The Mane Event tłumaczenie rozdz 1

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

1

The Mane Event

Shelly Laurenston

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

2

Rozdział 1

Znaleziono ciało zeszłej nocy.

Mace Llewellyn patrzył na czynności policyjne toczące się przed domem jego stada.

Kiedy zobaczył jednego z samców stada czekającego na niego na lotnisku La Guardia,
wiedział, że coś jest nie tak. Jednak usłyszawszy, że jeden z samców stada został znaleziony z
praktycznie rozsadzonym tyłem głowy, był zaskoczony. Ale tylko przez moment. Wzruszył
ramionami. „I?”

Show, jeden z niedawno przyłączonych do stada, uśmiechnął się. „Robię tylko to, o co

mnie poprosiła. Powiedziała, żebym odebrał cię z lotniska i tak zrobiłem.”

Pocierając ręką głowę Mace westchnął. Cholerne gówna stada. Nie miał czasu na to,

ani dla nich, jego sióstr i braci, czekających w tym domu jak pieprzeni królowie Serengeti.
Jeszcze się nie domyślili, że Mace dłużej tego nie chciał. W dniu, w którym podpisał papiery
potwierdzające wyjście ze służby w United States Navy, potwierdził też przynależność do
stada. Czternaście lat służby w wojsku zrobiło z niego faceta z zasadami.

Miał dwa cele w swoim życiu na ten moment, obydwa wiązały się z jego przyszłością.

Pierwszy mógł osiągnąć samodzielnie. W końcu miał założyć własny biznes. Miał już
odpowiednie zaplecze finansowe i wspólnika. Drugi był trudniejszy do osiągnięcia. Musiał
znaleźć sobie kobietę. Nie zwykłą kobietą, ale tą, która nawiedza jego sny i fantazje odkąd
pamięta. Kobietę, która opuściła go ponad dwadzieścia lat temu. Prawda, mieli wtedy tylko
po czternaście lat, ale to był pierwotny instynkt. Odnajdzie ją. Odnajdzie ją i posiądzie.

Potencjalnie mogłaby być mężatką z sześciorgiem dzieci lub żyć w Istambule, jako

zakonnica, ale nigdy nawet o tym nie chciał myśleć. Wiedział, czego chce. Więc będzie ją
miał. Ale jak zwykle, jego siostry stały na drodze.

„Nie jestem pewien czemu powinno mi zależeć.”

„Ja również. Osobiście cieszy mnie, że Petrov odszedł.”

Mace obrzuciło spojrzeniem, niezdolny ukryć uśmieszek. „Zabiłeś go?”

„No proszę cię.” Shaw studiował swoje paznokcie. Potem zmienił je w pazury i im też

się przyglądał. „Naprawdę widzisz mnie trudzącego się zabijaniem go?” Spojrzał na Mace.
„to znaczy… serio?”

Facet miał rację.

„Poza tym, wiedział jak się zabawić. Petrov miał… egzotyczny gust. Więc każdy mógł

go zabić.” Shaw schował pazury. „A co właściwie zrobiłeś z głową?”

Mace przewrócił oczami. „Nie mogłem właściwie mieć grzywy w US Navy, nie?”

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

3

„Tak myślę.” Shaw podrapał się po grubym karku. „Ona prawdopodobnie chce się

tylko z tobą zobaczyć. Jesteś jej jedynym bratem.”

I jedynym dowodzącym samcem z linii Llewellyn.

Nie. Nie będą prowadzić tej konwersacji znowu, o jego obowiązku wobec stada i

nazwiska Llewellyn. Odrobił już zobowiązanie wobec kraju. Marynarka niechętnie zwróciła
mu wolność i nie miał zamiaru wracać do kolejnej służby, która pochłonęłaby jego życie.

I upewnił się, że nie pozwoli się przywiązać do innego stada jak zawodnika NY Mets.

Shaw jednak najwyraźniej cieszył się swoim życiem, jako głównego samca stada

Llewellyn. Dla niektórych bycie szefem stada było wymarzonym położeniem. Samice
karmiły cię, rodziły potomstwo i zapewniały ci komfortowe życie. W zamian po prostu
musiałeś je zapłodnić, gdy były gotowe i ochraniać ich potomstwo przed innymi samcami
stada. W rozrachunku wydawało się to świetne. Dla niektórych było. Ale nie dla Mace’a. On
chciał czegoś więcej. Chciał swojej własnej partnerki. Konkretnie dziewczyny, którą stracił
tak dawno temu. Będzie jego i tylko jego. Absolutnie nie miał zamiaru służyć samicom stada
jako byk rozpłodowy.

„Nie wracam.”

„Nie obchodzi mnie to. Mógłbym mniej przejmować się tym co robisz. Aczkolwiek

chciałbym, żebyś wysiadł mojego samochodu, teraz.”

Z następnym westchnieniem, Mace złapał swoją wojskową torbę i wysiadł z

mercedesa Show’a, którym po niego przyjechał. Nie wszedł frontowym wejściem, gdzie były
media, tylko poszedł do bocznego wejścia. Kilku umundurowanych policjantów i samiec ze
stada stało przed bocznymi drzwiami. Samiec zerknął na niego, spiorunowali wzrokiem jego
ogoloną głowę i przepuścił go śmiejąc się. Mace’a ogarnęło pragnienie, żeby strzelić faceta w
karczycho, ale zdusił to w sobie.

