dziennikarz wobec wyborów
Wpływ mediów na przebieg i wyniki
politycznych kampanii wyborczych
Piotr Francuz
N
a pytanie, czy media wpływają na przebieg i wyniki kampanii
wyborczych? - odpowiedź jest tylko jedna - "wpływają" - i w
zasadzie tę odpowiedź można przyjąć bez cienia wątpliwości.
Już samo medium jest przekazem, jak z górą czterdzieści lat temu dowodził
Marshall McLuhan, zaś licznych przykładów potwierdzających tę zasadę
dostarczył m.in. Umberto Eco w Nieobecnej strukturze1• Media zawsze
nadają specyficzne znaczenie każdemu wydarzeniu, o którym informują.
W tym sensie ograniczają odbiorcę do zaproponowanej interpretacji
i kształtują jego wizję świata. Ale odpowiedź na pytanie o przewidywany
zakres tego wpływu, nie jest już taka oczywista. Zwłaszcza, jeśli mówimy
o tak skomplikowanych procesach psychospołecznych, jak te, które są
aktywizowane podczas kampanii wyborczych. Dotykamy bowiem wów
czas nie tylko problematyki zmiany postaw wyborców, ale przede wszyst
kim zmiany ich zachowania. A te najczęściej bywają trudne do przewidze
nia. Politycy dobrze o tym wiedzą. Z tym problemem borykają się również
biznesmeni, księża i psychoterapeuci. I choć różnią ich profesje, łączy
jeden cel: próbują przekonać ludzi do zrobienia czegoś, co sami uważają
za wartościowe:
Rozważania na temat roli mediów podczas politycznych kampanii
wyborczych rozpocznę od przedstawienia najważniejszych podejść
teoretycznych do tego zagadnienia2•
Jeden z najstarszych poglądów na temat wpływu mediów na swoich
odbiorców pochodzi z lat 50. i 60. ubiegłego stulecia. Został on wyłożony
w ramach teorii tzw. magicznego pocisku lub inaczej, teorii bezpośrednich
wpływów. "Magiczny pocisk" to perswazyjny komunikat medialny
wystrzelony przez kandydata określonej partii politycznej w kierunku
wyborców. Jego siła rażenia jest niekwestionowana, bowiem u podłoża
tej teorii kryje się głęboka wiara w niemal nieograniczony wpływ mediów
na psychikę i zachowania odbiorców. Oczywiście pod warunkiem, że
forma i zawartość komunikatu, a także czas jego emisji są właściwie do
nich dopasowane. Krótko mówiąc celny strzał i ... mamy władzę. Jedynym
187
188
problemem, z którym do dzisiaj nie poradzili sobie wyznawcy tej koncepcji
jest sens wyrażenia "właściwie dopasowane", ale to szczegół. I tak całkiem
spora grupa intuicjonistów medialnych wywodzących się z tego kręgu
intelektualnego zdołała zbić niezłą fortunę na doradztwie różnym sztabom
wyborczym, nawiasem mówiąc, z prawdopodobieństwem sukcesu nie
przekraczającym wyniku losowego, czyli około 0,5.
Niektóre kłopoty związane z aplikacją teorii bezpośredniego wpływu
usiłowano rozwiązywać na gruncie teorii ograniczonych wpływów i jej
szczególnego przypadku, czyli modelu rezonansu. Przede wszystkim, nie
bez zdziwienia dostrzeżono, że potencjalny wyborca nie jest maszyną do
głosowania, która za dwudziestopięciocentówkę wypluwa puszkę coca
coli. Okazało się, że jest osobiście zaangażowany w proces podejmowania
decyzji. l to nie tylko co do tego, czy wypluć taką, czy inną puszkę, ale
również i co do tego, czy cokolwiek wypluć. Innymi słowy jest aktywny
i to nie tylko w perspektywie długofalowej, ale niejako na bieżąco rezonuje
z aktualnymi informacjami płynącymi z giełdy wyborczej. Zauważono
również, że z każdym rokiem potencjalny wyborca ma coraz większy
dostęp do informacji pochodzących z różnych mediów. A ponieważ
każde środowisko dziennikarskie nieco inaczej relacjonuje te same wyda
rzenia, więc siłą rzeczy podczas kampanii wyborca znajduje się dosłownie
w centrum chaosu informacyjnego, który z dnia na dzień zmienia swoją
konfigurację. Dostrzeżono ponadto, że media, a zwłaszcza telewizja, nie
mogą radykalnie zmieniać postaw wyborców U ak głosili medialni szama
ni), lecz co najwyżej mogą je nieco modyfikować, albo zaledwie wzmac
niać i tak już żywione przez nich przekonania. Ostatecznie, na podstawie
tych obserwacji stwierdzono, iż powodzenie kampanii wyborczej jest
raczej funkcją znalezienia dobrego patentu na dopasowanie się do medial
nej wrzawy wyborczej (tzn. raczej współbrzmienie z nią) niż za wszelką
cenę forsowania własnych pomysłów na naprawę świata. A zatem teoria
rezonansu
w
mniejszym stopniu akcentowała,
zapośredniczony przez
medium, związek wyborcy z konkretnym kandydatem politycznym, a w
większym, jego relację z całą kampanią wyborczą prowadzoną przez
partię polityczną, której przedstawicielem był ten kandydat.
