Europejski sąd nad krzyżem
Nasz Dziennik, 2011-03-18
Czy kampania ateistyczna, której symbolem stała
się walka z krzyżem, dziś otrzyma kolejne wsparcie
Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w
Strasburgu? Wszystko zależy od ostatecznego
wyroku w sprawie odwoławczej "Włochy contra
Lautsi", który ma dzisiaj zapaść. Choć sprawa
dotyczy obecności krzyża w klasach jednej z
włoskich szkół, jej rezultat może mieć daleko idące
konsekwencje dla dalszego kierunku interpretacji
Konwencji Praw Człowieka. Jeśli Trybunał potwierdzi ponownie, że rzekomo wieszanie
krzyży w klasach narusza prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi
przekonaniami i narusza wolność religijną uczniów, oznaczać to będzie triumf laicyzmu,
który dąży do budowania Europy pozbawionej wymiaru chrześcijańskiego.
Dziś po południu Wielka Izba Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu
wypowie się na temat odwołania, jakie rząd Włoch złożył po orzeczeniu w sprawie krzyża w
jednej ze szkół publicznych wydanym w listopadzie 2009 roku. Europejski Trybunał Praw
Człowieka w Strasburgu orzekł w nim, że wieszanie krzyży w klasach to naruszenie "prawa
rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami" oraz "wolności
religijnej uczniów". Ponadto nakazał państwu włoskiemu wypłatę pochodzącej z Finlandii
obywatelce włoskiej odszkodowania w wysokości 5 tysięcy euro za "straty moralne"
poniesione przez nią z powodu obecności krzyża w szkole, do której uczęszczało jej dziecko.
- Wyrok przeciw obecności krzyża we włoskiej szkole z jednej strony pokazał, w jak
ogromnym stopniu laicyzm wniknął do struktur europejskich, z drugiej zaś, że ludzie tego
laicyzmu po prostu nie chcą - zauważa w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" włoski socjolog
religii Massimo Introvigne, delegat OBWE ds. walki z rasizmem, ksenofobią, dyskryminacją i
nietolerancją względem chrześcijan i wyznawców innych religii. Podkreśla, że we Włoszech
wszystkie partie polityczne, z wyjątkiem kilku małych ugrupowań skrajnej lewicy,
zaprotestowały przeciwko temu wyrokowi. Z przeprowadzonego w tej kwestii sondażu
wynika, że ponad 80 proc. Włochów, w tym także tych niewierzących, opowiada się za
obecnością krzyża w szkołach. - Wielu prawników, także niechrześcijan, potępiło ten wyrok,
uznając go za absurdalny, bo inaczej się go określić nie da. Wierzę zatem, że tym razem
Trybunał tego absurdu nie powtórzy. Ale nigdy nie wiadomo... - podkreśla Massimo
Introvigne.
Trzeba zauważyć, że państwo włoskie, które wniosło odwołanie od decyzji Trybunału w
sprawie krzyża w szkole, zostało wsparte przez rządy 14 państw. Polski jednak zabrakło w
tym gronie. Nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych w dniu rozprawy odwoławczej w
czerwcu ubiegłego roku wydało jedynie lakoniczny komunikat w języku polskim, że Polska
wyraża swoje poparcie dla działań włoskiego rządu. Wspomniane obrady sędziów Wielkiej
Izby Europejskiego Trybunału Praw Człowieka miały burzliwy przebieg i nie przyniosły
rozstrzygnięcia. Stąd też wyrok ma zapaść dopiero dzisiaj.
- Chrześcijanie chcą obecności krzyża w życiu publicznym, dlatego że ten znak towarzyszy
nam od początku istnienia naszej religii. Krzyż wyznacza naszą tożsamość i trwale wtopił się
także w tożsamość europejską i stanowi jej podstawę - podkreśla w rozmowie z "Naszym
Dziennikiem" ks. prof. Waldemar Chrostowski z Uniwersytetu Kardynała Stefana
Wyszyńskiego. Jak zaznacza, te współczesne tendencje, których ostrze obraca się przeciwko
krzyżowi, są w istocie próbą budowania nowej Europy pozbawionej swojego
chrześcijańskiego wymiaru. Europy, której proponuje się zupełnie inny fundament niż ten, na
którym została zbudowana.
- Ten bardzo mocny sprzeciw wobec Ewangelii i wobec krzyża wcześniej czy później
przyniesie tragiczne żniwo - przestrzega ks. prof. Waldemar Chrostowski, zwracając uwagę,
że miejsce religii zajmie bezbożna ideologia. - Trzeba już dzisiaj powiedzieć głośne "nie"
wobec prób wprowadzenia tego rodzaju ideologii, która próbuje przeforsować realizowanie
wizji świata bez Boga - zauważa. - Ale świat bez Boga ma to do siebie, że zawsze obraca się
przeciwko człowiekowi - dodaje.
Walka o krzyż w szkole, którego obecność w krajach o katolickich korzeniach jak Włochy
czy Polska od zawsze była przyjmowana w sposób naturalny, rozpoczęła się w 2002 roku.
Wtedy Soile Lautsi Albertin, z pochodzenia Finka, u dyrekcji szkoły, do której uczęszczały
jej dzieci, i w sądach próbowała uzyskać nakaz, by zdjęto krzyże w klasach. Nie udało się jej.
Jednak 3 listopada 2009 r. po jej stronie stanął Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, do
którego zaskarżyła Włochy. Reakcje były natychmiastowe. Przedstawiciele rządu i różnych
środowisk przypomnieli, że krzyż jest głęboko wpisany w historię tego państwa. - W naszym
kraju nikt nie chce narzucić religii katolickiej, a już tym bardziej nie narzuca się jej poprzez
obecność krzyża - mówiła po ogłoszeniu wyroku Mariastella Gelmini, włoska minister
oświaty. Państwo włoskie wniosło odwołanie od tej decyzji, a dziś ma zapaść ostateczny
wyrok w sprawie.
Jak podkreśla w rozmowie z nami senator Zbigniew Cichoń, adwokat, w tej sprawie bardzo
duże znaczenie może mieć zasada precedensu. - Wyznacza bowiem kierunek interpretacji
Konwencji Praw Człowieka - wyjaśnia senator, przypominając jednak, że po orzeczeniu
pierwszej instancji mówiło się, iż krzyż w salach szkolnych może wisieć i nie narusza
Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. - Przez to bowiem, że wisi, nie zmusza nikogo do
wyznawania wiary - dodaje senator Cichoń.
Ale jak się można było spodziewać, orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z
2009 r. w sprawie krzyża we włoskiej szkole sprowokowało burzliwą debatę o miejscu krzyża
w przestrzeni publicznej w ogóle, także w Polsce. Sprowokowały też przypadki bulwersującej
agresji wobec tego znaku, której symbolem stała się walka o krzyż smoleński przed Pałacem
Prezydenckim. Jednocześnie jednak dyskusja o obecności krzyża w przestrzeni publicznej
była impulsem dla samych chrześcijan, by przemyśleć tę sprawę. Ruszyły akcje wieszania
krzyży tam, gdzie ich do tej pory nie było, nawet w instytucjach publicznych. Zawiązały się
grupy obrony krzyża i symboli religijnych w przestrzeni publicznej.
Maria Popielewicz