The Mane Event tłumaczenie rozdz 3

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

1

The Mane Event

Shelly Laurenston

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

2

Rozdział 3

Dez obudziła się klnąc. Dzwonek jej cholernego telefonu kompletnie rozproszył

cudowny sen o Mace’ie, jej i jej kajdankach.

Sięgnęła po jej komórkę na nocny stolik. Zrzuciła ją. Sięgnęła po nią i spadła z łóżka,

uderzając przy tym w jednego z jej psów. Wyszarpnęła telefon z pyska psa, wgramoliła się
powrotem do swojego ciepłego i wygodnego łóżka.

„MacDermont.” Dez wymamrotała do telefonu, mając na uwadze, że to może być z

pracy.

„Hej.”

Dez wyciągnęła ręce spod siebie kiedy ten głos wdarł się do jej nieprzytomnego,

zaspanego umysłu i ukryła twarz w poduszce. Mace i jego głos prześlizgnęli się po niej całej
do jej łechtaczki i ją poruszyli.

Dlaczego do cholery do niej dzwonił? Co sobie do cholery myślał? I poza tym, jak do

cholery zdobył jej numer?

1

No dobra. Zapomnijmy o tym ostatnim pytaniu. Prawdopodobnie

sprawdził już wszystko od podszewki o niej do tej pory. W końcu ten człowiek był w SEAL.

Nie wiedząc co powiedzieć, Dez uderzyła z pierwszą rzeczą, która wpadła jej do

głowy. „Kto mówi?”

Wywróciła oczami. Oh te błyskotliwe frazy wyszły z jej ust. Jesteś taką idiotką,

MacDermont.

„Tu Mace.”

„Oh.” Odpowiedziała od niechcenia jakby prawie nie doszła na samo jego ‘hej’.

„Cześć Mace.” Użyła ramienia, żeby przytrzymać telefon, przykryła poduszką usta i
wrzasnęła w nią. Po chwili, spokojnie powróciła do konwersacji. „Co tam?”

Usłyszała jak się przeciąga. „Nic, tylko sprawdzam co u ciebie.”

Zacisnęła jej oczy i nogi. Wzięła uspokajający oddech. „Oh, to słodkie.”

„Jestem znany z bycia słodkim.”

„Nie, nie jesteś.”

Zaśmiał się miękko i przygryzła wargę, żeby nie wydać jęknięcia.

Naprawdę… czy może być coś lepszego niż chropowaty głos faceta o szóstej rano? Dez
uważała, że nie. A Mace miał ten głęboki niski głos. Będzie chyba potrzebowała jej
wibratora. Musi tu gdzieś być.

1

Trochę dużo tego cholera!

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

3

„Masz rację, nie jestem.” Zapadła chwila ciszy, Dez zastanawiała się czy to wszystko

co mieli do powiedzenia. Powinna była wiedzieć lepiej. „Właśnie wstałaś?”

„Nie za bardzo. Jest szósta rano i nie muszę iść dziś do pracy. Więc, tak sobie leżę.”

„Naprawdę?” Usłyszała jak jego ciało się poruszyło, szelest prześcieradła. Wyobraziła

go sobie nago w łóżku. Zamknęła oczy. Musi przestać robić tak teraz. „Co masz na sobie?”

O nie! Nie będą o tym rozmawiać. Nie zniosłaby tego. Cholera nie mogła znieść jego.

„Chryste, Mace, nie prowadziliśmy takich rozmów od bardzo dawna.”

„Tia, ale mając czternaście lat nie były zbyt ciekawe. Teraz jesteśmy dużo starsi.”

„Nie przypominaj mi.”

„Więc.”

„Więc co?”

„Co masz na sobie?”

„Nie będę o tym dyskutować.”

„Jesteś naga?”

„Nie!” Dez przewróciła oczami. Dobry Boże, mężczyzna potrafi być wytrwały.

„Niechlujny top i workowate spodnie.”

„Majtki?”

Oczyszczając gardło. „Nie.”

Zamruczał. A przynajmniej tak to zabrzmiało. Mruczenie. Nie pamiętał, żeby

wcześniej mruczał.

„Czy ty… ty właśnie zamruczałeś?”

„Tak. Właśnie myślę o tobie bez bielizny.”

„Jezu, Mace. Wykończysz mnie.”

„Czy to sprawia, że robisz się mokra?”

„Mason Llewellyn! Nie będziemy prowadzić tej rozmowy.”

„Dlaczego?”

„Uh, mam nadzieję na ewentualne aresztowanie twojej siostry za morderstwo.”

„Mam nadzieję, że aresztujesz moją siostrę za morderstwo.”

„Oh.”

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

4

„Szukasz wymówki.”

„Wcale nie.”

„Masz twarde sutki?”

„Mace!”

„Daj mi coś. Umieram tu.” Za każdym razem w chwili, kiedy odrobina akcentu

wypływała z ust, Mace nagle przypominał jej, że urodził się i wychował w Nowym Jorku,.
Zazwyczaj zdarzało się to gdy był rozemocjonowany albo, jeśli dobrze pamięta ze szkolnych
dni, właściwie napalony…

Zacisnęła zęby. Nie będzie seksu przez telefon z gościem, którego nie widziała od

ponad dwudziestu lat. Nawet ona nie była tak zdesperowana. „Czego ty chcesz ode mnie,
Mace?”

Wtedy znowu było to mruczenie. Nisko z jego wnętrza. Pierwotne. „Wszystkiego.”

Dez zamknęła oczy. Dobra odpowiedź. Ale również zła. Nie miała wszystkiego do

ofiarowania. Była gliną. Urodzonym gliną jeśli zapytać jej tatę. To jedyna rzecz, która
sprawia, że jest naprawdę szczęśliwa. Jedyna którą wykonywała naprawdę dobrze. Nie mogła
tego zostawić dla Mace’a. Nie mogła tego zostawić dla nikogo.

„Tak nagle ucichłaś. Co się stało?”

Dez westchnęła. „Myślę o cenie, jaką płacę za bycie sobą.” Mace cmoknął. „Co cię

tak śmieszy, Llewellyn?”

„Ty. Nie zmieniłaś się ani cholerną odrobinę.”

„Żartujesz sobie? Nie jestem już tą osobą, którą kiedyś znałeś.”

„Nie. Jesteś osobą, którą zawsze wiedziałem, że jesteś.”

Dez podciągnęła się do pozycji siedzącej. „Ach tak, i co tak z głębi siebie, co myślisz,

że wiesz o mnie teraz?”

„To proste. Myślisz, że nie zostawisz bycia gliną dla mnie ani innego mężczyzny,

prawda?”

Dez odłożyła na bok telefon i się skrzywiała. Miała wrażenie obejmującego ją

pragnienia ucieczki z pokoju z krzykiem. Zapomniała, że Mace robił jej to zawsze. Że widział
to czego inni nie dostrzegali. Czego nikt inny nie chciał widzieć. Czasem włączając w to jej
rodzinę.

„Podnieś telefon, Dez.”

Potrząsnęła głową. To nie wideo-rozmowa idiotko.

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

5

„Mogę usłyszeć, że oddychasz, więc podnieś telefon- teraz.”

Wzięła telefon i przyłożyła do ucha. „Jak ty…? Kiedy ty…?”

„Wyjdź ze mną na obiad, Dez.”

„Nie ma mowy!” Nie będzie randkować z Rasputinem w najbliższym czasie.