Pomimo wyrażnego progresu, jaki teoria rezonansu wniosła do intelek
tualnego opanowania rozlicznych zależności zachodzących między
promowanym kandydatem a wyborcami, nie pozwalała ona przewidzieć
wielu efektów, które poza czyjąkolwiek kontrolą zawsze towarzyszyły kam
paniom wyborczym. Rosnąca liczba partii politycznych zaangażowanych
w
wybory, wielość idei i interesów, a także rozwarstwienie społeczne i sta
le
rosnąca w siłę liczba komercyjnych centrów medialnych spowodowały,
że lista potencjalnych i aktualnych czynników determinujących ostatecz
ną decyzję wyborcy przestała być możliwa do uchwycenia. Pozostało już
tylko myślenie w kategoriach strategii prowadzenia kampanii wyborczej.
Rozumienie kampanii wyborczej jako strategii musi uwzględniać
wszystkie okoliczności skutecznego współzawodnictwa. Jeśli tego wyma
gają przewidywane losy kampanii, strategicznie użyteczne może być na
wet bezpośrednie i niekoniecznie najczystsze zaatakowanie przeciwnika
politycznego poniżej pasa. Zgodnie z tą koncepcją, kompania wyborcza
to rodzaj wojny, której stawką jest zdobycie przychylności wyborców. A poza
tym niewiele już się liczy. Jak zauważa Ralph Negrine3, w kampanii pro
wadzonej strategicznie media odgrywają kluczową rolę; zaś ich wpływ
na jej przebieg jest rzeczywiście ogromny, choć bynajmniej nie na zasadzie
tajemniczych pocisków informacyjnych. Jakkolwiek w wielu sytuacjach,
dominujący wpływ na przebieg kampanii mają politycy, np. kreując pewne
wydarzenia, to niezależnie od tego ostateczny kształt przekazu i opinie
w nim wyrażone są przejawem aktywności ludzi związanych z mediami.
W ramach teorii, w których podkreśla się rolę współzawodnictwa i myś
lenia strategicznego podczas kampanii, znacznie częściej zwraca się rów
nież uwagę na psychologiczne uwarunkowania możliwości zmiany postaw
i podejmowania decyzji przez wyborców. I chociaż wydawać by się mogło,
że to zainteresowanie sztabów wyborczych psychiką odbiorców ich ko
munikatów nobilituje tych ostatnich, to niewiele ma to wspólnego z ich do
wartościowaniem. Ostatecznie idzie przecież o rząd dusz, a nie o sentymenty.
Warto również podkreślić, że omówiona teońa kampanii wyborczej, rozu
mianej jako współzawodnictwo, akcentuje kompleksowy wpływ całej kampa
nii prowadzonej przez wszystkie partie polityczne na decyzje wyborców.
Po tym krótkim wprowadzeniu zajmę się terazjuż tylk
o
r
o
lą
.
jaką me
dia odgrywają podczas kampanii wyborczych. Przede wszystkim warto
odnotować, że
w
świadomości ludzi stale utrzymuje się pogląd, iż media
stanowią czwartą władzę. Jak zauważa John B. Thompson4, nie jest to
ani władza ekonomiczna, ani polityczna, ani tym bardziej oparta na jakim
kolwiek fizycznym przymusie. Jest to władza symboliczna. W ykorzystuje
ona informacje, aby interweniować i tym samym wpływać na przebieg
wydarzeń. W dzisiejszych czasach, w których media są dostępne niemal
wszystkim członkom cywilizowanego świata, wystarczy tylko, że infor
macja o jakimś wydarzeniu nie zostanie rozpowszechniona, a będzie
to
już widomym znakiem niezajścia tego wydarzenia w świecie. I przeciw
nie, z samego faktu nagłośnienia jakiegokolwiek wydarzenia, niezbicie
wynika jego prawo do bycia Wydarzeniem, czyli bycia naprawdę.
169
170
Denisa McQuaila5 niepokoi kilka problemów, które pojawiają się na
styku mediów i polityki. Przede wszystkim stwierdza, iż władza w coraz więk
szym stopniu koncentruje się w rękach tzw. magnatów medialnych. Dys
ponując ogromnym kapitałem, mają oni wystarczające narzędzia skutecz
nego promowania w zasadzie dowolnej opcji politycznej. Stanowią przez
to poważne zagrożenie dla wolności i demokracji współczesnych społe
czeństw. Monopolizując rynek medialny, mogą zagłuszyć każdy komuni
kat, który nie został przez nich nadany. Jednocześnie, ze względów komer
cyjnych, obniżają jakość prezentacji wydarzeń. Nadmiernie akcentują
sensację, i jeśli trzeba, nie unikają nawet tworzenia fikcyjnych wydarzeń.
A
wszystko po to, by zatrzymać przy sobie odbiorców, ponieważ właśnie
ich liczba stanowi najmocniejszy argument w negocjacjach z reklamo
dawcami. Znakiem czasów jest również i to, że "magnaci" medialni coraz
częściej wchodzą w bardziej lub mniej oficjalne relacje z władzą państwo
wą. Wyrazistą ikoną takiego związku jest Silvio Berlusconi, a nieco mniej
klarowną- Lew Rywin. Wreszcie problemem społecznym, którego wciąż
nie udaje się systemowo rozwiązać, jest trudność kontroli treści przekazu
w zakresie moralności i dobrych obyczajów, a także promocji patologii
społecznych. I żeby wszystko było jasne, uwagi te bynajmniej nie dotyczą
tylko komercyjnych wydawców medialnych, ale w takim samym stopniu
tzw. mediów publicznych. Tych ostatnich wiąże nieco misja, ale jak
pokazuje doświadczenie -tylko nieco.
