą niech będzie Pan Bóg pochwalon, który tą okazyą
„sustulit” ono „paradoxum” nasze polskie, że Tatarzyna trudno bić wchodzą-
cego do Polski, chyba wychodzącego, łupem obciążonego; co się teraz oczywiście
inaczej pokazało, gdy nie „in visceribus Regni”, ale w progu samem gromiony
i zwyciężony [podkreślenie moje – K.Ż.] przy łasce Bożej i odwadze wojska
7
AGAD, Dok. Perg 8916.
8
W. Beauplan, Opisy Ukrainy, oprac. Z. Wójcik, Warszawa 1972, s. 110.
9
D. Kołodziejczyk, Turcja i Krym, [w:] Rzeczpospolita-Europa XVI–XVIII wiek. Próba
konfrontacji, red. M. Kopczyński, W. Tygielski, Warszawa 1999, s. 73.
48
Karol Żojdź
J.K.M. został
10
. Najprawdopodobniej marszałek dworu hetmana wielkiego
koronnego w niektórych fragmentach minął się z prawdą (nie pierwszy
i nie ostatni raz), dotyczy to przede wszystkim stwierdzenia, że wróg
został zniesiony jeszcze zanim zdołał rozpuścić czambuły
11
. Natomiast
ta relacja jest interesująca jeszcze z innego powodu: Ochmatów znaj-
duje się na północ od Husiatynia, na drodze do Białej Cerkwi, wiele
kilometrów na północ od Dniestru, tymczasem Oświęcim stwierdza,
że nieprzyjaciół gromiono w progu Królestwa. Czy to także należy
ocenić jako próbę propagandowego wzmocnienia sukcesu patrona, czy
był to raczej niewinny zabieg retoryczny? Przypuszczam, że ani jedno,
ani drugie. Dla ludzi obytych z pograniczem, Rzeczpospolita była tam,
gdzie żyli poddani króla polskiego, gdzie znajdował się ich dobytek oraz
siła zdolna bronić tego wszystkiego, zaś linearne podziały pomiędzy
królestwami, do których jesteśmy przyzwyczajeni, to zbyt wysoki poziom
abstrakcji, przynajmniej w odniesieniu do ziem południowo-wschodnich.
Pogranicze można badać nie tylko w perspektywie historii wojsko-
wości. Może się ono plasować na peryferiach historii kultury i jedynie
w nikłym stopniu oddziaływać na centrum. Może jednak stać się płasz-
czyzną wymiany idei i doświadczeń, również ustrojowych, a tym samym
przyczyniać się do rozwoju kulturalnego. W naszym przypadku mamy
raczej do czynienia z pierwszą możliwością, aczkolwiek pewne wpływy
rzeczywiście istniały i chyba nie należy sprowadzać relacji Korony
z Tatarszczyzną
12
wyłącznie do historii konfl iktu, choć należy przyznać,
że konfl ikt dominował. Według szacunków M. Horna między 1605
a 1644 r. doszło do około 75 najazdów
13
. Są to jednak zaniżone dane,
gdyż Horn nie miał dostępu do znajdujących się w Moskwie materiałów
Prikazu Poselskiego, który odnotowywał wieści o najazdach. Co więcej,
nawet najbardziej szczegółowe źródła nie wspominają o rajdach besz-basz,
10
Stanisława Oświęcima dyaryusz 1643–1651, oprac. W. Czermak, „Scriptores Rerum Polo-
nicarum”, t. 19, Kraków 1907, s. 45.
11
Zdaniem Przemysława Gawrona, Tatarzy podczas tej wyprawy zdołali rozpuścić
czambuły. Informacja zaczerpnięta z referatu pt. Bitwa pod Ochmatowem w 1644 r. wygło-
szonego w dniu 24.09.2010 r. podczas konferencji „Od Grunwaldu po Berlin. Decydu-
jące bitwy w dziejach Polski”.
12
Użyłem określenia Tatarszczyzna, ale należy zdawać sobie sprawę z tego, że nie
stanowiła ona monolitu, ponieważ dopiero pod koniec lat 30. XVII w. rozstrzygnęła
się rywalizacja pomiędzy Chanatem a ordą białogrodzką. Zresztą i na samym Krymie
struktura polityczna była decentralizowana przez pozostające w luźnej zależności
od chana plemiona Nogajów i Czerkiesów.
13
M. Horn, Chronologia najazdów tatarskich na ziemie Rzeczypospolitej w l. 1600–1647,
„Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, 8 (1962), 1, s. 70.
49
Pogranicze polsko-tatarskiew pierwszej połowie XVII wieku
czyli o niewielkich, naprędce zorganizowanych wyprawach łupieżczych.
Warto zdać sobie sprawę z faktu, że poza nieustanną groźbą najazdów
i wpływem mody orientalnej na kulturę szlachecką istniały płaszczyzny,
na których dochodziło do współpracy z Tatarszczyzną. Jedną z nich były
kontakty handlowe, bynajmniej nie ograniczające się do wykupu jasyru.
Szczególna rola przypadała w nich Ormianom, którzy poza znajomością
języków orientalnych i tamtejszej kultury zawdzięczali swoją pozycję
postawie patrycjatu lwowskiego, od XV w. skoncentrowanego przede
wszystkim na podtrzymaniu kontaktów ze Śląskiem. O sile Ormian
decydowało również to, że tworzyli wyjątkowo solidarną diasporę. Jan
Romaszkiewicz w swojej relacji z Konstantynopola ze stycznia 1640 r. wspo-
mina o Theodorze Ormianinie kamienieckim, którego w Bachczysaraju
od niewoli ocalili współbracia – Ormianie krymscy
14
.
Innym pozytywnym przejawem relacji polsko-tatarskich były zawie-
rane pobratymstwa między szlachtą a krymskimi i budziackimi murzami.
Prawdopodobnie taki związek jeszcze od czasów wojny moskiewskiej,
a konkretnie od 1609 lub 1610 r. łączył Orak murzę ze Stanisławem Koniec-
polskim. Takie przypuszczenie można zaryzykować na podstawie analizy
dwóch listów, w których obaj korespondenci powołują się na braterstwo
i dawną przyjaźń, choć trzeba przyznać, że przypominali sobie o niej
dopiero w sytuacjach kryzysowych – Koniecpolski w 1633
15
, a dostojnik
budziacki w 1637 r.
16
Na korzyść tej hipotezy przemawia także gościn-
ność, z jaką przyjęto na dworze hetmańskim Azameta murzę, krewnego
Orak murzy, a zarazem jedynego przedstawiciela starszyzny budziackiej,
który zdołał uniknąć zorganizowanej przez chana czystki. Nieporówny-
walnie większe korzyści wyciągnął ze swych układów z prostymi ordyń-
cami Stanisław Zygmunt Druszkiewicz, który u Żółtych Wód utracił
wolność na cztery lata, a zaledwie kilka miesięcy po powrocie z niewoli
pod Batohem ponownie pojmali go i ocalili od śmierci znajomi Tatarzy
17
.
Wspólną cechą wszystkich pobratymstw, z którymi się zetknąłem, jest
pragmatyzm przyświecający ich zawieraniu i wydaje się, że bez znaczenia
było, czy stroną w układzie był magnat czy towarzysz, murza czy wojownik
– motywacja do zawiązania stosunków zazwyczaj wynikała z przyczyn
ekonomicznych oraz z prostej kalkulacji: nawet jeżeli obecna kampania
14
Relacja Jana Romaszkiewicza, 12 I 1640, [w:] Korespondencja Stanisława Koniecpolskiego
hetmana wielkiego koronnego 1632–1646, oprac. A. Biedrzycka, Kraków 2005, s. 577.
15
S. Koniecpolski do Orak murzy, [b.m., 1633], [w:] Korespondencja…, s. 201.
16
Orak murza do S, Koniecpolskiego, [między 03 a 28 X 1637], [w:] Korespondencja…,
s. 425.
17
S.Z. Druszkiewicz, Pamiętniki 1648–1697, oprac. M. Wagner, Siedlce 2001, s. 90.
50
Karol Żojdź
zakończyła się sukcesem, nigdy nie należało wykluczać, że dzisiejszy jeniec
jutro może znaleźć się w obozie zwycięzców, a wówczas pojawiłaby się
nadzieja na wdzięczność z jego strony
18
. Na zakończenie tego wątku należy
podkreślić, że pobratymstwa nie były specyfi ką wyłącznie wschodnich
19
i południowo-wschodnich rubieży Rzeczpospolitej; były naturalną relacją
w warunkach pogranicznych w ogóle.
Interesująca jest też kwestia przepływu przez pogranicze rozwiązań
ustrojowych. Zdaniem D. Kołodziejczyka na Krymie były obecne wpływy
polskich rozwiązań politycznych, czego dowodem miałyby być analogie
pomiędzy zdecentralizowaną Rzeczpospolitą a Chanatem, którym rządzi
wybierany przez kurułtaj chan, ograniczany w swej władzy przez najpo-
tężniejsze rody
20
. Wydaje się, że jest to jedynie pozornym podobieństwem.
Chan znajdował się w znacznie bardziej skomplikowanej sytuacji, ograni-
czała go nie tylko silna pozycja arystokracji rodowej, ale przede wszystkim
cesarz turecki, który wynagradzał lojalność utrzymaniem u władzy,
a pozbawiał jej za przejawy samodzielnej polityki. Natomiast zgadzam
się ze spostrzeżeniem, że kontakty między murzami tatarskimi a szlachtą
utwierdziły jednych i drugich w przekonaniu o atrakcyjności przyjętych
w ich państwach rozwiązań ustrojowych. Do takich spotkań dochodziło
podczas wymiany poselstw oraz rozmów z ważnymi jeńcami. Wreszcie
niektórzy tzw. dzicy Tatarzy służyli w lekkich chorągwiach w armii koronnej.
Nie przeceniałbym jednak znaczenia tych kontaktów dla innych dziedzin
niż sztuka wojenna
21
. Nie musiało to być oddziaływanie bezpośrednie. Jak
przekonuje D. Kołodziejczyk, szczególna rola w upowszechnianiu polskich
rozwiązań ustrojowych w Chanacie przypadła Kozakom, silnie powią-
zanym z Tatarszczyzną
22
, czego świadectwem jest choćby udział mołojców
18
W korespondencji hetmana w. koronnego Koniecpolskiego, który sam doświad-
czył niewoli tureckiej, niejednokrotnie natrafi amy na dowody dbałości o los ważnych
jeńców, jednym z nich był przyszły chan Islam III Gerej. Zapewne były także inne
motywy postępowania kasztelana krakowskiego, ale dobre traktowanie cennych
jeńców wpisywało się w obyczajowość żołnierską tamtych czasów. Świadectwem
tego jest list Kinana paszy do S. Koniecpolskiego, Baba [ok. początku czerwca 1637],
[w:] Korespondencja…, s. 384.
19
Na temat pobratymstw pomiędzy żołnierzami polskimi i moskiewskimi zob. J. Sobieski,
Diariusz ekspedycyjnej moskiewskiej dwuletniej królewicza Władysława 1617–1618,
oprac. J. Byliński, W. Kaczorowski, Opole 2010, s. 91.
20
D. Kołodziejczyk, Turcja i Krym…, s. 67–76.
21
Spośród Tatarów rekrutowała się znaczna część szpiegów opłacanych przez
hetmanów koronnych.
22
Związki Tatarszczyzny z Kozaczyzną sięgały znacznie głębiej. Istnieją różne teorie
na temat powstania społeczności kozackiej, zgodnie z jedną z nich Kozacy dońscy
51
Pogranicze polsko-tatarskiew pierwszej połowie XVII wieku
w wojnie domowej na Krymie
23
oraz kariery ludzi tatarskiego pocho-
dzenia w wojsku zaporoskim, że wymienię tylko Iliasza Karaimowicza
24
,
Filona Dzedzałę i Michała Chanenkę.
Zazwyczaj szukamy punktów odniesienia dla Rzeczypospolitej
w absolutystycznej Francji i w Hiszpanii, często przyrównywanej do państwa
polsko-litewskiego ze względu na strukturę społeczną, tymczasem znacznie
więcej, niż nam się często wydaje, łączyło Koronę i Wielkie Księstwo Litew-
skie z Moskwą i już w mniejszym stopniu z Krymem.
rekrutowali się z wyemancypowanych spod władzy chana Tatarów. Zob. B. Davies,
Warfare, state and society on the Black Sea steppe 1500–1700, London 2007, s. 29.
23
D. Kołodziejczyk, Turcja i Krym…, s. 74.
24
Nazwisko pułkownika sugeruje, że mógł on pochodzić z jednej z gmin karaimskich.
Natomiast w literaturze jest obecne również inne stanowisko, zgodnie z którym Kara-
imowicz był członkiem krymskiego rodu Uzunów. Zob. A. Borowiak, Iliasz Karaimowicz,
[w:] Hetmani zaporoscy w służbie króla i Rzeczypospolitej, Zabrze 2010, s. 191.
53
E
LŻBIETA
N
OWOSIELSKA
Uniwersytet Warszawski
Granice normalności. Szaleńcy w Rzeczpospolitej
w XVII–XVIII wieku
M
ichel Foucault w rozprawie pt. Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu
postawił tezę, że w nowożytnej zachodniej Europie szaleńcy zostali
wykluczeni ze społeczeństwa i zajęli miejsce trędowatych w opustosza-
łych leprozoriach
1
. O ile koncepcja ta, choć z zastrzeżeniami, może zostać
uznana za prawdziwą w absolutystycznej Francji, to jednak nie sprawdza
się w odniesieniu do innych krajów Europy XVII–XVIII w. W pozostałych
państwach starego kontynentu, jak choćby w Portugalii czy w Rosji, syste-
matyczna opieka nad chorymi umysłowo została zorganizowana znacznie
później. Także w Anglii, gdzie wprawdzie Królewski Szpital Betlejem (lepiej
znany jako Bedlam) powstał już w 1247 r., to wielkie państwowe ośrodki dla
psychicznie chorych zaczęto zakładać dopiero w drugiej połowie XIX w.
2
Nie
oznacza to jednak, że liczba chorych na tzw. choroby głowy po 1800 r. gwał-
townie wzrosła, a wcześniej problem ten nie był zauważany przez społeczeń-
stwo. Wiadomo, że choć pewne czynniki, takie jak np. stres związany z życiem
w mieście itd. mogą wpływać na zwiększenie występowania danych chorób,
to jednak wiele dolegliwości psychicznych, szczególnie tych o podłożu gene-
tycznym, pojawia się bez względu na otoczenie i warunki życia
3
.
Nie tylko brak specjalistycznych badań nie pozwala historykom
medycyny na szczegółowe określenie stanu zdrowia psychicznego ludzi
dawnych epok. Określenie tego, co uważano za normalne zazwyczaj wyni-
kało bowiem z przyjętych norm kulturowych czy społecznych i zmieniało
1
M. Foucault, Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu, tłum. H. Kęszycka, Warszawa 1987.
2
R. Porter, Szaleństwo. Rys historyczny, tłum. J. Karłowski, Poznań 2003, s. 107 nn.
3
E. Shorter, Historia psychiatrii. Od zakładu dla obłąkanych po erę Prozacu, tłum. P. Turski,
Warszawa 2005, s. 62 n.
54
Elżbieta Nowosielska
się wraz z upływem czasu. Rozważania nad charakterystycznymi cechami
szaleństwa pojawiły się u Herodota. Historyk ten, opisując króla Kamby-
zesa II, wymienił liczne czyny świadczące o jego złym stanie psychicznym,
takie jak zamordowanie brata oraz siostry, z którą żył w kazirodczym
związku, zgładzenie wielu dorosłych i dzieci oraz świętokradztwa, wśród
których najhaniebniejszym było doprowadzenie do śmierci świętego
byka, który był wcieleniem egipskiego boga Apisa. Szczególnie to ostatnie
wpłynęło na ocenę tego władcy przez greckiego historyka, który podsu-
mowuje jego stan następująco: Dla mnie więc jest zupełnie jasną rzeczą, że był
on w wysokim stopniu szaleńcem, bo inaczej nie byłby się ważył szydzić z tego, co
święte i zgodne ze zwyczajem. Wszak gdyby wszystkim ludziom zaproponowano, żeby
ze wszystkich zwyczajów wybrali sobie najlepsze, wówczas wszyscy po dokładnym
zbadaniu wybraliby własne; do tego stopnia jest każdy przekonany, że jego zwyczaje
bezspornie są najlepsze. Dlatego nie jest prawdopodobne, żeby inny człowiek niż szale-
niec kpił sobie z takich rzeczy
4
.
Dlatego też podanie nawet przybliżonej liczby „chorych na głowę”
w Rzeczypospolitej w XVII–XVIII w. jest niezwykle trudne. Najstarszy
szpital na ziemiach polskich, zajmujący się leczeniem osób z zaburzeniami
nerwowymi, założono w Krakowie już w 1534 r. Jednak dopiero w połowie
XVII w., na skutek działalności zakonu oo. Bonifratrów, powstało więcej
takich placówek. Działalność tego zgromadzenia trudno jednak określić
jako masową, gdyż liczba pacjentów z prowadzonych przez zakonników
zakładów, była niewielka. Dodatkowo szpitale te, podobnie jak inne, mniej
wyspecjalizowane ośrodki, nie były lecznicami w dzisiejszym tego słowa
znaczeniu, co raczej przytułkami. Przykładowo, ufundowany przez podskar-
biego koronnego Bogusława Leszczyńskiego w 1650 r. szpital bonifratrów
na Nowym Lesznie przeznaczony był tylko dla mężczyzn i początkowo
dysponował jedynie ośmioma miejscami, a oprócz „chorych na głowę”
przyjmował także np. chorych na choroby weneryczne. Dopiero w 1795 r.
władze pruskie ustaliły, że będzie on funkcjonował wyłącznie jako zakład
psychiatryczny
5
.
Nie można też traktować nowożytnych klasztorów jako „przecho-
walni” dla osób z zaburzeniami umysłowymi. Choć Walenty Kłosowski,
autor wydawanego w Warszawie od 1788 r. Dykcjonarza powszechnego medyki
chirurgii i sztuki hodowania bydła stwierdził: Większa część mężczyzn napeł-
niających zakonne przybytki, są melancholicy, którzy uciążliwi dla społeczności,
do której cierpią wstręt niepohamowany, wszelkich szukają sposobów do ukrycia się
4
Herodot, Dzieje, tłum. S. Hammer, Warszawa 2007, III, 38, s. 183.
5
T. Nasierowski, Aneks. Rys Historii psychiatrii w Polsce, [w:] E. Shorter, Historia psychia-
trii..., s. 359 nn.
55
Granice normalności. Szaleńcy w Rzeczpospolitej w XVII–XVIII wieku
przed sobą samymi; w tym zamiarze grzebią się w głębi klasztoru, gdzie wszyst-
kiego uniknąwszy, samych siebie uniknąć nie mogą
6
, to jednak można potrak-
tować ten komentarz jako wynikający z oświeceniowych poglądów autora.
Także klasztory żeńskie nie były zbiorowiskiem upośledzonych kobiet. Choć
zdarzały się przypadki oddawania do zakonu córek, które nie nadawały się
do zamążpójścia z powodu ciężkiej choroby, to jednak nie była to reguła,
lecz pojedyncze przypadki. Zakonnice musiały spełniać codziennie wiele
często bardzo uciążliwych obowiązków, więc kandydatka, która nie mogła
w nich uczestniczyć byłaby obciążeniem dla całego zgromadzenia. Jednak
przede wszystkim panna wstępująca do klasztoru musiała wnieść posag
wystarczający na jej utrzymanie, dlatego często dla rodziny bardziej opła-
calne było pozostawienie chorej w domu. Z tego też powodu w zakonach
dominowały szlachcianki, a chłopki, szczególnie w XVIII w., przyjmowano
niezwykle rzadko
7
.
Można więc założyć, że większość umysłowo chorych, a szczególnie
ci, którzy nie byli niebezpieczni dla otoczenia, pozostawała pod opieką
bliskich. W przypadku, kiedy ich zachowania zaczynały przekraczać usta-
lone granice, ubezwłasnowolniano ich i oddawano pod opiekę zdrowego
członka rodziny. Najbardziej chyba znanym przypadkiem takiego zacho-
wania był Marcin Mikołaj Radziwiłł, który, choć pierwsze objawy słabości
umysłowej zaczął zdradzać już w okresie dorastania, to jednak ubezwła-
snowolniony został dopiero w wieku 43 lat
8
. Do tego czasu zdążył uwięzić
żonę wraz z dziećmi, założyć harem złożony z porwanych lub kupionych
dziewcząt, a także, co chyba najbardziej bulwersowało jego otoczenie,
studiował Talmud i język hebrajski, gdyż pragnął zostać Żydem. Głośna była
także historia Franciszki Izabeli Sapieżanki, żony Jakuba Henryka Flem-
minga. Zaburzenia, na które cierpiała, doprowadziły do uznania jej małżeń-
stwa za nieważne, a w 1745 r. król August III ustanowił kuratelę nad nią
i jej majątkiem
9
.
6
[W. Kłosowski], Dykcjonarz powszechny medyki, chirurgii, i sztuki hodowania bydląt czyli
Lekarz Wiejski zawierający Rozciągłe wiadomości wszystkich części sztuki lekarskiej, dokładne
i najszczególniejsze opisy zażywanych roślin, sposoby ratowania zdrowia ludzkiego, i leczenia
chorób bydlęcych: Dzieło pożyteczne wszystkim klasom Obywatelów i do ich pojętności przysto-
sowane, przez Towarzystwo Lekarzów Francuskich Na język Polski przełożone przez W. K***
dawnego w Akademii Krakowskiej Filozofi i Doktora i Profesora P. Dufor, Konsyliarza Nadwor:
J. K. Mci. dyrektora, t. 4, Warszawa 1789, s. 215.
7
M. Borkowska, Panny siostry w świecie sarmackim, Warszawa 2002, s. 13–23.
8
H. Dymnicka Wołoszyńska, Marcin Mikołaj Radziwiłł h. Trąby, [w:] Polski Słownik Biogra-
fi czny, t. 30, z. 125, s. 290–291.
9
B. Popiołek, Kobiecy świat w czasach Augusta II, Kraków 2003, s. 172 n.
56
Elżbieta Nowosielska
Metoda ta nie zawsze mogła powstrzymać szalonego od szkodzenia
sobie i otoczeniu, o czym może świadczyć przypadek Michała Piekarskiego,
sprawcy nieudanego zamachu na życie króla Zygmunta III Wazy z 15 XI
1620. Człowiek ten: z młodych lat był zawsze dziwak, tetryk, melancholik, furiat
wielki: któremu gdy już do średnich lat przychodził, szatańskie przenagabanie (bo
powiadał, że miewał jakieś widzenia), tym więcej umniejszyło. Ten przed tym bez
żadnej przyczyny, jedno z samej furii a za poduszczeniem szatańskim, kucharza,
szwagra swego Płazy, na zamku krakowskim zabił (...). Co widząc niektórzy powinni
jego i przyjaciele, otrzymali nań opiekę, jako na tego co nie miał rozumu i rządzić
się nie umiał. (...) Mało co z ludźmi obcował i mówił, sam w sobie żył, i milcze-
niem a ponurem okiem, melancholią się zabawiał, rozmaite w niej, (jak to pospolicie
w melancholikach bywa) imaginationes (jako sam powiada) i widzenia albo raczej
oszukiwania diabelskie miewając
10
.
Z powodu braku zorganizowanej, państwowej opieki nad chorymi
psychicznie, nie istniały żadne ścisłe defi nicje tego, gdzie kończy się
normalność a zaczyna szaleństwo. Jedynie autorzy ówczesnej literatury
fachowej próbowali stworzyć klasyfi kacje chorób głowy, która umożliwi-
łaby medykom właściwe rozpoznanie i leczenie tego typu dolegliwości.
Powodowało to jednak, że w tym samym okresie powstało wiele opisów
tego typu schorzeń, z których żaden nie mógł zostać uznany za poprawny.
W poradnikach medycznych występowało zazwyczaj kilka odmian szaleń-
stwa i innych chorób, które dzisiejsza medycyna określa jako choroby
psychiczne. Brak odgórnie narzuconej jednolitej defi nicji sprawiał, że to,
co jeden autor opisywał jako osobną dolegliwość, u innego mogło być
zaledwie objawem lub odmianą jakiegoś innego schorzenia. Problem ten,
nie występujący praktycznie przy opisach tak charakterystycznych chorób
jak dżuma czy ospa, był szczególnie widoczny w grupie tzw. chorób głowy,
do których oprócz szaleństwa zaliczano także melancholię, apopleksję,
epilepsję i wapory. Nawet, jeśli pominie się te dolegliwości, to i tak nie
opisywano szaleństwa jako jednorodnej przypadłości i zazwyczaj wymie-
niano kilka jego odmian.
Najpopularniejszym podziałem było odróżnianie manii, czyli szaleń-
stwa bez gorączki oraz frenezji – szaleństwa połączonego z gorączką.
W wydanym w 1756 r. we Lwowie Compendium Medicum Auctum pierw-
szej z wymienionych odmian poświęcono cały rozdział. Choć nie podano
10
Prawdziwe a krótkie opisanie jako Pan Bóg wielce pobożnego Pana N. Zygmunta III króla
polskiego cudownie przy zdrowiu i żywocie zachował, na który się był jeden szalony człowiek
usadził. R. P. 1620 dnia 15 Listopada, [w:] Ojczyste spominki w pismach do dziejów dawnéj
Polski. Diariusze, relacje, pamiętniki... Tudzież listy historyczne do panowania królów Jana Kazi-
mierza i Michała Korybuta, oraz listy Jana Sobieskiego, t. 1, Kraków 1845, s. 40.
57
Granice normalności. Szaleńcy w Rzeczpospolitej w XVII–XVIII wieku
szczegółowo, z jakich przyczyn powstaje ta choroba, wspominając tylko,
że mogą być one zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne, to jednak zazna-
czono, że jeśli szaleństwo wynikło z czarów lub ukąszenia wściekłego psa,
to może być nieuleczalne. Sama defi nicja choroby jest dosyć szczegółowa:
Mania jest zapalczywość, albo szaleństwo, pochodzące z gorącości mózgu, bez gorączki
mieszające racjonacją, i imaginacją, częstokroć bez naruszenia pamięci
11
.
Także objawy manii zostały podane dosyć obrazowo: Znaki są
że Maniacy szalejąc, biją przytomnych, kąsają, czasem się cichemi pokazują, nie
dadzą się jednak uspokoić, wiele gadają, skaczą, śpiewają, wrzeszczą, wzrok mają
straszny, mało co śpią, moc w nich niezwyczajna, suknie, koszule na sobie drą, włosy
targają, okna i co napadnie tłuką
12
.
W monumentalnym, dziewięciotomowym Dykcjonarzu powszechnym
medyki, chirurgii i sztuki hodowania bydląt, skompilowanym przez Walentego
Kłosowskiego, mania określana była natomiast jako trzecie, najbardziej
zaawansowane stadium melancholii. Choć dzieło to powstało już w epoce
wpływów na medycynę oświeceniowej myśli, to jednak objawy choroby nie
różnią się od tych opisanych we wcześniejszym o prawie 50 lat Compendium
Medicum Auctum. Autor Dykcjonarza podaje następujący opis tej choroby:
Mania jest obłąkanie myśli ustawiczne i wściekłe, bez gorączki. Rażeni tą chorobą
rzucają się na wszystko, co w oczy im wpadnie; łamią, kruszą, tłuką, przewracają,
psują wszystko; biją tych których dosięgnąć mogą; tak dalece, że ich muszą wiązać,
kować w żelaza, a i te czasem pękają w ich ręku. Maniacy mają wzrok śmiały, oczy
zapalone, a twarz bladą, zawsze gotowi wyrządzić największe złe innym; są zaś tak
mocni i tak zapaleni, że najdzielniejszego mężczyznę pokonać mogą; największych
mrozów nie boją się; łatwo się zajmują wściekłym gniewem, lubo zazwyczaj bywają
weseli; podczas snu bywają miotani rozmaitymi mózgu urojeniami, zapamiętale
lubią niewiasty
13
.
Inną odmianą szaleństwa wyróżnianą w XVIII w. była frenezja.
Compendium medicum auctum defi niuje ją w następujący sposób: Phre-
nesis, jest odejście od rozumu, z gorączką wielką, i zapalczywością, pochodzące,
z zapalenia Membran mózg pokrywających, (które Meninges nazywają) albo też
z zapalenia Diaphragmatis, jako się przydaje w gorączkach wielkich
14
. Niektóre
11
[A. Wieczorkowicz], Compendium medicum auctum to jest: krótkie zebranie i opisanie
chorób ich różności, przyczyn, znaków, sposobów do leczenia także rożnych sposobów robienia
Wódek, Olejków, Julepów, Syrupów, Konfi tur, Maści, Plastrów, etc, i rożnych osobliwych rzeczy,
na siedem traktatów rozdzielone, i teraz przez tegoż Autora z errorów drukarskich wyczyszczone.
Z przydatkiem osobliwych Chorób, tak Męskich, jako i Białogłowskich, i Dziecinnych. Dla większej
wygody ludzkiej przedrukowane, Częstochowa 1789, s. 86.
12
Tamże, s. 86.
13
Dykcjonarz powszechny medyki, chirurgii i sztuki hodowania bydląt..., t. 4, s. 210 n.
14
[A. Wieczorkowicz], Compendium medicum auctum..., s. 89.
58
Elżbieta Nowosielska
objawy tej choroby zbliżone są do manii, choć w opisie podano znacznie
więcej zaburzeń somatycznych: Naprzód gorączka ustawiczna, sucha, nie
spanie, oddech ciężki, twarzy, i oczu zapalenie, pod czas z obydwu oczu łzy płyną,
suchość (przy tym ciała) nie zwyczajna, puls prędki, zapomnienie się, rozum
pomieszany, skąd raz płaczą, drugi raz śpiewają, wrzeszczą, śmiałość wielka, ręce
drżą, uryna zapalona, a czysta
15
.
Dykcjonarz powszechny medyki wyróżniał także dwie odmiany frenezji
– prawdziwą, czyli idiopatyczną i symptomatyczną. Zdaniem Walentego
Kłosowskiego na tą pierwszą szczególnie podatni byli ludzie młodzi, chole-
rycy, nadużywający alkoholu, osoby wystawione na upał lub odbywające
dalekie podróże. Osoba cierpiąca na prawdziwą frenezję zdradzała nastę-
pujące objawy choroby: puls bywa twardy, częsty, i prędki; wyobrażenia nikną,
żądze i sprawy chorego nie mają żadnego rozsądnego celu; głos jego się zmienia,
ton decydujący, wyrazy prędkie, błahe; jest niespokojny, jego sen bywa przerywany
marzeniami przeraźliwymi; spojrzenie jego jest okrutne; oczy z głowy wystają; bywa
także płynienie krwi nosem i ginie trzeciego albo czwartego dnia, znurzywszy chorego
głębokim snem, albo po konwulsjach
16
.
Natomiast frenezja symptomatyczna często łączyła się z innymi
chorobami, takimi jak zjadliwe, ostre lub petociowe gorączki, ospa czy
zjadliwe febry kataralne. Była ona szczególnie niebezpieczna, bo poja-
wiała się w najbardziej krytycznym momencie choroby, czyli wtedy,
kiedy chory był najbardziej osłabiony
17
. Wśród szczególnie podatnych na tę
odmianę frenezji znajdowali się m.in. ludzie: którzy dręczą swój umysł smut-
kiem długotrwałym, zgryzotami, naukami i rozmyślaniami głębokimi; ci którzy
są w kwiecie wieku, temperamentu melancholicznego i cholerycznego, ci którzy są
wylani na rozkoszy kobiet, którzy prowadzą życie sedentaryjne, i mało sobie zadają
ruchu. Wiemy także z doświadczenia, że wstrzymywanie upławów hemoroidal-
nych, i miesięcznych równie jak i wypróżnień niewiast połogujących sprawuje
bardzo prędko frenezję, zwłaszcza jeżeli jest zatwardzenie w żołądku
18
. Oczy-
wiście wspomniany wyżej podział szaleństwa na manię i frenezję nie
wyczerpuje wszystkich odmian tej choroby, jakie wyróżniali działający
w Rzeczpospolitej medycy.
Jeszcze inaczej defi niował szaleństwo Ludwik Perzyna w przezna-
czonym dla mniej wykształconych czytelników poradniku pt. Lekarzu
dla włościan. Zaliczył on je do grupy chorób zwanych durnowatością, która
15
Tamże, s. 88.
16
Dykcjonarz powszechny medyki, chirurgii i sztuki hodowania bydląt..., t. 5, Warszawa 1790,
s. 399 n.
17
Tamże, s. 401.
18
Tamże, s. 402 n.
59
Granice normalności. Szaleńcy w Rzeczpospolitej w XVII–XVIII wieku
charakteryzowała się zaburzeniami postrzegania świata zewnętrznego,
wynikającymi z jakiegoś defektu mózgu
19
. Zdaniem tego autora dolegli-
wość ta bardzo często powiązana była z melancholią, zwaną w tej rozprawie
smutnodurem i często występowała z nią naprzemiennie
20
.
Z uwagi na to, że „chorym na głowę” opiekowała się przeważnie
najbliższa rodzina, trudno czasem ustalić, jak dokładnie przebie-
gała choroba i jakimi metodami ją leczono. Jeśli ktoś cierpiał na mniej
poważne zaburzenia, to być może nie zostało to nawet odnotowane
w żadnych zachowanych do dziś źródłach. Także leki stosowane w tego
typu schorzeniach były różnorodne. Zachowane poradniki medyczne,
zielniki i spisy lekarstw pozwalają dosyć dobrze zorientować się w stoso-
wanych ówcześnie metodach. Większość używanych w XVII i XVIII w.
specyfi ków i terapii polegało na wywoływaniu wymiotów czy biegunek.
Polecano także zabiegi puszczania krwi. Przypuszczalnie mogło to mieć
na celu osłabienie chorego, który po trwającym kilka godzin przeczysz-
czeniu nie miał już siły, by swoim szaleństwem zakłócać spokój. O popu-
larności tego typu praktyk może świadczyć fakt, że np. w zakładach
psychiatrycznych w Stanach Zjednoczonych jeszcze pod koniec XIX w.
chorych uspokajano za pomocą mieszanki apomorfi ny z hioscyną, która
wywoływała trwające kilka godzin wymioty
21
. Na uwagę zasługuje jednak
fakt, że Walenty Kłosowski nie zaleca enem, purgansów i puszczania
krwi u ludzi szczególnie wyniszczonych przez chorobę. Terapia dla takich
pacjentów powinna polegać na wzmacniających kleikach jęczmiennych,
ryżowych i zupach przyprawionych gałką muszkatową. Dopiero po odzy-
skaniu części sił można było zastosować leki przeczyszczające
22
.
Nie oznacza to jednak, że wśród środków zalecanych przez osiem-
nastowiecznych medyków dominowały te, które określilibyśmy dzisiaj
jako humanitarne. Najbardziej charakterystyczną metodą radzenia sobie
ze sprawiającymi kłopoty szaleńcami było bicie i krępowanie. Pewne wska-
zówki w tej kwestii daje np. piąte wydanie Apteczki domowej, którą w niedo-
statku Medyka, snadno zdrowia człowiek poratować może z 1693 r., które zaleca:
Kiedy kto oszaleje, związać go, a jeżeli woła, rózgą mocno wyciąć, głowę mu ogoliwszy,
przyłożyć kurę czarną rozdartą żywo, albo gołębia, albo szczenię, albo płuca ciepłe
19
L. Perzyna, Lekarz dla włościan czyli rada dla pospolstwa, W chorobach i dolegliwościach
naszemu Kraiowi albo właściwych, albo po większych części przyswoionych, każdemu naszego
Kraiu Mieszkańcowi do wiadomości potrzebna. Przez Ludwika Perzyne Zakonu Braci Miłosierdzia
w Narodowym Języku napisana, Kalisz 1793, s. 193.
20
Tamże, s. 200.
21
E. Shorter, Historia psychiatrii..., s. 221.
22
Dykcjonarz powszechny medyki, chirurgii i sztuki hodowania bydląt..., t. 5, s. 413.
