Janota E Obrazki z życia zwierząt

background image

Janota E.

OBRAZKI

z

ŻYC

I

A ZWIERZĄT



ŁOŚ.

Zwierzę, które obok zamieszczona rycina przedstawia , z potężnemi dłoniastemi rogami,

podobne do jelenia, należące też istotnie do tej rodziny zwierząt, zowie się łosiem. Widzimy je
napadnięte od wilków, ale jakoś wilkom nie szczęści się, chociaż ich jest kilku, jeden z nich
oberwał nawet porządne poczesne, że się aż powalił, a może już i nie wstanie więcej. Niewielu
z nas widziało wilka żywego, a zapewnie mało kto miałby ochotę spotkać się z nim w cztery
oczy, przynajmniej w zimie, gdzie wilk głodny, a więc też nie ma co żartować z nim. Zwierzę
zatem, które tak śmiało odmiata od siebie wilki, jak to widać na naszym obra- zeczku, pewnie
nie jest lada jakiem i lada czem. Tak też jest rzeczywiście.

Łoś jest największym z jeleni żyjących obecnie na ziemi; dorosły rogacz bywa 8 do 9 stóp

długi, do 6 stóp wysoki i waży 6 do 7 cetnarów. Jelenie są bar-
dzo kształtne, bardzo piękne zwierzęta. Łoś wszakże nie odznacza się pięknym kształtem,
owszem głowę ma •wielką, dobre 2 stopy długą, szyję grubą i krótszą od głowy, wargę górną o
jakie 3 cale dłuższą od dolnej i obwisłą, więc też przy każdem poruszeniu się zwierzęcia chełba
się jak płat miękkiej, wyprawnej skóry. Bajką atoli jest, jakoby łoś pasąc się, dla tejto długiej
wargi górnej nie mógł postępować naprzód, lecz musia kroczyć w tył. Bajkę tę pierwszy puścił
rzymski pisarz P

LINIUS W

pierwszem stuleciu po Chr., a odtąd obiegała ona nie zaczepiona od

nikogo prawie aż do końca zeszłego wieku. Jakoż w ogóle brednia, przesąd, zabobon,
przywidzenie i wszelka nieprawda daleko prędzej i łatwiej znajdują wiarę i szybciej
rozszerzają się, aniżeli prawda. Czy może dlatego, że światło razi, a prawda światłem, a
człowiek nie dla prawdy stworzony? Co do łosia, prawdą wszpkże jest, że dla krótkiej szyi a
wysokich nóg pasąc się, przednie nogi bierze nieco pod siebie i w tył, ujmując im nieco
długości temto skośnem stawianiem ich. Oczy ma łoś małe z ciemno brunatną tęczówką,
poziomą źrenicą i mętuem białkiem, uszy dosyć długie, szerokie, kończyste, grzbiet nieco
spadzisty, w łopatkach bowiem blisko o 4 cale wyższy, niż w tyle, ciało w pachwinach wklęsłe,
nogi wysokie i silue z racicami długiemi, ogonek króciuchny, bo nie dłuższy jak ‘i '/

2

do 3 cali,

na końcu czarny, po bokach białym włosem obrosły, pod spodem goły. Włos na łosiu nie jest
gęsty; spodni czyli puch jest

background image


krótki, cienki, brunatno szary, wierzchni jest sztywny, długi, ale kruchy; najdłuższy jest na
karku i łopatkach i tworzy tutaj grzywę do siedn.iu cali długą, jak to widać na naszym obrazku,
a u rogacza pod szyją brodę. Na innych częściach ciała włos bywa do 3 cali długi.
Szczególnym sposobem włosy na brzuchu układają się z tyłu ku przodowi. Pojedyncze włosy
nie są jednej barwy, są białawe, rudawo szare i czarne, wszakże rozrzucone dosyć regularnie
po ciele, jednostajne sprawiają ubarwienie. Od czerwca do września łoś jest czarno brunatny,
spód ciała i wewnętrzna strona nóg są białawo popielate, obwódki oczu popielate, okolenie ust
żółtawo brunatne; w zimie, od października do marca, ubarwienie jest jaśniejsze, brudno
popielate i ciemnieje od kwietnia do czerwca.

U młodego jelonka czyli rogacza niedługo po przyjściu na świat tworzą się nad oczyma

guzki, które aż do września wyrastają na cal wysoko. Z nich tworzą się różyczki. W drugim
roku wyrastają przy dobrej paszy blisko na stopę długie rogi bez odnóg, które w kwietniu lub z
początkiem maja trzeciego roku po pierwszy raz się zrzucają. Nowe rogi tego, tj. trzeciego lata,
mają już soszki. W tym, tj. w trzecim roku, tworzy się także mały łałok, który u starych
samców dochodzi 7 cali długości. W czwartym roku soszki grubieją albo krótkie odnóżki,
których liczba dochodzi do sześciu, rozrastają się w szerz. Czwartego roku rogi zrzucają się z
początkiem kwietnia, piątego roku w marcu, a nowe rozra

background image


stają się w płaską szuflę, która stroną wypukłą zwrócona na zewnątrz i w tył, staje się coraz
szerszą i palcza- sto wyszczerbia się. W szóstym roku zrzucanie rogów ma miejsce w lutym, a
u nowych szuflastych rogów są cztery do sześciu końców. Stare łosie wreszcie zrzucają rogi od
grudnia do marca. Głębokie wcięcie rozdziela szuflę na dwie nierówne połowy, z których
dolna jest mniejsza. Ilość gałęzi wyrastających na brzegu szufli dochodzi do czternastu,
czasem do dwudziestu, a nawet dwudziestu ośmiu. Rogi lata następującego nie zawsze bywają
cięższe od rogów roku poprzedzającego i nie zawsze odznaczają się większą liczbą gałęzi.
Zależy to od roku, tak samo jak przyrost drzewa nie każdego roku jest jednaki, ale raz
bogatszy, drugi raz skąpszy. Waga rogów łosia dochodzi czasem 30 do 40 funtów. Tento ciężar
sprawia zapewnie, że łoś głowę trzyma nisko i chodzi jakby zgarbiony.

W puszczach pruskich, jakoto w kapornskiej (na zachód od Królewca nad zatoką kurońską)

i ibenhorstskiej (pod Kłajpedą) spostrzeżono, że łosie nie mają obecnie już tak tęgich rogów,
jak je miewały dawniej. Ważą one zazwyczaj 18 do 20 funtów i mają 10 do 14 gałęzi.
Litewskie i polskie bywały większe. Prawa szufla pięknych rogów ważących 27 funtów o 13
gułęziach miała 3' 7‘/

4

" długości, 2'5" szerokości, dolny brzeg był l

1

/*" gruby, a rączka miała

7" obwodu. Jak u innych zwierząt, tak i u łosia róg prawy i lewy często nie miewa ani tej samej
wagi, ani tych samych roz

background image


miarów. Przyczyną tego zeszczuplenia rogów u łosiów ma być skąpsza pasza. I w Tatrach
kozice na biednej paszy niklejsze mają rożki. Rogi skamieniałe, wydobyte tu i owdzie z ziemi,
odznaczają się potężnemi szuflami. Jakośto niejedno na tej ziemi karleje* Młody róg po-
wleczony jest czarno szarawą błoniastą powłoką, którą zwierzę w jesieni, w drugim roku w
wrześniu, później w sierpniu ściera. Róg otarty młodego łosia jest jasno brunatny, starszego
mniej lub więcej ciemno brunatny. Nim rogi zupełnie odrosną, trzymają się łosie najchętniej
miejsc oparzelistych, otwartych i wysoką trawą zarosłych. Do ocierania rogów wyszukują
sobie smolne śmigłe drzewka. Czynność ta odbywa się w przeciągu kilku godzin. Łoś nie zjada
wszakże zdartej z rogów błonki, jak to czyni jeleń.

Krowa jest mniejsza od rogacza, bezrożna, racice ma węższe i dłuższe, ratki krótsze i mało

co zwrócone na zewnątrz, włos pod gardłem krótszy, u wymienia cztery sutki.

Z jakie pięćdziesiąt lat przed narodzeniem Chrystusa Pana Rzymianie dowiedzieli się o

łosiu. Sławny ich wódz Cezar zawojowawszy Galią (dzisiejszą Francyą), słyszał tutaj o łosiu
zamieszkującym lasy niemieckie po wschodniej stronie Renu, i rozmaite o nim brednie w
pamiętniku swoim o wojnie prowadzonej w Galii przekazał potomności. Otóż, powiada on, że
łoś podobny jest do kozy co do kształtu i ubarwienia, jakkolwiek większy

)

że nie ma rogów, a

nogi ma bez przegubów, więc nie

background image


dające się zgiąć, chcąc spać opiera się o drzewo, albowiem położyć się nie może, a gdy
przypadkiem upadnie na ziemię, nie może powstać. Więc myśliwi wypatrzywszy drzewa, o
które się opierają łosie odpoczywające, podkopują je albo podcinają, ażeby się wywróciły wraz
z łosiem opierającym się o nie. I te brednie daleko się rozszerzyły. Słyszałem je nieraz w
dzieciństwie od babki mojej, która ani słyszała o Cezarze.

Trzysta lat później (między r. 238 a 244 po nar. Chr.) sprowadzono dziesięć żywych łosiów

do Rzymu. Były to zapewne pierwsze, które tam widziano, a cesarz Aurelian (270—275)
odprawiając wjazd tryumfalny do Rzymu, łosie też przed sobą prowadzić kazał.

W północnych Niemczech w torfiskach, mianowicie w Brunszwiku, Hanowerze, na

Pomorzu i indziej, znajdują dosyć często rogi łosiów, toż samo w Anglii i Fran- cyi, co jest
dowodem, że w tych okolicach łosie niegdyś żyły; w dziesiątym wieku wspominają łosia w
Belgii nad rzeką Skaldą

1

, a w Holandyi nad Wedrem". Według rozkazu cesarza niemieckiego

Otona I z r. 943 w puszczach drenckich (w Holandyi) bez pozwolenia biskupa tamecznego nikt
nie śmiał polować na jelenie, niedźwiedzie, sarny, dziki i łosie. Było to oczywiście zabawką
samego księdza biskupa. Ten sam zakaz znajduje się także w przywilejach cesarzów Henryka
H z r. 1006 i Konrada II z r. 1025. W dwieście lat później łoś

') Schelde.

5

) Yechte.

background image


w Niemczech był już bardzo rzadki, a we wielu okolicach wcale go nie było. We Węgrzech i w
Sławonii w wieku dwunastym miał się znajdować w dosyć znacznej liczbie. Przetrwał dotąd w
Prusiech wschodnich. Wedłud listu biskupa pomezańskiego do wielkiego mistrza
krzyżackiego z r. 1488 w obrębie tego biskupstwa było wówczas jeszcze wiele łosiów. W
zeszłym wieku atoli i w Prusiech wschodnich liczba ich znacznie zeszczuplała. Szalone
polowania, na których naganiano je w wielkiej liczbie w miejsca sieciami osaczone, były
główną tego przyczyną. Odbywano je w sierpniu. Jedno takie polowanie miało miejsce 1698 r.
w Galindyi w puszczy johannibburskiej przy zjeździe króla polskiego Fryderyka Augusta II z
elektorem pruskim Fryderykiem III w Johannisburgu. Podobne polowanie wyprawił król
pruski Fryderyk I (1701—1713) carowi Piotrowi w puszczach kapornskiej i fiszhauzeńskiej,
na którem kilkaset łosiów ubito strzałami. W r. 1718 król Fryderyk Wilhelm I na polowaniu w
tych samych lasach dał ubić 40, a w r. 1731 znowu 56 łosiów. W roku 1772 ubito ich
dwadzieścia kilka. Moskale bawiący w tych stronach w czasie siedmioletniej wojny
(1756—1763) przyłożyli się też gorliwie do tego ubytku, a łosie byłyby tam już w zeszłym
wieku wyginęły, gdyby sam król Fryderyk II nie był temu zapobiegał. Jakoż wnet po
ukończeniu rzeczonej wojny rozporządzeniem z 13 lipca 1764 polecił na wniosek łowczych
królewskich wszystkim urzędom, ażeby stosownemi przedstawieniami nakłaniały szlachtę?

background image


której służyło prawo polowania na łosie, do zupełnego powstrzymania się od tych polowań aż
do św. Michała 1767 r., a Fryderyk Wilhelm II (1786—1797) kazał ponownie oszczędzać je
przez lat sześć, z tern wyra- źnem oświadczeniem, ażeby nawet do kuchni królewskiej nie
dostarczano ich przez ten czas. W r. 1837 znajdowały się łosie w powiecie gumbińskim w
dzielnicy skaliskiej', w powiecie królewieckim w następujących dzielnicach: Taberbriick

2

,

Ramuk

3

, Gutstadt, Saklowa

4

, Gauleden

5

, Fritzen

6

, Margen i Błudowo

7

, Nemonin, Ibenhorst,

Liput, Wintaim, Lókerort, Wirszup i Ber- syn

8

. W tychto stanowiskach było przed trzydziestu

laty jeszcze do 450 łosiów. Atoli 1848 r. i •ft następne lata znowu tak szalenie na nie polowano,
że już tylko 16 sztuk pozostało. Powstrzymano wreszcie tę bezecną zabawę, a teraz jest do stu
łosiów w puszczy królewskiej ibenhorstskiej pod Kłajpedą

9

.

Nie potrzeba na to wielkich dowodów, że w ogóle łatwiej niszczyć, niż tworzyć, łatwiej

burzyć, niż odbudować, łatwiej zwierzę w okolicy jakiej wytępić, ani
') Skallischen nad rzeką Angerapp pod Angerburgiem.

2

) Pod

Osterode nad Drwęcą.

3

) Pod Allensteinem.

4

) Pod Bischofs-

burgiem.

5

) Około 3'/, mili od Królewca Da wschód na

południowym brzegu Lipczy (Preglu).

6

) Pod Królewcem.

7

) Nad zatoką winidzką (Laeus Venedicus, Frische Haff, zatoka nowa, fryska?).

8

) Wad zatoką

kurońską, ostatnie
sześć między wsiami rybackiemi Skirwit i Tawe.

9

) Memel

nad szyją zatoki kurońskiej.

background image


żeli je znowu przyswoić. I dzieje łosia dostarczają na to przykładów. Po wytępieniu jego w
Niemczech już w 12 wieku, jak powyżej powiedziano, w siedmuastym i ośmnastym starano się
znowu zaprowadzić go tu i owdzie. W r. 1680 elektor brandeburski Fryderyk Wilhelm kazał
kilka łosiów sprowadzić z Prus wschodnich do zwierzyńca berlińskiego, a potem w celu
rozmnożenia ich rozpuścić je w lasach Marchii nowej i elektoralnej. Rozporządzeniem z 24
maja 1681 zakazał uszkadzania i zabijania tych zwierząt pod karą 500 talarów. W r. 1717
sprowadzono do Potsdamu 20 cieląt także z Prus wschodnich a daniele z Anglii. Ale się nie
obstały przed złodziejami. Fryderyk August II sprowadził łosie z Polski do Saksonii. I te nie
obstały się. Ostatniego z nich zabito 1746 r.

W obrębie Królestwa polskiego pokazuje się łoś pojedynczo w Augustowskiem, dokąd z

Prus wschodnich zagląda, tudzież po wschodniej stronie rzeki Buga, przybywając w te strony z
puszcz poleskich; stale utrzymuje się jeszcze w wielu miejscach na Polesiu, lecz nigdzie już nie
jest licznym. Na Litwie żyje w puszczy białowiezkiej. Ale biada mu, skoro się tylko stamtąd
wychyli. Tak np. na polowaniu u hr. Pawła Scipiona
19 listopada 1869 r. w Soliborzu w powiecie włoda- wskim (w Lubelskiem) ubito trzyletniego
łosia, przybysza może z rzeczonej puszczy. W ziemiach moskiewskich w zeszłym wieku były
te zwierzęta dosyć pospolite na całej przestrzeni między morzami Czarnem, Białem i

background image


Kaukazem, aż car Paweł I (1796—1801) wpadł na myśl strojenia konnicy swojej w spodnie i
kaftany (ko- lety) ze skóry łosiej, jak to i Szwedzi czynili. Tak wytępiono łosie w Moskwie.
Znajdują się jeszcze, acz rzadko, w Finlandyi i innych ziemiach nadbałtyckich należących do
dzierżaw moskiewskich. W Szwecyi i Norwegii łoś nie zachodzi dalej jak 70 mil na północ od
Stokholmu; w południowej Szwecyi, gdzie przed stu laty (1757) jeszcze żył, teraz go już nie
ma. W Szwecyi od r. 1836 prześladowano go zapamiętale. Wyprawiano wielkie polowania, a
to właśnie w sam czas, gdy krowy były cielne, a bito, co się nawinęło i gdzie się nawinęło,
otóż, postępowano sobie z łosiami kubek w kubek w ten sam sposób, jak do samej prawie je-
sieni 1869 r. z kozicami tatrzańskiemi w Zakopanem, w czem wszakże jest przecież ta jeszcze
różnica, że łoś może być uważany za szkodnika, kozica żadną miarą, że łosia w Szwecyi nikt
nie brał w obronę, a u nas przemawiano gorąco za oszczędzeniem niedotę- pionej garstki kozic,
że w Szwecyi nikt nie udawał, jakoby chciał oszczędzać łosia, a u nas zaś udawano to z urzędu
i nie z urzędu, i z zaciętością nie dającą się ani pojąć ani wytłumaczyć, starano się zabić każdą
kozicę, o której tylko zasłyszano. Kogo rzecz ta obchodzić może, niechaj się zapyta o kozice
zeszłoroczne w Giewoncie, a po nici dojdzie kłębka. Wszakże niechaj nie pyta tych, co własny
w tem mają interes udawać przed nieświadomymi rzeczy, że w Tatrach już tyle

background image


kozic, co owiec na lada którym szałasie, i że kozły same się już zabijają, i którzy tego kłamstwa
zamierzyli użyć przeciw prawnie obowiązującej uchwale sejmowej, ochraniającej kozic. I ci
należeli do wrzeko- mych obrońców kozic. Ale niechaj pierwej okażą kozły, które się w
Tatrach same zabiły. Zresztą jeżeli w Tatrach jest wszystkiego razem pięćdziesiąt kozic, to do-
brze; przy dotycliczasowem gospodarstwie za lat dziesięć z pewnością nie będzie ani jednej, bo
kozice nie mnożą się tak, jak myszy.

Lecz wróćmy do łosia. Czy w Szwecyi powstrzymano się później w szalonem wytępianiu

łosiów, nie wiem. Inaczej ma się rzecz w Norwegii. Kto tutaj bez pozwolenia zabije łosia, płaci
60 talarów kary. Łoś żyje także w lesistych okolicach Syberyi, nie zachodząc jednak do
KamczatH; nad Jenisejem między niższą a wyższą Tunguską już rzadko się napotyka,
liczniejszym jest w górach stanowojskich i nad Amurem.

I u nas żyły niegdyś łosie; w pierwszej połowie zeszłego wieku (1730) było ich jeszcze

kilka w puszczy niepołomickiej; róg znaleziony w Olszaniku (w Sambor- skiem) świadczy, że
i w tej okolicy kiedyś żyły te zwierzęta, a włości Losiacz (w powiecie borszczowskim), Losie
(w sądeckim i gorlickim), Losiniec (w tureckim) niezawodnie po nich nazwę wzięły.
Ostatniego łosia w Galicy i zabito 1760 r.