Problematyka związków między mediami i polityką jest więc- jak widać
-dość rozległa. W dalszej części niniejszego artykułu chciałbym jednak za
trzymać się dłużej tylko nad trzema zagadnieniami. Po pierwsze, interesują
cy wydaje mi się problem budowania medialnego wizerunku kandydata
przez dziennikarzy. Po drugie, chciałbym omówić czynniki, które sprawiają,
że medialne relacje z przebiegu kampanii są lub mogą być tendencyjne. I wresz
cie po trzecie warto - moim zdaniem - nieco uważniej zastanowić się nad
realnym
wpływem sondaży opinii społecznej na zachowania wyborcze.
Budowanie przez dziennikarzy
medialnego wizerunku kandydata6•
Najważniejszym czynnikiem określającym polityczny wizerunek kandy
data jest problematyka, którą najchętniej poruszają media w czasie kampa
nii
(agenda setting).
Maxwell E. McCombs i Donald L. Shaw postanowili
sprawdzić, jaki związek zachodzi między programami politycznymi
wysuwanymi przez poszczególne ugrupowania a listą zagadnień pro
ponowaną przez środki masowego przekazu, i co z tego wynika dla wy-
borców. Po pierwsze, rzeczywiście okazało się, że różne stacje radiowe
i telewizyjne, a także wydawcy gazet, arbitralnie ustalają listy tzw. najważ
niejszych problemów, które stają się wiodącymi tematami podejmowa
nymi podczas kampanii. Najciekawsze jednak okazało się to, że np. pod
czas wyborów prezydenckich w USA w 1968 roku, korelacja między
tym, co wyborcy uznali za najważniejsze a tym, co prezentowały media,
wyniosła 0,97. Oznacza to, że niemal w 100 procentach opinie odbior
ców były zgodne z treściami poruszanymi w środkach masowego prze
kazu. Chociaż kandydaci starali się zaakcentować inne problemy niż te,
które za ważne uznały media, to i tak wyborcy przede wszystkim zauważyli
te medialne. Co więcej, narzucenie określonych tematów przez dzienni
karzy spowodowało, że wyborcy poświęcali swoją uwagę nie tyle poszcze
gólnym kandydatom (ci wszak mieli różne rzeczy do powiedzenia), ile
całej kampanii wyborczej, ocenianej w perspektywie medialnego klucza.
Takie wyniki badań okazały się w pełni zgodne z omówioną już wcześniej
koncepcją współzawodnictwa.
Jednym słowem to media, a ściślej dziennikarze, mają zasadniczy wpływ
na uwydatnienie pewnych zagadnień społecznych, politycznych czy eko
nomiczno-gospodarczych. Tym samym mają znacznie większą szansę na
modyfikowanie postaw wyborców wobec kandydatów i ich programów,
niż sami kandydaci. I jeszcze jedno. Formalnym czynnikiem, który- naj
częściej poza świadomością odbiorców- pozwala im zorientować się co
do wagi poruszanej problematyki, jest kolejność, częstość i długość prezen
tacji medialnych. Jak zauważają Joann e M. Miller i Jon A Kros nik, nierzad
ko już sam fakt zwrócenia uwagi na jakiś problem jest wystarczającym
powodem uznania przez widownię, że jest to ważne wydarżenie.
Podsumowując swoje badania, McCombs i Shaw dodają, że im większe
jest zainteresowanie odbiorców przekazem medialnym (powodowane np.
jego atrakcyjnością) i im mniejsza jest ich wiedza dotycząca problematyki
poruszanej podczas kampanii (np. w wyniku podejmowania tematów, które
są obce lub niezrozumiałe dla przeciętnego odbiorcy), tym większy jest
wpływ mediów na opinie wyborców. MaxweiJ McCombs, Esteban López
Escobar i Juan Pablo Llamas7, na podstawie wnikliwej analizy doniesień
medialnych i wyników wyborów parlamentarnych w Hiszpanii w 1996
roku, potwierdzili wszystkie omówione dotychczas efekty. Refleksja nad
nimi jednoznacznie prowadzi do następującego wniosku: komitety
wyborcze powinny przystępować do kampanii z bardzo elastycznym
programem. Jednocześnie w trakcie rozwijającej się kampanii powinny
na bieżąco wychwytywać te tematy, które sugerują media i dopiero wokół
nich budować własne programy wyborcze.
171
172
Udział mediów w modyfikowaniu postaw i opinii wyborców podczas
kampanii może również polegać na torowaniu pewnych treści, które nie
odnoszą się bezpośrednio do kampanii. Rzecz opiera się na tzw. heurys
tyce dostępności. Jeśli np. telewizyjne programy informacyjne, obok relacji
z przebiegu kampanii, najczęściej podają wiadomości dotyczące - po
wiedzmy- stanu uzbrojenia polskiej armii, to w kampanii wyborczej kan
dydat może być oceniany w tym właśnie kontekście. Media mogą więc
podkreślać jakiś, niezależny od wyborów, temat i niechcący (a może cza
sem nawet
i chcący)
stanie się on pryzmatem, przez który będą oceniani
kandydaci biorący udział w kampanii. Zaskakujących danych w tym za
kresie dostarczyły eksperymenty przeprowadzone przez Miller i Kros nik.
