Zdenek Vana „Świat dawnych Słowian”
Przełożvł Antoni Kroh
Tytuł oryginału czeskiego
«Objevy ve svetś davnych Slovanu»
Konsultacja naukowa Michał Parczewski
Indeksy opracowała Hanna Wachnowska
Okładkę i strony tytułowe projektował Ryszard Świętochowski
Diapozytywy kolorowe nr 1, 2, 3, 4, 5, 8 i na okładkę wykonała Teresa Żółtowska
Reprodukcje fotograficzne czarno-białe nr 12, 13, 14 wykonała Hanna Balcerzak
© Zdenśk Vańa, 1977
© Copyright for the Polish edition by Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1985
ISBN 83-06-01126-0
Spis rzeczy
Wstęp.................. 5
I. Przybysze ze Wschodu............ 6
II. O czym Fredegar nie wspomina......... 16
III. Legendy i archeologia............ 24
IV. Miasto, którego chwała sięga gwiazd........ 33
V. Potężni rywale Przemyślidów.......... 43
VI. Przeogromna warownia Rościsława........ 52
VII. Siedziba apostoła Słowian?.......... 60
VIII. Nomadzi i rolnicy w Kotlinie Karpackiej...... 68-
IX. Dwie siedziby Pribiny............ 76-
X. Od prymitywnego schronienia do pańskiej siedziby .... 84
XI. Drewniane grody w Meklemburgii........ 92
XII. Wyspiarska świątynia Swiętowita........ 10O
XIII. Kupcy i piraci na Bałtyku........... 107
XIV. Najstarsze miasta polskie........... 116
XV. Poszukiwania śladów najdawniejszych Słowian na Rusi . . 124
XVI. Kijów — nestor ruskich miast......... 133-
XVII. Metropolia północy............ 141
XVIII. Między Morzem Czarnym a Adriatykiem...... 150
XIX. Jeden naród z dwóch............ 159
XX. Trzy metropolie bułgarskie.......... 167
Bibliografia ................ 177
Wstęp
W ostatnich czasach ukazało się wiele popularnonaukowych prac archeologicznych. Na ogół zajmują
się one kolebkami cywilizacji europejskiej w basenie Morza Śródziemnego i na Bliskim Wschodzie,
skąd liczne ekspedycje badawcze przywożą wciąż nowe zabytki rozwiniętych cywilizacji
starożytnych. Natomiast przejawy kultury plemion „barbarzyńskich", wśród nich także słowiańskich,
na pierwszy rzut oka mniej efektowne, chociaż pod względem historycznym równie doniosłe,
pozostawały raczej w cieniu. Chciałbym więc przynajmniej częściowo wypełnić tę lukę i zapoznać
Czytelnika z niektórymi ważnymi odkryciami i ustaleniami z czasów, gdy ludność słowiańska zaczęła
wstępować na europejską scenę dziejową. Dokonania archeologów z państw socjalistycznych
pozwalają wypełnić wiele luk w najdawniejszej historii, a liczne jej stronice zapisać zupełnie od nowa.
Na niektóre z owych dokonań pragnie zwrócić uwagę ta książka; z wielkiej liczby prac badawczych
— zakończonych lub jeszcze kontynuowanych — wybrano jedynie te, które przyczyniły się w
zasadniczym stopniu do poszerzenia naszej wiedzy i pozwoliły ustalić najważniejsze cechy
charakterystyczne kultur wczesnosłowiańskich. Całość ujęto w dwadzieścia rozdziałów, jak gdyby
wypraw reporterskich, zapoznających z problematyką poszczególnych regionów dawnej
Słowiańszczyzny. Publikacja nasza, opierająca się na współczesnym stanie badań naukowych, podaje
w lekkiej formie garść najważniejszych informacji; przeznaczona jest raczej dla czytelników spoza
kręgu specjalistów. Wybór literatury fachowej, umieszczony na końcu książki, umożliwi
zainteresowanym orientację bardziej szczegółową.
*
Praga, 1974 r. AUTOR 5
I. Przybysze ze Wschodu
„W Europie leży Germania, a na jej krańcach ku północy rozpościera się szeroko kraina, otoczona
wokół górami, które tak dziwnie ciągną się na jej obwodzie, że aż wydaje się, jak gdyby jeden zwarty
masyw górski cały ów kraj otaczał i chronił. Ziemię ową pokrywała wówczas wielka leśna głusza, nie
zamieszkana przez ludzi... Gdy do owych pustkowi wstąpił człowiek, kimkolwiek by on był — a nie
wiadomo, ilu miał ludzi ze sobą — szukając odpowiednich miejsc na ludzkie siedziby, przejechał by-
strym wzrokiem góry i doliny, równiny i zbocza, i chyba wokół góry Pdp, między dwiema rzekami:
Ohrzą i Wełtawą, pierwsze założył pomieszkania i radośnie postawił na ziemi bożków, których
przyniósł z sobą na ramionach."
Tak u progu XII wieku wyobrażał sobie początki osadnictwa słowiańskiego w Czechach pierwszy
czeski dziejopis, Kosmas. Z jego wstrzemięźliwych sformułowań wnioskujemy, że była to raczej hi-
poteza historyczna, podana w średniowiecznej postaci, niż wiadomość oparta na jakimś źródle
pisemnym czy ustnym. Z pewnością istniała miejscowa tradycja o pochodzeniu Czechów,
prawdopodobnie powiązana z terenem, ponieważ góra Rip swym charakterystycznym położeniem w
centrum kraju prowokowała wprost do legend o praprzodku plemienia, który po długiej wędrówce sta-
nął na jej szczycie i wybrał okoliczną krainę na siedzibę swego ludu. Z tak dawnych czasów nie
pozostało jednak nic poza mglistą reminiscencją, wciąż uzupełnianą i upiększaną przez fantazję
uczonych. Jedna tylko rzecz w relacji kronikarza jest realna — świadomość przybycia przodków do
kraju. Kosmas wprawdzie nie wiedział nic o ich celtyckich i germańskich poprzednikach, odkrytych
dopiero przez humanistów XVI wieku, studiujących auto-
6
rów antycznych — i dlatego sądził, że praojciec Czech osiedlił się w leśnej głuszy, nie zamieszkanej
od czasów biblijnego potopu. Kosmas nie próbował zresztą nawet zgadywać, skąd przybyła gromada
Czechów. Pozostawił to kronikarzom późniejszym, jak na przykład tzw. Dalimilowi z wieku XIV,
który — rzecz zastanawiająca — jako praojczyznę Czechów wymienia Chorwację. Jeśli przekonanie
to było pogłosem jakiegoś dawnego podania, to rzecz jasna nie mogło tu chodzić o dzisiejszą
Chorwację, jak to najwyraźniej Dalimil sobie wyobrażał, lecz o tzw. Chorwację Wielką, czyli Białą,
która leżała na północ od Karpat, w dzisiejszej południowej Polsce i zachodniej Ukrainie. Jak się
niebawem okaże, jesteśmy tu blisko prawdy. Fakt, że Słowianie mieli podobną tradycję, dotyczącą ich
praojczyzny, potwierdza w IX wieku tzw. Geograf Bawarski, który mówi co prawda o sąsiadach
Chorwatów, Serbach (Zeriuani).
Historycy odnoszą się podejrzliwie do legend i ustnych przekazów. Toteż opierają się na autorach
bliższych w czasie owym ruchom plemiennym, w wyniku których pierwsi Słowianie pojawiają się w
sercu Europy. Lecz wysiłki wielu pokoleń dziejopisów niweczy w znacznej mierze ten prosty fakt, że
o osiedleniu się szczepów słowiańskich w Europie Środkowej nie znajdujemy nigdzie żadnej
wzmianki. Informacje, albo raczej okruchy informacji, dotychczas zebrane i przeanalizowane,
przynoszą więcej pytań niż odpowiedzi. Brak źródeł nierzadko pobudza badaczy do usilnych prób
wypełnienia białych plam, a skutek jest taki, że im uboższe są relacje o jakimś okresie dziejów, tym
bogatsza literatura historyczna na jego temat. Nie przygotowany czytelnik może pobłądzić w
nieprzeniknionym gąszczu przeróżnych subtelności wariantów. Dzisiaj obalone już zostały
przynajmniej teorie autochtonistów, popularne zwłaszcza w XIX wieku w środowisku historyków i
archeologów, którzy z powodu braku dowodów na fakt przybycia Słowian starali się udowodnić ich
nieprzerwaną obecność w Europie Środkowej od czasów najdawniejszych. Poglądy głoszące, że np.
germańscy Suewowie to Slawowie, Marko-mani to Morawianie, że kwadzki władca Vannius oznacza
słowiańskiego Wanię itd., pokutują dzisiaj tylko wśród dyletantów. Krytyka historyczna staje się coraz
surowsza, stopniowo odrzucając jako niegodne zaufania liczne źródła, o których niegdyś zapisano całe
hałdy papieru. Uwaga naukowców skupia się przede wszystkim na świadectwie dwóch autorów z VI
wieku — Prokopa i Jorda-nesa.
7
Prokop z Cezarei, bizantyjski dziejopis z czasów Justyniana I (zmarł około 562 roku), towarzyszył
jako sekretarz Belizariuszowi w jego wyprawach na plemiona germańskie, zapisując wszystko, co
było godne pamięci. I tak w księdze VI traktatu O wojnie gockiej (De bello Gothico) opowiada o
długiej wędrówce germańskich Herulów w roku 512 znad środkowego Dunaju, gdzie zostali pobici
przez Gepidów, aż do ich praojczyzny w Skandynawii. Ich droga prowadziła „przez wszystkie ludy
Sklawinów" i znaczny obszar pustego kraju do germańskich Warnów zamieszkujących Połabie, a
potem przez Danię na północ. Prokop nie uznał niestety za konieczne podać więcej szczegółów
(zapewne ich nie znał) na temat przemarszu Herulów; historykom nie pozostaje więc nic innego jak
domyślać się, czy ich szlak prowadził przez Czechy i Morawy, czy też przełęczami Karpat na
Słowacji. Ta ostatnia ewentualność jest bardziej prawdopodobna, ponieważ na ziemiach czeskich
zderzyliby się z kłopotliwą przeszkodą w postaci walecznych Longobardów. Tak czy owak,
informację ową możemy przyjąć za dowód, że około roku 512 Słowianie już byli w Europie
Środkowej; najprawdopodobniej jednak nie obsadzili całego terytorium, na jakim widzimy ich
później. Stąd „znaczny obszar pustego kraju" u Prokopa.
Także i inna relacja tego autora nie może w pełni zaspokoić naszej ciekawości. Dotyczy ona wydarzeń
związanych z zaciętymi walkami o tron longobardzki w latach trzydziestych i czterdziestych VI
wieku. Jeden z pretendentów imieniem Risiulf został zamordowany na wygnaniu u germańskich
Warnów, mieszkających w Saksonii, w dolinie środkowej Łaby. Jego syn Hildi-gis znalazł schronienie
u Słowian, z pomocą których walczył po stronie Gepidów przeciw Longobardom. Gdy zawarto
przymierze i zachodziła obawa, że Hildigis może być wydany longobardzkiemu królowi Audouinowi,
uciekł on jeszcze raz do Słowian. Następnie, w roku 548, wyprawił się na czele sześciu tysięcy
wojowników słowiańskich i germańskich na Gotów, do północnych Włoch, odnosząc sukcesy w
walkach z wojskiem bizantyjskim na terytorium weneckim. Musiał jednak wrócić do swego
słowiańskiego schronienia; powodem były niesnaski między sojusznikami.
Prokop ani razu nie określa bliżej słowiańskich siedzib przyjaciół awanturniczego Longobarda.
Wiemy jednak, że Longobardowie zamieszkiwali w owym czasie dolinę Dunaju na terenie dzisiejszej
Austrii i Węgier, oraz że Gepidowie (szczep germański,
8
pochodzący z Półwyspu Skandynawskiego) żyli na wschód odrach w dolinie Cisy; powinniśmy więc
szukać gospodarzy Hil-digisa najprawdopodobniej w północnym sąsiedztwie obu szczepów, to znaczy
na terenie dzisiejszej Słowacji lub Moraw. Z tego jednak nie da się wywnioskować, kiedy słowiańskie
plemiona tutaj przywędrowały, ani jak daleko sięgały ich siedziby.
Obie relacje Prokopa nasuwają nam nowe wątpliwości; podobnie ma się rzecz z drugim naszym
informatorem, Jordanesem. Jordanies (lub też Jordanes) był początkowo pisarzem gockiego króla
Gunthigisa, po czym został kapłanem i mieszkał w pobliżu greckiej Tessaloniki, gdzie w połowie VI
wieku napisał oba swe dzieła o dziejach gockich i rzymskich. Nas interesuje przede wszystkim
pierwsze z nich; co prawda, Jordanes oparł się w nim dość bezkrytycznie na wcześniejszych tekstach
Kasjodora, ale jednocześnie zanotował ważne świadectwo na temat Słowian. Nazywa ich licznym i
zajmującym niezmierzone przestrzenie ludem Wenetów czy też Wenedów. Jest to bardzo interesujące,
zwłaszcza gdy się zważy, że lud tak nazywany, mieszkający na terytorium dzisiejszej Polski, przede
wszystkim na Pomorzu, wymieniali już. w I i II wieku n.e. autorzy antyczni, jak Pliniusz Starszy,
Tacyt i Ptolomeusz. Mamy tu najwyraźniej do czynienia z imieniem wziętym razem z terytorium od
niesłowiańskich Wenedów, którzy później przenieśli się na południe, do północnych Włoch,, gdzie do
dnia dzisiejszego została po nich pamiątka w nazwie miasta Wenecji. Ale do niedawna także
Słowianie nazywani byli tak przez swoich niemieckich sąsiadów (die Wenden). Według Jordanesa owi
słowiańscy Wenedzi dzielili się na wiele szczepów o różnych nazwach; najważniejszymi z nich byli
Sklawinowie i Antowie. Jako mieszkańcy Europy Środkowej w grę wchodzą jedynie Sklawinowie;
Jordanes lokuje ich siedziby między Wisłą, Dniestrem, miastem Novietunum a Jeziorem Mursiańskim.
Jest więc o wiele bardziej szczodry w informacjach od Prokopa. Niestety, badacze natrafiają na liczne
trudności, chcąc zlokalizować owo Jezioro Mursiańskie, jeden z punktów kluczowych tej relacji. Czy
była to bagnista kraina koło Mursy w pobliżu Osi-jeka w Jugosławii, w miejscu, gdzie Drawa wpada
do Dunaju, czy tereny wokół miejsca, gdzie Cisa łączy się z Dunajem, a może jezioro Balaton? Nigdy
się już chyba tego nie dowiemy, chociaż wymienione miasto możemy utożsamić z antycznym Novio-
dunum w delcie Dunaju (dzisiejsza Issaccea w Rumunii). Ponieważ wiadomość Jordanesa dotyczy
mniej więcej pierwszego trzy-
9
dziestolecia VI wieku, kiedy Kotlina Karpacka i wschodnie pogórze Alp zamieszkane były przez
potężne plemiona germańskie, Sklawinowie Jordanesa mogli sięgać do Europy Środkowej tylko
częściowo. O czasie i sposobie ich przenikania Jordanes nie wspomina ani słowem.
Owa niemal beznadziejna sytuacja zmieniła się zasadniczo, gdy do dyskusji historyków wtargnął dość
niespodziewany element: zwyczajny, a w porównaniu choćby do szlachetnych waz antycznych raczej
niepozorny garnek. Przez dłuższy czas pozostawał w cieniu, chociaż wiedzieli o nim archeologowie
niemieccy i czescy już na początku XX wieku, podejrzewając jego związek z dawną kolonizacją
słowiańską. Częściowo zawinił tu chyba fakt, że najczęściej używali go jako argumentu tzw.
autochtoniści, którzy widzieli w nim typ przejściowy między ceramiką z okresu rzymskiego
(I—IV wiek n.e.) a właściwą ceramiką słowiańską, zidentyfikowaną już w drugiej połowie XIX
wieku. Zasadniczy zwrot przyniosła książka praskiego archeologa Ivana Borkovskie-go
Staroslovanskd keramika ve stfedni Evrope (Ceramika starosłowiańska w Europie Środkowej),
wydana w 1940 roku. Narodziło się pojęcie „typu praskiego" (z powodu szczególnego na-
gromadzenia znalezisk w okolicach Pragi), które w ciągu następnych dziesięcioleci zaabsorbowało
uwagę badaczy, usiłujących przeniknąć pomrokę dziejów.
Naczynia typu praskiego nie wyróżniają się niczym szczególnym pod względem estetycznym. Ich
wytwórcy modelowali je po domowemu, ręcznie, bez użycia koła garncarskiego, z gliny wymieszanej
z piaskiem i żwirem, często pokrywając powierzchnię zewnętrzną szlachetniejszą glinką. Z reguły
nadawali im formę prostych garnków o profilu jajowatym lub wazowatym, z niską, lekko wygiętą lub
częściej zwężoną szyjką. Niekiedy naczynia te były nieco szersze i bardziej pękate. Zazwyczaj ich nie
zdobiono, jednak z biegiem czasu coraz częściej upiększano ich brzuś-ce ornamentem falistym,
liniami poziomymi, nakłuciami grzebykowymi, zygzakami albo różnymi typami stempli. Rzecz
znamienna — były to motywy już dawniej używane powszechnie w pobliskich prowincjach
rzymskich; przetrwały one jeszcze w burzliwej epoce wędrówki ludów. Wypalaniu naczyń
poświęcano niezbyt wiele uwagi — nie było widocznie po temu warunków podczas wielkich ruchów
plemiennych.
Archeologów interesują jednak nie tylko przedmioty mozol- nie wydobywane z ziemi, ale
również i to, co określane jest mia-
10
nem „okoliczności znaleziska": zestaw faktów i zależności odkrywany w trakcie badań. One dopiero
pozwalają przyjrzeć się bliżej zamierzchłym cywilizacjom. Praca archeologa przypomina pod tym
względem pracę detektywa: ważny jest tutaj każdy, nawet najmniejszy ślad, pozostałości organiczne,
odpadki, ślady wkopów itd.; dopiero one umożliwiają odtworzenie, w naszym przypadku nie zbrodni,
lecz form życia, gospodarki, mieszkania, pożywienia, higieny i poziomu kultury dawnych ludzi.
Również w wypadku ceramiki typu praskiego nie jest ważny sam tylko garnek, ale i otoczenie, w
jakim został znaleziony. Może być ono w zasadzie dwojakiego rodzaju: grób lub mieszkanie. W gro-
bach garnek służył najczęściej jako popielnica, tj. naczynie na spalone kości i popiół zmarłego.
Wkładano tam również pewne przedmioty: sprzączki, noże, osełki, grzebienie, paciorki itd. Naczynie
ze szczątkami zmarłego zakopywano w płytkiej jamie albo usypywano nad nim mogiłę. Jeśli zmarłego
nie palono, co w owym czasie było wielką rzadkością, naczynie wkładano do grobu jako ofiarę. W
znaleziskach osadowych skorupy naczyń razem z innymi przedmiotami walają się po podłodze albo w
zasypisku jako odpadki, bądź też pozostawiono je, gdy mieszkańcy opuszczali swą siedzibę. Wszelkie
takie obserwacje archeolog starannie sumuje, porównując je z informacjami z innych podobnych
stanowisk, obiektami współczesnymi danemu znalezisku, wcześniejszymi i późniejszymi,
pochodzącymi z sąsiedztwa, a także terenów odleglejszych; rysuje mapki i diagramy, dochodząc w ten
sposób do wniosków ogólniejszych na temat charakteru osadnictwa oraz poziomu gospodarczego i
kulturalnego w danym okresie.
W ten sposób np. wybitny archeolog czeski Josef Poulik już na początku swej drogi naukowej
zauważył, że na cmentarzysku ciałopalnym w Velaticach koło Brna można wyodrębnić trzy zgru-
powania grobów: północne, gdzie znaleziono nie zdobione naczynia typu praskiego; środkowe,
zawierające obok tych form również naczynia zdobione liniami falistymi i poziomymi — i wreszcie
południowe, które charakteryzowały naczynia podobnie zdobione, a obok nich jednak pojawiła się w
pełni rozwinięta ceramika słowiańska. Jest to klasyczny przykład tzw. stratygrafii horyzontalnej, która
powstaje, kiedy cmentarzysko rozrasta się w jakimś określonym kierunku — a więc groby najstarsze
są w jednym jego końcu, a najmłodsze w drugim. Josefowi Pouliko-wi udało się w ten sposób
udowodnić niezbicie związek ceramiki typu praskiego ze znaną już skądinąd ceramiką słowiańską.
Po- 11
twierdziły to również jego następne badania, m.in. na cmentarzysku w pobliżu miejscowości Lanżhot
na południowych Morawach; już w 1934 roku archeolog austriacki Richard Pittioni opublikował
uzyskane tam znaleziska, określając je jako wczesnosłowiańskie.
Najdonioślejszego odkrycia dokonał jednak Josef Poulik w Pfi-tlukach na lewym brzegu rzeki Dyl
Począwszy od roku 1952, odsłonił tu na łagodnym wzniesieniu 436 grobów — od zwyczajnych
ciałopalnych aż po birytualne (tj. z ciałami spalonymi i nie spalonymi), przykryte mogiłami. W
pobliżu rozpościerała się osada o powierzchni około 1 km
2
; składała się ona z małych chat na planie
kwadratu (3,5 — 4 m), częściowo zagłębionych w ziemi (tzw. półziemianki) z kamiennymi piecami w
rogu pomieszczenia. Koncentracja ludności, którą to znalezisko dokumentuje, jest zupełnie niezwykła,
ponieważ większość osad i cmentarzysk z ceramiką typu praskiego ma raczej niewielkie rozmiary.
Badania Poulika pozwoliły na ramowe choćby datowanie znalezisk typu praskiego: koniec V —
początek VII wieku. Dla historyka stwierdzenie to jest ważne przede wszystkim z tego powodu, że
właśnie w południowej części Moraw, gdzie znaleziska wczesnosłowiańskie rozsiane są gęsto, aż do
połowy VI wieku przebywała ludność germańska. W V wieku zamieszkiwali tutaj Rugianie,
wdzierający się tu od strony doliny Dunaju, z terenów dzisiejszej Austrii, a po druzgocącej klęsce
zadanej im przez Gotów w roku 488 tereny ich zajęli waleczni Longobardowie, których ślady w
formie cmentarzysk szkieletowych z grobami wojowników dokumentują również archeolodzy, na
przykład właśnie w Velaticach, Velkich Pavlovicach, Saraticaeh i innych miejscowościach.
Szczególnym obiektem z tego kręgu jest kurhan Żurań koło Brna, na którym Napoleon w roku
1805 postawił swój główny namiot i skąd dowodził wielką bitwą pod Slavkovem (Austerlitz). Nie
przeczuwał, że pod jego stopami kryją się groby innych, podobnych mu zdobywców, którzy wtargnęli
na Morawy trzynaście stuleci przed nim. Nie jest wykluczone, że został tu pogrzebany król
longobardzki ze swą małżonką; ich bogate wyposażenie na życie pozagrobowe zostało niestety
splądrowane. Pozostały zaledwie mało ważne resztki. Jest jednak rzeczą zastanawiającą, że w jednym
z grobów znaleziono skorupy naczynia bardzo zbliżonego do typu praskiego. Stwierdzono więcej
takich przypadków; świadczą one o pewnej formie współżycia słowiań-sko-germańskiego.
12
Właśnie owe zależności mogą nam coś niecoś powiedzieć na temat okresu przybycia Słowian, o
których źródła pisane milczą tak uparcie. Na Słowacji wzajemne przenikanie się kultury słowiańskiej i
germańskiej skonstatowano w wielu osadach i cmentarzyskach, np. w Nitriańskim Hradku, Siladicach,
Potvoricach, Kośutach, Małe nad Hronem i in. W Wyćapach-Opatovcach znaleziono naczynia typu
praskiego obok ceramiki huńskiej, która nie mogła powstać później niż w drugiej połowie V wieku,
kiedy to w wyniku klęski na Polach Katalaunijskich państwo koczowniczych Hunów w Kotlinie
Karpackiej przestało istnieć. Wymienione znaleziska znajdują się, jak tego dowodzi słowacka
archeolożka Darina Bialekova, na urodzajnych terenach południowo-zachodniej Słowacji, w dorzeczu
Morawy, Dudwagu, Wagu, Nitry, Hronu i Ipoli. Jeszcze wcześniej szczepy słowiańskie przeniknęły
na wschodnią Słowację, o czym świadczy tzw. typ preszowski, pochodny typu praskiego, który ma
cechy wspólne z barbarzyńską ceramiką rzymską IV i początku V wieku. W ten sposób zwykłe
garnki, badane w odpowiednim kontekście, wymownie dokumentują rozprzestrzenianie się żywiołu
słowiańskiego w Europie Środkowej ze wschodu na zachód.
Jak więc sprawa ta przedstawiała się na rubieży zachodniej, tj. w Czechach i na środkowym Połabiu?
Mówią o tym m.in. dwa wybitne stanowiska archeologiczne, na których badacze skupili uwagę:
Bfezno koło miasta Louny na północny zachód od Pragi i Dessau-Mosigkau w Saksonii.
Gdy w roku 1955 młoda pracownica Instytutu Archeologii Czechosłowackiej Akademii Nauk w
Pradze, Ivana Pleinerova (wówczas jeszcze Hnizdova) penetrowała dolinę rzeki Ohrzy, poszukując
śladów osad tzw. kultury unietyckiej ze starszej epoki brązu, stanowiącej wówczas centrum jej
zainteresowań, nie przeczuwała zapewne, że natrafi na coś, co zasadniczo zmieni jej plany badawcze.
Na tarasowym prawym brzegu Ohrzy w pobliżu wsi Bfezno, na zachód od miasta Louny, oprócz
śladów pradawnego osadnictwa, które tam badała, zaczęła odkopywać półziemianki z okresu
wędrówki ludów. Natrafiła tu na ceramikę typu praskiego, sygnalizującą odkrycie, które w istotnej
mierze mogłoby przyczynić się do poszerzenia naszej wiedzy o tamtym okresie. W latach następnych
podjęto więc tutaj systematyczne, szeroko zakrojone badania, dotychczas kontynuowane. Nie za-
wiodły one oczekiwań.
Przede wszystkim stwierdzono, że istniała tutaj osada z koń-
13
'
ca V i pierwszej połowy VI wieku, należąca do resztek ludności germańskiej, która wówczas niemal w
całości opuściła Czechy, przemieszczając się na południowy wschód i południowy zachód.
Mieszkańcy żyli w chatach na planie prostokąta, częściowo zagłębionych w ziemi, o konstrukcji
drewnianej, wspartej na sześciu słupach ustawionych po węższych bokach chaty po trzy z każdej
strony. Używali oni zazwyczaj naczyń gUnianych, formowanych ręcznie, prostych bądź
delikatniejszych, zdobionych — oraz innych przedmiotów codziennego użytku: żelaznych noży,
szydeł kościanych, drobnych ozdób z brązu i kościanych grzebieni. Z biegiem czasu osada
przemieszczała się w kierunku wschodnim, na prawy brzeg potoku, który w tym miejscu wpada do
Ohrzy. W ciągu pierwszej połowy VI wieku pojawiają się jednak nowi przybysze, którzy — rzecz
dziwna — nie mają złych zamiarów, ale osiedlają się w sąsiedztwie. Na słabo zaludnionych terenach
Czech było widocznie dość ziemi dla spokojnych rolników i hodowców bydła, jakimi były obydwa
ludy. Nie było więc powodów do konfliktów. Owi przybysze to pierwsi Słowianie. Stylem życia
i poziomem kultury nie różnili się oni zbytnio od germańskich sąsiadów i dlatego stosunkowo szybko,
w ciągu zaledwie dwóch pokoleń, stopili się z nimi w jedną całość. Mieszkali oni również w prostych
półziemiankach, jednak raczej na planie kwadratu. Podłogę stanowiło klepisko, zaś w północno-za-
chodnim kącie chaty z reguły znajdowało się palenisko; elementu tego brak w chatach germańskich.
W słowiańskich gospodarstwach domowych dominował garnek typu praskiego w odmianach nie
zdobionej i zdobionej. Współżycie obu plemion zaobserwować można w stopniowym mieszaniu się
obu typów mieszkań i ceramiki. W miarę upływu czasu przesuwała się również osada słowiańska,
przypuszczalnie w wyniku cyklicznego typu rolnictwa, zgodnie z którym część ziemi uprawnej przez
pewien czas leżała odłogiem. Chaty, w liczbie około 7—10, grupowały się w półkole wokół pustego
placyku — nawsia. A zatem liczbę mieszkańców można określić na około pięćdziesiąt osób.
Podobną osadę przebadał w latach 1962—1964 Bruno Kruger na wzniesieniu Zoberberg w pobliżu
Dessau-Mosigkau w NRD. Tam również daje się zaobserwować kontakt Słowian z pierwotną
ludnością germańską, odzwierciedlający się w znaleziskach ceramiki i konstrukcji chat. I tu miało
miejsce stopniowe przesuwanie się osady, nawet w pięciu fazach. Wiele szczegółów jest
analogicznych z Bfeznem, z jednym wszakże wyjątkiem; wszystko
14
to rozegrało się nieco później, bo dopiero w drugiej połowie VI wieku.
Tym sposobem znaleziska typu praskiego — omówiliśmy tylko niektóre z nich — dokumentują
posuwanie się szczepów słowiańskich ze wschodu na zachód. Najwcześniejsze spotykamy na
wschodniej Słowacji (typ preszowski, IV—V w.), potem w południowo--zachodniej Słowacji i na
południowych Morawach (koniec V w.),. następnie w Czechach (I połowa VI w.) i wreszcie między
Łabą a Soławą (II połowa VI w.). Czego nie powiedzieli nam Prokop i Jordanes, żyjący w owym
czasie, powiedział niemy świadek w rękach archeologów. Jeśli jakiś praprzodek Czechów stanął
kiedykolwiek na górze Rip, możemy być pewni, że przyszedł on ze wschodu, a swój prowiant niósł w
naczyniach, które po tysiąc trzystu latach archeologowie nazwali „typem praskim".
II O czym Fredegar nie wspomina
Kronika tzw. Fredegara, anonima, tradycyjnie nazywanego tym imieniem, jest jedynym znanym
źródłem pisanym z VII wieku, rzucającym nieco światła na słowiańską część Europy Środkowej.
Dzieło to powstało w Burgundii mniej więcej w latach 640—660; ma ono charakter częściowo
kompilacyjny, częściowo oryginalny (zwłaszcza tam, gdzie opowiada o Francji Merowingów u
schyłku VI i w pierwszej połowie VII wieku). Fredegar czerpał wiadomości o Słowianach
prawdopodobnie z relacji kupców frankońskich. Jednym z nich był Samo, który przybył na
Słowiańszczyznę za panowania Chlotara II, około roku 623—624. W ówczesnych niespokojnych
czasach takie podróże wymagały nie tylko talentów kupieckich, lecz także wojskowych. A więc
również i Samo wędrował na czele zbrojnej drużyny. Dotarł do Słowian akurat w momencie, kiedy
powstali oni przeciwko nieznośnemu panowaniu Awarów. Natychmiast stanął po ich stronie i walczył
tak dzielnie, że po zwycięstwie Słowianie okrzyknęli go swym władcą. Tak powstało państwo
Samona, pierwszy słowiański organizm państwowy w Europie Środkowej, który ostał się zwycięsko
we wszystkich następnych starciach z Awarami, osłabionymi ponadto druzgocącą klęską pod
Konstantynopolem w roku 626. Silny organizm polityczny, powstały w bezpośrednim sąsiedztwie, stał
się oczywiście solą w oku ówczesnego zachodniego mocarstwa Franków, tzw. Austrazji, której
ekspansja kierowała się wówczas przede wszystkim na wschód. Jej władca Dagobert wykorzystał
więc jako pretekst napadnięcie kupców frankońskich i upokorzenie przez Samona jego hardego posła
Sychariusza —
i wyruszył na czele wielkiej armii przeciwko Słowianom, czyli
16
Wenedom, jak ich nazywa Fredegar, wzorujący się na swych poprzednikach. Główny korpus
Dagoberta spotkał się z Samonem opodal warowni zwanej Wogastisburgiem. „Kiedy jednak Austra-
zjowie obiegli twierdzę Wogastisburg — pisze Fredegar — gdzie pozostała bardzo liczna załoga
dzielnych Wenedów, walczyli z nimi przez trzy dni; tutaj liczni woje Dagoberta zostali mieczem
pobici. Austrazjowie uciekając porzucili wszystkie namioty i sprzęt, jaki mieli, i wrócili do swych
siedzib."
Zgodnie z pożałowania godnym obyczajem najdawniejszych kronikarzy również i Fredegar udziela
nam bardzo skąpych danych geograficznych. Nie przeczuwał zapewne, jakich kłopotów przysporzy
historykom, którzy już od dwustu lat daremnie usiłują zgadnąć, gdzie właściwie znajdowało się
państwo Samona i gdzie leżał ów wiekopomny Wogastisburg. Jeśli weźmie się pod uwagę wojny z
Awarami, zamieszkującymi Kotlinę Karpacką i przyległe tereny nizinne, oraz wojny z Frankami i
Turyngami, na których terytorium wtargnęli Słowianie po zwycięskiej bitwie pod Wogastisburgiem,
areny owych wydarzeń szukać należy gdzieś między środkowym Dunajem a górnym Menem;
niestety, każda próba uściślenia pozostaje dotychczas w sferze domysłów, chociaż nierzadko bardzo
zręcznie uzasadnianych. Badania archeologiczne przynoszą nam informacje uzupełniające, przede
wszystkim negatywne, wykluczające niektóre lokalizacje Wogastisburga, np. w miejscowości
Staffelstein w Bawarii, gdzie rozpoznano grodzisko celtyckie, a więc wcześniejsze, lub na górze
Tuhośt koło Domażlic albo we wsi IJhośtany koło miejscowości Kadań, które pochodzą z okresu
późniejszego. Mamy również archeologiczne dane pozytywne — stwierdzające istnienie na
południowych Morawach ważnych centrów słowiańskich już w VII stuleciu, a więc właśnie za czasów
Samona. Dotyczy to przede wszystkim Mikul-ćic, o których będzie mowa później.
Archeologa interesuje jednak w relacji Fredegara inny jeszcze fakt, oto spotykamy w niej pierwszą
wzmiankę historyczną o istnieniu miejsc obronnych u Słowian. Co prawda, historycy nie są zgodni w
kwestii, czy Wogastisburg był rzeczywistą warownią, czy też tylko prowizorycznie obwarowanym
obozem wojskowym, twierdzą zbudowaną jedynie wobec doraźnej potrzeby, a następnie opuszczoną.
Na tę drugą ewentualność wskazywałaby inna relacja Fredegara o oporze turyńskiego księcia Radulfa
przeciwko Frankom; gdy Radulf dowiedział się o nadciągających wojskach Sygiberta, syna
Dagoberta, wybudował nad rzeką Unstru-
17
2 — Świat dawnych Słowian
tą gród, obwarowany palami, a nazywany przez Fredegara ,,ca-strum", podobnie jak Wogastisburg;
Radulf skrył się tam z całym wojskiem, kobietami i dziećmi i odparł skutecznie szturm wojska
frankońskiego.
Mimo że archeologowie zmuszeni są zagadnienie lokalizacji Wo-gastisburga na razie pozostawić nie
rozstrzygnięte, mogą przecież udowodnić, że w VII—VIII wieku, tj. w czasach Samona i później,
Słowianie budowali grody już jako stałe siedziby. Technika wznoszenia obwarowań była im z
pewnością znana jeszcze przed wielką ekspansją — wskazuje na to min. wspólne dla wszystkich
języków słowiańskich określenie ogrodzonego, warownego miejsca: hrad, grad, gród, gorod, gard itd.
W okresie wielkich ruchów plemiennych nie było co prawda czasu na takie pracochłonne budowle i
nie było powodu, aby je wznosić; dlatego też nie znamy grodów z okresu ceramiki typu praskiego.
Stały się one niezbędne dopiero wówczas, gdy utrwalił się osiadły tryb życia i gdy nowym siedzibom
zaczęło grozić niebezpieczeństwo ze strony najeźdźców, jakimi byli Awarowie czy Frankowie. Trzeba
było również zabezpieczyć się przed sąsiednimi, sprzymierzonymi plemionami. Oprócz otwartych
osad rolniczych, ściśle związanych z dobrymi glebami, należało więc budować umocnienia na trudniej
dostępnych lub ukrytych miejscach, gdzie w razie niebezpieczeństwa można było schronić się wraz z
całym dobytkiem, przede wszystkim ze zbożem i bydłem. Lecz grody miały także stałych
mieszkańców, których zadaniem było strzeżenie tych ważnych miejsc. Z czasem przekształcili się oni
w warstwę panującą (przewaga militarna od prawieków kusiła do jej nadużywania). Był to jednak
długi proces społeczny, który osiągnął swe apogeum w IX—X wieku. Powiemy o nim później.
O owych pradawnych czasach wiemy jeszcze stosunkowo niewiele; wykopaliska archeologiczne
odsłoniły jednak nieco rąbka tajemnicy, dając wgląd, że tak się wyrażę, w życie prywatne dawnych
Słowian. W znacznej mierze przyczyniły się do tego badania czterech grodzisk, znajdujących się w
niewielkim regionie, położonym około 35 kilometrów na wschód od Pragi. Płynie tam rzeka Sembera,
która wspólnie z Vyrovką wpada do Łaby od strony południowej. Centrum tego niewielkiego terenu
stanowi dzisiaj miasto Cesky Bród, którego nazwa sugeruje, że stanowiło ono kiedyś bramę do
pierwotnych Czech, plemiennego terytorium Czechów. W czasach przed zjednoczeniem kraju przebie-
gała tędy pradawna granica plemienna, którą tworzyły gęste la-
18
sy na dziale wodnym Sazawy, Wełtawy i Łaby; ich resztki zachowały się do dziś dnia. Oddzielały one
Czechów od Zliczan; o ich kontaktach mówią legendy z X wieku, związane ze świętym Wacławem.
Od strony wschodniej granica owa umocniona była o wiele dawniej, jeszcze w czasach, o których nie
mamy nawet przekazów pisanych, na samym początku kolonizacji słowiańskiej w Czechach.
Najbardziej na południe wysunięte grodzisko z omawianej grupy — to Stare Zamky koło Doubravćic,
usytuowane na trudno dostępnej, zalesionej górze nad malowniczą doliną górnego biegu Divokej
Sembery. Ludzie odkryli to miejsce już na początku epoki żelaza, obwarowując je dwiema liniami
wałów z rowami. Słowianie dotarli tutaj w czasach, gdy używali ceramiki typu praskiego. Skorupy
tych naczyń znaleziono podczas wykopalisk, które rozpoczęto w 1961 roku i jeszcze ich nie
zakończono. Obwarowanie zostało jednak wzniesione nieco później, dopiero w czasach, gdy w
gospodarstwach domowych tutejszych mieszkańców zapanowała prymitywna jeszcze, choć na ogół
zdobiona ceramika charakterystyczna dla VII—VIII wieku. Wały o konstrukcji drewniano-ziemnej z
rowem, do dzisiaj widocznym, przecinały umocnioną górę w poprzek, uniemożliwiając dostęp od
równinnej strony południowej, podczas kiedy reszta grodziska chroniona była przez stromy stok i
skromniejsze umocnienia z drewna. Z wnętrza grodu wybiegał naturalny jar, którym schodziło się do
doliny Sembery po wodę. Jar oddzielał jednocześnie wschodnią część grodu, chronioną palisadą na
kamiennej podwalinie; tutaj najprawdopodobniej było ostatnie schronienie o-brońców grodu. Nie jest
także wykluczone, że miejsce to służyło również do celów kultowych. Wyraźne ślady pożaru
potwierdzają wymownie, w jaki sposób gród uległ zagładzie. Wydaje się, że nie był on zbyt gęsto
zaludniony; miał jednak od strony południowej podgrodzie i prawdopodobnie także otwartą osadę,
której mieszkańcy chronili się wewnątrz grodu w razie niebezpieczeństwa. Po zagładzie, mniej więcej
na przełomie VIII i IX wieku, gród został opuszczony i zapomniany. Dopiero w końcu XIV wieku na
skalnym wierzchołku doubrawczyckiej skarpy wzniesiono średniowieczny zameczek Semberk.
Na północ od tego miejsca, w odległości około czterech i pół kilometra, na skarpie opadającej stromo
do potoku Buśinec, lewego dopływu Sembery, znajduje się drugie grodzisko — Tismi-ce. Jak dotąd
przebadano je w niewielkim stopniu; penetracje
19
cząstkowe, prowadzone w roku 1960 i później, odkryły resztki umocnień oraz obiekty mieszkalne,
współczesne grodzisku dou-brawczyckiemu. To samo możemy powiedzieć o gródku koło
miejscowości Pfistoupim, oddalonym o 4,5 km na wschód od Tismic. Stał on na pagórku,
wznoszącym się nad Jalovym Potokiem, następnym dopływem Sembery, i wedle wszelkiego praw-
dopodobieństwa umocniony był podobnie jak Tismice i Doubrav-ćice. Również ceramika, jaką się
stamtąd dało uzyskać, jest analogiczna.
Najwięcej danych przyniosły badania grodziska leżącego opodal Klucova, na prawym brzegu dolnej
Sembery, i wysuniętego najdalej na północ ku Łabie. Znane ono było już w zeszłym stuleciu;
miejscowi amatorzy, którzy zbierali tu skorupy, zawsze określali to miejsce jako grodzisko, chociaż na
powierzchni ziemi nie widać śladów umocnień. Jasność w tej kwestii wniosły dopiero badania
Jaroslava Kudrnaća, który wiele zdziałał dla poznania całego skupiska grodzisk w dolinie Sembery.
Jego pierwsze sondaże z roku 1949 natrafiały na bardzo liczne i prastare ślady osadnictwa na wzgórzu
kluczowskim; kiedy zaś w roku następnym odkryto pierwsze ślady prymitywnych umocnień, stało się
rzeczą oczywistą, że mamy tu do czynienia ze znaleziskiem, które może przyczynić się w
zasadniczym stopniu do poznania początków grodów czeskich.
Teren w tej okolicy jest lekko pofałdowany, opadający łagodnie ku Łabie. Ów sielski pejzaż
szczególnie wabił rolników, znajdujących tu odpowiednią glebę, pierwotnie porośniętą trawą oraz
rzadko rosnącymi krzakami i drzewami z przewagą dębów i grabów. Po ich wykarczowaniu ziemia
została przekopana i zamieniona w pola uprawne, po czesku „vyklućena"; stąd też wywodzi się
pradawna nazwa osady Klućov. Najazdy sąsiadów zmusiły tutejszych rolników, aby umocnili się na
pagórku w pobliżu swych pól. Pagórek wznosił się co prawda zaledwie niecałe 50 m ponad poziom
doliny Sembery, lecz wzgórze stanowiło dogodny punkt obserwacyjny, z którego można było
wypatrywać nadciągającego nieprzyjaciela.
Obwarowanie to istniało bardzo długo, a jak udowodnił Ja-roslav Kudrnać, przeszło dwa etapy
budowlane. Pierwotnie wzniesiono jeden ciąg umocnień otaczający szczyt pagórka, gdzie znajdowały
się pomieszczenia mieszkalne. Mimo że umocnienia były stosunkowo prymitywne, składające się
tylko z rowu i glinia- nego wału, w który wpuszczono drewniany częstokół, skonstru-
20
uj-
owane były bardzo pomysłowo — umożliwiały bowiem skuteczną obronę, a wrogom utrudniały atak.
I tak na przykład od strony płaskowyżu, skąd gród był najłatwiej dostępny, umocnienia wysunięte
były do przodu, klinowato, aby łamać szyki nieprzyjacielskie i umożliwiać rażenie także z boków.
Przed rowem zbudowano przeszkodę z pionowo wkopanych i skośnie w przód zaostrzonych pali,
stanowiących dla atakujących pierwszą przeszkodę. Sforsować ją można było tylko w jednym miej-
scu, które jednak kryło pułapkę: była nią wąska i długa uliczka, prowadząca między przegrodą a
rowem do bramy, zorientowanej ukośnie; zanim wróg tam dotarł, jego szeregi ucierpiały wiele od
strzał i kamieni obrońców.
Największym problemem wszystkich grodów budowanych na wzniesieniach była zawsze woda —
szczególnie, kiedy na obwarowanym miejscu nie wytryskało źródło, a po wodę trzeba było schodzić
do nie osłoniętej doliny. W niektórych grodach średniowiecznych, np. na terenie Rosji, do wody
znajdującej się u podnóża góry wykopywano tajemne korytarze, zamaskowane drewnem i gliną. Być
może podobne rozwiązanie zastosowali także budowniczowie Klućova. Na północno-zachodnim stoku
grodziska rysuje się bowiem wyraźnie wąski parów, który mógł służyć jako ukryte zejście do cieku
wody podskórnej, bez której życie w grodzie i jego obrona nie byłyby możliwe.
Na płaskowyżu przed grodem wyrosła osada, której z czasem również trzeba było bronić, aby nie stała
się łatwym łupem najeźdźcy. W późniejszej fazie jej egzystencji zmieniono ją więc w podgrodzie,
otoczono podobnymi jak w grodzie właściwym drewnianymi wałami oraz rowem, łącząc obie fortyfi-
kacje w jeden system obronny. W nowszej części wałów brakowało tylko zapory z pali, lecz za to
wzniesiono tu potężną bramę typu czołowego, wysuniętą przed linię wałów w miejscu przerwania
rowu. Wyobrażenie o niej dają nam odciski drewnianej konstrukcji w ziemi, przecinające opuszczone
starsze domostwo. Właściwie była to inna wersja zasady klina, rozbijającego siły napastników; rolę tę
odgrywała budowla, stojąca pośrodku bramy, coś w rodzaju baszty rozdzielającej wejście na dwa
węższe trakty. Jak się później przekonamy, ów element fortyfikacji stosowany był często również w
czasach późniejszych. Prócz tego obronę ułatwiała jeszcze inna wieża drewniana, wzniesiona na
planie pięciokąta. Stąd można było kontrolować teren przed obwarowaniami i wewnątrz podgrodzia,
jeśli napastnikom
21
udało się tam przedrzeć. Kiedyś rzeczywiście tak się zdarzyło; świadczą o tym ślady pożaru i liczne
znaleziska żelaznych grotów w bezpośredniej bliskości fortyfikacji.
Stali mieszkańcy Klućova zajmowali małe chatki, budowane mniej więcej na planie kwadratu,
wpuszczone płyciej lub głębiej w ziemię (ziemianki i półziemianki). Ściany domów były zrębowe, a w
celu izolacji cieplnej oblepione od zewnątrz gliną, uzyskaną podczas drążenia podłogi, którą stanowiło
klepisko wymoszczone słomą. Dach siodłowy wspierał się na drewnianych słupach, a w rogu izby stał
kopułkowy piec kamienny. Są to domostwa zbliżone do tych, z jakimi spotkaliśmy się w osadzie typu
praskiego w Bfeznie i na jakie natrafiamy w różnych miejscach, nawet bardzo odległych,
zamieszkiwanych w owym czasie przez Słowian. Obok tego typu domostw były również budowle nie
zagłębione w ziemi — zostały po nich tylko ogniska i jamki po słupach. Mieszkanie otaczały
podziemne jamy zasobowe o kształtach gruszkowatych, flaszowatych albo baniastych. Ściany ich były
wymazane gliną, a górna część zwężona tak, by można ją było z łatwością zabezpieczyć wikliną,
słomą, gliną i kamieniami. Tak oto powstawały izolowane magazyny zboża. Miały one różną
pojemność — od 5 do 22 hektolitrów — a ich wielka liczba na terenie grodu i podgrodzia (ponad
sześćdziesiąt) wskazuje na ścisły związek kluczowian z rolnictwem.
Dzięki wykopaliskom można dokładniej przyjrzeć się ówczesnej gospodarce. Do orki używano
drewnianych radeł z żelaznym o-kuciem, tzw. radlić, ewentualnie bez okucia. Radła jedynie rozrywały
glebę, więc trzeba było orać dwukrotnie, na krzyż. Najlepiej nadawały się do tego pola kwadratowe;
legenda głosi, że takie właśnie pole orał Przemysł, gdy przyszli do niego posłowie od Libuszy. Do
radła zaprzęgano parę wołów, a skiby rozbijano najprawdopodobniej drewnianymi bronami.
Uprawiano proso, dwa gatunki pszenicy, jęczmień, żyto, owies i groch; zwęglone resztki tych roślin
rozsypane były w spichrzach i domach mieszkalnych. Wśród roślin uprawnych był także len,
obrabiany domowym sposobem za pomocą wrzeciona z glinianymi przęśli-kami. Żęto żelaznymi
sierpami, a ziarno mielono na ręcznych kamiennych żarnach. Na obrzeżach pól pasło się bydło, przede
wszystkim krowy, także wiele świń, rzadziej kozy, owce i kury. Stałymi towarzyszami człowieka były
koń i pies. Mniejsze znaczenie w zdobywaniu żywności miały łowy, przede wszystkim na jelenie i
sarny. Kluczowianie nie gardzili również zającami,
22
niedźwiedziami, rybami — kości tych zwierząt i ości ryb można znaleźć na całym zamieszkanym
terenie. Przedmioty użytku domowego, jak gliniane garnki, narzędzia kościane i drewniane,
wykonywano na miejscu; wymagania w tej mierze były bardzo skromne. Jedynie żelazo wytapiali
wyspecjalizowani hutnicy, kuli zaś kowale, wytwarzający broń, narzędzia rolnicze i inne. Nie-
wyszukaną biżuterię dla swych kobiet, na przykład paciorki i kolczyki z brązu, mieszkańcy Klućova
uzyskiwali poprzez handel wymienny, którego trasa przebiegała właśnie tą okolicą — szlakiem,
zwanym później „trstenicką ścieżką", prowadzącą z Pragi na Morawy i Węgry. Potwierdzają to
również znaleziska monet bizantyjskich z VII wieku (Kśely, Podebrady), a więc z czasów Samona.
Widocznie wędrowali tędy kupcy ze wschodu i z zachodu.
Skupisko grodzisk nad Semberą, do którego zaliczamy także nieliczne osady nieobronne na terenach
między grodami w dolinie Sembery i jej dopływów — ukazują pierwociny państwowości szczepów
słowiańskich w Czechach w VII — VIII wieku. W IX wieku organizacja ta, mało jeszcze
zróżnicowana pod względem społecznym, ulega gwałtownej zagładzie, a centrum polityczne przesuwa
się bardziej na wschód, w okolice miejscowości Koufim. O tym jednak opowiemy w innym miejscu.
Na razie nie jesteśmy w stanie określić lokalizacji Wogastisburga. Dzięki badaniom archeologicznym
mamy już jednak pełniejsze dane o tym, co Fredegar pominął: jak wyglądał taki gród z czasów
Samona i jego ewentualnych następców, a zwłaszcza, jak żyli ludzie w owych dawnych czasach.
III. Legendy i archeolo
.
Legendy, sagi i podania nieustannie przykuwają uwagę historyków, etnografów, historyków literatury
— a także, w niemałej mierze, archeologów. Legendy zbierali już starożytni dziejopiso-wie, jak
Herodot, Liwiusz, Tacyt, średniowieczni kronikarze, jak praski Kosmas, polski Gall Anonim, ruski
Nestor czy islandzki Snorri Sturluson. Co prawda, owi autorzy traktowali legendy jako wdzięczny
materiał, przerabiając je zgodnie ze swym gustem lub tendencjami epoki; odtworzenie wersji
pierwotnej tych dawnych utworów jest więc niekiedy przedsięwzięciem bardzo trudnym. Podczas gdy
historyków literatury interesuje styl, kompozycja, pochodzenie poszczególnych motywów, etnografów
zaś zależności kulturowo-historyczne itp., historycy usiłowali dotrzeć do jądra legend i poznać
okoliczności, w których one powstały. Krytyka historyczna stawała się z biegiem lat coraz bardziej su-
rowa, aż sprawiła, że poważna część historyków zrezygnowała z legend jako źródła; co najwyżej
docenia się pośrednią wartość podań, traktując je jako świadectwa czasów, w których zostały spisane.
Szczególnie smutny los spotkał legendy czeskie, które należą do najpiękniejszych w Europie. Chyba
nigdzie indziej podobny skarb kultury narodowej nie został tak bezmyślnie poćwiartowany, a
następnie odrzucony, jako „kronikarski wymysł, zlepek motywów antycznych i biblijnych, czyli
tendencyjnych opowiastek". A przecież podania są nierozerwalną częścią świadomości narodowej,
dowodem twórczego ducha i mądrości ludu. Odegrały one pozytywną rolę w kulturze narodu, a do
dnia dzisiejszego oddziałują na wielkich i maluczkich swym nieod- partym urokiem.
24
gia
•
Punkt widzenia archeologa zbliżony jest do stanowiska historyka, z tą jednak różnicą, że archeolog na
ogół nie jest tak skrajnym sceptykiem. Gdybyśmy prześledzili motywacje, dla jakich wielu
archeologów wybrało swój fach, nierzadko odnaleźlibyśmy rys romantyzmu. Archeolog bywa
romantykiem także wówczas, gdy odnosi się krytycznie do swoich odkryć — ponieważ jego praca jest
przygodą odkrywcy. Znajduje to także wyraz w podejściu do legend i sag; nierzadko bowiem jedynie
archeolog ma szansę odkryć to, czego wymaga historyk — niezależne źródło, stanowiące materiał
dowodowy, przemawiający za prawdziwością dawnych podań. Jego ukryte w ziemi kroniki i archiwa
są praktycznie niewyczerpalne. W porównaniu do historyka, którego źródła od czasów
najdawniejszych prawie się nie powiększają, archeolog znajduje się w znacznie lepszym położeniu,, a
jego „romantyczny" optymizm jest uzasadniony.
Przykład zapaleńca, jakim był Heinrich Schliemann, jest dostatecznie znany; pomylił się on
wprawdzie, określając warstwy Troi i datując tzw. Grób Agamemnona w Mykenach, lecz jego-
odkrycia w zasadniczej mierze przyczyniły się do poznania tła historycznego wojny trojańskiej,
uważanej dotychczas za poetycką fikcję Homera, i poszerzyły wiedzę w nieporównanie większym
stopniu niż prace współczesnych mu sceptyków. Moglibyśmy przytoczyć także inne przykłady,
choćby odkrycia archeologów skandynawskich w Osebergu i Gokstadzie na terenie Norwegii albo w
Uppsali (Szwecja), które wyraziście ilustrują teksty sag przekazywanych ustnie przez 300—400 lat, a
następnie spisanych w początkach XIII wieku przez islandzkiego kronikarza Sturlusona. Lecz nas
interesują przede wszystkim legendy czeskie. Przyjrzyjmy się więc bliżej niektórym z nich; badania
archeologiczne rzuciły na nie nowe światło. Mamy tu na myśli przede wszystkim wykopaliska na
terenie dwóch grodzisk — Li-buśina i Vlastislava.
Pierwsze z nich przenosi nas w czasy najdawniejsze, gdy nad czeskim plemieniem miała panować
Libusza, najmłodsza z trzech córek Kroka. Była ona tak mądra, że po śmierci ojca została postawiona
na czele plemienia. Kronikarz Kosmas utrzymuje, że wzniosła ona „gród wówczas najmocniejszy, pod
lasem, który ciągnie w stronę wsi Ztibećna, a od swego imienia nazwała go Libusinem." Kosmas nie
wymienia już potem nazwy zamku, ale z tekstu wynika, że Libusza sądziła w nim zwaśnionych
sąsiadów i że stąd wysłała poselstwo za góry, które „pokazała pal-
25
cem" — tj. Średniogórze Czeskie (Ceske stfedohofi), widzialne z tego miejsca — do Przemyśla, który
miał stać się jej małżonkiem i pierwszym czeskim księciem. Tutaj go także powitała i wyprawiła
wesele. Podobno na tym miejscu założyła Pragę i wieściła jej chwałę. Dopiero późniejsza tradycja
kronikarska, począwszy od XIV wieku, przeniosła siedzibę Libuszy na Wyszehrad *, gdzie
przechowywano na pamiątkę łykowe łapcie Przemyśla; ów książęcy gród nie powstał jednak
wcześniej niż w końcu X wieku, a zyskał znaczenie dopiero w następnym stuleciu. Sam Kosmas mówi
o jego założeniu dopiero po śmierci Libuszy, kiedy kobiety zbuntowały się przeciw mężczyznom, a ci
„postawili gród pośród chraści, który ludzie współcześni nazywają Wy-szehradem; wówczas jednak
od chraści otrzymał miano Chvra-sten." Jednak pod wpływem obróbki literackiej legend czeskich i
opery narodowej Bedficha Smetany pt. Libusza Wyszehrad wrył się w świadomość społeczną jako
pierwotna siedziba Libuszy.