60
Elżbieta Nowosielska
cielęce, albo chrzanu uwierciwszy, albo raków żywych stłukszy w moździerzu, ale raki
odmieniać trzeba co godzin dwie, bo bardzo śmierdzą. Kąpać chorego w wannie wody
ciepłej nie gorącej, pilnując aby się nie zalał wodą. Krew mu puścić z nogi, a jeżeliby
się nie dał, i z ręki puścić, związawszy go gwałtem jeżyliby nie był powolny
23
.
O trwałości zwyczaju wiązania pacjentów świadczy, że wydana ponad
pół wieku później, bo w 1756 r. we Lwowie Apteczka lekarstw domowych, które
każdy mając w niebytności medyka snadno zdrowie człowieka poratować może,
wśród wielu leków przydatnych dla szaleńców powtarza wcześniej wspo-
mniane zalecenia
24
. Wśród innych specyfi ków wymienionych w tym spisie
lekarstw widoczny jest podział na szaleństwo pochodzące z gorączki i bez
gorączki. Zalecenia dla tych, którzy oszaleli z powodu wysokiej tempera-
tury ciała, są inne: Kiedy kto w gorączce szaleje, weźmij żabę ziemną ropuchę, spal
ją na proch w garnku, ten proszek zawieś na gołym ciele szalonemu służy to i tym
którym krew z nosa często idzie albo uryna w nocy w pościeli odchodzi mają ten
proszek nosić na gołym ciele a wolni będą od tego
25
. Stosowanie części z przy-
woływanych wcześniej leków, szczególnie tych pochodzenia zwierzęcego,
bardziej przypominało praktyki magiczne, niż profesjonalną terapię opartą
na naukowych podstawach. Najbardziej drastycznych z wyżej wspomnia-
nych metod zaniechano, przynajmniej w poradnikach medycznych wraz
z upowszechnianiem się medycyny oświeceniowej, jednak część z nich
przetrwała nawet do końca XIX w.
Krępowanie chorych członków rodziny wspomina nie tylko lite-
ratura medyczna z epoki. Także literatura dewocyjna pełna jest opisów
szalejących chorych, których przed dostarczeniem przed oblicze świętego
albo do miejsca, gdzie znajdował sie cudowny obraz, należało obezwładnić
i skrępować. Tego rodzaju przypadek opisano chociażby w katalogu
cudów pt. Cuda i łaski Za Przyczyną y wzywaniem Mniemanego Ojca Jezuso-
wego Józefa Świętego przy Obrazie Tegoż Świętego Patriarchy w Kolegiacie Kali-
skiej autorstwa Józefa Kłosowskiego, wydanego w 1780 r. w Kaliszu: Tegoż
Roku [1759] Sławetna Magdalena Sławetnego Józefa Duszy, Obywatela Ostrze-
szowskiego Małżonka, z długiej i ciężkiej choroby, niespania, wpadła w szaleństwo,
tak, że ją wiązać, i przez wiele ludzi, dniem i nocą pilnować musieli. Po różnych,
i od różnych Lekarzy sposobach, daremnie (bo bez najmniejszej folgi) uczynio-
nych, za poradą Wielebnego O. Gwardiana Ostrzeszowskiego, dobrze Łask Boskich,
23
Apteczka domowa, którą w niedostatku Medyka, snadno zdrowia człowiek poratować może,
[b.m. wyd.] 1693, s. E7 recto.
24
Apteczka lekarstw domowych, które każdy mając w niebytności medyka snadno zdrowie czło-
wieka poratować może, tak z ziół jako też z zwierząt bardzo doświadczony tak dla ludzi jako i dla
bydła zebrana i przedrukowana, Lwów 1756, skł. D2, s. 2.
25
Tamże, skł. D2, s. 3 n.
61
Granice normalności. Szaleńcy w Rzeczpospolitej w XVII–XVIII wieku
przy Obrazie Józefa Świętego, w Kolegiacie Kaliskiej wiadomego, temuż Świętemu
Patriarsze, kochający Mąż, oddał i ofi arował żonę swoją, i zaraz nazajutrz, jako
po pewne uzdrowienie, związaną mocno żonę swoją, włożyć na wóz kazał, i kilku
ludzi z sobą wziąwszy, do Kalisza przywiózł, i wielki gmin ludzi z Przedmieścia
i Miasta, z przyniesioną Żoną do Kościoła wprowadził
26
.
Natomiast o zaletach bicia wspomina już opublikowany w 1645 r.
Żywot, śmierć, y cuda Błogosławionego Jana Bożego Zakonu służących Chorym,
Dobrych Braci nazwanego fundatora: Najprzedniejsze lekarstwo, którego na szaleń-
stwo używają są bicia; ponieważ jako Arystoteles mówi: że karanie może dać rozsądek,
tedyć go też może y uleczyć, czego przez codzienne doświadczenie dochodzimy, dla
tegoż ci co chorym posługują pilni tego byli, i acz go z początku szanowali omywając
go z błota, i odzienie mu odmieniając, czynili to jednak dla tego, aby był mocniejszym
na dzień męczenia, bo bacząc go po tym być w siłach a bez poprawy od szaleństwa,
znowu go rozebrali a związawszy mu ręce i nogi, ten pierwszy raz siekli go raczej
z politowaniem niż z srogością, bo ich był jeszcze na się nie zwaśnił, znosząc z prze-
dziwną cierpliwością ten nowy i niezwyczajny sposób męczeństwa
27
. Co ciekawsze,
osiemnastowieczna literatura dewocyjna odróżniała od chorób przypadki
nadnaturalne, takie jak opętania czy czary.
Ludwik Perzyna podkreślał natomiast, jak ważne jest wczesne
wykrycie oznak szaleństwa, szczególnie przez rodziców u dorastających
dzieci: Atoli przestrzec mi tutaj Rodziców, a zwłaszcza Matki należy, że zaraz
z młodocianych lat jakoweś usposobienia do szaleństwa w dzieciach małych widzieć
się dają, którym nieroztropne pobłażanie rodziców, a zwłaszcza matek, lub innych
kobiet, przyczyną bywają, gdy zamiast zganienia i nakarania dziecko o niepo-
trzebny płacz, oni mu dogadzają i dopuszczają wszystkiego, czego tylko zechce, stąd
nabierają takowe dzieci jakowegoś uporu i krnąbrności, mocą którego, wszystkiego
czego zapragną, z nikczemnych swych rodziców, to krzykiem, to nóg biciem i tupa-
niem, to strasznym wrzaskiem i ryczeniem wymuszać zwykły
28
. Zdaniem tego
autora rozwój choroby na tym etapie można było bowiem bez problemu
26
J. Kłossowski, Cuda y łaski Za Przyczyną y wzywaniem Mniemanego Oyca Jezusowego Józefa
Świętego przy Obrazie Tegoż Świętego Patryarchy w Kollegiacie Kaliskiey, uciekaiącym się do Opieki
Jego, od Wszechmocnego Boga miłościwie uczynione, z Processu dwoch Komissyi y zaprzysiężeniem
w Konsystorzu Kaliskim Przez Xiędza Stanisława Józefa Kłossowskiego tey Kollegiaty Kustosza
zebrane, a dla większego wychwalenia Boga w swiętym, dla Duchowney pociechy iednym, dla
zachęty drugim, dla naśladowania i czytania wszysatkim za dozwoleniem Duchowney Zwierzch-
ności do druku podane, Kalisz 1780, s. 164.
27
Żywot, śmierć, y cuda Błogosławionego Jana Bożego Zakonu służących Chorym, Dobrych Braci
nazwanego fundatora. Z Hiszpańskich y Włoskich Historyey, a naosobliwiey z Processu Beatyfi ka-
cyey iego zebrany, y na Polski język przełożony, Kraków 1645, s. 48 n.
28
L. Perzyna, Lekarz dla włościan..., s. 204.
62
Elżbieta Nowosielska
zahamować stosując rózgę zamiast dotychczasowego pobłażania w odpo-
wiednim momencie.
Choć większość z przytoczonych wyżej przykładów wskazuje
na znaczne różnice w traktowaniu szaleńców w XVII i XVIII w. w porów-
naniu do czasów współczesnych, to jednak nie wszystkie przekonania
z tego okresu, związane z „chorymi na głowę” , były obce mentalności czło-
wieka XXI w. Przykładowo, szaleńcy byli postrzegani jako ludzie chorzy,
a co za tym idzie, nie do końca odpowiedzialni za swoje czyny. Melancholia
była brana pod uwagę jako okoliczność, która usprawiedliwiała pocho-
wanie samobójcy w poświęconej ziemi. Także w nr 66 Monitora z 1776 r.,
w rozprawie pt. O Umniejszaniu nędzy ludzkiej, wspomniano: Włodarz mający
owcę, którą wilk rozszarpał, może się gniewać na wilka, ale czyż go pozwie do Sądu?
Ludzie bezwolni w tymże samym z zwierzęty pozostają stanie, sadzą za kratę szalo-
nego, aby wściekłością swoją nie szkodził drugim, nigdy jednak na ukaranie zbrodni,
którą w zapale rozumu popełnił
29
.
29
O umniejszaniu nędzy ludzkiej, „Monitor na R.P. 1776”, 66: 17 VIII, s. 536.
63
M
IKOŁAJ
G
ETKA
-K
ENIG
Uniwersytet Warszawski
Collegium Invisibile
Księstwo Warszawskie
a granice imperium Napoleona
W
1807 r., w kilka miesięcy po wkroczeniu wojsk napoleońskich na tery-
torium dawnej Rzeczypospolitej, Stanisław Staszic wydał broszurę
pt. O statystyce Polski. Pisał w niej m.in.: Położenie topografi czne Polski i Francji
w dwóch skrajach Europy wiecznie te dwa państwa z sobą łączą w politycznych stosun-
kach. Upadek Polski ciągnął za sobą wzruszenia Francji; zrobił zaród koalicji prze-
ciwko Francji, a stąd wychodziły gwałtowne zaburzenia wewnątrz; wstrząśnienie jej
tronu, zmiana dynastii, itd. (…) Bez zwrócenia Polski, bez umocnienia tej zapory
Europy (…) Francja nie znajdzie stałego pokoju, Europa nigdy spokojnie uorgani-
zowaną być nie potrafi
1
. W niedługi czas po ukazaniu się tego tekstu, w Tylży
zapadła decyzja o utworzeniu Księstwa Warszawskiego. W efekcie Napoleon
mógł dodać do budowanego latami imperium kolejny terytorialny nabytek,
podczas gdy polskie elity miały okazję świętować powrót narodowego rządu.
Tym samym zawiązała się krótkotrwała, ale jakże bogata w polityczne
wydarzenia francusko-polska kooperacja, w wyniku której Polacy uzyskali
państwo, a Napoleon najdalej wysunięty na wschód bastion swoich wpływów.
W niniejszym artykule chciałbym przeanalizować sytuację „warszawskich”
Polaków pod kątem ich (nad)granicznej kondycji, zwracając przy tym uwagę
na fundamentalny związek między strukturą pan-kontynentalnego impe-
rium a politycznym bytem nadwiślańskiej monarchii. Traktuję moją analizę
jako przyczynek do wciąż toczącej się międzynarodowej dyskusji na temat
istoty oraz koncepcji (o ile takowa istniała) napoleońskiej Europy
2
.
1
S. Staszic, O statystyce Polski, b.m.d., s. 15–16.
2
M. Broers, Napoleon, Charlemagne and Lotharingia. Acculturation and the boundaries
of Napoleonic Europe, „The Historical Journal”, 44 (2001), 1, s. 135–154. Zob. także:
64
Mikołaj Getka-Kenig
Aby mówić o Księstwie jako nadgranicznym bycie państwowym, sui
generis imperialnej prowincji, należy wpierw poświęcić nieco uwagi samemu
imperium. Wewnętrzna struktura Europy Napoleona była daleka od jednorod-
ności. Przed laty Władysław Sobociński przedstawił koncepcję podziału mapy
politycznej z lat 1804–1813 na trzy strefy wpływów. W pierwszej znalazło się
Cesarstwo Francuskie jako teren bezpośrednich rządów Napoleona. Drugą
stanowiło tzw. Wielkie Cesarstwo, czyli grupa formalnie niepodległych państw
o de facto wasalnym statusie. W trzeciej Sobociński pomieścił te organizmy
państwowe, które wiązał z cesarzem jedynie stosunek wymuszonego przy-
mierza wojennego oraz współuczestnictwo w Blokadzie Kontynentalnej
3
. Trzeba
jednak w tym miejscu podkreślić, że, z formalnego (prawno-ustrojowego)
punktu wiedzenia, taki twór jak Wielkie Cesarstwo nigdy nie istniał. Faktem
jest, że antykizujący termin Le Grand Empire pochodzi z epoki i w gruncie rzeczy
oddawał charakter wewnętrznej i zewnętrznej podległości państw mających
wchodzić w jego skład. Jednak trzeba równocześnie pamiętać, że Napoleon
nie zdecydował się na zadekretowanie tego stanu rzeczy, mimo że ofi cjalną
podstawą jego władzy była tzw. „zasada superlegalności”, a więc wywodząca
się jeszcze z początków Rewolucji idea bezwzględnej supremacji prawa. Aby
zrozumieć ten stan rzeczy należy przypomnieć sobie „siostrzane” republiki
kreowane przez rząd termidoriański m.in. rękami generała Bonaparte
4
. Rewo-
lucyjny imperializm polegał właśnie na tego typu organizacji podbijanych
obszarów. Napoleon w ofi cjalnej propagandzie nigdy nie odżegnał się od repu-
blikańskiego charakteru swojej władzy, dlatego również na tym polu pozo-
stawał wierny dziedzictwu Rewolucji, a przynajmniej starał się zachować tego
pozory. Dlatego, okazując publiczny szacunek dla zasady wolności, w oktrojo-
wanych przez siebie konstytucjach zapewne umyślnie unikał bezpośrednich
odwołań do związku danego kraju z Francją (poza sferą militarną
5
).
Rozpatrując geografi czne granice bezpośredniej władzy cesarza,
z formalnego punktu widzenia obejmowały one jedynie terytorium Cesar-
stwa Francuskiego, które u swojego zenitu w 1811 r. rozpościerało się na prze-
strzeni ponad dwóch mln km
2
, obejmując sto trzydzieści departamentów,
S.J. Woolf, Napoleon’s integration of Europe, London 1991; tenże, The construction of a Euro-
pean World-View in the Revolutionary-Napoleonic Years, „Past & Present”, 137 (1992), 137,
s. 72–101; R. Dufraisse, Die ‘hegemoniale’ Integration Europas unter Napoleon I, „Geschichte
und Gesellschaft”, 10 (1984), s. 34–44; A. Grab, Napoleon and the transformation of Europe,
New York 2003.
3
W. Sobociński, Księstwo Warszawskie a Cesarstwo Francuskie. Zależność faktyczna i prawno-
-międzynarodowa. Rezultaty przeobrażeń wewnętrznych, „Przegląd Historyczny”, 56 (1965),
s. 46–64.
4
Szerzej na ten temat: J.L. Harouel, Les républiques sœurs, Paris 1997.
5
M. Lyons, Napoleon Bonaparte and the Legacy of the French Revolution, London 1994.
65
Księstwo Warszawskiea granice imperium Napoleona
zarządzanych przez prefektów, urzędowo podlegających paryskiej centrali.
W tym czasie wśród stolic departamentalnych znalazły się takie miasta jak
Rzym, Hamburg, Amsterdam, Bruksela i Akwizgran, wszystkie formalnie
będące miastami francuskimi. Należałoby jeszcze wspomnieć o specyfi cznej
sytuacji tzw. departamentów hiszpańskich (katalońskich) oraz Prowincji
Iliryjskich (na terenie dzisiejszej Chorwacji). Te ostatnie, zarządzane przez
specjalnego gubernatora, cieszyły się statusem autonomicznym
6
.
Poza tym obszarem znajdowały się natomiast formalnie niepodległe
państwa, z punktu widzenia prawa oddzielne podmioty stosunków między-
narodowych. Fakt, że były one niezależne od Francji nie musiał wcale
wykluczać formalnej zwierzchności Napoleona. W takich sytuacjach nie
występował on jednak w charakterze cesarza, ale oddzielnego władcy, tak
jak w przypadku Włoch, gdzie panował jako król. Był to typowy przypadek
unii personalnej. Nieco podobny charakter miał protektorat Napoleona nad
Konfederacją Szwajcarską oraz Związkiem Reńskim, w którego skład
wchodziły rozliczne, niezależne od siebie monarchie niemieckie, w tym
aż cztery królestwa. Dlatego ofi cjalny tytuł Napoleona od 1809 r. brzmiał
Jego Cesarska i Królewska Mość Cesarz Francuzów, Król Włoch, Protektor
Związku Reńskiego, Mediator Konfederacji Szwajcarskiej
7
. Od strony
formalnej te cztery niezależne od siebie twory łączyła jedynie osoba Napo-
leona. Oprócz wspomnianych, w skład tzw. Wielkiego Cesarstwa wchodziło
również Królestwo Hiszpanii, Królestwo Holandii, Królestwo Westfalii,
Królestwo Neapolu, Księstwo Warszawskie, a także kilka pomniejszych
monarchii, rozsianych po Europie, symbolicznie przydzielonych członkom
rodziny Bonaparte oraz trzem najbliższym cesarskim współpracownikom
8
.
Można wyróżnić dwa podstawowe czynniki określające jednolity
charakter tego obszaru. Po pierwsze, fakt oktrojowania przez samego cesarza
konstytucji lub innego aktu regulującego zasady ustrojowe. Po drugie,
przyjęcie Kodeksu Cywilnego jako podstawy systemu prawno-społecznego.
Stąd też to, co nazywamy Wielkim Cesarstwem, było właściwie wspólnotą
formalnie niezależnych państw, utrzymujących ze sobą stosunki dyploma-
tyczne, ale zjednoczonych w oparciu o mniej lub bardziej podobne zasady
6
Na temat specyfi ki systemu departamentalnego i jego zjednoczeniowych funkcji
zob. D.M.G. Sutherland, France 1789–1815. Revolution and Counter-Revolution, London
1985, s. 344–345.
7
Ponadto Napoleon był jeszcze księciem (prince) Erfurtu oraz hrabią Blankenhain,
jednak nie znam przypadku ofi cjalnego wymieniania obu tytułów.
8
Księstwo (principauté) Neuchâtel dla ministra wojny Louisa Berthiera, Księstwo Bene-
wentu dla ministra spraw zagranicznych Maurice’a Talleyranda oraz Księstwo Ponte
Corvo dla marszałka i gubernatora Hanoweru Jeana-Baptiste’a Bernadotte (do 1810 r.,
od 1812 r. dla księcia neapolitańskiego Lucjana Murata).
66
Mikołaj Getka-Kenig
prawne. Właściwie żaden z ustrojów politycznych Europy napoleońskiej nie
został zdublowany, gdyż cesarz dbał o odpowiednie dopasowanie zdobyczy
rewolucyjnych do miejscowych warunków i tradycji. Jednak ogólna struk-
tura władzy oraz zasady prawne (z Kodeksem Cywilnym) były wspólne dla
całego obszaru.
Jak na tym tle wyglądała sytuacja Księstwa Warszawskiego? Nieza-
leżnie od znacznego stopnia zróżnicowania wśród ogółu państw napole-
ońskich, Księstwo zdecydowanie wyróżniało się na tle pozostałych. Sam
fakt, że Napoleon zdecydował się w ogóle powołać do życia tego typu twór
wynikał ze szczególnego położenia geografi cznego, mającego strategiczne
znaczenie dla bezpieczeństwa Cesarstwa. Nieprzypadkowo już dziewięt-
nastowieczni historycy ochrzcili nadwiślańską monarchię mianem napo-
leońskiej marchii wschodniej (lub północnej). Na czym polegała specyfi ka
tego położenia? Księstwo nie było przecież jedynym państwem, którego
granice wyznaczały równocześnie zasięg bezpośrednich wpływów Napo-
leona. Analogiczną pozycję, wynikającą z kontynentalnej geografi i, miały
Hiszpania, Neapol (graniczące odpowiednio z Portugalią i Sycylią, terenami
okupowanymi przez Anglików), a także autonomiczne Prowincje Iliryjskie,
zapewniające cesarzowi bezpośredni kontakt z Turcją oraz teokratycznym
księstwem Czarnogóry. Tym, co jednak w sposób szczególny wyróżniało
Księstwo, stanowiąc jego „życiodajny” atut, był fakt bezpośredniego
graniczenia z Rosją. Państwo Carów nie było wszakże jednym z wielu.
Najpewniej już w chwili podpisywania pokoju w Tylży Napoleon zdawał
sobie sprawę, że cała polityka kontynentalna polegająca na odcięciu Anglii
od dostępu do Europy zależy od stanowiska Petersburga. W grę wchodziła
przyszłość całego imperium, a nie tylko jego wschodnich rubieży. Księstwo
Warszawskie, jak przekonująco przeanalizował to Emanuel Halicz, stano-
wiło wynik kompromisu między Francją, dążącą do utworzenia stabilnej
i pewnej ekspozytury swoich interesów w tej części Europy, a Rosją,
która nie chciała dopuścić do odrodzenia się Rzeczypospolitej Obojga
Narodów
9
. Jako władca większości obszarów wschodzących dawniej
w jej skład, Aleksander był świadom, że podobna ewentualność grozi
powszechnym buntem w zachodnich guberniach
10
. Gdyby do niego doszło,
nic nie powstrzymałoby Napoleona od przekroczenia Niemna. Zajęte przez
niego tereny weszłyby następnie w skład odrodzonej Polski. Niezależnie
od prywatnego zdania Aleksandra na temat sensu rozbiorów, przeprowa-
dzonych przez jego babkę, w ówczesnym interesie Rosjan bynajmniej nie
9
E. Halicz, Geneza Księstwa Warszawskiego, Warszawa 1962, s. 161–202. Zob. również:
J. Czubaty, Księstwo Warszawskie (1807-1815), Warszawa 2011, s. 131–135.
10
D. Nawrot, Litwa i Napoleon w 1812 roku, Katowice 2008, s. 17–50.
67
Księstwo Warszawskiea granice imperium Napoleona
leżało zawracanie z raz obranej drogi. Tym bardziej, że wszelkie ustępstwa
na rzecz „własnych” Polaków groziłyby dyplomatycznymi reperkusjami
w stosunkach z pozostałymi rozbiorowymi mocarstwami. Przy braku wiary
w długotrwałość wymuszonej przyjaźni z korsykańskim uzurpatorem,
ścisły sojusz całej trójki musiał być za wszelką cenę utrzymany.
Księstwo Warszawskie nie było więc klasycznym państwem bufo-
rowym. Nie miało wcale oddzielać obu mocarstw, wręcz przeciwnie. Racją
jego bytu było zbliżenie Napoleona do granicy Aleksandra, którą należało
stale kontrolować. Podobnych usług trudno byłoby oczekiwać ze strony
Prus. Nad Sekwaną dobrze zdawano sobie sprawę, że tamtejsze elity nie
darzą Francuzów szczególnym afektem. Sojusz był przecież wynikiem
upokarzającej klęski
11
. Co więcej, z formalnego punktu widzenia, charakter
stosunków między Francją a Prusami był od 1807 r. taki sam jak między
Francją a Rosją, czy Austrią. Gdyby nie Księstwo, Napoleon byłby pozba-
wiony właściwie jakiegokolwiek kontaktu granicznego z Rosją, gdyż poza
sojuszem Prusy nie miały wobec Paryża żadnych innych zobowiązań. Była
to sprawa może mniej istotna w chwili pokoju, ale fundamentalna w przy-
padku wojny – jak wiadomo, to właśnie na terytorium Księstwa zaczęła się
kampania moskiewska
12
.
Księstwo uzyskało więc swój specyfi czny charakter w wyniku trud-
nego kompromisu między ofi cjalnymi sprzymierzeńcami, w rzeczywistości
rozgrywającymi między sobą zażartą walkę o przetrwanie. Rosja zagrażała
bowiem Francji w równym stopniu, co Francja Rosji. Dlatego Księstwo,
stanowiące wschodnią lub północną (zgodnie z wciąż aktualnym, zachod-
nioeuropejskim punktem widzenia, typowym dla epoki nowożytnej) rubież
napoleońskiego władztwa, było jedynym elementem składowym napoleoń-
skiej Europy, nie pozostającym w bezpośrednim geografi cznym kontakcie
z jej pozostałą częścią. Ze wszystkich stron nadwiślańska monarchia grani-
czyła bowiem z państwami wchodzącymi do trzeciej strefy napoleońskich
wpływów (zgodnie z systematyką Sobocińskiego). Pomimo niekorzystnego
sąsiedztwa od zachodu, Księstwo musiało powstać ze względu na szcze-
gólną wagę swojej granicy wschodniej.
Położenie na imperialnej mapie miało bezpośrednie konsekwencje
na poziomie ustroju politycznego, zwłaszcza w odniesieniu do władzy
monarszej. Głową państwa i źródłem wszelkich praw był książę, równo-
cześnie sprawujący rządy jako król Saksonii. Oba państwa łączyła
11
M.V. Leggiere, Napoleon and Berlin. The Franco-Prussian War in North Germany 1813,
Norman 2002, s. 3–27.
12
Na temat stosunków między Napoleonem a Aleksandrem I zob. M. Adams, Napoleon
and Russia, London 2006.
68
Mikołaj Getka-Kenig
unia personalna z elementami realnej, gdyż, oprócz osoby monarchy,
wspólna pozostawała także polityka zagraniczna. Ze względu na fakt,
że król z oczywistych względów preferował Saksonię jako miejsce stałego
pobytu, a ambasador francuski rezydował przy nim, faktyczna podrzęd-
ność Księstwa w stosunku do Królestwa nie wynikała jedynie z prece-
dencji tytułów. Sam król-książę był z kolei bezpośrednio podporządkowany
Napoleonowi, tak jak inni władcy państw wschodzących w skład tzw. Wiel-
kiego Cesarstwa, przez fakt zreformowania rodzinnego kraju zgodnie
ze wskazówkami cesarza, a także przez wzgląd na osobistą wdzięczność
za wyniesienie do godności królewskiej. Ponadto król saski jako członek
Związku Reńskiego wchodził także w bezpośrednią, tytularną podrzędność
wobec protektora
13
. Zależność między Napoleonem a Księstwem była więc
dwustopniowa, co w skali całego Wielkiego Cesarstwa stanowiło zdecydo-
wany wyjątek. Oczywiście sytuacja ta wychodziła naprzeciw oczekiwaniom
rosyjskim. Aby istnieć, Księstwo musiało być słabe i pozbawione ostenta-
cyjnych związków ze staropolską przeszłością. Z tego założenia wynikała
chociażby jego nazwa. W kontekście nieskrywanych dążeń miejscowych
do odrodzenia Rzeczpospolitej Obojga Narodów, oba człony „Księstwo”
i „Warszawskie” miały jednoznacznie deprecjonujący charakter. Razem nie
brzmiały one lepiej niż jakikolwiek z kilkunastu drugorzędnych tytułów,
jakich używali dawni polscy królowie i wielcy książęta litewscy.
Fakt, że nowe państwo było zaledwie księstwem, miał również
istotne konsekwencje dla ugruntowania ofi cjalnych stosunków z Saksonią.
Różnica w tytulaturze umożliwiała ustalenie wzajemnej hierarchii obu
państw. Zapewne, gdyby Fryderykowi Augustowi przyszło zasiąść jedno-
cześnie na dwóch tronach królewskich, z których polski („warszawski”)
odwoływałby się do wielowiekowej tradycji, sytuacja ta wyglądałby inaczej.
Za jednoznaczny wyróżnik Księstwa na tle reszty napoleońskiej Europy
może uchodzić także sama osoba monarchy. Warto zwrócić uwagę, że niemal
wszystkie twory państwowe wchodzące w skład Wielkiego Cesarstwa były
rządzone przez członków rodziny Bonapartych. Wyjątek stanowiły kraje
niemieckie, gdzie, poza nowoutworzonym Królestwem Westfalii, wielkim
księstwem Frankfurtu oraz wielkim księstwem Bergu i Kliwii, rządzili
potomkowie dawnych dynastii. Jednak przypadek krajów niemieckich
był szczególny ze względu na jednoczący je Związek Reński, pozostający
pod formalnym protektoratem Napoleona. Co prawda, na samym początku
warszawskiej epopei, kiedy wojska francuskie dopiero zajmowały zabór
pruski, Polacy podnosili głosy o przekazaniu spodziewanego „odrodzonego”
13
Na temat sytuacji Saksonii pod dominacją Napoleona zob. R. Töppel, Die Sachsen und
Napoleon. Ein Stimmungsbild 1806–1813, Köln 2008.
69
Księstwo Warszawskiea granice imperium Napoleona
królestwa księciu Hieronimowi lub Joachimowi (Muratowi), odpowiednio
bratu i szwagrowi cesarskiemu. Ponoć, ci nieofi cjalni pretendenci sami
żywili nadzieje na polską koronę, dość prestiżową ze względu na jej długą
tradycję historyczną
14
. Napoleon jednak zdecydował inaczej, uważając
zapewne, że korzyść z takiego rozwiązania będzie obopólna. W przypadku
posadzenia na nadwiślańskim tronie cesarskiego krewniaka, z jednej strony
Paryż dogłębnie uwikłałby się w polskie sprawy, zapewne nie raz będąc
zmuszonym do ustępstw ze szkodą dla własnych interesów. Z drugiej strony,
Rosja i Prusy musiałaby traktować nadwiślańskie państwo z o wiele większą
powagą i ostrożnością, wiedząc, że skarga cesarskiego brata lub siostry
mogłaby pociągnąć za sobą niechciane konsekwencje, co najmniej natury
dyplomatycznej
15
. W interesie Napoleona leżało umacnianie Księstwa jako
wschodniego bastionu granicznego, ale nie na tyle, aby drażnić sąsiadów,
od których postępowania zależała przyszłość całego imperium.
W tym miejscu warto nadto wspomnieć o szczególnej sytuacji Księstwa
w czerwcu 1812 r. W zasadzie warunki prawno-ustrojowe uległy wówczas tak
poważnej zmianie, że śmiało można uznać ten moment za pierwszą z możli-
wych dat końcowych tylżyckiego bytu państwowego. Wstępem do tych zmian
była wymuszona przez cesarza cesja znacznej części uprawnień monarszych
na Radę Ministrów, dotąd sprawującą jedynie funkcje wykonawcze
16
. Jednak
ustanowienie Konfederacji Generalnej Królestwa Polskiego podważało już
otwarcie zasady ustroju, wprowadzając nieprzewidywaną w Konstytucji
formę zwierzchniej władzy politycznej (a ustawy zasadniczej Księstwa nie
można było przecież nowelizować). W konsekwencji poza tytularną osobą
monarchy (któremu pozostały jedynie podstawowe uprawnienia w zakresie
nominacji ministerialnych), Księstwo w praktyce zerwało swoje dotych-
czasowe ścisłe związki z Saksonią. Dlatego nad Wisłą pojawił się ofi cjalny
francuski ambasador w osobie arcybiskupa Mechelen
17
. Zależność Księstwa
od Napoleona z pośredniego przeszła na poziom bezpośredni, czego wyrazem
(bynajmniej nie wyłącznie symbolicznym) był awans polskiego państwa
do poziomu królestwa. Nawet jeśli cesarz nie poczynił wówczas żadnych
formalnych kroków, aby ze swojej strony zatwierdzić zmiany nad Wisłą,
nieofi cjalnie wyraził swoją zdecydowaną aprobatę.
14
R. de Lorenzo, Murat, Roma 2011, s. 137–149.
15
E. Halicz, Geneza Księstwa …, s. 179–182, 186, 197–198.
16
W. Sobociński, Historia ustroju i prawa Księstwa Warszawskiego, Toruń 1964, s. 112–113;
M. Kallas, Konstytucja Księstwa Warszawskiego, Toruń 1970, s. 91–92.
17
Por. uwagi na temat ówczesnej sytuacji Księstwa autorstwa francuskiego ambasa-
dora: Baron de Pradt, Histoire de l’ambassade dans Le Grand Duché de Varsovie en 1812,
Paris 1815, passim.
70
Mikołaj Getka-Kenig
Bardziej niż dobrej woli cesarza, tę decyzję należy przypisywać
ambitnym planom szeroko zakrojonych przekształceń na skalę ogólnoeu-
ropejską. Dokładnie nie wiadomo, co Napoleon zamierzał uczynić z podbitą
i upokorzoną Rosją, z pewnością jednak sytuacja państwa polskiego musia-
łaby się poważnie zmienić nie tylko pod względem terytorialnym. Jeżeli
wierzyć informacjom pochodzącym z relacji własnych Napoleona i jego
towarzyszy ze Świętej Heleny, struktura Wielkiego Cesarstwa zostałaby
poważnie przekształcona i nastawiona na pozaeuropejski rozrost, obej-
mując ostatecznie całą wschodnią półkulę globu ziemskiego
18
. Nawet jeżeli
w 1812 r. cesarz nie miał aż takich ambicji, perspektywa wygranej wojny
musiała działać na wyobraźnię współczesnych. Oczywiście wszelkie nadzieje
ostatecznie zostały rozwiane w obliczu klęski moskiewskiej. Szybko okazało
się, że nie tylko imperium nic na tej wojnie nie zyskało, ale stopniowo
zaczęło wszystko tracić. Dlatego warto pamiętać, że ówczesna częściowa
reforma ustroju Księstwa stanowiła jedyny poważniejszy przejaw funda-
mentalnych zmian, które miały w założeniu objąć cały napoleoński świat.
W moich dotychczasowych badaniach, oprócz kwestii stricte prawno-
-ustrojowych, interesuje mnie również stan świadomości mieszkańców
Księstwa Warszawskiego na temat ich nadgranicznej sytuacji
19
. Teraz należy
jedynie zaznaczyć, że niemało źródeł, pochodzących z kręgów myślicieli poli-
tycznych omawianego okresu, poświadcza chęć wykorzystania tego faktu
w walce o niepodległość. Staropolskie przekonanie o przedmurzu chrześci-
jaństwa w omawianym okresie przekształciło się w mit Polski jako bastionu
wyższej kultury, ostoi europejskości na granicach orientalnej dziczy (dzie-
dziny Tamerlana, jak pisał o Rosji Woronicz). Na tej podstawie miały opierać
się imperialne nadzieje Francuzów, którzy mogli wykorzystać strategiczne
położenie ziem polskich. Zdominowanie Rosji, której kosztem spodziewano
się przywrócić upadłej ojczyźnie dawne znaczenie, stanowiło bowiem klucz
do uniwersalnego panowania. A wrota do niej stały przecież nad Wisłą.
18
J.C. Herold, The Age of Napoleon, New York 2002, s. 301–302; E.V. Tarle, Napoleon’s
invasion of Russia 1812, New York 1971, s. 55.
19
Na ten temat niewiele dotąd pisano. Zob. M. Deszczyńska, Wyobrażenie przedmurza
w piśmiennictwie schyłku polskiego oświecenia, „Przegląd Historyczny”, 92 (2001), 3,
s. 285–300.
71
A
GNIESZKA
R
OKITA
Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II
Pojęcie i znaczenie Kresów Wschodnich
w XIX wieku
K
resy Wschodnie, pełne tajemnic i pięknych krajobrazów, od zawsze fascy-
nowały Polaków. Jak zauważył Ryszard Kiersnowski, są pojęciem niejed-
noznacznym, zmiennym w czasie i mobilnym w przestrzeni
1
. Przytoczone zdanie
odzwierciedla dziewiętnastowieczne poglądy, kiedy kształtowało się pojęcie
Kresów w kolejnych próbach zdefi niowania go zarówno w aspekcie geogra-
fi cznym, jak i kulturowym. Jednocześnie w Kresach zaczęto dostrzegać silny
pierwiastek ostoi polskości, a także obszar o znaczeniu politycznym.
Jako pierwszy słowa Kresy użył w swojej twórczości Wincenty Pol
w wydanym w 1854 r. rapsodzie rycerskim Mohort. Określił tym mianem
żyjące własnym rytmem pogranicze wschodnie. W. Pol sławił więc Kresy nie
jako obszar, lecz jako ujawniającą się w charakterach, stylu życia i postawie
kresowość
2
. Do spopularyzowania terminu Kresy przyczynił się także Jan
Zachariasiewicz wydając w 1860 r. książkę Na kresach
3
.