Okazało się, że największą podatność na tego rodzaju torowanie przeja
wiają odbiorcy, którzy mają bogatą wiedzę dotyczącą przedmiotu infor
macji kontekstowych, a zarazem- duże zaufanie do mediów. Innymi słowy,
tym razem to nie nowicjusze, ale eksperci są szczególnie narażeni w pu
łapkę zastawioną przez media. Ten przykład dobrze ilustruje trudności,
na jakie z całą pewnością natrafi każdy, kto będzie chciał przewidzieć
zachowania się ludzi podczas wyborów.
Prezentacja
kandydata w mediach wiąże się
z
jeszcze
jednym czynni
kiem, tzw. ramą interpretacyjną
(framing).
Wyznacza ona nieco ogólniej
szą perspektywę prezentacji kandydatów, przyjętą przez sztaby wyborcze.
Wyrażając się w terminach psychologii
Gestal t,
rama defmiuje figurę i tło
komunikatu perswazyjnego.
Na podstawie badań holenderskich mediów podczas szczytu w 1997 r.,
Holi Semetko i Patti Valkenburg wskazały na pięć ram interpretacyjnych,
które najczęściej były wówczas przyjmowane przez dziennikarzy.
l . Prowokowanie konfliktu, którego celem jest zwiększenie zainteresowa
nia odbiorców. Często towarzyszy mu nadmierne upraszczanie omawia
nej problematyki i podkreślanie różnic między "walczącymi" stronami.
Z
analizy praktyki dziennikarskiej wynika, że jest to najchętniej przyjmo
wana postawa wobec rywalizujących o tron polityków.
2. Koncentracja na człowieku, wyrażająca się poprzez wiązanie proble
mów
poruszanych
w
kampanii z kandydatem lub wyborcą, a zwłaszcza
z ich emocjami. Zwolennicy tej maniery interpretacyjnej chętnie ekspo
nują zbliżenia twarzy
i
ekspresję emocjonalną w materiale wizualnym
oraz podkreślają personalny związek wydarzeń z konkretnymi ludźmi.
3. Konsekwencje ekonomiczne, to patent na sprowadzenie wszystkich
promowanych w wyborach posunięć politycznych do zagadnień korzyści
lub strat finansowych jednostek, grup czy też całego społeczeństwa.
4. Moralność, określa ramę interpretacyjną prezentowanych wydarzeń
przede wszystkim w świetle wartości moralnych, religijnych lub patrio
tycznych. Przykładami stosowania tego rodzaju zabiegów interpretacyj
nych są wszczynane przy różnych okazjach debaty dotyczące np. lus
tracji, aborcji czy eutanazji. W wymiarach politycznych ta perspektywa
najchętniej bywa podejmowana przez dziennikarzy o narodowych
i zarazem populistycznych tendencjach.
5. Odpowiedzialność, jest tą kategorią, która pozwala oceniać skutki promo
wanych pomysłów politycznych podczas kampanii. Bardzo często przy
jęcie tej ramy interpretacyjnej prowadzi do publicznej dyskusji nad od
powiedzialnością za przewidywane, najczęściej negatywne, skutki przyję
cia polityki kontrkandydatów. Ta perspektywa stanowi fundament tzw.
negatywnej kampanii wyborczej, czyli takiej, w której jawnie dyskredytuje
się innego kandydata.
Tendencyjność w relacjonowaniu
przebiegu kampanii.
Czy media, a mówiąc dokładniej dziennikarze i wydawcy, tendencyjnie
prezentują przebieg kampanii wyborczych? Niezwykle pracowitą próbę
odpowiedzi na to pytanie podjęli Dave D'Alessio i Mike Allen8• Wnioski ze
swoich badań wyciągnęli na podstawie drobiazgowej analizy wszystkich
kampanii prezydenckich, które odbyły się w USA w latach 1947-1997.
Niewątpliwy wpływ na tendencyjność przekazu ma zasada selekcji
materiałów przeznaczonych do rozpowszechniania. Krótko mówiąc, cho
dzi o odpowiedż na pytanie, co jest lub co ma być przedmiotem newsa czy
artykułu. Ten rodzaj aktywności bezpośrednio wiąże się z tzw. gatekeepers,
czyli interpretatorami informacji. Najczęściej tę rolę pełnią właśnie dzien
nikarze i wydawcy. D' Alessio i Allen zwrócili uwagę na to, że w analizowa
nym przez nich okresie czasu, wyrażnie zmieniała się polityka zatrudnia
nia dziennikarzy w redakcjach. Zauważyli, że o ile w latach 40. i 50. naj
wyżej ceniono profesjonalizm dziennikarski, o tyle w latach 90. -lojalność
wobec pracodawcy. Innymi słowy centra medialne coraz chętniej poszuku
ją ludzi, którzy przede wszystkim są reprezentantami stacji telewizyjnej
lub gazety niż po prostu rzetelnymi dziennikarzami.