„Albo pójdziesz ze mną na miły, normalny obiad albo przyjdę tam… i kto wie co

jeszcze ci powiem o tobie.”

Czy to będzie przed czy po tym jak jej psy rozerwą mu ramię? Albo go przeleci na

ganku? Wiecie… takie tam.

„To jest…”

„Szantaż. Tak. Wiem. Jestem bogatym, białym samcem nie bojącym się użyć mocy

swojej pozycji.” Przewróciła oczami, wyobrażając sobie uśmiech Mace jak spełnia swoją
gównianą groźbę. „Więc wyjdź ze mną. Tylko obiad. Obiecuję.”

„Mace…”

„Wyjdź ze mną, Dez.” Jego głos się jeszcze obniżył. Jak? „Wyjdź ze mną dzisiaj.

Proszę?”

To ‘proszę’ zwaliło ją z nóg. Nie przypominała sobie, żeby Mace kiedykolwiek o coś

prosił, oprócz soli i ketchupu. I to tylko z grzeczności. Teraz nie był grzeczny. Facet
praktycznie błagał. Pomyślała o tym przez moment. Miała kogoś takiego jak Mace Llewellyn
błagającego ją by z nim wyjść? Czy piekło zamarzło? Czy świnie zaczęły latać?

Wypuściła urywany oddech i wiedziała, że Mace to usłyszał. Zamykając oczy,

zastanawiała się jak ogromny może się okazać tan błąd.

„Okej, wyjdę z tobą.”

„Dobrze.”

„Ale tylko obiad. Nie miej żadnych stukniętych, niedojrzałych pomysłów.”

„Kto? Ja?”

„Kiedy i gdzie?”

„O ósmej. Ty wybierasz miejsce. Gdziekolwiek zechcesz.”

„Gdziekolwiek? Wiesz, mam bardzo drogi gust jeśli ktoś inny płaci.”

„Każde miejsce.”

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

6

„Okej. Więc, słyszałam, że otworzyli steakhouse Van Holtz w Village.” Kolejna

długa, raczej ogłuszająca pauza. „Jest jakiś problem, Mace? Troszkę poza twoim poziomem
cen, może?”

„Mądrala, i nie. To nie problem.”

„Nie jesteś wegetarianinem lub coś, prawda?”

Mace prawie histerycznie się roześmiał jak dla niej wydawało się zbyt przesadnie by

to zignorować. „Więc jak?”

Oczyścił gardło. „Okej. W porządku. Chcesz Van Holtzów? Pójdziemy do Van

Holtzów.”

„Jezu, Mace, nie każe ci wybierać partii politycznej teraz.”

„Równie dobrze mogłabyś.”

„Co?”

„Nic. Więc ósma, w Village, przed restauracją Van Holtzów. Pasuje ci?”

„Idealnie. Muszę zrobić jakieś zakupy. Więc, do zobaczenia na miejscu, okej?”

„Tak… więc…yyy, czy twoje sutki stwardniały?”

„Do widzenia, Mace.”

Zatrzasnęła telefon. To jest wielki błąd.

Dez wzdrygnęła się kiedy jej telefon znów zadzwonił. Otworzyła go. „Nie

zamierzam ci powiedzieć czy moje sutki są twarde.”

„To dobrze. Bo naprawdę nie chcę tego wiedzieć,” zabrzmiał kobiecy głos, którego

Dez nie rozpoznała.

„Kto do cholery mówi?”

„Czy to detektyw MacDermont?”

„A kto pyta?” potrząsnęła głową. Pojawiła się Dez z Bronxu. Myślała, że ją

pochowała…

„Słuchaj, mam pewne informacje. O Aleksandrze Petrov’ie.” Usiadła trochę prościej.

Prawda, odsunięcie jej od tej sprawy sprawia, że ta konwersacja jest nieodpowiednia, ale po
co odstraszać potencjalnego rozmówcę niepotrzebną informacją?

„Okej.”

„Możesz się ze mną spotkać?”

„Gdzie?”

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

7

The Chapel. O jedenastej trzydzieści.”

The Chapel. Modny klub w Village, nie mogła nawet mieć nadziei, że ją wpuszczą.

„Nie ma innego miejsca, gdzie mogłybyśmy się…”

Kobieta się wcięła. „Ja tam będę. Nie będziesz miała problemu z wejściem.”

„Pracujesz tam?”

Dez czekała dłuższą chwilę. Przez moment myślała, że kobieta się rozłączyła. „Moja

rodzina jest właścicielem.”

Dez przygryzła wnętrze ust by powstrzymać się przed powiedzeniem czegoś głupiego.

Efektywna technika, której nauczała się wiele lat temu. „Więc jesteś Brutale?”

„Tak. Gina Brutale. Spotkajmy się tam o jedenastej trzydzieści. Powiedz facetowi przy

drzwiach, że jesteś tam, żeby się ze mną spotkać. Podaj mu swoje nazwisko, ale nie mów, że
jesteś detektywem… i postaraj się nie wyglądać jak glina.” Brutale się rozłączyła.

Dez zatrzasnęła telefon i spojrzała na zegarek na stoliku nocnym.6 45. Dobrze się

składa. Obiad z Mace’m o ósmej. Obowiązki z pracy o jedenastej trzydzieści powstrzymają ją
przed zrobieniem czegoś głupiego. Jak wróceniem do pokoju hotelowego Mace’a albo
robótkami ręcznymi z nim w restauracyjnej łazience. Wiecie… takie tam.

Mace obrócił się na łóżku king-size i ukrył twarz w poduszce. Głoś tej kobiety go

wykończy. Wiedza, jak brzmi zaraz po przebudzeniu, spowodowała, że jego fiut zmienił się w
ołowianą rurę. Nie mógł się doczekać kiedy tego doświadczy. Pobudka z Dez warczącą obok.
Będzie tego doświadczał. Czekał na to zbyt długo. Na nią. Ona po prostu nie miała pojęcia jak
na niego działa. Nigdy nie miała.

Mace zasnął ponownie, śniąc o nim i Dez.

I kajdankach Dez…

Dez stała obok swojego partnera i czekali na lekarza sądowego.

„Nie zapominaj, MacDremont, że cię tu nie ma.”

„Nie. Właśnie teraz śpiewam kolędy.”

„Nie przeginajmy.”

John Michaels, jeden z najlepszych lekarzy sądowych w tym mieście, popchnął i

otworzył podwójne drzwi. „Dobrze, jesteście obydwoje.” Wskazał na nich i weszli za nim do
środka. Ciało Aleksandra Petrova leżało nagie na metalowym stole.

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

8

„Chciałem wam dwojgu coś pokazać. Tutaj.” Wskazał na gardło mężczyzny i

obydwoje Dez i Bukowski przybliżyli się, żeby obejrzeć okolicę gardła.

„Co to jest?”

„Ślady pazurów.”

Dez zmarszczył brwi. „Psich?”

„Okropnie wielkie pazury jak na psa, moim zdaniem. Plus coś jest nie tak.”

„Co masz na myśli?”

Przywołał ją i Dez podeszła stanęła przed nim.

„Jeśli to zwierze by wbiło pazury w jego gardło, znaleźlibyśmy trzy lub cztery ślady

draśnięć.” Pokazał na boku karku Dez. „Albo tu.” Pokazał na drugi bok. „Lub w obydwu
stron.”

„Okej.”

„Ale to co jest na tej ofierze jest całkiem inne.”

„Jak co?”