Wślizgnął się do kuchni, personel zerknął na niego, ale pracował dalej. Święta to był

najbardziej ruchliwy okres z powodu meczy i imprez charytatywnych. Jednak Mace nie znał
mniej uduchowionych ludzi niż jego siostra w czasie Świąt. Mace dotarł na drugi koniec
kuchni do wahadłowych otwartych drzwi, kiedy jego telefon zadzwonił. Sięgnął do przedniej
kieszeni spodni i wyciągnął komórkę.

„Tak?”

„Cześć, to ja.” Watts. Stary przyjaciel, który wiedział jak zdobyć informacje

kiedykolwiek i gdziekolwiek ich potrzebował.

„Czego się dowiedziałeś?”

„Ona wciąż mieszka w Nowym Yorku. Rozwiedziona.” Mace zamknął oczy i powoli
wypuścił powietrze. Nie chciałby zabijać ludzi już na tym etapie gry. Zwłaszcza jakiegoś

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

4

pięknisia, któremu przydarzyło się poślubić nieodpowiednią kobietę. „O, i pokochasz to…
jest gliną w NYPD.”

„Serio?” Wiedział, że to zawsze było jej marzeniem, ale on zawsze chciał być

hokeistą. Co nie znaczyło, że kiedykolwiek stał na łyżwach i mógł dołączyć do the New York
Islanders.

Mace gapił się przez wielkie okno wychodzące na ogród. Widział stojących w kółku,

umundurowanych gliniarzy pijących kawę i rozmawiając ze sobą. Mace spojrzał w głąb holu
prowadzącego do biura jego siostry.

„Jesteś tam jeszcze? Jest tego więcej.”

„Powiesz mi później. Muszę kończyć.” Mace zatrzasnął swój telefon. Polizał swoje

wargi i próbował oddychać powoli. Ona nie mogła naprawdę tu być… prawda? Ale cholera,
jeśli tu była to miał rację, to był znak od Druantii, królowej Druidów, we własnej osobie –
ona należy do niego. Zawsze będzie tylko jego.

Przecisnął się do prywatnego biura, słysząc kłótnię zanim podszedł do drzwi. Mógł

usłyszeć ją i przymilającą się jak i pieniącą się. Nic zaskakującego. Ostatnią rzeczą jaka
potrzebna była stadu to banda gliniarzy przyglądających się ich życiu. Ale Petrov był nie
tylko pracownikiem jego siostry i jednym z głównych samców, żył w posiadłości. Odkąd
strzał w tył głowy zazwyczaj oznacz morderstwo gliny miały pełne prawo sprawdzić dom.

Oczywiście, całe to logiczne wyjaśnienie nie dotarło do cholernej Missy, przywódcy

samic stada, jego najstarszej siostry i rodzinnego oficjalnego wrzodu na dupie.

Mace skręcił za róg, holu wejściowego, z dala od biura jego siostry, kiedy ją poczuł.

Zatrzymał się. Zimno. Zajęło mu mniej niż sekundę rozpoznanie jej. Znał go lepiej niż

własne imię. Wszczepiony w dorastającym mózgu więcej niż dwadzieścia lat temu, jego
dorosły rozum nadal pamiętał go. Faktycznie jego mózg zachowywał się jak nastoletni
kiedyś, przestał funkcjonować. Wszystko czego chciał to wypełnić się tym zapachem i
mruczeć. Kot wewnątrz niego chciał wyleźć na zewnątrz i podążyć za tym zapachem.

Miał rację, była tu. To wyjaśnia gniew jego siostry. Nienawidziła jej. Nienawidziła jej

całej rodziny. Missy nigdy by nie pozwoliłaby zbliżyć się jej do stada i domu… chyba, że nie
miałaby wyboru.

Podszedł powoli za róg zbliżając się do biura sekretarki. Jeszcze jedne drzwi i będzie

w biurze Missy lub jak zwykł je nazywać „Przeznaczenie: piekło”. Mógł usłyszeć jego siostrę
wyzywającą kogoś za zamkniętymi drzwiami, nie zazdrościł facetowi, ale teraz miał coś
ważniejszego przed sobą. Miał ją.

Stała przed oknem patrząc na Rondo Columbusa plecami odwrócona do niego.

Zdawało się, że się nie porusza podczas krzyków dochodzących z biura Missy. Wyglądała na
spokojną. Jej ramiona opadły na przód klatki piersiowej. Nie była tak wysoka jak kobiety w
jego rodzinie, stojąc miała ok. 170 cm lub coś koło tego. Dojrzała. Zaokrągliła się we

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

5

właściwych miejscach. Obcięła kasztanowe włosy tak, że przykrywały grubo stójkę jej
skórzanej kurtki. Kiedy spojrzał na jej długie, wspaniałe ciało mógł wyobrazić sobie, że
potrafi obronić się lepiej niż niejeden żołnierz. Kabura z bronią odznaczała się mocno pod
skórzaną kurtką i druga mniejsza przyczepiona do prawej nogi pod czarnymi spodniami.
Wyglądało jakby miała również pochwę z małym ostrzem, w co bardzo wątpił, każdy inny
glina w stanie postrzegałby to jako nielegalne.