Było to zupełnie inne rozumienie tego pojęcia niż w języku staro-
polskim XVII i XVIII w., w którym nazwa Kresy oznaczała linię stanic
wojskowych na południowo-wschodnim pograniczu Ukrainy. Tak też
wytłumaczył to pojęcie Samuel Orgelbrand, pisząc w wydawanej od 1859 r.
1
R. Kiersnowski, Kresy przez małe i wielkie „K”, [w:] Kresy – pojęcie i rzeczywistość,
red. K. Handke, Warszawa 1997, s. 110.
2
J. Kolbuszewski, Kresy jako kategoria aksjologiczna, „Przegląd Powszechny”, 11 (1987),
s. 183; W. Pol był pochodzenia niemieckiego, ale wychowywany przez matkę w polskim
środowisku stał się jednym z najbardziej patriotycznych poetów o poglądach konserwa-
tywnych i antychłopskich, którzy pisali w XIX w. T. Chrzanowski, Przeobrażenia literatury
ziemiańskiej, [w:] Dziedzictwo. Ziemianie polscy i ich udział w życiu narodu, red. T. Chrza-
nowski, Kraków 1995, s. 179–212.
3
T. Chrzanowski, Kresy, czyli obszary tęsknot, Kraków 2001, s. 6.
72
Agnieszka Rokita
encyklopedii, że pogranicza Polski od Tatarów i Wołoszczyzny, a później i Koza-
czyzny, strzegły nieliczne chorągwie w długiej linii rozciągnięte od Dniepru do Dnie-
stru. Linie te nazywano kresami
4
. Rzecz uszczegółowił jeszcze Zygmunt Gloger
w Encyklopedii staropolskiej (1900-1903): Kresami zwano stanowiska wojskowe,
czyli wojskowe stójki i poczty rozstawione na pobereżach Podola i Ukrainy, jako
straże graniczne od napadu Tatarów i hajdamaków, a zarazem do przesyłania listów
i znaków alarmu służące. Ponieważ służbę taką odbywano kolejno, na zmianę, czyli
jak komu wypadała kreska, kresa, więc i nazwa stąd poszła. […] Służbę kolejną
na stójce u wójta zwano «kresową» i znad Wisły wzięto nazwę na Ruś. Ponieważ
linia czatowni pogranicznych, ciągnąca się przez stepy od Dniepru do Dniestru, była
łańcuchem takich stójek wojskowych, więc w mowie potocznej przyplątano czasem
do nazwy kresów znaczenie granicy Rzplitej od Zaporoża, Tatarów, Wołoszczyzn
5
.
Zatem Kresy początkowo oznaczały tylko przygraniczny pas ufortyfi -
kowań, a dopiero z czasem stały się nazwą geografi czną. Poza tym, dawniej
„kresami” określano wszelkie ziemie przygraniczne, w szczególności zaś te,
które oddzielały sąsiednie państwa
6
. Również Samuel Linde w swoim Słow-
niku języka polskiego (1807-1814) objaśnił słowo KRES, KRYS, tłumacząc
to hasło w kontekście celu, kredytu, granicy życia, a w znaczeniu teryto-
rialnym przytoczył cytat, iż Królestwa pewny swój kres mają
7
. Wraz z upływem
lat zasięg terytorialny i pojęciowy tego słowa ulegał zmianie i pojawiały się
jego nowe defi nicje.
Z punktu widzenia geografi cznego granice Kresów nie zostały
nigdy precyzyjnie wytyczone. Zazwyczaj przyjmowano, że jest to teren
na wschód od zwartego etnicznie obszaru polskiego. Niektórzy uważali,
iż są to ziemie położone między Królestwem Kongresowym, a grani-
cami Rzeczpospolitej z 1772 r. Do Kresów zaliczano niekiedy Smoleńsz-
czyznę oraz Kijów, leżące na terenach utraconych przez Rzeczpospolitą
jeszcze w XVII wieku, a także Podlasie i Chełmszczyznę. Istniały też różne
opinie co do przynależności Białostocczyzny lub Grodzieńszczyzny, nie
mówiąc już o bardziej peryferyjnie położonej łotewskiej Łatgalii, Żmudzi,
czy ukraińsko-rumuńskiej Bukowinie
8
. Aleksy Miller pisał: Stopniowo
pojęcie Kresów zaczęło obejmować praktycznie wszystkie ziemie zajęte przez Impe-
rium Rosyjskie po rozbiorach Rzeczpospolitej pod koniec XVIII wieku, to znaczy
4
S. Orgelbranda encyklopedja powszechna, t. 16, Warszawa 1864, s. 51.
5
Z. Gloger, Encyklopedia staropolska, t. 3, Warszawa 1985, s. 98–99; por. J. Kolbuszewski,
Kresy jako kategoria…, s. 179.
6
T. Chrzanowski, Kresy…, s. 6.
7
S. Linde, Słownik języka polskiego, t. 2, Warszawa 1855, s. 490; por. Słownik języka
polskiego, red. J. Karłowicz, A. Kryński, W. Niedźwiedzki, t. 2, [Warszawa 1900], s. 543.
8
P. Eberhardt, Polska ludność kresowa. Rodowód, liczebność, rozmieszczenie, Warszawa 1998,
s. 19.
73
Pojęcie i znaczenie Kresów Wschodnichw XIX wieku
współczesną Litwę, Białoruś i Ukrainę Prawobrzeżną
9
. Dopiero w okresie
międzywojennym do Kresów zaczęto wliczać Galicję, zwaną ówcześnie
Małopolską Wschodnią
10
.
Stan najnowszych badań nad określeniem granic polskich XIX-
-wiecznych Kresów podał Mirosław Ustrzycki. Zaliczył do nich, podobnie
jak Aleksy Miller, przedrozbiorowe ziemie Rzeczpospolitej, które znalazły
się na wschód od Królestwa Polskiego. Na obszar ten składało się dzie-
więć guberni. Sześć na terenie byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego
– wileńska, kowieńska, grodzieńska, mińska, mohylewska, witebska
oraz trzy w obszarze Rusi koronnej – podolska, wołyńska i kijowska. Był
to obszar około 470 tys. km
2
. Zasięg guberni nie do końca pokrywał się
dokładnie z obszarem Polski przedrozbiorowej, bowiem w ich skład z jednej
strony wchodził Kijów, a z drugiej poza ich granicami znalazło się Księstwo
Kurlandii i Semigalii. Poza tak zakreślonym obszarem Kresów znalazły się
także inne tereny, gdzie Polacy mieszkali w większych skupiskach. Dobrym
tego przykładem była Smoleńszczyzna
11
.
Duży wkład w badania nad pojęciem Kresów wniósł prof. Stefan
Kieniewicz (1907-1992). Przedstawił analizę ewolucji terminu Kresy
w artykule Kresy. Przemiany terminologiczne w perspektywie dziejowej. Później
piszący historycy często sięgali do zawartych w nim tez. Kieniewicz
zwrócił uwagę, iż po pokoju w Tylży i utworzeniu Księstwa Warszaw-
skiego często posługiwano się terminem „ziemie zabrane”
12
. Utożsamiano
go z terytoriami zajętymi w trakcie zaborów przez Rosję, a w czasach
Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego termin ten wiązał się
z roszczeniem o przyłączenie utraconych ziem. Nazwa ta odzwiercie-
dlała nadzieje na szybkie zjednoczenie terytoriów dawnej Rzeczpospolitej
i tymczasowość istniejącego stanu
13
. Gdy Polacy uświadomili sobie, że nie
ma szans na odzyskanie utraconego terytorium, bardziej popularny stał
się termin Kresy Wschodnie, z którym zaczęto utożsamiać ziemie poło-
żone na wschód od Królestwa Polskiego
14
.
9
A. Miller, Kresy wschodnie Rzeczpospolitej, czy zachodnie rubieże Rosyjskiego Imperium?,
[w:] Polacy i Rosjanie 100 kluczowych pojęć, red. P. Kowala, A. Magdziak-Miszewska,
M. Zuchniak, Warszawa 2002, s. 115; por. T. Chrzanowski, Kresy…, s. 6.
10
P. Eberhardt, Polska ludność kresowa…, s. 22.
11
M. Ustrzycki, Ziemianie polscy na Kresach 1864–1914. Świat wartości i postaw,
Kraków 2006, s. 7–8; por. A. Miller, Kresy wschodnie Rzeczpospolitej…, s. 115.
12
S. Kieniewicz, Kresy. Przemiany terminologiczne w perspektywie dziejowej, „Przegląd
Wschodni”, 1 (1991), 1 s. 3.
13
P. Eberhardt, Polska ludność kresowa…, s. 14.
14
Tamże, s. 13.
74
Agnieszka Rokita
Kolejne przemiany w rozumieniu ziem zabranych nastąpiły w okresie
przygotowań do powstania styczniowego. Wówczas obszar ten, zwłaszcza
w obozie czerwonych, zaczęto nazywać terminem „Litwa i Ruś”. Wiązało
się to głównie z tym, iż rozpoczynający się proces likwidacji poddaństwa
i uwłaszczenia uwydatniał fakt, że na terenach tych w zasadzie jedynym
pierwiastkiem polskości była szlachta. Z kolei ziemiaństwo sympatyzujące
z białymi traktowało te dwa kraje jako polskie. To tutaj mieli oni swoje
majątki i dlatego z trudem przychodziło im zaakceptowanie odmienności
etnicznej tych regionów
15
.
Po powstaniu styczniowym władze rosyjskie przekonały się, że Polacy
nie pogodzili się z utratą ziem kresowych, dlatego dokładały wszelkich
starań, by nie dopuścić do powstania jakiejkolwiek formy państwowości
polskiej nad Wisłą oraz by zniszczyć polskość na Kresach. Według ofi cjalnej
terminologii rosyjskiej stanowiły one odpowiednio Kraj Północno-Zachodni
oraz Południowo-Zachodni (Siewierozapadnyj i Jugozapadnyj kraj). Nazwy
te wyrażały stosunek Rosjan do ziem zabranych. Według nich stanowiły
one rdzenne ziemie rosyjskie, które na powrót po latach polskiej okupacji
powróciły do macierzy
16
.
Kresy stale były przedmiotem sporów o charakterze politycznym.
Teoretycy strategii w XIX wieku byli zgodni co do tego, iż zwycięstwo
w wojnie między Polską a Rosją zależeć będzie od opanowania ziem zabra-
nych
17
. Dlatego też hasło „granic 1772 roku” stało się nieodłączną częścią
polskich koncepcji politycznych przez cały XIX wiek”. Po upadku powstania
1830 r. polska myśl polityczna poszukiwała sojuszników w walce z Rosją
i jej nadzieje w samym Imperium Rosyjskim były związane z Ukrainą,
która miała się stać trzecią częścią składową odrodzonej Rzeczypospolitej
18
.
W okresie powstań 1830 i 1863 r. pojawiła się na ofi cjalnych pieczęciach
obok znaku Orła - Pogoń, a Rząd Narodowy 1863 r. dodał jeszcze wize-
runek Michała Archanioła jako symbol Rusi
19
. Niestety, idea sojuszu z Pola-
kami nie znajdowała szerokiego oddźwięku u Ukraińców, Białorusinów czy
Litwinów, w których wyobrażeniu przyszłość wyglądała zupełnie inaczej
20
.
15
S. Kieniewicz, Kresy…, s. 5.
16
Tamże, s. 7; P. Eberhardt, Polska ludność kresowa…, s. 15.
17
S. Kieniewicz, Kresy…, s. 4.
18
A. Miller, Kresy wschodnie…, s. 117.
19
P. Eberhardt, Polska ludność kresowa…, s. 19.
20
A. Miller, Kresy wschodnie…, s. 118; U schyłku XIX w. na Kresach zaczęły pojawiać
się ruchy narodowe, co zagrażało konfl iktami na tle etnicznym i wręcz uniemożliwiało
pogodzenie wszystkich interesów. Litwini nie mogli zaakceptować przynależności
Wilna do Polski i takie same nastroje panowały na Ukrainie w stosunku do Lwowa.
Jednakże jeszcze u progu XX wieku było na tych terenach wielu ludzi nie w pełni
75
Pojęcie i znaczenie Kresów Wschodnichw XIX wieku
W późniejszym jeszcze czasie polskie ugrupowania polityczne,
dążąc do odzyskania niepodległości, w różny sposób widziały przyszłość
ziem wschodnich Rzeczypospolitej. Zwolennicy Józefa Piłsudskiego,
nawiązując do koncepcji głoszonych przez Rząd Narodowy z okresu
powstania styczniowego, szukali rozwiązania w jedności politycznej.
Uważali, że na zasadzie federacji łączącej wolne i równe narody uda się
odtworzyć państwo nawiązujące do tradycji Rzeczypospolitej. Idea ta
była bliska także osobom nie związanym ze środowiskiem Piłsudskiego.
Ludwik Popławski, prekursor ruchu narodowego, w 1903 r. na łamach
„Przeglądu Wszechpolskiego” wyznaczał granice przyszłego państwa
polskiego daleko na wschodzie i również w jego odczuciu powinno ono
obejmować prócz ziem etnicznie polskich, tzw. ziemie kresowe
21
. W myśl
tej koncepcji Kresy Wschodnie obejmowały całość ziem zabranych przez
Rosję w trakcie trzech kolejnych zaborów. Z czasem w samym środowisku
endeckim myśl ta ewoluowała, czego skutkiem były koncepcje głoszone
przez ucznia Popławskiego, Romana Dmowskiego, który proponował
skromniejsze postulaty terytorialne. Według niego odzyskanie całych
Kresów Wschodnich było nierealne, a dla Polski wręcz szkodliwe. Z tego
powodu członkowie ruchu narodowego postulowali przyłączyć tylko te
tereny, gdzie ludność polska stanowiła dużą siłę demografi czną i kultu-
rową
22
. W ten sposób nowo odrodzone państwo polskie miało zabezpie-
czyć się przed zgubnymi waśniami narodowościowymi.
Kresy nie obejmują swoim znaczeniem tylko obszaru geografi cz-
nego, ale także całokształt zjawisk społecznych i historycznych związanych
z tym obszarem. Była to kraina o oddzielnych cechach, rządząca się swoimi
wartościami, gdzie kultury przenikały się i różne narody oraz wyznania
żyły w zgodzie obok siebie
23
. Należy przytoczyć tu powtarzany w wielu
opracowaniach fragment z książki Jacka Kolbuszewskiego: Pisane wielką
literą Kresy stanowią jedyny w swoim rodzaju równoważnik nazwy geografi cznej,
zakresem swym obejmujący kilka regionów, kilka krain, kilka nawet obszarów
etnicznych, uznanych jednak za obszar polskiej swojskości. Rzec by można, że Kresy
są słowem nieledwie magicznym […] słowem przypominającym dni chwały i potęgi,
świadomych swej narodowości. Różnorodność etniczna i kulturowa nie ułatwiała
rozwiązania problemu granic. P. Eberhardt, Polska ludność kresowa…, s. 19; por. B. Daniel,
Walka o ziemię. Szlachta polska na Ukrainie prawobrzeżnej pomiędzy caratem a ludem ukraiń-
skim 1863–1914, Warszawa 2000.
21
L. Popławski, Zadanie polityki narodowej na kresach, „Przegląd Wszechpolski”, 9 (1903),
s. 627; por. T. Kulak, Kresy w myśli politycznej Jana Ludwika Popławskiego, [w:] Między Polską
etniczną a historyczną, red. W. Wrzesiński, Wrocław 1988, s. 187–208.
22
P. Eberhardt, Polska Ludność kresowa…, s. 17.
23
J. Kolbuszewski, Kresy jako kategoria…, s. 12.
76
Agnieszka Rokita
ale także klęsk i męczeństwa. Są bowiem owe Kresy tak samo najwyraźniejszą rzeczy-
wistością polskich losów, jak zarazem mitem
24
. Specyfi czny charakter polskiego
terminu Kresy podkreśla fakt, iż tej ekspresji znaczeniowej nie mają obce
odpowiedniki słownikowe tego słowa (niem. „Grenzland”, fr. „confi n”,
ang. „Borderland”, słow. „pohranićie” etc)
25
.
Kresy w rozumieniu Polaków zawierają w sobie duży ładunek
emocjonalny. Ten charakter oddaje najbardziej przywołany już Kolbu-
szewski pisząc: Kresy… Osobliwe to słowo. Ewokuje wizje przeszłości zarówno w jej
wymiarze narodowym, jak i prywatnym, rodzinnym
26
. W XIX w. na wyobraźnię
narodową oddziaływały pewne właściwości życia polskiego na Kresach.
Wzmacniało to dumę narodową, choćby przez to, że pierwiastek polski
na ziemiach kresowych, różniąc się nie tylko pod względem etnicznym ale
też wyznaniowym i językowym, był nieliczny, a mimo to stawiał silny opór
zaborcy
27
. Na wyjątkowość Kresów wynikająca z tak silnego wymieszania
kulturowego zwrócił także uwagę Tadeusz Chrzanowski
28
.
Nie bez znaczenia był odmienny styl życia ziemian kresowych. Anali-
zując pamiętniki spisane przez ziemian kresowych, będących świadkami
zmierzchu i upadku kresowego świata, odnosi się wrażenie, że chcąc zrozu-
mieć specyfi kę omawianego obszaru, jego granice geografi czne schodzą
zdecydowanie na dalszy plan
29
. Ten miniony bezpowrotnie świat był zdaje
się ostatnim bastionem staropolskiej kultury w XIX w. Ziemiański dwór był
miejscem, gdzie potrafi ono czerpać radość z życia, a przywiązanie do tradycji
i rodzinnego domu było niezwykle silne. Przekroczywszy próg, wchodziło
się w świat rządzący się własnymi prawami, który kształtowała przeszłość,
pokolenie po pokoleniu
30
. Szczególnie w nowszych badaniach kładzie się
nacisk na to, iż ziemian łączył styl życia, więzi rodzinne i towarzyskie.
24
Tamże.
25
R. Kiersnowski, Kresy przez małe i wielkie „K”…, s. 110; J. Kolbuszewski, Kresy jako
kategoria…, s. 179.
26
J. Kolbuszewski, Kresy jako kategoria…, s. 12.
27
B. Jasinowski, Podstawowe znaczenie kresów południowo-wschodnich w budowie polskiej
psychiki i świadomości narodowej, „Pamiętnik Literacki”, 2 (1936), s. 217.
28
T. Chrzanowski, Kresy…, s. 7.
29
Barwne opisy i ciekawe informacje o życiu ziemiańskim na Kresach w XIX w. zawie-
rają pamiętniki: Marii Czapskiej (Europa w rodzinie, Warszawa 2004), Jarosława Iwasz-
kiewicza (Książka moich wspomnień, Kraków 1968), Antoniego Kieniewicza (Nad Prypecią,
dawno temu… Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, Wrocław 1989), Stanisława Mianow-
skiego (Świat, który odszedł. Wspomnienia Wilnianina 1895–1945, Warszawa 1995), Heleny
Roth z Jaczynowskich (Czasy, miejsca, ludzie. Wspomnienia z Kresów Wschodnich, Kraków
2009), Stanisława Stempowskiego (Pamiętniki 1870–1914, Wrocław 1953), Janiny
z Puttkamerów Żółtowskiej (Inne czasy, inni ludzie, wyd. 2, Londyn 1998) i wielu innych.
30
L. Pękalski, M. Wiśniewski, Polska: dwory, dworki, Warszawa 1995, s. 7.
77
Pojęcie i znaczenie Kresów Wschodnichw XIX wieku
Cechami wyróżniającymi życie towarzyskie były przede wszystkim mniej
sformalizowane relacje łączące jego uczestników, aczkolwiek w sposób
wręcz naturalny regulowane poprzez obowiązującą etykietę. Długotrwała
znajomość i zabawa we własnym gronie warunkowały otwartość i bezinte-
resowność. Nie bez znaczenia była także sceneria pięknych salonów i przy-
rody, w jakiej toczyło się to życie
31
. Uwarunkowania te miały znaczący
wpływ na przetrwanie ziemiaństwa jako grupy społecznej. Po 1863 roku,
mimo ciężkiej sytuacji politycznej, w dalszym ciągu jak w ubiegłych latach,
panował obowiązek szczególnego przestrzegania zasad kodeksu honoro-
wego, wymóg obecności na prestiżowych imprezach towarzyskich, bywanie
w klubach, teatrach i restauracjach
32
.
Kresy szerzej pojmowane to w pewnym sensie także legenda, mit
i obraz w literaturze. Tak pisał o tym Miller: W polskiej kulturze epoki roman-
tyzmu mit Kresów, swego rodzaju Arkadii, odgrywał ogromną rolę. Był to mit
w dokładnym tego słowa znaczeniu. Był on bardzo daleki od rzeczywistości, ideali-
zował role Polaków na tych terenach oraz ich stosunki z miejscowymi chłopami.
Mit ten jednak tworzył szczególną swego rodzaju rzeczywistość, szczególną więź
emocjonalną z tymi ziemiami, z ucieleśnioną w zagrodach szlacheckich polskością,
dla której zagrożenie pochodziło teraz nie od Tatarów czy od Turków, jak w zaraniu
tego mitu, ale od Moskali
33
. Sentyment do Kresów XIX w. rozbudziła w latach
1884-1888 Trylogia Henryka Sienkiewicza. Czytający ją w trzech zaborach
Polacy wracali wspomnieniami do władztwa polskich magnatów na Dzikich
Polach i do sielskiego życia w zaściankach. Podobnie oddziaływały: Nad
Niemnem Elizy Orzeszkowej, powieści Marii Rodziewiczówny (Dewajtis,
Czachary, Szary proch, Klejnot, Południca) oraz opowiadania kresowych gawę-
dziarzy: Ignacego Chodźki (Obrazy Litewskie), Eustachego Iwanowskiego
ps. Hellenius(Pamiątki polskie z róż nych czasów,
Listki wichrem do Krakowa
z Ukrainy przyniesione), Antoniego J. Rollego i innych
34
.
Na przestrzeni XIX w. pojęcie Kresów ewoluowało i nabierało nowej
treści, na co miały wpływ zarówno uwarunkowania historyczne, jak
i kulturowe. Klimat kresowy przenikał także na pozostałe polskie ziemie.
Każdy kto był emocjonalnie związany z Kresami, nosił ich obraz w sobie
i jakąś cząstkę tego świata zabierał ze sobą wszędzie tam, gdzie prowadziły
31
A. Piotrowicz, Słownictwo i frazeologia życia towarzyskiego w polskiej leksykografi i XX wieku,
Warszawa 2004, s. 21; Najnowszą publikacją podejmującą tą jest książka M. Ustrzycki,
Ziemianie polscy na Kresach 1864–1914.
32
E. Jaworski, E. Kosowska, Polska kultura ziemiańska, [w:] Polska kultura ziemiańska.
Szkice i rozprawy, red. E. Kosowska, Katowice 1995, s. 36.
33
A. Miller, Kresy wschodnie…, s. 117.
34
S. Kieniewicz, Kresy. Przemiany terminologiczne…, s. 7.
78
Agnieszka Rokita
go koleje losu. Mimo upływającego czasu znaczenie Kresów wcale nie
osłabło. Chociaż XX-wieczne zawieruchy wojenne całkowicie zniszczyły byt
kresowego świata, to poczucie wspólnego dziedzictwa kulturowego nadal
wpływa na współczesne spojrzenie na problematykę Kresów, a dzieje się
to zgodnie z wielką prawdą, że umrzeć musi najpierw w życiu realnym to, co ma
narodzić się w pieśni
35
.
35
B. Jasinowski, Podstawowe znaczenie kresów południowo-wschodnich w budowie polskiej
psychiki i świadomości narodowej, „Pamiętnik Literacki” 2 (1936), s. 216.
79
P
AWEŁ
S
TEFANEK
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
Estonia – między wschodem a zachodem.
System prawny i inne czynniki
determinujące miejsce ziem estońskich
na mapie dziewiętnastowiecznej Europy
Z
iemie estońskie, choć od zakończenia wojny północnej były częścią Impe-
rium Rosyjskiego i z pozoru należały do Europy Wschodniej, to jednak
historycznie zawsze były związane z zachodnioeuropejskim kręgiem cywi-
lizacyjnym. W głównej mierze było to spowodowane kulturą niemiecką,
obecną w Infl antach. Tradycja germańskiej dominacji w tym regionie Europy
sięgała jeszcze czasów średniowiecza i ani obecność na tym obszarze impe-
rium polsko-litewskiego, ani szwedzkiego nic w tym zakresie nie zmieniły.
Król Zygmunt August wydał w Wilnie 28 XI 1561 przywilej (Privilegium Sigi-
smundi Augusti) zgodnie z którym zarówno Kościół luterański, jak i niemiecki
samorząd oraz niemieckie sądownictwo miały zachować uprzywilejowaną
pozycję
1
. Była to nagroda dla Gottharda Kettlera (1517/1518–1578) za
poparcie, jakie udzielił królowi w wojnie o jego księstwo.
Po drugiej stronie granicy, władcy szwedzcy także w pełni respekto-
wali przywileje niemieckiej szlachty i dokonywali raczej powierzchownych
zmian. Do takich należałoby zaliczyć podział ziem estońskich w 1634 r.
na dwie gubernie: estlandzką oraz infl ancką. Po zawarciu pokoju oliwskiego
po raz pierwszy wybrano marszałków szlachty, na północy estlandzkiego
Ritterschafthaupmanna, na południu zaś, infl anckiego Landmarshalla
2
.
Powołano także Kasy Krajowe – Landkassen oraz Kolegia Landratów.
1
A. Szabaciuk, Organizacja samorządu ziemskiego szlachty bałtyckiej na terytorium Infl ant
w latach 1561–1920, „Annales UMCS”, 63 (2008), s. 68.
2
Tamże, s. 70.
80
Paweł Stefanek
Jedynie Karol XII starał się ten proces cofnąć i wprowadzić swoje rządy
absolutne także po drugiej stronie Bałtyku. Jednakże, w wyniku klęski
w wojnie północnej, nie udało mu się tego zrealizować.
Niemcy, wykorzystując silną pozycje ekonomiczną i polityczną, wywal-
czyli także w ramach państwa rosyjskiego znaczny zakres autonomii. Już
Piotr I obiecał obrońcom Tallinna poszanowanie wszelkich przywilejów miast
i szlachty. Danego słowa dotrzymał, co znalazło swój wyraz w odpowied-
nich artykułach traktatu nysztadzkiego. Jednocześnie, wraz z zakończeniem
wojny północnej, swoją działalność rozpoczęła Komisja Restytucyjna, której
celem był zwrot własności, zabranej niemieckiej szlachcie w czasach szwedz-
kiego panowania
3
. Polityka władz rosyjskich doprowadziła do powstania tzw.
specjalnego statusu bałtycko-niemieckiego Landesstaat wewnątrz Imperium
Rosyjskiego. Władze nad bałtyckimi guberniami sprawowały lokalne zgro-
madzenia szlacheckie – Landtagi. Jednakże w okresie panowania rosyjskiego
w ich skład nie wchodzili już przedstawiciele miast
4
. Podobnie jak za czasów
szwedzkich administracja ziemi estońskich została zorganizowana w postaci
dwóch guberni. Północ kraju wraz z Tallinnem stanowiła gubernię rewelską,
dopiero w 1796 r. jej nazwę zamieniono na estlandzką. Początkowo należał
do niej również Dorpat, jednak w 1722 r. powiat dorpacki przeniesiono
do guberni livlandzkiej (infl anckiej), której stolicą była Ryga
5
. Oprócz nich
do guberni bałtyckich zaliczamy także, przyłączoną do Rosji w 1795 r., gubernię
kurlandzką. Wszystkie trzy należały do sankt-petersburskiej prowincji impe-
rium. Henryk Plater na początku XIX w. oceniał liczbę ludności niemieckiej
na tym obszarze na 150 tys., Łotyszy miało być 600 tys. a Estończyków 450 tys.
6
Plater zauważył również, że językiem urzędowym w guberniach bałtyckich jest
niemiecki – wszystkie wyroki sądowe, umowy, obwieszczenia władzy guber-
nialnej czy powiatowej oraz nazwy ulic i miast były zapisywane w tym języku.
Tylko kontakty między władzami regionalnymi a centralnymi odbywały
się w języku rosyjskim. Jednakże nie tylko odrębne instytucje, lecz również
własny system prawny stanowił o odrębności ziem estońskich. Jego korzeni,
tak jak w większości innych państw Europy zachodniej, należy poszukiwać
w prawie rzymskim. Ziemie estońskie, kulturowo silnie związane ze Świętym
3
E. Cheshikhin, Kratkaia Istoria Pribaltiskawa Kraia, Ryga 1894, s. 50.
4
J. Lewandowski, Historia Estonii, Wrocław 2002, s. 108.
5
E. Cheshikhin, Kratkaia..., s. 51.
6
H. Plater, Jeografi a wschodniey części Europy, czyli opis krajów przez wielorakie narody
Sławiańskie, Wrocław, 1825, s. 260.
81
Estonia – między wschodem a zachodem
Cesarstwem Rzymskim Narodu Niemieckiego, uległy procesowi recepcji tego
systemu prawnego
7
.
Interesujących danych na temat obecności wpływów prawa rzym-
skiego w estońskim systemie prawnym dostarcza analiza częstotliwości
użycia w dwóch estońskojęzycznych periodykach prawniczych terminologii
łacińskiej
8
. Estońska badaczka M. Ristikivi ustaliła, że w okresie międzywo-
jennym jej natężenie było większe niż nawet obecnie, co świadczy o tym,
że prawnicy wykształceni na zrusyfi kowanych uczelniach nadal byli bardzo
mocno zakorzenieni w romańskiej tradycji prawniczej. Przejście pod władzę
rosyjską nic w tym zakresie nie zmieniło. Gdy szczegółowo przyjrzymy się
wpływom Rosjan na poszczególne dziedziny prawa, to łatwo zauważymy,
że, podobnie jak w Królestwie Kongresowym, w głównej mierze doko-
nywali oni zmian w zakresie prawa karnego. W tym przypadku obowią-
zywały Kodeks Kar Głównych i Poprawczych z 1846 r., Kodeks Tagancewa
z 1903 r. i Kodeks Postepowania Karnego z 1864 r.
9
Jednakże w zakresie
prawa prywatnego siła tradycji była o wiele większa. Co więcej, separa-
tyzm Niemców bałtyckich nawet wzrósł. W 1865 r. udało im się wywalczyć
zgodą Aleksandra II wydanie Kodeksu Prowincjonalnego Prawa Cywilnego
Kurlandii, Livlandii oraz Estlandii. W nowej kodyfi kacji znalazł się zapis,
który stanowił, że prawem rzymskim można się posługiwać pomocniczo, gdy
prawo lokalne pewnych kwestii nie reguluje. W praktyce czyniono to dosyć
często. Dlatego też, w XIX w., podobnie jak i w wieku XVIII, wpływy prawa
rzymskiego przedostawały się na ziemie estońskie głównie poprzez praktykę
sądową. Jego obecność z jednej strony odróżniała gubernie nadbałtyckie
od ziem czysto rosyjskich, a z drugiej włączała je w obszar cywilizacji zachod-
nioeuropejskiej. Jako że późniejsze prawo estońskie było również pod silnym
wpływem germańskiego kręgu kulturowego, dzisiaj nie ma wątpliwości,
iż również w XIX w. stanowiło ono część europejskiego, kontynentalnego
systemu prawnego. Kodeks Prowincjonalny był ważnym osiągnięciem,
ponieważ po raz pierwszy w historii wszystkich trzech nadbałtyckich
prowincji doszło do ujednolicenia prawa prywatnego
10
. Integracja prawa
stosowanego w infl anckich guberniach przebiegała również na poziomie
uniwersyteckim. W Dorpacie początkowo w ramach wydziału prawa istniały
7
H. Siimets-Gross, Roman Law in the Baltic Private Law Act, the triumph of Roman Law
in the Baltic Sea Provinces?, „Juridical international”, 12 (2007), s. 180.
8
M. Ristikivi, Mirror of the European Legal Traditions: Latin Terminology in Estonian Law
Journals Õigus and Juridica, „Juridica International”, 17 (2010), s. 90-99.
9
M. Sedman, The Historical Experience of Estonia with the Plurality of Penal Law Acts,
„Juridica International”, 17 (2010), s. 227.
10
M. Luts, Private Law of the Baltic Provinces as a Patriotic Act, „Juridica International”,
5 (2000), s. 157.
82
Paweł Stefanek
oddzielne katedry dla Kurlandii, Estlandii oraz Livlandii. Jednakże w 1820 r.
podział ten zniesiono. Wcześniej za źródła prawa uważane były wszelkiego
rodzaju średniowieczne kodeksy i przywileje.
System prawny oddziaływał na inne sfery życia społecznego. Najlep-
szym tego dowodem jest wpływ prawa na rozwój stosunków kapitalistycz-
nych. Gdy przyjrzymy się choćby losom dziewiętnastowiecznych reform
włościańskich na ziemiach estońskich i rosyjskich, to łatwo zauważymy
występujące w tym zakresie różnice. Już w latach 1816–1819 na mocy ukazu
cara Aleksandra I przyznano estońskim chłopom prawo do posiadania
majątku osobistego i wprowadzono pewien rodzaj ograniczonej wolności
osobistej. Nie obejmowała ona bowiem prawa do przeniesienia się poza
granicę guberni, czy też odejścia do miasta
11
. W tym też czasie wprowa-
dzono samorząd wiejski, choć wciąż podlegał on nadzorowi ze strony dzie-
dziców. Zmiany te możemy zatem potraktować jedynie jako wstęp do wyżej
wspomnianej właściwej carskiej reformy rolnej. W stosunku do rosyjskich
mieszkańców wsi zakres wolności, jaką cieszył się estoński chłop, był jednak
o wiele większy nawet przed wstąpieniem na tron „cara wyzwoliciela”.
Z drugiej strony, przynależność do Imperium Rosyjskiego, przynaj-
mniej w tym okresie,, sprzyjała rozwojowi gospodarczemu ziem estoń-
skich. Dzięki panowaniu carów obszar ten przez prawie dwa stulecia nie
był dotknięty żadnymi konfl iktami zbrojnymi i choć cesarstwo prowadziło
w tym czasie wojny, wykorzystując ziemie estońskie jako rezerwuar rekruta
i jako bazę aprowizacyjną swej armii, to jednak nie prowadzono na tym
terenie żadnych operacji militarnych i dzięki temu ich gospodarka unik-
nęła zniszczeń wojennych
12
. Inną stroną korzyścią wynikającą ze statusu
części Imperium Rosyjskiego była możliwość skorzystania z ogromnego
rynku zbytu, jakim było cesarstwo. W połączeniu z nadmorskim charak-
terem tego kraju i faktem, że znajdowały się w nim liczne porty, co auto-
matycznie oznaczało dostęp do rynków zbytu położonych poza Rosją,
wywoływało to niezwykle korzystny wpływ na estoński handel i umożli-
wiało zbyt wyprodukowanych tutaj produktów po wysokich cenach. Nie
bez znaczenia w tym zakresie pozostawał fakt bliskiego sąsiedztwa ziem
estońskich oraz nowej stolicy Rosji, czyli Sankt Petersburga. Szczególnie
od 1870 r. (lub 1869 r.), kiedy to otwarto Kolej Bałtycką
13
(Прибалтийская
11
J. Lewandowski, Społeczno-gospodarcze podstawy ruchów narodowych w krajach bałtyckich
na przełomie XIX i XX wieku, „Res Historica”, 23 (2006), s. 146.
12
Tenże, Estonia, Warszawa 2001, s. 15.
13
Por. tamże, s. 19. Por. Rewel, Słownik Geografi czny Królestw Polskiego i innych krajów
słowiańskich, t. 9, Warszawa 1888, s. 629, gdzie znajduje się informacja o otwarciu kolei
w 1869 r.
83
Estonia – między wschodem a zachodem
Железная Дорогa
), dostęp estońskich towarów do tego, liczącego w 1907 r.
1,7 mln mieszkańców rynku zbytu, był stosunkowo łatwy. Linia łącząca
przez Narwę, Sankt Petersburg z Tallinnem, umożliwiła, że przez kraj
płynęły również towary rosyjskie.
Najważniejszymi postanowieniami reformy uwłaszczeniowej było
wprowadzenie możliwości wykupu na własność jedynie dotychczas użyt-
kowanych przez chłopów chutorów oraz zastąpienie pańszczyzny rentą
pieniężną jako jedyną formą zapłaty za dzierżawienie tegoż ostatniego
14
.