„Są zadrapania na jego gardle. Cztery znaki pazurów na lewej stronie szyi i cztery na

prawej. Co mogłoby być tym…” Zawinął długie palce wokół jej szyi. Cztery na jednej
stronie. Kciuk na drugiej. „teraz odepchnij się ode mnie, detektywie.” Dez tak zrobiła, i palce
Michaelsa boleśnie zadrapały jej ciało.

Dwójka spojrzała na siebie. „Ja pierdolę.”

Bukowski stanął koło nich. „Nie pojmuję. Co przegapiłem?”

Dez spojrzała na partnera. „Ile znasz zwierząt, mających kciuk?”

Dez i Bukowski stanęli na rogu ulicy i założyła rękawiczki. Jak tylko Bukowski

wyciągnął jedno z jego rzadkich cygar, wiedziała, że jest przerażony. „Co z tobą?”

„Czy to cię wszystko nie przeraża do reszty?”

„Nie.” Dez potrząsnęła głową. „Prawdziwa układanka do ułożenia. Żyję dla takich

spraw. Poza tym, to prawdopodobnie jakiś ekscentryk noszący rękawice z pazurami, albo
coś.”

Bukowski uśmiechnął się. „Jesteś dziwakiem, MacDermont.”

„Moje siostry mi to ciągle przypominają.”

„Gdzie się teraz wybierasz?”

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

9

Dez wyciągnęła notes z tylnej kieszeni i sprawdziła listę. „Zakupy dla rodzinki… to

będzie zabawne. Muszę zamówić też to ciasto. Obiad z Mace’m i spotkanie z Giną Brutale.”

„Gina Brutale? Dlaczego się z nią spotykasz?”

„Mówiła, że ma informacje o Petrovie.”

„Dez nie powinnaś się spotykać z informatorami. Nie powinno cię tu być.”

„Zadzwoniła bezpośrednio do mnie. Jeśli pojawiłbyś się ty zamiast mnie, nie

dowiedzielibyśmy się niczego. Nie martw się jeśli dowiem się czegoś soczystego, upewnię
się, żebyś o tym wiedział, okej?

„Bądź ostrożna. Ci Brutale to niezbyt przyjemni ludzie.”

„Wiem. Wiem. Nie trzeba mi dwa razy powtarzać.”

„I nie myśl sobie, że ta gówniana sprawa z Llewellynem uszła mojej uwadze. Co masz

na myśli, mówiąc, że idziesz na z nim obiad?”

Cholera. Naprawdę myślała, że jej się z tym udało.

„Zadzwonił do mnie dziś rano i mnie zaprosił. Ponownie.”

„I się zgodziłaś? Nawaliłaś się, czy co?”

„Nie, od lat. I nie widzę problemu. Mace Llewellyn jest moim starym znajomym.

Zjemy razem obiad. Nic więcej.”

„Widziałem jak na ciebie patrzy, Dez. Ten facet ma na myśli coś więcej niż tylko

obiad.”

„Nie będę więcej o tym dyskutowała. Muszę się spotkać na kawie z chłopakami.”

„Zapytaj więc ich. Oni ci powiedzą. Llewellyn chce jednego od ciebie.”

„Pa.” Odeszła, ale wciąż słyszała Bukowskiego krzyczącego za nią.

„Jutro do ciebie zadzwonię. Lepiej, żebyś odebrała, bo wpadnę do ciebie!”

Czemu każdy mężczyzna nalegał, by stać się jej starszym bratem? Miała dwie siostry.

Wystarczy jak na rodzeństwo. Nie chciała brata.

Zabawne, miała wrażenie, że nie ważne co czuł co niej Mace, nie była to braterska

miłość.

Mace opadł na kanapę w swoim hotelowym pokoju, ręce miał za głową, nogi

wyciągnięte przed nim. Jego koszulka i długie spodnie przyklejone do jego spoconego ciała.

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

10

Myślał, że pozbędzie się Dez ze swojego umysłu, przynajmniej na kilka godzin, na hotelowej
siłowni. Ale każda mijająca sekunda zbliżała go do spotkania z nią. Ta myśl zwilżyła mu usta.

Myślał, że obsesja na jej punkcie spadła z listy już wcześniej. Mylił się. To było jej

wyobrażenie, bez wiedzy jak bardzo się zmieniła. Mógł sobie wyobrazić co chciał, ale jego
podświadomość wiedziała, że będzie inną osobą. Leniwa. Zła. Wredna. Mogła być taka.
Zamiast tego rozkwitła. Kto by pomyślał, że bycie gliną może kogoś uszczęśliwić?

Ta przerażona mała dziewczynka, która chowała się za swoimi książkami? Silna,

pewna siebie kobieta ze snów Mace’a ją zastąpiła. Wcześniej ją okłamał. Zawsze wiedział, że
ta kobieta po cichu żyje w Dez. Zawsze miał nadzieję, że to on ją wydostanie na
powierzchnie. Ale bazując na tym czego się dowiedział od Wattsa, odnalazła pewność siebie
podczas pobytu w korpusie Marines jako sierżant.

Dez wciąż jest ostrożna w stosunku do niego, pomyślał. Nic zaskakującego. Według

Wattsa, jej rozwód był krwawy. Jej ex wystąpił z pozwem, ale potem stał się pozwanym.
Małżeństwo trwało dopóki była w Marines ale najwyraźniej nie było satysfakcjonujące dla
obu stron. Od tamtej pory nie chodziła za dużo na randki, i nie miała poważnego związku.

Do teraz.

Mace miał bardzo poważne zamiary w stosunku do tej kobiety. Jego uczucia do niej

żyły w innym wszechświecie, wszystkie razem.

Dusza tej kobiety go wzywała. Ciągle sobie wyobrażał, jakby to było poczuć jej ciało

pod sobą. Jak brzmiałby jej głos, kiedy by dochodziła. Czy zdarłaby skórę z jego pleców, czy
tylko zostawiła zadrapania? Czy gryzie? Albo może lubi być gryziona. Czy jej cipka smakuje
słodko?

Czy lekko słono? I czy ma coś przeciwko noszeniu jej?

Mace warknął i rozejrzał się po hotelowym pokoju zerknął na zegarek na stoliku.

Wciąż miał kilka godzin zanim ją znów zobaczy.

Smitty zabrał swoją watahę na długi lunch w śródmieściu. Mace spojrzał w kierunku

łazienki. Nie. Jego fiut był za twardy by mógł pójść pod prysznic.

Sięgnął do swoich przepoconych majtek, uwalniając jego fiuta. Przejechał ręką po

twardej długości, niezwłocznie wyobrażając sobie Dez. Teraz nie była jakąś mglistą fantazją,
którą sobie wyobraził. Wiedział dokładnie jak dorosła Dez wygląda, co właściwie
spowodowało, że stwardniał. Mace wszedł w jedną ze standardowych fantazji o Dez, tę w
której całowali się godzinami. Właściwie ta fantazja nie zasługiwała na penthausa, ale wciąż
plasowała się jako jedna z najlepszych. Ma takie cudowne usta, że mógłby spędzić całe życie
całując te usta. Właściwie miał w planie tak zrobić, dosłownie.

Jedno spotkanie z nią i Dez stała się jego częścią. Zainfekowała jego krew. Mógł

poczuć jej zapach. Prawie poczuł dotyk jej skóry. Ten głos, pomyślał. Ten cholernie boski

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

11

głos zaprowadził go na krawędź. Zawsze tak było. Jego orgazm przeszedł przez niego i
wywarczał imię Dez, kiedy jego sperma rozlała się po jego ręce.