Jak to jednak było z Libuśinem? Gród tak dalece utonął w niepamięci, że dopiero Matej Kalina z
Jathensteinu, jeden z pierwszych archeologów w Czechach, odkrył go na nowo. W roku 1835, gdy
przeprowadzał tu badania, natrafił na kamienne jądro wałów, które zgodnie z ówczesnymi
wyobrażeniami uznał za pogańskie miejsce składania ofiar. Następne poważniejsze wykopaliska
przeprowadzono na tym miejscu dopiero w początkach XX wieku. Kierował nimi Josef Ladislav Pić,
który odkrywszy fundamenty budynków średniowiecznych określił je mylnie jako pozostałości pałacu
książęcego i romańskiego kościoła. Jednak znaleziska, jakie tu uzyskał, pochodziły z okresu znacznie
późniejszego niż ten, w którym można by umieścić legendę o Libuszy. Stanowiły one przedmiot
ożywionej dyskusji między Emanuelem Simkiem a Karlem Guthem. Rozstrzygnięcie przyniosły nowe
wykopaliska z roku 1929, prowadzone przez Jaroslava Bóhma, który stwierdził błędność argumentów
Pica (np. tak zwany kopiec Libuszy okazał się śmietniskiem z XV—XVI wieku), jednak niewiele
wniósł nowego na temat samego grodziska. Dopiero następne badania Bóhma, prowadzone na wielką
skalę w latach 1949—52 i 1956, a po śmierci Bóhma ukończone i o-pracowane przez autora tej
książki w latach 1970—1971 (częściowo we współpracy z Josefem Kabatem), przyniosły wyniki,
które pozwalają wysnuć bardziej konkretne wnioski.
* Wyszehrad (właśc. Yyśehrad) — obecnie dzielnica Pragi. (Przyp. tłum).
26
Jak większość warowni przemyślidzkich, gród Libuśin został zbudowany na płaskowyżu, chronionym
stromiznami z trzech stron. Od strony zachodniej, najłatwiej dostępnej, wzniesiono trzy równoległe
wały. Pierwszy z nich, otaczający nie zamieszkane podgrodzie, stanowił tylko zwykły gliniany nasyp
z fosą i zapewne z kamiennym murkiem lub palisadą na koronie. Umocnienia środkowe, wznoszące
się do dziś dnia na wysokość czterech metrów, miały za fosą licowy mur kamienny kładziony na
sucho i łączony drewnianymi kotwami, a ich drewniana część rusztowa wypełniona była przeważnie
kamieniami: drewniany szalunek tylnej ściany wspierał się na pionowych palach. Wał ten został
zniszczony przez pożar, a później naprędce wzmocniony na przedpiersiu murami oporowymi. Nie
uzupełniono zaś u-bytków obwarowania pierwotnego.
Stosunkowo dobrze zachowało się także trzecie, wewnętrzne umocnienie, również z kamienną ścianą
czołową i konstrukcją drewniano-ziemną. Badania wałów, jedne z najdokładniejszych, wykazały, w
jaki sposób konstrukcję umocnień przystosowywano do różnych warunków terenowych i
zmieniających się ich funkcji. Na przykład wzmocniono fragmenty obok bram, podczas gdy
obwarowania nad stromiznami miały konstrukcję uproszczoną; zabezpieczono je kamiennymi murami
oporowymi, podobnymi jak w wale środkowym. Nie znany nam strażnik grodu wyrył na kamiennym
narożu wału wewnętrznego sylwetki koni i jeźdźców, a pośród nich księcia z wielką tarczą i długą
włócznią, do której przymocowany był proporzec; nudzący się rzeźbiarz zapewne nie przeczuwał, że
zostawia po sobie unikalny obiekt plastyczny, którego rówieśne, analogiczne zabytki znajdujemy
dopiero w dalekiej Bułgarii. Do wewnętrznego grodu prowadziły dwie bramy, z których południowo-
wschodnia miała wejście boczne, rozdzielone kamienną basztą i ścianą z drewna. Północna zaś łączyła
pierwotnie sektor środkowy z wewnętrznym, lecz później ją przebudowano, by uzyskać dostęp do
źródełka na północnym stoku płaskowyżu, które również otoczono kamiennym murem ze spoiwem
ilastym.
Zaludnienie ogromnego, ponad dwunastohektarowego, tak starannie umocnionego grodu było
zadziwiająco małe, sektor zewnętrzny nie był zamieszkany w ogóle, w środkowym znajdowały się
tylko z rzadka rozrzucone chaty zrębowe lub słupowe. To samo dotyczy wewnętrznej części grodu,
gdzie większość odkrytych obiektów powstała dopiero w średniowieczu albo na począ-
27
tku czasów nowożytnych, a więc już po zagładzie grodu. Znaleziska mające bezpośredni związek z
istnieniem warowni można datować na okres między końcem IX a początkiem XI wieku. Gród
Libuśin powstał więc stosunkowo późno i zapewne pierwotnie strzegł granicy plemiennej,
oddzielającej Czechów od Łuczan, których terytorium było otoczone szerokim pasem leśnym. Po
wcieleniu krainy Łuczan do państwa Przemyślidów gród stracił na znaczeniu, ale wykorzystano go raz
jeszcze podczas wyprawy księcia Old-rzycha z Henrykiem II w roku 1004 przeciwko polskim
wojskom Bolesława Chrobrego, okupującym Pragę. Najprawdopodobniej z tego okresu pochodzą
naprawy uszkodzonych umocnień, jak również rysunki na kamieniach, przedstawiające jeźdźców i ko-
nie. Było to, co prawda, tylko chwilowe wykorzystanie grodu, nie pełnił on bowiem już potem żadnej
funkcji, a w czasach Ko-smasa, na początku XII wieku, pozostała z niego tylko mała osada pośród
resztek obwarowań. Wydawałoby się więc, że jakikolwiek związek z mitycznym okresem dziejów
czeskich należałoby wykluczyć, gdyby...
...gdyby na tym miejscu nie dokonano znalezisk, które stawiają całe zagadnienie w innym świetle. Ku
zaskoczeniu badaczy w różnych miejscach grodu wewnętrznego, w jego wałach i sektorze
środkowym, znaleziono rozrzucone skorupy znanej już nam ceramiki typu praskiego, która ma
związek z początkami kolonizacji słowiańskiej w Europie Środkowej (VI—VII wiek). W warstwie
kulturowej środkowego sektora grodziska znaleziono nawet nie uszkodzone naczynie należące do tej
prymitywnej, formowanej ręcznie ceramiki. Stało się więc rzeczą bezsporną, że przed powstaniem
grodu istniała na libuszyńskim płaskowyżu osada wczesnosłowiańska, położona raczej nietypowo,
gdyż ówcześni rolnicy wybierali na miejsca osiedlenia urodzajne doliny rzek i potoków. A więc
zakładając osadę na płaskowyżu mieli chyba inny powód niż czysto gospodarczy. Zwraca także naszą
uwagę obecność źródeł wody, które u wszystkich Słowian były przedmiotem kultu. Przypuszczenie,
że mógł tutaj istnieć ośrodek kultowy, poparte jest także znalezieniem glinianego dysku, wykonanego
z tego samego materiału co naczynia typu praskiego; po obu jego stronach wyobrażono święty symbol
Słońca. Tak oto związek legendy z rzeczywistością nabiera konkretnych form, chociaż nie w tym
sensie, by opisane wyżej znaleziska udowodniły autentyczność postaci Libuszy, która ma charakter
raczej symboliczny niż historyczny. Było chyba odwrotnie: miejscowa
28
tradycja, dotycząca ośrodka kultowego, mogła zachować się wraz z nazwą aż do czasów założenia
grodu, dając impuls do powstania legendy, która rozwinęła się pod piórem kronikarza Kosma-sa.
Kosmas nie umiał wyobrazić sobie siedziby legendarnej Libuszy inaczej niż jako grodu — być może
oglądał nawet jego imponujące ruiny. Dlatego więc mówi o nim jako o „grodzie, wówczas
najpotężniejszym", który wybudowała Libusza.
Historia Libuszy kryje się jednak w pomroce legendy, którą badania archeologiczne, określające
hipotetyczne tło jej powstania, rozproszyły w niewielkim tylko stopniu. Zgoła inaczej przedstawia się
kwestia walk plemiennych między Czechami a Łucza-nami; jesteśmy tutaj znacznie bliżej faktów
historycznych. W X wieku Czechy pojawiają się na scenie dziejowej jako państwo wczesnofeudalne,
zjednoczone pod berłem dynastii Przemyślidów. Wyłoniło się ono po długich krwawych walkach,
których aktem końcowym było wymordowanie Sławnikowiców w roku 995. Początki owego procesu
historycznego musimy odnieść aż do IX wieku, do czasów przed przyjęciem chrześcijaństwa; dlatego
pamięć o tych wypadkach mogła zachować się tylko w formie legend przekazywanych ustnie.
Szczególnie głęboki ślad w pamięci pozostawiła bitwa Czechów, zajmujących w IX stuleciu tylko
środkową część dzisiejszych Czech, z Łuczanami, którzy mieszkali w urodzajnym i od prawieków
gęsto zaludnionym dorzeczu Ohrzy. Kronikarz Kosmas wspominał o nich w swym dziele literackim,
które jest mieszaniną motywów bajecznych i realistycznych. Do tych drugich należy np. opis
terytorium łuczańskiego, które dzieliło się na pięć krain: Hutną — w dorzeczu rzeczki o tej samej
nazwie, Uzką — prawdopodobnie w pobliżu rzeczek Libocy i Leski, Bfeznicę — dzisiejsze pobrzeże
Blsanki, Leśną — w zachodniej części Dżbanu i wreszcie Lukę nad Ohrzą. Od tej centralnej części
pochodzi nazwa plemienia Łuczan.
Położenie i zasięg owych pięciu krain możemy ustalić na podstawie znalezisk archeologicznych,
konfrontując je ze starą toponomastyką miejscową i warunkami geograficznymi; były to swego
rodzaju gminy, których centrum zawsze stanowił gród. Na czele Łuczan stał butny książę Włościsław
[Vlastislav], który żywił chyba podobne ambicje co Przemyślidzi. Ponieważ sojusznikami tych
ostatnich byli północni i wschodni sąsiedzi Łuczan, książę wystawił „gród między dwiema górami,
Medvezi i Pfipkem, na pograniczu dwóch krain, bilinskiej i Ktomierzyckiej, który od swego imienia
nazwał Vlastislavem, i osadził w nim złych
29
ludzi, aby czynili wstręty mieszkańcom obu tych krain — dlatego że stali po stronie Czechów." A
więc znów konkretny fakt, który aż się prosi, by go zweryfikować.
Zadanie to wziął na siebie autor tej książki w latach 1953—1955 i 1957—1960. Między Biliną a
Litomeficami, opodal wsi Vla-stislav, rzeczywiście znajduje się grodzisko znane już badaczom XIX
wieku. Leży ono w bardzo pięknym zakątku Sredniogórza Czeskiego w dolinie rzeczki Modlej, pełnej
sadów, obramowanej wznoszącymi się samotnie stożkami albo rozciągniętymi grzbietami z
trzeciorzędowej magmy. Malowniczości przydają krainie ruiny średniowiecznych zamków i
zameczków z XIV—XV wieku: Ostrego na północnym skraju doliny, Oltafika na zachodnim, Ko-
śtalu na południowo-wschodnim krańcu i Skałki na podwójnej turni, położonej w środku doliny. Stary
gród został wzniesiony nieco na północ od Skałki, na płaśni oblewanej Modlą i umocnionej trzema
wałami poprzecznymi, z których najlepiej widoczny jest w terenie wał zewnętrzny, podczas gdy
pozostałe są prawie doszczętnie rozorane. Wały miały zwyczajną konstrukcję z licowym murem
kamiennym, kładzionym na sucho, w którym zakotwiona była drewniana konstrukcja rusztowa, zaś od
strony wewnętrznej również izbice; tylną ścianę z desek podpierały pale. Podobne umocnienia
wzniesiono też z bocznych stron grodu, ponad stromymi stokami —- z tą różnicą, że były mniejsze i
nie miały fosy, zbędnej w tym miejscu. Za to wały poprzeczne, usytuowane od strony równiny, miały
nie tylko fosy, ale również tkwiące w nich drewniane zasieki, utrudniające napastnikom podejście do
muru licowego.
Badania chemiczne gleby, prowadzone na całej powierzchni grodziska, umożliwiły orientację ogólną
w sytuacji osadniczej. Wykonano regularną sieć wierceń, by pobrać próbki gleby — po czym poddano
je analizie chemicznej, a w zależności od udziału związków fosforowych (P2O5) określono miejsca
naznaczone działalnością człowieka. W ten sposób udało się określić nie tylko u-sytuowanie
pomieszczeń mieszkalnych, lecz również i bramy w bocznym obwarowaniu sektora wewnętrznego;
łączyła ona gród z doliną Modlej, zapewniając dostęp do wody. Droga do grodu była bardzo
przemyślnie wytyczona: atakujący chcąc dotrzeć do bramy, posuwał się wzdłuż wału, nieco
cofniętego, skąd był nieustannie rażony; potem natrafiał na wysunięte skrzydło umocnień z drugiej
strony bramy, a dopiero później mógł skrę- cić do wejścia właściwego, bronionego drewnianą wieżą.
Zacho-
30
wały się po niej okrągłe duże jamy. Gdy napastnik pokonał wszystkie te bariery, czekała go
niespodzianka w formie długiego, wąskiego drewnianego korytarza, gdzie mógł być rażony z obydwu
stron. Lecz nawet tak starannie przemyślana budowla została wzięta szturmem i spalona; w warstwie
popiołu u wejścia znaleziono tylko żelazny czop jako jedyną pozostałość bramy.
Domostwa na terenie grodu skupiały się w jego sektorze zewnętrznym, zwłaszcza w pasie wzdłuż
wału zewnętrznego; sektor środkowy nie był zamieszkany w ogóle, wewnętrzny tylko sporadycznie.
Za mieszkania służyły albo półziemianki na planie kwadratu, otoczone jamami do przechowywania
żywności oraz spichrzami, lub też naziemne budynki słupowe, najczęściej na planie prostokąta, które
spełniały funkcję zarówno mieszkalną (jeśli wyposażone były w paleniska), jak i gospodarczą (spi-
chrze, chlewy itd.). Na podstawie sondaży archeologicznych i badań ustalających skład chemiczny
gleby, ogólną liczbę chat w grodzie można oszacować na 20—22, co określa liczbę mieszkańców na
80—100 osób, w tym kobiety i dzieci. Tak szczupła załoga nie mogła obronić grodu o powierzchni
6,5 ha, ufortyfikowanego wałami o długości 700 metrów; dlatego też sądzić wypada, że w razie
potrzeby w obręb umocnień przybywali ludzie z okolicy.
Już samo zagęszczenie ludzkich siedzib wzdłuż najbardziej zagrożonego wału zewnętrznego wskazuje
na militarną przede wszystkim funkcję grodu. Był on usytuowany w pobliżu górskich przełęczy,
którymi wiodły szlaki do Biliny i Litomefic; stał w górnej części dolinki, otwierającej się całkowicie
tylko na południe, w stronę rzeki Ohrzy. Miał więc wybitne znaczenie strategiczne. Ustalenia te
pokrywają się w pełni z tym, co o roli grodu Vlastislav powiada Kosmas. Potwierdzają to również
znaleziska dotyczące okresu od połowy IX do początku X wieku, tj. do czasu gdy proces zjednoczenia
plemion czeskich, zagrożonych podwójnie — ze strony państwa wielkomorawskiego na wschodzie i
państwa frankońskiego na zachodzie — wszedł w decydujące stadium. Później Przemyślidzi nie mieli
już groźnego rywala w północno-zachodnich Czechach; niebezpieczeństwo pojawiło się w X wieku
tylko we wschodniej części kraju (patrz rozdział V).
Czy Włościsław przegrał bitwę na Turskim Polu, czy też gdzie indziej, czy jego rywalem był
bohaterski Tyro, zastępujący mało walecznego księcia praskiego Neklana (chyba przezwisko
31
któregoś z Przemyślidów o innym imieniu) i czy jego synka spotkał tak tragiczny los, jak o tym
mówią legendy — nie dowiemy się już chyba nigdy. Można, jeśli wola, dopatrywać się w tym
również motywów poetyckich; lecz badania archeologiczne dowiodły, że faktycznie doszło do
konfliktu plemiennego w u-kładzie sił opisanym przez kronikarza Kosmasa i że odegrał w nim pewną
rolę plemienny wódz Włościsław razem ze swym grodem.
IV. Miasto, którego chwała sięga gwiazd
Czechy od bardzo dawna nazywane były sercem Europy — nie tylko z racji swego położenia i
kształtu, tak przedziwnie obramowanego pasmami górskimi, jak chyba żaden inny kraj, ale być może i
dlatego, że niczym ów czuły organ reagowały na każde drgnienie w burzliwych dziejach kontynentu.
Sercem tego serca była stolica, dokąd ze wszystkich stron świata zbiegały się aorty szlaków
handlowych i gdzie przędły się wątki losów całego kraju. Ponad tysiącletnia historia wycisnęła tutaj
piętno każdego prawie stulecia i wszystkich głównych kultur europejskich — słowiańskiej,
germańskiej i romańskiej. Tym także tłumaczy się czar tego miasta, ściągający nieprzerwane potoki
przybyszów z całej Europy i sprawiający, że czuli się tu jak u siebie.
W ten sposób spełniło się proroctwo legendarnej założycielki Pragi, Libuszy, która według kronikarza
Kosmasa będąc natchniona duchem wieszczym, tak oto prorokowała przed swym mężem Przemysłem
i w obecności starszych ludu: „Widzę wielki gród, którego chwała sięgnie niebios"... Jego nazwę
wyprowadzał Kosmas od progu chaty, który właśnie ciosał jakiś mężczyzna; przy tym zajęciu zastali
go ludzie Libuszy i tu postanowili wznieść gród. W zdarzeniu tym dopatrywano się znaku opatrzności,
zapowiedzi historycznego znaczenia miasta, które zawsze było bramą otwartą na ścieżaj dla kultur
europejskiego wschodu, zachodu, północy i południa. Filologowie wolą jednak w nazwie miasta
widzieć oznaczenie miejsca suchego, wyprażonego, pustaci. Ale i tu nie ma całkowitej pewności.
Archeologowie mają nadzieję dokładniej odtworzyć początl
33
3 — Świat dawnych Słowian
Pragi — a właściwie przede wszystkim Zamku Praskiego, słynne go Hradu, który od swego zarania
stanowił centrum stolicy; o dziesiątków lat poszukują oni najstarszych pozostałości Hradu w jego
lochach i na dziedzińcach, o ile tylko jest to możliwe. Główną przeszkodę stanowi gęsta zabudowa
Hradczan.
Zaczęło się od penetracji architekta zamkowego, Karla Fiali w latach 1919—1920; wykazały one
potrzebę szeroko zakrojonyc" badań archeologicznych. Przystąpiono do nich w roku 1925 po
kierownictwem Karla Gutha. Od tego czasu wykopaliska sta ły się nieodłączną częścią wszystkich
prac budowlanych na Hrad czanach. Po wojennej przerwie w latach 1939—1945 kierownic two prac
objął Ivan Borkovsky, dawny asystent Gutha. Dzięk Borkovskiemu nasze wyobrażenia o najstarszej
fazie rozwojowe Zamku Praskiego nabrały bardziej konkretnego charakteru.
Okolica wokół dolnej Wełtawy, leżąca w samym środku kraju zaciszna i obronna, od najdawniejszych
czasów nęciła do osie dlenia. Nic więc dziwnego, że już w czasach celtyckich na wzgó rzu Zavist koło
Zbraslava, opodal miejsca, gdzie Berounka wpa da do Wełtawy, wyrosło rozległe, obwarowane
miasto. Nic rów nież dziwnego, że już pierwsi Słowianie, którzy zostawili p sobie naczynia typu
praskiego, zamieszkiwali Kotlinę Praską a zwłaszcza tereny dzisiejszego Veleslavina, Bubenća,
Dejvic i Libni. Jedno z ich cmentarzysk odkryto na dzisiejszym plac Loretańskim [Loretanskś
namesti] — wąskim, podłużnym wznie sieniu, na którego końcu stanął później Zamek Praski. Było t
wprost idealne miejsce dla wzniesienia warownego grodu, po nieważ od strony północnej głęboki
Jeleni Parów [Jeleni pfikop oddzielał je od błoni leteńskiej, od południa i wschodu opadał skarpy ku
Wełtawie, ten zaś, kto chciałby dobywać grodu o strony wznoszącej się nieco równiny zachodniej,
natknąłby si na jar, dziś zasypany, który przebiegał w poprzek równi od stro ny dzisiejszego
zachodniego frontonu Zamku. Wewnątrz ta' ograniczonej przestrzeni wznosił się pagórek Żiżi, gdzie
chyb płonęły, sądząc po nazwie, ognie ofiarne starego pogańskieg miejsca kultu. Przodkowie
Czechów grzebali tam swoich zmarłyc jeszcze w okresie przedchrześcijańskim. Nad jednym z nich
usy pali kurhan kryjący szkielet wojownika w pełnej zbroi, to zna czy z mieczem, toporem, nożem i
szyletem; dodano jeszcze krze siwo do wzniecania ognia i drewniane, okute żelazem wiaderk na
wodę. Gdy później książę Borzywoj przyjął z Moraw chrzest postawił celowo na pogańskim
cmentarzysku i miejscu ofiarny
34
pierwszy chrześcijański kościół w Pradze, pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny.
Oprócz wspomnianej wyżej legendy nie mamy żadnych przekazów historycznych z czasów, w
których zakładano Hrad. Dotychczasowe ustalenia archeologów wydają się wskazywać, że mogło to
nastąpić mniej więcej w ostatnich dziesięcioleciach IX wieku. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że
tysiącletnie różnego rodzaju ingerencje w terenie i wielokrotne przebudowy mogły zniszczyć
pozostałości najstarszych obwarowań i tym sposobem zubożyć dane, które dziś można by uzyskać
dzięki wykopaliskom. Istnienie pogańskiego miejsca kultowego i cmentarzyska, a zwłaszcza
pradawne ślady osadnictwa w pobliżu skarpy hradczańskiej i w podgrodziu na Malej Stranie, na
przykład osiedle z VII—VIII wieku na dzisiejszym placu Malostrańskim, [Malostranskś namesti],
nasuwają wniosek, że miejsce, które swym ukształtowaniem wprost zachęcało do budowy umocnień,
nie mogło pozostać nie zauważone. Trudno wyobrazić sobie pierwszy chrześcijański kościół
Borzywoja w innym miejscu niż w obwarowanej siedzibie książęcej. Musimy więc kwestię
rzeczywistego początku Hradu pozostawić na razie otwartą, mimo wszelkich usiłowań badaczy.
Pewne jest jedynie to, że w końcu IX wieku Zamek Praski już stał i że otoczony był umocnieniami,
które miały mur licowy zbudowany z kamieni kładzionych na sucho, oparty o wał z gliny, umocniony
drewnianymi rusztami, które wiązały konstrukcję. Wały te, obejmujące cały obwód dzisiejszego
Hradu, chroniły siedzibę książęcą, począwszy od Czarnej Wieży na wschodzie aż po wspomniany
parów na dzisiejszym placu Hradczańskim na zachodzie, który służył jako fosa. Teren grodu dzieliły
na trzy części dwa poprzeczne nasypy z palisadą i rowami; jednocześnie oddzielały one właściwą
siedzibę książęcą od podgrodzia zachodniego i wschodniego. Odsłonięte resztki dróg wskazują, że
główne wejście do grodu znajdowało się w jego części północno-zachodniej, tam gdzie dzisiaj jest
dziedziniec, zwany >,Na baszcie". Do rogu wewnętrznego wchodziło się przez bracie z drewnianą
wieżą, której resztki odkryto w roku 1946 na południowym końcu nasypu ziemnego; później w
średniowieczu, stały tutaj kamienne baszty „Złota" i „Biała".
Mury obronne, wzniesione pradawną techniką, należało często remontować. W południowej części
grodu wewnętrznego odbyło się to dwukrotnie w ciągu X wieku, przy czym wały za każ-
35
dym razem przesuwano niżej, w dół stoku, aby uzyskać dodatkową powierzchnię dla pałacu
książęcego, przyciśniętego do samego wału, i dla pomieszczeń książęcej czeladzi, której liczba wciąż
rosła. Owo umocnienie południowe wyposażone było w o-sobne wyjście, prowadzące na Małą Stranę
i do brodu na Wełtawie; wykorzystano w tym celu dalsze naturalne wądoły, przecinające południowy
stok skarpy. Opodal tego wyjścia pod kaplicą św. Wacława odkryto studzienkę wykutą w skale i
obmurowaną kamiennymi płytami. Wodę z niej czerpano wiaderkiem, którego szczątki znaleziono na
dnie.
Siedziba książęca stała mniej więcej w tym samym miejscu co zachowany do dziś dnia pałac
królewski. Liczne przebudowy sprawiły, że nie jesteśmy dzisiaj w stanie określić jej pierwotnego
kształtu; jedynie z odkrytych fragmentów przybudówek możemy wnioskować, że był to w zasadzie
budynek zrębowy na kamiennych fundamentach, z podłogą wykładaną glinianymi płytkami. Zgodnie
ze świadectwem legend z X wieku, związanych ze św. Wacławem, miał on co najmniej jedno piętro.
Sam książę w owych czasach żył dość skromnie; tym bardziej możemy powiedzieć to o pozostałych
mieszkańcach grodu. Istnienie ich zwykłych zrębowych chatek stwierdzono w kilku miejscach, przede
wszystkim od zachodniej strony jaru prowadzącego do grodu. Mieszkała tam najprawdopodobniej
służba. Domki miały po dwa pomieszczenia przedzielone drewnianym przepierzeniem albo
korytarzykiem. Szczeliny między belkami mszono, podłoga była niekiedy drewniana, ale na ogół
stanowiło ją klepisko z gliny. Istnienie podobnych chatek stwierdzono także gdzie indziej; żyła w nich
nie tylko służba i rzemieślnicy, ale również członkowie drużyny książęcej, obrońcy zamku i księża,
których domostwa skupiały się w pobliżu kościołów.
Oprócz pomieszczeń mieszkalnych i przynależnych do nich budynków gospodarczych w wieku X
stały również na terenie Hradu trzy obiekty sakralne. Żaden z nich nie zachował się w formie
pierwotnej, a ich resztki ukryte w ziemi mogli odsłonić tylko archeologowie. Najdawniejszym z nich
był wymieniony już kościół Najświętszej Marii Panny, który, jak głosi legenda Krystiana, został
założony przez księcia Borzywoja po stłumieniu pogańskiego buntu Strojmira. Kościół przestał istnieć
w wieku XIV; przez dłuższy czas nie udawało się go zlokalizować, chociaż średniowieczni kronikarze
Kosmas i Dalimil podawali, że znaj- dował się koło bramy wjazdowej. Sądzono jednak, że owa brama
36
to wejście południowym jarem do książęcej siedziby; a więc kiedy w roku 1920, a następnie 1925
rzeczywiście odsłonięto w t>xn miejscu fundamenty kościoła, natychmiast utożsamiono je z
poszukiwaną budowlą. Następnie jednak okazało się, że kościół stał na fundamentach dawniejszych
budowli drewnianych, a v szczególności na ruinach drugiej fazy umocnień południowych, które
powstały później niż kościół Najświętszej Marii Panny. Dalsze badania wykazały, że odsłonięte
podwaliny prawdopodobnie odnoszą się do kościoła św. Bartłomieja z końca XI wieku. Kościół
Najświętszej Marii Panny, otoczony cmentarzem, udało się odkryć dopiero Ivanowi Borkovskiemu w
latach 1950— 1951 na podgrodziu zachodnim, w miejscu, gdzie sądząc z przebiegu wymoszczonej
drewnem drogi znajdowało się główne wejście do Hradu. Zachowały się fragmenty kościoła o dwóch
fazach budowlanych: pierwotnie wzniesiono prostokątną nawę i apsydę o trzech zaokrąglonych
bokach. Wielki murowany grobowiec wewnątrz tego kościoła — przeznaczony prawdopodobnie dla
założyciela — pozostał jednak pusty. Po pożarze starego kościoła zbudowano odmienną techniką
nowy, większy, z apsydą całkowicie zaokrągloną. I tu również był murowany grobowiec; zachowały
się w nim szkielety mężczyzny i kobiety. Mężczyzna opasany był rzemieniem, zdobionym srebrnymi,
wyklepanymi blaszkami, przy kobiecie znaleziono srebrne kolczyki winogronowate i srebrną
zausznicę z oczkiem [tj. z jednym końcem zawiniętym w kółeczko — Michał Parczewski, dalej M.P.],
czyli biżuterię, jaka była modna do pierwszej połowy X wieku. Można założyć, że grobowiec należał
do księcia Spitygniewa I i jego małżonki. Spitygniew prawdopodobnie odrestaurował tylko budowlę
swego ojca Borzywoja, zniszczoną z nieznanych przyczyn. Dlatego niektóre łacińskie legendy
wymieniają Spitygniewa, zwolennika obrządku łacińskiego, jako założyciela Kościoła, milczą zaś na
temat Borzywoja, który przyjął słowiańską formę chrześcijaństwa.
Drugą okazałą budowlą był kościół św. Jerzego założony o-koło roku 920 na terenie grodu
wewnętrznego przez księcia Wra-tysława I. Najprawdopodobniej nie był on ukończony, a zostały po
nim tylko nieznaczne ślady. Nowy kościół razem z pierwszym czeskim klasztorem benedyktynek
zbudował Bolesław II dla swej siostry Mlady, która została jego pierwszą przeoryszą. Na honorowym
miejscu przed ołtarzem odnaleziono grób Bolesława, który został tu pochowany wraz z innymi
członkami rodu książęce-
37
go, a przede wszystkim ze swoim dziadkiem i poprzednikiem, Wratysławem I. Ivan Borkovsky
przebadał oprócz kościoła także plan budynku klasztornego, który był, podobnie jak bazylika,
wielokrotnie przebudowywany, a więc tylko znikoma część jego murów pamięta czasy Mlady.
Trzecia, najważniejsza świątynia poświęcona była Św. Witowi, a zbudował ją książę Wacław.
Usytuował ją na północ od pałacu, pomiędzy pagórkiem Żiżi a kamiennym tronem, na którym według
prastarego zwyczaju dokonywano intronizacji czeskich książąt. Fundamenty tego kościoła odkryto
przy rozbudowie katedry już w roku 1911, a po późniejszych badaniach zrekonstruowano na
podstawie zachowanych fragmentów. Była to rotunda z czterema apsydami (zachodnia nie jest jednak
pewna). Kiedy Wacław został zamordowany przez swego brata Bolesława I, a wkrótce potem zaczął
być czczony jako święty i patron ziemi czeskiej, kościół, w którym złożono jego doczesne szczątki i
który w XI stuleciu został przebudowany na bazylikę romańską, a następnie w XIV wieku na katedrę
gotycką, stał się najważniejszą świątynią narodu, w której koronowano władców czeskich i gdzie na
grobie Wacława złożono koronę królewską — symbol czeskiej państwowości.
W XI wieku wygląd Hradu uległ zasadniczym zmianom. Do stwierdzenia i określenia owych zmian
przyczynili się archeolodzy, poszukujący w podziemiach fundamentów i ruin starych budowli.
Zmiany wprowadził przede wszystkim mężny książę Brzetysław I (1034—1055) najprawdopodobniej
po niefortunnym konflikcie z cesarzem niemieckim Henrykiem III, kiedy to spłonęły stare
obwarowania. Książę nie odbudował ich w formie dotychczasowej ciężkiej konstrukcji drewniano-
ziemnej z osłoną kamienną, lecz wzniósł nowe, sposobem zgoła nietradycyjnym — jako mur z grubo
ciosanych kamieni, spojonych zaprawą. Była to nowość w świecie słowiańskim, która przyjęła się
gdzie indziej nie bez wielkich oporów, a rozpowszechniła się właściwie dopiero w XIII wieku.
Trójdzielny układ grodu został wprawdzie zachowany, lecz jego powierzchnia jednak zmniejszyła się
nieco, szczególnie na podgrodziu zachodnim. Musiały przy tym zniknąć niektóre starsze obiekty, na
przykład piec przeoryszy klasztoru świętojerskiego, który porywczy syn Brzetysława, Spitygniew II,
zepchnął pośród drwin do Jeleniego Parowu. Jednocześnie z u-mocnieniami obronnymi wzniesiono
nowy, murowany pałac ksią- żęcy, po którym jednak zostały tylko nieznaczne resztki. W XI
38
wieku murowaną siedzibę na pagórku Żiżi miał również biskup praski, ale i po niej zachowały się
jedynie szczątki fundamentów, układanych w tzw. jodełkę (opus spicatum). Następną istotną zmianą
w XI wieku była przebudowa rotundy Wacława, pod wezwaniem św. Wita, w bazylikę trójnawową o
dwóch chórach i trzech wieżach. W roku 1060 zaczął ją budować książę Spitygniew II, a dokończył w
roku 1074 jego brat i następca Wra-tysław II. Badania archeologiczne odkryły jej fundamenty w pod-
ziemiach katedry. Pierwotną formę budowli romańskiej przybliża nam rysunek z Biblii Welisława z
XIV wieku. Wygląd Hradu uzupełnia sylwetka kościoła św. Bartłomieja, zbudowanego mniej więcej
w końcu XI wieku, wznosząca się na zachód od pałacu książęcego.
Do nowych ingerencji doszło w wieku XII, przede wszystkim za księcia Sobiesława, który w roku
1135 odnowił mury Brzetysława „na sposób miast łacińskich", jak to określił kronikarz, to znaczy
wznosząc je z wielkich, starannie obrobionych ciosów; podwyższył je przy tym z 6 na 9—14 m i
opatrzył od góry murem przedpierśnym oraz krytym pomostem z drewna. Z tego okresu pochodzi
również najstarsza zachowana wieża na skarpie wschodniej, tzw. Czarna. Nową formę otrzymał wów-
czas także pałac, zbudowany według wzorów nadreńskich pa-latiów, z kaplicą Wszystkich Świętych;
z budynku pałacu zachował się cały parter, a z kaplicy, przebudowanej w czasach gotyckich, jedynie
fundamenty. W roku 1142, podczas oblegania Hradu przez Konrada Znojemskiego, spłonął klasztor i
kościół św. Jerzego, wkrótce potem odbudowany raz jeszcze za przeoryszy Berty. W tej formie, z
wieżami, gotyckimi uzupełnieniami (kaplica św. Ludmiły) i po nadaniu mu barokowego wystroju w
XVII wieku, trwa do dziś dnia. Również pałac biskupi został przebudowany w XII wieku. Jego mury
zachowały się przede wszystkim od strony wschodniej, razem z oknami romańskimi i z fundamentami
biskupiej kaplicy św. Maurycego [Mofice]. Na północ od bazyliki św. Wita przy dzisiejszej ulicy
Vikar-skiej stała halowa budowla kapitulna, dobudowana do murów obronnych Sobiesława. Była tam
siedziba kanoników praskich. Później ją rozebrano.
Dla okresu późniejszego, który dokumentują źródła pisane albo stojące do dziś budowle, badania
archeologiczne wniosły tylko uzupełnienia: na przykład dane o gruntownej przebudowie murów
obronnych w XIII wieku za Przemyśla Ottokara II. Wykopa-
39
liska prowadzi się dalej; natrafiają one na coraz to nowe ślady przebogatych dziejów grodu praskiego.
Ostatnim interesującym odkryciem jest cmentarzysko za Ujeżdżalnią (Jizdarna) nad północnym
stokiem Jeleniego Parowu, badane przez Zdeńka Sme-tankę i Ladislava Hrdlićkę. Cenne okazy złotej i
srebrnej bi-j żuterii znajdowane w grobach pochodzą z drugiej połowy IX i początków X wieku;
świadczą one o żywych kontaktach kulturowych z Wielkimi Morawami.
W rozdziale poświęconym grodowi praskiemu trzeba również wspomnieć o jego groźnych rywalach, z
którymi musiał walczyć o pierwszeństwo. Są to przede wszystkim trzy grody, również przebadane pod
względem archeologicznym: Wyszehrad [Vyśe-hrad], Levy Hradec i Budeć.
Owiany legendą Wyszehrad, widoczny z grodu praskiego, wznosił się dumnie na stromej skale na
przeciwnym brzegu Wełtawy. Prawdopodobnie założono go w celu obrony południowego wejścia do
kotliny praskiej, z biegiem czasu coraz gęściej zaludnionej. Jednak w drugiej połowie XI wieku, za
panowania Wra-tysława II, na skutek konfliktu między księciem a biskupem przejął rolę siedziby
głównej, utrzymując ją przez kilka dziesięcioleci aż do śmierci księcia Sobiesława I (1140).
Przypuszczalnie ów krótki epizod stał się powodem do narodzin tradycji o starożytnym pochodzeniu
Wyszehradu, w którym przechowywano łykowe łapcie założyciela dynastii Przemyślidów. Najstarsze
źródła nic jednak o tym nie wspominają; również znaleziska archeologiczne świadczą o tym, że
Wyszehrad nie był zamieszkany wcześniej niż pod koniec X wieku. W XVII wieku budowa twierdzy
zniszczyła pierwotny wygląd grodu, z którego pozostały tylko żałosne szczątki — dotyczy to na
przykład rotundy św. Marcina z czasów Wratysława — a więc pole do popisu otworzyło się przede
wszystkim dla archeologów. Już w roku 1903 odkryto tu szczątki trójnawowej bazyliki romańskiej
pod wezwaniem Św. Wawrzyńca. Dokładną penetrację Wyszehradu przeprowadzono w latach 1924—
1935, koncentrując się przede wszystkim na zachodniej części grodziska, gdzie — jak przypuszczano
— znajdowało się jego centrum. Nie odkryto tu jednak ani pałacu książęcego, ani innych budowli
znanych ze źródeł historycznych. W roku 1968 badania ponowił Bofivoj Necłwatal, który na terenie
dzisiejszych Karlachovych Zahrad stwierdził najstarsze ślady osadnictwa, a pod fundamentami ko-
ścioła św. Wawrzyńca odkrył plan dawniejszej budowli sakralnej
40
z przełomu X i XI wieku. Pod ścieżkami narodowego cmentarza Slavina udało mu się również
odsłonić fundamenty gotyckiego poprzednika dzisiejszego nowożytnego kościoła św. Piotra i Pawła.
Badania Nechvatala prowadzone są dalej, dlatego nie można jeszcze powiedzieć ostatniego słowa na
ten temat.
Na północ od Hradu, wzdłuż biegu Wełtawy, stał drugi jego przejściowy konkurent — Levy Hradec.
Jego początki sięgają czasów, kiedy Czechy podzielone były na plemiona, a władza Przemyślidów
ograniczała się tylko do centrum kraju. Legenda głosi, że tutaj miał swą siedzibę Neklan; jego wojsko
pod dowództwem Tyra pokonało na pobliskim Turskim Polu zaborczych Łuczan. Pierwszym
historycznym księciem był tu Borzy-woj, który ochrzczony przez Metodego zbudował pierwszy ko-
ściół w Czechach. Tutaj w roku 982 doszło do wyboru drugiego praskiego biskupa, Wojciecha.
Badania Ivana Borkovskiego, prowadzone w latach 1947—1954, wykazały, że między początkiem IX
a pierwszą połową XI wieku istniała tu warowna siedziba książęca z podgrodziem, która
prawdopodobnie uległa zagładzie podczas wyprawy Henryka III na Brzetysława I. Umocnienia, na
ogół o konstrukcji drewniano-ziemnej z kamiennym murem licowym, systematycznie wzmacniane i
remontowane, opatrzone były na terenie podgrodzia podwójną bramą z basztą umieszczoną w środku.
W grodzie właściwym mieszkał książę, a z nim jego drużyna i służba. Ich siedziby to domy o
konstrukcji zrębowej i podłodze z desek, na ogół składające się z dwóch pomieszczeń i sieni. Na
podgrodziu, którego teren oddzielony był od grodu jarem, stały prymitywniejsze chaty rolników i rze-
mieślników, wykonane z pali i żerdzi przeplecionych wikliną. Wśród nich wyróżniała się zagroda
należąca do wolnego kmiecia, z kilkoma izbami i przybudówkami gospodarczymi. Nie udało się dotąd
odnaleźć pałacu książęcego; nie jest jednak wykluczone, że mają z nim związek szczątki spalonej
budowli (odkryte pod fundamentami średniowiecznego domu), o których dawniej mylnie sądzono, iż
są śladami poszukiwanego pałacu. Resztki kościoła św. Klemensa [Klimenta], zbudowanego przez
Borzy-woja, odkryte zostały w latach 1939—1940 wewnątrz obecnego kościoła barokowego z
gotyckim prezbiterium. Była to rotunda z półokrągłą apsydą, typ budowli przeniesiony do Czech z
Moraw wraz z chrześcijaństwem. Na to samo pochodzenie wskazuje biżuteria, z którą mieszkańcy
Levego'Hradca zostali pochowani w Żalowie, w dolinie pod grodem.
41
Jeszcze dalej na północ, bliżej legendarnego Ripu, kryje się najbardziej tajemniczy rywal grodu
praskiego — Budeć. Właściwie znany jest on tylko z legend o świętym Wacławie. Wymieniają one
księcia Spitygniewa jako budowniczego — mniej więcej na przełomie IX i X wieku — rotundy św.
Piotra, a także Św. Wacława, który był tu wychowywany przez słowiańskiego księdza Ućena, i jego
matkę Drahomirę, którą wysiedlono na Budeć po nieporozumieniu z synem. Wówczas owa
siedziba książęca grała już tylko rolę drugorzędną wobec grodu praskiego, lecz dawniej mogła
mieć pozycję bardziej eksponowaną. Wskazują na to choćby tylko wyjątkowe rozmiary warowni:
Budeć, rozłożony na ponad dwudziestu hektarach, miał kilkakrotnie większą powierzchnię niż inne
grodziska Przemyślidów. Dotychczas jednak prowadzono w nim badania na stosunkowo
niewielką skalę. W wieku XIX przypadkowo odkryto tutaj groby z bogatą biżuterią typu
wielkomorawskiego, usytuowane zarówno wokół istniejącej do dziś dnia rotundy, jak i w dolinie
pod grodziskiem, na terenie wsi Zakolany. W początkach XX wieku J. L. Pić odkrył fundamenty
drugiego kościoła pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny; zostały one następnie
systematycznie przebadane — łącznie z cmentarzyskiem, które je otacza — przez Jaroslava Bohma i
Karla Gutha w latach 1929 i 1931. Kościół miał plan prostokąta z apsydą, a znalezisko monety
ratyzbońskiej w jednym z grobów datuje go również na X wiek. W latach 1941—1942 Milos Solle
przeprowadził badania umocnień zewnętrznych, w których stwierdził dwie fazy budowlane,
odnajdując również ślady dawniejszego osiedla przed powstaniem umocnień. Autor tej książki
podjął na nowo w latach 1972—1973 prace badawcze wewnątrz grodziska, gdzie odkrył obiekty
mieszkalne w kilku fazach od IX do XIII stulecia. Badania wciąż trwają i można mieć nadzieję, że
rozszerzą one naszą wiedzę na temat prastarej siedziby książęcej, a w szczególności odpowiedzą na
pytanie, czy istniało tu pierwotne centrum plemienne Czechów. Jest jednak rzeczą pewną, że w
czasach historycznych Budeć nie zagrażał już prymatowi grodu praskiego. Tak oto spełniło się dawne
proroctwo Libuszy.
V. Potężni rytuale Przemyślidów
Nie wiadomo dokładnie, kiedy mnich imieniem Krystian pisał legendę o św. Wacławie i św. Ludmile
— czy było to w końcu X wieku, czy też nieco później. Nas interesuje przede wszystkim ostatni
fragment, zaczynający się od słów: „Albowiem pewien gród, zwany Koufim, wówczas jeszcze ludny,
wzburzył się i próbował wraz z księciem, który w nim mieszkał, wznieść bunt przeciw owemu
świętemu." Dalej czytamy, jak po wielu walkach książę kourzimski, którego dopiero kronikarz z XIV
wieku Da-limil nazywa Radslavem, postanowił wraz z księciem Wacławem, że ich spór rozstrzygnie
pojedynek. Radslav poddał się jednak bez walki, ponieważ miał widzenie: ujrzał na czole Wacława
jaśniejący krzyż. Jest to w zasadzie jedyna, czasowo najbliższa wzmianka o potężnym ongiś centrum,
którego właściwe znaczenie ustalono dopiero na podstawie długoletnich badań archeologicznych.
Prowadził je w latach 1948—1958 Milos Solle, który po ukończeniu głównego etapu prac
badawczych kontynuował aż do roku 1972 badania miejsc nazwanych imionami św. Jerzego i św.
Klemensa.
Grodzisko Koufim leży na rozległym pagórku, należącym do północnych odnóg Wyżyny Czesko-
Morawskiej. Z południowej, zachodniej i północnej strony opływa go rzeka Koufimka żłobiąca dolinę:
jej strome brzegi bronią dostępu do grodu. Od południa rzeka utworzyła ponadto tarasowaty ostrów
oraz bagna, które w średniowieczu zostały zamienione w staw, zwany Stra-sik. Z najwyższego miejsca
pagórka, gdzie dzisiaj stoi barokowa kapliczka, rozciąga się szeroki widok na dolinę Koufimki, roz-
szerzającą się ku północy w Nizinę Połabską. Tereny owe rów-
43
nież należały do grodu kourzimskiego. O znaczeniu tego centrum świadczy jego rozległy teren,
zajmujący w fazie szczytowej powierzchnię 44 ha, obwarowaną trzema pasami wałów. Co prawda, nie
powstały one jednocześnie. Najstarsze z nich otaczały tylko sektor wewnętrzny grodu o powierzchni
niecałych 5 ha; opierały się one o obwarowania starsze, eneolityczne, które wykorzystano jako ziemny
nasyp pod palisadę, przed którą wykopano rów. Niewielki rów otaczał również miejsce kultowe u
źródła Libuśinki w zagłębieniu gruntu na wschód od wału.
W następnej fazie wzniesiono wały otaczające sektor środkowy wraz ze źródłem Libuśinki, ważnym
dla grodu; tym sposobem jego powierzchnia zwiększyła się do prawie 20 ha. Wał ziemny o szerokości
6—7 m z obu stron wspierały ściany z belek, wzmocnione ukośnymi przyporami i prawdopodobnie
związane kotwami. W wądole przed Libuśinką, gdzie umocnienia tworzyły coś w rodzaju wklęsłego
zakola, stała prosta brama: przejście, zwężające się do wewnątrz, obramowane było palami, które
dźwigały konstrukcję wieży. Jednocześnie powstała brama południowa, łącząca sektor środkowy z
doliną Koufimki. Miała ona podobny wygląd, z tą tylko różnicą, że przechodziła przez nią droga
brukowana gęsto drobnymi kamieniami.
Nieco później wzniesiono wały sektora zewnętrznego i wówczas gród osiągnął swą maksymalną
powierzchnię. Miały one w zasadzie podobny charakter jak poprzednie, były jednak udoskonalone,
ponieważ ich wnętrze składało się z komór wypełnionych ziemią, których ściany działowe wykonane
były z żerdzi przeplatanych wikliną. Prócz tego część frontową obwarowań umacniała ława ziemna,
opadająca skośnie ku fosie. W środku wału wygiętego łukowato stała ogromna brama z podwójnym,
korytarzowym wejściem i centralną basztą ziemną o wyplatanych z wikliny ścianach.
Gdy wały środkowe zniszczył pożar, mieszkańcy grodu odbudowali je, stosując jednak odmienną
konstrukcję, bliską technice umocnień grodów przemyślidzkich — to znaczy z drewniano--ziemnym
jądrem i licowym murem kamiennym, układanym bez zaprawy. Wnętrze wałów wzmocniono
rusztami, miejscami w dolnej części zgęszczonymi przekładkową techniką kładzenia bierwion, znaną
zwłaszcza z grodów polskich. Wały te miały schodkowate pomosty, a tylną ścianę także osłoniętą
murem kamiennym. Układ bramy środkowej został w zasadzie zachowany; uzupełniono ją tylko o
kamienne przedpiersie, analogicznie jak
44
bramę południową. Podobnie w najpóźniejszych wałach zewnętrznych nie doszło do zasadniczych
zmian, z wyjątkiem dodania kamiennego przedpiersia, wzmacniającego koronę.
Kolejnym fazom budowlanym umocnień Koufimi odpowiada rozwój osadnictwa w grodzie.
Jeszcze przed założeniem grodu stała w tym miejscu nieobronna osada, składająca się z prostych
domostw; jej mieszkańcy używali ceramiki typu wczesnosłowiańskiego. W najstarszej fazie
budowlanej na wzniesieniu w sektorze środkowym zbudowano unikalny obiekt, wskazujący na prze-
wodnią rolę Koufimi — budynek o konstrukcji halowej. Miał on wydłużony zarys, po obu węższych
stronach zamknięty półkoliście, o niespotykanej długości 89 m i szerokości 4—6 m, zwężający się
w kierunku obydwu końców. Wysokość ścian można oszacować na około 4 m, biorąc za podstawę
tego domysłu kąt nachylenia dołów po słupach. Dłuższy bok budowli przylegał ściśle do wału
środkowego, po przeciwnej stronie zaś znajdowały się dwa wejścia. Nie natrafiono na ślady
przepierzenia wewnątrz obiektu; można jednak zaobserwować wyraźną różnicę między połową
zachodnią, gdzie nie ma śladów zamieszkania, a wschodnią, służącą do celów mieszkalnych — jak to
możemy sądzić na podstawie jam, zagłębień i znalezisk. Zarówno położenie, jak i wygląd budynku,
dla którego najbliższe analogie z tego samego okresu znajdziemy na północy Europy i w Rosji,
wskazują, że chodzi tu o reprezentacyjną część siedziby książęcej, przeznaczoną na
zgromadzenia, biesiady i inne Uroczyste okazje. Na terenie Czechosłowacji jest to dotychczas jedyny
odkryty obiekt tego rodzaju.
Następną niespodzianką badań kourzimskich było znalezienie miejsca kultowego w zagłębieniu koło
źródła Libuśinki między wałem środkowym a wewnętrznym, na zachód od bramy środkowej. Źródło
zasilała również woda deszczowa, spływająca po skalnym podłożu do parowu. Mieszkańcy grodu
wykopali tutaj zbiornik wodny o wymiarach 40x70 m, którego ściany wzmocnili palami. Zbudowali
również zejście do wody. O znaczeniu kultowym tego miejsca świadczy przede wszystkim fakt, że
było ono otoczone symbolicznym rowem, jaki pogańscy Słowianie i w ogóle Indoeuropejczycy
wykopywali wokół swych miejsc ofiarnych albo świątyń. Być może funkcję ową spełniał półokrągły
rowek, biegnący równolegle do wału wewnętrznego, a pochodzący z najdawniejszej fazy budowlanej.
Później powstał tu większy rów, który go przecinał i zamykał obszar leżący nad północ-
45
no-zachodnim brzegiem jeziorka. W kilku jamach, położonych między nim a jeziorkiem,
najprawdopodobniej płonęły ognie ofiarne na cześć bóstwa źródła. Nie jest wykluczone, że z lustra
jeziorka także wróżono, jak to jest udokumentowane np. u Słowian Połabskich.
Na południowo-wschodnim stoku nad jeziorkiem rozciągało się cmentarzysko, na którym przez
czas istnienia grodu chowano członków rodu książęcego. Najwcześniejsze pochówki układano w
głębokich jamach grobowych, wyłożonych kamieniami albo szalowanych drewnem,
przypominających groby w krajach nad-dunajskich z czasów awarskich. Szczególne zainteresowanie
archeologów wzbudził grób nr 55, który z pewnością należał do wybitnego przedstawiciela, a może
nawet do założyciela rodu książęcego, pochowanego z uzbrojeniem. Wyposażenie zmarłego było po
części wschodnie, późnoawarskie (komplet masywnych złoconych okuć pasa, zdobionych motywami
roślinnymi), po części zaś zachodnie, karolińskie (jednosieczny miecz, zawieszony na okutym
pasie, a zwłaszcza unikalne zakończenie włóczni czy proporca — ze srebrną tulejką, zdobioną
wgłębionymi pozłacanymi motywami palmetowych wici). Właśnie owo połączenie elementów
późnoawarskich i karolińskich, charakterystyczne dla stylu, jaki rozwinął się nad Dunajem na
początku IX wieku jako tzw. grupa blatnicko-mikulczycka, umożliwia chronologiczne zaszerego-
wanie cmentarzyska i grodu. Nieco młodsze są groby, w których wyposażeniu zanika pierwszy
element składowy, a uwydatnia się styl karoliński. Należy do nich grób książęcy nr 120, w którym
znaleziono krótki miecz, zawieszony na pasie ze złoconymi okuciami i sprzączkami, a także ostrogi,
platerowane pozłacaną blachą i unikalny, platerowany srebrem czekan pochodzenia wschodniego. Z
grobem tym ma bezpośredni związek bogaty grób kobiecy nr 110, który krył w sobie srebrny guz,
zdobiony, podobnie jak ostrogi z grobu poprzedniego, podwójną zawieszoną palmetą; były tam
również trzy pary srebrnych winogronowatych nausz-nic, naszyjnik z paciorków szklanych o kształcie
oliwek i delikatnie pleciony srebrny naszyjnik z główką węża, nawiązujący do późnorzymskiej
tradycji sztuki złotniczej. Łączność ze środowiskiem wielkomorawskim, które w IX wieku
stanowiło na terytorium Czechosłowacji centrum życia politycznego i kulturalnego, przejawia się nie
tylko w owych najdawniejszych znaleziskach kourzimskich, lecz uwydatnia się także w fazie
późniejszej, kiedy to rozwija się, zwłaszcza w biżuterii kobiecej, swoisty styl
46
wielkomorawski. Zanikają wówczas głębokie groby, a ich miejsce na cmentarzysku zajmują proste
jamy grobowe. Fazę szczytową tego stylu reprezentuje grób nr 106, w którym pochowano księżną
wyposażoną w biżuterię: miała ona trzy pary srebrnych nausznic z wisiorkami, pośród których
wyróżniają się nausznice z figurką baranka, a także parę srebrnych wisiorków, zdobionych
plastycznym wyobrażeniem trzykonnego zaprzęgu, granulowane srebrzyste perły, dwie pary
srebrnych guzów, srebrną szpilę, żelazny sztylecik i wielką srebrną kaptorgę o delikatnym wystroju
filigranowym, służącą prawdopodobnie do przechowywania relikwii. Księżna, pochowana w
pierwszej połowie X wieku, należała do ostatnich przedstawicielek rodu panującego, a jej biżuteria
świadczy już o produkcji miejscowej, nawiązującej do tradycji wielkomorawskiej.
Cmentarzysko koło jeziorka Libuśinki odzwierciedliło dobitnie dzieje grodu od początku IX do
pierwszej połowy X wieku; lecz także inne obiekty dokumentują przemiany, jakie zaszły w ciągu tego
czasu. Przekonaliśmy się o tym, poznając technikę budowania umocnień; późniejsza przebudowa wału
środkowego z licem kamiennym należy do tej samej fazy co późniejsze groby z biżuterią
wielkomorawską. Zmieniła się również sytuacja osadnicza. Budownictwo skupiło się przede
wszystkim na stoku nad jeziorkiem, gdzie możemy doszukiwać się siedziby książęcej, otoczonej
budynkami gospodarczymi i wielką liczbą chat o drewnianych podłogach, spoczywających na
legarach podwaliny. Mieszkali w nich członkowie drużyny książęcej oraz służba.
Zmieniło się także miejsce kultowe wokół źródła Libuśinki; jego ogrodzenie w czasach późniejszych
uzupełniono kamiennym murkiem, chroniącym nie tylko źródło wody, lecz także i spokój zmarłych.
Zanikły jednak obrzędy pogańskie, ponieważ mieszkańcy grodu przyjęli chrześcijaństwo, zachowując
jedynie kult dla źródła. Milos SoUe sądzi, że nie jest wykluczone, iż źródło to służyło za naturalne
baptysterium, w którym chrzczono dorosłych przez zanurzenie. Daremnie jednak szukał w tym
miejscu budowli sakralnej, podobnej do tych, jakie znamy z IX wieku z Moraw. Dopiero po
zakończeniu badań, rozpatrując analogie południowoniemieckie z VI—VIII wieku, doszedł do
wniosku, że prawdopodobnie stał tutaj drewniany kościółek, mianowicie na południowo-zachodnim
krańcu cmentarzyska, nad brzegiem jeziorka, gdzie zostały po nim ślady pali.