Analogiczne badania nad kryteriami doboru newsów przeznaczonych
do emisji w programach informacyjnych przeprowadził Dan Berkowitz9•
Stwierdził, że jako najważniejsze traktuje się: świeżość informacji oraz jej
przewidywaną ważność dla odbiorców. W innych badaniach10 ustalił
173
174
natomiast, że ważność informacji rzeczywiście ma istotny wpływ na
decyzję o emisji
newsa,
ale na ogół jest ona arbitralnie przypisywana
przez wydawcę wydarzeniu. Oprócz wagi informacji, innymi najczęściej
branymi pod uwagę kryteriami produkcji i emisyjności
newsa
okazały się
finansowe i technologiczne zasoby stacji telewizyjnej.
Lojalność dziennikarzy wobec redakcji, w której są zatrudnieni, bez
wątpienia przekłada się na charakter podejmowanych przez nich decyzji
dotyczących np. wagi informacji przeznaczonej do emisji. Ma ona rów
nież wpływ na to, w jaki sposób różne wydarzenia polityczne są lub mo
gą być przez nich relacjonowane. I nie chodzi już tutaj o poruszaną pro
blematykę, ani o ramę interpretacyjną, ale o włączanie przez dziennikarzy
do tych relacji sugestii zgodnych z własną preferencją polityczną. Przy
chylność lub nieprzychylność wobec prezentowanego kandydata może
być wyrażana przez nich werbalnie, ale znacznie częściej jest okazywana
niewerbalni e. Nie trzeba dodawać, że manifestowanie takich postaw stan
owi poważne naruszenie kanonu dziennikarskiego. Ale mam również obawy,
że takie zjawiska są bezpośrednią konsekwencją upolitycznienia mediów,
z
jednej strony,
i pogłębiającego
się
braku kultury dziennikarskiej- z drugiej.
Obok bardziej lub mniej świadomych aktów intencjonalnego znie
kształcania przez dziennikarzy treści przekazów politycznych, media dys
ponują całym wachlarzem środków formalnych, które również mogą is
totnie wpłynąć na tendencyjność w relacjonowaniu kampanii wyborczej.
Jednym z nich jest nierównomierna ilość czasu czy też miejsca przezna
czanego na różnych kandydatów. W radiu i w telewizji sprowadza się ona
do liczby wystąpień i czasu prezentacji, w prasie- do powierzchni przezna
czonej na przedstawienie kandydata i jego programu oraz liczby zdjęć i na
główków. Tendencyjność związana z wymienionymi formami przekazu
opiera się na zjawisku zidentyfikowanym i szeroko opisanym przez amerykań
skjego
psychologa polskiego pochodzenia, Roberta Zajonca
11•
Na
pod
stawie
wyników licznych badań
stwierdził on liniową
zależność
między
częstością ekspozycji
bodźca
a
jego a
t
rak
c
yjn
o
śc
i
ą. Zj
a
w
is
ko
to,
nazwane
przez niego efektem ekspozycji, polega na tym, że im częściej prezentowa
ny jest jakiś bodziec, tym bardziej jest on lubiany (atrakcyjny). Efekt
wys
tępuje niezależnie od kultury czy obiektu. W tym kontekście szczególnie
interesująco wypadają analizy liczby i czasów telewizyjnych wystąpień
kandydatów na prezydenta RP w roku 2000, emitowane zarówno w stac
jach komercyjnych, jak i publicznych
12•
Faworytem obu rodzajów mediów,
tak pod względem czasu, jak i częstotliwości występowania, był wówczas
ubiegający się
o
reelekcję Aleksander Kwaśniewski Inni kandydaci byli
znacznie rzadziej i krócej prezentowani (wiele tych różnic jest statystycz-
nie istotnych). Jaki był wynik, każdy wie. Byłoby jednak znacznym naduży
ciem stwierdzenie, że przesądziła tu częstość wystąpień telewizyjnych zwy
cięzcy w tych wyborach. Wrócę do tego tematu przy okazji omawiania
wpływu sondaży na zachowania wyborcze.
Oprócz stosunkowo prostych środków manipulacji informacją, takich
jak częstotliwość, długość lub pora emisji, istnieją również nieco bardziej
wyrafinowane sposoby oddziaływania mediów. Wykorzystują one fakt,
iż interpretacja każdego nadanego komunikatu jest wypadkową zarówno
jego treści, jak i kontekstu, w którym został odebrany. Oznacza to, że w za
leżności od emocjonalnego nacechowania wiadomości poprzedzających
lub następujących po informacji krytycznej (np. dotyczącej relacji z wybo
rów), informacja ta może być całkowicie inaczej zinterpretowana i zapa
miętana przez odbiorców. Efekt ten ściśle wiąże się ze wspomnianym już
wcześniej zjawiskiem kontaminacji. Również, bardziej rozbudowane for
my komunikatu (np. telewizyjny news ze stendaperem i kilkoma wypowie
dziami różnych osób), z całą pewnością w większym stopniu przykują
uwagę widzów, niż prosta informacja przeczytana przez lektora ze studia.
Nawet, jeśli tekst obu newsów będzie identyczny, to można śmiało oczeki
wać, że po ich obejrzeniu telewidzowie zapamiętają zupełnie inne rzeczy.
Wpływ sondaży opinii społecznej
na zachowania wyborcze
Czy wyniki sondaży wyborczych odzwierciedlają rzeczywiste poparcie
udzielane politykom, czy raczej to poparcie tworzą? Czy ich celem jest
informowanie społeczeństwa o aktualnym stanie, czy wpływanie na ich
preferencje polityczne? Te pytania powracają zawsze, gdy tylko zbliżają
się jakieś ważne wydarzenia społeczne. I pomimo wysiłku wielu badaczy,
wszystko wskazuje na to, że wciąż nie mamy dobrej na nie odpowiedzi.