Mace się zrelaksował na poduszce. Ta kobieta mnie wykończy.

Dez poszła do stolika na zewnątrz kawiarni. Nic dziwnego nie byli sami. Cztery

zniewalające kobiety dookoła nich. Vinny złapał jej spojrzenie. Ta nuta desperacji w tych
pięknych błękitnych oczach wysyłała jej jasną wiadomość ‘pomóż, te kobiety zanudzą mnie
na śmierć’.

Więc nie mogła zostawić swoich kumpli obwieszonych. Poza tym, to będzie zabawne.

Podeszła do grupy, błyskając odznaką. „ Przepraszam panie, ale jestem tu aby

aresztować tych mężczyzn za homoseksualną prostytucję.”

Grupa się na nią zagapiła. Skrzyżowała ramiona, co spowodowało cofnięcie się kurtki

i ukazało broń przypiętą do boku. „Zacznijcie ruszać te tyłki panie albo zacznę strzelać.”

Zajęło im mniej niż minutę opuszczenie ich siedzeń. Dez oklapnęła na jedno obok

Jimmy’ego Cavanaugh i oparła swoje stopy o kolana Vinny’ego. „To było zabawne.”

Vinny zepchnął stopy Dez. „Czemu zawsze jesteśmy gejami w tych scenariuszach,

które tworzysz?”

Uśmiechnęła się. „Bo to sprawia, że czujecie się niekomfortowo, idioci. A ja właśnie

po to żyję.”

Dez zamówiła sobie dużą czarną kawę i eklerka. Kiedy kelner odszedł, spojrzała na

trzech mężczyzn siedzących z nią. Trzech jej najbliższych przyjaciół od czasu wyjazdu do
Japonii. Stali się przyjaciółmi bo wszyscy byli produktami „Burroughs

2

”. Vinny Pentolli

reprezentował Queens, Jimmy Cavanaugh Brooklin i Salvatore Ping-Wei był z Manhattanu.
Ona reprezentowała Bronx.

Byli najtwardszymi oficerami jakich znała. Nie chwytali się gówna ale byli w

porządku. A ona stała się tym przerażającym treserem psów, bo miała ‘Baby’. Nikt nie
zadzierał z Baby. Nikt nie podchodził blisko do Baby. Nikt nie spoglądał Baby w oczy. Nikt
oprócz jej. Dez zasłużyła sobie na ich szacunek przez wprawne zajęcie się czterema pijanymi
żołnierzami w trzeci dzień jej służby. Nie było to trudne, kiedy Baby miała gardło jednego z
nich w zębach.

Wszyscy czworo służyli razem przez rok, póki nie przeniesiono ich do innych baz.

Dez została w Marines po tym tylko dwa lata. Potem powróciła do miasta jej narodzin i stała
się tym, kim zawsze marzyła, że będzie. Gliną z Nowego Jorku. Pięć lat temu weszła do
ulubionego irlandzkiego baru w sam środek walki ona i jej partner w porę przerwali Bujkę

2

Według ling.pl: United States novelist and author of the Tarzan stories (1875-1950), United States inventor

who patented the first practical adding machine (1855-1898), United States writer noted for his works
portraying the life of drug addicts (1914-1997); według mnie określenie grupy ludzi która reprezentuje różne
środowiska, sądząc po dalszym opisie , przekrój przez społeczeostwo;

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

12

mimo iż byli po pracy. Kiedy sztuczny dym opadł stanęła twarzą w twarz ze swoją
przeszłością.

Podobnie jak wczoraj kiedy spotkała się po latach z Mace’m. Tylko, że z nimi chciała

jedyni usiąść przy piwie i powspominać. Z Mace’m, nie chciała robić nic innego jak usiąść
mu na twarzy.

„Wyglądasz dziś bardzo ładnie.”

Z wszystkich osób, które spodziewała się, że zauważą jej dekolt, który miała z myślą o

obiedzie z Mace’m, Sal był ostatni. Zawsze wydawało się, że nie zwracał na nic uwagi, jakby
żył we własnym świecie. Wtedy, kilka miesięcy temu albo coś koło tego, zaskoczył ją
pokazując, że nic nie umknęło jego uwadze.

„Masz rację.” Vinny się zgodził. „Ma na sobie swoje świetne czarne jeansy nisko

wycięty zdzirowaty top.” Spojrzała na Vinny’ego.

„Pokazując, że ma czym oddychać.” Niepotrzebnie dodał Jimmy.

„Nie prawda!”

Trzech facetów zaśmiało się, kiedy twarz Dez się zaczerwieniła.

„Więc o co chodzi MacDermont? Wiem, że nie ubrałaś się tak dla nas. Nienawidzisz

ego okresu, nie czujesz Świąt. I nie jesteś w pracy odkąd zadarłaś z bogatymi i
wpływowymi.”

Dez odczekała, aż kelner zostawił jej kawę i odszedł. „Więc… mam dzisiaj randkę.”

Sposób w jaki się na nią gapili odebrał jak obrazę. „Nie kłamię.”

„Nie, ale masz złudzenia?”

„Pocałuj się!”

„CO?” wszyscy troje cofnęli się a ona w duchu warczała na pyskatą dziewczynę z

Bronxu, którą była. Cholerny Mace!

Vinny podniósł ręce do góry w geście kapitulacji. „Uspokój się kobieto. Wiesz, że

żartowaliśmy.”

„Wcale nie, i zapłacicie za mojego eklerka.”

Jimmy gapił się na Dez i wiedziała dlaczego nie spędza dużo czasu samotnie. Miała

naprawdę najwspanialszych facetów za przyjaciół. Pomimo to, byli trochę… inni. Sal żył we
własnym świecie. Vinny wywindował bycie egoistyczną świnią na całkiem nowy poziom. A
Jimmy wydawał się być zawsze wkurzony. Nigdy nie widziała go uśmiechającego się do
kogoś innego niż oni. Prawdopodobnie wyszedł z łona matki z tą miną permanentnie
przyklejoną do jego wspaniałej twarzy. Czasem zastanawiała się, czy uśmiech może być dla
niego bolesny.

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

13

„Więc kim on jest?”

„Właściwie to mój stary przyjaciel, właśnie wrócił do miasta.” Siorbnęła kawę, potem

powiedziała gapiąc się w filiżankę. „Jest Navy.”

Dez uchyliła się przed zwiniętymi w kulki serwetkami rzuconymi w nią.

„Nie masz wstydu?” Zapytał Jimmy.

„Oh, zamknij się.”

Mężczyzna wziął kawałek jej eklera. „Więc kim jest ten gość?”

Dez głośno przełknęła i odpowiedziała na pytanie Jimmy’ego. „Uh… Mace

Llewellyn.”

Cisza, która zapadła była… bolesna. Dez nie mogła tego znieść dłużej. „CO?”

Vinny ledwie powstrzymał śmiech. „Oczekujesz, że uwierzymy, że spotykasz się z

Llewellynem?”

„Nie spotykam się z nim. Chodziliśmy razem do szkoły. Mówiłam wam o nim.”

„Chodziłaś do szkoły z Llewellynem?”

„No…” Jimmy się wtrącił, „ja chodziłem do szkoły z Rockefellerem. Z Rokefellerów

z Brooklinu.”

Dez opuściła wzrok na jej pusty talerz. Kompletnie pochłonęli jej eklera. Westchnęła.