Gdzieś w połowie X wieku gród kourzimski przestaje istnieć.
47
Możemy uznać ów fakt za archeologicznie udowodniony, chociaż nie będziemy za Milośem Solle
łączyć jego końca ze zniszczeniem grodu nie wymienionego z imienia „podwładcy" Bolesława I, o
którym pod datą 936 r. wspomina saski kronikarz Widu-kind; lokalizacja owego grodu nie jest
bowiem jednoznaczna, narzucają się więc tutaj również i inne możliwości interpretacji.
Jest jednak rzeczą znamienną, że właśnie w tym okresie na plan pierwszy wysuwa się inny gród z
terenu zliczańskiego, a mianowicie Libice. Punkt ciężkości przesuwa się na północ od Łaby, w nizinne
dorzecze dolnej Cidliny. Na temat Libie mamy o wiele lepsze informacje niż na temat Koufimi;
przychodzą nam tu bowiem z pomocą źródła z X—XIII wieku, a więc z okresu kiedy ów ośrodek
jeszcze w pełni istniał bądź już zamierał. Są to legendy poświęcone życiu wielkiego libickiego
ziomka, św. Wojciecha, syna księcia Sławnika, który został drugim biskupem praskim (pierwszym
pochodzenia czeskiego). Niektórzy z autorów spisujących owe podania byli współcześni
Wojciechowi, jak Jan Kanapariusz z awentyńskiego klasztoru w Rzymie i hrabia Bruno z Kwerfurtu;
inni niewiele późniejsi, jak anonimowy autor polski z pierwszej połowy XI wieku. Zresztą późniejszy
kronikarz merseburski Thietmar oraz praski Kosmas również pozostawili cenne dane. Dowiadujemy
się od nich o wielkich bogactwach i cnotach Sławnika, ojca Wojciecha, któremu udało się zjednoczyć
pod swoim panowaniem rozległe tereny wschodnich i południowych Czech. Ich „metropolią" (według
Kosmasa) były właśnie Libice. Gdy Wojciech jako mały chłopiec ciężko się rozchorował, położono
go na ołtarzu kościoła Najświętszej Marii Panny na libickim podgrodziu i poświęcono stanowi
duchownemu. Jako kapłan zaznaczył się wybitnie w dziejach trzech narodów — Czechów, Polaków i
Węgrów. Następcą Sławnika na Libicach był brat Wojciecha, Sobiesław, który nawet bił własną
monetę. Już choćby to wskazuje na stopień niezależności od Przemyślidów, którym ów potężny sąsiad
musiał być solą w oku. Pozbyli się go więc podstępnie 27 września 995 roku, kiedy to wymordowano
cały ród Wojciecha; ostał się tylko Sobiesław, przebywający wówczas w Polsce. Wrócił on do Czech
razem z księciem polskim Bolesławem Chrobrym; nie udało mu się jednak odrestaurować swego
państwa, bowiem zakończył życie w roku 1004 podczas ucieczki Polaków z Pragi. Wojciech zginął
śmiercią męczeńską z rąk pogańskich Prusów w roku 997. Na zamku libickim zaś w roku 1108
zdarzyła się następna zbrodnia: wymordowano
48
Wrszowców, innych niewygodnych rywali Przemyślidów. Gród pozostawał we władaniu
Przemyślidów aż do pierwszej połowy XII wieku, stopniowo jednak tracił na znaczeniu, aż pozostała z
niego tylko wieś na podgrodziu.
A teraz przypatrzmy się, co do tego obrazu wnosi archeologia. Prace wykopaliskowe, które prowadził
Rudolf Turek, głównie w latach 1948—1953, uzupełniając badania aż do roku 1973, ogromnie
wzbogaciły naszą wiedzę o Libicach. Przede wszystkim udowodniły one, że gród powstał o wiele
dawniej, nim stał się sławny, bo już u schyłku VIII wieku; wówczas najprawdopodobniej chroniła go
tylko palisada, której ślady stwierdzono na podgrodziu. W odróżnieniu od większości grodów
czeskich został on wzniesiony na równinie, na dwóch niskich tarasach o powierzchni około
dwudziestu hektarów, otoczonych grzęzawiskami i mokradłami, które stanowiły jego ochronę
naturalną (tzw. grodzisko bagienne). Gdzieś w X wieku zbudowano wały, stosując powszechny
wówczas system z kamiennym murem licowym i z komorową konstrukcją wału, zastąpioną po
katastrofie, być może właśnie po roku 995, konstrukcją kotwową. W wieku IX i w pierwszej połowie
X stopniowo rośnie zaludnienie grodu właściwego i jego najbliższej okolicy. Pojawiają się proste,
drewniane chaty, oblepione gliną, różne obiekty gospodarskie i wyroby rzemieślnicze, szczególnie na
podgrodziu. Powstają cmentarzyska, a zmarli w wieczną wędrówkę zabierają ze sobą broń i ozdoby
typu wiel-komorawskiego — podobnie jak w Koufimi, jednak w liczbie o wiele skromniejszej.
Zasadniczą zmianę obserwujemy w drugiej połowie X wieku — a więc dokładnie w okresie, gdy
Libice pojawiają się na scenie dziejowej. Mieszkańcy przenoszą się do podgrodzia i osad okolicznych,
a we wschodniej części grodu wewnętrznego wyrasta siedziba książęca, w której skład wchodził
drewniany zrębowy pałac z podłogą z zaprawy, mniejszy budynek podobnego typu, będący
prawdopodobnie domkiem kapłana, i kościół emporowy w stylu ottońskim, z nawą poprzeczną i apsy-
dą, który zachował się tylko w niewielkich fragmentach, ale można go dobrze odtworzyć. Całość
przypomina ówczesne zachodnie palatia.
Katastrofa z roku 995 pozostawiła widoczne ślady: naruszoną ogniem podłogę świątyni, spękane,
wmurowane w nawę poprzeczną i w podłogę tablice z napisami: jedynie to zachowało się z owych
budowli. W szczątkach świątyni znaleziono wielkie, flaszkowate naczynie na wodę lub wino; jest ono
niemym świadkiem daw-
49
nej tragedii. W wieku XI odbudowano jedynie książęcy dworzec, również drewniany, ale na
kamiennej podmurówce. Wokół niego powstały inne obiekty mieszkalne, niektóre na ruinach
świątyni. Wtedy jednak sława Libie zaczęła już gasnąć, zanim w wieku XII los grodu nie dokonał się
całkowicie.
I właśnie w tym okresie znów pojawia się na scenie — Kou-fim! Ale już nie w miejscu, gdzie
wznosiło się ongiś stare zli-czańskie grodzisko, którego wały powoli zarastały już trawą, lecz na
niewielkim płaskowyżu pomiędzy nim a dzisiejszym miastem, oddzielonym odeń głęboką doliną Kouf
imki. W XI—XII wieku stał tutaj gród nieco inny niż wznoszone ówcześnie w tej okolicy,
reprezentujący zaś typ dobrze znany w przemyślidzkich Czechach Środkowych. Wybudowali go nowi
władcy jako administracyjne centrum kraju, już bez reszty przyłączonego do państwa Przemyślidów.
Miał tu swoją siedzibę ród Dypoldziców; byli oni boczną linią. Przemyślidów i dostali w lenno
wschodnie Czechy. Ale — jak gdyby znowu doszedł do głosu genius loci buntu — ostatni z
Dypoldziców, Dypold III, zbuntował się przeciwko Przemysłowi Ottokarowi I i poległ w bitwie o
Koufim w roku 1223.
Obraz archeologiczny tego najmłodszego grodu kourzimskiego przyniosły badania Milośa Sollego,
rozpoczęte w roku 1961 i u-zupełniane z przerwami aż do roku 1972. Podczas wykopalisk odsłonięto
konstrukcję obu wałów: południowego, który zamykał teren grodu, dostępnego od tej strony po
równinie, i północnego, który oddzielał cypel płaskowyżu, noszący imię św. Klemensa. Było to
umocnienie charakterystyczne dla grodów przemyślidzkich, lecz bardziej rozległe niż starsze obiekty
tego typu. Rozproszone ślady osadnictwa, a wśród nich ziemianki i rozczłonkowany, obwarowany
dworzec, analogiczny jak na Levym Hradcu, wskazują, że rozkwit grodu przypada na XII—XIII wiek.
Do tego okresu zaliczyć także można najciekawsze odkrycie: fundamenty kościoła św. Jerzego,
zachowane co prawda w stanie szczątkowym, ale mimo to pozwalające wyróżnić dwie fazy bu-
dowlane. Kościół starszy, zapewne z początku XI wieku, odnowiony w XII wieku, był budynkiem
prostokątnym typu przedromańskiego, z apsydą i przybudówką na planie kwadratu; młodszy zaś, o
nieco przesuniętej orientacji, składał się z szerszej, prostokątnej nawy, prezbiterium o pentagonalnej
apsydzie i wąskiego, prawdopodobnie późniejszego przedsionka. Powstał on przypuszczalnie w
drugim trzydziestoleciu XIII wieku i stał nie-
50
mal do końca XVIII wieku. Wówczas jednak od dawna już otaczały go tylko szczere pola. Po
wygnaniu Dypoldziców założono tu w XIII wieku miasto królewskie, podczas gdy były gród opu-
stoszał i stał się grodziskiem. Tak oto snuły się dzieje — od archaicznych grodów typu Klućova w
dolinie Sembery poprzez potężne centrum plemienne Koufim, książęce gniazdo Sławnikow-ców na
Libicach, a po ich wymordowaniu znów Koufim, która pełniła rolę ośrodka pierwotnej administracji
przemyślidzkiej, aż wreszcie na średniowiecznym mieście kończąc.
VI. Przeogromna inarotunia Rościsłaiua
Roczniki opactwa benedyktynów w Fuldzie — jedno z najważniejszych źródeł do historii IX wieku —
głoszą, że w roku 869 najmłodszy syn króla frankońskiego Ludwika Niemieckiego, Karol,
„nadciągnął z wojskiem, które mu powierzono, pod ową przeogromną warownię Rościsława,
niepodobną do wszystkich starodawnych". Nie ma mowy o tym, czy Karolowi udało się zdobyć ową
twierdzę, wzbudzającą podziw Franków i Alemanów. Prawdopodobnie został odparty i musiał
zadowolić się pustoszeniem okolicy, co było uważane za zwycięstwo. Po dwóch latach bratanek
Rościsława, Świętopełk, wypuszczony z niewoli frankońskiej, wracał na Morawy na czele wojsk
drugiego syna Ludwika, Karlomana, rzekomo aby walczyć przeciwko zbuntowanym Morawianom.
Kiedy jednak wkroczył do „starego miasta Rościsława", jak ów nieznany gród nazywa annalista
fuldajski, niespodziewanie obrócił się wraz z Morawianami przeciw Bawarom i całkowicie ich
rozgromił.
Są to dwie ważne informacje, świadczące o istnieniu ośrodków państwowości wielkomorawskiej.
Można do nich dołączyć jeszcze jedną wiadomość, dawniejszą, z roku 864, kiedy to Ludwik
Niemiecki „oblegał Rościsława w pewnym mieście, które w mowie owego narodu zwie się Dowina."
Najprawdopodobniej chodzi tu o słynny Devin leżący w miejscu, gdzie Morawa wpada do Dunaju w
pobliżu Bratysławy; badania archeologiczne rzeczywiście stwierdziły tam ślady obwarowań z czasów
wielkomoraw-skich. Pogląd, że informacja ta dotyczy grodu Petrova Louka koło Strachotina w
punkcie, gdzie Svratka łączy się z Dyja, jest mniej prawdopodobny. Gdzież więc była owa
przeogromna wa-
52
1
równia i owo stare miasto Rościsława? Historycy długo dyskutowali na ten temat, lecz dopiero
badania archeologiczne wniosły szereg nowych argumentów, naświetlając bliżej nie tylko to za-
gadnienie, lecz również przyczyniając się do stworzenia pełniejszego obrazu pierwszego organizmu
państwowego, który zjednoczył plemiona morawskie, czeskie i słowackie, i wzbogacając naszą
wiedzę o jego poziomie kulturalnym, będącym dotychczas prawie zupełną niewiadomą.
Uwaga badaczy skupiała się początkowo na Starym Mieście [Starć Mesto] koło miejscowości Uherskś
Hradiśte, które związane było z tradycją Cyryla i Metodego i gdzie przeprowadzono cząstkowe
badania już w okresie międzywojennym. Począwszy od 1948 roku rozwinięto tam szeroką,
systematyczną działalność, która przyniosła zaskakujące odkrycia kamiennych kościołów i
cmentarzysk z bogatymi ozdobami. O tym jednak będziemy mówić w rozdziale następnym. Teraz
zajmiemy się obiektem, który co prawda odkryto później, ale który zupełnie zaskoczył badaczy i
rzucił nowe, niespodziewane światło na najstarsze fazy rozwojowe Wielkich Moraw. Mamy tu na
myśli gród Valy koło Mikul-ćic nie opodal Hodonina, ukryty w romantycznej okolicy, pośród
podmokłych lasów w dolinie rzeki Morawy. Dzisiaj jest to zabytek, zwiedzany przez liczne rzesze
turystów krajowych i zagranicznych.
Akademik Josef Poulik, z którego postacią związane są badania mikulczyckie, wspomina, jak z
pewnym wahaniem przyjął zaproszenie kierownika szkoły w Mikulćicach, B. Trnki, do odwiedzenia
tamtejszego grodziska, o którym archeologowie dotychczas sądzili, że pochodzi aż z XI wieku. Kiedy
Josef Poulik zauważył, że wiele miejsc wewnątrz grodziska pokrywają okruchy tynku, kamieni i
zaprawy, przypominające szczątki kościołów staromiejskich, zdecydował się przeprowadzić jeszcze w
tym samym (1954) roku badania rozpoznawcze. Ich wynikiem było odkrycie pierwszego kościoła.
Tak zaczął się okres niezwykle ważnych wykopalisk, które trwają do dziś dnia i będą trwać jeszcze
wiele dziesięcioleci.
Grodzisko mikulczyckie imponuje już choćby swymi rozmiarami. Ulokowane jest ono wprawdzie na
terenie równinnym, lecz chronionym przez naturę, głównie przez nurt Morawy, która wciąż jeszcze
zalewa w okresach powodzi jego otoczenie, samo grodzisko pozostawiając nad powierzchnią wody.
Siady po odnogach rzecznych wskazują, że w dawnych czasach Morawa two-
53
rzyła tutaj wyspę; wybudowano na niej gród o powierzchni około 8 hektarów, wokół niego zaś zespół
obwarowanych osiedli, których ogólną powierzchnię Josef Poulik szacuje na 200 hektarów.
Zespół ten nie powstał jednak od razu. Był on wynikiem długiego ciągu rozwojowego, na którego
początku stała zwykła osada z ceramiką typu praskiego. Znaleziska tej ceramiki odkryto dopiero w
ostatnich latach i nie są one, jak dotąd, zbyt liczne. O wiele większe znaczenie miała osada bądź grupa
osad o domach zrębowych, wyjątkowo również półziemiankach, wzniesionych tu w ciągu VII i VIII
wieku po zaniku osady poprzedzającej. Siedliszcze to, według dotychczasowych ustaleń, rozciągało
się na około 50 hektarach, czyli zajmowało obszar, jak na owe czasy, niespotykanie wielki. W
centrum stał gród obwarowany palisadą, gdzie mieściła się siedziba księcia i jego drużyny; że tak
było, świadczą liczne znaleziska starodawnych ostróg żelaznych i brązowych, z zaczepami
haczykowato zagiętymi do wnętrza. W mieszkaniach z klepiskami i piecami z gliny nie występuje już
ceramika typu praskiego, lecz naczynia o czarnej gładzonej powierzchni i wyświecanych motywach
ornamentacyjnych, nawiązujące do ceramiki z okresu późnorzymskiego i wędrówek ludów; w
późniejszej fazie pojawia się stosunkowo nieźle rozwinięta ceramika, wytwarzana na ręcznym kole
garncarskim i zdobiona ornamentem falistym. Oprócz ostróg pomocne w datowaniu są również
znaleziska odlewanych, brązowych okuć o motywach roślinnych i zwierzęcych, jak również inne
okazy ozdób z brązu, należących do kultury słowiańsko-awarskiej, która kwitła w Kotlinie Karpackiej
w VII—VIII wieku. Przedmioty te jednak nie pochodziły z importu — wyrabiano je w Mikulćicach,
jak o tym świadczą znaleziska małych tygielków w kamiennych piecykach. W pobliżu kościoła nr 5
odkryto nawet pracownię o dwóch pomieszczeniach, ze śladami wytopu i obróbki miedzi, żelaza i zło-
ta. Świadczy to o starej, miejscowej tradycji złotnictwa wielko-morawskiego — chociaż ulegało ono
wpływom ze wschodu, zachodu i południa.
Na przełomie VIII—IX wieku, kiedy Karol Wielki unicestwił potęgę Awarów, gród ulega zasadniczej
przemianie. Otrzymuje kamienne mury obronne, opierające się na konstrukcji z drewnianych komór,
wzmocnionych kamieniami i gliną. Tak oto pojawia się typ muru, który na ziemiach czeskich rozwijać
się będzie przez całe wczesne średniowiecze. Podobnie obwarowane
54
były także okoliczne osady i siedziby wielmożów; w ten to sposób powstał ów rozległy, warowny
kompleks osiedli, który na Morawach znajduje analogię tylko w Starym Mieście, a w całej reszcie
Słowiańszczyzny tylko w Plisce i Presławiu, stolicach Pierwszego Państwa Bułgarskiego.
Do czasu badań w Starym Mieście i Mikulćicach wśród fachowców panował pogląd, że pierwsze
kościoły wielkomorawskie były drewniane, a ich wznoszenie miało związek z misją Cyryla i
Metodego. Odkrycie pierwszego murowanego kościółka w Starym Mieście uważane było z tego
powodu za zjawisko wyjątkowe. Kiedy jednak znalezisk tych przybywało, zagadnienie narodzin
architektury kamiennej na ziemiach czeskich należało przemyśleć od nowa; zmusza nas do tego
dziesięć dotychczas odkrytych kościołów mikulczyckich. Na ogół zachowały się one, niestety, tylko
jako negatywy fundamentów, ponieważ okoliczni mieszkańcy aż do niedawna wykorzystywali ich
ruiny jako materiał budowlany. W ten sposób uległa zagładzie większość budowli aż po fundamenty.
Jednak i to, co zostało dla archeologów, stało się dzięki ich żmudnej pracy podstawą do stwierdzeń,
które nierzadko umożliwiają szczegółową rekonstrukcję pierwotnego kształtu owych budowli.
Wymienimy je tu kolejno według liczb porządkowych, które otrzymywały w miarę odkrywania.
Kościół nr 1 został odkryty równocześnie z kościołem nr 2 na samym początku badań. Zlokalizowany
był w bezpośredniej bliskości bramy wejściowej. Pozostała z niego tylko część planu. Był to
prostokątny budynek z ciosów, który, sądząc z sytuacji stratygraficznej, wzniesiony został
jednocześnie ze starszymi obwarowaniami mniej więcej na przełomie VIII i IX wieku.
Kościół nr 2 przechodził dwie fazy budowlane. Budowla starsza, gorzej zachowana, miała litą
posadzkę z zaprawy, a jej wnętrze było rozczłonkowane. Plan kościoła późniejszego, nałożony na,
starszą budowlę o tej samej orientacji, jest znacznie czytelniejszy: jego prostokątna nawa kończyła się
węższym, również prostokątnym prezbiterium o zaokrąglonych wewnętrznych narożnikach z
dobudowaną prostokątną zakrystią. Zabytki, znajdowane w grobach z tej samej warstwy
archeologicznej, umożliwiają datowanie starszego kościoła. Szczególnie pożyteczne okazały się w
tym względzie okucia pasa z grobu nr 108, z ornamentem częściowo tzw. późnoawarskim, częściowo
zaś zachodnim, karolińskim, który mógł przenikać na Morawy mniej więcej na przełomie VIII i IX
wieku. Na ten sam w przybliżeniu okres
55
wskazują także znaleziska mieczów, które archeologowie określają w zależności od kształtu ich
rękojeści, zwłaszcza głowicy, jako archaiczny miecz typu K z grobu wielmoży (nr 90) oraz miecz typu
H z grobu (nr 265) pod posadzką z zaprawy — mimo że oba typy używane były jeszcze w pierwszej
połowie IX wieku. Bogaty inwentarz grobów nr 44 i 100 ułatwia nam datowanie późniejszej fazy
budowlanej. Pierwszy z nich krył pozłacane o-strogi, zdobione ludzkimi maskami, a także wykonane
analogiczną techniką sprzączki i okucia. Są one przykładem stylu tzw. grupy blatnicko-mikulczyckiej,
która rozwinęła się w środowisku słowiańskim po zaniku państwa awarskiego i łączyła w sposób
twórczy tradycje późnoawarskie z zachodnimi wpływami karolińskimi. Do tego kręgu należą również
znaleziska z grobu chłopięcego nr 100; wśród nich zwracają uwagę pozłacane srebrne okucia z twarzą
ludzką, okiem i ustami, wykonane techniką niello — z jednej strony, i z wyrytą sylwetką oranta z dru-
giej strony. Pośród innych przedmiotów godne uwagi są brązowe zapinki w formie par ptasich.
Wszystkie te i podobne im przedmioty wykonano już w pierwszej połowie IX wieku, a w grobie
znalazły się z większym lub mniejszym opóźnieniem. Kościół, do którego należą wymienione groby,
pochodzi w zasadzie z tego samego okresu. Znaleziska z innych grobów świadczą jednak o tym, że
grzebano tu przez cały okres wielkomorawski.
Kościół nr 3, znajdujący się w grodzie wewnętrznym, jest największy z dotychczas odkrytych
kościołów morawskich. Była to bazylika trójnawowa z wydłużoną nieco apsydą, przedsionkiem
(narteksem) i dziedzińcem (atrium). Do jej litej posadzki z zaprawy wpuszczono pięć murowanych
grobowców, dziś niestety w większości obrabowanych; jedynie pozostałe resztki złotej, pozłacanej
albo srebrnej biżuterii oraz broni pozwalają domyślać się pierwotnego wyposażenia. Nadzieje na
odkrycie grobu Metodego, który, jak głosi starosłowiańska legenda, miał zostać pogrzebany w
„stołecznej świątyni", nie spełniły się. Istnieją jednak poszlaki, że bazylika była świątynią biskupią,
ponieważ w jej pobliżu odkryto baptysterium (kaplicę chrzcielną) z cysterną. Z wielkiej liczby
znalezisk grobowych wokół bazyliki wymieńmy przynajmniej te najgodniejsze uwagi. W jednym z
grobów koło apsydy znaleziono pozłacane okucie, zdobione motywem żaby, wykonanym techniką
wycinania; na odwrocie wyryta jest postać oranta, prawdopodobnie z proporcem i rogiem, atrybutami
księ-
56
cia (interpretacja jest sporna). Okucie zdradza wpływy karolińskie i dlatego datuje budowę bazyliki na
pierwszą połowę IX wieku. W dwa srebrne okucia innych grobów oprawiono antyczne gemmy —
jedną z sylwetką Merkurego, drugą zaś z głową Zeusa, orłem i podobizną rzeźbiarza Fidiasza; również
i w tym wypadku po drugiej stronie widzimy oranta, tym razem wyobrażonego w technice reliefu.
Zaznaczono na nim strój, noszony prawdopodobnie przez wielkomorawskich dostojników. Swego
rodzaju unikatem jest następne z serii okucie, wykonane ze złota i zdobione perłami oraz wielkim,
ciemnoczerwonym almandy-nem; pochodzi prawdopodobnie z Bizancjum, którego wpływy
przejawiają się także w znaleziskach srebrnych i ołowianych krzyżyków oraz jedynej złotej monety
Michała III. W odróżnieniu od wyżej wymienionych zabytków, pozłacany relikwiarz w formie książki
do nabożeństwa świadczy o kontaktach z karolińskim zachodem. Dawni Morawianie przetwarzali w
swoich pracowniach owe obce wzory, tworząc oryginalny styl, stanowiący symbiozę wpływów z
Europy południowo-wschodniej i zachodniej.
Kościół nr 4 zbudowany był na planie niemal kwadratu z półokrągłą apsydą, oddzieloną od nawy
murem fundamentowym. Uważa się go za mauzoleum, ponieważ w jego posadzkę wpuszczone były
dwa wielkie, murowane grobowce, zapewne wybitnych wielmożów; niestety, również zostały
okradzione. Inwentarz u-boższych grobów wokół kościoła wskazuje na ostatnie trzydziestolecie IX
wieku.
Kościół nr 5 na planie prostokąta miał podłużne, zwężające się ku końcowi prezbiterium i kamienną
posadzkę. Brak było przy nim cmentarza, ale ponieważ w pobliżu odkryto warsztat odlewniczy, który
przestał produkować na przełomie VIII i IX wieku, kościół można datować na ten okres.
Kościół nr 6 stał na jednym z podgrodzi, na terenie zwanym Teśicka. Była to rotunda z dwiema
apsydami, najstarsza ze znanych dotąd na ziemiach czeskich. Pozłacane ostrogi z garniturem okuć
pasa, zdobionych techniką wycinania, które znaleziono przy murze kościelnym, w grobie
możnowładcy, datują tę budowę na pierwsze ćwierćwiecze IX wieku.
Także kościół nr 7 wystawiono na podgrodziu, na terenie zwanym Stepnice. Rotunda o konstrukcji
drewnianej i ścianach z wikliny, wylepionych z obu stron, miała płytką, segmentową apsydę i wejście
osłonięte daszkiem. Ołtarz wyłożony był płytami porfirytowymi pochodzenia peloponeskiego, których
fragmenty od-
57
kryto również w kościele nr 2. Stosunkowo uboższe znaleziska grobowe datują budowlę dopiero na
drugą połowę IX wieku. W kościele nr 8 ku radości archeologów zachowały się mury iundamentów,
a nie tylko ich negatywy, jak w pozostałych. Jego prostokątna nawa z prostokątnym prezbiterium
reprezentuje wspólnie z kościołem nr 2 typ prawdopodobnie rozpowszechniony przez misje bawarskie
w pierwszej połowie IX wieku, chociaż znaleziska z okolicznych grobów pochodzą raczej dopiero ze
schyłku okresu wielkomorawskiego. Pod posadzką prezbiterium, pod kamieniem ukryty był duży
skład żelaznych narzędzi rolniczych i rzemieślniczych, które chowano tam w niespokojnych czasach.
Kościół nr 9 na obwarowanym podgrodziu zwanym Kosteli-sko był trzecią rotundą mikulczycką. W
ścianach wewnętrznych jej potężnych murów znajdują się cztery konchoidalne nisze. Sądząc po
odkrytej w pobliżu cysternie, ów centralny kościół służył pierwotnie jako baptysterium, w drugiej
połowie IX wieku zaczęto tutaj grzebać zmarłych.
Kościół nr 10 był podobny do kościołów nr 2 i 8. Jego cechą szczególną były zewnętrzne przypory i
dwa filary wewnętrzne, które prawdopodobnie niegdyś podtrzymywały emporę, co świadczyłoby o
tym, że był to kościół władcy. Nieliczne wokół groby pozbawione były wyposażenia. Budowlę tę
datuje się metodą stratygraficzną na IX wiek.
Na temat pochodzenia kościołów rozwinęła się żywa, dotychczas nie zamknięta dyskusja.
Wymieniano poglądy o ich ewentualnym związku z misjami irlandzkimi lub bawarskimi (typy z pro-
stokątnym prezbiterium); o ich pochodzeniu południowym z obszarów nadadriatyckich, z terenu
patriarchatu akwilejskiego i wybrzeża dalmatyńskiego (bazylika, rotundy); mówiono o wpływach
bizantyjskich (tetrakonchos, bazylika) itd. Wydaje się jednak, że na formy owej architektury miały
wpływ wszystkie trzy wymienione wyżej regiony, co jest w zgodzie z listem Rościsława do cesarza
bizantyjskiego Michała III, w którym powiada się, że na Morawy przybywają misjonarze „z Włoch,
Grecji i Niemiec". Różnorodność typów budowli jest tego wyraźnym dowodem. Wpływy te były
jednak przetwarzane, ponieważ architektura morawska reprezentuje tylko bliższe lub dalsze analogie
owych wzorów, nigdzie jednak nie znajdujemy typów identycznych.
Z kamienia wznoszono nie tylko kościoły, lecz również pałace. Na razie odkryto tylko jeden, w
grodzie wewnętrznym, o-podal bazyliki — prostokątny, rozczłonkowany budynek z posadz-
58
ką z zaprawy, kamiennym kominkiem i drewnianymi słupami nośnymi. Była to najprawdopodobniej
siedziba książęca, ponieważ inni mieszkańcy zajmowali budynki zrębowe z klepiskami, stojące w
nieregularnych rzędach lub tworzące uliczki. Josef Poulik szacuje liczbę mieszkańców całego
kompleksu mikulczyc-kiego na dwa tysiące osób, z tego co najmniej trzysta osób w grodzie
właściwym.
Chodzi tu więc o ogromny kompleks, który miał za sobą długi cykl rozwojowy i grał już istotną rolę,
nim na widowni dziejowej pojawiły się Wielkie Morawy. Z pewnością był siedzibą Mojmira i
Rościsława, a jego gęste zaludnienie, kamienne mury obronne i szereg warownych siedzib,
połączonych w jedną całość z pałacem książęcym, odpowiadają całkowicie owej „przeogromnej
warowni Rościsława" z roczników fuldajskich. Rolę swoją spełniał aż do końca okresu
wielkomorawskiego, kiedy przewaliła się przez niego fala pustoszącego najazdu węgierskiego, która
pozostawiła za sobą tylko zgliszcza. Na tym pogorzelisku u schyłku X czy może raczej w XI wieku
powstała uboga osada, istniejąca zresztą niedługo.
Pozostaje odpowiedź na pytanie: czy kronikarz fuldajski, mówiąc o „starym mieście Rościsława" miał
na myśli Mikulćice, jak sądzi Josef Poulik, czy też inny gród, przede wszystkim Stare Miasto, jak jest
o tym przekonany Vilśm Hruby? Aby na nie odpowiedzieć, trzeba zaznajomić się także z wynikami
innych wielkomorawskich przedsięwzięć badawczych.
VII. Siedziba apostoła Słoiuian?
Stare Miasto jako centrum wielkomorawskie znane było o wiele wcześniej niż Mikulćice. Przyczyniła
się do tego tradycja kościelna, łącząca pobliski Velehrad z początkami działalności słowiańskich
proroków, Cyryla i Metodego — a także zainteresowanie archeologów morawskich, którzy już w XIX
wieku odnajdywali tu resztki dawnego centrum rozkwitającej kultury. Podczas różnych prac ziemnych
natrafiano na groby ze złotymi i srebrnymi ozdobami — dowodzące, że ongiś było to miejsce o szcze-
gólnym znaczeniu. W latach 1928—1932 badał je przede wszystkim Antonin Zelnitius; jednak
systematyczne badania rozwinął dopiero w roku 1948 Vilem Hruby z Muzeum Morawskiego w Brnie.
Jego uwaga skierowała się początkowo na teren „Na va-lach", znany z odkrycia grobów z ozdobami.
Już w następnym roku między grobami wyłoniły się fundamenty świątyni cmentarnej — szczątki
pierwszego kościoła wielkomorawskiego. Co prawda, oryginalne mury nie zachowały się,
ponieważ zostały rozebrane niemal do fundamentów. Pozostały tylko mizerne resztki. W ich miejscu
znaleziono jednak ułamki materiału budowlanego i okruchy zaprawy, które utworzyły coś w rodzaju
negatywu fundamentów. Archeologowie obniżyli teren sąsiedni, oczyścili go starannie, i tym
sposobem odtworzyli plan budowli: prostokątną nawę z wydłużoną, półokrągłą apsydą. Kościół
otaczało rozległe cmentarzysko, na którym zaczęto grzebać zmarłych mniej więcej w połowie
IX wieku. W środowisku specjalistów wywiązała się żywa dyskusja na temat pochodzenia tego
kształtu
60
architektonicznego. W zasadzie zgodzono się jedynie na to, że
kościół powstał jeszcze przed przybyciem na Morawy braci sołuńskich — Cyryla i Metodego — i że
jego forma ma najwyraźniejszy związek z którąś z misji, przybywających z południowo--wschodniej
części dorzecza Dunaju.
W Starym Mieście, na terenie zwanym „Na śpitalkach", jeszcze w tym samym roku doszło do
odkrycia drugiego kościoła. Archeologowie zostali zawiadomieni zbyt późno, że podczas prac
ziemnych niszczone są groby i mury piaskowcowe, lecz mimo to zdołali jeszcze uratować
przynajmniej część zarysu fundamentów świątyni, która była w zasadzie tego samego typu co kościół
„Na valach" — z tą tylko różnicą, że miała nieco płytszą apsydę, wewnątrz nawy po trzy filary z
każdej strony, a od zachodu narteks, najwyraźniej dobudowany nieco później. Groby ze złotymi i
srebrnymi ozdobami, otaczające kościół, według Josefa Poulika, który tu prowadził badania, pochodzą
z drugiej połowy IX wieku. Unikalnym znaleziskiem jest srebrna okrągła tarczka z grobu nr 15: na
jej powierzchni, na puncowanym tle, wyobrażony jest w płaskim reliefie sokolnik na koniu.
Wizerunek, inspirowany przez sztukę bizantyjską, wykonany jest podobną techniką jak orant na
srebrnym zakończeniu pasa z grobu nr 490 koło bazyliki trój-nawowej w Mikulćicach. Orant i
sokolnik ubrani są podobnie — mają na sobie krótkie kabaciki i podciągnięte spodnie wpuszczone w
miękkie półwysokie buty. Taki był prawdopodobnie typowy strój wielkomorawskich wielmożów.
Zachęcony tymi odkryciami Vilóm Hruby przeprowadził w latach 1953—1954 badania kontrolne w
miejscowości Modra koło Velehradu, położonej około czterech kilometrów na południowy zachód od
Starego Miasta. Tam bowiem archeolog-amator Jan Nevefi już w roku 1911 natrafił na fundamenty
kościoła, o którym sądził, że jest związany z początkami chrześcijaństwa na Morawach. Vilóm Hruby
odkrył tu prostokątny zarys fundamentowy z czterema wewnętrznymi filarami i wydłużonym,
prostokątnym prezbiterium; był to nowy, dotychczas nie znany typ świątyni. Na nim skoncentrowano
uwagę. Zainteresowanie to zawdzięczamy przede wszystkim znawcy historii Kościoła, Josefowi
Cibulce, który w budowli dopatrzył się przejawu oddziaływania misji irlandzkich. Jego pogląd
napotkał jednak sprzeciw historyków i archeologów, którzy na podstawie znalezisk grobowych wokół
kościoła datują jego powstanie mniej więcej na drugie ćwierćwiecze IX wieku, kiedy działalność
misyjna mnichów irlandzkich w Europie Środkowej nie była już prawdopodobna. Josef Cibu-
61
lka przyjął później pogląd, że forma kościoła mogła przeniknąć na Morawy za pośrednictwem
misjonarzy bawarskich, podtrzymujących tradycje budowlane z czasów irlandzkiej działalności
misyjnej w południowych Niemczech. Nie jest wykluczone, że penetracja ta odbywała się już
wcześniej, to znaczy w ciągu pierwszego trzydziestolecia IX wieku; jest bowiem rzeczą pewną, iż w
owym właśnie czasie powstały dwa okucia pasa, odnalezione w grobie nr 22: jedno typu
karolińskiego, drugie późnoawarskie-go, czyli obu charakterystycznych komponentów mieszanego
stylu blatnicko-mikulczyckiego, będącego wówczas w rozkwicie.
W pracy archeologów potwierdza się niekiedy tzw. prawo serii — gdy jedno niespodziewane odkrycie
pociąga za sobą natychmiast szereg podobnych. Nie ma w tym nic irracjonalnego, po prostu
jedna sensacja powoduje, że na pewne kwestie zwraca się większą uwagę. W ten sposób Vilemowi
Hrubemu udało się w roku 1959 odkryć na pagórku koło wsi Sady, położonej w odległości mniej
więcej czterech kilometrów na południowy wschód od Starego Miasta, budowlę sakralną,
najważniejszą z dotychczas odkrytych w tej okolicy. Jej skomplikowany plan powstawał stopniowo, w
trzech stadiach, z których najstarsze sięga samego początku IX wieku. Ów najstarszy kościół
zbudowany był na planie równoramiennego krzyża z prostokątnym prezbiterium. W drugiej fazie
wzniesiono nawę zachodnią z półokrągłą apsydą: tak powstał podwojony, dwuchórowy kościół. W
ostatnim etapie do ściany północnej nawy poprzecznej dobudowano kaplicę grobową z wydłużoną
apsydą, mającą kształt podkowy, w środku której znajdował się wpuszczony w posadzkę grobowiec
(okradziony). Jednocześnie z tą ostatnią przebudową, przeprowadzoną mniej więcej w ostatnim
trzydziestoleciu IX wieku, w zachodniej części kościoła wzniesiono murek, oddzielający apsydę
od reszty świątyni. W sąsiedztwie kościoła postawiono wówczas o-krągłe baptysterium z posadzką z
zaprawy. Szczątki elementów budowlanych, okruchy marmuru, fragmenty pokrycia dachu, posadzki,
zdobionych szklanych płytek i malowanego tynku — to tylko mizerne resztki dawnej świetności
kościoła. Wszystko to doprowadziło Vilema Hrubego do wniosku, że mamy tu do czynienia z
reliktami biskupstwa lub klasztoru, o czym świadczyłyby także pobliskie szczątki budynków
drewnianych z brukowanymi uliczkami, studnią i ogrodzeniem pałowym w pobliżu, znalezisk
żelaznych bądź kościanych rysików, którymi ryło się na woskowych tabliczkach, a także odkrycie
ołowianego krzyżyka
62
z napisem greckim. Najstarsze groby wokół kościoła zawierały broń i ozdoby pochodzenia
zachodniego, wykonane już w drugiej, połowie VIII wieku; według Josefa Cibulki zgadzałoby się to z
wczesnokarolińskim charakterem budowli pierwotnej. Vilem Hruby sądził jednak, że dary te znalazły
się w grobie dopiero na początku IX wieku, kiedy właśnie powstał kościół. Zagadnienie to pozostaje
więc sporne, podobnie jak sprawa, do kogo należała świątynia — do biskupa czy do klasztoru, a także
jej pochodzenie, wskazujące najprawdopodobniej na region dalmatyński. Jakkolwiek jednak pytania te
rozstrzygniemy, mamy tu do czynienia z architekturą, która jest świadectwem twórczego wykorzy-
stania obcych wzorów; ze zjawiskiem tym spotykamy się w wykopaliskach wielkomorawskich na
każdym kroku. Kościół służył, swemu przeznaczeniu przez cały okres wielkomorawski, a nawet i
później, ponieważ zmarłych grzebano wokół niego aż do XII
wieku.
W roku 1962 prowadzono badania wewnątrz kościoła parafialnego pod wezwaniem św. Michała w
miejscu „Na dedine". Celem prac było stwierdzenie, jak dawne są jego starsze fazy budowlane,
ponieważ już uprzednio odkryto tu kilka warstw bruku, a prócz tego wybór patrona świątyni
świadczył o czasach walk z resztkami pogaństwa. Pod podłogą kościoła ujawniły się fundamenty
rotundy z półokrągłą apsydą. Zbudowano je z łamanego piaskowca z wtórnym wykorzystaniem cegły
rzymskiej,, co jest typowym zjawiskiem także w innych kościołach wielkomorawskich. Sytuacja
stratygraficzna, a także kilka grobów, będących najwyraźniej resztką większego cmentarzyska, datuje
kościół na drugą połowę IX wieku. Jest to rotunda innego typu niż mikulczycka, ale z pewnością
mająca związek z misjami, przybywającymi z Włoch albo z Grecji. Jej prosta forma jest jednak,
czysto morawskim uproszczeniem obcych wzorów.
Nie rozwiązaną dotąd zagadką jest kościół, przebadany w latach 1961—1962 na grodzisku koło
miejscowości Osvetimany, leżący mniej więcej siedemnaście kilometrów na zachód od Starego
Miasta. Legendy kojarzą go z działalnością Cyryla i Metodego; przemawiałby za tym również fakt, że
kościół ma za patrona św. Klemensa. Z tych powodów kościół już w przeszłości budził
zainteresowanie archeologów-amatorów, którzy starali się poznać jego tajemnicę. Niestety, zniszczyli
oni w znacznym stopniu stratygraficzną sytuację kościoła, uniemożliwiając jej ścisłe określenie.
Vilem Hruby mimo tych trudności jest jednak prze-
63
konany, że plan dzisiejszego prezbiterium jest w zasadzie identyczny z kaplicą wielkomorawską, która
miała prostokątną nawę z trójboczną apsydą. Hruby szuka pochodzenia tej formy na terenie
bizantyjskim, uznając tym samym historyczną wartość legend.
Jest bardzo prawdopodobne, że w czasach wielkomorawskich na terenie Starego Miasta było więcej
kościołów. Na razie można tylko, biorąc za podstawę źródła pisane lub obserwacje ar-cheologiczno-
topograficzne, stawiać hipotezy na temat istnienia kościoła św. Klemensa w miejscu zwanym „Na
zerzavici", kościoła św. Wita w osadzie „Na kosteliku" albo kaplicy św. Jerzego w centrum miasta
Uherske Hradiśte. Stare Miasto w porównaniu do Mikulćic ma sporą niedogodność dla archeologów
— nieprzerwane zasiedlenie, które pokrywa i częściowo niszczy stare warstwy osadnicze lub utrudnia
do nich dostęp. Ogranicza to również możliwości systematycznych badań, które nie mogły się
rozwijać w całej pełni. Jednak Vilemowi Hrubemu po wieloletnich wysiłkach udało się
zrekonstruować dzieje osadnictwa całego terenu i uściślić pogląd o jego stanie w czasach wielko-
morawskich.
Centrum osadnicze stanowiły dwa sąsiadujące ze sobą cyplowa-te wzniesienia przy ujściu potoku
Salaśka do rzeki Morawy. Najwcześniej zasiedlony był teren wysunięty najbardziej ku północy,
zwany „Na valach" (osada I), gdzie już w czasach kultury typu praskiego powstała osada rolników,
założona u podnóża wzniesienia nad podmokłą doliną Morawy. W VIII stuleciu osada ta zmieniła się
w gród, obwarowany rowami i palisadą, który stał się centrum kompleksu staromiejskiego i był nim
przez cały okres wielkomorawski. Jego dokładniejsze poznanie uniemożliwia zabudowa współczesna i
dlatego sytuacja osadnicza zbadana jest tylko częściowo. Gród zajmował powierzchnię około 18
hektarów; otaczała go osada rolnicza z warsztatami produkującymi przedmioty z kości i rogu.
Najdokładniej spenetrowano cmentarzysko o 1660 grobach (pozostałe ich setki zostały zniszczone),
zajmujących całą środkową część grodu. W centrum cmentarza stał wspomniany już kościół.
Także drugi cypel, zwany „Na śpitalkach", czyli osada III w numeracji Vilema Hrubego, położona na
południe od rzeczki Sa-laśki, przebyła długi ciąg rozwojowy, podczas którego kilka mniejszych osad
połączyło się w gród o obszarze 32 hektarów, obwa- rowany palisadą od najłatwiej dostępnej strony
zachodniej. Osad-
64
nictwo skupiało się zwłaszcza na obwodzie wzniesienia, podczas gdy centrum, położone nieco wyżej,
było puste. W grodzie istniało wiele chat, zagłębionych i naziemnych, obiekty gospodarcze, jamy
zasobowe, piece do wytopu żelaza i metali nieżelaznych. O kościele i cmentarzysku, które wchodziły
w skład owego kompleksu osadniczego, wspomnieliśmy wyżej.
Zachodnie przedpole północnego grodu tworzyły dwie osady: „Na haltyfi (osada VI) i „Padelky"
(osada VII). U schyłku okresu wielkomorawskiego zostały one otoczone wydłużonym wałem i
wchłonięte przez warowny sektor Starego Miasta. Zachodnią część osady VI zamieszkiwali kuźnicy,
którzy pozostawili po sobie piece do wytopu żelaza, paleniska, narzędzia pracy, odłamki rudy żelaznej
oraz żużel; w części wschodniej mieszkali odlewnicy, po których zostały domy zrębowe, jedenaście
pieców glinianych do odlewania brązu, warsztaty, studnie i cmentarze ze znaleziskami grobowymi z
drugiej połowy IX wieku. Także osada VII powstała stosunkowo późno. Oprócz chat odkryto w niej
również murowane fundamenty na planie krzyża, które Vilćm Hruby uważa za pozostałości wiatraka.
Na wschód od wzgórza północnego, w stronę Jalubskiego Potoku, na wzniesieniach wynurzających
się z podmokłej doliny rzeki Morawy, rozłożyły się trzy osady: „Na dedine" (osada IV), „Na
kosteliku" (osada V) i „Na zahradkach" (osada VIII).
Pierwsza z nich ma charakter osady rolniczej z hodowlą bydła oraz z warsztatami kowalskimi i
garbarskimi. Również ta osada dzieliła się na część mieszkalną i cmentarz, do którego należała także
wspomniana rotunda św. Michała. Osada powstała, jak potwierdzają znaleziska, już w pierwszej
połowie IX wieku, a jej rozkwit przypadł dopiero na drugą połowę tego stulecia. Mieszkano tu jeszcze
w XI—XII wieku.
Na północ od niej powstała osada „Na kosteliku" (V), która o-trzymała swą nazwę od kościoła św.
Wita, zburzonego dopiero w XVIII wieku. Osadę tę w znacznej części zniszczyła glinianka, badania
mogły więc przynieść tylko niepełny obraz osadnictwa, które najwyraźniej nie trwało zbyt długo.
Vilem Hruby przypuszcza, że osada powstała u samego schyłku okresu wielkomorawskiego. Na ten
okres datowane jest również założenie kościoła.
Po osadzie nr VIII „Na zahradkach" zostały tylko nikłe ślady, które świadczą o jej związku z osadą
poprzedzającą, omówioną wyżej. Za to najdogodniej położona osada nr'II, „Na zerzavici", ulokowana
na piaszczystym pagórku na lewym brzegu Ja-
65
lubskiego Potoku, istniała bardzo długo. Powstała w drugiej połowie VIII wieku, prawie jednocześnie
z grodem „Na valach", a stała jeszcze w XI—XII wieku, chociaż jej ciągłości przez cały ten okres nie
udało się dotychczas udowodnić. Ona także miała kościół; według Vilema Hrubego świadczą o tym
przekazy historyczne, wspominające świątynię św. Klemensa na łąkach w pobliżu grodu. Jego
istnienie jednak nie jest dotychczas udowodnione pod względem archeologicznym.
Rozległy kompleks osadniczy, zajmujący niemal 250 hektarów ogólnej powierzchni z szerokim
zapleczem rolniczym i dowodami rozwiniętego, wyspecjalizowanego rzemiosła, wytwarzającego
również przedmioty zbytku, jak złote i srebrne ozdoby, delikatna ceramika o formach antycznych oraz
inne świadectwa różnic społecznych w wyposażeniu grobów i w zróżnicowanych formach mieszkań,
pozostałości kamiennych budowli sakralnych — to wszystko dowodzi, że mamy do czynienia z
ośrodkiem, który musiał odgrywać znaczną rolę w politycznym i kulturalnym życiu Wielkich Moraw.
Dlatego jest rzeczą zrozumiałą, że Vilśm Hruby uważa Stare Miasto za jedną z głównych siedzib
książąt morawskich, a nawet za stolicę biskupią — i przypuszcza, że wzmianka z roczników
fuldajskich o „starym mieście Rościsława" {antiąua urbs Rastici) z roku 871 odnosi się do tej właśnie
miejscowości. Kwestii tej nie można jednak rozpatrywać w oderwaniu od innych ośrodków
wielkomorawskich, przede wszystkim Mikuićic, gdzie właśnie ujawnia się bardzo wyraźnie horyzont
znalezisk, reprezentujących czasy Mojmira i Rościsława, czy nawet dawniejsze. A więc raczej
Mikulćice były ową „przeogromną warownią Rościsława" — między innymi dlatego, że ich
obwarowania o kamiennych murach były solidniejsze niż drewniana palisada Starego Miasta,
bronionego głównie przez bagniste łęgi rzeki Morawy. Wobec istnienia bazyliki trójnawowej musimy
przyjąć, że w Mikulćicach istniało również chrześcijańskie centrum kościelne, zwłaszcza przed
Cyrylem i Metodym, z którym mają związek wszystkie kościoły mikulczyckie. Nie jest jednak
wykluczone, że teren Starego Miasta stał się miejscem szczególnie ożywionej działalności braci
sołuńskich, a może także siedzibą Metodego w okresie jego sporu ze Świętopełkiem. Taką hipotezę
pozwala wysnuć tradycja dotycząca Velehradu, o dacie wprawdzie późniejszej, ale mogąca sięgać
korzeniami w dawniejsze czasy. Jest zresztą możliwe, że książęta morawscy mieli więcej sie-
66
dzib i ośrodków, o które wspierała się ich władza. Wiele z nich zostało już przebadanych przez
archeologów, chociaż nie na tak wielką skalę, jak Mikulćice albo Stare Miasto. Mamy tu przede
wszystkim na myśli Pohansko koło miejscowości Bfeclay, gród przy zbiegu Dyi z Morawą, gdzie
Frantiśek Kalousek odkrył plac otoczony palisadą z budowlami mieszkalnymi na kamiennych
podmurówkach i z kościołem na planie prostokąta, z półokrągłą apsydą. Wokół kościoła rozciągało się
cmentarzysko z bronią i ozdobami typu nawiązującego do znalezisk ze Starego Miasta. W górę rzeki
Dyi, w pobliżu Nejdka, istnieje inne jeszcze grodzisko o identycznej nazwie Pohansko, gdzie odkryto
budynki mieszkalne z IX wieku. Jeszcze dalej w górę rzeki, w osadzie Hradiśte koło Znojma,
przebadano kolejną ogromną warownię, której początki sięgają aż VIII wieku. W tym okresie powstał
także gród w Starych Zamkach koło Liśni opodal Brna, do którego w czasach wielkomorawskich
należały dwa podgrodzia i cmentarz. Po rozpadzie Wielkich Moraw powstał tu dwór feudalny z
warowną osadą. Także pod klasztorem benedyktynów w miejscowości Rajhrad stał w IX wieku gród,
który, jak głosi średniowieczny dokument, za czasów Brzetysława I był już opustoszały. W jego
pobliżu zaś, koło wsi Rebeśovice, natrafiono na rozległe cmentarzysko z bogatymi ofiarami
grobowymi.
Ogniskiem politycznym i kulturalnym Rzeszy Wielkomorawskiej była dolina środkowej i dolnej
Morawy. Podlegały jej władzy oraz oddziaływaniu kulturalnemu również austriackie tereny
naddunajskie, Śląsk, Czechy, a nawet odległa północno-wschodnia Bawaria: na wschodzie zaś
terytorium dzisiejszej Słowacji i zachodnich Węgier. Terenom tym przyjrzymy się teraz uważniej.
VIII. Nomadzi i rolnicy w Kotlinie Karpackiej
Zanim na arenie dziejowej pojawiło się państwo wielkomoraw-skie, ludność sąsiednich terenów,
położonych nad środkowym Dunajem, przeżywała w VII—VIII wieku etap rozwoju kulturowego,
który archeologowie określają jako słowiańsko-awarski. Charakteryzuje się on pewną symbiozą
dwóch grup etnicznych, żyjących na terytorium dzisiejszych Węgier i terenów przyległych, wraz z
południowo-zachodnią Słowacją. Była to przede wszystkim symbioza gospodarcza, ponieważ
Słowianie występują od zarania swych dziejów jako ludność rolnicza, Awarowie zaś byli
koczownikami i pasterzami, utrzymującymi się z hodowli bydła i łupieżczych najazdów; także
symbioza polityczna, w której Słowianie występowali w różnorodnym charakterze — od dobro-
wolnych sojuszników aż do opłacających trybut, zależnych, a nawet bezwzględnie wyzyskiwanych
plemion. Była to również symbioza kulturalna, w której ludność słowiańska, a zwłaszcza jej górna
warstwa, w pewnym stopniu dostosowywała się do gustu nomadów, szczególnie w stroju i
niektórych zwyczajach; sama jednak była elementem bardziej twórczym niż grabieżczy koczownicy,
którzy raczej gromadzili wartości, niż je wytwarzali. Ta kwestia była w przeszłości zupełnie pomijana;
dlatego w nacjonalistycznie ukierunkowanej literaturze mówiono tylko o kulturze awarskiej, bez
zwracania uwagi na jej słowiański komponent.
Ogromne stepy ciągnące się od wnętrza Azji po Europę Wschodnią i sięgające odnogami aż do Łaby,
Dunaju i Kotliny Karpackiej od dawna stanowiły tereny zamieszkane przez ruchliwych
68
koczowników, których fale od czasu do czasu przewalały się wciąż w tym samym kierunku —
ze wschodu na zachód. W starożytności byli to perscy Scytowie i Sarmaci, później przede wszystkim
plemiona turkotatarskie i mongolskie: w IV wieku Huno-wie, w VI Awarowie, w VII Bułgarzy, w
końcu IX Węgrzy, a w XIII wieku wielkie spustoszenie sprawił najazd Mongołów. Cechą wspólną
wszystkich owych najeźdźców było to, że zajmowali oni na pewien czas rozległe terytoria, zakładając
na nich potężne i groźne państwa. W większości nie trwały one jednak długo, ponieważ nomadzi,
wprawdzie silni militarnie, ale nieliczni i nieproduktywni, rychło wchłaniani byli przez element
miejscowy. Jedynie Węgrzy — dzięki temu, że elastycznie dostosowali się do kultury europejskiej —
utrzymali się jako naród i państwo aż do czasów współczesnych. Bułgarzy zaś pozostawili po sobie
jedynie nazwę, która przeszła na plemiona słowiańskie, z którymi się stopili.
Pochodzenie Awarów, którzy odcisnęli tak silne piętno na życiu Słowian naddunajskich, okryte jest
tajemnicą. Historycy wiodą spory, czy byli oni częścią plemienia mongolskiego bądź tur-
kotatarskiego, czy też należeli do środkowoazjatyckiego związku plemiennego, który Chińczycy w VI
wieku znali jako Żou-żan, a może mieli raczej związek z Heftalitami, czyli tzw. Białymi Hunami. Za
tym ostatnim poglądem przemawiają nazwy dwóch plemion awarskich, War i Hunni, potwierdzone
przez źródła bizantyjskie, a znane także na terenie kaukaskim, którędy to, dążąc na zachód, ciągnęli
Awarowie. Zgodnie ze świadectwem historyka Priskosa Awarowie koczowali tu w V wieku, zaś około
558 roku pojawili się nad Morzem Azowskim, a następnie szybko przemieszczali się na zachód przez
terytoria plemion wschodnio-słowiańskich. W latach 561—562 ciągnąc wzdłuż Karpat i Sudetów
wtargnęli do Turyngii, która wówczas wchodziła w skład państwa frankońskiego. Zostali jednak
odparci. Dopiero drugi najazd w latach 566—567 przyniósł im sukces, ponieważ udało im się wziąć
do niewoli króla Sygiberta. Równocześnie dotarli do dolnego Dunaju, a stamtąd w górę rzeki i
przełęczami Karpat w dolinę środkowego Dunaju i Cisy, gdzie wspólnie z Longobar-dami pokonali
germańskie plemię Gepidów, osiedlili się następnie na terytorium owego plemienia, między Dunajem
a Cisą. Tam mieli swój własny ring —obóz warowny. Kiedy w roku 568 Longobardowie przenieśli się
do północnych Włoch, Awarowie obsadzili Panonię — tereny położone na zachód-od Dunaju. Tak oto
powstało rozległe państwo awarskie, sięgające od zachodnich
69
Węgier i Słowacji aż do południowej Ukrainy, poważnie zagrażające obydwu ówczesnym
mocarstwom: państwu Franków na zachodzie i Bizancjum na wschodzie.
Szczęśliwa gwiazda Awarów zgasła jednak stosunkowo prędko, bo już w drugiej ćwierci VII wieku.