Antoni Sułek13 wymienia trzy funkcje sondaży społecznych: poznaw
cze, perswazyjne i polityczne. Poznawcza (informacyjna) funkcja sprowa
dza się do dostarczania społeczeństwu informacji na różne tematy. Są
one bardziej lub mniej trafnym żródłem budowania tożsamości narodowej.
Dla polityków tego rodzaju informacje mogą stanowić podstawę kreo
wania lub zmiany linii postępowania podczas kampanii wyborczej. Sułek
14
zestawił obok siebie wyniki analiz przeprowadzonych przez różne ośrodki
badań społecznych na temat zaufania do instytucji publicznych i ujawnił
liczne i wcale niemałe różnice między nimi. W zależności od ośrodka,
albo bardziej ufamy np. sejmowi i rządowi, albo kościołowi.
175
176
Perswazyjna funkcja sondaży jest przedmiotem najgorętszych sporów
dotyczących ich potencjalnego vs. aktualnego wpływu na zachowania
wyborcze. Fakt, że większość społeczeństwa coś popiera lub z czymś się
nie zgadza, dla poszczególnych obywateli może być wystarczającym po
wodem zmiany własnej opinii na ten temat. Wynika to z opisanego przez
Roberta Cialdiniego15 zjawiska zwanego społecznym dowodem słusznoś
ci. Mamy tym silniejszą tendencję do modyfikacji własnych poglądów
na jakąś sprawę, im mniej jesteśmy pewni swojej opinii oraz im więcej
osób ma inny pogląd na tę sprawę niż my. Wyniki opinii publicznej są
chętnie cytowane podczas kampanii wyborczej przez polityków, zwłasz
cza gdy są zgodne z ich poglądami. Stanowią wówczas istotne narzędzie
walki wyborczej i bywa, że powodują również zmiany w opinii publicznej.
Warto jednak zwrócić uwagę na to, że sposób ich prezentacji, np. poprze
dzony dziennikarskim lub eksperckim komentarzem, może istotnie wpły
nąć na ich rozumienie. Stacje telewizyjne i wydawnictwa gazet chętnie
korzystają z usług kilku stałych, zaprzyjaźnionych ekspertów, otwierając
tym samym kolejne pole do nadużyć interpretacyjnych. Innym źródłem
takich nadużyć może być korzystanie z jednego ośrodka badania opinii
społecznej, co przy braku porównań z wynikami badań prowadzonych
przez inne ośrodki, pozwala przemycać najprzeróżniejsze treści.
Według Antoniego Sułka 16 sondaże pełnią również ważne funkcje prak
tyczne w procesie demokratyzacji społeczeństwa. Dotyczy to zwłaszcza
tych systemów społecznych, w których na scenie politycznej występuje
wiele słabych partii. Wtedy sondaże mogą pełnić funkcje polityczne, być
platformą komunikowania się ze sobą poszczególnych partii w zakresie
ustalania wpływów społecznych, a także stanowić źródło prognostyczne
np. dotyczące nastrojów społeczeństwa.
Podczas kampanii sztaby wyborcze mają dostęp do trzech rodzajów
sondaży:
( 1)
ogólnodostępnych, czyli standardowych badań opinii pu
b! icznej, prowadzonych od czasu do czasu przez różne ośrodki z przezna
czeniem na sprzedaż,
(2)
medialnych, wykonywanych na zlecenie stacji
telewizyjnych lub gazet w celu pozyskania nowych
newsów,
przyciągania
odbiorców, a czasem z chęcią wpłynięcia na głosy wyborców oraz ( 3)
prywatnych, zlecanych przez sztaby wyborcze, których unikalne wyniki
mogą stanowić ważny element strategii wyborczej.
Po tym krótkim wprowadzeniu, kilka zdań na temat wpływu sondaży
na zachowania wyborców. Najczęstszym efektem towarzyszącym ekspo
zycji danych z sondaży opinii społecznej jest przenoszenie głosów na
prowadzącego lub przegrywającego w tych sondażach. W pierwszym
przypadku mamy do czynienia z efektem gromadzenia się wokół zwycięz-
cy, w drugim- z efektem empatycznego współczucia i solidarności. Bada
nia Darrella M. Westa17 dotyczące przebiegu wyborów prezydenckich w USA
w 1980 roku ujawniły, że nie ma bezpośredniego związku między wiedzą
o tym, który kandydat wygrywa w sondażach, a jego póżniejszym wybo
rem. Z drugiej jednak strony, Stephen J. Ceci i Edward L. Kain18 zauważyli,
że wyniki sondaży wpływają przede wszystkim na decyzje tych wyborców,
którzy nie mają sprecyzowanych preferencji politycznych. Kilka lat
wcześniej Robert Navazio19 również stwierdził wpływ sondaży na zacho
wania wyborców, ale dopiero wtedy, gdy w analizie danych uwzględnił
taką zmienną, jak zawód wykonywany przez wyborcę. Okazało się, że
pracownicy fizyczni mają silniejszą tendencję do przerzucania swoich
głosów na przegrywających, zaś urzędnicy- na wygrywających w sonda
żach. Być może chodzi o to, że pracownicy fizyczni i tak są skazani na
opozycję, zaś urzędnicy chętniej i
z
większym sukcesem aspirują do wła
dzy. Ale niezależnie od trafności tej interpretacji, wyniki badań Ceci'ego,
Kaina i Navazio ujawniły, że odpowiedż na pytanie o wpływ sondaży na
decyzje wyborców jest wypadkową wielu, czasem trudnych do przewidze
nia zmiennych. Jeśli bierze się je pod uwagę razem, wówczas ich wpływy
znoszą się, dając w rezultacie wynik średni, wskazujący na brak zależności
między sondażem i decyzją wyborców (tak jak okazało się np. w przy
toczonych badaniach Westa).