W kontekście przemian społecznych szczególnie ważny okazał się proces
wykupowania gospodarstw rolnych. Chłopi estońscy, korzystając z dobrej
koniunktury, mogli sobie pozwolić na ich odkupienie od często już zubożonej
szlachty. Zresztą na sprzedaż części swej ziemi decydowali się także szlach-
cice, którzy nie rezygnowali z prowadzenia działalności rolniczej. Czynili
tak, ponieważ prawo zakazywało włączania do ich folwarków gospodarstw
użytkowanych przez chłopów
15
. Dzięki temu mogliuzyskać środki na inwe-
stycje. Te z kolei najczęściej polegały na zakupie nowych urządzeń, prze-
prowadzeniu melioracji lub wprowadzeniu sztucznego nawożenia gruntów
rolnych. Często też ziemianie sprowadzali nowe gatunki bydła, budowali
mleczarnie i modernizowali gorzelnie. Cel tych zabiegów był jeden: zwięk-
szenie produkcji rolnej, a co za tym idzie, również zwiększenie wpływów
z ich sprzedaży. Nic więc dziwnego, że szczególnie w południowej Estonii,
gdzie warunki naturalne dla rozwoju rolnictwa były lepsze a rolnicy byli
bogatsi, proces wykupu przebiegał bardzo sprawnie i w 1916 r. już 80%
gospodarzy było ich właścicielami
16
. Jednocześnie jednak zakup gospodar-
stwa prowadził do zadłużenia jego nabywcy. Jeżeli bowiem brakowało mu
pieniędzy, jego dotychczasowy właściciel udzielał mu pożyczki. Ta z kolei
mogła być spłacana przez następne 20, a nawet i 30 lat. Długi okres spłaty
pozwalał na maksymalną obniżkę rat kredytowych, co było korzystne dla
pożyczkobiorcy.
Dzięki temu chłopi mogli sobie pozwolić na przeprowadzenie tych
samych inwestycji, jakie poczynili ich bogatsi, szlacheccy sąsiedzi. Oprócz
wymienionych już tutaj przedsięwzięć inwestycyjnych, bardzo popularne
wśród tej kategorii rolników było także wprowadzenie upraw ziemniaków
oraz lnu. Okazały się one szczególnie opłacalne, gdyż mogły być prze-
znaczone do dalszej produkcji jako surowiec w przemyśle: te pierwsze –
w gorzelniczym, a drugie – we włókienniczym. Rozwój stosunków
o charakterze kapitalistycznym dawał estońskim chłopom możliwość
14
J. Lewandowski, Historia Estonii…, s. 126.
15
Tamże.
16
Tamże, s. 151.
84
Paweł Stefanek
sprzedaży swoich produktów po wyższych cenach, a to z kolei prowadziło
do ogólnego wzrostu zamożności estońskiej wsi.
To także przyczyniło się do gospodarczego postępu ziem estońskich,
gdyż dzięki nim powiększył się wewnętrzny rynek zbytu na produkty
miejscowego przemysłu. Nie wszędzie jednak proces rozwoju przebiegał
równomiernie. Tak jak wcześniej ziemie estońskie przez wiele wieków były
podzielone na dwie części pod względem administracyjnym, tak w XIX w.
na południu kraju istniały korzystniejsze warunki dla rozwoju rolnictwa,
a na północy przemysłu. Zróżnicowanie w poziomie zamożności występo-
wało także w grupie samych chłopów. Wielu z nich nie dysponowało bowiem
wystarczającymi środkami na unowocześnienie swoich gospodarstw, a co
za tym idzie, także na spłatę rat pożyczkowych. Nawet bogatsi rolnicy mieli
kłopoty ze zgromadzeniem funduszy na nowe inwestycje. Dlatego też orga-
nizowali się w różnego rodzaju związki rolnicze oraz spółdzielnie i w ten
sposób wspólnymi siłami dokonywali inwestycji, aby później razem czerpać
z nich zyski
17
.
W celu pomocy rolnikom w 1902 r., z inicjatywy Jaana Tonissona,
powstało Estońskie Towarzystwo Oszczędnościowo-Pożyczkowe (Eesti
Laenu-ja Hoiuuhisus), uważane za pierwszy estoński bank narodowy
18
.
Oprócz niego działalność o charakterze bankowym prowadziło także ok.
90 kas oszczędnościowo-pożyczkowych, które zrzeszały ponad 40 tys.
członków
19
. Jednakżewielu biedniejszych gospodarzy wciąż nie było
w stanie spłacić rat pożyczkowych. Z tego powodu część z nich zbankruto-
wała, a ich ziemie zostały przejęte przez zamożniejszych sąsiadów. W konse-
kwencji wielu z nich zasiliło grupę najemnych robotników rolnych, a inni
wybrali emigrację i opuszczenie wsi. Mogli oni wyjechać poza granice
własnego kraju i w tym wypadku najczęściej wybierali Rosję
20
, co zaowo-
cowało powstaniem sporej społeczności estońskiej w Sankt Petersburgu
i jego okolicach, albo też zdecydować się na pozostanie w ojczyźnie i poszu-
kiwanie pracy w północnej części kraju.
W pierwszym okresie rewolucji przemysłowej na ziemiach estońskich
w głównej mierze rozwijała się Narwa, która była ośrodkiem przemysłu
włókienniczego. W 1880 r. powstała tam słynna Krenholmska Manufak-
tura, fabryka zatrudniająca ponad 5 tysięcy robotników
21
. Jednakże od lat
70. i 80. XIX w. najważniejszym ośrodkiem przemysłowym kraju stał się
17
Tamże, s. 152.
18
Tamże.
19
J. Lewandowski, Społeczno-gospodarcze podstawy..., s. 148.
20
Tenże, Historia Estonii…, s. 152.
21
Tenże, Estonia…, s. 19.
85
Estonia – między wschodem a zachodem
Tallinn. Wraz z napływem kapitału, przede wszystkim rosyjskiego, ale
także niemieckiego, francuskiego oraz brytyjskiego, do tego miasta przy-
bywali nowi mieszkańcy – robotnicy. Dalszy rozwój sieci kolejowej, która
połączyła stolice ziem estońskich z Rygą oraz mniejszymi ośrodkami
miejskimi
22
spowodował, że nowe fabryki pojawiły się także na prowincji,
łącznie z położonym na południu Tartu.
Przemiany o charakterze gospodarczym wywarły również duży wpływ
na estońskie społeczeństwo. Dotyczyły one samego stylu życia Estończyków,
co na zewnątrz wyrażało się np. porzuceniem tradycyjnego ludowego stroju
na rzecz nowej odzieży pochodzącej z fabryk. Zmiany dotknęły także ich
mentalności. Chłopi, którzy walczyli o swoje gospodarstwa czy też robot-
nicy albo kupcy, którzy poszukiwali poprawy swojego losu w miastach, nie
chcieli i nie mogli już być biernymi poddanymi swoich panów. Stali się
aktywnymi uczestnikami życia społecznego, odnieśli sukces na polu gospo-
darczym i dzięki temu poczuli się godnymi synami swej ziemi.
O tym, jak bardzo ziemie estońskie różniły się od Rosji, świadczył
również ich system edukacyjny, czego sztandarowym przykładem było
istnienie Uniwersytetu w Dorpacie. Wiek XIX przyniósł rozwój wyższych
uczelni w Moskwie i Sankt Petersburgu, jednakże w nadbałtyckim regionie
Imperium Rosyjskiego funkcjonował jedynie Uniwersytet Wileński oraz
Academia Petrina. Była to wyższa uczelnia założona w 1775 r. w Mitawie
z inicjatywy Księcia Kurlandii i Semigalii, a zarazem faworyta carycy Kata-
rzyny II, Piotra Birona
23
. W 1795 r. za zgodą Katarzyny II przekształcono
ją w uniwersytet. Z tą też uczelnią, jak i z założonym w Rydze w 1796 r.
Infl anckim Towarzystwem Dobroczynno-Ekonomicznym, związany był
przyszły rektor Uniwersytetu w Dorpacie, George Friedrich Parrot
24
.
Dlatego też po odrodzeniu się wyższej uczelni na ziemiach estońskich,
również to stowarzyszenie o charakterze społeczno-naukowym przeniosło
się w 1813 r. do Dorpatu. Początkowo wcale nie było jednak przesądzone,
że uniwersytet powróci nad Embach. O status miasta akademickiego rywa-
lizowały jeszcze Mitawa oraz Parnawa. Już w 1754 r. o powołanie w ich
mieście wyższej uczelni starali się radni tej ostatniej. Mimo to 4 maja 1799 r.
Paweł I zatwierdził statut Uniwersytetu Dorpackiego.
Ofi cjalna nazwa Uniwersytetu w Dorpacie brzmiała – Kaiserliche Universität
zu Dorpat. Słowo Kaiserliche oznacza oczywiście cesarski i wiąże się z faktem,
że przynajmniej ofi cjalnie jego założycielem był imperator. Z drugiej strony,
już sam język w jakim ją zapisano, pokazuję nam charakter tej uczelni.
22
Tamże.
23
Tamże, s. 66.
24
Tamże, s. 67.
86
Paweł Stefanek
Był to w gruncie rzeczy zachodnioeuropejski i niemiecki uniwersytet, który
jednakowoż zapewniał także budowanie mostu pomiędzy światem nauki
w Europie Zachodniej, jak i Rosją. Pierwsza immatrykulacja po reakty-
wacji uczelni odbyła się 21 kwietnia
25
. Pierwszym studentem został Łotysz
– Gustaw Peterson. Aleksander I osobiście zwiedzał placówkę 22 maja
1802 r.
26
Wraz z odnowieniem uczelni powołano do życia dorpacki okręg
naukowy, który w tym czasie składał się z guberni: estlandzkiej, livlandz-
kiej, kurlandzkiej oraz fi nlandzkiej. Wiele zasług dla rozwoju uniwersytetu
można przypisać nie tylko jej pierwszemu rektorowi, Georgowi Friedrichowi
Parrotowi, lecz również osobie, która jako pierwsza pełniła funkcję kura-
tora dorpackiego okręgu naukowego – Friedrichowi Klingerowi
27
. To on
wydał dzieło pt. Sturm und Drang, czyli Burza i szał, co z czasem stało się
sztandarowym hasłem europejskich romantyków. O przyszłość uczelni dbał
również jego następca i późniejszy rosyjski minister oświaty Karol Lieven.
Już w latach 1802–1803 zorganizowano znakomitą bibliotekę i ogród bota-
niczny, a nawet obserwatorium astronomiczne i muzea: zoologiczne oraz
starożytności antycznych.
W 1828 r. powstał na uniwersytecie Instytut Profesorski –
elitarna jednostka mająca kształcić kadrę dla rosyjskich uczelni wyższych.
W pierwszym roku jego istnienia przyjął dwudziestu kandydatów
28
. Uniwer-
sytet Dorpacki był jedyną tego rodzaju, cieszącą się bardzo dużą autonomią,
instytucją w Imperium Rosyjskim. W 1825 r. na uczelni pracowało trzydziestu
profesorów. Uniwersytet posiadał bibliotekę z księgozbiorem liczącym 30 tys.
egzemplarzy
29
. W 1820 studiowało na nim 262 studentów, w latach trzydzie-
stych i czterdziestych XIX w. liczba ta ustabilizowała się na poziomie 550–560
żaków. Z polskiego punktu widzenia ważnym wydarzeniem było założenie
w 1828 r. w Dorpacie pierwszej polskiej korporacji studenckiej Polonia.
Gorsze czasy dla uczelni nastały po epoce powstań belgijskich
i polskich z lat trzydziestych XIX w., kiedy to po raz pierwszy Rosjanie podjęli
próbę ograniczenia jego autonomii. Doszło nawet do tego, że w 1850 r. aresz-
towano rektora uniwersytetu, profesora prawa Edwarda Ossenbrungena
30
.
Oskarżony o kontakty z wolnomyślicielami został skazany na wygnanie.
Jego kolega, mający rosyjskie obywatelstwo docent Wiktor Hehn, otrzymał
wyrok zsyłki na Syberię. Jednakże w okresie odwilży posewastopolskiej
25
G. Manteuffel, Zarysy z dziejów krain dawnych infl anckich, Kraków 2007, s. 351.
26
K. Siliwaska, История Тартуского университета, 1632-1982, Tallinn 1982, s. 69.
27
G. Manteuffel, Zarysy z dziejów krain..., s. 353.
28
K. Siliwaska, История..., s. 82.
29
H. Plater, Jeografi a..., s. 270.
30
Tamże, s. 357.
87
Estonia – między wschodem a zachodem
sytuacja poprawiła się. Car Aleksander II wydał w 1865 r. nową ustawę
regulującą status Uniwersytetu w Dorpacie
31
. Dzięki niej uczelnia nadal
miała autonomiczny charakter. Rektora na czteroletnią kadencję wybierał
Senat, a Imperator jedynie zatwierdzał go na urzędzie. Uczelnia mogła
zachować swoją samodzielność także dlatego, że przez długi czas funkcję
kuratora dorpackiego pełnili Niemcy. Z czasem urząd ten przeszedł
jednak w ręce rosyjskie. Wraz z nastaniem epoki rusyfi kacji powierzono
go Michaiłowi Kapustinowi. Dzięki wcześniejszemu wsparciu ze strony
władz państwowych przez cały XIX w. uniwersytet mógł jednak szczycić
się dobrym poziomem naukowym. Trwały intensywne prace nad rozwojem
doktryny prawa infl anckiego, położono podwaliny pod przyszłość znako-
mitego wydziału medycznego. Dzięki Alma Mater Dorpatensis wykształciła
się liczna kadra prawników, lekarzy, lingwistów i innych specjalistów. Lista
profesorów, w tym Polaków, wykładających za granicą, a studiujących
w Dorpacie, także jest bardzo długa.
W 1887 r. na uniwersytecie studiowało 1704 studentów oraz 29
wolnych słuchaczy
32
. Liczba profesorów i docentów sięgnęła 73. Uniwer-
sytet składał się z pięciu wydziałów: protestancko-teologicznego, histo-
ryczno-fi lologicznego, fi zyko-matematycznego, prawnego (jurydycznego)
i medycznego. Na uczelni studiowali nie tylko Niemcy, lecz również Polacy,
Estończycy oraz przedstawiciele wielu innych narodów. Młodzież z guberni
bałtyckich mogła wybrać także studia na Politechnice w Rydze i w Insty-
tucie Weterynaryjnym w Dorpacie. Pozycja Uniwersytetu w Dorpacie była
jednak na tyle silne, że podporządkowano mu wszystkie instytucje szkolne
Kraju Bałtyckiego
33
. Wkrótce też powołano przy nim Instytut Nauczycielski
przemianowany z czasem na Seminarium Nauczycielskie. W Dorpacie
powstała również pierwsza w Rosji uniwersytecka klinika psychiatryczna.
Na teren uniwersytetu policja państwowa nie miała wstępu. Uczelnia
posiadała własne sądy i siły porządkowe. Dlatego też w epoce rusyfi kacji
poważnie ograniczono jej autonomię. Od 1884 r. status dorpackiej wszech-
nicy został uregulowany przez ogólnorosyjską ustawę uniwersytecką
34
.
Od tego momentu studenci mieli podlegać sądownictwu powszechnemu
i dozorowi policji. Kontroli władz poddano wszelkie imprezy akademickie
i zebrania studenckie. W 1893 r. nazwę miasta oraz uniwersytetu zmieniono
31
K. Siliwaska, История..., s. 87.
32
H. Plater, Jeografi a..., s. 366.
33
S. Isakow, Wprowadzenie, tłum. J. Lewandowski, [w:] Uniwerstet w Tartu a Polacy,
red. S. Isakow, J. Lewandowski, Lublin 1999, s. 10.
34
Z. Bednarski, Polacy na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Dorpacko-Juriewskiego w latach
1889-1918 i Estońskiego Uniwersytetu Narodowego w latach 1919-1940, Olsztyn 2005, s. 11.
88
Paweł Stefanek
na Juriew. Językiem wykładowym miał zostać wyłącznie rosyjski. Z tego
powodu wielu profesorów odejść odeszło z uczelni. Zdarzały się oczywi-
ście wyjątki jak np. ten dotyczący profesora anatomii Augusta Raubera,
który otrzymał zgodę na wygłaszanie wykładów po niemiecku ze względu
na swoją sławę i w obawie przed buntem jego uczniów
35
. Inni musieli się
dostosować do nowych warunków. Z powodu tych trudności wielu wybit-
nych uczonych wyjechało do Niemiec. Doszło nawet do tego, że starych
niemieckich profesorów zastępowali nauczyciele akademiccy, którzy nie
posiadali tytułu magistra. Nawet Rosjanie przyznawali, że uniwersytet
podupadł.
Jednocześnie jednak wraz ze zmianami w kadrze uczelni, w jej
murach pojawili się w większej liczbie studenci pochodzący z Rosji,
Ukrainy a także Żydzi
36
. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych wyznawcy
religii mojżeszowej stanowili już około 17% wszystkich studentów uczelni.
Zwiększona kontrola nie zapobiegła rozwijaniu się ruchów rewolucyjnych
na terenie uniwersytetu. Ich echa możemy odnaleźć w pamiętniku Stani-
sława Stempowskiego (1870–1952). Młody polski ziemianin studiował
w Instytucie Weterynaryjnym w latach 1888–1892
37
. Był jednym z ponad
2,5 tys. polskich studentów, którzy się studiowali w Dorpacie do 1918 r.
38
Gdy uczelnia utraciła swój niemiecki charakter przybyli tu przedstawi-
ciele nowych narodowości. Wiemy, że na przełomie XIX i XX w. powstały
w Dorpacie kółka żydowskie, gruzińskie, litewskie, a nawet białoruskie
39
.
Studiowało tu także wielu późniejszych przywódców łotewskiego ruchu
narodowego. Dzięki temu Uniwersytet w Dorpacie odegrał bardzo ważną
rolę nie tylko w dziejach narodu estońskiego. Panująca tutaj atmosfera,
nawet w czasach rusyfi kacji, umożliwiła formowanie się postawy życiowej
wielu późniejszych przywódców politycznych działających w całym Impe-
rium Rosyjskim.
O tym, że Estończycy mogli przekształcić się w nowoczesny naród
nie zadecydowały jedynie elity. Również przeciętni mieszkańcy kraju zaan-
gażowali się w działalność o charakterze społecznym i politycznym. Nie
byłoby to możliwe bez istnienia bardzo dobrze rozwiniętego na ziemiach
estońskich systemu edukacyjnego. Obecna była tutaj rozwinięta tradycja
nauczania domowego, a od początku XIX w. coraz większa liczba dzieci
zaczęła uczęszczać do szkół publicznych. Na poziomie podstawowym były
35
Tamże, s. 13.
36
Tamże.
37
S. Stempowski, Dorpat, (1888-1892): rozdział pamiętników, Wrocław 1952, s. 2.
38
S. Isakow, Wprowadzenie..., s. 7.
39
Tamże, s. 12.
89
Estonia – między wschodem a zachodem
to trzyletnie szkoły gminne, na wsi obowiązkowe od lat siedemdziesiątych
XIX w.
40
Po jej ukończeniu uczniowie mogli kontynuować swoją edukację
albo w miejskich szkołach realnych, albo w wiejskich – parafi alnych.
W największych miastach powstały również gimnazja. I choć dopiero
po 1905 r. dopuszczono, by w szkołach prywatnych językiem nauczania był
estoński (wcześniej dominował w nich niemiecki i rosyjski), to i tak odgry-
wały one pozytywną rolę w życiu narodu estońskiego. Poziom nauczania,
w szczególności w szkołach miejskich, był stosunkowo wysoki. Program
szkolny uwzględniał lokalną specyfi kę. Dzięki temu dzieci mogły dokładniej
poznać geografi ę oraz historię własnego kraju. Efektem upowszechnienia
się szkolnictwa na tym terenie było niemalże całkowite wyeliminowanie
analfabetyzmu na ziemiach estońskich, co też w jakiś sposób odróżniało
je od Rosji. Jak wykazał pierwszy ogólnorosyjski spis powszechny z 1897 r.
w Rosji tylko 21% ludności potrafi ło czytać i pisać. Tymczasem ten sam
spis w przypadku ziem estońskich udowodnił, że na tym obszarze odsetek
osób piśmiennych wynosił 77,7%. W przypadku młodzieży oznaczało to,
że problem analfabetyzmu został praktycznie całkowicie wyeliminowany
41
.
Estończycy wystąpili z inicjatywą budowy ich własnego gimnazjum.
Wokół tej idei powstało wiele komitetów kwestowych, zbierających na ten
cel przez ponad 15 lat pieniądze. Niestety, kolejnym smutnym epizodem
rusyfi kacji było przeznaczenie tak zgromadzonych środków na szkołę
z rosyjskim językiem wykładowym. Mimo to sama idea budowy szkoły
pozwoliła okrzepnąć estońskiemu ruchowi narodowemu.
Jeżeli prześledzimy kolejne fazy emancypacji nowoczesnego narodu
estońskiego to łatwo zauważymy, że nie można go zaliczyć do narodów
wschodnioeuropejskich. U źródeł tego procesu leżało bardzo wiele czyn-
ników, natury prawnej, ekonomicznej i kulturowej, które na pytanie, czy
chce należeć do świata zachodu czy też wschodu, dawały jednoznaczną
odpowiedź.
40
J. Lewandowski, Estonia, s. 38.
41
J. Lewandowski, Historia Estonii, s. 155.
91
M
ICHAŁ
S
TARCZEWSKI
Uniwersytet Warszawski
Ucieczka do Ameryki.
Przekraczanie granic państwowych
przez polskich emigrantów zarobkowych
z Królestwa Polskiego i Galicji przed 1914 r.
Z
jawisko masowej emigracji zarobkowej pojawiło się w zaborach rosyj-
skim i austriackim w latach siedemdziesiątych XIX w. Dwadzieścia lat
później nasiliło się do tego stopnia, że mówi się wówczas o kolejnych falach
„gorączki brazylijskiej”. Szacuje się, że do 1914 r. na stałe wyemigrowało
do USA 3 mln Polaków, a 100-200 tys. do Brazylii, drugiego najpopularniej-
szego kraju emigracji.
1. Polityka emigracyjna Rosji i Austrii
1.1 Galicja
W XIX w. teorie maltuzjańskie wyparły dominującą wcześniej
koncepcję merkantylizmu. Z teorii Thomasa Malthusa wynikało, że wzrost
liczby ludności jest niebezpieczny, grozi bowiem przeludnieniem i brakiem
możliwości produkowania wystarczającej ilości żywności. Ten sposób
myślenia wpłynął na liberalizację barier stawianych wychodźstwu. Zgodnie
z tą tendencją Austria wprowadzała prawa umożliwiające dość swobodne
przemieszczanie się poza granice państwa. Normy te były jednolite dla
całej monarchii habsburskiej. Ważnym krokiem było w 1865 r. zniesienie
kontroli paszportów – w zamian wprowadzono obowiązek wylegitymo-
wania się na żądanie władz. Konstytucja z 1867 r. wprowadziła zupełną
92
Michał Starczewski
swobodę emigracji z istotnym wyjątkiem mężczyzn zobowiązanych
do służby wojskowej. O karach za emigrację poborowych mówiły ustawy
o służbie wojskowej z lat: 1868, 1889 i 1912.
1.2 Rosja
O ile w prawodawstwie austriackim widoczna była tendencja do libera-
lizacji przepisów wychodźczych, o tyle w zaborze rosyjskim zmiany w prawie
przebiegały w odwrotnym kierunku. Konstytucja Królestwa Polskiego
po 1815 r. zapewniała dużo swobód. Obowiązujący w latach 1818–1847 Kodeks
Karzący dla Królestwa Polskiego zawierał jedynie postanowienia karne skierowane
przeciwko prowadzącym werbunek (…) do obcego wojska (art. 90) a następnie –
jak powiedzielibyśmy obecnie – przeciwko „agentom emigracyjnym”, a więc osobom,
które namawiały i pomagały „mieszkańcom tutejszo-krajowym do wyniesienia się za
granicę bez wiedzy zwierzchności w celu usadowienia się w kraju obcym” (art. 91,
273)
1
. W 1847 r. zaczął w Królestwie Polskim obowiązywać Kodeks Kar Głów-
nych i Poprawczych. Zawarte w nim przepisy dotyczące emigracji zostały
w zasadzie powtórzone w kodeksie o tej samej nazwie, wprowadzonym
na wzór rosyjskiego kodeksu karnego w 1876 r. Nowy kodeks obowiązywał
do I wojny światowej. Opuszczenie kraju bez pozwolenia karane było konfi -
skatą majątku i wygnaniem
2
. Zgodnie z ustawą wojskową z 1874 r. mężczyźni
od 15. roku życia aż do odbycia służby wojskowej nie mogli otrzymać uwol-
nienia z obywatelstwa rosyjskiego, a więc nie mogli emigrować. Paszporty
zagraniczne (obowiązywały także paszporty na podróże wewnątrz państwa)
wydawane były wyłącznie za zgodą cara na wniosek ministra spraw
wewnętrznych. Dobrze istotę problemu oddał krakowski historyk prawa
Grzegorz Kowalski: choć teoretycznie można było uzyskać zgodę władz na wychodź-
stwo, to w praktyce, na skutek skomplikowanych i kosztownych procedur, graniczyło
to z niemożliwością. Pozostawały wtedy w odwodzie inne możliwości – a więc nielegalne
opuszczenie kraju bez względu na konsekwencje
3
.
1
G.M. Kowalski, Prawna regulacja wychodźstwa w Królestwie Polskim w latach 1815–1914,
„Czasopismo Prawno-Historyczne”, 55 (2003), 2, s. 237.
2
Tamże, s. 238–239.
3
Tamże, s. 253.
93
Ucieczka do Ameryki
2. Praktyka: podobieństwa między zaborami
2.1. Poborowi
Władze rosyjskie były wrogie emigracji, jednocześnie doskwierające
były ucieczki młodych mężczyzn mających służyć w armii. W monarchii
habsburskiej emigracja była dozwolona i władze nie mogły się jej przeciw-
stawiać, choć niektórzy urzędnicy stosowali obstrukcję, np. nie wydawali
paszportów. Taką swobodą nie cieszyły się jednak osoby, które miały zobowią-
zania wobec wojska. Jednocześnie to właśnie poborowi najchętniej wyjeż-
dżali za ocean. Byli to młodzi i zdrowi mężczyźni, marzący o polepszeniu
swojej sytuacji materialnej, o założeniu rodziny i zapewnieniu jej dobrych
warunków życia. Paradoks polegał na tym, że ci, którzy najbardziej nadawali
się do służby wojskowej, jednocześnie mieli najlepsze szanse na odniesienie
sukcesu w obcej rzeczywistości za oceanem. Stwarzało to duże zapotrze-
bowanie na usługi ułatwiające ucieczkę z wojska. Taką opinię przedstawił
emigrant Stanisław Kazimierzowski: Powody, jakie mnie zmusiły do emigracji,
były różne, ale najgłówniejszym było uniknięcie służby wojskowej. Co do tego nie byłem
sam – prawie każdy młody człowiek w tym wieku miał to na myśli
4
.
M.D., autor pamiętnika z USA, szewc, wspomina, że groźba wojny
i powołania do wojska była przyczyną jego emigracji: W listopadzie tegoż roku
[1908] zanosiło się na wojnę Austrii z Serbią, o czem coraz głośniej było słychać. (…)
Na pierwszego grudnia zaniosłem buciki mojemu klientowi, który był urzędnikiem
w starostwie w Podgórzu. Po zapłaceniu mi zapytał: Czy pan służył w 56 pułku? Tak,
mówię, a on zaczął: Powiem panu niemiłą niespodziankę, mamy listę rezerwistów,
powołują ich do swoich pułków potajemnie [...] Nagle uderzyła mnie myśl ucieczki,
ale gdzie? Do Ameryki. (…) Poleciałem zaraz do biura okrętowego w Krakowie
po całą informację. Zapytałem w biurze, czy mi mogą zabezpieczyć nagłe zniknięcie
i bezpieczny przejazd do Ameryki. Ajent tak mnie zapewnił: My znamy bardzo
dobrze te sprawy i w zupełności ręczymy każdemu bezpieczną podróż aż do Bremen
na statek, bez żadnych dokumentów lub paszportu. Należy złożyć zadatek, a resztę
my załatwiemy, damy panu ustną informację i adres do ludzi w Ameryce, więc spiesz
się pan, bo czas nagli
5
.
Policja w Królestwie Polskim w raporcie z 24 lutego 1905 r. szacowała,
że w stuosobowych grupach emigrantów nielegalnie przekraczających
4
S. Kazimierowski, Na obcej ziemi, [w:] „Pamiętniki emigrantów. 1878–1958”,
Warszawa 1960, s. 721.
5
Pamiętniki emigrantów. Stany Zjednoczone, t. 2, Warszawa 1977, pamiętnik nr 49, s. 531.
94
Michał Starczewski
granicę nawet 80% stanowili dezerterzy
6
. Tę tendencję potwierdzają
badania regionalnej emigracji z Kurpiowszczyzny
7
. W Husiatynie (Galicja)
w 1913 r., wg raportu policyjnego, uciekło od służby wojskowej ponad 40%
poborowych
8
.
3. Przejście granicy
3.1. Pośrednictwo
Ci, którzy posiadali wszystkie potrzebne dokumenty, wyjeżdżali
do Ameryki przy pomocy agentów emigracyjnych, czyli pośredników sprze-
dających szifkarty (bilety na okręty) i organizujących podróż do portów.
Pośrednicy tworzyli trójstopniową hierarchię. Na szczycie znajdował
się agent główny portowy. Jego siedziba mieściła się w mieście portowym
(Hamburg, Brema, Triest). Pośredniczył on między linią okrętową a siecią
agentów koncesjonowanych, mających swoje siedziby w miastach na terenie
całej Europy. Agenci zatrudniali współpracowników, wśród których byli
na ogół także subagenci, czyli agenci pokątni. Namawiali oni potencjalnych
emigrantów na skorzystanie z usług konkretnego pośrednika. W Galicji dwie
największe sieci agentur zbudowały Austro-Amerikana oraz Polskie Towa-
rzystwo Emigracyjne. W Królestwie Polskim, wg raportu dla generał-guber-
natora warszawskiego z 3 lipca 1907 r. w różnych miastach funkcjonowało
dwadzieścia kantorów emigracyjnych, o których w owym czasie wiedziały
władze rosyjskie
9
.
Agentury można uznać za najważniejsze ogniwo w opisywanej struk-
turze. To tutaj zazwyczaj dochodziło do kupna biletów na okręt i często też
na kolej w USA. W agenturze zbierały się grupy emigrantów, zmierzające
w tym samym kierunku. Właściciele agentur organizowali opiekę nad
wychodźcami na trasie podróży. Zajmowali się tym pracownicy, którzy
pilnowali, by emigranci wsiedli do właściwych pociągów lub nawet jechali
z nimi. Polskie Towarzystwo Emigracyjne zapewniało, że na krakowskim
dworcu zawsze jest obecny jego przedstawiciel. Odbiera on wychodźców
6
AGAD, KGGW, sygn. 384, k. 1 r.
7
J. Szczepański, Emigracja z północnego Mazowsza za ocean na przełomie XIX i XX wieku,
„Zapiski Ciechanowskie”, 7 (1989), s. 51.
8
AGAD, CK MSW, sygn. 106, k. 1464.
9
AGAD, KGGW, sygn. 723, k. 83–85.
95
Ucieczka do Ameryki
i pomaga im trafi ć do biura towarzystwa
10
. Ilustruje to zjawisko wiele świa-
dectw. Ilko Sydorko, Rusin, który poskarżył się w konsulacie austriackim
w Pittsburgu (USA) na agenta Salomona Eugela Mayera z Rawy Ruskiej,
tak opisywał swą podróż: w Przemyślu, Krakowie, Wiedniu i Trieście spotykali
nas kolejni agenci, którzy w czasie między przybyciem a odjazdem pociągu trzymali nas
ukrytych i potajemnie transportowali nas dalej
11
. Kalman Grinbaum, zatrzymany
w kwietniu 1906 r. w okolicy Łukowa, przewoził do Brześcia Litewskiego
grupę 34 emigrantów, spośród których tylko jeden miał paszport. Jak sam
przyznał, miał go doprowadzić do Kwiatkowskiego, syna tamtejszego karcz-
marza
12
. Z policyjnego raportu z 1909 r. można się dowiedzieć, że jego ojciec,
Lejbus Grinbaum wiózł partie emigrantów z guberni wewnętrznych impe-
rium do stacji kolejowej Wolbrom, gdzie przekazywał ich swojemu synowi,
aby ten dowiózł grupę do granicy
13
. W uzasadnieniu wyroku sądowego
z 14 marca 1916 r. skazującego Abrahama Kellera sąd uznał go winnym
m.in. tego, że jako ajent pokątny zagranicznych biur podróży (…) odprowadzał
emigrantów na granicę austryacką a nawet do Hamburga i Bremy
14
.
Nie wszyscy agenci oferowali pełną opiekę. W pamiętniku z Kanady
znajduje się opowieść o tym, jak emigrant dostał tylko wskazówski doty-
czące poszczególnych etapów podróży do portu. Otrzymałem od agenta szyf-
kart, wykaz kiedy odpływaja parowce do Kanady i po kilku dniach byłem gotowy
do podróży. (…) Gdy przyjechałem do Krakowa nie wiedziałem gdzie się ruszyć ale
powałęsałem się tu i tam i kupił znów bilet do następnej stacyi co miałem zapisane
na kartke papieru na których stacyach mam kupować bilety (…). W jednym mieście
błądziłem już dłuższy czas po mieście i policyant a było to w Niemczech odprowadził
mnie na stacyę policyjną gdzie wyspałem się dobrze na podłodze i rano zaprowadził
mie policyant na stacyę kolejową. W innem znów mieście nocowałem na schodach
jakiegoś domu. Nareszcie przybyłem do Antwerpen
15
. Historia tego emigranta
pokazuje, jak bardzo niektórzy nie radzili sobie bez opieki w drodze. Nie
potrafi li nawet zapewnić sobie noclegu i byli całkiem zagubieni.
10
J. Okołowicz, Ważne wskazówki dla wychodźców, jadących przez Galicyę, Warszawa [b.r.w.],
s. 17.
11
AGAD, CK MSW, sygn. 106, k. 603, In Przemysl, Krakau, Wien und Triest begegneten uns
andere Agenten, die uns in der Zeit zwischen Ankunft und Abgang der Bahnzuege versteckt hielten
und heimlich weiter befoerderten.
12
AGAD, KGGW, sygn. 545, k. 11 r.-v.
13
AGAD, KGGW, sygn. 1248, k. 5 (2).
14
AGAD, CK MSW, sygn. 106, k.1074.
15
Pamiętniki emigrantów. Kanada, Warszawa 1971, nr 10, s. 283–284.
96
Michał Starczewski
3.2. Nielegalne przekroczenie granicy
Z różnych powodów bardzo wielu emigrantów nie mogło wyjechać
legalnie i przekraczało granicę wbrew obowiązującym regulacjom. Zasad-
niczo były trzy sposoby nielegalnego przekroczenia granicy. Pierwszy
polegał na zdobyciu paszportów fałszywych lub z naruszeniem prawa.
Drugą metodę można nazwać przejściem przez zieloną granicę (co niektórzy
nazywali szwarcówką). Polegało to na tym, że zbierano większe grupy
emigrantów, liczące nawet ponad sto osób. Emigranci dojeżdżali do przy-
granicznej wsi, a tam podzieleni na mniejsze grupy, z pomocą miejscowych
chłopów-przewodników, przechodzili na stronę pruską. Szwarcówka była
bardziej niebezpieczna, ale tańsza niż zdobywanie paszportu
16
.
Niektórzy stosowali trzeci sposób, czyli próbowali omijać strzeżone
przejścia graniczne i wybierali drogę nienadzorowaną, np. do portów
włoskich przez Węgry, lub do Hamburga przez Wiedeń.