Pierwszy cios zadali im Słowianie środkowoeuropejscy, którzy podnieśli skuteczny bunt pod wodzą
Samona mniej więcej w latach 623—624. Jednocześnie na południu wyzwolili się Chorwaci i
Serbowie, a w roku 626 Awarowie ponieśli druzgocącą klęskę pod Konstantynopolem. Również
bułgarskie plemiona Kutrigurów i Utigurów pod dowództwem Kubrata, które dotąd należały do
awarskiego związku plemiennego, oddzieliły się — i panowanie Awarów, ograniczone do terytorium
dzisiejszych Węgier, zaczęło stopniowo upadać. Ostatecznym ciosem były wyprawy Karola
Wielkiego w latach 791—799; od południa zaś śmiertelny cios Awarom zadał bułgarski chan Krum.
Od tego czasu nie słychać już o nich; ostatnie ich niedobitki zanikają w IX wieku.
Awarowie, przybywając na Wielką Nizinę Węgierską, stanowili pstrą mozaikę plemion połączonych
w związek plemienny, którego jądro tworzyły dwa tumeny Awarów właściwych, czyli około
dwudziestu tysięcy ludzi. Drugą co do liczebności część składową stanowili bułgarscy Kutrigurowie i
Utigurowie, trzecią zaś tworzyły drobniejsze grupy plemienne: Ujgurowie, Sabi-rowie, Zalowie,
Tarniachowie, Kotragirzy i Zabenderowie. Plemiona te pozostawały jednak w dość luźnym związku, a
jedynie podczas wypraw wojennych centralną władzę sprawował nad nimi chan. Prócz wyżej
wymienionych do społeczności awarskiej należały także inne grupy etniczne, przede wszystkim
Słowianie, z którymi Awarowie zetknęli się już w swym pochodzie na zachód, a część z nich
przyprowadzili ze sobą do Kotliny Karpackiej. Fakt ów spowodował, że niektórzy badacze mylnie
sądzą, jakoby całe słowiańskie osiedlenie Europy Środkowej i Południowej było dziełem Awarów. W
rzeczywistości ich wkład jest drugorzędny albo pośredni: niektóre plemiona słowiańskie ciągnęły z
Awarami jako sojusznicy, inne ustępowały przed nimi, jak np. wołyńscy Dulebowie, których
pokonane oddziały rozproszyły się po Europie Środkowej i Południowej jeszcze przed przybyciem na
te tereny Awarów. Oprócz Słowian Kotlinę Karpacką zamieszkiwały też resztki plemion germańskich
i perskich, a także z pewnością pozostałości ludności rzymskiej, zwłaszcza w byłej
70
prowincji Panonii. Świadczą o tym np. znaleziska w Fenekpuszta nad Balatonem; miejscowość ta jest
przypuszczalnie tożsama z rzymską Mogentianą. Przetrwanie niektórych tradycji antycznych w
złotnictwie, kowalstwie i garncarstwie aż do czasów a-warskich, a nawet późniejszych,
wielkomorawskich, możemy wytłumaczyć jedynie obecnością zromanizowanej ludności, nielicznej
wprawdzie, ale przydatnej zawodowo wszelkim zdobywcom.
W dziejach Awarów wiele jest jeszcze spraw nie wyjaśnionych, ponieważ pisemne relacje o nich są
fragmentaryczne i można je niekiedy różnie interpretować. Dlatego przy rozwiązywaniu wielu
zagadnień bardzo pomocne są liczne stosunkowo źródła archeologiczne, pozyskiwane zarówno na
właściwym terytorium awarskim, jak i w krainach ościennych, dokąd sięgały awarskie wpływy.
Najbogatsze są znaleziska grobowe, których liczba sięga już dziesiątków tysięcy. Jako pierwszy
opisywał je i datował w roku 1905 archeolog węgierski József Hampel, który wyróżnił dwie grupy
znalezisk: pierwsza, to ozdoby ze złotej, srebrnej lub brązowej wytłaczanej blachy, które uważał za
wyłącznie awarskie; drugą grupę zaś, z odlewanymi okuciami i ozdobami brązowymi, określił jako
sarmacką. Później jednak Paul Reinecke i Andras Alfóldi udowodnili, że również i ta druga grupa jest
awarska. Sporne było jedynie umiejscowienie czasowe obydwu grup. Wreszcie przyjęto wspólny
pogląd, że grupa z wytłaczanymi ozdobami powstała w VI, a głównie w VII wieku, podczas gdy
cmentarzyska z odlewanymi okuciami i ozdobami trwały od końca VII do schyłku VIII wieku.
W obu wypadkach charakterystyczne ozdoby to części pasów, suto zdobionych okuciami,
naszywanymi również na boczne, krótkie rzemyki. Na jednym końcu pasa przymocowywane było
okucie w kształcie języczka, które przewlekano przez sprzączkę na drugim końcu. Dawniejsze okucia
miały najróżniejsze kształty: koliste, trójdzielne, romboidalne, herbowate, podkowiaste, serco-wate i
tarczowate. Zdobiły je wyklepywane wzory w formie pereł, lilii, kratek, plecionki oraz wkładki —
oczka szklane itp. O wiele liczniejsze są młodsze, odlewane okucia z VII—VIII wieku. Są na nich:
wić roślinna, girlandy, lilie, palmety, trójlistki, a z motywów zwierzęcych najczęściej gryf, bajeczne
zwierzę rodem z mitologii starożytnej, z korpusem lwa i głową orła, znane w kręgu antycznym i
orientalnym. Oprócz tego stosowane są również motywy, zaczerpnięte z pierwowzorów zarówno
antycznych, jak i chrześcijańskich.
Badacze nie są jednomyślni w kwestii pochodzenia tych o-
71
zdób i rzemiosła artystycznego, które je wytworzyło. W grupie starszej uwydatniły się wpływy
bizantyjsko-hellenistyczne, które rozprzestrzeniły się w kulturach stepowych nad Morzem Czarnym.
Awarowie, posuwając się na zachód, stykali się z nimi. Mniej jasna natomiast jest zmiana mody, która
nastąpiła w końcu VII wieku; odzwierciedla ją grupa brązowych ozdób odlewa nych. Wzorów dla niej
poszukuje się na wschodzie, niekiedy aż na Syberii, upatrując w nich dowód przybycia nowych
koczowników z dorzecza Kamy. Źródła historyczne nie potwierdzają jed nak takiego domysłu. Zresztą
wschodnie odpowiedniki w porównaniu do bardzo licznych znalezisk z Kotliny Karpackiej są tylko
sporadyczne; trudno więc opierać się na nich, rozważając kwestię pochodzenia. Wydaje się, że
wyroby te produkowano masowo w miejscowych warsztatach, transponując w sposób twórczy wpły-
wy bizantyjskie i nomadzkie, chrześcijańskie i antyczne, sasanidz-kie z Persji, a nawet koptyjskie z
Egiptu. W ten sposób powstał jednolity styl, który co prawda w swojej osnowie zdradza gusta
nomadzkie, ale z pewnością w okresie awarskim rozprzestrzenił się także pośród innych grup
etnicznych — między innymi wśród Słowian.
Oprócz tych przedmiotów, wyrazistych pod względem stylu, archeolodzy znajdują w grobach również
broń i części rzędu końskiego. Awarowie byli świetnymi jeźdźcami, a swe sukcesy militarne osiągali
dzięki szybkim najazdom na koniach. Dlatego często grzebano ich wraz z końmi i całym
oporządzeniem. Typowe są zwłaszcza kute i odlewane ozdoby w kształcie kolistej tarczki, tzw. falery,
bądź strzemiona, które na teren Europy Środkowej zostały przyniesione przez Awarów. Bronią
Awarów były szable, miecze jednosieczne i łuki z okładzinami wykonanymi z kości lub rogu, a do
nich strzały o trójlistnym grocie. Słowianie zaś, jeśli występowali jako sojusznicy Awarów, walczyli
raczej pieszo; ich typową bronią były topory, a także włócznie, łuki i maczugi. Lecz i Słowianie mieli
swe oddziały jezdnych, wyposażonych w miecze, włócznie, strzemiona i ostrogi (z zagiętymi do tyłu
zaczepami), których Awarowie nie używali.
Groby kobiece wyposażone były w ozdoby z brązu, srebra i złota, wśród których przeważają
zausznice o najróżniejszych formach, często wplatane we włosy; oprócz nich bransolety, pierścienie,
dzwoneczki i naszyjniki z paciorków szklanych. Ozdoby te przeważnie wykazują wpływy złotnictwa
bizantyjskiego,
72
powszechnie jednak wyrabiane były w warsztatach miejscowych — jedynie niektóre cenne okazy
pochodziły z importu. Swiadczy o tym np. odosobnione znalezisko srebrnego skarbu z miejscowości
Zemiansky Vrbovok, położonej w pobliżu jednej z głównych dróg, łączących Słowację z Małopolską.
Skarb ten zawierał dwie pary bransolet z tulejkowato skręconej srebrnej blachy, naszyjnik, trzy
zausznice, wisiorki i inne przedmioty, np. dwie srebrne miski z wyklepanym ornamentem, kielich i
osiemnaście monet bizantyjskich, które datują znalezisko na drugą połowę VII wieku. Skarb ów
przypuszczalnie zakopał kupiec bizantyjski bądź odlewnik.
Przyjrzyjmy się teraz niektórym typowym cmentarzyskom, przebadanym systematycznie przez
archeologów słowackich lub węgierskich. Są one najważniejszym źródłem informacji o strukturze
socjalnej i poziomie kulturalnym epoki.
Szczególnie cenne informacje przyniosły m.in. badania cmentarzyska koło wsi Alattyan w komitacie
szolnockim, prowadzone w latach 1934—1938 przez jednego z czołowych znawców kultury
awarskiej, Nandora Fetticha, i opracowane w roku 1963 w szczegółowej monografii autorstwa Ilony
Kovrig. Odsłonięto tu ogółem 711 grobów, dokumentujących całą epokę awarską od przybycia
Awarów aż do rozpadu ich państwa. Zmarłych wyposażano na pośmiertną wędrówkę, kładąc im do
grobu przedmioty osobistego użytku, a nawet pożywienie, o czym świadczą kości bydląt, świń, owiec,
drobiu, skorupki od jaj, a także naczynia z płynami. Biorąc jako punkt wyjścia rodzaje darów
grobowych, obrządku pogrzebowego i rozmieszczenia grobów, Ilona Kovrig wyróżniła trzy grupy
nawiązujące do siebie czasowo. Dla obu starszych charakterystyczne były okucia pasów z blachy
wytłaczanej, przy czym okucia pierwszej grupy wykazują analogie ze znaleziskami typu Martynowka,
które z kolei mają związek z wędrówkami plemion z terenu Ukrainy do Kotliny Karpackiej i na
Bałkany, dla drugiej grupy typowe są okucia koliste i prostokątne, okucia końca pasa składające się z
dwóch płytek, zdobione niekiedy rytymi plecionkami, wycinaniem albo wkładkami szklanymi. W
młodszej grupie okucia pasów wycięte były z grubej blachy brązowej albo odlane z brązu, zdobione
motywami gryfa lub wici roślinnej. Ilona Kovrig kojarzy obie młodsze grupy z nowymi falami
przybyszów ze wschodu, chociaż identyfikacja etniczna jest bardzo trudna, ponieważ nawet analiza
antropologiczna nie prowadzi do jednoznacznych wniosków. Ludzie pochowani w Alattyan stanowili
mieszaninę typów śródziemno-
73
morskich, nordycznych, perskich, pamirskich i mongoloidalnych, przy czym ci ostatni, rzekomo
reprezentujący czystych Awarów, stanowią tylko niewielki procent. Wydaje się więc, że potęga
awarska skupiała wiele różnorodnych plemion, które formowały się zarówno z elementów
wschodnich, jak i miejscowych.
Zasadnicze znaczenie dla poznania skomplikowanych zagadnień kulturowo-etnicznych okresu
słowiańsko-awarskiego miały badania cmentarzyska w miejscowości Devinska Nova Ves,
prowadzone w latach 1926—1933. Jan Eisner przebadał tu 875 grobów z początków osadnictwa
słowiańskiego; 27 z nich było ciałopalnych, 94 kryło jeźdźców, 35 wojowników pieszych itd. Z
cmentarzyskiem wiązała się osada na polu miejscowości Dalśie To-polite, a prawdopodobnie nie tylko
ona jedna. Analizując znaleziska i formy pochówku, Jan Eisner doszedł do wniosku, że cmentarzysko
jest dowodem bliskiego współżycia, a nawet mieszania się elementów słowiańskich z awarskimi, co
poświadcza również kronika Fredegara. Żywioł słowiański miał tutaj przewagę liczebną.
Badania Instytutu Archeologii Słowackiej Akademii Nauk w Nitrze, prowadzone już po wojnie, w
znacznym stopniu uzupełniły i wzbogaciły naszą wiedzę o tym okresie. Wykazały one, że
cmentarzyska typu słowiańsko-awarskiego znajdują się przede wszystkim na terenie południowo-
zachodniej Słowacji od Devinskiej Novej Vsi aż po Nitrę; nie są jednak zjawiskiem nieznanym także
w południowych regionach środkowej i wschodniej Słowacji. Na niektórych z nich grzebano
nieprzerwanie przez cały okres awarska, jak np. w Holiarach, gdzie Anton Toćik w latach 1952—1955
odkrył 778 grobów, w wyposażeniu których wystąpiły ozdoby głównych grup z ich fazą przejściową.
Interesujący jest fragment końskiej uprzęży w formie brązowej główki dzika, zdobionej palmetkami
na puncowanym tle; ozdoba ta anonsuje już styl blatnicko-mikulczycki, który rozwija się u progu
okresu wielkomorawskiego. W Holiarach było wprawdzie 26 grobów jeźdźców, jednak ślady
elementu awarskiego są nader nikłe, bo np. analiza antropologiczna wykazała tylko 4 procent
mongoloidów. Podobny obraz dało również cmentarzysko w miejscowości Sturovo, które Anton
Toćik przebadał w roku 1958. Tutaj również etos słowiański ma absolutną przewagę, jak można
sądzić na podstawie obrządku pogrzebowego, charakteru ofiar grobowych, w których przeważa,
podobnie jak na 74 wszystkich stanowiskach słowiańskich, ceramika tzw. typu nad-
dunajskiego, będąca niewątpliwie wytworem słowiańskim — oraz na podstawie analizy
antropologicznej. To samo stwierdzono na cmentarzysku w miejscowości Prśa, które Anton Toćik
badał w latach 1948—1954 i gdzie m.in. odkrył osadę z półziemian-kami, świadczącymi o osiadłej
ludności rolniczej; a taką byli Słowianie, nie zaś koczowniczy Awarowie.
Najstarszą fazę, przypadającą na koniec VI i pierwszą połowę VII wieku, stwierdzono na Słowacji
tylko nad Dunajem, podczas gdy cmentarzyska położone dalej na północ powstały nieco później, bo w
drugiej połowie VII wieku. Dowodem tego jest wielkie cmentarzysko w miejscowości Nove Zamky,
które w roku 1956 odkrył Anton Toćik, a które w latach 1961—1962 przebadała i opracowała Zlata
Cilinska. Znaleziono tam 514 grobów, pochodzących dopiero z fazy środkowej; dla tego okresu
typowe jest jednoczesne występowanie wyrobów z blachy i odlewanych, wśród których przeważa
motyw gryfa, podczas gdy w fazie młodszej z ozdobami odlewanymi najczęściej znajdują
zastosowanie motywy roślinne, geometryczne i figuralne. Znaleziska najmłodsze mają zaś cechy
mieszanego stylu blatnicko-mikulczyckiego, w którym łączą się tradycje miejscowe z wpływami
karolińskimi; stanowi on przejście do sztuki okresu wielkomorawskiego.
W ten sposób źródła archeologiczne obrazują niezwykłą symbiozę plemion koczowniczych,
pasterskich z osiadłymi, rolniczymi w Kotlinie Karpackiej w VI—VIII wieku; świadczą o
ekonomiczno-politycznym i kulturalnym współżyciu różniących się grup etnicznych, z których
wyłonili się jako element nośny dalszego rozwoju osiadli słowiańscy rolnicy i rzemieślnicy, kierowani
przez powstającą właśnie rodzimą warstwę wyższą. O tym jednak w następnym rozdziale.
IX. Diuie siedziby Pribiny
■
■
Mniej więcej w latach 870—873 powstał w Salzburgu dokument zwany Libellus de conversione
Bagoariorum et Caranta-norum (Książeczka o nawróceniu Bawarów i Karantan), tendencyjny
pamflet, skierowany przeciw słowiańskiemu chrześcijaństwu, wprowadzonemu przez misję Cyryla i
Metodego, a podkreślający zasługi salzburskiej metropolii kościelnej. A więc z punktu widzenia
historii krzewienia wiary nie jest to źródło szczególnie wiarygodne; zawiera ono jednak wiele
ważnych informacji na temat losów wschodniej części Wielkich Moraw, tj. dzisiejszej Słowacji i
północno-zachodnich Węgier (dawnej Panonii), gdzie po rozpadzie państwa Awarów już w pierwszej
połowie IX wieku nastąpiła interesująca ewolucja.
Wyrosło tutaj księstwo z ośrodkiem w Nitrze, a jego pierwszym znanym władcą był Pribina. Był on
jeszcze poganinem, godził się jednak na działalność misji frankońskich, pozostawał bowiem z ich
państwem w przyjaznych stosunkach. Arcybiskup salzburski Adalram, towarzysząc
wschodniofrankońskiemu królowi Ludwikowi Niemieckiemu w jego wyprawie na Bułgarów, których
panowanie za chana Kruma i Omurtaga obejmowało znaczną część dorzecza Cisy, odwiedził także
Nitrę. Należała ona wówczas do sfery działania misji metropolii salzburskiej; Adalram wyświęcił tu
około roku 828 pierwszy kościół. Świadczy on o istnieniu chrześcijaństwa w słowiańskiej
społeczności okolic Nitry, chociaż wspólnotę chrześcijańską mogła także tworzyć niewielka kolonia
kupców frankońskich. Adalramowi nie udało się jednak wówczas nawrócić samego Pribiny.
Był to prawdopodobnie jeden z powodów, dla którego Frankowie nie przyszli mu z pomocą, kiedy
około 833—836 r. zaata-
76
kował go, chrześcijański już, książę morawski Mojmir. Wygnał on wówczas Pribinę, zjednoczył
plemiona słowiańskie na terenie Moraw i Słowacji i utworzył silny organizm państwowy Wielkich
Moraw. Pribina znalazł schronienie u Ratboda, zarządcy frankońskiej Marchii Wschodniej, gdzie na
rozkaz Ludwika Niemieckiego został ochrzczony. Dzięki Ratbodowi otrzymał około roku 840 od
Ludwika Niemieckiego część Panonii wokół Balatonu jako lenno. Wybudował tutaj zamek Mosaburg
i gorliwie szerzył chrześcijaństwo — aż do roku 860, kiedy to został zabity podczas najazdu
morawskiego. Jego tron objął syn Kocelj.
Księstwo nitrańskie zachowało pewną samodzielność także jako część składowa Wielkich Moraw. Za
panowania Rościsława rządził tu jego brataniec i następca Świętopełk, za czasów którego Nitra stała
się w roku 880 siedzibą biskupa. Jak głosi dokument papieża Jana VIII, sakrę biskupią otrzymał
zausznik Świętopełka i zaciekły wróg Metodego, Wiching. Źródła pisane milczą na temat dalszych
losów Nitry — a więc znów jesteśmy skazani na wyłączne świadectwo danych archeologicznych.
Archeolodzy jeszcze przed drugą wojną światową zaczęli szukać w Nitrze siedziby Pribiny — jednak
dogłębne, systematyczne badania rozpoczęto dopiero w roku 1957 dzięki Bohuslavowi
Chropovskiemu. Koncentrowały się one nie tylko na terenie dzisiejszego miasta, lecz i w jego
okolicach. Okazało się bowiem, że istniał tu nie jeden gród, lecz cały ich kompleks, zespół warowni
broniących nitrańskiej krainy. Właściwego centrum nie udało się dotychczas zlokalizować i nie
wiadomo, czy był nim gród na Martinskim Vrchu — zboczu góry Zobor, która wznosi się nad Nitra
— czy warownia, położona w środku dzisiejszego miasta, obecnie całkowicie zabudowana.
Gród na Martinskim Vrchu, obmurowany kamiennym wałem z fosą i potężną podwójną palisadą, miał
powierzchnię dwudzies-stu hektarów i powstał, jak o tym świadczy charakter znalezisk, już w czasach
przedwielkomorawskich. Dowodzi tego także cmentarzysko z grobami wojowników z VIII wieku,
położone przed grodem; bez wątpienia byli tam grzebani członkowie drużyny wojskowej, mającej swą
siedzibę w grodzie. Na podgrodziu mieszkali rolnicy, o których obecności świadczą jamy zasobowe
— oraz rzemieślnicy, których mieszkania i warsztaty, zbudowane na planie kwadratu, ustawione były
szeregami wzdłuż szerokiej, moszczonej drogi; znaleziska dokumentują produkcję hutniczą, kowalską
i złotniczą, a także obróbkę kości i kamienia. Na te-
77
renie grodu właściwego odkryto na razie tylko cmentarz, na którym grzebano od XI do XVIII wieku.
Był on związany z romańskim kościołem św. Marcina, dzisiaj już nie istniejącym. Przy jego
fundamentach odkryto budowlę wcześniejszą, która swoim murem z piaskowca i dobrą, wapienną
zaprawą różni się zasadniczo od architektury romańskiej. Miała ona prostokątną nawę z trzema
apsydami; dwie z nich stały po bokach, tworząc plan krzyża.
Znalezisko monety Karola Łysego datuje ową budowlę na IX wiek. Nie można jednak twierdzić z całą
pewnością, że jest ona tożsama z owym kościołem, który około roku 828 wyświęcił Adal-ram, czy też
chodzi tu o jakiś inny kościół, nie zaświadczony w źródłach pisanych. Przykład Mikulćic i Starego
Miasta wskazuje, że być może w czasach wielkomorawskich istniała tu większa liczba budowli
sakralnych.
Drugi gród, położony na terenie miasta Nitry, stał na skalnym wzniesieniu, opływanym przez rzekę
Nitrę. Jej dolina, systematycznie zalewana wodami rzeki, tworzyła naturalną zaporę wokół tego
miejsca. Ponadto gród obwarowany był podwójnym ziemnym wałem, palisadą i głęboką fosą.
Prowadzenie wykopalisk w dużym stopniu utrudniała późniejsza zabudowa, która zniszczyła
większość obiektów. Mimo to jednak udało się odkryć cmentarzysko z IX wieku, a w grobach srebrne
lub pozłacane ozdoby i narzędzia żelazne typu wielkomorawskiego. Analizując umiejscowienie
grobów można wnioskować, że w zachodniej części grodu stał również kościół. Następne
cmentarzysko znaleziono po przeciwnej stronie grodziska, odkrywając jednocześnie fundamenty
wielkiej, jak dotąd, bliżej nie określonej budowli. Osadnictwo trwało tutaj jeszcze przez długi czas po
rozpadzie państwa wielkomorawskiego, szczególnie w grodzie i na podgrodziu oraz wokół kościoła
św. Stefana [Stepana]; najstarsze fazy tej ostatniej budowli sięgają X wieku i nawiązują do tradycji
architektury wielkomorawskiej.
Dzisiejszy zamek nitrański powstał dopiero w późnym średniowieczu i nie ma nic wspólnego z
siedzibą Pribiny. Bohuslav Chropovsky odkrył jednak w okolicach Nitry szereg grodów, które
najwyraźniej służyły okolicznym mieszkańcom za schronienie, a jednocześnie strzegły dróg dojścia do
właściwego centrum księstwa. Dostępu od południa bronił gród Borina, otoczony wałem ziemnym, na
podgrodziu kwitła produkcja szklarska, po której zostały piece, wielka ilość szkła i
niedokończonych wyrobów
78
szklanych. Jest to dowód, że przedmioty ze szkła nie były importowane, jak sądzono w przeszłości,
lecz wyrabiano je na miejscu.
Gród Lupka, położony na północ od Nitry, obwarowany ogromnym wałem z kamienia oraz fosą, był
ośrodkiem produkcji garncarskiej, która rozwinęła się na jego podgrodziu już w pierwszej połowie IX
wieku. Naczynia, znalezione w piecach, świadczą o wysokim poziomie technicznym wyrobów
garncarzy nitrańskich. Ich ozdoby, odkryte na niedalekim cmentarzysku, różnią się nieco od ozdób
morawskich.
Funkcję wybitnie obronną miał gród na szczycie góry Zobor, otoczony potężnym wałem z bramami,
dający się rozpoznać jeszcze obecnie. Na razie gród przebadano w stosunkowo niewielkim stopniu,
podobnie jak grodzisko na Żibrici, które najprawdopodobniej strzegło innego ważnego szlaku do
Nitry.
O znaczeniu okręgu nitrańskiego świadczy nie tylko owo niezwykłe skupienie grodów, ale także
koncentracja nieobronnych osad rolniczych i rzemieślniczych, których w okolicach Nitry odkryto aż
dwanaście. Władza książęca, rozciągająca się szeroko wokół Nitry, opierała się o sieć grodów,
rozmieszczonych w strategicznych miejscach po całej południowo-zachodniej Słowacji. Należy do
nich np. Pobiedim na środkowym Poważu. Darina Bia-lekova odkryła tu potężny, otoczony wałami i
chroniony przez bagniska ośrodek rzemieślniczo-handlowy z siedzibą feudała oraz osadą i
cmentarzem, które były obwarowane nieco skromniej. Szczególnie istotne znaczenie miały grody w
okolicach Bramy Bratysławskiej, gdyż prowadziły tamtędy ważne przeprawy przez Dunaj. Spośród
nich wyróżniał się Devin oraz inny gród, wznoszący się na miejscu dzisiejszego Zamku
Bratysławskiego. Prastary Devin u zlewu Morawy z Dunajem spełniał przede wszystkim funkcję
wojskową; prawdopodobnie jest on tożsamy z Do-winą, którą w roku 864 wymieniają roczniki
fuldajskie — w związku z tym, że tutaj Świętopełk ze swym wojskiem zatopił łodzie frankońskie.
Północnego przedpola Devina na zachodnich stokach Małych Karpat strzegły dwa grody koło
Deyinskiej No-vej Vsi — „Na pieskach" i „Nad łomom". Gród bratysławski wspomniany jest w
rocznikach salzburskich jako Brezalauspurc, pod którym w roku 907 rozegrała się decydująca bitwa
między Bawarami a Węgrami. Badania odsłoniły drewniano-ziemne obwarowania, domy mieszkalne
o kamiennych fundamentach, cmentarzysko, a zwłaszcza pozostałości trójnawowej bazyliki z ostat-
79
•niego trzydziestolecia IX wieku, która stała na najwyższym miejscu grodu. Jej istnienie dowodzi, że
gród bratysławski odgrywał już wówczas niepoślednią rolę i nie był zwykłą warownią przygraniczną.
Niektóre znaleziska słowiańskie mają wielkie znaczenie dla odtworzenia procesu przekształcenia się
epoki słowiańsko-awarskiej w wielkomorawską. Na przykład na cmentarzysku z końca VIII wieku,
znajdującym się koło miejscowości Żitavska Toń w pobliżu Komarna, które przebadali Vojtech
Budinsky-Krićka i Zlata Cilinska, po raz pierwszy pojawiły się elementy zdobnicze w formie masek
ludzkich (na okuciu uzdy); jest to motyw, który stał się wielce popularny w najstarszej fazie
wielkomorawskie-go rzemiosła artystycznego w pierwszej połowie IX wieku. Do najbardziej
typowych przykładów tego rodzaju należy wspaniały miecz i okucia pasa z Blatnicy w północno-
zachodniej Słowacji. Rękojeść miecza zdobiona jest wzorami geometrycznymi z maskami na pół
ludzkimi, na pół zwierzęcymi, wykonanymi techniką platerowania i dziwerowania. Znalezisko to stało
się punktem wyjścia do zidentyfikowania stylu przejściowego, blatni-cko-mikulczyckiego, o którym
już wspominaliśmy. Ma tutaj zastosowanie ornament ryty, zwykle kombinowany z wybijaniem i
wcięciami oraz dziwerowaniem, do czego przede wszystkim używano srebra. Ulubionymi motywami
były właśnie maski ludzkie, a także oranci, z którymi spotykaliśmy się już w Mikulći-cach. Nowsze
badania wykazały, że przedmioty te powstały na przełomie VIII i IX wieku na terytorium morawsko-
słowackim jako przejaw nieprzerwanego rozwoju kulturalnego i etnicznego ludności słowiańskiej.
Wspomnieliśmy już o tym, że książę Pribina po wygnaniu z Nitry założył nad Balatonem zamek
Mosaburg, skąd, zależny od państwa frankońskiego, władał Panonią. Po jego śmierci księstwo objął
jego syn Kocelj, który odegrał wybitną rolę w działalności misyjnej Cyryla i Metodego oraz w
szerzeniu słowiańskiej liturgii i piśmiennictwa. Kocelj był gorliwym chrześcijaninem. Według
świadectwa Conversio w jego państwie było prawie trzydzieści kościołów podlegających jurysdykcji
biskupa salzburskiego. Kocelj jednak był gorącym zwolennikiem słowiańskiego pisma i
słowiańskiego obrządku; powitał więc bardzo przyjaźnie obu braci sołuńskich, wędrujących z Moraw
do Rzymu 80
Zatrzymał ich w swojej siedzibie i powierzył im około pięćdziesięciu uczniów. Ambicją jego było
założenie w Panonii samodzielnej diecezji. Dlatego też po śmierci Konstantyna (Cyryla) w Rzymie
zabiegał o powrót Metodego, którego papież Hadrian II posłał w roku 869 do Panonii jako swego
legata, nadając mu godność arcybiskupa panońskiego i morawskiego, z siedzibą w starym ośrodku
kultowym Sirmium (dziś Sremska Mitrovica w północnej Jugosławii). Wzbudziło to zawiść biskupów
bawarskich, którzy w latach 870—873 więzili Metodego. Sam Kocelj poległ w boju z Chorwatami w
roku 876. Jego państwo opanował później morawski książę Świętopełk, który dzięki temu rozszerzył
granice swego władztwa aż do Drawy.
Widownią owych dziejów był Mosaburg Pribiny, zbudowany w podmokłej dolinie rzeki Zala. Po
długoletnich staraniach historyków i archeologów udało się utożsamić go z grodziskiem, leżącym w
pobliżu miejscowości Zalavar, mniej więcej dziewięć kilometrów na południowy zachód od Balatonu.
Jako pierwszy zwrócił uwagę na to miejsce w roku 1841 poeta i budziciel narodowego ducha, Jan
Kollar. Drobne wykopaliska prowadzono tu już w XIX wieku, jednak znaczenie podstawowe miały
dopiero prace badawcze archeologów węgierskich: Aladara Radnótiego z lat 1946—1948, a
szczególnie Gśzy Fehśra z lat 1951—1954. W tych ostatnich brała też udział Agnes Sós; ona to po
śmierci Fehera opracowała jego badania, opublikowała je w roku 1963, a następnie sama
kontynuowała wykopaliska w latach 1961— —1967. Informacje, podane niżej, pochodzą z jej
książek.
Gniazdo Pribiny i Kocelja było świetnie chronione przez rozgałęzione, bagniste ramiona Zali, z
których wyłaniały się ostrowy, stanowiące dobre tereny do zamieszkania. Największy z nich, na który
Fehśr i Sós zwrócili szczególną uwagę, nazywa się Var-sziget (Wyspa Zamkowa). Inną wyspą,
zasiedloną w IX wieku, zbadaną tym razem przez Aladara Radnótiego, był Rśceskiit. Przekopywano
również osadę Zalavar, gdzie odkryto domy i cmentarzysko z X—XI wieku, tj. z czasów, kiedy kraj
był już zajęty przez Węgrów.
Badania na Varsziget utrudniał znacznie fakt, że wyspa była zamieszkana aż do XVII wieku, co było
powodem częściowego zniszczenia najstarszych warstw osadniczych. Mimo to jednak można było
rozpoznać resztki umocnienia drewniano-ziemnego z bramą od strony wschodniej, którą od zewnątrz
chroniła baszta o identycznej konstrukcji, z jaką spotykamy się w ówczes- 81
6 — Świat dawnycSi Słowian
nych grodach czeskich; z tą jedynie różnicą, że w Mosaburgu nie użyto kamienia. Również
mieszkania budowano z drewna. Były to połziemianki albo chaty naziemne, najczęściej o konstrukcji
zrębowej. Zostały po nich tylko jamy po palach albo miejsca pokryte popiołem i węgielkami. Z
cmentarzyska z ozdobami wielko-morawskimi pozostał tylko jego skraj. Środka cmentarza należy
doszukiwać się bardziej na zachód, gdzie najprawdopodobniej stał również kościół Pribiny pod
wezwaniem Najświętszej Marii Panny wymieniony w Conversio. Groby położone najdalej na wschód
wpuszczone były w ruiny spalonych domów. Pożar musiał więc nastąpić już w IX wieku — jak
można się domyślać, podczas któregoś z najazdów morawskich.
Najwybitniejszym odkryciem Aladara Radnótiego na wyspie Receskut były fundamenty bazyliki
trójnawowej, kilkakrotnie przebudowywanej. Pierwotnie była ona na planie prostokąta z filarami,
rozdzielającymi nawy, z trójkonchowym prezbiterium i kwadratowym baptysterium, dobudowanym
do południowo-za-chodniego naroża kościoła. Na mury, składające się z bloków i płaskich kamieni,
użyto wtórnie, podobnie jak w kościołach morawskich, materiałów budowlanych z czasów rzymskich.
Agnes Sós poddała później rewizji początkowe datowanie bazyliki na czasy Pribiny. Okazało się
bowiem, że budowla kamienna przykrywa kościół starszy, drewniany, w którym wyróżniono dwie
fazy: starsza, z przełomu VIII i IX wieku, miała prawdopodobnie związek z misjami z zachodu, a
dopiero młodsza, o konstrukcji kamienno-drewnianej, może być utożsamiana z Pribinowym kościołem
św. Jana Chrzciciela. Do tego kościoła należało cmentarzysko o typie identycznym jak na Varsziget.
Bazylika kamienna zaś powstała dopiero w XI wieku.
Mosaburg-Zalavar stanowił centrum Panonii aż do schyłku IX wieku, kiedy to w stepach Wielkiej
Niziny Węgierskiej pojawiają się nowi zdobywcy: koczowniczy Madziarzy. Jak wszyscy poprzedni
nomadzi, przeniknęli oni tutaj przełęczami Karpat ze stepów ukraińskich, aby w Kotlinie Karpackiej,
przede wszystkim w jej części wschodniej, założyć bazę, z której wychodziły ich łupieżcze najazdy,
nękające całą Europę Środkową aż do południowych Niemiec i północnych Włoch. Państwo
Wielkomo-rawskie, rozdarte przez zwaśnionych następców Świętopełka, zostało unicestwione przez
Madziarów; wszystkie silne i bogate ośrodki zanikły. Jest jednak rzeczą zastanawiającą, że najazdy
węgierskie w zasadzie nie tknęły ówczesnej siedziby Pribiny i Ko-
eelja, położonej w bagnach Zali. Jak wykazały badania G. Fe-hera i A. Sós, ludność słowiańska nie
opuściła tego miejsca, chociaż w zmienionej sytuacji znacznie zubożała. Utrzymała się zarówno
antropologicznie jak i kulturowo także w XI wieku, chociaż w tym czasie gdzie indziej doszło już do
wymieszania elementu słowiańskiego z węgierskim, czego odzwierciedleniem archeologicznym jest
tzw. kultura bijelobrdowska. Tamtejszy kościół prawdopodobnie także pełnił nadal swą funkcję; wiara
chrześcijańska uległa chyba jednak regresowi, bo przy pochówkach zmarłych pojawiają się znów
niektóre zwyczaje pogańskie. Gdy w końcu X wieku po ustaniu najazdów uformowało się państwo
węgierskie, a koczownicy osiedlili się i za pośrednictwem Słowian przyjęli chrześcijaństwo, na
Varsziget w Mosaburgu za czasów króla św. Stefana zbudowano warowny klasztor, którego resztki
odkopano podczas badań. Prócz tego odkryto kaplicę cmentarną, która swoim dobrze nam znanym
planem prostokąta z półokrągłą apsydą nawiązuje do dawnej tradycji naddunajskiej i
wielkomorawskiej. Tak oto Mosaburg Pribiny nawet w dwieście lat po śmierci swego założyciela
wciąż jeszcze był ważnym ośrodkiem kultowym i politycznym, stanowiącym słowiański wkład do
kultury narodu węgierskiego.
X. Od prymitywnego schronienia do pańskiej siedziby
Dawno już minęły czasy, w których archeolodzy interesowali się jedynie obiektami atrakcyjnymi,
znanymi z historii albo znaleziskami o wielkiej wartości artystycznej. Burzliwy rozwój archeologii i
udoskonalenie jej metod badawczych sprawiły, że w ostatnich dziesięcioleciach zwrócono baczniejszą
uwagę na problemy ogólnohistoryczne — zwłaszcza dotyczące okresów niedostatecznie
naświetlonych przez źródła pisane. By przeniknąć mrok dziejów, nie wystarczy studiowanie zabytków
architektury lub przedmiotów unikalnych. Trzeba gromadzić fakty, spostrzeżenia i obserwacje. Nie da
się ich eksponować w muzealnych gablotach, lecz mają one znaczenie dla poznawania życia
gospodarczego i społecznego minionych epok. Źródła archeologiczne mogą tu udzielić wielu
informacji. Dla epoki wczesnego średniowiecza, które jest przedmiotem naszych zainteresowań,
ważnymi źródłami są grody i osady. Badania skupiają się tu nie tylko na problemach technicznych,
dotyczących budowy umocnień lub mieszkań, lecz również na ich rozplanowaniu, wzajemnym
stosunku obiektów, dowodach różnic społecznych, systemie gospodarki itd. Dany obiekt trzeba więc
badać w miarę możliwości kompleksowo, łącznie z całym jego zapleczem.
Przykładem takiego podejścia do obiektu archeologicznego są badania dolnołużyckiego grodziska
Tornow i osad je otaczających. Należało ono do plemiennego terytorium Łużyczan, które od północy
ograniczały Błota (Spreewald), od południa pagórki Wału Łużyckiego, oddzielające Górne Łużyce od
Dolnych, na zachodzie rzeka Dahme, a na wschodzie zakole środkowej Sprewy koło Chociebuża
(Cottbus). Jest to płaska, podmokła kraina, któ-
84
rą ongiś szerokie pasy leśne oddzielały od innych terytoriów plemiennych: Milczan na południu,
Sprewian na północy, Słubian (Selpuli) na wschodzie, Niżan na zachodzie. Łużyce, podobnie jak inne
tereny niegdyś słowiańskie w tej części NRD, usiane są małymi grodziskami na planie okrągłym,
nierzadko o średnicy zaledwie 30—40 m, oddalonymi od siebie o 3—4 km. Na ogół pochodzą one z
czasów, kiedy plemię Łużyczan było jeszcze niezawisłe, nim od X wieku stało się na przemian częścią
niemieckiego bądź polskiego państwa feudalnego. O Łużyczanach (Lusizi) po raz pierwszy wspomina
w połowie IX wieku tzw. Geograf Bawarski, który wylicza na ich terytorium dwadzieścia osad grodo-
wych; warto podkreślić, że liczba ta zgadza się (w odróżnieniu od innych jego danych) ze stanem,
stwierdzonym przez archeologów. Kronikarz Thietmar Merseburski wymienia ośrodek grodowy
Liubusua, który w roku 932 został zdobyty przez Henryka I. Nazwy pozostałych grodów nie są nam
znane, lecz bez wątpienia jednym z nich był Tornow w powiecie Calau.
Bezpośrednim impulsem rozpoczęcia badań było zagrożenie miejsca przez odkrywkową kopalnię
węgla brunatnego; wymienione grodzisko leżało w samym środku terenu, gdzie planowano in-
tensyfikację prac wydobywczych. Dlatego Instytut Prahistorii i Wczesnego Średniowiecza
Niemieckiej Akademii Nauk w Berlinie podjął tu w latach 1961—1962 badania, prowadzone przez
Joachima Herrmanna. Później, w latach 1965—1967, przebadano również okoliczne osady, uzyskując
obraz zespołu osadniczego, który umożliwił doniosłe konstatacje na temat stosunków spo-łeczno-
ekonomicznych prasłowiańskich Łużyc.
Grodzisko zostało założone na piaszczystym wzniesieniu w rozlewisku rzeki Schrake. Badania
paleobotaniczne i analiza pyłkowa ustaliły, że pierwotnie było to miejsce porośnięte krzakami, które
wypalono. Grodzisko zachowało się w stosunkowo dobrym stanie; jeszcze dziś jego umocnienia
wystają pięć metrów ponad okoliczny teren. Stwierdzono dwie fazy budowlane, przejawiające się
zarówno w konstrukcji obwarowań, jak i w zabudowie. Starszy gród wzniesiono z grubo ciosanych
dębowych pni i bierwion, układanych techniką rusztową aż do wysokości 5—6 m, przy czym
szczeliny między belkami wypełniano gliną. Od czoła na wysokości około 3,5 m przebiegał kryty
pomost dla obrońców. Cała zewnętrzna strona umocnień oblepiona była gliną, która chroniła je przed
wpływami atmosferycznymi i utrudniała nieprzyjacielowi wdrapanie się na wał lub podłożenie ognia.
Przed
85
umocnieniem wykopano fosę, zaopatrzoną w palisadę, a sięgającą aż do wody podskórnej. Od strony
południowej korpus umocnień przerywała brama w formie tunelu, do której wchodziło się po
drewnianym moście, przerzuconym nad fosą. Od frontu brama ta zamknięta była potężnymi wrotami;
można przyjąć, iż podobne zabezpieczenie istniało także od strony wewnętrznej, gdzie tunel kończył
się załamaniem, biegnącym pod kątem prostym.
Dolna część wałów rozszerzała się od strony wewnętrznej, a w ich obwodzie krył się ciąg około 30—
35 pustych komór, coś w rodzaju kazamatów, służących za mieszkanie tym, którzy w razie
niebezpieczeństwa kryli się w grodzie. O tymczasowości użytkowania tych pomieszczeń świadczy
fakt, że nie znaleziono w nich śladów trwalszego zamieszkania. Kazamaty te zmniejszyły
powierzchnię wewnętrzną grodu do koła o średnicy 25 m. Pośrodku grodu wydrążono studnię z
oszalowaniem w formie prostokątnej skrzyni z dębowych belek, zapartych po rogach palami. Czystość
dna zabezpieczała kamienna wykładzina. Niewielkie zagłębienie w pobliżu studni, zawierające grubą
warstwę zwęglonego zboża, pełniło najwyraźniej rolę spichrza. W północno-zachodniej części
dziedzińca stał drewniany budynek na planie prostokątnym, którego nie można określić inaczej niż
jako młyn, ponieważ w jego wnętrzu znaleziono jedynie kamienne żarna do mielenia zboża, tkwiące w
niewielkiej jamie. Joachim Herr-mann stwierdził jedyne stałe mieszkanie w pobliżu bramy. Był to
również budynek drewniany, prawdopodobnie piętrowy; tutaj na piętrze przechowywano zboże i inne
zapasy, które podczas pożaru runęły na parter. Wielka liczba znalezisk na terenie tego domostwa
świadczy o jego stałym zamieszkiwaniu. Można się domyślać, że przebywała tu rodzina naczelnika
albo administratora. Byli to jedyni stali mieszkańcy, podczas gdy ludzie z okolicznych osad chronili
się w grodowych kazamatach tylko w razie nagłego niebezpieczeństwa.
Analiza zwęglonego zboża z budynku koło bramy poświadcza ciekawe realia życia gospodarczego.
Wśród ziaren rozpoznano żyto, pszenicę i jęczmień, zawsze z pewną domieszką wcześniejszych
plonów zebranych na tym samym polu. Dzięki temu można było zrekonstruować cykl zasiewów w
następującej kolejności: jęczmień-pszenica-żyto-proso. Zboże pochodziło co najmniej z czterech pól, a
więc z różnych gospodarstw, które zaopatrywały mieszkańców grodu. Spostrzeżenie to potwierdza
również ceramika,
86
wykonana na około dziesięciu różnych kołach garncarskich. Takie stwierdzenia prowadzą do
określenia funkcji grodu i stosunków społecznych, jakich była ona odzwierciedleniem. Ostateczny
wniosek można wysnuć, gdy gród starszy porówna się z jego młodszą fazą (wg Herrmanna Tornow
B).
Gród pierwotny został pochłonięty przez pożar, i to chyba bardzo gwałtowny, bo mieszkańcy nie
zdążyli nawet wynieść zapasów, które spłonęły. Prawdopodobnie była to niespodziewana napaść, w
momencie, gdy fortyfikacje nie były dostatecznie pilnowane — chociaż nie można także wykluczyć
nieszczęśliwego wypadku. Nowy gród został wybudowany dość szybko, bezpośrednio na ruinach
poprzedniego. Zachował także jego ogólny układ, tylko w nieco większej skali. Dokonało się to
przede wszystkim przez zbudowanie potężniejszych obwarowań, zajmujących 88 procent całej
powierzchni budowli, kosztem przestrzeni wewnętrznej, która zmniejszyła się. Nowe obwarowania
opierały się o zachowane jądro dawnych umocnień, których ruiny zostały częściowo odrestaurowane,
a cała konstrukcja rozszerzona w fundamentach do 12 metrów i podwyższona mniej więcej do 9 m.
Górny pomost obmurowano z zewnątrz nie obrobionymi kamieniami. Prócz tych zmian konstrukcja
fortyfikacji zachowała dawną formę. Również wejście do grodu zbudowano w kształcie tunelu;
przebito je tylko w innym miejscu i nieco wyżej, do bramy trzeba więc było wchodzić po rampie.
Najciekawszej ewolucji uległa jednak zabudowa wewnętrzna. Zamiast kazamatów powstało
dziewiętnaście spichlerzy z korytarzowym obejściem, zbudowanych na wewnętrznym obwodzie
murów techniką zrębową i palową. Na pięterkach owych spichlerzy składano kamienie żarnowe,
wielkie gliniane prażnice (rodzaj brytfanny), naczynia, drewniane skrzynie i beczki, kosze i wielkie
zapasy zboża, częściowo nawet zmielonego. Jedynie trzy z tych obiektów w swym dolnym poziomie
służyły jako pomieszczenia mieszkalne, reszta parteru nie nadawała się do mieszkania z powodu
licznych pionowych słupów nośnych. Spichlerze zajmowały znaczną część wewnętrznej powierzchni
grodu, która zmalała w ten sposób do kolistej przestrzeni o średnicy zaledwie 14—16 m. Stał tu
jedynie drewniany budyneczek ze studnią. Był on stosunkowo duży (7x4,5 m), postawiony na zrąb;
miał dwie oszalowane piwniczki, małą dobudówkę przy ścianie zachodniej i wejście, zwrócone ku
studni. Miał on również górne piętro, a w odróżnieniu od obiektów na obwodzie fortyfikacji służył
przede wszystkim za mieszkanie.
87
Joachim Herrmann twierdzi, że różnice między starszą a młodszą fazą Tomowa można wytłumaczyć
jedynie zmianą stosunków społecznych. Większa powierzchnia wewnętrzna starszego grodu,
strzeżonego tylko przez zarządcę i jego rodzinę, z możliwością chwilowego zamieszkania większej
liczby ludzi wraz z ich dobytkiem, wskazuje na funkcję schronu dla okolicznej ludności rolniczej o
niewielkim jeszcze zróżnicowaniu społecznym. W drugiej fazie powierzchnia grodu zabudowana
została tak, że dla dużej liczby osób nie było już miejsca. Centrum grodu zajmowała siedziba pana
grodu i jego małej drużyny, składającej się z około dwudziestu ludzi, zajmujących trzy pomieszczenia
na obwodzie wałów, podczas gdy reszta komór służyła jako magazyny żywności, głównie zboża, które
prawdopodobnie pochodziło z danin podporządkowanej ludności okolicznej. W ten sposób zdo-
bywano również bydło (którego kości tworzą znaczny procent odpadków), miód, len, skóry, tekstylia i
wyroby rzemieślników wiejskich, przede wszystkim ceramikę, narzędzia żelazne i broń, wyroby
koszykarskie, bednarskie i ciesielskie. Dzięki stosunkom handlowym pozyskiwano kamienie żarnowe,
prawie wszystkie wyrobione z porfiru występującego w okolicy Rochlitz w zachodniej Saksonii, na
terytorium plemienia Chudziców (Chutizi).
Joachim Herrmann, biorąc za podstawę analizę znalezisk, uzupełnioną analizą węgla radioaktywnego
C14, datuje starszy gród w Tornow na VII—VIII wiek; młodszy zaś powstał w końcu VIII wieku i nie
przetrwał pierwszej połowy IX wieku, kiedy to poszedł z dymem.
Badania grodziska umożliwiły wgląd w sposób życia Słowian łużyckich w VII—IX wieku. Na tym
jednak nie zakończyła się praca archeologów. Już w początkowej fazie wykopalisk natrafiali oni na
ślady osadnictwa poza grodem, na polu Borchelt — i dalej, na południowy zachód, w miejscu
Lutjenberg, a także na terenie wsi Tornow, która leży na północ od grodu. Ponieważ cały ten obszar
objąć miały prace górnicze, przebadano systematycznie wszystkie trzy stanowiska.
Miejsce Borchelt, leżące bezpośrednio przed fortyfikacjami grodu, zamieszkane było przez ludność
germańską już w czasach rzymskich, czyli w III—IV wieku naszej ery. W skomplikowanej sytuacji
stratygraficznej archeologom udało się rozróżnić dwie fazy owej starszej osady i cztery fazy
późniejszej osady słowiańskiej, z której pierwsze dwie są w zasadzie tożsame z dwiema fazami grodu.
88
W osadzie najstarszej (A) stało dwanaście sporych drewnianych chat o konstrukcji słupowej ze
ścianami z dyli lub bierwion; w niektórych wypadkach również plecionymi z wikliny. O-prócz tego
znajdowała się tu większa liczba niewielkich obiektów słupowych, służących do celów gospodarskich,
a także zasobowych, o ścianach wyplatanych wikliną. Mieszkańcy czerpali wodę z dwóch studni:
jedna z nich była obudowana przez wydrążony pień dębowy, wpuszczony w ziemię, druga zaś miała
formę prostokątnej skrzyni. W północno-wschodniej części osady natrafiono na ślady wytwórczości
garncarskiej i hutniczej (piece); prawdopodobnie więc pracował tutaj również kowal. Część
mieszkalna zajmowała stosunkowo dużą powierzchnię, łącząc się wraz z innymi obiektami w osiem
gospodarstw, których właścicielami były prawdopodobnie poszczególne wielkie rodziny. Joachim
Herrmann, biorąc za podstawę ogólną powierzchnię mieszkalną, szacuje liczbę mieszkańców na
trzysta osób.
Starsza osada spłonęła razem z grodem A. Osada B, która wyrosła na jej miejscu, chociaż była
podobnie rozplanowana, miała z gruntu odmienny typ mieszkań. Znikły wielkie domy słupowe, a ich
miejsce zajął szereg mniejszych chat, których całkowita powierzchnia mieszkalna była prawie o
połowę mniejsza. Liczba mieszkańców wynosiła około 170 osób. O pewnej kontynuacji o-sadnictwa
świadczy fakt, że i w nowym Siedliszczu warsztaty grupowały się tam, gdzie były przedtem, tj. w
północno-wschodniej części osady. W zagrodach jednak nie gospodarzyły już wielkie rodziny, jak to
było dawniej. Ogół mieszkańców stał się zawisły od pana grodu, którym najprawdopodobniej był
dawniejszy zarządca; do niego to należało domostwo, położone w pobliżu bramy wjazdowej.
Gdy około pierwszej połowy IX wieku spłonął młodszy gród w Tornow, jego los podzieliła także
osada B w Borchelt. Mimo że grodu nie odbudowano, życie w osadzie toczyło się dalej. Chaty trzeciej
fazy rozwojowej (C), datowanej na IX—X wiek, prawie we wszystkich przypadkach zmniejszyły
swoje rozmiary z wyjątkiem jednej zagrody, która została poszerzona o duży dom mieszkalny z
kamienną posadzką. Widocznie tutaj przeprowadził się dawny grododzierżca. Życie gospodarcze w
pewnym stopniu przesunęło się w kierunku hodowli bydła. Stan ten utrzymał się aż do końca XII lub
do początku XIII wieku (czwarta faza D).
Także osada Lutjenberg, leżąca na płaskim wzniesieniu na po-
89
łudniowy wschód od Tornowa istniała już w okresie późnorzym-skim. Osadnicy germańscy
pozostawili tu ślady swojego pobytu w III—V wieku. Po ich odejściu pojawia się w VI wieku pierw-
sza fala ludności słowiańskiej, która założyła w Liitjenbergu najstarszą osadę słowiańską w całym
regionie wokół Tornowa. Zostały po niej owalne jamy bez dołów słupowych jako resztki chat
zrębowych oraz znaleziska prymitywnej, nie zdobionej ceramiki, bliskiej typowi praskiemu. Jeszcze w
ciągu VI wieku przybywają tu następni Słowianie, mający doskonalszą ceramikę i inne typy domostw.
Zakładają gród A z przyległą osadą Bor-chelt; w jakiś czas później wyrasta druga osada Liitjenberg,
która zastąpiła osadę pierwszych przybyszów. Dzieliła ona losy grodu, chociaż zanikła wcześniej. W
czasach, gdy już stał późniejszy gród i osada Borchelt B, czyli w pierwszej połowie IX wieku,
założono kolejne Siedliszcze w pobliżu wsi Tornow, na północ od grodu. Przetrwało ono upadek
grodu i istniało aż do przełomu XII i XIII wieku, kiedy przybyli tu pierwsi koloniści zachodni.
Badania grodziska w Tornowie, jak również pobliskiego grodziska w Vorbergu, gdzie stwierdzono
analogiczną sytuację, chociaż prace były mniej rozległe, przyniosły jednak dalsze rezultaty.
Joachimowi Herrmannowi udało się wydzielić ceramikę typu tornowskiego. Jej zasięg upoważnia nas
do niektórych konstatacji chronologicznych i etnologicznych. Charakterystyczne dla typu
tornowskiego naczynia dwustożkowe, formowane starannie na kole garncarskim i zdobione
najczęściej ornamentem pasowym, pojawiają się przede wszystkim na Łużycach i środkowym Nad-
odrzu — a więc w okolicach, które wówczas pokrywały się z terytorium plemiennym Łużyczan,
Słubian, Dziadoszan i być może także Milczan. Znaleziska towarzyszące, jak ostrogi z
haczykowatymi zaczepami i inne wyroby metalowe z okresu słowiańsko--awarskiego umożliwiają
nam datowanie tej ceramiki na VII— —VIII wiek. W wieku IX—X ceramika ta zanika. Jej geneza,
zdaniem niektórych badaczy, sięga epoki wędrówek ludów na terenie Śląska i Małopolski,
dokumentując tym sposobem pewne przemieszczenia plemienne ku Odrze i Łużycom. Dopiero tam, w
okresie swego rozkwitu, stała się przejawem odrębności kulturowej i społeczno-ekonomicznej pewnej
grupy, różniącej się od kultur sąsiednich regionów, jak np. serbskiej nad Łabą i Soławą, ze
znaleziskami ceramiki typu praskiego, która przenikała tam z Czech doliną Łaby. Takich grup
kulturowych rysuje się
90
więcej na terenach Słowian Połabskich i Nadbałtyckich. W regionie meklembursko-pomorskim
rozpowszechnił się typ zwany feldberskim (od miejscowości Feldberg), reprezentujący plemiona
Chyżan, Czrezpienian, Dołężan (Dolenców), Redarów, Morzyczan i Wkrzan Od niego z kolei
odróżnia się grupa znalezisk znad środkowej Haweli i dolnej Sprewy, gdzie zamieszkiwali Hawela-
nie, Sprewianie i Płonie, a także grupy z zachodniej Meklemburgii i wschodniego Holsztynu, które
były domeną bitnych plemion obodrzyckich.
Dzieło Joachima Herrmanna i jego współpracowników, wsrod których są także przyrodnicy,
określający resztki roślin, minerały kości zwierzęce, warunki glebowe itd. stanowi dobitny przykład
tego, jak kompleksowe badania archeologiczne, które me omijają zagadnień historycznych, nie tylko
rekonstruują złożone procesy osadnicze, zaszłe w ciągu stuleci, ale również przyczyniają się do
poznania stosunków etnicznych, ekonomicznych i społecznych, o których źródła pisane na ogół
milczą.