Łoś żyjący w Ameryce północnej różni się nieco od europejskiego, mianowicie rogi ma

większe, do 32 cali

background image


długie, a 13‘/

#

szerokie, i cięższp, ważące 50, 60, niekiedy nawet 75 funtów, szufle głębiej

wcięte z sochą nad- oczną, gałęzi u rogów niekiedy 28, na łałoku włos mniej bujny, ubarwienie
w ogóle ciemniejsze. Rogi zrzuca w styczniu lub lutym, a jeżeli zima ostra, dopiero w marcu.
Liczba łosia, jak wszelkiej zwierzyny, zmniejsza się tutaj szybko, a w wielu okolicach już go
wytępiono. Że dzikim, t. j. Indyanom, nie śniło się dotąd
o żadnem porządnem czyli uporządkowanem polowaniu, rozumie się samo przez się.

Łoś przebywa w dzikich, samotnych puszczach, obfitujących w oparzeliska i nieprzystępne

moczary. Od kwietnia do października trzyma się okolic niżej położonych i podmokłych, na
jesień i zimę szuka stanowisk wynioślejszych, nie narażonych na wylewy i nie pokrywających
się lodami. W czas spokojny i pogodny bawi w lesie liściastym, w czas słotny, mglisty i gdy
śnieg pada, przenosi się w gęstszy las szpilkowy. Niepokojony lub gdy mu nie dostaje
żywności, dogodniejszego szuka stanowiska.

Głownem pożywieniem łosia są w lecie liście i młode latorośle, w zimie kora i gałązki

wierzb, osiny, olszy, jesionu, klonu, brzozy, jarzębiny, lipy, dębu, grabu, pączki sosny i
świerka, jagody jarzębiny, z biedy także wrzos, dopóki kwitnie, Żórawina i kruszyna. Mając w
bliskości pola, nawiedza je z wiosną i spasa zboże, nim się kłos wysypie, młodą nać kartofli,
groch, tatarkę, także i len. W pobliżu boru błudowskiego mu

background image


siano nocami strzedz pól od nawiedzających je łosiów, co atoli nie było rzeczą zupełnie łatwą,
noc bowiem czyni te zwierzęta śmielszemi. W jesieni zagląda łoś czasem w nocy do ogrodów
wiejskich, położonych w pobliżu lasu, racząc się kapustą i liśćmi czereśni. W Mar- gen
spostrzeżono to nieraz. Cienkie drzewka łoś nagina, zakładając na nie głowę tak wysoko od
ziemi, jak tylko sięgnąć może, poczem je całkiem odziera z kory i gałązki ogryza. Od tegoto
naginania drzewek ma łoś pod szyją sierść wytartą. Niejedno drzewko złamie przytem, zwykle
około pięciu stóp nad ziemią. U starszych drzew przegryza korę blisko ziemi i zdziera ją
pasami z dołu w górę do wysokości dziesięciu stóp i więcej. Tym sposobem zrządza w lasach
szkodę. W borach podmokłych i obfitujących w drzewinę liściastą szybko rosnącą, w
okolicach lesistych, rzadko zaludnionych. w których drzewo nie ma wielkiej wartości, ta
szkoda staje się mniej dotkliwą, i tutaj należałoby łosia choćby w niewielkiej liczbie chronić od
zupełnej zagłady. Z tych te£ powodów profesor królewiecki Bu

JAK

w ciekawem i pouczającem

pisemku swojem o łosiu

1

przemawiał za ochranianiem tego zwierza w borach królewskich

Prus wschodnich. Długa, cliełbająca się warga górna przeszkadza łosiowi w skubaniu krótkiej
trawy, jak się o tem przekonano w zwierzyńcu hambur- skim, nawet zżętą i na ziemię
porzuconą paszę niewy-
') Naturgeschichte des Elchwildes oder Elens. Königsberg, 1837.

background image

godnie mu było podejmować. Przy zrywaniu liści, gałązek, pączków i odzieraniu kory warga ta
nic mu nie wadzi. Spasa też trawy wysoko rosnące, np. mannę jadalną'. Knieci błotnej i bagna
świuiego (rozmarynu leśnego) nie jada, jak niektórzy pisarze twierdzili; w lasach
ibenhorstskich i błudowskich nie spostrzeżono tego. Więc też nie jest prawda, jakoby
zaciekłość łosia podczas rui pochodziła z pożywania bagaa świniego. Zresztą jest to roślina
jadowita i mocno odurzająca, której tu i owdzie bezsumienni piwowarzy dodają do piwa,
dogadzając wszystkim, co lubią się upijać. O łosiu z pewnością powiedzieć można, że nie
posiada tej szlachetnej skłonności. Przychodzi mi tu na pamięć tak często używane u nas
przysłowie: Spić się jak bydlę. Przysłowia mają być wyrazem praktycznej, tj. na do-
świadczeniu opartej mądrości ludu. Gdyby się atoli znalazło więcej takich przysłów, jak
powyższe, wypadałoby podzielić je na dwa działy, z których jeden obejmowaćby winien
przysłowia, będące wyrazem nie- rozumu i uprzedzenia, że nie powiem jeszcze czegoś
gorszego, nie opartego na żadnem doświadczeniu. Łoś nie lubi szukać pożywienia w miejscach
odległych od zwykłego stanowiska swego, i wraca do niego, jeżeli go konieczność zmusza do
oddalania się. Wszakże niepokojony i prześladowany opuszcza je całkowicie, mianowicie
jeżeli na nowem stanowisku znajduje dostateczną
') Glyceria fluiłans.

background image


żywność. Gdzie ma spokój, tak dniem jak i nocą chodzi za pożywieniem, gdy mu do tego
przyjdzie ochota, gdzie zaś od ludzi lub bydła nie ma dosyć spokoju, dzień przepędza w
gąszczu i między moczarami, a w nocy dopiero idzie się paść. Najadłszy się, kładzie się, od-
poczywa i przeżuwa.

Ruchy łosia są ociężałe, chód zwyczajny jest powolnym krokiem, zamieniającym się w

rączy bieg, gdy go wzrok lub słuch ostrzeże o jakiem niebezpieczeństwie. Wówczas daje się
słyszeć osobliwy chrzęst czyli łuskanie, powstające z uderzenia o siebie racic przy szybkiem
podnoszeniu nóg. Łoś nie bieży atoli długo, nawet gdy do niego strzelono a chybiono, nie
uchodzi daleko, lecz uszedłszy kawałek, zatrzymuje się, a czasem nawet staje. Niektórzy
twierdzą, jakoby łoś w chyżym biegu trzymał nos wysoko do góry a rogi w tył i prawie
poziomo, i wówczas nie widząc gruntu pod nogami, potykał się niekiedy i nawet upadał, a
chcąc znowu powstać, osobliwym sposobem drgał nogami, a mianowicie tylne pchał daleko
naprzód, czem chciano wytłumaczyć starą bajkę, jakoby łoś cierpiał padaczkę. Inni wszystko
to podawają w wątpliwość, gdyż nowsze- mi czasy badający życie i obyczaje tego zwierzęcia
na wolności, nic z tego wszystkiego nie spostrzegli, owszem twierdzą, że łoś upadłszy, szybko
się zrywa, nie szamocąc długo nogami. Łosia rozpędzonego nic nie zdoła wstrzymać, ani
gąszcz, ani rzeka lub jezioro jakie, ani moczar. Idąc po mokrym gruncie rozkłada racice, jak

background image


ren na grząskim śniegu, ażeby dla stopy szerszą zyskać podstawę. Na gruncie grząskim nie
mogącym go utrzymać, opowiadano, że przysiada, przednie nogi wyciąga prosto przed siebie i
przytrzymując się racicami a popychając nogami tylnemi, przebywa trzęsawisko. W bagnie
rozrzedłem ma się kłaść na bok i ruchami nóg podobnemi do wiosłowania posuwać się
naprzód. Nowsi badacze, opierający się na spostrzeżeniach czynionych w borach pruskich,
mianowicie profesor B

UJAK Z

Królewca, wręcz temu zaprzeczają. Dostawszy się łoś do

grząskiego i zbyt głębokiego bagna, pomaga sobie, jak może, a w borach margeńskim i
ibenliorstskim, zdarzyło się kilka razy, że łosie ugrząznięte w głębokich rowach torfiastych i
moczarach linami wydobywano, aby nie zginęły w błocie. Zresztą łoś wybornie pływa.
Widziano go nieraz płynącego przez jezioro angerburskie na ostrów prystangski w temżc
jeziorze, a nawet z puszczy fisz- hauzeńskiej miały łosie przepłynąć do Braniboru przez zatokę
winidzką, mającej w tem miejscu naprzeciw ujścia rzeki Lipczy do 1

1

/

2

mili szerokości. Przez

Lipczę pod Królewcem puszczają się nawet cielęta. W dni gorące łoś idzie do wody albo do
młaki jakiej, aby mieć spokój od owadów. Niektórzy mówią, że się kładzie do wody, inni, że
tylko stoi w niej. Na lodzie wielka mu bieda, a gdy upadnie, trudno mu powstać.

Słuch i wzrok łoś ma doskonały. Dostrzega natychmiast najlżejszego poruszenia liści.

Spoczywające łosie zrywają się za najmniejszym szelestem. nie uciekają

background image


wszakże zaraz, lecz szukają pierwej nieprzyjaciela oczyma i węchem. Zobaczywszy
zbliżającego się człowieka, umykają tak długo, aż im się zdaje, że uniknęły niebezpieczeństwa.
Mniej doskonałym ma być węch ich.

Uzdolnienie umysłowe łosia nie jest znakomite, jest powolny, ociężały, obojętny,

bojaźliwy, lękliwy, a nie ostrożny, i głupowato śmiały, pamięci nie ma bystrej, złośliwy, a
czasami rozjusza się jak byk. Stary łoś zamknięty w miejscu ciasnem, wpada w szaleństwo,
tłucze i druzgoce wszystko na około siebie. Zdarzyło się już kilka razy (16 sierpnia 1597, 1656
i w lipcu 1681), że łosie spłoszone zapędziły się aż na przedmieścia Królewca. Przed
kilkudziesięciu latami widziano zbłąkanego łosia w Fiszhauzen, a inny przyszedł na boisko we
wsi Barwalde, co przecież nie świadczy o wielkiej ostrożności jego. Na wiosnę jest płochszym,
aniżeli w jesieni, gdzie też łatwiej zbliżyć się do niego, szczególnie na koniu, na wózku lub
saniach. Napadnięty, mianowicie zraniony, lub gdyby mu zabrano cielę, broni się z wielką
odwagą, bodzie i kopie, i nie boi się już ani psów ani człowieka.

Łoś jest mieszkańcem i synem samotnych puszcz, w których nie wiele zwierząt szkodzić

mu może. To właśnie zdaje się być przyczyną obojętności jego na wszystko, co go otacza.
Między sobą żyją łosie w zgodzie i towarzysko z wyjątkiem czasu rui. Stare i młode rogacze,
krowy, jałówki i cielęta, wszystko to trzyma się zwykle razem. Gdy się zbliża czas rui, łączy
się
Obr. z życia zwierząt II.
2

background image


niekiedy kilka rodzin w stadko złożone czasem z 15 do
20 głów. Rodzina składa się z krowy, dwóch cieląt, dwóch młodych rogaczów i dwóch
jałówek.

Ruja zaczyna się z końcem sierpnia i trwa do końca września. W Syberyi czas godowy

przypada nieco później, na wrzesień i październik. Wówczas rogacze zacięte staczają z sobą
walki, i nawet dla człowieka stają się niebezpiecznemi, chociażby ich wcale nie napastowano.
Z miłości łoś szaleje. Zdarza się mu. to atoli zawsze tylko raz na rok, podczas gdy niektóre inne
istoty ziemskie popadłszy raz w ten szał, już się nigdy nie mogą wydobyć z niego. Skoro ten
czas nadejdzie, rogacze szukają krów i zganiają ich po kilka razem. Jeżeli ich jest za mało,
zdarza się, że kilka samców
o jednę ugania się krowę. Wówczasto zdarzają się między niemi wspomniane walki. Samce
słabsze, zmuszone do ustąpienia i szukające krów jeszcze luźnych, gonią jak szalone,
przeprawiają się przez rzeki i jeziora i wpadają nawet wbrew zwyczajowi swemu do okolic
zamieszkanych, a że przez ten czas nie wiele myślą o jedzeniu, więc też bardzo chudną. Piją
wszakże dla ochłodzenia się. Parzenie odbywa się szybko i w krótkim czasie powtarza się kilka
razy. W borach margeńskim i ibenhorstskim w czasie rui łosiów spostrzeżono tu i owdzie dołki
w ziemi, na jednę stopę głębokie, a półtorej do dwóch stóp szerokie. Takie same dołki
znaleziono także w ogrodach nawiedzanych od łosiów. Powstania i przeznaczenia ich dotąd
nie docieczono.

background image


W tym też czasie daje się słyszeć przerywany, beczący ryk samców. Kiedy indziej nie odzywa
się łoś i nie słyszano dotąd żadnego głosu u niego, ani smutku ani trwogi. Dawniej pleciono, że
wydaje głos tak płaczliwy i żałosny, jak gdyby dziecko jakie kwiliło.

Krowy są 36 do 40 tygodni cielne, cielą się bowiem w drugiej połowie maja i w czerwcu (w

Europie). Gdy się zbliża czas cielenia się, szukają sobie w puszczy miejsc samotnych,
oparzelistych i zacisznych i tutaj rodzą pierwszy raz jedno, później pospolicie dwa cielątka,
zazwyczaj parkę, tj. jelonka i cieliczkę, rzadziej dwa jelonki lub dwie cieliczki. W puszczach
pruskich (błu- dowskiej i ibenhorstskiej) długoletnie doświadczenia nie wykazały ani jednego
porodu trzech cieląt od razu, jakkolwiek w puszczacli litewskich ma się to niekiedy zdarzać.
Trojaki atoli mają być słabowite i nie długo chować się. W ogóle rodzi się więcej jelonków niż
cieliczek. Krowy cielą się zazwyczaj leżąc, niektóre stojąc, jużto zupełnie spokojnie, już też
postękując. Młode nie są plamiste, jak młode jelenie, daniele i sarny, lecz jednostajnie rudawo
brunatne. Zaraz po ich przyjściu na świat matka je oblizuje i wstaje, jeżeli się cieliła leżąc. Już
w pół godziny po przyjściu na świat cielątka usiłują wstać. Nie mając jednak dosyć siły, jakby
pijane zawracają głową, a matka pyskiem naprzód je popycha. To niedołęstwo nie trwa
wszakże długo, po trzech lub czterech dniach już chodzą za matką. W pierwszej dobie matka
rzadko od nich o cicho-

background image


dzł, lecz pozostaje przy nich. Ssą stojąc, prawie aż do najbliższej rui i dopóki matka nie straci
mleka. Twierdzą niektórzy, jakoby cielęta podrósłszy klękały przy ssaniu albo nawet kładły się
na ziemię. W puszczach, pruskich nie dostrzeżono tego.

Krowa obchodzi się z cielętami z jak największą miłością. Za każdym szeletem lub za

zbliżeniem się nieprzyjaciela cisną się do matki, która ich też odważnie broni. Niektórzy
utrzymują, iż młode pozostaje przy matce i da się chwycić, gdyby ją ubito. Inni wątpią o tem,
bacząc na bojaźliwość wrodzoną łosiom. To jednak ma być prawdą, iż w razie zabicia czyto
matki, czy też cielęcia, zwierzę pozostałe przy życiu nie uchodzi zaraz z miejsca
niebezpiecznego, lecz czas jakiś śledzi w pobliżu, skąd nieszczęście nadeszło. Raz cielę
wypłoszone na otwarte pole w obrębie puszczy margeńskiej poszło na powrót do boru za
człowiekiem, który je spostrzegł, i ledwo je zmuszono do pozostania w lesie.

Jałówki biegają się w trzecim roku, przy obfitej paszy niekiedy już w połowie drugiego,

przy skąpem pożywieniu czasem dopiero po czterech latach. Zdarza się też, że ta lub owa
krowa jednego lata nie biega się, albo wnet po parzeniu się pomiata, albo dla braku ro- gaczów
nie zostaje zapłodnioną, albo dla wady jakiej jest niepłodną. Takie krowy więcej od innych
tłustnieją.

Łoś dorasta zupełnie w piątym roku; wtedy też nabiera ciała i tłuścieje przy dostatecznej i

dobrej paszy,

background image


•wszakże nigdy tak bardzo, jak jeleń lub daniel. Łoś mający 20 do 25 funtów łoju jest już
bardzo tłusty. Rogacze są najtłustsze w połowie sierpnia, krowy w październiku. Według
dociekań przyrodnika W

ANGENHEIMA

przeciętna waga dorosłego łosia bez wnętrzności po

zważeniu sześciu sztuk czyniła 529V

2

funtów, tęgiej krowy 446 '/“ f., jałówki lub rogacza

mających 2

1

/

2

roku 327

3

/

4

f- Przypuściwszy, że na wyciekłą krew i wnętrzności przypada */

4

wagi całego zwierzęcia, zatem ważyłby dorosły rogacz 662, krowa 558, jałówka lub śpiczak
410 funtów. Co więc niedawno temu

1

rozgłoszono o zabitym w Soliborzu trzechletnim łosiu, iż

ważył 900 funtów, nie jest podobnem do prawdy. Co dopiero urodzone cielę po starej, tęgiej
krowie waży 20 do 25 funtów, w pięciu tygodniach przy dobrej strawie 50, a po roku 120 do
140 funtów.

Według dokładnych spostrzeżeń wiek łosia ma sięgać nie wyżej jak 16 do 18 lat. W

puszczy ibenhorst- skiej widziano atoli łosie, które od starości chromały i siwe miały głowy.
Gdzie liczba ich jest znaczna, tam umiera ich co rok kilka śmiercią naturalną. W puszczy
margeńskiej dostrzeżono takiego wypadku. Zarazy dziesiątkujące rogaciznę zdają się
równocześnie pojawiać i między łosiami. Spostrzeżono to 1752 w Inflantach. Wiele łosiów
ginie na suchoty. Czasami zapadają na biegunkę i giną. Stało się to np. 1825 w puszczy iben-

') Czas z 27 listop. 1869.

background image


liorstskiej w skutek długo trwających wylewów i wyłącznego żywienia się wówczas łosiów
pączkami sośniny, jak utrzymywano. Niekiedy cierpią łosie na puchlinę i wrzody w gardle,
które pękają i o śmierć je przyprawiają. Po tęgiej i w śuieg bardzo obfitej zimie z r. 1828 na
1829 nastąpiły na wiosnę wylewy. Wtedy zginęło w puszczy ibenhorstskiej także do 80 łosiów.

Młodo schwycone łosie można oswoić, jakkolwiek wychowanie ich jest nader trudne. Już

w wieku szesnastym jest wzmianka o młodych łosiach oswojonych. Tak J. Merlin, biskup
sambijski, miał w Królewcu młodego łosia oswojonego, który grzejąc się w zimie u czeluści
pieca, kożę sobie opalił i w skutek tego umarł. W stadninach królewskich we wschodnich
Prusiech zajmowano się tem przez dłuższy czas, ale bezskutecznie.

Młodziutkie łosiątka mające zaledwo kilka dni przysądzano do krów, z któremi też na

paszę chodziły. Gdy im słońce zanadto dogrzewało i bąki ciąć zaczęły, uchodziły do stajen. Aż
do jesieni nietylko ssały, ale jadły trawę i młodą wierzbinę, niemniej liście i gałązki innych
drzew liściastych. W stajniach zakładano im uździe- nice i wiązano jak krowy. W zimie
dawano im także owies i siano, co im bardzo służjło. Atoli mimo wszelkich starań drugiego
lata zaczęły chudnąć i słabnąć, i umierały już w tym lub najdalej w trzecim roku. Hr. M

ELLIX

opowiada jednak, że widział trzechletnie łosie tak łaskawe, że je na uździenicy z Moskwy
przyprowadzono do Niemiec. Do jazdy wierzchem, ciągnienia lub

background image


noszenia łosie chowane nie dały się przyzwyczaić, W Szwecyi miało się to jednak udać i tutaj
od młodu chowane łosie zaprzęgano do lekkich sanek. Zaprzęgi te miały być bardzo dobre, bo
łosie robiły dziennie 20 do 25 mil, a zatem prawie raz jeszcze tyle, co dobry ren. Później jednak
rząd zakazał używania łosiów do jazdy, aby zbrodniarzom nie dawać sposobu do szybkiej ucie-
czki. Nie wielki rozum, jeżeli to prawda.