Jej telefon zawibrował na biodrze. Łatwo wydostała go z pokrowca, spojrzała na ID

telefonującego i odebrała. W tym momencie mógł paść na kolana i czołgać się do niej. Ten
głos. Ten cholerny, pieprzony głos. Jak dziesięć mil bezdroży na gorącej pustyni, jakimś
cudem udało jej się zachować ten brutalny brukliński akcent. Lekko rozczarowany, pomyślał.
Kochał ten akcent u niej. Pasował do niej jak skórzana kurtka. Teraz był bardziej wyrazisty.
Tak jak ona. Uśmiechnął się i zastanowił jak odzyskać tę dziewczynę z Bronxu, którą znał i
nadal uwielbiał. Dzięki Bogu, pomyślał, nie mogła nic zrobić z tym akcentem. Zamknął oczy
na chwilę i pozwolił jej głosowi opływać go jak wzburzone fale.

„Myślałam już, że nigdy nie oddzwonisz. Nigdy nie uwierzysz gdzie jestem.”

Zaśmiała się a jego jaja się skurczyły. „W domu Missy Llewellyn… nie, nie kłamię. Jak
mogłabym zmyślić coś takiego?”

Podrapała swoją długą szyję. Zakiełkowało w nim pragnienie wylizania tego miejsca.

„Jezu Chryste, nie czytasz gazet? Jeden z jej ludzi został zabity w parku Battery. Para
biegaczy go znalazła. Co? Nie. Więc, jakaś wiadomość, którą mam jej przekazać?” Jej ciało
zaczęło się trząść i zaczęła się śmiać. „Nie sądzę, żebym mogła przekazać taką wiadomość.
Wow. A ty mówisz, że to ja chowam urazę.”

Po kilku chwilach jej ciało się napięło. „Nie. Nie mogę. Bo pracuję, dlatego. Tak.

Nawet w Święta. Poza tym, nienawidzę Świąt. Mam moralne opory w ich obchodzeniu.”
Powstrzymał się od śmiechu. Miała „moralne opory w obchodzeniu” Świąt? Gówno, które
wyznała, w dalszym ciągu go zaskakiwało.

„Słuchaj, muszę kończyć. Nie, nie będę się o to kłócić.” Zatrzasnęła komórkę i

wsadziła do pokrowca.

Dobry Boże, ta kobieta nadal była piękna. Po tych wszystkich latach. Po takim czasie.

I mógł się założyć, że mógł ściągnąć jej spodnie i być w niej w… spojrzał na zegarek.
Trzydzieści sekund. Tiaa. To było by dobre.

Desiree MacDermont sterczała przed oknem obok biura sekretarki i czekała. Więc,

czekała i wściekała się. Zostawiając to swojej starszej siostrze zrujnuje swój moment w
światłach jupiterów. Teraz stoi tam, w domu ich śmiertelnego wroga, chwilę od spotkania
rozdartej bogatej krowy, a co jej siostra na to? „Przyjedziesz do mamy i taty na Świąteczny
obiad?”

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

6

Ależ oczywiście, że tak. I jednocześnie planuję zedrzeć skórę z najbardziej wrażliwych

części mojego ciała i posypać solą otwarte rany.

Bo przecież o to właśnie chodzi w Świętach – pozwoleniu twojej rodzinie, żebyś

życzyła sobie być sierotą?

Dez strząsnęła starania siostry aby ją unieszczęśliwić. Jak mogłaby ją unieszczęśliwić,

kiedy ona miała wielkie plany na doprowadzenie Missy Llewellyn do płaczu. Missy
wydawała się nie kochać niczego innego jak robienia z życia sióstr MacDermont piekła na
ziemi. Najwyraźniej nie wystarczyło, że trzy z nich zarabiało, żeby mieć prawo do bycia w
ekskluzywnej Catedral School of Manhattan przez zdobywanie stypendiów. Albo, że ich
rodzice pracowali cholernie ciężko, żeby ich córki miały wszystko na co mogli sobie
pozwolić. Nie, Missy i inne siostry Llewellyn srały na to. Dbały jedynie o jedną rzecz – fakt,
że MacDermontówny były biednymi portorykańsko-irlandzkimi dziewczynami z Bronxu. I
chciały się upewnić, że nigdy o tym nie zapomną.

Może Bóg zdecydował się uśmiechnąć się do niej i będzie w stanie tak wkurzyć

Missy, że kobieta zrobi coś głupiego. Oh, gdyby tylko Missy ją uderzyła. Wtedy Dez
mogłaby skuć kajdankami sukę i wrzucić jej dupsko do celi na kilka godzin. Może dziwki z
celi doprowadziłyby ją do płaczu. Tak jak ona doprowadzała Dez do płaczu przez wszystkie
te lata i tamtego późnego sierpniowego popołudnia.

„Nigdy nie będziesz wystarczająco dobra dla niego.”

To właśnie jej powiedziały gdy okrążyły ją wszystkie cztery siostry, jak wataha

wilków. Nigdy nie zapomniała tych brutalnych słów, ale też nigdy ich nie pozwoliła im się
ograniczać. Była daleka od tego. Prawdopodobnie powinna podziękować Missy. Bez jej złej
natury, Dez może nie miałaby śmiałości zostać gliną. Zdecydowała wtedy, że udowodni
Missy, że się myli, i jak na razie jej się to udało. Dez zdała sobie sprawę, że ci ludzie, z ich
pieniędzmi i znajomościami nie są teraz wystarczająco dobrzy dla niej.