XI. Dreumiane grody
TU
Meklemburgii
Kiedy Ibrahim ibn Jakub, wykształcony Żyd z mauretańskiej Hiszpanii, a może z północnej Afryki,
poseł kordobańskiego kalifa al Hakama II, podróżował w latach 965—966 po krajach zamieszkanych
przez plemiona zachodniosłowiańskie, zanotował wiele interesujących obserwacji z życia codziennego
tubylców, które dziś dla historyka i archeologa są niezwykle cennym źródłem wiedzy. W czasie
podróży z dworu cesarza Ottona I przez Magdeburg do siedziby króla Obodrzyców Nakona w
Mechlinie widział wiele drewnianych grodów słowiańskich, które temu wychowankowi rozwiniętej
kultury śródziemnomorskiej o architekturze kamiennej musiały wydać się nader egzotyczne.
Wysłuchał objaśnień, jak taka siedziba powstaje, i zapisał w diariuszu: „Słowianie budują większość
swych grodów w ten oto sposób: idą na łąki bogate w wodę, wytyczają tam miejsce okrągłe albo
czworograniaste w zależności od formy i powierzchni grodu, jaki zamierzają budować, kopią wokół
rów i nawarstwiają wykopaną ziemię, umacniając ją żerdziami i palami na sposób baszt, aż wały
osiągną pożądaną wysokość. Wytyczają również bramę do grodu, od której strony chcą, a po
drewnianym moście wchodzą i wychodzą"... Świadectwo Ibrahima, którego rękopis odkryto w
pewnym konstantynopolitańskim meczecie dopiero w roku 1875, czekało na weryfikację niemal tysiąc
lat.
Nigdzie chyba nie ma tylu szczątków grodów wczesnośredniowiecznych, co na słowiańskiej
północy, w krainie wymarłych Obodrzyców, Wieletów (Luciców); jedynie na niewielkim raczej
terytorium Meklemburgii naliczono ich 194. Owi świadkowie dra- matycznych, bohaterskich walk
plemion nadbałtyckich i połab-
92
skich z nawałą Franków, Sasów, Duńczyków i Polaków należą do jednej z cech charakterystycznych
pięknej Meklemburgii, gdzie rzeki, jeziora, wsie i miasta noszą do dziś słowiańskie nazwy. Z grodów
pozostały tylko nasypy, ukryte na zalesionych pagórkach, w nieprzystępnych mokradłach, na
półwyspach i wyspach licznych jezior, ocienionych melancholijnymi sosnami albo podmokłymi
lasami liściastymi. Pod zarośniętymi wałami kryje się jednak bardzo wiele...
Słowianie zasiedlili niepostrzeżenie te pierwotnie germańskie krainy gdzieś u schyłku epoki wędrówki
ludów, kiedy impet plemion germańskich zwrócił się na zachód i południe, na tereny o wysokiej
kulturze, jeszcze niedawno należące do imperium rzymskiego, środkową i wschodnią Europę zaś
szarpały niszczycielskie najazdy koczowników huńskich i awarskich. Słowianie zaczęli budować
grody wkrótce po swoim przybyciu, tj. w VII— —VIII wieku, najpierw jako schronienia w
niespokojnych czasach waśni międzyplemiennych, a później jako ostoję miejscowych władców,
organizujących obronę przeciw niebezpieczeństwom z zewnątrz i rywalizujących między sobą o
panowanie nad rozdrobnionymi szczepami. Niebawem powstały dwa wielkie związki plemienne —
Obodrzyców na zachodzie i Wieletów (Luciców) na wschodzie; pod ich przywództwem Słowianie aż
do XII wieku stawiali opór narastającej przewadze sąsiadów, stojących wyżej pod względem
organizacji politycznej i wojskowej. W tym okresie zamiera życie w ich grodach, najczęściej
wyrabowanych i spalonych. Dopiero w połowie XIX wieku zainteresowano się ruinami. Jako
pierwszy dostrzegł je i zaczął opisywać archiwista schweriński Georg Lisch, który próbował
identyfikować je z grodami wymienionymi w źródłach historycznych. Do jego idei nawiązał później
Robert Beltz; gromadząc wiele informacji o zabytkach dał podstawy do poznania pradziejowej i
słowiańskiej przeszłości Meklemburgii. Szczególną jego zasługą jest zlokalizowanie i naniesienie na
mapę grodów słowiańskich. Jednocześnie analogiczną pracę na terytorium Pomorzan wykonał Otto
Kunkel. Rzeczywiste badania, chociaż w ograniczonym zakresie, miały jednak miejsce dopiero po
pierwszej wojnie światowej. Zainicjował je Karl Schuchhardt, który w roku 1921 przekopał gród ze
sławną świątynią Swiętowita w Arkonie na wyspie Rugii, a w roku następnym gród Feldberg, który
utożsamiał ze świątynią słowiańskiego boga Swarożyca, ze sławną Retrą. O tych obiektach powiemy
w następnym rozdziale. Oprócz niego w roku 1935 pro-
93
wadził badania na tym terenie Willi Bastian, a mianowicie w Alt--Gaarz, w domniemanym Reriku,
spustoszonym w roku 808 przez Duńczyków. Jednak właściwy początek systematycznych badań
słowiańskich grodzisk nadbałtyckich stanowią dopiero rozległe wykopaliska archeologa
schwerińskiego Ewalda Schuldta w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych bieżącego stulecia.
Schuldt podjął badania nad terytorium jednego z głównych plemion związku lutyckiego —
Czrezpienian (Circipani), którzy zamieszkiwali podmokłą krainę między rzekami Reknicą (Recknitz),
Trebelem i Pianą (Peene). Stąd też wywodzi się ich nazwa, oznaczająca „tych, którzy mieszkają za
Pianą". Pierwsze badania podjął Schuldt w latach 1950—1953 na grodzisku Teterów; następne,
szczególnie doniosłe, w latach 1956—1961 w Behren-Lubchin; w roku 1962 badał grodzisko w
Sukowie, najstarsze z dotychczas znanych, a wreszcie w latach 1963—1964 kompleks grodowy w
Neu-Niekóhr. Oprócz tego Ewald Schuldt zrewidował i zasadniczo uzupełnił dawne zestawienie
Beltza, a to umożliwiło mu wyróżnienie czterech grup grodów meklemburskich, powstałych w
różnym czasie. Do najstarszej zaliczył rozległe fortyfikacje wyżynne, np. Liepen, Gross-Gornau,
Penzlin albo Quadensch6nfeld, które koncentrują się głównie we wschodniej części kraju. Na ogół są
to grody, o których nie ma jeszcze wzmianki w źródłach pisanych i które trzeba datować na VIII—IX
wiek, jeśli nie wcześniej. Do drugiej, nieco młodszej grupy należą grodziska pierś-cieniowate,
niekiedy zaskakująco małe (30—50 m średnicy). Budowano je raczej na nizinach, nad brzegami rzek i
jezior, np. w Merkendorfie, Gross Raden i innych; są to gniazda rodowe powstającej szlachty
plemiennej i stanowią odzwierciedlenie złożonych stosunków społecznych w IX—X wieku. Duże,
rozczłonkowane grodziska trzeciej grupy, do których należy np. Mecklenburg, Schwerin, Werle, Neu-
Niekóhr, Garz i inne są częściowo współczesne grupie drugiej. Trwają jednak aż do XI—XII wieku,
jak o tym świadczą znaleziska ceramiki późnosłowiańskiej. I wreszcie ostatnim typem według
Schuldta są grody, wznoszone na terenach trudno dostępnych, zwłaszcza na wyspach pośrodku jezior,
jak np. Quetzin, Kraków, Teterów albo Behren-Lubchin, które są niemymi świadkami ostatniego
rozpaczliwego oporu słowiańskich plemion w XI—XII wieku.
Przyjrzyjmy się teraz bliżej badaniom Schuldta, które wzbogaciły dotychczasową wiedzę na temat
słowiańskich dziejów Me- klemburgii o nowe, często zaskakujące fakty.
94
Gród Teterów wzniesiony został w malowniczym miejscu, na wydłużonej wyspie pośrodku jeziora o
tej samej nazwie. Na północnym krańcu wyspy stał gród właściwy, stosunkowo niewielki, otoczony
potężnym wałem, jeszcze dziś ośmiometrowej wysokości, wzniesionym z gliny, piasku i żwiru,
wypełniającego drewniane ruszty i komory. Od strony zewnętrznej chroniło go przed pożarem
licowanie kamienne i gruba warstwa iłu, okrywająca konstrukcję drewnianą. Rozległe podgrodzie,
zaopatrzone w analogiczny wał, zasiedlone było przede wszystkim wzdłuż fortyfikacji, podczas gdy
obszar grodu wewnętrznego zajmowały na całej powierzchni gęsto pobudowane chaty. W pozostałej
części wyspy stwierdzono ślady osady otwartej, od której do bagnistego brzegu prowadziła po grobli
wykładana drewnem droga.
Wielkim zaskoczeniem dla archeologów było odkrycie, że właściwie droga ta stanowiła wylot mostu o
długości 750 metrów, który nie tylko przerzucony był ponad wodami jeziora, ale również w znacznej
części ponad bagnistym lądem stałym. Niezwykle dogodne warunki terenowe sprawiły, że jego
konstrukcja przetrwała w stanie niemal idealnym, tak że jeszcze dzisiaj mogłaby służyć swemu
celowi. Z mostu na jeziorze pozostały tylko pale nośne, jeszcze dziś wystające czasem nad
powierzchnię wody przy niskim jej stanie; na lądzie stałym zaś, gdzie most został później przykryty
groblą, zachował się niemal w całości — jedynie miejscami brakuje poręczy. Możemy więc dokładnie
odtworzyć sobie tę budowlę. W dnie jeziora albo w bagnie tkwiły pale nośne z podporami, zawsze po
dwa, na które nasadzone było jarzmo, zaopatrzone z obu stron w czworograniaste otwory. Pale nośne
z podporami i jarzmami stały w odległości 1,5 — 2,5 m od siebie; połączone były belkami, które
jednocześnie stanowiły podkład dla podłogi mostu. Deski tej podłogi związane były za pomocą
drewnianych klinów wąskimi listwami dębowymi na obu skrajach mostu. Owa przemyślna
konstrukcja, świadcząca o wysokim poziomie techniki i organizacji pracy wymarłych plemion
nadbałtyckich, powstała w IX wieku, a w ciągu następnych stuleci była wielokrotnie remontowana.
Fazę najpóźniejszą datować można na XI wiek; pomocne w tym było znalezienie duńskiej monety
Hardeknuda. Odkryty most, jak również wygląd całego grodu jest dokładną ilustracją cytowanej
wiadomości Ibrahima. Nie jest także wykluczone, że jednym z grodów, które odwiedził Ibrahim
podczas
swej
wędrówki,
był
właśnie
Teterów.
95
Jeszcze gruntowniejszy wgląd w życie Czrezpienian przyniosły badania grodziska Behren-Liibchin,
prawdopodobnie tożsamego z urbs Lubekinca, którą wymienia pod rokiem 1184 duński kronikarz
Saxo Grammaticus w związku z wyprawą duńskiego króla Knuda VI i Absalona, arcybiskupa Lund,
na słowiańskie tereny nadbałtyckie. Wspólnie z Rugianami (Ranami) dotarł on w bagnach
czrezpieniańskich aż do miejsca, w którym wojsko rozbiegło się na rabunek. Grodzisko, wzniesione
na brzegu wysuszonego obecnie jeziora, składało się z dwóch oddzielnych części, połączonych
drewnianym mostem: niewielki gród na wąskim półwyspie i rozleglejsze podgrodzie na lądzie stałym.
Półwysep był często zalewany — podniesiono więc jego poziom, kładąc grubą warstwę pni
brzozowych, dębowych i bukowych, na które narzucono torf i piaszczysto-glinianą ziemię, na której
dopiero postawiono budynki *mieszkalne. Drewniane fortyfikacje zapadły się z czasem w chłonne
podłoże, a więc gdzieniegdzie zachowały się niemal na całej wysokości: czasem do ich rekonstrukcji
wystarczyło jedynie podnieść obsunięte fragmenty. Dziś więc możemy dokładnie je odtworzyć.
Starszy wał zbudowany był z dwóch szeregów grubych belek dębowych, wpuszczonych pionowo w
sztucznie podwyższone podłoże i połączonych ze sobą innymi belkami. Pusta przestrzeń w tak
przygotowanej drewnianej konstrukcji wypełniona była torfem, gliną i kamieniami. Od czoła
obwarowanie wspierał nasyp ziemny, a przed nim szeroki stopień z długich, łupanych pni oraz
podwójna ściana z belek. Z pierwszą linią obronną wiązała się szeroka ława ziemna, sięgająca swym
licem aż do jeziora. Gdy to obwarowanie z czasem rozpadło się, postawiono nowe, o odmiennej
konstrukcji, z zastosowaniem drewnianych komór i zewnętrznej okładziny kamiennej.
Wśród wielkiej liczby tutejszych znalezisk szczególnie cenne są przedmioty drewniane, które w
innych warunkach glebowych na ogół się nie zachowują: łopaty, kije, siekiery z toporzyskami,
naczynia drewniane, wiaderka, koło od wozu, laski o zdobionych głowicach, rzeźbione figurki, np.
głowa smoka, która najprawdopodobniej stanowiła ozdobę wozu albo sań, oraz inne przedmioty,
obrazujące poziom rzemiosła, a zwłaszcza snycerstwa, w XI— —XII wieku.
Badania w Behren-Liibchin miały się już ku końcowi, kiedy Ewald Schuldt otrzymał informację, iż w
pobliżu grodziska Alten Burg koło Sukowa, w miejscu oddalonym zaledwie o 5 km na
96
północny wschód od Teterowa, natrafiono podczas prac melioracyjnych na starą, wykładaną drewnem
drogę. Ewald Schuldt już wcześniej interesował się tym terenem ze względu na znaleziska,
wskazujące na jedno z najstarszych grodzisk w Meklemburgii; zdecydował się więc natychmiast
podjąć badania. Stwierdził, że droga miała długość 1200 metrów i łączyła gród Alten Burg,
pobudowany na wzniesieniu pośród bagien, z nieobronną osadą w pobliżu dzisiejszej wsi Klein
Marków. Drewniane moszczenie, wspaniale zakonserwowane w podmokłej glebie, odnawiane było
kilkakrotnie. Droga pierwotna miała szerokość 3 m i składała się z dyli, ułożonych na podkładkach z
pni brzozowych, przytwierdzonych do pali, które tkwiły w bagnistym gruncie. Pagórek, na którym
stała pierwotna budowla, nie był jeszcze w owych czasach obwarowany, a służył tylko jako
schronienie mieszkańcom osady. Później wzniesiono tutaj gród z fosą i prostym wałem ziemnym,
umocnionym po bokach kilkoma warstwami nie obrobionych kamieni. Ponieważ dzięki temu wzrosło
znaczenie miejsca — gród najprawdopodobniej stał się centrum o-kręgu grodowego, łączącego kilka
osad — trzeba było wybudować nową drogę przez bagna. Ułożono ją bezpośrednio obok starej, dając
jej solidniejsze podłoże z kilku warstw pni, ułożonych na krzyż; w poprzek spoczywały szerokie,
starannie obrobione dyle, przytwierdzone z obydwu końców do dębowych pali, wbitych w dno
trzęsawiska. Wkrótce potem wyremontowano w podobny sposób również starą drogę — i tym
sposobem powstał dwukierunkowy trakt o szerokości 6 m, wysypany drobnym piaskiem, wznoszący
się pół metra nad powierzchnią bagna. Jednak i on również zapadł się z czasem pod ciężarem wozów,
a wiosną i jesienią najprawdopodobniej w wielu miejscach znajdował się pod wodą. Dlatego
mieszkańcy grodu zdecydowali się na budowę trzeciej drogi, a mianowicie tak, że na obu poprzednich
usypali groblę z piasku, i dopiero na niej położyli nową drogę, wymoszczoną drewnem według
tradycyjnej techniki; dzięki temu powstał dwukierunkowy gościniec, umożliwiający wozom
jednoczesne wjeżdżanie i wyjeżdżanie z grodu. Ta ostatnia droga używana była aż do zaniku grodu,
po jego opustoszeniu zaś zarosła i zachowała się niemal w pierwotnej formie aż do dnia dzisiejszego.
Biorąc za podstawę znaleziska bogato zdobioną tzw. ceramikę feldberską gród należy datować na VIII
—IX wiek. Ewald Schuldt nie wyklucza, że początki osiedlenia Sukowa sięgają VII wieku —
ponieważ znaleziono tu wiele
97
T — Świat dawnych Słowian
nie zdobionych prototypów tej ceramiki, charakterystycznej właśnie dla wyżynnych osad
meklemburskich.
Ukoronowaniem intensywnej działalności archeologicznej Schuldta na terytorium plemiennym
Czrezpienian było zbadanie podwójnego grodziska w Neu-Niekóhr. Już w roku 1874 pastor, dr Kruger
z Boddina, odkrył mniej więcej w połowie drogi między Sukowem a Behren-Lubchinem, oddalone od
tych miejscowości zaledwie o dziesięć kilometrów, resztki grodu, ukryte w podmokłym lesie,
zarośniętym starymi dębami i jaworami. Robert Beltz utożsamiał to grodzisko z ową urbs Lubekinca,
o której mówiliśmy wyżej w związku z Behren-Lubchinem. Musiał jednak bezsilnie patrzeć, jak
ogromne fortyfikacje grodu są stopniowo niszczone podczas melioracji okolicznych mokradeł. Już
wówczas podziw budziły zachowane resztki konstrukcji drewnianych, nazywane „tajemnymi
korytarzami, kazamatami" itp. Stanowisko, badane przez Schuldta, było więc w znacznym stopniu
naruszone. Mimo to udało mu się zrekonstruować pierwotną formę osadnictwa i jej przemiany w
ciągu stuleci. Najpierw stała tu nieobronna osada, ale już w VIII wieku na jej miejscu powstały
umocnienia, przede wszystkim pełniące funkcję schronu. Na początku IX wieku zbudowano tutaj
niewielki gród na planie okrągłym o średnicy około stu metrów, z grubym wałem, który w ciągu
dwustu lat był siedmiokrotnie odnawiany i wzmacniany, by wreszcie osiągnąć wysokość dziesięciu
metrów. Tak częste remonty były niezbędne, ponieważ Neu-Niekóhr był kilka razy zdobywany i
pustoszony. Wreszcie stracił na znaczeniu z powodu swego niezbyt dogodnego położenia, a jego rolę
w XI wieku przejął Behren-Lubchin. Z uzyskanych podczas badań znalezisk, wśród których nie
brakowało narzędzi pracy (sierpy, noże, szydła, osełki, wędki, przęśliki, dłuta), wyposażenia
jeździeckiego (ostrogi, strzemiona, uzdy) i oczywiście broni (włócznie, groty strzał), ważne miejsce
zajmują żelazne kajdany z zamkiem dla niewolników lub jeńców; podobne pęta znaleziono także w
Behren-Lubchinie.
Wielecki związek plemienny, do którego należeli Czrezpienia-nie razem z Chyżanami, Doleńcami i
Redarami, uformował się w roku 983 po zwycięskim powstaniu plemion słowiańskich nad Łabą i
Bałtykiem przeciwko ekspansji niemieckiej i odgrywał znaczną rolę polityczną i militarną aż do
połowy XI wieku. Następnie doszło do bratobójczych walk między Chyżanami i Czrezpienianami z
jednej strony, a Doleńcami i Redarami z drugiej
98
które skończyły się wcieleniem pierwszych dwóch plemion do państwa Obodrzyców. Jeszcze w roku
1151 wybucha nieudane powstanie obu plemion przeciwko obodrzyckiemu księciu Niklotowi.
Wkrótce potem podzieliły one los wszystkich Słowian między Łabą a Odrą, definitywnie tracąc
wolność, a w ciągu następnych dwóch, trzech stuleci także tożsamość narodową. O ich dawnej chwale
świadczą tylko ruiny drewnianych grodów.
XII. Wyspiarska świątynia Śuriętoiuita
!,■•
Mitologia pogańskich Słowian wyrosła z tego samego indo-europejskiego pnia, co wyobrażenia
starożytnych Greków, Rzymian, Celtów czy Germanów. Wiemy jednak o niej bez porównania mniej
niż o życiu duchowym reszty dawnych Europejczyków. Dzieje się tak nie dlatego, że kultura duchowa
Słowian była uboższa, lecz dlatego że weszli oni stosunkowo późno na widownię dziejów, nie istnieli
zatem w świadomości narodów cywilizowanych. Nie mieli więc swego Cezara czy Tacyta, który
pisałby o nich bezstronnie, jak np. było to w przypadku Celtów albo Germanów. Gdy Słowianie
pojawili się na scenie, kulturalna Europa już była chrześcijańska i dlatego nie interesowała się zbytnio
religiami barbarzyńców, na których patrzała z pogardą, starając się przyłączyć ich jak najszybciej do
społeczności chrześcijańskiej. Dokonywało się to czasem tak szybko i tak całkowicie, że po
wierzeniach pierwotnych nie pozostawało nic, oprócz przeżytków w folklorze. Tak było na przykład z
przodkami Czechów, Słowaków, Polaków czy Jugosłowian. Bliższe informacje zachowały się jedynie
o wschodnich Słowianach, bardziej wykształconych; znaleźć je można w miejscowych, już chrze-
ścijańskich źródłach, przede wszystkim w jedenastowiecznym Latopisie Kijowskim. Jednak
stosunkowo najwięcej wiemy o religii wymarłych Słowian połabskich i nadbałtyckich, chociaż na
ogół za pośrednictwem obcych księży, którzy często nie rozumieli różnych subtelności; podawali więc
informacje uproszczone lub niejasne, zwłaszcza jeśli idzie o istotę i funkcję poszczególnych bóstw.
Zgadzają się oni np. co do tego, że najważniejszym ze wszy-
100
stkich słowiańskich bogów na północy, deus deorum, był Świę-towit, a ośrodkiem jego kultu wyspa
Rugia, gdzie stała przesławna świątynia w Arkonie. Proboszcz z Bożowa (dziś Bosau) Helmold,
żyjący w drugiej połowie XIII wieku w słowiańskiej Wagrii, nie opodal jeziora Płońskiego (dziś
Plónersee), opowiada w swojej Chronica Slavorum (Kronika Słowiańska), że wieszczby kapłana
Swiętowita cieszyły się największym zaufaniem, i dlatego do jego świątyni słano dary ze wszystkich
ziem słowiańskich, a nawet od niesłowiańskich sąsiadów, jak o tym świadczy wspaniały puchar,
darowany przez duńskiego króla Swena. Idolowi Swiętowita składano co roku także ofiary z ludzi, a
mianowicie z pojmanych chrześcijan. Mieszkańcy Rugii mieli opinię najzatwardzialszych pogan; oni
to najdłużej ze wszystkich Słowian bronili się przed chrześcijaństwem.
Dokładne dane o kulcie Swiętowita i jego zaniku podał duński ksiądz Saxo Grammaticus, który zmarł
na początku XIII wieku. Spod jego pióra wyszedł sugestywny opis świątyni postawionej na
płaskowyżu, pośrodku obwarowanego miasta Arkona, znajdującego się na północnym cyplu wyspy.
Świątynię otaczało ogrodzenie zdobione starannie wykonanymi rzeźbami i nieporadnymi
malowidłami. Było w nim tylko jedno wejście. Właściwą świątynię zbudowano z drewna; krył ją
czerwony dach, wewnętrzne ściany zaś tworzyły wspaniałe tkaniny, zawieszone na czterech słupach.
W środku stał drewniany bożek o nadludzkich wymiarach, mający cztery głowy, z których dwie
zwrócone były w przód, a dwie w tył. W prawej ręce trzymał metalowy róg, który obsługujący kapłan
napełniał corocznie winem, by potem wieszczyć zeń urodzaj w przyszłym roku. Obok posągu leżało
wędzidło, siodło i inne liczne atrybuty, pośród których budził podziw ogromny miecz z pięknie
wyklepaną srebrną rękojeścią i pochwą. Oprócz tego Świętowitowi poświęcony był śnieżnobiały koń,
na którym mógł jeździć tylko kapłan. Wierzono, że nocą Swiętowit odbywał na nim wyprawy
wojenne, ponieważ rano zastawano konia zgrzanego i ubłoconego, jak gdyby wrócił z dalekiej drogi.
Za pomocą konia wróżono też zwycięstwo lub klęskę planowanych wypraw wojennych. Jeśli koń
przekroczył rzędy włóczni, rozłożone przed świątynią, najpierw prawą nogą, był to dobry znak; w
przeciwnym razie rezygnowano z wyprawy. Do świętego przybytku mógł wejść tylko jeden kapłan,
ale nie wolno mu było tam oddychać — dla każdego nabrania powietrza musiał biec do wyjścia. Na
ofiarę składano wino i wielki
101
okrągły miodowy placek, po zakończeniu zas obrzędu następowała wspaniała uczta, po której nikt nie
mógł pozostać trzeźwy. Dla swej ochrony miał Świętowit drużynę trzystu konnych; do ich zadań
należało również pomnażanie świątynnego skarbca. Świętowit przypomina więc swymi atrybutami
rzymskiego boga wojny Marsa, chociaż spełniał, jak na to wskazuje obrzęd z rogiem, także inne
funkcje.
Ponieważ lokalizacja Arkony jest dobrze znana — resztki jej masywnych wałów na kredowych
falezach przylądka Arkona do dnia dzisiejszego opierają się falom Bałtyku — nic więc dziwnego, że
przykuwała ona uwagę archeologów. W roku 1921 rozpoczął tutaj badania jeden z czołowych
archeologów niemieckich, Karl Schuchhardt. Kierując się opisem Saxona, penetrował niewielkie
wzniesienie w hipotetycznym centrum grodu, o-becnie już w większej części pochłoniętym przez
morze. Schuch-hardtowi udało się ustalić fundamenty budowli na planie kwadratu z czterema słupami
wewnętrznymi i śladem kamiennego cokołu idola; ogłosił więc bez najmniejszych wątpliwości, że ów
obiekt jest poszukiwaną świątynią. Świat naukowy przyjął ten pogląd, chociaż wkrótce zaczęły
pojawiać się wątpliwości, zwłaszcza po drugiej wojnie światowej, kiedy udoskonaliła się znacznie
technika badawcza i system dokumentacji. Według pojęć dzisiejszych Karl Schuchhardt nie prowadził
badań zbyt precyzyjnie; dokonywał tylko wąskich cięć zamiast szerokoprze-strzennych odkrywek,
dających dokładny wgląd w stanowisko archeologiczne. Owe wątpliwości sformułował konkretnie i
stanowczo w roku 1959 archeolog duński Ejnar Dyggve. Poddał on wyniki badań Schuchhardta
drobiazgowej analizie, min. stwierdzając znaczne niezgodności z opisem Saxona Grammaticusa
zarówno co do rozmiarów budowli, jak i jej architektury. Doszedł do wniosku, że obiekt odkryty przez
Schuchhardta mógł być co najwyżej resztkami duńskiej świątyni misyjnej, postawionej w miejscu
pogańskiego ośrodka kultowego, jak to ówczesny Kościół powszechnie praktykował. Owa sporna
kwestia została rozstrzygnięta w latach 1969—1970 przez archeologa niemieckiego Hansdietera
Berlekampa, który w miejscu sondaży Schuchhardta przeprowadził badania kontrolne stwierdzając
jedynie resztki obwarowań zewnętrznych. Świątynia musiała więc znajdować się dalej na wschód —
tam gdzie dziś przewalają się fale Bałtyku. Jej dokładnej lokalizacji nie ustalimy już nigdy i dlatego
musimy zadowolić się opisem kronikarza duńskiego.
102
podobny los spotkał również inne domniemane odkrycie Schuchhardta, drugiej co do ważności
świątyni Słowian nadbałtyckich — Retry. O tej głównej świątyni plemienia Redarów donosi nam
przede wszystkim biskup merseburski Thietmar, który zmarł w roku 1018. Według jego opisu
pośrodku świętego gaju stała wspaniale zdobiona świątynia drewniana, wzniesiona na rogach
zwierzęcych, a w niej cały zastęp uzbrojonych bożków. Pośród nich wyróżniał się zwłaszcza
Swarożyc, uznawany najprawdopodobniej za syna boga Słońca, Swaroga, znanego również z
panteonu Słowian wschodnich. Był on obok Swiętowita czczony przez wszystkich Słowian
północnych. Składano mu także ofiary z ludzi, np. w roku 1066 taki los spotkał biskupa Jana z
Marienburga. Również i Swarożycowi poświęcony był święty koń, służący kapłanom do wieszczby.
W roku 1068, kiedy świątynię definitywnie zburzono, jechał na nim — ku hańbie pogan — biskup
Burchard, wracając do swej siedziby w Halberstadt.
Thietmar pisze niezbyt jasno, że miasto Retra było „trzyrogie1 (tńcornis) i że miało trzy bramy.
Wobec wielkiej liczby grodów na północy, dość podobnych do siebie, archeologowie szukali Retry co
najmniej w dwudziestu miejscach. Najpowszechniej jednak przyjął się pogląd Karla Schuchhardta,
który w roku 1922 podjął niewielkie badania na obwarowanej Górze Zamkowej koło Feldbergu nad
Jeziorem Feldberskim i ogłosił, że właśnie to miejsce jest poszukiwaną Retrą, której „trzyroga" forma
da się według niego wytłumaczyć wieżami trzech bram.
Imponujące położenie Góry Zamkowej, gęsto zarośniętej lasem bukowym, narzucało wprost ową
hipotezę, ale również zachęcało współczesnych nam archeologów do podjęcia badań kontrolnych.
Rozpoczął je w roku 1967 uczony berliński Joachim Herr-mann; jego prace rzeczywiście
potwierdziły, że istniało tu ważne centrum plemienne, w którym, sądząc po gęstości zabudowy,
mieszkało stale 600—1200 osób. Odkryto tu także świątynię, ale nie na szczycie Góry Zamkowej, jak
przypuszczał Schuchhardt, lecz na bocznej odnodze wzniesienia nad jeziorem, w terenie oddzielonym
fosą. Ale znaleziska wykazały w sposób niewątpliwy, że gród Feldberg istniał już w VII—IX wieku,
podczas gdy po czasach największej chwały Retry, udokumentowanych historycznie, czyli z X—XI
wieku, nie ma ani śladu. I w tym wypadku trzeba więc było — przynajmniej na razie — zrezygnować
z wysnuwania ostatecznych wniosków i szukać dalej.
Jak widać, archeolodzy nie mieli szczęścia do pogańskich świą-
103
tyń północno-zachodnich Słowian — mimo że kronikarze z XI— —XII wieku pozostawili o nich tak
wiele konkretnych informacji. Również badania Herrmanna w Feldbergu przyniosły zaledwie
stwierdzenie, że istotnie stała tam jakaś prostokątna budowla, rozczłonkowana na kilka pomieszczeń i
oddzielona rowem od grodu właściwego. Nieco dokładniejsze wyobrażenie mamy o anonimowych,
prymitywnych miejscach ofiarnych, poświęconych kultowi lokalnych bóstw, których — jak twierdzą
źródła pisane — było bardzo wiele. W latach 1931—1933 udało się Janowi Malotkiemu, kustoszowi
muzeum w Trzebiatowie, odkryć dwa takie obiekty w tej miejscowości na Pomorzu Zachodnim.
Odkrył on mianowicie rowy, tworzące dwa owalne kręgi, oddalone od siebie o 65 m, a wobec swej
niewielkiej głębokości (0,5—1 m) i szerokości (1—1,5 m) dające ochronę jedynie symboliczną.
Pośrodku mniejszego owalu (8X10 m) było tylko jedno palenisko, wewnątrz większego (10X13 m)
mieściły się dwa paleniska oraz trzy jamy słupowe, prawdopodobnie po posągach wkopanych w
ziemię. Paleniska są pozostałością ogni ofiarnych, które, sądząc po znalezionych węgielkach, płonęły
także w rowach. Oba miejsca ofiarne miały związek z osadą, datowaną znaleziskami na IX—X wiek.
Podobny obiekt kultowy odkryli archeologowie radzieccy we wschodniosłowiańskiej Pieryni koło
Nowogrodu Wielkiego. O nim jednak będzie mowa na innym miejscu.
Sprawa wygląda lepiej ze znaleziskami rzeźbionych wizerunków bogów, chociaż archeologom
nierzadko grozi niebezpieczeństwo, że padną ofiarą mistyfikacji. Znana jest np. historia tzw. idoli z
Prillwitz, metalowych figurek z napisami runicznymi, które w końcu XVII wieku miał rzekomo
odkryć pastor Gideon Sponholz w wielkim kotle na brzegu Jeziora Dołęskiego (Tollen-see). Już w
roku 1834 Karl Lewezow udowodnił, że są to falsyfikaty; mimo to jednak obrońcy ich autentyczności
pojawiali się jeszcze na początku XX wieku.
Za autentyczny można jednak uważać drewniany posąg, znaleziony na południowym brzegu jeziora
Ruppiner opodal słowiańskiego grodu Altfriesack. Co prawda, z początku nie było pewne, czy bożek
jest istotnie pochodzenia słowiańskiego; jednak archeologowie wezwali na pomoc fizyków, którzy w
roku 1967, stosując metodę radiowęglową, datowali figurę na drugą połowę VI wieku — czas, w
którym rozpoczęło się słowiańskie osadnictwo tych terenów. Mimo woli przychodzą na myśl legendy
sta-roczeskie, jak je zanotował praski kronikarz Kosmas, gdzie po-
104
wiada się o bożkach, niesionych na ramionach przez pierwszych Czechów, zajmujących kraj. Bóstwo
z Altfriesack wyrzeźbione jest w dębowym drewnie; przedstawia ono zaskakująco szczupłą sylwetkę
męską z otworem na fallus, wtykany okazjonalnie, zapewne jako atrybut bóstwa płodności. Podobne
idole znaleziono w pobliżu znanego nam już grodziska w Behren-Lubchine oraz w Braaku koło
Eutina. Falliczny kult płodności, o którym mamy również wzmianki pisane na przykład u Słowian
wschodnich, udowodniony jest znaleziskiem fallusa z drewna dębowego — w centralnej Polsce, w
Łęczycy.
Bałwany wykonywano także z innych materiałów. Znany jest np. kamień Swiętowita, tkwiący w
murze kościoła w Altenkir-chen opodal Arkony, przedstawiający płaskorzeźbioną postać męską,
trzymającą ogromny róg (naczynie do picia), symbol Swiętowita; również podobny kamień w Bergen
na Rugii, także tkwiący w kościelnym murze, albo kamień Jarowita z Wołogoszczy (dziś Wolgast) z
prymitywnym wyobrażeniem miejscowego bóstwa, dzierżącego włócznię jako atrybut funkcji
wojskowej.
Obok tych wielkich figur z pewnością kultowy charakter miały także niewielkie rzeźby, jak np.
ołowiana figurka, znaleziona w grobie koło Weggun (pow. Prenzlau), brązowy posążek mężczyzny z
nadodrzańskiego grodziska Schwedt czy kościana główka z Merseburga i inne. Nie brak także
zwierząt kultowych; np. ołowiane amulety z wyobrażeniem ryby z Wustrow nad jeziorem Tollensee
albo z Fergitz koło Prenzlau, wąż rzeźbiony w jelenim rogu, znaleziony w Górkę koło Anklam, a
zwłaszcza figurki koni, atrybuty bóstw wojny; takim prawdopodobnie był brązowy konik z
Brandenburga.
Wiele uwagi poświęcono niedawnemu odkryciu dwóch idoli dębowych w obronnej osadzie, położonej
na Fischerinsel (jezioro Tollensee, na południe od Neubrandenburga). Osada pochodzi z XI—XII
wieku. Jeden z posągów, o wysokości 165 cm, wyobraża bóstwo kobiece z głową jedynie naznaczoną,
ale z wyolbrzymionymi cechami płci żeńskiej. Interesujące, że posąg wyrzeźbiono tak, by widz mógł
patrzeć nań skośnie z przodu — a więc najpewniej jego miejsce, jako pomniejszego bóstwa, było w
kącie świątyni. Drugi wyobrażał dwugłowe bóstwo męskie, wysokości 170 cm, stojące na graniastym
słupie. Obie jego głowy, osadzone na wspólnych ramionach, odznaczają się przede wszystkim
wielkimi, zwisającymi wąsami. Wielogłowość bogów należy do powszechnych, ale dotąd
niezadowalająco wyjaśnionych cech po-
105
gaństwa słowiańskiego nad Bałtykiem. Ze świadectw kronikarzy wiadomo, że Swiętowit i Porenut
mieli po cztery głowy, Trzy-głów ze Szczecina, Wolina i Brandenburga — po trzy. Porewit pięć, a
Rujewit — znany tylko z Gardźca (dziś Garz) na Rugii — aż siedem. W Europie zjawisko to jest
raczej rzadkie, zdarza się np. u Celtów lub Rzymian — za to wielogłowe posągi bardzo przypominają
stare bóstwa indyjskie, gdzie podobne wyobrażenia dotychczas są stosowane. Z tego więc powodu nie
możemy wykluczyć związku z dawnym pniem indoeuropejskim, którego relikty w pogaństwie
słowiańskim można prześledzić także w innych dziedzinach, np. w rytuale pogrzebowym.
Wierzenia religijne wymarłych Słowian północno-zachodnich, tak długo opierających się naporowi z
zewnątrz i próbom chrystianizacji, są niewątpliwie jedną z najciekawszych kart historii europejskiej
kultury duchowej. Jest rzeczą zrozumiałą, że obecność zatwardziałych pogan w centrum Europy
jeszcze w XI—XII wieku odczuwana była przez zachodnie chrześcijaństwo jako anomalia, którą
należało jak najszybciej usunąć. Stąd wytrwałe, ciągnące się przez całe stulecia zabiegi, by
zlikwidować ów gorszący stan rzeczy. Najczęściej stosowano przemoc. W roku 1147 pod wpływem
apelu św. Bernarda z Clairvaux zorganizowano nawet, zamiast do Ziemi Świętej, wielką wyprawę
krzyżową przeciw Obo-drzycom i Wieletom. Pod dowództwem Henryka Lwa, Albrechta
Niedźwiedzia, arcybiskupów z Magdeburga i Bremy, papieskiego legata Anzelma oraz innych
wybitnych wielmożów tamtych czasów u-czestniczyły w niej wojska saskie, duńskie (wraz z flotą),
czeskie i polskie. Nie odniosła ona co prawda zbyt wielkich sukcesów militarnych — lecz pustosząc
kraj i dziesiątkując ludność nadwerężyła potęgę plemion nadbałtyckich w takim stopniu, że w ciągu
niewielu dziesięcioleci pokonano je zupełnie. Ich pogańska „ideologia" nie mogła w swej schyłkowej i
atawistycznej formie utrzymać się wobec wyżej rozwiniętej cywilizacji chrześcijańskiej.
XIII. Kupcy i piraci na Bałtyku
Europę Północną od niepamiętnych czasów zamieszkiwały w zasadzie te same narody co dziś:
na północnym zachodzie Germanie, do których praojczyzny należała właśnie Skandynawia i
północna część Niemiec; południowe wybrzeże Bałtyku opanowali Słowianie, którzy, jak sądzi część
badaczy, znani byli dziejopisarzom rzymskim pod imieniem Wenedów już w I wieku naszej ery; na
wschód od nich rozpościerały się siedziby plemion bałtyckich, a na północnym wschodzie Finowie.
Plemiona te dzieliło, a jednocześnie łączyło Morze Bałtyckie — teren odważnych penetracji, dalekich
wypraw handlowych, widownia łupieżczych najazdów i bezlitosnych walk, rozgrywających się na
zachodzie i wschodzie. W VIII—XII wieku (była to epoka heroiczna, która pozostawiła w dziejach
europejskich głęboki ślad) dokonywano niesłychanie śmiałych wyczynów w dziedzinie żeglugi,
wówczas budzących osłupienie, a dzisiaj podziw. W pierwszym akcie owego dramatu historycznego
głównymi aktorami byli germańscy wikingowie (VIII—X wiek), a w drugim Słowianie (XI—XII
wiek). Wyprawy wikingów i Słowian stały się podstawą rozwoju żeglugi morskiej na Bałtyku.
Sposoby konstruowania łodzi i umiejętność żeglugi były wynikiem wieloletnich doświadczeń,
zdobywanych na niezliczonych wyspach, w zatokach, na jeziorach i rzekach Skandynawii oraz
Pomorza, gdzie życie bez żeglugi i rybołówstwa nie byłoby możliwe. Dokumentują to znaleziska
czółen w grobach i rozbitych łodzi na morskim pobrzeżu. Najstarsze świadectwo słowiańskiej
znajomości żeglugi dał Cornelius Nepos w roku 62 p.n.e. (zacytował je później Pomponius Mela, a
powtórzył także Pliniusz); uwieczniono w nim „Indów", tj. Wenedów,
107
którzy rozbili się na wybrzeżu galijskim w dzisiejszej Francji. Wielosetletnia obecność Słowian na
morzu i niezależny rozwój ich żeglugi dokumentowany jest także przez słowiańską terminologię
nautyczną. Wiele określeń przejęli z niej również Skandynawowie, na przykład słowo lodja (łódź,
prom).
Najstarsze łodzie na Bałtyku były wiosłowe, czasem zaopatrzone w niewielkie żagle. Łodzie żaglowe
z kilem pojawiają się dopiero w VII wieku. Stanowią one kamień milowy dalszego rozwoju nautyki;
ich rozpowszechnienie się i zadziwiające udoskonalenia w VIII wieku zwiastowały sławną erę
wikińską. O wyglądzie tych łodzi mówią nam ryciny na kamieniach runicznych, hafty, a przede
wszystkim znaleziska samych łodzi, niekiedy dobrze zachowanych, np. w grobach królewskich w
Gokstad i Ose-berg w Norwegii, w Askekarr w Szwecji i in. Szczególnie charakterystyczna jest łódź z
Gokstad, wyróżniająca się elegancją, typową dla szkutnictwa wikingów krzywizną dzioba i
korpu-pusu. Wykonana jest ona głównie z dębiny; mierzy 23 m długości, 5 m szerokości i niecałe 2 m
wysokości, z jednym masztem na żagiel, bocznym sterem i szesnastoma parami wioseł, które jednak
spełniały tylko funkcję pomocniczą, np. przy bezwietrznej pogodzie, ponieważ główną siłą napędową
był wiatr. Na takich łodziach, ważących około dwudziestu ton i zabierających średnio 35 ludzi załogi,
której jedynym schronieniem na otwartym pokładzie były namioty, wikingowie wyruszali w
imponujące rejsy przez Atlantyk i osiągali sukcesy militarne w walkach z o wiele liczniejszym
wrogiem. Umożliwiała to właśnie lekkość, zwrotność i szybkość ich łodzi.
Łodzie słowiańskich żeglarzy morskich z owych czasów podobne były do łodzi wikingów i nie
ustępowały im pod względem technicznym. Nie były wprawdzie tak łatwe w manewrowaniu jak
wikińskie, od których różniły się bardziej spłaszczonym dnem (czym przypominały raczej łodzie
fryzyjskie), mniejszym zanurzeniem i przesuniętym w przód ciężarem ożaglowania — lecz były za to
stabilniejsze i bezpieczniejsze na wzburzonym morzu. Zdradzają to znaleziska całych wraków, części
łodzi i różnych detali osprzętu, a nawet znaleziska modeli czółen i zabawek. Według tych reliktów
polski archeolog Kazimierz Śląski rozróżnił trzy typy łodzi słowiańskich na Bałtyku w okresie od IX
do XIII wieku.
Do pierwszej kategorii należą łodzie wojenne (naves longae), szybkie i smukłe, odznaczające się
płytszym zanurzeniem. Były
108
co prawda mniejsze niż wikińskie, lecz według kronikarza duńskiego Saxo Grammaticusa z XI wieku
mogły zabrać na pokład 44 mężczyzn i jednego konia. Dwa wraki tego typu odkryto w roku 1931 w
Oruni koło Gdańska. Mają one długość 12—13 m i mogły zabierać 18—20 wioślarzy.
Prawdopodobnie służyły do walk na wodach przybrzeżnych — ponieważ nie należały do tych
największych, pełnomorskich, o których mówią źródła historyczne, a których dotychczas jeszcze nie
znaleziono.
Niewiele różniły się od nich łodzie drugiej grupy, służące do celów transportowych i handlowych.
Były nieco szersze, miały głębsze zanurzenie, a prócz wioseł wyposażone były w maszt i żagiel.
Przykładem może być największa z trzech łodzi z IX—X wieku, znalezionych w roku 1967 i 1968 w
Ralswiek na wyspie Rugii. Miała ona 13—14 metrów długości, 3—4 metry szerokości, a
skonstruowana była z dębowych listew, łączonych żelaznymi nitami i przytwierdzonych do szkieletu
łodzi drewnianymi kołkami; szczeliny zapychano pakułami i zalewano smołą, Podobne wraki odkryto
na polskim wybrzeżu w Żarnowsku, czyli Charbro-wie itd.
Trzeci typ stanowiły rozmaite czółna rybackie, zarówno dłubane z jednego pnia, jak i wyposażone w
kil. Znaleziono ich sporo, iecz nie zawsze można je dokładnie datować. Znaleziska zabawek w formie
małych promów, czasem nawet z żaglem, świadczą o istnieniu w owych czasach również tego typu
statków.
Powojenne badania polskie w Gdańsku i Szczecinie uzupełniły wiedzę o wyposażeniu łodzi
słowiańskich. Jak się okazało, różniły się one od wikińskich również tym, że ich maszt przymocowany
był do środkowej wręgi łodzi za pomocą specjalnego drewnianego spojenia, a żagle sporządzano
wyłącznie z płótna. Jako ster służyło szerokie wiosło pokładowe, a kotwicę tworzył przewiercony
kamień, osadzony niekiedy w drewnianej ramie.
Rozwój żeglugi morskiej na Bałtyku łączył się z powstawaniem portów. Początkowo istniały nad
morzem zwykłe grody plemienne. W wyniku rozkwitu handlu w ciągu IX wieku zaczęły wokół nich
wyrastać miasta portowe, które stały się ośrodkami szerokiej wymiany towarowej. Niektóre z owych
centrów uzyskały niezawisłość od sąsiednich księstw słowiańskich i stały się samodzielnymi
republikami miejskimi, opanowanymi przez warstwę bogatych kupców.
Najstarsze przekazy mówią o słowiańskim porcie na terytorium Obodrzyców, którego nazwa „Rerik"
znaczy po duńsku „szuwa-
109
ry". Najwyraźniej idzie tu o centrum obodrzyckie, które Sasi nazwali Mikelenberg, z czego powstała
nazwa Mecklenburg. Nazwa słowiańska prawdopodobnie brzmiała Weligrad. Potęga Obo-drzyców
wzrosła, zwłaszcza wówczas, gdy jako sprzymierzeńcy Karola Wielkiego walczyli przeciwko Sasom;
w zamian uzyskali tereny aż do ujścia Łaby, do dzisiejszego Hamburga. Od tego czasu celem
frankońskich karawan kupieckich, wędrujących od Łaby do Bałtyku, stał się właśnie Rerik-
Mecklenburg. Ten handlowy konkurent nie był w smak duńskiemu władcy Godfredo-wi — w roku
808 wtargnął on na terytorium Obodrzyców, zburzył Rerik, którego bogactwo było mu solą w oku, i
przeniósł tamtejszych kupców do Haithabu, miasta portowego, które zbudował na wybrzeżu
szlezwickim. Od tego czasu Haithabu (badane już od kilku dziesięcioleci przez archeologów
niemieckich) stanowiło centrum handlu wikińskiego z Europą Zachodnią. Rerik jednak wciąż trwał.
Stał się siedzibą książąt obodrzyckich, a wzmianki o nim pojawiają się jeszcze w XII wieku, chociaż
wówczas stracił już swoją dominującą pozycję.
Plemieniem Słowian nadbałtyckich, wysuniętym najdalej na zachód, byli Wagrowie. Ich stolica,
Stargard, zwana przez zachodnich sąsiadów Aldenburgiem (dziś Oldenburg) powstała już w VII—
VIII wieku i rozwinęła się w miasto portowe, handlujące ze Skandynawią. Dowodzi tego między
innymi mnogość skarbów znalezionych w okolicy. Podobnie jak Mecklenburg czy inne
miasta portowe, Stargard nie leżał na samym wybrzeżu, lecz w odległości około pięciu kilometrów od
Zatoki Kilońskiej i około piętnastu kilometrów od Zatoki Lubeckiej, do których można było dopłynąć
Rowem Oldenburskim. W roku 968 założono tu biskupstwo jako ośrodek misji, działającej
wśród tamtejszych plemion słowiańskich. W XI—XII wieku Stargard razem z całą Wagrią stał się
częścią państwa obodrzyckiego, a następnie był powoli usuwany w cień przez rosnącą w siłę Lubekę,
która w XII wieku przejęła rolę zarówno Stargardu (Oldenburg), jak i Re-riku (Mecklenburg).
Rozkwit Starej Lubeki, leżącej około czterech kilometrów na północ od późniejszego
średniowiecznego miasta, łączy się z panowaniem obodrzyckiego księcia Henryka (1093—
1127), który uczynił z niej swą siedzibę. Miejsce to stało się przedmiotem szczególnego
zainteresowania archeologów, którzy w latach 1947—1959 przeprowadzili tam wielkie wykopaliska.
Gród właściwy otoczony był wałem pierścieniowatym obejmującym powierzchnię 100X150 m.
Wewnątrz obwarowań odkryto
110
fundamenty kościoła na planie prostokąta z apsydą i ośmioma grobami książęcymi, w których
znaleziono jedenaście złotych bransolet i złotą szpilę. W pobliżu kościoła stała siedziba książęca, w
której również znaleziono wiele cennych przedmiotów. Na południe od kościoła mieszkańcy grodu
wydrążyli studnię i oszalowali ją drewnem; od strony wschodniej zbudowali magazyny i spichrze,
wzdłuż wału — stajnie i obory, a na całym terenie pomieszczenia mieszkalne. Według kroniki
Helmolda miał tu być dom kapłana i mieszkania dla załogi, badania archeologiczne zaś odsłoniły
także ślady pracowni złotniczych i mennicy. Do grodu wchodziło się bramą południową, przez którą
także przeprowadzono kanał ściekowy, oszalowany drewnem. Przed bramą rozłożyła się osada
rzemieślników, przede wszystkim garncarzy, kowali i tokarzy drewna; o ich obecności świadczą ślady
produkcji i warsztaty. Następną osadę, prawdopodobnie ludności służebnej, odkryto za kanałem, który
łączył rzeki Trave i Schwartau; tak więc gród i osada rzemieślnicza znalazły się na wyspie. Trzecia
osada powstała na południowym brzegu Trave. Tam mieszkali kupcy, przede wszystkim duńscy i
niemieccy, którzy według Helmolda wystawili także kościół. Rozkwit Starej Lubeki nie trwał długo.
Jeszcze przed połową XII wieku osada zanikła razem z państwem Obodrzyców, zaś w roku 1158
Henryk Lew założył niedaleko stamtąd miasto Lubekę.
Centrum duchowne Słowian nadbałtyckich stanowiła, jak o tym już mówiliśmy, wyspa Rugia z
chramem Swiętowita w Arkonie. Położenie i kształt wyspy z wielką liczbą zatok, odpowiednich dla
kotwiczenia statków, zachęcały Ranów do żeglugi morskiej. Jeden z ich portów odkryto w Ralswiek w
Zatoce Jasmundzkiej. Osada, chroniona bagnami, miała ponad pół kilometra długości, a mieszkali w
niej nie tylko autochtoni, lecz także cudzoziemscy kupcy, którzy przywozili tu między innymi
skandynawskie zapinki i norweski talk. Pracowali tu również złotnicy, a znalezisko rylca dowodzi
znajomości pisma.
Wielkie znaczenie miała grupa portów u ujścia Odry, chroniona wyspami Wolin i Uznam. Najstarszy
z nich powstał w rejonie ujścia Piany koło Menzlinu, a założyli go prawdopodobnie w VIII wieku
przybysze skandynawscy lub piraci, po których zostały charakterystyczne pochówki w łodziach.
Obcoplemieńcy szybko stopili się z miejscową ludnością, a w X wieku rozwój ich portu przytłumiły
pobliskie centra Wołogoszcz (dziś Wolgast), U-znam (dziś Usedom), które przekształciły się w
organizmy miej-
111
skie. Żaden z nich jednak nie zaćmił sławy Wolina, słynnej Wine-ty, czyli Jómsburga z zachodnich
kronik i północnych sag. Kronikarz Adam Bremeński pisze o tym portowym mieście, rozkwitającym
w IX—X wieku, położonym nad Dziwną na wyspie Wolin: „Było to z pewnością miasto największe
ze wszystkich, jakie ma Europa, zamieszkane przez Słowian przemieszanych z innymi narodami,
Grekami [chodzi tu prawdopodobnie o Ru-sów, którzy należeli do wyznawców obrządku greckiego —
Z.V.] i barbarzyńcami. Również przybyłym Sasom pozwolono tam mieszkać, jeśli tylko przez czas
swego pobytu nie okazywali, że są chrześcijanami. Z pewnością wszyscy stali mieszkańcy aż do u-
padku swego miasta błądzili w pogańskiej wierze; jednak nie można było znaleźć ludu
godniejszego i lepszego pod względem obyczajów i gościnności. Miasto owo, opływając w towary
ze wszystkich stron, dostarczało przeróżnych rzeczy, przyjemnych i wspaniałych"... Długoletnie
badania archeologów niemieckich, a po drugiej wojnie światowej — polskich, wydatnie uzupełniły tę
entuzjastyczną relację Adama Bremeńskiego. Stwierdzono, że miasto miało potężne obwarowania i
port, którego resztki odkryto dzięki archeologii podwodnej, a który — jak twierdzą źródła pisane —
wyposażony był także w latarnię morską. Stwierdzono piętnaście warstw osadniczych, utworzonych
przez pozostałości często remontowanych domów. Drewniane chaty tworzyły wąskie uliczki,
wymoszczone drewnem. Oprócz kupców mieszkali w nich także różni rzemieślnicy: garncarze,
kowale, złotnicy, cieśle, szklarze, rogownicy, specjaliści zajmujący się obróbką bursztynu i in.
Znaleziska dokumentują — prócz rozwiniętej produkcji miejscowej — także dalekosiężne
kontakty handlowe: z Nowogrodem Wielkim na wschodzie, Nadrenią na zachodzie, na północy zaś
ośrodkami skandynawskimi, zwłaszcza ze szwedzką Birką na jeziorze Malaren. Wolin był ważnym
miejscem przeładunku towarów; nic więc dziwnego, że po obu stronach grodu, wzdłuż brzegu
Dziwnej, ciągnęły się osady na odcinku długości aż czterech kilometrów.
W XI wieku Wolin musiał walczyć o swą niezależność z państwem pierwszych Piastów, któremu
wreszcie uległ. Dobiły go w XII wieku najazdy duńskie. Tymczasem jego rolę przejął korzystniej pod
względem strategicznym i gospodarczym położony Szczecin, który od IX wieku przechodził różne
koleje losu: był na zmianę niezawisły bądź zależny od książąt polskich czy po-morskich, aby wreszcie
stać się jednym z najznaczniejszych pol-
112
skich portów. Obwarowane miasto rozpościerało się na trzech pagórkach: na najwyższym z nich, w
miejscu późniejszego grodu średniowiecznego, stała świątynia Trzygłowa i siedziba książęca. Liczbę
mieszkańców w okresie największego rozkwitu tego portu, tj. w XII wieku, na podstawie powierzchni
zasiedlonego terenu oszacować można na pięć tysięcy; jak na ówczesne stosunki, jest to rzeczywiście
wielka liczba.
Wykaz bałtyckich portów słowiańskich zamykają Kamień Pomorski, Kołobrzeg i Gdańsk. Kamień
Pomorski w XII wieku był stolicą pomorskiego księcia Warcisława. Za jego czasów pełnił tu misję
św. Otto z Bambergu, który w Kamieniu Pomorskim wzniósł dwa kościoły. Na podstawie badań,
prowadzonych od roku 1958 stwierdzono, że miasto wyrosło w miejscu wcześniejszej osady
rybackiej, obok której w X wieku powstał niewielki gródek, stanowiący część systemu obronnego
wolińskiego miasta-państwa. Największy jednak rozkwit Kamienia Pomorskiego nastąpił dopiero w
XI—XII wieku, kiedy otoczony wałem gród wraz z podgrodziem stał się ośrodkiem wytwórczości i
handlu morskiego. W XII wieku było tu nawet biskupstwo i mennica.