Oczywiście, że jej nie wierzyli. Czemu niby ktokolwiek miałby myśleć, że MacDermont
znała, tym bardziej szła na randkę z Llewellynem? A zwłaszcza takim smakowitym jak
Mace?

„Ona nam mówiła o nim. Chodzili do Cathedral School razem. On był jej pierwszą

miłością. Słodki mały chłopak, który nie mógł poradzić sobie z włosami.” Cała trójka
zagapiła się na Sala. „Co?”

Dez odstawiła pusty talerz. „Zawsze jestem zaskoczona, kiedy zdaję sobie sprawę, że

właściwie mnie słuchałeś.”

„Słucham, tylko nie odzywam się niepotrzebnie.” Wzruszył ramionami. „Wydawało

mi się, że teraz było potrzebne.”

Jimmy powrotem oparł się i Dez przyglądała się kiedy pęknie krzesło. Wszystkie te

muskuły na nim wyglądały wręcz nieludzko. Nie każde krzesło to wytrzymywało. „Nie
jestem pewien czy mi pasuje, że umawiasz się z Llewellynem.”

Zaskoczona, Dez spojrzała na przyjaciela. Nie pasuje mu?

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

14

„Zgadzam się z tobą Jim. Nie jestem pewien czy powinnaś w to brnąć.” Teraz Dez

skierowała wzrok na Vinny’ego.

„Czy obydwoje straciliście rozum?”

„Mam na myśli, kim jest ten gość?”

„I kiedy właściwie był ostatni raz kiedy go widziałaś?”

„Wiecie co, spodziewałam się tego gówna po Bukowskim, ale nie po was chłopaki.”

„Bukowskiemu też to nie leży, co?

„Ta rozmowa” Dez położyła ręce na stół. „jest skończona.”

„Bądź ostrożna, Dez.” Jimmy dodał szczerze.

„I nie śpij z nim pierwszej nocy.” Vinny ostrzegł. „Wiemy jaką zdzirą możesz być.”

Dez obróciła się do Sala. „Chcesz coś dodać do tych gówien?”

„Tak.” Sal spojrzał w dół ze stropu na który się gapił. „Bazując na strukturze budynku,

jeśli przesuniemy ten słup tam, możemy zniszczyć cały blok.”

Dez westchnęła.

Mace usiadł obok Smitty’ego i patrzył na niego. „Możesz wyjaśnić jeszcze raz

dlaczego tutaj jesteśmy?”

„Bo moja siostra chciała wpaść do Macy’s. zobaczyć wszystkie świąteczne pierdółki.

Niektórzy ludzie naprawdę lubią ta Święta, Mace.”

„Rozumiem dlaczego jesteśmy w Macy’s. nie rozumiem dlaczego jesteśmy na dziale

bielizny Macy’s.” to na pewno nie pomagało w jego sytuacji. Ciągle wyobrażał sobie Dez w
różnych majtkach i stanikach z manekinów. To po prostu nie sprawiało, że kolacja będzie
łatwiejsza, jeśli pójdzie z jego stwardniałym wackiem.

„Myślisz, że mi to pasuje?” Smitty potrząsnął głową. „Wolałbym raczej podróżować

jelonkiem bambo przez las niż myśleć o mojej siostrze w którejkolwiek z tych… rzeczy.”
Warknął. „I lepiej, żeby wybrała sobie coś flanelowego.”

„Ta, jasne.” Smitty zawsze chciał wierzyć, że jego młodsza siostrzyczka przypomina

jakąś nietkniętą dziewicę. W wieku dwudziestu dziewięciu lat i słodkości jaką w sobie miała,
Mace w to wątpił.

„Muszę cię uświadomić, że kobiety-wilki są bardzo za flanelą.”

„Nie wilczyce, które ja znam.”

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

15

Zaskoczony Smitty zwrócił się do Mace’a, który się uśmiechał i wzruszył ramionami.

Smitty naprawdę myślał, że wie o nim wszystko, prawda? Głupi szczeniak.

„Co mogę powiedzieć? Jestem facetem. Były trzy zdrowe kobiety. Były Filipiny.

Dodaj do siebie.”

„I po tym wszystkim myślisz, że możesz ustatkować się z jedną kobietą? W dodatku

ludzką?”

„Oczywiście, że mogę.” Mace się wyszczerzył. „Bo to jest Dez.”

„Poznałem ją, Mace. Jest miłą dziewczyną i w ogóle, ale nie pojmuję tego.”

„Dobrze i niech tak zostanie.”

Smitty cmoknął. „Człowieku, ale wpadłeś.”

„Wiem.” Wstał. „Lepiej powiedz siostrze, żeby się ruszyła. Muszę niedługo być w

śródmieściu i nie zamierzam się tam spóźnić.”

Mace powędrował głębiej, żeby pooglądać bieliznę. Zastanawiał się kiedy on i Dez

będą na etapie ’możesz kupić mi bieliznę kochanie’. Miał nadzieję że jutro. Jednak musiał
przyznać, że chyb trochę z bardzo się nakręca.

A może obiad będzie dowodem na to, że w końcu się zmieniła. Raczej wolałby

zanurzyć rękę w otwartym ogniu niż spędzić kolejną sekundę bez niej. To by zdecydowanie
ułatwiło sprawy odkąd stała się cholernie trudna w tym wszystkim.

Mace właśnie minął sekcję ze stanikami, na które zaczął się ślinić kiedy ją zobaczył.

Wyglądająca pięknie i seksownie – i zdesperowane. Rozmawiała z jakimś niskim kolesiem
bez karku. Właściwie, facet bez karku ciągle gadał. Dez wyglądała na uwięzioną. Kiwała,
jakby słuchała i oczami szukała kogo, kto by ją ocalił. W pewnym momencie ich oczy się
spotkały i Mace praktycznie mógł usłyszeć jej krzyk o pomoc. Zdał sobie sprawę jak wiele
pamiętała z ich znajomości, gdy zobaczył ruch jakiego nie widział od dwudziestu lat.

Dez przejechała rękami po jej pięknych kasztanowych włosach, wsadziła palce za

uszy, objechała prawe ucho dookoła i subtelnie pociągnęła.

To był ich znak. Ich ruch, który wykonywali kiedy Amber Kollerici zaganiała cię do

konta dyskusją o zabawnym świecie szydełkowania lub kiedy Dominic Bannon zaciągał cię
do rogu, grożąc rozkwaszeniem twarzy. Ich sekretny znak ‘wydostań mnie z tego, do kurwy
nędzy!’

Z uśmiechem, którego nawet nie starał się ukryć , podniósł stanik i majtki, które

oglądał i wskazał na nie. Podniósł brew. Od razu to wyłapała. Jeśli ci pomogę, będziesz to
nosiła

Podrapała się po czole palcem. Środkowym palcem. Roześmiał się i odszedł by

uratować jego damę w opałach.

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

16

Czy świąteczne zakupy dla rodziny nie są wystarczająco beznadziejne, żeby dodawać

do nich wpadnięcie na ex męża? Zwłaszcza, że wpadł kupić bieliznę swojej narzeczonej. I
wtedy zrobiła to znowu. Tą rzecz, której porozwodowa terapeutka zabraniała jej robić.

Zapytała co u niego.

Bo Matt by jej powiedział. I to z detalami. I zawsze było tragicznie. Facet zarabiał

dodatkową kasę, mieszkał w najwytworniejszej części Manhattanu z jego gorącą zdzirowatą
narzeczoną. Ale zawsze znalazł temat do narzekania, jeśli nie narzekał na wszystko.