Istotnym czynnikiem modyfikującym wrażliwość na wyniki sondaży
jest również poziom przeżywania dysonansu poznawczego, wyznaczony
przez zakres zgodności między własnymi preferencjami a wynikiem ba
dania opinii społecznej. Vicki G. Morowitz i Carol Pluziński20 stwierdzili
na przykład, że jeśli ktoś popiera kandydata i jest przekonany, że ma on
największe szanse w wyborach, ale aktualnie jego pozycja w sondażach
jest raczej słaba, to pojawia się tendencja do odrzucania danych z sondaży.
Jeżeli natomiast ktoś popiera kandydata, ale jednocześnie sądzi, że ma
on niewielką szansę na wybór, to wynik sondażu może istotnie wpłynąć
na poparcie innego kandydata.
Jest również mOżliwy inny efekt wpływu wyników badań opinii spo
łecznej na zachowania wyborcze, który polega na przenoszeniu głosów
na tę partię, dla której poparcie w sondażach zaczyna szybko rosnąć21.
Najczęściej dochodzi do tego w sytuacji, gdy obywatele stają przed
dylematem wyboru mniejszego zła, np. przeciwko innej partii, której zwy
cięstwo uznaje się za najmniej pożądane. Efekt ten powstaje niezależnie
od tego, czy rosnąca w siłę partia, lub kandydat, od początku byli popierani
przez dołączających się obecnie wyborców. Takie zachowanie jest wyra
zem wysokiego poziomu ich wrażliwości i osobistego zaangażowania w prze-
177
178
bieg kampanii. Wyraża także ich troskę o podjęcie najrozsądniejszej decy
zji w aktualnej sytuacji. Z punktu widzenia dziennikarza komentującego
wydarzenia wyborcze nietrudno oczywiście wywołać wrażenie wzrostu
poparcia społecznego dla preferowanej przez siebie opcji politycznej.
Podsumowując wszystkie dotychczasowe uwagi dotyczące możli
wych wpływów dziennikarzy czy szerzej mass mediów na przebieg kampa
nii wyborczej, należy raz jeszcze podkreślić, że wpływ ten jest nieuchron
ną składową procesu podejmowania decyzji przez wyborców. Jest ele
mentem kampanii, tak silnie z nią związanym, jak kandydujący w niej lu
dzie i głoszone przez nich programy. Iluzją jest przekonanie, że media są
lub kiedykolwiek mogą być obiektywne, ponieważ relacjonują coś "live",
z zapewnieniem "no comments". Zawsze są komentarzem dla swoich
przekazów. Uwikłanie mediów we wszystkie konteksty społeczne, które
towarzyszą kampaniom wyborczym, niezmiernie komplikuje sieć możli
wych powiązań i wpływów różnych zmiennych na
siebie.
I
nie ma na to
rady. Najbardziej zdumiewa mnie jednak to, że na progu kolejnej kampanii
wyborczej znowu zadajemy sobie podstawowe pytania i
w
większości
przypadków znowu nasze odpowiedzi mogą być zaledwie erudycyjne.
Na koniec jeszcze jedna refleksja. Zastanawiając się nad wyborem któ
regoś z kandydatów ubiegających się w tym roku o fotel prezydenta RP,
uświadomiłem sobie, że żadnego z nich nigdy nie widziałem, ani nie sły
szałem "na żywo". Znam ich wyłącznie z mediów. Mniej więcej wiem, jak
wyglądają i co mają do powiedzenia. Ale właściwie, czy oni naprawdę
istnieją? Od czasu, kiedy pierwszy raz zobaczyłem
Park Jurajski
Stevena
Spielberga, często nachodzą mnie wątpliwości, co do tego, które dinozau
ry są naprawdę, a które wyszły spod ręki komputerowców. Niestety, oba
wiam się, że nie mam wyjścia. Muszę wierzyć mediom. Mam tylko na
dzieję, że jutro będą one lepsze niż są dzisiaj.
Piotr
Francuz
' Umberto Eco,
Nieobecna struktura, Alelheia, Warszawa 2003.
2
Przegląd teorii zob. m.in.: Stephen
H.
Chatfee, John L. Hochheimer,
The beginnin?,s
ofpolitica/ communication research in t he United States: Origins ofthe .Jimited ejfects" model,
w:
E.
Rogers,
F. Balie (red.),
The media revolution in America and Western Europe, Ablex.
Norwood (NJ) 1985, (ss. 267-296); Wojciech Cwal ina, Andrzej Falkowski,
Marketin g
polityczn.Y. Perspektywa psychologiczna, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk
2005;
Shanto ly engar, Adam F. Simon,
New perspectives and eviden ce on political
communication and campaign e.ffects . .Annua/ Review I.Jf Psychology",
2000,
nr
51, ss. 149-169;
Donald
F.