Desperacko próbując zwalczyć uśmiech wypływający na jej całą twarz, nagle zdała

sobie sprawę, że wszystkie jej fantazje stają się prawdą teraz. Pomysł wsadzenia Missy do
aresztu spowodował właściwie, że sutki jej stwardniały.

Nie. To po cichu zmieniało się w najlepszy dzień wszechczasów. Jakby dostała od

kogoś w głowę swoim prezentem gwiazdkowym o pięć dni za wcześnie. Prawie popłakała się
ze szczęścia. Nic tego nie pobije. Absolutnie nic.

„Więc gdzie się do cholery podziewałaś?”

Dez wzdrygnęła się. Facet, którego głos brzmiał znajomo. Znała tylko jedną osobę z

takim głosem. Świrniętego dzieciaka, który był najniższym czternastolatkiem jakiego
zapamiętała, z najniższym głosem jaki kiedykolwiek słyszała. Obróciła się na szpilkach tylko
po to… by stanąć twarzą w twarz z bogiem. Duży. Jak jakiś przepiękny futbolista. Ogolona
głowa i te oczy koloru złota. Oczy, które wpatrywały się w nią jak w smakowity kawałek
ciasta. Nie. To nie mógł być Mace Llewellyn. Jej serce zgubiło rytm. Prawda ten facet był

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

7

przystojny, ale przystojniaków widywała każdego dnia. Mace, jakiego pamiętała nie był
przystojny, ale zawsze wiedział jak ją rozśmieszyć. Nauczyła się przez te wszystkie lata, że to
o wiele ważniejsze niż wygląd.

„Więc… odpowiedz mi.”

Oho. Uwaga wariat. Jak to jest, że ci wszyscy przystojni zawsze są obłąkani? „Ja…

oh… sory. Czy my się znamy?”

Skrzyżował wielkie ramiona na wielkiej piersi i uśmiechnął się. „Daj sobie minutkę.

Niech to do ciebie dotrze.”

Mrugnęła i spróbowała sobie przypomnieć wszystkie wyjścia z pomieszczenia na

wypadek napadu futbolisty.

„Nadal czekam.”

Wtedy do niej dotarło. Jakby dostała w twarz. Ale… nie. To nie może być. To po

ludzku nie możliwe. Ale ten rozkazujący ton. Ta arogancka ekspresja. Ten cholerny
uśmieszek. Ten zabójczy głos, który przepysznie dojrzał z wiekiem. Wszystko razem, mogło
należeć tylko do jednej osoby. Jedynej osoby, na której ponowne spotkanie czekała ponad
dwadzieścia lat.

Co się stało z chłopakiem, którego zapamiętała? Najwyraźniej, ten… ten… facet

zastąpił go. Oh, a co to był za facet!

Ale nieważne jak inaczej wyglądał, wciąż wiedziała, że to on. Może to te wspaniałe

złote oczy go zdradziły. Albo te cudowne pełne usta, na które, już jako czternastolatka, nie
była odporna.

Albo sposób w jaki się na nią gapił. Jakby spędził każdą chwilę na wyobrażaniu sobie

jej nago.

Tylko jedna osoba patrzyła na nią w taki sposób. Tylko jedna osoba patrzyła na nią w

taki sposób a ona nie miała ochoty wydrapać tych oczu z oczodołów.

„O mój Boże, Mace?”

Czas zdziałał cuda dla niej. Niektóre kobiety nigdy nie wyglądają lepiej niż w liceum,

zwłaszcza w wieku trzydziestu sześciu lat. Ale ona wyglądała. Lepiej. Nadal miała te
zabójcze oczy. Szare z refleksami zielonego. Kiedyś gapił się w te oczy na zajęciach z
biologii i udawał, że bierze udział w doświadczeniach. Oczywiście to było kiedy nie gapił się
na jej piękną twarz z tym małym noskiem lub na niewyobrażalnie gorące ciało. Wcześnie
dojrzała, nosząc miseczkę C, podczas gdy inne dziewczyny nosiły pierwsze staniki. To
wszystko nie miało znaczenia, pomyślał. Nie dla Mace. To była tylko wisienka na torcie.

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

8

Dla niego, to coś więcej niż duży biust i smakowite usteczka. Dez faktycznie go wtedy

lubiła. Takiego jakim był. Czterdzieści pięć kilo przemokniętego, ledwie stu
siedemdziesięciocentymetrowego ciała, z włosami, których nie sposób kontrolować.
Większość ludzi nie lubiła Mace’a. Dez, jednak, uważała go za zabawnego i mądrego. Nawet
jego siostry tak go nie widziały. Dla czternastolatka to znaczyło wszystko.

Wtedy go opuściła. Odchodząc z jego życia i nigdy nie powracając. W tym

momencie, Mace był gotowy popchnąć ją na ścianę i zażądać wyjaśnienia dlaczego go
opuściła.

Cztery lata, część jego oczekiwała, żeby ją zobaczyć. Pomimo tego, zawsze życzył

sobie, żeby mógł o niej zapomnieć. Zatracając się w jakiejś innej kobiecie, które spotykał
odkąd widział ją odchodzącą korytarzem szkolnym z jego życia. Ale nigdy nie mógł. Nie
ważne jak bardzo się starał, nie mógł o niej zapomnieć. Qurde, przez cały czas śnił o niej.
Była starsza w jego snach, dzięki Bogu, ale sny nie oddały jej sprawiedliwości, stojącej przed
nim, policjantce NYPD z odznaką wiszącą na łańcuszku na jej szyi.