Mówił już od dobrych dwudziestu minut o tym jak wszyscy w jego firmie go nie

znoszą. Oczywiste, że go nie znosili. Matt zrobił bycie dupkiem jako swoją wizytówką. Ale,
oczywiście, to nie mogło być przyczyną. Oni go nie rozumieli. Byli zazdrośni o jego
błyskotliwość, albo o to, że mógł sobie co roku kupić nowy samochód. To na pewno nie było
z powodu tego, że był dupkiem.

Po raz trylionowy odkąd sobie uświadomiła, że jej małżeństwo było ogromnym

błędem, Dez skopała się w myślach. Co ona sobie myślała? Że może właściwie on ją lubił?
Że chciał z nią stworzyć rodzinę? Że będzie okej z jej pracą? Zadrżała, myśląc o tych
wszystkich argumentach z listy, zrobionej wieczorami i w wolnym czasie.

Tia, to było za to, że próbowała udowodnić siostrom, że się mylą. Chciała im pokazać,

że może mieć faceta. Że może być szczęśliwa.

Idiotka.

Nie mogła winić nikogo, oprócz siebie. Mimo wszystko nadal musiała jakoś uciec.

Ona po prostu nigdy nie wiedziała jak grzecznie skończyć te rozmowy. Nadal czuła się trochę
odpowiedzialna za ich rozejście. Więc, powiedzenie mu, żeby się odpierdolił, nie było
możliwą opcją.

Dez rozejrzała się. Robiła zakupy dla jej sióstr i jej szwagrów gdy znalazła się na

dziale bielizny myśląc o Macie. Nigdy się nie martwiła za bardzo o bieliznę, ale miała na
sobie jej specjalną. Ciemno czerwony stanik i majteczki do kompletu.. pomimo, iż nie miała
zamiaru pokazywać tego Macowi, nie mogła się zmusić do założenia jej zwyczajnej bielizny
na tę konkretną okazję.

Teraz, oceniając ile wspaniałych rzeczy mogła mieć, złapała się na rozmyślaniu o

rodzaju brudnych i niemoralnych rzeczy, które mogła zrobić Macowi i, które Mace mógł
zrobić jej. Siostry zakonne miały rację. Nie była lepsza niż Maria Magdalena.

„I wiesz jedynym powodem dlaczego próbuje udowodnić, że używam firmowych

pieniędzy do osiągnięcia prywatnych korzyści jest to, że mi zazdrości.”

Dez ledwie powstrzymała ziewnięcie gdy poczuła czyjś wzrok na sobie. Intensywność

tego prawie ją sparaliżowała. Prześlizgnęło się po kręgosłupie do szyi. Nie było to niemiłe

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

17

uczucie. Dalekie od tego. Rozejrzała się dookoła, łapiąc spojrzenie Mace’a. jedno spojrzenie
w te złote oczy i całe jej ciało się ścisnęło. Prawie się skręcała.

Dlaczego był w dziale bielizny nie miała pojęcia, ale zawsze będzie za to dozgonnie

wdzięczna.

Krzyczała w głowie do niego. Przynieś swoją dupę tu i mnie uratuj! Mimo, że było to

bezużyteczne. Pamiętała sygnały, którymi się porozumiewali w takich sytuacjach. Począwszy
od ‘masz minutkę to wpadnij do mnie’, aż po ‘wydostań mnie z tego, do kurwy nędzy!’.

Dez naprawdę miała nadzieję, że używała odpowiedniego. Odeszła by od zmysłów,

gdyby było to’ spotkajmy się w przymierzalni za 20 minut pieprzmy się’.

Zamiast ruszyć od razu w jej stronę, Mace podniósł komplet bielizny, w który nigdy

nie próbowałaby się nawet wcisnąć. Czy on stracił rozum? Po jaką cholerę jej to pokazywał?
Potem podniósł brwi na nią.

Chryste! Facet był obleśny. Podrapała się środkowym palcem po czole, co go

rozśmieszyło.

Szedł prosto do niej ,ale Mace nigdy nie szedł po prostu, on kroczył. Jakby była ofiarą.

I tym razem też tak było. Kiedy ruszył w jej stronę wpatrywał się w jej twarz, kiedy się
zbliżył patrzył na jej usta.

Jasna cholera! On chciał ją pocałować i wydawał się cholernie zdeterminowany.

Przełknęła ciężko. Nie wiedziała co zrobić. Najwidoczniej facet chciał wykorzystać

jego przewagę nad nią w tej sytuacji. I najwyraźniej ona też tego chciała.

Boże, ona też go pragnęła.

Cały czas jej ex gadał. Ale ona przestała słychać. Nie mogła nic usłyszeć poza jej

sercem wyrywającym się z piersi.. Nagle Mace tam był. Naprzeciwko niej. Głos jej ex
roznosił się jeszcze przez około 30 sekund, potem ustał, jako że nie był już w centrum
zainteresowania. Zawsze tego nienawidził. Stąd rozwód.

Ręka Mace’a owinęła się wokół jej talii i przyciągnął ją do swojego ciała. Jego głowa

obniżyła się do jej. Mace miał bujną czuprynę, jeszcze wczoraj mogłaby przysiąc facet był
niemal łysy.

Jego usta były centymetry do jej.

„Nawet się nie waż, Mace Llewellyn,” wyszeptała w desperacji. Kiedy jej życie

zaczęło się wymykać spod kontroli? Zawsze miała kontrolę. Albo chociaż jej iluzję. Ale Mace
nie pozwolił jej mieć nawet tego. Nie jeśli mógł na to coś poradzić.

„Ja tylko pomagam, dziecinko.” Odszepnął. Wtedy jego ust opadły na jej i nagle

ogromny dom handlowy Macy’s, trzy dni przed Świętami Bożego Narodzenia, kompletnie
opustoszał i ona i Mace byli jedynymi ludźmi w budynku.

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

18

Tak się właśnie poczuła. Nie mogła myśleć o niczym innym niż jego ustach biorących

jej. Jego język polizał jej dolną wargę i jak dzika słaba kobieta, którą była, otworzyła soje usta
wystarczająco by odpowiedzieć na jego żądanie. Jego język wśliznął się do środka i
instynktownie jej język spotkał się z jego. Czuła ostry cynamonowy smak i Mace’a. Obydwa
smaki były wspaniałe. Nikt jej tak nigdy nie całował. Jakby brał ją na własność.

Jej ramiona zaplotła na jego szyi, jego wolna ręka znalazła się w jej włosach.

Przycisnął tył jej głowy i przytrzymał podczas swojego wtargnięcia. Nie pozwalając jej się
odsunąć- jakby w ogóle brała to pod uwagę. Nigdzie się nie wybierała. Nie w tej chwili.
Dawno nie była tak blisko z facetem. Żadnym facetem. Ale mieć takiego boga jak Mace
Llewellyn całującego ją jakby czekał lata na zrobienie tego… dziewczyna nigdy nie powinna
się z tym śpieszyć. I nie śpieszyła się. Powoli odkrywała usta Mace’a i jego język.

Dziś będzie ostro. Dzięki Bogu, że ma coś do załatwienia po ich obiedzie bo

wpakowałaby się w niezła tarapaty. Jedynie pocałunkiem Mace spowodował, że zapomniała..
o wszystkim. Wszystkim prócz niego.