W Rosji funkcjonowały grupy trudniące się przemytem ludzi, dla
których szyld biura emigracyjnego stanowił tylko dogodny pretekst do zale-
galizowania działalności. Przykładem grupy specjalizującej się w prze-
prowadzaniu emigrantów przez granicę był „sztab emigracyjny”, który
w 1912 r. został zdekonspirowany w Myszyńcu, na północnym Mazowszu. Jak
ustalił J. Szczepański, w skład „sztabu” wchodziło 17 agentów żydowskich
i 5 chłopów, którzy wynajmowali kwatery oraz podwody. Ponadto o branie
łapówek został oskarżony ofi cer żandarmerii ze stacji kolejowej w Ostrołęce
17
.
3.2.1. Fałszywe paszporty
Problemy z uzyskaniem paszportu mieli przede wszystkim poborowi.
Jednak również pozostali mężczyźni nie mogli mieć pewności, że otrzymają
upragniony dokument. Urzędnicy mieli wytyczne, by utrudniać emigrację
lub robili to z własnej inicjatywy
18
. Niekiedy był to sposób na wymuszenie
łapówki.
W pamiętniku z Ameryki Południowej znajduje się następujące
opowiadanie: [ojciec] Zaczął chodzić do starosty powiatowego prawie co dnia i tak
ciągle mu dokuczał, aż naraz pan starosta mu powiedział, że nawet za 300 reńskich
paszportu mu nie da, a grunt ojciec już był puścił w sprzedaż (…). Aż mu ktoś tam
doradził ażeby szedł do żony pana starosty, a ona może jemu coś w tym poradzi. No
16
Pamiętniki emigrantów. Ameryka Południowa, Warszawa 1939, nr 18, s. 305.
17
J. Szczepański, Emigracja zarobkowa z Kurpiowszczyzny (do I wojny światowej), („Zeszyty
Naukowe. Ostrołęckie Towarzystwo Naukowe”), Ostrołęka 1993, s. 43. Podobnie
stwierdza A. Dobroński, Infrastruktura społeczna i ekonomiczna…, s. 115.
18
Por. tamże, s. 333.
97
Ucieczka do Ameryki
i tak się stało. Pewnego dnia ojciec wstał raniuchno i poszedł do pani starościny, przy-
szedł i stał pod furtką jej domu, [...] Wpuściła i kazała usiąść na werandzie a ojciec
nim się wziął za ten cały różaniec do odmawiania zaraz wyjął 40 reńskich i położył
przy niej na ławce, tak ona już nie dała różańca odmawiać tylko powiedziała:
przyjdźcie jutro dycht rano to paszport będzie gotowy. I tak się stało. Na drugi dzień
o dziesiątej godzinie D. zapukał do drzwi, starosta zaprosił i kazał usieść i w kilka-
naście minut paszport był wypisany. Starosta podziękował i błogosławił szczęśliwej
podróży
19
.
Sposobem na oszukanie administracji było zdobycie paszportu
na kilka miesięcy do któregoś z europejskich miast. Autor pamiętnika
z USA pracował w Wilnie, gdy dostał informację, że w Warszawie czeka
na niego bilet do Ameryki, podarowany przez przyjaciela. Zacząłem robić
zaraz [w Warszawie] starania o paszport zagraniczny, chcąc jechać legalnie, że chcę
jechać do Wiednia na pół roku dla udoskonalenia się w mojem rzemiośle (…).
Dostałem ten paszport zagraniczny [na] 6 miesięcy
20
.
W Królestwie Polskim działali pośrednicy zajmujący się wyrabianiem
paszportów dla osób, które w rzeczywistości zamierzały zostać w domu.
Wykorzystywane one były dla emigrantów, niektórzy nie dysponowali
własnymi dokumentami. 24 kwietnia 1906 r. zatrzymana została grupa
11 kobiet i 23 mężczyzn, z których tylko jedna osoba miała swój paszport.
Pozostałe 32 osoby, z wyjątkiem jednej, dysponowały dokumentami wysta-
wionymi na cudze nazwiska
21
. Berek Ziskow Czerniewicz w 1907 r. dostar-
czał potrzebne paszporty na nazwiska warszawiaków, o czym świadczy
zachowany dokument: Czerniewicz specjalnie zajmuje się wysyłaniem rosyjskich
emigrantów do Ameryki, zaopatrując ich także w zagraniczne paszporty, które otrzy-
muje przy pomocy zarządców domów na nazwiska osób mieszkających w Warszawie,
które wcale nie zamierzają wyjeżdżać za granicę
22
. Paszport na cudze nazwisko
powinien sprawiać wrażenie, że jego właściciel nie jest w wieku pobo-
rowym. Z tego powodu zaniżano lub zawyżano deklarowany wiek, w zależ-
ności od wyglądu emigranta. W agencji Salomona Rozenberga przy ulicy
Chmielnej w Warszawie zatrzymano w 1907 r. 16 wychodźców. Spośród nich
tylko jedna osoba miała prawdziwy paszport. Szczególną uwagę zwrócił
młody Żyd wyglądający na nie mniej niż 22–23 lata [który-redakcja] przedstawił
19
Pamiętniki emigrantów. Ameryka Południowa, Warszawa 1939, nr 13, s. 159–160.
20
Pamiętniki emigrantów. Stany Zjednoczone, t. 1, Warszawa 1977, pamiętnik nr 9, s. 284.
21
AGAD, KGGW, sygn. 545, k. 37 r.-v.
22
Черневичъ спеціально занимается отпровкою русскихъ эмигрантовъ въ Америку,
снабжая ихъ и заграничными паспортами, съ полученіемъ таковыхъ при содђйствіи
управляющихъ домами на имя проживающихъ въ Варшавђ лицъ, которыя вовсе не
намђрены следовать за границу, AGAD, KGGW, sygn. 723, k. 18 r.
98
Michał Starczewski
paszport na nazwisko 16-letniego mieszczanina Nieświeża, mińska gubernia, Benia-
mina Szapiro
23
.
Mieszkańcy strefy przygranicznej w Królestwie Polskim (szerokiej
na trzy mile) mieli prawo do tzw. półpasków, czyli dokumentów upraw-
niających do przekraczania granicy w celu utrzymywania kontaktów
z pobliskimi miejscowościami w sąsiednim kraju. Kto mógł, starał się więc
o zdobycie takich biletów przygranicznych zamiast paszportu. Faktycznie
pozwalały one mieszkańcom Cesarstwa Rosyjskiego podróżować po całym
świecie. Np. w Kaliszu w 1908 r. wszczęto śledztwo w związku z naduży-
ciami związanymi z wykorzystaniem półpasków
24
.
3.2.2. Podróż bez paszportu
Czasem wychodźcy nawet nie trudzili się staraniem w urzędach
– może z braku wiary, że przyniesie to pożądany skutek, a może z braku
wiedzy. Stanisław Jabłoński, zachęcając swoich rodziców do przyjazdu
do niego do Brazylii, zalecał udanie się od razu do przewodnika: Uwiado-
miom was jak będziecie wyjeżdżać to jechoć trzebo nadwiślonską koleją do Konopek,
trzeba pytoć do Niedmelskiego, to on przeprowodzi przez gronico i bedzie dobrze
25
.
Jan Sitniewski w liście stwierdza wprost, że metryki i paszporty są niepo-
trzebne
26
.
Duże grupy emigrantów stanowiły zagrożenie dla pograniczników.
W aktach kancelarii Gubernatora Warszawskiego zachowała się informacja
o 500-osobowej grupie, która miała rzekomo «iść z rozwiniętymi sztandarami»
27
.
Interesującą sytuację rekonstruuje w swojej książce I. Kosińska. Pisze ona,
że charakterystyczna scena rozegrała się we wsi Krosnowice w pow. kutnowskim
przy przechodzeniu 160-osobowej grupy. Strażnik Ziemski Bajkow usiłował nakłonić
ludzi do zawrócenia, zatrzymał pierwszą z jadących furmanek, wówczas jeden
z grupy, Szczepański, mieszkaniec wsi Szubek gm. Krośniewice, krzyknął: «Strażnik
nie ma prawa nas zatrzymywać, na strażnika mamy pałki!» Tłum zachęcony jego
wystąpieniem parę razy uderzył batami Bajkowa (…) Strażnik uciekł, a emigranci
ruszyli dalej
28
.
23
Молодой еврей, по наружности имђющій не мнђйђе 22-23 лђтъ, предъявилъ паспортъ
на имя 16-ти лђтняго Несвижскаго, Минской губ. мђщанина Беніамина Шапиро
, AGAD,
KGGW, sygn. 723, k. 27 r.-v.
24
AGAD, KGGW sygn. 1018, k. 4–8.
25
Listy emigrantów…, nr 39, s. 174.
26
Tamże, nr 62, s. 207.
27
I. Kosińska, Emigracja z Królestwa Polskiego do Brazylii…, s. 86.
28
Tamże, s. 86–87.
99
Ucieczka do Ameryki
4. Oszustwa
Nielegalne przekraczanie granicy było doskonałą okazją do krzyw-
dzenia emigrantów. Zdarzały się oszustwa względnie nieszkodliwe, jak
i bardziej bulwersujące. W moim przekonaniu trudno mówić o naciąganiu
w momencie ustalania cen, choć ich rozpiętość była olbrzymia. Emigranci
znajdujący przewodników bez niczyjego pośrednictwa płacili czasem
tylko kilka rubli czy koron. Pośrednicy kazali płacić sobie kilkadziesiąt,
a nawet powyżej stu. We fragmencie pamiętnika, który zacytuję, jest mowa
zarówno o zdzierstwie (w przekonaniu autora), jak i o przestępstwie: mój
ojczym poszedł na poradę do pewnego Żydka z miasta Pabianic i opowiedział mu
całą historję o zatrzymaniu paszportów przez gubernatora, a Żydek mu na to. Nu
gospodarzu na to wszystko da się radę, dajcie mi 100 rubli i bez paszportów się obędzie
bo po co paszport? kiej da się bez paszportu do Brazylji jechać. Targ w targ pozo-
stało na 80 rublach (…). A więc Żyd zażądał pieniądze z góry tak się zgodzono,
tak ten pierwszy Żydek zrobił handel z drugiem za połowę ceny za które miał nas
dostawić do Prus zarabiając od razu 40 rubli, tak ten drugi Żydek nas odwiózł
wozem do granicy pruskiej do pewnego leśniczego Polaka, znów siacherka i zgodził
przez przeprowadzkę za granicę za 15 rubli co ów leśniczy miał nas przeprowadzić
i zostawił nas w lesie blisko granicy i wrócił sobie spokojnie do domu, a myśmy zostali
w opiece owego leśniczego. O 10-tej w nocy przyszedł po nas leśniczy z parobkamy
i zabrał nas do siebie. Rodzina została podzielona na trzy grupy. Jako ostatnia
szła matka z dwójką małych dzieci. Po przeprowadzeniu na pruską stronę
matki z jednym dzieckiem leśniczy stwierdził: jeśli pani mi teraz da 10 rubli,
to pani dziecko przez rzekę przeniosę, jeżeli nie to dziecko zatrzymam. Prócz tego był
bagaż z rozmaitemi statkami podróżnemi więc matka na to się zgadza, ochfi aro-
wuje łajdakowi 10 rubli ażeby tylko dziecko i bagaż przeniósł, leśniczy każe parob-
kowi przez rzekę dziecko przenieść, a bagaż bierze na plecy i wraca z nim do siebie,
ów rodak sto razy gorszy od Żyda, więc nareście wszyscy znajdowalim się na stronie
pruskiej, ale się nie moglim w żaden sposób odnaleźć, bo każda grupka znachodziła
się w innem miejscu, a pruscy strażnicy po swej stronie latali jak opętani i łapali
owych ludzi i oddawali straży rosyjskiej
29
.
5. Podsumowanie
Emigracja z Galicji była prostsza niż wyjazd z Królestwa Polskiego
ze względu na politykę władz w tym zakresie. Mimo to istniało wiele
podobieństw między obydwoma zaborami. Zarówno władze galicyjskie,
29
Pamiętniki emigrantów. Ameryka Południowa, Warszawa 1939, nr 20, s. 333–335.
100
Michał Starczewski
jak i rosyjskie zdecydowanie przeciwstawiały się wychodźstwu młodych
mężczyzn, którzy nie odbyli służby wojskowej. Była to zaś najliczniejsza
kategoria emigrantów.
W wyjeździe do Ameryki pomagali pośrednicy, którzy sprzeda-
wali bilety na okręty oraz zazwyczaj organizowali podróż do portu.
Legalne metody emigracji wymagały zdobycia potrzebnych dokumentów.
Często próbowano opuścić swój kraj w sposób nielegalny, korzystając
z pomocy wyspecjalizowanych grup (nieraz byli to ci sami pośrednicy).
W ten sposób zdobywano fałszywe paszporty lub przekraczano „zieloną
granicę”.
Nielegalne przekraczanie granicy wiązało się z dużym ryzykiem,
ponieważ wymagało zaufania przestępcom. Dochodziło więc regularnie
do nadużyć i oszustw.
101
B
ARTŁOMIEJ
R
USIN
Uniwersytet Jagielloński
Problem tzw. „linii Curzona” z lipca 1920 roku
– fakty, opinie, interpretacje
Wstęp
K
oniec I wojny światowej spowodował głębokie i nieodwracalne zmiany
na starym kontynencie, w tym – co najważniejsze z naszej perspektywy
– odzyskanie niepodległości przez Polskę. Wolność nie została jednak dana raz
na zawsze, a sternicy polskiej nawy państwowej niemal natychmiast zderzyli
się z niezliczoną ilością problemów, związanych również z ustaleniem granic
odrodzonego państwa. Zarówno Józefowi Piłsudskiemu, jak i Romanowi
Dmowskiemu marzyło się odzyskanie lub przynajmniej związanie z Polską
większości ziem dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, co stało w sprzecz-
ności z życzeniami mocarstw zwycięskiej koalicji, postulującymi utworzenie
Polski niewielkiej, zamkniętej w granicach etnografi cznych. Formułowane
w gabinetach państw zachodnich projekty zakładały pozostawienie Kresów
Wschodnich przy pogrążonej w wojnie domowej Rosji, co ignorowało histo-
ryczne i demografi czne prawa Polski do tych terytoriów.
Projekt „linii Curzona” nie został jednak wprowadzony w życie w wyniku
postanowień pokoju paryskiego, gdyż decyzja o ustanowieniu granicy polsko-
-rosyjskiej nie była ofi cjalnie przedmiotem obrad konferencji pokojowej. Nie
znaczy to, że zwycięskie mocarstwa nie miały własnych ambicji, starając się
przeforsować swoje stanowisko. Celowi temu miało służyć powołanie Komisji
do Spraw Polskich, tzw. Komisji Cambona. która miała przygotować odpowiednie
rozwiązania. Materia ta jest już dobrze opisana w polskiej historiografi i, stąd
wystarczające wydaje się odesłanie Czytelnika do bogatej literatury przedmiotu
1
.
1
L. Wyszczelski, O Polsce w Wersalu, Toruń 2008; J. Karski, Wielkie mocarstwa wobec Polski
1918–1945. Od Wersalu do Jałty, Warszawa 1998; J. Kukułka, Francja a Polska po traktacie
102
Bartłomiej Rusin
Tutaj przypomnimy jedynie najważniejsze fakty związane z opracowaniem
projektu polskiej granicy na wschodzie, która zyskała potem miano „linii
Curzona”.
Komisja Cambona rozpoczęła działalność w lutym 1919 r. W jej
skład weszło pięciu przedstawicieli wielkich mocarstw, zazwyczaj nieprzy-
chylnie patrzących na roszczenia polskie na wschodzie. Dla przyspie-
szenia prac powołano podkomisję, kierowaną przez Henri Le Ronda (stąd
potoczna nazwa – podkomisja Le Ronda), która ogłosiła swój projekt
tymczasowego rozgraniczenia polsko-rosyjskiego 14 IV 1919. Propono-
wana linia graniczna kończyła się na wysokości Galicji Wschodniej, gdzie
nadal (do końca lipca tego roku) toczył się konfl ikt polsko-ukraiński. Propo-
nowane rozwiązanie okazało się wybitnie niekorzystne dla Polski, ustalając
granicę na Bugu i odcinając od niej m.in. Grodno i Brześć, które według
niektórych wcześniejszych postulatów miały pozostać przy państwie
polskim. Propozycję tę przesłano następnie do sekretariatu Rady Najwyż-
szej w końcu kwietnia 1919 r., ale do zakończenia obrad konferencji poko-
jowej kwestia ta była traktowana marginalnie
2
. Do całej sprawy powrócono
dopiero 8 XII 1919, kiedy to zatwierdzono linię opracowaną przez podko-
misję Le Ronda, przebiegającą od Grodna, wzdłuż Bugu aż do Sokala
na południu, na zachód od której Polska miała prawo do budowy własnej
administracji państwowej. Jednocześnie jednak zastrzeżono wyraźnie
3
prawa
rządu w Warszawie do ziem położonych na wschód od tej linii, z preten-
sjami do których mógł on wystąpić w przyszłości. W tym czasie wojska
polskie okupowały terytoria daleko na wschód od Bugu
4
.
Trudniejsze okazało się wypracowanie stanowiska w kwestii Galicji
Wschodniej, gdzie od początku listopada 1918 r. toczyły się polsko-
-ukraińskie działania zbrojne. Fiasko ponosiły kolejne misje alianckie,
mające doprowadzić do zawarcia rozejmu między walczącymi stronami,
wersalskim 1919–1922, Warszawa 1970; M. Leczyk, Komitet Narodowy Polski a Ententa
i Stany Zjednoczone 1917–1919, Warszawa 1966; M. Baumgart, Wielka Brytania a odro-
dzona Polska 1918–1933, Szczecin 1985; H. Batowski, Zachód wobec granic Polski. Niektóre
fakty mniej znane, Łódź 1995; J.R. Wędrowski, Stany Zjednoczone a odrodzenie Polski. Poli-
tyka Stanów Zjednoczonych wobec sprawy polskiej i Polski w latach 1916–1919, Wrocław 1980;
M. Nowak-Kiełbikowa, Polska – Wielka Brytania w latach 1918–1923. Kształtowanie się
stosunków politycznych, Warszawa 1975.
2
T. Piszczkowski, Anglia a Polska 1914–1939 w świetle dokumentów brytyjskich, Londyn
1975, s. 116–118; L. Wyszczelski, O Polsce…, s. 114–115.
3
Powstanie II Rzeczypospolitej. Wybór dokumentów 1866–1925, red. H. Janowska,
T. Jędruszczak, Warszawa 1984, nr 267, s. 532–534.
4
O. Halecki, Mit linii Curzona, [w:] Oskar Halecki. Historyk – szermierz wolności,
oprac. J. Cisek, Warszawa 2009, s. 244–247; T. Piszczkowski, Anglia a Polska…, s. 141–142.
103
Problem tzw. „linii Curzona” z lipca 1920 roku – fakty, opinie, interpretacje
niezdecydowani byli również główni decydenci polityczni w Paryżu, a przez
nich także przedstawiciele mocarstw w Komisji Cambona. W wyniku prac
komisji ogłoszono w połowie czerwca 1919 r. aż pięć projektów rozgra-
niczenia spornego terytorium. Na ogół były one niekorzystne dla Polski,
gdyż ewentualne znalezienie się wschodniej części Galicji w jej grani-
cach widziano wyłącznie na zasadach federacyjnych lub z przydzieleniem
mandatu, po upływie którego miałby odbyć się plebiscyt
5
. W tym samym
dniu, tj. 17 czerwca, wysunięto również dwie koncepcje podziału spornych
ziem. Linia rozgraniczenia oznaczona literą A miała przebiegać na zachód
od Lwowa oraz borysławskiego zagłębia naftowego i w przybliżeniu była
ona zgodna z etnicznym podziałem ludności w Galicji. Linia B natomiast
pozostawiała Lwów i Borysław po stronie polskiej. Ze względu na bardzo
silne w tym momencie zagrożenie bolszewickie oraz możliwość połą-
czenia się rewolucji rosyjskiej i węgierskiej, niemal natychmiast zgodzono
się na objęcie okupacją wojskową przez Polskę całego terytorium Galicji
Wschodniej aż po rzekę Zbrucz
6
.
Jednocześnie państwa zachodnie, sprzeciwiające się przekazaniu
spornego obszaru Polsce w przyszłości, rozpoczęły opracowywanie projektu
statutu wschodniej części Galicji. Miał on nie tylko zabezpieczyć prawa
mieszkającej tam ludności ukraińskiej, ale także – na czym przede wszystkim
zależało dyplomatom brytyjskim – obowiązywać możliwie krótko, po czym
miano przeprowadzić plebiscyt. Mocarstwa prawo do decydowania o Galicji
Wschodniej uzyskały dzięki traktatowi pokojowemu z Austrią, wedle
którego suwerenność nad wszystkimi ziemiami poza granicami tego kraju
po wojnie została scedowana na państwa zwycięskiej koalicji
7
.
Ostatecznie 21 XI 1919 ustanowiono dwudziestopięcioletni mandat
polski nad Galicją Wschodnią, z zachowaniem praw mieszkającej tam
ludności ukraińskiej. Jednak wobec ponownego wzrostu zagrożenia
bolszewickiego i porażek ponoszonych przez wojska kontrrewolucyjnych
„białych” generałów, zawieszono wykonanie mandatu, przyznając Polsce
prawo do ponownego podporządkowania sobie omawianego obszaru
na czas nieokreślony
8
.
5
L. Wyszczelski, O Polsce…, s. 118.
6
H. Batowski, Linia Curzona a była Galicja Wschodnia, [w:] tenże, Z polityki międzynaro-
dowej XX wieku. Wybór studiów z lat 1930–1975, Kraków 1979, s. 188–189; T. Piszczkowski,
Anglia a Polska…, s. 113.
7
Powstanie II Rzeczypospolitej. Wybór dokumentów…, nr 263, s. 517.
8
Powstanie II Rzeczpospolitej. Wybór dokumentów…, nr 269, s. 535; M. Nowak-Kiełbikowa,
Polska – Wielka Brytania…, s. 142–155; P. Żurawski vel Grajewski, Sprawa ukraińska
na konferencji pokojowej w Paryżu w roku 1919, Warszawa 1995, s. 39–42.
104
Bartłomiej Rusin
Do końca 1919 r. nie podjęto już żadnych ważniejszych postanowień
w interesującej nas kwestii. Jak wiadomo, w kolejnym roku Piłsudski podjął
próbę dokonania decydującego rozstrzygnięcia, rozpoczynając w końcu
kwietnia 1920 r. wyprawę na Ukrainę. Po pierwszych sukcesach, tzn. zajęciu
ogromnych obszarów aż po Kijów na wschodzie, wypadki wojenne obróciły
się na niekorzyść Polski. Po przygotowaniu przeciwnatarcia, Armia Czer-
wona przejęła inicjatywę, spychając oddziały polskie na zachód. W począt-
kach sierpnia 1920 r. zagrożona została Warszawa.
Nota brytyjska z 11 VII 1920
Polacy, świadomi swojej trudnej sytuacji, podjęli rozmowy z przedsta-
wicielami zachodnich mocarstw, przebywającymi w tym czasie na konfe-
rencji w Spa w Belgii. Premier brytyjski David Lloyd George, przeciwnik
roszczeń polskich w czasie obrad paryskich, postanowił wykorzystać nada-
rzającą się okazję i ukarać Polaków za prowadzenie niezależnej polityki
wschodniej. Premier Rzeczypospolitej Władysław Grabski został w dniu
10 VII 1920 zmuszony do przyjęcia upokarzających warunków. W podpi-
sanej przez niego umowie żądano m.in. wycofania się oddziałów polskich
na linię z 8 XII 1919 i oddania Litwie Wilna, zdania się na decyzję mocarstw
w sprawie innych konfl iktów granicznych (Gdańsk, Śląsk Cieszyński)
oraz zwołania międzynarodowej konferencji, w której na równych
prawach mieliby uczestniczyć także przedstawiciele Galicji Wschodniej. Co
do podziału tego ostatniego terytorium, to wojska polskie i bolszewickie
miały się zatrzymać na linii frontu w dniu podpisania rozejmu, z cofnię-
ciem się każdej ze stron o 10 km. Jednocześnie odmówiono Polsce pomocy
militarnej. Francuzi zajęli natomiast pozycję pasywną, całkowicie oddając
pośrednictwo w wojnie polsko-bolszewickiej w ręce brytyjskie
9
.
Następnego dnia, tj. 11 lipca, wysłano stronie sowieckiej notę,
w której zawarto warunki zawieszenia broni. Pośrednikiem w jej dostar-
czeniu do Moskwy był niejaki Leslie, przedstawiciel brytyjski w Estonii.
O wysłaniu noty zostali poinformowani również poseł brytyjski
w Warszawie Rumbold, sekretarz skarbu Artur Bonar Law i lord Harding
w Londynie, którzy otrzymali kopię dokumentu. Telegram oznaczony
został numerem 38, podano również miejsce i dzień wysłania noty: Spa, July
9
A. Nowak, Porozumienie imperiów: jego benefi cjenci i ofi ary. O tzw. nocie Curzona z 11 lipca
1920 r. i jej (możliwych) konsekwencjach, [w:] tenże, Ofi ary, imperia i historycy. Studium
przypadków (od XVIII do XXI wieku), Kraków 2009, s. 112–118; T. Piszczkowski, Anglia
a Polska…, s. 157; M. Nowak-Kiełbikowa, Polska – Wielka Brytania…, s. 210–215.
105
Problem tzw. „linii Curzona” z lipca 1920 roku – fakty, opinie, interpretacje
11, 1920 [Spa, 11 VII 1920]. I komentarz w kopii wysłanej noty: Following
sent to Reveal to-day, for Chicherin, Moscow [Poniższe wysłano do ukazania
dziś, dla Cziczerina, Moskwa]
10
. Potwierdzają to ofi cjalnie wydane doku-
menty
11
, co sprzeciwia się opinii wyrażonej w książce Stanisława Żochow-
skiego, jakoby miały zostać wysłane dwie noty – jedna ze Spa, a druga
z siedziby Foreign Offi ce
12
.
Najbardziej zaskakujące jest jednak, że w nocie wysłanej Sowietom
ze Spa zmieniony został przebieg linii rozejmowej, do której w nieudolny
sposób dopisano ustęp dotyczący Galicji Wschodniej, formalnie nadal znaj-
dującej się pod okupacją polską. Zmiana ta nie była uzgadniana z Grabskim.
W ogóle w czasie rozmów polsko-brytyjskich nie poruszano kwestii oddania
części tego terytorium, choć inne zdanie w tej sprawie można znaleźć w histo-
riografi i brytyjskiej
13
. Dodany w nocie ustęp przedłużający linię rozejmową
na południe przebiegał (…) na zachód od Rawy Ruskiej, na wschód od Przemyśla
do Karpat
14
i łudząco przypominał wcześniejszy o rok projekt podziału Galicji
według linii A – przypomnijmy – odcinającej od Polski Lwów i borysław-
skie zagłębie naftowe. W nocie pozostawiono jednak ustęp o zatrzymaniu się
walczących oddziałów na linii frontu w dniu podpisania rozejmu, bez passusu
dotyczącego cofnięcia się obu stron o 10 km. W nocie z 11 lipca zawarta była
więc oczywista sprzeczność, której do dziś nie udało się rozwiązać.
Sprawa autorstwa projektu linii rozejmowej
Jedną z nierozstrzygniętych do dzisiaj kwestii jest problem autora
koncepcji linii rozejmowej oraz osoby, która umieściła ją w tekście wysłanej
do Moskwy noty. W polskiej historiografi i najczęściej można spotkać się
z opinią, że autorem „linii Curzona” był pochodzący z Polski Lewis Namier
(1888–1960), ekspert brytyjskiego Foreign Offi ce w czasie I wojny świa-
towej i konferencji pokojowej w Paryżu
15
. Był on konsekwentnym krytykiem
10
T. Piszczkowski, Anglia a Polska…, s. 158.
11
Powstanie II Rzeczypospolitej. Wybór dokumentów..., nr 289, s. 562–563.
12
S. Żochowski, Brytyjska polityka wobec Polski 1916–1948, Londyn 1979, s. 44. Prawdo-
podobnie Autor ma na myśli kopię noty wysłanej do Londynu.
13
Jeden z brytyjskich historyków twierdzi, że o konieczności oddania bolsze-
wikom Galicji Wschodniej przekonywał Grabskiego nie kto inny jak lord Curzon.
Zob. H. Nicolson: Curzon: the last phase. A study in post-war diplomacy, Londyn 1934, s. 204.
14
Powstanie II Rzeczypospolitej. Wybór dokumentów..., nr 289, s. 562–563.
15
Na temat tej postaci zob. A. Zięba, Historyk jako produkt historii, czyli o tym, jak Ludwik
Bernstein przekształcił się w Lewisa Namiera, [w:] Historyk i historia. Studia dedykowane pamięci
Mirosława Francicia, red. A. Walaszek, K. Zamorski, Kraków 2005, s. 149–174; J. Namier,
106
Bartłomiej Rusin
oddania dawnych Kresów pod kontrolę Polski, dostarczając dyplomatom
brytyjskim do zwalczania polskich postulatów argumentów o charak-
terze politycznym i etnografi cznym, często jednak zmanipulowanych
na niekorzyść rządu w Warszawie. Motywacje działania Namiera nie są
do końca znane – on sam powoływał się na swój patriotyczny obowiązek
względem nowej ojczyzny, Anglii. Niektórzy historycy wśród przyczyn takiej
działalności doszukują się uraz osobistych, doznanych jeszcze przed wojną
ze strony Romana Dmowskiego i obozu narodowodemokratycznego
16
.
Podkreśla się również, że dzięki swoim analizom Namier zyskał sobie
duże uznanie i posłuch w centrach brytyjskiej polityki zagranicznej, zyskując
nawet dostęp – za pośrednictwem Philipa Kerra – do premiera Lloyda George’a.
Nie oznacza to jednak, że można określić go mianem szarej eminencji. Jego
rola nie była aż tak duża, jak często przyjmuje się w polskich opracowaniach
17
.
Opinię, która przypisuje autorstwo lub przynajmniej prawdopodo-
bieństwo autorstwa „linii Curzona” Namierowi, wyraziło przynajmniej
kilku polskich historyków. Pewność w tej materii ogłosił Tadeusz Piszcz-
kowski, który komentując memoranda Namiera z przełomu 1918/1919 r.
na temat wytyczenia polskiej granicy wschodniej, napisał, że była to więc
przyszła linia Curzona
18
. T. Piszczkowski przypisuje mu więc przynajmniej
koncepcyjne autorstwo projektu. Prawdopodobieństwo, że autorem „linii
Curzona” był Namier wyrazili także Henryk Batowski
19
oraz Aleksander
Wasilewski
20
. Tomasz Wituch stwierdził natomiast, że Namier był autorem
dodatku do „linii Curzona’, w którym miała ona przebiegać na zachód
Lewis Namier. A biography, Londyn 1971; M. Kukiel, Sir Lewis Namier, „Teki Historyczne”
(Londyn), 9 (1960–1961), s. 259–261; L. Colley, Lewis Namier, Londyn 1989. Także autor
niniejszego artykułu przygotowuje obecnie tekst poświęcony Lewisowi Namierowi
dotyczący okresu jego pracy w Foreign Offi ce i związkach z koncepcją „linii Curzona”.
16
Zob. J. Pisuliński, Nieznany lit brytyjskiego historyka, „Zeszyty Historyczne” (Paryż),
2002, 141, s. 225–232; A. Cienciała, Polityka brytyjska wobec odrodzenia Polski, „Zeszyty
Historyczne” (Paryż), 1969, 16, s. 67–94; T. Piszczkowski, Anglia a Polska…, passim.
17
A. Cienciała, Polityka brytyjska…, s. 83.
18
T. Piszczkowski, Anglia a Polska…, s. 75.
19
Batowski w swoim komentarzu umieścił opinię, że „istnieje duże prawdopodobień-
stwo, że linia Curzona była dziełem ówczesnego eksperta Foreign Offi ce, L.B. Namiera
(rodem z Polski)”. Zob. H. Batowski, Między dwiema wojnami 1919–1939. Zarys historii
dyplomatycznej, Kraków 2001, s. 407.
20
A. Wasilewski, Granica lorda Curzona. Polska granica wschodnia od Wersalu do Schengen
(traktaty, umowy, przejścia graniczne, podróżni, wizy), Toruń 2003, s. 10, przyp. 4.
Wasilewski powołuje się przy tym na cytowane wyżej opracowanie H. Nicolsona.
Problem w tym, że na wskazanej przez niego stronie nie ma żadnej informacji na ten
temat. Zob. H. Nicolson, Curzon…, s. 204. Warto dodać, że nazwisko Namiera nie pada
w książce ani razu.
107
Problem tzw. „linii Curzona” z lipca 1920 roku – fakty, opinie, interpretacje
od Lwowa i całej Galicji Wschodniej
21
. O manipulowanie przy nocie
z 11 lipca oskarżył Namiera również Norman Davies, który powoływał się
na opracowanie Witolda Sworakowskiego
22
.
Kwestia autorstwa „linii Curzona” jest jednak dużo bardziej zawiła.
Otóż Namier 11 VII 1920 nie był już pracownikiem brytyjskiego Foreign Offi ce.
Swoje obowiązki zakończył z dniem 30 IV 1920
23
. Decyzja ta miała wejść w życie
z dniem następnym, jednak – jak Namier pisał w liście do swojego przyja-
ciela – postanowił wcześniej wyjechać do Oxfordu, gdzie miał objąć posadę
wykładowcy. Ostatecznie opuścił Londyn już 23 kwietnia
24
. Na podstawie tego
faktu można stwierdzić, że Namiera nie było w lipcu w Spa i to nie on umieścił
dodatek dotyczący Galicji Wschodniej w nocie Curzona. Nie znamy pełnej listy
doradców, których zabrał ze sobą do Belgii Lloyd George. Wiadomo, że byli tam
na pewno Philip Kerr, Harold Nicolson, lord Curzon, Edward Hallet Carr, Eyre
Crowe, James Headlam-Morley i kilku innych
25
. Można oczywiście wysunąć
przypuszczenie, że skoro nie ma listy obecnych, to być może Namier znalazł się
w Spa, wezwany przez brytyjskiego premiera. Wydaje się to jednak mało praw-
dopodobne, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę atmosferę, w jakiej Namier
odchodził z Foreign Offi ce. Jednym z powodów jego rezygnacji było to, że nie
oddano mu należytego hołdu, nie publikując jego nazwiska na uroczystej liście
polityków i pracowników, którzy pracowali przy ustalaniu powojennego ładu.
Lista ta została ogłoszona na łamach „The Times” 31 III 1920. Inni doradcy
z otoczenia Lloyda George’a znaleźli się w tym spisie. To pogłębiło niezado-
wolenie Namiera, wyrażane także w kwestii tymczasowości rozstrzygnięć
na wschodzie oraz sprawiło, że złożył rezygnację
26
.
W takim razie, jeśli nie Namier był autorem „linii Curzona”, należy
zapytać, kto ją wytyczył? Wiadomo na pewno, że ciężar przygotowania noty
wzięli na siebie bezpośrednio brytyjski szef rządu i jego najbliższy doradca
Kerr. Lord Curzon, faktyczny szef Foreign Offi ce, został odsunięty od prac
nad redakcją tekstu
27
. Szczególnie symptomatyczna wydaje się tu postawa
Lloyda George’a, konsekwentnego krytyka polskich aspiracji na wschodzie.
21
Opinię taką wyraził w przypisie do opracowanej przez siebie i cytowanej już tutaj
pracy. Zob. R. Dmowski, Polityka polska i odbudowanie państwa, oprac. T. Wituch, t. 2,
Warszawa 1988, s. 174.
22
N. Davies, Powstanie ’44, Kraków 2006, s. 201. Dodaje on również, że podobno Namier
miał po latach chwalić się, że to on jest faktycznym twórcą „linii Curzona”.
23
A. Cienciała, Polityka brytyjska…, s. 77.
24
J. Namier, Lewis Namier…, s. 152.
25
T. Piszczkowski, Anglia a Polska…, s. 157.
26
J. Namier, Lewis Namier…, s. 147–148; T. Hunczak, Sir Lewis Namier and the struggle for
Eastern Galicia, 1918–1920, „Harvard Ukrainian Studies”, (1977), 1, s. 198–210.