Drugim ośrodkiem pomorskim był Kołobrzeg nad brzegami Parsęty, położony około czterech
kilometrów od jej ujścia do Bałtyku. W osadzie, która istniała tu już w VII—VIII wieku, zbudowano
mniej więcej w połowie IX wieku gród z podgrodziem, w którym osiedli rzemieślnicy, rybacy i kupcy.
Podobnie jak w Kamieniu Pomorskim źródłem ówczesnego życia gospodarczego było przede
wszystkim zbieractwo jantaru i eksploatacja źródeł słonych. W roku 1000 Bolesław Chrobry założył w
Kołobrzegu biskupstwo, podkreślając w ten sposób polityczne znaczenie miasta. Utrzymało ono swą
ważną rolę także po przejściowym odrodzeniu pogaństwa, którego ogniskiem była świątynia,
zburzona dopiero w roku 1124 przez św. Ottona z Bambergu, który wzniósł na jej miejscu kościół
Najświętszej Marii Panny.
Ostatnim ku wschodowi większym ośrodkiem słowiańskim na wybrzeżu Bałtyku był Gdańsk, który w
drugiej połowie X wieku rozwinął się z dawniejszej osady rybacko-rzemieślniczej w miasto portowe.
Najstarszą pisemną wzmiankę o Gdańsku znaleźć można w Żywocie świętego Wojciecha z roku 997;
to właśnie z Gdańska biskup praski wyruszył w swą misję do pogańskich Prusów, gdzie znalazł
męczeńską śmierć. Jak wykazały długoletnie badania archeologiczne, gród i siedziba księcia
pierwotnie znajdo-
113
8 — Świat dawnych Słowian
wały się na wyspie u zbiegu rzek Motławy i Wisły. Port usytuowany był na wewnętrznym, zachodnim
brzegu wyspy, zwróconym w kierunku lądu stałego, z którym łączył go most. W XII wieku na zachód
od portu, po drugiej stronie rzeki, powstało podgrodzie, port handlowy i rybacki — badania odsłoniły
tu m.in. resztki drewnianych pomostów przystani. Obwarowany wałem drewnia-no-ziemnym Gdańsk
miał w X—XI wieku około tysiąca mieszkańców, żyjących w chatach zrębowych, ustawionych
wzdłuż uliczek. Po pożarze w końcu XI wieku miasto odbudowano. W XII wieku, gdy należało już do
samodzielnego księstwa pomorskiego, rozrosło się znacznie, stając się ważnym centrum produkcji
rzemieślniczej i handlu międzynarodowego. Gdańsk jest jednym z niewielu starych portów bałtyckich,
który swą wybitną pozycję utrzymał do dzisiaj.
Fakt, że Słowianie nadbałtyccy byli dobrymi żeglarzami morskimi i że udało im się wybudować sieć
obronnych i rozwijających handel portów, wyjaśnia, dlaczego wikingowie nawet w o-kresie swojej
największej ekspansji nie opanowali południowych wybrzeży Bałtyku i nie osiedli na nich, jak zdołali
to uczynić np. na wyspach brytyjskich, na Islandii, we francuskiej Normandii, na Sycylii albo w
Europie Wschodniej. W odróżnieniu od wikingów Słowianie początkowo nie zajmowali się
piractwem. Nie mieli po temu powodów, bowiem ich kraj był urodzaj-niejszy od Skandynawii.
Kroniki podają, że w XII wieku na Pomorzu uprawiano nawet winną latorośl. Produkty rolnicze,
przewożone statkami słowiańskimi, były podstawowym przedmiotem handlu ze Skandynawami,
którzy wymieniali je za broń, ozdoby, monety itp.; tą drogą docierało również do Słowian a-rabskie
srebro. Jeszcze w X wieku żydowsko-arabski kupiec Ibrahim ibn Jakub, który zawędrował aż do
Obodrzyców, nic nie wiedział o istnieniu słowiańskich piratów — pisał natomiast o rejsach Słowian
morzem do Rusów, do Konstantynopola, a być może i na Atlantyk, ponieważ wspomina, że czasem
łodzie słowiańskie rozbijały się o góry lodowe. W tym wcześniejszym okresie Słowianie występują
raczej jako sprzymierzeńcy wikingów w walkach przeciw Sasom lub Anglom. Dopiero w drugiej
połowie XI i w ciągu XII wieku dochodzi do radykalnej zmiany. Po wyczerpujących walkach z
Niemcami, Duńczykami i Polakami, zagrożeni na lądzie stałym z trzech stron, Słowianie nadbałtyccy
zmuszeni byli opuścić swe spustoszone siedziby, u- ciec na morze i utrzymywać się z rabunku.
Niektóre porty,
114
zwłaszcza na wyspie Fehmarn i na Rugii, zmieniają się w groźne gniazda pirackie, które stały się
punktem wypadowym grabieżczych wypraw na słabo bronione wyspy duńskie, pobrzeża szwedzkie i
norweskie, wyspę Gotlandię, a nawet do Lubeki, skolonizowanej przez Niemców. Załamanie przyszło
dopiero w roku 1157, kiedy to opodal wybrzeży norweskich burza zatopiła wielką flotyllę słowiańską
o 1500 statkach. Po tym wielkim zachwianiu morskiej potęgi Słowian król duński Waldemar mógł
rozpocząć dziesięcioletnią wojnę przeciwko głównej twierdzy morskich łupieżców — Rugii. Arkona
padła w roku 1168, zaś w roku 1184 koło wyspy Koos Duńczycy zadali druzgocącą klęskę pomorskiej
flotylli Bogusława. Tak skończyły się czasy morskiej potęgi Słowian nadbałtyckich.
XIV. Najstarsze miasta polskie
Polska wkracza na widownię dziejów w sto lat po Czechach i Słowakach. Około roku 960 pojawia się
w pełnym świetle Mieszko I, stojący na czele silnego państwa, zdolnego opierać się ekspansji potężnej
Rzeszy Niemieckiej. Jest jednak pewne, że uformowanie się państwowości poprzedzał długi proces
zjednoczeniowy; jego ośrodkiem krystalizacyjnym był szczep Polan, który dał reszcie plemion swe
imię. Proces ten musiał przebiegać już w IX wieku, lecz z tego czasu znamy jedynie nazwy ple-
mienne, często przekręcone nie do poznania, oraz legendy o pochodzeniu dynastii Piastów, która
wydała Mieszka.
Z wieku IX zachowały się nieco dokładniejsze przekazy tylko na temat południowej części kraju,
Małopolski. W drugiej połowie tego stulecia, gdy Wielkie Morawy były w pełnym rozkwicie, w
dorzeczu górnej Wisły powstało państwo Wiślan. Wymienia je Geograf Bawarski, wspominał też o
nim jako o Wisle-landzie (Wisie lond), kraju na wschód od Moraw, anglosaski król Alfred Wielki
(871—901). Najdokładniej jednak mówi o nim Żywot św. Metodego, legenda z końca IX albo z
początku X wieku (patrz rozdział XI): „Pewien pogański książę silny wielce, mieszkający na Wiśle,
lżył chrześcijan i czynił im szkody. Metody dał mu znać: «Będzie ci, synu, ku dobremu, jeśli dasz się
ochrzcić dobrowolnie w swoim kraju, abyś nie był ochrzczony w pętach i wbrew swej woli na obcej
ziemi, a wówczas wspomnisz słowa moje.» Tak się stało." Wzmianka ta świadczy o kontaktach
między Morawami a państwem Wiślan — kontaktach, które miały przede wszystkim charakter
konfliktów, ponieważ silny twór państwowy na północ od Bramy Morawskiej z pew- nością był dla
książąt morawskich niemile widzianym sąsiadem.
116
Trzeba też wziąć pod uwagę, że przez kraj Wiślan prowadziły szlaki handlowe łączące Europę
Środkową i Zachodnią z Rusią Kijowską. Prawdopodobnie i to także stało się przyczyną gospo-
darczego i politycznego awansu Wiślan.
Badania archeologiczne, które w Polsce po drugiej wojnie światowej rozwinęły się na niebywałą
skalę, mogą rzucić światło na to zagadnienie w o wiele większym stopniu niż skąpe dane pisane.
Głównym celem tych badań było poznanie najstarszych polskich centrów osadniczych. Wydaje się, że
na początku Wiślanie mieli wiele takich ośrodków. Należał do nich np. wielki gród w pobliżu
Stradowa koło Kazimierzy Wielkiej, wybudowany w VIII wieku, Chodlik koło Opola Lubelskiego,
którego początki według Aleksandra Gardawskiego sięgają nawet VI wieku, Szczaworyż koło Buska,
który według Elżbiety Dąbrowskiej powstał w VII wieku, i inne.
Największe znaczenie stopniowo osiągał Kraków, który stanowił główne centrum Wiślan. Podanie
głosi, że założył go legendarny Krak, którego ogromny kopiec wznosi się na południe od miasta.
Badania archeologiczne owego siedemnastometrowego, sztucznie wzniesionego nasypu nie objaśniły
jednak funkcji kopca. Być może był to symboliczny grób albo obiekt kultowy, który na podstawie
znalezisk datować można na VII * wiek. Na ten okres przypadają również początki osadnictwa
Wawelu — wzgórza dominującego nad całą okolicą Krakowa. W VIII— —IX wieku wybudowano na
nim obwarowanie w formie wału drewniano-ziemnego; na grzbiecie, ciągnącym się w kierunku
północnym, na terenie zwanym „Okół" rozwinęło się podgrodzie, również obwarowane. Niewątpliwie
w Krakowie miał swą siedzibę książę, o którym wspomina Żywot św. Metodego — a jego państwo, po
zakończonej klęską bitwie ze Świętopełkiem, popadło w zależność od Moraw. Świadczy o tym relacja
Ibrahima ibn Jakuba, mówiąca, że czeski książę Bolesław panował także w Krakowie (jest to w ogóle
pierwsza wzmianka o Krakowie). Do władania Krakowem przez Bolesława mogło zapewne dojść
jedynie w wyniku dziedzictwa po Wielkich Morawach. W końcu
X wieku Kraków i całe terytorium byłego państwa Wiślan należały już do państwa polskiego. Gród
nie stracił na znaczeniu: w roku 1000 stał się siedzibą biskupstwa, a od drugiej połowy
XI wieku był rezydencją książąt i królów polskich, grając ważną
* Według badań polskich najwcześniej schyłek- VIII i początek IX w. (Przyp. M. P.)
117
rolę w kulturalnych i politycznych dziejach państwa. Przyczyniało się do tego również centralne
położenie Krakowa w urodzajnym, rolniczym regionie, na szlaku handlowym między Kijowem a
Pragą, bliskość salin i rozwój produkcji rzemieślniczej, zwłaszcza metalurgii. W XIII wieku Kraków
był w ogóle największym miastem polskim. Powojenne badania archeologiczne przyczyniły się do
poznania historii jego zabudowy i początków architektury murowanej. Odkryto tu resztki kościoła św.
Salwatora, a na Wawelu rotundę Najświętszej Marii Panny ze schyłku X wieku. Kościół św.
Salwatora miał prezbiterium kwadratowe, a rotunda swymi czterema apsydami i planem krzyża
przypomina rotundę św. Wita na Hradczanach. W zachodnim skrzydle zamku wawelskiego zachowały
się resztki bazyliki trój-nawowej typu saskiego, pochodzącej najprawdopodobniej z czasów Bolesława
Chrobrego. Badania odkryły prócz budowli sakralnych również fundamenty budowli świeckich, wśród
nich wielką salę o 24 kolumnach, która z pewnością należała do siedziby panującego.
Za jedno z centrów Wiślan uważano również Wiślicę, położoną na północny wschód od Krakowa, nad
dopływem Wisły, Nidą. Badania Włodzimierza Antoniewicza i Zofii Wartołowskiej udowodniły
jednak, że wiślicki gród powstał najwcześniej na przełomie X i XI wieku, ponieważ najstarsze
znaleziska datuje czeska moneta Bolesława II lub Bolesława III.
Wielkopolska, jako centralna część kraju, miała decydujące znaczenie dla rozwoju polskiej
państwowości. Była to ziemia Polan. Pod tą nazwą pojawiają się oni dopiero w X wieku, przedtem
plemię to występowało pod innymi nazwami — jeśli wierzyć przekazowi Geografa Bawarskiego, w
którym wiarygodne dane przeplatają się z informacjami w najwyższym stopniu wątpliwymi. W
zamieszczonym w nim wykazie plemion na terenie Wielkopolski mieścili się Glopeani i Lendizi.
Pierwsi mają prawdopodobnie związek z jeziorem Gopło na Kujawach — a więc Goplanie. Drudzy
kojarzeni są z Lądem, Ostrowem Lednickim lub z jeziorem Jelonek koło Gniezna, którego część pół-
nocna ongiś również zwała się Lednicką; każda z wyżej wymienionych lokalizacji znajduje się na
terytorium późniejszych Polan, z którymi Lendizi (po polsku Lędzice) są utożsamiani.*
* Znaczna część badaczy nie zgadza się z hipotezą o wielkopolskiej lokalizacji Lędziców,
umieszczając ich siedziby we wschodniej Polsce. (Przyp. M. P.)
118
Ich centrum stanowiło Gniezno, główną zaś siedzibą Goplan była Kruszwica.
Początki Gniezna, które w X wieku stało się pierwszą stolicą państwa polskiego, otoczone są legendą.
Według opowieści kronikarza Galla Anonima miał tu swoją siedzibę książę Popiel, który został
wygnany, a jego miejsce zajął ubogi oracz imieniem Piast, założyciel dynastii Piastów.
Prawdopodobnie legenda ta jest pogłosem dziejów Polan gdzieś w drugiej połowie IX wieku. Okres
ten mogły częściowo udokumentować badania archeologiczne Gniezna. Od lat dwudziestych
bieżącego stulecia prowadzili je czołowi polscy archeolodzy, jak Józef Kostrzewski, Konrad
Jażdżewski, Wojciech Kocka i Witold Hensel, zaś po drugiej wojnie światowej przede wszystkim
Kazimierz Żurowski.
Już w końcu VIII wieku na niskim pagórku, zwanym Górą Lecha, otoczonym mokradłami, między
Jeziorem Świętokrzyskim a Jelonkiem, stał gród z obwarowanym podgrodziem, koło którego nad
brzegami Jelonka mieściła się ponadto nieobronna osada. Fortyfikacje wybudowane były tzw.
techniką przekładkową, typową dla umocnień polskich: belki były kładzione w gęstych rzędach, na
przemian wzdłuż i w poprzek, przesypywane ziemią, a u podstaw związane hakami z kłód z
zachowanymi częściami gałęzi. Obwarowania te tworzyły korpus o szerokości około 12 m i
wysokości około 8 m. W połowie IX wieku zaszła zmiana, którą można odnieść do początków
władztwa Piastów. Część otwartej osady otoczono wałami, tworząc drugie podgrodzie; resztę
zabudowań zaś obwarowano palisadą. W okolicy powstało wiele osad, pełniących rolę gospodarczego
zaplecza centrum. Naj-żywiej rozwijała się osada na wschód od grodu, leżąca na skrzyżowaniu dróg,
gdzie prawdopodobnie znajdowało się targowisko i gdzie później wyrosło średniowieczne miasto.
Również wejście państwa polskiego na widownię dziejów w drugiej połowie X wieku zostało
udokumentowane w materiale archeologicznym. Stare obwarowania zostały wzmocnione, a palisadę
osady przed grodem zastąpiono wałem, zbudowanym techniką przekładkową. W ten sposób powstał
złożony kompleks, składający się z czterech części: wewnątrz była siedziba książęca i pierwszy chrze-
ścijański kościół św. Jerzego, na pierwszym podgrodziu, w związku z założeniem arcybiskupstwa
gnieźnieńskiego w 1000 roku Bolesław Chrobry wybudował katedrę, a na pozostałych dwóch
podgrodziach skupiała się produkcja rzemieślnicza. O jej rozwoju i wysokim poziomie świadczy nie
tylko mnogość znalezisk, mię-
119
dzy innymi liczne przedmioty z drewna, skóry i kory, które zachowały się tu dzięki korzystnym
warunkom glebowym, lecz także informacja praskiego kronikarza Kosmasa o bogatych łupach, które
zdobył w Gnieźnie czeski książę Brzetysław podczas najazdu na Polskę w roku 1039.
Stosunki z ziemiami czeskimi miały nie tylko charakter konfliktów. Chrześcijaństwo rozpowszechniło
się w Polsce właśnie za pośrednictwem czeskim, zwłaszcza dzięki Dąbrówce, siostrze Bolesława II, a
żonie Mieszka I, jak również dzięki biskupowi praskiemu, św. Wojciechowi, który po męczeńskiej
śmierci w Prusach został pochowany w Gnieźnie. Nic więc dziwnego, że pierwsze kościoły w owym
polskim centrum są pod tym samym wezwaniem, co najstarsze kościoły na praskich Hradczanach —
św. Jerzego i Najświętszej Marii Panny. Jak dotąd nie udało się odkryć pierwotnych fundamentów
tych budowli ani fundamentów katedry arcybiskupiej; zachowały się tylko resztki późniejszych
przebudowań, w tym barwne mozaikowe podłogi z XI wieku, a przede wszystkim wspaniałe brązowe
drzwi z XII wieku z pła-skorzeźbionymi scenami z życia św. Wojciecha. Gniezno utrzymało swoją
dominującą pozycję także i później, a w XIII wieku przekształciło się w typowe miasto
średniowieczne.
Kruszwica, centrum Kujaw i jeden z filarów potęgi piastowskiej we wczesnym średniowieczu, została
zbudowana na wąskim półwyspie [niegdyś wyspie — M.P.] jeziora Gopło. Legenda średniowieczna
kojarzy ją również z mitycznym Popielem, który po swym wypędzeniu z Gniezna znalazł tu nędzną
śmierć. Badania archeologiczne, prowadzone od roku 1948 pod kierunkiem Romana Jakimowicza,
Witolda Hensla i Aleksandry Cofty-Bro-niewskiej dały obraz dziejów, sięgających aż do czasów
przed powstaniem państwa polskiego. Stwierdzono tu ślady osadnictwa już z VI wieku. Istniała
wówczas tutaj jedynie osada rolnicza, po której zostały jamy zasobowe; nie zdobiona ceramika jest
bliska typowi praskiemu. Osada ta nie leżała na półwyspie, lecz na zachód od niego, w miejscu
dzisiejszego rynku staromiejskiego. Siady życia na półwyspie datują się od IX wieku, wyraźniej
jednak występują dopiero od drugiej połowy X wieku, kiedy istniał już gród z obwarowanym
podgrodziem, gdzie kwitła produkcja hutnicza. Na początku XI wieku podgrodzie rozrosło się na dwie
części: mniejszą przed grodem (z kościołem) i większą z drewnianymi domami rzemieślników, przede
wszystkim ku- źników, szklarzy, kowali, cieśli, kamieniarzy, garncarzy itd. Jed-
120
nocześnie na obu brzegach jeziora powstało skupisko osad, przyczyniających się do szybkiego
rozwoju Kruszwicy, która stała się rezydencją książęcą, a za Mieszka II również siedzibą biskupa.
Jednak w roku 1096 walki między Władysławem Hermanem i jego synem Zbigniewem spowodowały,
że Kruszwica straciła swoje znaczenie polityczne. Gospodarczo jednak kwitła dalej; jej mieszkańcy
zajmowali się między innymi produkcją szkła i przedmiotów glinianych z kolorową polewą.
Trzecim ważnym miastem we wczesnośredniowiecznych dziejach Polski był Poznań, założony na
Ostrowiu Tumskim na rzece Warcie. Już w IX wieku w północno-zachodniej części wyspy stał
gródek, a na południowym cyplu otwarta osada. Poznań występuje na plan pierwszy jako silne,
obwarowane centrum dopiero w początkach panowania dynastii Piastów. Dokumentują to badania
Witolda Hensla, Marii Malinowskiej, Jana Żaka i innych. W roku 968, wkrótce po przyjęciu
chrześcijaństwa, Poznań stał się siedzibą biskupstwa misyjnego, a przez pewien czas przypuszczalnie
również stolicą Mieszka I. Tradycja głosi, że tu właśnie czeska małżonka Mieszka, Dąbrówka,
wzniosła kościół pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny. Z powodu zabudowy terenu nie można w
całej pełni rozwinąć badań i ustalić dokładnej topografii wczesnośredniowiecznego miasta. Jest jednak
rzeczą pewną, że od strony wschodniej do grodu przylegało obwarowane podgrodzie. Jeszcze w ciągu
drugiej połowy X wieku zbudowano tu biskupi kościół św. Piotra, którego relikty odkryto pod
dzisiejszą katedrą. Wokół niego, podobnie jak w okolicznych osadach, stały zrębowe domy
rzemieślników. Stolicą państwa polskiego stało się co prawda Gniezno, lecz Poznań zachował swą
czołową rolę polityczną i kulturalną aż do późnego średniowiecza.
Oprócz owych głównych ośrodków władza Piastów opierała się o sieć grodów, których znaczenie w
przeważającej mierze ustaliły dopiero badania archeologiczne. W wielu grodziskach zachowały się
resztki budowli kamiennych — pałacowych i sakralnych. Na przykład w Płocku, badanym przez
archeologów Jerzego Gąssowskiego i Włodzimierza Szafrańskiego, w XI wieku stał kamienny pałac
książęcy i dwie rotundy, w XII wieku zaś przybyła biskupia bazylika trójnawowa.
Już w VIII wieku w samym środku Polski piastowskiej powstało na miejscu starej osady, otoczonej
palisadą, inne ważne centrum, Łęczyca. Badania Andrzeja Nadolskiego pozwalają przy
121
puszczać, że Łęczyca była dawnym ośrodkiem plemiennym; na początku XII wieku, za czasów
Bolesława Krzywoustego, została potężnie obwarowana. Opodal grodu, na prawym brzegu Bzury,
odkryto fundamenty klasztoru z XI wieku.*
Niektóre grody polskie mogą poszczycić się konstrukcją mostową, z jaką spotkaliśmy się w
Meklemburgii. Stwierdzono np. że gród, wzniesiony na początku X wieku na Ostrowie Lednickim w
pobliżu Gniezna połączony był z lądem stałym mostem długości 600 m. Badania Gabrieli
Mikołajczyk, Jerzego Łomnickiego i innych naukowców odsłoniły tutaj — prócz zwykłych półzie-
mianek — fundamenty dwóch interesujących budowli kamiennych: kościoła z kwadratową nawą,
prostokątnym prezbiterium i kilkoma przybudówkami o niezbyt jasnym przeznaczeniu oraz palatium z
kaplicą na planie krzyża, niegdyś z kopułą, podtrzymywaną czterema filarami.
Połączenie palatium z rotundą powtarza się w Polsce częściej; odkryto je np. w Gieczu, grodzisku na
lewym brzegu rzeczki Ma-skawy, broniącym dostępu do Gniezna od strony południowej. Jak
wykazały badania Bogdana Kostrzewskiego i Andrzeja Wę-dzkiego, budowla ta nie została
dokończona, prawdopodobnie z powodu najazdu Brzetysława I w roku 1039; wówczas to część
mieszkańców została przemocą uprowadzona do Czech, gdzie założyła wieś Hedćany. Następny pałac
z rotundą, również z XI wieku, stwierdzono w grodzisku w Przemyślu. Równocześnie z pałacem
powstała tu budowla zupełnie innego typu — tzw. cerkiew Wołodara na planie krzyża rusko-
bizantyjskiego, wpisanego w kwadrat. Przemyśl położony na pograniczu polsko-ruskim strzegł
ważnego szlaku do Kijowa; często też bywał obiektem sporów. Jego znaczenie dla handlu
międzynarodowego dokumentuje np. skarb monet perskich Samanidów, znalezisko bizantyjskiej
gemmy, ołowianej pieczęci z Nikomedii, monety Ottona III z Kolonii i in.
Na tymże szlaku z Pragi do Krakowa i na Ruś znajdowała się ważna osada rzemieślniczo-handlowa,
Opole, leżąca w południo-wo-zachodniej części Polski. Obwarowane miasteczko, zbudowane na
wyspie na rzece Odrze, zbadane przez Włodzimierza Hołubo-wicza **, pierwotnie stanowiło
najprawdopodobniej centrum plemienia Opolan. W X wieku powstała tu osada, ufortyfikowana
* Odkrycia dokonano pod posadzką romańskiej kolegiaty z polowy XII
wieku. (Przyp. M. P.)
** Także przez Rudolfa Jamkę i Bogusława Gadigę. (Przyp. M.P.)
122
wałem drewniano-ziemnym z trzema bramami. Zrębowe domy stały przy regularnych, moszczonych
drewnem ulicach. O szerokich kontaktach handlowych osady świadczą znaleziska takich importów,
jak: jedwab bizantyjski, perła z Zatoki Perskiej, fragment szklanej misy arabskiej, zapinka
skandynawska, ruskie pisanki i przęśliki, dzwoneczki, nadreńskie misy z brązu, morawskie naczynia
grafitowe itd.
Spośród wielu polskich wykopalisk wspomnieliśmy tylko niektóre najważniejsze, umożliwiające nam
wgląd w osiągnięcia archeologii polskiej podczas ostatnich dziesięcioleci. Grody Opole i Przemyśl
skierowały nas na szlak, prowadzący na wschód. Udajmy się więc w tym kierunku, aby przyjrzeć się
pracy archeologów na rozległych terenach wschodniej Słowiańszczyzny.
XV. Poszukiwania śladów najdawniejszych Słowian na Rusi
Zagadnienie pochodzenia Słowian i szukanie ich pradawnych siedzib — to jeden z najtrudniejszych
problemów badawczych w naukach historycznych. Całe pokolenia historyków, archeologów,
językoznawców, antropologów, etnologów i in. usiłowały go rozwiązać. Starania te, w których nauka
oprócz gorzkich porażek odniosła również cenne zwycięstwa, nie są dotychczas za- i kończone; lecz
dzięki ofensywie prac archeologicznych mimo j wszystko udało się usunąć wiele białych plam na
mapie najwcześniejszych dziejów i stworzyć tym sposobem punkt wyjścia do dalszych badań.
Największe trudności sprawiał zawsze fakt, że Słowianie nie występują pod swoim właściwym
imieniem wcześniej, niż w VI wieku n.e. Wówczas zajmowali już wielkie tereny Europy Środkowej i
Wschodniej, napierając silnie na Bałkany. Tak wielka masa ludzka nie mogła nagle przywędrować
skądś z Azji, jak sądzili zwolennicy dawniejszych teorii. Dlatego od czasów Lu-bora Niederlego
(1865—1944), jednego z czołowych słowiano-znawców, utrwalił się pogląd, następnie poddawany
mniejszym lub większym korektorom, że punktem wyjścia ekspansji słowiańskiej był teren, położony
na północ od Karpat, zachodniej Ukrainy i południowej Polski. Do podobnych wniosków doszli
językoznawcy, którzy twierdzą, że Słowianie rozwijali się językowo gdzieś między Germanami,
Bałtami, Ugrofinami i Persami. Musiało minąć wiele stuleci, zanim rozprzestrzenili się tak, jak to
poświadczają źródła z VI wieku. A ponieważ dawniejsi autorzy nie wspominali nic o Słowianach,
można przy- puszczać, że znali ich pod innymi nazwami. W grę wchodz
124
np. liczny lud Neurów, których w VI w. p.n.e. wymienia He-katajos z Miletu, a także ojciec greckich
historyków, Herodot, lokalizując ich mniej więcej między Kijowem a Wołyniem. Między Dnieprem a
Donem mieszkali według Herodota Budinowie, których imię także brzmi po słowiańsku. O
słowiańskość podejrzewać również można „Scytów oraczy" Herodota, żyjących na północnym skraju
stepów ukraińskich między górnym Bohem a środkowym Dnieprem; perski lud Scytów był przecież
skądinąd znany ze swego wybitnie pasterskiego i koczowniczego trybu życia. Utożsamianie owych
antycznych plemion ze Słowianami pozostaje jednak w sferze hipotez. Na mocniejszym gruncie
stajemy dopiero w sześćset lat później, w I—II wieku n.e., kiedy rzymscy dziejopisarze lub
geografowie Pliniusz, Tacyt i Ptolomeusz mówią zgodnie o wielkim narodzie Wenedów za Wisłą,
między Zatoką Wenedzką na Morzu Bałtyckim (prawdopodobnie Zatoka Gdańska) i Górami
Wenedzkimi (Karpaty). W owym okresie najpewniej nie mógł już tutaj zamieszkiwać nikt inny niż
Słowianie, których w VI wieku określano jako Wenedów; niemieccy sąsiedzi jeszcze do niedawna
zwali ich „die Wenden". Miano to co prawda nie jest słowiańskie, więc nasuwa się hipoteza, że
zostało przejęte od innego, zanikłego ludu — podobne wypadki nie są bynajmniej rzadkie — bo
tożsamość starodawnych Wenedów ze Słowianami wydaje się być jednak dość prawdopodobna.
Ze wszystkich dyscyplin naukowych, zajmujących się pochodzeniem Słowian, największe
perspektywy sukcesu ma archeologia, której źródła wciąż ulegają pomnażaniu. Archeolodzy mają
jednak pewne trudności metodyczne, które ograniczają wiarygodność ich ustaleń i prowadzą do różnic
poglądów między poszczególnymi badaczami albo szkołami. Dotyczy to przede wszystkim
zagadnienia, w jakiej mierze kulturę, którą udało się określić terytorialnie lub czasowo, można
utożsamiać z konkretną grupą etniczną i czy kontynuacja użytkowania niektórych przedmiotów,
narzędzi, ozdób, typów mieszkań czy też podtrzymywanie określonych praktyk obrzędowych oznacza
ciągłość demograficzną. Odpowiedź na te pytania nie jest jednoznaczna, ponieważ niekiedy
rzeczywiście można uczynić znak równości między grupą etniczną i kulturową, kiedy indziej zaś
kształtowanie się jednolitego stylu kulturowego wypływa ze współżycia i współpracy kilku grup
etnicznych bądź też jedna i ta sama grupa rozpada się na kilka regionów kulturowych. Kwestia
125
tożsamości kulturowej jest bardzo niejednoznaczna, ponieważ zdobywcy przejmowali wyższą kulturę
okupowanych ziem lub odwrotnie — narzucali tubylcom swój język i swoją nazwę. Badacz,
podejmujący tak skomplikowany problem, jakim jest rekonstrukcja historycznych początków Słowian,
musi to wszystko mieć na uwadze. Proces, który nazywamy etnogenezą Słowian, odbywał się po
większej części na terytorium obecnego ZSRR. Nic więc dziwnego, że wielkie zasługi w jego
dokładniejszym poznaniu położyła przede wszystkim archeologia radziecka, która szczególnie w
ostatnim trzydziestoleciu rozwinęła prawdziwą o-iensywę w odkrywaniu i analizie nowych źródeł.
Najbardziej wyróżnili się w tej dziedzinie badacze: B. A. Rybaków, P. N. Trietiakow. J. W.
Kucharenko, I. I. Lapuszkin, M. I. Artamonow, I. P. Ru-sanowa, W. W. Siedow, M. J. Brajczewski,
W. N. Danilenko, D. T. Bieriezowiec, L. D. Pobol, W. D. Baran i inni. Opieramy się tutaj na wynikach
ich prac.
W centrum zainteresowania znalazły się dwie wielkie grupy kulturowe z czasów przed historycznym
wystąpieniem Słowian na Ukrainie Zachodniej — tzw. kultura zarubiniecka i czernia-chowska.
Pierwsza wzięła swe miano od stanowiska w Zaru-bińcach w pobliżu Perejasławia, na południowy
wschód od Kijowa. Już w roku 1899 badał tamtejsze cmentarzysko Vincenc V. Chvojka, archeolog
czeski mieszkający w Kijowie, który wniósł duży wkład w rozwój badań archeologicznych na
Ukrainie. Chvojka jako pierwszy określił znalezisko zarubinieckie jako słowiańskie, datując je na
okres między II wiekiem p.n.e. a II wiekiem n.e. Datowanie umożliwiają zwłaszcza typy zapinek,
przypominających znaleziska środkowoeuropejskie lub zachodnioeuropejskie, których wiek jest
znany. Widać w nich wpływy celtyckie, podobnie jak w niektórych narzędziach żelaznych lub
naczyniach ceramicznych, chociaż ceramika na ogół jest prosta i nie zdobiona. Na szczególnie
wysokim poziomie stała tutaj produkcja żelaza, z którego wykonywano również ozdoby. Podstawę
gospodarczą tworzyło jednak rolnictwo i hodowla. Osady lokowano na brzegach rzek. Małe domki,
przeznaczone dla jednej rodziny, budowane albo na powierzchni, albo częściowo zagłębione w ziemi,
wyposażone były w piece gliniane lub kamienne. Poznanie kultury zarubinieckiej umożliwiły przede
wszystkim badania Ilji M. Samojłowskiego w latach 1937—1941 w osadzie Korczewatoje na
południowym skraju Kijowa. Odkryto tu mia-
126
nowicie cmentarzysko z grobami ciałopalnymi; prochy zmarłych składano do naczyń albo
bezpośrednio zakopywano w ziemi, podobnie jak czyniono to później wśród plemion słowiańskich.
Tylko niewielki procent zmarłych chowano bez spalenia. Rzad-Kością były pochówki samych czaszek
oraz kenotafy — groby, wyposażone wprawdzie w przedmioty ofiarne, ale bez zwłok. Do innych
wybitnych znalezisk kultury zarubinieckiej należy osada koło Kaniowa na prawym brzegu Dniepru,
grodzisko koło Czaplina pod Homlem, z którym związana była rozległa osada, oraz cmentarzysko
koło Poczepu nad rzeką Sudost' (prawy dopływ Desny). Osada poczepska, gdzie wytapiano żelazo z
rudy darniowej, leży na północnym skraju terytorium zarubinieckiego, dokąd kultura ta dotarła w
późniejszej fazie. Pierwotnie rozpościerała się ona przede wszystkim nad środkowym Dnieprem,
dolną Desną i Prypecią, na zachodzie dotarła aż do Bugu, na południu do Bohu. W fazie późniejszej
rozprzestrzeniła się na północ do dorzecza górnego Dniepru, Desny, Berezyny i Sudosti. Zajmowała
więc w zasadzie teren lasostepu aż do północnych rubieży strefy stepowej i wdzierała się na północ,
na tereny leśne, pierwotnie zasiedlone przez plemiona bałtyckie i ugrofińskie.
Do największych problemów, związanych z kulturą zarubiniecka, należy zagadnienie jej genezy.
Archeolodzy radzieccy prowadzą na ten temat ożywioną dyskusję. Niektórzy, jak Aleksiej, I.
Tierienożkin i Piotr N. Trietiakow, szukają protoplastów kultury zarubinieckiej w grupach, które żyły
na południe od Kijowa od końca epoki brązu i we wczesnej epoce żelaza (kultura biełogrudowska,
czernoleska, żabotyńska, niemirowska). Inni,, m.in. Walentin N. Danilenko, uważają te kultury za
trackie i podważają znaczenie północnych grup kulturowych, miłogradz-kiej i podgorcewskiej, w
których przeciwnicy owej teorii widzą poprzedników plemion bałtyckich albo mieszaną ludność
bałto--słowiańską (P. N. Trietiakow). Jurij W. Kucharenko po dokładnej analizie zdecydowanie
odrzuca miejscowe pochodzenie kultury zarubinieckiej, wyprowadzając ją z dolnego dorzecza Wisły,
z terenów kultury wschodniopomorskiej. Według niego przedstawiciele kultury zarubinieckiej
przemieścili się z ziem polskich przez Polesie nad Dniepr. Z tym poglądem zgadza się również
Walentin W. Siedow, który poddał szczegółowemu rozbiorowi znaleziska z terenów nad górnym
Dnieprem i górną Dźwiną; wyciągnął
127
jednak wniosek, że kultura zarubiniecka bynajmniej nie jest słowiańska, lecz bałtyjska, czego mają
dowodzić liczne bałtyjskie nazwy rzek na omawianych terenach.*
Podana wyżej zwięzła informacja obrazuje, jakie trudności napotykają badacze radzieccy podczas
prób rozwiązania zagadki etnogenezy Słowian. Trzeba podkreślić, że prasłowiańskie dzieje
rozgrywały się na wielkich przestrzeniach, a ich dokładniejsze odtworzenie wymaga długotrwałych,
szczegółowych badań. Obrońcy słowiańskiego charakteru kultury zarubinieckiej muszą przede
wszystkim wziąć pod uwagę wielką lukę czasową, jaka dzieli zanik osad i cmentarzy zarubinieckich w
I—II wieku n.e. od pierwszych niepodważalnych śladów istnienia Słowian na tym obszarze w VI
wieku. Wprawdzie w północnej części terytorium zarubinieckiego spotyka się nieco późniejsze
znaleziska, ale i one nie są zdolne zapełnić czasowej przepaści, dzielącej kulturę zarubiniecka od
kultury Słowian z epoki wędrówek ludów.
W II wieku n.e. w południowej części terytorium nie istniejącej już wówczas kultury zarubinieckiej i
daleko poza nim, na rozległych przestrzeniach stepów ukraińskich aż do wybrzeża czarnomorskiego
pojawia się nowa grupa kulturowa, która jest przedmiotem wnikliwych badań i bardzo żywej dyskusji.
Nazwano ją kulturą czerniachowską — od rozległego cmentarzyska w Czermachowie pod Kijowem,
które już w roku 1900 przebadał Vincenc V. Cłwojka. Od czasów Chvojki odkryto już setki osad,
ciągnących się na ogół wąskimi pasami wzdłuż rzek, jak np. osada w Łuce Wrubleweckiej o długości
aż 800 metrów oraz wiele cmentarzysk z mieszanym rytuałem pogrzebowym, ciałopalnym i szkie-
letowym, który zresztą na ogół przeważa. Typową dla tej kultury jest siwa albo czarna ceramika z
ornamentem wyświecanym, przykład dobrej roboty rzemieślniczej, a obok niej także prostsza, nie
gładzona. Wysoko także stała produkcja narzędzi żelaznych i ozdób metalowych. Docierały tutaj
również importy z imperium rzymskiego, ogromnie ułatwiające datowanie: monety, amfory, zapinki,
lampki oliwne i szlachetna ceramika terra sigillata.
Najwięcej dyskusji i sporów wywołuje problem etnicznej przynależności kultury czerniachowskiej.
Ponieważ kwitła ona w czasach, kiedy południoworuskimi stepami władali Goci, którzy przeniknęli tu
w II wieku ze Skandynawii — więc niektórzy badacze, np. Michaił I. Artamonow, podkreślają przede
wszystkim ich u
128
* Aktualnie na ten temat przeważają inne poglądy. (Przyp. M.P.)
dział. Inni archeolodzy dowodzą zaś, że podstawowe elementy tej kultury uformowały się w
miejscowym podłożu scytyjsko-sar-mackim jeszcze przed przybyciem Gotów, a z Gotami można bez-
pośrednio kojarzyć co najwyżej późniejsze cmentarzyska na Wołyniu, z nie spalonymi zwłokami
(Jurij W. Kucharenko). Związek ze Słowianami przyjmuje się w północno-zachodniej (Kucharenko)
albo w środkowej, naddnieprzańskiej, części terytorium kultury czerniachowskiej (Siedow). Wydaje
się zatem, że mamy do czynienia z przypadkiem, gdy w formowaniu skądinąd bardzo jednolitej
kultury bierze udział większa liczba grup etnicznych, połączonych w jeden organizm gospodarczy i
polityczny.
Upadek kultury czerniachowskiej i dalsze losy jej ludności okryte są tajemnicą. Około roku 400 na
całym terenie owej kultury życie w osadach nagle się urwało. Wiele siedzib nosi ślady gwałtownej
zagłady. W jednym czasie zaprzestano chowania zmarłych na cmentarzach, zanikła produkcja
ceramiki toczonej na kole i wyrób metalowych ozdób. Najprawdopodobniej były to skutki najazdu
koczowników huńskich, którzy w tym okresie wdarli się przez Wołgę i Don na stepy ukraińskie,
rozbili gocki związek plemienny i założyli w Kotlinie Karpackiej bazę do dalszych podbojów.
Nosiciele kultury czerniachowskiej rozproszyli się przeważnie na zachód i na południe. W V wieku na
ich byłym terenie występuje przerwa osadnicza; jest więc ogromnie trudno wypełnić lukę między
kulturą czerniachowską a niewątpliwie słowiańskimi znaleziskami z VI wieku, chociaż cała plejada
badaczy usilnie o to
zabiega.
Powstaje więc pytanie: gdzie właściwie znajdowały się wówczas plemiona słowiańskie? Na północ od
terenów kultury czerniachowskiej nie ma dla nich miejsca, ponieważ w III—V w. zamieszkiwała te
ziemie ludność bałtyjska (według stwierdzeń Wa-lentina W. Siedowa, Iwana I. Lapuszkina, Piotra N.
Trietiakowa i innych) — jak można sądzić na podstawie hydronimii (nazw rzek) i niektórych
stanowisk archeologicznych (grupa Kołoczin-Tuszem-la nad górnym Dnieprem i jego dopływami).
Joachim Werner, archeolog zachodnioniemiecki, czołowy europejski znawca okresu wędrówek ludów,
który przyczynił się także do ustalenia niektórych okoliczności ekspansji słowiańskiej, proponuje
interesujące rozwiązanie. Wskazuje przede wszystkim na fakt, iż w VI—VII wieku na terytorium
domniemanej grupy bałtyjskiej Kołoczin--Tuszemla pojawia się niezrozumiała luka w osadnictwie,
którą wypełniają nowi przybysze słowiańscy dopiero w VIII wieku.
129
9 — Świat dawnych Słowian
Wymieniona grupa ma przy tym wiele cech wspólnych z kulturami słowiańskimi z VI—VII wieku,
które rozprzestrzeniały się w kierunku południowym i południowo-zachodnim (typy Korczak i
Pieńkowka, o których będziemy jeszcze mówić), na przykład w typach budynków (półziemianki), w
ciałopalnym rytuale pogrzebowym, w prostej, ręcznie robionej ceramice albo w stroju kobiecym,
spinanym jedną zapinką. Werner wnosi stąd, że grupa Kołoczin-Tuszemla nie jest bałtyjska, lecz że
były to plemiona słowiańskie, które w II—V wieku zamieszkiwały tereny leśne Białorusi, a po
wyludnieniu stepów ukraińskich w V wieku przesunęły się na południe od Kijowa, gdzie w VI wieku
wytworzyły nową formę kulturową — typ Pieńkowka. W VIII wieku nastąpiła jednak powrotna
ekspansja słowiańska ku północy.
Teza Wernera wydaje się dość logiczna, chociaż nie przynosi zadowalającego rozstrzygnięcia
wszystkich zagadnień, np. co do pochodzenia innej, niewątpliwie słowiańskiej grupy Korczak, co do
relacji kultury Kołoczin-Tuszemla do bałtyjskiego kręgu kulturowego czy łączność typu Pieńkowka z
wcześniejszą grupą kultury czerniachowskiej znad górnego Dniepru, na którą wskazuje np. Walentin
W. Siedow. A zatem pytania dotyczące kultur słowiańskich, istniejących przed VI wiekiem, trzeba na
razie pozostawić bez odpowiedzi — nawet gdy idzie o teren ich niewątpliwej praojczyzny. Punktem
wyjścia do zbadania owych kwestii jest zapoznanie się z grupami kulturowymi, działającymi w VI—
VII wieku, których przynależność słowiańską można uznać, z uwagi na ich dalszy rozwój, za pewną.
Są to grupy Korczak'i Pieńkowka.
Pierwsza otrzymała swoją nazwę od wsi Korczak w okręgu żytomierskim, gdzie podczas badań w
latach 1919—1923 Siergiej S. Hamczenko po raz pierwszy natrafił na znaleziska tego typu kultury.
Do ich dokładniejszego poznania przyczynił się również Jurij W. Kucharenko, który określił ich wiek
i wykazał powinowactwo z wczesnosłowiańskimi znaleziskami typu praskiego w Europie Środkowej.
Opracowanie zbiorcze i szczegółowa analiza tych znalezisk jest dziełem Iriny P. Rusanowej.
Rezultatem systematycznych badań archeologów radzieckich było naniesienie na mapy ponad dwustu
stanowisk, grupujących się w dorzeczu Prypeci i sięgających na wschód po Dniepr, na zachód po Eug,
a na południe aż po Dniestr. Niewielkie osady sytuowane były na niskich brzegach rzek, w miejscach
z natury o-bronnych, z wygodnym dostępem do wody, nierzadko grupując
się w skupiska 3—4 osad, położonych w bliskim sąsiedztwie.
130
W samym Korczaku nad brzegami rzeki Teterew zgrupowanych było w ten sposób 14 osad oraz
cmentarzyska: kurhanowe i płaskie. Zbadano również grody, jak Chotomel koło Brześcia czy Zimno
na Wołyniu. Pierwszy z nich, opracowany szczegółowo w roku 1954 przez Jurija W. Kucharenkę,
dostarczył ważnych przesłanek dla ratowania całej grupy. Gród ten otoczony pierścieniowym wałem,
został wzniesiony na piaszczystej wydmie, pośrodku bagnistej niziny. Zimno zaś usytuowane było na
cyplowatym wzniesieniu chronionym przez rowy i umocnienia drewniane. Za mieszkania w obydwu
grodach służyły typowe półziemianki z kamiennymi piecami. Zwłoki były palone, a prochy składane
w prostych, ręcznie formowanych i nie zdobionych naczyniach, nad którymi usypywano mogiły —
albo po prostu w ziemi. Ceramika różni się tylko nieznacznie od naczyń typu praskiego, a jej
znaleziska na terytorium Rumunii i Bułgarii wytyczają drogę historycznej ekspansji plemion
słowiańskich w kierunku południowym. Broń oraz odlewane ozdoby ze srebra i brązu, jak sprzączki,
okucia pasów, wisiorki i bransolety, znane także z południoworosyjskich skarbów z V—VII wieku
umożliwiają datowanie; w grodzisku w Zimnie znaleziono również monety bizantyjskie z VI wieku.
Następnym etapem rozwojowym grupy Korczak jest w VIII—IX wieku grupa Łuka Rajkowiec-kaja, o
której opowiemy w następnym rozdziale.
Zabytki grupy Pieńkowka znajdowano na południowy wschód od typu Korczak, między dolnym
Dnieprem a Dniestrem oraz w dorzeczu Bohu. Prace nad nimi zapoczątkowała w roku 1955
kremieńczugska ekspedycja Instytutu Archeologii Akademii Nauk ZSRR koło osady Pieńkowka nad
rzeką Tiasmin w rejonie ki-rowogradzkim. Dmitrij T. Bieriezowiec odkrył tu pięć osad, ciągnących się
wzdłuż brzegów Tiasmina na odcinku siedmiu kilometrów. Były one zbliżone swoim charakterem,
wyborem miejsca i typem domów do osad grupy Korczak. Ręcznie formowana, nie zdobiona
ceramika podobna jest do korczakowskiej, od której różni się tylko przewagą form dwustożkowych.
Pośród nielicznych przedmiotów metalowych szczególnie cenne są zapinki, umożliwiające datowanie
na VI—VII wiek. Do innych ważnych stanowisk należy osada koło Stecowki, również w dolinie Tia-
smina, przebadana przez Wiktora P. Piętrowa, grodzisko Pastyr-skoje, które zbadał Michaił J.
Brajczewski, osada Semenki w dorzeczu Bohu w obwodzie Winnickim, osady Chucza i Chanska w
radzieckiej Mołdawii i inne. Pierwotny pogląd Dmitrija T.
131
Bieriezowca, że znaleziska typu Pieńkowka reprezentują wschod-niosłowiańskie plemię Uliczów,
został odrzucony wobec niezgodności czasowej i terytorialnej; Ulicze bowiem pojawiają się nad
Bohem i Dniestrem dopiero w X wieku, a typ Pieńkowka znacznie przekracza granice ich terytorium
plemiennego. Podczas gdy Joachim Werner, jak wspomnieliśmy wyżej, w znaleziskach tego typu
widzi dowód przemieszczania się ludności słowiańskiej z terenów leśnych na południe, badacze
radzieccy: Walentin W. Siedow, Erazm A. Symonowicz i inni szukają korzeni słowiańskich w grupie
znalezisk czerniachowskich nad środkowym Dnieprem. Walentin W. Siedow łączy typ Pieńkowka ze
słowiańskimi Antami, wymienianymi w źródłach historycznych z VI wieku między Dnieprem a
Dniestrem; według Siedowa była to zesla-wizowana ludność pochodzenia perskiego. Na początku VII
wieku Awarowie rozbili antyjski związek plemienny i zmietli ich z widowni dziejowej.
Poszukiwania śladów najdawniejszych Słowian na Rusi nie są dotąd zakończone. Można jednak
stwierdzić, że archeolodzy radzieccy w ciągu ostatnich trzech dziesięcioleci odkryli już wiele śladów,
dzięki którym dawne mgliste wyobrażenia nabierają wyrazistszych kształtów, pozwalając na wysnucie
określonych wniosków historycznych. Wprawdzie poglądy na temat pochodzenia i roli dziejowej
nowo odkrytych grup kulturowych nie są dotychczas zupełnie jednoznaczne, postępy badań stwarzają
jednak szansę ich stopniowego uściślenia. Czas, kiedy hipotezy zmienią się w pewniki, nie jest już
zbyt odległy.
XVI. Kijóiu-nestor ruskich miast
*!j
Bezkresne przestrzenie ziem ruskich pocięte są żyłkami niezliczonych rzek, zlewających się w kilka
ogromnych arterii, u-chodzących do trzech mórz: Kaspijskiego, Azowskiego i Czarnego. Do ich
zlewisk należy większość dróg wodnych, łączących z dawien dawna plemiona dalekiej północy z
wielkimi kulturami południa. Słowiański lud kochał te rzeki-żywicielki i do dziś w swych pieśniach i
bylinach nadaje im czułe imiona, jak „mateczka-Wołga" albo „ojczulek-Dniepr". Ich żyzne brzegi do-
starczały pożywienia, ich nurtem w ciągu długich stuleci płynął ludzki potok ze swej praojczyzny
między Dnieprem i Dniestrem do słabiej zaludnionych obrzeży Europy Wschodniej. Tędy przybywali
kupcy z dalekich krajów. Do najważniejszych rzek bez wątpienia należał DfliePr> przecinający sam
środek pierwotnego terytorium Słowian; pod nazwą Borystenes znany był starożytnym Grekom,
którzy" nad pobliskim Morzem Czarnym zakładali kolonie i kupieckie osady. Również w czasach
bizantyjskich Dniepr stanowił szlak handlowy — zwłaszcza w IX wieku, gdy handlem zagranicznym
zajęli się przedsiębiorczy skandynawscy Waregowie. Wówczas to większa część szlaku „od Waregów
do Greków" prowadziła właśnie jego wodami. Trasy handlowe rozchodziły się również dopływami
Dniepru na wschód i na zachód. Wcześnie więc zwrócono uwagę na korzystnie położone miejsce —
na granicy stepów i terenów leśnych, w punkcie, gdzie krzyżowały się szlaki handlowe biegnące ku
czarnomorskim wybrzeżom. Tutaj więc powstał Kijów, pierwsze wielkie centrum kulturowe plemion
wschodniosłowiańskich i stolica Rusi w X— —XII wieku.
133
Jak wynika z danych archeologicznych, teren późniejszego Kijowa zamieszkany był już w czasach
kultury zarubinieckiej i czerniachowskiej. Kultury te, jak już wspominaliśmy, znajdują się w centrum
uwagi badaczy, zajmujących się prahistorycznymi dziejami wschodnich Słowian. Znaleziska monet
rzymskich dokumentują ówczesne intensywne kontakty handlowe. Nie wiemy wprawdzie, gdzie
znajdowało się centrum Gotów, którzy między II a IV wiekiem n.e. zjednoczyli pod swym panowa-
niem różnorodną mieszaninę plemion na stepach czarnomorskich, lecz okolice późniejszego Kijowa z
pewnością należały do sfery ich wpływów — mimo iż zamieszkane były przez inną ludność,
prawdopodobnie Antów, których władca Boz poległ w roku 375 w boju przeciw gockiemu
Winitarowi. Trudno nam teraz rozstrzygnąć zagadnienie, czy Antowie byli plemieniem pierwotnie
perskim, a później zeslawizowanym, jak sądzi Walentin W. Siedow. Najazd Hunów u schyłku IV
wieku spowodował co prawda spustoszenie i odepchnął Gotów daleko na zachód, mimo to jednak
obraz zasiedlenia zbytnio się nie zmienił: pozostali tu Antowie, w VI wieku już prawie na pewno
słowiańscy, o czym świadczy imię ich księcia Mezamira, a być może także określenie „h.r.w.s."
(Hros, Ros), zanotowane przez Syryjczyka Pseudo-Zachariasza. Zażarte boje Antów z nowymi
koczowniczymi najeźdźcami w latach 558—560 nie uszły uwagi Bizancjum, które utrzymywało z
Antami kontakty handlowe, czego dowodzą znaleziska monet w okolicach Kijowa. Najprawdopo-
dobniej Antów reprezentuje archeologiczny typ Pieńkowka, o którym była już mowa w poprzednim
rozdziale. Kobiety nosiły zapinki palczaste określane niekiedy przez archeologów jako typ
Martynowka; rozpowszechnienie się tych ozdób na Bałkanach Borys Rybaków i Joachim Werner
łączą ze słowiańską ekspansją na południe.
Dalszy rozwój w wiekach VIII—IX charakteryzuje się przede wszystkim dwiema grupami
kulturowymi. Granica między nimi biegła mniej więcej linią Dniepru. Na prawobrzeżu rozwijał się
typ Łuka Rajkowieckaja, nazwany tak od stanowiska w Rajkach, przebadanego przez Władimira K.
Gonczarowa; zabytki tego typu znaleziono również na wielu innych stanowiskach, jak np. w o-sadzie
Niezwisko nad Dniestrem (badania Galiny I. Smirnowej) albo Hlincea w północnej Rumunii. Jest to
następny stopień rozwojowy wczesnosłowiańskiej grupy Korczak, z którą ma podobny zasięg
terytorialny — aż do Rumunii i Bułgarii. Równo-
134
cześnie na wschód od środkowego Dniepru rozprzestrzeniła się grupa romeńsko-borszewska, którą
wyróżnił zaraz po pierwszej wojnie światowej Mikołaj Makarenko, badając grodzisko Mona-
styriszcze koło miasta Romny; do poznania tej grupy przyczynił się także Iwan I. Lapuszkin
badaniami grodziska Nowotroickoje. Zdaniem Dmitrija T. Bieriezowca należy rozróżniać północną
grupę borszewską, której reprezentantem było plemię Wiatyczów znad górnej Oki, skąd penetrowało
okolice Riazania, oraz południową grupę romeńską, rozłożoną wokół Desny i jej dopływów, którą
można utożsamić z Siewierzanami. Niektórzy badacze radzieccy, głównie Borys A. Rybaków i Piotr
N. Tretiakow, próbują na podstawie źródeł archeologicznych rozróżnić pozostałe plemiona ruskie:
Radymiczów, Krywiczów i Słowienów, którzy uczestniczyli w północnej ekspansji
wschodniosłowiańskiej. Różnice między nimi nie były jednak zbyt wielkie, rychło więc zatarły się w
procesie zjednoczenia politycznego.
W IX—X wieku wszystkie grupy stapiają się w jeden organizm kulturowy Rusi Kijowskiej, pierwszej
formacji państwowej Słowian Wschodnich. Lecz warunki dla awansu Kijowa istniały dawno przed
zjednoczeniem plemion. Już w VIII wieku historyk armeński Zenob zanotował legendę o najstarszych
książętach Polan, trzech braciach o imionach Kij, Szczek i Choriw. Od pierwszego z nich podobno
wywodzi się nazwa Kijów. Prawdopodobnie podstawą owej legendy jest stwierdzony przez
archeologów fakt istnienia w VIII—X wieku trzech grodów na terenie dzisiejszego Kijowa: na Górze
Andrejewskiej, czyli Kijowskiej (ten zyskał decydujące znaczenie), na wzgórzu Kisielewka oraz na
północny zachód od Góry Andrejewskiej. Grody te świadczą o miejscowym rozwoju społeczno-
politycznym; silnym impulsem dla niego było przybycie w drugiej połowie IX wieku Skandynawów
Askolda i Dira. Ich następcy założyli pierwszą ruską dynastię, której udało się stopniowo zapanować
nad wszystkimi plemionami wschod-niosłowiańskimi. Tak powstała Wielka Ruś — nazwą tą
określani byli zarówno Słowianie, jak i przybywający tu Skandynawowie. Imię Rus wywodzi się —
według niektórych badaczy — ze starej nazwy dopływu Dniepru Roś; według innych zaś z fińskiego
ruotsi (wioślarze).