„Mace Llewellyn. Czy to ty?”

Więc, go pamiętała. Dobrze. Teraz mógł jej powiedzieć, jaką suką była zostawiając

go. Za roztrzaskanie jego czternastoletniego serca na malutkie kawałeczki i podeptanie go
butami. Zbierał się do zrobienia tego, gdy się do niego uśmiechnęła. Uśmiech, który
praktycznie powalił go na dupę.

Po tych wszystkich latach, kobieta stała się doskonała. A zwłaszcza kiedy dosłownie

się na niego rzuciła, jej ramiona oplotły jego kark.

„Jezu, Mace! Nie mogę w to uwierzyć!”

Oczy prawie wyszły mu z orbit, gdy naciskała na niego zaokrąglonym ciałem. Bez

zastanowienia wziął ją w niedźwiedzi uścisk i podniósł ją do góry. Aż zapiszczała, co
zabrzmiało trochę dziwnie z tym jej głosem.

„Nie mogę w to uwierzyć, Mace!” On też nie mógł uwierzyć,. Jak ktoś mógł tak

dobrze pachnieć? Jak to w ogóle możliwe?

Zaśmiała się. „Przestań obwąchiwać mój kark!” odepchnęła się od jego ramion i

wylądowała, ale jej nie puścił. „Nie mogę uwierzyć, że wciąż to robisz.”

„Pachniesz tak dobrze.”

Przewróciła oczami. „No jasne.”

„Więc?”

„Więc, co?”

„Odpowiedz na moje pytanie.”

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

9

„Twoje pytanie?”

„Gdzie się do cholery podziewałaś?”

„Oł, Mace. Odpuść sobie.” Próbowała się odepchnąć od jego rąk, ale ją przytrzymał.

„Zamierzasz mnie wypuścić?”

„Wygodnie mi. Odpowiedz na moje pytanie.”

„Moja rodzina się przeprowadziła do Queens. Moje siostry i ja poszłyśmy do innej

szkoły. Zapewniam cię, że to nic osobistego.” Gapił się na nią. „Naprawdę!”

„Pisałaś do mnie?”

„Nie, Mace.”

„Myślałaś o mnie?

„No proszę cię.”

„Co, to nie jest trudne pytanie.”

„Wiesz pochodzisz z jednej z najbogatszych rodzin w Nowym Jorku. Mogłeś mnie

wyśledzić jeśli tak bardzo zależało ci na zobaczeniu mnie.”

„Byłem w szkole wojskowej!”

Dez próbowała się nie śmiać, ale to było trudne, słaba wymówka. „Sory, ale nie

umiem sobie wyobrazić ciebie przyjmującego rozkazy od… no wiesz… kogokolwiek.”

„Co to niby ma znaczyć?”

„No proszę cię, Mace to ja.”

Popatrzył jej w twarz,. „Tia, Wdę, że to ty.” Ich spojrzenia się spotkały i przez dłuższą

chwilę nie robili nic, gapiąc się na siebie.

Dez potrząsnęła głową. „Ok., postaw mnie.”

„Dlaczego?”

„Mace!”

Opuścił ją. Zmuszając do zachwiania się na jej szpilkach. Co oczywiście zmusiło go

do złapania jej za tyłek by uniknęła upadku.

„Ręce przy sobie, Llewellyn. Albo zamienimy twoje mankiety na kajdanki.”

Uśmiechnął się do niej i uwolnił ją. „Widzę, że się nie zmieniłaś.”

„Ty też nie. Jak widzę Kapitan EGO wciąż żyje.”

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

10

Nie istnieje żadna inna kobieta, której uszłoby na sucho nazywanie go tak. Spojrzał na

siebie. „Nic się nie zmieniłem? Nawet odrobinkę?”

„Nie miałam na myśli fizycznie., idioto.” Lekko walnęła go w ramię, mrugnęła

zaskoczona, natrafiając na jego biceps po skórzaną kurtką. „Zdecydowanie nie miałam na
myśli fizycznie.”

Wyszczerzył zęby do niej, ciesząc się, że jego ciało ją rozprasza. „Wszystko w

porządku, piękna?”

„Oh, zamknij się.”

„Przynajmniej powiedz, że za mną tęskniłaś.”

Skinęła głową i jej głos złagodniał. „Tak, Mace. Tęskniłam za tobą. Byłeś moim

najlepszym przyjacielem.”

Najlepszym przyjacielem? Nigdy nie chciał być jej najlepszym przyjacielem, chciał

być jej chłopakiem. Chciał, żeby jej rodzice przyłapali ich na obściskiwaniu na ich kanapie.
Chciał kupić jej jedną z tych tandetnych identyfikujących bransoletek z jego imieniem na niej.
Chciał wytatuować „Własność Mace’a Llewellyn’a” na jej twarzy.

„Przestań marszczyć brwi, Mace.” Sięgnęła w górę i przejechała dłonią po jego brwi.