Łosie w zwierzyńcach chowane też nie długo wytrzymują niewolą. Umierają tutaj często

na suchoty. W zwierzyńcu hamburskim przekonano się, że karinia zawierająca wiele garbnika
służy łosiowi, i tym tylko sposobem były dyrektor tego ogrodu B

ILE HM

zdołał utrzymać łosia

zapadającego bezustannie na zdrowiu. Do dozorcy swego wnet przywykają, przychodzą na
jego zawołanie, dają się głaskać, czyścić, założyć sobie uździenicę, zaprowadzić się do stajni
lub koszaru itp., ale to wszystko tylko tak długo, dopóki się im podoba, nagle bowiem ni stąd ni
zowąd zaczynają opierać się, kładą uszy po sobie, wierzgną niespodzianie i kopną przedmiot,
który wzbudził ich gniew. To kopanie jest tem niebezpieczniejsze, iż łoś kopytem wysoko
sięga i nawet człowieka w głowę ugodzić może. Nie można mu zatem nigdy ufać zupełnie,
krowy nawet mają swoje dziwactwa. Co do tych, to już nieraz słyszałem, jak płeć piękną
posądzano o muchy w nosie. Dlaczegóżby więc łoszyca miała być wyjątkiem? Ale co do
łosiów, mój ty miły Boże, wszak i zwierzyniec nie

background image


jest czem innem, jeno nieco przystrojonem więzieniem. Czy tylko człowiekowi mają ciężyć
pęta niewoli? Dlaczego łoś nie ma sobie przypominać uroczego boru, w którym się urodził,
chociaż go dzieckiem z niego porwano? Zoś chowany w zwierzyńcu hamburskim opuszczał
powtórnie koszar, w którym go trzymano, ażeby się popaść w pobliskich krzakach. Poczem
kładł się spokojnie, nigdy nie usiłował ujść ze zwierzyńca, chociaż wydobywszy się z koszaru,
z łatwością mógł to uczynić, i bez oporu pozwalał odprowadzić się do ogrodzenia, w którem go
trzymano.
Jak słodko płyną dni śród lubych sercu stron, gdzie nam szeleści dąb, gdzie szumi świerk i
klon, wesoły lasów szum, rodzinnej mowy czar, lecz nie ów obcy kraj, nie obcej pieśni ton.

Otóż, jak się chełpimy z przywiązania do ziemi, na którejśmy się zrodzili, tak ośmielam się

i łosiowi i bardzo wielu innym zwierzętom przypisać to samo nieprzezwyciężone przywiązanie
do kącika ziemi, w którym się zrodziły, a przedewszystkiem do wolności, i twierdzić, że
tęsknota za nią pożera je w niewoli prędzej jeszcze niż człowieka. Więc też cały zastęp
ptaszników, co bez żadnego względu na szkodę, którą wyrządzają krajowi, krociami niszczą
tak użyteczne, tak do wolności przywiązane stworzenia, jakiemi są wszelakie ptaszęta
śpiewające, jużto pozbawiając je zaraz życia, któremby nam lepiej służyły, niż śmiercią, już też
zaprzedając do niewoli, w której namęczywszy się czas jakiś giną, czyż

background image


ludzie tacy bez serca i zastanowienia się w istocie rzeczy lepsi są od jakichbądź, choćby
najsroższych gnębicieli rodu ludzkiego? Nietylko nie są lepsi, ale pod niejednym względem
gorsi, bo ci gnębiciele, słusznie czy niesłusznie, w gnębionych upatrują nieprzyjaciół; ale któż
słowika, skowronka, czyża, szczygła lub innego podobnego ptaszeczka może nazwać
nieprzyjacielem człowieka? Wszakże mało byłoby złodziei, gdyby im nikt nie odkupywał
rzeczy skradzionych.

Lecz wracam do łosia. Trzymany w zwierzyńcach okazuje się nieprzyjaznym dla innych

jeleni, żywość ich zdaje mu się być niemiłą. O psy łoś w hamburskim zwierzyńcu wcale się nie
troszczył, z renami żył w zgodzie, ich ciche, łagodne uspokojenie, widać, przypadało mu do
smaku. Miejsce, w którem ma przebywać, wysokim otoczyć potrzeba parkanem; ogrodzenia
sześć stóp wysokie przeskakuje bez rozpędu z tą samą łatwością, z jaką my przekraczamy płot
półtorej stopy wysoki. W zwierzyńcach karmią łosie tak samo, jak jelenie, otrębami, zbożem
rozmaitem, koniczyną, marchwią, burakami itp. Wielkim przysmakiem dla nich jest chleb,
wszakże młode latorośle przekładają nad każdy inny pokarm.

Nieprzyjaciółmi łosia są człowiek, niedźwiedź, wilk, ryś, rosomak. Niedźwiedź wtedy

tylko niebezpiecznem staje się dla łosia, gdy go zdybie pojedynczo, jeżeli bowiem jest więcej
łosiów razem, nigdy się nie porywa na nie. Gdy mu się tedy uda podejść pojedynczego ło

background image


sia, rzuca się mu do szyi lub na kark i zraniwszy go, krew z niego wysysa. Czem osłabiony łoś
wnet upada, a niedźwiedź łapą, go dobija, rozdziera poniżej łopatki i zjada serce, płuca i inne
wnętrzności. Resztę przykrywa mchem i chróstem, chowając na później. Jeżeli łoś pierwszy
spostrzeże niedźwiedzia, wówczas staje do walki z nim, bijąc nogami przedniemi i tylnemi, i
biada niedźwiedziowi, jeżeli go łoś nogą dosięgnie. Niekiedy uda się niedźwiedziowi zajść
łosiowi z boku, przyskoczywszy uderzyć go silną łapą w głowę, że się łoś aż zatoczy, albo i
wskoczyć na niego, ale jeżeli niezręcznie, to go łoś wlecze do gęstwiny i przyparłszy między
drzewa, zmusza do puszczenia się. Gdy wreszcie kilka łosiów razem zgromadzonych
spostrzeże niedźwiedzia, natychmiast ruszają przeciw niemu, bijąc nogami przedniemi i
tylnemi według potrzeby, a nie- dźwiedzisko przepada, jeżeli nie umknie zawczasu. W ogóle
tedy niedźwiedź nie jest najgroźniejszym nieprzyjacielem łosia.

Daleko niebezpieczniejszym jest wilk, ale tylko w większej liczbie, sam jeden nie porywa

się ani na starego rogacza ani na krowę. Łoś stary nie boi się pojedynczego wilka. Już nieraz
znaleziono w dole łosia, co żywcem wpadł, a obok niego wilka zabitego. W puszczy
szorelskiej

1

w Prusiech znaleziono raz cielę potargane od wilka, a przy nim matkę przybyłą na

po-

‘) Schorellen.

background image


moc dziecku, acz za późno, ażeby je ocalić; wilka jednak odegnała. Więc w lecie zabija ten
rabuś tylko cielęta, jeżeli które z nich zbytecznie oddali się od matki. Gorzej jest w zimie, gdy
śniegi spadną zawalne; wówczas wilki napadają gromadnie, ale zazwyczaj także tylko
pojedynczego łosia, na stadko rzucają się dopiero głodem przyciśnione, usiłując wszakże
pierwej rozpędzić je, albowiem dopóki łosie zostają razem, wilki nic im nie zrobią, łosie
stawają tyłami do siebie, jeżą grzywę, parskają i biją przedniemi nogami na wilki, co się zowie.
Wilcy usiłują zatem łosia wziętego na kieł zapędzić na lód, tu bowiem trudno mu umykać,
łatwo upada, a nim się zerwie na nogi, wilcy go rozszarpią. Bieda także łosiowi, gdy po
odwilży przy zawalnych śniegach mróz chwyci i utworzy skorupę na śniegu, łoś bowiem
załamuje się i trudno mu umykać, podczas gdy wilk utrzyma się na śniegu. Zresztą mróz, zdaje
się, nie sprawia łosiowi żadnej nieprzyjemności. W czas pogodny przy tęgim mrozie widzieć
go można w miejscach otwartych albo w wysokim lesie w pobliżu zarośli. Bez iiamysłu
kładzie się na śniegu.

Ryś, a w górach norwegskich rosomak, rzuca się z drzew na przechodzącego łosia, czepia

się karku i tętnice przegryza. W Prusiech rysia już nie ma. Wytępiono go jeszcze w zeszłym
wieku. Miał tutaj groźniejszym być dla cieląt, aniżeli dla dorosłych łosiów.

Psy łosia bardzo niepokoją. Lada pies wsiowy idzie za jego tropem. Pojedynczego psa łoś

oczywiście nie

background image


boi się, i stawia się mu, ale częściej napastowany zmienia stanowisko. Jeżeli go więcej psów
razem napada, •wówczas uchodzi.

W lecie wreszcie dokuczają łosiowi gzy, przed któ- remi chroni się do wody lub moczaru, a

potem do cienistego gąszczu.

Z łosia używają mięsa, tłuszczu, kości, rogów, ścięgien, włosa i skóry (łosicy).
Mięso łosia zbliża się smakiem do mięsa jeleniego, ze starych rogaczów i krów jest

wszakże łykowatsze. W czasie rui mięso rogaczów cuchnie kozłem i nie jest do użycia. Zaraz
po rui, niemniej w porze zrzucania rogów i odrastania takowych, czyli od końca sierpnia •do
końca maja, rogacze są wychudzone, a mięso ich nie dobre, suche, łykowate i niestrawne i
tylko od czerwca do połowy sierpnia do użytku przydatne. Widzimy więc, że tym, co w
listopadzie minionego roku -zastrzelili onego łosia w Soliborzu, nie ma co pozazdrościć
wiadomości przyrodniczych. Mięso krów najlepsze jest od sierpnia do połowy listopada, odtąd
żaden rozsądny człowiek strzelać ich nie będzie, gdyż są cielne, •a później karmią cielęta.
Mięso cieląt ma być najlepsze, dopóki ssą, więc od czerwca do końca sierpnia. Mięso młodych
rogaczów wreszcie tylko od maja do listopada jest dobre, od listopada począwszy złe. Mięso
krów jałówek i cieliczek jest lepsze od mięsa rogaczów. Łosie mięso tak przyrządzają jak
jelenie. Można je także solić, na powietrzu suszyć, wędzić i w occie trzymać.

background image


Udziec przedewszystkiem po wyjęciu kości w cienkie pokrajany pasy najlepiej ususzyć lub
uwędzić. W Ameryce północnej suszone udźce są przedmiotem handlu, Indyanie przynoszą je
do osadników. Indyanom północnoamerykańskim przywiduje się, jakoby najadłszy się mięsa
łosiego, trzy razy tak daleko byli w stanie iść, jak po każdej innej strawie mięsnej. Młode
miękkie rogi, gęba, uszy, ozór i szpik, a nos w Kanadzie, uchodzą za przysmak. Szpik łosia jest
jędrniejszy i nie tak tłusty, jak szpik wołowy, ale smaczniejszy.

Tłuszcz czyli łój jest biały. Przypisywano mu moc leczniczą i używano do maści. Robiono

z niego także świece.

Kości nie tracą białości; używają ich przeto do robót tokarskich miasto kości słoniowej.

Rogi łosie twardsze są od jelenich. Wyrabiają z nich rozmaite rzeczy rzeźbione i toczone, a w
aptekach używają ich jako rogu jeleniego. Indyanie wyżłobiają szufle i używają ich jako
warzech. W r. 1836 dostawiono do Królewca z ziem polskich 12 cetnarów rogów łosich, a 20
jelenich.

Ścięgien używają północno - amerykańscy Indyanie jako nici. Włos dobry jest do

wyścielania poduszek i lepszy od sierści krowiej i jeleniej. Nóg po kolana, nie zdjąwszy z nich
skóry, używają jako nóg od stołów.

Skóra (łosica) wyprawna jest gruba, miękka i zbita; robią z niej spodnie, kaftany,

rękawiczki, w Ameryce północnej obuwie, używają jej tutaj także do okrycia jurt; dawniej
robiono z niej także ładownice, rzemienie

background image


itp. Jest bardzo dobra do podesłania łóżka, przede- wszystkiem dla obłożnie chorych.
Najlepsze skóry sybir- skie zwą połowinkami. Niektóre ludy sybirskie oddawały je dawniej
(czy jeszcze dotąd?) jako daninę rządową. Jak z Azyi północnej, tak z Ameryki sprowadzają
rocznie do Europy wielką ilość skór łosich częścią surowych, częścią wyprawnycli. Indyanie
mają do ich wyprawiania używać mózgu, szpiku i łajna łosiego z kiszek wydobytego. W
drugiej połowie zeszłego wieku zwożono na jarmark w Archangielsku rocznie do 5000 sztuk
skór łosich z Syberyi. Skóra łosia jest lepsza od jeleniej i to ma mieć do siebie, że po deszczu
ani twardnieje ani kruszeje, lecz zawsze zostaje miękką, a zatem płókaną być może.

Niektórym częściom ciała łosiego przypisywano dawniej nadzwyczajną moc leczniczą.

Było to oczywiście przesądem. Tak mniemano, jakoby łoś cierpiał na padaczkę , więc
pierścionki utoczone z rogu lub racic łosich, tudzież proszek upalony z racic lub rogu miano za
środek skuteczny na tę słabość u ludzi. Wystarczało nosić pierścionek, w którym był
oprawiony kawałek rogu 7. racic łosich. Pierścionki te kładziono na przedostatni palec i
zwracano rogiem do dłoni. Skutecznemi były racice tylko od połowy sierpnia do końca
września, przedewszystkiem z prawej tylnej nogi dorosłych roga- czów, ubite żywemu
zwierzęciu. Indyanie dotąd trwają w tym przesądzie, kładą racicę choremu na dołek sercowy,
pocierają mu nim uszy lub w lewej ręce trzymać

background image


każą. Sproszkowane racice zadawają w wodzie na rozmaite choroby. Jedno z ich plemion
poczytuje pożywanie mięsa łosiego za skuteczny środek przeciw padaczce. Starodawni
Prusacy pogańscy, wytępieni prawie do nogi przez Krzyzaków, zabobonnie czcili łosia, co im
jednak wcale nie przeszkadzało zabijać go. Indyanom łoś dotąd przynosi szczęście, a gdy się
im przyśni, wróżą sobie z tego długie życie. Otóż próbki rozumu ludzkiego. Bajano także,
jakoby łoś zaniemógłszy na padaczkę, sam leczył się krwią zpoza uszu sobie wydobytą, a na
widok własnej krwi umierał.
WILK.

Wilk jest dosyć podobny do chudego psa rzeźniczego. Ciało ma długie, w słabiznach

wpadłe, nogi wysokie, cienkie, a raczej chude, z wązkiemi stopami, nos kończysty, uszy
stojące, kończyste, środkiem dosyć szerokie, oczy ukośnie osadzone i błyszczące, ogon ku-
dłaty na dół spuszczony, włos gruby, dosyć długi, płowy w rozmaitych odcieniach, pod
spodem ciała żółtawo biały, brzegi uszu ma czarne, takąż plamę na ogonie, obrożę i wązką
pręgę na przednich nogach; zewnętrzna

background image


strona nóg i okolica uszu są barwy rdzawej. W południowych krajach wilk ma włos krótszy i
grubszy, a barwa jego wpada więcej w czarniawą, zaś w krajach położonych dalej na północ w
białawą. W Szwaj caryi (w Gryzonii czyli w dolinie Enu, także w dolinie Renu) napotykano
dawniej całkiem czarne wilki. W Pireneach są one dotąd niezbyt rzadkie. W lasach
ardueńskich (na pograniczu Francyi i Belgii) napotkano odmianę białą. Na początku zeszłego
wieku wilki białawe napotykano i u nas. Wspominają o nich w Beskidach, w województwie
ruskiem (koło miasta Wielkie-Oczy), na Wołyniu (koło wsi Moszczenicy pod Ostrogiem), na
Litwie, gdzie także całkiem białe miały się znajdować. Na Sy- beryi odmiana biaława jest
bardzo pospolita. W województwie brzesko -litewskiem zasię w lasach za Białą napotykano
wilki czarniawe i całkiem czarne. Przed stu latmi zjawiały się także w okolicy Tylży (w
Prusiech wschodnich nad Niemnem). Roku 1850 pokazały się cztery takie wilki koło Turzego
w Stryjskiem. Dwóch ubito. Wilk jest wraz z ogonem 5 stóp długi, w łopatkach 2

l

/,

1

stopy

wysoki. Waży czasem do 90 funtów. Wilczyca jest słabiej zbudowana, ma pysk kończystszy,
ogon cieńszy.

W Niemczech środkowych i północnych już wilka wytępiono, a jeżeli się niekiedy pojawi,

to jako przybłęda z dalekich stron. Z lasów ardueńskich zachodzi czasem aż nad Ren, i gdy ten
zamarznie, pojawia się także na wschodnim brzegu tej rzeki. W Szwajcaryi

background image


bardzo mu już dogrzano

ł

, w Anglii od dawna go nie ma, w Szkocyi dotępiono go w r. 1680, w

Irlandyi 1710 r. Izlandya, Grenlandya

2

i wyspy morza śródziemnego nigdy go nie posiadały.

Za to w Norwegii i Szwecyi, w Laponii i Finlandyi, w Moskwie i u dolnego Dunaju, w Polsce,
w górach karpackich, na Węgrzech, w górach hiszpańskich, francuskich i włoskich (w
Apeninach), tudzież w Grecyi mimo bezustannego prześladowania wilk jest mniej lub więcej
pospolitem zwierzęciem. Znajduje się także wszędzie w Azyi północnej i środkowej,
posuwając się tutaj aż na południowe stoki gór himalajskich. Jak niektórzy podróżnicy
utrzymują, wilk ma także przebywać w północno-zachodniej Afryce. W Meksyku i w całej
północ nej Ameryce aż po brzegi morza lodowatego żyje gatunek wilka powinowaty naszemu.

W Anglii już w dziesiątym wieku zaczęto wytępiać wilki; atoli w r. 1281 pojawiły się tutaj

jeszcze gromadnie. Szkocyą nawiedziły dotkliwie po raz ostatni 1577 r. W Niemczech w roku
1648 na 1649 ubito w samem
') Jednak w włoskiej Szwajcaryi w latach 1852 do 1859 zabito 53 wilków.

s

) W tym kraju,

którego wnętrze wieczne pokrywają lody, żyją tylko następujące zwierzęta ssące:
Niedźwiedź biały, lis biały, pies Eskimosów, leming (zwierzątko ćwierć łokcia długie,
dosyć podobne do naszego pieska ziemnego, skrzeczka czyli chomika, zamieszkuje
Norwegią i Laponią), zając biały (Lepus glacialis Leach.J, wół piżmowy (Ovibos
moschatus) i ren. Kota, owcę, kozę , nasze bydło rogate i świnię wprowadzili osadnicy
europejscy.

Obr. z życia zwierząt II.