27
M. Nowak-Kiełbikowa, Polska – Wielka Brytania…, s. 202, 215–218.
108
Bartłomiej Rusin
Takie poglądy były zresztą szeroko rozpowszechnione w brytyjskich kręgach
rządzących, gdzie ciągle żywa była koncepcja utrzymywania równowagi
sił na kontynencie, najlepiej w wydaniu funkcjonującym po 1815 r., kiedy
to w Europie Środkowo-Wschodniej istniało tylko kilka państw, a Niemcy
i Rosję łączyła wspólna granica. W wyobrażeniach brytyjskich decydentów
miała ona spełniać rolę strefy, na której koncentrowałaby się uwaga rządów
obu tych krajów, umożliwiając tym samym swobodną penetrację nowych
obszarów przez brytyjskie imperium. Stąd Polska, jeśli miała w ogóle
istnieć, powinna być państwem małym, aby zbytnio nie rozdzielać rywali-
zujących ze sobą Niemiec i Rosji oraz nie powodować zmiany dotychczaso-
wego porządku w tej części Europy.
O manipulowaniu przy nocie z 11 lipca może też świadczyć zachowanie
szefa brytyjskiego rządu w dniach następujących po jej wysłaniu. Lloyd
George zalecał bowiem jak najdłuższe utrzymywanie w tajemnicy zarówno
umowy z Polską z 10 lipca, jak i noty wysłanej stronie sowieckiej. Szcze-
gólny nacisk położył on jednak na ten drugi dokument, co sugeruje, że był
świadom istniejących w nim manipulacji. Jednocześnie nieudolność wpro-
wadzonych zmian może świadczyć o tym, że dokonał ich ktoś nie znający
geografi i Europy Wschodniej, a Lloyd George uchodził za laika w sprawach
międzynarodowych. T. Piszczkowski zaznacza, że autorem dodatku „linii
Curzona” w Galicji Wschodniej musiał być ktoś zaznajomiony z geografi ą
tego obszaru
28
. W tym miejscu na myśl przychodzi Lewis Namier, który
faktycznie mógł wyrysować tę linię na mapie, jeszcze w okresie swojej pracy
na rzecz brytyjskiego gabinetu. Jego poglądy były bowiem zgodne z linią
przyjętą przez Londyn, zakładającą budowę małej, zamkniętej w granicach
etnografi cznych Polski. Z drugiej jednak strony linię tę, oznaczoną literą A,
ogłosiła jako pierwsza Komisja Cambona w dniu 17 VI 1919.
Wydaje się, że w całej sprawie największą rolę odegrał brytyjski
premier David Lloyd George, samodzielnie lub ze swoim najbliższym
współpracownikiem i doradcą Philipem Kerrem. Pamiętali oni o projek-
tach z okresu prac konferencji pokojowej i w decydującej chwili posta-
nowili wykorzystać je dla osiągnięcia własnych celów. W związku z tym
nie do końca zrozumiała jest dosyć szeroko rozpowszechniona w polskiej
historiografi i opinia, że autorem „linii Curzona” był Lewis Namier. Nie
wydaje się być ona wystarczająco uzasadniona, a sposób, w jaki potrak-
towano go w Foreign Offi ce, sugeruje, że Namier był potrzebny tylko jako
ważny dostarczyciel informacji, które mogłyby służyć przeciw Polsce. Być
może właśnie z powodu niechęci do Polski, która niewątpliwie cechowała
28
T. Piszczkowski, Anglia a Polska…, s. 158–159.
109
Problem tzw. „linii Curzona” z lipca 1920 roku – fakty, opinie, interpretacje
Namiera, polscy historycy przypisali mu decydującą rolę przy pracach nad
projektami polskiej granicy wschodniej po I wojnie światowej
29
.
Czy nazwa „linia Curzona” jest słuszna?
Jak już wyżej zauważono, formalnemu szefowi Foreign Offi ce,
lordowi Curzonowi, nie przypadła żadna rola w dyskusjach i redagowaniu
noty wysłanej 11 VII 1920 ze Spa. Sama nazwa pojawiła się prawdopo-
dobnie po raz pierwszy już w sierpniu tego roku, użyta na posiedzeniu Rady
Obrony Państwa przez Eustachego Sapiehę
30
. Z biegiem czasu pojawiło
się kilka innych terminów jako bardziej odpowiadających rzeczywistości,
mimo to, w opinii autora tekstu, nazwa „linia Curzona” pozostanie na długo
jedynym obowiązującym określeniem. Prześledźmy jednak także inne sfor-
mułowane propozycje:
a) „linia Lloyda George’a” – tym terminem posługiwali się polscy poli-
tycy w lipcu-sierpniu 1920 r., choć popularne było również określenie
mówiące po prostu o linii z 8 XII 1919
31
.
b) „linia Kerra” – od nazwiska najbliższego doradcy premiera Davida
Lloyda George’a, który wraz z nim zredagował notę z 11 VII 1920 r.
Propozycję tę sformułował Richard Henry Ullman
32
. Jego rolę w tej
sprawie (a także całej polityce brytyjskiej wobec Polski) podkreślają
Andrzej Nowak
33
, Tomasz Wituch
34
oraz Maria Nowak-Kiełbikowa
35
.
Można przypuścić, że obaj panowie nie różnili się w swoich poglądach
na temat „słusznego” rozgraniczenia w Galicji Wschodniej i uzgodnili
między sobą umieszczenie w nocie znanej już formuły.
c) „linia Cambona” – od nazwiska przewodniczącego Komisji do Spraw
Polskich na konferencji paryskiej. Za tą wersją przemawia argument,
że właśnie członkowie tej komisji ogłosili ofi cjalnie zarówno przebieg
29
A. Zięba, Historyk jako produkt historii…, s. 165; J. Namier, Lewis Namier…, s. 60–61.
30
W literaturze naukowej określenie „linia Curzona” pojawiło się najprawdopodobniej
w 1923 r. Zob. J.R. Hooker, Lord Curzon and the „Curzon Line”, „The Journal of Modern
History”, 30 (1958), 2, s. 138.
31
J. Tebinka, Polityka brytyjska wobec problemu granicy polsko-radzieckiej 1939–1945,
Warszawa 1998, s. 20.
32
Tamże, przyp. 40.
33
A. Nowak, Porozumienie imperiów: jego benefi cjenci i ofi ary. O tzw. nocie Curzona z 11 lipca
1920 r. i jej (możliwych) konsekwencjach, [w:] tenże, Ofi ary, imperia i historycy. Studium przy-
padków(od XVIII do XXI wieku), Kraków 2009, s. 116–117.
34
R. Dmowski, Polityka polska…, t. 2, s. 61–62.
35
M. Nowak-Kiełbikowa, Polska – Wielka Brytania…, s. 93.
110
Bartłomiej Rusin
rozgraniczenia polsko-rosyjskiego, a także linię A, którą dołączono
później bezpodstawnie do odcinka północnego
36
.
d) „linia lunchowa” – od anegdoty opowiadającej o dniu, w którym
przyjęto przebieg linii rozejmowej. Według tej historii to pośpiech
i głód miał być przyczyną późniejszych nieporozumień dotyczących
treści noty. Sugeruje to jednak, że przyczyną zmiany przebiegu „linii
Curzona” w Galicji Wschodniej była nieuwaga i bałagan panujący
w biurach sekretariatu, a nie celowe działanie polityków brytyjskich.
Tej wersji przeczy zachowanie Lloyda George’a, który, po wysłaniu noty
z 11 lipca, wyraźnie sugeruje, aby zachować ją jak najdłużej w tajem-
nicy. Historię tę znamy z relacji pracownika polskiego MSZ, który
dowiedział się od swojej rozmówczyni – sekretarki E. Halleta-Carra
– że w Wielkiej Brytanii tak właśnie załatwia się sprawy międzynaro-
dowe. Rzuca to dobre światło na politykę prowadzoną przez Londyn
w Europie Środkowo-Wschodniej
37
.
Zakończenie
Paradoksalnie, przed koniecznością przyjęcia „linii Curzona” uchro-
niła Polskę bolszewicka Rosja. Już po zwycięstwie w bitwie na przedpo-
lach Warszawy podjęto próbę odzyskania utraconych w wyniku ofensywy
bolszewickiej terytoriów. Rada Obrony Państwa uznała za konieczne prze-
kroczenie linii wyznaczonej przez notę z 11 VII 1920, argumentując to stra-
tegicznym znaczeniem ziem kresowych dla przyszłej obrony kraju. Umowę
podpisaną przez Grabskiego w ogóle uznano za nieważną, gdyż Wielka
Brytania nie wywiązała się z jej warunków. Londynowi nie przeszkadzało
to jednak w ponownym oskarżaniu Polaków o imperializm i awanturniczą
politykę na wschodzie. Dyplomacja USA, nie biorąca udziału w obradach
w Spa, zwróciła nawet uwagę, że przekroczenie „linii Curzona” byłoby agresją
przeciwko Rosji
38
. Jeszcze przed ostatecznym rozstrzygnięciem pod Warszawą
Waszyngton opowiedział się za budową etnografi cznej Polski z granicą
na „linii Curzona”
39
.
36
A. Achmatowicz, Traktat ryski w kontekście polsko-rosyjskiego konfl iktu i jego znaczenie dzie-
jowe, [w:] Traktat ryski po 75 latach. Studia, red. M. Wojciechowski, Toruń 1998, s. 361–371.
37
A. Wasilewski, Granica lorda Curzona…, s. 9–11.
38
B. Winid, Polska w polityce zagranicznej prezydenta Woodrowa Wilsona w latach 1919–1920,
„Teki Historyczne” (Londyn), 22 (1999), s. 186.
39
M. Baumgart, Wielka Brytania…, s. 130–133; B. Winid, Polska w polityce zagranicznej…,
s. 176–192
111
Problem tzw. „linii Curzona” z lipca 1920 roku – fakty, opinie, interpretacje
Ostatecznie, wobec zawarcia z Rosją traktatu pokojowego w Rydze,
sprawa noty z 11 lipca straciła swoje znaczenie i odeszła w zapomnienie.
Do „linii Curzona” powrócono jednak po wybuchu kolejnego światowego
konfl iktu. I tym razem pojawiło się wiele kontrowersji z nią związanych.
Brytyjczycy, którzy powrócili do koncepcji oddania Kresów Wschodnich
stronie sowieckiej, podjęli w tej sprawie rozmowy zarówno z ZSRR, jak
i USA na konferencjach w Teheranie i Jałcie. W czasie tego pierwszego
spotkania konfuzja dotycząca projektowanej granicy pojawiła się właśnie
w kwestii Galicji Wschodniej, ponieważ Londyn nie był do końca przeko-
nany o słuszności roszczeń Moskwy do tego terytorium. Zadecydował jednak
spryt Mołotowa, który przyniósł notę z 11 VII 1920 na jedno ze spotkań.
Po głośnym odczytaniu dokumentu, naniesiono poszczególne punkty
na mapę i okazało się, że rację mieli Sowieci. Anthony Eden próbował
zwrócić jeszcze uwagę na nieścisłość w nocie, mówiącą o zatrzymaniu wojsk
obu stron na linii osiągniętej w dniu zawarcia rozejmu, cała sprawa upadła
jednak wobec postawy premiera brytyjskiego, Winstona Churchilla, który
stwierdził, że nie będzie podnosił lamentu z powodu Lwowa
40
. Do końca
wojny przedstawiciele wielkich mocarstw trzymali się już tego projektu,
niezależnie od pewnych inicjatyw wysuwanych w kręgach eksperckich
państw zachodnich koalicji
41
. Przyjęcie „linii Curzona” jako podstawy
wschodniej granicy Polski zostało ostatecznie przesądzone w trakcie konfe-
rencji w Jałcie w lutym 1945 r.
42
Kończąc powyższe rozważania, można chyba zgodzić się ze stwier-
dzeniem, że w opisywanym okresie Polska odgrywała niewielką rolę
w planach urządzenia powojennego pokoju, kreowanych przez zwycięską
koalicję brytyjsko-amerykańsko-francuską. Projekt „linii Curzona”, który
ostatecznie tak mocno zaważył na obecnym kształcie polskiej granicy
wschodniej, był wyrazem konsekwencji dyplomacji brytyjskiej, prze-
konanej, że ziemie te należą się Rosji ze względów geopolitycznych.
Niemcy i Rosja niewiele oddalone od siebie musiałyby ciągle rywa-
lizować, ułatwiając penetrację Londynu w innych zakątkach świata.
Nie bez znaczenia były również kwestie gospodarcze, Wielka Brytania
musiała zmagać się bowiem z poważnym kryzysem, na który receptą
40
P. Eberhardt, Polska granica wschodnia 1939–1945, Warszawa 1993, s. 110–111;
J. Tebinka, Polityka brytyjska wobec problemu…, s. 290–301.
41
Szerzej zob. J. Tebinka, Brytyjskie memoranda w 1944 r. w sprawie zmian linii Curzona,
„Dzieje Najnowsze”, 29 (1997), 1, s. 149–166. Do artykułu dołączone zostały teksty
dwóch memorandów w tej sprawie.
42
J. Tebinka, Polityka brytyjska wobec problemu…, s. 396; Teheran – Jałta – Poczdam. Doku-
menty z konferencji szefów rządów trzech wielkich mocarstw, tłum. W. Daszkiewicz, D. Rotfeld,
wstęp i oprac. W.T. Kowalski, Warszawa 1972, s. 206–208.
112
Bartłomiej Rusin
było z pewnością nawiązanie stosunków handlowych z bolszewikami
i ponowne otwarcie tamtejszych ogromnych rynków zbytu. Polska padła
ofi arą tej gry, opuszczona przez swoich partnerów, skoncentrowanych
na odbudowie własnych imperiów. Z pewnością pewną rolę odegrały
również rozpowszechnione i utrwalone już w Wielkiej Brytanii poglądy,
wedle których to Rosja, w dowolnym kształcie ustrojowym, była jedynym
państwem uprawnionym do posiadania ziem kresowych.
113
J
AKUB
J
ÓZEFIAK
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Określanie narodowości
na obszarze pogranicza polsko-niemieckiego
w świetle dekretu z dnia 13 września 1946 r.
o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego
osób narodowości niemieckiej
W
iek XX przyniósł istotną zmianę w dziejach ludzkich migracji. Po raz
pierwszy ujęto w ramy prawa międzynarodowego masowe przesie-
dlenia ludności w celu rozwiązania konfl iktów międzynarodowych . Prece-
densem był kończący wojnę grecko-turecką traktat w Lozannie z 1923 r.
Przewidywał on przemieszczenie około 0,5 mln Turków i 1,3 mln Greków
w nowe granice tych państw
1
. Zdaniem wielu polityków ten drastyczny krok
pozwolił na trwałe rozwiązanie waśni grecko-tureckiej. Opinię tę podzielał
Winston Churchill, który podczas konferencji jałtańskiej w wypowiedzi
z 7 lutego 1945 r. uznał rezultaty przesiedleń Greków i Turków w celu utrzy-
mania pokoju za zadawalające i wypowiedział się przychylnie, co do możli-
wości deportowania ludności niemieckiej z terenów, które miałyby przypaść
Polsce po wojnie
2
. Przyzwolenie na masowe przemieszczanie ludności wypły-
wało przede wszystkim z postawy mniejszości niemieckiej przed II wojną
światową, która wykazała daleko posuniętą nielojalność wobec państw,
które zamieszkiwała. Zwłaszcza rola Sudeckoniemieckiego Frontu Ojczyź-
nianego w rozbiciu Czechosłowacji stała się symbolem zagrożenia ze strony
1
M. Podlasek, Wypędzenie Niemców z terenów na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej. Relacje
świadków, Warszawa 1995, s. 16–17.
2
Teheran – Jałta – Poczdam. Dokumenty konferencji szefów rządów trzech wielkich mocarstw,
tłum. W. Daszkiewicz, D. Rotfeld, wstęp i oprac. W.T. Kowalski, wyd. 2, Warszawa 1972,
s. 162.
114
Jakub Józefi ak
tej mniejszości – często określanej w tym kontekście mianem piątej kolumny.
Dlatego czechosłowacki prezydent, Edvard Beneš, już w 1941 r. wysunął
postulat wysiedlenia Niemców z krajów środkowoeuropejskich, powołując
się na precedens grecko-turecki
3
. Ta propozycja była zgodna z założeniami
polskiej polityki, prowadzonej zarówno przez rząd emigracyjny w Londynie,
jak i utworzony w lipcu 1944 r. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego.
Było to w zasadzie jedyne wspólne stanowisko tych dwóch ośrodków władzy.
Wynikało ono nie tyle z chęci odwetu na dawnym okupancie, co z przeko-
nania, że zagwarantuje to skutecznosć planowanych przesunięć terytorial-
nych w Europie, gdyż znikałaby kwestia mniejszości narodowych, która
okazała się zgubna dla Czechosłowacji
4
. Przymusowe przesiedlenia Niemców
zyskały abrobatę zarówno międzynarodowej opinii publicznej
5
, jak i ludności
Polski. Wynikało to z powszechnego obarczania zbiorową odpowiedzialno-
ścią za wojnę cały naród niemiecki: Winny był każdy, kto mówił językiem niedaw-
nego wroga
6
.
Podczas konferencji w Poczdamie na przełomie lipca i sierpnia 1945 r.
zadecydowano o przymusowym wysiedleniu ludności niemieckiej z Polski,
Czechosłowacji i Węgier
7
. Rozdział 13 deklaracji poczdamskiej legalizował
trwające już oddolne przesiedlenia i wtłaczał je w ramy prawa
8
. Jednocześnie
tymczasowo je zawieszał celem uzgodnienia szczegółów przeprowadzenia
akcji. Deportację ludności niemieckiej, w porozumieniu z mocarstwami okupu-
jącymi Niemcy, administracja polska rozpoczęła na początku 1946 r. Nie objęła
ona jednak od razu Wielkopolski, gdyż za bardziej palące uznano pozbycie się
Niemców z terenów, gdzie stanowili oni większość, tak jak na Dolnym Śląsku
9
.
Pojawiły się jednak kwestie, których nie sprecyzowano na konferencji pocz-
damskiej. Owszem, jednoznacznie wypowiedziano się na temat usunięcia
Niemców z terenów zajętych przez Polskę po wojnie. Jednak realizujący poli-
tykę mocarstw rząd polski stanął przed pytaniem: czy obywateli polskich
narodowości niemieckiej należy potraktować na równi z byłymi obywatelami
3
M. Podlasek, Wypędzenie Niemców..., s. 44–45.
4
Tamże, s. 48.
5
J. Rogall, Emocjonalne sasiedztwo. Czesi – Niemcy – Polacy, [w:] Polacy i Niemcy. Historia –
kultura – polityka, red. A. Lawaty, H.T Orłowski, Poznań 2003, s. 234.
6
M. Podlasek, Wypędzenie Niemców..., s. 10.
7
Teheran – Jałta – Poczdam. Dokumenty konferencji szefów rządów trzech wielkich mocarstw…,
s. 480.
8
Tamże.
9
Niemcy w Polsce 1945–1950. Wybór dokumentów, red. W. Borodziej i H. Lemberg,
Warszawa 2001, s. 49.
115
Określanie narodowości na obszarze pogranicza polsko-niemieckiego
Niemiec? Ten problem był niebagatelny, gdyż dotyczył 212 tysięcy Niemców
10
– obywateli II RP sprzed 1939 r., pozostałych na terenie „Polski wersalskiej”
11
.
Podejmując decyzję o losie tych ludzi, rząd musiał brać pod uwagę niepewne
położenie Polski na europejskiej scenie politycznej i silną powojenną anty-
patię Polaków do Niemców. Konsekwencją wspomnianych przeze mnie czyn-
ników stało się uznanie mniejszości niemieckiej za potencjalnie niebezpieczną
dla państwa, którego granice zachodnie nie były potwierdzone przez umowy
międzynarodowe
12
.
Celem dekretu z 13 września 1946 r. było pozbawienie obywatelstwa
polskiego osób, które po ukończeniu 18 roku życia swym zachowaniem wykazały
niemiecką odrębność narodową
13
. Majątek osób pozbawionych obywatelstwa
przepadał na rzecz Skarbu Państwa, a one same podlegały wysiedleniu z kraju.
Decyzję o pozbawieniu obywatelstwa podejmował organ administracji
I stopnia, czyli starosta właściwy ze względu na miejsce pobytu. Wnio-
skodawcą w tej sprawie był Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego.
Od orzeczeń starosty można było się odwołać do sądu okręgowego w siedmio-
dniowym terminie zawitym. Zarówno urząd bezpieczeństwa, jak i starosta
zasięgali opinii organów samorządu, na których terenie ostatnio zamieszki-
wała osoba pozbawiana obywatelstwa, prosząc o ocenę jej postępowania.
Dekret ten był skierowany przeciw tym osobom wpisanym na Volklistę, które
już przed II wojną światową przynależały do narodu niemieckiego. Jednak ten
akt prawny nie precyzował, jakie zachowania miały wskazywać na „niemiec-
kość”. Przepisy wykonawcze do tego aktu prawnego pojawiły się dopiero wraz
z rozporządzeniem Ministra Sprawiedliwości z dnia 10 kwietnia 1947 r.
Akt ten nakładał na organy bezpieczeństwa publicznego obowiązek
zebrania szczegółowych danych na temat osoby poddanej procesowi
pozbawienia obywatelstwa, a dotyczących, m. in. zachowania się, wskazują-
cego na niemiecką odrębność narodową, a zwłaszcza używania języka niemieckiego,
10
Jak podaje Piotr Madajczyk, liczba ludności niemieckiej przed II wojną światową
liczyła ok 1,1 mln w chwili powstania państwa polskiego i stopniała o około 2/3
do połowy lat dwudziestych (P. Madajczyk, D. Berlińska, Polska jako państwo narodowe.
Historia i pamięć, Warszawa-Opole 2008, s. 34).
11
M. Wojciechowski, Okiem historyka. Warszawa, Berlin, Bonn 1918–1981, Łódź 1989,
s. 204.
12
K. Stryjkowski, Położenie Polaków wpisanych w Wielkopolsce na niemiecką listę narodo-
wościową w latach 1945–1950, Poznań 2004, s. 461. Autor cytuje w tym miejscu treść
okólnika nr 41 MAP z 19 czerwca 1947: dekret z 13 września 1946 r. wyszedł z założenia
o niedopuszczalności pozostawienia w Polsce osób narodowości niemieckiej, jako żywiołu obcego,
a szkodliwego dla Państwa.
13
Dekret o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego osób narodowości niemieckiej
z dnia 13 września 1946 r., Dz.U. RP nr 55, poz. 310, art. 1, pkt. 1.
116
Jakub Józefi ak
udziału w jakichkolwiek niemieckich organizacjach, stosunku do społeczeństwa
polskiego
14
. Z brzmienia tego paragrafu możemy wnioskować, że katalog
działań będących przejawem „niemieckości” był otwarty, nie ograniczał się
jedynie do tych wskazanych przez prawodawcę. Sytuacja ta umożliwiała
organom uczestniczącym w procesie daleko idącą swobodę w zakresie inter-
pretacji przepisów. Osoba mogła być pozbawiona obywatelstwa zarówno
na podstawie jednej przesłanki, jak np. używanie wyłącznie języka niemiec-
kiego, jak również z powodu całego szeregu zachowań, takich jak postawa
wobec ludności polskiej, świętowania niemieckich uroczystości czy uczest-
niczenia w organizacjach niemieckich. Otwiera to pole do badań nad
problematyką wyznaczania granicy między narodowościami przez organy
państwowe na przykładzie procesu pozbawiania obywatelstwa polskiego.
Dobrym przykładem dla tego typu badań jest teren powiatu leszczyń-
skiego. Obszar ten, choć znajdował się daleko od powojennych granic Polski,
był obszarem pogranicza. Język i kultura polska oraz niemiecka wzajemnie
się tam przenikały. Dwujęzyczność była powszechna, około 60% zbadanych
przeze mnie przypadków pozbawienia obywatelstwa polskiego na tym
terenie dotyczyło osób posługujących się zarówno językiem polskim, jak
i niemieckim. Dodatkowe komplikacje wywoływały małżeństwa mieszane,
w których władze rozstrzygały, czy dzieci znajdują się bardziej pod wpływem
polskiego, czy też niemieckiego rodzica. Nie istniał także stereotypowy,
dychotomiczny podział Polacy-katolicy i Niemcy-ewangelicy. Na podstawie
źródeł można stwierdzić, że z około 578 osób, których uznano za wyka-
zujących niemiecką odrębność narodową, około 30% było przynależnych
do Kościoła katolickiego, zaś 63% deklarowało wyznanie ewangelickie.
Pozostałe 7% to przypadki, w których brak jest dokumentów pozwalają-
cych ustalić wyznanie.
Ta mozaika sprawia, że zasadne staje się postawienie pytania: jakie
cechy decydowały o przynależności narodowej na obszarze pogranicza? Czy
doświadczenia okupacji sprawiły, że postawa wobec okupanta decydowała
o określeniu narodowości w takim samym stopniu, jak znajomość języka,
czy kultywowanie kultury określonego narodu?
Za podstawowy wyznacznik przynależności do narodu niemieckiego
można uznać używanie języka niemieckiego. Jednak jest on zawodny. Jednak
jest to zawodny wskaźnik. Specyfi ka zachowanych źródeł nie pozwala jedno-
znacznie na określenie znajomość języków tak, jak w przypadku przynależ-
ności religijnej. W kwestii wyznania mamy do czynienia ze skrupulatnym
odnotowywaniem protestantyzmu, bądź katolicyzmu nawet w przypadku
dzieci. Co do znajomości języka badano tylko osoby dorosłe i to nie w każdym
14
Dz.U. RP nr 34 z 1947 r., poz 163.
117
Określanie narodowości na obszarze pogranicza polsko-niemieckiego
przypadku. Trzeba wziąć pod uwagę, że choć sprawy małżonków prowa-
dzono razem, to niejednokrotnie odnotowywano umiejętność posługiwania
się językami tylko jednego z nich, gdyż drugi znajdował się w Niemczech.
W takich przypadkach opinia samorządów i zeznania świadków mogły się
ograniczać tylko do jednej z osób, niemniej orzeczenie obejmowało obie,
a dla nieobecnego małżonka ustanawiono kuratora. Czasem nie istnieje
możliwość konfrontacji źródeł, gdyż zachowało się jedynie orzeczenie
o pozbawieniu obywatelstwa, brak jest natomiast protokołów przesłuchań,
zeznań świadków i opinii organów samorządowych. Sytuacja ta dotyczy
195 osób pozbawionych obywatelstwa. W ich przypadku nie jest możliwe
potwierdzenie, że w życiu codziennym używały wyłącznie języka niemiec-
kiego. Zatem spośród około 578 osób, jedynie o 228 można powiedzieć z całą
stanowczością, że były jedno albo dwujęzyczne. Zachowane akta wskazują,
że wśród nich 40% posługiwało się wyłącznie językiem niemieckim. W ich
przypadku można powiedzieć, że ta cecha w sposób zasadniczy decydowała
o przynależności narodowej. Dobrze ilustruje to postanowienie Sądu Grodz-
kiego w Lesznie z dnia 7 marca 1950 r. w sprawie II Ko 26/50 Marii K., która
odwołała się od orzeczenia starosty, jednak oddalono jej wniosek. W uzasad-
nieniu sąd stwierdził, że oskarżona zachowaniem swym zawsze po ukończeniu
18 lat wykazywała swą przynależność do narodowości niemieckiej. Jak z wyjaśnień
bowiem jej wynika, oskarżona pochodzi z rodziny czysto niemieckiej, w domu i poza
domem używała jako języka potocznego, język niemiecki, chodziła do niemieckiej
szkoły
15
i z tych względów podtrzymano orzeczenie Starosty.
Większość osób znała jednak zarówno język niemiecki, jak i język
polski. Nie uchroniło ich to jednak przed wysiedleniem. Dlaczego?
Wyjaśnienie znajdziemy w postanowieniu Sądu Grodzkiego w Lesznie
z 4 sierpnia 1948 r. w sprawie Berty W. która odwołała się od orzeczenia
pozbawiającego ją obywatelstwa, podnosząc że zna język polski. Sąd oddalił
jej wniosek, stwierdzając:
Okoliczność sama zaś, że włada językiem niemieckim i polskim oraz, że chcia-
łaby zostać z tych czy innych względów w Polsce, nie stanowi podstawy do uznania,
iż zachowaniem swym wykazywała swoją przynależność do narodowości polskiej
16
.
Oczywiście znajomość języka nie musi być tożsama z poczuciem przyna-
leżności narodowej. Język polski mógł być potrzebny w życiu codziennym,
umiejętność posługiwania się nim mogła mieć tylko charakter pragmatyczny,
a nie światopoglądowy. Nie sposób jednak stwierdzić motywacji użytkow-
nika danego języka. Wydaje się zatem, że lepszym probierzem w określaniu
15
Archiwum Państwowe w Lesznie (cyt. Dalej: APL), Starostwo Powiatowe w Lesznie
[1936] 1945–1950 (cyt. dalej: SPL), sygn. 18, s. 327.
16
APL, SPL, sygn 16, s. 53
118
Jakub Józefi ak
związków z danym narodem byłoby uczestnictwo życiu publicznym niemiec-
kiej mniejszości narodowej. W przypadku pozbawiania obywatelstwa
rzeczywiście zwracano uwagę na członkostwo w organizacjach istnieją-
cych zarówno przed wojną, jak i w okresie okupacji, a mogących być prze-
jawem związków z narodowością niemiecką. Choć odsetek osób działających
w organizacjach niemieckich wśród pozbawionych obywatelstwa był zauwa-
żalny, to jednak nie mógł być to jedyny wyznacznik niemieckości. Wynika
to z faktu, iż pomimo udowodnienia uczestnictwa w organizacjach niemiec-
kich 129 osobom, tylko wobec 97 podniesiono ten fakt w uzasadnieniu
orzeczenia jako argument wskazujący na niemiecką odrębność narodową.
Zignorowanie 25% przypadków uczestnictwa w niemieckich organizacjach
świadczy o tym, że ta właściwość osobista była traktowana tylko jako pomoc-
niczy wskaźnik w ocenianiu przynależności narodowej, zatem inny czynnik
miał bardziej decydujący wpływ na pozbawienie obywatelstwa.
Tak jak znajomość języka polskiego nie była wystarczającą podstawą
do wykazania związków z polskością, tak też nie było nią członkostwo
w Kościele rzymskokatolickim. Świadczy o tym nie tylko fakt, że 30% osób
pozbawionych obywatelstwa to katolicy. Zachował się w aktach bardzo
interesujący przypadek Niemki, Olgi W., która aby pozostać w Polsce wraz
z dziećmi dokonała konwersji na katolicyzm. Oto fragment jej wyjaśnień,
które zostały ujęte w uzasadnieniu postanowienia z 5 grudnia 1949 r. wyda-
nego przez Sąd Grodzki w Lesznie, oddalającego jej wniosek o rehabilitację:
Czuję się obecnie jako Polka i pragnę pozostać w Polsce. W tym celu stawiłam wniosek
o poświadczenie obywatelstwa polskiego. Dzieci moje kazałam ochrzcić w kościele
katolickim w Lesznie dając im imiona polskie a mianowicie Helena i Ryszard.
Również ja przeszłam na katolicyzm i noszę obecnie polskie imię Aleksandra. Dzieci
moje są na półkoloniach z dziećmi polskimi. Córka Helena uczęszcza do szkoły
polskiej. Wychowuje dzieci moje w duchu polskim. Języka niemieckiego wogóle
nieznają
17
. Proszę jeszcze raz o wystawienie dla mnie i mych dzieci poświadczenia
obywatelstwa gdyż nie mam absolutnie zamiaru wyjeżdżać do Niemiec. Przed wojną
tj. 1939 łączyłam się z Polakami a także w okresie okupacji i teraz. A że wspoma-
gałam ludność polską w latach od 1939-1945 posiadam mnóstwo świadków
18
.
Pomimo determinacji, Oldze W. nie udało się udowodnić swoich
związków z polskością i pozostać w kraju. Podniesiono przeciw niej najbar-
dziej elementarny zarzut, to jest pochodzenie niemieckie. Niemiecka
narodowość rodziców ujęta w uzasadnieniu każdego orzeczenia, była
podstawowym dowodem wykazującym związki z kulturą niemiecką.
Wiedzę o niej uzyskiwano zarówno z dokumentów wytworzonych przez
17
Pisownia zgodna z oryginałem.
18
APL, SPL, sygn. 12, s. 158.
119
Określanie narodowości na obszarze pogranicza polsko-niemieckiego
okupanta, jak i przez przesłuchiwanie świadków żyjących w sąsiedz-
twie osób podejrzanych o przynależność do narodu niemieckiego oraz
opinii wydawanych przez organy samorządu. Obchodzenie niemieckich
zwyczajów i obyczajów w danej rodzinie, wychowywanie dzieci w duchu
niemieckim, było w oczach organów państwa tożsame z pochodzeniem
niemieckim rodziców i to był właśnie podstawowy wyznacznik przyna-
leżności do narodowości niemieckiej. Znajomość języków i członkostwo
w organizacjach były popularnymi, ale wyłącznie pomocniczymi wyznacz-
nikami narodowości.
Skoro mówimy o pochodzeniu, należy wspomnieć o rodzinach
mieszanych. Są one nieliczne, ich istnienie świadczy jednak, że zacho-
wanie w czasie okupacji było równie istotne, jak narodowość rodziców.
Wybrałem trzy, prawdopodobnie najbardziej precedensowe, zachowane
w aktach starostwa leszczyńskiego, przypadki osób o polsko-niemieckim
pochodzeniu.
Pierwszym jest sprawa Romana B. Wniosek z dnia 27 lipca 1949 r.
o pozbawienie go obywatelstwa Urząd Bezpieczeństwa Publicznego moty-
wował nastepująco: Wywodzi się [on – dop. J.J.] z ojca Polaka, z matki rodowitej
Niemki. W czasie okupacji zdradził jawnie narodowość polską, gdyż dobrowolnie
podpisał doicze wolks liste
19
, posiadał III kategorie, jest faszystą, gdyż od 1940 do 45
walczył [w – dop. J.J.] armii hitlerowskiej na różnych frontach. Do Polaków jest
wrogo usposobiony, ma głęboko wpojone przez matkę idee hitleryzmu. W czasie
okupacji wykazywał stale narodowość niemiecką. Wobec powyższego nie może być
miejsca w kraju dla sługusa faszyzmu
20
.
Opinia świadka o nim była zdecydowanie jednoznaczna: Matka
głęboko wpoiła mu ideje
21
hitleryzmu. Kiedy przyjechał na urlop był bardzo dumny
z munduru niemieckiego. Nosił publicznie Hakenkreutz i mówił: „Heil Hitler”
Do polaków odnosił się z pogardą. Używał tylko języka niemieckiego
22
.
Pomimo posiadania polskiego ojca, postawa inkryminowanego
osobnika w czasie okupacji sprawiła, że został uznany za członka narodu
niemieckiego. Proniemieckie zachowanie okazało się czynnikiem decydu-
jącym o pozbawieniu go obywatelstwa.
Były też przypadki, w których orzekano na korzyść oskarżonego, jak
w sprawie Franciszka F., którego ojciec był Polakiem, a matka Niemką.
Ojciec zmarł w trakcie okupacji. Po zakończeniu wojny matkę uznano
za Niemkę i zdecydowano wysiedlić ją wraz z szóstką dzieci. Choć jej
19
Pisownia zgodna z oryginałem.
20
APL, SPL, sygn. 14, s. 590.
21
Pisownia zgodna z oryginałem.
22
APL, SPL, sygn. 14, s. 591.
120
Jakub Józefi ak
dzieci znały polski i niemiecki, świadkowie zaś twierdzili, że wychowy-
wane były zarówno w duchu niemieckim, jak i polskim, to jednak jej
zachowanie w czasie okupacji odczytano jako przejaw przynależności
do narodowości niemieckiej. Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa ustalił,
że wymieniona korzystała z przywilejów niemieckich i doprowadziła
do wysiedlenia trzech polskich rodzin, których ziemia przypadła właśnie
jej
23
. Od tej decyzji odwołało się tylko jedno z jej dzieci, syn Franciszek.