Tak jak robiła w szkole. Często jedyna rzecz, która go uspokajała. Jedyna rzecz jaka
powstrzymywała go przed pobiciem idiotów i bogatych dupków do nieprzytomności.
„Minęło ponad dwadzieścia lat, Mace. Odpuść, bałwanie.” Przejechała dłonią w duł tak, że
opuszkami palców przejechała po jego policzku. Przytulił się do tej dłoni i uśmiechnął tym
zniewalającym uśmieszkiem.

„Co do cholery myślisz, że robisz z moim bratem?”

Mace warknął zastanawiając się, ile czasu siedziałby w więzieniu za utopienie swojej

siostry w East River.

Ciało Mace’a napięło się, i usłyszała jak warknął. Zdarzało mu się to tylko, gdy był

naprawdę wkurzony. Biedaczek widać nie uporał się jeszcze z siostrami tak jak ona ze
swoimi.

Spojrzała nad swoim ramieniem na piękną Missy Llewellyn. W przeciwieństwie do

Mace’a, Missy nie zmieniła się za bardzo. Wciąż zgrabna, złota i piękna. Wręcz przeciwnie
do Dez, która wciąż nazywana była przez najmniej lubianego wujka „pulchniutką.”

„Więc, odpowiedz mi.” I nadal zła jak żmija.

Oh, wkurzona Missy, Dez to kochała. Powinna być miła i dobra. Ale no cóż. Cały

wydział zabójstw nie od parady nazywał ją Prowokatorem. Za nic.

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

11

Dez obróciła się do Missy twarzą i z powrotem oparła się o klatkę piersiową Mace’a.

Wtedy, niech to cholera, zgarnęła jego ręce i oplotła się nimi w pasie. Niespodziewanie
zaskoczyła ją reakcja jej całego ciała na dotyk Mace’a. Rzucanie się w ramiona faceta,
którego nie widziała od ponad dwudziestu lat nie było w jaj stylu. Ale ta część jego zabrała ją
do czternastoletniej dziewczyny, która nigdy nie miała dosyć Mace’a i jego wrodzonej
odmienności. Ale teraz? Wykorzystanie Mace’a do torturowania jego siostry- zdecydowanie
było jej częścią.

Uśmiechnęła się do Missy. „Twój brat poprosił, żebym poszła z nim do hotelu na

dziki, brudny, zwierzęcy seks… a ja powiedziałam prowadź.”

Oh tak, gdyby spojrzenie mogło zabijać, byłaby z pewnością skórą rozłożoną na

podłodze jak dywanik. Najwyraźniej Missy nadal sądziła, że Dez nie zasługuje na jej brata.
Co sprawiało, że cała sprawa była jeszcze zabawniejsza. Oczywiście to, że Mace przycisnął ją
do siebie i pocierał nosem jej kark też nie bolało. Nie była zaskoczona, że Mace też
uczestniczył w tej grze. Obydwoje razem zawsze oznaczali kłopoty. Siostry zakonne zawsze
ich rozdzielały, zostawiały za karę po szkole, nazywając ich złem wcielonym i komentując, że
są pomiotami diabła. Takie tam… wiecie.

Wydaje się, że niektóre rzeczy się nie zmieniają.

„Więc Mace, wychodzę z pracy za kilka godzin.”

Potrząsnął głową. „Dziecinko, nie mogę tak długo czekać. Zróbmy to w biurze mojej

siostry. Wiesz, zabiorę cię na krawędź.” Dez zdusiła w sobie tę część, która chciała skopać
Mace’a za tę propozycję i ciągnęła tę grę.

„To taaaakie romantyczne Mace, nigdy nie wiedziałam, że jesteś takim romantykiem.”

„Jest jeszcze wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz. Poza tym, biurko Missy jest

solidnym, naprawdę wytrzymałym meblem z machoniu. Moglibyśmy zrobić to jak wilki a i
tak nie rozwalilibyśmy go.”

O tak, to Mace, którego pamiętała. Cwaniaczek, dla którego torturowanie ludzi było

podstawową rozrywką dnia, włączając w to jego siostry. Właściwie Dez wiedziała, że
wychodził ze skóry żeby torturować siostry i że cieszył się każdą minutą tego.

Tiaa, jej dzień stawał się coraz lepszy.

Czy ten dzień mógłby być lepszy? Kobieta jego snów w jego ramionach i jego siostra

prawie wyprowadzona z równowagi. Jeszcze kilka minut a zacznie się szczerzyć i nie
przestanie.

„Mason” jego siostra wypluła przez zaciśnięte zęby. „Muszę z tobą porozmawiać na

osobności.”

„Teraz!”

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

12

Tiaa, to zajęło jaj całe dziesięć sekund. Przyglądał się jak odchodzi do biura.

„Oh, Mace. Chyba masz pro-blem.” Wyszeptała Dez śpiewającym głosem.

Przyciągnął ją do siebie. Nie mógł się powstrzymać. Czy ona nie zdaje sobie sprawy

jak jest smakowita?

Kolejny gliniarz stanął z boku. Zagapił się na Mace’a, ale on to zignorował. Nie mógł

się skupić na niczym innym poza kobietą w jego ramionach.

„Spadamy stąd.”

„Co? Dlaczego?”

„Miałem telefon od podporucznika. Ściągają nas. Poinformowano mnie, że mamy już

wszystkie potrzebne informacje do tego śledztwa i nie będziemy dłużej nękać państwa
Llewellyn. I czy wy dwoje moglibyście przestać, cokolwiek robicie?”