3

background image

Luneburskiem 182 wilki. W Saksonii zastrzelono ostatniego 1814 r. We Francji 1797 r. na
ogólnej obławie ubito ich 7351. Na początku września 1862 ua dwóch polowaniach w lasach w
okolicy Sailly w północnej Fran- cyi ubito 5 wilków i wilczycę. Roku 1812 szły wilki za
wojskami francuskiemi z Moskwy aż nad Ren, żywiąc się ginącymi po drodze ludźmi i końmi.
Na Pomorzu ubito 1743 r. 127 wilków, 1749 r. tylko 55, ale od roku 1800 do 1809 r. znowu
780. W powiatach gdańskim i malborskim od r. 1816 do 1823 zgładzono 1168 wilków. Kolo
Gdańska przed stu latmi (1774) były one tak liczne, że żołnierze stojący na straży uchodzili z
miejsc, bojąc się ich. W roku 1812 spotykano przy padłych wojskowych koniach pociągowych
w jasny dzień po drogach gromadki wilków z 8 do 12 sztuk złożone, tak śmiałe, że nie uciekały
przed ludźmi idącymi drogą, lecz zostawały przy żerze. W Poznańskiem w latach 1807 do
1815 wilki bardzo się rozmnożyły. Za wilki ubite tutaj od r. 1815 do 1819 rząd pruski zapłacił
4618 talarów. W obrębie całego państwa pruskiego, przeważnie w wschodnich Prusiech, w
żuławach nadwiślańskich i w Poznańskiem, ubito 1819 r. 1080 wilków.

I u nas dawniejszemi czasy wilk był daleko liczniejszy aniżeli teraz. Kroniki wspominają

nieraz o szkodach, które wyrządzały wilki, a mianowicie o pożeraniu ludzi. Takiemi latami
były np. 1312 i 1317. Koło Radomia 1517 r. po Wielkiejnocy wilki przez cztery tygodnie na-
padały na ludzi. Roku 1518 w województwie sieradz

background image


kiem wielu ludzi zginęło od nieb. W ziemi dobrzyńskiej koło Rypina wilk wściekły dwunastu
ludzi przyprawił
o śmierć. R. 1637 na Litwie wilki bardzo się dały w znaki; przy leży jednego tylko wilka, który
porwał dziewięcioletniego chłopca, znaleziono ośmnaście głów ludzkich. Koło Czerczyc

1

z

jednej parafii miało od wilków zginąć pięćdziesiąt ludzi. R. 1682 w Biskidach zachodnich
rozszarpały wilki czterdziestu ludzi. R. 1708 około miasta Różanki na Litwie (w wojew.
brzeskiem) jeden wilk miał stu ludzi rozszarpać. R. 1710 koło gór świętokrzyskich wilki
pożarły kilku chłopców, a koło Ulanowa (w Rzeszowskiem) i Krzeszowa wielu żebraków
nocujących w polu i w lesie zginęło od wilków. R. 1716 w pobliżu miasta Radoszyc (w
Radomskiem) pięć wilków rozszarpało nie mało ludzi. Koło Leżaiska wilk omijając bydło, brał
się do pasterzy i w okolicznych wioskach do dwudziestu ludzi pożarł. W kilka lat potem wilki
w czasie morowego powietrza przyuczone na trupach, żywych napadać zaczęły®. W r. 1820
rozszarpały wilkiw Poznańskićm trzech ludzi dorosłych i szesnaście dzieci.

Wilk ma chód skośny jak pies, bieży raźno, prawie zawsze truchtem, i dosyć daleko

skoczyć może. Wody unika, w potrzebie pływa jednak wybornie. Głos jego
') Może Szczyrzyc ? W spisach miejsc Królestwa polskiego
i Galicyi nie znajduje sig osada tej nazwy.

J

) Szczegóły powyższe wyjęte z G

ABB

'.

R

ZĄCZYŃSKIEOO

Historia natur. cur. regni Poloniae. Sandomiriae, 17M.

background image


jest żałośnem wyciem i ochrypłem ujadaniem. Wycie to w jesieni i zimą, gdy się wilki zwołują,
słyszeć dają. Gdy jeden wyć pocznie, drudzy mu odpowiadają. W gniewie wilk warczy jak
pies. Węch ma ostry, słuch i wzrok dobry. Przynętę lub padlinę o ćwierć mili zwietrzy.
Doskonale rozróżnia trop zwierząt, a gdy się więcej tropów krzyżuje, zawsze za jednym idzie,
nie troszcząc się o resztę.

Gdyby to człowiek z taką wilczą wytrwałością do godziwych zdążał celów! Rzadko się to

zdarza, daleko częściej kąsanie drugich, szarpanie i rozszarpywanie ich sposobem istotnie
wilczym, bez żalu i skruchy, a co najsmutniejsza przy tem, iż człowiek prawie nigdy nie zdoła
usprawiedliwić dostatecznie wilczego postępowania swego tą nieuniknioną potrzebą, która
uniewinnia wilka. Człowiek nie powinien chełpić się z tego, powiada jeden z znakomitych
przyrodników, co ma wspólnego z zwierzętami, choćby najdoskonalszemi. Cóż tedy jeszcze
pozostanie największej części ludzi? A wilki, gdyby mogły się kiedy wziąć do pisania dziejów
człowieka, jak człowiek pisze historyą wilka, znalazłyby w nich nie mało wypadków,
któremiby postępowanie swoje uniewinnić, a przynajmniej tłumaczyć mogłyt Boć gadajmy
sobie i myślmy sobie o sobie, co się nam żywnie podoba i co nam poddaje miłość własna i złu-
dzenie własne i krótkie widzenie własne i chęć widzenia rzeczy nie tak jak są, lecz jak nam to
wygodnie, to przecież ze wszystkich istot ziemskich najdrapie-

background image


żniejsząbył i jest człowiek, biorąc rzeczy ogółowo. A że nie ma prawidła bez wyjątku, a
wyjątek nie jest prawidłem, więc ludzie z prawdziwie ludzkiem usposobieniem nie należeli i
nie należą do zjawisk pospolitych, owę drapieżność zaś ochrzczono mianem walki o byt.
Wymysł c:y wykręt wcale zręczny, jakkolwiek mu do prawdy może nieco daleko, albowiem
prawie wszystko złe, którego człowiek dopuszczał się na człowieku i na przyrodzie, da się
uniewinnić onąto walką o byt, jakoż nie ciemiężony lecz ciemiężca, nie uciśniony lecz uci-
skający, nie cierpiący gwałt, lecz zadawający go ma słuszność i prawo po sobie, dopóki górą.
Więc oczywiście przemoc prawem, a nie słuszność, biorąc rzeczy na nieco szersze rozmiary.
Atoli piosnka na tę nutę jest dosyć długa, nie wszystkim schlebia, nie wszystkim się też
podoba. Więc wolę dać temu pokój i wrócić do wilka. Wilk tedy ma mięśnie i kości głowy i
karku tak silne, że uniesie w pysku zabitą owcę, a nawet sarnę rogacza, trzymając łup w biegu
tak wysoko, że się nie dotyka ziemi.

Wilk zamieszkuje puste, ciche, dzikie okolice, gęste, ciemne knieje, w których się znajdują

jary i rozpadliny. Gdzie tych brak, mieszkaniem jego bywa gęsty krzak, oparzysko z suchemi
ostrowami, na stepie wysoka trawa, czasem nawet pole zasiane zbożem, jak np. w Hiszpanii.
W obranej kryjówce siedzi przez dzień cały, unikając starannie wszystkiego, coby go mogło
zdradzić. Na połów wychodzi najczęściej pojedynczo, albo we

background image


dwójkę. Będąc zawsze głodnym, niebezpiecznym jest rozbójnikiem, .mianowicie gdy go głód
przyciśnie. Jednak bardzo jest wytrzymały na głód, tak iż kilka dni bez żadnego pokarmu
wytrwać może, lecz pragnienia długo nie zniesie. Zresztą mimo siły swojej i zaciekłości wilk
jest bojaźliwym tchórzem i ucieka przed każdym psem. Odgłos trąbki, szczęk łańcucha i
głośne krzyki zwykłe go odpędzają. Więc też w miejscach niebezpiecznych uwiązanie
łańcucha do sani, który wlokąc się za niemi bezustanny sprawiałby szczęk, uważają za dobry
środek do' odstraszania wilków. Krowa, gdy się rogami do niego obróci, owce gdy się zbiorą
do kupy, a głowy naprzód ku niemu obrócą, kozieł gdy się nastawi, pospolicie wilka spłoszą,
jeśli nie jest zgłodniały. Ścigany spuszcza łeb ku ziemi i umyka z iskrzącemi oczyma i zje-
żonym na karku włosem. Dopiero w ostatecznej potrzebie staje do obrony. Jeżeli go psy
napędzą w miejsce, skąd mu trudno wyjść, rozrywa jednego lub drugiego z nich, torując sobie
drogę. Tchórzliwość swoję najbardziej, gdy jest złapanym, okazuje. W stajniach lub po-,
dworkach zawarte wilki już nieraz prawie bez oporu zabić się dały. W pobliżu Petersburga
napadło raz wieśniaka powracającego do zagrody swojej jedenaście zgłodniałych wilków.
Strwożony konik zmykał, co miał sił, i dopadł szczęśliwie zagrody. Brama do podwórka była
przymknięta, atoli pchnięta silnem uderzeniem konia rozwarła się, konik wpadł na podwórko,
a za nim dziewięć wilków, ale wraz zawarła się brama mająca wagę na

background image


pole, własnym ciągniona ciężarem. Natychmiast wilczyska

1

poznały niebezpieczeństwo, w

które popadły, poczęły się kryć po kątach i prawie bez oporu zostały pozabijane.

Mając wysokie nożyska, wilk w jednej nocy znaczny oblecieć zdoła przestrzeń. Górami

puszcza się pięćdziesiąt mil daleko, równinami do stu. Dlatego wymagano n nas dawniej od
dobrego konia wilczego chodu, tj. aby lekko nosił i szybko biegł. Żadne zwierzę ssące, od
konia, wołu i łosia aż do myszy, żaden drób nie jest bezpieczny od niego. Lubi padlinę jak psy.
Dla. tego idzie w ślad za wojskami i odwiedza nocą opuszczone pobojowiska, zjadając ciała
poległych. Niektórzy utrzymują, że nawet zagrzebane ciała wykopuje. Człowieka nie napada,
chyba najsroższym przyciśniony głodem. Wszakże zakosztowawszy raz ciała ludzkiego^
przekłada je nad wszelkie inne, staje się strasznym i niebezpiecznym dla mieszkańców okolicy,
zakradając się potem nawet w jasny dzień do wsi, aby porywać dzieci. Nie mając czem innem
zaspokoić głód, je jaszczurki, żaby, ropuchy, padalce, węże zaskrońce

1

, owady, owoce i

jagody, pączki, porosty i mech, szczątki
') Jest to najpospolitszy wąż w całym kraju naszym i łatwy do poznania po dwóch białawo -

żółtych plamach po oba stronach głowy. Jest całkiem nieszkodliwy, a nawet pożyteczny.
Nie należy go wytępiać, ani też mdleć lub udawać mdlenie na jego widok, jak sig niekiedy
zdarza uda- wającym, jakoby żabka, jaszczurka, padalec lub cobądż podobnego zdołały
połknąć od razu człowieka wraz z ubiorem, jak ongi żarłacz ludojad Jonasza.

background image

odzieży i obuwia i tym podobne rzeczy, wyszukując je w krajach dalej na północ położonych
na śmieciskach. Tutaj idzie także w ślad za lemingami, gdy gromadnie wędrują, i pożera je w
wielkiej liczbie. Owcę lub sarnę zje wilk oarazu. Gdy zdobycz jest wielka, zabiera z niej nieco
ze sobą, lub też wraca drugiego i trzeciego dnia w miejsce, gdzie zostawił część łupu. Żołądek
z drzazg kostnych czyści jak pies, jedząc trawę.

Wilk jest bardzo przezorny i podejrzliwy. Nie zasypia mocno, a doświadczywszy już

jakiego niebezpieczeństwa, łatwo się lęka. Kryjówki swojej nie opuszcza nigdy, aż się czuje
zupełnie bezpiecznym. Idąc wystrzega się najmniejszy robić szelest, ażeby się nim nie zdra-
dzić. Każdy postronek, każda dziura, każdy nieznany przedmiot budzi w nim podejrzenie. Na
podwórze nie wyjdzie bramą, choćby stała otworem, jeżeli może wskoczyć przez płot.
Zwierzęta uwiązane porywa dopiero w ostatecznej potrzebie, obawiając się zawsze, czy to nie
ponęta jaka na niego. Jeżeli mu atoli głód dokuczy, przestaje być przezornym i staje się
zuchwałym, zaciekłym i niczego się już nie lęka więcej. W zimie napada wtedy, co mu się jeno
nawinie, podkopuje się do obór i owczarń, i mordując więcej, aniżeli potrzebuje do
zaspokojenia głodu, znaczne zrządza szkody. Upatrzywszy sobie łup, śledzi uważnie wiatru,
skrada się chyłkiem, przypada nagle, chwyta zdobycz za gardło
i obala na ziemię, albo też tak długo goni i rani, aż ścigane zwierzę z utraty krwi i zmęczenia
padnie. Ko

background image


niom, wołom, jeleniom, łosiom wskakuje na kark, znając bowiem ich broń, usiłuje uniknąć jej.
Do stada koni lub bydła rogatego zbliża się ostrożnie, starając się porwać źrebię lub cielę.
Dorosłego konia lub wołu wtedy tylko napada, gdy go zdybie samego jednego, rzucając mu si§
wówczas do gardła. Niektórzy utrzymują, że wilk wypatrzywszy konia samotnego, tarza się
i macza wpoprzód w wodzie lub błocie, a potem bryzga mu w oczy, aby go zmięszać i łatwiej
przemódz Gdy wilk poluje we dwójkę i na zakradającego się psy ruszą, tenże wnet umyka, a
wówczas z drugiej strony przypada drugi i nie odchodzi już bez zdobyczy. Wnet przybywa i
pierwszy do wspólnej uczty. Otóż radzą sobie zupełnie tak samo, jak złodzieje między ludźmi
czynić zwykli. Na co się wilk raz usadził co już wziął na kieł, temu nie łatwo ujść. Polowanie i
głód wprawiają go w wściekłość. Dlatego jest tak strasznym w zimie, i wcale nic w tem nie ma
dziwnego, iż wilk między ludźmi
i zwierzętami wznieca przestrach i trwogę, mianowicie gdy się pojawi w większej liczbie.
Opustoszywszy okolicę, wilk dalsze czyni wycieczki. Wtedy łączy się ich więcej razem,
rzadko w lecie, zwykle w jesieni i w zimie. Na tych wyprawach rozbójniczych bieży jeden wilk
za drugim, a każdy wstępuje w ślady swego poprzednika, tak samo jak to czynią Indyanie na
wyprawach swoich. Widać tu zatem wielkie powinowactwo rozumu indyańskiego z wilczym.
Ta przebiegłość nie dozwala poznać, jak liczną jest cała zgraja tak Indyan jak wil

background image


ków. Takie zgraje wilków są daleko niebezpieczniejsze, aniżeli pojedynczy wilk, albowiem
jeden wilk zachęca drugiego, jeden drugiemu zazdrości, żaden nie ustępuje drugiemu, każdy
chce być pierwszym, gdy się nawinie zdobycz; rzucają się ua człowieka, którego się kiedyiu-
dziej wilk boi, wpadają między zabudowania, do stajen, zjadają psa stróżującego na łańcuchu,
a nawet własnemu nie przepuszczają rodowi. Pewien urzędnik w Prusiech wschodnich
zabrawszy z gniazda maleńkiego wilka, oswoił go. (idy wilk już miał dziewięć miesięcy, raz
podczas nocy mroźnej przy księżycu psy na dziedzińcu ogromny wszczęły hałas. Urzędnik
wstaje, otwiera drzwi, psy wpadają do sieni jak opętane, i cóż widzi? Otoż cztery wilki napadły
ouego oswojonego wilka i rozszarpały go w kawałki. Urzędnik' wraca co tchu do izby po
strzelbę. Nim wrócił, wilki uciekły, zostawiwszy rozrzucone po dziedzińcu szczątki zeżartego
wilka. Szczególniej w czasie rui lubią się wilki nawzajem napadać, jak psy, gdyż ich zwykle
więcej za jedną goni wilczycą. Wówczas rzuca się ich nieraz kilku na jednego i pożera go.

Ruja wilków trwa u nas od końca grudnia do lutego , u starych wilków od końca grudnia do

połowy stycznia, u młodszych od początku stycznia do połowy lutego. Wilczyca rodzi po 64
dniach troje do dziewięcioro młodych, zwykle czworo do sześcioro. Leżę ściele sobie w
rozprzestrzenionej jamie lisiej lub borsuczej, pod korzeniami drzewa jakiego, lub w gęstym,
ciemnym

background image


krzaku. Wilczęta przez dziewięć do czternastu dni ślepe, ssą do sześciu tygodni. Matka kocha
je nadzwyczaj tkliwie, co znowu nie da się powiedzieć o wszystkich matkach ludzkich, ukrywa
je, broni ich zacięcie przed innemi wilkami i psami. W potrzebie przenosi je na inne
bezpieczniejsze miejsce. W pobliżu leży nie popełnia żadnych rozbojów, aby się nie zdradzić.
Szanowny małżonek atoli nie troszczy się wcale ani o żonę ani o dzieci, owszem gotów je
nawet zjeść, gdyby ich dopadł. Niektórzy przyrodnicy jednak zaprzeczają temu. Przynosiłoby
to zaszczyt wilkowi, a zelżywość człowiekowi, u którego obojętność dla żony i dzieci nie
zawsze da się zaprzeczyć. Bądź co bądź, matka zajmuje się przeważnie dziećmi swemi, tj.
wilczyca wilczętami; z początku oddala się od nich zaledwie na godzinkę, później znosi im
zabitą, a wreszcie żywą zdobycz i uczy przyszłego rzemiosła. Pod koniec lata wilczęta
towarzyszą matce na polowaniu; w trzecim roku życia są już zupełnie dorosłe. Wilk dożyłby
prawdopodobnie 12 do 15 lat, gdyby mu dozwolono.

Wilk parzy się z suką, a pies z wilczycą, wszakże dla nieprzezwyciężonej nienawiści tych

zwierząt do siebie nie na wolności, lecz w zwierzyńcach. Młode z tego połączenia się
podobniejsze są do wilka, niż do psa. Eskimosowie, jak niektórzy piszą, złapane wilki parzą z
psami swemi, aby silniejsze i większe otrzymać potomstwo. Tej też okoliczności przypisują
niektórzy uderzające podobieństwo psów Eskimosów z wilkiem, z któ

background image


rym te psy także ponure, przytłumione wycie mają wspólne.

Między zwierzętami mało które jest w stanie odeprzeć napad wilka. Konie na stepie mało

się go boją, stare ogiery biorą się do niego bez ogródki, biją go prze- dniemi nogami lub zębami
chwytają. Woły bronią się rogami, świnie nawet kłami nieraz śmiertelnie go ranią. Gdy atoli
cała napada zgraja wilków, wówczas jak koniom tak wołom trudno oganiać się na wszystkie
strony i sprostać w nierównej walce. Najzacięciej prześladuje wilka najbliższy krewniak jego,
tj. pies. Wilk mimo siłę swoję wcale nie lubi spotkać się z daleko słabszym psem, a ten drży i
jeży włosy na grzbiecie, zwietrzywszy wilka. Dobry pies wilczy uderza jednak śmiało na
wilka, a gdy więcej psów opadnie wilka, nie zważają ani na rany otrzymane, ani na śmierć
swoich towarzyszów; umierając, rzucają się jeszcze ku znienawidzonemu nieprzyjacielowi i
kąsają go, jeśli go mogą dosięgnąć.