Oczyszczanie gardła. Cały czas słyszał kogoś odchrząkującego. Kto do kurwy nędzy

ośmiela się odwracać jego uwagę gdy ma najbardziej boski język w swoich ustach?

Objął Dez mocniej i wplotła palce w jego włosy. Cholera, ta kobieta potrafił całować.

Smakowała tak dobrze. Kiedy podchodził do niej by uratować ją przed facetem bez karku nie
miał zamiaru jej całować. Ale im bliżej podchodził tym więcej gapił się na te usta. Te
perfekcyjnie ukształtowane, pełne usta. Nagle zapomniał o facecie bez karku i mógł tylko
myśleć o Dez. Słodkiej, uroczej, cholernie rozpraszającej Dez.

Znowu dźwięk oczyszczanie gardła. To zaczynało mu grać na nerwach. Żałując,

odepchnął się od niej i spojrzał na jej piękną twarz. Mógł wyczuć jej pożądanie. Mógł się
założyć, że Dez była tak mokra jak on był twardy. Może mogliby po prostu pójść do Ritza i
zjeść obiad po jakimś poważnym pieprzeniu? Nie. Dez była za miłą dziewczyną na to.

Cholera.

„Przepraszam?”

Mace skrzywił się na obcy głos mówiący do niego. Bez odrywania wzroku od Dez

zapytał. „Kto to?”

„To jest mój ex… Matt… uh… jakiś tam.”

Mace się rozpromienił. Zapomniała nazwisko faceta. Nazwisko, które kiedyś było jej.

Dobra robota Llewellyn.

Nisko warcząc, Mace obrócił lekko głowę by spojrzeć na Dez ex. Facet fizycznie

wyblakł i prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że cofnął się o kilka kroków.
Mace naprawdę miał ochotę zmienić się właśnie wtedy i właśnie tam. Rozerwać facetowi

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

19

gardło i przynieść jego ciało do Dez jako przedślubny prezent. Jednak na środku Macy’s…
wydawałoby się to trochę tandetne. Nawet jak na niego.

„Odejdź.”

Jakąkolwiek ekspresję wyrażała twarz Mace’a, nie musiał się powtarzać. Facet bez

karku cofnął się jeszcze kilka kroków,, obrócił się, i szybko odszedł z „Do zobaczenia, Dez”
rzuconym przez ramię. Mace patrzył jak odchodzi, aż nie było go widać, i obrócił się do Dez.
Nadal miał jej niepodzielną uwagę. Dobrze.

Prześlizgnął ręką przez jej policzek i przejechał opuszkiem po jej wargach. „To było

lepsze niż mogłem sobie wyobrazić. Jakieś dziesięć tysięcy razy lepsze.”

Dez westchnęła. „Dobrze wiedzieć.”

Wpatrywali się w siebie i Mace zastanawiał się, czy zgodziłaby się na szybki numerek

w jednej z przymierzalni. Żeby tylko żeby upuścić ciśnienia. Nie. Była na to za miła. Cholera.

„Mace Llewellyn! Co ty do cholery robisz? Puść tą dziewczynę.”

Mace zignorował Sissy Mae, ale Dez najwyraźniej przypomniała sobie, że nie są sami.

Że są właściwie w samym środku wielkiego centrum handlowego, w dziale z bielizną. Jej
dłonie nagle zwolniły uścisk w jego włosach i zaczęły odpychać jego klatkę piersiową i
odciągać ją od niego.

Warknął. Naprawdę, jak bardzo opiekuńczy mógł być Smitty w stosunku do swojej

siostry? Czy naprawdę zauważyłby gdyby Mace ją zabił?

Czy ona straciła pieprzony umysł?! Co ona do cholery wyprawia? Czemu go nie

znokautowała? Kopnęła w jaja? Podpaliła włosy? Cokolwiek! Innego niż całowanie tago
aroganckiego drania.

Jej siostry miały rację. Nie miała za grosz wyczucia.

„Wszystko w porządku, kochanie?” Dez spojrzała w twarz kobiet, która musiała być

siostrą Smitty’ego. Wyglądała dokładnie jak on, tylko trochę niższa i dziewczęca wersja.

Dez wzięła głęboki oddech zanim odsunęła się kolejny krok od Mcae’a. „Tak. Tak .

jasne, w porządku.”

Kobieta złapała ją za nadgarstki lekko pociągnęła. „Może ty i ja pójdziemy do toalety.

To da ci trochę czasu by ochłonąć.”

Mace nagle oderwał wzrok od Dez, żeby spojrzeć na jej wybawcę. „Dla mnie wygląda

porządku.”

„To dlatego, że jesteś facetem i nigdy tego nie zauważasz.” Odeszła ciągnąc Dez za

sobą.

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

20

Chryste! Jaka silna kobieta. Silna jak wół.

Dwie kobiety wędrowały dopóki nie odnalazły łazienki, kiedy kobieta przedstawiła się

jako: „ Sissy Mae Smith. Młodsza siostra Smitty’ego. Wszyscy mówią do mnie Sissy lub
Sissy Mae. Ale nie lubię tego, więc możesz zwracać się do mnie Sissy lub Sissy Mae.”

Dzięki Bogu, było pusto. Dez wcisnęła się w kąt jednej z toalet i wzięła kilka

uspokajających głębokich wdechów.

„Ten Mace to ma swoje sposoby, nie?”

„Można tak powiedzieć.” Dez spryskała zimną wodą twarz i wysuszyła papierowym

ręcznikiem. „Wiesz, stawałam przeciw facetom pokrytym krwią swoich wspólników.
Stawałam twarzą w twarz z zimnokrwistymi zabójcami na zlecenie, którzy myśleli, że nie
mają nic do stracenia. Poradziłam sobie nawet z pięciometrowym pytonem, który pożarł
swojego właściciela i mogłabym powiedzieć, że mnie widział jako deser. Ale jak do tej pory,
żaden nie przeraził mnie tak jak Mace Llewellyn.”

Sissy zacmokała i nałożyła trochę błyszczyka. „Tak. Wiem. To nasz Mace.”

Dez obróciła się i oparła się tyłkiem o zlew z rękami skrzyżowanymi z przodu.

Otworzyła usta by coś powiedzieć i je zamknęła zdając sobie sprawę, że nie ma nic do
powiedzenia. Albo miała za dużo do powiedzenia.

Sissy kontynuowała poprawianie makijażu, ale Dez czuła, że jej się przygląda. Nie

znosiła tego. Jeśli masz coś do powiedzenia to kurwa to powiedz.

„Co?” Kobieta przyłapała ją obściskującą się na środku działu bieliźnianego; normalne

uprzejmości w stosunku do nieznajomych nie miały sensu. „Czego się na mnie gapisz?”

„Mogę ci zadać pytanie?” Głos Sissy obniżył się. I mówiła tak szybko jak Smitty

mówił powoli. Jeśli ta dwójka nie byłaby tak do siebie podobna z wyglądu, Dez nigdy nie
zgadłaby, że dorastali w tym samym domu.

„Czemu nie?”

Sissy odłożyła kosmetyki do małej skórzanej torebki i zwróciła się twarzą do Dez. „Ty

i Mace…”

„Hola, laska. Nie ma żadnych mnie i Mace’a.”

„Mam na imię Sissy Mae lub Sissy lub…”

„Próbuję ci właśnie powiedzieć, że jest przypadek Mace’a i jest przypadek Dez i nie

mam możliwości kombinacji między nami. Jesteśmy zupełnie niezależnymi bytami.”