Największe znaczenie dla rozwoju Kijowa miało panowanie dwóch władców — Włodzimierza
Wielkiego (978—1015) i Jarosława Mądrego (1019—1054). Przed nimi gród na Górze Andrejewskiej
był raczej niewielki (ok. 2 hektarów); badania archeolo-
135
giczne stwierdziły, że obok niego znajdował się wyłącznie cmentarz, nie było zaś podgrodzia.
Obszerny, potężnie obwarowany gród wybudował dopiero w końcu X wieku Włodzimierz, który
przebywał tu ze swą drużyną i bojarami, po przyjęciu chrześcijaństwa zaś również z wyższym
duchowieństwem. W latach 989—990 przy jego siedzibie została wzniesiona Diesięcinna cerkiew,
pierwszy murowany budynek kościelny na Rusi, wówczas służący wyłącznie rodzinie książęcej. Była
to bazylika na planie krzyża, z kopułą, wzniesiona przez budowniczych greckich z Konstantynopola i
bogato zdobiona malowidłami i mozaikami. Bogactwo Kijowa rosło dzięki kupcom i rzemieślnikom,
którzy osiedlali się na szybko rozwijającym się podgrodziu zwanym Padół, które rozciągało się na
prawym brzegu Dniepru, na północny wschód od Góry Andrejewskiej i Kisielewki. W ten sposób
wytworzyło się, typowe dla Kijowa, zróżnicowanie: Góra jako siedziba książęca i Padół jako jej
zaplecze gospodarcze. Z pierwotnej wspaniałej budowli, zniszczonej w XIII wieku, zostały tylko
resztki fundamentów. Włodzimierz, zanim w roku 988 przyjął chrześcijaństwo, czcił Peruna i pięciu
innych bogów (Chorsa, Dadźboga, Strzyboga, Siemargła i Mokosz), których figury stały, jak podają
źródła pisane, w jego siedzibie. Prawdopodobnie ma z tym związek również kamienne miejsce
ofiarne, tzw. kapisz-cze, które odkrył w roku 1908 Vincenc V. Cłwojka i które przebadał na nowo
Michaił K. Karger w roku 1937.
Kijów rozrósł się zwłaszcza w czasach Jarosława Mądrego, kiedy to wprawiał w podziw
cudzoziemskich przybyszów ze wschodu i zachodu. Właściwe miasto na Górze Andrejewskiej z
pałacem książęcym, siedzibą metropolity, kościołami, klasztorami i pałacami bojarów obwarowane
było wałem o szerokości 20 m, a długości aż 3,5 km. Jarosław, budując miasto, wzorował się na
Konstantynopolu; dlatego stanęła tu np. Złota Brama ze świątynią Zwiastowania, będąca kopią bramy
carogrodzkiej, a także wspaniały sobór Sofijski, analogia świątyni Konstantyna pod wezwaniem
Mądrości Bożej (Hagia Sofia). Miał on typowy bizantyjski plan krzyża, wpisanego w kwadrat,
rozczłonkowany był na pięć naw i sklepiony trzynastoma kopułami; jego sylwetce przydawały
malowniczości niskie galerie, otaczające budowlę z trzech stron. Tak oto adaptacja architektury
bizantyjskiej znalazła oryginalną formę, która była dziełem miejscowych artystów, podobnie jak
bogaty wystrój wewnętrzny, gdzie obok zwyk- łych przedstawień sakralnych znalazły się również
motywy świe-
136
ckie (sceny myśliwskie, turnieje, błazny i in.). Kijowska świątynia stała się „matką ruskich świątyń";
według jej wzoru zbudowano następne sobory — nowogrodzki i połocki.
Inne liczne kościoły i klasztory wyrastały poza wałami miasta. Największą sławę zdobyła Ławra
Peczerska, położona około trzech kilometrów na południe od Kijowa. Pierwotna Ławra, to jaskinie na
skalistym brzegu Dniepru; mniej więcej w połowie XI wieku nad tymi jaskiniami wzniesiono
kompleks świątyń i zabudowań klasztornych. Klasztor ów stał się ważnym ośrodkiem życia
kulturalnego i politycznego Rusi Kijowskiej. Był on niezawisły i utrzymywał ścisłe kontakty z
bizantyjską strefą kulturową, zwłaszcza z Górą Athos. Kwitło tu piśmiennictwo, przede wszystkim
dziejopisarstwo. Między innymi z tego środowiska wyszła Powiest' wriemiennych lat (Powieść
doroczna), zwana dawniej Latopisem Nestora, pierwsza wielka kronika ruska. Z tutejszych świątyń
wyróżniał się wystrojem malarskim sobór Uspienski z roku 1089. Jego zburzenie podczas drugiej
wojny światowej stanowi ciężką stratę dla kultury wschodniej Słowiańszczyzny. Dzięki badaniom
archeologicznym można było zrekonstruować pierwotny wygląd klasztoru. W XI wieku większość
obywateli Kijowa mieszkała na podgrodziu Padół, gdzie biedne półzie-mianki pradawnego typu ostro
kontrastowały ze wspaniałością pałaców i świątyń. Kwitł tutaj ożywiony handel, rosły dzielnice
cudzoziemskich kupców, przywożących towary z dalekich krajów. W XII wieku i tę część Kijowa
obwarowano, jednak słabiej niż siedzibę książęcą. Wszystkie świadectwa autorów współczesnych —
miejscowych, zachodnich, arabskich i bizantyjskich — mówią jednoznacznie o okazałości ludnego
Kijowa. W ciągu XII wieku miasto zaczęło chylić się ku upadkowi. Tragiczny pożar w roku 1124,
walki wewnętrzne, powstanie konkurencyjnych ośrodków i najazdy koczowników nadwerężyły jego
potęgę jeszcze przed druzgocącym n^zdem tatarskim w roku 1240. Ukrainę opanowali nomadzi, punkt
ciężkości Rusi przesunął się na północ.
Największe niebezpieczeństwo groziło państwu kijowskiemu od granic południowych, skąd często
waliły hordy grabieżczych koczowników. Dlatego już za Włodzimierza I dostępu do Kijowa z tej
strony strzegło kilka linii obronnych, opierających się o lewe dopływy Dniepru. Pierwszą Unię
grodów wybudowano w odstępach 15—20 km nad rzeką Sułą, która przez długie stulecia stanowiła
granicę między Rusią a koczownikami. Przy ujściu Su-
137
ły archeologom udało się odkryć warowny port, do którego w razie niebezpieczeństwa mogły skryć
się statki, płynące Dnieprem. Następna linia obronna opierała się o rzekę Trubież z ważnym miastem
Perejasławiem, dalsze zaś o Oster i Desnę w kierunku Czernihowa oraz o Stugnę (na prawym brzegu
Dniepru) w stronę Kijowa. Na skraju lasów otaczających Kijów istniała ostatnia linia z grodami
Wasylewem, Tumaszem, Triepolem, a zwłaszcza z Biełgorodem, który był czymś w rodzaju obozu
wojskowego, gdzie gromadziły się wojska ruskie. Ważny stategicznie bród koło Wityczewa strzeżony
był przez potężną twierdzę o dębowych umocnieniach, które stały tu już w końcu X wieku. Badania
archeologiczne odkryły na najwyższym punkcie obwarowań pozostałości wieży sygnalizacyjnej, skąd
dawano Kijowowi sygnały ogniem, gdy do brodu zbliżali się dzicy Pieczyngowie.
Północną bramę kijowską stanowiło miasto Lubecz, często wymieniane w źródłach pisanych, a
zbadane w latach 1957—1960 przez Borysa A. Rybakowa. Jest ono prawdopodobnie tożsame z
miastem, które w roku 882 zdobył Oleg w czasie wyprawy na Kijów; wówczas jednak był to jeszcze
niewielki gród, otoczony palisadą. Stąd pochodził Małko, ojciec Dobryni, a dziad Włodzimierza I. W
roku 1015 rozegrała się tutaj bitwa między synami Włodzimierza — Jarosławem i Świętopełkiem. Jak
wykazały badania, potężne wały na Górze Zamkowej na lewym brzegu Dniepru zostały wzniesione
dopiero w drugiej połowie XI wieku, prawdopodobnie za czasów Włodzimierza Monomacha.
Fortyfikacje z pni dębowych i usypanej ziemi otaczały nie tylko gród, ale i podgrodzie. Sam gród
dzielił się na część pałacową (kreml) oraz miejsce dla załogi i pomieszczenia magazynowe (dietiniec).
Od miasta oddzielała go fosa, którą przekraczało się po zwodzonym moście, do bramy, a następnie
wąskim, wymoszczonym drewnem chodnikiem do bramy głównej o dwóch wieżach. Za nimi stała
jeszcze jedna, czteropiętrowa, największa wieża, jakaś analogia do zachodnich donżonów, będąca
chyba siedzibą komendanta grodu i ostatnim punktem obrony. W jej piwnicach odkryto skarb złotych
i srebrnych ozdób, ukryty podczas oblężenia miasta. Dopiero za tą wieżą było wejście do pałacu,
trzypiętrowego budynku o trzech wieżach. Jego parter rozczłonkowany był na dużą liczbę niewielkich
pomieszczeń, służących prawdopodobnie jako składy i mieszkania służby. Rodzina książęca
zajmowała bogato zdobione komnaty na drugim piętrze, gdzie znajdowała się również przestron- na
sala. To pewnie tutaj w roku 1097 zgromadzili się Ruryko-
138
wicze, aby uzgodnić wspólną linię obrony przed Połowcami i rozdzielić między siebie władzę. Z
pałacem miał także związek drewniany kościół o dachu krytym ołowianymi płytkami. Za kościołem
natrafiono na podziemny korytarz, prowadzący poza gród — podobne ujawniono w pałacu i w jednym
z magazynów. Stosunkowo niewielkie rozmiary grodu (100X35 m), zniszczonego w roku 1147
podczas walk książąt kijowskich z czernihowskimi, ułatwiły archeologom odkrycie fundamentów
wszystkich budynków i oszacowanie liczby ludności na 200—300 osób. Rozmiary magazynów i
zbiorników wody pitnej wskazują, że mieszkańcy mogli wytrzymać roczne oblężenie.
Lubecz był rezydencją książąt czernihowskich, często współzawodniczących o władzę z kijowskimi.
Źródła bizantyjskie podają zaś, że najważniejszym po Kijowie miastem Rusi Kijowskiej był
Czernihów. Odwiedźmy więc jeszcze i to miasto, które również przebadał akademik Borys A.
Rybaków. Czernihów, położony na prawym brzegu Desny, na pograniczu terenów stepowych i
leśnych, był kluczem do panowania nad całym lewo-brzeżem Dniepru i kontrolowania dróg do Morza
Azowskiego i Czarnego. Już w VIII wieku stały tu cztery rodowe gródki z przylegającymi do nich
osadami. W IX—X wieku z zespołów tych wyrósł obwarowany kompleks, zajmujący teren 1,2X1,3
km, którego ośrodek stanowił gród z dwoma podgrodziami. Przed zjednoczeniem Rusi był on
plemiennym centrum Siewierzan, w wieku XI zaś, kiedy to wspaniale się rozwinął — zwłaszcza za
panowania Światosława i Wsiewołoda I — został stolicą rozległego księstwa czernihowskiego, o
zmieniającym się stopniu zależności od Kijowa. Za Mścisława Tmutorokańskiego był nawet przez
jakiś czas stolicą Rusi (1024—1036). Mścisław wzniósł tu sobór Spasopreobrażeński, bazylikę
trójnawową z pięcioma kopułami, najstarszą zachowaną ruską świątynię.
Również pod względem kulturalnym Czernihów grał wybitną rolę, zaraz po Kijowie. O jego
bogactwie świadczą znaleziska z cmentarzysk kurhanowych, rozłożonych w okolicy miasta; wo-
jownicy byli w nich często grzebani w zrębowych komorach wraz z końmi, pełnym wyposażeniem i
uzbrojeniem. Najsłynniejsze z nich są dwa ogromne kurhany, które zachowały się na podgrodziu,
znane jako Czarna Mogiła i kurhan księżnej Czerny. Pierwszy z nich, o wysokości 11,5 i obwodzie
125 m, przekopywany był już w czasach Rosji carskiej. W drewnianej komorze wewnątrz kurhanu
pogrzebany był książę czernihowski z małżonką i mało-
139
letnim synem. Wraz z nimi złożono do grobu dwa hełmy, dwa miecze, dwa kaftany z kolczej
plecionki, jedną szablę, dziesięć włóczni, dwanaście strzał, cztery strzemiona, pięć noży, dwa noże
rytualne, dwa rogi do picia ze srebrnymi okuciami zdobnymi w motywy figuralne i roślinne typu
sasanidzkiego, brązową figurkę ludzką w postawie klęczącej i inne przedmioty, świadczące o wybitnej
pozycji społecznej pogrzebanych osób.
Podobnie jak to dzieje się z Kijowem i innymi miastami Rusi Kijowskiej, w XII wieku znaczenie
Czernihowa upada, a po niszczycielskim najeździe Tatarów gaśnie zupełnie. Polityczne i kulturalne
centrum Rusi przesunęło się na leśne tereny włodzimier-sko-suzdalskie i nowogrodzkie. Zwróćmy
więc uwagę na metropolię północy — Nowogród Wielki, na jego bowiem temat archeologowie mają
szczególnie wiele do powiedzenia.
XVII. Metropolia północy
Bezbrzeżne równiny rosyjskie w jednym tylko miejscu fałdują się nieco, tworząc krainę niewysokich
pagórków. Leży ona mniej więcej pośrodku trójkąta, wyznaczonego przez Moskwę, Leningrad i
Smoleńsk. To Wałdaj. Biorą tu początek wszystkie wielkie rzeki rosyjskie — przede wszystkim
Wołga, Dniepr i Dźwina wraz z dopływami. Bliskość rzek, płynących we wszystkich kierunkach,
umożliwiała komunikację między Morzem Bałtyckim, Czarnym i Kaspijskim. Lekkie łodzie
przewlekano w razie potrzeby lądem z rzeki do rzeki za pomocą włók-sań, zwykłych drągów albo
drewnianych walców. Na styku owych szlaków wodnych rozlewa się jezioro Ilmen; stąd łodzie
wypływały rzeką Woł-chow do jeziora Ładoga, a potem Newą do Zatoki Fińskiej na Morzu Bałtyckim
albo Mstą przy użyciu włók do Wołgi, lub też po Łowati i włókami do Dźwiny i Bałtyku, ewentualnie
Dnieprem do Morza Czarnego. Był to ów słynny put' iz Warjag w Greki, o którym już
wspominaliśmy. W najważniejszym punkcie tej sieci dróg wodnych leżało miasto Nowogród Wielki,
legendarny Holmgardr ze skandynawskich sag czy Nemogardas ze źródeł bizantyjskich. Według
uczonego cesarza Konstantyna Porfirogenety panował tu w X wieku książę ruski Sfendosthlabos, czyli
Swiatosław, syn Igora, a ojciec Włodzimierza Wielkiego.
Miasto tak usytuowane nadawało się wyśmienicie do prowadzenia dalekosiężnego handlu. To właśnie
handel stanowił podstawę gospodarczej egzystencji Nowogrodu i wywarł przemożny wpływ na jego
rozwój polityczny; dzięki niemu miasto zdobyło zupełnie wyjątkową pozycję wśród ruskich grodów
wczesnośredniowiecznych. Przez długi czas Nowogród istniał jako republika
141
miejska, z oryginalnym, rzec by można demokratycznym ustrojem, w znacznej mierze niezawisły od
książąt ruskich. Należały do niego wielkie tereny leśne północnej Rusi, skąd kupcy nowogrodzcy
czerpali swój główny artykuł eksportowy: skóry i wosk.
Według kroniki Nestora Nowogród wybudowali Słowienie, szczep słowiański, zamieszkujący tereny
między Wałdajem, jeziorem Pejpus (Czudzkim) a Ładogą, który wspólnie z Krywicza-mi ustawicznie
przenikał na słabo zaludnione tereny plemion fińskich i bałtyjskich. Punktem przełomowym było
przybycie skandynawskich Waregów, które Nestor opisuje jako wezwanie Ruryka do dobrowolnego
złożenia władzy w jego ręce. Zdarzyło się to jakoby w roku 862, ponieważ nieco wcześniej Ruryk za-
łożył miasto Ładogę (Aldegjuborg). Inne podania mówią jednak o walkach między Słowianami a
Waregami, w czasie których Ruryk miał uśmiercić Wadima Chrobrego i wielu innych nowogro-dzian.
Wszelkie te wiadomości są jednak legendarne, podobnie jak postać pierwszego nowogrodzkiego
„posadnika" (starosty czy kasztelana) Gostomysła. Jeśli dane o Ruryku są odbiciem rzeczywistych
faktów, to gród, który wystawił, znajdować się musiał w innym miejscu niż miasto Nowogród, w
którym badania archeologiczne nie stwierdziły osadnictwa przed X wiekiem. Trzeba jednak
zaznaczyć, że badania prowadzone były tylko w niektórych częściach miasta, przede wszystkim w
dzielnicy Ne-rewskiej i Słowieńskiej, nie obejmując centrum. Za to mniej więcej 5 km od Nowogrodu,
w miejscu zwanym Rurykowe Grodzisko, znaleziono ceramikę z IX—X wieku oraz różne importy
bizantyjskie; nie jest więc wykluczone, że właśnie tutaj znajdowała się pierwotna siedziba książęca.
W każdym jednak razie Nowogród w czasach państwa kijowskiego był związany z dynastią
Rurykowiczów. Panował tutaj np. także Włodzimierz Wielki, nim zdobył Kijów i stał się w roku 980
władcą całej Rusi. Za jego panowania udzielnym księciem Nowogrodu był jego syn Jarosław, zwany
później Mądrym. I właśnie nowogrodzianie po śmierci Włodzimierza pomogli Jarosławowi w roku
1019 zdobyć tron kijowski. Władza książęca stopniowo jednak słabła w miarę nasilania się
separatystycznych tendencji Nowogrodu, który zawsze dążył do autonomii, do niezawisłości.
Suwerenność przyniosło mu zwycięskie powstanie w roku 1136. Książęta byli tu tylko tolerowani,
lepiej lub gorzej, i osadzani na tronie lub wypędzani w zależności od sytuacji politycznej. Tylko
142
niektórzy z nich byli rzeczywistymi władcami miasta: np. Aleksander Newski, bohaterski obrońca
Nowogrodu Wielkiego w czasie najazdu Szwedów i Zakonu Inflanckiego w XIII wieku.
Miasto kierowane było przez własny samorząd, którego niektóre elementy sięgały korzeniami czasów
ustroju plemiennego; inne zaś swą dojrzałością znacznie wyprzedzały epokę. Na czele miasta stała
„Rada Panów" (sowiet gospod), składająca się z biskupa lub arcybiskupa, który był jednocześnie
„władyką", czyli przewodniczącym rady (w czasach zależności funkcję ową pełnił książę), następnie z
„posadnika" (starosty), tysiącznika, który troszczył się o bezpieczeństwo miasta i czuwał nad
sądownictwem, a także z przełożonych poszczególnych dzielnic. Rada ta miała władzę wykonawczą
oraz przygotowywała prawa i wnioski dla zgromadzenia miejskiego, zwanego wiecem, do którego
należała władza ustawodawcza; wiec zatwierdzał prawa, wybierał biskupa i innych członków rady,
powoływał i usuwał książąt, decydował o wojnie i pokoju. Ten przeżytek plemienny przybrał w
miejskiej organizacji politycznej nową formę i stanowił swego rodzaju republikańską przeciwwagę
feudalnej władzy książęcej. Trafnie wyraża to zdanie, zanotowane w roku 1270 w Pierwszym latopisie
nowogrodzkim: „Nie mamy księcia, lecz tylko Boga, prawdę i świętą Zofię." Administracja miejska
podzielona była na dzielnice (,końce" lub tzw. piatiny). Na czele każdej z nich stał „kończańskij
posadnik". Każda dzielnica miała dwie „sotnie", którymi kierował setnik, a te dzieliły się według ulic,
które stanowiły najniższy szczebel. Warto podkreślić, że wszystkie te jednostki administracyjne miały
również swoje wiece.
Podział Nowogrodu na pięć dzielnic (stąd „piatiny") uważany jest za relikt stosunków dawniejszych;
prawdopodobnie odpowiada on pięciu plemionom Słowienów albo pięciu pierwotnym osadom, które
zlały się w jedną całość. Kwestię tę mogą wyjaśnić tylko badania archeologiczne, które w połączeniu
z zabytkami piśmiennictwa i starymi wizerunkami w dużym stopniu przyczyniły się już do poznania
dawnej topografii miasta. Rzeka Wołchow dzieliła je na dwie części: zachodnią, zwaną Sofijską, i
wschodnią, czyli Handlową. Łączył je drewniany most, o którym pierwszą wzmiankę zanotowano
wprawdzie dopiero w roku 1133, ale który musiał istnieć o wiele wcześniej.
Jądrem części zachodniej był kreml albo dietiniec, już w czasach najdawniejszych obwarowany
palisadą-i otoczony, podobnie jak całe miasto, rowem z wodą. Dominował nad nim sobór Sofij-
143
ski, budowla pierwotnie drewniana, którą, według tradycji, wzniósł za czasów Włodzimierza pierwszy
nowogrodzki biskup Akim. Jeszcze przed jej pożarem w roku 1049 biskup Łukasz Żidiata i książę
Włodzimierz, syn Jarosława Mądrego, zaczęli budować nieco na południe od niej nową, kamienną
świątynię. Wzorem był niewątpliwie sobór Sofijski w Kijowie, od którego budowla nowogrodzka
różni się jednak swym pięcionawowym planem krzyża z pięcioma kopułami. Zachowane malowidła
są w większości późniejsze, jedynie postacie pary cesarskiej, Konstantyna i Heleny, pochodzą z XI
wieku. Mistrzowskim dziełem stylu romańskiego są tzw. drzwi korsuńskie zwane też płockimi z
płaskorzeźbionymi scenami z Ewangelii i podobiznami swych twórców. Wykonali je artyści
niemieccy w XII wieku.* Przy katedrze nowogrodzkiej powstał „dom św.Zofii", siedziba biskupa, a
od roku 1165 arcybiskupa, najważniejszej postaci w nowogrodzkiej republice miejskiej. Najstarsze
zachowane fundamenty owej budowli, do której należał kompleks budynków z mieszkaniami
duchowieństwa, urzędników, rzemieślników i służby, pochodzą z końca XI albo z początku XII
wieku.
Wokół kremla rozpościerały się trzy piatiny. Na południowym zachodzie leżała dzielnica Garncarska
(Gonczarskij koniec), której sama nazwa wskazuje na określony profil wytwórczości. W XII wieku
mieszkał tu również kupiec imieniem Sodko, który ufundował w roku 1165 kościół Borysa i Gleba na
miejscu dawnej drewnianej świątyni św. Zofii; ów Sodko jest prawdopodobnie tożsamy z legendarną
postacią Sadka z ruskich bylin i znanej opery Nikołaja Rimskiego-Korsakowa. W dzielnicy Zagorodz-
kiej na zachód od kremla (Zagorodskij koniec) mieszkali bojarowie i rzemieślnicy, głównie złotnicy i
kowale. Od strony północnej do kremla przylegała dzielnica Nerewska, która stała się głównym
obiektem badań archeologicznych.
Centrum Handlowej strony na prawym brzegu Wołchowa tworzył tzw. dwór Jarosława. Był on
pierwotnie siedzibą księcia; w pierwszej połowie XII wieku przekształcono go w ratusz, przed którym,
na placu, gromadziły się wiece. Obok pałacu arcybiskupiego stanowił on drugi biegun miasta; swe
bogactwo czerpał z pobliskiego portu, gdzie kotwiczyły łodzie pełne tkanin, drogich metali, żywności,
przypraw i innych cennych towa-
144
rów i skąd wypływały w dalekie podróże statki, wiozące drogie futra i wosk. Kupcy nowogrodzcy
zrzeszeni byli w gildie; niektóre z nich miały wielką władzą polityczną i gospodarczą. Strona
Handlowa składała się tylko z dwóch dzielnic, oddzielonych od siebie Potokiem Fiodorowym. Na
północy znajdowała się dzielnica Ciesielska (Płotnickij koniec); tutejsi cieśle sławni byli na całą Ruś i
obok kowali z Sofijskiej Strony należeli do najbardziej wpływowych cechów nowogrodzkich. Ich
dziełem były drewniano-ziemne fortyfikacje miejskie i budynki mieszkalne. W dzielnicy południowej,
Słowieńskiej, mieszkali kupcy i rzemieślnicy. Badania odkryły tu np. małe domki szewców i garbarzy.
Prace archeologiczne, związane przede wszystkim z nazwiskami Artiemija W. Arcichowskiego,
Borysa A. Kołczina i Walentina L. Janina, dały wgląd w środowisko i życie codzienne owego nie-
zwykłego miasta. Wykopaliska rozpoczęły się tu już w roku 1929, zaś w roku 1951 grupa
archeologów zorganizowała ekspedycję nowogrodzką, prowadzącą badania na wielką skalę. A nie jest
to zadanie łatwe, ponieważ miasto rozwijało się intensywnie przez długie stulecia, drewniane domy i
ulice były w ciągu każdego pokolenia odnawiane, nowe budowle powstawały na pozostawionych
fundamentach albo warstwach domów starszych; w ten sposób teren podniósł się stopniowo, aż do
wysokości 8,5 m. Archeologowie usiłują dzisiaj rozróżniać w nim kolejne warstwy, naniesione przez
następujące po sobie stulecia, a nawet dziesięciolecia. W znacznej mierze ułatwia im to fakt, że dzięki
wodom podskórnym zachowały się również substancje organiczne, jak drewno, tekstylia, skóry itd.
Moszczenie z poprzecznie układanych bierwion na ulicy Wielkiej w dzielnicy Nerewskiej było odna-
wiane ogółem 28 razy. Nowe moszczenie układano po prostu na starym, które grzęzło w wilgotnej
glebie, i tym sposobem powstawały grube warstwy dobrze zachowanego drewna. Datowano je za
pomocą tzw. dendrochronologii. Metoda ta polega na porównywaniu słojów przyrostu rocznego
ściętych pni; różnią się one bowiem w zależności od zmian warunków klimatycznych w danym
regionie. Jeśli dzięki dobrze datowanym znaleziskom uda się ustalić przebieg zmian przyrostu słojów
w określonym czasie, to nowo znalezione przedmioty drewniane można porównywać z tak
wypracowaną skalą chronologiczną, datując moment powalenia drzewa z dokładnością do jednego
roku. Tym sposobem Borys A. Kołczin ustalił, że najstarsze moszczenie ulicy
145
10 — Świat dawnych Słowian
Wielkiej zostało ułożone w roku 953, a najmłodsze w roku 1462. W analogiczny sposób datowano
znaleziska i współczesne z nimi drewno również w innych warstwach.
Ulice przecinały się niemal pod kątem prostym i biegły zgodnie ze stronami świata, co wskazuje na
planową zabudowę i ma związek z systemem administracyjnym miasta. Nie były one zbyt szerokie
(3,5 — 4,5 m), zatroszczono się jednak o ich odwodnienie i kanalizację, po której pozostały drewniane
rury i beczki. Domy drewniane, wznoszone prawie wyłącznie techniką zrębową, miały po 1 do 3
pomieszczeń, a nierzadko piętro, które było częścią mieszkalną budynku, podczas gdy parter służył
zwykle do celów gospodarczych albo produkcyjnych. Znaleziska różnych odpadków, półproduktów i
narzędzi pozwoliły rozróżnić warsztaty złotników, tkaczy, cieśli, szewców, bednarzy, garbarzy itd.
Bogaci kupcy i bojarowie mieszkali we dworach. Mniejsze budynki skupiały się wokół większej
budowli, tworząc z nią jedną całość zasiedloną przez kilka rodzin. Na podstawie powierzchni miasta i
gęstości zabudowy można oszacować liczbę mieszkańców Nowogrodu na dwadzieścia tysięcy w XI
wieku i pięćdziesiąt tysięcy w XIII wieku. Istniała tu koncentracja o-sadnictwa, która nie ma analogii
w ówczesnej Europie.
Rzecz oczywista, że dogodne warunki glebowe i grube warstwy kulturowe przyniosły archeologom
bogate plony w postaci niezliczonych znalezisk przedmiotów użytku domowego, narzędzi
rzemieślniczych, krzesiw, zdobionych grzebieni, ozdób, resztek obuwia i odzieży, które mogą być
podstawą do studiów nad różnymi technikami produkcyjnymi i pewnymi zmianami mody. Działalność
handlową dokumentują znaleziska monet, pieczęci, plomb, łodzi i sań. Mieszczanie spędzali wolne
chwile na grze w szachy, warcaby, młynka albo grając na instrumentach muzycznych, np. „gusłach".
Handel nie był możliwy bez wykazów rachunkowych, umów pisemnych i korespondencji. Pisano je
rylcem na płatach kory brzozowej, która w wilgotnej glebie dobrze się zachowała. To są owe słynne
„gramoty", których w Nowogrodzie Wielkim odkryto już kilkaset, a wciąż ich przybywa. Dają nam
one dokładny wgląd w stosunki gospodarcze, handlowe, sądowe, rodzinne i osobiste. Jest to
nieocenione źródło do poznania codziennego życia miasta w XI—XV wieku, ale również do poznania
dziejów żywej mowy rosyjskiej, ponieważ pisane są językiem mówionym — w odróżnieniu od
współczesnego piśmiennictwa, które używało języka staro-cerkiewno-słowiańskiego.
146
W większości są to tylko fragmenty; jedynie niektóre zachowały się w całości, jak np. list Gostjaty z
XI wieku, która skarży się Wasylowi na podłe zachowanie niewiernego męża.
Piśmiennictwo i sztuka kwitły w Nowogrodzie już w XI wieku, jak o tym świadczy np. Ewangeliarz
Ostromira ze wspaniałymi miniaturami, który powstał mniej więcej w latach 1056—1057 na
zamówienie posadnika Ostromira. Z połowy XI wieku pochodzi też Pouczenie k bratii biskupa
Łukasza Żidiaty, zawierające nie tylko liczne przekłady z greckiego — przede wszystkim hymny,
modlitwy, fragmenty muzyki liturgicznej itd. — lecz i samodzielne utwory literackie. Dla poznania
dziejów miasta w czasach późniejszych niezwykle cenne są latopisy nowogrodzkie.
Życie literackie i artystyczne skupiało się głównie w monaste-rach, które miały także znaczenie
gospodarcze i militarne; tworzyły bowiem wokół Nowogrodu trzy koncentryczne kręgi, pasma
ochronne, broniące dostępu do miasta. Pustelnicy i mnisi klasztorów nowogrodzkich, szukający
samotności w leśnej głuszy, nierzadko byli pionierami, penetrującymi dziewicze tereny północnej
Rosji i rozpoczynającymi proces kolonizacyjny. Legenda głosi, że jako pierwszy powstał monaster
Pieryński, założony za Włodzimierza na miejscu świątyni Peruna. W XII wieku zasłynęły monastery:
Antonowski, Chutyński, Juriewski, Spaso-Nie-riedicki, Swierinski i inne. Do czasu najazdu
mongolskiego w roku 1240, którego skutki ominęły Nowogród, rozłożyło się wokół miasta
siedemnaście monasterów, a później było ich aż dwadzieścia cztery.
Początki chrześcijaństwa w Nowogrodzie są trudno uchwytne w czasie, z pewnością jednak sięgają
epoki Włodzimierza. Nowo-grodzianie uparcie bronili się przed przyjęciem chrześcijaństwa i ustąpili
dopiero po ciężkich walkach. Pierwszy hierarcha nowogrodzki, Akim, według legendy zwalił do
Wołchowa posąg Peruna, wystawiony ongiś przez stryja Włodzimierza, Dobrynię. Tradycja
umiejscowiała to zdarzenie we wsi Pierynia, leżącej w pobliżu Nowogrodu Wielkiego przy wypływie
Wołchowa z jeziora Ilmen. Podczas gdy filolodzy protestowali przeciwko wyprowadzaniu nazwy
Pierynia od Peruna, archeologowi Walentinowi W. Siedowowi w latach 1948 i 1951—1952 udało się
na terenie monasteru Pieryńskiego rzeczywiście odkryć resztki świątyni pogańskiej. Miała ona formę
okrągłego rowu z ośmioma niewielkimi występami, w których ongiś płonęły ognie ofiarne; w środku
kręgu stał posąg, po którym została tylko jama. Siady innych, podobnych krę
147
gów kultowych, z idolami pomniejszych bóstw, odkryto po bokach.
Z losami Nowogrodu ściśle związane były dzieje dwóch innych miast, odgrywających istotną rolę w
handlu międzynarodowym, a jednocześnie osłaniających zagrożoną północną i zachodnią rubież
terytorium nowogrodzkiego. Była to Stara Ładoga nad rzeką Wołchow, położona około dwunastu
kilometrów na południe od jeziora Ładoga, oraz Psków, leżący na południe od jeziora Pej-pus w
widłach Wielikiej i Pskowy. Wprawdzie osadnictwo obu tych regionów w VIII—IX wieku było
dziełem Krywiczów, lecz kiedy w X wieku powstały tutaj miasta, znalazły się one niebawem w
zależności od Nowogrodu jako jego „prigorody" — Psków już w pierwszej, a Ładoga w
drugiej połowie XI wieku. W Ładodze, wysuniętej daleko na północ i znanej Skandyna-wom jako
Aldegjuborg, zamieszkiwała liczna grupa Waregów. Według legendy miasto założył sam Ruryk
ze swą drużyną. Skandynawowie sprawowali władzę w Ładodze także za czasów późniejszych
książąt ruskich, np. za Jarosława Mądrego, który pojął za żonę Ingegerdę, córkę szwedzkiego króla
Olafa; Ładoga była jej posagiem i miała załogę złożoną z Waregów. Pamiątką po nich są napisy
runiczne, patriarchalne domy typu skandynawskiego i kurhany z pochówkami w łodziach zgodnie z
obyczajem wikingów. Badania W. I. Rawdonikasa i K. D. Lauszkina skupiły się przede wszystkim w
dawnym grodzisku, w centrum miasta. Przy ujściu rzeczki Ładożki do Wołchowa leżał port, gdzie do-
konywano przeładunku towarów ze statków morskich na rzeczne i odwrotnie. W miarę rozwoju
miasta zanikły wielkie domy, a na ich miejscu pojawiły się mniejsze zrębowe siedziby kupców i
rzemieślników, podobne do nowogrodzkich.
Psków nazywany w średniowieczu Pleskowem często odwiedzali kupcy z Zachodu. Docierali do
niego Wieliką, przy której ujściu wybudowali stanicę handlową Portus Sanigallorum. Następnie
Psków stał się celem najazdu Zakonu Inflanckiego, który w roku 1242 pokonał książę Aleksander
Newski w słynnej bitwie na zamarzniętym jeziorze Pejpus (Czudzkim), na północ od miasta. Jako
„prigorod" Nowogrodu Wielkiego Psków cieszył się pewną autonomią. Miał podobną organizację,
jaka istniała w mieście macierzystym; pskowianie reprezentowani byli w radzie miejskiej Nowogrodu.
Psków był wybitnym ośrodkiem handlowym i kulturalnym; szczególnie słynęli pskowscy
budowniczowie i artyści. Badania archeologiczne Grigorija Grozdiłowa ujawniły tu-
148
taj podobną zabudowę jak w Nowogrodzie — dwory z grupami domów zrębowych (mieszkań,
chlewów, innych budynków gospodarczych) gęsto uszeregowane przy wąskich uliczkach z drew-
nianym moszczeniem. Jądro miasta stanowił stosunkowo niewielki gród („krom") z pałacem
książęcym i katedrą św. Trójcy, pierwotnie drewnianą, od XII wieku kamienną. Wokół grodu roz-
łożyło się wachlarzowato kilka podgrodzi z ludnością kupiecką i rzemieślniczą. Podobnie jak w
Ładodze, tak i tutaj kwitła przede wszystkim produkcja metalurgiczna, której początki są starsze niż
samo miasto.
Nowogród ze swymi „prigorodami" i z rozległym terytorium kolonizacyjnym rozwijał się
nieprzerwanie przez całe średniowiecze. Nie zaszkodził mu nawet pustoszący najazd Tatarów, ponie-
waż Złota Orda ze stolicą w Saraj u nad Wołgą była zainteresowana kontaktami handlowymi z
Europą, a rolę pośrednika pełnił właśnie Nowogród Wielki. Upadek miasta był jednak przesądzony,
gdy na Rusi powstał nowy ośrodek władzy, Moskwa; wyjątkowa pozycja Nowogrodu utrudniała
bowiem realizację centralistycznych dążeń carów moskiewskich. W roku 1478 ciężki cios
przywilejom nowogrodzkim zadał Iwan III, a w sto lat później Iwan Groźny ukorzył zupełnie to
dumne miasto. Od tego czasu Nowogród zaledwie wegetował, aż jego rolę „okna na Europę" przejęło
nowe miasto, założone w roku 1703 przez Piotra Wielkiego — Petersburg, dzisiejszy Leningrad.
149
XVIII. Między Morzem Czarnym a Adriatykiem
Widzieliśmy, na jakie skomplikowane problemy natrafiają archeologowie w Czechosłowacji, NRD,
Polsce i Związku Radzieckim, badając początki Słowian w swoich krajach. Nie inaczej ma się rzecz w
Rumunii, ale tu dochodzi jeszcze jedna zagadka historyczna — powstanie narodu rumuńskiego. W VI
—X wieku bowiem terytorium między dolnym Dunajem a Prutem, między Morzem Czarnym a
Kotliną Karpacką było na ogół słowiańskie. Źródła pisane nie przynoszą żadnych informacji na ten
temat, ponieważ uwaga współczesnych kronikarzy bizantyjskich, którzy znajdowali się najbliżej,
skierowana była bardziej na Słowian bałkańskich, Protobułgarów, Awarów i Rusów, z którymi
Bizancjum miewało konflikty polityczne i militarne. Natomiast na ziemiach dzisiejszej Rumunii,
znajdujących się wówczas na pograniczu sfer wpływów różnych potęg, nie powstał żaden organizm
polityczny, jakim było np. państwo bułgarskie na południu, awarskie na zachodzie czy Ruś Kijowska
na wschodzie. W czasach rzymskich mieszkali tu Dakowie, z którymi Rzymianie wiedli
zażarte boje, zanim na początku II wieku n.e. przyłączyli ich do swego imperium. Rzymska prowincja
Dacja zajmowała jednak tylko zachodnią część dzisiejszej Rumunii, a już w roku 271, za cesarza
Aureliana, Rzymianie zmuszeni byli pod naciskiem plemion barbarzyńskich cofnąć się z powrotem
za Dunaj. Na tereny dzisiejszej Rumunii garnęli się perscy Sarmaci, germańscy Gepidowie i Goci,
turkotatarscy Hunowie, Awarowie i Pro-tobułgarzy, a przede wszystkim masy Słowian, które
począwszy od VI wieku zalewały Bałkany. Pierwszą konkretniejszą wiadomość na ich temat
zanotował około pierwszej połowy VI wieku
150
Jordanes, który lokuje siedziby słowiańskie od miasta Novietu-num aż do Jeziora Mursiańskiego. Na
temat umiejscowienia owego jeziora do dziś dnia trwają spory: nie wiadomo, czy Jordanes miał na
myśli rejon zbiegu Cisy z Dunajem, Balaton, czy też miejsce zwane Mursą przy ujściu Drawy. Za to
miasto No-vietunum zgodnie utożsamia się z Noviodunum, leżącym tuż powyżej bogato
rozczłonkowanej delty Dunaju. Dzisiaj znajduje się tam osada Issaccea, w której badania archeologów
rumuńskich potwierdziły ślady starego osadnictwa słowiańskiego na ruinach antycznego miasta.
Aż do niedawnych czasów nie wiedzieliśmy nic na temat zasięgu i charakteru kolonizacji słowiańskiej
na obszarze Rumunii. Dopiero współcześni archeolodzy rumuńscy, przede wszystkim Maria Comsa,
Mircea Petrescu-Dimbovrj;a, Kurt Horedt, Ghe-orghe Ctefan, łon Nestor, Dan Gh. Teodor, Victor
Teodorescu, Mircea Matei, Zoltan Szśkely i inni przyczynili się do ustalenia konkretniejszych danych,
chociaż na temat nowych znalezisk ciągle prowadzone są dyskusje.
Najstarsze znaleziska słowiańskie odkryto w Mołdawii, północno-wschodniej części Rumunii,
pomiędzy Prutem a Seretem. Terytorium to znajduje się w bliskim sąsiedztwie najstarszych grup
słowiańskich na Ukrainie, które poznaliśmy jako typ Korczak i Pieńkowka. Dlatego jest rzeczą wielce
prawdopodobną, że ich przedstawiciele już w drugiej połowie VI wieku przeniknęli do rumuńskiej
Mołdawii, zostawiając po sobie osady z półziemiankami i cmentarzyska ciałopalne podobnego typu,
jakie archeologowie radzieccy znajdują w dolinach Dniepru, Dniestru, Prypeci i Bohu. Pierwszego
odkrycia dokonano w roku 1952 w osadzie Hlincea koło Jass; potem przyszła Spinoasa, Suceava i
wiele innych miejsc. Dzisiaj na tym terenie znamy ponad czterdzieści stanowisk archeologicznych.
Najstarsze z nich, położone w miejscu Crucea lui Ferentz niedaleko Jass, pochodzi — jak o tym
świadczy znalezisko tzw. zapinki palczastej — z połowy VII wieku. Również pozostałe stanowiska
datowane są na drugą połowę VI i początek VII wieku dzięki znalezionym tam ozdobom typu
Martynowka, które dokumentują słowiańską ekspansję na Bałkany, oraz monetom bizantyjskim, prze-
ważnie z czasów Justyniana. Mieszkańcy tych najstarszych osad chętnie wybierali tereny bagniste,
otoczone gęstymi lasami, które dawały schronienie w razie niebezpieczeństwa. Chaty były małe, 3X4
m, zagłębione w ziemi około 55 cm. W jednym kącie izby
151
stał piec, nierzadko wydłubany bezpośrednio w celowo pozostawionym bloku ziemnym podczas
kopania jamy na chatę. Czasem stawiano piec kamienny, znane były również piece zewnętrzne. Dan
Gh. Teodor doszedł do wniosku, że znaleziska typu Korczak i Pieńkowka świadczą o tym, iż
członkowie tych grup jeszcze w końcu VI wieku przenikali nie tylko na południe, do Niziny
Naddunajskiej, lecz i przełęczami karpackimi aż do Siedmiogrodu. Prócz tego w znaleziskach tych
pojawiają się również elementy z północnych okolic Dniepru, Desny i Berezyny, charakterystyczne
dla typu Kołoczin-Tuszemla. Można więc sądzić z dużą dozą prawdopodobieństwa, że w wędrówkach
Słowian brały udział plemiona z całego terenu wschodniej Słowiańszczyzny.
Do najważniejszych znalezisk na Nizinie Wołoskiej należy wielkie cmentarzysko w Sarata Monteoru
opodal Bukaresztu, badane w latach 1955—1956 przez łona Nestora i Eugenię Za-haria. Odkryto tam
ponad tysiąc grobów ciałopalnych ze spalonymi szczątkami, złożonymi albo wprost w jamie, albo w
popielnicy razem z drobnymi przedmiotami, pośród których są także zapinki palczaste i ozdoby typu
Martynowka. Cmentarzysko datowane jest na koniec VI i na VII wiek. Podobnych odkryć dokonano
także w Balta Verde koło miasta Krajowa, w Mihai Voda, Curtea Veche koło Bukaresztu i w innych
miejscowościach.
Również późniejsze znaleziska słowiańskie z VII—IX wieku (według Marii Comsy typ Hlincea I)
mają formę analogiczną do współczesnych im wykopalisk na wschodzie, znanych jako typ Łuka
Rajkowieckaja, który rozwinął się z ceramiki wczesnosłowiańskiej typu Korczak. W ten sposób
dokumentują one silny związek z plemionami wschodniosłowiańskimi, których osady w tym czasie
rozprzestrzeniły się na całym terytorium dzisiejszej Rumunii.
W kolonizacji słowiańskiej terenów Rumunii wzięli również udział zachodni Słowianie, przenikający
tutaj w wędrówkach z Europy Środkowej do Siedmiogrodu. Dokumentuje to m.in. cmentarzysko
mogiłowe w Nusfalau koło Oradei, przedtem mylnie uważane za sarmackie. Groby ciałopalne
zawierały tu jednak charakterystyczną ceramikę i przedmioty typu słowiańsko--awarskiego z VIII do
początku IX wieku, podobne do tych, które znamy np. ze Słowacji. Analogiczne cmentarzysko odkrył
w roku 1956 Mihail Macrea w Someseni opodal Klużu. W Cium- brudzie zaś, w tymże regionie,
przebadano cmentarzysko szkie-
152
letowe z przełomu IX i X wieku, w którym znaleziono różne przedmioty i pozostałości rytuału
pogrzebowego, odpowiadającego staromiejskiemu i mikulczyckiemu z terenów wielkomorawskich.
Być może stanowią one pamiątkę po ludności, która uciekła w te strony przed hordami Węgrów,
wdzierających się do Kotliny Karpackiej.
Archeologia potwierdza również znany fakt historyczny, że od początku IX wieku terytorium
rumuńskie było częścią składową pierwszego państwa bułgarskiego. Dokumentują to znaleziska
ciemnosiwej ceramiki z wyświecanym ornamentem typu sałtowskiego, którą turkotatarscy bułgarscy
nomadzi przynieśli na Bałkany ze swych pierwotnych siedzib w stepach południo-woruskich;
dowodzą tego również odkrycia cmentarzysk (np. Blandiana, Sebes), znaleziska naczyń ze znakami
protobułgar-skimi przypominającymi pismo runiczne, np. w Celei, Bucovie itd. Najcenniejszym
dowodem obecności Protobułgarów na tych terenach jest jednak skarb z pierwszej połowy IX wieku,
znaleziony w roku 1799 w Sinnicolau Marę (wówczas Nagyszent-miklós) w dolinie rzeki Maruszy.
Zawierał on dwadzieścia trzy złote naczynia, bogato zdobione motywami roślinnymi i figuralnymi
pochodzenia antycznego i orientalnego. Na trzynastu naczyniach wyryto osiemnaście napisów,
wprawdzie alfabetem greckim, ale w niezrozumiałej odmianie języka tureckiego, być może w języku
protobułgarskim. Podobnie jak w Bułgarii właściwej, tak i na terytorium Rumunii mieszkali tureccy
Protobułgarzy w symbiozie z ludnością słowiańską, której obecność zdradza przede wszystkim
typowa ceramika i ciałopalny rytuał pogrzebowy, jaki zaobserwowano na przykład w Histrii w
Dobrudży, gdzie pochowani są obok siebie Słowianie i Protobułgarzy. Oprócz nich jednak
stwierdzono w Dobrudży cmentarzyska czysto słowiańskie, np. w Satu Nou.
Jeden z najciekawszych zabytków owych czasów został znaleziony w roku 1957 w skałkach
kredowych koło wsi Basarabi, leżącej około piętnastu kilometrów na zachód od Konstancy. Podczas
wydobywania kredy robotnicy natrafili nie tylko na stare wyrobiska, lecz także na salki i korytarze,
wyciosane w skale, zdobione rysunkami i napisami. Badania łona Barnea, przeprowadzone w latach
1957—1958 i 1960—1961, odkryły rozległy kompleks katakumb, galerii, mieszkań, grobów oraz
sześciu świątyń, z których trzy prawdopodobnie służyły jako kaplice grobowe. Rysunki na
ścianach wyobrażały na ogół zwierzęta
153
— konie, osły, jelenie, psy, smoki — ale także i postacie ludzkie, zwłaszcza jeźdźców i wojowników.
Według wszelkiego prawdopodobieństwa z tymi motywami mają związek nie odczytane
dotychczas napisy runiczne; nie jest dotąd wyjaśnione, kto je wykonał — tureccy Protobułgarzy
czy Pieczyngowie. Chyba ci drudzy, ponieważ autorzy niektórych rysunków usiłowali zbezcześcić
pomieszczenia, mające pierwotnie charakter sakralny; Bułgarzy zaś od dawna byli już
chrześcijanami. Inskrypcje w kaplicach, przeważnie o treści liturgicznej i pisane prawie
wyłącznie cyrylicą, są słowiańskie, a w jednym wypadku podają rok wyciosania świątyni — 992.
Niektóre inskrypcje zawierają także imiona, np. „Ajan" — co jest tureckim określeniem kapłana,
prawdopodobnie Bułgara — „Dimian Maja", „Neklucz Si-meon". Nad grobem, w którym znaleziono
szkielet, powtarzały się charakterystyczne wyrazy „ne rad', ne rad', ne rad' ". Tylko jedno słowo
zapisane jest głagolicą i prawdopodobnie oznacza imię „Iii" (Eliasz). Napis grecki jest tylko
jeden; wyraża on krótką modlitwę. Następny pisany jest cyrylicą i literami alfabetu greckiego. W
innym miejscu ujrzeć można również litery arabskie. Warto zauważyć, że pomieszczenia sakralne
naśladują architekturę wczesnobizantyjską, lecz mają miniaturowe wymiary; największe z nich,
imitujące plan bazyliki, mierzy zaledwie 7X3,5 m. łon Barnea uważa, że nie jest wykluczone, iż
niektóre z nich powstały już w V—VI wieku, a więc kamieniołomy kredy eksploatowano w czasach,
gdy Dobrudza, ongiś rzymska prowincja Scythia Minor, później bizantyjska tema Paristrion, wcho-
dziła w skład państwa bizantyjskiego. Temu poglądowi przeczy jednak niedostateczna liczba znalezisk
o charakterze typowo bizantyjskim. Nie tylko napisy słowiańskie, lecz i szczątki ceramiki,
rozproszone w katakumbach i kamieniołomach, pochodzą przeważnie z X wieku, kiedy Dobrudza
należała po większej części do państwa bułgarskiego (pod panowaniem bizantyjskim znalazła się
znowu dopiero w roku 1014). Jak więc można sądzić, w Basarabi mamy do czynienia z zabytkami,
pozostawionymi przez bułgarsko-słowiańską wspólnotę klasztorną, której podstawę
gospodarczą stanowiło wydobycie kredy; prawdopodobnie pomieszczenia zostały spustoszone
podczas walk z Bizancjum za czasów cara Samuiła i przez pewien czas były też zamieszkiwane przez
Pieczyngów. Archeologowie rumuńscy usiłują prześledzić początki narodu rumuńskiego, między
innymi biorąc za podstawę renesans pro-
154
wincjonalno-rzymskich form ceramiki, rytuału pogrzebowego i niektórych cech szczególnych w
typach mieszkań z IX—X wieku, w czym dopatrują się pierwszych objawów romanizacji ludności.
Najwyraźniej przejawiają się one w zachodniej części kraju, gdzie lokalizuje się kulturę
„protorumuńską"; dla części wschodniej charakterystyczne jest przenikanie się pierwiastków
słowiańsko-protobułgarsko-bizantyjsko-romańskich, określane jako „kultura bałkańsko-dunajska".
Dokładniejsze rozróżnienie etniczne znalezisk z obszarów wschodniej Rumunii natrafia jednak na
wielkie trudności i wciąż jest przedmiotem żywej dyskusji. Geneza Rumunów nie została dotychczas
w pełni ustalona; jest jednak pewne, że wielki udział mieli tu Słowianie. Świadczy o tym nie tylko
mnogość słów słowiańskich w języku rumuńskim i słowiańskich nazw geograficznych we wszystkich
częściach Rumunii, lecz również zabytki archeologiczne.
Z początkami słowiańskiego osadnictwa w Rumunii wiąże się przenikanie Słowian na terytorium
dzisiejszej Jugosławii. Wprawdzie historycy i lingwiści do dziś prowadzą żywe dyskusje na temat
udziału Słowian Wschodnich i Zachodnich w tej ekspansji, wydaje się jednak, że wywody
słoweńskiego historyka Boga Grafenauera i polskiego językoznawcy Tadeusza Lehra-Spławińskiego
są umotywowane najbardziej przekonująco. Według nich główny prąd migracyjny wyszedł z Dacji
mniej więcej w połowie VI wieku i trwał aż do początku VII wieku, gdy na Bałkany ruszyła nowa
nawała, słowiańsko-awarska. Punktem wyjścia słabszej fali słowiańskiej były, jak możemy się
domyślać, przede wszystkim siedziby Chorwatów w dorzeczu górnej Wisły, skąd mniejsze grupy
plemienne przenikały przez Morawy na południe. Konstantyn Porfirogeneta, cesarz bizantyjski, w
połowie X wieku określił informację o tych ruchach jako dawną tradycję. Już sam fakt, że szczepy
jugosłowiańskie noszą nazwy wzięte właśnie od tej stosunkowo nielicznej domieszki zachod-
niosłowiańskiej, świadczy o tym, że Chorwaci i Serbowie odegrali ważną rolę w walkach z Awarami i
że wówczas udało im się skupić wokół siebie związki plemienne, na które potem przeszła ich nazwa.
Jak dotąd, zabytki archeologiczne w bardzo niepełnym stopniu ilustrują ten problem; dokumentują one
raczej poglądy Boga Grafenauera i Tadeusza Lehra-Spławińskiego niż wnioski innych
155
badaczy, którzy zakładają masową imigrację plemion zachodnio-słowiańskich na Bałkany.
Dotychczas na terytorium Jugosławii nie stwierdzono ani jednego zabytku typu praskiego, który po,
twierdzałby wędrówkę plemion z Europy Środkowej. Znaleziska ceramiki wczesnosłowiańskiej,
formowanej ręcznie, zdarzają się tu w ogóle bardzo rzadko i zbliżone są do zabytków rumuńskich,
które są pochodzenia wschodniosłowiańskiego. Za przykład niechaj posłużą wyniki badań Irmy
Cremośnik z roku 1966 w o-sadzie Muśići nad brzegiem Driny. Na ruinach willi rzymskich odkryła
ona proste półziemianki owalnego kształtu ze skorupami naczyń z VI—VII wieku, niewątpliwie
pochodzenia wschodniego. Prócz nich były tu również inne pomieszczenia, z odmienną
ceramiką, która chyba nie należała do Słowian, lecz raczej do resztek ludności miejscowej,
zromanizowanej, stapiającej się stopniowo z nowo przybyłymi Słowianami. Podobne oznaki symbiozy
stwierdzono również w innych miejscach, np. w Zabl-jaku koło Doboja; przejawiają się one także w
typie późniejszej kultury materialnej Słowian, w której Djordje Mano-Zisi, Z denko Vinski i inni
dostrzegają wiele elementów miejscowej tradycji antycznej.
Na silne związki z terenami południoworuskimi wskazują również okazy ozdób znanego nam już
typu Martynowka, które powstały w VI wieku na terenie Ukrainy jako wytwory miejscowe. Są to
przede wszystkim zapinki palczaste z maską na nóżce, kolczyki gwiaździste, blaszane figurki
fantastycznych zwierząt oraz postaci ludzkich, a także matryce do wytłaczania tych metalowych
ozdób. Występują one wszędzie tam, dokąd przeniknęła bałkańska ekspansja Słowian. W
Jugosławii skupiają się przede wszystkim nad Dunajem, a do najciekawszych znalezisk należy srebrna
biżuteria z grobów książęcych w Cadjavicy — masywny naszyjnik, bransolety, kolczyki, ozdoby
pasa i in. Podobne znaleziska tych wschodnich ozdób pochodzą m.in. z Bis-kupiji, Carićinego Gradu,
Velesnicy, Kladova, Starej Palanki--Dubovaca, Novich Banovców, Zagrzebia-Stenjevaca i
innych. Bardzo ważnym obiektem, dokumentującym kulturę słowiańską na Bałkanach, jest Carićin
Grad koło wsi Lebane w południowej Serbii, który badał Djordje Mano-Zisi. Pierwotnie stało tu
wielkie miasto bizantyjskie, prawdopodobnie Iustiniana Prima, które Słowianie zdobyli, a na jego
ruinach założyli własną osadę. Na dawnych ulicach i w ruinach budowli stawiali z cegieł i kamienia,
łączonego zaprawą, mury prostych budynków
156
mieszkalnych, wyłącznie jednoizbowych, na nieregularnym planie zbliżonym do kwadratu, z
klepiskiem i otwartym paleniskiem. Były tu również warsztaty rzemieślnicze, wśród nich np. kuźnia z
wielką liczbą narzędzi żelaznych, zwłaszcza do uprawy roli i obróbki drewna. Interesujące są również
znaleziska zapinek z maskami, monet bizantyjskich i słowiańskiej, nieco szlachetniejszej ceramiki,
która nawiązuje do miejscowej, późnorzym-skiej tradycji. Carićin Grad jest pierwszym dowodem
wielkiej osady słowiańskiej o charakterze swoistej aglomeracji, zbudowanej po przybyciu Słowian na
tereny dzisiejszej Jugosławii. Podobne przykłady wczesnego osadnictwa słowiańskiego na ruinach
miast antycznych znaleziono również i gdzie indziej, np. w Margum, rzymskim mieście przy ujściu
Morawy do Dunaju, w Crkvicach w Bośni-Hercegowinie, w Gamzigradzie, a nawet w samym
Belgradzie — tam, gdzie ongiś stało pradawne miasto Singidunum.