Najniebezpieczniejszym wrogiem wilka jest i pozostanie człowiek. Niepodobna też

powiedzieć co przeciwko temu; szkody, które wilk wyrządza człowiekowi) są nieraz bardzo
dotkliwe, a pożytek z niego żaden. Więc znalazł swój swego. W r. 1823 ubiły wilki w In-
flantach 15,182 owiec, 4190 świń, 3270 jagniąt i kóz, 1873 gęsi i kury, 1841 koni, 1807 wołów
i 703 psów. W lipcu 1865 r. rozszarpał wilk w Alpach lucernskich w kilku tygodniach przeszło
100 owiec. W górach połu

background image


dniowej Norwegii chciano zaprowadzić rena. Sprowadzono go z Laponii i powierzono pieczy
Lapończyków. Po kilku latach miano ze stu renów już stado liczące do tysiąca sztuk. Ale na
nieszczęście wilki zwiedziały się o nich; z pomnażaniem się renów rosła także liczba wilków,
tak że musiano poprzestać tak pomyślnie rozpoczętej hodowli zwierzęcia tak użytecznego,
jakiem jest ren. W zimie 1867 na 1868 r. w okolicy Babiej- Góry wilki wielkie poczyniły
szkody w zwierzynie, mianowicie w sarnach.

Wilka tępią tedy wszelkiemi sposobami. Obecnie trują go pospolicie strychniną. Jest to

silna trucizna sporządzona z wroniego oka. Skoro wilkom zaczyna niedosti.wać żeru, zabija się
owcę, ściąga z niej skórę i wtyka truciznę w mięso porozcinane. Potem skóra napowrót się
wciąga i tak zatrutą ponętę umieszcza się, kędy się wilk włóczy. Skutek trucizny jest straszny.
Zwykle już w kilka minut wilk życiem przypłaca żarłoczność swoję. Skoro uczuje pierwsze
skutki trucizuy, rzu- , ca niedojedzoną ponętę i ucieka. Ale już po kilku krokach gwałtowne
kurcze rzucają go o ziemię i tak kończy życie.

Dobremi są także na wilki doły. Są one do 10 stóp głębokie, a 8 szerokie. Nakrywają się

cienkiemi, gię- tkiemi gałązkami, trawą i mchem, a w środku kładzie się ponęta. Ażeby zaś
wilk zbliżywszy się nie czynił długich oględzin i wreszcie nie poznał się na zasadzce, lub żeby
przypadkiem nie wpadł człowiek lub jakie inne zwierzę, pies np. lub sarna, otacza się dół pło-

background image


tern wysokim na dobre trzy stopy. Wilk przeskakuje płot bez namysłu, załamuje się i wpada do
dołu. Zdarzyło się raz w Szwajcaryi, że do takiego dołu nieogro- dzonego wpadły wilk, stara
baba i lis. Wszystko troje dostało w nim do rana, bojąc się jedno drugiego.

W stepach wschodnio-europejskich i sybirskich polują na wilka konno i z psami, ścigając

go tak długo, -aż od zmęczenia nie może więcej biedź. Trwoga śmiertelna maluje się w
spojrzeniu jego, kładzie się na ziemię, kąsa koło siebie, jeży włos, przewraca oczyma, fu- czy,
ziaje, ale się nie rusza, nawet bity.

Wilk żyjący w zaroślach okrywających oparzyska nadcisańskie (na Węgrzech) ma być

znacznie mniejszym od wilka górskiego, głowę i grzbiet ma mieć ciemniejsze, pysk
podobniejszy do lisiego, nogi smukłe. Jest śmielszy od górskiego i w dzień wychodzi na
połów, a chęć mordowania jest tak wielka u niego, że nawet najedzony rozszarpuje owce,
napadając je wśród lata mimo czujnej straży potężnych psów owczarskich. Lecz skoro zbiorą
wody Cisy i Dunaju, przychodzi bieda na te wilki; woda wypłasza je z bezpiecznych kryjówek,
cikosze (pasterze koni) osaczają okolicę, do której się wilki schroniły, osocznicy wyganiają je
na otwarte pole, kilku jeźdźców przecina im odwrót, iuni zaś chwytają je na zręcznie rzucane
postronki lub zabijają kulą ołowianą, na końcu tych postronków uwiązaną.

W żuławach elblągskiej i malborskiej dawniej strzelec ubiwszy wilka, obchodził z nim wsi

okoliczne, przy-

background image


czem go częstowano i obdarzano. Ten zwyczaj istnieje dotąd w Hiszpanii, gdzie za jednego
wilka strzelec uzbiera od właścicieli bydła nieraz 20 do 25 talarów.

Lapończykom wyrządza wilk w lecie wielkie szkody w renacli. Za to odpłacają mu w

zimie, gdy jeziora i bagna zamarzną i śniegiem się pokryją. Strzegący stad ścigają go, skoro się
zbliży, uzbrojeni w długie kije z osadzouem na końcu ostrzem. Karpie

1

chronią od zapadania

się w śnieg; wilkowi zaś trudno jest uciekać, bo nie mając karpli, grzęźnie bezustannie po sam
brzuch w śniegu. Więc też zazwyczaj wkrótce bywa dognany i zakłóty.

Mieszkańcy Kamczatki, jak niektórzy podają, nie polują na wilka, owszem okazują mu

pewne uszanowanie, a gdy kobieta jaka porodzi bliźnięta, przypisują to wilkowi, niewiasta zaś
uważa taki poród jako karę za grzech. I na Litwie czczono go niegdyś; jakoż dotąd wieśniacy
litewscy, aby go nie rozgniewać, jak się wyrażają, nie nazywają go wilkiem, lecz polowym, nie
mówią także: Wilcywyją, lecz: Wilcy śpiewają.

W dolinie św. Mikołaja

2

w Szwajcaryi pasterze zwiedziawszy się o wilku lub

niedźwiedziu, zaprowadzają między sobą pewien porządek stróżowania. W okolicy
zagrożonej zatykają na pastwisku kij i każdy z nich
') Deszczułki wązkie, długie, przypięte do stopy. Nasi górale używają podłużnych obręczy, na

których rozpinają gęstą siatkę z grubego szpagatu lub sznura, przypinając je także do
podeszwy.

2

) W kantonie waliskim pod Monterosa.

background image

kolejno obejść ją musi, a na dowód, że to uczynił, zostawić znak na kiju. Kto tego zaniedbuje,
odpowiada za szkodę tego dnia.

Jak inne zwierzęta, tak i wilki chwytają także w żelazka (oklepce). Atoli chwytanie

jakichbądź zwierząt w żelaza lub sidła, a ryb na wędę, jest i pozostanie barbarzyństwem,
zwierzę bowiem męczy się często bardzo długo, nim zginie. Zwierząt szkodliwych należy się
pozbywać, ale męczyć je jest rzeczą ohydną.

Co do polowań na wilka, niezawodnie najciekawszém jest następujące. Przed stu latmi, w

r. 1765 i 1766 zasłynął w górzystej części południowej Francyi w ziemi gabalskiéj (Gavaudan
w Langedocyi) wilk niesłychanemi szkodami, które wyrządzał, i szczęśliwćm wymykaniem
się najsławniejszym strzelcom, między innymi także nor- mańskiemu szlachcicowi baronowi
Esnevalowi, który nie miał myśliwca podobnego sobie, a przecież przez całe dwa miesiące,
styczeń i luty 1765, z trzema dobranymi strzelcami i sforą najlepszych psów daremnie chodził
za nim. Urządzono więc ogromną obławę, na którą wyruszyła wszystka męska ludność
trzydziestu siedmiu gmin gabalskich, a trzydziestu alwernskich (Auvergne) i ruteńskich]
(Rouergue w Akwitanii ), Akwitania ( Guyenne ) bowiem, Alwernia i Langedocya graniczą ze
sobą. Zebrało się z jakie 20,000 ludzi; na ich czele szli burmistrze i wójtowie i szlachta całej
okolicy i nie mało sławnych i niesławnych strzelców i myśliwych pierwszego do ostatniego
rzędu. Przy-

background image


gotowania trwały całe trzy dni; tymczasem ludzie świadomi całą schodzili okolicę dla
wytropienia wilka. Gdy go szczęśliwie wytropiono, 7 marca 1765 nastąpiła obława. Skutek jej
był taki, jakiego się było można spodziewać; zabito trzech psów, które w zapale wzięto za
wilka, ten zaś oddalony o całe pięć godzin drogi bez najmniejszej przeszkody wpadł między
stado owiec z nie- małem osłupieniem, wstydem i zgorszeniem całej prześwietnej wyprawy,
skoro się dowiedziała o tem. Przez wiosnę, lato i jesień wilka jednak nie było i nic też
0 nim nie słyszano. Niejeden miał go już za przepa- dłego. Lecz zaledwie w grudniu pierwszy
przyprószył śnieg, zjawił się i wilk, rozsiewając jak poprzedzającej zimy przestrach i szkody
między ludźmi i bydłem. Gminy okoliczne wyznaczyły nagrodę za zabicie tego spólnego
wroga, a król Ludwik XV dodał do niej jeszcze 200 czerwonych złotych.
Gdy tedy różni różnie myśleli i gadali o wilku, zda rzyło się 12 stycznia 1766 r., iż pięcioro
chłopców
1 dwoje dziewcząt ze wsi Yillaret na granicy hrabstwa gabalskiego strzegło w polu owiec. O
wilku nic jeszcze nie słyszano w okolicy; może go wstrzymywały liczne bagna, śniegu bowiem
nie było. ani mrozów dla łagodnej zimy. Zresztą na wszelki wypadek zakazano dzieciom
oddalać się od wsi. Lecz gdy dzieci jak dzieci
o niczem nie myślały mniej, jak o wilku, ujrzały go nagle przed sobą. Z chłopców trzej najstarsi
nie liczyli więcej jak jedenaście lat, dwaj młodsi i dziewczątka
Obr. z życia zwierząt II.
4

background image


miały mało co nad lat ośm. Całą ich bronią były kije z żelaznym kolcem na jednym, a
łopatkowatem okuciem na drugim końcu. Przerażone dzieci zbiły się w kupkę, nastawiwszy
drapieżcowi kije. Wilk zdumiał się nieco, obiegł je trzy lub cztery razy, wreszcie rzucił się na
nie, porwał jednego z mniejszych chłopczyków i ruszył z nim w pole. Dzieci stały jak
powarzone, chłopiec porwany ani pisnął. Jedno z dziewcząt pierwsze odzyskało przytomność i
radziło biedź do domu i uwiadomić rodziców, aby przyszli i ocalili porwanego chłopca. I już
reszta zabierała się do ucieczki, gdy jeden ze starszych chłopców, Jerzy Portefaix

1

, silny i

odważny nad wiek swój, wstrzymał rówieśników i do ocalenia porwanego zachęcił. Wszystko
to stało się w kilku chwilach, więc i wilk nie uszedł jeszcze daleko. Bez namysłu rzuciła się
dziatwa z krzykiem za nim, nie dając mu czasu do zatrzymania się i rozszarpania biednego
chłopca. Na szczęście rzucił się na błoto z wierzchu nieco przymarzłe. Lecz tu się załamał, a
nim się wydostał, przypadła dziatwa i nuż go żgać, co miała sił. Puścił tedy porwanego
chłopca, aby się zwrócić ku napastnikom. Ci atoli za rozkazem dowódzcy swego żgali go
kolcami w oczy i pysk tak skutecznie, że wilk wyrwawszy się z bagna, umknął do bliskiego
gaju. Tak skończyła się walka dzieci z wilkiem. Chłopiec porzucony od wilka przyszedł wnet
do siebie. Prócz kilku za-
‘) Wymawia sig Portfe.

background image


draśnień w twarzy był tylko w ramię mocno ukąszony, z czego się jednak wnet wyleczył.
Tymczasem wybiegli także mieszkańcy wioski, strwożeni nagłem przybyciem do wsi owiec
spłoszonych. W dwa tygodnie znaleźli chłopi wilka chorego i znędzniałego i zabili go prawie
bez oporu. Jedno oko miał wybite, drugie także nadwerężone, a gardziel i język mocno
pokaleczone. Nie mógł więc polować i byłby niezawodnie zginął z głodu.

Niemniej ciekawym jest następujący wypadek. W Siedmiogrodzie północnym jest miasto

Bystrzyca nad rzeką tej samej nazwy. Raz poszło dwóch chłopców z okolicznej wioski do lasu
po susz. Właśnie gdy go chcieli przywiązać do saneczek, zobaczyli dwóch wilków bieżących
wprost ku nim. W pobliżu nie było nawet drzewa, aby nań wieść, lecz same tylko krzaki.
Starszy brat nie mający spełna lat dwunastu, kazał młodszemu ośmioletniemu położyć się na
ziemi i przykrył go saneczkami i suchemi gałęźmi, ile ich na prędce mógł zebrać, przykazując,
aby się nie ruszał, sam zaś uchwycił toporek i wilka, który był przypadł ku niemu, ciął tak
odważnie i tak zręcznie w głowę, że go trupem położył. Lecz równocześnie porwał go drugi
wilk za ramię i powalił o ziemię. Rozpaczliwie chwycił go chłopiec oburącz za| gardło,
odpychając paszczę jego od siebie. Co widząc brat młodszy, wyskoczył spod sanek, porwał
toporek i ciął nim wilka w grzbiet. Wilk rzucił się na nowego napastnika i byłby go rozszarpał,
gdyby

background image


w sam czas starszy brat nie był się zerwał i uderzeniem w głowę zabił wilka.

Nieco odmiennem było następujące polowanie. W po- łudniowo-zachodniej Francji na

stokach Pireneów w ziemi benearnskiej (Bearn) temi laty namiętny myśliwiec na wilki
dowiedział się, że w okolicy wsi Sfc. Lieg znajduje się ich spora gromadka. Wybrał się tedy na
nie z kilku innymi strzelcami. Przybywszy do lasu, w którym się znajdowały wilki, w miejscu
stosownem zastawiono ponętę, poczem myśliwi powłazili na drzewa i na nich się poukrywali.
Dowódzca polowania umiał doskonale naśladować wycie wilka. Zaczął więc wyć. Wnet
odpowiedział mu w znacznem oddaleniu wilk jeden, potem odezwał się drugi, wnet trzeci, i tak
dalej, każdy w innej stronie. To wycie Strzelca trwało dopóty, aż się wilki tak zbliżyły, że
mogły poczuć ponętę. Jakoż rzeczywiście pokazał się naprzód jeden wilk, po nim drugi, trzeci,
aż do siedmiu. A gdy się już wszystkie zabrały do uczty, ukryci na drzewach myśliwi na znak
Benearn- czyka razem wypalili do nich. Na miejscu nie został wprawdzie żaden, ale nazajutrz
znaleziono ich sześć w rozmaitych miejscach lasu, a siódmy, jak się przekonano, także był
poraniony.

Ciekawy wypadek zdarzył się w wiosce Misocco (Mi- sox) we włoskiej Szwajcaryi. Gdy

pewnego wieczora w zimie niejaki pan A- Marca wyszedł na dwór, napadł go wilk zgłodniały.
Lecz chłop silny jak dąb jednem uderzeniem pięści położył go trupem. Potem wziął go

background image


za ogon i rzucił do izby żonie pod nogi, z którą się ■właśnie przedtem był pokłócił. Czy na
przeprosiny, nie wiadomo.

Świadkiem wielkiej zręczności i odwagi Ukraińców przy polowaniu na wilki był niemiecki

podróżnik Db. W. H

AMM

.

Przybywszy do Baratówki, widział tam trzy wilczątka mające jeden

tydzień. Dały z sobą robić, co się komu podobało, a w stajni bawiły się z młodemi psami
gończemi, których matka karmiła zarazem wilczęta. Spodziewano się, że wilczyca szukając
dzieci, za- niedługo zjawi się w okolicy. Gdy się rzeczywiście dowiedziano o niej, wybrano się
konno i bez żadnej strzelby na nię, znaleziono ją w burzanie i tak długo ścigano, aż zupełnie
znużona stanęła i zwróciła się przeciw napastnikom. Wówczas jeden z Ukraińców zesko-
czywszy z konia, owinął rękę kapeluszem, przypadł do wilczycy, wetknął rękę w jej paszczę
rozwartą, a drugą uchwyciwszy ją za kark i głowę, przycisnął do ziemi, drugi zaś założył jej
kluczki na pysk, oraz na przednie i tylne nogi, i żywcem zabrał! 5ją do domu. Tu ją puszczono
do stodoły. Znając niebezpieczeństwo, w jakiem się znajdowała, nie okazywała ochoty
dojadła. Trzeciego dnia wpuszczono do niej nowofundlandczyka, co już nie jednego był
przemógł wilka. Pies zoczywszy nieprzyjaciela, powoli z ponurem warczeniem zbliżał się do
niego, wilczyca zaś trzymając głowę przy samej ziemi, oczekiwała z rozwartą paszczą
napastnika. Pies zbliżywszy się dostatecznie, zrobił poruszenie, jakby do napadu, lecz
ł

background image


natychmiast rzucił się w bok, a podczas gdy wilczyca omylona tym wybiegiem, zębami
kłapnęła na powietrze, już ją miał za bok, rzucił o ziemię i jednem silnem ukąszeniem kręgi w
karku połamał.

W Biasce (Ablentsch) w Szwaj caryi włoskiej znalazł 1773 r. myśliwiec w pobliskim lesie

pułapkę na lisy zatrzaśniętą a śnieg naokoło mocno skrwawiony. Przypuszczając odwiedziny
jakiegoś większego drapieżcy, poszedł z kilku towarzyszami za śladem. Gdy doszli ku ciasnej
jamie, w której się spodziewali wilka, jeden z myśliwych wlazł do niej i znalazł rzeczywiście
wilka, ale tak między skały wciśnionego, że się nie mógł obrócić. Uchwycił go tedy za tylne
nogi i związawszy je mocno powyżej kolan, wysunął się czemprędzej z jaskini, ciągnąc za
sobą postronek. Czekający przed jaskinią towarzysze zarzucili go co tchu na konar najbliższej
jodły, i ciągnąc z całej siły, wywlekli wyjącego i warczącego wilka i kosturami go zabili.

W stepach kirgiskich polują na wilka z wyuczonemi orłami. Aby je włożyć do tego

polowania, jadło kładą im na głowę wypchanego wilka, a wygłodziwszy je, na żywą puszczają
zdobycz. Ptak wznosi się w powietrze, zoczywszy wilka, jak strzała nań się rzuca, bijąc
skrzydłami czyni go coraz bezprzytomniejszym, wreszcie dziobem i szponami rani w głowę
lub oczu pozbawia. Toż i dzikie orły napadają w tych stepach na wilki. Angielski malarz i
podróżny A

TKINSON

,

który zwiedzał całą północną Azyą aż po Amur, opowiada, iż raz zdybał

background image


trzy wilki, które codopiero upolowały marala (jelenia). A

TKINSON

już się złożył, aby do nich

strzelić, gdy jeden z towarzyszących mu Kozaków skinął na niego, aby nie strzelać. W
powietrzu unosiła się para orłów. Po nie* długim czasie rzuciły się orły każdy na jednego wilka
i po krótkiej walce przemogły je. Trzeci wilk umknął, widząc niebezpieczeństwo.

Kóża wilcza pospolite daje futro, wilczurą zwane. Najlepsze skóry wilcze pochodzą z

Szwecyi, Norwegii, Moskwy, Polski i Francyi. Są tem droższe, im są jaśniejsze. Do Lipska
dowożą rocznie z Ameryki około 3000 wilczych skór wartości G000 talarów, z Węgier,
Galicyi i Turcyi 500 cenionych tylko na 500 talarów. Dawniej używano u nas wilczur
powszechnie na szuby zimowe, a sławni husarze nasi okrywali niemi barki po wierzchu
stalowych pancerzy.

Mięsa wilczego nawet psy nie chcą, Tunguzi wszakże i Kałmucy jedzą je, jakoż co do

rozmaitości i mnogości jadalnych pokarmów jedno tylko zwierzę z człowiekiem może iść w
zawody. Były czasy, w których ludzie mniemali, jak wielu dotąd mniema, że wszystko, co się
jeno znajduje na ziemi, musi być jakiemś lekarstwem, od mysiego i psiego łajna do kości
zwierząt przedpotopowych, które u ludu naszego uchodzą za szczątki wielkoludów, a jeżeli
leżą gdzie na ziemi pod murem jakiego kościoła, jak np. dawniej na Kalwaryi, to oskrobiny z
nich uważają za niezawodne lekarstwo na febrę, gościec, i Bóg wie, na co jeszcze. Ziemia jest
tedy jakby ogromna

background image


apteka, a ludzie są w jednej połowie chorymi, w drugiej lekarzami. Jakoż dotąd między ludem
co baba, to lekarz. Więc ususzone i sproszkowane serce wilka po. magało na padaczkę,
śledziona była lekarstwem na słabości śledziony, tłuszcz na gościec, koża na kolki, itd.