Roberts, Nathan Maccoby,
Efficts of mass communication,
w.
G.
Lindzey,
E.
Aronsan
(red.),
The handhook ofsocial psychology, Random House, New York 1985, t.
2,
ss. 539-598.
3
Ralph Negrine, Po1itics
and the
mass media in Britain,
Routlege,
London 1994.
4
John B. Thompson,
Language and Symbo/ic Power,
Harvard University Press, Cambridge
(MA) 1991; tenże,
The media and modernisty. A socia/ theory ofmedia,
Stanford University
Press, Stanford 1995.
5
Denis McQuail,
Mass communication and the public interes!: Towards social theory for
media s/rllcture and performance,
w:
D.
Crowley, D. Mitchell (red.),
Communicalion
theory today
(ss. 235-253), Polity Press, Cambridge 1994.
6
Systematyczną analizę czynników składających się na proces kreowania wizerunku
medialnego kandydata oraz zarządzania jego obecnością w mediach podczas politycznych
kampanii wyborczych zajęli się m.in. Maxwell E. McCombs i Donald
L.
Shaw
(T he
agenda-sellingjimction ofmass media, "Public OpiniO/t Quaner/y",
1972 nr 36, ss.
176-185),
Joanne
M.
Miller i Jon A. Krosnik
(News media impacl on the ingredients of presidential
evaluations: Pulitically knowledgeable citizens are guided by tniSled source, . .American Journa/
of Political Science",
2000 nr 44, ss. 301-315), Holi Semetko i Patti Valkenburg
(Framing
Europeon po/itics: A eontent analysis ofpress and te/evision news. "Journal q( Communication",
2000 nr 50, ss. 93-109) oraz H. Denis Wu
(lnvestigating !he determinams of imernational
news ./law: A meta-analysis, ..The International Journal for Communication Studiev "
, 1998
nr
6
0
.
ss.
493-512; Systemie delerminanls ofinlernational news coverage: a comparison of 38 countries.
,.Journal ofCommunication",
2000 nr 50, ss. 110.130.). Biorąc pod uwagę prezentowane
przez nich wyniki badań, w zasadzie nie ma wątpliwości co do tego, że to media, a nie
politycy wyznaczają konteksty, w których są oni prezentowani podczas kampanii.
7
Maxwell McCombs, Esteban López-Escobar i Juan Pablo Llamas,
Setting agenda ofattributes
in /he 1996 Spanish genera/ election. "Journal ofCommunicaliun",
2000 nr 50, ss. 77-92.
' Dave D'Aiessio i Mike Allen,
Media hias in presidential elections: a meta-analysis.
"Journal of Communication "
, 2000 nr 50.
9
Dan Berkowitz,
Refining the gatekeepers metaphor jor /ocal te/evision news. "Journal
of Broadcasling & Elec/ranie Media",
1990 nr 34, ss.
55-68.
10
Dan Berkowitz,
Assessing forces in the selection of /ocal lelevision news. "Journal
Broadcasting & Electrunic Media", 199 1
nr
35,
ss. 245-251.
11
Robert
B.
Zajonc,
Fee/ing and thinking: Ciosing the debate over the independence
of affect,
w: J. P. Forgas (red.),
Fee/ing and thinking: The role of affect in social cognilion,
Cambridge University Press, New York 2000, ss.
31-58.
12
Por. Wojciech Cwalina, Andrzej Falkowski,
Marketing p olityczny. Perspektywa
psychologiczna,
op. cit.
13
Antoni Sulek,
Funkcje (i dysfunkcje) hadań opinii publicznej w ustroju demokratycznym.
Przypadek Rzeczpospolitej
w:
E.
Hałas (red.),
Rozumienie zmian społecznych,
Towarzystwo Nau
k
ow
e KUL, Lublin 2001, ss.
59-86.
14
Antoni Sulek,
Ogród metodologii socjologicznej,
Wydawnictwo Naukowe "Scholar",
Warszawa 2002.
15
Robert Cialdini,
Wywieranie wpźywu na ludzi. Teoria i praktyka,
Gdańskie Wydawnictwo
Psychologiczne, Gdańsk 1996.
16 Antoni Sulek,
Funkcje (i
badań opinii publicznej
.
..
, op.cit.
17
Darrell M. West,
lt.JI/ing effiCIS in e/eclion campaign, "Polilica/ Behavior",
1991 nr 13, ss.
151-163.
18
Stephen J. Ceci. Edward
L.
Kain,
Jumping on the bandwagon wilh !he underdog- The impact
of attilude polis on polling behavior, "Puhlic Opinion Quarterly",
1982 nr 46, ss. 228-242.
19
Robert Navazio,
An experimental approach lo bandwagon research, "Public Opinion
Quarlerly",
1977 nr 41 , ss. 217-225.
20
Vicki G. Morowitz
i
Caro] Pluziński,
Do pol/s refleci opinions or do opiniOliS refleci
polis? The impact of polilica/ polling on voters' expeclalions, pre(erence, and behavior,
"Journal q( Consumer Research",
1996 nr 23, ss.
53-67.
21
Zob. np. Ron Johnson,
Manipulaling maps and winning e/ections: measuriltg the impact
of ma/apportionment and gerrymandering. "Po/itical Geography",
2002 nr 21, ss. 1-31.
179