„Nie będąc niegrzeczna, teraz możesz krzyczeć ‘nie ma mowy’, ale tam krzyczałaś ‘o

Boże, tak!’, więc chcę się upewnić, że nie masz zamiaru go skrzywdzić.”

Dez popatrzyła na nią. „Ja? Mace’a? Co ty naćpałaś się?”

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

21

„Słucham?”

„Słuchaj Sally Mae…”

„Sissy Mae.”

„Cokolwiek. Mówię tylko, że nie mogłabym skrzywdzić Mace’a. Nie jestem pewna

czy istnieje ktoś, kto mógłby to zrobić.”

„I tu się mylisz. Jesteś jego słabością. Może nawet jedyną.”

Dez zagapiła się na Sissy Mae, z otwartą buzią. Kobita musi wąchać klej. Nie

uważała, żeby Mace miał jakieś słabości, a nawet jeśli, to ona nie mogła być jedną z nich.

„Słodziutka, nie wiem jaki stek bzdur ci nagadał, ale domyślam się, że Mace się mną

interesuje tylko dlatego, że mnie jeszcze nie przeruchał.”

„Przepraszam bardzo, kochana, ale będąc bezpośrednią – to właściwie gówno wiesz.”

Dez zamrugała zaskoczona. Tak po prostu, Sissy Mae przeszła z uroczej, delikatnie

wyrażającej się do wrednej ździry. „Słuchaj, Sissy…”

Sissy jej przerwała. „Ten facet doprowadzał mnie do szaleństwa historyjkami o twojej

dupie odkąd go znam. A znam go ponad dziesięć lat. Więc daj mi powiedzieć, bez obrazy, że
mam po dziurki w nosie słuchania o tobie. Zaufaj mi, jeśli Mace chciałby tylko cię
przeruchać, miałabyś już dawno stopy zadarte nad głową. On szuka czegoś więcej. Więc
przyszykuj się na niezła jazdę kochana.”

Sissy Mae obdarzyła ją uroczym uśmieszkiem i Dez znów poczuła tę potrzebę.

Potrzebę znalezienia wszystkich wyjść ewakuacyjnych.

„Co właściwie twoja siostra tam robi?”

„Mówi Dez, żeby żyła swoim życiem.”

Mace nie miał humoru. Sprawdził zegarek. Jeśli teraz wyjdą to będą w restauracji

trochę wcześnie, ale musi zabrać Dez z dala od tej dwójki. Przyznał sam przed sobą, że
Smith’owie stali się jego rodziną. Bo tylko rodzina mogła go aż tak martwić i ośmieszyć.

Sissy Mae przyciągnęła Dez naprzeciw nim. „Mace Llewellyn, bądź miły dla tej

kochaniutkiej. Uwielbiam ją!” Dez odsunęła się od Sissy i stanęła obok Mace’a.

Zniżył się i wyszeptał do ucha. „Wszystko w porządku?”

„Tylko trzymaj mnie z dala od twoich szurniętych przyjaciół.” Wymamrotała.

Mace pocałował ją w czubek głowy i skupił się na rodzeństwie.

„Balet? Co ja do cholery mam robić na balecie?” Odszczekał Smitty.

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

22

„Nie zapraszam cię Bobby Ray Smith. To dla mnie i dziewczyn, więc się odwal.” Z

tymi słowami Sissy Mae odeszła, dodając przez ramię. „Pa Dez. Miło było cię poznać.”

„Uh… ciebie też Sissy Mae.”

Ramiona Smitty’ego opadły. „No to nie mam nic do roboty.”

Z dzikim spojrzeniem, Dez złapała ramię Smitty’ego. „Możesz pójść z nami, na

obiad.”

O nie, nie ma mowy. „Nie, nie może.”

Dez spojrzała na niego. „Tak, może.”

„Nie , nie może.”

„Nie widzę żadnego problemu, mam tu swojego Suva, mogę nas tam zawieźć.”

„Smitty ma randkę.”

„Nie, nie mam.”

Mace zrobił krok w stronę Smitty’ego, ale Dez weszła między nich. „Masz do wyboru

Llewellyn. Albo Smitty idzie z nami, albo idziesz sam.”

Smitty wzruszył ramionami i powiedział. „Hej, nie chcę się nikomu narzucać.”

Mace spiorunował Smitty’ego wzrokiem. „Nienawidzę cię.”

„Spadaj Mace.” Dez obruciła się i wzięła Smitty’ego pod rękę. „Idziesz z nami

Smitty.”

„Skoro nalegasz.” Uśmiechnął się do Mace’a i całe ciało Mace’a spieło się w

potrzebie skopania tyłka Smitty’emu. „Gdzie planowaliście iść?”

„Van Holtz Steakhouse.”

Smitty zaczął się śmiać i nie mógł przestać. Tia. Nigdy nie przestanie. Mace Llewellyn

mógł uderzać na terytorium watahy, tylko z jednego powodu i tylko z tego jednego powodu.

Dez odsunęła się od mężczyzn. „Czy z tym miejscem jest jakiś problem, którego nie

znam? To znaczy, czy sikają tam do jedzenia, czy coś?”

„Nie. Nie.” Smitty oczyścił gardło. „Mają świetny, naprawdę świetny personel. I jeśli

lubisz krwiste steki, pokochasz to miejsce. Są tak świeże, jakby polowali na zwierzynę
każdego dnia.”

„Okej.” Mimo to Dez wyglądała na zaniepokojoną. „Pozwólcie mi kupić jeszcze kilka

talonów podarunkowych i możemy iść.”

background image

Tłumaczenie:

juliamiki

23

Mace przyglądał się jak podążała w stronę kas. Kiedy odeszła wystarczająco daleko,

złapał Smitty’ego za szyję, podniósł do góry i rzucił na podłogę. Klęknął na kolanie
przytrzymując go na podłodze. Tłum ludzi omijał ich z dala jakby się palili. Nikt nie był na
tyle odważny by wejść między nich.

Mace puścił gardło Smitty’ego i wstał. „Tak, żebyśmy mieli jasność.” Mace

uśmiechnął się szyderczo, ledwie się kontrolując.

Smitty zagapił się na niego, z trudem łapiąc oddech. „Tak. Mamy jasność.” Wstał.

Mace podążył za Dez.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
The Mane Event tłumaczenie rozdz 5
The Mane Event tłumaczenie rozdz 1
The Mane Event tłumaczenie rozdz 6
The Mane Event tłumaczenie rozdz 2
The Mane Event tłumaczenie rozdz 4
Mind the gap year tłumaczenie
Frederik Pohl Heechee 2 Beyond the blue event horizon
Pohl, Frederik Heechee 2 Beyond The Blue Event Horizon
stand in the rain text i tłumaczenie
One Republic All the right moves (tłumaczenie)
All the Rage T M Frazier Prolog i rozdz 1
E C Tubb Dumarest 26 The Coming Event
The SASSER Event History and Implications
Tłumaczenie The Vampire Diaries Hunters Phantom rozdz 15
Tłumaczenie The Vampire Diaries Hunters Phantom rozdz 17
Tłumaczenie The Vampire Diaries Hunters Phantom rozdz 30
Tłumaczenie The Vampire Diaries Hunters Phantom rozdz 18
Tłumaczenie The Vampire Diaries Hunters Phantom rozdz 25
Tłumaczenie The Vampire Diaries Hunters Phantom rozdz 22

więcej podobnych podstron