„Hej B! zjeżdżaj!”

Ze stęknięciem mężczyzna odwrócił się od nich. Dez spojrzała przez ramię na Mace’a.

„Panie Llewellyn, wygląda na to, że pańska siostra wykonała telefon.”

„Myślę, że ma pani całkowitą rację, pani Detektyw.” Jego siostra ma duże koneksje

polityczne i nie obawiała się ich użyć kiedy tylko potrzebowała.

„Jaka szkoda miałam w planach tortury dla niej. I wszystkie dotyczyły biurka.”

Uśmiechając się Dez odwróciła się sięgając pocałowała Mace’a w policzek. Wiele Kobiet
robiło z nim dużo intensywniejsze rzeczy przez te wszystkie lata, ale nigdy nie czuł się tak
dobrze jak podczas tego małego pocałunku.

„Naprawdę, dobrze było cię znów zobaczyć, Mace.”

Odepchnęła cię od niego a on niechętnie ją wypuścił.

„I cieszę się, że u ciebie wszystko ok. Niemniej jednak nigdy nie wątpiłam, że

mogłoby być inaczej.” Popatrzyła na jej partnera. „Zbierajmy się stąd, B.”

Facet wyszedł. Dez podążyła za nim, ale Mace zatrzymał ją. „Poczekaj.”

Dez spojrzała na niego zastanawiając się czemu ją zatrzymał. Właściwie zastanawiała

się nad wieloma rzeczami jeśli chodzi o Mace’a.

„Wyjdź ze mną gdzieś dzisiaj. Obiad?”

Roześmiała się, co było czystą odpowiedzią na jego prośbę. „Nie.”

„Czemu nie?”

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

13

„Nawet nie pamiętasz mojego imienia Masonie Llewellyn.” Nie musiał wymawiać jej imienia
przez ostatnie dziesięć minut. Bolało, że myślała, że tak łatwo o niej zapomniał, ale kiedy
wyglądasz jak Mason teraz, jak mógłbyś pamiętać imiona wszystkich kobiet? Zwłaszcza tej, z
którą nawet nie spałeś.

Dez odwróciła się w stronę korytarza.

„Deziree.” Znieruchomiała kiedy ten niski głos ślizgał się po jej skórze. „Patricia

Marie MacDermont, Dez jako skrót.”

Dez obróciła się z otwartą buzią. „Jak do cholery to wszystko zapamiętałeś?”

Wspomniał nawet jej imię z bierzmowania. Nikt nie znał tego imienia, oprócz pastora.

„Pamiętam wszystko co dotyczy ciebie Dez. Absolutnie wszystko.”

Jej oddech przyspieszył. Jej serce zaczęło mocniej bić. I nagle zaczęła się zastanawiać

czy Mace może wyczuć, że krew spływa jej do podbrzusza.

Po chwili potrząsnęła sobą. „Nadal to robisz Mace.”

„Robię co?”

Uśmiechnęła się i spojrzała na niego jednocześnie. „Torturujesz mnie.”

Oparł się o futrynę i skrzyżował ramiona na klatce. Miał ją całą od maleńkich stópek,

przez cudowne piersi po szare oczy i kasztanowe włosy. „Dziecinko, jeszcze nawet nie
zacząłem.”

Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. „Znikam stąd, Mace.”

To nie było jak w jego fantazjach. Wszystko było na odwrót. Nie widziała, że nie tak

miało być? „Tak” dla obiadu dziś i „tak” dla ślubu jutro. Cholera, miał plan do wykonania.
Plan, który zawierał zaciągnięcie jej słodziutkiego tyłka do łóżka tak szybko jak to tylko
możliwe.

„Kiedy cię znowu zobaczę?”

Odchodziła w głąb holu. „Dla dobra twojej siostry, miejmy nadzieję, że nigdy.”

Potem zniknęła. Ale to nie koniec.

Nie na długo.

Dez wsiadła do auta na siedzenie pasażera, opierając głowę o zagłówek i wlepiła

wzrok w dach Chevroleta.

„Nie rób tego, Dez”

Spojrzała na swojego czteroletniego partnera. „Nie robić czego?”

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

14

„Zadłużać się w tym gościu. On jest bogaty, jest Llewellyn’em i może mieć każdą w

tym mieście dupę, której zechce.”

„Ja jestem niezłą dupą.” Dez wyszczerzyła się. „Ten koleś z zeszłego tygodnia, który

wierzy, że rozmawiał z obcymi i dlatego próbował podpalić dom sąsiadów, powiedział, że
jestem zniewalająca.”

Bukowski, cmokając, zapalił silnik. „I miał rację nawet, mimo iż nie był

najzdrowszym facetem, jakiego aresztowaliśmy. Ale gość jak Llewellyn nigdy nie zrozumie
tego. Więc nie marnuj czasu.”

„Wiem. Wiem. Dziewczyna może sobie pofantazjować.”

„Tia. Jasne.”

Stanął w korku i oparł głowę o zagłówek.

Mace Llewellyn. Wrócił do Nowego Jorku i wygląda smakowiciej niż cokolwiek

innego. Kto by pomyślał, że tak się zmieni? Zawsze wspominała go jako uroczego. Słodki
chłopak siedzący obok niej na naukowych zajęciach, rozśmieszający ją parodiując wszystkich
wkoło i próbując przy tym nie gapić się na jej piersi. Bywał brutalny, dowcipny, i był jej
największym zauroczeniem. Teraz jednak, …teraz był boski. Musiał mieć co najmniej metr
dziewięćdziesiąt i dobrze ponad 100 funtów wagi bez grama tłuszczu na całym ciele.