W postanowieniu z 4 sierpnia 1949 r., symbol akt Ko 522/49, Sąd Grodzki
w Lesznie przychylił się do wniosku strony i orzekł: Franciszek F[...]
po ukończeniu 18 roku życia wykazywął swym zachowaniem polską odrebność
narodową. Matka jego była wprawdzie pochodzenia niemeickiego, lecz jak zeznali
świadkowie [...], dom w którym wychowywał się Franciszek F[...] był prowa-
dzony w duchu polskim dopóki żył jego ojciec . Franciszek Frilej nie uległ wpływom
matki i poszeł w ślady ojca – patrioty polskiego, [...] wypierał się matki, żeniąc sie
wreszcie w marcu 1948 r. z Polką. Z tych więc względów Sąd odmówił wnioskowi
Pow. Urzędu Bezp. Publ.
24
Rodzina została podzielona. Pięcioro dzieci, które poddały się
wpływom matki, zostało uznanych wraz z nią za Niemców i wysiedlo-
nych. Tylko Franciszek F. udowodnił swoją przynależnośc do narodowości
polskiej, zrywając stosunki z matką.
Interesujące wnioski wynikają także ze sprawy Anny Berty J. –
Niemki, która wyszła za mąż za Polaka. 4 października 1949 r. starosta
leszczyński pozbawił ją obywatelstwa, uzasadniając to tym, iż: Wyżej
wymieniona jest pochodzenia niemieckiego i już przed 1.9.1939 tylko do narodo-
wości niemieckiej się przyznawała. W okresie okupacji na skutek zadeklarowania
swego pochodzenia niemieckiego wpisana była do niemieckiej listy narodowościowej
w grupie II. W stosunku do Polaków była wrogo usposobiona, również należała
do organizacji niemieckiej Deutscher Frauenwerk
25
.
Oskarżona odwołała się od tego orzeczenia, podnosząc,
że na niemiecką listę narodowościową wpisała się, aby chronić męża,
a w czasie okupacji wykazywała polską odrębność narodową przez to,
że wspierała fi nansowo i materialnie ludność polską
26
. Sąd Okręgowy
w Lesznie w postanowieniu z dnia 28 grudnia 1950 r. przychylił się do tej
argumentacji i stwierdził, że orzeczenie Starosty Powiatowego w Lesznie
utraciło moc prawną, uzasadniając to w sposób następujący: Berta J[...]
pochodzi wprawdzie z rodziny niemieckiej jednak wyszła za Polaka Stanisława
23
APL, SPL, sygn. 15, s. 302, 303–304.
24
APL, SPL, sygn. 15, s. 318.
25
APL, SPL, sygn. 14, s. 341.
26
APL, SPL, sygn. 14, s. 342.
121
Określanie narodowości na obszarze pogranicza polsko-niemieckiego
Jaworskiego, włada biegle językiem polskim i tak przed wojną, jak i w czasie
okupacji bezinteresownie pomagała Polakom, dostarczajac dla dzieci polskich
mleka i innych artykułów żywnościowych, a nadto przez okres 2 tygodni wraz
z swym mężem udzielała ciepłej strawy jeńcom i więźniom polskim. Okolicz-
ności zaś stwierdzone przez świadka Jankowiaka świadczą o tym, że Jaworska
była kobietą kłótliwą, niezgodną i dla pracowników swoich przykrą i dokuczliwą.
Wypływało to z jej kłótliwego usposobienia i nie było przejawem jej wewnętrznego
przekonania o przynależności do narodowości niemieckiej
27
.
Choć Anna Berta J. była pochodzenia niemieckiego ze strony obojga
rodziców i należała do niemieckich organizacji, to dzięki swojej postawie
w czasie okupacji wykazała swój związek z narodowością polską. Jest
to wyjątkowe zachowanie. Bo choć wśród 267 spraw tylko 16% dotyczyło
osób, którym wykazano wrogą postawę wobec Polaków, ale wśród pozosta-
łych Niemców będących bądź to obojętnymi, bądź jak 5,6% przychylnymi
Polakom, nie zdarzył się drugi taki przypadek udowodnienia aktywnej
pomocy. Wynikało to z zakazu pomocy Polakom, który władze okupa-
cyjne bezwzględnie przestrzegały, a jego złamanie groziło nawet wywózką
do obozu
28
. Stąd o ile wykazywanie związków z polskością po wojnie, jak
w przypadku Olgi W., było zachowaniem mocno spóźnionym, to wspie-
ranie Polaków w czasie okupacji mogło być uznane za przejaw przynależ-
ności do narodowości polskiej, nawet jeśli było się etnicznym Niemcem,
takim jak Anna Berta J. Tylko niewielka część osób pozbawionych obywa-
telstwa działała w okresie okupacji na szkodę Polakom, ogromna więk-
szość była obojętna i nie brała udziału w represjach, nie można było im
przypisać żadnej winy. Pomimo tego zostali wysiedleni, gdyż zwykła
przyzwoitość w okresie okupacji nie wystarczyła, aby udowodnić swoją
polskość. W licznych uzasadnieniach orzeczeń pozbawiających obywa-
telstwa można znaleźć takie uzasadnienia: Do Społeczeństwa polskiego był
nienagannie ustosunkowana, lecz pomimo tego wykazywał swoją odrębność naro-
dową niemiecką
29
.
Podsumowując powyższe rozważania, można stwierdzić, że dwie
grupy czynników decydowały o określeniu przynależności narodowej.
Takie atrybuty, jak używanie danego języka, kultywowanie określonej
kultury, czy uczestnictwo w organizacjach niemieckich, było rzeczywi-
ście istotne w określaniu, czy dana osoba była etnicznym Niemcem i czy
podlegała w związku z tym utracie majątku i wysiedleniu. Nie były jednak
27
APL, SPL, sygn. 14, s. 347.
28
C. Łuczak, Niemcy w okupowanej Polsce – różnice postaw, [w:] Polacy–Niemcy. Przeszłość,
teraźniejszość, przyszłość, red. Z. Zieliński, Katowice 1995, s. 85.
29
APL, SPL, sygn. 15, s. 522.
122
Jakub Józefi ak
wystarczającym probierzem w ocenie przynależności narodowej. O wiele
istotniejsza była postawa w trakcie okupacji. Osoba o pochodzeniu polsko-
-niemieckim mogła zostać uznana zarówno za Niemca, jak i za Polaka,
w zależności od zachowania w czasie okupacji. Aktywne pomaganie ludności
polskiej mogło sprawić, że nawet osoba będąca etnicznie Niemcem, mogła
zostać uznana za przynależną do narodowości polskiej. Co więcej, Polak
w wyniku wykazywania proniemieckiej i wrogiej społeczeństwu polskiemu
postawy, mógł zostać uznany za renegata do tego stopnia, iż nie miał możli-
wości odkupienia swoich win, gdyż jego zachowanie w okresie okupacji
sprawiło, iż został uznany za Niemca. Doświadczenia okupacji sprawiły,
że organy państwa zrewidowały pojmowanie przynależności narodowej,
które stało się płynne i zależne nie tylko od cech o charakterze etnicznym,
ale i postawie jednostki w godzinie próby, jaką był czas wojny. Uzmysławia
to płynność granicy między narodami w obszarze pogranicza.
123
S
ZYMON
P
IETRZYKOWSKI
Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu
Dorzecze Szatt al-Arab jako obszar sporny
w kształtowaniu się stosunków iracko-irańskich
w XX wieku
R
zeka Szatt al-Arab (złączenie wód Tygrysu i Eufratu), której długość
waha się od 160 do 195 kilometrów, stanowi najdłuższy i najbar-
dziej newralgiczny fragment liczącej blisko 1500 kilometrów granicy
iracko-irańskiej
1
. Na wspomnianym obszarze granica geopolityczna,
rozdzielająca Irak od Iranu, ściśle pokrywa się z granicą etniczną między
Arabami a Persami oraz z granicą kulturowo-religijną między dwoma
wielkimi odłamami religii muzułmańskiej, sunnizmem i szyizmem.
W tym kontekście zainicjowane krótko po I wojnie światowej stosunki
iracko-irańskie, których charakter hinduski historyk Dilip Hiro eufemi-
stycznie określa mianem: sąsiedztwo, lecz nie przyjaźń
2
rozpatrywać należy
jako przedłużenie sporu sięgającego średniowiecza między sunnickimi
Arabami a szyickimi Persami. Spór ten w XX w. przeistoczył się w rywa-
lizację państw narodowych – Iraku i Iranu
3
. Powstały w 1932 r. Irak
(po 1918 r. brytyjskie terytorium mandatowe, monarchia do 1958 r.,
po zamachu stanu z tegoż roku republika) uchodzi za ojczyznę wyzna-
jących sunnizm Arabów, Iran zaś (do 1935 r. Persja, również monarchia
do 1979 r., od 1980 r. ofi cjalnie pod nazwą Islamskiej Republiki Iranu)
uznaje się za kolebkę Persów wyznania szyickiego.
1
O przebiegu granicy iracko-irańskiej por. M. Dziekan, Irak. Religia i polityka,
Warszawa 2005, s. 162–197.
2
D. Hiro, Neighbors, Not Friends. Iraq And Iran After The Gulf Wars, Londyn 2001, s. 1–12.
3
Jednak, co warte podkreślenia, państwa te wcale nie są jednolite narodowościowo,
o czym wspomnę później.
124
Szymon Pietrzykowski
Celem niniejszego artykułu jest charakterystyka dorzecza Szatt
al-Arab jako przedmiotu sporu w rywalizacji obu wspomnianych państw
w ciągu minionego stulecia ze szczególnym uwzględnieniem roku 1979, gdy
do władzy w obu tych krajach dochodzą jednostki o wybitnym znaczeniu
dla kształtowania się stosunków iracko-irańskich: Saddam Hussein w Iraku
i ajatollah Ruhollah Chomeini w Islamskiej Republice Iranu. Zadanie
to postaram się zrealizować, mając na uwadze twierdzenie Samuela Hunting-
tona, że w czasach współczesnych różnice cywilizacyjne odgrywać będą coraz
istotniejszą rolę w kształtowaniu sytuacji na świecie. Mniej lub bardziej przy-
tłumione na wskutek wynikającej z zimnej wojny rywalizacji między komu-
nistycznym blokiem wschodnim a kapitalistycznym blokiem zachodnim,
który to okres Zygmunt Bauman nazywa czasem Wielkiego Podziału
4
, różnice
te gwałtownie wypłynęły na światło dzienne po 1989 r. Kontakty między
cywilizacjami z natury rzeczy implikują istnienie konfl iktów, które zdaniem
Huntingtona często przybierają najostrzejszą formę w przypadku występo-
wania różnic w obrębie jednej cywilizacji
5
. Zarówno Irakijczycy, jak i Irańczycy
wyznają islam, przez co przynależą do cywilizacji muzułmańskiej (islam-
skiej). Zgodnie przyznają się do wspólnego dziedzictwa proroka Mahometa,
zaś linię postępowania wyznacza ten sam święty tekst – Koran. W prze-
szłości ukształtowały się jednak różnice w obrzędach religijnych i podejściu
do najistotniejszych kwestii wiary, co wydatnie wpłynęło na wyodrębnienie
się dwóch wzajemnie zantagonizowanych nurtów – szyizmu i sunnizmu.
Trwającą 8 lat (1980–1988), wyniszczającą wojnę iracko-irańską należy
zatem traktować jako apogeum zarówno konfl iktu sunnicko-szyickiego jak
i arabsko-perskiego, zaś poziom jej brutalności, długotrwały przebieg oraz
masowe zaangażowanie społeczeństwa najlepiej świadczą o tym, że różnice
między obu grupami były znaczące
6
.
Przywołane przykłady świadczą o zasadności tezy Huntingtona,
że konfl ikty wewnątrz-cywilizacyjne z reguły bywają najradykalniejsze.
Z drugiej strony zaryzykować można stwierdzenie, że skala różnic między
sunnickimi Irakijczykami a szyickimi Irańczykami osiągnęła na tyle
znaczący poziom, iż wcale nie bezzasadne wydaję się traktowanie ich jako
4
Z. Bauman, Globalizacja. I co z tego dla ludzi wynika, Warszawa 2000, s. 70.
5
S.P. Huntington, Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego, Warszawa 2006,
s. 440.
6
Huntington twierdzi ponadto, że istotną przyczyną niestabilności między muzuł-
manami jest brak powszechnie uznawanego lidera pełniącego rolę państwa-ośrodka
cywilizacji islamskiej. Państwa takie jak Irak, Iran, Egipt, Pakistan, Arabia Saudyjska
czy Turcja są, jego zdaniem, zbyt słabe by samodzielnie sprawować tę funkcję. Konfl ikt
iracko-irański może być w tym kontekście odczytywany jako rywalizacja o przywództwo
w świecie Islamu. Por. S.P. Huntington, Zderzenie cywilizacji..., s. 258–261 i 292–301.
125
Dorzecze Szatt al-Arab jako obszar sporny
dwóch odrębnych światów, których jedność cywilizacyjna jest jedynie
powierzchowna. W tej perspektywie Szatt al-Arab jawi się nie tylko jako
granica między dwoma państwami, lecz także jako linia rozdzielająca dwie
cywilizacje.
Oznaczająca w języku arabskim „brzeg Arabów”, Szatt al-Arab,
w średniowieczu nazywana zaś „Doskonałą Rzeką” (Erwand Rud) stanowi
połączenie dwóch rzek – Eufratu i Tygrysu, które wpadają do Zatoki Perskiej.
Obecnie funkcjonuje ona jako typowa rzeka międzynarodowa, która prze-
pływa przez terytorium wielu krajów i gdzie zapewniona jest swoboda
żeglugi dla statków wszystkich państw. Problem Szatt al-Arab jako rzeki
granicznej wystąpił w XVI w., gdy zaczęły się rozgrywać spory o nią między
Persją Safawidów a Turcją. Później w ten spór uwikłały się również Anglia
i Rosja, a ostatecznie odziedziczyły go Irak i Iran. Amerykański geograf
Saul Cohen używa terminu shatter belt na określenie obszarów, gdzie wystę-
pują niespokojne granice: Wśród przyczyn braku stabilizacji granic w «shatter
belt» najczęściej wymienia się: a) nieistnienie naturalnych barier, b) sprzeczności
ideologiczne i zróżnicowanie w poziomu rozwoju sąsiadujących państw, c) rozbież-
ności między granicami politycznymi i etnicznymi
7
.
Szatt al-Arab stanowi niewątpliwie przykład takiej shatter belt w rela-
cjach między Irakiem a Iranem, bowiem kontrolowanie jej umożliwiało
panowanie nad całą Zatoką Perską. Obydwa państwa odmiennie uzasad-
niały potrzebę uzyskania przeważającej kontroli nad tym obszarem. Jak
pisze Włodzimierz Sochacki: Arabowie wysuwali argument, iż skoro zarówno
Eufrat jak i Tygrys płyną przez terytorium arabskie, to i Szatt al-Arab powinna być
w całości własnością państwa panującego nad tym terytorium. Z kolei Persowie –
kontynuuje – powoływali się na zasady prawa międzynarodowego. Przewidują
one mianowicie, że w przypadku rzek granicznych linia, która oddziela sąsiadu-
jące między sobą kraje, powinna przebiegać środkiem nurtu rzeki. (...) Okazało się
jednak, że wartość szlaku prowadzącego do Zatoki Perskiej jest zbyt duża, by opłacało
się nim dzielić. Wszelkie ustępstwa w tej dziedzinie dokonywane były jedynie pod silną
presją sytuacji, zaś większość ustaleń instytucjonalnych w postaci licznych traktatów
z reguły nie wytrzymywały dłuższego okresu czasu
8
. Za najistotniejsze w tym
czasie należy uznać drugie porozumienie w Erzurum z 1847 r., gdzie Szatt
al-Arab zaistniał po raz pierwszy jako „rzeka graniczna” i dopiero wówczas
zaczęto zastanawiać się nad warunkami swobody żeglugi, co nie zostało
ostatecznie ustalone aż do dziś
9
.
7
S. Otok, Geografi a polityczna, Warszawa 1996, s. 79.
8
W. Sochacki, Wojna iracko-irańska, Warszawa 1984, s. 14.
9
M. Dziekan, Irak. Religia i polityka..., s. 165–166.
126
Szymon Pietrzykowski
Na przełomie XIX i XX w. odkryto istnienie znacznych zasobów ropy
naftowej w należącym do Persji Arabistanie, przemianowanym później
na Chuzestan, przez co złożona już sytuacja nadto się skomplikowała.
Od tego momentu w żywotnym interesie Iranu leżało mocniejsze usado-
wienie się nad Szatt al-Arab jako ważnym szlakiem transportowym
i oknem na świat. Ponadto nie ukrywał on swych aspiracji do pełnienia
funkcji mocarstwa regionalnego i „strażnika Zatoki Perskiej”. Zdaniem
Sochackiego, (...) władze w Teheranie zaczęły wiązać duże nadzieje z rozwojem
przemysłu naftowego, traktując go jako podstawę wzrostu politycznego znaczenia
kraju. W Abadanie i Choromszarze przystąpiono do budowy rafi nerii, która wkrótce
stała się największym tego typu obiektem na świecie. W Chuzestanie zachodziły
szybkie przemiany społeczno-gospodarcze: w miejsce wielbłądów zaczęły pojawiać się
maszyny budowlane i szyby wydobywcze, rodziła się nieliczna klasa robotnicza. Szach
Reza Khan Pahlavi (...) widział w ropie zarówno źródło dochodów, jak i prestiżu
swego tronu
10
. W 1974 r., za panowania jego syna, Mohammada Rezy Pahla-
viego, osiągnięto apogeum wydobycia ropy naftowej – 6 milionów baryłek
dziennie (stan wydobycia na dzień dzisiejszy spadł do 3,9 miliona bary-
łek)
11
. Wpływy ropy wykorzystywano do realizacji programu „Wielkiej
Cywilizacji”, autorskiego dzieła szacha, którego zamierzeniem było uczy-
nienie z Iranu piątej potęgi gospodarczej świata, zaraz po USA, ZSRR, RFN
i Wielkiej Brytanii. Do roku 1979 Iran prowadził śmiałą i awanturniczą
politykę w rejonie Szatt al-Arab. Jeszcze za rządów Rezy Khana udało się
wydłużyć panowanie nad głównym nurtem rzeki w pobliżu dwóch kluczo-
wych rafi nerii w Abadanie i Choromszarze, w 1935 r. Iran wypowiedział
porozumienie z Erzurum, zaś w 1971 r., niejako z okazji 2500-lecia istnienia
kraju, dokonano zuchwałej aneksji trzech niewielkich wysepek leżących
w pobliżu strategicznej cieśniny Ormuz, łączącej Zatokę Perską z Morzem
Arabskim: Małego i Wielkiego Thumbu oraz Abu Musy, stanowiących
własność arabskich emirów.
Podczas gdy w Iranie dynastia Pahlavich całkowicie zdominowała
scenę polityczną, Irak z powodu niestabilnej sytuacji wewnętrznej miał
ograniczone pole działania. Pewną stabilizację przyniosła tzw. rewolucja
10
W. Sochacki, Wojna iracko-irańska..., s. 18.
11
P. Godlewski, Iran – przemysł naftowy, http://www.psz.pl/tekst-24062/Iran-prze-
mysl-naftowy (dostęp: 22 VII 2011). O aktualnym stanie irańskiej gospodarki
por. P. Krawczyk, Kryzys gospodarczy w Iranie, [w:] Iran. 30 lat po rewolucji, red. A. Dzisiów-
-Szuszczykiewicz, Warszawa 2009, s. 102–107. O programie „Wielkiej Cywilizacji”
por. J. Kalabiński, Iran. Nowe mocarstwo?, Warszawa 1977 i T. Coville, Najnowsza historia
Iranu. Republika Islamska, Warszawa 2009, s. 27–35.
127
Dorzecze Szatt al-Arab jako obszar sporny
baasistowska
12
z 1968 r. wprowadzająca pozorny system wielopartyjny
z Socjalistyczną Partią Odrodzenia Arabskiego (BAAS) jako jedyną partią
sprawującą rządy. Ostateczne usztywnienie tego systemu nastąpiło
w 1979 r., gdy władzę objął Saddam Hussein al-Takriti, którego imię znaczy
po arabsku ten, który wytrwale stawia czoło i, jak słusznie zauważył Marek
Dziekan, było to imię niczym wróżba na całe życie
13
. Rządy Saddama okre-
ślić można krótko jako klasyczną dyktaturę w sensie monteskiuszowskim,
polegającą na wzajemnym strachu ludu wobec władcy i władcy wobec
ludu. Czynnikami generującym posłuszeństwo poddanych był rozbudo-
wany aparat represji i powszechny kult jednostki, przybierający niekiedy
karykaturalne rozmiary
14
. Zwykłych Irakijczyków odłączono od procesów
decyzyjnych, podobnie jak miało to miejsce w czasie panowania dynastii
Pahlavich, zaś wszelkie objawy społecznego niezadowolenia były natych-
miast brutalnie tłumione.
Saddam próbował przezwyciężyć niemoc Iraku w rejonie Szatt al-Arab
i Zatoki Perskiej. W 1975 r. podpisano porozumienie algierskie regulujące
kwestię granicy między Irakiem a Iranem na Szatt al-Arab. Granica iracko-
-irańska wyznaczona została na całej długości rzeki środkiem jej nurtu, co
było poważnym ustępstwem terytorialnym Iraku, ponieważ dotychczas prze-
biegała, z drobnymi odstępstwami, irańskim brzegiem rzeki. Jako powód
takiej, a nie innej decyzji Iraku, uznaje się przede wszystkim: a) obawę przed
rosnącą potęgą Iranu, który w owym czasie (połowa lat siedemdziesiątych)
osiągnął szczytowe wskaźniki ekonomiczne, a za wpływy uzyskiwane z ropy
naftowej intensywnie się uzbrajał; b) fakt, iż Iran mógł liczyć zarówno
na poparcie ze strony Stanów Zjednoczonych, jak i Związku Radzieckiego,
co oznaczało, że nawet tak spektakularne akcje, jak ta z 1971 r. w Cieśninie
Ormuz pozostawały bez większych konsekwencji, większość zaś głosowań
w ONZ zapadała na jego korzyść; c) ciągnące się od lat sześćdziesiątych
powstanie Kurdów, którego eskalacja nastąpiła w latach 1973–1975. Istnieje
duże prawdopodobieństwo, że szach Iranu, poważnie zainteresowany desta-
bilizacją Iraku, udzielił pokaźnej pomocy fi nansowej i militarnej powstańcom
12
Propaganda nieustannie podkreślała rewolucyjny charakter tego wydarzenia,
corocznie 17 lipca obchodzono rocznicę Saurat Sabataszar Tammuz (Rewolucji 17 lipca).
W rzeczywistości nie było ono niczym innym niż kolejnym zamachem stanu, jednym
z wielu, jakie zanotowano od obalenia dynastii haszymidzkiej w 1958 r. Podstawowa
różnica polegała na tym, że był to zamach skuteczny i niosący długotrwałe skutki dla
Iraku.
13
M. Dziekan, Irak. Religia i polityka..., s. 138.
14
Tamże s. 137–155. Marek Dziekan wspomina m.in. o obchodach Międzynarodowego
Festiwalu w Babilonie z okazji którego wybito medal, gdzie Saddam widnieje wraz
Nabuchodonozorem.
128
Szymon Pietrzykowski
kurdyjskim Mohammada Barzaniego. Liczył, że umożliwiłoby mu to bezpro-
blemowe uregulowanie problemów granicznych na własną rękę
15
. Od 1975 r.
Iran, zainteresowany utrzymaniem osiągniętego stanu rzeczy, świadomy
swojej przewagi militarno-technologicznej, konsekwentnie realizował poli-
tykę „nihil novi”. Liczył na poparcie Stanów Zjednoczonych i pozytywną
neutralność ZSRR. W Iraku wzrastały z kolei nastroje rewanżystowskie.
Głównym powodem niedotrzymywania postanowień porozumienia algier-
skiego był bowiem fakt, że zawarte zostało ono niejako pod przymusem,
tzn. w chwili, gdy zagrożone zostało bezpieczeństwo wewnętrzne państwa.
Ponadto utrzymywało niekorzystną zdaniem Iraku sytuację, w której
marynarka wojenna szacha poważnie utrudniała irackim statkom wejście
do Zatoki Perskiej. Z gospodarczego punktu widzenia niosłoby to poważne
skutki, gdyż u ujścia Szatt al-Arab znajduje się największa iracka rafi neria
naftowa w Basrze. Irak przybrał więc postawę wyczekującą i liczył na poja-
wienie się dogodnego momentu do zmiany niekorzystnych ustaleń.
Okazja taka nadarzyła się już po 1979 r., gdy rewolucja irańska,
zwana również konserwatywną, zmiotła pozornie wszechpotężny reżim szacha.
Z jednej strony osłabiony, pogrążony w anarchii Iran stanowił doskonały cel
dla Iraku. Z drugiej strony Bagdad, przynajmniej na początku, nie do końca
zdawał sobie sprawę z polityki prowadzonej przez nowe władze w Iranie.
Powstała w 1980 r. Islamska Republika Iranu nie zamierzała wcale rezygnować
z pozycji mocarstwa regionalnego. Kierowała się jednak zupełnie innymi
założeniami, takimi jak: ekspansją rewolucji islamskiej, jednością (umma)
wszystkich szyitów na Bliskim Wschodzie, radykalnym antyamerykanizmem,
antykolonializmem i antyimperializmem, perską dumą narodową. Po objęciu
władzy przez ajatollaha Chomeiniego, który sprawował funkcję fakiha, czyli
„uczonego prawnika”, stosunki iracko-irańskie z typowej rywalizacji dwóch
państw na polu politycznym i gospodarczym przeniosły się w sferę konfl iktu
religijnego i etnicznego o niespotykanym wcześniej stopniu zideologizowania,
który wcześniej czy później musiał doprowadzić do wybuchu wojny.
Za bezpośredni powód rozpoczęcia wojny uważać należy wspomnianą
już rozbieżność interesów w rejonie Szatt al-Arab, co wiązało się z kontrolą
strategicznych obszarów żeglugowych wraz z obfi tymi złożami ropy
naftowej i gazu ziemnego. Nie mniej istotne są kolejne przyczyny: 1) różnice
ustrojowe między teokratyczną Islamską Republiką Iranu z fundamen-
talizmem religijnym opartym na sztywnej interpretacji szyickiej wersji
islamu a świecką Republiką Iraku z areligijnym nacjonalizmem arabskim
15
O Kurdystanie i Kurdach por. L. Dzięgiel, Węzeł kurdyjski. Kultura, dzieje, walka o prze-
trwanie, Kraków 1992 i F. Jomma, Kurdowie i Kurdystan. Problemy diaspory kurdyjskiej,
Gdańsk 2001.
129
Dorzecze Szatt al-Arab jako obszar sporny
jako ofi cjalną ideologią, która poddaje w wątpliwość pokojowe współist-
nienie obydwu państw; 2) personalne starcie Saddama Husseina i Ruhol-
laha Chomeiniego, dwóch autorytarnych i charyzmatycznych jednostek
16
.
Hussein uważał Chomeiniego za fanatycznego szaleńca zagrażającego
Irakowi i stał za decyzją o wydaleniu go z irackiego Nadżafu, w którym prze-
bywał na przymusowej emigracji w latach 1965–1978. Chomeini z kolei,
dostrzegając w Saddamie bezbożnego materialistę, wielokrotnie wzywał go
do pokuty a ponadto obwiniał o śmierć swojego syna Mustafy w wypadku
samochodowym; 3) działania rządów obydwu państw po 1979 r., które
polegały na instrumentalnym wykorzystywaniu różnic narodowościowych
i kulturowo-religijnych celem realizacji własnego interesu. Obok sytuacji
związanej z powstaniem Kurdów irackich, za dwa sztandarowe przykłady
takiego postępowania traktować należy politykę Saddama względem arab-
skiej ludności Chuzestanu w początkowej fazie wojny i próbę ekspansji
rewolucji islamskiej wśród szyickiej mniejszości w Iraku.
Leżący w dorzeczu Szatt al-Arab Chuzestan o tradycyjnej nazwie
Al-Awhaz, przez Irakijczyków nazywany z kolei Arabistanem, jest sercem
irańskiego przemysłu naftowego skoncentrowanego na linii Awhaz-Abadan-
Maszur, gdzie znajdują się dwa największe porty i rafi nerie naftowe – Abadan
i Choromszar. Pochodzi z niego około 85% irańskiej ropy naftowej
17
. Obszar
ten zamieszkiwany jest w przeważającej części przez ludność pochodzenia
arabskiego – ponad 300 tysięcy osób. Po jego aneksji w 1925 r. przez Rezę
Khana (do tej pory stanowił terytorium autonomiczne), natychmiast ogra-
niczono prawa obywatelskie chuzestańskich Arabów i zapoczątkowano
politykę prześladowania języka arabskiego. Spowodowało to wzmocnienie
separatystycznych dążeń tejże ludności, szczególnie intensywnych za czasów
Mohammada Rezy, gdy głośno mówiono o powrocie do autonomii.
Saddam świadomy sytuacji panującej w tym rejonie, liczył na poparcie
wśród miejscowych Arabów i uczynił z Chuzestanu główny cel ofensywy
wojsk irackich we wrześniu 1980 r. Spotkała go jednak klęska. Co prawda,
mieszkańcy Chuzestanu są, tak jak władze w Bagdadzie, etnicznymi
Arabami, wyznają jednak szyizm. Więzi religijne okazały się w tym przy-
padku silniejsze od etnicznych. Ponadto decyzję w znacznym stopniu ułatwili
im sami Irakijczycy, którzy zbombardowali oprócz obiektów wojskowych
i strategicznych również dzielnice mieszkalne. Wywołało to powszechne
oburzenie. Doniosłe znaczenie odegrała również propaganda irańska.
16
J. Modrzejewska-Leśniewska, Walka o hegemonię w Zatoce Perskiej. Wojna iracko-
-irańska (1980–1988), [w:] Zarys dziejów Afryki i Azji 1869–1996. Historia konfl iktów,
red. A. Bartnicki, Warszawa 1996, s. 439.
17
W. Giełżyński, Byłem gościem Chomeiniego, Warszawa 1981, s. 176.
130
Szymon Pietrzykowski
W obliczu zaistniałej sytuacji wezwała ludność Chuzestanu do podjęcia
dżihadu – świętej wojny przeciw niewiernym najeźdźcom. Thierry Coville
18
zauważa,
że wybuch wojny posłużył reżimowi w Teheranie do wykorzystania nacjona-
lizmu, obok dominującej dotychczas religii, w celu głębszego wzmocnienia
więzi z rewolucją i Islamską Republiką Iranu. Oddziały Saddama stanowiły
bowiem uosobienie zewnętrznego wroga (doszman), który po raz kolejny
stara się uniemożliwić Iranowi kierowanie własnym losem. Walkom towa-
rzyszyło hasło Watan aziztar az dżan (Ojczyzna droższa niż nasze życie).
Jak widać, wierność młodej rewolucyjnej ojczyźnie okazała się być
dla Chuzestańczyków dużo ważniejsza niż idea panarabizmu propago-
wana przez Saddama Husseina. Fakt, że obszar ten nie dostał się w ręce
nieprzyjaciela stanowił olbrzymi sukces psychologiczny dla Irańczyków
i umożliwił im przeprowadzenie skutecznej kontrofensywy. Działania
wojenne ograniczono do zachodniej części obrzeży prowincji, wojska irackie
zostały całkowicie wyparte poza granice kraju w następnej fazie wojny
19
.
Ostatecznie Chuzestan ostał się w granicach Iranu w jednym z najbardziej
krytycznym momentów jego istnienia. Obecnie dla Teheranu niemożliwa
wydaje się sytuacja, aby region, o tak newralgicznym znaczeniu dla gospo-
darki irańskiej, miał w przyszłości odłączyć się od państwa.
Ostatnim punktem, który omówię, będzie charakterystyka społecz-
ności szyickiej w Iraku. Według Jerzego Zdanowskiego
20
szyici stanowią
około 60–65% spośród 24 milionowej populacji. Zamieszkują oni połu-
dniowo-zachodnią część kraju wokół miast uznanych za święte (miejsca
śmierci i pochówku imamów – szyickich przywódców duchowych, wywo-
dzących się w prostej linii od Mahometa). Za najważniejsze uchodzą
Nadżaf, gdzie pochowany został protoplasta rodu, Ali oraz Karbala – miejsce
spoczynku i męczeńskiej śmierci jego syna, Husajna. Kolejne dwa ośrodki
to Samarra i dzielnica Al-Kazimijja w Bagdadzie. Szyici zdecydowanie
przeważają w przygranicznych prowincjach Wasit, Maysan i Al-Basra.
W dorzeczu Szatt al-Arab szczególnie istotną rolę odgrywa ta ostatnia.
18
T. Coville, Najnowsza historia Iranu..., s. 49–56.
19
Przebieg wojny iracko-irańskiej można podzielić na trzy fazy: a) etap względnej
przewagi wojsk irackich od 22 IX 1980 do 26 IX 1981, b) okres dominacji Irańczyków
od 26 września 1981 r. do połowy grudnia 1987 r. zrealizowany w postaci trzech wiel-
kich ofensyw – „Zwycięstwo”, „Święte Miasto” i „Ramadan”, c) kontrofensywa iracka
na południu frontu zmuszająca władze irańskie do rozpoczęcia rozmów pokojowych,
trwająca od 17 IV do 20 VIII 1988. Por. A. Zawół, Międzynarodowe znaczenie teokracji
w Islamskiej Republice Iranu, Warszawa 2008, s. 86–87.
20
J. Zdanowski, Struktura i dynamika wspólnoty szyickiej w Iraku, Warszawa 2003, s. 4.
131
Dorzecze Szatt al-Arab jako obszar sporny
Jej stolica – Basra, której ludność w 60% jest szyicka, a w 35% sunnicka
21
to największa rafi neria i port przeładunkowy w Iraku o znaczeniu porów-
nywalnym z irańskim Abadanem i Choromszarem.
Podobnie jak w przypadku Kurdów czy chuzestańskich Arabów, również
iraccy szyici stali się przedmiotem politycznej gry obu państw. Za rządów
Saddama byli oni dyskryminowani i prześladowani politycznie, szczególnie
mocno od lat siedemdziesiątych, gdy sprzeciwili się nadmiernie sekulary-
stycznej polityce partii BAAS
22
. Stąd też z pewną nadzieją przyjęli wiadomość
o upadku szacha i powstaniu Islamskiej Republiki Iranu z ustrojem opartym
na szyickiej zasadzie welajat-e fakih („rządy uczonego prawnika”)
23
. Po zwycię-
stwie rewolucji islamskiej w 1979 r. nowe teokratyczne władze w Iranie
z Ruhollahem Chomeinim na czele usiłowały rozszerzyć jej wpływ poza granice
kraju. Liczono, zgodnie z tradycją ummy (wspólnoty wszystkich szyitów
24
)
na masowe poparcie milionów współwyznawców na całym Bliskim Wscho-
dzie. Szyici iraccy ogrywali szczególną rolę w tym planie z racji ich pokaźnej
liczby oraz bezpośredniego sąsiedztwa. Powyższe zamierzenia zrealizowano
jedynie połowicznie. Z jednej strony popularność rewolucji była na tyle duża
i autentyczna, by poważnie zdestabilizować sytuację wewnętrzną rządzonego
przez sunnicką mniejszość Iraku, z drugiej zaś zróżnicowanie wśród szyitów
irackich okazało się niemożliwe do przezwyciężenia. W konsekwencji wyklu-
czało to możliwość ich jednoznacznego opowiedzenia się po stronie Iranu
podczas trwania wojny iracko-irańskiej.
Za najistotniejszy powód braku porozumienia Jerzy Zdanowski uznał
podział szyitów na achbarystów i usulistów
25
. Achbaryści występują przede
21
S. Moore, Recent Violence Stirs Sectarian Tensions in Once-Quiet Basra, http://articles.
latimes.com/2005/apr/20/world/fg-basra20 (dostęp: 22 VII 2011). O irackim przemyśle
naftowym por. A. Alnasrawi, The Economy of Iraq. Oil, Wars, Destruction of Development
and Prospets, 1950–2010, Londyn 1994; P. Godlewski, Iracki przemysł naftowy 1991–2010,
http://www.psz.pl/Iracki-przemysl-naftowy-1991-2010 (dostęp: 22 VII 2011).