Wilk indyjski

1

jest mniejszy od naszego, ale w obyczajach zupełnie podobny do niego.

Hindusowie wielkie mają dlań uszanowanie, schlebne dawają mu nazwy tak jak włościanie
litewscy, i wzdrygają się na myśl zabicia go, chociażby im pożarł lub porwał dziecię. Ktoby za-
bił wilka, uchodzi za nieszczęśliwego, a osadę, w pobliżu którejby się to stało, mają za
przepadłą. Wszakże nic nie mają przeciwko temu, a nawet cieszą się, jeżeli obcy, np.
Europejczyk jaki, zabije wilka, byleby się to nie stało w pobliżu ich osad. Nie wszystkie ludy
indyjskie podzielają te przesądy, Raszputowie np. bez obawy go zabijają. Łatwo tedy pojąć, iż
dzieci często stają się łupem wilków. To usposobienie Hindusów nie trudno sobie
wytłumaczyć. Wierzą oni, iż dusze ludzi, którzy ■wiedli zły żywot, po śmierci za karę
wchodzą do ciała zwierzęcia, że stopniami przechodzą w coraz doskonalsze zwierzęta i tym
sposobem uwalniają się od namię-
') Canis pallipes. Ma głowę przy dłuższą, pysk kończysty, między nozdrzami dołeczek, oczy

skośne, tęczówkę jasno- brunatną, uszy małe, wązkie, ogon skąpo włosem okryty, kożę
rudawo - białij lub białawo-brunatną,, grzbiet czarno lub rdzawo nakrapiany, koniec ogona
czarny. Zamieszkuje wyżynę dekańsk% w Indyach.

background image

tności, nałogów i wszelkich innych przywar, któremi nasiąkły, dopóki były w ciele ludzkićm.

Wszakże co ciekawsze, to opowiadane przez Anglików

1

wypadki porywania dzieci przez

wilki i wychowywania ich. Tak w okolicy Sultanpuru w wąwozach nad rzeką Gumte wilki
licznie się przechowują. Tutaj 1846 roku dragan spostrzegł wilczycę, jak z trzema wilczętami a
czwartym chłopcem poszła pić do rzeki. Za zbliżeniem się przystawy* umknęła wraz z mło-
demi i chłopcem do jaskini, strzegąc chłopca z tą samą troskliwością, jak własnych młodych.
Chłopiec biegł na rękach i nogach, jak wilczki. Przy pomocy mieszkańców pobliskiej wioski
udało się go złowić. Mógł mieć 9 do 10 lat, był nadzwyczaj dziki i krył się bezustannie po
dziurach, tak że go musiano wiązać. Widok ludzi trwożył go; zobaczywszy dziecko, chciał nań
skoczyć i kąsać je, warcząc jak pies. Mówić nie nauczył się; głosem jego było niemiłe,
ochrypłe wycie. Nie brał żadnych potraw gotowanych, ani nawet mięsa gotowanego; na
surowe rzucał się chciwie. Gdy się kto zbliżył do niego wówczas, gdy jadł, okazywał wielki
gniew, ale psu pozwalał jeść razem ze sobą. Sukni żadnych na sobie nie cierpiał. Rodzice jego
znaleźli się i poznali go, ou jednak nietylko że ich nie poznał, ale
') Zob. Revue britannique. Paris, 1855. Str. 152 — 170. A. W. Grube, Biographieen aus der

Naturkunde. Vierte Reihe. Stuttg. 1868. Str. 258.

s

) Eskortg przystaw^ po polsku zowiemy.

background image

w ogóle do nikogo i do niczego żadnego nie okazywał przywiązania. Więc i rodzice nie chcieli
go, lecz pozostawili u kapitana Nikoletta w Sultanpurze. Gdy postawiono przed nim jadło,
biegł ku niemu na rękach i nogach jak wilk lub pies, i rzadko kiedy widziano go chodzącego
prosto. Ludzi zawsze unikał; zato lubił bardzo towarzystwo psów i szakalów. Nigdy nie wi-
dziano go śmiejącego lub uśmiechającego się. Chłopiec ten żył lat cztery. Kilka chwil przed
śmiercią położył rękę na głowie i rzekł: Boli, potem zażądał wody, wypił ją i umarł.

Podobne zdarzenie i niemniej ciekawe miało miejsce również w okolicy Sultanpuru. W

miesiącu marcu 1843 roku rolnik mieszkający w jednej z okolicznych włości, idąc żąć, wziął z
sobą żonę i trzechletniego syna. Podczas gdy ojciec był zatrudniony żęciem, niespodzianie
przypadł wilk, porwał dziecię i uniósł mimo pogoni wieśniaków. Sześć lat później dwaj
indyjscy żołnierze z Syngramowa, prawie dziesięć mil odległego od wsi, w której mieszkali
rodzice porwanego dziecka, ujrzeli nad rzeką Kobae troje wilcząt i małego chłopczyka
wychodzących z jamy a idących do strumienia, ażeby się napić. Gdy wracały do jamy, jeden z
żołnierzy chwycił chłopca za nogę, gdy właził do jamy, i nazad go wyciągnął. Chłopiec bronił
się zaciekle i gryzł żołnierza, który go uchwycił. Przez dwadzieścia dni pielęgnowali go
żołnierze u siebie; nie chciał jednak także żadnego innego brać pokarmu prócz mięsa. Nie
mając na

background image


tyle, aby go żywić, zaprowadzili go na targ w Kulupu- rze. Od ludzi, którzy byli na targu,
matka chłopca dowiedziała się o nim, ojciec bowiem już nie żył; przybywszy tedy poznała go
po oparzelinie na lewej nodze i wzięła z sobą. I ten chłopiec nie nauczył się ,mówić. Na
kolanach i łokciach miał skórę zgrubiałą od chodzenia na rękach i nogach zarazem. Surowe
mięso przekładał nad wszelkie inne pożywifenie, a wespół z psami jadał mięso padłych
zwierząt domowych.

W Nitrze na Węgrzech umarła 12 kwietnia 1859 r. w szpitalu Ilona N. Około r. 1818

zginęła jako dziecko trzechletnie i dopiero po piętnastu latach znaleziono ją, w towarzystwie
-postrzelonego i przed jaskinią swoją umierającego niedźwiedzia. Władze umysłowe u niej
były zupełnie nićrozwinięte. Mimo długoletniej, starannej opieki i ludzkiego obchodzenia się z
nią zaledwie zdołano przyzwyczaić ją do naśladowania niektórych drobnych usług domowych
i wymawiania kilku wyrazów; wszakże tak niewyraźnie mówiła, że ci nawet, co ją bezustannie
otaczali, z trudnością zrozumieć ją mogli. Ostatnie czteiy lata życia swego przepędziła w
pomienionym szpitalu. Tutaj tańcem niedźwiedzim i mruczącym śpiewem przypominała, w
jakiem towarzystwie strawiła młodość swoję.

Podobnych wypadków o zdziczeniu ludzi przytoczyćby można więcej. Dają one wiele do

myślenia, a bądź co bądź, mogłyby niejednego wyleczyć, co lubi nosem wodzić po gwiazdach,
a siebie kłaść jeżeli nie wyżej Boga,

background image


to przynajmniej na równi z nim. Przekonywują one dostatecznie i wymowniej od wszelkich
rozumowań, że tylko wychowanie i uczciwe towarzystwo zdołają w człowieku rozdmuchać
iskierkę boskości drzymiącą w duszy jego. Nic też dziwnego, że z jakie dziewięć dziesiątych
ludzi podobniejszych jest do dzikich zwierząt niż do istot posiadających rozum, uczucie i
sumienie. Rozumem u nich jest przebiegłość i chytrość, uczucia i sumienia nie ma prawie
śladu. Zresztą koń, pies, wielbłąd, słoń, słowem wszystkie zwierzęta domowe i jakiebądź inne
oswojone, jeżeli uczciwego doznawają obchodzenia się, dostatecznie dowodzą, jaką potęgą
jest wychowanie.

Wiedząc tedy, co się stać może r człowiekiem, gdy jako dziecko dostanie się między wilki

lub niedźwiedzie, wiedząc, że i krom tego między ludźmi jest wiele wilków w skórach
owczych i bez nich i w rozmaitych innych futrach i skórach, przypatrzmy się też, co się dzieje
z wilkiem, gdy się za młodu dostanie między ludzi. Już dawnemi czasy zajmowano się
chowaniem i oswajaniem wilków. Według ustaw Karola W.' trzymający psa kąsającego, wilka
oswojonego, jelenia albo niedźwiedzia winien był wynagrodzić szkodę, jeżeli się jaka stała od
tych zwierząt. Wilki, które od młodości zostawały w towarzystwie ludzkiem, mimo
przyrodzoną srogość swoję bardzo się oswajały. Zachowywały się zupełnie jak psy domowe,
dały się pieścić, witały osoby znajome, zresztą

') Panował od r. 768 do 814.

background image


były wprawdzie gwałtowne, ale nie fałszywe, ani podstępne. Szczekać nie nauczyły się. W
zwierzyńcu wiedeńskim 1863 r. na wiosnę wilczyca miała młode z psem swojskim. Pozwalała
dozorcy przychodzić do siebie i brać młode, oglądając się wówczas z wielką czułością za niemi
i oczekując niespokojnie ich oddania. Potomstwo takich wilków oswojonych byłoby coraz
łaskawsze i zmieniłoby coraz więcej naturę swoję.

1

Zajmująca jest opowieść C

UVIEBA

o wilku oswojonym. Wychowany zupełnie jak pies, znał

wszystkich domowników, przymilał się im, bawił się z nimi, chodził wszędzie za panem,
smucił się, gdy pan wyjeżdżał, słuchał głosu jego i zachowaniem swojem nie różnił się od
innych zwierząt domowych. Gdy dorósł, darował go pan jego do ogrodu roślin w Paryżu.
Wilk przez kilka tygodni był niepocieszonym, jadł bardzo mało,

| a dla dozorcy swego okazywał się nader obojętnym.
Zwolna zaciął się przywięzywać do tych, co się zaj- i mowali nim, zdawało się nawet, jakoby
był zapomniał dawnego pana swego. Po ośmnastu miesiącach wrócił tenże do Paryża. Gdy
przyszedł do ogrodu, wilk poznał głos jego mimo gwaru, jaki tam był, a gdy go wypuszczono,
okazywał najwyższą radość. Gdy go znowu odłączono od pana swego, popadł w taki sam
smutek, jak dawniej. Po trzechletniej niebytności powrócił pan ten znowu do Paryża. Gdy
przyszedł do ogrodu, już było ciemno, a klatka, w której wilk siedział, była zamknięta. Lecz
skoro tylko wilk usłyszał
i

background image


głos pana, zaczął trwożliwie wyć, a gdy otworzono klatkę, przypadł ku niemu, skakał mu na
ramiona, lizał go po twarzy, a dozorców chciał gryść, gdy go chcieli zamknąć. Wreszcie gdy
pan jego odszedł, zachorował i czas jakiś żadnego nie brał pokarmu. Przyszedłszy znowu do
siebie, utracił dawną łagodność, i odtąd dla obcych zawsze było rzeczą niebezpieczną, zbliżać
się do niego.

Nie ma powodu powątpiewać o rzetelności opowiadania C

OTIEEA

.

Rozwój umysłowości u

tego wilka, a w końcu wsteczny zwrot w jego usposobieniu ku ludziom uderzające ma
podobieństwo do powstania i rozwinięcia się u ludzi zadumy (melancholii) i znienawidzenia
sobie innych (mizantropii), przynajmniej w niejednym wypadku.

Inny ciekawy wypadek podaje przyrodnik niemiecki B

REHM

według szwedzkiego

czasopisma dla myśliwych i przyrodników. Mąż mój, opowiada pani K

ATABZYNA

B

EDOIBE

,

kupił 1837 r. trzy młode wilki, które co dopiero przejrzały. Życzyłam sobie zatrzymać je czas
jakiś. Zostawiono je zatem niemal przez miesiąc razem w altanie w ogrodzie. Ile razy usłyszały
wołającą mnie w podwórzu: Pieski! przybiegły z wyrazem radości i przychylności godnym
podziwienia. Pogłaskane i nakarmione wracały znowu do ogrodu. Po miesiącu rozdano
samczyka i samiczkę. Trzecie wilczątko, któreśmy zatrzymali, widząc się osamotnionem,
uciekało do ludzi dworskich, najczęściej atoli chodziło za mną i za moim mężem. Gdyśmy
gdzie wyszli i odpoczywali, wilk kładł

background image


się przy nas, ale nie cierpiał, aby się kto zbliżył do nas więcej niż na dwadzieścia kroków. W
razie przeciwnym warczał i wyszczerzał zęby. Gdym go wtedy łajała, lizał mnie po rękach, nie
spuszczając jednak z oka osoby chcącej się zbliżyć do nas. Chodził po pokojach i po kuchni jak
pies, do dzieci był bardzo przywiązany, chciał je lizać i bawić się z niemi. To trwało pięć
miesięcy. Wilk wyrósł, był wielki i silny. Wtedy mąż mój kazał go uwiązać, obawiał się
bowiem, ażeby bawiąc się z dziećmi, nie zadrasnął ich ostremi pazurami, albo nawet co
gorszego nie przyszło mu na myśl. Mimo to chodził on i potem jeszcze często ze mną na
przechadzkę. Budkę miał przy składzie żelaza. Gdy w zimie przyjeżdżali węglarze, właził na
mur, mardał ogonem i wył głośno, aż przyszli i pogłaskali go. Przy- czem im pilnie przetrząsał
kieszenie, czyby tam nie było czego do jedzenia. Chłopi tak do tego nawykli, że umyślnie brali
kawałki chleba do kieszeni, aby ich tam wilk szukał. Umiał on'to wybornie i zjadał wszystko,
co mu jeno dano. Dostawał dziennie trzy wiaderka jadła. I psy nasze zaczęły z nim jadać z tego
samego wiaderka; gdy jednak nadeszło jakie obce zwierzę, wówczas wpadał w największy
gniew. Ile razy mnie zobaczył na dziedzińcu, dokazywał nie wiedzieć co; gdym się zbliżyła do
budki jego, stawał na tylnych nogach, przednie kładł na moich barkach i chciał mnie lizać z
radości. Gdym odchodziła, wył z żalu. Mieliśmy go rok, ale że po nocach bardzo wył, kazał go
mąż mój zastrzelić. Drugi

background image


z tych trzech wilków mieszkał z psem gończym razem w jednej budce. Pies leżał co noc przy
nim, a ile razy dostał kawałek mięsa, nie zjadał go nigdy sam, lecz zanosił wilkowi do budki.
Zdarzało się też nieraz, że i wilk tym samym sposobem odwdzięczał się przyjacielowi swemu.

Czcigodny przyrodnik nasz K. P

IETRUSKI

potwierdza to samo, iż wilk za młodu wzięty daje

się łatwo ułaskawić, i byleby tylko był syty, więcej dowierzać mu można, aniżeli
niedźwiedziowi, utrzymuje wszakże, iż od chęci mordowania nie odwyka. Z tej też przyczyny,
dla smrodu, który wilki sprawiały, i przeraźliwego wycia w czasie rui musiał się ich P

IETRUSKI

pozbywać, mając kilka razy chowane wilki. Miał także wilczycę, która z brytanami wolno
biegała, z niemi razem cudze psy z dziedzińca wyganiała, a z kucharzem, którego bardzo
lubiła, chodziła do rzeki kąpać się. Raz miał ogromnego wilka bardzo oswojonego, z którym
można było bawić się jak z psem, przyczem życzliwość swoję okazywał, mardając ogonem.

Proboszcz ewanjelicki Mauksch

1

opowiada, iż pewien mieszczanin kieżmarski posiadał

oswojonego wilka, który mu przez trzy lata towarzyszył na przechadzkach i mniejszych
podróżach pieszych, i dopiero po upływie tego czasu okazywał się znowu nieco dzikszym.
Wówczas
') Był proboszczem w Sławkowie (Schlagendorf na Spiżu), potem żył w Kieżmarku (1813).

background image

szedł raz z panem swoim przez Liptów. Zobaczywszy tak blisko Tatry, stanął i z zajęciem
przypatrywał się górom, przyszedł jednak na zawołanie pana. Po nieja kim czasie znowu
stanął, zwrócił się ku górom, począł wyć, na wołanie pana już nie słuchał i wreszcie puścił się
w góry. Oczywiście stoczył wilk walkę sam z sobą, a popęd do życia swobodnego
przezwyciężył przywiązanie do pana jego.

W. P

OL

1

,

bawiąc raz w okolicach Kłajpady u hr. D

ONY

,

widział u niego młodego łosia

chowanego, który za przybyciem pana pędem wybiegał ze stajni przed ganek i odchodził
znowu, otrzymawszy na poczesne jabłko, pogłaskany, poklepany od pana. Była tam także
wilczyca oswojona. Chodziła po pokojach, witając się z panem rzucała się mu na piersi,
skomliła i lizała ręce i znowu warowała u nóg, a gdy ją pogłaskał i popieścil, obleciała salę po
dwa razy dokoła, szalejąc z radości, i wracała znowu pokornie do nóg jego. Była to pieszczona
wilczyca, od szczenięcia wychowana przy łóżku D

ONY

,

gdzie na niedźwiedziu sypiała.

Szczenięciem przywiózł ją z Skandynawii i wychował z ręki. W czasie odwiedzin autora
Obrazów sześć lat była w tym domu; sierść na niej połyskiwała się lśniącym, miękkiem wło-
sem, i nietylko że wilczyca nie miała twardego wyrazu i'dzikości w oczach, ale owszem bardzo
miły i łagodny, i była tak obleśną

2

, jak tylko pies legawy bywa.

’) Obrazy z życia i natury. Kraków, 1869.

2

) Wyraz dziś mało używany, znaczy tyle, co

schlebiający.
Obr. z życia zwierząt II.

5

background image


Bez najmniejszej obawy hrabia kładł rękę w jej paszczę i bawił się jej zębami jak kość
słoniowa białemi. Ale co najciekawsze, zimą brał ją z sobą na lody na polowanie na wilki
ciągnące z Szwecyi do żmujdzkich i kurlandzkich brzegów. Poczuwszy wilków, wychodziła
przeciw nim i zwabiała ku stanowisku strzelców i na strzał. Goniła też razem z psami wilki.
Taka sama wilczyca znajduje się u p. J

ULU

P

IWKOWEJ W

Słobódce leśnej w Kołomyjskiem.

Już wspominany przyrodnik B

REHM

,

przytoczywszy w swojem illustrowanem życiu

zwierząt opowieści C

UVIEBA

i pani B

EDOIBE

o wilkach oswojonych, kończy je temi słowy:

Przytoczyłem te wypadki szczegółowo, gdyż wilki zwierzyńca liamburskiego dosyć dały mi i
dawają dowodów prawdziwości owych opowieści. To jest rzeczą pewną, że wilk da się
wychować i oswoić, tj. godzien jest, aby z nim obcowali ludzie bez przesądu. Kto umie ob-
chodzić się z nim, może z niego zrobić zwierzę, zbliżone w głównych przymiotach do psa
wilczego. Rozumie się wszakże samo przez się, że z zwierzęciem wolnem inaczej trzeba się
obchodzić, aniżeli z niewolnikiem zostającym od niepamiętnych czasów, pod
zwierzchnictwem człowieka. To są słowa B

EEHMA

.