Właściwie nie imponowali jej mężczyźni, których wielokrotnie widziała zerkających i
czekających na Missy. Zbyt piękni. Zbyt błyszczący. Zbyt… czyści. Nosili garnitury od
Armaniego za siedemset dolców. Wszyscy byli blondynami, nie, nie blondynami. Złoci.
Poważnie złoci. Ich skóra, ich oczy, ich włosy, ciężko uwierzyć, że ci ludzie mieszkali w
Nowym Jorku, jej Nowym Jorku. Gdzie możesz znaleźć każdy odcień, każdy kolor z
pieprzonej tęczy.

Gdy się tak zastanowiła, to jej rodzina reprezentowała prawdziwą nowojorską kulturę.

Jej ojciec dobry irlandzki chłopak z Hell’s Kitchen. Jej matka słodka Portorykanka z Bronxu.
Razem tych dwoje stworzyło jedną brązowo-skórą córkę, która wygląda jakby właśnie
przybyła na łodzi z Catano. Kolejna rudowłosa córka z alabastrową skórą, która z wyglądu
powinna grać na Brodway’u w Riverdance.

Potem pojawiła się Dez, która wygląda jak mieszanka poprzednich sióstr. Jej proste

brązowe włosy mają rude pasemka. Skóra wydaje się za długo wystawiona na działanie
promieni słonecznych. Plus ma ten sam dziwny kolor oczu co jej ojciec.

Mason wydawał się mieć ten sam problem. Przynależał, ale jednocześnie nie pasował.

Zawsze miał te złote włosy, złote oczy, a nawet złotą cerę. Ale teraz było w nim coś

twardego, brutalnego. Miał tą mocną, kwadratową szczękę. Regularnie golił złote włosy,
pomimo, iż ciągle odrastały. Jego oczy zdradzały, że widziały wiele na świecie przez te
ostatnie dwadzieścia lat. I biorąc pod uwagę tę brutalną bliznę przecinającą jego szyję, ten
świat był dla niego surowy.

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

15

Tak, Bukowski prawdopodobnie uchwycił sedno sprawy. Facet taki jak Mace był

zdecydowanie poza jej ligą… jeśli miałaby taką. Nie randkowała zbyt dużo, odkąd jej
małżeństwo z tym „Idiotą” dobiegło końca cztery lata temu.

Nadal jednak czternastoletni Mason powodował łaskotanie w żołądku kiedy

rozśmieszał ją na zajęciach z biologii. Ten dorosły Mace powodował, że jej język ciała
odpowiadał dużo gwałtowniej.

Nigdy nawet nie myślała, że Mace zapamiętał ją wtedy. Zawsze traktował ją jak

siostrę, której nie nienawidził. Po dzisiejszym spotkaniu myślała… nie, miała nadzieję, że
faktycznie nie patrzy w ten sposób na swoje siostry.

Dez się zmieniła. I całkowicie na lepsze. Nie jest już tą boleśnie nieśmiałą dziewczyną

próbującą ukryć swój duży biust za stertą książek, żeby ćwoki nie mogły jej zaczepiać. Ta
Dez zna swoje atuty i jest pewna siebie. Prawie cwaniara. Nawet sposób jej poruszania.
Chodzi z wyprostowanymi plecami, głową wysoko, piersi wypchnięte do przodu pod
swetrem, sprawiając, że facet chciałby ich dotykać. Patrząc jak się porusza Mace nie wątpił,
że strzeliła by w łeb każdego fiuta, który by tego spróbował.

Taaak, on nadal jej pragnął. Musiał ją mieć. I, jak gazela uciekająca przed nim na

afrykańskich stepach, zrobi wszystko co będzie konieczne, by ją dopaść.

Mace spojrzał na oddzielające go od jego siostry drzwi. Z ciężkim westchnieniem,

wszedł i modlił się by mieli lepsze czasy niż te. Nie był pewny czy zniesie kolejne szwy na
gardle.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
The Mane Event tłumaczenie rozdz 5
The Mane Event tłumaczenie rozdz 3
The Mane Event tłumaczenie rozdz 6
The Mane Event tłumaczenie rozdz 2
The Mane Event tłumaczenie rozdz 4
Mind the gap year tłumaczenie
Frederik Pohl Heechee 2 Beyond the blue event horizon
Pohl, Frederik Heechee 2 Beyond The Blue Event Horizon
stand in the rain text i tłumaczenie
One Republic All the right moves (tłumaczenie)
All the Rage T M Frazier Prolog i rozdz 1
E C Tubb Dumarest 26 The Coming Event
The SASSER Event History and Implications
Tłumaczenie The Vampire Diaries Hunters Phantom rozdz 15
Tłumaczenie The Vampire Diaries Hunters Phantom rozdz 17
Tłumaczenie The Vampire Diaries Hunters Phantom rozdz 30
Tłumaczenie The Vampire Diaries Hunters Phantom rozdz 18
Tłumaczenie The Vampire Diaries Hunters Phantom rozdz 25
Tłumaczenie The Vampire Diaries Hunters Phantom rozdz 22

więcej podobnych podstron