Śladów bytności najstarszych Słowian w Jugosławii należy szukać także w zabytkach tzw. kultury
wczesnoawarskiej z VI— —VII wieku, dla której typowe obok broni nomadów są ozdoby z
wytłaczanej blachy, przeważnie pochodzenia bizantyjskiego z nawiązaniami do typu Martynowka.
Kultura ta jest przejawem konglomeratu etnicznego, w którym prócz Awarów i Kut-rigurów znalazły
się także resztki zromanizowanej ludności, a przede wszystkim Słowianie, którzy byli
najważniejszymi sojusznikami Awarów w walkach z Bizancjum. Jeszcze wyraźniejszy jest udział
słowiański w kulturze z czasów drugiego kaga-natu awarskiego, tzn. z końca VII — początku IX
wieku. Poznaliśmy już ją w rozdziale VIII jako kulturę słowiańsko-awar-ską. Jej znaleziska skupiają
się w północnych regionach Jugosławii, szczególnie w dorzeczu Dunaju, Drawy i Sawy; trafiają się
także czasem w Dalmacji. Wiele cmentarzysk ma charakter całkiem niekoczowniczy, np. Brodski
Drenovac w Chorwacji. Tutaj obok dawnych elementów słowiańsko-awarskich pojawiają się nowe
wpływy przenikające z zachodu w pierwszej połowie IX wieku.
W IX wieku formują się lokalne grupy kulturowe, w których można dostrzec wyróżniające się
żywioły: słoweński i chorwacki. Tereny serbskie nie są w tym względzie jeszcze dostatecznie
poznane. Obie grupy wyrastają z miejscowych korzeni; stapiają się w nich pierwiastki słowiańsko-
awarskie, karolińskie i bizantyjskie, a także tradycje dawnej ludności miejscowej, zro-
157
manizowanej. Kultura starochorwacka rozwijała się przede wszystkim w Dalmacji, gdzie osiągnęła
wysoki poziom nie tylko np. w wyrobie biżuterii, lecz także w sztukach plastycznych i w
architekturze; jej wpływy dotarły aż do środowiska wiel-komorawskiego. Dla kultury słoweńskiej IX
—X wieku, zwanej kóttlachską (od stanowiska Kóttlach w Austrii) albo karantań-ską, typowe są
ozdoby ornamentowane wielobarwną emalią o wzorach geometrycznych, roślinnych i zwierzęcych.
Centrum tej kultury znajdowało się we wschodnioalpejskim regionie Austrii i Słowenii, skąd
przenikała ona na południe do Istrii i Friuli,< i na północ aż na południowe Morawy, gdzie
dokumentuje ją cmentarzysko w Dolnich Vestonicach; wpływy jej rozciągały się także wzdłuż Dunaju
aż do północno-wschodniej Bawarii, wówczas zasiedlonej jeszcze przez plemiona słowiańskie.
Prócz obu wyżej wymienionych grup w X wieku powstają w północnych regionach Jugosławii
odrębne stylowo zabytki, nazwane kulturą bijelobrdowską — od ważnego odkrycia chorwackiego,
przebadanego już na początku XX wieku. Stapiają się tutaj w nową całość elementy słowiańsko-
awarskie, staro-chorwackie, kóttlachskie z wpływami wielkomorawskimi, a nawet
wschodniosłowiańskimi. Do ich powstania przyczynił się także nowy czynnik historyczny w Kotlinie
Karpackiej — Węgrzy, którzy po doznanych klęskach musieli, począwszy od drugiej połowy X
wieku, zbliżyć się bardziej do swego słowiańskiego otoczenia: Dlatego do strefy kultury
bijelobrdowskiej należały również całe Węgry, południowa Słowacja i część rumuńskiego
Siedmiogrodu; jej wpływy sięgały także na sąsiednie tereny słowiańskie. Charakterystyczne dla
kultury bijelobrdowskiej są naszyjniki i bransolety, plecione z brązowego drutu, dwuczęściowe
blaszane wisiorki, bransolety z główkami węży, esowate zausznice i najróżniejsze typy pierścieni i
kolczyków. Znaleziono je np. na cmentarzysku w Vukovarze, które w latach 1951—1953 rozkopał
Zdenko Vinski, na cmentarzysku w Gomjenicy koło Prijedoru, gdzie w roku 1963 prowadziła badania
Nada Miletić, a także w wielu innych miejscach. Formy biżuterii bijelobrdowskiej przetrwały na
terytorium Jugosławii jeszcze długo, aż do późnego średniowiecza. Niektóre elementy tej kultury
utrzymały się nawet do dziś w kulturze ludowej.
XIX. Jeden naród z dwóch
Bułgaria należy do krajów o bogatej, wielowiekowej kulturze. Już w epoce brązu mieszkali tu
Trakowie, szczep indoeuropejski, pokrewny z jednej strony Dakom, a z drugiej Grekom, z którymi
Trakowie mieli szczególnie bliskie kontakty — przede wszystkim za pośrednictwem greckich kolonii
nad Morzem Czarnym: Apollonii (obecnie Sozopol), Mesembrii (Nesebyr) i Odessos (Warna).
Kolonie te założone były w VI w. p.n.e. przez Greków doryckich i jońskich. Owe stosunki były
najżywsze w okresie hellenistycznym, kiedy za Filipa II i Aleksandra Wielkiego cała Tracja znalazła
się pod panowaniem Macedończyków. Z owych czasów pochodzą niezmiernie cenne zabytki, jak na
przykład złoty skarb z Panagjuriszte, komplet wspaniałych naczyń rytualnych, dzieło trackiego
złotnika, ispirowanego rzemiosłem greckim, albo kopułowy grób w Kazanłyku opodal Seuthopolis,
stolicy trackiego państwa Odryzów, z malowidłami ściennymi, które należą do szczytowych osiągnięć
malarstwa hellenistycznego. Wpływy zresztą były obustronne: np. kult Orfeusza, a szczególnie
Dionizosa, tak rozpowszechniony w świecie greckim, jest pochodzenia trackiego. Po długim,
krwawym podboju rzymskim założono tu w czasach cesarza Tyberiusza dwie prowincje, które na
wiele stuleci stały się pojęciami geograficznymi: Mezja, na północ od Starej Płaniny (Bałkan,
ówczesny Haemus) aż do Dunaju, i Tracja właściwa, na południe od Haemusu, który przecina cały
kraj z zachodu na wschód. Tracja, której osią była rzeka Hebros (dzisiejsza Marica), a stolicą
Philipopolis (Płowdiw), była bogatsza i gęściej zaludniona od Mezji. Otwarta północna grani-
159
ca Mezji przecinająca Nizinę Naddunajską, prowokowała częste najazdy plemion barbarzyńskich z
północy, którym grabież prowincji rzymskich przynosiła bogate łupy. Punktem zwrotnym w dziejach
Tracji był rok 395, kiedy to po podziale cesarstwa rzymskiego obie prowincje, Tracja i Mezja,
znalazły się w obrębie imperium wschodniego ze stolicą w Konstantynopolu. Państwo to jednak z
trudem utrzymywało swój stan posiadania, walcząc z ustawicznym naporem barbarzyńców z północy.
Kiedy w roku 488 Mezję opuścili Ostrogoci, którzy pod wodzą Teodo-ryka Wielkiego odciągnęli do
Italii, pozostawili za sobą opustoszałą krainę. Od VI wieku przenikały na nią plemiona słowiańskie,
które miały nadać decydujący kierunek dalszym dziejom.
Kronikarze bizantyjscy byli wprost oburzeni, z jaką pewnością siebie Słowianie osiedlali się na
Bałkanach, a nawet w samej Grecji, jak gdyby terytoria te od dawna do nich należały. Nowi
nieproszeni przybysze, którzy od poprzedników różnili się przede wszystkim liczebnością,
wykorzystali słabość Bizancjum po śmierci Justyniana Wielkiego i niepowstrzymanym marszem na
południe pod koniec VI i na początku VII wieku wbili klin między rzymski zachód a grecki wschód.
Ludność miejscowa ostała się jedynie w miastach nadbrzeżnych, a odetchnęła dopiero na początku IX
wieku, kiedy za Nicefora I rozgromiono Słowian pod Patras na Peloponezie, kończąc w ten sposób
okres ich niezależności w Grecji. Natomiast na terytorium bułgarskim Słowianie osadzili się mocno,
przede wszystkim na północ od Starej Płaniny, a niebawem także i w Tracji. Tam jednak musieli
zdobywać się na wielki wysiłek, by ustawicznie bronić swej swobody przed naporem silnego sąsiada
bizantyjskiego. Nie było to rzeczą łatwą, zwłaszcza że Słowianie nie umieli swego rozdrobnienia
plemiennego własnymi siłami przekształcić w jednolite, dobrze zorganizowane państwo. W tym dziele
pomógł im niebawem nowy czynnik — turkotatarscy Protobułgarzy, którzy opuściwszy swe
pierwotne siedziby nad Wołgą, na północ od Morza Kaspijskiego i Azowskiego, posuwali się przez
Ukrainę nad dolny Dunaj. W ostatnim ćwierćwieczu VII wieku pod dowództwem chana Asparucha
weszli do Mezji, gdzie zawarli sojusz z plemionami słowiańskimi, jednocząc się do walki ze
wspólnym wrogiem — Bizancjum. Walki te zakończył tymczasowy pokój, zawarty w roku 681, w
którym oficjalnie uznano istnienie państwa bułgarsko-słowiańskiego, leżącego na północ od Starej
Płaniny. Data owa uważana jest także za początek Pierwszego Pań-
160
stwa Bułgarskiego (681—1018). Jest ono interesującym przykładem symbiozy i stopniowego
stapiania się dwóch całkiem odrębnych narodów, z których jeden wniósł do wspólnoty swój język, a
drugi nazwę.
Archeolodzy bułgarscy odkryli w ostatnich dziesięcioleciach ślady pierwszych Słowian, osiedlających
się w ich kraju od VI wieku. Zagadnieniu temu poświęciła się przede wszystkim Żiwka Wyżarowa,
pracownica naukowa Muzeum Archeologicznego w Sofii, która zebrała już wiele cennych
spostrzeżeń. Najwięcej znalezisk ujawniono dotychczas na północnych obszarach Bułgarii, w
starożytnej Mezji; np. w jej północno-wschodniej części koło Popina i Garwan na południowym
brzegu Dunaju (okręg Sili-stra) odkryto osadę i cmentarzysko; niedaleko stamtąd — osadę na
dunajskiej wyspie Momcziła, inne zaś koło wsi Nowa Czerna, Car Krum, Winica, Drumewo, Sini Wir
(okręg Szumen) i wiele innych. W północno-zachodniej części kraju przebadano, jak dotąd, trzy
znaleziska: Wyłczitryn, Beżanowo koło Plewen oraz Wraca. W południowej Bułgarii, dawnej Tracji,
uzyskano dotychczas tylko pojedyncze okazy ceramiki. Znaleziono je koło Kiu-stendiłu na zachodnich
rubieżach kraju i w Ljubenowie koło Chaskowa w dorzeczu Maricy.
Najstarsze osady słowiańskie zakładano nad rzekami, jeziorami albo wśród bagien. Mieszkania były
proste, jak wszędzie w ówczesnym świecie słowiańskim: półziemianki albo ziemianki z kamiennym
piecem w kącie, klepisko gliniane. Chaty grupowały się jakby w gniazda, a wokół każdej z nich,
niekiedy również w izbach, wydrążone były jamy zasobowe. Do wyposażenia gospodarstw należała
prosta, ręcznie formowana ceramika, garnki i misy na ogół nie najlepiej wypalone, przeważnie bez
ozdób lub tylko zdobione prymitywnie na wylewie dołkami palcowymi. Jest to ceramika, której
używały plemiona słowiańskie w czasach wielkich wędrówek; ogólnie rzecz biorąc, bardziej
przypomina ona wschodniosłowiańskie znaleziska typu Korczak niż praski typ z Europy Środkowej.
To również określa główny punkt wyjścia plemion, które zaludniały te tereny. Także ceramika
późniejsza, staranniej opracowana i zdobiona liniami falistymi lub poziomymi, pochodzi z tego
samego źródła, ponieważ możemy ją utożsamić ze znaleziskami z Rumunii (typ Hlincea) albo z
Ukrainy (typ Łuka Rajkowieckaja), gdzie datowano ją na VII—VIII wiek. W słowiańskich chatach na
terenie Bułgarii znajdujemy, prócz ceramiki, jedynie drobne przedmioty: żelazne no-
161
11 - Świat dawnych Słowian
że, szydła kościane, kamienne osełki, gliniane przęśłiki, szklane paciorki, guziki z brązu itp.
W Bułgarii spotykamy się również z pierwotnym obyczajem słowiańskim palenia zmarłych. Prochy
umieszczano w naczyniach albo zsypywano do niewielkich jam. Na cmentarzysku Starica koło
Garwanu znaleziono sześćdziesiąt takich grobów. Obserwujemy również tendencję do grzebania
członków jednej rodziny koło siebie, w odrębnych skupiskach.
Do grobu wkładano skromny majątek osobisty zmarłych, np. noże, groty strzał, sierpy, kosy, przęśłiki,
guziki, pierścienie, grzywny brązowe, kolczyki, paciorki szklane itp. Były one odzwierciedleniem
niezbyt rozwiniętej kultury tamtejszych plemion słowiańskich VI—VIII wieku.
Znaleziska archeologiczne wyraźnie dokumentują okres Pierwszego Państwa Bułgarskiego dopiero od
końca VIII wieku, gdy za rządów cara Kruma, rówieśnika Karola Wielkiego, państwo to stało się
prawdziwym mocarstwem; obejmowało bowiem terytorium od Morza Czarnego po Adriatyk i od
Pocisia na Nizinie Węgierskiej aż po brzegi Morza Egejskiego. W tym czasie powstała Pliska,
pierwsza stolica Bułgarów, i wspaniały, równy miastom bizantyjskim Presław, który przejął jej rolę na
przełomie IX i X wieku. O nich jednak będziemy mówić w rozdziale następnym. Teraz spróbujmy
odtworzyć życie ludności, mieszkającej poza głównymi centrami — na tyle, na ile pozwalają wyniki
badań archeologicznych. W odróżnieniu od okresu poprzedniego zabytki materialne, dotyczące
Pierwszego Państwa Bułgarskiego, są bogatsze i bardziej różnorodne.
Przede wszystkim oprócz Słowian pojawiają się w nich Pro-tobułgarzy; tak nazywamy dawny lud
turkotatarski, w odróżnieniu od współczesnych zeslawizowanych Bułgarów. Ich zabytki skupiają się
w północno-wschodniej części kraju, w dawnej Me-zji wschodniej — bowiem charakter tutejszego
środowiska naturalnego najlepiej odpowiadał koczowniczym Protobułgarom, zajmującym się przede
wszystkim hodowlą bydła i rabunkami wojennymi. Mieszkali oni w jurtach, typowych schronieniach
pasterzy wschodnich, które używane były na obszarach wschodnich Europy, aż po Azję Środkową.
Ustawiano je na planie koła o średnicy 3—4 m, z ogniskiem mniej więcej pośrodku. Najwięcej śladów
po jurtach znaleziono jak dotąd w Nowej Czernej i w Garwanie nad Dunajem (okręg Silistra), a także
w okolicach Warny (Błyskowo), Tołbuchina (Winica, Kładenci). Wygląd jurt protobułgarskich mo-
162
żemy odtworzyć na podstawie ich pozostałości w ziemi; zachował się także marmurowy model jurty,
znaleziony w Dewni. Zaznaczono na nim wejście i dach, a od strony zewnętrznej wyryto scenę
łowiecką, podobną do tych, z jakimi spotykamy się na kamieniach murów w Plisce albo w Presławiu.
O obecności Protobułgarów świadczą również auły, czyli obwarowane osady albo raczej obozy
wojskowe; niektóre z nich przekształciły się w miasta, np. Pliska albo Presław. Wiera An-tonowa
przebadała taki auł koło wsi Car Krum opodal Szumenu, utożsamiany z aułem chana Omurtaga,
okrutnego prześladowcy pierwszych bułgarskich chrześcijan z pierwszej połowy IX wieku. Wera
Antonowa odkryła bramę z mieszkaniem strażnika, schody, obszerne budynki, które można określić
jako koszary, a także wybrukowane cegłami place, służące prawdopodobnie jako miejsca zgromadzeń.
O wojskowym przeznaczeniu aułów świadczą znaleziska broni i podków. Marmurowa rzeźba lwa,
wykopana przy bramie, jest analogiczna do zabytku z Pliski; ma nawet taki sam znak na grzywie.
Również cmentarzyska wyraźnie wykazują odmienność Protobułgarów przed zmieszaniem się ich z
ludnością słowiańską. W odróżnieniu od Słowian, dla których palenie zwłok było charakterystyczne
aż do czasów przyjęcia chrześcijaństwa, Protobuł-garzy chowali swych zmarłych nie spalonych,
najczęściej zwróconych głową na północ, niekiedy w jamach, wyposażonych w boczne nisze. Strach
przed zmarłym jest typowy dla koczowników stepów wschodnich; nieboszczykowi utrudniano powrót
między żywych, amputując stopy, przywalając grób wielkim kamieniem i stosując inne podobne
praktyki, znane etnografom, zajmującym się wampiryzmem. Pierwsze wielkie cmentarzysko tego typu
przebadał Stanczo Stanczew koło Nowego Pazaru w pobliżu Pliski, na brzegu Kriwej Reki. Mężczyzn,
kobiety i dzieci wyposażano w pośmiertną wędrówkę mniej więcej w te same przedmioty: naczynia,
noże, sprzączki, kolczyki, paciorki, igielniki kościane; w bogatych grobach męskich znajdowała się
ponadto broń: strzały, tuły wzmacniane nakładkami z rogu, szable, włócznie, topory. W niektórych
grobach znaleziono również amulety w postaci orlich szponów, psich albo zajęczych kości, które grają
pewną rolę w animistycznych i totemistycznych wierzeniach stepowych plemion tureckich. Kości
zwierząt świadczą o tym, że zmarłym składano na ofiarę również pokarm. Częstokroć razem ze
zmarłym chowano także jego konia. Na wielu szkieletach moż-
163
na zaobserwować sztuczną deformację czaszek, co również należało do praktyk wschodnich
nomadów. Później Protobułgarzy pod wpływem Słowian zaczęli swych zmarłych spalać.
Cmentarzyska protobułgarskie odkryto w miejscowości Cyrkwica, Dibicz i Zło-kuczen koło Szumenu,
a pojedyncze groby znaleziono również koło Madary.
Protobułgarzy przynieśli z sobą ze wschodu ceramikę, która zdecydowanie różni się od słowiańskiej
zarówno ciemnosiwym lub ciemnobrunatnym zabarwieniem, jak również formą i zdobnictwem. Są to
np. kuliste garnki z wyświecanymi linearnymi albo kraciastymi wzorami i podobnie zdobione konwie
(oinochoe), dzbany, amforki, kociołki i miski. Podobne naczynia znajdujemy w całym regionie
stepowym Ukrainy aż do Powołża i północnych stoków Kaukazu, gdzie koczowali Protobułgarzy lub
gdzie spotykali się z tamtejszymi ludami Sarmatów, Alanów i Chazarów (według nomenklatury
archeologów radzieckich jest to tzw. kultura sałtowo-majacka). Wprawdzie niektóre formy
przypominają wzory antyczne, ale nie w ich współczesnej bizantyjskiej postaci, lecz odmianach
starszych, które utrzymywały się właśnie wśród plemion stepowych, pozostających ongiś pod
wpływem greckich kolonii w basenie Morza Czarnego. Wpływy bizantyjskie przejawiły się raczej w
ośrodkach miejskich, np. zielonkawa glazura ceramiki z Pliski i Presławia. Protobułgarzy wcześnie
zaczęli używać ceramiki słowiańskiej, podobnie jak Słowianie protobułgarskie j; stopniowe stapianie
się obu grup etnicznych odzwierciedla się najwyraźniej w przemianach i wymieszaniu form tych
zwykłych naczyń domowych.
Ludność słowiańska w IX—XI wieku mieszkała w takich samych osadach i w podobnych prostych,
zagłębionych w ziemi chatach jak w okresie poprzednim. Prócz tego budowano także grody,
obwarowane wałami, rowami, a nawet murami kamiennymi. W grodach tych obok półziemianek
znajdowały się również domy naziemne, niekiedy z kamiennymi fundamentami. Rozwój produkcji
rzemieślniczej odzwierciedla się w występowaniu warsztatów kowalskich, szklarskich i garncarskich,
wyposażonych w piece, i oczywiście również w znaleziska odpowiednich wyrobów. Wśród nich
naczelne miejsce zajmuje ceramika, która co prawda pod względem formy nawiązuje do okresów
wcześniejszych, ale jest już staranniej wykonana z dobrze przemieszanej gliny z dodatkiem drobnego
piasku, obtaczana na kole i zdobio-164 na ornamentem falistym oraz poziomymi pasmami.
Rytuał pogrzebowy Słowian, w odróżnieniu od Protobułgarów, aż do czasów przyjęcia
chrześcijaństwa polegał na spalaniu zwłok. Popiół wsypywano bezpośrednio do wykopanej w ziemi
jamy lub urny, niekiedy przykrytej kamieniem lub innym naczyniem. Czasem składano pochówek do
skrzyni z rzecznych otoczaków, a nawet cegieł rzymskich; na ten typ grobu natrafiono m.in. podczas
badań w miejscowości Razdełna koło Warny czy w Garwanie koło Silistry. Zmarłych wyposażano w
noże, strzały, strzemiona, narzędzia rolnicze, ozdoby, przęśliki, ale czasem również w przedmioty
rzadkie, np. młoteczek złotniczy.
Po przyjęciu chrześcijaństwa w roku 865 ludność słowiańska zaczęła grzebać nie spalone ciała w
jamach, wyłożonych kamieniami, otoczakami albo płytami kamiennymi. Dary grobowe znajdują się w
większości tylko w grobach kobiecych; były to części odzieży albo ozdoby — szklane naszyjniki,
bransolety, pierścienie, kolczyki winogronowate i półksiężycowate (lunulowate), krzyżyki, ozdobne
guzy itd. Wiele okazów owej biżuterii bardzo przypomina ozdoby z IX—X wieku, pochodzące z
Europy Środkowej.
O ile w północnej Bułgarii można obserwować stopniową ewolucję od spopielania zwłok do grzebania
szkieletowego, to w południowej części kraju wyraźnie dominował ten drugi sposób pochówku. Żiwka
Wyżarowa przyjmując kryterium rytuału pogrzebowego i typu ozdób w grobach wyróżnia dwie grupy
znalezisk, w których uwydatniają się wyraźnie różnice plemienne. Dla pierwszej, rozpowszechnionej
w okolicach Chaskowa, Starej Zagory i Sofii, charakterystyczne jest grzebanie ciał w prostych jamach,
a pośród przedmiotów, znalezionych w grobach, przeważają kolczyki winogronowate, pierścienie,
bransolety szklane i brązowe oraz szklane paciorki. Druga grupa obejmuje przede wszystkim kotliny
Pirynu, Rodopów i po części dawną Trację. Zmarli grzebani byli tutaj w kamiennych komorach i
otrzymywali bogate wyposażenie w ozdoby: srebrne filigranowe kolczyki o formach
winogronowatych i lunulowatych, brązowe albo posrebrzane naszyjniki z amuletami, sute naszyjniki z
paciorków szklanych, bransolety z główkami zwierzęcymi albo z napisami greckimi (np. „Boże chroń
tego, który ją nosi") i in. Monety bizantyjskie, znalezione w Ablanicy, Owczarowie i w innych
miejscach datują te cmentarzyska na IX—X wiek. W kulturze plemion południowych, pośród których
musimy szukać przede wszystkim Smolan, na ogół przejawiają się silniejsze wpływy bizantyjskie.
Mapa znalezisk archeologicznych kultury słowiańskiej i proto-
165
bułgarskiej daje nam interesujący obraz stosunków osadniczych w VIII—XI wieku. Osady i
cmentarzyska Protobułgarów pojawiają się w północno-wschodniej części kraju, od Warny aż po
ujście rzeki Iskyr do Dunaju, skąd przechodzą na północ, do Rumunii. Znaleziska słowiańskie
nakładają się tutaj na nie, występując jednak i w pozostałych częściach kraju, gdzie turkotatarscy
Proto-bułgarzy nie zamieszkiwali. Jest rzeczą oczywistą, że taka ścisła symbioza etniczna musiała
mieć wpływ na ewolucję kulturową. Istotnie: archeologowie bułgarscy znajdują coraz więcej stano-
wisk, które dokumentują zlewanie się w jedną całość obu grup etnicznych, zwłaszcza w centrum
państwa bułgarskiego. Dotyczy to zarówno typów mieszkań, ceramiki, ozdób, jak i rytuału po-
grzebowego. W wielu osadach (Garwan, Nowa Czerna, Winica, Brestak, Kładenci) stały obok siebie
półziemianki słowiańskie i jurty protobułgarskie, obrazując przejaw zgodnego współżycia obu grup.
W miarę jak Protobułgarzy przechodzili na osiadły tryb życia, przyswajali sobie również słowiański
typ mieszkań, a nawet, w pewnych wypadkach, przejmowali ciałopalny rytuał pochówku. Słowianie
używali ceramiki protobułgarskiej, a w jurtach i aułach nomadów znajdujemy naczynia typu
słowiańskiego. Wymownym przykładem współżycia są także wspólne cmentarzyska, np. w okolicach
miasteczka Dewnia na zachód od Warny, znane z badań Dimityra Dimitrowa. Lecz im dalej na
zachód, tym mniej elementów protobułgarskich; w północno-zachodniej Bułgarii Słowianie używali
tylko swojej, miejscowej ceramiki, na południe zaś od Starej Płaniny w ogóle nie znajdujemy ani jed-
nego przedmiotu pochodzenia protobułgarskiego.
Wynikiem tego procesu, który przebiegał stosunkowo szybko, głównie w IX wieku, było powstanie
słowiańskich Bułgarów. Archeologowie stwierdzają przy tym, że Protobułgarzy nie stanowili tak
nielicznej grupy, jak sądzono pierwotnie. Do ich szybkiej slawizacji przyczyniła się jednakże nie tylko
większa liczebność Słowian, lecz przede wszystkim ich przewaga gospodarcza. W ramach państwa
bułgarskiego Protobułgarzy reprezentowali tylko czynnik wojskowy, podczas gdy Słowianie stanowili
składnik gospodarczy i administracyjny. Nie bez znaczenia była również przewaga kulturalna
Słowian, uwydatniona przyjęciem słowiańskiej formy chrześcijaństwa i słowiańskiego języka li-
terackiego. Tak pojęcia Bułgara i Słowianina już w pierwszej połowie X wieku stały się tożsame.
XX. Trzy metropolie bułgarskie
Gdy opuścimy malowniczo położone miasto Szumen w północno-wschodniej Bułgarii i skierujemy
się do Warny, zobaczymy po prawej stronie ogromny masyw skalny Madary. Nęci on turystów nie
tylko swym naturalnym pięknem, lecz i wielką liczbą zabytków, z powodu których owo interesujące
miejsce nazywane jest „bułgarską Troją". Możemy tam zwiedzić jaskinie niegdyś zamieszkane przez
człowieka prehistorycznego, trackie nimfeum, rzymską willę, bizantyjską i średniowieczną twierdzę
oraz liczne dalsze obiekty. Znajdują się tu również pozostałości świątyni Bułgarów pogańskich, a
przede wszystkim sławny Jeździec z Madary: relief naturalnej wielkości, wyciosany w skalnej ścianie
razem z psem i lwem, którego jeździec przebija włócznią. Grecki napis głosi, że ta rzeźba skalna,
wyraźnie inspirowana dawnym kultem trackiego herosa na koniu, walczącego z dzikimi zwierzętami,
upamiętnia pomoc, jakiej w roku 705 udzielił protobułgar-ski chan Terweł bizantyjskiemu cesarzowi
Justynianowi II w walkach o tron.
Gdy jednak za Madarą skręcimy z szosy w lewo, otworzy się przed nami szeroka, miejscami tylko
słabo pofałdowana równina, obramowana dalekimi pagórkami — kraj jakby stworzony dla
koczujących pasterzy i ich stad. Tutaj właśnie osiadł w latach siedemdziesiątych VII wieku lud
Protobułgarów, dowodzonych przez chana Asparucha, którzy po zwycięskich walkach z Bizancjum
stworzyli w roku 681 wraz ze słowiańskimi sojusznikami pierwsze centrum państwowe. Według
apokryfu Widzenie Izajasza, pochodzącego z XI wieku, dokonał tego sam Asparuch; wydaje się
jednak, że pierwotnie był tu jedynie duży warowny
167
obóz wojskowy, który dopiero później został przebudowany w prawdziwe miasto o słowiańskiej
nazwie Pliska. Z całą pewnością stało już ono za czasów chana Kruma (802—814), kiedy to państwo
bułgarskie było uznaną potęgą. Co prawda w roku 811 cesarz bizantyjski Nicefor zniszczył Pliskę, ale
rychło odbudowała się ona w nowej krasie, głównie za następcy Kruma, Omurta-ga (816—831). Przez
cały IX wiek Pliska nie miała rywala; nawet gdy za cara Symeona około roku 893 rolę przejął
Presław, pozostała ona ważnym ośrodkiem miejskim aż do końca XIV wieku, gdy Bułgarię zajęli
Turcy. Wówczas miasto opustoszało i zarosło, a na jego miejscu ostała się tylko mała osada Aboba.
Dopiero w roku 1886 badacz czeski Konstantin Jirećek rozpoznał resztki pierwszej stolicy Bułgarów
w ruinach opodal wsi. Znaczny udział w poznaniu tego zabytku miał inny Czech, Kareł Skorpil.
Zakochał się on w Bułgarii i jej sławnej przeszłości, zamieszkał tu na stałe i został pionierem
nowoczesnej archeologii bułgarskiej. Gdy w latach 1899—1900 podjął on badania wspólnie z
Fiodorem Uspienskim, dyrektorem Rosyjskiego Instytutu Archeologicznego w Istambule, doszło do
zadziwiających odkryć monumentalnej architektury, świadczącej o wysoko rozwiniętej technice
budowlanej i rozmachu, jakim wówczas odznaczały się tylko miasta bizantyjskie. Badania
kontynuowano w następnych dziesięcioleciach; rozwinęły się one na wielką skalę zwłaszcza po roku
1944 i trwają nieprzerwanie do dnia dzisiejszego. Nad odtworzeniem przeszłości Pliski pracują
czołowi archeolodzy bułgarscy, jak Christo Mijatew, Stamen Michajłow, Stanczo Stan-czew, Nikoła
Mawrodinow i wielu innych.
Sam obszar Pliski jest już niezwykły: miasto wraz z podgrodziem zajmowało obszar 23 km2. Miało
ono kształt wydłużonego, nieregularnego prostokąta, o dłuższych bokach po 7 km i krótszych 3,9 oraz
2,7 km. Teren ów chroniła prosta fortyfikacja zewnętrzna w formie nasypu ziemnego z rowem; w ten
sposób ludy koczownicze obwarowywały obozy wojskowe. Mniej więcej w centrum rozpościerało się
miasto wewnętrzne z kamiennymi murami obronnymi, również zbudowane na planie trapezoidalnym;
w jego wnętrzu stała zaś cytadela, otoczona grubym ceglanym murem. Mury miejskie wzmocnione
były licznymi wieżami; na rogach cylindrycznymi, w środku wałów zaś — pięciokątnymi. Bramy,
przez które można było dostać się do miasta ze wszystkich czterech stron świata, były dodatkowo
chronione czterema wie- żami na planie kwadratu. Najważniejsza była brama wschodnia,
168
przez którą wiodła szeroka droga do Pałacu Tronowego. Mury obronne zbudowano z wielkich bloków
kamiennych, kładzionych na przemian wszerz i wzdłuż, techniką opus implectum, przy czym bloki
tworzyły jedynie zewnętrzne i wewnętrzne lico muru, podczas kiedy jego wnętrze wypełniała ziemia i
kamienie. Wieże i bramy zbudowane były z pełnych bloków — opus ąuadra-tura. Jest to technika
budowlana znana na terytorium Bułgarii od czasów hellenistycznych, i dlatego jest rzeczą
prawdopodobną, że jej tradycję utrzymywała zhellenizowana, a następnie zlaty-nizowana ludność
tracka. Dziś już porzucono dawniejsze hipotezy o sasanidzkim, wschodnim pochodzeniu architektury
starobułgar-skiej, bowiem w pierwotnych siedzibach Protobułgarów na północ od Morza Czarnego i
Kaspijskiego nie stwierdzono podobnego systemu budowy.
W mieście zewnętrznym mieszkali rzemieślnicy i rolnicy — w zwykłych ziemiankach lub
półziemiankach o słomianych strzechach, jakie znamy z otwartych osad na terenach słowiańskich.
Pracowały tu warsztaty garncarskie, kowalskie, szklarskie, złotnicze, odlewnicze, prawdopodobnie
ściśle zależne od warstwy panującej. Nędzą i niskim poziomem życia tutejsza ludność niewiele różniła
się od wiejskiej.
Za to miasto wewnętrzne — to był zupełnie inny świat. Tutaj stały okazałe siedziby elity — cara i
jego bojarów. Przede wszystkim wielki Pałac Tronowy, monumentalny piętrowy budynek o długości
52 i szerokości 26,5 m; zbudowany według wzorów antycznych (przypomina na przykład pałac
Magnaura w Stambule) jako bazylika z północną apsydą, na której górnym piętrze stał tron carski. Do
sali audiencyjnej, wyłożonej płytami marmurowymi, wstępowało się z południowej sieni po
kamiennych schodach. Ściany tworzyły ogromne ciosy, między którymi można znaleźć wtórnie
wykorzystane nagrobki rzymskie, sklepienie zaś było najpewniej z cegieł. Pałac pochodzi chyba
dopiero z czasów Omur-taga, bowiem archeologowie odkryli pod jego fundamentami starszą, jeszcze
potężniejszą budowlę o wymiarach 74X59,5 m, rozczłonkowaną na 64 kwadratowe pomieszczenia i
wyposażoną w cztery wieże. Strawił ją pożar, możemy więc domyślać się w niej pierwotnego pałacu
Kruma, który został zniszczony w roku 811 podczas wyprawy Nicefora.
Pałac Tronowy spełniał rolę przede wszystkim reprezentacyjną, natomiast budynki mieszkalne
władców Pliski zgrupowane były w cytadelę. Tzw. Mały Pałac, składający się z dwóch prawie iden-
169
tycznych budynków, wzniesiony był także z ciosów łączonych żelaznymi klamrami, posadzkę zaś
miał z kamiennych płyt lub cegieł. Były też w nim marmurowe kolumny, nierzadko pochodzące z
rozebranych budowli antycznych. W pobliżu pałacu znajdowały się łaźnie, ogrzewane za pomocą
hypokaustu jak w czasach rzymskich, a także wiele innych budowli, łącznie z koszarami załogi
pałacowej i cysternami na wodę. Osobliwością Małego Pałacu są tajne korytarze, z których pierwszy
wiódł do pałacu Kruma (Tronowego), a drugi prowadził do miasta zewnętrznego. W czasach
pogańskich obok Małego Pałacu stała świątynia, po której zostały fundamenty o planie dwóch
współśrodkowych prostokątów. Inna świątynia stała obok cytadeli, na zachód od Pałacu Tronowego;
po przyjęciu chrześcijaństwa wzniesiono na jej miejscu bazylikę trójnawową, tzw. kościół pałacowy.
W mieście zewnętrznym odkryto ogółem trzydzieści kościołów, które należy łączyć z mniejszymi
osadami, siedzibami feudałów lub z klasztorami. Są one dwojakiego typu: bazyliki, charakterystyczne
dla Pliski, lub jednonawowe cerkwie na planie krzyża; większość z nich pochodzi z XI—XIV wieku.
Najstarsza jest tzw. Wielka Bazylika, największa tego typu budowla na Bałkanach (99 m długości i 30
m szerokości). Związana jest z chrztem Bułgarów, powstała bowiem za cara Borysa I w okresie, kiedy
jeszcze miał on zamiar przyjąć, w opozycji do Konstantynopola, obrządek łaciński; stąd
monumentalna forma bazyliki, dla której znajdziemy wzory raczej w Rzymie (np. bazylika św. Jana
na Lateranie) niż w Konstantynopolu. Olbrzymia świątynia miała trzy apsydy, z zewnątrz
trapezowate, od wewnątrz zaokrąglone, trzy nawy, przedzielone marmurowymi kolumnami, a od
zachodu dwa narteksy (przedsionki) i rozległe atrium (dziedziniec kolumnowy). Mury wykonano z
kamienia łamanego, układanego na przemian z pasami cegieł. Strop, jak można się domyślić, był
drewniany, dach kryty ołowianymi płytkami. Od bazyliki prowadziła szeroka brukowana droga do
wewnętrznego miasta. Do świątyni należał klasztor, prawdopodobnie ten sam, do którego wstąpił u
schyłku swego panowania car Borys.
Archeologowie, prócz odsłonięcia fragmentów budowli, zebrali w Plisce bogate plony — drobne
przedmioty, przede wszystkim ceramikę glazurowaną, pojawiającą się obok tradycyjnych wytworów
słowiańskich i protobułgarskich, oraz znaleziska broni, narzędzi żelaznych, ozdób, ornamentowanych
detali architektonicznych i rzeźb, wyrytych na kamieniach i cegłach rysunków wo-
170
jowników i zwierząt oraz dziesiątki napisów greckich na głazach i kolumnach, przeważnie z czasów
chana Omurtaga i Małamira. Wszystkie one świadczą o wysokim poziomie kulturalnym mieszkańców
Pliski.
Cechą charakterystyczną miast wczesnobułgarskich jest rozproszenie budynków na dużej przestrzeni,
w odróżnieniu od współczesnych im miast bizantyjskich lub rzymskich z domami ciasno ustawionymi
w uliczki. Uwaga ta dotyczy nie tylko Pliski, ale również i jej następcy w roli stolicy — Presławia.
Presław został stolicą Bułgarii w roku 893 za cara Symeona, który, jak głosi legenda, budował to
miasto przez dwadzieścia osiem lat. W rzeczywistości była to raczej tylko przebudowa,
ponieważ badania archeologiczne udowodniły w Presławiu istnienie obwarowanego pałacu (aułu)
wcześniejszego o sto lat od grodu Symeona, nie licząc pozostałości osadnictwa antycznego,
które np. dokumentuje bazylika wczesnochrześcijańska z V wieku, wybudowana na wzniesieniu
Deli Duszka. Powodem, dla którego przeniesiono stolicę z Pliski do Presławia, była najpraw-
dopodobniej konsekwentna prochrześcijańska orientacja Symeona, przeciwko której występowała
część bojarów w Plisce. Sprzeciw ten przejawił się zwłaszcza w momencie, gdy Borys wstąpił do
klasztoru i przekazał władzę starszemu synowi Włodzimierzowi, który stanął na czele opozycji
pogańskiej. Jego postępowanie zmusiło Borysa do ponownego objęcia władzy; odsunął tedy
Włodzimierza, a zamiast niego osadził na tronie młodszego syna, Symeona, który postępował zgodnie
z intencją ojca, a nawet dopełnił jego dzieło. Po wahaniach między Rzymem a Konstantynopolem
Borys wykorzystał wielką szansę, jaką było dla niego wygnanie z Moraw uczniów Metodego przez
księcia Świętopełka, i urzeczywistnił na terytorium bułgarskim ideę księcia Rościsława, który po
przychylnej Słowianom misji Cyryla i Metodego spodziewał się pomocy w uzyskaniu politycznej
samodzielności państwa wielkomorawskiego. Uczniowie Metodego, u-ciekinierzy z Moraw: Kliment,
Naum, Angelary i inni znaleźli w państwie Borysa warunki do pełnego rozwoju działalności
misyjnej i literackiej, która położyła fundamenty pod słowiańskie prawosławie. Kliment działał w
macedońskiej Ochrydzie, należącej wówczas do państwa bułgarskiego; drugie zaś ważne centrum
piśmiennictwa słowiańskiego powstało właśnie w Prasławiu, gdzie język słowiański za Symeona
stał się językiem państwowym i liturgicznym. Ksiądz Konstantyn ułożył tu cy-
171
rylicę, prostszy typ pisma niż głagolica Konstantyna-Cyryla, jakiej w dalszym ciągu używała szkoła
ochrydzka. Cyrylica stała się podstawą alfabetu i piśmiennictwa wszystkich prawosławnych Słowian
na Bałkanach i w Europie Wschodniej.
W X wieku, złotym wieku literatury bułgarskiej, Presław stanowił jej najważniejszy ośrodek. Prócz
Konstantyna, który został później biskupem presławskim, działał tutaj jeden z najpłodniejszych
pisarzy swoich czasów, Joan Egzarcha, autor dzieł oryginalnych oraz licznych przekładów z greki,
mnich Chrabyr, który wsławił się traktatem O literach poświęconym pochwale pisma słowiańskiego, i
inni. Spod pióra Joana Egzarchy wyszły, zachowane do naszych czasów, słowa podziwu dla
wspaniałego Presławia, budzącego zachwyt w każdym przybyszu. Według jego świadectwa tuż za
bramą miasta stały wielkie budynki z wystrojem kamiennym, drewnianym i z malowidłami. Gdy
wędrowiec znalazł się w mieście wewnętrznym i ujrzał okazałe pałace i kościoły, bogato w środku
zdobione marmurem, miedzią, srebrem i złotem, to osłupiały z podziwu o mało nie tracił rozumu.
Dzisiaj z owych cudów pozostały tylko niepozorne ruiny, wydobywane z ziemi przez kolejne
generacje archeologów, poczynając od Karla Śkorpila i J. Gospodinowa, do ich osiągnięć
nawiązali Christo Mijatew, Wera Iwanowa, Stanczo Stanczew, Dimityr Owczarow, Totiu Totew i
inni. Dzięki ich pracy można było odtworzyć plan fortyfikacji, których linia zewnętrzna tworzyła
nieregularny pięciokąt, zamykający teren 3,5 km 2, podczas gdy mury wewnętrzne chroniły kompleks
pałacowy na obszarze 0,25 km2. Presław był więc mniejszy od Pliski, do której jest bardzo podobny,
chociaż wykazuje również wiele różnic. Na przykład nie wznosi się na równinie jak Pliska;
zbudowano go na sposób miast bizantyjskich tarasowato nad rzeką Ticzą (dziś Kamczija) na stoku
góry Zybuite. Otaczają go z trzech stron góry lub pagórki; jedynie od północnego wschodu
rozpościera się szeroka dolina, zwieńczona na horyzoncie górami, pośród których dominuje skalny
masyw Madary.
Mury obronne w Presławiu zbudowane są podobną techniką — opus implectum i opus ąuadratum —
jak w Plisce. I tutaj, w mieście wewnętrznym, stał piętrowy budynek hipotetycznego Pałacu
Tronowego (o rozmiarach 35X22,5 m) z podwójnymi ścianami z ciosów; przestrzeń oddzielająca obie
ściany, wewnętrzną i zewnętrzną, wypełniona była łamanym kamieniem i zaprawą. W mury
wpuszczono rury wodociągowe. Obecnie jedynym re-
172
liktem dawnej chwały jest stercząca kolumna z ozdobną głowicą. Nieco wyżej, w kierunku
zachodnim, wznosił się na tarasie „Mały Pałac", budowla typu bazylikowego z apsydą od strony
południowej. Był on kilkakrotnie przebudowywany, a jego pierwotny kształt nadano prawdopodobnie
w czasach Omurtaga. Spośród innych zabytków w mieście wewnętrznym przede wszystkim zwraca
uwagę bazylika, położona na południe od Pałacu Tronowego oraz ogromny budynek o długości 107 m
przy murach południowych, podzielony na osiemnaście identycznych pomieszczeń z samodzielnymi
wejściami, który prawdopodobnie pełnił rolę ośrodka handlowego.
W mieście zewnętrznym, zwłaszcza w jego części północnej, skupiała się stojąca na wysokim
poziomie produkcja rzemieślnicza z drogich metali, szkła, żelaza i gliny. Presław, podobnie jak Pliska,
pełen był kościołów i klasztorów, rozsianych nie tylko po mieście, lecz i poza jego murami na brzegu
Ticzy. Prawdziwym klejnotem architektury presławskiej jest Złota Cerkiew (zwana też Okrągłą
Cerkwią) Symeona, rotunda z dwunastoma półokrągłymi konchami i dwunastoma kolumnami
marmurowymi (symbolizującymi dwunastu apostołów) dźwigającymi kopułę. Od strony zachodniej
miała ona trójdzielny narteks z dwiema wieżami, do którego później dobudowano atrium —
kolumnowy dziedziniec ze studnią. Całe rozplanowanie wyraźnie nawiązuje do wzorów
późnorzymskich. Pozostałe kościoły miasta zewnętrznego były częściowo bazylikowe, częściowo
kopułowe; trójnawowa bazylika w północno-wschodniej części miasta (Czereszeto) prawdopodobnie
była cała drewniana.
Spośród klasztorów presławskich wymienić trzeba Patlejnę, leżącą dwa kilometry na południe od
miasta. Sławne były jej warsztaty, produkujące ceramikę malowaną, uwiecznioną na ścianach
tamtejszego kościoła pod wezwaniem św. Pantelejmona (stąd zniekształcona nazwa „Patlejna").
Stosunkowo najlepiej zachowała się ceramiczna ikona św. Teodora, wspaniały zabytek artystycznej
szkoły presławskiej. Klasztory o bogatym zdobnictwie architektonicznym odkryto również w
miejscach zwanych Awradaka i Pod Wyłkaszina. W części miasta zewnętrznego zwanej Seliszteto,
zbadanej w roku 1952, znaleziono w kompleksie klasztornym płytę nagrobną z napisem cyrylicą,
pochodzącą z X wieku. Inskrypcja głosi, że spoczywa tutaj niejaki Mosticz, który piastował funkcję
tzw. czyrgubili przy carze Symeonie i jego synu Piotrze, a gdy dożył lat osiemdziesięciu, zrzekł się
urzędu
173
i majątku, a resztę życia spędził jako mnich w klasztorze. Takich zabytków epigraficznych,
dokumentujących pierwotny typ słowiańskiego pisma i przykłady języka mówionego, znaleziono w
Presławiu ponad dwadzieścia; najstarszym z nich jest pieczęć mnicha Georgiego. Prócz napisów
słowiańskich zdarzają się również inskrypcje greckie, umieszczane m.in. na przedmiotach zbytku. Np.
dno srebrnej czarki żupana Siwina z IX—X wieku, I zdobionej reliefem o antycznych motywach
roślinnych, nosi na- 1 pis: „Boże, dopomóż! Siwin, Wielki Żupan w Bułgarii." Owa czarka,
wydobyta w roku 1962 z grobu w północnej części miasta zewnętrznego, jest wspaniałym przykładem
toreutyki starobułgarskiej, znajdującej się pod wpływem Bizancjum; stamtąd przychodziły również
importy, jak np. złoty dysk z pierwszej połowy IX wieku, odkryty koło bramy południowej
wewnętrznego miasta, a na nim werset z tekstów liturgicznych św. Jana Złotoustego.
Presław kwitł jeszcze w późniejszych stuleciach. Podczas panowania bizantyjskiego w XI—XII wieku
umieszczono tu załogę wojskową. Po wyzwoleniu w XIII wieku miasto stało siej rezydencją
Piotra, brata cara Asena, miało już jednak znaczenie j drugorzędne, ponieważ centrum państwa
przesunęło się w owym czasie na zachód — do Tyrnowa.
Przyczyną owej zmiany był nie tylko historyczny fakt, że właśnie tutaj bojarzy tyrnowscy Piotr
i Asen rozpoczęli zwycięskie powstanie przeciw zwierzchnictwu bizantyjskiemu, lecz i położenie
Tyrnowa, które lepiej odpowiadało obronnym wymaganiom średniowiecznych zamków i miast,
wznoszonych w trudł no dostępnych miejscach, chronionych przez naturę. Tyrnowo spełniało
doskonale ten wymóg. Rzeka Jantra, wijąca się meandrami, wyżłobiła tu głębokie koryto, obnażyła
urwiska skalne, tworząc z nich w dwóch miejscach wyniosłe cyple, Carewec I i Trapezicę,
łączące się z lądem tylko wąskim przejściem. Ich znaczenie strategiczne docenili już Rzymianie,
którzy wybudowali tam fortyfikacje; podobna budowla powstała również na pobliskim wzgórzu
Momina Krepost, gdzie przedtem stała twierdza tracka. W VI wieku, za czasów Justyniana,
obwarowali się tu Bizantyjczycy przeciw napierającym Słowianom. Tyrnowo wysunęło się jednak
na plan pierwszy dopiero w czasach Drugiego Państwa Bułgarskiego, zwłaszcza za następców Asena:
Kałojana i Iwana Asena II. Wówczas pełno tu było pałaców, siedzib bojarskich, klasztorów i
kościołów; Tyrnowo słusznie zwano „kró-
174
lową miast". Zdobycie Tyrnowa przez Turków w roku 1393 było katastrofą nie tylko dla miasta, lecz i
dla całego kraju, który popadł w wielowiekową niewolę. Z dawnej chwały pozostały tylko rozległe
ruiny, dziś odsłaniane łopatami archeologów. Długoletnie wysiłki badaczy, które zapoczątkował
znany nam już Kareł Skorpil, przyniosły i wciąż jeszcze przynoszą bogate owoce. Dzięki archeologom
i żmudnym pracom restauratorskim możemy dziś wyobrazić sobie, jak wyglądał ostatni bastion starej
kultury bułgarskiej.
Koroną Tyrnowa był Carewec, carski gród, wznoszący się majestatycznie niczym baśniowa zjawa nad
wąwozem Jantry. Jedynego dostępu z południowego zachodu przez Seczeną Skałę strzegły cztery
bramy, z których ostatnia jest dziś w znacznym stopniu zrekonstruowana. Potężne mury obronne
wzmocnione były przez baszty; w jednej z nich, obecnie w całości odrestaurowanej, na południowo-
wschodnim krańcu Carewca, był podobno więziony przywódca czwartej wyprawy krzyżowej, a potem
cesarz Bizancjum, Baldwin, pokonany przez Kałojana w roku 1205 w bitwie pod Adrianopolem. Za
murami znajdowały się pomieszczenia dla obrońców, stajnie, magazyny, cysterny i spichlerze.
Najwyżej położona była siedziba patriarchy z soborem Wniebowstąpienia i monasterem, jako symbol
duchowej i politycznej, niezależności Bułgarii. Poniżej klasztoru znajdował się wielki kompleks
pałacowy z kościołami, budynkami gospodarczymi, spichrzami, cysternami, piekarniami itd.
Znaleziska ornamentowanych detali architektonicznych, broni, lichtarzy, krzyży, medalionów i ozdób
dają świadectwo bogatego życia i wysokiego poziomu kultury.
Na przeciwległym cyplu skalnym, zwanym Trapezicą, skupiły się siedziby bojarów z prywatnymi
kościołami: archeologowie naliczyli ich ogółem siedemnaście. Między obiema górami na brzegach
Jantry tłoczyły się warsztaty rzemieślnicze, a od strony wschodniej między Carewcem a Mominą
Krepostią wyrosła dzielnica kupców cudzoziemskich, „Franków", z którymi ostro konkurowała
dzielnica żydowska za Trapezicą. Na Świętej Górze, na południe od Carewca, stał klasztor
Bogurodzicy Hodigitria, wybitny ośrodek bułgarskiego piśmiennictwa średniowiecznego i miejsce
odosobnienia pustelników.
Z licznych cerkwi tyrnowskich najsławniejszy był kościół św. Dymitra Sołuńskiego pod Trapezicą,
związany z wybuchem powstania Asena i Piotra; była to świątynia jednonawowa z pięcio-
175
,kątną apsydą, wewnątrz zaokrągloną, prawdopodobnie zwieńczona kopułą. Słynny również był
kościół Czterdziestu Męczenników pod zachodnim zboczem Carewca; zachowała się w nim
kolumna z napisem Iwana Asena II oraz kolumna z napisem I Omurtaga, przeniesiona tu
widocznie z Pliski. Cerkiew ta ma jeszcze formę bazyliki trójnawowej, rozpowszechnioną
głównie 1 w czasach Pierwszego Państwa Bułgarskiego; służyła ona jako I mauzoleum rodu
carskiego. Turcy zmienili ją później w meczet, więc odtworzyć pierwotny wygląd świątyni mogli
jedynie archeolodzy, którzy ponadto znaleźli tutaj liczne groby z bogatymi .złotymi i srebrnymi
ozdobami. Bizantyjski typ kościoła na planie krzyża w kwadracie i z kopułą reprezentuje cerkiew św.
Piotra u północno-zachodniego podnóża Carewca. W roku 1393, po zdo byciu Tyrnowa przez
Turków, patriarcha Eutymiusz zamurował tu liczne wspaniałe rękopisy bułgarskie, które na
nieszczęście odkrył i zniszczył grecki metropolita Tyrnowa Hilarion, usiłujacy zhellenizować
kościół bułgarski i fanatycznie niszczący każdy ślad kultury narodowej.
W Tyrnowie stara cywilizacja bułgarska zakwitła po raz ostatni, a jej urok do dnia dzisiejszego
oczarowuje każdego przybysza. Tutaj kończy się bujny rozwój kultury, przerwany przez 1 najeźdźców
tureckich tak skutecznie, że niekiedy jedynie praca I archeologów może odsłonić jej dawną potęgę.
I na tym miejscu kończymy wędrówkę po najważniejszych miejscach dawnego świata słowiańskiego,
śladami odkryć archeologicznych, które umożliwiły napisanie nowych rozdziałów w księdze
średniowiecznych dziejów Europy Środkowej, Wschodniej i Południowej.
Bibliografia
Bibliografia ogólna
M. Beranova, ZemedSlstvi starych Slovanu, Praha 1980
J. Czekanowski, Wstęp do historii Słowian, Poznań 1957
F. Dvornik, The Slavs, Boston 1956
J. Eisner, Rukovet, slovansk£ archeologie, Praha 1966
J. Gąsowski, Dzieje i kultura dawnych Słowian, Warszawa 1964
M. Gimbutas, The Slavs, London 1971
K. Godłowski, Z badań nad zagadnieniem rozprzestrzenienia Słowian w V—VII w. n.e., Kraków 1979
W. Hensel, Słowiańszczyzna wczesnośredniowieczna, Warszawa 1956; Przekład niemiecki: Die
Slawen im friihen Mittelalter, Berlin 1965
J. Herrman, Zwischen Hradschin und Vineta, Leipzig-Jena-Berlin 1971
L. Leciejewicz, Słowiańszczyzna Zachodnia, Wrocław-Warszawa-Kraków-
-Gdańsk 1976 H. Łowmiański, Podstawy gospodarcze formowania się państw słowiańskich,
Warszawa 1953 J. Nalepa, Słowiańszczyzna Północno-Zachodnia, Poznań 1968 L. Niederle, Slovanski
staroiitnostl I—IV, Praha 1901—1924 L. Niederle, Zivot starych Slovanu I—III, Praha 1911—1925
L. Niederle, Rukovet' slowanskych staroiitnosti, Praha 1953 W. W. Siedow, Proischożdienije i
rannaja istorija Sławian, Moskwa 1979 Słownik starożytności słowiańskich, I—V (A—S), Wrocław-
Warszawa-Kra-
ków-Gdańsk 1961—1975 K. Treimer, Ethnogenese der Slawen, Wien 1954 Z. Vańa, Einfiihrung in
die Friihgeschichte der Slawen, Nieumunster 1970
177
Świat dawnych Słowian