Złe i dobre przymioty wilka mogły być przyczyną, że i ludziom od niego dawano

nazwisko. Znajdujemy to jak u Słowian, tak u Niemców. Dosyć u nas Wilków i Wilczków, a
Wolfów u Niemców. Toż i wilków w baranich skórach nigdzie nie brak. A ileż to wsi wzięło

background image


u nas nazwę od wilka, ileż to Wilkowic i Wilczkowie i Wilczyc! Trzeci z kolei biskup gocki też
Wilczkiem. (Vulfila) się zwałJedno z najbitniejszych pokoleń Słowian, które w dziewiątym
wieku zamieszkiwało południowe pobrzeże morza bałtyckiego na zachód od Odry, dla męstwa
i dzielności Wilkami nazwanem było. Młodego Bolesława Krzywoustego

2

Pomorzanie z tej

samej przyczyny synem wilczym nazwali. Nie mało też mamy przysłów w języku naszym, w
których wzmianka o wilku. Gdy się kto trwoży i obawia czego, mówią, że mu wilk za uchem
wyje, że spotkał wilka lub wilk go ozionął. Wilk dawnemi czasy był daleko pospolitszym na
ziemi naszej, niż teraz, straszny nieraz gospodarzom, podróżnym i samym łowcom. To
prawda. Wszakże od ludu większą ma sobie nadaną moc, aniżeli posiada istotnie, i
straszniejszym go wystawiają. Więc utrzymywano, że człowiek, który pierwszy raz ujrzy
wilka, głosem wołać ratunku nie może, albowiem wilk wzrokiem tak go ozio- nie, iż mu głos
zamrze w piersiach. Dlatego na Pokuciu nad Prutem i Dniestrem Rusinki włosy przypalają
dzieciom, ażeby się nie bały wilka. Zresztą przesąd ten u Rzymian był pospolity *. Nie będę tu
dochodził, czy przesąd ten dostał się nam z wielu innemi głupstwami w nieproszonej
spuściźnie od Rzymian, lub czy u nas

l

)

Żył w czwartym wieku. Przetłumaczył pismo św. na język

gocki. Umarł roku 388.

5

) 1102 — 1139, ur. 1085, syn

Władysława Hermana.

3

) Yergil. Ecl. 9, 51 — 54.

background image


i u nich wzrósł samorodnie. Być to może, wiele bowiem chwastów wszędzie rośnie od siebie.
Iż wilk nie jest nikomu miłym gościem, więc zamiast: Nie ciągnij przygody na się, nie budź
licha, daj pokój złemu, mówimy: Nie wywołuj wilka z łasa. Przysłowiem zasię: Trzymać wilka
za uszy, oznaczamy przykre położenie, z którego nie łatwo wybrnąć komu; znaczy też tyle, co
nie wiedzieć, czego się jąć. To samo znaczy przysłowie: Złapałem Tatarzyna, a on mnie się
trzyma. Z innych znanych nam już przymiotów wilka poszły przysłowia: Wilka natura ciągnie
do łasa; trudno wilkiem orać; wilkiem orać ostatnia; wilka w pług, a on do djabła w ług; mów
wilku pacierz! a wilk: Owca, baran, baran, owca, albo też: Mów wilku pacierz! a wilk woli
kozią macierz. Tchórzostwo czy też może rezygnacya, z którą poddaje się wilk złapany
smutnemu losowi, który go czeka, zrodziła wyrażenie o wilczej pokorze. Inne znane
przysłowia są: Przez posły wilk nie syty; leżąc wilk nie utyje; nosił wilk, ale poniosą i wilka; o
wilku mowa, a wilk tu; i wilk syty i baran cały; miłuje go, jak wilk barana; zachciało się
wilkowi pląsów, tj. niezgrabnemu skoków; gdzie nie staje wilczej skóry, tam lisiej nadstawia,
tj. gdzie nie przemocą, to podstępem; jeśli nie wilk Iszary, to pies albo kot bury, tj. jeśli nie to,
co mówią, to przecież coś, jeśli nie tyle, przynajmniej ile tyle; wilk z wilki wyje, tj. złym jest,
im też potakuje, do nich się stosuje; każdy wilk, kędy może, biedną owce tłoczy; nie idzie
wilkowi o wodę, ale o niezgodę; łacno wilk znaj

background image


dzie do barana winę; to samo, co: Nie trudno o kij, kto chce psa uderzyć; dwaj sporni wilcy o
siebie się nie kuszą, owieczki nędzne, te wełne dać muszą, czyli: Gdy panowie wojują, na
poddanych włosy trzeszczą; nie żądać owca od wilka ratunku; nie chciał wilk, a pies wziął;
uchodził przed wilkiem, trafił na niedźwiedzia,' tj. dostał się z deszczu pod rynnę; i liczone
wilk bierze; choćbyś aptekg na zaprawę obrócił, z wilka nie uczynisz daniela, albo: Trudno z
wilka uczynić barana; trzeba po wilku, rzekłszy wprzód po baranie, tj. obie wysłuchać należy
strony. Wilczych zębów starzy myśliwi u nas do czarów używali. Były one także herbem
Stefana Batorego, jednego z najdzielniejszych królów naszych (1574— 1586), którym
pieczętowano rozkazy tego potężnego króla. Nie był on królem malowanym i na nosie grać
sobie nie dał. Stąd miało uróść przysłowie : Pokazał mu zęby. Na Boże Narodzenie młodzież
wiejska chodzi miejscami u nas z żywym wilczkiem małym lub z skórą wilczą po kolendzie i
zbiera dary, a z zebranych wyprawia sobie ucztę wesołą. Z tego zwyczaju wzięło początek
przysłowie znane już w pierwszej połowie 16 wieku: Biega jak z wilczą skórą (albo z wilcz-
kiem) po kolendzie.

Dodaję kilka przysłów używanych u innych Słowian. Stąd Turcy, stamtąd wilcy, to samo,

co nasze: Uchodząc przed wilkiem, trafił na niedźwiedzia; kot myszy nie zaniecha, liszka kur,
a wilk owiec; wilk zmieni sierść, ale nie zmieni przyrody (natury swej); wilk im starszy,

background image


tem sroższy; z wilka nie będzie baran, ani z psa słonina; my o wilku, a wilk za gumnem; gdy
idziesz do wilka na ucztę, weź psa z sobą; gdy mi brat koźlę zabiera, to mi on wilkiem, i na
odwrót., gdy mi wilk koźlę przynosi, to mi on bratem; ptaka po pierzu, wilka po sierści,
człowieka po mowie (?) poznasz.

Jak w przysłowiach, tak w przesądach, baśniach i klechdach wilk niepospolite zajmuje

miejsce. I tak myśliwi i lud nasz mówią, że komu wilk w poprzek prze- bieży drogę, to
szczęście. Jakie zaś niekiedy to szczęście, następujący wypadek objaśni. Za czasów króla
Zygmunta III (1632 — 1648) Kelpetrzyk Niemiec jadąc drogą, obaczył wilka przed sobą, a
gdy mu gościniec przebiegł, powiedział do woźnicy Mazura, że to szczęście. Przyjechawszy
do karczmy, puścili przez noc konia na paszę; wilcy go w nocy zjedli. Nazajutrz Mazur chcąc
dać koniowi obroku, szuka i nie znajduje tylko gnaty. Wraca do pana i powiada, że szczęście
zjadło konia. Niemiec zapomniawszy swej wróżby, nie pojął zaraz rzeczy, aż gdy zobaczył na
oko. Wtedy zawołał: Otóż to polskie szczęście, co mi konia zjadło! Ja powiadać będę
wszędzie, iż wilk wilkiem, a nie szczęściem będzie *.

Jednem z najpotężniejszych państw starożytnych było rzymskie

2

. Znana jest baśń o

powstaniu tego państwa.
') Przyjaciel dzieci. Warszawa, 1863 str. 399 i 400.

2

) Istniało 1229 lat, od r. 753 przed Chr. do r.

476 po Chr.

background image

Dla tych jednak, którzy nie mieli sposobności uczyć się historyi, albo dopiero będą się jej
uczyli, opowiem tg baśń, bo wilk w niej występuje.

Z jakie trzy mile na południe od Rzymu leży miasto Albano, dawnemi wieki zwane Alba

longa. Mieszkańcy tej okolicy zwali się Latynami. Przed 2650 la- tmi (miał w tern mieście być
królem niejaki Prokas. Umierając zostawił dwóch synów. Starszy zwał się Nu- mitor, młodszy
Amulius. Według woli ojcowskiej starszy miał objąć panowanie, młodszy otrzymać skarby
królewskie. Lecz młodszy, Amulius, nie uszanował woli ojcowskiej i sobie panowanie
przywłaszczył, zabił jedynego syna brata swego Numitora, a córkę jego Reg: Sylwią uczynił
kapłanką bogini Westy, aby żadnego nie miała prawego potomstwa. Rea Sylwia nie
dotrzymała wymuszonego ślubu i została matką bliźniąt. Amulius bojąc się, ażeby chłopcy
dorosłszy z czasem, nie pomścili się krzywd wyrządzonych matce i dziadowi swemu, kazał
matkę ich żywcem zakopać czy utopić, niemowlęta zaś jednemu z sług swoich utopić w rzece
Ty- brze, płynącej pod dzisiejszym Rzymem. Atoli rzeka wezbrana zaniosła koszyk, w którym
leżały dzieci, pod jedno z wzgórz, na których leży Rzym. W miejscu tern stało drzewo figowe;
koszyk zatrzymał się na niem, a gdy woda. opadła, osiadł na suchym gruncie. Dzieci przejęte
zimnem i głodem zaczęły płakać. Krzyk ich zwabił wilczycę, która atoli nietylko ich nie
pożarła, lecz owszem mlekiem swojem je karmiła. Przypadek

background image


zdarzył, że przechodzący tamtędy pastuch królewski, imieniem Faustulus, znalazł dzieci.
Ulitowawszy się nad niemi, zabrał je do domu i żonie swojej oddał do wychowania,
nazwawszy jednego Romulusem, drugiego Re- musem. Niektórzy twierdzą, że kobiecie tej
było na imię Lupa, tj. wilczyca, i że stąd urosła bajka o wykarmie- niu dzieci przez wilczycę.
Gdy chłopcy dorośli, trudnili się pasterstwem, odznaczali się siłą i junactwem, polowali na
zwierzęta i rabusiów wyrządzających im szkodę, ale znać i sami nie bardzo szanowali cudzą
własność. Na jednej z tych wypraw pasterze Numitora schwyciwszy Remusa, zaprowadzili go
do pana swego. Wykryło się pochodzenie bliźniąt, dziad wyjaśnia im okrucieństwo stryja i do
zemsty zagrzewa. Zebrawszy garstkę pasterzy, wpadają znienacka do zamku, zabijają Amu-
liusa, a skrzywdzonemu dziadowi panowanie powracają. Ten zaś przez wdzięczność,.pozwala
im nad rzeką Ty- brem, w miejscu, gdzie mieli być potopieni, założyć osadę. Co się też stało
753 roku przed narodzeniem Chrystusa. Nowa osada po bracie starszym otrzymała nazwę
Romy czyli Rzymu. Ile w tej opowieści prawdy, mniejsza o to, ale gdyby była prawdą, to
Rzymianie karmicielce założycieli swoich przez długie wieki—byli podobni, chciałem
powiedzieć. Chroń Boże! nie byli, bo •właśnie tych cnót, któremi się wilczyca odznaczyła,
■wcale nigdy nie posiadali, owszem byli istnemi wilkami
') Istniało 1229 lat od 753 przed Chr. do r. 476 po Chr.

background image


w najgorszem znaczeniu tego wyrazu, bo przez tysiąc lat rozszarpywali i pożerali otaczające
ich ze wszystkich stron ludy i państwa, aż im wreszcie kością w gardle stanęły. A chociaż ich
już dawno nie ma i inne ludy, niemieckie po największej części, poniekąd też słowiańskie,
posiadły ich dzierżawy, prawa i zwyczaje rzymskie jak upiory dławiły swobody i
gminowładztwo ludów wspomnianych, zaprowadzając w miejscu tychto swobód coraz
sroższe, coraz zacieklejsze jedynowładztwa. A język starych Rzymian, ona nieszczęsna łacina,
nie jestże to twardy, niestrawny pokarm, którym przez tyle lat dławi się młodzież nasza w
szkołach od dawna łacińskiemi zwanych, zdaje się dlatego jedynie, ażeby z 50 uczniów 49
obchodziło się później bez niej. Słusznie więc przechowywali Rzymianie na zamku
kapitolskim w Rzymie wilczycę bronsową jako bardzo usprawiedliwione godło przymiotów,
któremi się sami odznaczyli, tj. przez długie wieki surowością i srogością, później
rozwiązłością nie do opisania, a zawsze drapieżnością, i tylko to na ich usprawiedliwienie
powiedziećby można, jeżeli to zresztą jest usprawiedliwieniem, że nie sami byli takimi.
Słuszną też rzeczą, iż tak starożytni Grecy jako też Rzymianie bożkowi wojny Aresowi czyli
Marsowi przywłaszczyli wilka.

Bożkiem opiekującym się u Rzymian polami, lasami i stadami bydła pasącego się po

polach i lasach był Faun. Imię to tyle znaczy, co życzliwy, przychylny, dobry. Jako bożek
opiekuńczy miał przydomek Luperka, tj.

background image


odganiającego wilki. Jemu na cześć i na oczyszczenie pasterzy i stad obchodzono w Rzymie 15
lutego uroczystość zwaną luperkaliami; na ofiarę zabijano kozy i kozły, a po uczcie ofiarnej
kapłani, także luperkami zwani, rozrzynali skóry zabitych na ofiarę zwierząt na pasy i zapaską
z tychże skór wykrojoną okryci, biegli przez miasto (Rzym). Dziewczęta i mężatki lubiły się z
nimi spotykać i nawet z umysłu wychodziły naprzeciw nim, wierzono bowiem, że uderzenie
owemi paskami czyli rzemykami pomnaża błogosławieństwo małżeńskie. W przeddzień tego
święta kapłani lupercy odbywali pochód po mieście z pochodniami. Taki obchód obrażał
skromność ówczesnych Chrześcian. Więc papież Gelazy 494 r., aby uwagę i umysły ich
wznioślejszym zająć przedmiotem, miał zaprowadzić święto oczyszczenia Panny Maryi,
przyczem także odbywano pochód z jarzącemi świecami. Na wschodzie wszakże obchodzono
to święto już dawniej. Otóż gdzieśmy to zaszli za wilkiem.

Na Ukrainie wilki są pod zarządem Jurja (św. Jerzego?), on im naznacza, co mają uchwycić

z bydła. Do niego modlą się o zachowanie dobytku od wilków. Mówią także, iż wilki, gdy
wyją, Jurja o żywność proszą Wpadłszy zaś do chlewa, nie biorą tego bydlęcia, co jest z kraju,
lecz szukają przeznaczonego im od Juija.

Stolicą Litwy jest Wilno. Kiedy to miasto powstało i kto był jego założycielem, nie

wiadomo. Jeżeli nie wcześniej, to w pierwszej połowie 12 wieku (po Chr.)

background image


już istniało. Na początku 14 wieku Giedymin, książę litewski, władca Rusiprzeniósł stolicę
swoję z Trok do Wilna, mając na oku warowniejsze miejsce tego położenia. Kronikarze
późniejsi, czy nieświadomi rzeczy, czy też zbałamuceni nauką przeważnie łacińską, przy- łatali
do Wilna baśń o wilku, chcąc początek tego miasta choć w czem zrobić podobnym do
zawiązków państwa rzymskiego. Giedymin, zjechawszy tu jakoby na polowanie w tak zwane
łyse góry, otaczające ujście Wilenki do Wilii, miał na jednej z nich zabić tura. Gdy się układał
do spoczynku, przyśnił się mu wilk żelazną okryty zbroją, który wył tak potężnym głosem,
jakoby sto wilków w sobie zawierał. Bawiący przy księciu arcykapłan litewski pogański
wytłumaczył ów sen w taki sposób, że na miejscu zaszłego zdarzenia powstanie wielkie
miasto, którego sława wielkim głosem roztrą- biona będzie po świecie. Giedymin przyjął
wróżbę za prawdę i na miejscu, gdzie mu się ów sen przyśnił, na- zwanem odtąd Turzą górą,
zbudował zamek i stolicę swego państwa założył. Niezgrabny i niesmaczny to wymysł
kronikarzy, którym łacina głowę zawróciła, jakoby do wielkości i potęgi koniecznie wilczych
potrzeba przymiotów lub wilczego pośrednictwa.
Między zabobonami mającemi związek z wilkiem bardzo rozszerzona jest wiara w wilkołaki
czyli ludzi zamie-
') Ur. 1257, umarł. 1341. Wnukiem jego był Władysław Jagiełło (ur. 1348, um. 1434).

background image

nionych w wilki. Zabobon ten odległej sięga starożytności. Grecy podzielali go. Z ich dziejów
bajecznych dosyć przytoczyćby można przykładów. Najdawniejszymi mieszkańcami Grecyi
byli Pelazgowie. Jednym z ich pierwszych książąt (bajecznych) był Lykaon w pięknej
górzystej i lesistej krainie Arkadyi. Odznaczał się niepospolitą dzikością i srogością. Przeszli
go jeszcze synowie, których z rozmaitych żon miał pięćdziesiąt. Raz odwiedził go Jowisz w
ubogiej postaci. Lykaon przyjmuje go wprawdzie, ale za namową najstarszego syna przy stole
częstuje mięsem zabitego chłopca. Czem rozgniewany bożek wywraca stół, pali pałac
Lykaona, synów jego piorunem zabija, Lykaona samego zamienia w wilka, a zepsuty ród
ludzki potopem karze.

Według innej baśni, także arkadskiej, potomkowie jakiegoś Antusa posiadali moc

przemieniania się w wilki. Rodzina wybrawszy losem jednego z grona swego, prowadziła go
¡na brzeg pewnego stawu. Tutaj rozebrawszy się, zostawił suknie na dębie, przeszedł wodę w
pław, a dostawszy się do puszczy, przemienił się w wilka i jako taki żył tam przez lat dzieVięć
z in- nemi wilkami. Jeżeli nie zobaczył przez ten czas żadnego człowieka, wówczas wracał ku
stawowi przeprawiał się przezeń i znowu wracał do pierwotnej postaci ludzkiej z tą wszakże
różnicą, że się zestarzał. Tak samo i u nas rodzina Laskich w Lęczyckiem miała rok rocznie
tracić jednego człowieka, który się zamieniał w wilka i szedł w las na pokutę za zabójstwo św.

background image


Stanisława, w czem któryś z tej rodziny miał mieć udział. Toż i w Irlandyi skutkiem
przekleństwa św. Na- talisa opata mąż i żona z pewnego rodu przemieniali się w wilki, szli w
las, i wypokutowawszy tam lat siedm, w dawnej, postaci ludzkiej wracali do domu, poczem
drugie małżeństwo z tego rodu przemieniało się w wilki i t. dłOd Greków przesąd o
wilkołakach do innych dostał się ludów, a między niemi też do słowiańskich, z któremi
sąsiadowali.

Jeden z starożytnych pisarzy greckich

2

, opisując lud zajmujący obszerne ziemie od źródła

Dniestru aż do Dniepru wyżej Kijowa, a u niego Neurami zwany, powiada, iż znali sztuki
czarownicze i zawsze raz do roku jeden z nich zamieniał się na kilka dni w wilka, a potem
znowu do ludzkiej wracał postaci. Herodot, jak sam zapewnia, w baśń tę nie wierzył i od
innych to słyszał. Ci Nurowie zdaniem niektórych uczonych mieli być Słowianami
mieszkającymi w ziemi nurskiej

3

.

Wedle wiary naszego ludu wilkołak niczem się więcej nie różni od zwyczajnego wilka, jak

tylko wielkością, zuchwałością i zajadłością, z jaką się rzuca na ludzi.