22
Za najważniejsze wydarzenia, które mogły spowodować wzrost fundamentalistycz-
nych nastrojów wśród szyitów w Iraku uznaje się brutalne stłumienie powstania, które
wybuchło z okazji święta Aszury w lutym 1977 r. czy zamordowanie szyickiego przy-
wódcy duchowego Muhammada Bakira as-Sadra w 1980 r. Por. M. Dziekan, Irak. Religia
i polityka..., s. 58.
23
O rządach welajat-e fakih por. M. Stolarczyk, Iran. Religia i państwo, Warszawa 2001,
s. 103–126.
24
Rozróżnia się mniejszą i większą ummę. Pierwsza oznacza wspólnotę szyicką i odwo-
łuje się do religii. Druga nawiązuje do wspólnoty ogólnomuzułmańskiej, a czynnikiem
jednoczącym jest tu najczęściej antysyjonizm. Por. A. Dzisiów-Szuszczykiewicz, Rola
islamu w polityce zagranicznej Islamskiej Republiki Islamu, [w:] Iran. 30 lat po rewolucji...,
s. 26–27.
25
J. Zdanowski, Struktura..., s. 5 i n.
132
Szymon Pietrzykowski
wszystkim w Iranie i Bahrajnie. Cechuje ich absolutne posłuszeństwo
uznanym autorytetom religijnym, wśród których najwyższy stopień
stanowią ajatollahowie
26
, przez co są oni dość przewidywalni i łatwi
do kontrolowania. Usuliści z kolei opowiadają się za prawem do swobodnej
interpretacji doktryny – każda odpowiednio przygotowana osoba może stać
się mudżahidem (przewodnikiem duchowym) i porwać za sobą tłumy. Fakt
ten wyjaśnia, dlaczego triumfalny powrót Chomeiniego do Teheranu
1 II 1979 r. oglądało blisko 2 miliony wiernych, wracającego zaś do Nadżafu
w 2003 r. przewodniczącego Naczelnej Rady Rewolucji Islamskiej, Moham-
meda Bakira al-Hakima, przywitało zaledwie 15 tysięcy osób. Pozwala
to również zrozumieć fi asko polityki Amerykanów w postsaddamowskim
Iraku po 2003 r., którzy stawiali wówczas na liberalnych, aczkolwiek pozba-
wionych poparcia duchownych, takich jak sędziwy Ali Sistani, podczas gdy
prym wiodą tam zorganizowane grupki radykałów kierowane przez samo-
zwańczych i charyzmatycznych mudżahidów. Masowe poparcie uzyskała
w latach 2004–2005 „Armia Mahdiego”, ruch kierowany przez młodego
kleryka Muktadę as-Sadra
27
. Warto również podkreślić, że dla wielu irackich
szyitów arabska tożsamość etniczna okazała się być ważniejsza niż dzie-
lona z Irańczykami wiara, w przeciwieństwie do chuzestańskich Arabów,
którzy opowiedzieli się za religią.
Podsumujmy. Dorzecze Szatt al-Arab w równym stopniu wyznacza
granicę geopolityczną pomiędzy Irakiem a Iranem, co cywilizacyjną między
sunnizmem a szyizmem, Arabami a Persami. Relacje między tymi dwoma
zantagonizowanymi państwami i kulturami w XX w. osiągnęły krytyczny
punkt w czasie wojny iracko-irańskiej z lat 1980–1988. Konfl ikt ten,
według Międzynarodowej Fundacji Sztokholmskiej, pochłonął życie 213
tysięcy Irańczyków i około 160–240 tysięcy Irakijczyków. Każde z państw
wydało wówczas na operacje wojenne blisko 100 miliardów dolarów
28
.
Granica na Szatt al-Arab w 1988 r. powróciła do kształtów uzgodnionych
w ramach porozumienia algierskiego z 1975 r. i od tej pory zasadniczo się
nie zmieniła. Sytuacja w rejonie dorzecza bywała jednak na tyle złożona,
że wielokrotnie zaskakiwała przedstawicieli Iranu i Iraku. Szatt al-Arab
stanowi dość wyraźny przykład shatter belt, (niespokojnej granicy) w ujęciu
Cohenowskim. Obecna sytuacja nie daje większych nadziei na stabilizację.
26
O hierarchizacji szyickich stanowisk religijnych por. M. Stolarczyk. Iran. Religia
i państwo..., s. 89–94.
27
A. Jabłońska, Imperium Sadra, Wprost 2006, nr 1252.
28
Dla dokładniejszych danych por. D. Hiro, Dictionary of the Middle East, New York 1996,
s. 100.
133
A
LEKSANDRA
F
ORYŚ
Uniwersytet Warszawski
Dżinny, wampiry i upiory – elementy demonologii
mieszkańców Centar Župy (zachodnia Macedonia)
jako przykład pogranicza kultur słowiańskiej
i muzułmańskiej
1. Wstęp
W
edług danych pochodzących ze spisu powszechnego przeprowadzo-
nego w 2002 r., na obszarze współczesnej Macedonii muzułmanie
stanowią ok 29% ogółu ludności
1
. Większość z nich skupia się w okolicach
Debaru, Gostivaru, Skopje i Strugi. W pobliżu pierwszej z wymienionych
miejscowości znajduje się Centar Župa – miejsce moich badań etnogra-
fi cznych, które prowadziłam w ramach laboratorium etnografi cznego
pt. Relacje społeczne i etniczne na pograniczu macedońsko-albańskim, koordyno-
wanym przez dr Karolinę Bielenin-Lenczowską i mgr Katarzynę Paczóską
2
.
Wśród mieszkańców Centar Župy dominują muzułmanie, ale
można tu spotkać także prawosławnych – głównie we wsi Melničani
3
oraz
w Gorenci
4
. To przemieszanie religijne wynika z historii obszaru. W średnio-
wieczu dominującą religią było tu prawosławie. Jednak już od XIV w. ziemie
poszczególnych państewek bałkańskich zostały podbite i włączone w skład
1
A. Przymies, Muzułamanie w Europie, Warszawa 2005, s. 133.
2
Laboratorium było prowadzone m.in. w ramach grantu Ministra Nauki i Szkolnictwa
Wyższego pt. Macedończycy i Albańczycy – sąsiedztwo w obliczu konfl iktu (projekt
nr 10901532/0635, kierownik dr K. Bielenin-Lenczowska).
3
Na stałe mieszkają tam dwie rodziny – reszta dawnych mieszkańców przyjeżdża tylko
w sezonie letnim.
4
Mieszka tu jedna prawosławna rodzina.
134
Aleksandra Foryś
Imperium Osmańskiego. Od tego momentu można mówić o stopniowej
islamizacji słowiańskiej ludności Bałkanów
5
. Obecność religii muzułmań-
skiej w Macedonii jest spowodowana także osiedlaniem sie na tych tere-
nach muzułmanów z Imperium Osmańskiego. Ponadto warto zauważyć,
że Centar Župa jest niejednorodna nie tylko pod względem religijnym,
ale też i etnicznym, a w obrębie gminy mieszkają Macedończycy – w tym
macedońscy muzułmanie – oraz Albańczycy i Turcy.
Fakt niejednoznaczności genezy islamu w tym rejonie Macedonii
zainspirował mnie do podjęcia badań dotyczących religijności wyznawców
islamu na przykładzie mieszkańców Centar Župy
6
. Oprócz wątków prak-
tycznej realizacji głównych zasad islamu w wymiarze lokalnym oraz
zjawisk mających konotacje z religią prawosławną, w opowieściach moich
rozmówców spotkałam się też z silną wiarą w istnienie istot demonicz-
nych oraz we wpływ działań magicznych na życie ludzkie. Jako przykład
można przywołać często słyszane wytłumaczenia, że powodem problemów
ze zdrowiem są uroki, a lenistwo członka rodziny jest spowodowane opęta-
niem przez dżinna. Podjęłam więc próbę wyjaśnienia genezy istot demo-
nicznych, ich relacji z człowiekiem, wpływu na jego życie oraz ich związków
z praktykami magicznymi. Starałam się tym samym stworzyć zarys miej-
scowej demonologii, jak również wskazać na jej „pograniczny” charakter,
który przejawia się w łączeniu tradycji pochodzących zarówno z kultury
słowiańskiej, jak i muzułmańskiej.
2. Demonologia
Wierzenia ludowe w Centar Župie nie stanowią spójnego systemu,
są raczej konglomeratem różnorodnych motywów, ukształtowanym
w wyniku rozwoju i przeobrażeń kultury duchowej Bałkanów. Swoje
znaczenia mają w nim wątki islamskich wierzeń ludowych, przyniesio-
nych wraz z wojskami tureckimi i przyjętych w procesie islamizacji. Należy
do nich np. wiara w dżinny, jak również motywy, które zachowały się
pomimo islamizacji, takie jak wiara w wampiry.
5
I. Stawowy-Kawka, Historia Macedonii, Kraków 2000, s. 94.
6
Więcej na ten temat piszę w pracy licencjackiej pt. Elementy islamu ludowego w zachodniej
Macedonii. (Archiwum Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UW) oraz w artykule:
Rzecz o żupskich dżinnach. Demonologia muzułmanów w zachodniej Macedonii, [w:] Sąsiedztwo
w obliczu konfl iktu. Relacje społeczne i etniczne w zachodniej Macedonii, red. K. Bielenin-
-Lenczowska, Warszawa 2009, s. 71–88.
135
Dżinny, wampiry i upiory – elementy demonologii mieszkańców Centar Župy
2.1. Klasyfi kacja
Świat istot demonicznych, który wyłania się z rozmów, jest chwilami
niespójny
7
. W celu usystematyzowania zebranego materiału i dokonania
przeglądu istot nadprzyrodzonych funkcjonujących w wierzeniach miesz-
kańców Centar Župy, posłużę się klasyfi kacją Ludwika Stommy
8
, która
wymienia pięć kategorii:
1. postacie przejęte z tradycji chrześcijańskiej lub wędrownych wątków,
które nie odznaczają się ludowym pochodzeniem (np. diabeł, anioł);
2. personifi kacje klęsk żywiołowych i zjawisk przyrody (np. bieda, choroba,
śmierć);
3. żywi i zazwyczaj konkretnie nazywani ludzie, którym przypisuje się
(albo którzy sobie przypisują) pewne nadprzyrodzone właściwości
i powiązania (np. czarownica);
4. złośliwe lub pomocne istoty związane z poszczególnymi zajęciami nierol-
niczymi (np. skarbnik);
5. postacie będące wcieleniami zmarłych ludzi (np. topielec)
9
.
Moi rozmówcy deklarowali wiarę w istnienie istot należących do czterech
spośród pięciu wymienionych grup: do pierwszej należy szejtan, w trzeciej
możemy wyróżnić gledačy, w czwartej – dżinny, zaś w piątej wampiry.
Ze względu na objętość pracy skoncentruję się tylko na dwóch rodza-
jach istot demonicznych – wampirach i dżinnach.
2.2. Wampiry
Zaczynając rozważania nad župskimi wampirami warto na początku
odwołać się do defi nicji tego monstrum autorstwa Kazimierza Moszyń-
skiego: Upiór (wampir) występuje w słowiańskich (i niesłowiańskich) wierze-
niach głównie w dwojakim charakterze: 1) jako duch człowieka zmarłego i 2) jako
żywy trup, względnie jako trup (ciało) ożywiony przez własnego ducha (lub przez
„złego ducha”) (…). Najważniejsze wątki, charakteryzujące poza tem upiory, głoszą
pastwienie się ich nad istotami żywemi, kończące się śmiercią ostatnich. Zabijać ma
upiór różnemi sposoby, głównie jednak, pijąc czy ssąc krew z serca lub żył swych ofi ar,
albo żrąc ich mięso i dusząc je na śmierć
10
.
7
Np. niektórzy rozmówcy niekiedy utożsamiali duchy z dżinnami.
8
L. Stomma, Antropologia kultury wsi polskiej XIX w., Łódź 2002, s. 194–195.
9
Tamże.
10
K. Moszyński, Wierzenia, [w:] Kultura ludowa Słowian, t. 2: Kultura Duchowa, z. 1,
Kraków 1934, s. 661.
136
Aleksandra Foryś
Między zacytowaną defi nicją wampira a opisami tych istot demonicz-
nych wśród moich rozmówców z Centar Župy istnieje jednak zasadnicza
różnica. Župskie wampiry nie piją krwi. Elementem wspólnym jest tylko
fakt, że są to zmarli, którzy powracają zza grobu. Z kolei w opracowaniach
na temat islamu można spotkać się ze wzmiankami na temat postaci nazy-
wanej ghul. Jest to niejako odpowiednik krwiożerczego wampira – żywi
się bowiem ciałami trupów
11
. Nie jest to jednak powracający z zaświatów
zmarły, lecz demon. Niemniej prowadząc badania w Centar Župie nigdy nie
spotkałam się z tą nazwą, ani nie słyszałam o żadnej istocie demonicznej,
która przypominałaby z opisu ghula. W niniejszej pracy będę zatem używać
określenia wampir, ponieważ posługiwali się nim moi rozmówcy. Zatem
w ślad za nimi wampirami nazywam umarłych powracających zza grobu.
Analizując zebrany materiał, doszłam do wniosku, że wierzenia
społeczności Centar Župy, dotyczące wampirów można sklasyfi kować –
ze względu na przedstawioną w nich wizję pochodzenia tego monstrum
– na trzy odrębne grupy. Do pierwszej z nich należą opowieści o ludziach,
którzy byli tak źli za życia, że po śmierci ziemia nie chciała przyjąć ich
doczesnych szczątków. Drugą grupę stanowią historie o tych, którzy stali
się wampirami w skutek nagłej śmierci, w wyniku której mają niedokoń-
czone sprawy na ziemi. Dlatego też nie mogą rozstać się z rodziną – nękają ją
i straszą lub dręczą przypadkowych ludzi. Wśród moich rozmówców popu-
larna jest opowieść o trzech braciach. Dwóch wyjechało do pracy, a jeden
został z żoną w domu. Trzeci nagle zmarł. Jako że zostawił żonę pozbawioną
środków do
życia, to wciąż do niej przychodził, kradł ludziom jedzenie i dalej
żył z nią, jak z żoną. Gdy wrócili bracia, zauważyli, że kobieta jest blada
i bardzo źle wygląda. Gdy zapytali o jej samopoczucie, opowiedziała im swój
problem. Poszli więc do grobu, wykopali małą dziurę, by nie odkryć całego
grobu, wsypali tam wapno gaszone i zalali wodą. Od tej pory wampir już
nie nękał kobiety.
Historię tę usłyszałam od moich rozmówców, w różnych
wariantach, które różniły się od siebie czasem zdarzenia (od 20 do 50 lat
wstecz) oraz miejscem akcji (Crnogorce lub Odžovci
12
). Na dręczenie najbliż-
szej rodziny (w przywołanym przypadku – własnej żony) przez wampira –
zwracał uwagę Kazimierz Moszyński – i jest to element charakterystyczny
dla upiorów czy strachów na Bałkanach
13
. Zazwyczaj nie sprawiają one
żadnych większych problemów, poza uprzykrzaniem ludziom życia
14
– nie
11
Nazwa samca tego gatunku – kutrub – znaczy także ludożerca. J. Bielawski, Mały
Słownik kultury arabskiej, Warszawa
1971, s. 177–178.
12
Miejscowości te znajdują się w niewielkiej odległości od siebie.
13
K. Moszyński, Wierzenia..., s. 416–715.
14
Tamże, s. 650.
137
Dżinny, wampiry i upiory – elementy demonologii mieszkańców Centar Župy
są one tak niebezpieczne, jak zwykło się sądzić o wampirach – nie wysysają
krwi
15
i nie uśmiercają ludzi. Właśnie to przekonanie było dla mnie jednym
z najbardziej intrygujących – dlaczego „župskie” wampiry nie piją krwi?
Jedna z hipotez, jaka powstała w toku moich rozważań, opierała się na funk-
cjonowaniu tego wierzenia w społeczności muzułmańskiej – gdyż muzuł-
manów obowiązuje zakaz spożywania krwi. Możliwe, że zakaz ten objął,
w wyobrażeniach ludowych, również wampiry, które stały się przez to tylko
naprzykrzającymi się strachami i utraciły swój krwiożerczy charakter – choć
zachowały swoją nazwę. Hipoteza ta jednak może wydawać się wątpliwa,
jeśli wziąć pod uwagę istnienie w kulturze muzułmańskiej wspomnianych
już ghuli, które żywią się przecież ciałami umarłych. Są to jednak demony,
a nie powracający zza grobu zmarli.
Trzecim rodzajem wampira miałby być Evelija. Jest to człowiek, który
wciąż ma kontakt ze światem żywych, ponieważ jest tak pobożny, że nawet
po śmierci, mimo że może przebywać w raju, przybywa z zaświatów co dzień
do domu, w którym mieszkał, aby tam się modlić. Został mi on opisany
w sposób następujący: jest i trzeci rodzaj – ten się nazywa Evelija. To bardzo dobry
człowiek, bardzo wierzący, nie robił nic złego i nic nie pił [alkoholu – przyp. A.F.],
kiedy umarł, trzeba mu stawiać miskę do ablucji trzy razy na dzień i on się myje,
i modli. I ty go możesz zobaczyć. On nie robi nic złego – nie wolno go tylko denerwować.
Tu w Gorenci jest taki
16
. Niemniej należy zauważyć, że postać ta pojawiła się
w rozmowie tylko raz , i tylko z jednym z moich rozmówców. Dodatkowo
traktowanie opisywanej postaci jako wampira budzi pewne wątpliwości,
gdyż termin, jakim został on określony, wydaje się być podobny do istnie-
jących w językach tureckich terminów äūlija, owlija, które oznaczają „świe-
tęgo” czy „cudotwórcę”
17
. Mimo to postanowiłam wspomnieć o nim, gdyż
chciałam uwzględnić wewnętrzną perspektywę mojego rozmówcy, który
wymienił go jako wampira.
15
Tylko w jednej rozmowie spotkałam się z informacją, że wampiry piją krew
(wyw. nr 3).
16
Wyw. nr 1. Wszystkie cytowane w pracy wywiady znajdują się w archiwum Instytutu
Etnologii i Antropologii Kulturowej. Zostały one przeprowadzone oraz przetłumaczone
na język polski przez autorkę niniejszego artykułu.
17
P. Jessa, „Przyjaciele Allaha”. Kult muzułmańskich świętych w Azji środkowej,
Poznań 2009, s. 21.
138
Aleksandra Foryś
2.3. Dżinny
Dżinny, nazywane też duchami, są istotami rozumnymi pochodzą-
cymi jeszcze z animistycznych wierzeń mieszkańców Półwyspu
Arabskiego,
które przeżyły pogrom przedmuzułmańskich bożków z rąk pierwszych muzuł-
manów
18
. Dziś, jak podaje Yves Thoraval, wciąż występują w opowieściach
ludów znajdujących się w kręgu kultury islamu
19
. Choć wiara w duchy
nie jest jedną z głównych zasad wiary – jak choćby wiara w Anioły, to jak
wskazuje Ali Al-Tantawi – uważa się, iż należy w nie wierzyć, ponieważ
o ich istnieniu wspomina Koran
20
. Dżinny miały powstać z obłoku pary
i ognia – jeszcze przed stworzeniem człowieka
21
i z tego powodu są podobne
do Aniołów, gdyż są niewidoczne. Ryszard Piwiński zwraca uwagę, że: Prorok
uznał ich istnienie i zaliczył demony do wrogów jedynego Boga. Zrobił tylko wyjątek
dla tych, które się nawróciły na islam
22
. Uważa się, że mogą one przybierać różne
kształty – zwierząt, ludzi czy roślin
23
. Według moich rozmówców z Centar
Župy, dżinn przybierający materialną postać ma ok. 50 cm wzrostu i poza
tym nie różni się wyglądem od człowieka, zaś jeden z mieszkańców gminy
stwierdził wręcz: ja to widziałem na oczy – to byli mali, mali ludzie, wyglądają
jak my, ale są mali
24
.
W wyniku analizy materiału empirycznego zebranego w czasie badań
udało mi się stworzyć klasyfi kację „župskich” dżinów. Można wyróżnić
dżinny „dzikie” i „ujarzmione”. Pierwsze z nich można spotkać np. w lesie
– są niebezpieczne, bo mogą opętać człowieka
25
. Natomiast dżinny „ujarz-
mione” to takie, nad którymi władzę ma silna duchowo osoba – hodża
26
lub
gledač. Posiadają oni specjalne księgi, które za sprawą zawartej w nich wiedzy
umożliwiają władzę nad dżinnami; znają też imiona dżinnów i wiedzą, czym
się zajmują. Takie praktyki nazywane są przez moich rozmówców džindžiija.
Powróćmy jednak do kwestii opętania, ponieważ zjawisko to wydaje
się być ważnym elementem wizji świata ludności z Centar Župy. Warto zacząć
od tego, co może być efektem opętania. Po pierwsze, w niektórych wypad-
kach rezultatem może być śmierć. Jednak znacznie częściej spotyka się
opinie, że opętanie powoduje różnie rozumiane złe uczynki (nieodmawianie
18
E. Machut-Mendecka, Archetypy islamu. Warszawa 2005, s. 192.
19
T. Thoraval, Słownik cywilizacji muzułmańskiej, tłum. P. Latko, Katowice 2002, s. 83.
20
A. Al-Tantawi, Ogólny zarys Religii Islamu, Białystok 1999, s. 134.
21
T. Thoraval, Słownik cywilizacji muzułmańskiej..., s. 83.
22
R. Piwiński, Mitologia Arabów, Warszawa 1989, s. 63.
23
J. Bielawski, Mały Słownik kultury arabskiej, Warszawa 1971, s. 147.
24
Wyw. nr 2.
25
T. Thoraval, Słownik cywilizacji muzułmańskiej..., s. 83.
26
Hodża to miejscowe określenie imama.
139
Dżinny, wampiry i upiory – elementy demonologii mieszkańców Centar Župy
modlitwy, nieprzestrzeganie postu, picie alkoholu) oraz wpływa na zmianę
osobowości opętanego – powoduje u niego lenistwo, kłamliwość czy kłótli-
wość
27
. Człowiek, w którego wstąpił dżinn, jest przez niego kontrolowany,
a wszelkie złe postępki nie obciążają człowieka, lecz są popełniane z winy
dżinna
28
.
2.3.a. Dżinny a magia
Dżinny są też ściśle związane z magią. Na badanym przeze mnie
terenie wiara w magię i możliwość wpływania przez nią na innych ludzi
jest niezwykle silna. Twierdzono, że jej oddziaływanie ma wpływ na więk-
szość aspektów ludzkiego życia, takich jak potomstwo, zamążpójście lub
ożenek, miłość, zdrowie czy fi nanse. Spotkałam się też z bardziej współ-
czesną dziedziną, na którą magia może wpłynąć: według jednego z moich
rozmówców: ty chcesz dostać wizę do Ameryki, a one [kobiety czyniące magię
– przyp. A.F.] tak będą robić, że nie dostaniesz i nie pojedziesz do Ameryki
29
. Należy
jednak zwrócić uwagę, że charakter tych działań może być zarówno pozy-
tywny, jak i negatywny, choć znacznie częściej spotyka się działania, które
mają raczej zaszkodzić niż pomóc. Ponadto – jak wskazuje powyższy cytat
– działania magiczne najczęściej łączy się z kobietami
30
.Wytłumaczeniem
tego może być fakt, jak pisze profesor Machut-Mendecka, że dwaj anio-
łowie – Harut i Marut – przekazali wiedzę magiczną kobietom
31
. Należy
podkreślić, że religia muzułmańska nie neguje istnienia magii, jednak
uważa ją za dzieło szatana, dlatego nie należy w nią wierzyć, a raczej się jej
wystrzegać
32
.
Kolejna kategoria ludzi, którzy zajmują się magią, to gledače, czyli
jasnowidzący
33
. Poza przepowiadaniem przyszłości zajmują się tłuma-
czeniem czynników, które wpływają (lub wpływały) na życie badanych
przeze mnie mieszkańców. Dzięki ich pomocy można uzyskać informacje
o tym, kto rzucił urok na daną osobę czy też określić, jaki dżinn ją opętał
lub kto go nasłał. Spektrum działalności gledačy jest dość szerokie, mogą
27
Np. wyw. nr 3; wyw. nr 7.
28
Człowiek zachowuje się jak robot. Wyw. nr. 5.
29
Wyw. nr 8.
30
Również w religijności ludowej prawosławnych Macedończyków magia jest zwią-
zana przede wszystkim z kobietami.
31
E. Machut-Mendecka, Archetypy islamu..., s. 194.
32
M. Dziekan, Arabia Magica: wiedza tajemna u Arabów przed islamem, Warszawa 1993,
s. 79.
33
Na ich temat, zob. M. Dziekan, Arabia Magica: wiedza tajemna u Arabów przed islamem...,
s. 24. Warto też zauważyć, że gledač nie jest postacią typową tylko dla tego regionu,
funkcjonują oni w całej Macedonii.
140
Aleksandra Foryś
bowiem dokonać swoistego rodzaju egzorcyzmów, czyli uwolnić człowieka
od wpływu dżinna lub innego demona. Wykonują również amulety, które
mają przynieść szczęście lub też chronić przed demonami czy dżinnami.
Z usług gledačy korzystają zarówno prawosławni, jak i muzułmanie.
Samo uprawianie magii polega na „współpracy z dżinnami”, czyli
wspomnianej już przeze mnie džindžiji, która wiąże się z przejęciem kontroli
nad dżinnem za pomocą odpowiednich zaklęć
34
. Ujarzmienie dżinna daje
możliwość rozkazywania mu
35
. Dżinny wykorzystuje się np. do rzucania
uroków. Jednak można również wykorzystać dżinna do działań o charak-
terze pozytywnym – np. w celu zapewnienia komuś dobrobytu.
2.3.b. Jak pozbyć się dżinna?
Wśród moich rozmówców często słyszałam opinię, że w islamie nie
istnieją egzorcyzmy
36
. Niemniej niektórzy hodżowie w tajemnicy zajmują się
takimi praktykami. Ludzie udają się również do cerkwi, aby pop wypędził
z nich złego ducha, albo do gledača. Jak wspomniałam, nie używa się dla
oznaczenia tych praktyk terminu egzorcyzm, ale znany jest termin džindžija.
I tak, jeśli chce się usunąć dżinna, należy udać się do takiego mocnego [tzn.
który ma dużo mocy – przyp. A.F.] człowieka, np. do hodży, który to naprawi
i wyciągnie go [tzn. dżinna – przyp. A.F.] z ciebie. Musi wiedzieć, jak się robi džin-
džiję
37
. Z kolei inny rozmówca tłumaczył mi, ze w Centar Župie nie ma odpo-
wiednich hodżów do odprawiania egzorcyzmów, gdyż jak twierdził: tutaj to są
wszyscy młodzi – a to musi być taki stary
38
. A zatem z jednej strony kładzie się
nacisk na odpowiednie predyspozycje magiczne – posiadanie odpowiednio
silnej „mocy”; z drugiej zaś – na wiek – a zatem im dłuższy „staż” czy
praktyka w czynieniu džindžiji, tym lepiej. Poznałam również jednego popa
z Debaru, który opowiadał, że czasami przychodzą do niego muzułmanie,
by odczynił nad nimi egzorcyzmy, on zaś nikomu nie odmawia i pomaga im
w imię jednego Boga
39
.
Dotychczas omawiałam w niniejszej pracy opętanie przez dżinna –
jednak spotkałam się z rozróżnieniem, według którego można zostać
opętanym przez muzułmańskiego dżinna lub przez prawosławnego czy
34
J. Bielawski, Mały Słownik kultury arabskiej..., s. 147.
35
R. Piwiński, Mitologia Arabów..., s. 63.
36
Jednak, jak zauważa Janusz Danecki, w tradycji ludowej islamu metodą ochrony [przed
dżinnami – A.F.] są egzorcyzmy wspomniane w sunnie proroka. Jednym z najpopularniejszych
i najlepiej poznanych egzorcyzmów jest zār, szczególnie popularny w wierzeniach ludowych.
J. Danecki, Podstawowe wiadomości o islamie t. 1, Warszawa 1997, s. 119.
37
Wyw. nr 1.
38
Wyw. nr 7.
39
Wyw. nr 13.
141
Dżinny, wampiry i upiory – elementy demonologii mieszkańców Centar Župy
katolickiego demona. Cytując jednego z moich rozmówców: na katolickiego
demona może pomóc tylko katolicki ksiądz; na demona prawosławnego tylko prawo-
sławny pop, a na dżinna może pomóc tylko hodża. Ale gledač [tzn. jasnowidz
– przyp. A.F.] może pomóc przy każdym z nich
40
. Jest to rozróżnienie o tyle
ważne, że zabiegi mające oczyścić ciało z obcych duchów będą uzależnione
od tego, do jakiej religii przynależy istota demoniczna, która opętała czło-
wieka.
2.3.c. Jak się bronić przed dżinnami?
Mieszkańcy Centar Župy wykształcili cały szereg działań które mają
chronić ich przed dżinnami Podstawowym zabiegiem ochronnym jest stoso-
wanie amuletu, czyli jak pisze Piotr Kowalski przedmiotu, któremu przypi-
suje się magiczną moc chronienia właściciela przed różnymi niebezpieczeństwami
(…). Nazwa ta [amulet – przyp. red.] pochodzi bezpośrednio od łac. Amuletum
oznaczającego „lek od czarów i uroków”, wcześniej wywodzącego się od arabskiego
hamala – „nosić”. Stąd, każda rzecz, jaką powiesi się na szyi, założy jako bransoletę
czy pierścień, bądź w inny sposób zwiąże z człowiekiem [przez akt noszenia go –
przyp. A.F], i o której sądzi się, że zapewni mu ochronę przed choroba lub innym
złem, jest właśnie amuletem
41
.
Mimo że moi rozmówcy czasem wskazywali, iż muzułmańska wiara
nie przyznaje się do tego... do magii, pisania amuletów
42
, to jest to praktyka dość
popularna. Amulet stanowi zaś najczęściej zwitek papieru, na którym zapi-
sano fragment Koranu. Amulety wykonuje najczęściej hodża lub gledač
43
,
choć spotkałam się też z opinią, iż ci, którzy zajmują się takimi parama-
gicznymi działaniami, nie są prawdziwymi hodżami, tylko sami określają
się w ten sposób, bowiem jak już wspomniałam, islam nie przyznaje się
ofi cjalnie do tego typu praktyk
44
.
40
Wyw. nr 12.
41
P. Kowalski, Kultura magiczna: omen, przesąd, znaczenie, Warszawa 2007, s. 20.
42
Wyw. nr 4.
43
Co ciekawe, amulety poddają się coraz większej komercjalizacji – w sklepiku typu
„wszystko za pięć złotych” w Debarze, znalazłam małe, plastikowe Korany, do zawie-
szania na szyi, jako amulety.
44
Jak już zostało wspomniane powyżej – najczęściej do tworzenia amuletów wykorzy-
stuje się fragmenty Koranu. Dzieje się tak dlatego, ponieważ Koran jako Słowo Boga
uznawany jest za coś, co może chronić od Złego, ale też dopomagać w walce z nim.
Amulet może być zatem w formie małej książki – która jest wtedy symbolem Koranu,
lub też jednym z fragmentów którejś z sur. Fragmenty te dzieli się na uniwersalne
i takie o konkretnej specjalizacji. Por. M. Dziekan, Arabia Magica: wiedza tajemna u Arabów
przed islamem..., s. 136–139. Należy zauważyć, że do amuletów używa się oryginalnych
tekstów, tj. napisanych w języku koranicznym arabskim.
142
Aleksandra Foryś
Noszenie amuletu nie wyczerpuje jednak wszystkich działań o charak-
terze apotropeicznym. Istnieją też inne, alternatywne sposoby zapobiegania
opętaniu lub atakom ze strony dżinnów. Jednym z nich jest smarowanie czy
skrapianie się alkoholem. Jak tłumaczył mi jeden z rozmówców: wiem, że jak
się alkoholem skropisz, to żadna magia cię nie chwyta, ponieważ magia jest w religii,
a religia zakazuje picia alkoholu. I kiedy uprawiasz magię, to nasyłasz dżinna, żeby
czynił źle. A kiedy dżinn poczuje alkohol – ucieka
45
. A zatem sposobem na odpę-
dzenie demona jest korzystanie z alkoholu, którego zapach ma odpędzać
dżinny. Jednak można tu zauważyć pewną niespójność i brak logiki. Skoro
opętanie przez dżinna powoduje m.in. popełnianie złych uczynków, w tym
picie alkoholu – to już samo to powinno powodować opuszczenie człowieka
przez dżinna. Co więcej, picie alkoholu winno być też szeroko stosowane
przy odprawianiu egzorcyzmów. Jednak nie spotkałam się z taką praktyką
– co oczywiście nie wyklucza, że może być ona stosowana.
Innym działaniem ochronnym, praktykowanym już tylko przez
starych ludzi, było, zdaniem jednego z rozmówców, noszenie specjalnego,
czerwonego, długiego na siedem metrów, i szerokiego na pól metra ręcznie robio-
nego materiału, którym opasywano się w pasie. Dzięki niemu, gdy szło się drogą,
na której były wampiry albo duchy, było się dla nich niewidocznym
46
. Jest to o tyle
interesujące, że kolorem o działaniu ochronnym i odstraszającym złe moce
w kulturze muzułmańskiej jest kolor niebieski. Kolor czerwony zaś ma
właściwości anty-demoniczne w tradycji europejskiej
47
. Zatem wykorzysty-
wanie koloru czerwonego do odpędzania złych duchów ma rodowód wcze-
śniejszy, raczej słowiański niż muzułmański.
3. Zakończenie
Podsumowując – celem niniejszej pracy było pokazanie specyfi ki
demonologii mieszkańców Centar Župy wynikającej z funkcjonowania
zarówno w obrębie kultury islamu, jak i kultury słowiańskiej. W pracy tej
starałam się przedstawić ogólny zarys miejscowej demonologii i skonfron-
tować ją zarówno ze słowiańskimi, jak i muzułmańskimi charakterystykami
dżinnów i wampirów. Mam nadzieję że udało mi się pokazać synkretyczny
charakter wyobrażeń – w analizowanym materiale przeplatają się bowiem
elementy zaczerpnięte ze słowiańskiej demonologii, ale też wątki o prowe-
niencji muzułmańskiej.
45
Wyw. nr 7.
46
Wyw. nr 1.
47
P. Kowalski, Kultura magiczna: omen, przesąd, znaczenie..., s. 24.
143
Dżinny, wampiry i upiory – elementy demonologii mieszkańców Centar Župy
Należy jednocześnie zauważyć, że wierzenia te zaczynają powoli
zanikać wraz z technicyzacją otaczającego świata. Według opinii miejsco-
wych, teraz nie ma już zbyt wielu wampirów – głównie z powodu elektrycz-
ności, która je wypłoszyła
48
. Podobny proces dotyczy magii. Jednak powodem
zaprzestania praktyk magicznych jest raczej brak czasu. Jak powiedziała mi
jedna z rozmówczyń: Kiedyś ludzie jechali na pečalbę
49
, kobiety same w domu
zostawały i myślały o duchach, wampirach, magii... kobiety się kłóciły... A teraz
słyszałaś, żeby kobieta z kobietą się kłóciły? Nie ma czasu... Od 8 do 16 kobiety są
w pracy, wrócą do domu na 16.30, zrobią kolację... Ja nie mam czasu na to żeby
z tobą się spotkać – tyle co powiem cześć” i idę... a co dopiero kłócić się z tobą i robić
magię
50
.
48
Jak wiadomo, wampiry cierpią na swoistego rodzaju światłowstręt – Czas solarny
stanowi największe niebezpieczeństwo dla wampira (...). Chociaż status wampirów u Rice w wielu
momentach odbiega od tradycyjnych wzorów, w tym jednym jest zgodny z dawnym przekazem
(M. Janion, Wampir. Biografi a Symboliczna, Gdańsk 2003, s. 140).
49
Pečalba to określenie na długoterminowe wyjazdy zarobkowe poza granice kraju.
Niegdyś dotyczyło głównie mężczyzn.
50
Wyw. nr 5.