Bezrobotni ofiarami budżetu
Nasz Dziennik, 2011-03-18
Od początku roku notujemy wzrost bezrobocia w
Polsce. W styczniu liczba bezrobotnych w ciągu
miesiąca wzrosła o 150 tys. osób, a stopa
bezrobocia sięgnęła 13 procent. Sejm wysłuchał
wczoraj informacji rządu w sprawie sytuacji na
rynku pracy. Posłów opozycji zbulwersowało
przede wszystkim drastyczne cięcie - o 70 proc. -
środków z Funduszu Pracy na aktywne formy
zwalczania bezrobocia. Wiceminister pracy
Czesława Ostrowska wyjaśniała, iż pieniędzy na ten cel jest mniej, gdyż sytuacja na
rynku pracy jest lepsza.
Przed wyborami parlamentarnymi Donald Tusk przekonywał, że gdy PO obejmie władzę, ci,
którzy wyjechali za pracą za granicę, będą masowo do Polski powracać. Dziś, po niemal całej
kadencji rządów Platformy (choć podobno jesteśmy zieloną wyspą o rekordowym wzroście
gospodarczym), premier Tusk nie tylko straszy, że nie będzie pieniędzy na wypłaty emerytur,
jeśli nie sięgnie po środki, które dziś odkładane są na przyszłe emerytury, ale też do Polski nie
ma po co wracać, gdyż brakuje wolnych miejsc pracy.
Od początku roku bezrobocie cały czas rośnie. W styczniu stopa bezrobocia wzrosła - według
Głównego Urzędu Statystycznego - z 12,3 proc. do 13 procent. W styczniu ubiegłego roku
wynosiła 12,9 procent. Z szacunków ministerstwa pracy wynika, iż w lutym stopa bezrobocia
wzrosła do 13,2 procent. W porównaniu z grudniem, w styczniu w rejestrach bezrobotnych
przybyło 150 tysięcy osób. Według GUS, urzędy pracy dysponowały w styczniu mniejszą
liczbą ofert pracy niż przed rokiem. W sytuacji rosnącego bezrobocia posłów zbulwersowało
obcięcie wydatków z Funduszu Pracy na aktywne formy zwalczania bezrobocia, m.in. na
sfinansowanie staży - z około 7 mld zł w zeszłym roku do jedynie 3,2 mld zł w roku
obecnym. - To uderza w grupy najsłabsze - w najsłabiej wykwalifikowanych, ludzi starszych i
niepełnosprawnych oraz absolwentów. Subsydiowane miejsca pracy były czasem jedyną
szansą na powrót do pracy albo podjęcie pracy po raz pierwszy - mówiła Elżbieta Rafalska
(PiS). Posłowie zarzucili rządowi, iż kosztem bezrobotnych pieniędzmi z Funduszu Pracy łata
budżet państwa. Stanisław Stec (SLD) dopytywał, czy minister pracy i polityki społecznej
Jolanta Fedak będzie z taką gorliwością walczyła o pieniądze na przeciwdziałanie bezrobociu,
jak walczyła z otwartymi funduszami emerytalnymi.
Wiceminister pracy Czesława Ostrowska przekonywała, iż mniejsze są nakłady na aktywną
walkę z bezrobociem, gdyż sytuacja na rynku pracy jest lepsza niż w ostatnich dwóch latach.
Ostrowska podkreślała, że w latach 2008-2010 rząd prowadził politykę interwencyjną, aby nie
dopuścić do drastycznego wzrostu liczby bezrobotnych. Wiceminister zaznaczyła, iż już
przestaliśmy być zaliczani do czołówki pod względem bezrobocia wśród państw Unii
Europejskiej, a znajdujemy się w środku stawki. Podkreśliła, że liczona metodologią
Eurostatu stopa bezrobocia w naszym kraju to 9,7 proc., a unijna średnia wynosi 9,5 procent.
Ostrowska przyznała jednak, iż wielkim problemem, nie tylko w Polsce, lecz też w całej Unii,
jest bezrobocie wśród młodzieży. Ostrowska powiedziała, iż pod koniec lutego resort pracy
wystąpił do ministra finansów o przesunięcie 1,2 mld zł w ramach Funduszu Pracy, by
zwiększyć budżet na aktywizację bezrobotnych. Wniosek - jak zaznaczyła - nie został
pozytywnie rozpatrzony.
Artur Kowalski