Przed stu latmi u nas jeszcze mocno w ten przesąd wierzono, jako i w to, że na Podlasiu,

Żmudzi i w innych ziemiach polskich byli czarownicy mogący ludzi
') R. W. Berwiński, Studya o lit. lud. Poznań, 1854. 2, 53.

2

) Herodot, żył w 5 wieku przed Cłir.

5

) Nur nad Bugiem

w byłem wojew. mazowieckiem.

background image


zamieniać w wilki. Na dawnem Podlasiu, w okolicach Międzyrzecza, Białej Radziwiłłowskiej,
Łosic i Łomaz w osadach ruskich ¡przesąd ten trwa dotąd, mniemają nawet, jakoby czarownice
nietylko pojedynczego człowieka, ale liczne drużyny mogły zamieniać w wilki. Jakoż w
pewnej wsi baba uważana za czarownicę całe wesele zamieniła w wilki. Mając złość na
państwo młode, korę lipową ugotowała i tą wodą próg podlała, gdy przechodzili. I zaraz cała
weselna drużyna wilkami wyskoczyła oknami. Wilkołaki te przychodziły pod chatę
czarownicy i przysiadłszy na śmieciskach, żało- śliwie wyły. Więc czarownica, aby im znowu
wrócić postać ludzką, przy wschodzie słońca kożuchem wełną do góry obróconym przykryła
każdego wilkołaka, odmawiając tajemnicze zaklęcie. Tak odczynieni ze skóry wilczej
wybiegali ludźmi; pan młody wszakże, gdy baba kożuchem ogona dobrze nie nakryła,
odzyskał wprawdzie postać człowieka, ale długi czas chodził z wilczym ogonem, aż mu go
czarownica powtórnem odjęła odczynieniem

1

. Czarodzieje innego używają sposobu. Wy-

chodzą z prosięciem pieczonem i chlebem święcofaym; rzucają to wilkołakowi do zjedzenia, i
wtedy uderzając go między oczy widłami, przy zaklęciu uwalniają ze skóry i natury wilczej.
Toż i w naszych górach lud wierzy w wilkołaki. Tak w Czerwonym Klasztorze w Pieninach

2

w

kruchcie miał
') Przyjaciel dzieci. Warsz. 1863. Str. 400.

2

)Nad Dunajcem na brzegu południowym czyli

węgierskim niedaleko Szczawnic.

background image


umrzeć chłop, co przez lat stopięćdziesiąt żył wilkiem, aż osiwiał jak gołąb; potem wrócił do
ludzkiej postaci i umarł pobożnie. Czasem tylko zapomniał się i zawył jak wilk

1

. Do kuźni w

Harklowie

2

zajechał pewnej nocy prosto z Dunajca powóz zaprzężony sześcią końmi ka- remi.

W nim siedział Niemiec i sam sobie powoził. Zawołał kowala, dał mu podkowę i kazał ją
przybić jednemu z koni, a podkowa była szczerozłota. Kowal, sławny pijak, chciał zrazu
ukraść podkowę, a Niemca zabić, ale szyderski uśmiech jego wstrzymał go od wykonania
złego zamiaru. Po przybiciu podkowy podróżny darował mu strzelbę i sam popędził prosto
manowcami w góry śniegami okryte. Kowal nie chybił nigdy z tej strzelby i zabijał z
niesłychanej odległości, co zechciał, ale raz zniknął, i utrzymywano, że się zamienił w wilka

3

.

G

OSZCZYŃSKI

4

opowiada, że znał na Ukrainie młynarza, gospodarza rządnego i człowieka

już starego i uczciwego, który w miemaniu sąsiadów swoich uchodził za wilkołaka. Mówiono
o tem z pewnem politowaniem
') Dr. T. Tripplin, Wycieczki po stokach gal. i węg. Tatrów. Warszawa, 1856. 1, 123. ’) Wieś

nad Dunajcem na wschód od Nowegotargu przy drodze do Szczawnic. ’) Tripplin,
Wycieczki, str. 128. Sew. Goszczyński, Dziennik podróży do Tatrów (Petersburg, 1853) na
str. 95 przytacza to samo, nie namienia jednak nic ani o zamiarze kowala, aby zabió
Niemca, ani o późniejszem jego zamienieniu sig w wilka.

4

) W powyższem dziele na

stronnicy 78.

background image

dla niego, ale zarazem bano się go. Według G

OSZCZYŃSKIEGO

przemiana człowieka w wilka

jest karą, prze klęstwem za jakąś zbrodnię, stanem pokutnym najcięż szym, pogarszającym
bowiem jeszcze bardziej dolą człowieka. Ile razy zaś napada takiego człowieka ta smutna
konieczność, wchodzi na pień zrąbanego drzewa, daje z niego koziołka na ziemię i wstaje
wilkiem. To same czyni, gdy ma wrócić do ludzkiej postaci.

Do jakiego stopnia dochodziła nieraz głupota ludzka, widać i stąd, że cesarz niemiecki

Zygmunt (1410 do 1437) w swojej obecności kazał roztrząsać rzecz o wilkołakach, a po
trzydniowem naradzaniu się miano uznać istnienie wilkołaków! W sto lat później roztrząsano
ten sam przedmiot wobec papieża Leona X (1513 —1522). Tutaj odmówiono wilkołakom
prawa obywatelstwa między stworzeniami, jakkolwiek im nie zbywało na stronnikach,
opierających się głównie na św. Tomaszu z Akwinu *, jakkolwiek już na synodzie

2

odbytym

314 roku w Ancyrze

8

potępiono wiarę w wilkołaki i jakiebądź inne przemiany człowieka jako

godne pogan. Nie przeszkadzało to jednak nic, że w wiekach średnich ,nie- tylko wierzono w
wilkołaki, ale upatrując w wilkołac- twie czary i spólnictwo z djabłem, obwinionych żywcem
palono. Tak 1521 w Francyi w Bezoncyum (Besan-
') Akwino (Aąuinnm) w południowych Włoszech. Św. Tomasz Dominikan i jeden z

najsłynniejszych pisarzy tego zakonu, umarł 1274.

5

) Zgromadzenie biskupów

3

). Teraz

Angora w Małej Azyi.

background image

ęon) spalono trzech jako wilkołaków, którzy zabili kilka osób. W kościele w Polemniaku

1

umieszczono na pamiątkę tego zdarzenia obraz przedstawiający te trzy osoby w postaci
wilków z nożem skrwawionym w prawej łapce. W wielkiej liczbie osób obwinionych o wil-
kołactwo przed sądami francuskiemi jedna tylko uszła spalenia na stosie. Było to dziecię
trzynastoletnie, należące do rodziny Garnier, której prawie wszyscy członkowie mieli być
wilkołakami. Idziego Garniera spalono 1573, a 1578 Jakóba Rolleta za wilkołactwo. Tutaj
należy także następujący wypadek. Pewien szlachcic francuski zaprosił przyjaciela idącego na
polowanie, gdy będzie wracał, na obiad. Na polowaniu zdybał wściekłego wilka, któremu uciął
przedmą łapkę. Przyszedłszy na obiad, opowiedział przy stole przygodę swoję i pokazał
szlachcicowi owę łapkę wilczą. Lecz jakże się dziwili, gdy łapka wilcza zamieniła się w rękę
ludzką z pierścieniami na palcach, w której pan zamku poznał rękę żony swojej. Poszedłszy do
niej, znaleziono ją bez ręki. Mąż czuły oddał ją sądom, te wzięły ją na tortury, i tak przekonaną
o wilkołactwo spalić kazały. Co się tu istotnie stało, trudno dociec. Rozumu i rzeczy
rozumnych docieczesz, ale głupstwo i głupota są bezdenne. Piorunem rozszerza się wszelka
brednia, a im niedorzeczniejsza, tem u ogółu łatwiejszego doznaje przyjęcia, ale światło,
prawda, rozum, z jakimże
') 1’oliguy w Burgundyi.
Obr. z życia zwierząt 11.

(j

background image


niesłychanym trudem, z jakim mozołem przedzierać się muszą do głowy i serc ludzkich!
Wieśniacy francuscy wierzą dodziśdnia w istnienie wilkołaków. Jak wszędzie, tak we Francyi
znajdują się łotiy korzystające z łatwowierności, zabobonów i przesądów, słowem z głupoty
innych. Tak 1804 roku mieszkańcy wsi Longueville

1

o dwie mile od Mery-sur-Seine ' niemało przykrości mieli do znoszenia od wilkołaka, który
ich bezpiecznie przez trzy lata okradał i przerozmaitemi dręczył sposobami. Wreszcie pewien
młody człowiek, którego żonę zbezcześcił mniemany wilkołak, zasadził się na potworę
uzbrojony w dobrą strzelbę, a skoro ją spostrzegł, bez namysłu do niej wypalił. Ależ i wilkołak
okazał się uzbrojonym i z krócicy strzelił do napastnika. Tak obaj poranili się nawzajem, ale
wilkołaka schwycono i poznano w nim zbiegłego skazańca na galery. Że go znowu odwieziono
do klatki, z której uszedł, rozumie się samo przez się.

Oław z przydomkiem Magnus (tj. Wielki), arcybiskup upsalski

3

, wierzył także w

wilkołaki, utrzymywał, że ich w stronach połnocnych jest bardzo wiele, że mają zwyczaj
wchodzić do piwnic, w których jest ęiwo, że takowe wypijają, a próżne beczki jednę na drugiej
w piwnicy układają. Otóż gdyby to miało być tak wa-
') Długie-miasto.

5

) Mety nad rzekq. Sedcn;j czyli Sekwanę.

3

) Napisał książkę o ludach północnych drukowany w Rzy

mie 1555.

background image


żńem znamieniem wilkołaków, toć i dzisiaj nigdzie ich nie brak. Zresztą i wilk rzeczywisty, jak
wyżej powiedziano, zniesie wprawdzie długo głód, ale pragnienia nie znosi.

Prócz zabobonu o wilkołakach niemało innych baśni dałoby się zebrać, w których

występuje wilk. Ktoby to uczynił, przysłużyłby się tem może nawet niejednej nauce. Na tem
miejscu przytoczę tylko dwie, sięgające czasów pogańskich ludów zabaltyckich

1

a poplątane z

ich wyobrażeniami o powstaniu i końcu świata, o początku i końcu złego i o niektórych
zjawiskach na ciałach niebieskich. Między temi zjawiskami najwięcej ude- rzającem jest
zaćmienie słońca i księżyca. Przerażało ono ludy ciemne i dotąd trwogą je napełnia i niewin-
nym stało się powodem do rozlicznych przywidzeń i przesądów. Skandynawczycy tedy tak
sobie to zjawisko tłumaczyli, iż za słońcem i księżycem pędzi dwóch potężnych wilków,
usiłujących połknąć te dwa ciała niebieskie. Ile razy jeden z nich zbliżył się do słońca lub
księżyca i rozdziera paszczę, aby je połknąć, i niby już je chwyta, tyle razy ciała te zaciemniają
się, tj.
') Zabaltyckiemi ludami są Szwedzi i Norwegowie. Należą do nich Izlandczycy, pierwotni

bowiem mieszkańcy tej odległej wyspy są Norwegami, którsy ją 861 roku odkryli. Ludy te
zwą się także skandynawskiemi, Skandynawią bowiem zwie się ogromny półwysep,
obejmujący Szwecyą i Norwegią. Do ludów skandynawskich liczą także jeszcze
Duńczyków,

background image

światło ich pochłania paszcza wilków. Słońce tylko przyśpieszonym biegiem i znurzeniem się
w morzu zdoła uchodzić niebezpiecznej pogoni. Wszakże w dzień ostateczny, który położy
koniec dzisiejszemu stworzeniu i stanie się początkiem nowego porządku w świecie, wilk
goniący za księżycem dopadnie go. Wtedy zacliu- czą wszystkie wichry i burze, gwiazdy
spadną z stropu uiebieskiego, ziemia zatonie w morzu, a słońce zgaśnie. Te wilki są dziećmi
starej baby z rodu olbrzymów, mieszkającej |w żelaznym lesie

1

na wschód od ziemi. Trzeba

nam tu wiedzieć, że według wyobrażeń tych Zabaltyczan olbrzymy pierwej istniały od ludzi.
Ów wilk zaś, goniący za księżycem

2

, najpotężniejszy z całego potomstwa wilczego rzeczonej

baby olbrzymki, żyje jedynie mięsem ludzi pobitych na wojnie, obryzgując krwią niebieski
przybytek duchów błogosławionych.

Wyobrażenie to, jakoby zaćmienia słońca i księżyca stąd pochodziły, iż jakiś potwór

chwyta te ciała w paszczę, aby je połknąć, spólne było wielu innym ludom, u których
krzyczeniem i wzniecaniem zgiełku bębnami
i kotłami starano się' owę| potworę spłoszyć i do puszczenia łupu swego zmusić. Mongołowie
(Tatarzy) podzielali także ten przesąd

3

.

i

Druga baśń jest następująca. Do trzech głównych bożyszcz Zabaltyczan należał Loki,

wyobrażający ży-
') Jarnwidr w narzeczu starem izlandzkiem. ’) Zwał się ma- nagarm, [tj. księżycowym wilkiem.

3

) Meynert, Gesch. Osterr. Pesth, 1845. 4, 187.

background image

wioł ognia. Był on zarazem twórcą wszego złego, kłamstwa i oszustwa. Do potomstwa jego
należał wilk Fenrys, wychowujący się u olbrzymów nieprzyjaznych bogom. Więc ojciec
wszechświata kazał zabrać to potomstwo Lokiego i do siebie przyprowadzić. Wilka
wychowywali odtąd bogowie u siebie, ale jeden tylko Tyr, bożek wojny, odważył się chodzić
do niego i dawać mu jeść. Wszakże gdy bogowie widzieli, jak go przybywało od dnia do dnia,
i gdy wszystkie przepowiednie głosiły, że jest przeznaczony na ich zgubę, postanowili silnemi
spętać go więzami. Przyszedłszy z niemi do wilka, prosili go, aby na tych pętach doświadczył
siły swojej. Wilk nie uważał ich za zbyt mocne i pozwolił bogom robić, co się im podobało.
Więc go związali. Ale skoro się tylko wilk rozciągnął, potargały się one pęta. Bogowie zrobili
tedy inne, sto razy silniejsze, i prosili wilka, aby i tych doświadczył, albowiem zasłynie z siły
swojej, gdyby je potargał. Wilk zważał, że te nowe więzy są wprawdzie daleko mocniejsze od
dawniejszych, ale zarazem i na to baczył, że mu niemało przybyło siły, odkąd tamte stargał,
zresztą chcąc zasłynąć, musi się narazić na nieco niebezpieczeństwa. Pozwolił się tedy spętać.
Lecz jak się tylko otrząsł i wyciągnął, więzy rozleciały się kawałkami na wszystkie strony.
Bogowie obawiali się tedy, że już nie zdołają spętać złowrogiego wilka. Więc bóg
wszechświata posłał sługę Freira do karłów mieszkających w jednym z trzech światów
podziemnych z poleceniem zrobienia nowych więzów. I zrobiono je

background image


z szelestu kociego stąpania, z włosków na brodzie kobiet, z korzeni gór, ścięgien
niedźwiedzich, głosu rybiego
i śliny ptaszej. Pęta te były proste i mięciuchne jakby z jedwabiu, a przecież trwałe i mocne.
Poszli tedy bogowie do Fenrysa i rzekli mu, że te pęta są wprawdzie nieco mocniejsze od
poprzedzających, ale że i tym da radę. Lecz wilk rzekł, że wcale nie widzi w tem nic
chwalebnego, potargać tak niepokaźne więzy; .jeżeli zaś podstępnie i chytrze są zrobione,
jakkolwiek zdają się być słabemi, to nie da ich sobie włożyć. Na co odparli bogowie, jeżeliby
icli nie zdołał potargać, to przestaną obawiać się go i uwolnią go z nich. Wilk odrzekł, gdyby
go tak związać zdołali, iżby się sam nie mógł uwolnić, zapóźnoby żądał od nich pomocy. Lecz
ażeby go nie posądzano o tchórzostwo, to niechaj jeden z nich włoży rękę do jego paszczy dla
zapewnienia go, że nie działają podstępnie. Bogowie spojrzeli po sobie, niebezpieczeństwo
było oczywiste i nikt nie chciał się narazić na utratę ręki. Wreszcie odważył się Tyr na to
i włożył prawą rękę wilkowi do paszczy. Wilka związano, a gdy się ruszył, tężały więzy coraz
więcej, im się więcej silił potargać je.' Bogowie śmiali się z niego prócz Tyra, któremu wilk
ugryzł rękę.

Ach, cóż to za błazeństwo! pomyśli niejeden z czytelników. Ale gdyby też ten wilk Fenrys

nie był czem innem, jak właśnie obrazem onego szalonego rozpasania się człowieka na
dogadzanie swoim zachciankom, swojej dumie i próżności, swemu zarozumieniu, swoim chu

background image


ciom i namiętnościom, którymto szałem jakby wichrem porwany nie widzi i nie uznaje już nic
wyższego nad własną, roznamiętnioną wolą, gdyby wilk Fenrys nie był czem innem, jak
zamgleniem, zaciemnieniem i zatraceniem poj^ć moralnych i ogólnem zepsuciem, prowadzą-
cem zawsze i wszędzie do zguby, gdyby one pęta, któ- remi dobroczynni bogowie wiążą wilka
Fenrysa, nie były czem innem, jak temi właśnie stronami, temi własnościami i przymiotami
duszy ludzkiej, które jedynie świadczyć mogą o moralnej wyższości jego, więc uznaniem
jakiegoś wyższego porządku moralnego w świecie i korzeniem się przed nim, więc uczuciem
sprawiedliwości, równej dla wszystkich, uczuciem słuszności i ludzkości, otóż gdyby się tak
rzeczy miały i takie było znaczenie baśni o wilku Fenrysie, cóż wtedy, kochanie? I cóż, jeżeli ta
baśń jest obrazkiem tego, co się w twojej własnej działo lub dzieje duszy?
Aby dusza nie wychłódła, trzeba ciągle iść do źródła, bo największy Bóg w stworzeniu,
najdzielniejszy duch w Skupieniu. W. Pol.

background image


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Janota E OBRAZKI Z ŻYCIA ZWIERZĄT
Żabiński Jan Z ŻYCIA ZWIERZĄT TOM2
Żabiński Jan Z ŻYCIA ZWIERZĄT TOM 4
Żabiński Jan Z ŻYCIA ZWIERZĄT TOM 1
Żabiński Jan Z ŻYCIA ZWIERZĄT TOM 3
Anderson Sherwood MIASTECZKO WINESBURG OBRAZKI Z ŻYCIA W STANIE OHIO
Żabiński Jan Z ŻYCIA ZWIERZĄT TOM 6
Żabiński Jan Z ŻYCIA ZWIERZĄT TOM 5
Obrazki z życia kobiecego Antoni Pilecki ebook
Przyśpiewki z życia zwierzaków
Misterium życia zwierząt Brensing Karsten
obrazki zwierzat
Zwierzątka i ja OBRAZKI DO WRÓŻB
zwierzęta domowe obrazki
ROK Z ŻYCIA WILKÓW, dobre pomoce, zwierzęta, 1. owady, ptaki, gady i ssaki - kliparty, zwierzęta las
eko, sciaga, Biotop - środowisko życia organizmów roślinnych i zwierzęcych, fragment powierzchni zie
przystosowania zwierząt do życia w wodzie, przyroda, scenariusz. lekcji kl.4
ZWIERZĘCE GADANIE z obrazkami, Logopedia, Wierszyki
ROK Z ŻYCIA WYDRY, dobre pomoce, zwierzęta, 1. owady, ptaki, gady i ssaki - kliparty, zwierzęta lasó

więcej podobnych podstron